Chleb ważniejszy niż igrzyska
Nie tak dawno, bo zaledwie kilka dni temu, pisałem o pysznym francuskim chlebie z wielką dziurą w środku. Podczas lektury książki Reay Tannahill – „Historia kuchni” – dotarłem do ciekawego rozdziału o chlebie w starożytności. Warto, jak myślę, zachęcając wszystkich do sięgnięcia po tę pracę, zacytować parę zdań.
Świat starożytny, któremu ton być może nadawał Egipt – o poglądach dietetycznych równie obsesyjnych jak panujące na Zachodzie w latach 80. XX stulecia – miał zdecydowanie wyrobione zdanie o odżywczych wartościach różnych mąk i chlebów. „Chleb pszenny”, twierdził Difilus z Sifnos, „w porównaniu z jęczmiennym jest bardziej pożywny, lżej strawny i pod każdym względem lepszy. W skali wartości chleb z mąki rafinowanej [bardzo dokładnie przesianej] zajmuje pierwsze miejsce, na kolejnym plasuje się chleb ze zwyczajnej pszenicy, dalej chleb niepytlowy z nieprzesianej mąki”.
Liczyły się też sposoby gotowania. Galen, wielki lekarz, którego poglądy stanowiły fundament medycyny Zachodu przez następne 1500 lat, orzekł, że „chleb pieczony w popiele jest twardy i ciężkostrawny, ponieważ piecze się nierówno. Pochodzący z małego piekarnika lub piecyka powoduje dyspepsję i jest ciężkostrawny. Za to chleb robiony w koksiaku lub w formie, dzięki domieszce oleju łatwiej się wydala, jakkolwiek para wodna wydobywająca się w trakcie procesu czyni go raczej niezdrowym. Natomiast chleb pieczony w dużych piekarnikach wyróżnia się wszystkimi dobrymi właściwościami, bo jest odpowiednio aromatyzowany, zdrowy dla żołądka, lekkostrawny i bardzo szybko przyswajalny”.
Athenaeus, opisując chleb starożytny i „współczesny”, rodzimy i zagraniczny, tworzy niekończącą się listę cech, którymi musiały odznaczać się bochny, bagietki, croissanty i racuchy jego czasów. Były więc chleby miodowo-oliwkowe, chleby z dodatkiem łoju i chleby serowe; wielkie i krupiaste bochny z Cylicji, miękkie, słonawe drożdżowe chleby znane jako kapadockie, i gatunek w kształcie grzyba posypany makiem; naleśniki; bułki pieczone na rożnie (wojskowa specjalność); pieczywo waflowe, cienkie, chrupkie i z dodatkiem m.in. wina, pieprzu i mleka; oraz chleb „w kostkach” – kwadratowe bochenki przyprawiane anyżkiem, serem i oliwą.
Ogólnie biorąc, chleby smakowe spożywano bez dodatków, z wodą, mlekiem lub winem, podczas gdy chleby zwyczajne moczono w winie lub kozim mleku podczas prandium (południowej przekąski) albo jedzono same w czasie głównego posiłku (cena), kiedy wycierano nimi resztki wysokokalorycznych sosów.
Chleb z masłem natomiast musiał jeszcze poczekać. Rzym był uzależniony od oliwy jak Grecja, zaś masło stanowiło pożywienie wyłącznie barbarzyńskich plemion pasterskich – ?wasza masłożerna szlachta”, jak nazywał ich Anaksandrydes.
Tu muszę dodać, że pisząc o barbarzyńskim masłożercach, miał ów autor na myśli naszych przodków – germańskich i słowiańskich. Ja np. do dziś uważam świeży chleb z masłem za wyjątkowy przysmak.
