Podróż do telewizora i z powrotem
„Wybierz się w podróż do świata aromatycznych przypraw, kulinarnych poszukiwań i domowych wypieków” – zachęca na okładce książki „Kulinarne opowieści” wydawnictwo Pascal. Mowa o książce Dominiki Wójciak – zwyciężczyni programu MasterChef. Chwalą ja więc i jurorzy programu: Magda Gessler, Anna Starmach, Michel Moran. Nawet słynny Gordon Ramsay wtrącił swoją pochwałę.Ponieważ nie oglądam (widziałem tylko fragmenty niemal identyczne we wszystkich stacjach) tych programów ze względu na złą atmosferę panującą na planie i – moim zdaniem – poniżanie przez niektórych jurorów nieszczęsnych zawodników, aby wyrobić sobie zdanie o książce, przeczytałem wszystkie wstępy do poszczególnych rozdziałów i wiele proponowanych przez laureatkę przepisów.
Zachęcił mnie do tej lektury życiorys autorki – wychowanej na Podhalu, himalaistki i wędrowniczki zwożącej do domu przepisy odkrywane podczas podróży.
Prawdę mówiąc rozczarowałem się pod każdym względem. Relacji z zapowiadanych wędrówek po Himalajach nie znalazłem. Niewiele także śladów kuchni podhalańskiej. Choć tu występuje chociaż zsiadłe mleko, maślanka i kwaśnica. Same przepisy są oczywiście do realizacji i mogą być nawet smakowite. Są one raczej przeznaczone dla profesjonalnych kucharzy, a nie dla miłośników domowego gotowania.
Głównie ze względu na stopień skomplikowania i dostępność produktów. Kto bowiem zrobi na deser dla swoich gości „Lody z labneh z karmelizowanymi śliwkami” albo jako danie główne „Policzki wołowe z piure z fasoli Piękny Jaś i duszoną botwinką”. Podobnie rzecz się ma z „Bouillabaise” – zupą prowansalską skomplikowaną nawet dla gospodyń francuskich czy „Wstążkami z cukinii z fetą i dukkah” lub „Ramenem z boczkiem i kimchi”.
Ciekaw jestem, czy książkę kupią szefowie kuchni lub menedżerowie restauracji, bo znając wielu z nich wiem, że nie korzystają z dzieł drukowanych, a wolą sami być ich autorami.
Żeby zakończyć tę recenzję akcentem optymistycznym, choćby ze względu na zbliżające się święta, obiecuję, że zrealizuję przepis na „Kluski z tartych ziemniaków z młodą duszoną kapustą z curry”, usuwając oczywiście curry, a także mielony kmin rzymski, ponieważ moda na kuchnię fusion już dawno minęła.
Wierząc, że autorka ma talent do gotowania, życzę jej prawdziwych sukcesów, ale radzę, by jej kuchnię cechowała prostota, a nie wywijasy z ananasem i wisienką na czubku.
Komentarze
dzień dobry …
się odezwali wczoraj nasi milusińscy …. 🙂
a ja wybywam na 2 dni do wnuczki bo ferie się zaczęły …
od dziś będzie tylko lepiej .. najdłuższa noc roku za nami … 🙂
Dzień dobry, widziałam ze dwa odcinki, Dominika Wójciak zrobiła na mnie najlepsze wrażenie, sympatyczna i bezpretensjonalna, a uwijała się z tymi swoimi daniami imponująco sprawnie. Nie wiedziałam, że wygrała, cieszę się.
A w Słupsku Magda Gessler gotuje w Sylwestra bigos dla mieszkańców. Czyli ten Sylwester zapowiada się na kilka dni 😉 Mam nadzieję, że tym nie narobi bigosu Biedroniowi, bo dobrze mu życzę.
To mi się podoba…
http://wyborcza.pl/10,82983,17168714,Plasajacy_ambasador__skaczacy_konsul__Ambasada_USA.html
„Kto bowiem zrobi na deser dla swoich gości ?Lody z labneh z karmelizowanymi śliwkami?
Wielbiciel Lebovitza nie powinien mieć z tym problemów.
Labneh to odcedzony pełnotłusty jogurt.
