Krajobraz po deszczu, ale w lesie sucho
Wieczorem w sobotę grzmiało i wiało. Powietrze było ciężkie, duszne i burzowe. Upał nie zelżał ani na moment. Wszyscy z tęsknotą wypatrywali deszczu. Wreszcie po północy lunęło. Gęsty deszcz padał niemal do rana.
Najpierw wszyscy domownicy wylegli przed dom i mokli z wielkim upodobaniem. Krople deszczu były wręcz gorące. Po kilku minutach zrobiło się dość chłodno, więc wróciliśmy na werandę, w ruch poszły ręczniki i z przyjemnością rozsiedliśmy się przy filiżankach parującej herbaty.
Myśl o tym, że nasz piach nasiąka wodą, napawał zadowoleniem. Mieliśmy nadzieję, że ulewa nie ustanie i leśnicy będą mogli odwołać zakaz wstępu do lasu. Deszcz nie ustawał. Postanowiliśmy więc skończyć te obserwacje meteorologiczne i pójść do łóżek. Spać jednak było trudno, bo pioruny waliły gęsto, a niebo rozświetlały efektowne błyskawice.Rano, po przebudzeniu, mieliśmy nadzieję, że cała okolica będzie tonęła w kałużach. Tymczasem trawnik przed domem (czy raczej to, co udaje nasz trawnik, a jest żółtawym klepiskiem) był suchy jak wczoraj i przedwczoraj. Suchą stopą można było wejść do lasu (to tylko cztery kroki, bo dom stoi przecież pośród sosen i modrzewi), a sadek i warzywnik na końcu naszego terytorium wprawdzie zielenił się pięknie, ale wyraźnie domagał się podlania.
Cała ulewa wsiąkła w piach. I zakaz wstępu do Puszczy Białej obowiązuje nadal. Podobno dzisiejszego wieczora i nocy spektakl piorunowo-ulewowy się powtórzy. Jeśli te powtórki będą przez cały tydzień, to może ściółka leśna nasiąknie wystarczająco wodą i alarm pożarowy zostanie odwołany. Jest więc szansa, że pojawią się i grzyby. A jakże chętnie zjedlibyśmy jajecznicę z kurkami!
PS Kolejna noc z niedzieli na poniedziałek była jeszcze bardziej ulewna i burzowa. Szkód w mojej okolicy nie było. W lesie nadal sucho.
Komentarze
Otworzył się nowy wpis Gospodarza o wczorajszej ulewie. U mnie również lało i wiało. Przez dobre 10 minut ściana wody jak w tropikalnym monsunie. Całe podwórko zostało pokryte grubą po kostki warstwą wody . W okolicy nałamało mnóstwo drzew.
Mój nowy dach przeszedł prawdziwy chrzest bojowy i nawet kropla nie przedostała się do środka .
Obejrzałem przez internet kolejną paryską kawiarnię która swą nazwę wzięła od słynnej piosenki Gilberta Bécaud – NATHALIE. Co ciekawe kawiarnia z piosenki w Moskwie nigdy nie istniała. Wymyślił ją autor słów piosenki.
https://www.youtube.com/watch?v=TilQ8BIHisw
http://cafe-pouchkine.fr/galerie/
Jeszcze jedna piosenka na dzień dobry:
https://www.youtube.com/watch?v=qmqruqnj99M
U nas nie grzmiało i nie padało. Deszcz, zwłaszcza w nocy, jest bardzo pożądany, burza i wichura niekoniecznie.
A co tam , dziś dzień francuski:
https://www.youtube.com/watch?v=M5jaM08THAs
https://www.youtube.com/watch?v=bYg7n3vqN9c
🙂 https://www.youtube.com/watch?v=vl94_o_wrfA
Może na deser po obiedzie?
https://youtu.be/xrCedTv-tf4
Gospodarz może do lasu, a ja mam dróżkę do nieba, znaczy do beczki.
