Za lasem mruczą kombajny
To chyba więcej niż jedna epoka minęła, gdy obserwuję żniwa.
Właśnie dobiega mnie zza mojego lasku warkot kombajnów, które dość licznie (są aż trzy) zbierają zboże z pól sąsiadów. Ciekawe, jakie będą plony, bo susza spowodowała komentarze mówiące o nikłych zbiorach i związanej z nimi podwyżce cen mąki, no i chleba. Patrząc (okiem niefachowca) na żyto zwożone do stodoły najbliższego sąsiada – chyba nie jest aż tak źle.
Gdy sprowadziłem się na swoją wieś, uczestniczyłem parokrotnie w żniwach. Wiązałem snopki, ustawiałem je w kopki, a potem wrzucałem na wóz (konny), którym zwożono je do do stodoły. Żniwa trwały wiele dni, chyba ze dwa tygodnie, a żyto kładło się na pole pod zamaszystymi ruchami gospodarza biegle władającego kosą.
Ani się spostrzegłem, gdy zwykłą kosę mój sąsiad zamienił na konną żniwiarkę, a w stajni miał zawsze dorodne podlaskie ogiery. Snopy, kopki i wozy załadowane zbożem na wysokość pierwszego piętra były nadal.
Potem pojawiły się żniwiarki nowej generacji, a konie zastąpiono traktorem. Dziś ten stary traktor jeszcze czasem pyrkocze i zwozi ustawiane tuż za moim płotem wielkie walce słomy. Snopków nikt nie robi, bo gigantyczny kombajn sam załatwia cały proces. A żniwa trwają dzień lub dwa w zależności od wielkości pola.
No i właśnie trwają tuż za moim laskiem.
Komentarze
Dzien dobry,
Widze, ze ostatnio metafizyka arystotelesa wychodzi na prowadzenie i zajmuje zaszczytne pierwsze miejsce, przed jedzeniem 😆
Jestem bardzo zajety i jeszcze jakis czas tak potrwa 🙂 co oczywiscie jest na reke biesiadnikom, ktorych pozdrawiam i zycze tego co sobie : przyjemnosci z zycia 🙂 , 🙂
dzień dobry …
do 15 roku życia wakacje to też żniwa u dziadków … jechanie na czubku wozu ze snopkami lub z sianem to była przygoda bo nie jeden wóz się wywalił na zakręcie z pola na drogę … no a układanie tych snopów w stodole to pamiętam do dziś … pamiętam ten wysiłek jak podawałam snopki wyżej ale o dziwo nie pamiętam zadrapań od słomy ..
Orco u nas teraz wiele osób skupuje stare przedmioty gospodarcze i nie tylko by zdobić nimi swoje knajpy lub gospodarstwa agroturystyczne …
U nas za oknem jedynie czasami mruczenie kosiarek 🙂
Złote myśli z dzisiejszego porannego programu radiowej „Trójki”:
-Damska torebka nie służy do tego,by coś w niej znaleźć,ale żeby w niej było.
-Kobiety żyją dłużej,bo nie mają żon.
Udanego dnia wszystkim,bez względu na wiek oraz płeć 😉
Szaraku,
cokolwiek czynisz, baw się dobrze 😉
Jedni poszukują straconego czasu a my poszukiwaliśmy góralskich kapci
http://www.eryniawtrasie.eu/16657
W sobotę, wynurzając się wczesnym rankiem na słońce (w celu pozyskania resztek porzeczek i początków malin) monologowałam do niewprowadzonego w tematykę Kompana identyczną logiką i prawie tymi samymi słowami, co Pana Gospodarzowe. Żniwa trwały w czasach Dziadków i młodości Rodziców nawet trzy-cztery tygodnie (wychodzenia na skwar dzień w dzień – wersja optymistyczna… bo jak zboże porasta w kłosach albo skoszone w snopach, to… )
Mama uzupełniła moje dywagacje o kilka malowniczych obrazków – np. prawie-udaru (jako nastolatka wyszła z Dziadziem rano do dalekiego kawałka pszenicy, chcieli dokosić, a tu coraz bardziej dopieka…)
I „odsapki” południowe na… ugotowanie posiłku (w upał trudno nawet rozpalić w piecu – komin nie „ciągnie” a niektórzy mężczyźni i teściowe nie uznawali zimnego na obiad) oraz udój (krowy strasznie kopią – gzy je gryzą, itd.)…
Byli twardziele, były twardzielki, oj były!
