W życiu potrzeba choć szczypty słodyczy
Zawsze deklarowałem się jako człek nieprzepadający za słodyczami. Z wiekiem jednak się zmieniam i coraz bardziej lubię łakocie. Na śniadania np. najchętniej jadam bułeczki lub chleb razowy z kozim twarożkiem i… miodem.
To niejedyny słodki przysmak, który z radością polecam przyjaciołom. Oto kilka przepisów, które mogą poprawić nam humor i zapewnić radość egzystencji.Pasta pistacjowa
25 dag sera mascarpone, garść orzeszków pistacjowych (niesolonych), miód, sok z cytryny i sok z pomarańczy, torebka cukru waniliowego
1. Utrzeć mascarpone z dwiema łyżkami miodu, łyżką soku cytrynowego i łyżką pomarańczowego.
2. Dodać cukier waniliowy i drobno posiekane orzeszki. Dokładnie wymieszać.
3. Podawać z chlebkiem pumpernikel.
Deser serowo-czekoladowy z pomarańczą
50 dag serka mascarpone, pół szklanki śmietanki 30-proc., 10 dag gorzkiej czekolady, pomarańcza, łyżeczka cukru waniliowego
1. Pomarańcze starannie umyć, zetrzeć skórkę, owoc obrać, podzielić na cząstki i usunąć błonki.
2. Czekoladę połamać na drobne kawałki, rozpuścić w kuchence mikrofalowej lub w ustawionym na parze naczyniu. Lekko ostudzić.
3. Schłodzoną śmietankę ubić z cukrem waniliowym i startą skórką pomarańczową.
4. Wymieszać mascarpone z cukrem, przestudzoną czekoladą oraz ubitą śmietanką.
5. Deser przełożyć do pucharków, schłodzić w lodówce, przybrać na wierzchu cząstkami pomarańczy.
Zabaglione
4 żółtka, 4 łyżki cukru, 8 łyżek wina marsala
1. Żółtka wlać do miedzianego, nieocynkowanego naczynia z wypukłym dnem. Wsypać cukier i dokładnie utrzeć. Stopniowo wlewać wino.
2. Naczynie umieścić w większym naczyniu z wrzątkiem (ale nie zanurzając) i gotować (na parze), cały czas mieszając, aż masa zgęstnieje.
Podawać z biszkoptami
Czekoladowe suflety z ostrym chili
25 dag gorzkiej czekolady, 20 dag masła, 4 jajka i 4 żółtka, 1/2 szklanki cukru, 8 łyżek mąki, 1/2 łyżeczki chili
Do posmarowania kokilek: łyżka masła, a do ich wysypania łyżka mąki
Cukier puder i miękkie owoce do dekoracji
1. Rozpuścić połamaną na kawałki czekoladę i masło w kąpieli wodnej, dodać chili.
2. Jajka i żółtka wbić do miski, dodać cukier i ustawić nad garnkiem z wrzącą (niezbyt gwałtownie!) wodą, ubijając intensywnie, aż masa zbieleje i stanie się bardzo puszysta. Po zdjęciu z garnka jeszcze chwilę ubijać masę! Odstawić do przestygnięcia.
3. Do ochłodzonej masy dodać przesianą mąkę i ostudzoną czekoladę z masłem. Odstawić ciasto na suflety na godzinę.
4. Wysmarować kokilki masłem, wysypać lekko mąką, napełnić je masą.
5. W nagrzanym do 180 st. C piekarniku piec suflety 8 minut, wyjąć z kokilek, przewracając je do góry dnem. Przybrać owocami, posypać cukrem pudrem.
Komentarze
Gospodarz zamieszczając zdjęcie słoiczków z miodem nie wspomniał,że to najlepszy miód w Warszawie produkowany przez pszczółki warszawianki na dachu Regent Warsaw Hotel w pobliżu Łazienek. Wbrew obiegowej opinii, że miasto jest brudne i zanieczyszczone, warszawski miód jest pozbawiony śladowych ilości pestycydów i innych środków ochrony, których w przeciwieństwie do wsi, na terenie Warszawy nikt nie używa.
Podobnie jak ja w mojej intensywnej uprawie cukinii, dyń i kabaczków.
Trochę inspirujących przepisów na dania z cukinii:
http://www.lexpress.fr/styles/saveurs/recette/nos-meilleures-idees-pour-cuisiner-la-courgette_1248701.html
Na śniadanie zjadłam turecki jogurt z malinami i łyżeczką miodu, tyle słodyczy na dzisiaj.
Poza tym mizeria. Ogórków potąd (tu ręka na wysokości brwi 😉 )
I jeszcze to się zaczęło
Ten największy, ananasowy waży 560 gramów.
A Ty sprobuj, Gospodarzu, ten chlebek na sniadanie z kozim serkiem wsadzic na chwile pod grill, a gdy serek zabulgocze, posypac go na talerzu posiekanymi orzechami wloskimi i skropic paroma kroplami miodu.
Taka metode przeczytalam w tej genialnej serii detektywistycznej z insektrorem Bruno – niestety jestem przy ostatniej jak dotad 9-ej ksiazce, wydanej w maju br.
On tam mowi wprawdszie nie o chlebku z serem, ale o duzej pieczarce, ktora najpierw troche potrzymal na ogniu, na suchej zeliwnej patelni, a dopiero potem napelnil chevrem i kazal mu zabulgotac po grillem. Och, jakie on tam rzeczy kulinarnie opisuje!
Podobno istnieje blog kulinarny Inspektrora Bruno, prowadzony przez rodzine autora, ale jeszcze do niego nie zagladalam.
Czy to ten blog? http://www.brunochiefofpolice.com/
Pasta pistacjowa (mniam) – wypróbuję przepis w sobotę 🙂
Na tej stronie, Asiu, jest rozdzial Bruno’s Kitchen:
http://www.brunochiefofpolice.com/brunos-kitchen.html
Tak, zauważyłam. Szkoda, że przy przepisach nie ma zdjęć potraw.
No, ale akurat na tym linku nie ma przepisow. Jak dojde do konca tej powiesci, to skopiuje z poslowia i podam gdzie te przepisy sa.