W beczkach uprawiam kurżetki i oberżyny . Posiałem też dynie i ogórki, ale zimno było i nie wzeszły . Cukinie zwane z francuska kurżetkami siedziały, siedziały ale w końcu ruszyły. Podlewałem, samo się podlewało i w końcu mam pierwsze sztuki. Jedna ogromna drugą mniejszą wykorzystałem do zupy, którą przed chwilą zjadłem i się oblizałem z uczuciem wniebowzięcia.
Zupę kurżetkową zrobiłem tak:
Jedna cukinia pokrojona w kostkę
Jedna cebula posiekana w kawałki
Oleju z oliwek w sam raz.
Wody szklanka – odparuje wiekszość.
Cebulę zeszkliłem na oliwie, dodałem cukinię, podsmażyłem, wlałem wodę osoliłem popieprzyłem i i gotowałem na małym ogniu ze dwadzieścia minut.
Poszedłem do ogródka, urwałem młodej pietruszki, szczypiorku i oregano.
Do wysokiego naczynia wlałem trochę sosu z kurżetki, wrzuciłem zielone i dobrze zmiksowałem. Dodałem resztę ugotowanego i ze trzy łyżki śmietany. Dalej miksowałem. Na patelni uprażyłem pestki z dyni i kilka posiekanych orzechów włoskich. I jak były gotowe dodałem do zupy. Zupa wyszła pięknie zielona. Zjadłem z razowym chlebem co go jeszcze ciepły przywiozłem z ze sklepu na L. Zostało jeszcze na dokładkę.
Proste chłopskie jedzenie.
Za godzinę zrobię mieszane zielone z czerwonym, z grilowaną piersią z kurczaka. Do picia będzie cydr. W L. jest bardzo dobry holenderski. Na deser ciepła szarlotka z waniliowym lodami.
I jak schudnąć Pani Premier, jak schudnąć?
U nas nawałnica. Najpierw potężny szkwał wiatrowy, że się drzewa kładły, potem ulewa potężna, potem wszystko przycichło na 10 minut. Teraz leje zwykły, duży deszcz i jest burza. Znowu deszcz ustaje; zwariowana pogoda.
Przyjemne 20 stopni, w przeciągu 40 minut spadło o 10. Chyba już po letniej burzy.
W tych francuskich kryminalach Martina Walkera przeczytalam taki falny przepis na kurczaka. Nalezy wypic do polowy puszke piwa, druga polowe zostawic w puszce. Podziurawic puszke od gory jeszcze parokrotnie i usrawic posrodku brytfanny.
Poukladac naokolo ziemniaki pokrojone w plasterki. Dodac lyzke gesiego lub kaczego smalcu (absolutnie wszystko w Dordonii okraszane jest gesim smalcem).
Teraz zabieramy sie za kurczaka. Pod skore wciskamy najglebiej jak potrafimy maslo zmieszanego z duza iloscia posiekanego czosnku i galazka swezego posiekanego rozmarynu. Jesli masla zostanie, wkadamy do srodka kurczaka. Szyjny otwor zatykamy cebula. Kurczaka ostroznie nadziewamy na puszke piwa i ostroznie transportujemy bryrfanne do bardzo dobrze nagrzanego piekarnika. Voila!
Podobno kurczak wychodzi fenomenalnie soczysty i aromatyczny. Jest to tez latwiejsze w przyrzadzaniu niz caly kozlak (dziecko kozy!) nad ogniskiem.
Do tego kurczaka na przystawke podaje inspektor Bruno co? No oczywoscie pasztet perygordzki foie gras. Oni tam kilogramami wtrzachaja foie gras. I trufle, sukinkoty. Nawet creme caramel ma u nich trufle.
A jeszcze inspektor Bruno , ktory ma wlasne kury i jajka, wklada do skrzyneczki z jajkami jedna trufle (nieduza), ktora zasmacza jajka przez skorupki . No zez, zamordowac tych Francuzow!
