Letnie przysmaki
Parę dni temu chwaliłem książkę Hanny i Pawła Lisów „Kuchnia Słowian, czyli o poszukiwaniu dawnych smaków”. Podtrzymuję, a nawet wzmacniam swój zachwyt tym dziełem.
Zwłaszcza po zrobieniu kilku dań według odtworzonych starosłowiańskich przepisów. A jako że nie jestem samolubem, to przytoczę i na blogu kilka z nich. Zacznę od przepisów sezonowych, czyli letnich.
Słowiański arbuz, czyli ogórki z miodem
3-4 młode ogórki, miód
Ogórki kroimy w plasterki, układamy na talerzu, polewamy płynnym miodem – i już!
Smażone czereśnie w miodzie z kwiatami czarnego bzu
2 kg czereśni, 1/2 kg miodu o łagodnym smaku (lipowego, wielokwiatowego lub akacjowego), kilka gałązek kwiatu bzu czarnego
Owoce płuczemy, odsączamy, usuwamy pestki. Wkładamy do garnka o grubym dnie i powoli wysmażamy. Dobrą metodą jest co jakiś czas przerywać smażenie nawet na kilka godzin, aby owoce odparowywały, i od nowa przesmażać. Kiedy woda odparuje i całość zaczyna gęstnieć, dodajemy kwiaty czarnego bzu oraz miód, aby zakonserwować i dosłodzić konfitury.
Zrywając baldachy bzu, róbmy to bardzo ostrożnie, bo nie płuczemy ich, aby nie usunąć pyłku z kwiatów. Zrywamy więc zdrowe, ładne kwiatostany, bez mszyc i pająków, delikatnie układamy w koszyku, żeby jak najmniej się zniszczyły. Drobne kwiatki zrywamy bezpośrednio do garnka z konfiturą na ostatnim etapie smażenia, aby zachować ich kształt i aromat.
Czas smażenia jest zależny od gatunku czereśni, ich mięsistości i zawartości wody. Miodu dodajemy w zależności od zawartości cukru w owocach i własnych upodobań.
Komentarze
dzień dobry …
ogórki z miodem jadłam nim było to modne … 😉 … a najlepiej smakowały jak dziadek miód świeży pobierał z uli a ogórki były prosto z pola .. i był lipiec gorący a obok studnia dla ochłody …
Dzień dobry Gospodarzowi 🙂
U mnie noc, zaraz dobranoc.
Ta panienka latała. A raczej stała, ubrana jak biznesłoman, biała bluzka zapięta pod szyję, ciemny kostium… Rozpinając powoli guzik bluzki zachęcała do gotowania inaczej, i bynajmniej nie w kuchni 😯
Chodziło o jakąś stronę czy coś, o treści wiadomej. Zdumiałam się, reklama była krótka i nie wszystko wyłapałam – pewnie jakaś pomyłka, zmyłka, albo włamka z reklamą 😉
Mam czereśnie, nie mam kwiatów bzu czarnego. Zjem je na surowo. Dobranoc 🙂
Z miodem lepsze są melony, ale w mojej rodzinie byli wielcy amatorzy ogórków w tej wersji.
Czy prasłowianie jadali ogórki?
„Do Polski roślina trafiła najprawdopodobniej długą drogą przez Bizancjum i Rosję ? według jednych autorów już w IX w. ? choć inni uważają, że warzywo zagościło na polskich stołach dopiero w wieku XIII. Można jednak spotkać się z opiniami, że ogórki przywędrowały do nas zza Odry. Wspomina o tym m.in. Encyklopedja staropolska ilustrowana (pod redakcją Zygmunta Glogera), cyt.: Z Niemiec przyszły do nas bezpośrednio ogórki (Gurken), rzodkiew (Rettig), redyska (Rediechen), chrzan (Krän), korbał (Kurbis) itd.”
Kolumb zaś zawiózł ogórki do Ameryki.
W rewanżu za pomidory, zapewne 😉
A we Wrocławiu jest łaźnia starosłowiańska oferująca starosłowiański masaż 😎
Szczegóły zaczerpnięto z masażu klasycznego oraz rosyjskiego kostoprawstwa.
