Trochę słodyczy na koniec
Uzupełniam swoje zapasy win (o czym już wspominałem, zastanawiając się, czy kupować trunki znane czy nieznane), bo wkrótce ucieknę z Warszawy, a poza dużym miastem trudno znaleźć coś wartościowego.
Oprócz win wytrawnych (i białych, i czerwonych, i różowych) kupuję kilka butelek słodkich oraz win wzmocnionych, czyli porto. Przekonałem się do nich podczas podróży po Portugalii, gdzie właśnie w okolicach Porto zwiedzałem winnice, a potem piwnice, w których porto leżakuje nawet 50 lat, nabierając koloru i smaku.
Od tej pory lubię na zakończenie posiłku obok kawy mieć napełniony kieliszek aromatycznego i słodkawego wina o mocy przekraczającej 20 proc. O tym trunku pisze ciekawie wybitny znawca kuchni, win i cygar Stefan Gradowski:
*
Gdyby do produkcji porto zastosować taki sam proces fermentacji, jak przy innych winach, to byłoby ono mocne, ciemnoczerwone, bardzo wytrawne, a przez to raczej niesmaczne. Na szczęście robi się je inaczej. Na wzgórzach Duero rośnie specjalny gatunek winorośli, której owoce są ciemne i wyjątkowo soczyste. Już sam zbiór winogron jest wielką ceremonią. Związane jest to zarówno z tradycją, jak i przesądami, które są aktualne do dnia dzisiejszego. W Duero zbierają się głównie mieszkańcy okolicznych wiosek, czasem oddalonych nawet o 60 km.
Przyjeżdżają chłopi, muzykanci, starzy i młodzi, mając ze sobą jedynie tobołek czy walizkę. Muzykanci odgrywają ważną rolę przy winobraniu, gdyż w ciągu dnia przygrywają rytmicznie do pracy, a wieczorem do zabawy. Technika robienia win jest tradycyjna i jedyna – należy deptać, będąc boso, po winogronach, które znajdują się w szerokich baliach. Kolor skórki owoców jest bardzo istotny, szczególnie jednak ma to znaczenie w połowie tego procesu, kiedy wino ma jeszcze niską zawartość alkoholu, ale za to dużo niesfermentowanego cukru.
Jest to właśnie taki moment, kiedy producenci dodają brandy. Proporcje są proste: jedna porcja brandy do czterech i pół porcji wina. Problem z porto jest taki, iż nie może być ono pite w krótkim czasie po zrobieniu. Wynika to ze stosowanej technologii produkcji. Proces scalania się nie zachodzi w ciągu doby, dopiero wieloletnie leżakowanie pozwala osiągnąć pożądany efekt.
Porto, które ma wypisany rok (Vintage), jest najlepszej jakości, ale jednocześnie jest to najbardziej kłopotliwe wino. Wynika to z faktu, iż tylko raz na kilka lat, kiedy wszystkie istotne czynniki (pogoda, fermentacja itp.) są sprzyjające, producenci deklarują rocznik (Vintage). Czasami ma to miejsce jedynie trzy razy na dziesięć lat. Kiedy jednak taki moment nastąpi, to wszystkie wina danego rocznika mają rok produkcji oraz nazwę producenta wypisane na korku.
Porto Ruby dojrzewa w beczkach i nie jest przelewane do butelek do momentu, kiedy nie osiągnie gotowości pitnej. Jest to wino młode jak na porto, a przez to raczej palące w smaku, ale za to w ładnym kolorze. Porto Ruby musi być trzymany w beczce dziesięć lub piętnaście lat, nim osiągnie kolor odpowiadający nazwie. Oba te wina są mieszankami, więc mogą pochodzić z różnych lat i różnych winnic.
*
Wprawdzie napisałem, że porto jest doskonałym finałem przyjęć, ale czasem mi się zdarza wypić kieliszek na samym początku spotkania. I wówczas – o dziwo – zazwyczaj nabieram większego apetytu. Mimo słodyczy znajdującej się w szkle.