Ustawic, nie usrawic. 😳
U mnie nie było tak widowiskowo, bo też nie było upalnie. A teraz od godziny pada spokojny deszcz. Oby jak najdłużej. A dzień był, jak dla mnie, wprost idealny: 20- 21 st. C, lekki wiatr, sporo chmur. A do tego spacer po wejherowskim parku i starówce. W parku mnóstwo starych drzew, a wśród nich oczywiście także LIPY . Że też nie pomyślałam o nich wcześniej. Szczęśliwie jeszcze nie przekwitły, a że drzewa nie były nigdy formowane, gałęzie sięgały trawy. Zbieracz zawsze jest zaopatrzony w coś do zbierania, więc dość szybko zapełniła się nasza siatka. Teraz kwiaty suszą się na strychu. A ile się nawąchałam, to moje. W parku są także aleje różane, więc można przypomnieć sobie zapach róż. Zdecydowanie mocniej kwitną róże żółte i herbaciane, a różowe i bordo dość słabo. Choć w domu jest jeszcze ciasto z wiśniami, do kawy zamówiliśmy jedna szarlotkę, tym razem zapiekaną w miseczce.
A obiad był dziś z grilla – szaszłyki z polędwicy wieprzowej , z tym że mięsa było niewiele, a dominowały dodatki, czyli cukinia, bakłażan, pieczarki, papryka, przegryzane arbuzem. Lubię takie obiady, zwłaszcza że grillowanie to u nas męskie zajęcie.
Helenko – w te jajka, to ja nie wierzę. Znaczy jajko jakie jest – każdy widzi. Nie wierzę, że przez 1-2 doby łapie zapach. Panu komisarzowi może to podnosić apetyt – to na zdrowie.
W ubiegłym tygodniu nie mogłam jakoś dotrzeć do księgarni Empiku po książkę Martina Walkera, ale widzę, że nie ma co zwlekać.
A wracając do ogórków Nemo – można sobie samemu spróbować wyhodować taki okaz bez potrzeby wysiewania. Wiosną można kupić spore sadzonki ogórków w malutkich pojemnikach. Wystarczy przesadzić do skrzynki i dbać. Może się uda. Chyba spróbuję w przyszłym roku.
Skoro skorupka jajka jest porowata i przepuszcza powietrze, to może także zapach trufli. Trudno powiedzieć, a sprawdzić nie mam jak , bo mam tylko jajka.
Nie wiem, jak z grzybami, Krystyno. Natomiast sprzedawany w naszych delikatesach „proszek z trufli” i „Olej truflowy” nie zyskał we mnie konsumenta. Makaron z białym sosem truflowym pachniał mi amoniakiem; oliwa też jakaś „dziwna?”
Z truflami w skrzyneczce z jajkami cala procedura jest doklasnie opisana. Autor zamieszza bardzo duzo przepisow, zazwyzaj niewykonalnych w moich warunkach. A wszystko sprawdza mu bardzo dokladnie zona, nie tylk prowadzaa popularny blog kulinarny, ae takze autorka licznych artykulow w najwiekszym pismie poswieonym wyzszej szkole kulinarnej jazdy – Gourmet. W poslowiu do piatej ksiazki z inspektorem Bruno, Autor szczegolowo o tym opowiada.
Skorupki jajek przepuszcza wszystko. Nieraz mi sie zdarzalo w lodowce gdy zapomnialam cos wyrzucic na czas…..
Burzy nie widać, ale bardzo mocno wieje.
Na obiad była pieczona pierś indyka z brzoskwinią, ryż i sałata ze śmietaną. Na deser maliny i ananas.
O i proszę, piękne słońce i niebo z lekkimi obłoczkami. A podobno w Poznaniu połamane drzewa, zerwana trakcja, zalane przejścia podziemne. Cała zabawa trwała nieco ponad pół godziny.