Najbardziej wskazany dla „chłopów, rycerzy, wojaków” 😉
W mojej rodzinie panowało przeświadczenie, że młode ogórki z miodem, to przysmak kresowy. Opowiadał o tym Ojciec z pewną zgrozą (służył w wojsku w Lidzie) a potwierdzić to można czytając Wańkowicza „Szczenięce lata”. Pan Melchior opisując kuchnię w Kałużycach twierdzi, że jadano jak w każdym, polskim dworze, choć były i potrawy lokalne, np ogórki z miodem. Osobiście zjeść, zjem, ale wielką miłością nie pałam.
Nemo – z tym chrzanem to coś nie tak, bo jest to roślina rodzima na całym niżu euro-azjatyckim i być może zapożyczyliśmy techniki wykorzystywania chrzanu, ale nie roślinę jako taką.
Pyro,
to Gloger, nie ja.
Botanicy twierdzą, że ojczyzną chrzanu jest Europa wschodnia lub południowowschodnia, wskazywałaby na to również etymologia – chren, hren, Kren (Austria, Bawaria)
Bardziej zachodnie Niemcy nazwały go Meerrettich.
Dzien dobry, (rzeczywiscie piekny sloneczny ma byc)
skoro mowa o chrzanie, to u nas w Szwecji jest to „pepparrot”, czyli korzen pieprzowy, zreszta smakiem nieco przypomina musztarde ( szw. senap). Jeden z najbardziej ulubionych moich skladnikow kulinarnych….jajka na twardo z chrzanem, proste i smaczne.
Bez chrzanu (chren, idysz) nie ma swieta Pesach.
PS Chren Chrenowicz Chrenow
Bardzo lubię sosy chrzanowe – ciepły do zapiekania ozorów, do pekenfleiszu, do gotowanych ogonów wołowych, do jaj na twardo i ten zimny do galaret, jaj i mięsa kurzego
Carl von Linné podczas wizyty u barona szwedzkiego Jakuba Grundela (1732) byl zachwycony wielkim ogrodem owego botanika amatora, w ktorego ogrodzie rosl wspanialy chrzan (cochlearia). Opisal Linnaeus (Linné) to w swoim dziele „Podroz do Laponii”.
Dzień dobry,
wszyscy o ogórkach, to ja o czereśniach 🙂
Rwałem dziś rano czereśnie,
Ciemno-czerwone czereśnie,
W ogrodzie było ćwierkliwie,
Słonecznie, rośnie i wcześnie.
Gałęzie, jak opryskane
Dojrzałą wiśni jagodą,
Zwieszały się omdlewając,
Nad stawu odniebną wodą.
Zwieszały się, omdlewając
I myślą tonęły w stawie,
A plamki słońca migały
Na lśniącej, soczystej trawie.
Julian Tuwim – „Czereśnie”
…a chrzan lubie swiezy, tarty, bez zadnych dodatkow – ma byc gorzki.
Ozzy – a kto trze ten chrzan?
Pamietam z Polski, ze chrzan rosl dziko. Przypominam mgliscie, bylo to gdzies niedaleko Sokolki (bialostockie), dokladniej okolice, ktore rekonstruowal teatralnie Tadeusz Slobodzianek (urodzony w Jenisiejsku a pozniej mieszkal w ” moim” Bialymstoku). Ludnosc tamtejsza wyciagala chrzan z ziemi, ktory plenil sie niesamowicie na malych poletkach obok zabudowan. Tarto chrzan roniac lzy.
Kto?
Ja. Lubie ten katharsis dla duszy.
Jak rósł koło zabudowań, to pewnie ktoś raz posadził.
Ja sobie przywiozłam z Polski i posadziłam, i teraz też się pleni jak dziki.
Trzy razy w życiu tarłam chrzan i o trzy razy za dużo. I wcale nie chodzi o lotne olejki, tylko o to, że to robota dla mocnego w rękach. Tarłam i wcale mnie z miejsca nie było widać. 2 łyżki tarłam z godzinę. Dziękuję, kupię utarty – jaki jest.
Świeży chrzan i ostra tarka, i da radę.
W domu rodzinnym to też był mój obowiązek. Wychodziłam na dwór i tarłam roniąc łzy.