Komentarze
dzień dobry …
nie wiedziałam, że dodają brandy … mam chyba ze 3 porto kupione na prezenty … muszę je poszukać bo sama nie próbowałam ich pić mimo zachęty opisami podawania porto w różnych książkach …..
Niewiele miałam dotąd okazji na wypicie porto. Chyba ze trzy butelki w sumie były w domu. Smaczne, ale nie powalające (jak dla mnie). Pewnie za każdym razem ten jeden kieliszek, to było za mało, aby się rozsmakować. Wolę Tokay Samorodny albo Aszu.
Porto i claret to są dla mnie przede wszystkim cytaty z literatury angielskiej. Bohaterowie prozy anglosaskiej wieczorem regularnie zażywali tych dekoktów. Jasne, że byłam ciekawa tych napitków i spodziewałam się nie wiadomo czego.
A tak w ogóle dzisiaj imieniny Józefa. Nie mamy takiego przy stole, ale jest jeden „rodzinny” – to mąż Posterunkowej i ojciec Odsasa – najlepszego, Jeff.
I dla wszystkich:
https://youtu.be/sWdTvn7-Qfo
Dzisiaj międzynarodowy dzień kuchni francuskiej; Danuśla, Elap, Alino – do klawiatury!!!
Danuśka, ściskaj Alaina!
http://wyborcza.pl/1,140303,17592741,Vive_la_kuchnia_.html
O, łajza…
Ale Pyra pamiętała również o Eli i Alinie. Kobiety, wstydzę się! To sprawa dziwnej pory, to moje przeoczenie.
Skoro dzisiaj Święto Francuskiej Kuchni to trzeba zacząć od śniadania 😀
http://static.hitek.fr/img/actualite/nourriture-croissants-petit-deojeuner.jpg
Różne te francuskie śniadania bywają,często składają się tylko z czarnej kawy albo kawy i bagietki z konfiturą.Croissanty,bułeczki z czekoladą lub rodzynkami albo brioszki to przyjemność głównie niedzielno-świąteczna.
Porto bardzo lubię 🙂 Bracia Francuzi pijają na aperitif.
Nisiu-obiecuję wyściskać,na pewno się ucieszy i ze ściskania i z Vive la Kuchnia Francuska 🙂
Ja mam dzisiaj wolne. Wczoraj przygotowalam zabnice w sosie curry i zostalo mi na dzisiaj. Zrobie tylko sos do salaty i koniec. Czasami pije porto jako aperitif. Lubie pic wino a reszta jest mi obojetna. Jest czwartek wiec wychodze na targ. Kupie sobie ostrygi, bo juz dawno nie jadlam. Gospodarz moze mi tylko pozazdroscic.
Elapa, nie tylko Gospodarz będzie Ci zazdrościł 🙂
Zapomniałam o najważniejszym-rasowy Francuz pija swoją poranną kawę w miseczce.
W bol de cafe można z łatwością maczać wszelakie pieczywo.Zdjęcia z maczaniem jednak nie znalazłam i może to nawet lepiej 😉
http://www.sateless-suitcase.com/wp-content/uploads/2012/11/DSCN75571.jpg
Jest słonecznie, pięknie, ale bardzo chłodno. Gotuję dzisiaj solidny rosół (spory szponder + skrzydełka Radka). To wcale nie jest zbyt ciepło na rosół. Włoszczyzna posłuży jutro do sałatki warzywno – jajecznej
„Porto Ruby musi być trzymany w beczce dziesięć lub piętnaście lat, nim osiągnie kolor odpowiadający nazwie”
Chyba chodzi tu o porto Tawny?
Tawny (yellowish-brown) = płowy, ogorzały, czerwień spłowiała w kierunku bursztynu
Rzeka Duero (jak i niektóre inne rzeki płynące przez różnojęzyczne kraje) po opuszczeniu Hiszpanii zaczyna nazywać się Douro, a słynny region winiarski w jej dolinie nosi nazwę Alto Douro i jest trzecim najstarszym na świecie po Tokaju i Chianti, choć niektórzy mówią, że nawet najstarszym takim, o określonych granicach i klasyfikacji winnic.
