Człowiek bywa dobry (raz do roku i nie dla wszystkich)
Wprawdzie o świątecznym karpiu już pisałem, ale siedząc przy komputerze, usłyszałem opowieść, która wprawiła mnie w konsternację.
Zacząłem się więc zastanawiać, czy człowiek bywa dobry tylko raz w roku i czy dla wszystkich? W dodatku ta jego dobroć czasem bokiem wychodzi obiektowi wybuchu niespodziewanej sympatii.
Młody dziennikarz opowiedział, jak pod wpływem swego dorastającego syna kupił żywego karpia i nie uśmiercił go w celu przyrządzenia na świąteczny stół, tylko poszedł wraz z pomysłodawcą i rybą nad staw znajdujący się w pobliżu ich domu i wspólnie wypuścili karpia na wolność.Pan redaktor o wielkim i dobrym sercu natychmiast otrzymał pytania od mniej litościwego (ale chyba bardziej myślącego) słuchacza czy sprawdził, czyj to staw, jaka w nim jest woda i jak jest głęboki, czy przypadkiem nie odprowadzane tam są ścieki z całej okolicy i na koniec – kto będzie dokarmiał rybę, której nie zje w tym roku jego rodzina. Na większość (a właściwie na wszystkie) pytania dobroczyńca nie potrafił odpowiedzieć.
Wygląda więc na to, że ryba unikając młotka i noża, zapewne straciła życie w dużo gorszych okolicznościach niż w kuchni i piekarniku. Na dodatek jej cierpienia mogły trwać dużo dłużej niż chwila, w której spotkałaby się z kucharzem.
A ja sobie wyobraziłem, że zamiast szynki, baleronu i kiełbasy można by przed Wielkanocą kupować malutkie, różowe śliczne prosiaczki i wypuszczać je w ogródkach działkowych, w których to miejscach dziś królują lisy, a cielęta wyprowadzać na podmiejskie łąki, gdzie ich dalszymi losami mogłyby zająć się bezdomne psy.
Podobnym rodzajem dobroci wywołanej nadchodzącymi świętami można by obdarowywać i ludzi, urządzając im raz do roku kolację i patrzeć, jak ze smakiem zjadają nasze dobre serduszka. A potem zapominać o obdarowanych. Gloryja!
Komentarze
dzień dobry …
jeszcze kury, kaczki i gęsi wypuścić do parków … można sobie dywagować ale dla niektórych życie zwierząt to poważna sprawa .. ale chyba nie ma rozwiazań dobrych dla wszystkich …
Przedświąteczne śniadanie z niewiarygodnie wykonanymi dziełami!
(Owszem, można mądrze pomóc kupując obrazki (pocztówki, …) albo zapoczątkowując szerszy front działań dla dobra; obie te formy autor komentarza uprawia od dekad.)
Sam gest może wyglądać idiotycznie.
Jeden, pierwszy, pojedynczy, w oderwaniu.
Ale gdy jest początkiem budzenia wrażliwości (np. u młodego) – nie będzie zmarnowany.
Nawet gdy syn powie w przyszłości: „ależ idiotycznie zaczynał brać się do rzeczy mój tata!”. 🙂
Od czegoś trzeba zacząć! Podobno dawne feministki rzucały biustonoszami – która współczesna by się tak wygłupiła?!
(I nie tylko dlatego, iż dzisiejsza bielizna to nie barchany z lat 60. 🙂 )
Brawo, a cappella. My sentiments exactly.
To raczej pytania sluchacza byly idiotyczne do imentu.. Karp nie musi byc dokarmiany w stawie. Kazdy staw wytwarza dosc pozywienia dla ryb. Chyba, ze mowimy o stawie hodowlanym, gdzi ryby sa w duzym tloku i dla wszystkich nie wystarcza.
Ciesza mnie te pierwsze kroki uwarzliwiania opinii publicznej na los zywych stwirzen, ktorych wiekszosc z nas nie potrafi usmiercic szybko i humanitarnie. Wiem, bo pare lat temu probowalysmy z Kuma i musialysmy opolnocy leciec do stroza na parkingu aby nam te dwa nieszcesne i udrexczone naszymi probami karpie zabil ostatecznie. Przedtem parokrotnie usilowalysmy je ogluszyc, A przyniesione byly z hodowli kilka godzin przedtem. i trzymane w zamrazalniku. Nie zapomne tego doswiadczenia i mam nadzieje, ze PB mi wybaczy okruycienstwo i bezmyslnosc. Mam nauczje na reszte zycia,
Basiu teraz występuję nago … 😉 .. wrażliwość zawsze trzeba kształtować ale nie bez myślenia o konsekwencjach ..
Jolinku,
1. Poza sytuacją głodu, braku pod ręką umiejętności i narzędzi do zadania zwierzęciu hodowlanemu szybkiej, jak najmniej bolesnej śmierci – jesteśmy obowiązani myśleć także (i coraz wszechstronniej) w kategoriach cierpień naszych braci mniejszych.
2. Wyeliminowanie (zmniejszenie) okrucieństwa wobec zwierząt posłuży także samemu człowiekowi (jaki kto dla zwierząt, taki dla ludzi – w przybliżeniu, na ogół).
Złowieszcze rozwieranie się nożyc im lepsza sytuacja, luksusy pupili, tym gorzej zwierzętom w procesie masowej produkcji i dystrybucji żywności – także nie służy moralności społeczeństw (załganie).
3. Karpie w reklamówkach, bez wody, widziałam ostatnio wczoraj rano…
ps, po „nożyc” – dwukropek
Basiu przyzwoitym zawszo warto być .. to obejmuje również zwierzęta ..
ludzie są tanie kokosy … co z tym zrobić? .. jako dekoracja ładne ale w praktyce jak się za to zabrać i do czego użyć …
Uwrażliwianie ludzi na cierpienie zwierząt idzie dość o p o rnie. O ile zwierzętach domowych mówi się dużo i z dość dobrym skutkiem, to o zwierzętach hodowlanych o wiele mniej, a o rybach tylko przy okazji świąt. Niby są przepisy określające warunki sprzedaży ryb w sklepach, ale co robi klient z żywa rybą w worku foliowym, już nikogo nie interesuje. Nie mogę zrozumieć, dlaczego karpie, bo to ich głównie dotyczy, muszą trafić do domu żywe/ raczej ledwo żywe/ i dopiero tam być uśmiercone. Czy rzekomo lepszy smak usprawiedliwia takie postępowanie ? Wątpię. Kupuję czasem żywe ryby przy stawach hodowlanych, ale od razu są one uśmiercane.
Doświadczenie podobne do tego, jakie przeżyła Helena, też było moim udziałem. A na święta kupię filety z karpia.
A Pyra może jest już we własnym domu ?
Pyra czeka na wyjście i pewnie w drodze do domu jest …
Krystyno-też od zawsze zadaję sobie to samo pytanie:
dlaczego są ciągle w sprzedaży żywe karpie??? Przecież nikt nie kupuje żywych dorszy,sandaczy albo pstrągów?