Dobrze, jak był wiatr… 🙄
Najlepszy i najostrzejszy chrzan rośnie dziko w żółtym kurpiowskim piasku. Rośnie długo, powoli przez wiele lat. U mnie rósł w miejscach zacienionych, tam gdzie nic innego nie chciało rosnąć.
Dawno temu o tym pisaliśmy:
http://bartniki.noip.me/news/Galeria_Budy/Mis2/tarcie_chrzanu.JPG
Chrzan rósł w ogrodzie, posadzony w emaliowanym wiadrze bez dna. Moja teściowa wykorzystywała dwa takie destrukty – w jednym rósł ten chrzan – żeby się nie rozłaził po działce, a w drugim wędziła śledzie. Ja korzystałam z korzenia do ogórków i marynat, a z liści też do ogórków, ale i do zawijania kawałków mięsa na krótkie przechowanie, albo twarogu. Wszystko to zanim dorobiłam się lodówki z prawdziwego zdarzenia.
Moja Mama tarła chrzan w sokowirówce. Szybko, sprawnie, bezłzowo. Patent.
No wlasnie. Kto dzis trze cokolwiek rencamy?
„Bal maskaradowy na plaży w Gdyni”
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/128606/9f1e8792fba140cb3210eb4d1f012369/
i plaża nad Dniestrem http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/147258/9f1e8792fba140cb3210eb4d1f012369/
Może zrobi się trochę cieplej. Dzisiaj jest słonecznie! 🙂
🙂
a kto lubi musztarde z chrzanem, to polecam z serii Tracklements , Horseradish Mustard do nabycia m.in. w londynskim Fortnum´s ( albo u nas w Sztokholmie)
Dzien dobry,
Po pierwsze, z podkulonym ogonem wszystkim obchodzacym – najlepszego!
W ramach ekspiacji, toasty spelniane byly w dniach wyznaczonych, gdy na sluzbie – bezalkoholowo.
Po drugie, ogorkow z miodem chyba nigdy nie jadlam, i pewna nie jestem czy nadrobie zaleglosci.
Po trzecie, do tarcia chrzanu potrzeba silnej dziewoi w szklach kontaktowych – polecam sie serdecznie.
Jolly 🙂 http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/168300/42931af2c53ad34a90bd5b19ad58821a/
i to: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/169398/42931af2c53ad34a90bd5b19ad58821a/
Asiu, sliczne! Ale jak lubie moja prace, jak by nam wydali w ramach munduru spodnice i ponczochy, to bym wypowiedzenie zlozyla.
Kupiłam dziś czereśnie, wyglądają pięknie, ale są mało słodkie . Nadają się do przesmażenia z kwiatem czarnego bzu. Tylko po kwiaty muszę wybrać się kawałek od domu. Ostatnio rozglądam się za czarnym bzem i widzę, że jest go w okolicy bardzo dużo, często w miejscach oddalonych od dróg, więc dość czystych. Nazbierałam już kwiatów do ususzenia na zimową herbatkę antyprzeziębieniową. Suszą się też liście – także na napary. Siostra zachęca mnie do zrobienia nalewki z kwiatów. Od kilku lat robię też dżem i sok z dojrzałych owoców czarnego bzu. Bardzo je polubiłam.
Jeśli ktoś ma sporą działkę, może kupić sadzonki i mieć własny czarny bez.
Asiu 🙂 ,
wierzę słowu pisanemu, że to plaża gdyńska, bo stare budowle widoczne na zdjęciu zniknęły, powstały nowe i wszystko wygląda inaczej. I rozrywki plażowe też są inne, a na pewno głośniejsze.
Trolle, Krasnoludki, czy inne cholery, które były uprowadziły Posterunkową oddały niebogę? Bo wszak poważną osobę; na stanowisku, nie mogę podejrzewać o wagary!
Gotuję leczo i chociaż daleko mi do Żaby, wyszło za dużo, za mokre (teraz odparowuje) i w ogóle przedobrzone. Trzeba zrobić korektę.
Krystyno: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/84062/0e1771fdf6e4f108d2d435315ecd900e/ 🙂
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/81874/0e1771fdf6e4f108d2d435315ecd900e/
Z dwudniowym opóźnieniem, niemniej bardzo serdecznie dziękuję Wam za życzenia.