Są przepisy. Na przystawki, dania główne, desery. 🙂
Na przykład przystawki: http://www.brunochiefofpolice.com/entrees
DZIEKI, Asiu! Genialne te przystawki. Wszystko mi sie tam podoba. WSZYSTKO!!!!!!
🙂
Ja ostaatnio podlapalam znakomita salatke ziolowa, sprobowana pierwszy raz tydzien temu w swietnej restauracji Yard House. Jest to siec, bardzo bardzo dobra. Bylam dwa razy i niestety za drugim razem kazalam podac sobie to samo co za pierwszym: na glowne danie cheesburger z truflami, cebulowa konfitura i cieniutkini frytkami z potatow, bardzo chrupiacymi.
A salatka byla w przystawce – wedzone plasterki kaczki i owa salatka ziolowa, ktora mnie tak zachwycila, ze natychmiast zawolalam kelnerke i zapytalam co w niej jest. A jest w niej : kolendra (cilantro), mlode, delikatne listki miety, bazylia, pierscionki czerwonej cebuli oraz pare cieniutkich plasterkow chili czy tez jalapenho czy jakiesc innej ostrej papryczki. Natychmiast zrobilam w domu. Podlane zaprawa (maciupka ilosc) z nuta miodowa, wiec ukrecilam balsamico z kropla miodu, musztarda i lyzka oliwki z wloskich orzechow. Te ziola sa podzielone na male galazki. Jest to najlepsza salatka jaka znam! Tymczasem. Tak nas ta salatka zachwycla, ze prosto z restauracji udalysmy sie z Audrey do supermarketu po swieze ziola w doniczkach.
Kontyngentowi amerykanskiemu bardzo polecam restauracje Yard House. Jakosc jedzenia bardzo dobra, ceny nader przystepne jak na jakosc i starannosc przyrzadzania dan. Moze za trzecia wizyta zdecyduje sie na cos innego. Ale poprosze o te salatke z ziol.
Trunki standardowe w duzym wyborze, nie smalowalo mi niebieskie martini, speobowane od Audrey, zbyt landrynkowe. Ale moje mojito bylo b. przyzwoite, jak trza.
Ser:
http://www.murrayscheese.com/media/catalog/product/cache/1/image/9df78eab33525d08d6e5fb8d27136e95/b/r/brie_creamy_camembert_le_chatelain.jpg
Zdjąć wieczko, zostawić drewniany dół, postawić na ruszcie w dogasającym kominku i poczekać aż się rozpłynie w cieple. Drewienko powinno się trochę przypalić wtedy ser jest najlepszy.
Do tego bagietka prosto z piekarni i dobre białe francuskie wino. Życie bywa piękne 🙂
Ja juz naweet to kiedys podawalam, Misiu. Mozna robic w piekarniku. Do tego nalezy podawac tez prosto z pieca upieczony czosnek. Po glowce na biesiadnika. Po wyjeciu z piekarnika sciac dol i wyciskac sobie na bagietke z brie pyszna paste czosnkowa.
I jeszcze cos zapomnialam: przed wlozeniem sera w drewnianym pudelku do piekarnika na 20 minut dobrze jesr brie naciac na krzyz, tylko przez skorke.
Goście śpią, Mruśka też, Jerzor zwarty i gotowy do pracy jedzie 😯
Młody bardzo i owszem, do pogadania. Bardzo udany Zjeździk 🙂
Dobry wieczor,
No i z powrotem w Albionie :(. Bycie zakorzenionym w dwoch krajach nie jest latwe.
Na weselsza nute – Tata od srody w domu, w nienajlepszym stanie psychicznym, bo fizycznie to najlepiej lekarz skomentowal – ‚nawet nie wiedzialem, ze taki zdolny jestem’. Teraz duzo chodzenia, a Odsas zostal mianowany naczelnym fizjoterapeuta. Fizjoterapeute trzeba nieco powstrzymywac, bo Dziadka strasznie na badmintona ciagnie…
Pyro, Danusko,
To nie jest tak ze ja sie ukrywam, czy spotkac w ‚realu’ nie chce, tylko ze program wizyty w kraju jest z reguly tak napiety, ze wszystko co do pol godziny jest obliczone :(. A na poznanski, jubileuszowy zjazd w przyszlym roku to chocby sie palilo i walilo to przyjade i wtedy mnie Panstwo obejrza w calej, niemalej krasie :).
Heleno, Misiu,
Pewnie czegos do konca nie rozumiem, ale moze brie i camemberty kupuje posledniejszego gatunku i w tym drewnianym pudeleczkuone sa owiniete taka folijka. Czy do pieczenia sciagnac i goly (tfu) ser wlozyc z powrotem do drewienka czy piec w tymze? Wiem ze bym mogla sobie wyguglac, ale wole spytac.
Heleno,
Salatka/surowka z opisu smakowita. Jutro zrobie do BBQ. Dzisiaj wypozyczylam z biblioteki ‚The resistance man’. Wiem ze to raczej czytanie od konca, ale mam nadzieje ze nie bedzie przeszkadzalo. Dwie pierwsze zamowione. Kiedy wracasz? Musze sie bazantem zrewanzowac :))).
GDZIE JEST NISIA?
Co do salatki, z kolendry zrezygnuje bo serdecznie nie lubie. Zastapie natka pietruszki.
Jolly – po pierwsze to swietna wiadomosc o Ojcu, a Odsas powinien dostawac godziwe honorarium za tak staranna opieke nad rekonwalescentem! Bardziej oddanego terapeuty nie znajdziesz!
Po drugie – bardzo sie ciesze, ze zamowilas sobie Inspektrora Bruno. The Resistance Man oczywoscie juz znam. Przyjemnosc z czytania kryminalow Martina Walkera jest jeszcze taka, ze czytenik zupelnie nie ma poczucia winy, ze czyta „literature lekka” , zamiast czegos Bradzo Powaznego, poniewaz daje on tam tak duzo informaxji historyzcznej, ze caly czas sie uczysz. No i kuchnia!