Młody tego indyka ma jeszcze na dwa razy. Jutro trzeba mu zrobić nowy sos (może pomidorowy na ostro?) i kupić nowe ogórki kiszone. Ziemniaki duszone z mlekiem gotuję mu codziennie. Ja z nim nie jadam, bo nie przepadam za piersią indyczą. Najwyżej kupię sobie grube „strzelające” parówki i zjem z sosem i ziemniakami
Zaginęli Placek i Krzychu. Brakuje mi ich. Za dwa dni pożegna Kraków Cichal z Ewą, a Warszawa powita JollyR. z Odsasem. Nowy prawie się nie odzywa i Irek zaginął w puszczach. Żaba ma najazd różnych grup gości i Eska chyba zarobiona po pachy. Przyjemnie jest u naszych Dziedziczek, ale chyba ja już nie wytrzymałabym nieustannego korowodu Krewnych – I – Znajomych – Królika
Przywiało burzę i potężną ulewę.
Jak tam wiśnie, Małgosiu?
Pyro, muszą się jeszcze trochę pogotować-pogrzać, ale to już mało kłopotliwe 🙂
ha.ha! Właśnie wtedy się przypalają. Też do wiśni, jak Alicja, wyciągnę woka.
Pyro, ja je robię w piekarniku, i tfu tfu odpukać tam mi się nie przypalają.
Pyro, nie zaginąłem w puszczach. Uganiam się po stepach Lubelszczyzny … https://www.facebook.com/ireneusz.pilipczuk/posts/810394819075526?pnref=story
a w planie urlopowym Roztocze. Ale to w sierpniu
Wiśnie?
Kupiłem rano na targu trzy kilo po cztery złote i juz się gotują w miedzianym garnku. Aż taki nowoczesny nie jestem by robić konfiturę w piekarniku. U mnie wszystko tradycyjnie: ręczna robota.
Nawet drylownicy nie mam i wydłubuję pestki osobiście. Bez koszuli… Co prawda wyglądam po skończonej robocie jak rycerz spod Grunwaldu, ale doszedłem do wniosku, że łatwiej ze mnie spłukać, niż doprać koszule.
U nas sauna. Jerzor i kot urządzili sobie popołudniową drzemkę, ja czytam. Zimny kuskus z warzywami – strzał w dziesiątkę. Do popicia „Jordanka” z cytryną.
Ogórki w skrzynce mam prawie co roku. Skrzynkę wystawiam na niezbyt wysoką, rozkładaną drabinę malarską, żeby mi w niech chuligani nie grzebali.
One zawsze zainteresowane, co się posadziło albo wysiało 🙄
U nas ostrzeżenia przed tornado…
Pojechałyśmy z Małą Alą do lasu. Wróciłyśmy po godzinie. Z równym skutkiem mogłyśmy przepłynąć nasz staw wpław, byłoby szybciej i bliżej.
Krewni i znajomi Królika przywieźli mi w sobotę wiśnie, Po wydrylowaniu (i zjedzeniu) zostało 2,5 kg. Musiałam wieczorem kupić cukier. Drylowałam i smażyłam dobrze po północy. Dzisiaj dosmażyłam. Tyle mieści się na raz w rondlu, ale lepiej smażyć mniej – po dwa kilogramy.
Przeszła burza bez strachu.
dzień dobry …
wczoraj cały dzień mnie Polityka nie wpuszczała … w końcu zmieniłam znowu hasło i jestem … 😉
poczytam …
Pyra tym razem bez internetu. Coś zalało albo wina komputera.
Witamy Jolinka po długich wakacjach!
Małgosiu, przypomnij, proszę, jak robisz te konfiturę w piekarniku.
Alino, zasypuję owoce cukrem i wstawiam do piekarnika z termo-obiegiem rozgrzanego do 140 stopni, dwa, trzy razy po 1,5 godziny. Po pierwszym pieczeniu sprawdzam czy cukier nie spłynął na dno, jeśli tak to mieszam jak są jeszcze ciepłe.
Małgosiu, dziękuje, wypróbuje metodę.
Jolinku, jak było nad morzem? Tutaj wciąż upalnie, wyczekuje deszczu.
