Wokół coraz więcej dzikich zwierząt
Tym razem nie będzie to opowieść o steku z jelenia, szynce z dzika czy pieczonej kuropatwie.
Odkładam na bok wszelkie anegdoty kulinarne, choć jestem zagorzałym amatorem dziczyzny na półmisku. Dziś opowiem o moich spotkaniach z prawdziwą dziką przyrodą. I – prawdę mówiąc – są to spotkania jeszcze bardziej przyjemne niż te przy stole.
Mieszkam, jak wiecie, na skraju Puszczy Białej nad Narwią. Przez 40 lat mojego pobytu na Kurpiach Białych otaczająca mnie przyroda przeszła spore przeobrażenia. Gdy tu się sprowadziłem w połowie lat 70., spotkanie w lesie borsuka (sąsiednia wieś nazywa się z tego powodu Borsuki) nie należało do rzadkości.
Często przejazd drogą przez las do urzędu gminy lub do sklepu tarasował łoś lub klempa, stojące w poprzek ścieżki i wyglądający na tyle groźnie, że lękliwy kierowca szukał objazdu. Zające kicały wszędzie i trzeba było uważać, by takiego szaraka nie potrącić. Stadka kuropatw i bażantów zrywały się z łopotem spod nóg i przyprawiały nienawykłych do tego mieszczuchów o palpitacje serca.
Swoją ziemię musiałem ogrodzić wysokim płotem (sztachety na 1 m 70 cm), bo dziki i sarny robiły mi szkody w uprawach. Nocami na łące pod oknem hałasowały derkacze, a słowiki (głównie wiosną) spać nie dawały.Potem nastąpił wyraźny regres w kontaktach z dziką przyrodą. Wszelka drobnica (zające, kuropatwy, bażanty) – zniknęła całkowicie. Łosie i dziki można było zobaczyć tylko w leśnych ostępach, gdzie gajowi ustawiali tzw. lizawki, czyli pojemniki z solą, którą zwierzęta zjadają, uzupełniając swoją dietę. Borsuki zostały tylko na tabliczkach informujących o nazwie wsi.Znów minęło parę lat i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ten fascynujący zwierzyniec wrócił. I to nawet w zwiększonej liczbie.
Pojawiły się np. bobry, które tak zryły łąkę mego sąsiada, że nie mógł na nią wypędzać krów (a prowadzi gospodarstwo mleczne), bo zapadały się aż po brzuchy i cud, że nie połamały nóg.Żurawi jest wprost zatrzęsienie, hałasują derkacze, gęsi i kaczki przepychają się na Rozlewiskach Narwi z łabędziami. I ja to wszystko podglądam z wielką przyjemnością.
W miniony wtorek, jadąc do Warszawy, tuż za moją gminną wsią o wdzięcznej nazwie Zatory musiałem ostro hamować, bo kilkadziesiąt metrów od jezdni polował przepiękny rudy lis. Najpierw zamierał bez ruchu pośród traw (wyróżniał się w tej zieleni jaskrawo rudym futerkiem), a potem skakał z czterech łap i usiłował coś ucapić pyskiem.
Zupełnie nie przejmował się, że z zatrzymanego auta wysiedli ludzie i z zapartym tchem przyglądali się temu widowisku. Wreszcie złapał jakąś mysz czy nornicę i pognał przez łan żyta do swojej nory, gdzie zapewne czekała głodna rodzina.
Po powrocie z miasta muszę wybrać się na nocną wędrówkę do Puszczy, bo może wróciły i borsuki.
Komentarze
„dziki i sarny robiły mi szkody w uprawach”
A co było (jeśli można zapytać) podówczas uprawiane?
U mnie wreszcie pierwszy od dwóch tygodni piękny i bezchmurny poranek. Ruszam do upraw. Trzeba siać, siać, siać…
dzień dobry …
„ucapić” … zapomniane słowo …
ja też widzę u siebie na osiedlu zmiany przyrodnicz … ale tylko wsród ptactw, które buszuje w dorosłych przez 40 lat drzewach … do niedawna miałam pola 200 m od domu i tam bażanty, zające, kuropatwy sobie łaziły .. niestety teraz te pola to osiedla i supermarkety … ale mam blisko do Kampinosu …
Żyto, owies i grule 🙂
Zwierząt przybywa bo wieś stała się zamożna . Biedniejsi sprzedali bieda chałupy i wyjechali na roboty do Warszawy albo za granicę. Niestety bardzo poważnym problemem jest kłusownictwo uprawiane przez bardzo zamożnych myśliwych, których stać na coraz droższą broń i wyposażenie myśliwskie . Niestety nie idzie to w parze z etyką i łowieckim kodeksem. Znam paru nowobogackich mulitimilionerów którzy polują wyłącznie dla zabawy. Dochodzą do tego ich współpracownicy, kontrachenci, koledzy od różnego rodzaju wspólnych biznesów, którzy muszą kupić najdroższą broń by być w „towarzystwie”. Wyjazdy do Afryki na rzadkie zwierzęta, na Kamczatę na polowanie na niedźwiedzie ze śmigłowca to szczyt marzeń lokalnych biznesmenów. Wszystko odbywa się zgododnie z zasadą: zapłaciłem muszę zabić.