Po trzecie – jeden jedyny raz sproboj zrobic te salatke z kolendra. Ja za nia tez nie przepadam, zanadto egzotyczn smak na me slowianskie podniebienie, ale w tej kombinacji jest po prostru wspaniala. A jak Wam nie bedzie smakowala, to nastepnym razem zamienisz na pietruszke.
Po czwarte: kupuj camamberty lub jeszczw lepiej brie Made in France. One sa zawsze w drewnianych opakowaniach. A moze nie zauwazylas?
Po piate – jeszcze nie wiem kiedy powroce. Tymczasem zmagam sie z dekonstrukcja mieszkania Mamy, aukcjami mebli – apparently Mid-century Danish, zaprojektowane przez Grete Yalk sa bardzo znow modne. A nie mowilam!,kiedy namawialam rodziow na kupienie tych , a nie innych! Potem musze jeszcze przygotowac mieszkanie na sprzedaz. Wiec nie wiem – moze jeszcze z miesiac?
Heleno,
Tata ma zaczaz od 20 minut dziennie spacerow przez pierwszy tydzien, rosnaco co 10 minut co siedem dni, do koncowo 6-8km bez wzgledu na pogode, wiec meczyk pilki noznej lub badmintona moze byc zdziebko za duzo. Odsas ma tez przykazane coby Dziadkowi dal od czasu do czasu w remika wygrac, a Dziadek coby Odsasa brydza nie uczyl, bo mere czyli moi bedzie miala przekichane.
Kolendra mi posmiarduje pluskwiakami i nawet w kuchni meksykanskiej czy hinduskiej starannie unikam.
Dunskie wzornictwo z lat piecdziesiatych jest absolutnie przepiekne. Sprawdz – jak Ci sie chce – ceny w Anglii, czy by nie bylo bardziej korzystne finansowo spakowac w kontener i sprzedac tutaj. Z drugiej strony Floryda/ Miami jest dosc nowoczesne, choc Nowy Jork bylby lepszy.
Czytalas Terry Pratchetta albo mojego ulubionego Kira Bulyczowa? Jak nie, moge polecic kilka tytulow.
A camembert czy brie zazwyczaj kupuje w drewnianych pudeleczkach i sery w srodku dodatkowo sa owiniete taka jakas folia.
Papierek zdjac z serkow, oczywiscie.
Mid Century oni nazywaja takze meble produkowane w Skandynawii w latach 60-tych i 70-tych. Nasze sa z 1971 r. choc zaprojektowane troche wczesniej. Ceny w internecie sa oblakane – jedna nasza wiszaca skromna lampka scienna – $1200. Ja bede bardzo szczesiwa jesli sprzedam za 200. Kredens na porcelane – w internecie $4.500 i wiecej. Bede szczesliwa oddac go, po odliczniu wszystkich komisyjnych za $1000. ale pewnie az tyle nie dostane.
Chetnie zabralabym do domu, ale sie u mnie wszystko nie zmiesci i wtedy bede musiala sprzedawac wlasne meble. A je lubie.
Szczescie, ze wszystkie sa w bardzo dobrym stanie, choc jedna szafka ma absolutnie niewlasciwa raczke – Mama wymienila pod moja nieobecnosc, bo zamek sie zlamal. Wiec dwie dziurki w drzwiczkach trzeba zapelnic.
Obejrzalam, cudne te Grety. Jak bedziecie sprzedawac na ebay, pamietajcie zeby nie dac sie wrobic w wysylke – tylko odbior wlasny, secundo dobre zdjecia. Inna opcja jest sfotografowanie, usrednienie cen sprawdzonych na internecie i obejscie miejscowych sklepow z antykami/ projektantow wnetrz. I zawsze sie trzeba targowac – na swoja korzysc Heleno – bo ich cena wyjsciowa bedzie kpina. Na przyklad jesli cos kosztuje $4500 w necie, ty zaakceptujesz $3000 – $3500. A najlepiej negocjacje pozostaw Audrey.
Tu cała ekipa baskijskich reporterów. Wiemy już jak się prezentują tańce baskijskie, jak smakuje ich aperitif i potrawka z cielęciny w wersji lokalnej. Słuchałyśmy śpiewów i podziwiałyśmy orkiestry. Ze strachem patrzyłyśmy na przepychanki z bykami. Jutro będziemy prowadzić światowej życie w Biarritz c.d.n
To nie bedzie na eBayu, tylko w dobrym domu aukcyjnym. Ale przedtem w internecie – na caly swiat. A poniewaz aukcja modernistyczna bedzie dopiero w polowie wrzesnia, moze bede juz w domu i bede mogla sledzic co i jak jest licytowane.Audrey jest fantastyczna i juz jedna pare odeslala z kwitkiem. I nie pozwolila mi unizenie przeraszac 😆 😆
Nie wiem Jolly skad tak dobrze znasz Audrey, ale jest dokladnie taka jak mowisz. 😆
Wlasnie umiera ze smiechu, bo przeczytalam jej Twoje uwagi. 😆
A tu jest ta lampka w oblakanej cenie:
https://www.1stdibs.com/furniture/lighting/sconces-wall-lights/danish-mid-century-modern-wall-hanging-light-fixture/id-f_818968/
Niestety ja za tyle nie bede mogla jej sprzedac… 🙁
Niestety Heleno, to Ty jesteś sprzedawcą i w dodatku chciałabyś sprzedać teraz. Nie masz kogoś, komu mogłabyś powierzyć sprzedawanie? Nawet za jakiś procent…
Nie. Wole chyba jednak oddac na aukcje, bo wtedy rynek-popyt ustala rozsadna cene. Aukcjinerzy zas biora na siebie cale advertising – zazwyczaj, jak sadze, wsrod dekoratorow wnetrz, sklepow z antykami itd – wsrod tych wszystkich, ktorzy wiedza dokladnie czego poszukuja. Jest to bardzo dobry moment na modernizm, zwlaszcza skandynawski, wiec powinnam co najmniej odzyskac to, co rodzice (pod moja presja!) zaplacili . Gratuluje sobie jaka rozumna bylam 24-latka! Oczekuje dalszych propozycji! 😆 😆 😆
Dobry pomysł, aukcja.
https://www.youtube.com/watch?v=f7xEstiIiAA
http://aalicja.dyns.cx/news/img_5519.jpg
http://aalicja.dyns.cx/news/img_5522.jpg
U mnie jeszcze lipiec, ale w Polsce już sierpień.
krystyna
28 lipca o godz. 14:56 544118
[…]
A capella,
aż żal, że nie byłam w tak pięknych okolicach. Piękne zabytki i przyroda.