Teraz na polach coraz więcej ciągników z klimatyzowaną kabiną i wspomaganiem kierownicy; czasem nawet trafi się taki kombajn (lecz żaden z tych https://picasaweb.google.com/basia.acappella/PogorzeKarpackie#slideshow/6176232205159952962 )
A wieczorem (już po uporządkowaniu gałęzi zwalonych na drogę przez ostatnią nawałnicę i obejrzeniu, jak szeroko rozrzucił szczapy wierzbowe piorun, który uderzył 25 metrów od domu), i po kilku imieninowych łasuchowaniach można wyskoczyć z Solenizantką (i ile auto zmieści) do klimatyzowanego Europejskiego Centrum Muzyki na koncert z cyklu Emanacje… dwa obszerne parkingi (lecz sala-cud na 650 osób dość dobrze wypełniona)… nocą kawalkada aut wyjeżdża w kierunku Zakliczyna i melsztyńskiej baszty… Front atmosferyczny wchodzi łagodnie, front żniwny wykorzystał całą sobotę, lokalni i przyjezdni biegacze wykorzystują noc i lekkie jak na razie ochłodzenie (połyskując kamizelkami odblaskowymi)… Inne czasy. Troszkę.
Nemo, zaległe najserdeczniejsze! 😀
### # ###
Pozdrowienia dla Dyskutantów! 😀
Tylko 2,46 zł wydane na SMS o treści NEPAL pod numer 72720 …. pomoże to postawić na nowo zburzony świat Nepalczyków …..
Nemo, Krzychu,
Dołączam z uściskami 🙂
Dzięki za opowiastki, życzenia, pozdrowienia.
Chłodno i wietrznie. Gospodarz sadził drzewa, które wyrosły w las bez mała, brał udział w żniwach i niektóre Koleżanki też zniwowały. Mnie się nie trafiło, bo od pokoleń nie mamy krewnych na wsi. Jednak widziałam nie jeden raz żniwa, w końcu mieszkaliśmy na przedmieściu i w okolicy było jeszcze 6 zamożnych gospodarstw. Żony robotników mieszkających w sąsiedztwie (a często pochodzące ze wsi) zatrudniały się dorywczo w tych gospodarstwach. Koszenia kosą większych obszarów nie pamiętam. Kosą obkaszano brzeg pola, żeby mogła wjechać kosiarka, a potem snopowiązałka. Po kosiarce mężczyźni i kobiety zbierały, wiązały snopy, ustawiały mendle i kopy. Mężczyźni stożyli stogi. Tuż po żniwach na polach widywałam tłumy dzieciaków i kobiet zbierających pogubione kłosy – gospodarze pozwalali te zguby zabierać zbieraczom (szczeble, szczeblonki) – a może pisało się to przez strz? Tak mówiono na to zajęcie. Kłosy w domach wykruszano ręcznie i było ziarno np dla kur, trzymanych w podwórkach. Zajęcie to skończyło się po wprowadzeniu kombajnów – nie było czego zbierać. Nie było komu zbierać, ziemia nie ugorowała – natychmiast były podorywki. Tym sposobem pamiętamy kilka epok Żniw.
Orca,
niestety ” flower bed ” nie otworzył mi się. Pozostałe zdjęcia obejrzałam bez problemu.
Dziś jechałam autobusem do Gdyni i pilnie obserwowałam, co dzieje się na polach. Zboża wyglądają na dojrzałe, ale żniwa jeszcze nie rozpoczęte. I chyba słusznie, bo w powrotnej drodze trafiłam na ulewę.
Dawniej żniwa czy wykopki to były zajęcia dla całej wiejskiej i rodzinnej wspólnoty. A teraz wystarczy jeden człowiek i maszyna. Nie podobają mi się te wielkie walce słomy pozostawione na polach. A jeszcze gorzej wyglądają te pokryte białą osłoną, jak porzucone wielkie pakunki ze śmieciami.