Wielu strarych myśliwych wypisało się z kół łowieckich nie mogąc patrzeć na zwyczaje nowych pseudo myśliwych.
Marek ale Ty masz znajomości …
Jak wiecie podstawą terytorialną Pyry jest stół z komputerem pod oknem, wychodzącym na skwer czy mini-park między blokami (nie oszczędzano wtedy na terenie). Z mojej lewej ten zielony teren między osiedlowy dotyka lasów miejskich nad Maltą, a lasy ciągną się prawie pod Gniezno, kilkadziesiąt kilometrów. Nie jest to puszcza, tylko lasy, laski, polanki, rząd zalewowych jezior, stawów i młynisk w cieku Cybiny. Zwierzyny sporo – płowej, pewnie i lisów, przede wszystkim ptaków. Ten zestaw zmieniał się w czasie mojego osiedlenia. Kiedyś było mnóstwo wróbli, mazurków i innego drobiazgu. To wytrzebiły sroki, które skolonizowały miasto. Kilka lat temu pojawiły się rybitwy i jastrzębie i zmniejszyła się ilość srok znacząco. Jest też znacznie mniej gołębi. Doskonale się mają i rosną w liczbę wiewiórki, dokarmiane przez mieszkańców. Słychać kukułki. O 1,5 – 2 km od mojego domu są tereny otwarte nowego ZOO, Dzikie towarzystwo traktuje ten teren jako darmową, a obfitą stołówkę. Ptaki, to furda, ale kilka lat temu z lasów lubuskich przywędrowała młoda wadera, prowadząc ze sobą trzy szczenięta; koniecznie chciały dostać się do zoo, płot nie puszczał, a ludzie potrzebowali 8 dni, zanim się gości odłowiło i wywiozło do dużych kompleksów leśnych. O dzikach nie wspomnę, bo dziki są wszędzie w Polsce.
W pierwszych latach mieszkania na wsi miałem niewielką pasiekę. Usiłowałem z niej utrzymać rodzinę, bo miałem zakaz pracy w dziennikarstwie. A dzika zwierzyna niszczyła moje poletko facelii i łubinu, które zasiałem dla pszczół. Płot więc był konieczny.
W mojej okolicy grasuje tzw. banda dziesięciorga – stado saren włóczące się w dzień po łąkach, a nocą plądrujące ogrody. Szczególnie późną jesienią i zimą wyszukują co lepsze smakołyki np. sałaty cykoriowe i pędy malin.
U nas kilka takich stad plądruje cmentarz komunalny – ogromny i położony w lasach i laskach (cmentarz na Miłostowie). Nie pomagają płoty, odłowy i myśliwi. Starannie pielęgnowane kwiaty na grobach i w zimie w nowych wieńcach, z łatwością żywią jakieś 40 sztuk. Sarna urosła do symbolu zniszczenia.
Pyro,
nie uważasz, że zmarłemu milej, gdy kwiatem pożywi się sarna, niż gdy krewni muszą wyrzucać zwiędłe na kompost? A i hiena cmentarna nie zarobi 😉
Większość kwiatów na polskich grobach wydaje mi się i tak być sztuczna, a tego żaden zwierz się nie ima.
Czyżby środowisko nie jestbyło aż tak skażone jak się grzmi tu i tam skoro zwierzyna, ptactwo mają się dobrze, a nawet bardzo dobrze, albo się towarzystwo uodporniło. Pewnie czytaliście o wczorajszej przygodzie mieszkańców Szczecinka, gdzie rój pszczół szukając dla siebie nowego miejsca przysiadł w środku miasta oblepiając dokładnie maskę samochodu. Wszystko skończyło się dobrze, straż z pomocą pszczelarzy zebrali całe towarzystwo i umieścili w bardziej stosownym miejscu.