Jolinku nie mam właściwie żadnego doświadczenia z kokosami, ale wiedza podstawowa jest poniżej (te filmiki zawsze pokazywała Alina, a ja dzisiaj w zastępstwie 🙂 )
https://www.youtube.com/watch?v=OA8GjXb7NsQ
Natomiast nie bardzo wiem co dalej, bo kokosowy miąższ też trzeba przecież jakoś pozyskać i wykorzystać. Proponuję jechać na wakacje na Karaiby albo inne Seszele,
aby się przekonać, co w kokosowej sprawie mają do powiedzenia tubylcy 😉
Koleżanki Warszawianki- „Stara Kamienica” ma się nadal znakomicie. Wczoraj spędziliśmy tam całkiem udany wieczór w ramach firmowej Wigilii. Była inna obsada kelnerska i również bez żadnych zastrzeżeń. Jedzenie na piątkę. Koleżanki i koledzy z pracy pogratulowali mi wyboru miejsca 🙂
Danuśka – niekoniecznie bym się zgodziła. Widziałam w niejakiej Arkadii żywe jesiotry (5 m-cy temu). O ile mnie pamięć nie myli: 37 złociszy za kilogram. Sprzedawca, aby zachęcić do kupna lecz i z zawodowej odpowiedzialność oraz obowiązku, proponował: 1/żywą rybę, 2/przygotowaną do obróbki, 3/przygotowaną do bezpośredniego użycia w kuchni (wypatroszoną, oczyszczoną z łuski i nawet odfiletowaną – wszystko wedle życzenia klienta). Fachowa obsługa zapewni „rybę prosto z wody”.
Drzewiej karpie kupowano wiele dni przed świętami i rodzinki używały miednic do porannych i wieczornych ablucji wannę pozostawiając karpiom. No, chyba że metraż pozwalał na balie, wówczas role bywały odmienione.
Danuśko, cała w tym Twoja zasługa, masz intuicję smakosza 🙂
A zręczne rozprawianie się z twardymi orzechami kokosa podziwiałam na meksykańskiej plaży. Za pomocą maczety cała operacja trwała kilka chwil. Najpierw w dziurkę w orzechu wsadzano rurki, przez które wypijaliśmy orzeźwiający sok, po czym ze skorupy wycinano miąższ siekając go na mniejsze kawałki, posypywano solą, sokiem limonki, chili i to była niezła przekąska w sam raz na upalną plażę.
Pozdrawiam serdecznie Pyrę!
Jolinku – krótka instrukcja na zadany temat:
https://www.youtube.com/watch?v=g_g5ooUn9gM
Mysle, ze ta sprzedaz zywych karpi swiatecznych to jeszcze pzozostalosc z czaspw gdy ludzie w Polsce nie mieli zamrazalnikow wiekszych niz tacka na kostki lodu. Wiec nalezalo kupowac karpie zywe i trzymac w wannie, a kupowac wtedy gdy rzucili, a nie gdy byly potrzebne do przyrzadzania. Trzymano je takze w wannie po to by ryby stracily wyrazosty posmak mulu. Karpie sa „bottom-feeders”, szukaja pozywienia na dnie stawu czy rzeki. Wiec maja czesto nieprzyjemny posmk. Ktorego nie maja z hodowli przemyslowej.
Dzis zarowno handel jak i domy maja dobre systemy chlodnicze do przechowywania ryb. Nie ma powodu kupowax je zywe.
W Anglii sprzedaz zywych ryb jest zakazana, wiec polski sklep obok zawsze wystawia o tej porze roku karpie zamrozone, w skrzyni z pokruszonym lodem.. Kazdy moze sobie wybrac. Ale karp tonstraszna robota, Ja sie nie pisze, chyba, ze mi ktos przyniesie juz wyczyszczon, odfiletowane, ale z glowa.
Jolinku – spośród 3 dziurkek wybrać tę, która po włożeniu czubka noża natrafia na miąsz.
A tu ciekawosta owocowa dla cierpliwych
https://www.youtube.com/watch?v=pSMVbixql_4
Dzień dobry.
Tak się niefortunnie składa, że aby żyć, trzeba jeść 🙁
Z karpiami od zawsze było „odmulanie”, denne ci one są.
Dzisiaj za oknem to, co wczoraj.
Nastawiłam warzywa na sałatkę i zastanawiam się, czy będzie skandal, jak dorzucę ze trzy pokrojone buraczki ukiszone. Żeby tylko nie pokolorowały mi wszystkiego, bo smakiem na pewno pasują. Co szanowne Łasuchy na to?
A propos pomocy bliźniemu, u nas w grudniu każdego roku stoi w sklepach spożywczych wielka beczka przy wejściu/wyjściu. Zamiast puszki czegoś, mogę zakupić dwie czy cztery puszki i nadmiar zostawić w tej beczce, niech bliźni sobie zabierze, jak głodny i potrzebuje, a nie ma pieniędzy.
dzięki dziewczyny za kokosa .. 🙂
świat zwierząt jest okrutny .. wrażliwi nie patrzą …
https://www.facebook.com/yannews/videos/1154384691299085/
Alicjo u nas w weekendy grudniowe w dużych sklepach i nie tylko stoją wózki na zakupy specjalnie na zbiórkę dla potrzebujących …
Ten, kto nagrywał tę scenę w akwarium jest okrutny…Wpuścił do akwarium głodną rybę, bo nie wierzę, żeby ta ryba była syta i pożerała inną dla zabawy. A że się żywi rybami, to nie pogardziła…
Pyra jest w domu, bo widzę ją włączoną na Skype.
PYRA!!! Zamelduj się chociaż…
Hej, Pyra jest w domu od niemal dwóch godzin – godzinę przykładnie odstała w korkach, w Synusiowym samochodzie. Wywołałam radosny rechot swoich dzieci, kiedy zwierzyłam się z 18-dniowego marzenia: siąść przy kawie , jak człowiek i spokojnie zapalić papierosa. W domu, w pokoju, jak człowiek, a nie jak uczniak w dyskretnym miejscu. Ja wiem, że szpital nie jest miejscem dla palaczy, ale…. Żelaznym punktem zapisywanego wywiadu lekarskiego są pytania, czy pan/i pali, od kiedy i ile. Po czym następuje konkluzja, że teraz już się z tym nic nie da zrobić, nałóg utrwalony i włączony w biologiczny metabolizm (rzucenie może być nawet groźne dla delikwenta). Fajnie. I teraz marsowe spojrzenie ” W szpitalu się nie pali, to strefa bezdymna”. A potem znane z uczniowskiej praktyki podchody – nie ważne kto pali, ale kto się dał przyłapać. Osiemnaście dni, rozumiecie?
Pięknie dziękuję za wsparcie, telefony, i sms (nie umiem jeszcze odpowiadać) dziękuję wszystkim.
Trochę odetchnę i opiszę doświadczenia z NFZ i jego praktykami.
Na wszelki wypadek nie oglądam…
Alicjo, moim zdaniem taki buraczek wrzucony do jarzynek zabarwi wszystko na różowo. Nawet mimo iż on ukiszony 🙂
Wiadomo, karpie denne niewątpliwie, ale kiedy dno zbiornika, w którym pływają nie jest jest muliste to i karpie nie mają błotnego posmaku. Tu więcej różnych wiadomości i
filmów na temat karpi: http://pankarp.pl/wideodzial1.php?go=2
Pyro witaj w domu i na blogu 😀
Pyro, dobrze że już u siebie! Miłego zadomowiania się!