Do ruskich pierogów z braku twarogu odcedzam tłusty serek homogenizowany i też wychodzą 😉
Zwały fłagrasów w promocji we francuskich sklepach to pozytywne (dla nas) konsekwencje sankcji i embarga 😎 Nie zje Putin i jego „klasa kreatywna”, to my się poświęcimy 😉
Umówiłyśmy się z Młodszą, że nie robimy sobie prezentów, bo różne inwestycje są w realizacji albo planowane na przyszły rok, ale jakoś dziwnie rosną stosiki książek u mnie i dorobiłam się nowej, nowoczesnej myszy komputerowej, bo dotychczasowej odmówił posłuszeństwa lewy klawisz, a że aparaty ustne też mam sprawne, sterta upominków jest wcale, wcale. A jeszcze przyjedzie Ryba z Matrosem. Panie Dziedziczki były wcześniej, ale potem Żaba wysłała paczkę z różnościami, Haneczka też coś podrzuciła i gdybym chciała się zrewanżować wszystkim obdarowującym, to musiałabym jednak wygrać w tego Totka. W inne lata za walutę wymienną służyły mi nalewki – w tym roku nie. Po pierwsze zrobiłam bardzo mało,po drugie okradziono nas z nalewek. Zdarzyło się to po raz pierwszy od 25 lat. Nader uprzejmy złodziej pozostawił w szafce 7 półlitrówek, zwinął resztę ubiegłorocznych i niemal wszystkie tegoroczne, natomiast nie ruszył żadnej z 8 butelek wina, leżących w tej samej szafie. Widocznie nie lubi win wytrawnych. Zdarzyło się to wtedy, kiedy walczyłam z logowaniem do blogu, więc nie opowiedziałam dotąd o bolesnej stracie. W zależności od apetytu gości świątecznych – zostanie coś z pozostałych po złodzieju butelkach, albo nie.
Ten złodziej to jakiś znawca. Może nawet czytelnik tego bloga? 🙄
Wyrazy współczucia, Pyro.
Pyro – straszne złodziejstwo i strata. Czy te nalewki stały w domu?
Mieszkanie już prawie błyszczy – jeszcze jakaś godzinka i wszystko wokół będzie pachniało. Szyby lśnią, fronty szaf wypucowane, blaty też, szkła i durnostojki też nieskazitelne. Ta p. Ola jest warta tyle, ile waży (a to duża kobieta). Płacimy jej od 5-ciu lat tyle samo i mam już wyrzuty sumienia, ale nie stać nas na więcej i raczej w inny sposób staramy się zadośćuczynić. Bez jej pracy 2 x w miesiącu marnie by u nas wyglądało. Ja, nawet w pełni sprawności, kiedy to żadna, obca pomoc nie była potrzebna, nigdy w życiu nie byłam taka szybka i dokładna. To, co Ola u nas robi w jeden dzień, Młodszej zabiera 3-4 dni; nie umyje 4 okien wielkich w 2 godziny, ani kilku par drzwi i lamp w następne 2. Podłogi odkurzone, wymyte, nabłyszczone i jeszcze raz potraktowane odkurzacz.em, żeby zebrać ew. fuzle po mopach i szczotkach; eh, co tu dużo mówić: to trzeba zobaczyć.
Krysiade – nie w domu, a w naszej skrytce przy windzie. Tam jest 1-osobowa szafa bieliźniana, która służy za piwniczkę od ćwierćwiecza i nigdy nic z niej nie zginęło. Dwa tygodnie temu chciałam schować tam karton, który przeszkadzał mi w domu – nie mogłam odkluczyć, bo drzwi były otwarte, niezakluczone. Wewnątrz nie było żadnego bałaganu, śladów gorączkowego pakowania – nic z tych rzeczy, tylko na dwóch górnych półkach w szafie poprzednio zastawionych butelkami stoją w sumie 4 na jednej i 3 na drugiej półce. Prawie (prawie robi różnicę) mogę się domyślać kto zabrał, ale bez dowodu nie można oskarżać nikogo.
Pyro,
ta skrytka nie jest bezpieczna. Złodziejowi udało się raz, uda i kolejny. Warto wygospodarować jakiś kąt w mieszkaniu na nalewkowe zapasy.
Wysprzątane mieszkanie to zawsze przyjemność dla gospodyni/ lub gospodarza/. U mnie też dziś było gruntowne odkurzanie i mycie, z odsuwaniem mebli. Tak jak lubię porządek i czystość wokół siebie, tak nie lubię sprzątania. To powinno iść w parze, a u mnie coraz bardziej się rozmija.