W żniwach brałam udział jako licealistka u koleżanki mieszkającej na wsi. Nie bardzo mi się podobała ta praca/ której dziewczynie by się podobała/, a ręce miałam solidnie podrapane. Ale to było tylko kilka godzin. Młodzież na wsi nie miała wymówek.
A capella,
aż żal, że nie byłam w tak pięknych okolicach. Piękne zabytki i przyroda.
Podróż Ewy zostawiam na później.
Z ciekawostek targowych : można kupić zielone orzechy na nalewki/ w pojemniku jest ok. 15- 20 sztuk w cenie 5 zł/ . Są kurki, ale też trochę borowików i czerwonych łebków. Kupiłam trochę papierówek, dorsza na jutrzejszy obiad oraz truskawki. Miałam na nie wielką ochotę – cena 7,5 kg za bardzo ładne i 3,50 za brzydsze, raczej na przetwory.
Krystyno – bele w białej osłonie to siano, tak zabezpieczone przed zamoknięciem.
http://kobieta.onet.pl/zdrowie/zycie-i-zdrowie/czym-moze-skonczyc-sie-czeste-uzywanie-kostek-rosolowych-przestrzega-dietetyk/mg3lz4
Mnie się też nie wszystko otwiera, a bardzo lubię „zwiedzać” razem z Orcą, Ewą, Bejotką i wszystkimi naszymi podróżnikami.
W piątek wyjeżdżam do Świnoujścia i Ryba dzwoni „Mama, spakuj się ciepło. W tym roku deszcz chłód i wiatr. W Szkocji czułam się jak w domu”. Muszę wziąć dużą walizę, bo i na ciepłe i na chłodne dni trzeba być przygotowanym
Bjk,
Dziekuje za informacje o soku z pokrzywy. Brzmi to bardzo zachecajaco. Razem z poradami Krystyny czuje sie przygotowana na wykorzystanie naszych pokrzyw.
Krystyna,
Tu znajdziesz kilka pomyslow na wykorzystanie starych ram lozek i kilku innych przedmiotow do sadzenia kwiatow.
http://www.lushome.com/recycling-metal-bed-frames-flower-beds-20-creative-eco-friendly-backyard-ideas/141618
Odnosnie dekoracji w ogrodzie w niektorych ogrodach mozna zobaczyc rozowe flamingi (pink flamingos). Pomyslalam o tej popularnej dekoracji poniewaz niedawno zmarl autor tego pomyslu Don Featherstone. Z tej okazji w radio byla ciekawa audycja na temat rozowych flamingo ustawionych w wielu ogrodach. Najwiecej tych ozdob mozna zobaczyc w poludniowych stanach, a szczegolnie na Florydzie. U nas tez czasami widze pod drzewem cedrowym rozowego flamingo.
Rozowy flaming to symbol pop-kultury. Don Featherstone otrzymal za ten pomysl nagrode Ig Nobel Prize. Ig Nobel Prize jest przyznawana co roku za trywialne pomysly w roznych dziedzinach. Rozowy flaming wymyslony przez Don Featherstone zostal zaliczony do kategorii trywialnych pomyslow w dziedzinie sztuki i autor otrzymal w 1996 roku Ig Nobel Prize.
Wszystko zakonczyloby sie szczesliwie gdyby nie epidemia ptasiej grypy. Rozowe flamigi padly ofiara tej zarazliwej choroby. Na zdjeciu ofiary ptasiej grypy na Florydzie.
http://tommcmahon.typepad.com/photos/uncategorized/birdflu5.jpg
Na szczęście te akurat ofiary są z plastiku, co widać po drutach, które się wbija w ziemię 😉
Alicja,
Na tym polega dowcip o ptasiej grypie i pink flamingo 🙂
gdzieś już to widziałam…
U mnie upał. Na upał chłodnik brokułowy. Poza tym lenistwo wskazane 😉
Szmonowic pisał „Żeńcy”, żniwa opisywała i Orzeszkowa w „Nad Niemnem” i Reymont w „Chłopach” ale dopiero radziecki kompozytor napisał kantatę o żniwach mechanicznych (czy raczej zmechanizowanych) i nie pamiętam już w którym filmie 4-głosowy chór wyśpiewywał :
„Hej wy konie, rumaki stalowe!
Hej na pola prowadźcie żeż nas!
Niech zawarczą traktory bojowe,
nam już pokos
rozpocząć jest czas.