Pyro, witaj! Serdecznie pozdrawiam.
Alicjo-zabarwi, jak nic. Jeśli nie chcesz mieć sałatki w różowym kolorze, to nie wrzucaj.
Aha, dzisiaj zupełnie przez przypadek znalazłam notatki, których bezskutecznie szukałam
tydzień temu. Samo życie 🙂
Dzięki za rady, spodziewałam się tego 🙁
Pyro,
Ty Kopciuchu jeden! Witaj w domu.
*Kopciuch – od „kopcenia” papierosów.
Czy można już trochę świątecznie?
http://gloria.tv/?media=479543&language=3SsSaAhCEfb
Alicjo, je jestem z partii buraczkowej. Buraczki wybotnie poprawiaja smak i wyglad salatki. Buraczki sa zawsze dodawane do rosyjskiej wersji salatki jarzynowej, t. zw, winegretu, ktora osobiscie uwazam za o niebo lepsza od polskiej. Buraczki oczywiscie daja kolor calosci, przepiekny kolor, rubinowy. Do tej rosyjskiej dodaje sie takze drobno posiekana kapuste kiszona i nie zalewa sie tego majonezem , lecz dodaje aromatycznego oleju slonecznikowego. A jak nie ma slonecznikowego, to oliwa dziewicza. Taka salatka z pominieciem majonezu ma swiezszy smak.
W moim domu znika kazda ilosc tej salatki w ciagu 24 godzin. Jak juz robie, to robie cala miednice. Chyba jednak zrobie dla nas z E., bo jak ja nie zrobie, to kto?
Witaj Pyro. Caly czas sie zastanawialam gdzie Ty palilas papierosy.
Pyro zapalę z Tobą … przytulanki … 🙂
No to dodam buraczki – i obejdę się bez majonezu, mam oliwę z oliwek. Dzięki za podpowiedzi.
Elapa,
ja też się zastanawiałam, gdzie Pyra popalała…chyba nie na dachu? Sto lat temu ja też popalałam w szpitalu na zamkniętym oddziale zakaźnym. No ale pielęgniarki też popalały, zwłaszcza te na nocnej zmianie.
To było tak: na Izbie Przyjęć powiedziano, że 1 grudnia mam się zgłosić do szpitala na badania diagnostyczne i ew. leczenie. Zgłosiłam się i w sali, do której mnie przypisano, wzbudziłam wybuch śmiech mówiąc o owych pięciu dniach. Panie leżące oświadczyły, że przyszły na 5 dni i leżą trzeci, czwarty tydzień. Po dwóch dniach zorientowałam się, w czym rzecz. Otóż na podstawową diagnostykę przypadają 5-7 badań „aparaturowych”, w międzyczasie wypada sobota – niedziela, kiedy szpital tylko trwa, nie pracuje. Więc już wydłuża się czas o 2-3 dni. Potem czeka się na wyniki – od 10 do 15 dni i następne badanie itd. Jakieś rezultaty są mało czytelne i badanie dobrze jest powtórzyć. Wypisana po 18 dniach miałam rezultaty tylko badań USG i żadnych TK (a miałam 4) i żadnych wyników biopsji . To wszystko będzie spływać do świąt i może jeszcze po. Wtedy dopiero lekarz prowadzący zwoła konsylium i zaproponuje dalsze leczenie. Uzgodniłam, że w moim wieku (a do otępień starczych nie chcę dożyć) zdecyduję się na leczenie zachowawcze, nie inwazyjne. Ponieważ wygląda na to, że mój gość zajął tylko ognisko w jednym płucu na ograniczonym miejscu i nie rozlazł się po okolicy, ani innych organach, zaproponują mi leczenie chemiczne najnowszej generacji – raz w miesiącu 3-4 dni w lecznicy przez okres 5 miesięcy. Teraz kwestia identyfikacji tego jegomościa, bo od tego zależy terapia. Jak dotąd wyników pato-morfologii nie ma, a biopsje wykonywano kilkakrotnie. Czuję się dobrze, humor mi dopisuje i z wielką ulgą siadłam do tej wymarzonej kawy.
Szpital w którym leżałam jest doskonale zorganizowaną i zarządzaną placówką; NFZ moja diagnostyka kosztowała ponad 10 tys złotych, lekarkę miałam cudowną zupełnie kobietę i tylko jedzenie było niemal niejadalne, ale to już nie wina szpitala.
Pyro witaj. A niech tam, zapal sobie. Najważniejsze że jesteś. Uff – jak bardzo Ciebie brakowało.
Pyro witaj w domu i na blogu!
a ja od dziś jem karpia aż mi się przeje .. kupuję płaty i smaże w mące .. pycha … i zupełnie przyzwoita cena teraz jest …
Akicjo, kolor najpiekniejszy jest nazajutrz po zrbieniu.
Dobrze, ze Pyra juz w domu. Zle, ze dalej pali.
Znowu straszą. Nie jeść, nie pić – a oddychać można?
http://www.medonet.pl/zdrowie/diety/-zdrowe-produkty-ktore-w-rzeczywistosci-ci-szkodza,galeria,380591.html
Heleno…
a czy czasem nie przyganiał kocioł garnkowi? 😉
Kiedy rzuciłaś palenie?
Myślę, że rzucanie palenia teraz by Pyrze zaszkodziło – kto rzucał palenie, ten wie, że prawdziwy nałogowiec chodzi po ścianach mniej więcej przez pół roku, a potem powoli się przyzwyczaja do czystego wdychanego powietrza.
Dla organizmu to jest szok. I stres!
Sałatka jest właśnie na jutro, idę kroić warzywa. Jeśli chodzi o kapustę kiszoną, ja zawsze dodaję do sałatki kiszone ogórki (kiszone, nie korniszony!).
Jolinku-u nas dzisiaj filety z sandacza z patelni(kupione po bożemu w sklepie, bo Osobisty Wędkarz ostatnio nic nie złowił). Zrobiłam temu sandaczowi do towarzystwa placki gryczane z cukinią. W zamrażalniku czeka i czeka ośmiornica przytaszczona wiele tygodni temu przez Latorośl, ale podchodzimy do niej z pewną taką nieśmiałością.
Pamiętam, że Gospodarz przyrządza najczęściej w piekarniku w towarzystwie ziemniaków.
My jakoś ciągle boimy się podjąć tego wyzwania.
U Pyr dzisiaj miały być pstrągi z patelni, ale Pyra zdążyła zjeść szpitalny obiad (dobry szpinak, kiepskie ziemniaki pure, jajko sadzone na podeszwę bez soli (zup nie jadałam wcale, bo nawet w ubogim domu zupy gotowano u nas smaczne, a kateringowiec nigdy o tym nie słyszał). W każdym razie z pstrągów zrezygnowałyśmy i na kolację była sałatka z sałat, sera, pomidorów i bazylii, skąpana w złotej oliwie. Pstrągi będą jutro.