Przygotowałam dziś masę makową. Piec będę jutro. Mam stały przepis na makowiec, ale przeglądałam też inne przepisy. Jedni dodają do masy żółtka i to sporo, inni wcale. Do masy można też dodać trochę drożdży. Ja nie dodaję ani żółtek, ani drożdży. Nie będę już nic zmieniać.
Krystyno – to trochę, jak ja – też lubię schludne mieszkanie ale generalki oddałam w inne ręce. Kocham też ogrody, a grzebać w ziemi lubię tak sobie; uprawiałam, bo ktoś musiał to robić. Najlepiej byłoby mieć ogrodnika, tylko sk ad na to brać?
Przypuszczam, że książka Dominiki Wójciak powstała w ekspresowym tempie i dlatego brak w niej opowieści o kulinarnych i nie tylko wędrówkach. Następna pozycja, jeżeli będzie miała na nią większy wpływ, może być ciekawsza. Podobnie jest z pierwszymi płytami osób, które wygrywają programy dla wokalistów. Najczęściej mają mały wpływ na poziom utworów, decydują wytwórnie, które są sponsorem. Tak było z pierwszą chyba uczestniczką „Idola”. Piosenka o „jajecznicy”, która stała się obiektem żartów.
A Dominika Wójciak to bardzo sympatyczna dziewczyna i podobno umie łączyć różne smaki i produkty. Napisałam „podobno”, bo nie jadłam jej potraw.
Pyro – szkoda nalewek, ale tak jak napisała Nemo, może ich sława rozniosła się po okolicy i zajął się nimi jakiś koneser 🙂
Sprzątanie czeka, czeka… Nie lubię sprzątać jak jest już ciemno.
Nowy – to na Sylwestra będziesz już mógł tańczyć! 😀 : https://www.youtube.com/watch?v=mHANNkKBSNU
A jeżeli jeszcze nie będziesz mógł tańczyć to możesz posłuchać: https://www.youtube.com/watch?v=z5vi5jHb0sw
Chetnych zapraszam na witualne zakupy ryb, ostryg, krabow, krewetek , homarow i nnych smakolykow na rynku Pike Place Market w Seattle. Ryby, przewaznie lososie, sa pokazane w kamerze po lewej stronie. Reszta jest po prawej stronie. Po naduszeniu w prawy dolny rog kazdego obrazu kamery mozna powiekszyc obraz na caly ekran.
Na dole ekranu z rybami lezy zabnica („monkfish”) i czasami straszy dzieci i doroslych.
http://www.pikeplacefish.com/fun/webcam/
Orco – link nie działa
Pyro – ubolewam nad stratą.
Dzisiaj była próba wędliny kaloryferowej z indyka w ziołach z torebek /np. zioła do gulaszu i inne, byle bez chemii/, wyszła fantastyczna. Wisiała 4 i pół doby.
Również dzisiaj oddawałam się dokładnemu sprzątaniu. Ta praca mnie nie zbrzydza, ale też nie jestem jej entuzjastką, dlatego zawsze staram się utrzymywać porządek. Najgorsze jest zmywanie. Na szczęście wynaleziono zmywarkę.
Asia,
Przepraszam, ze u Ciebie nie dziala ten link. U mnie otwiera sie bez problemu.
http://www.pikeplacefish.com/fun/webcam/
Ja uzywam przegladarki Chrome.
Orco – nie martw się, przynajmniej nie zzielenieję z zazdrości 😉
Asia,
Nie zieleniej! 🙂 Kiedy czytam na blogu przygotowania do swiąt nabawiam sie kompleksow, a poczucie winy przezera mnie na wylot.
Zamiast kamery zrobilam kiedys zdjecia. Zapraszam na Pike Place Market.
https://picasaweb.google.com/110753834661547908902/PikePlaceMarket?noredirect=1#5272042164773130498
Orco – dziękuję, moja siostra czułaby się tam jak w raju 🙂
A Rachel dlaczego jest taka sławna?