Czyżby całe to ptasie, zwierzęce towarzystwo uodporniło się na wielkie skażenie środowiska i ma się coraz lepiej u siebie a nawet wchodzi do miast? Może wczoraj czytaliście o przygodzie mieszkańców Szczecinka, gdzie podzielony rój pszczół w poszukiwaniu nowego miejsca wybrał się właśnie do centrum miasta i przysiadł sobie na masce samochodu oblepiając ją dokładnie. Wszystko skończyło się dobrze, pszczółki zostały „pozbierane” i przeniesione w bardziej stosowne dla nich miejsce.
Posialiśmy trawę, większą część nasion zjadła nam banda wróbli, która hałasuje od rana do wieczora. Ale ten hałas jest miły dla ucha. Sroki i gołębie mają swoje gniazda. Budkę lęgową w tym roku zajęła pleszka, w gęstym jałowcu swoje gniazda budują pokrzewki.
Zimą kamery przy basenie miejskim zarejestrowały parę łosi. Woda w rzece jest coraz bardziej czysta, ale podobno grasują kłusownicy. Bobry też się bardzo rozmnożyły.
Czyli wbrew gęstniejącemu zanieczyszczeniu środowiska, zwierzyna i ptactwo mają się dobrze, a nawet coraz lepiej. Ba, nawet ciągną do miast, nie straszne im spaliny, widac lepsze niż chemia stosowana przez rolników. Pewnie wczoraj czytaliście o przygodzie mieszkańców Szczecinka, do którego wybrał się podzielony rój pszczół w poszukiwaniu nowego miejsca. Spokojnie przysiadły na masce samochodu, oblepiając ją dość szczelnie, w samym centrum miasta. Wszystko skończyło się dobrze i pszczółki zostały fachowo przeniesione w bardziej przyjazne miejsce.
Dzień dobry 🙂
Szukam ciekawych i sprawdzonych przepisów na sałatki i inne dania z kalarepy.
Jolinku
Z żoną jednego z nich chodziłem do szkoły. Duże pieniądze zarobiłi na budowie i wynajmie dużych sklepów dla bardzo popularnej sieci handlowej. Jeszcze parę lat miałem jakiś kontakt. Teraz to historia.
Jagodo-poniżej filmik,gdzie kalarepa występuje w roli głównej w kilku odsłonach.
Podoba mi się pomysł na kalarepowe chipsy i dosyć dobrze znaną w naszej kuchni kalarepę faszerowaną.Możliwe farsze mięsne lub wegetariańskie,wedle upodobań:
https://www.youtube.com/watch?v=VNR_YzW_6Ac
Na co dzień najchętniej podgryzamy kalarepę pokrojoną w słupki,które zanurzamy w sosie musztardowym lub jogurtowo-czosnkowym.
Co do kontaktów z przyrodą to szczególnie ucieszyły nas widziane ostatnio w Bugu raki.
Względem bobrów to niby dobrze,że są,ale powaliły dwa piękne drzewa dające cień wędkarzom podczas słonecznego,upalnego lata.
Małe ptaki często padają ofiarą ptasich drapieżników. Bardzo łatwo je zobaczyć, bo mają charakterystyczny lot. Nic w tej sprawie nie można zrobić, bo to prawa natury, ale staram się ułatwić tym małym przetrwanie zimy, dokarmiając je systematycznie.
Bocianów w mojej okolicy nie ubywa, ale też nie przybywa. Czyli jednak ubywa, bo co roku w każdym gnieździe jest co najmniej dwójka młodych. Bocian w zasadzie nie jest już specjalną atrakcją, ale jeżeli spaceruję sobie za moim płotem wśród traw i coś zajada na swoje śniadanie/ pewnie małe żabki i różne owady/ , a ja mogę obserwować go z odległości kilkunastu metrów, to robi to na mnie wrażenie.
Kalarepkę zajadam na surowo .
u nas ostatnio dużo szpaków i wróbli i jaskółki się przemykają przed deszczem … a gołębie, które królowały jakoś nie domnują …
Poświęciłam kilka godxin ns czitanie bieżącego numeru „Polityki”. Zachęcam do przeczytania wywiadu z Jerzym Pilchem, Interesujący, chociaż jak to u Pilcha – narcystyczny. Teraz się drzemnę z 2o minut.
Moje uprawy przeżywają kurację szokową. Nad ranem prawie przymrozek, po południu upał i porywisty wiatr. Co nie wymarzło, rusza galopem, inne muszę siać i sadzić na nowo. Są pierwsze własne truskawki, smak nie do opisania. Rozpływają się w ustach jak te wczorajsze daktyle (zjadłam już ponad połowę tej półkilowej paczki). Odżywiam się jak na pustyni – pita z humusem, daktyle, woda.
