Najbardziej lubię sorbety
Upał w mieście wywołuje różne zachcianki. Postanowiliśmy więc z dwójką bliskich przyjaciół udać się na lody. Wprawdzie bardzo rzadko miewamy takie pomysły, ale tym razem zachętą stał się tekst Małgosi Minty w „Gazecie Stołecznej”, podsuwający kilkanaście adresów warszawskich lodziarni.
Zanim jednak zdecydowaliśmy się na wybór, odbyliśmy długą wspominkową dyskusję na temat lodziarni na Mokotowie. Cała czwórka bowiem to mokotowscy patrioci i to od wielu, wielu lat. Najpierw więc spieraliśmy się, po której stronie ulicy Puławskiej stała po wojnie „Zielona Budka”, zanim ją od pana Kozła kupił pan Grycan, by w końcu ustalić z precyzją co do metra, że było to u wylotu ul. Madalińskiego.
Wybraliśmy wreszcie lodziarnię Malinova mieszczącą się przy Al. Niepodległości róg Ligockiej. Uchodzi ona wśród naszych znajomych za najlepszą w całym mieście. W dodatku lody są doskonale pakowane i znoszą nawet długi transport. Tym razem przewiezienie pudełka nie zajęło nawet kwadransa, więc lody nie zdążyły się rozpuścić. W domu zaś wydało nam się sympatyczniej niż w lokalu.
A mieliśmy kilka smaków: karmelowe, waniliowe, cytrynowe i mandarynkowe (sorbety). Lodom towarzyszyła spora porcja poziomek (cóż za aromat!), wspaniały dojrzały melon i maliny.Dla równowagi – pod koniec słodkiej uczty – podaliśmy naszą ulubioną cejlońską herbatę, którą pijamy bez odrobiny cukru. Rozkosz więc była pełna i utwierdziła nas w opinii, że Mokotów jest wspaniałą lodową twierdzą.
Komentarze
Dzień dobry 🙂
„Malinova” cieszy się rzeczywiście znakomitą renomą,co potwierdza nasza Latorośl.
W czasach gimnazjalno- licealnych bywała tam często i bardzo chętnie,jako że było po sąsiedzku.Mam zresztą od tamtej pory obiecane,że zostanę do „Malinovej” zaproszona.
Cierpliwie czekam….Teraz mamy znakomitą lodziarnię w naszej dzielnicy(wspominałam o niej całkiem niedawno) zatem z tym zaproszeniem może być różnie 😉
Czytałam niedawno o istniejącej od niedawna lodziarni w Warszawie, która wytwarza lody o smakach zupełnie nietypowych dla tradycyjnych lodów. Tak dziwnych, że nie zapamiętałam jakich. 🙂 Nie mam niestety na razie czasu, aby poszukać tego artykułu/ może ” Wysokie obcasy”/. Podobno cieszą się wielkim powodzeniem.
Orca,
wcale nie jestem zdziwiona, że spodobał Ci się pierwszy odcinek ” Przystanku Alaska”, tym bardziej że widziałaś Alaskę na własne oczy.
A łosia miałam okazję zobaczyć sporo lat temu w lesie pod Wejherowem. Niezapomniane wrażenie.
Kiedy ktos zacznie wreszcie prdukowac lody o smaku kiszonych ogorkow albo jalowcowej? Albo tatara? Albo lody homarowo-kawiorowe? W ostatecznosci tsatsiki. Mialabym zawsze w zamrazalniku wlasnie na takie momenty jak teraz = jest juz prawie trzecia nad ranem, nie moge zasnac i cos by sie wtrzachnelo, z nudow.
Specjalnie dla Heleny lody o smaku fła grasów oraz kawioru:
http://www.luxury-insider.com/luxury-news/2008/07/philippe-faur-foie-gras-and-caviar-ice-cream
Zielona Budka – Puławska 47 🙂 http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/143009/c179ea0ec96cd02aff8d80473961a100/
A tu dla chętnych np. lody koperkowe:
http://natemat.pl/70467,koniec-ze-smietankowa-i-czekoladowa-nuda-czas-na-lody-o-smaku-burakow-i-musztardy
Teraz gadasz, Danusko! 🙂
Lody 😉 http://foto.karta.org.pl/fotokarta/jarosinska_A05_010_027.jpg.php
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/198199/cb5612da685228beebfee26663a4c4c2/
Asiu – bardzo wzruszyło mnie zamieszczone przez Ciebie zdjęcie. Tego budynku już nie ma. Na jego miejscu są chodniki prowadzące do parku Morskie Oko. W tle widać budynek przy ul. Dworkowej. W tym pawilonie był dom towarowy w którym Rodzice kupili mi najpiękniejsze sandałki-szmaciaczki czerwone w białe serduszka. Był to prawdopodobnie rok 1952. Bardzo miłe wspomnienie, bo ja też z Mokotowa. Tej lokalizacji Zielonej Budki nie pamiętam. Pamiętam tylko Budkę przy Narbutta i Rakowieckiej.