Marek … 🙂
Alino ja byłam w lesie w Urlach .. cisza, spokój, pociagi obok nie jadą bo szykują tory pod szybsze pojazdy … grzybów brak ale jagód i poziomek połacie całe … szczęśliwie dziewczynki wróciły całe i zdrowe a ja trochę jeszcze kwęczę bo spadłam z roweru .. upadek był bolesny ale nic nie złamałam na szczęście ..
się ogarniam w domu to czytanie zaległości mi idzie powoli …
Witaj, Jolinku 🙂
Małgosiu,
czy przy tej metodzie też trzeba szumować powstająca pianę ? A może ona w ogóle nie powstaje. To by mi się podobało, bo nie lubię zbierania piany.
Moje dwa krzaczki agrestu obrodziły nadzwyczajnie i w związku z tym muszę zrobić trochę dżemu agrestowego, czego w ogóle nie planowałam. Bardzo lubię jeść agrest wprost z krzaka, ale wszystkiego nie dam rady. Takie to kłopoty z moją ” klęską urodzaju”.
Turyści nad morzem nie są chyba zadowoleni z pogody, bo w cieniu jest 18 st. C, a w słońcu, które pojawia się od czasu do czasu, trochę cieplej. Ale jest tu tyle różnych możliwości ciekawego spędzania czasu, że nikt nie powinien narzekać.
Pogoda odpowiednia na rosół, który dziś ugotowałam na obiad.
MisKu
Imie i nazwisko jest mi znane, miejscowosc rowniez, wystarczy ze podasz cod oraz ulice z numerem i jeszcze dzis wysylam drylownice do wisni. Jest zupelnie nowa, nie uzywana i nie mam pojecia z jakiej okazji zagraca moj nadmorski appartament.
Koniec striptisu w kuchni oraz w sieci podczas drylowania wisni.
Mam jeszcze jedna taka sprytna maszynke. Wlasnie przepuscilem ponad 2kg w ciagu pieciu minut.
rewalka!!!
Czekam na dane by pognac na post.
Misiu,
daj się przekonać szarakowi. Nie pożałujesz.
U mnie pogoda ma gorączkę. Jechałam rowerem pod górę, a termometr w komputerku pokazywał +37,8 🙄 Na dodatek jest parno.
Jolinku-witaj na blogowym łonie i pamiętaj,że masz 10 dni na odzyskanie dobrej formy tak,by wyruszyć w pełni sił na podbój kraju Basków 🙂
O dobrą formę kulinarną oraz biesiadną też należy dbać regularnie i z radością na podniebieniu 😉 Tę właśnie formę ćwiczyliśmy w czasie szkolno-koleżeńskiego spotkania, które miało miejsce na włościach nadbużańskich podczas minionego weekendu.Wszyscy uczestnicy posiadów przywieźli swoje popisowe dnia i wszyscy zgodnym chórem przyznali złoty medal pasztetowi z wątróbek drobiowych.Rzeczony pasztet widać na poniższym zdjęciu.Jak widzicie został całkiem ładnie udekorowany żółtą i zieloną cukinią:
https://lh3.googleusercontent.com/-HkV2P6A2OpI/VauBIZq2klI/AAAAAAAAob4/WlKvZWCdOwQ/s800-Ic42/DSC_0347.JPG
Resztki chleba na talerzach nie wyglądają malowniczo,ale autor zdjęcia nie bardzo zwracał uwagę na takie detale.
Osobisty Wędkarz przyrządził znane niektórym Blogowiczom pstrągi oraz spalił 🙁 na grillu starannie przygotowane przeze mnie szaszłyki (polędwiczki wieprzowe,cukinia i pieczarki)
Nastepne ponad 2kg ju bez pestek.
Dodatkowo przeczytalem jeszcze ozzy-ego 🙂
ozzy mam trzepaczke do bicia piany. Oddam i doplace jeszcze porto. Jestes w koncu mistrzem w biciu piany 🙂
Tez podaj namiary
________________
MisKu czekam!!!