I potężny nasz koń
wejdzie na świeżą błoń
kędy setki traktorów i maszyn
ostry pług będzie ciąć,
będzie kosić i żąć
zbierać plony w republikach naszych.
Nie znam, oryginału, ale tłumaczenie wydaje mi się niewydarzone. Albo nawet wierne, jednak niezręczne.
A poniżej pomrukuje swym jakże charakterystycznym słownictwem rok 1950:
https://www.youtube.com/watch?v=uSAonRHV_3o
Danuśka – gratulacje! Wstrzeliłaś się w te „konie stalowe” bez pudła. Patrzyłam na film i doszłam do wniosku, że traktorzystom tylko muszek i krawatów do galowego stroju brakuje. I jak na filmie Dunajewskiego – wieś śpiewa i tańczy. Ależ ubaw mieli w tej robocie (tu mordka)
Wszyscy przy żniwach? Nie wierzę. Rozmawiałam dzisiaj z E#ską – ma dwoje stałych (ostatnio) sublokatorów : na jednym krańcu stawu jest samotny żuraw (a żurawie ponoć bardzo płochliwe) qa na drugim końcu tegoż stawu rezyduje czapla siwa. Z tego powodu Eska nie jest szczęśliwa, bo czapla wyławia małe rybki (a Eska z Leszkiem zarybiają staw co jakiś czas; ostatnio złapał się na więcierz 3 kg szczupak)
Pyro – to u Eski jak w wierszu „Żuraw i czapla”
ja nie w polu ale nad walizką … co tu zabrać by było miło i wygodnie na wojażach z Danuśką i Małgosią … no i trzeba przymierzyć to i owo … 😉
Dobry wieczór!
Brr… zzzimno 🙁 Pochłodniało do +27, a ma być jeszcze gorzej.
Zaczynam rozumieć Hindusów w kurtkach puchowych.
Tak przywykliśmy do tego gorąca, że mogłoby już tak zostać do zimy 😉
Wszystkim, którzy skierowali dobre życzenia pod moim adresem – dzięki serdeczne 🙂
Żniwa przywołują w pamięci wiele wspomnień.
Dziadkowe gospodarstwo, nogi podrapane na ściernisku, bo na wysokie buty za gorąco… Ustawianie snopków wiązanych powrósłem przez dorosłych, poniemieckie maszyny żniwne – kosiarki, młockarnia napędzana lokomobilą, wszechobecny kurz i hałas w trakcie młocki, my – dzieciaki odpędzane od pasów transmisyjnych i tych wielkich urządzeń, ważenie worków ze zbożem i nas – na wadze dziesiętnej…
Później – snopowiązałki, zdobywanie sznurka, kombajny Vistula i Bizon, chyba z tuzin ustawionych na wielkim polu maszyn i podniecone czekanie przy radiotelefonie… Jedzie! Maszyny ruszają, Gierek patrzy…
Plon niesiemy, plon!
I traumatyczne wspomnienia. Pies bobrujący w zbożu, kosiarka, skowyt, wszystkie cztery łapy pokaleczone 🙁 Niosę go płacząc (mam 13 lat, on waży z 15 kilo) przez 2 km do domu, mój sweter cały zakrwawiony, do dziś wiem, jak pachnie psia krew…
W domu – opatrunki, woda utleniona, bandaże na wszystkich łapach, miejscami widać kości, ale całe. Układamy psa na legowisku, miska z wodą obok. Idę do sklepu po nowe bandaże, wracam, pies leży przed bramą, wszystkie bandaże pozrywał, rany wylizał i macha do mnie ogonem…
Zagoiło się jak na psie 😉 Potem tylko nieco kulał, gdy się miało na deszcz…
http://wyszukiwarkamp3.eu/yt/VYVGlt2X7FA/zniwna-dziewczyna-wojciech-mlynarski/
niestety to nie oryginał…
Dzien dobry,
Przepraszam za wciaz wydluzajaca sie moja nieobecnosc tutaj, ale jestem kompletnym bankrutem czasowym. Okazalo sie, ze teraz nie tylko nie umiem zarzadzac swoimi finansami ale rowniez coraz bardziej kurczacymi sie zasobami czasu.