Krysiade – cieszę się, że sprawiłam Tobie trochę radości 🙂
Ta lodziarnia znajduje się w Krakowie na Starym Podgórzu. Artykuł w internecie jest niestety kodowany./ Newsweek nr 32/2015 – „Lizanie niszowe” / A smaki lodów to m.in. chleb z karmelem, koperkowe, wegańskie z mleka ryżowego, czekoladowe z kolorowym pieprzem, marchewkowe, bazyliowe kwiat czarnego bzu. A najbardziej oryginalne wg właściciela to ser gorgonzola z orzechami włoskimi, parmezan z octem balsamicznym, mozzarella z bazylią, wasabi -największy hit, czy też chrzanowe na Wielkanoc. Podawane są nie w postaci tradycyjnych kulek, tylko jako lodowe kleksy kładzione łopatka. Myślę, że coś z tego wybrałabym także dla siebie.
Stary wywiad z właścicielem warszawskiej lodziarni: http://www.pogodzinach.pl/pl/blog/lody-limonicanteri?pp=15
Przepis na lody szpinakowe z pesto http://czasnaobiad.blogspot.com/2014/05/wytrawne-lody-szpinakowe-z-pesto-z.html
Z powyższego wynika,że w dzisiejszych czasach lody można jeść na śniadanie,obiad i na kolację,że o podwieczorku nie wspomnę 🙂
Otóż dziędobry, a nawet ahoj.
Kulinarnie: na Darze Młodzieży karmią jeszcze lepiej niż karmili…
Masakra.
Morza północne bardzo dobre na upały, wiaterki wieją, chłodki przyjemne tu i tam.
Lody jadłam w Norwegii. Pan tambylec stwierdził, że nie puści nas na statek bez spróbowania. Skubani Norwegowie robią je na śmietanie, nie na mleku w proszku…
Znowu spotkałam na swej drodze te pocieszne duńskie kanapki, wielkie jak koła młyńskie, z półkilogramem krewetek, rybką, kawiorem i innymi drobiazgami. Miłe spotkanie, nie powiem.
Pod kulinarną rozwagę podaję: jadłam w Danii befsztyk ozdobiony między innymi cebulą trojako przyrządzoną: duszona, marynowana i prażona. Bardzo fajny efekt, ta sama cebulka, a trzy różne smaki i konsystencje.
W domu nie ma stewarda. Czegoś mi brak po tym rejsie. Sama muszę gotować zupkę i sama sobie podawać!
Witaj Nisiu!
Steward ten sam? Lecę do zajęć.
Starszy steward inny, pan Adam, bardzo przyjemny człowiek. Plus praktykanci w pentrze do podawania itp.
Ze starych znajomych: bosman Piotr, bosman Brylant, pan Mirek vel Miecio chleb piecze, pan Marek zupy gotuje, pani Iwonka jest drugim oficerem (ta mała asystentka chiefa sprzed kilku lat).
Ahoj Nisiu,jak to dobrze,że dopłynęłaś w końcu do naszej blogowej przystani 🙂
Myślę,że na kolejny rejs wybierzesz się 5 września na Zjazd Łasuschów.
Powoli zaczynamy już obmyślać menu np.Żaba planuje przywieźć jagnięcinę,co cieszy nas niezmiernie 😀
Mogę bigos albo wędzone ryby. Co Towarzystwo życzy?
Nisiu – jeśli mogę cichutko podpowiedzieć – to – ryby. Bo takich u nas nie ma.
Krysiu, z przyjemnością. Ryb nie muszę gotować…
Nisiu-popieram opcję rybną,bo uraduje też zjazdowych wegetarian(kę).
Czy komuś już wybuchło jajko? Nastawiłem na twardo i nieco zapomniałem. Wybuch rozsiał jajko po całej kuchni (dobrze, że Ewy nie ma) Ciekaw, że pokrywka została na swoim miejscu a rondelek się nie spalił…
Trawestując dowcip o jaskółkach. Meteorolog do meteorologa – Znowu idą upały – Po czym wnioskujesz? – cichal chłodnik litewski przyrządza!
Może mało śmieszne, ale prawdziwe. Jajko (to wybuchnięte) miało być do.