Jeśli dziś dzień Francuskiej Kuchni, to też bym go chętnie uczciła ostrygami, ale muszę się obejść smakiem 🙁
Zaczęłam zdrowo – muesli z jabłkiem i jogurtem, ale na deser było to
Wiem, pora niewłaściwa, ale przecież nie wleję z powrotem do butelki 🙄 To cenny prezent z onegdajszej podróży mojej teściowej statkiem po Douro. Wydzielam skąpo.
Gdyby ktoś chciał śniadać tak jak Nemo, nie musi jechać do źródeł, w Polsce tez to mamy.
Nemo, nie podałaś szczegółów i zostawiłaś nas z niedosytem.
http://www.wina-mp.pl/alcohol/royal-oporto-20yo-tawny-porto/
Ta firma winiarska sprowadzała specjalnie dla naszej kongregacji nasz statutowy Navy Rum, czyli Rum Pussera. Niestety, robiony na Barbadosie, a nie na BVI, ale przez właściwego producenta, pana Tobiasa (również członka Kongregacji, oby żyła wiecznie).
O, za szybko się wpisał, a chciałam jeszcze dodać, że różnica była widoczna wyłącznie w kolorze nalepki.
Dla osób z niedosytem Joe Czerwinski i Susan Kostrzewa polecają
Coś dla Pyry: http://www.wina-mp.pl/alcohol/dachsund-jamnik/
Nemo, swoje niedosyty umiem sama zaspokoić, ale dziękuję za dobre serce.
A jak jak wypijemy co kto lubi,to można sobie zafundować recykling butelek.
Obejrzyjcie obrazki do końca,niektóre pomysły całkiem ciekawe 🙂
http://www.nafeusemagazine.com/Des-idees-pour-recycler-vos-bouteilles-en-verre_a876.html
Panie po portugalsku, panowie po francusku
E melhor ser alegre
Que ser triste
Alegria e a melhor
Coisa que existe
E assim como a luz
No coracao…
Samba, winna samba…
Dzięki Placku i cieszę się, że jesteś z nami.
Brandy jamnik też ogólnie przyswojone, chociaż od razu mówię, że – jak to prowincjuszkę – ogromnie mnie śmieszą te nuty smakowe. Za każdym razem kiedy czytam o tym, co znakomite gardła odnajdują w tym, co Pyra najwyżej gładko przełyka, mam niestosowne zapewne ataki wesołości.
We Francji już pora obiadu zatem serwuję danie chyba najbardziej plebejskie ze wszystkich
możliwych:
http://www.toutlevin.com/accords-mets-vins/quels-vins-boire-avec-un-steak-frites
Nad Loarą stek powinien być oczywiści krwisty i podany z kieliszkiem czerwonego wina.
Nisiu,
ależ to wiadomo chyba każdemu, że sobie dasz radę 😎
Skoro jednak piszesz w imieniu kolektywu („zostawiłaś nas z niedosytem”) to może komuś innemu przydadzą się moje „szczegóły” 😉
Na dworze wiosennie, pora pogrzebać trochę w ziemi, zasiać groszek cukrowy i zaplanować inne grządki. Za tydzień wysieję pomidory.
U mnie juz po obiedzie. Ostrygi byly bardzo dobre. Pani u ktorej kupuje dostala w tym roku na targach w Paryzu zloty medal za swoje ostrygi. Od jutra zaczynaja sie i beda trwaly trzy dni przyplywy i odplywy stulecia. Na parkingu przy rzece stoja tablice ostrzegawcze aby nie zostawiac w pewnych godzinach samochodow. Po drugiej stronie ulicy przed sklepami leza juz worki z piaskiem aby zabezpieczyc wejscia. Pojde zobaczyc jak bedzie maksymalny przyplyw. To jest fascynujace widowisko .
Nemo, czy Osobisty pracuje dziennie jedna godz za darmo aby wspomoc wasz eksport ?