Dzięki, Krystyno! 😀
Południe Polski ma i oferuje turyście tyle skarbów, różnorakich doznań, że Pogórze ginie ze szczętem i imentem… No, chyba, że turysta jest koneserem i ma naprawdę sporo czasu na powroty, delektowanie się, podróż permanentną 😉
Jak często bywa, niektórzy autochtoni niezupełnie doceniają/ -li, w jak pięknym miejscu dane im było przyjść na świat. Lecz w moim i bliskich przypadku było nieco inaczej – nie tylko od maleńkości „wpajano najpiękniejszość” 😉 ale też wcześnie zdarzyło się, że potwierdzili urokliwość ową znaczący i wypodróżowani przyjezdni 🙄 – a to zagraniczniacy z wizytą po latach (i swoimi towarzystwami), a to (przyszli) powinowaci, spod samej Warszawy przyjeżdżający z przedślubnymi wizytami kurtu, a to towarzystwa krakowskie licealne (koleżeńskie, rodzicielskie), akademickie, chóralne…
(Pamiętam zwłaszcza zachwyty kolegi: połowa lat dziewięćdziesiątych a on pieje, o ile bardziej zadbane, tętniące życiem, optymizmem są te wioski od „ruderowni” tuż-podkrakowskich — i była to wówczas prawda; suburbialny boom inwestycyjny dopiero się zaczynał albo miał zacząć, miejscowości dookoła metropolii straszyły niekiedy opuszczeniem, piwoszami… kto żyw, uciekł był do przemysłu i blokowych klitek.)
Oczywiście region nie miał i nie ma łatwo. Padło lub zredukowało zatrudnienie wiele miejsc pracy. Po epoce dwu- i trójzawodowstwa, stad autobusów zmianowych dojeżdżających do pomów, blaszanek, a zwłaszcza zakładów tarnowskich – nastał etap wieloletnich pobytów w Austrii, Belgii, Hiszpanii, Norwegii, Włoszech, Francji. Lecz, co zdumiewające, ci młodzi ludzie (nie mówiąc o „moim” pokoleniu) często inwestują i wracają, budują domy (rezydencje!); tereny i towarzystwa rodzinne są wciąż dla nich punktem odniesienia. Zakorzenienie…
Sąsiad-rówieśnik dojeżdża do żony, dzieci (i willi) z Wiednia piątek w piątek już od prawie ćwierci wieku. Ma doskonałą pracę, prawie od początku legalną, próbowali się nawet (przez rok) przeflancować, ale doszli do wniosku, że lepiej tu, niż tam 😀
W ostatnich latach okazuje się, że można tam nie tylko mieszkać, przeprowadzać się na emeryturze czy do pracy „samodzielnej” (projektant, informatyk, … – autostradowy doskok do Krk trwa dobrze poniżej godziny prostym autem, bez łamania przepisów)… lecz i coraz bardziej jest co robić. Również jest coraz bogatsza oferta dla wybrednych. Normalka w sumie… 😀
A propos pięknych miejsc, także na Południu Polski, lecz nie w Małopolsce – dwa tygodnie temu, po upalnym zdobyciu Skrzycznego, ochłodzie w okolicach Jeziora Goczałkowickiego (i po nocnej burzy) zrobiliśmy przedpołudniowy objazd niedzielny gliwicką pętlą architektury drewnianej (i w dużym stopniu szlakiem „Dracha” oraz jego autora 🙂 ).
Na deser – nowootwarte Muzeum Śląskie z jego „kontrowersyjną” ekspozycją historii Śląska.
Może zainteresuje Pepegora? Albo kogoś jeszcze?
https://picasaweb.google.com/basia.acappella/SkrzyczneJGoczaKowickieGliwickaPetlaDrewnianaMuzeumSlaskie
Wracając do sposobów pozyskiwania chleba naszego powszedniego* – kopki świeżo skoszonego zboża zauważyłam w tym tym tygodniu w granicach miasta https://picasaweb.google.com/basia.acappella/WMiescieKrkCoWidacSYchacICzuc#6177942791936325778 – nie tak malownicze, jak na obrazku pod kombajnowym wpisem Gospodarza, ale jednak!
Domniemywałam z daleka, że to mógł być owies (nieco wcześnie, lecz te upały…), co powiodło wspomnienia ku pierwszym kontaktom z ciasteczkami owsianymi i jęczmiennymi. Oczywiście stylu „szkockiego”, oczywiście degustowanymi w Anglii na początku lat 90. Bardzo mi przypadły do gustu, teraz od dawna są do kupienia w Polsce, ale można spróbować samemu, by nie były aż tak słodkie, jak wersja przemysłowa i nadawały się do muśnięcia galaretką z czerwonej porzeczki, dość słodką, jak to z galaretkami bywa.
Francuzom ogromnie smakowały z nią** ichnie cienkie naleśniki, crepes (też piekę wyłącznie cieniutkie, choć ciasto robię najprościej, jak można). Innym racuchy z zapieczonymi wewnątrz kwaśnymi jabłkami. Jeden maźnął nawet po wytrawnych (bo cebulkowych) plackach ziemniaczanych i się delektował ogromnie, zachęcając niezdecydowanych 😀
A ja lubię plastry twarogu z galaretkami (miodem, konfiturą też)… na śniadanie, przy pracy gdy potrzeba strzału energetycznego mózgowi — kiedy w latach 90. opowiedziałam o twarogowo-słodkiej kombinacji mojej znajomej chef z Londynu, ta otrząsnęła się… a przecież oni sypią cukier nawet do baked beans… o zapoznaniu się jakiś czas temu z chutney’ami nie wspominając. Ale mniej znają biały ser w wersji delikatnej a jednocześnie zwartej, dającej się plasteryzować.