Dziękuję za ciepłe powitanie mojej blogowej rodziny. Za kwadrans się położe i będzie to pierwsza od dawna noc w ciemnym pokoju bez włączonego na durne seriale telewizora. Czekam na taką noc z utęsknieniem.
Alicjo, od wczoraj pobieram Champix – to tabletki pomagakace rzucac papierochy, .Wiec w tej chwili moge juz przemawiac z pozycji CNOTY. Ponadto przypomim, , ze powrocilam do palenia troche ponad rok temu, po uczciwej 3-letniej przerwie. A powrocilam bo mialam wyjatkowo ciezki rok. Teraz troche dochodz do siebie i staram sie „zadbac o siebie”, o wlasne zdrowie, ktore tez podupadlo za ten rok.
Champix jest bardzo dobry na rzucanie palenia. Nasza sluzba zdrowia go nie lubi, bo dosc drogi. Ale moj nowy chisnksi doktor (stary odszedl na emeryture), bez szemrania wydal mi recepte na caly kurs, kiedy mu powiedzialam „Doctor Lin, I am a werck”. Wydal niestety pod warunkiem, ze bede chodzila raz w tygodniu do kliniki rzucania palenia. To tam wlasnie zapytano mnie czy nie jestem w ciazy. Ale w tej klinice oprocz pep talk sprawdzja regularnie moje dotlenienie i cisnienie krwi, ktore cos nie spada pomimo codziennycg tabletek, Po rzyceniu palenia powinno spasc. Po szesciu tygodniach poinnam juz byc kompletnie odstawiona od zabojczego zielska.
Dobranoc Kochani; oddycham lekko – jak to u siebie.
Witam , Pyro kolorowych snów, Heleno:
http://bejsment.com/2012/10/12/samobojstwa-z-powodu-leku-champix-health-canada-nie-komentuje/
U nas też są jakieś świństwa typu gumy do żucia i takie tam, próbowałam, ale nie mogłam znieść tego smaku. Fuj!
Tak łatwo i niemal niepostrzeżenie się w ten nałóg wchodzi, ale wyjść niestety, łatwo nie jest.
Pyra śpi we własnym łóżku 🙂
Ja czekam, żeby się ten rok skończył – był on niezbyt dobry, a miejscami wredny.
To wyjątkowo parszywy rok, Alicjo.
I jeszcze się nie skończył.
Yurku, wszystkie leki moga wywolac jakies skutki uboczne – od lagodnych do bardzoi powaznych. Dlatego tak wazne jest aby niektore lekarstwa zazywac pod kontrola lekrza i bardzo starannie czytac zalaczona broszurke, a przy pierwszycg objawach zglosic je. Do champixa dolaczona jest cala plachta zapisanego papieru. I nie ma rady – trzeba ja przeczytac.
Gdy bralam poprzednim razem champixa mialam lekkie mdlosci zoladkowe, 1o minut po zazyciu piugulki. Ale one nie trwaja dlugo. Glod nikotynowy jest gorszy.
Gdybym teraz zauwazyla jakies powazniejsze objawy, w tym stany glebokiej depresji, natychmiast zglosilabym swemu learzowi. Stany samobojcze wywoluja tez u niektorych, bardzo nielicznych pacjentow, bardzo rozne leki. Np. gabapentin – jedyne co pomaga na silne bole neuropatyczne po polpasccu. Nelezy wiec uwazac i informowac lekarza. A nade wszystko czytac instrukcje, aby rozpoznac objawy skutkow ubocznych.
Dla mnie też smutny ten rok, wczoraj jeden pogrzeb, dziś był drugi 🙁
Piszesz Alicjo, że łatwo się wchodzi w nałóg. Zacząłem palić dość późno, bo najpierw byłem harcerzem a potem sportowcem. Kompletnie mi to nie smakowało, ale koledzy a zwłaszcza koleżanki sprawiły, że chciałem być dorosły i nie odstawać od grupy. Jakoś się przemogłem i paliłem. Rzucenie natomiast poszło mi bardzo łatwo! Po prostu przestałem palić…
Cichal,
to miałeś łatwo, ale znakomita część palaczy rzucających bardzo cierpi, popytaj!
Wspomniałam Jerzoru o tym artykule, on wiedział, o jaki środek chodzi. Jerzor „religijnie” słucha programu radiowego „No Agenda”, prowadzi to Adam Curry i John Dvorak. Takie gaduły, różne tematy, interesująca dyskusja. Obydwaj palacze – zdecydowali się na rzucenie palenia, podpowiedziano im – Champix. Brali miesiąc i rzucili,, ale Champix, mówili, że omal nie zwariowali. Jerzor by tego nie wymyślił – zabronił mi wspominać o tym Helenie, żeby nie odwodzić od zbożnego celu, ale przecież Helena jest dużą dziewczynką i uświadomioną, czyta o przeciwwskazaniach!
Trzymam kciuki – jak raz rzuciłaś na 3 lata, to dasz sobie radę 🙂
Potwierdza się opinia, że ten rok był paskudny.
Prosiaczek dostała dobitnie do zrozumienia, że za darmo się u nas nie mieszka. Jak inteligentna, to się połapie, że łapać trzeba. Wstyd – kot w domu, a myszy tańcują 🙄
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_8148.JPG
Idę spać… od 13 godzin jestem na nogach, dosłownie.
Heleno,
pytanie – sałatka jarzynowa polska i rosyjska, jakie są różnice?
Moja sałatka, przypuśćmy, że polska:
– ziemniaki
-marchewka
-pietrucha
-seler (jak nie ma korzenia, podgotuję zielone nacie)
– kiszone ogórki
-zielony groszek z puszki
-pieprz, sól, oliwa z oliwek, musztarda dijon ostra, majonezu że dwie łygi kopiate.
Idę spać, bo już nawet siedzieć nie mogę. Dobranoc!
Dzien dobry
Niedawno wrocilem z bardzo milej wizyty u panstwa Cichalow. Jako jeden z blogowiczow – lasuchow – powinienem zaczac od chwalenia tego, co bylo na polmiskach. Oczywiscie jest co chwalic – czerwony barszcz z grzybowymi krokietami zaciagnal mnie do wspomnien z dziecinstwa i mlodosci – tak bylo u Mamy a wszyscy przeciez wiedza, ze nie ma jak u mamy……..
Ale nawet najlepsze potrawy nie smakowalyby bez specjalnej oprawy jaka jest atmosfera domu Cichalow. Kto tam byl ten wie, a kto nie byl – niech zaluje i zazdrosci.
Ewa i Janusz – wielkie dzieki.
dzień dobry …
Alicjo jeszcze jajka konieczne i ewentualnie jabłko …
Nowy masz szczęście, że blisko mieszkasz … 🙂
+ 10 .. pogoda na wyprawę do miasta …
Pyra,
Ciesze sie bardzo, ze jestes znowu z nami na Blogu!
Tak Jolinku, nie mieszkamy daleko od siebie.