Elapa,
na razie nie wypłacają ekwiwalentu za nadgodziny, a czy będzie możliwa kompensacja w postaci dłuższego urlopu, to się okaże.
Dyskusje trwają, najbardziej jednak cierpią hotelarze i inni żyjący z turystyki. Przemysł już od dawna musi sobie radzić z silnym frankiem i wiele firm dokonuje stałych innowacji pozwalających utrzymać ceny i eksport, ale o realnych podwyżkach zarobków nie ma mowy już od kilku lat.
Za to w sklepach potaniały nieco towary z importu, a mieszkający w pobliżu granic masowo robią zakupy w Niemczech, Francji i Włoszech. Nam wszędzie daleko 🙁
Ode mnie też wszędzie daleko… Dobrze, że od czasu do czasu można kupić kawałek prawdziwego parmezanu. A mnie naszło na proste chłopskie jedzenie jak mawiał nasz niezapomniany Pan Lulek. Zrobiłem sobie leniwe kopytka. Wczoraj ugotowałem sporo więcej ziemniaków niż zwykle. Wiadomo,że od ugotowanych ziemniaków droga niedaleka. Zrobiłem, ugotowałem, potem na patelnie z masłem . Jak się zrobiły złote z obu stron, posypałem bułką tartą, a jak się znalazły na talerzu, dałem wspomniany wcześniej starty parmezan. Niby nic a cieszy. Zabrakło jedynie delikatnego białego włoskiego wina. Ale co tam, wiosna idzie.
Udało i się pomylić dni własnych spotkań i pojechałam z mojej wiochy do miasta Szczecina o dzień za wcześnie. Na pociechę poprosiłam pana taksówkarza (stówa w plecy, rączka wciąż nie do kierownicy), żebyśmy objechali Jasne Błonia z tymi krokusami w otoczeniu platanów. No, są, są, nadzwyczajne po prostu.
http://szczecin.mapofpoland.pl/Szczecin,zdjecie,8705,Krokusy-Jasne-Blonia.html
Mi się…
Ode mnie wszędzie blisko, póki co 😉
Ale żadna wiosna nie idzie jeszcze 🙁
Całą zimę nie wymarzłam tak, jak w ten piękny, przedwiosenny dzień. Stopy mi się rozgrzeją nie wiadomo kiedy. Oczywiście pies chce na balkon (słońce, dzieci z piłką, na hulajnodze i na rolkach, a on? Zaraz zacznę warczeć – dwa razy byłam z nim, więcej nie dam rady, a ten płacze i łebkiem tłucze w szybę od balkonu. Otworzyłam. Terez dopiero skomlenie i zawodzenie *któryś kumpel na spacerze, a on na balkonie. I tak cały boży dzień – albo smoka uduszę albo coś.
Kot Mordechaj
19 marca o godz. 3:31 537962
Smacznego 🙂
Jeszcze jedna porada na temat przechowywania wedzonych ryb. Te porade otrzymalam od sprzedawcy wedzonych lososi z Pike Place Market.
Wedzone ryby mozna zamrozic. Wedzone filety (swieze lub wedzone) musza byc zapakowane tak, aby w plastikowej torbie nie bylo powietrza. Do takiego pakowania mozna kupic specjalne urzadzenie, ktore polecam kazdemu, kto lubi ryby. To urzadzenie po angielsku nazywa sie food saver. Jestem pewna, ze wielu zwolennikow ryb w Polsce posiada to urzadzenie.
Na zdjeciu food saver i filety lososia.
http://img.foodnetwork.com/FOOD/2013/09/23/HE_Food-Saver_s4x3_lg.jpg
Rozne odmiany lososia migruja o roznych porach roku. Tylko przy szczelnym pakowaniu i zamrozeniu mozna jesc lososia zlapanego we wrzesniu i przyrzadzic go w grudniu, kiedy zadne odmiany naszego lososia nie migruja w okolicznych rzekach.
Przechowywanie mrozonego lososia dluzej niz 6 miesiecy nie jest polecane. Nie oznacza to, ze nie zjem wedzonego lososia, ktory lezy w zamrazalniku przez rok.