Nb, znajomy z Hong Kongu opowiedział wówczas o jego traumie polskiej – ryżu z jabłkami i cynamonem na słodko. Cóż, obycie ułatwia życie. Nie tylko Polakom! 😈
(U mnie motyw wielokolorowo-chałkowy – meandryczno-melizmatycznie służący szerszym celom i głębszemu poznaniu (siebie) 🙄 Pod koniec wcześniejszego wpisu dywagacyjki komentatorskie o „koneserskości” podczas wędrówek. Pełnia lata!)
______
*’kiedyż ja tu ostatnio klikałam?… – aaa, pod kombajnami!’ 😉
**znaczy moją – robię, gdy mam dostęp do surowca, od czasu studiów
Tu PYRA na wilegiaturze. NA razie uczę się korzystać z urządzeń Ryby.
Pogoda iu z nieco lepsxza – zdjęłam polary. Jechałam 600 km zamiast 300 – o przygodach opowiem później.
Mam zaszczyt przekazać pozdrowienia od Żaby,. która leży plackiem. Naubliżałam Jej od głupich bab, ale odmachnęła się, że Ona tak ma od urodzenia No i zjeżdżają do Żabich samotne matki z dziećmi, psami i rodzicasmi, znajomi rozmaitej proweniencji też z psami (bo można je zostawić Żabie pod opieką, a samemu pojechać do kurortu i 30 innych potrzebujących dobrego słowa, rady, łyżki zupy i noclegu na 3 dni.
Z drogą to było tak, że wiozła mnie osoba uparta, energczna i przekonana o swych niemałych kompetencjach kierowcy. Jeżeli jednak to możliwe, to jeszcze gorszych od Pyry zdolnościach lokacyjnych. Najpierw ze zdumieniem atrzyłam na trudności z wjazdem na obwodnicę, potem na 3 krotną próbę wjazdu na autostradę. Wreszcie nasz yaris wjechał w S-5 zamiast na A-2 i kiedy minęłyśmy Gądki i dalej gnałyśmy na płn.zachód, mruknęłam : „w porządku, jak będziemy dojeżdżały do Wrocławia albo Katowic, to mnie obudź” i zamknęłam oczy. Tam nie ma jak zawrócić, więc jeszcze Kórnik i wreszcie zjazd i powrót – niemal pod nasze osiedle. Wreszcie udało się; A-2. Jedziemy i jedziemy – tablice informacyjne zmieniły się na ciemno- niebieskie. Pomyślałam, że pojedziemy niemiecką stroną – tak często jeździ Synuś; dobra droga, nie ma korkówl. A skądże , kiedy na drogowskazie mignął Berlin 90 km, zapytałam grzecznie, czy koniecznie droga na Szczecin musi wieść przez zdobywanie Reichstagu? Jedna i druga stacja benzynowa, rozmowy z kierowcami, wskazówki – no i Rzepin, Ośno, Gorxów Wlkp (tarka, nie droga) i wreszcie S-3. Po drodze jeszcze obiad w wychwalanym przeze mnie braze „Pod Borem” tym razem totalne rozczarowanie i do promu na Karsiborze. Dojechałam w stanie „wstanie, czy nie wstanie?”. Ja jakoś wstałam, a p.Olga uparła się wracać ostatnim promem o 23.00. W domu była o 4 rano.
Pyro, wazne, ze dojechalas. Blogowisko sie rozjechalo to i Ty w podrozy. Ciezko sie jezdzi z takimi kierowcami . Bedziesz miala okazje zwiedzic troche miasto i okolice ? Ja zagodzine wybieram sie na plaze. Czekam jak woda przyplynie.
za godzine
Nooo, Pyro,
jak Ty jadąc na płn. zachód z Poznania dojechałaś do Kórnika, to jest to wyczyn naprawdę imponujący 😆
Normalnie, to jest kierunek SSE 😉
U mnie święto, goście, deszcz…
Na podwieczorek ciasto morelowe, kanapeczki z serkiem St. Moret, łososiem wędzonym i ogórkiem, fois gras + Sauterne, ser, kawa herbata, tea time a little british style, bo gość z Nowej Zelandii plus Młodzi, plus rodzice zięcia, po późnym śniadaniu, bez obiadu…
Zanim się rozpadało, zdążyliśmy obejrzeć doroczną paradę folklorystyczną, chociaż dla nas dużo ciekawsza była publika – pełno różnorodnie zakwefionych dam, mnóstwo Azjatów z dziećmi – Hindusów, Koreańczyków, Chińczyków , a wszyscy zachwyceni oglądaną egzotyką – krowami, końmi, bernardynami, osiołkami, brodatymi facetami dmącymi w rogi alpejskie (12 sztuk) stuletnim wozem strażackim, dziewczynami uprawiającymi woltyżerkę…
Rodzice i gość przed chwilą odjechali, odpoczywam. Może przestanie padać, to pójdziemy oglądać fajerwerki.
a cappella,
Muzeum Śląskie? Czemu nie – jak będę, skorzystam. Na razie jakoś nie bywam, ostatnio byłem cztery lata temu, a i wtedy zdecydowałem się ostatecznie na Kraków, bo zaległości sięgały czterech dekad. A, w ogóle, wstyd mi się przyznać, że parę z tych przedstawionych drewniannych kościołów znam tylko ze starych albumów wydanych tu, po wojnie, przez ziomkostwa i wcale nie byłem pewien, że jeszcze istnieją. Zupełnie nie wiem gdzie bym miał np. szukać tego kościoła w Sierakowicach, choć akurat w tej wsi bywałeem raz po raz, też jeszcze jako młody człowiek. Czy nie stał on aby odosobniony, w lesie? Pamiętam tylko, że pełnym latem, jak był czas na jagody, odbywał się tam gdzieś bardzo słynny odpust.