Danuśka walczę o formę …. 🙂 … miłe spotkanie miałaś …. 🙂
Krystyno ja miałam tydzień upałów a potem pogoda do lasu a nie nad rzekę .. ale dziewczynki były zadowolone i ja też … przeczytałam na werandzie 25 książek (takich na wakacje czyli kryminały) ..
Gdybym potrzebował drylownicy tobym wziął od sąsiadki albo pojechał do sklepu. Ręcznej roboty mi odmawiacie?
….powtorze za @Misiem Kurpiowskim, w koncu posluguje sie kims madrym
oj, @szaraku, Murmelte Noch Etwas?
Nie, niczego nie odmawiam. Przepraszam jedynie sam siebie, ze wpadlem na tak idiotyczny pomysl.
Komputer zdrowy, modem z ruterem – zdrowe, Pyra w formie, tylko jeden z licznych kabelków uszkodzony był. Pewnie, też byłabym uszkodzona, gdyby po mnie ludzie deptali ustawicznie.
Wiśnie czekają na mnie jutro, ale ja jednak z pomocą drylownicy; zamówiłam 5 kg, z tego 3,5 na nalewkę, a 1,5 na konfitury. Nie potrzebuję więcej.
Szarak
No co ty? Po prostu są tacy ludzie jak ja , którzy lubią się umęczyć, uchlapać siebie i wszystko wokół. Wszystko oczywiście w trosce o najwyższą jakość surowca. Czy drylownica powie ci, że wisienka łykowata albo z jednej strony jest bardziej? A robaczek którego wyczujesz jak wysuwa łebek z pesteczki by dokonać konsumpcji miąższszu Czy ty myślisz , że gdyby nie tacy ludzie jak ja powstałaby taka piosenka:
https://www.youtube.com/watch?v=BlxelewpCY4
test
Wynik negatywny
Drylownica też mi niepotrzebna.
Wydawało mi się, że z wiśniami nie mam problemu jeśli tylko dołożę trochę starań, a tu – figa z makiem! Najpierw zajechałem dobry kawałek do zaprzyjaźnionej kiedyś wsi, skąd dawniej, raz po razie przywoziłem doskonały towar na nalewkę. Tamci, na miejscu, mówią mi jednak, że sami nie mają, bo drzewa opadła już drugi rok pod rząd zaraza i trzeba będzie chyba wszystkie wyciąć. Umówiłem się więc z kimś innym, co na początku lata chwalił mi się, że ma dojście do ogrodu gdzie jest wiśnia i nikogo to nie obchodzi. Zaszliśmy więc tam z wiadrem, z dwoma drabinami i co – psińco! Musztarda po objedzie! Krótkie ale dość intensywne deszcze na początku zeszłego tygodnia spowodowały, że cała masa owocu była pęknięta i niestety, już mocno nakropiona białą pleśnią. Wybierałem długo i zeszło mi sporo czasu, nim nazbierałem litr do zasypania cukrem. Było tydzień wcześniej spróbować, to by się narwało lepiej
Z tarniną tym razem też nieciekawie. Przejechałem się rowerem tam gdzie nazbierałem zeszłego roku i źle to wygląda, bardzo źle. Akurat te krzewy oblazła pierwszy raz plaga gąsiennic takich, jakie widzę zwykle na innych gatunkach i wcale mi to nie przeszkadza. Całe gałęzie, dobrze obwieszone owocem owinięte były w pajączyną i nie ma nadzieji, aby tam jesienią coś jeszcze nazbierać.
Cała nadzieja w dereniu.
Siła złego…
Jeden z dwóch laptopów wysiada. Tekst który chciałem wkleić do okienka nie „wchodził”. By nie pisać na nowo musiałem tekst posłać mailem na nasz drugi laptop i tam dopiero wklejać.
Pepe – jak Ci się w domu coś posypie, to za kilka dni następna awaria – to jest zawsze seria. Tak, jak przy remoncie – póki rury, kolanka, złączki nie ruszane, to wszystko działa, a spróbuj wymienić jeden – dwa elementy… duża robota murowana.