Tym sposobem, czyli szczelnym zapakowaniem i zamrozeniem przynajmniej przez tydzien mozna osobiscie dowiezc w podrecznym bagazu lososie z Pike Place Market w Seattle do Warszawy. Oczywiscie z kilku godzinna przesiadka do wyboru w Londynie, Paryzu lub Frankfurcie.
Linie, ktorymi latam nie pozwalaja na zabieranie na poklad tak zwanego suchego lodu.
Jesli ktos mieszka w US otrzyma zamowione ryby z Pike Place Market w ciagu 24 godzin.
Wyjasnienie, ze w podroz samolotem zabieram wedzone lososie, nie swieze.
Cichalu,
w moim śnie kulinarne geszefty Alicja & co nie wyglądały na szczególnie udane 😉
Gapa ze mnie 😳 Na trasie z Sharm el Sheikh do Poznania, via Gdańsk, sprzedawano tę wódkę za 25 złotych polskich:
http://dutyfree.lotcatering.pl/_index.php/wodka-rasputin-1l-70.html
Kupiliśmy jedną butelkę, w ramach dowcipu, dla znajomego.
A przecież taka wódka jest idealna do robienia nalewek. Litr za 25 złotych. Grzech nie kupić. Zgrzeszyłam 😉
Na szczęście nie odmówiłam sobie przyjemności kupienia na lotnisku Grand Manier. Mam czym uczcić i słodkości i Francję 😉
Łotr się wyzłośliwia i nie chce mi przepuścić tego komentarza, wmawiając, ze już był opublikowany 👿
Gapa ze mnie 😳 Na trasie z Sharm el Sheikh do Poznania, via Gdańsk, sprzedawano tę wódkę za 25 złotych polskich:
http://dutyfree.lotcatering.pl/_index.php/wodka-rasputin-1l-70.html
Kupiliśmy jedną butelkę, w ramach dowcipu, dla znajomego.
A przecież taka wódka jest idealna do robienia nalewek. Litr za 25 złotych. Grzech nie kupić. Zgrzeszyłam 😉
Na szczęście nie odmówiłam sobie przyjemności kupienia na lotnisku Grand Manier. Mam czym uczcić i słodkości i Francję 😉
Niestety Jagódko, niestety. Mają to po mnie. Bądź co bądź – załoga!
😯
Orca – taki łosoś musi być przepyszny, ale ja porównałam ceny zamieszczone pod wczorajszą ofertą handlową z cenami w naszej sieciówce (PiP). Ten łosoś wędzony był poniżej $40 za funt. Łosoś wędzony u nas kosztuje $ 17 za kilogram., a świeże filety bez skóry 42/kg, czyli ok 15$$. Nawet biorąc pod uwagę, że ten u Was jest jak mercedes do starej syrenki, to jednak jest piekielnie drogo i bardzo niewielu Polaków byłoby stać na taką rybę.
Cichalu – czy Ewie lepiej?
Zapakowanego tak jak podaje Orca – nie łososia, ale dorsza złowionego w Norwegii przez rodzinkę na zeszłorocznych wakacjach – zjadłam kilka dni temu. Był pyszny i pachnący. Ale wie dziad i baba, że w niedzielę święto: ryba zamrożona natychmiast po złowieniu (nawet nie musi być zapakowana próżniowo) ma wszystkie walory rybki świeżej.
Tak to robią, od lat zresztą, fachowcy:
http://www.luxfish.pl/?s=3&l=0
Muszę ich odwiedzić, niedawno dowiedziałam się o ich istnieniu. Podobno mają matjasy. No, no.
Rybojadom polecam stronę tego całego Luksfisza, można się wiele ciekawych rzeczy dowiedzieć, np. o różnych gatunkach naszego ulubionego pożywienia.
http://www.luxfish.pl/?s=5&l=0
Od zawsze uwielbiam wędzone dorsze. Kiedyś wszędzie można było je kupić, dorszem generalnie się pogardzało. Mnie się podoba „suchość” dorsza i brak tłuszczu. Niestety, u nas tego smakołyku nie ma.