Wszystkie te miejscowości można było od nas osiągnąć motorem maksymalnie w godzinę, ale, nie interesowało nas to wtedy. Powiem od siebie, że Kotlinę Jeleniogórską znam lepiej niż okolice Gliwic.
Pod koniec przyszłego tygodnia ruszam na wycieczkę i jak czytam w programie: Powrót Pszczyna – Wrocław, przez Tychy, Mikołów, Gliwice.
Nie mam tap praktycznie już nikogo.
Nemo, masz u siebie w ogrodzie salate ( jarzyne ) o nazwie – pourpier ? My ja jemy jako salate. Trudno ja kupic, ale w tym roku zasialam u siebie i zaczelismy juz ja jesc.
Elapa
to rośnie u mnie dziko jako portulaka pospolita, zachwaszcza mi ogród. Widzę czasem w sklepie jej młode listki, dosyć droga.
Tę z ogrodu dodaję do sałatek, ale samej jakoś nie jedliśmy. Lekko kwaskowata i podobno bardzo zdrowa.
Dziękuję za podsunięcie pomysłu.
Próbowałaś jeść łodygi jak szparagi?
O? Portulake pospolita mozna jesc?
Znowu Pyra. Po ogrodowym przyjątku przy mięsach grilowanych,
, sałatce, przystawkach, musztardzie ostrej niezwykle i łagodnym keczupie dla (?)
oraz napitkach dla spragnionych. Okazje do przyjątka były aż trzy – powrót mamy Teresy ze szpitala, przyjazd Pyry, odjazd kuzyna, który dotąd bawił. Na końcu wszystkim przypomniało się, że to kolejna rocznica ślubu Ryby i Matrosa. Tak naprawdę, to wcale nie prypomniało się na końcu, tylko wszyscy czekali, kiedy Gospodarze się o tym zająkną – a Oni nic. No to wtedy My z życzeniami. I tak zeszło
Heleno,
portulakę pospolitą można jeść na surowo i gotowaną, jako warzywo i składnik zup ziołowych. Należy zbierać przed kwitnieniem.
W medycynie naturalnej używana przeciwzapalnie i antyszkorbutowo.
Deszcz prawie ustał i półgodzinne fajerwerki obejrzeliśmy z całkiem bliska. Wracaliśmy spacerkiem nad rzeką, zupełnie pustą promenadą, kropiło coraz mocniej, teraz znowu pada… Od jutra znowu ciepło i słonecznie, idzie nowa fala upałów. Może wreszcie pokażą się grzyby?
Dzisiejszy dzień był pod tytułem poszukiwania kpt.Marka – to wieści dla Cichala i Nowego. Pojechaliśmy na poszukiwanie syna Marka – też Marek zresztą. Kpt.Marek czuje się dobrze, Owera jest na marinie przy knajpie Marka Jr.
Marek posiada sporą knajpę i takie wczasowisko przy St. Lawrence River, otwarte od maja do listopada.
Pamiętam, jak kpt.Marek opowiadał o początkach tego biznesu, sam to kupił i dał Juniorowi we władanie, bywało, że dopłacał do intertesu, ale powiada, że teraz wychodzi na swoje, mimo krótkiego sezonu. Podobny do Marka.
Kapitan jest z żoną w British Columbii, już nie pływa, dlatego Owera stoi u Juniora. Trochę serduszko się odezwało, Marek wreszcie doszedł do wniosku, że lepiej nie kusić losu i samotnie nie wypływać łajbą.
Podzwonimy do niego 🙂
Pogłaskałam Owerę od nas.
http://aalicja.dyns.cx/news/Owera.jpg
Ciekawe z ta portulaka. U nas w NYC zawsze rosla jako kwiatki miedzy murem domu a chdnikiem wzdluz , w bardzo naslonecznionym i suchym miejscu. Nigdy chyba nie byla podlewana, a kwitla bardzo ladnie.
Obejrzałem ciasta Nemo i widzę, że tartę z morelami robi na cieście francuskim. Zostało mi trochę moreli z piątku i postanowiłem je przesmażyć na dżem. Ale jakoś nie za bardzo chciało mi się schodzić do piwnicy po dwa słoiki . Dołożyłem kilka pokrojonych jabłek i zrobiłem dżem morelowo jabłkowy, który zaraz użyję do tarty na kruchym cieście. W tym co mi wyszło morela bardzo dominuje kolorem i aromatem. Chyba jutro pójdę do sklepu po jabłka i morele i zrobię większą ilość. Bardzo dobre wyszło.
pYRA.
o TAK, W ŻYCIU TRZEBA ODROBINY SŁODYCZY. wŁAŚNIE WSUWAM KAWAŁEK CZEKOLADY BELGIJSKIEJ Z GRUSZKĄ I MIGDAŁAMI – TAKIE KAWAŁECZKI ZATOPIONE SĄ W CZEKOLADOWEJ MASIE; BARDZO TO SMACZNE. Obie dz-iewczyny zakupiły po kilka tabliczek i teraz codziennie jest czekoladowy poranek.. Jest pogodnie ale muszę się przyzwyczaić do chLodnych poranków. Jest mi trudno korzystać z doskonałego zresztą sprzętu Ryby- źle widzę klawiaturę i muszę wstać i nachylić się nad biurkiem żeby odczytać co napisałam.
Pyro,
na cudzym sprzęcie też się możesz logować własnym nickiem. To nie powinien być żaden problem. A ekran komputera możesz chyba ustawić pod pasującym kątem?
Po nocnym deszczu przejaśnia się i ociepla.
Młodzi pojechali do stolicy, aby tradycyjnie popływać w rzece (aktualnie +18 🙄 ) a my się wybieramy obejrzeć z bliska cepelina, który od paru dni odbywa loty nad naszą okolicą i jest zakotwiczony na byłym lotnisku wojskowym w sąsiedniej wsi.
Wyjechałam w piątek o 14.00, a przed 15.00 przyszła przesyłka od Misia, a w niej robot kuchenny nieistniejącej już firmy Moulinex. Nigdy nie miałam robota – zawsze maszyny pojedyncze do kawy, do mięsa, o warzyw, do ciasta. Teraz, dzięki Misiowi mam to coś „do wszystkiego” Obejrzę i wypróbuję dopiero we wrześniu. Misia wypróbowywać nie muszę.