Przeczytalem pobieznie dzisiejsze wpisy – nigdy nie uwierze, ze rzucenie palenia papierosow moze komukolwiek zaszkodzic! Sam palilem przez wiele lat, a rzucilem jednego dnia. W czasie ogromnego dolka palilem do 4 paczek dziennie. I nigdy nie uwierze, ze rzucajac papierosy „chodzi sie po scianach”. Bzdura! Trzeba tylko troche chciec.
Po kilku dniach niepalenia mozna zaczac poznawac prawdziwy smak potraw! Dla Lasuchow chociaz to powinno byc wazne.
Dobranoc
okno życia dla zwierząt …
http://dobrewiadomosci.net.pl/661-warszawa-okno-zycia-dla-zwierzat-pierwsze-w-europie-straz-ratuje-zwierzeta/
dla chętnych … w NY też ….
http://www.komitetobronydemokracji.pl/
Dzisiaj skończyłaby 100 lat
https://www.youtube.com/watch?v=vwe3CzWZ4Bg
Dzięki Jolinku
Nowy-i właśnie z racji owej setnej rocznicy odbył się na Ursynowie ten koncert:
http://www.last.fm/pl/event/4006542+Piaf!+The+Show
Był wspaniały, wspominałam o nim na blogu.
Alicjo-Mrusia vel Prosiaczek sypia na poduszce Twojej roboty, prawda?
Całość (fotel,poduszka i Mrusia)świetnie się komponuje 🙂
Tak sobie jeszcze myślę o tych blogowych znajomościach i przyjaźniach.
To wirtualne miejsce pozwoliło nam poznać również naszych najbliższych sąsiadów (Nowy i Cichal, cała grupa Warszawianek, w tym moja najbliższa sąsiadka Barbara oraz dwie sąsiadki z Bemowa Jolinek i Małgosia). Piękne 🙂
Dla Alicji:
rosyjska uzywa tych samych jarzyn „zimowych” co polska – ugotowana marchewka, groszek z pouszki (lub fasola lub jedno i drugie) kiszony ogorek, ziemniak, cebula, posiekane jajko na twardo.. Do rosyjskiej dodaje sie ponadto skrojone w drobna kostke burczaki, posiekana kapuste kiszona. Wielkosc posiekanych czastek jest w rosjskiej nieco wieksza niz zazwyczaj w poolskiej. Zaprawia sie olejem lub oliwa. Soli sie nie dodaje, bo slonosc zapewnia kiszony ogorek i kapusta. Mozna dodac pieprzu.
Najepsza smakowo i kolorystycznie jest nazajutrz, kiedy smaki sie zmaceruja (podobnie jak kawior baklazanowy, ktory tak lubicie w Waszym domu).
Pewnie znajdziesz mase przepisow wyszulujac Russian Vinaigrette Salad albo jakis podobny spelling.
Ide sie malowac- ubierac na demonstracje przed ambasada RP. Kolezanka ma przyniesc transparenty. KOD nakazal nam wszystkim robic selfie i umieszczac na Fejsie. Zobaczymy.
o jeszcze zapomniałam … też dodaję cebuli trochę (tradycyjnie) lub pora ..
jadę w miasto ..
Jej, ależ luksus – noc we własnym domu. Nie chodzi o łóżko – mam podobne, jak w szpitalu. Chodzi o to, że przez ostatnie 18 dni spałam w sali oświetlonej, przy telewizorze i chodzącej non stop pacjentce, która po lampach i sterydach nie spała dłużej, niż 20 minut, straciła głos (podobno wróci) i szykowała sobie nocą 2-3 posiłki. O ciemnym i cichym miejscu do spania marzyłam jak o luksusie, więc dzisiejszą noc zaliczam do szczęśliwych zdarzeń losowych. Ostatnie tygodnie poświęciłam ponadto na studia socjologiczne, bo tak się złożyło.e na oddziale leżeli chorzy ze wsi i nałych miasteczek Wielkopolski. Ostry, nieco charkotliwy język niemal zapomniany w mieście, zainteresowania zawężone do własnego podwórka i najdurniejszych seriali. Jedyna korzyść, że 3 tygodnie nie widziałam wiadomości (tylko Żaba sprawozdawała, ale krótko, bo strasznie klęła).
Ponieważ zbieram się do wyjazdu, już teraz życzę wszystkim świętującym dobrych Świąt, wypoczywającym – przyjemnego relaksu, a nam wszystkim bez wyjątku prawdziwej Dobrej Zmiany.
https://www.youtube.com/watch?v=HEYCrbRA_x8
Bejotko – miłej podróży i przyjemnego wypoczynku.
Dzień dobry.
Wcześnie, ale już chyba nie zasnę.
Pytanie do Nowego i Cichala – jeśli rzucanie palenia to bułka z masłem, dlaczego tyle ludzi ma z tym kłopoty i nawet biegają po lekarzach szukać jakiejś pomocy? Możliwe, że to tylko ja miałam problemy 🙄
Wszystkim wyjeżdżającym – pomyślnych wiatrów 🙂
O proszę, Pyra już też na nogach.
Pyro,
cieszę się, że jesteś już w domu.
Szczęśliwie nie bywam w szpitalach, ale od innych słyszę, jak dokuczliwe bywa towarzystwo pacjentów z tej samej sali. Czasami aż włos jeży się na głowie.
Nie wiem, jak to jest rzucać palenie, ale kilkoro rodzinnych zatwardziałych palaczy zdołało to zrobić. Tata będąc po pięćdziesiątce rozstał się z nałogiem w czasie grypy. Początkowo trochę go ciągnęło do papierosów, ale oparł się skutecznie. Innej osobie sporo po sześćdziesiątce lekarz stanowczo powiedział, że albo rzucenie nałogu, albo niewiele lat życia. Posłuchała. Kolejna rzuciła palenie dopiero po rozległym zawale.
Ale każdy musi o tym zdecydować sam.
Za Helenę trzymam kciuki i wierzę, że poradzi sobie.
A mijający rok był dla mnie i rodziny bardzo pomyślny i tylko polityka działała bardzo na nerwy.
Byłam dziś na zakupach w dużym supermarkecie. Klientów bardzo dużo, ale czynne były wszystkie kasy, więc zostaliśmy podliczeni bez żadnej kolejki. Natknęłam się wreszcie na świadomą klientkę, taką, co czyta etykiety. Chciałam kupić słoik chrzanu, a przy regale stała młoda kobieta z mamą i czytała, jaka jest zawartość w poszczególnych słoikach, poza chrzanem oczywiście.. Robiła to bardzo sprawnie i szybko ustaliła, w którym jest najmniej tych różnych „E” i innych szkodliwości. Naturalnie skorzystałam z jej ustaleń i kupiłam to co te panie. Niestety drogi naszych wózków rozeszły się. Do takich ustaleń trzeba mieć świetny wzrok, bo chyba nawet zwykłe okulary nie wystarczyłyby, aby odczytać mikroskopijne napisy. Potrzebne byłoby szkło powiększające. Ale może przydałoby się więcej samozaparcia.
Krystyno – ja w torebce zawsze mam szkło powiększające do czytania etykiet. Same okulary nie wystarczają.
Mój Teść rzucił palenie ok. 80 roku życia, a palił ponad 60 lat.