Wijce omijam, ale zawsze mam kilka puszek wędzonych szprotek w oleju (z Rygi), są wspaniałe.
No i makrela wędzona w „Baltic Deli”, co tydzień prawie. Poza tym lubię wędzone sery i na szczęście w domu nie mam konkurentów do nich 😉
Tak. Już jest pod antybiotykiem, ale dalej kwęka. Chce mnie wysłać samego do Polski i że potem doleci. Mowy nie ma, nie zostawię kobity bez nadzo…, tzn bez opieki! Nie wiemy też jakie są opłaty ew. przebukowania, bo Lufthansa dalej nie odpowiada.
Mam za to nowy wynalazek. Mrożone jagody z miodem i krzynką ginu. Wchodzi!
Napisałem jagody a nie borówki, żeby prości ludzie zza Krakowa tyż zrozumieli…
Cichal – toć u Was znaleziono tego przodka – kanibala. Parę tysięcy lat minęło, stolicę Krakusy nam ukradli, a i tak niecywilizowany ludek został. O!
POrzadny losos ze skora (bo tylko taki wchodzi w rachube) kosztuje w dobrym rybnym sklepie w Gdyni 50 zlotych/kg, bez skory – 55 zl. Wiem bo niedawno kupowalem na gravlaxa, caly bok. Wedzonego nie warto kupowac, bo zazwyczaj przesolony. I sa to lososie z hodowli, a nie dzikie.
Ceny na Pike Place Market sa dla turystow. Nie jestem pewna, czy w cene jest wliczony koszt przesylki. Ceny sa nizsze przy zakupie na miejscu. Wszystkie ryby sa wild, czyli nie pochodza z rybnych farm.
Nasz dostawca wedzonego lososia bierze $20.00 za funt. Jest to losos odmiany king salmon inaczej zwany Chinook. Chinook jest uwazany za najsmaczniejszego lososia z Pacyfiku. Sockeye i Coho sa rowniez wysmienite.
Za filety swiezego lososia place podczas migracji of $12-$15 za funt w zaleznosci od pory migracji. Migracja trwa 5 tygodni. Rozne odmiany lososia migruja o roznych porach roku i w roznych rzekach.
W Polsce widzialam lososie z Norwegii. Nie pamietam dokladnie ceny, ale wydaje mi sie, ze byla porownywalna do naszych.
Ogolnie ryby sa drogie dlatego najlepiej jest wyplynac na wode i zarzucic wedke.
Oczywiscie tylko swieza ryba ma dobry smak. Pokrojona w cienkie plasterki i zjedzona na surowo z wasabi i sosem sojowym jest super.
Docenilam prozniowe pakowanie kiedy kilka lat temu w maju podczas migracji lososia w rzece Copper na Alasce (Copper River salmon). Kupilam kilkanascie funtow tego lososia,i zamrozilam bez zadnych specjalnych metod. W grudniu rozmrozilam i z bolem w sercu wyrzucilam wszystko do smieci. Ten losos byl niejadalny. Postanowilam juz wiecej nie podejmowac tego ryzyka. Nie znaczy to, ze nie mozna skutecznie zamrozic ryby bez prozniowego pakowania.
Orca – ceny porównywalne tylko waga nie. To z miejsca dwukrotna różnica
Pyra,
Przyznaje, ze nie pamietam cen i okazuje sie, ze zapomnialam o wadze. 🙂
Dobry wieczór 🙂
Porto zawdzięczamy córaskowi 🙂 Zwłaszcza pan mąż zasmakował 😎
A najlepszy łosoś był, i już nigdy nie będzie 😥 , ze stacji benzynowej w Biesiekierzu 🙁
Haneczko – masz rację; to była poezja nie łosoś.
Zaledwie 4,510 funtów za butelkę (cena w złotówkach jest jeszcze bardziej zachęcająca. Porto z 1882. roku. Takie stare, a takie drogie, nie wędzone, pewnie z osadem. Tacy właśnie są portowi Brytyjczycy – obrotni.