Krystyno, dopiero wróciłam, nie szumuję, piany nie widziałam 🙂
Oly z Nałęczowa 🙂 (Nowy!)
https://www.youtube.com/watch?v=s8HlEldyolk
Hej, nie wiem, czy wiecie, że nasz Gospodarz dorobił się całkiem obszernej notki biograficznej w Wiki. Co lepsze jest to notka pochlebna, bez wyciągania IPN-owskich smaczków za trzy pokolenia wstecz. Pogratulować i może by coś wznieść?
No, to kawałek kurdesza
Pijmy zdrowie Piotra
(co nam się przydarza)
Sto lat! Sto lat!
Pana Gospodarza (bis)
a nasz Gospodarz nie daje na tej stronie linka do nowej książki „Jest ser” a już 3 miesiące mijają od premiery …
dzisiaj poszłam zobaczyć resztki pola wśród budujących się nowych osiedli po drugiej stronie ul. Lazurowej i zdumiona zobaczyłam na chodnikach stada stonki jak za czasów, kiedy to podobno Amerykanie nam je zrzucili .. to teraz chyba Rosjanie nam to robią .. 😉 … albo wszystko rośnie bez chemicznych ulepszaczy czyli naturalnie to i stonka ma się dobrze ..
Witaj Jolinku. Dobrze, że już jesteś.
witaj Pyro … 🙂 … co tu ciekawego się zdarzyło bo z czytaniem zaległości słabo mi idzie …
Byli Cichale – jutro lecą do domu;
Była i jest gdzieś Echidna z Wombatem – zaginęli na płn – wschodzie;
jutro przylatuje JollyR z Odsasem. Pewnie spotka się z Krysiade, bo to bliziutko.
U Żaby i Eski nie zamykają się drzwi,
Ozzy ma urlop i pisuje na blogu.
A nie wymawiając Tobie i Ince – nie za późno na karierę Szozdy, Królaka i Szurkiewicza? Co i raz słyszę, że ktoś znajomy poobijał się na rowerze.
Pyro na wakacjach z dzieciakami na wsi rower to obowiązek … wina moja bo gadałam z panem dochodzacym czy grzyby już są i wjechałam w krawężnik a rower stanął dęba … całe szczęście, że się odwinełam w locie i spadłam na ziemię a nie na asfalt .. 4 litery bolą mnie dotkliwie ale głowa ocalała ..
a gdzie Krzysztof i bjk? …
Jolinku, oglądałaś Diamentową? Forma Pawła rośnie.
Szurkowskiego, Pyro 😉
U nas ciepło i wreszcie nie tak saunowato, spędziłam czas na ogródku z kotem, wylegiwała się w cieniu stołu, bo na słońcu za gorąco. Przyjemny dzień, ale wczoraj bez klimatyzacji byłoby ciężko…
Jolinku, oglądałaś Diamentową? Forma Pawła rośnie. 🙂
Oj,to mamy ostatnimi czasy całą serię rowerowych wypadków 🙁
Jutro zaplanowałam jechać rowerem do pracy,obiecuję,że będę uważać!
Gotowanie to naprawdę duże wyzwanie zwłaszcza wtedy,gdy:
-jeden nie jada cebuli i oliwek
-drugi nie znosi papryki i owoców morza
-trzeci i czwarty nie lubi kukurydzy i zielonej/żółtej fasolki
-piąty jest bezglutenowy
Dobrze,że piąty wpadł na obiad osobno i dostał danie złożone z cebuli,papryki,oliwek i fasolki,ale bez owoców morza,bo też nie przepada.Ufff!!!
Małgosiu,
bardzo podoba mi się Twoja metoda. Skorzystam z niej w przyszłości. Szkoda, że tak się pośpieszyłam.