U mnie w najbliższej rodzinie też nieźle, trochę też pojeździliśmy po świecie i mieliśmy gości, naprawiliśmy komin (!)Jak dotąd – mamy pogodę dla bogaczy.
Ale boli mnie pustka na niektórych krzesłach.
Wpadła Haneczka z Panem Mężem. Dostałam słoik bigosu i sałatkę (zjemy tę sałatkę dzisiaj, bigos wyląduje w zamrażarce) Tym sposobem bigosy będą trzy – obydwie moje panny robią i ten od Haneczki Dostałam też foremkę pasztetu, bo ja już nie zdążyłam zrobić, upiekę pewnie dopiero w styczniu. Mam teź kawał sernika z tego samego źródła. Przylatuje Synuś Haneczki i ja dostaję nieco odświętnego jadłospisu „dla Dziecka”. Prezent książkopodobny też dostałam, ale nie rozpakowuję – położę sobie pod choinkę. W czasie Wigilii wspomnę sobie Hanczyną rodzinę i Pepegora od którego mam grzyby i wino i wszystkich innych Przyjaciół blogowych. Dbają o mnie, aż jestem zażenowana, bo w tym roku nie mogę się niczym zrewanżować.
Prawie wszystko „hotowe”, jak z czeska mawia Cichal, jeszcze tylko muszę się ogarnąć jako tako i zastawić stół naczyniami.
Prosiaczek nie kooperuje, ale odkąd jestem na nogach – nadzoruje mnie.
Jak niektórzy z Państwa może wiedzą, w samo południe robiliśmy w Najgłówniejszym pierwsze podejście do scen plenerowych filmu „Uprowadzenie Agaty 2” 😉 …co może zainteresować nie tylko Alicję 🙂
(Helena od rana nakładała barwy walki 😉 przed podobnymi scenami, ja popędziłam na styk i z rozwianym włosem. Obowiązki gonią zatem fotki lekko przetrzebię i podpiszę dopiero jutro rano, teraz powiem tylko, że jak z imprez flagowych wolę skoki i siatkówkę, tak tu też było nadspodziewanie wesoło… nie żeby aż za, lecz jednak 🙂 )
*** * ***
Pyro, zdrowie, zdrowia, zdrowia!
(Dla mnie, bliskich, otoczenia był to bardzo dobry rok…)
O, jak fajnie! Jurek Haneczki pokazał zdjęcia z pikiety w Poznaniu – ok 5 tys ludzi. Jak na Poznań, to sporo.
Basiu dzięki .. u nas słońca nie było .. ludzi sporo .. spotkałam swojego trenera z żoną .. mają po 83 lata .. trochę słabe było nagłośnienie i nie słychać było dobrze co mówili goście na spotkaniu .. było nas sporo bo zabrakło zasięgu w komórkach .. nadajniki w okolicy się nie wyrabiały …
u nas manifestacja przed Sejmem zakończona przed 14.00 … rozwiązano ją z uwagi na anonimowy telefon o podłożeniu ładunku wybuch .. a ludzie się schodzili ciągle ..
Byłam i ja, że też na siebie nie wpadłyśmy, Jolinku 🙂 ale rzeczywiście trudno było w takim tłumie. Bardzo pocieszająca ta spontaniczna frekwencja. W autobusach ścisk jak za dawnych lat w czasie szczytu. Wzruszające słowa przemawiających i aura przyjaznego porozumienia, wspólnoty. No i jakże miła świadomośc, że o tej samej porze, w tylu innych miastach spotkali się ludzie w tej samej sprawie, budujące..
Nowy już pisał o swojej wizycie, która zrobiła nam wielka frajdę! Dziękujemy Tadzinku! Inicjatorem była… Jagoda z Poznania! Taaak! Przysłała tomiki poezji Kingi Zygmy (Bobika)
jeden był dla mnie (Jagódko – dzięki) więc Nowy wychynął z pieleszy i przywiózł dodając do tego butelkę przedniego wina – NISIA! Naprawdę. Na dowód zdjęcie. Wypiliśmy toast za Jej pamięć.
Dałem też zdjęcie Nowego, który cichcem, boczkiem ulatnia się do kuchni. Zapewne Państwo zauważyli, że na imprezach życie towarzyskie najlepiej kwitnie w kuchniach. Prawda?
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/Nowy2015
Piękna inicjatywa Jagody i piękne spotkanie w urokliwym domu Cichalów. Nowy jest miłośnikiem nie tylko wina ale i pięknego stołu. To było z pewnością pamiętne spotkanie.
Pyro! A nie miałaś wczoraj pypcia na języku? Bośmy Cię obgadali dokumentnie! Chciałbym kiedyś usłyszeć tyle świetnych recenzji na mój temat! Dziękujemy, że jesteś!
Cichaleńku, nie podlizuj się. I tak kocham całą waszą trójkę – wielką damę – Ewę, jej niefrasobliwego męża i naszego miłośnika kwiatów, oceanu i czerwonego wina.
Barbaro obchodziłam trochę tłum ale spotkałam kilkoro znajomych z dawnych lat i czasu już nie starczyło by obchodzić więcej .. ale bardzo się cieszę, że miałam szczęście do dobrych znajomość bo po latach spotykamy się w tym samym miejscu ..
spotkanie u cichala bardzo wspominkowe … szkoda, że nas tam nie było ..
Pyro w Poznaniu było dwa razy wiecej ludzi …
mimo wszystko nadzieja we mnie mała .. znam tych ludzi i bez złudzeń patrzę bo nawet nie udają i rozmawiać też nie chcą …
Jolinku – taką liczbę orientacyjną podał mi Jurek – on też ich nie liczył – tak na jego oko.
Bardzo mnie cieszą te uliczne zgromadzenia, mam nadzieję, że wcześniej niż później doprowadzą do referendum o wcześniejszych wyborach.
Pyro – cieszę się, że wróciłaś do domu i do nas (wreszcie możesz pisać na blogu) 🙂
Dzisiaj uszka, ale jakoś bez entuzjazmu. Zaczęłam sprzątać, ale po chwili włączyłam komputer i czytam Wasze dzisiejsze i wczorajsze wpisy.
Manifestacje znowu udane, odbyły się też miłe spotkania przy winie Nisia 🙂
Zamówiłam „Zochę” pod choinkę, a dzisiaj Gwiazdor poinformował mnie, że w naszej księgarni nie ma jej jeszcze. Może będzie po Nowym Roku. Dlatego w poniedziałek kupię ją w Bydgoszczy i przekażę G. żeby ją ładnie zapakował.
Spodobał mi się ten transparent z Krakowa „Agato – rozwiedź się” 🙂
Odbiegając zupełnie od tematu, słucham sobie, myszkuję po Youtube….
https://www.youtube.com/watch?v=P49pkKDJkbo
Nowy – jaką macie pogodę? U nas jest ok. 10 stopni i Święta też chyba będą bez śniegu. Sanki są pochowane głęboko na strychach i w piwnicach. Niedługo dzieci będą pytały co to znaczy „Białe Boże Narodzenie”. 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=2aoPrZR3gqM
Asiu,
Tutaj to samo, na święta zapowiadają 14 – 16 stopni
Czy widziałeś nowy projekt Teatru NN? http://shtetlroutes.eu/pl/
Żeby podbudować Pyrową opinię o Nowym, dodałem zdjęcie Jego pasji – kwiaty i czerwone wino. Ocean nie występuje.