Ciekaw jestem czy nawet Portos byłby zaszokowany współczesnym hedonizmem.
Nie wiem, czy on był dziki, czy oswojony, ale miał wszystkie łososie pod sobą 😉
Pan mąż jest zupełnie niewrażliwy na roczniki i ceny. Albo mu smakuje, albo nie 🙂
W Besiekierzu wędzi „Przetwórstwo Rybne Goldenmare Hanna Perek” . Hanny wszystko wędzą najlepiej 🙂
No i patrzcie, jakie ja mam doskonałe warunki, żeby prezentować lokalny patriotyzm! W tej firemce http://www.seamor.com.pl/ wędzą bajecznie, nigdy w życiu nie jadłam niczego przesolonego, a ich patenty pod nazwą polędwic z łososia i polędwica z tuńczyka to poemata same w sobie. Nawet te chińskie węgorze od nich są smaczne.
W życiu niczego nie wędziłam, dlatego jestem haneczką 😉
Podpytam Żabę o ową Hannę, Placku 🙂 Jak miło, że jesteś 🙂
Najlepszego prawdopodobnie na świecie węgorza wędzonego kupiłam od rybaka, który wędzi w małej budzie nad jeziorem Dąbie. W Dąbiu – to taka dzielnica Szczecina nad tym jeziorem. Kto nie wie, gdzie rybak rezyduje, nie trafi, takie chęchy. Oczywiście, gość wędzi, co sam złowi, tu żadna chińszczyzna w grę nie wchodzi, same dąbskie dzikusy.
Jeśli kiedyś postanowię popełnić samobójstwo, udam się do niego i zamówię większą ilość węgorza. Po czym wszystko zjem. I pęknę.
Przywiozłaś na któryś zjazd cały koszyk tego dobra, ale łosoś ze stacji paliw do dzisiaj wywołuje nostalgię. Nie wiem dlaczego już nie ma tego cudeńka.
Żaba przyjrzy się Hannie. Prosiła poinformować, że internet jej zwariował.
Pyro, to na dłuższe opowiadanie.
Nie pamiętam łososia ze stacji paliw!Ratunku!
Nisiu, przyjedź do Żaby. My też przyjedziemy i wszystko Ci opowiem 🙂
A kiedy chcecie do Żaby? Bo nie wiem, czy już będę miała obie rąsie do prowadzenia samochodu. Ale jestem radośnie za.
Nisiu, bardzo bym chciała w kwietniu, ale ostatnio, co zaplanujemy, to przepada 🙁 Albo ja padam, albo padają korzonki pana męża 🙁 Grafikowo kluje mi się 7-10 albo 20-22. Wolałabym to pierwsze.
Dobranoc 🙂
Haneczko – Nawzajem 🙂
Proponuję odłożenie wszelkiego rodzaju umierania do czasu gdy mnie już na tym świecie nie będzie.
Przepraszam, pomyliłem się – nie proponuję, ale się tego domagam. Jakim prawem? Bezprawnie.
Chciałbym jeszcze na własne oczy zobaczyć sad wiśniowy wnucząt Gospodarza, chciałbym polskiego foksteriera i siebie wędzoną bałtycką szprotką poczęstować. Marzą mi się te pozłacane kurpiowskie kopytka.
Trochę słodyczy na koniec. Chciałbym.
Odrobina
Do trzech razy sztuka. W końcu nie proszę o Alaskę i Kongo.
Duero
Nisiu! Będziemy z wiosną. Zawieziemy Cie albo i na ręcach zaniesiemy (do Żaby)
Zapomniałem o szybowcu.
Szprotki. Wiśnie. Kopytka. Kotlina.
Witam, Placek szybowiec super.
Cichal! To kuszące! A co na to Ewunia???
Haneczko, na razie mogę w obu terminach, ale mam tak samo jak Ty: jak coś planuję, to albo wirus, albo róża, albo rączka mi odpada…
Bądźmy dobrej myśli i planujmy na całego.