„Pańieńka u mnie nie lata. I dobrze! Po kiego licha mi panienka.
Ogórki z miodem, podobnie jak Jolinek: ogórki prosto z ogródka, nagrzane słoneczkiem i do tego miód prosto z „magielnicy” czy jak tam to ustrojstwo się nazywa. I nie w plasterki lecz pokrojone wzdłuż. I takim ogórkowym patykiem wyciągało się miód ze spodeczka. Sztuka polegała na tym, by nie nakapać burszytnowymi kroplami.
Lata Pyra po kuchni, lata
A za nią leci leczo ERRATA
Już nie lata; siedzi. Nalatała się przedtem i niepotrzebnie. Za dużo, za szybko (za głupio po prostu).
Płyniemy? http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/232207/0e1771fdf6e4f108d2d435315ecd900e/ 🙂
Marnotrawna posterunkowa to teraz troche jak jednoosobowe Kolko Gospodyn Wiejskich, ale daje rade! Czytam regularnie, jak wspomnialam poprzednio, po ulepszeniach informatycznych za czorta nie moge z telefonu komentowac. A w domu czasem nie ma czasu laptopa otworzyc :(. Za godzine na sluzbe!
„Piccadilly” 🙂 http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/89347/0e1771fdf6e4f108d2d435315ecd900e/
Dziś na podwieczorek clafoutis z czereśniami i lawendą
Jak wszystkie Twoje wypieki clafoutis wygląda pysznie.
Najbardziej lubię clafoutis z czerwonymi porzeczkami. Wiem, wiem – prawdziwe jest z czereśniami, ale takie porzeczkowe najbardziej mi smakuje 🙂
Porzeczki jeszcze nie całkiem dojrzałe, czereśnie wydzieram ptakom 🙂
Też czekam na porzeczki. Dzisiaj na obiad naleśniki z truskawkami. Takie polskie clafoutis 🙂
Mam w ogrodzie dużo sałaty skłonnej do „strzelania”. Zaspokoiwszy potrzeby sąsiadów zastanawiałam się, co robić z nadmiarem. Dziś na obiad ugotowałam sałatę w mleku! Według jakiegoś bardzo starego przepisu. Całe liście, zblanszowane we wrzątku, pogotowałam kilka minut w osolonym mleku, a potem podałam z przyrumienioną na maśle bułeczką. Całkiem jadalne 😉 Sałata jest batavia Dosyć skórzasta.
Melduję, że u mnie czerwone porzeczki powinny być czerwone mniej więcej pojutrze. W tym roku dorodne, ale jest to ten „co drugi rok”, kiedy jest ich mniej, niż w poprzednim roku. Czarnych będzie sporo jak na ich wiek, ale czarne są późniejsze. Jagód będzie garstka, ale one dopiero co posadzone.
Tymczasem dzisiaj zbieram rabarbar, z przeznaczeniem na wino.
Dzien dobry,
Na pytanie Asi „Plyniemy?” zupelnie przypadkowo znalazlem odpowiedz. Chyba plyniemy 🙂
W Bydgoszczy jest wiecej sklepow z alkoholem (550) niz w calej Norwegii (283) lub w calej Szwecji (422).
W Polsce na jeden sklep alkoholowy przypada 360 mirszkancow, w Norwegii okolo 18 000.
Tam musza byc dopiero kolejki. 🙂
Dane sa z internetu, z jednego zrodla, nie sprawdzalem, ale szokuje.
Milego dnia 🙂
Pisalam niedawno o pobycie nad Lake Quinault. To tam gdzie rosna duze drzewa i gdzie jest jeden z kilku lasow deszczowych na polwyspie Olympic Peninsula. Mieszkanka Quinault Nation imieniem Harvest Moon mowi, ze w Quinault Rain Forest opady deszczu sa mierzone w stopach, nie w calach. Dzieki tym opadom deszczu mamy bujna roslinnosc, a cedry wyrastaja do gigantycznych rozmiarow.
Harvest Moon spotkalam pierwszy raz kilka lat temu przy okazji uroczystosci powitania lososia w jeziorze Quinault. Lososie wracaly z kilkuletniej podrozy po Pacyfiku. Z tej okazji The Quinault People skladaja ofiary z lososia duszom przodkow, tancza wokol ogniska i pieka lososie.