Asia,
Rachel zawdziecza swoja slawe swojemu polozeniu. Jest to glowne wejscie na rynek. Jesli umawiasz sie z kims na zakupy na rynku zwykle spotykacie sie obok Rachel. 🙂
Podobno zmarł Joe Cocker. 🙁
Może kiedyś spotkamy się koło Rachel 🙂
Podobno zmarł Joe Co-cker 🙁
Asia,
🙂
Tylko lec bezposrednio z Zachodniej Europy do Seattle, nie z przesiadka w NY lub Chicago.
Ostrzegam, ze to jest sakramencko dlugi lot. 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=3xJWxPE8G2c
Orco – chyba, że z dłuższą przerwą w NY lub PA. Jedno z marzeń.
Ja już innym nie zazdroszczę talentu – pracowitości Haneczki i wielostronnej działalności Żaby (wiadomo, Żaba nie jest człowiekiem zwykłym) ani kuchennych talentów Eski, przez które ani na jotę nie traci swoistego majestatu, ani wielu talentów Marka motywowanego twardym, kurpiowskim charakterem „dać sobie radę. Sam. Przetrwać”. A mnie się po prostu nie chce. Jutro piekę dwa keksy Krystyny i nic więcej. Może jeszcze pomaluję swoje pierniki. Więcej działań nie przewiduję
Asia,
Na pewno juz wiesz, ze NY to inny kraj. 🙂
Orca,
bardzo interesujący reportaż handlowy. Lubię taką obfitość na stoiskach, mimo że nie robię dużych zakupów. Na stoiskach z warzywami widać szparagi, fasolkę szparagową, których u nas już dawno nie ma.
Niedawno kupiłam śliwki nałęczowskie, bo po pierwsze lubię śliwki w czekoladzie, a po drugie przypomniała mi się Twoja znajoma, z którą robiłaś zakupy w rosyjskim sklepie i jej zachwyty. Rzeczywiście śliwki warte są zachwytów i od tej pory długo będą kojarzyć mi się z tą Twoją znajomą. 🙂
Te przygotowania świąteczne nie są wcale takie intensywne, jak by się mogło wydawać z tych naszych rozmów. Myślę, że są bardziej racjonalne niż kiedyś. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Krystyna,
Dziekuje za zainteresowanie i za pamiec. Swieze warzywa na stoiskach w Pike Place Market i rowniez w sklepach pochodza z Kalifornii, z Meksyku lub z Ameryki Poludniowej. Tylko niektore warzywa rosna w cieplarniach. Na przyklad pomidory. Moje ulubione pomidory zima przyjezdzaja z Kanady. Sa to pomidory cieplarniane, maja przyjemny slodki smak i zapach pomidorowy. 🙂
Sliwki Naleczowskie to moj przysmak. Sliwki sa do nabycia w rosyjskim i w polskim sklepie tylko zima. Dla informacji cena $8.00 za pol kilograma. Wybor innych czekoladowych cukierkow w polskimm i rosyjskim sklepie jest rowniez duzy zima. Latem jest ich malo lub wcale. Przyczyne tego braku w okresie letnim wytlumaczyla mi wlascicielka polskiego sklepu. Powiedziala, ze latem nie zamawia cukierkow z Chicago z tej przyczyny, ze czasami transport z Chicago stoi w hangarze na lotnisku kilka dni i czekolada sie topi. Ona nie zawsze ma czas, aby pojechac na lotnisko i odebrac transport bezposrednio z samolotu.
Tak wiec zima robie zapasy sliwek naleczowskich. Problem w tym, ze one znikaja zanim przyjdzie nastepna zima. 🙂
Asiu-podzielam w pełni Twoje zdanie 🙂 Kiedy dni są tak krótkie jak teraz,to dla mojej leniwej duszy wielkie sprzątanie mija się z celem,bo i tak nikt po ciemku nie zauważy (łącznie z domownikami)czy okna umyte i czy parkiety błyszczą 😉 Zatem mycie okien odkładam do wiosny,jako że wtedy słońca zdecydowanie więcej i świeżo umytych okien nie zdewastują tak od razu żadne deszcze ani inne paskudne pluchy.
Orco-nie nabawiaj się kompleksów i nie wpadaj,proszę,w żadne poczucie winy.
Co do mnie to cieszę się bardzo,że uczestniczę wirtualnie,blogowo i w realu oczywiście też,w jakimś stopniu,w tej przedświątecznej krzątaninie.Toż to przecież połowa przyjemności 🙂 Trochę,jak z podróżą,na którą się czeka i przede wszystkim długo planuje czytając przewodniki albo przeglądając różne mapy i atlasy.