Misiu,
od Twoich linków do tych różnych francuskich smakołyków dostaję prawie amoku 🙄 Dobrze, że nie mam czasu na gotowanie, bo bym chyba wypróbowała wszystkie. Już się rozglądam za japońskim yuzu 🙄
Pyro
Moulinex istnieje i ma się całkiem dobrze. Na całe szczęście twój robot był produkowany we Francji i jest naprawdę solidny. Znalazłem nawet instrukcję obsługi.
Robot Pyry:
http://loombard.pl/files/item/VFIILIZU/full.jpg
Wyjąłem z pieca tartę morelową z dodatkiem jabłek.
Jabłka prawie niewyczuwalne, dominują morele. Gdyby do tego jeszcze dodać troszkę bitej śmietany i gałeczkę lodów wanilioweg dla równowagi kwaskowych moreli…
Apage satanas 🙂
https://picasaweb.google.com/117058604526315789327/25Lipca2015#slideshow/6178366007044302626
Pozdrowienia z pociagu relacji Stockholm-Göteborg. Bylem m.in. na Stockolm Pride Parade 2015: 40000 uczestnikow, ok
400000 widzow Na sztokholskich ulicach.
Moulinex byl chyba pierwszy, ktory takie roboty zaczal produkowac do domowego uzytku. Moj pierwszy tez byl tej firmy – prezent od Ojca, jescz w NYC. Zabralam go do Londynu (wraz z transformatrorem pradu), ale mi po paru miesiacach wybuchl. Przyjechala Mama i go zabrala do Amereyki, dala do naprawy i korzystala jeszcze parenascie lat, zanim kupila sobie luksusowego KitchenAida.
KitchenAida podarowalam wlasnie Audrey. Kiedys sobie tez kupie KitchenAida.
Odświeżam sobie znajomość lektur, które kieyś Lena zabrała z domu. Ma całe dwa regały s.f. i fantazy, a to jedyne baśnie, które czytam z przyjemnością. Na kolację zaplanowane są wczorajsze steki i szaszłyki (dzisiaj z mikrofali) i na świeżo pieczone ziemniaki i sałatki, sałatki, sałatki. Ciasta nikt nie piekł, Chciałabym jutro albo pojutrze zrobić 1-2 słoiczki pasty brzoskwiniowo – paprykowej jako dodatku do majonezu, sosu jogurtowego itp.
@lonefather
twoja argumentacja z nieprzyjmowaniem uchodźców, póki się nie ucywilizujemy, przypomina mi zarzekanie się mojej matki, że pozwoli mi dopiero wtedy odkurzać, gdy będzie pewna, że nie uszkodzę odkurzaczem politury na meblach. Bo ja już zwyczajnie chodząc po domu potrącałem jej cenne krzesła lub strącałem łokciem jakieś bibeloty.
Wiesz, jaką miałem motywację, żeby mnie wreszcie dopuszczono do odkurzacza?
Jeden stłuczony talerz z rodzinnego serwisu uwolnił mnie od zmywania na bardzo długi czas. Moje siostry były znacznie delikatniejsze i troskliwsze 😎
Uff, sorry, coś mi się skopiowało i wkleiło nie na temat 😉
Nemo – nie samym chlebem…Wczorajszy wieczór upłynął mi na zdziwienu pewnego rodzaju. Jak wiadomo mieszkam w blokowisku i czasem dzieciaki urządzają hałasy między blokami. Coraz rzadziej zresztą. Ogółem w moim minii parku jest raczej bardzo spokojnie. Tu mieszkam w osiedlu domków jednorodzinnych i wczorajszy, sobotni wieczór do najcichszych nie należał Każdy domek ma trzech sasiadów – z prawej, lewej i z tyłu. Pierwszy ciepły wieczór od dawna. rodziny w ogródkach. Efekt – niezborne śpiewy i grające temperamenty.
Wolnoć Tomku w swoim domku? 🙁
Może sąsiedzi kiedyś się nauczą szanować wzajemny spokój, a może nie… Najlepiej jest mieszkać jak w sardyńskich górach, na odległość strzału z dubeltówki 😎
Właściwie to chciałam o cepelinie, który lata tu 300 m nad ziemią, z prędkością 60 km/h. Półgodzinny przelot nad naszą okolicą kosztuje 150 Fr, ale bilety zostały wyprzedane w internecie na miesiąc naprzód, w ciągu 2 dni 🙁 Popatrzeliśmy więc na starty i lądowania, majestatyczne loty nad doliną i jeziorami, zakręty prawie na miejscu (jak helikopter) i tyle…
Kto by chciał przez godzinę polatać nad Jeziorem Bodeńskim, musi wysupłać 405 euro.
Nemo – nie mam złudzeń; nie nauczą się. to jak z frakiem – w trzecim pokoleniu.
Na ten lot za 150, załapałabym siE; na ten za 400 raczej nie. Nawet gdybym spała na forsie.
No, właśnie, my też.
Dlatego na razie nie polatamy 🙁
Papegorze
a cappella,
Muzeum Śląskie? Czemu nie ? jak będę, skorzystam.
— Są tam i „niekontrowersyjne” skarby. W sumie wieeele godzin zwiedzania. W pamięć zapada wyjazd na platformę widokową szybu kopalnianego 😎
Przez lipiec wszystko to było gratis. Tak czy za pieniądze – śląska Strefa Kultury cieszy się wielkim wzięciem!
[…]…wtedy zdecydowałem się ostatecznie na Kraków, bo zaległości sięgały czterech dekad.