Danuśka,
czy ja mogę nic nie gotować? Bo zanim dotrę, to będę w podróży 🙄
Okupimy się butelkami, wystarczy?
p.s.Będę kilka dni i po chałupach w dodatku.
p.s.p.s.To znaczy – będę kilka dni w podróży po chałupach 🙄
Alicjo-żadnego Zjazdowicza za bramę nie wystawimy,a już na pewno nie takiego,który
przywiezie przyzwoite wino lub inne procenty 😉
Stara zjazdowa zasada przecież głosi-głodnego nakarmić,spragnionego napoić,każdego
do serca przytulić 🙂
Cichal,
i owszem. Taka ze mnie perfekcyjna pani domu, kuchni i w ogóle 🙄
Kuchnia jest tam gdzie wiesz, komputer, telefon i takie tam wręcz gdzie indziej. Garnki spaliłam dwa, a sześć jaj na SUPER_TWARDO to artyleria. To nic złego, to tylko świadczy o tym, że osoba nie ma komóry 😉
Danuśka,
to ja chcę być ten każdy 😉
Spikniemy się, jak już będziemy w kraju.
Rok temu pisalam o przypadkowym spotkaniu z panem imieniem Rudolf. Mr. Rudolf wyemigrowal z Niemiec do U.S. jako dziecko. Rok temu poznalam go poniewaz obok jego domu rosna dwa stare drzewa sliwek Wegierek (Italian plums). Chcialam go zapytac o zakup sliwek. Rok temu Mr. Rudolf opowiedzial historie swojej rodziny i wiele sytuacji zwiazanych z emigracja do innego kraju.
Opisalam to spotkanie rok temu na tym blogu. Nie moge tego znalezc. Czy ktos wie w jaki sposob szukac tekst komentarzy?
Pojechalam zobaczyc jak miewaja sie drzewa sliwek w tym roku. Mr. Rudolf byl przed domem. Trawnik wystrzyzony jak pole golfowe. Mr. Rudolf cos naprawial w samochodzie i palil cos co pachnialo jak dobry skręt, ale wygladalo na cygaro.
Przywitalismy sie po roku. Syn pana Rudolfa buduje duzy dom w miejscu gdzie byl maly, zarosniety jezynami domek babci pana Rudolfa.
Zapytalam, czy w tym roku rowniez moge zebrac sliwki. Oczywiscie.
Sliwki chyba potrzebuja jeszcze tydzien czasu zanim beda bardziej miekkie. Owocow jest bardzo duzo.
Rok temu Asia podala mi kilka przepisow/instrukcji robienia dzemu ze sliwek. Ta instrukcja pamietala stare czasy i jest przyjemna do czytania nawet jesli ktos nie chce wykorzystac porad.
Ja skorzystalam z wielu porad zamieszczonych w informacji od Asi i dzemy sliwkowe wyszly bardzo dobrze i poszly bardzo szybko.
Orca,
Ależ proszę:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2014/09/03/zurek-na-medal/#comment-511765
Instrukcja: wpisać w Google hasła „Gotuj się”, „Orca”, „Rudolf” 😉
Wyszczelić nie wyszczeliło, ale jajeczko było ganc czarne i śmierdziało wniebogłosy. ahoj, Cichalino, nic się nie martw!
Ewa,
Bardzo Ci dziekuje za odnalezienie tego komentarza i za porade w szukaniu.
Powiedzialam panu Rudolfowi, ze podzielilam sie jego historia z wieloma osobami. Mialam rowniez na mysli ten blog.
Mr. Rudolf powiedzial kilka slow o innym drzewie, ktore rosnie obok jego domu. Po angielsku to drzewo nazywa sie crab apple. Sa to male jablka o kwasnym smaku. Mr. Rudolf, ktory bardzo teskni za swoja niezyjaca juz zona powiedzial, ze jego zona przyrzadzala „crab apples” w nastepujacy sposob:
Robila syrop z cukru i cynamonu. Nastepnie gotowala male jablka w tym syropie i wkladala do sloikow. W okresie swiatecznym te male jablka polane syropem bardzo pasowaly jako przystawka do wielu dan.
Instrukcje od Asi wydrukowalam rok temu i mam w pogotowiu na nowy sezon sliwek.
Asia rowniez przekazala w prezencie swiatecznym bardzo ciekawa publikacje o gotowaniu. Rowniez to wydrukowalam.
Ewa – jeszcze raz bardzo dziekuje.
Orco – do kompletu – napoje zdrowotne 🙂
http://polona.pl/item/15225414/4/
Dlaczego mówi się sorbet, a nie siorbet???