Pyro! Aby zachować familijną równowagę muszę być niefrasobliwy. Ewa cały czas się o coś zamartwia. Gdybyśmy to robili we dwoje, to dawno zeszlibyśmy na czarną melancholiję… 🙂
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/Nowy2015
Cichalu – żona jest od tego, żeby się martwić. Ja nie Twoja żona, więc mogę być pod urokiem niefrasobliwości.
hej @Nowy
Nina Simone, dobra na wszystko – byl niezly dokument o tej ciekawej wokalistce na kanale Netflix. A dzisiejszy wieczor sobotni proponuje wspanialego harmonijkarza i wokaliste Jasona RICCI – po dluzszym nieco jego „rehab” ale w niezlej formie z ballada
„Broken Toy”
https://www.youtube.com/watch?v=-MGjUqg9Yvk
Pozdrawiam sobotnio
https://www.youtube.com/watch?v=0KaWSOlASWc
Kiedyś przeżyłem przygodę z Niną Simone (?!) Dawno temu, na imprezie u Witka Leszczyńskiego (reżyser m.in. Żywota Mateusza z Pieczką) dorwałem się do adapteru „Dual” z najnowszą wtedy płytą N.S. Zaopatrzyłem się w słuszną szklaneczkę łyskacza, położyłem się koło głośników i zapadłem w katalepsję jazzową. Po godzinie dowiedziałem się, że w sąsiednim salonie miał miejsce „tradycyjny” striptease, słynnej w swoim czasie „Fryki”. Znawcy twierdzili, że był oszałamiający. Nie żałowałem jednak. Nina była bardziej…
Nowy,
Pamiętaj o tym, żeby dla mnie zakupić wino Nisia (albo trzy) pod takim imieniem. Jakoś nie mogę się opamiętać po Nisi wejściu na chmurkę, szybkim trybem i bez większego ostrzeżenia, a przecież byłam z Nią blisko zaprzyjaźniona, my spod żagli mamy swój osobny statek. Rozmawiałyśmy nie tak dawno przed…
https://search.yahoo.com/yhs/search?p=dominika+zukowska+i+andrzej+korycki&ei=UTF-8&hspart=mozilla&hsimp=yhs-004
Heleno – czy na tym zdjęciu to jesteś Ty? W tym miodowym wdzianku? 🙂 http://wyborcza.pl/5,140981,19373575.html?i=10
Ozzy,
Bardzo dziekuje! Zawsze zalaczysz cos niecodziennego!
Tez pozdrawiam Ciebie bardzo serdecznie.
A przy okazji – dopiero nie tak dawno przekonalem sie jak pomocne przy sluchaniu muzyki sa dobre sluchawki. Moj synek bedac u mnie latem kupil sobie dobre i oczywiscie drogie sluchawki beatsstudio. Cos mu nie pasowaly a ja zgubilem gdzies rachunek i nie mozna bylo ich oddac. W koncu zostaly u mnie. I cale szczescie. Ja, nieobdarzony sluchem muzycznym slysze wreszcie kazdy dzwiek. Polecam wszystkim i nie radze na tym oszczedzac. Efekt murowany!
Alicja, masz jak w banku. Musze tylko znalezc sklep w ktorym je kupilem.
Kilka tygodni temu przeczytałam taki tekst:
„Zapraszamy na zajęcia poświęcone nauce przygotowania bożonarodzeniowych, jadalnych prezentów, które poprowadzi Piotr Bruś-Klepacki. Na zajęciach przygotujecie: lemon curd czyli krem maślano-cytrynowy w słoiczku, świąteczne, korzenne ciasteczka z orzechami i kawałkami czekolady, śliwki w czekoladzie nadziewane marcepanem i pistacjami, pieczone, solone migdały z cynamonem, pastę z daktyli i limonki, która doskonale sprawdza się na kanapkach i jako dodatek do deserów (po dodaniu mąki i proszku do pieczenia można z niej przygotować ciasteczka) oraz syrop z kwiatów hibiskusa i skórki cytrynowej z cukrem muscovado (do deserów i słodzenia herbaty). Wszystkie, przygotowane na zajęciach upominki, zapakujecie w świąteczne opakowania (torebki, kartoniki i słoiki) i będziecie je mogli zabrać ze sobą i obdarować nimi swoich najbliższych na Święta”.
Zatem od pomysłu do przemysłu i słowo stało się ciałem: zapisaliśmy się wraz z moim Domowym Łakomczuchem na wyżej opisane warsztaty kulinarne 🙂 Spędziliśmy kilka pracowitych i smakowitych godzin w studiu kuchennym, aż w końcu wróciliśmy do domu z torbą kolorowych i pachnących kalorii bożonarodzeniowych przewidzianych do rozdania krewnym i znajomym. Tu kilka przykładów:
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/6230101499022667633/6230101560564278450?pid=6230101560564278450&oid=104147222229171236311
A studio kuchnne, w którym się dzisiaj spotkaliśmy z pasjonatami gotowania wyglądało tak:
https://photos.google.com/photo/AF1QipPchuZwxwIr81fNqEwrJCQePaLYcL2LrFjeqZme
Danuśko jak mogłaś 🙂 , a dlaczego nie dałaś o tym informacji wcześniej? 🙁
A tego studia nie ma 🙁
Słodkich prezentów też nie widzę. Kręci się takie kolorowe kółko i kręci i kręci 🙂
Małgosiu-teraz powinno być:
https://plus.google.com/104147222229171236311/posts/RANe5z2xoBd?pid=6230088628928059202&oid=104147222229171236311
Ok, następnym razem dam cynk 🙂
Ło Matko, ta Picasa i google plus mnie zaraz wykończą,wrrr!
Asiu-kilka dni temu zainstalowałam Windows 10 i zaczęły się schody.Nie wiem, czy sobie
poradzę z tą całą techniką.
Asiu-teraz powinno być ok:
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/6230101499022667633/6230101560564278450?pid=6230101560564278450&oid=104147222229171236311
Ten ostatni też nie chce się otworzyć, ale obejrzałam zdjęcia w tym wcześniejszym, skierowanym do Małgosi. Smakowite te warsztaty 🙂
Witam, Nowy przewodowe?
Asiu-dzisiaj już nic więcej nie wymyślę 🙁 bo padam na twarz. Postaram się jeszcze jutro pokombinować.
Oczywiście 🙂 Dobranoc
Danuśko, wielka przyjemnośc popracować w tak świetnie wyposażonej kuchni. No i te efekty, brawo!
https://www.youtube.com/watch?v=ORW7suyvPNk
Danuśka, kuchnia świetna i wyroby wyglądają na pyszne 🙂 Tym razem wszystko widzę 🙂 Też padam, dobranoc.
Oj, kółko się kręci i maskuje słodycze i kuchnię – nic nie widać.
Słuchajcie, naprawdę nie wiem, dlaczego jedni widzą te zdjęcia, a inni nie.