Harvest Moon to znana artystka i czesty gosc roznych uroczystosci. Harvest Moon wykonuje piekne koszyki plecione z rosliny o nazwie bear grass i z kory cedrowej. Wykonuje rowniez bizuterie i opowiada historie i legendy o Pacific Northwest.
Tym razem Harvest Moon siedziala w ogrodzie muzeum w Quinault. Na stoliku rozlozyla piekne koszyki i bizuterie. Dla informacji, wszystkie wyroby artystyczne Native Americans sa bardzo drogie.
Przypomnialam Harvest Moon nasze pierwsze spotkanie. Rozmowa zeszla na temat Sasquatch, rowniez nazywany Bigfoot. Sasquatch to duze stworzenia, skrzyzowanie czlowieka z gorylem. Z naukowego punktu widzenia nie ma dowodow, ze Sasquatch istnieje. Pozostaje margines watpliwosci, czy mamy wszystkie dowody, aby zaprzeczyc jego istnieniu.
Harvest Moon, ktora potrafi nasladowac odglos Sasquatch, powiedziala, ze jej syn widzial Sasquatch przechodzacego przez droge 101. Syn byl przerazony, bo Sasquatch okazal sie byc o wiele wiekszy niz wczesniej przypuszczal.
Harvest Moon powiedziala, ze Sasquatch caly czas nas widzi. My jego nie widzimy, poniewaz Sasquatch unika kontaku z ludzmi.
W Quinault wiele osob nosi koszulki z podobizna Sasquatch. Przy wejsciu do restauracji jest rzezba Sasquatch, a w muzeum jest kilka obrazow z podobizna tego tajemniczego stworzenia.
Na polnoc od Lake Quinault jest ujscie rzeki Elwha. W tym miejscu jest obraz Sasquatch i Boston Charlie z Klallam Nation. Boston Charlie magazynowal lososie w pomieszczeniu do wedzenia ryb (the smoker). Lososie znikaly z pomieszczenia. Ktoregos dnia obok pomieszczenia stal Sasquatch z zabita sarna. Sasquatch wskazal na puste pomieszczenie, jakby chcial przeprosic za zabranie lososi i oferowal w zamian zabita sarne.
Najwiecej zgloszen o spotkaniu Sasquatch pochodzi z Pacific Northwest.
Na zdjeciu Boston Charlie i Sasquatch
https://picasaweb.google.com/110753834661547908902/BostonCharlieMeetsSasquatch#5793578689392355026
Widać każda odległa kraina ma swoje yeti – nie wiadomo czy jest ale i brak dowodów, że go nie ma.
Stał się cud pewnego razu – 20 stopni plus było ok 16.00, a teraz jest 18. prawie upał.
Niech już ten rok szkolny się skończy i niech Młoda wyjedzie do Ajryszów (w niedzielę) bo ja zwariuję, ona sie wykończy i będzie koniec świata. Jutro uroczystości, a potem jeszcze wymiana walut, kontrola sprzętu, zakupy ostatnie, pakowanie itp. Rano w niedzielę w domu zrobi się cichutko. Znowu ze mną zamieszka mięsożerca.
Brak dowodów, że go nie ma…
A znasz, Pyro, choć jeden dowód potwierdzający, że czegoś nie ma?
😆
Nemo – powtórzyłam jeden z argumentów tej indiańskiej artystki. Podoba mi się.
a w Krakowie …
http://wiadomosci.radiozet.pl/Wiadomosci/Kraj/Kocia-kawiarnia-w-Krakowie-zostala-otwarta-00007473
Orco chyba dużo podróżujesz a my z Tobą … 🙂
Jolly kup nowy telefon koniecznie … 😉
Nowy Szwedzi i Norwegowie jadą do Polski sobie popić … z marnym skutkiem czasami …
Mam nową klawiaturę, mimo, że poprzednia działała bardzo dobrze – tylko te głośniki, tzn nieczynny klawisz, jeden klawisz. Niech tam. W sobotę upiekę jakieś ciasto, może morele na cieście półkruchym? Albo czereśnie z orzechami? Zobaczymy.
