Krótka przerwa w kontaktach bezpośrednich
Dziś wylatujemy na krótki urlop. Nie będzie nas aż do Śmigusa Dyngusa. Czyli święta i inne jubileusze spędzimy z dala od domu, rodziny i przyjaciół.
Moje wpisy blogowe będą się jednak ukazywać z tą samą częstotliwością co zwykle. Ustawiłem je bowiem w kolejce i same się pojawią. Tyle tylko, że nie będę się wtrącał (co i tak robię tylko sporadycznie) w Wasze rozmowy.
Miniony weekend spędziłem w Dworze Sieraków pod Wieliczką i w Krakowie. W Dworze (to wspaniały hotel i winne SPA) odbył się wieczór promocyjny nowej książki „Jest ser!”. Najpierw miała miejsce długa, ponadgodzinna rozmowa z Czytelnikami, a potem wspólna kolacja zaprojektowana według moich przepisów przez szefa kuchni w Sierakowie, niezwykle utalentowanego i mimo młodego wieku utytułowanego kucharza.Były więc dwie przystawki: fenkuł z gruszką i gorgonzolą przybrany dodatkowo kiełkami rzepy oraz suflet serowy. Pomiędzy nimi pojawiły się na stole sorbety z selera naciowego na kremie z kiwi.
Sorbet – dzieło Janusza Fica – był wręcz rewelacyjny. Odświeżał język i podniebienie, a także zaostrzył apetyt wszystkich gości. Daniem głównym była pieczeń cielęca z kopytkami w sosie z sera camembert i orzechów laskowych z fasolką szparagową aromatyzowaną truflami.
Cielęcina pieczona była przez 12 godzin w temperaturze zaledwie 85 stopni Celsjusza, co spowodowało, że była jednocześnie krucha i soczysta. Zniknęła także główna wada cielęcego mięsa, czyli nadmierna włóknistość. Na deser podano zapiekane brzoskwinie. Słowem – orgia smaków.Książka wydana przez znanego wydawcę z Pelplina – Bernardinum – wygląda bardzo apetycznie i miałem przyjemność podpisania wszystkich nadesłanych egzemplarzy.
Następny dzień spędziliśmy, wędrując po Krakowie, gdzie zjedliśmy lunch w naszej ulubionej restauracji „Amarone”, mieszczącej się w Hotelu pod Różą. Risotto z krewetkami i ravioli z kozim serkiem oraz karczochami wzmocniły nasze organizmy przed podróżą Pendolino, która trwała zaledwie 2 godziny i 20 minut.
Teraz kończymy pakowanie i udajemy się na lotnisko. Przy okazji dziękujemy za życzenia. Nasze życzenia ukażą się na blogu we właściwym czasie. A więc do zobaczenia!
PS Dołączam zaproszenie do Fortecy od Agnieszki Kręglickiej. Na mojego nosa – warto tam zajrzeć:
Wielki Wielkanocny Targ w Fortecy u Kręglickich
Środa, 01.04.2015, od 9.00 do 19.00
Wszystko, czego potrzebujecie do wielkanocnego koszyka: jajka zerówki, kiełbaski wędzone w olchowym dymie, chleb na zakwasie, ostry chrzan i masło z ukwaszonej śmietanki. Ponadto wiejskie twarogi na serniki, mięsa i wędliny z ekocertyfikatem, miody i orzechy na nugaty, ryby na ostatnie dni postu, tradycyjne konfitury, zagrodowe sery i wymyślne musztardy.
Wiosenny sezon nowalijek zainauguruje Pan Ziółko, a przy pięknej pogodzie pierwszymi w tym roku lodami ochłodzą nas Lodove.
Dodatkowo sporo importerów ze smakołykami z Włoch, Węgier, Litwy, Francji i Hiszpanii oraz wszyscy wasi ulubieni producenci, stali wystawcy środowego targu w Fortecy.
O muzykę zadba DJ Woj, a Santorini, El Popo i Forteca o sezonowy wyszynk.
Działamy od rana do wieczora.
Komentarze
dzień dobry …
świetny termin na wyjazd bo u nas szaruga i zimno ….
Gospodarzu,
Życzę udanej podróży.
Nisiu,
Najwyraźniej nieszczęścia chodzą parami (a może grupami?). Podobną sytuację zaliczył mój wujek, tyle że na wycieczce w Izraelu. Ubezpieczyciel się wypiął na koszty leczenia a rodzina tymczasem zbiera fundusze na transport do kraju. Mama przez dwa tygodnie dzielnie się trzymała (?dziecko, toż złego diabli nie wezmą…?) ale już jej ciśnienie skacze w niebezpieczne rejony. Przepraszam za prywatę, ale jeżeli ktoś chciałby dorzucić przysłowiowy grosz, będę bardzo wdzięczna.
https://www.facebook.com/pages/Pomoc-dla-Taty-w-Izraelu/609626685834817
Nie podoba mi się to. Gdziekolwiek ostatnio spojrzę – w rodzinie, wśród znajomych, na Blogu – stale natykam się na ciężką chorobę, nieszczęście, niepowodzenie. I dla równowagi, na dowody ludzkiej solidarności, empatii i po prostu dobroci. Jak to dobrze, że potrafimy się na nią zdobyć i zatroskać losem drugiego człowieka.