Dzisiaj w ramach krzątaniny uzupełniliśmy jeszcze trochę świąteczne zakupy i rozpisaliśmy ostateczne menu na 24,25 i 26 grudnia.Tak po prawdzie to dużo nie było do rozpisania,bo Wigilia w jednym zaprzyjaźnionym domu,a świąteczny obiad w pierwszy dzień Świat w drugim(z kulinarnym wkładem każdego z uczestników)i tylko w piątek u nas drobny,acz mam nadzieję sympatyczny,wegetariański obiadek,
Danuska,
Na temat sprzatania nie zabieram glosu. Natomiast na temat gotowania i pieczenia przytocze tylko cytat Pyry „Jutro piekę dwa keksy Krystyny i nic więcej”. Dwa keksy „i nic wiecej” po tym wszystkim, co czytalam przez ostatnie tygodnie. Latajace kielbasy, pasztety i wiele innych egzotycznych cudow.
Pyra, ja to czytam z wielka przyjemnoscia, podziwiam i szanuje Twoj talent i zamilowanie do przyrzadzania wszystkich potraw. Przyjmij moje slowa, jako uznanie i komplement. 🙂
Danusiu – 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=hMxt2gHtp1k
https://www.youtube.com/watch?v=Wy6V5UPpXVI
Tak jest!
Co jest?
Nie wiem, ale już dawna próbuję coś napisać, lecz nie mam jakiegoś sensownego pomysłu. Na zapytanie o środowej kolacji, czy w końcu była gęś, czy kaczka uzupełnię: była kaczka.
Od lat próbowałem się od niej zdystansować. Bo te gęś/kaczka pojawiła się mianowicie ponownie nie wcześniej, niż o 22.00.
Ludzie, to mnie osłabia. Zaczęliśmy niby o 19.30, ale było doroczne (jak zwykle) , wlane zebranie, ze sprawozdaniami wszelkich komisji, z absolucją tychże, z wyborem następnych gremiów (jest nas tylko ok 16) tak, że kuchnia z niepokojem podawała różne sygnały. Bezskutecznie jednak. Przejechaliśmy nasz program od początku do końca.
Kaczka zaś nie była zła.
Co z tego wynika?
Pogadałam z Żabą, która właśnie w czasie gdy dzwoniłam siekała bakalie do keksu. Nie wpadłam w kompleksy bo mam żabią od – p – o -r n -o ść. Ja jutro piekę keksy i spokojnie namoczę rodzynki w alkoholu, posiekam, kilka orzechów, fig i daktyli, sypnę skórki pomarańczowej i cytrynowej i już,. Żaba zgromadziła 10 bakalii, wzięła wszystkiego po 20 dkg, co daje ok 2 kg masy. W myśl przepisu Żaby, jest to uszlachetniacz do 12 keksów. Szkopuł w tym, że jet to już druga transza keksa, bo pierwsza rozeszła się po ludziach. I jak na tym tle wygląda Pyra z dwoma keksami, ż czego jeszcze jeden pojedzie na Ornak:? Jednocześnie w wielkim garze gotowało się mięso na pasztet – a miała w tym roku nie robić pasztetu.
W przyszłym roku ukaże się książka Angeliki Kuźniak o Zofii Stryjeńskiej. Fragment jednego z listów:
„Czekam aż się Święta przewalą, bo mię takie uroczystości wyprowadzają z równowagi materialnej.
– Zocha”
🙂
Inny fragment: „Pokojówka wściekła, że z mego paskudztwa i szpargałów porozkładanych nie wyłażę i na święta nie może porządku robić. A wiadomo jaki to one, po swojej prababci Dulskiej, mają szał do wyjmowania okien z zawiasów i pastowania podłogi. U mnie jej się to nie udało. Będzie trzeba dać jej grubszy napiwek.
– Zocha”
Keks piekłam tydzień temu, nie ma oczywiście po nim śladu, teraz wyjęłam z piekarnika dwa pierniki, mięso na pasztet uduszone. Dziś jeszcze przede mną śledzie. Wszystko się opóźniło, bo jak na złość samochód odmówił współpracy. Jutro piekę: chleb, pasztet i makowce, no i robię ostatnie zakupy.