W Skandynawii alkohol jest drogi, dlatego mniej się go kupuje. Ciekawe, jak jest z produkcją własną 🙂
Nastawiłam na rabarbarowe wino. W ramach eksperymentu dodałam 5 goździków, 5cm laskę cynamonu oraz łyżeczkę ekstraktu waniliowego (na 20 litrów nastawu). Najwyżej będę miała alkoholizowany kompot rabarbarowy 😉
Ledwie skończyłam zbiór rabarbaru, zaczął padać deszcz, chociaż do wczesnego popołudnia było słonecznie 🙁
Produkcja własna w Skandynawii kwitnie. I u nich dalej ma się dobrze instytucja melin. Na ulicach mniej widać pijanych, ale w weekend, w domkach, bywa różnie, a na wyjazdach do Polski – hulaj dusza, piekła nie ma. Nasz alkohol jest dla nich bajecznie tani, więc jak tu nie skorzystać.
Przedstawiam zdjecie Harvest Moon przy ognisku. Wokol ogniska piecza sie lososie.
W reku Harvest Moon trzyma koszyk, na glowie kapelusz upleciony z kory cedrowej. Te kapelusze sa gesto plecione i nie przepuszczaja wody. Wygodne na deszczowy dzien. Cena takiego kapelusza w zaleznosci od wielkosci i dodatkowych ozdob jest od $400.00 do powyzej $1,000.00.
Ten koszyk jest w granicach $1,000.00.
http://www.olympicnationalparks.com/media/4824/salmon_bake_harvest_moon.jpg
Zadziwiające są umiejętności ludów z epoki preindustrialnej. Przecież ten Ozzi znaleziony w lodowcu alpejskim ubrany był m.in w płaszcz z trawy – też ciepły i nie przepuszczający deszczu czy śniegu.
Wczoraj nie było, dzisiaj już są, i to na dwóch stanowiskach. Co można robić z kanią oprócz zwyczajnego usmażenia „na schabowy”? Bo na tym pewnie się nie skończy.
http://bartniki.noip.me/news/IMG_7240.JPG
Alicja – nic innego nie da się zrobić. Można ususszyć i dodać do suszu mieszanego, ale pożytku z tego nie ma, cienkie, jak papier.
Pyra
25 czerwca o godz. 21:48 542498
Zgadzam sie. Native Americans nie znali metalu ani szkla. Mimo wszystko potrafili przygotowac goracy napoj. Wlewali zimny plyn do koszyka uplecionego z kory cedrowej. W ognisku rozgrzewali kamienie. Wyjmowali goracy kamien z ogniska i wkladali ten kamien do koszyka z napojem. W ten sposob mieli goracy napoj.
Ja pisze, ze te kapelusze sa wykonane z kory cedrowej. Wlascicie to nie jest kora (zewnetrzna czesc) tylko cienki pasek (lining), ktory znajduje sie miedzy kora a pniem drzewa cedrowego. Kobiety wycinaja waskie paski kory razem z podszyciem (lining) wzdluz pnia. Oddzielaje podszycie i wykorzystuja do wyrobu koszykow i kapeluszy. Po pewnym czasie ten ubytek kory razem z podszyciem odrasta i drzewo zyje dalej.
Da się – zamarynować takie „schabowane” albo zamrozić, co wyczytałam na necie. Mam miejsce – zamrożę kapelusze do wykorzystania za miesiąc albo dwa. I jutro będą „schabowe” 😉
Orca – nasi chłopi też z łyka (to ta warstwa pośrednia) pletli łapcie do chodzenia, maty na podłogi i kosze.
Nowy – 🙂
Na niektórych, całkiem krótkich, ulicach w Bydgoszczy jest po kilka sklepów monopolowych. Podobno koncesje mają być odbierane i liczba punktów sprzedających alkohol ma się zmniejszyć, zobaczymy.
Orca (19:38),
bear grass z lasów ok.Mt.Hood:
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6984.JPG
Kwitła wtedy 🙂
Pyro – mój dziadek opowiadał, że jeszcze przed wojną, gdy był w wojsku, do jego jednostki przyjeżdżali rekruci z Polesia w łapciach z łyka. Buty były drogie.