Gdyby ktoś znalazł purchawicę, może ją skonsumować wraz z całą rodziną http://radiogdansk.pl/index.php/styl-zycia/item/26822-jeden-grzyb-na-obiad-dla-calej-rodziny-juz-mozna-zbierac-purchawice.html
Jolinku – oglądałaś Diamentową? Forma Pawła rośnie 🙂
Premiera pod koniec sierpnia: http://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/3498/Narzeczona-Schulza—Agata-Tuszynska
Książka o Józefinie Szelińskiej nazwanej przez Brunona Schulza Juną.
Asiu-nie wiem,czy Nowy wysłuchał,ale ja tak i bardzo mi się podobało 🙂
Zdrowie Gospodarza kusztyczkiem domowej cytrynówki!
Danusiu – koncert z debiutanckiej płyty dzisiaj o 23:00
„Dziś o godzinie 23 zapraszamy na stronę główną Ninateki na transmisję online z koncertu Oly..
Młoda wokalistka podczas występu w audycji OFF CONTROL w Czwórka – Polskie Radio wykona materiał z debiutanckiej płyty ?Home”.
Widzimy się o godz. 23 na http://ninateka.pl/ !”
Asiu tak … był Polsat sport … 🙂
Danuśka ja przez 20 dni się gimnastykowałam z 3 dziewczynkami bo każda lubi inne potrawy … wspólne były naleśniki, placki ziemniaczane, rosół i pomidorowa … no i pizza (ale każdy kawałek z innym dodatkiem) .. polubiły też kisiel truskawkowy i makaron z jagodami … a najlesze danie to ziemniaki młode z sadzonym jajem … warzyw prawie nie jadły … przemycałam marchewki do chrupania, ogórki małosolne i fasolkę szparagową … dałam radę … 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=urrxBsSJ4q4
I Fismoll: https://www.youtube.com/watch?v=Mvu-I0XAdSs
Zdrowie Gospodarza 🙂
Ha, ha! Mam takiego, co żadnych warzyw, tylko pyry i mięso, albo jajka i pyry. Raz zjadł placki ziemniaczane ale był po obiedzie chory. Owoce w ilości talerzyka truskawek albo jednego, niewielkiego jabłka w cząstkach. Finis! A jeszcze serów – raczej nie lubi, z zup tylko rosól. O, jeszcze rybę raz zjadł. Cholera mnie ciężka telepie – nie na głupola, na jego Matkę.
Makaron z jagodami i śmietanką + cukier = pycha!
szanowna @Pyro et co
mam urlop i pisuje na blogu ( wedle sympatycznego @szaraka bije piane, tyz pieknie) i slucham glosno muzyki; pani Tuszynska jest zaprzyjazniona z pewna rodzina kandyjska, ktora znam dobrze ( przypominam jej meza, znakomitego dziennikarza, niezyjacego juz Henryka Dasko). Oly posluchalem, moze cos z tego bedzie, sluchac u niej Björk (album „Vulnicura” 2015) jak tez Susanne Sandfoer (Islandia)
Susan Sandfoer, White Foxes
https://www.youtube.com/watch?v=MCIaj-oLi28
ozzy na kapelmistrza 😉
Takie mi coś rosło w rowie przy drodze 😯
https://pl.wikipedia.org/wiki/Barszcz_Mantegazziego
Kazałam Jerzu nie ścinać, bo zaintrygowało mnie to coś, szybko rosło, miało jakieś 30cm wysokości parę dni temu, ale dalej rosło. Jerzor ścinał trawę w sobotę i wyrwał to-to (już z metr wysokości i baldaszki się pojawiły, jedna na razie). Miałam podejrzenia, bo ostatnio było o barszczu Sosnowskiego, ale żeby tutaj…
Dzisiaj w dzienniku ostrzeżenia, że „dziki pasternak” (wild parsnip)rozplenił się w okolicy, a jest on bardzo nie bardzo.
Poszłam natychmiast zobaczyć, co tam w rowie dogorywa, otóż właśnie TO 😯
Całkiem zgorzało w słońcu. No i dobrze!
Cichalom przyjemnego powroyu na tę stronę Wielkiej Kałuży!
*powrotu