Jesteśmy już u wnuków. Północ, ale śniegu brak! Na Wigilię go nie będzie. Ewa zrobiła tonę pierogów. Wnuki je uwielbiają i Ewa jest kompletnie bezsilna, bo uwielbia wnuki. Ja tylko wypiekłem chleby i babki (a la Marek) Mam jeszcze do zrobienia śledzie (a la Irek)
Asiu! Leć przez NY. Odbiorę z lotniska. Pochoćkamy razem z Ewą. Odwieziemy. Sprawdzone!
A może pohoćkamy? Co by nie było, jesteśmy!
Wiem, że to tajemnica, ale ludzkość ma prawo wiedzxieć, że Cichal to Santa, a fusion to fuzja.
Stało się – blog Gotuj się! opanowały służby specjalne Korei Północnej bo tylko one mogły tak się po Bogu ducha winnej Dominice Wójciak przejechać. Z pewnością nie mógł tego uczynić Gospodarz bo dla niego wszystko jest arcyciekawe i pyszne. Całuję bezdomnych, ale bogatych także, a zamiast idiotycznych klonów idiotycznych zachodnich programów telewizyjnych proponuję spacer do najbliższego drewnianego kościółka w którym śpiewa Hanka Wójciak
Ostatnio mało czytałem Bloga. Nowy! Przecież zawsze u nas masz swój fotel i miejsce przy stole. Gdybym wiedział wcześniej, to może byś z nami na północ? A może dojedziesz? Mam system na słyszenie telefonu. Dzwoń jak trzeba. Trzymaj się!
N’oubliez Jamais
OK Jacek, ale on był wtórny!
Dzień dobry,
Jeśli przepisy są tak skomplikowane jak opisuje Gospodarz to z pewnością nie dla mnie, ale podany kilka dni temu przepis na rybę w galarecie – wkrótce podejmę wyzwanie! Dziękuję.
Placku – bardzo dziękuję za wczorajsze podróże po najpiękniejszej pustyni świata (podobno!), po kraju niby wolnym, ale w którym tereny obfite w diamenty nadal nalaeżą do niedawnych kolonistów i są pilnie przez nich strzezone.
Oczywiście nie wybrałbym się na zorganizowaną wycieczkę pokazaną na filmie, na takie wycieczki nie jeżdżę.
Asiu,
Dzięki za linki, w Sylwestra ograniczę się pewnie tylko do słuchania. 🙂
Cichal,
Dziękuję za zaproszenie, w tym roku idę do znajomych, będzie tradycyjnie i bardzo smacznie. Gospodyni to kucharski talent.
Asiu,
Cichal ma rację, nie można nie wysiąść w Nowym Jorku! Ja też będę mu towarzyszył w powitaniach! Trzeba kilka dni odetchnąć, wyspać się, zjeść coś porządnego, wina spróbować!!! No, musi być po ludzku i już! 🙂
Dobranoc 🙂
Tymczasem – w Ameryce Północnej świąteczna atmosfera osiągnęła już temperaturę wczesnego wrzenia. Ptaszęta już śpią, ja nie śpię.
O tej porze roku średnia temperatura w Betlejem to około 15 stopni Celsjusza 🙂
Troche muzyki gospel z Ameryki Polnocnej
„Oh, happy day”
The Edwin Hawkins Singers
https://www.youtube.com/watch?v=hzj3pOdCOqU
„Oh, happy day
Oh, happy day
When Jesus washed
Oh, when He washed
when Jesus washed
He washed my sins away
Oh, happy day”
(…)
Poczytałam, posłuchałam gospels ( haczy się w połowie, nie wiem czemu). Ja przygotowałam wszystko do keksów, ale upiekę dopiero, kiedy Młodsza przyniesie ze sklepu cukier – zapomniałam kupić. Są w domu kostki, jest trzcinowy, ale tego co potrzebne – nie ma. Jutro rano upiekę mięsa, namoczę grzyby i śliwki i popołudniu nagotuję Wigilię.
Dobrze, że jest Placek i Nowy i Cichal, bo ja mam dzisiaj serdeczną prośbę do wszystkich Koleżanek i Kolegów:
wypijmy wieczorny toast za zdrowie Gospodarza, pomyślmy o Nim serdecznie.