Orca – w uzupełnieniu – u nas korzystano przede wszystkim z łyka lipowego; jest miękkie i elastyczne. Niestety, ma małą wytrzymałość na ścieranie. Łapcie nie wytrzymywały pełnego sezonu.
Asiu – jasne. Holenderscy i francuscy chłopi chodzili w drewnianych sabotach. Buty były drogie.
Łapcie – z łyka lipowego: http://etnomuzeum.eu/Obiekty,207_lapcie.html
My sobie nie zdajemy sprawy, jak zmieniło się życie przez ostatnie stulecie – więcej, niż przez poprzedni tysiąc lat.
Czereśnie mieliśmy dzisiaj wprost z drzewa i bynajmniej nie w sadzie, lub w podobnych okolicznościach a tam, gdzie chodzę na grzyby. To nie las, a skraj piaskowni i nie wiem, jak to drzewo się tam znalazło. Owoc niezbyt duży, co prawda, natomiast w smaku: najwyższa klasa! Miałem z sobą obje wnuczki, osiemnastoletnią już prawie Laurę, z którą to drzewko odwiedzam od lat, a na ramionach miałem tam pierwszy raz Alunię, która na dniach będzie obchodziła czwarte urodziny. Ta pierwszy raz zrywała czereśnie wprost z drzewa.
Jutro wybieramy się na zbiór truskawek.
Ma być 5 kilo i ma być przerobione na dżem.
Polska z góry: http://www.podroze.pl/galeria/polska-z-gory-25-nieziemskich-widokow,4980/27471/137238/
Kwitnie tak:
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6966.JPG
Alicjo, jeśli chcesz zamrozić kanie, to tylko przegotowane, bo inaczej gorzkną.
„Inny sposób przetwarzania kań to suszenie. Całe duże kapelusze suszą się szybko i świetnie. W zimie można je wymoczyć w mleku i przygotować ulubiony kotlet. Ja osobiście suszę nadmiar zebranych kań i po ususzeniu zamieniam je na proszek ( maszynka do mięsa). Ten proszek (piękny, biały) można dodawać do potraw np. pieczonych mięs, można z niego robić sos lub zupę. Podobnie można proszkować inne grzyby suszone. [Tadeusz Ruchlewicz]”
Ha! Całe kapelusze! To jest pomysł 🙂
Pepe – Alunia chodzi do przedszkola?
Dzięki, Pepegor
Alicja – co Ci kwitnie tak pięknie?
Obejrzalam buty z łyka lipowego i pomyslalam o Lewisie i Clarku, ktorzy razem z grupa uczestnikow jako pierwsi biali przeszli i przeplyneli rzekami caly kontynent w mokasynach podobnych do tych na zdjeciu. Po drodze robili dla siebie nowe pary tych butow. Niesamowite.
http://lewisandclark.today/1806_2/23.html
A co jedli? Wszystko co sami zabili. Z bizona jedli tylko jezyk. Reszte wyrzucali. Kiedy dotarli do obecnego stanu WA The Nez Perce zrobili dla nich wielka uczte i poczestowali tym, co sami najbardziej lubili, lososiami. Chlopaki po raz pierwszy w zyciu jedli lososie, wlasciwie po raz pierwszy w zyciu jedli ryby i sie rozchorowali.
@Nowy1
pisze troche pozno, ale wiele mitow powstalo o Skandynawach i ich pijanstwie.
Mowiac szczerze, widze wiecej zapitych Polakow ostatnimi laty. A kolejek nie ma.
Samoobsluga. UE i bliskosc Danii a takze promowe eskapady to zrodlo duzej konsumpcji alkoholu dla Szwedow. Norwegowie przyjezdzaja do Szwecji za monopolem i papierosami, bowiem o wiele taniej.
W moim rejonie na ok 50 tys mieszkancow jest 1 sklep monopolowy. Do nastepnego jakies 7 km.
PS „Harvest Moon” Neil Young
https://www.youtube.com/watch?v=xMjDc8MJotU
Tu mamy inna wersje Harvest Moon 🙂
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/4e/30/55/4e3055b862ce375aa4bf328d555db6ea.jpg
Chodzi Pyro, chodzi.