Kilka dni temu przyjechalo moje najmlodsze dziecko, wiec czas musial sie znalezc na wszystko. Wlasnie jestesmy gdzies pomiedzy Syracuse a Rochester jadac pociagiem do Niagara Falls. Dzisiaj przespimy po kanadyjskiej stronie, jutro popatrzymy na spadajaca wode ze wszystkich stron I pewnie zanocujemy gdzies w okolicach Toronto. Pojutrze wieczorem, jesli Alicjowie beda w domu wstapimy na lamke wina (ja) I szklanke coli (mlody), by zaraz ruszyc dalej. Wracamy w sobote, tez pociagiem.
Odkad jestem w Stanach jest to moja pierwsza podroz koleja I pewnie nie ostatnia. Nie wiem po jaka cholere tluklem sie tyle lat samochodami – tutaj siedze, mam internet, przesuwajace sie widoki za oknem, gardlo zwilzam co chwila rumem z cola, a cala troske o moje bezpieczenstwo wzial na siebie maszynista. To rozumiem!
W Niagara Falls wypozyczam samochod na kilka dni, wszedzie pociagiem sie nie da.
Mam ze soba zapomniany juz aparat, moze beda jakies zdjecia.
Do niedlugo!
Będą, będą. I proponują nocleg!
Alicja,
dzieki.
Zadzwonie jutro
Z kolacją i śniadaniem, ma się rozumieć.
Jolinku-z tą walizką to zgryz jest niezły,bo podróż niby krótka,ale okazje różne i też kombinuję na wszystkie strony.
Nowy-jak się cieszę,że dałeś znak życia,bo już się bałam,że nas porzuciłeś.
Udanych podroży i miłego spotkania z Alicjostwem 🙂
dzień dobry …
Nowy pomachanko …. 🙂
Danuśka … 🙂
Jolinku, Danuśka – mamy przecież jeden bagaż rejestrowany, czyli walizkę, przewidziałam nie za dużą, ale mogę zmienić na większą 🙂
Małgosiu nie chodzi o to ile tylko co … zmieszczę się bez problemu w bagażu podrecznym tylko mam za duży wybór … 😉
wracając do żniw to u dziadków zawsze zabijali barana na jedzenie dla pracowników … Babcia pochodziła z Białorusi i była mistrzynią w przygotowywaniu potrawki baraniej .. po robocie smakowało nam bardzo bardzo ..
No właśnie, co wybrać, zawsze zabieram za dużo rzeczy, zdecydowanie nie umiem się pakować racjonalnie. Ochłodziło się, z przerwami pada deszcz. Drogie Podróżniczki, coś ciepłego i przeciwdeszczowego może się przydać.
Jolinku,Małgosiu-zajrzyjcie do poczty!
Już raz pisałam i „przekroczono czas łączenia” Fiuuu poszło w kosmos. zW skrócie :
– pożegnałam Jana Kulczyka,
– powitałam Nowego,
– wybieram się też w podróż jak Koleżanki (tylko bliżej za to na dłużej)
– przygotowujemy mieszkanie na remont czyli totalny bałagan.
O i tyle.
Dziś na obiad schabowe z kapustą.
U mnie byla reszta marchewki w sosie vinaigrette i faszerowane pomidory. jak przystalo na Francje byla tez salata – pourpier – ser i kawa na koncu. Przed chwila skonczylam robic taboule i zjemy go na kolacje.
A u mnie smażony dorsz i surówka z kiszonej kapusty.
Ewo,
z przyjemnością obejrzałam zdjęcia i opis Waszej ostatniej wycieczki, tym większa, że większość miejsc odwiedziłam. Oczywiście Dębno. To nadzwyczajne miejsce. Wiem, że były tam kręcone sceny z serialu ” Janosik”. W Łopusznej nie byłam, bo to byłą krótka wycieczka podczas pobytu w Zakopanem. Podobnie jak kolejna, tym razem marcowa, do Czorsztyna i Niedzicy. Ogadanie ruin zamku pod mokrym topniejącym śniegiem nie jest najlepszym pomysłem, ale też miało swój urok, bo byliśmy zupełnie sami. Z Czorsztyna naturalnie prosto do Niedzicy, gdzie po zwiedzaniu zamku odwiedziliśmy tamtejszą bardzo stylową restaurację. Kawa i szarlotka były bardzo dobre. Zapamiętałam windę służącą do transportowania potraw z kuchni zamkowej na parterze do owej sali, która niegdyś byłą jadalnią. Nie pamiętam już, czy ta winda nadal była używana.