Ha, Kraków też wart grzechu, mszy, czego kto chce! 😀
[…] …parę z tych przedstawionych drewniannych kościołów znam tylko ze starych albumów wydanych tu, po wojnie, przez ziomkostwa
…A my trafiliśmy akurat na mszę po niemiecku (w Żernicy, nb mcu urodzenia Sz. Twardocha). Hymny niemieckie przyswajali (bo uczyliśmy się „nowego”) i śpiewali również potomkowie kresowych przesiedleńców obecni na tym nabożeństwie. Oczywiście między sobą „wszyscy” mówili po polsku…
Zupełnie nie wiem gdzie bym miał np. szukać tego kościoła w Sierakowicach, choć akurat w tej wsi bywałeem raz po raz, też jeszcze jako młody człowiek. Czy nie stał on aby odosobniony, w lesie? Pamiętam tylko, że pełnym latem, jak był czas na jagody, odbywał się tam gdzieś bardzo słynny odpust.
Nie, znajduje się on w miejscowości, przy stawie, może nieco w gąszczu starodrzewu. (Zerknij na Google Earth, G Street View czy nawet G Maps. Albo na fotkę-mapkę 125/269 z przedmiotowego zbioru). Cała wieś – owszem, zewsząd otoczona pięknym lasem. Podobnie, jak kilka innych, odwiedzonych przez nas owej niedzieli.
Wszystkie te miejscowości można było od nas osiągnąć motorem maksymalnie w godzinę. Takim? 🙂
Pod koniec przyszłego tygodnia ruszam na wycieczkę i jak czytam w programie: Powrót Pszczyna ? Wrocław, przez Tychy, Mikołów, Gliwice.
Udanej, bezpiecznej wycieczki! 🙂
(Wracają upały…)
oj, chyba Pepe już nie zdąży skorzystać z rady. On chyba dopiero teraz zdaje sobie sprawę co to jest Śląsk. Inaczej patrzy emerytowany architekt z ochrony zabytków, a inaczej uczeń szkoły górniczej z bardzo biednego osiedla.
Oj, Jerzor sobie nagrabił 👿
Zostawiłam go przy moim skajpie na godzinę, potem miałam ja pogadywać. Nic z tego – Jerzor zdążył umknąć na rowerze, zanim ja odkryłam, że coś w tym skajpie nakombinował, Cichal twierdzi, że mnie słyszy, a ja słyszę jakieś dziwne barytony do sześcianu. Dać chłopu zegarek 🙄
Za chwilę w Polsce wszyscy pójdą spać i z kim się nagadam? 👿
Alicja – lubię Cię; daruję godzinę. Starczy na dzisiaj?
Witam, Alicjo, opcje, ustawienie audio, mikrofon sprawdź jaki masz wykonaj rozmowę testową.
Zajrzałam do naszego archiwum – 1 sierpnia 2008! Eh, łza w oku itd.. Czy ja muszę mieć taką dobrą pamięć? Szef był w Irlandii, wrócił i „kochał nas, jak Irlandię”…
Oozy przesyla pozdrowienia z pociagu Geteborg Shtockholm, a ja z pociagu Niagara Fals -NYC.
Dluga podroz.
Kannada, nawet ta wschodnia czesc wielka i piekna.
Dla Alicji i Jurka dzieki za goscine i „Polakow rozmowy”.
Ottawa warta odwiedzin. Bardzo warta i szkoda ze tak krotko.
Ogolnie podziwiam co ten niewielki (teraz 35 mln) narod zrobil na tak wielkim terytorium. Dobrobyt i jakies „wyrownanie spoleczne” widac golym okiem.
Nie mam duzo zdjec ale moze cos sie skleci.
Ozzy- dzieki wielkie za wszystkie wstawki muzyczne a zwlaszcza za Blues. Bardzo lubie.
Wszystkim – zeby kazdy dzien przynosil cos fajnego!
🙂 🙂
Nowy – Tobie też dobrych, ciekawych dni, dobrych ludzi dokoła i porozumienia z Młodym. On poniesie Twoje geny w przyszłe pokolenia.
Dzień się kończy i dopiero teraz piję (rum+ sok pomarańczowy i cytryna) zdrowie Jagody. ieku nie będę wypominać i tak mój nie do pobicia. Sto kat, Jagodo!
https://search.yahoo.com/yhs/search?p=buddy+guy&ei=UTF-8&hspart=mozilla&hsimp=yhs-004
Nowy,
dziękujemy za wszystko i co złego – to Mrusia 😉
https://search.yahoo.com/yhs/search?p=blues&ei=UTF-8&hspart=mozilla&hsimp=yhs-002
Byłam dwa razy na koncercie….serce staje!
/search.yahoo.com/yhs/search;_ylt=A0LEVrzx.L9VnyEAhCInnIlQ;_ylc=X1MDMTM1MTE5NTY4NwRfcgMyBGZyA3locy1tb3ppbGxhLTAwNARncHJpZANQallXNktZdFRJS0gwU0JGcDA1dHdBBG5fcnNsdAMwBG5fc3VnZwMzBG9yaWdpbgNzZWFyY2gueWFob28uY29tBHBvcwMwBHBxc3RyAwRwcXN0cmwDBHFzdHJsAzIwBHF1ZXJ5A3lvdXR1YmUgPSB2aWxsZSB2YWxvBHRfc3RtcAMxNDM4NjQ2NzQ4?p=youtube+%3D+ville+valo&fr2=sb-top-search&hspart=mozilla&hsimp=yhs-004
Ta piosenka kojarzy nam się ze Zjazdem na Kurpiach 🙂
https://search.yahoo.com/yhs/search;_ylt=A0LEVrzx.L9VnyEAhCInnIlQ;_ylc=X1MDMTM1MTE5NTY4NwRfcgMyBGZyA3locy1tb3ppbGxhLTAwNARncHJpZANQallXNktZdFRJS0gwU0JGcDA1dHdBBG5fcnNsdAMwBG5fc3VnZwMzBG9yaWdpbgNzZWFyY2gueWFob28uY29tBHBvcwMwBHBxc3RyAwRwcXN0cmwDBHFzdHJsAzIwBHF1ZXJ5A3lvdXR1YmUgPSB2aWxsZSB2YWxvBHRfc3RtcAMxNDM4NjQ2NzQ4?p=youtube+%3D+ville+valo&fr2=sb-top-search&hspart=mozilla&hsimp=yhs-004
U mnie wieczorek….idę poczytać.