Basiu i Piotrze, zdrowych i udanych Świąt!!!
Ja świątecznie zostaję w Żabich i mam nadzieję nicnierobienia, hi, hi! Właśnie Agnieszka zabrała na pocztę worek paczek z nadzieniem świątecznym do wysłania 🙂 Chociaż tyle mogę.
Skończyłam dosmażać skórki pomarańczowe i popakowałam je w słoiczki, jeden większy słoik z dużymi kawałkami do przybierania i cztery mniejsze z siekanką do ciast. Ze trzy tygodnie temu ze zdumieniem zobaczyłam, że mam już tylko mieloną skórkę (tę dodaję do marmolad) i nieco w kawałkach, a tu keksy w planie. Jeszcze był jeden słoiczek w kawałkach, ale niegdyś obiecałam już nowemu sąsiadowi, że mu dam, a akurat była wycieczka do niego, więc było nie było, dałam. Nowy sąsiad, właściwie nowi sąsiedzi, kupili Trzy Stawy, czyli tam gdzie nocuje część Zjazdu i pewnie łowi ryby. Kolejni pozytywnie zakręceni, z miasta na wieś 🙂
Tej skórki w kawałkach jakoś udało się wydrapać ze słoików na jedną porcję keksów, ale zaraz pognałam do sklepu po pomarańcze. Pomarańcze zjadłam, a skórki do przerobu. Z tymi co już miałam zamrożone nazbierało się jakieś półtora kilograma, jest to ilość, którą już opłaca się smażyć (skórki najpierw się kilka dni moczy, zmieniając przynajmniej trzykrotnie wodę, potem gotuje do miękkości, też trzykrotnie zmieniając wodę, a potem smaży jak konfiturę). Ja sobie ułatwiam zadanie i smażę razem całe najładniejsze kawałki i siekaninę.
Najpierw przygotowuję sobie, jak mówiła ciocia Mycha „śmiecie”, czyli bakalie. Żeby było prościej siekam po 20 deka każdego rodzaju, może czasem ciapkę więcej. Czyli jest tego 2 kilogramy z haczykiem, bo muszę (!) mieć dziesięć rodzajów, w tym koniecznie te, których Krystyna nie lubi siekać 🙂 Mieszam z mąką i zostawiam na trochę, żeby niektóre podeschły, np. rzeczona skórka, śliwki itp. A potem już tylko dodać do ciasta. Tak jakoś wychodzi z tej ilości trzy razy po sześć małych keksów, sześć akurat się mieści w moim piekarniku na raz. Dawniej robiłam w większych blaszkach, mieściły się trzy, ale te małe jednorazówki są poręczniejsze, zwłaszcza na prezenty 🙂 Skąpstwo Żabie nie ma granic!
Z pewnością są inne metody smażenia skórki, nawet sama widziałam i to w mojej własnej kuchni, o zgrozo, ale skomentuję je tak: „… słyszałam, że płoche tak czynią, ale jam nie taka…”
A mi mają ósmego maja wyciągać blachę z nogi. Już się doczekać nie mogę, bo ona ma swoje własne pomysły na miejsce jej przynależne w nodze i nie jest to miłe 🙁
Jeden lekarz mnie przestrzegał, że ona może sama chcieć się wydostać (oczywiście tylko z końca) na zewnątrz i chyba miał rację. Myślałam, że tylko druty wyłażą, ale okazuje się ze nie tylko.
Żabo – moja Mama skórki pomarańczowe smażyła tak samo.
Też się czuję pozytywnie zakręcona.
Żabo-to znaczy,że 8 maja musimy trzymać kciuki,by wszystko dobrze poszło.
Pójdzie dobrze,bo 8 maja to Święto Zwycięstwa 🙂
Myślę sobie w duchu,że gdybym miała spędzać Wielkanoc gdzieś w Europie,to też wybrałabym Grecję.Wiadomo,Grecja=baranek=jagnięcina=Wielkanoc.
Gospodarzostwu życzę zatem samych smacznych ryb po grecku 😉 i niezapomnianych wrażeń.A dla Blogowiska jedna z moich ulubionych komedii:
https://www.youtube.com/watch?v=iGJ3L1mY5oc
A na poprawę humoru przy dzisiejszej zwariowanej pogodzie piosenka w greckich klimatach: https://www.youtube.com/watch?v=zPvKRDnAz5A
Wieje, jakby się Cygan powiesił (tak mawiano przed epoką poprawności) Zimno, wietrznie i zaraz zacznie padać. U Pyr już klar. Dziecko właśnie wróciło – dostanie talerz świeżej zupy pomidorowej ze szpetzlami i kawałek białej kiełbasy. Nie miałam dzisiaj warunków na bogatszy w produkty obiad. Ja i Ola zjadłyśmy ziemniaki z sosem grzybowo – mięsnym i też po kawałku kiełbaski. Ściany odkurzone, lampy umyte, drzwi też, kąty wypucowane, koce wyprane, płytki ścienne czyste łącznie z fugami. Kiedyś robiłam to sama, ale nigdy w takim tempie; nie umiem.