Takie relacje i zdjęcia jak a capelli i Wasze pokazują jak wiele pięknych miejsc znajduje się na południu Polski. Czekam na jeszcze więcej.
Ogonki do litery „a” pozamieniały się i za dużo jest tych ” większości”. To wszystko z pośpiechu, bo poprzedni wpis mimo skopiowania przepadł. Ostatnio z powodu burz, nawet dalekich, często występuje utrata zasięgu internetu . Musiałam wyłączyć komputer i zapisany tekst zniknął.
Czyli nie tylko u mnie cudeńka komputerowe się zdarzają.
Na obiad była druga połowa kurczaka pieczonego wczoraj + sałatka z wielkiego pomidora; we dwie nie zmogłyśmy całości. Jutro nagotuję fasolki szparagowej.
„Ależ „śpiąca” pogoda.
U mnie sauna. Na szczęście podpieram się klimatyzacją. Nowy pewnie korzysta z darmowego zraszania przez Niagarę 😉
Idę odkurzać.
Krystyno,
Dziękujemy za tak piękną ocenę. Cała Polska jest piękna 🙂 Paradoksalnie, im więcej podróżujemy za granicę, tym bardziej doceniamy nasz kraj.
A propos Niedzicy, niestety nie zajrzeliśmy do zamkowej restauracji.
Mrozu nie ma – rano 16 stopni, teraz 20 na plusie. Jednak duże zachmurzenie i chwilami ostry, chłodny wiatr daje się we znaki. Ponoć od 3-go sierpnia znowu tygodniowa fala upałów zwrotnikowych i tak od kilku tygodni, jak w wagonikach kolejki górskiej.
Dzisiaj moje Dzieci pomorskie były w Szczecinie w szpitalu. Jutro będą na Woodstocku – tylko ten jeden dzień, odwołali zwykłą rezerwację na cały festiwal; pojutrze wieczorem powitają Pyrę na miesiąc z kawałkiem. To będzie ich udział w remoncie naszego mieszkania.
Znowu wszyscy po planecie podróżują? To dobrze, bo pokażą obrazki i opowiedzą o doświadczeniach z podróży. To jednak też nie fajnie – nie ma z kim poplotkować. W przerwie zajęć rozmaitych czytam różne, mądre książki ale jakoś nie czuję się mądrzejsza.
Pierogi z jagodami.
Pyro – jedziesz z laptopem?
Właśnie obejrzałam zdjęcia z pewnej podróży poślubnej na Hawaje.
A tu – żniwa w Czorsztynie: 🙂 http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/74519/77a2b52ce165c13f65de621014916a4d/
Żniwa w majątku hrabiego Remigiusza Grocholskiego – grabienie słomy przy pomocy maszyn. 1924 r.
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/74632/77a2b52ce165c13f65de621014916a4d/
Dzien dobry,
Dziecko zaliczylo Niagare, ale nie jest zachwycone. Ja tez. Ostatni raz bylem tutaj ponad 20 lat temu, nie pamietam dokladnie kiedy. Dzisiejszy widok kanadyjskiej strony wodospadu bardzo rozczarowuje. Ogromne ilosci kiczu w amerykanskiego guscie zalaly ulice tego ladnego niegdys miasteczka.
Niagara jako wodospad zatraca juz niemal zupelnie swoja przyrodnicza wartosc. Wszystko podporzadkoane dularom. Ale ja potrafilem znalezc cos dla siebie – spadajaca woda robi wciaz wrazenie zywiolu nie do opanowania.
Tlumy ludzi na deptakach. Wczoraj wstapilismy na obiad do Ruby Tuesday. Jedzenie I obsluga bardzo mierne. Dzisiaj poszlismy do Applebee’s – jedzenie nieco lepsze, ale obsluga bardzo kiepska. Jutro jedziemy w dalsza droge. W scislych planach sa odiedziny Alicji I Jurka.
Pogoda dopisuje.
Do niedlugo!
Dobranoc 🙂