W tym roku posadzilam trzy odmiany poziomek, dwie odmiany kiedy dojrzaly sa czerwone i jedna odmiana zolto-biala. Generalnie poziomki u nas nazywaja sie Alpine strawberries.
W smaku zdecydowanie wyrozniaja sie poziomki zolto-biale. Poza bardzo intensywnym i przyjemnych zapachem w smaku porownuje je do owocowego karmelu (jesli cos takiego istnieje).
Sarny sa zachwycone.
Na zdjeciu zolto-biale poziomki i dla porownania czerwona poziomka.
https://thenovicegardener.files.wordpress.com/2013/05/red-white-alpine-strawberries-2.jpg
W moim lesie wyrosła całkiem spora polanka prawdziwych leśnych poziomek. Smak opiszę gdy będą dobre do jedzenia. Na razie kwitną jak szalone.
Krysiade-możemy pomóc Ci zbierać 😉
Przybywa nam nowe,ciekawe miejsce i to o rzut beretem z Ursynowa:
http://www.nina.gov.pl/
W Warszawie oczywiście wypłynęła sprawa pomnika smoleńskiego,a w Poznaniu spór o figurę Chrystusa.Pyro-mam nadzieję,że nerwy trzymasz na wodzy.
Danuśko – a co mi innego pozostaje? Skrzydeł husarskich i zbroi już nie włożę. Najlepsze, że urząd miasta się nie zgadza, a komendant policji daje orszakowi radiowóz do honorowej asysty. Żeby mi było weselej, część 1-sza ma odbyć się przed kościołem na naszym osiedlu (powitanie figury). Prof. Skuratowicz zaprosił prezydenta – elekta – poza władzami miasta. Teraz krzyczy, że niechciany prezydent pryjedzie i niech się władze tłumaczą. A ja pytam : z czego się tłumaczyć i dlaczego?
Przed chwilą słyszałam, że będzie tylko koncert i msza, bez figury 🙂 Urząd się nie ugiął.
Tak, przeczytałam właśnie na portalu „Głosu Wlkp”. Komitet odbudowy obraził się na urząd i wyciąga „haki” na plastyka, konserwatora zabytków i na prezydenta miasta.
Ilustrowany Kuryer Codzienny. 1939
„Straszna Baba Jaga lat 35, biedna jak mysz kościelna, nie mająca nikogo na świecie, poznałaby szlachetnego, inteligentnego pana do lat 60, chętnie górnika sztygara. Czy spełnią się z Nowym Rokiem moje marzenia. Cel matrymonialny. IKC Katowice”
Romantyk 🙂
Kurier Literacko-Naukowy. 1927
„Cudny, piękny maj. W blasku złocących się promieni słońca, wśród zieleniejącej się przyrody i woni kwiatów – chciałby przystojny 30 letni arystokrata z majątkiem poznać ładną, subtelną, wytworną mimozę z tego samego środowiska co on, która by go pokochała tak, żeby jego myśli były jej myślami. Oferty do Kuriera pod „marzenie wiośniane”.”
Pragmatyk 🙂
Ilustrowany Kuryer Codzienny. 1939
„Jestem na stałej posadzie, poszukuje gosposi, przystojnej lat 35, z gotówką. Cel ożenek. Życiorys, fotografia. IKC Warszawa”
I „Doktór”
Ilustrowany Kuryer Codzienny. 1939 (styczeń)
„Lekarki, adwokatki, ziemianki, względnie zamożnej panny, najlepszej sfery, około trzydziestki, wysokiej, ciemno-blondyny, rasowej, reprezentacyjnej, ładnie zbudowanej, poważnej – poszukuję matrymonialnie. Tylko pierwszorzędne kwalifikacje. Zgłoszenia pod „Doktór” Kraków.”
Asiu – kiedy w latach 60–tych wróciły ogłoszenia matrymonialne, osobiście widziałam ogłoszenie: „brzydki, nieciekawy, źle wychowany, używający, poszukuje ślicznej żony do lat 25”. Ponoć właśnie to ogłoszenie cieszyło się wielkim zainteresowaniem
Podobno kobiety lubią łobuzów 🙂 A nie „budyń z soczkiem” 😉
U nas w lesie rosna rozne „berries”, ale nie widzialam lesnych poziomek. Miejscowa farma ogrodnicza o nazwie Raintree Nursery oferuje duzy wybor drzew, krzewow i kwiatow.
Jesli ktos ma ochote przejrzec ich katalog zalaczam link to ?strawberries?
http://www.raintreenursery.com/Berries/Strawberries/
Wszystkie rosliny mozna zamowic przez Internet z dostawa do domu w U.S.