Są udostępnione publicznie zatem wszyscy powinni je widzieć. We wtorek będzie u nas
zaprzyjaźniony sąsiad informatyk, to popytam.
W sumie robiliśmy na tych warsztatach rzeczy dość proste, tyle że z fajnymi akcentami
świątecznymi. Podobał mi się nasz chef kuchni-miły, bezpośredni, bez zadęcia. Opowiadał trochę o tym, dlaczego dodajemy takie, a nie inne składniki i jakie w związku z tym będą efekty. Bardzie ciekawe kulinarne i jednocześnie towarzyskie doświadczenie 🙂
dzień dobry ..
ja akurat wszystko widzę .. Danuśka miły prezent sobie zrobiliscie .. 🙂
a ja wczoraj kupiłam sobie książkę Barbary i Piotra „Kuchnia w kawalerce i apartamencie” .. niestety była tylko jedna więc sobie zatrzymam a na prezenty nie będzie ale może jeszcze gdzieś trafię ..
bjk miłego wyjazdu … 🙂
pogoda na spacer …
Danuśka to kwestia przeglądarki .. ja mam dwie i używam zależnie od potrzeb … mam taki progrm jak Ty i widzę .. na Małgosię muszę czasem użyć drugiej ..
Jolinku- trafiłaś w samo sedno: to był nasz wspólno-obopólny 🙂 prezent również świąteczny.
Dzien dobry
Ale wszystkich wymiotlo dzisiaj. Pewnie przygotowania do swiat. A ja slucham koled, chociaz do swiat jeszcze kilka dni
Jurek2 – przewodowe.
Przyjemnosci niedzielnych wszystkim zycze
U mnie dzisiaj biało…Ale podobno to prezent na dwa dni.
Barszcz z uszkami był przebojem wczorajszego dnia.
W Warszawie 8c. Tutaj jakieś ze dwa minusy, ale idzie lato 🙂
U nas + 8 st. C. Ładna pogoda, ale nie tak miało przecież być.
Na prace świąteczne jest jeszcze czas, więc trzeba korzystać z rozrywek.
Wczoraj byłam w operze na ” Strasznym dworze”. Spektakl bardzo mi się podobał , tylko rozczarowała słynna aria o zegarze, a poza tym większości tekstu nie zrozumiałam. Treść znałam, ale chciałoby się wszystko na bieżąco rozumieć. To mankament tego dobrego spektaklu. Niestety, dla oper śpiewanych tylko po polsku nie przewiduje się napisów.
Zabrałam się wreszcie za lekturę książki, którą dostałam w ubiegłym roku pod choinkę. Najwyższy czas. Odleżała swoje, ale teraz czytam ją z wielką przyjemnością – ” Obywatel Stuhr”, rozmowy Ewy Winnickiej z Jerzym i Maciejem Stuhrami. Na razie czytam rozmowę z ojcem.
Ja dzisiaj prowadzę swoistą agencję informacyjną – dzwonią ludzie i chcą gadać i gadać. Ja zbyt długo nie mogę, bo zaczynam kaszleć. Fajnie, a za chwilę następny pociotek albo z dawna nie odzywająca się psiapsiólka. Ponadto działam jako konsultantka kucharska dla rodziny i niby nic nie robię, a zdążyłam się zmęczyć nieco.
ja dziś wstawiłam dwie nalewki .. jedna na przyszłe święta czyli likier „44” i wiśniówkę mieszaną bo część wiśni mrożonych a część wiśni ze starej nalewki .. znalazłam w kryjówce nalewkowej słoik, który pewnie stoi ze 3 lata a w nim różne owoce … pewnie nabrało to mocy ale pokrywka tak się przykleiła do słoja, że nie mogę jej odkręcić .. może jutro zięć da radę .. sama jestem ciekawa co mi wyszło w tym słoju …
Pyro dbaj o siebie … nie wszystkie telefony trzeba odbierać …
a mi jest przyjemnie, ze Helenka sie niezle usmiala 🙂
hmm, jesli wierzyc przyslowiom, to moze miec to zgubny skutek 🙁
No, fajerant! (dla „niegalicjan” – koniec roboty) Ewa wylepiła dla spieszonego szwadronu. Ja jeszcze wypiekam chleby i ciasta. Pozostała sałatka warzywna (dla „niekumatych”) czyli gotowane, drobno krajane jarzyny w swoistym majonezie. Podczytuję Jagodowy prezent – Kingę Zygmę i oglądam zdjęcia m.in. z Nisią przy kielichu. Już Ich nie ma, ale przy opłatku wspomnimy.
Mam lektury na kilka tygodni – i jakoś dzisiaj nie mogę zabrać się do czytania. Co chwila odkładam książkę Wszystko dlatego, że po raz pierwszy w dorosłym życiu nie sprzątam, nie gotuję, nie organizuję – jestem truteń i wolne ptaszę; wiem, że jutro i pojutrze Młodsza nie ma czasu na domową robotę i wszystko będzie leżało do środy. A ja nic, a ja nul – nie wiem jak to zniosę, a trzeba.
Pyrciu, czytanie bywa torturą. Czytam „Efekt Lucyfera” Zimbardo.
Dzisiaj mielone z łopatki z buraczkami (jest Młody), jutro zawijaski wołowe (przybywa córasek).
Pozdrów, Haneczko – Młodzie.
Nawet uściskam od Ciebie.
Ja jutro zrobię bigos, bo zostało mi pół garnka kapusty z grzybami, pojutrze trochę uszek zrobię na Wigilię dla nas.
Tłumaczyłam wczoraj towarzystwu, że to śniadanie – lancz zrobiłam tak troszeczkę pod wigilijną modłę, chociaz brakowało tu sporo do pełnej gamy potraw, ale najważniejszy był barszcz z uszkami. Byłam ciekawa, jak im będzie smakowało, więc przed spożyciem nie mówiłam nic. Roger pierwszy wyskoczył z komplementem, że ale to dobre, i zaraz obejrzał się na Kim, czy go czasem czymś nie huknie, bo on ciągle jej wytyka, że ona nie gotuje. Jak ona sama mówi, nawet wody nie umie ugotować. Nie każdy musi umieć gotować, ludzie, którzy mają awersję do gotowania lepiej niech się za to nie biorą.
Śnieg był, ale się zbył, długą zimę mieliśmy dzisiaj 🙄
Krystyno fajny pomysł w Gdyni …
http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/W-centrum-Gdyni-pojawily-sie-szyldy-retro-n97234.html
haneczko czyli ferie się już zaczęły dla Was … 🙂
Alicjo sporo się napracowałaś w kuchni i to miło jak komuś smakuje …
Jolinku,
nie miałam pewności co do barszczu, dla nas nic nowego, ale dla tuziemców kwaskowata zupa może być podejrzana. Nie wszyscy lubią kapuśniak na przykład, a dla mnie to zupa nad zupami, szczególnie w zimie.
A capelli dzięki za fotoreportaż z „Porwania Agaty”, ludzie nie stracili poczucia humoru 🙂
Pyro,
niech to leży odłogiem, w końcu Młodsza była sama przez 18 dni i nic jej się nie stało. Da sobie radę, a Ty się oszczędzaj!