Ostatnio mieliśmy prawie miesiąc strajku personelu przedszkoli. Ludzie nie mieli lekko, a my jeżdziliśmy prawie codziennie. Dwa tygodnie był spokój, bo były rokowania ale dziś już słyszalem, że związek odrzuca kompromis. Może zacznie się od nowa?
Pyro,
to nie mnie kwitnie, tylko w lasach oregońskich „Bear grass”, czyli niedźwiedzia trawa (o czym wspominała Orca).
Z mojego wędrowania po lesie w okolicy Mt. Hood – pełno tego kwitnącego na wiosnę. Rzeczywiście ładna, trzyma się na mocnej, wysokiej łodydze, takiej od pół metra wzwyż, i z niej właśnie Indianie wyplatają koszyki.
Orco, no naprawde. Z Toba zawsze jakbym nieznany mi kawalek Ameryki zwiedzila i zawsze bardzo ciekawie opowiadasz co zobaczylas.
A lapcie z lyka (chyba brzozowego, ale nie jestem pewna) to pamietam jeszcze z dziecinstwa – sprzedawane na bazarze . Z lyka mam upleciony koszyczek na biurku, do trzymania olowkow, otrzymany w prezencie od kuzynki Tani i przywieziony przez nia z Rosji. Prpcz tego male okragle pudeleczko. Oba przedmioty maja wycisniete w tej korze jakies ornamenty. Sliczne i z roku na roku szlachetnieje kolor tych wyrobow – zrazu niemal bialy, obecnie gleboko miodowy.
Helena,
Z przyjemnoscia zabieram Ciebie i blog na te wycieczki. W podziekowaniu za mile slowa zalaczam zdjecie rozyczek wykonanych z łyka cedrowego. Rozyczki zauwazylam zatkniete w malej restauracji na terenie Quinault Nation. Na drugim zdjeciu po lewej stronie nad kominkiem widac te rozyczki.
Na trzecim zdjeciu jest portret Sasquatch namalowany przez Linde Wieckman z plemienia Lower Elwha.
https://picasaweb.google.com/112949968625505040842/CedarRoses#
Kochani,
Na to czeka wiele osob na calym swiecie. Kamery w Katmai National Park na Alasce juz sa wlaczone. Oznacza to, ze lososie plyna w kierunku Brooks Falls na Alasce.
Wiekszosc lososi przeplynie, uniknie kontaktu z niedzwiedziami i zlozy ikre. Niektore lososie trafia w lapy i gardla niedzwiedzi.
Niedzwiedzie juz sie schodza. Kamery sie rozgrzewaja. Jedna kamera jest na wodospad, druga dostepna ponizej glownego obrazu jest pod woda, trzecia kamera jest ustawiona na rzece przed wodospadem. Wszystkie trzy kamery sa „Live” czyli na zywo.
This is the next best thing to being there. 🙂 czyli, ze jest to najlepsze opcja, jesli nie mozemy byc na miejscu w Brooks Falls na Alasce.
Przyjemnego ogladania przez nastepne 5-6 tygodni.
http://explore.org/live-cams/player/brown-bear-salmon-cam-brooks-falls
Witam, dzięki Orca za kamery.
Prosze bardzo 🙂
Jesli ogladasz to pierwszy raz, to poczekaj az przyplyna lososie. Niedzwiedzie beda staly na gorze wodospadu z otwartymi gebami i czekaly az losos im wskoczy do gardla. Symbol lenistwa!
Wyglada na to, ze bardzo duzo osob obserwuje pierwszy dzien w Brooks Falls na Alasce 🙂
Wszystko wroci do normy. 🙂
Pod woda widac bardzo duzo lososi
http://explore.org/live-cams/player/river-watch-brown-bear-salmon-cams
Orca – piękna przyroda, ciekawe materiały, dziękuję. Dzisiaj, niestety, nie łososie na Alasce przykuwają uwagę, a los turystów – pasażerów samolotu, który rozbił się o skały. Jeszcze do miejsca katastrofy ekipy ratownicze nie dotarły.
Pyra
26 czerwca o godz. 8:44 542531
Wiem o wypadku samolotu turystycznego na Alasce. Tragiczna historia.