Od tego ogrodnika mam wisnie (Morelo cherries), odmiane sliwek prune d’ente, kilka odmian orzechow laskowych, kilka odmian jablek lacznie z papierowkami, poziomki, borowki (lingonberries) i wiele innych smakolykow. Jesienia planuje kupic wiecej drzew i krzewow. Oni polecaja, aby u nas sadzic drzewa i krzewy pozna jesienia lub w styczniu, kiedy mamy okres deszczow, a drzewa wtedy nie rosna (dormant state).
Wiele osob korzysta z ich uslug i porad.
U nas w lesie rosna rozne ?berries?, ale nie widzialam lesnych poziomek. Miejscowa farma ogrodnicza o nazwie Raintree Nursery oferuje duzy wybor drzew, krzewow i kwiatow.
Jesli ktos ma ochote przejrzec ich katalog zalaczam link to ?strawberries?
http://www.raintreenursery.com/Berries/Strawberries/
Wszystkie rosliny mozna zamowic przez Internet z dostawa do domu w U.S.
Od tego ogrodnika mam wisnie (Morelo cherries), odmiane sliwek prune d?ente, kilka odmian orzechow laskowych, kilka odmian jablek lacznie z papierowkami, poziomki, borowki (lingonberries) i wiele innych smakolykow. Jesienia planuje kupic wiecej drzew i krzewow. Oni polecaja, aby u nas sadzic drzewa i krzewy pozna jesienia lub w styczniu, kiedy mamy okres deszczow, a drzewa wtedy nie rosna (dormant state).
Wiele osob korzysta z ich uslug i porad.
No i dlatego nie mogłam kiedyś zrozumieć predylekcji Heleny Kurcewiczówny do wiecznie zapłakanego rycerza,
Orca – dzikie poziomki są drobniejsze od ogrodowych, ale aromat i słodycz są nieporównywalne (to samo z malinami i jeżynami).
Nemo,
Przez trzy dni gościliśmy w pracy szwajcarską delegację (centrala + klient). Biedni mieli pecha i trafili na ołowiane niebo i ulewy. Śmiali się, że mają okazję podziwiać „fifty shades of grey” na polskim niebie 😉
Przy okazji, strona wróciła aczkolwiek bwz galerii i przydasi. Witek wciąż walczy z łotrem.
Ogródkowałam. I tak jeszcze sporo rzeczy do zrobienia. Melisa znowu przypuściła atak – gdybym przed laty wiedziała, że takie agresywne, to zasiałabym w pojemniku 👿
Na obiad papryka nadziewana ryżem i mięsem, wczoraj był ryż z warzywami i sosem madras (kupny, pikantny, z curry).
Ryżu zostało, więc dzisiaj będą te papryki kolorowe sztuk 4, ale już widzę, że te 40 dkg mielonej wieprzowiny (przesmażyłam z cebulą) plus ryż to o wiele za dużo na te 4 papryki. Na jutro coś tzreba wymyśleć, żeby to zutylizować, ja nie umiem na 2 osoby!
Papryki akurat mi się mieszczą w garze ryżowym – jest tam taka podstawka ma ewentulane warzywa na parze.
Bardzo mi się ten gar przydaje 🙂
Mam dzikie poziomki na hektarach, z roku na rok coraz więcej, ale to raczej Chuligany się nimi żywią, zawsze mnie skubane wyprzedzą 🙁
W jakimś programie śniadaniowym dowiedziałam się, że z mojego dzikiego imbiru warto zrobić syrop, podobno jest wspaniały. No właśnie, toż ten mi zaczyna walczyć o lepsze z konwaliami na Górce! Nie wiedziałam, że z tego można coś zrobić, a tu masz 😯
To jest to z prawej na dole, zdjęcie sprzed 2-3 lat, teraz jest tego więcej.
Zastosowania rozliczne, syrop+woda gazowana i ma się własny ginger ale, popularny tutaj napój, poza dty znakomity jest w sosach sałatkowych, o cukiernictwie nie mówię.
Zrobię słoiczek, tym bardziej, że mam tego całe mnóstwo.
http://bartniki.noip.me/news/img_2622.jpg
ps. Paprocie tak się rozrosły, że w przyszłym roku zrobię sobie coś takiego:
http://allrecipes.com/Recipe/Sauteed-Fiddleheads/
Mogą być też z wody, polane byłką zrumienioną na maśle.
Alicja – dla mnie nie do rozróżnienia terośliny – prócz tej, która różowo kwitnie
Prawy dolny róg pod paprociami, Pyro – dość duże, okrągławe liscie
Dobra, zobaczyłam.