Wieje i pada, okropnie nieprzyjemnie.
Jak tak czytam relacje Żaby z jej zajęć domowych, to odbieram sobie całkowicie prawo do jakichkolwiek narzekań.
Skórkę pomarańczową wykorzystam do sernika. Ze wstydem przyznaję, że na święta piekę właśnie tylko sernik. Ale rodzinnych gości mam tylko na śniadaniu pierwszego dnia świąt. Drugiego dnia wczesnym rankiem jedziemy do siostry i szwagra, a we wtorek, oby tylko była znośna pogoda, mamy zaproszenie do koleżanki, która spędza święta na Kaszubach. Nie ma więc potrzeby piec więcej. I znów nie upiekę mazurka pomarańczowego.
Właśnie upiekłam mój wypiek chlebopodobny, czyli” chleb zmieniający życie”. Bardzo szumna jest ta nazwa, ale pod taką nazwą można szukać przepisu. Składniki : płatki owsiane, siemię lniane, ziarno słonecznika, orzechy. Pachnie pięknie.
Danuśka – dzięki za M.M. Bardzo ją lubię. Kwintesencja kobiecości i wdzięku przy pięknym, ciepłym głosie. I nie musi się ani łapać za krocze, ani ekstatycznie miotać po scenie, żeby się podobać.
Wszyscy przy pucowaniu? Żaba odpoczywa po forsownej produkcji słodyczy, Eska uszczęśliwiona wizytą najmłodszego, „irlandzkiego” wnuka, Haneczka mi w ogóle zginęła z horyzontu, a Nemo pewno już w pogoni za słońcem. Okres wielkanocny otwiera sezon letniej wędrówki ludów.
Do świąt nie czynię żadnych przygotowań, bo będą dwuosobowe. Owszem, posprzątam, ale okien ani mi się śni myć, jest zimno, paskudnie i co chwila śnieg albo deszcz, albo jedno z drugim.
Właśnie wstawiłam obiad do piekarnika – ziemniaki z ziołami i czosnkiem do pieczenia, osobno w folii filety soli z porami. Bardzo nam smakują ryby z pokrojonymi porami. Proste, szybkie do przygotowania i bardzo dobre.
Kot też „pracuje”. Siedzi w kuchni na krześle i wodzi za mną oczami, obserwuje każdy ruch. Dostała swoją puchę na obiad za ciężką pracę, jakim jest nadzór personelu 😉
Stara Żaba wszystko robi jakoś tak mimochodem, przy okazji, bez pośpiechu… Takie przynajmniej ja mam wrażenie, znając Starą Żabę 🙂
W orlim gniezdzie w Iowa juz sie wykluly dwa orly. Jest jeszcze jedno jajo.
Przez nastepne kilka tygodni bedzie wyzerka az male beda duze i wyleca z gniazda.
http://www.farmyou.com/falcon_cams/index.html
Orca – pisklęta ptaków drapieżnych są cały czas głodne, żarłoczne i człowiek wreszcie wierzy, że to potomkowie tyranozaura. (tu mordka)
Alicja – Żaba rusza się na oko powoli, ale bez przerwy, jak walec drogowy. Jest niezwykle skuteczna.
Nie maja zadnych manier przy posilku. Wszystko probuja polknac w calosci i niczym sie nie dziela. 🙂
Orca – dzielić się będą dopiero z własnymi dziećmi i może z partnerką w okresie godowym. Trochę jak bankierzy, prawda?
Bankierzy maja swoich prawnikow, ktorzy zajmuja sie podzialami 🙂
Racja, ale instynkt może być skuteczniejszy od kauzyperdów.
Idę sobie. Już czas. Mam nową pozycję z lubianej serii sf fantasy – czyli z serii M.Webera o „wietrznych jeźdźcach. Jestem dostatecznie dojrzała na czytanie bajek. Kiedyś trzeba.
Na dzień dobry,specjalnie dla Pyry,Mireille w nowej odsłonie bez swojej nieśmiertelnej
fryzury „na pazia”:
https://www.youtube.com/watch?v=2BCwUwMK1zk
Danuśka wstaje z kurami, a ja właśnie wykopywam się do łóżka. Dobranoc 🙂
I dzień dobry 🙂
Alicjo-dobranoc!
Dzisiaj i tak obudziłam się o bardzo przyzwoitej godzinie,bo dopiero o 6.00 🙂
Wczoraj trafiły nam się bezpłatne bilety na koncert „Melodie świata” w wykonaniu Grażyny Brodzińskiej i Jacka Wójcickiego.Koncert był bardzo przyjemny,a solistom towarzyszyła
Krakowska Młoda Filharmonia.Tym co bywają często w Krakowie zwracam uwagę na tych
młodych i bardzo zdolnych muzyków.Serce rośnie!