Asiu,
Przeczytalam tytul:
„Czem zastąpić napoje alkoholiczne?
Czy wino to napoj alkoholiczny?
Wydrukuje i przeczytam calosc.
Dla Ewy chcialam wyslac obraz kamery na zywo wulkanu Mount Rainier z okragla chmura nad kraterem (lenticular cloud). Swieci slonce i swiatlo jest zbyt intensywne. Kiedys pisalas, ze Twoj maz byl zainteresowany zdjeciami okraglych chmur nad kraterem.
Tu sa zdjecia. Obraz na zywo ma za duzo swiatla o tej porze dnia.
https://www.google.com/search?hl=en&site=imghp&tbm=isch&source=hp&biw=1242&bih=585&q=mt+rainier+lenticular+cloud+photos&oq=mt+rainier+len&gs_l=img.1.0.0l2.1293.4526.0.8158.14.9.0.5.5.0.146.950.4j5.9.0….0…1ac.1.64.img..0.14.972.2kLpb-bmyZk
Orco – jeżeli wolisz wino – to proszę bardzo: przepisy na między innymi: wina wiśniowe, śliwkowe i trześniowe 😀
http://polona.pl/item/5772127/0/
Asiu,
Dziekuje za wszystkie informacje. Z duza przyjemnoscia czytam te publikacje. To jest podroz w czasie.
Siorbety to coś dla mojej siostrzenicy, której zjedzenie jednej gałki lodów zajmuje czasem i 15 minut. Sorbet zamienia się w sok i można siorbać 😉
Tango 1929 r. 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=CppbkqUbk7A
Jadlam kiedys sorbety i ajskrimy o smaku lawendowym na farmie lawendy w Sequim. Smakowaly mi jedne i drugie. Pisalam kiedys o farmie lawendy w Sequim.
Ta farma nazywa sie Purple Haze Bell Bottom. To w holdzie dla Jimi Hendrixa, ktory urodzil sie i jest pochowany w WA.
Na dobranoc – pozdrowienia z Truskawca 🙂
http://polona.pl/item/861252/0/
Asiu,
Bardzo ladna jest ta kartka. Dziekuje.
Asiu, ta pocztówka, to jak opowieść mojej Babci o Dziadku, który jeździł tam do sanatorium 🙂
Rodzice jeździli do Truskawca i do Zaleszczyk na wywczasy.
Za mojego dziecięctwa jeździliśmy na wywczasy do Babci do Sieciechowic. Gdyby Rodzice wiedzieli, o myśmy z całą wiosczaną gromadą (wielką!) równolatków wyprawiały, toby byli w ciągłym strachu. Jakie to były wczasy – pomóc Babci trochę w robociźnie.
Swego czasu w latach wczesnych 60-tych cholerna rzeczkaDłubnia przybrała i była wielka powódź.
Babcia przywiązała mikrusa do gruszki, łańcuchem 🙂
Co smarkacze tam robiły? Chodziliśmy na Wilcze Doły po wielkie poziomki i do lasu na jagody.
Idę popłakać 🙄
http://alicja.dyns.cx/news/Sieciechowice1960.1.jpg
Ja to ta po prawej na mikrusie 😉
Ależ to były piękne czasy!
…i ukochany śp.Sławencja na kolanach Halinki
Idę spać,
bo już rozwija mi się film, i zaraz ślozy…
Asiu- kartka z Truskawca znakomita!
Dla Orci sorbet lawendowo-cytrynowy:
http://a406.idata.over-blog.com/600×450/3/97/70/51/glace-lavande-1.JPG
Nisiu,sorbet zapewne przywędrował z kuchni francuskiej,a tam wiadomo Francja elegancja i nie siorbią 😉 Ortografia w obu językach dokładnie taka sama,zresztą w innych też.Po łacinie sorbeo-połykać,wchłonąć,chłeptać i siorbać też 🙂
Alicjo-Twój sznureczek nie chce się otworzyć 🙁
Orco-bardzo sympatyczne ciekawostki prezentuje to lawendowe muzeum:
http://www.museedelalavande.com/en/
A jaka przyjemność w opróżnianiu portfela w ichniejszym lawendowym sklepie 😉
W kwietniu speddzilem wakacje w japoni, we wszystkich miastach od poludnia do dalekiej polnocy sa tam lodziarnie gdzie w sprzedazy sa zawsze lody o smaku krabow, rybnym oraz see weed.
Ciesza sie duza popularnoscia wsrod tutejszej klijenteli a szegolnie wsrod mlodziezy.