Komentarze
dzień dobry ….
ja też lubię świeży chleb z masłem … pisałam już o tym …
mrozowato …
To jesteśmy zgodni : świeży chleb z masłem to wielki przysmak. Wczoraj, wieczorem prowadziłam na blogu promocję gwary poznańskiej, a Yurek zapytał „Kto tego używa?” Wtedy mi się wydawało, że już chyba nikt, albo w jakichś zapyziałych zakątkach. A tu proszę: dwóch starszych panów z reklamówkami, w nich bułki, chleb itp rozmawiali widać o kimś trzecim i jeden z nich objaśniał:
„No, tyn; tyn z takom glacom, że by mógł Kazika odgrywać” Tu dla osób z innych dzielnic przetłumaczę, że omawiany z wielką łysiną mógłby grać rolę Księżyca. Urywek ich rozmowy zawdzięczam psu, który właśnie w ich sąsiedztwie znalazł coś ciekawego.
A babka Anna nad chleb z masłem przedkładała „Chlyb ze smaloszkiem i żeby skrzyczki, ino nie twarde i ze dwa talarki leberki na tym. ” Już wiecie co lubiła stuletnia Babka mojego Męża? Chleb ze świeżym smalcem ze skwarkami (tylko nie wysmażonymi na kość) i 2 plastry wątrobianki do tego.
Dojadam prawie 2-tygodniowy chleb niemiecki z piekarni w Ludwigsburgu koło Stuttgartu. Na prawdziwym zakwasie, twardy już po wierzchu, ale dający się kroić na cieniutkie kromki bez kruszenia. Znakomity z irlandzkim masłem i szynką ze szczęśliwej świnki alpejskiej. Nie zmarnuję ani okruszka. Zawsze go kupujemy, gdy nocujemy w pobliżu. Jadąc na wakacje kupiliśmy jeden i zamówiliśmy drugi do odbioru w drodze powrotnej. Piekarnia jest czynna w niedzielę rano, ale ten chleb pieką tylko w sobotę. No i czekał na nas, a sprzedawczyni bez pytania wiedziała, po co przyszliśmy 🙂
Fajne uczucie – zaliczać się do grona stałych klientów, choć bywamy tam nie częściej niż dwa razy w roku.
Nemo – taki chleb, to wymarzony chleb mojego Ojca. Hiniutek zawsze mawiał ze śląska po niemiecku, że z chleba musi wyjść „ofizierschnyta” – tak cienka, aby oficer mógł czytać przez nią gazetę albo regulaminy. Z własnego doświadczenia wiem, że warstwa masła i kiełbasy pogrubiała tę kromkę 2-3 krotnie.
Dzień dobry,
na chleb z masłem poczekam do niedzieli
W południe w słońcu 21 stopni, teraz(18:28) 7 stopni, w nocy tak z pięć.
Piekę gnaty wołowe i wieprzowe na wywar, zredukuję potem do bulionetek.
Witajcie,
A tak sie piecze gruziński chleb:
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/SamccheDzawachetia#6063796183920336594
Ewa, a ten zestaw serowo-podpłomykowo-ziemniaczany to samodzielny posiłek czy dodatki?
Krzychu,
Trudno powiedzieć – zapytaliśmy jednego Gruzina o drogę do twierdzy a ten zaprosił nas na kawę. To właśnie jest ta „kawa”. Uwielbiam gruzińską gościnność 🙂
http://www.eryniawtrasie.eu/12614
Zestaw serowo-podpłomykowy to chaczapuri imeruli 😉
Ewo,
Zdjęcie nr 68 z Adżarii
to co to?
Poddasze pasterskiego szałasu. Witek obfotografowywał wszystko co mu wpadło w oko. Co to wino robi z ludżmi… Niewiele brakowało, a byśmy tam nocowali 😉
To może inaczej?
Czym są te bloki, leżące na podłodze? Legowiskami? Kupkami nawozu uformowanymi w cegiełki? Żywicą konopi gotową na sprzedaż?
Czort znajet. Ale nie śmierdziało więc nawóz raczej nie wchodzi w rachubę… Zapytam Witka jak wróci z pracy.
Pyro.
A , a ,,szczun,,- ,,szczön,,
Slyszalem to dosyć często ,sluzac w Powidzu.
Henryku – pewnie, że fajne szczuny służyły w Powidzu
Frechowne?
Ewa 10 31
Podobny piec do wypiekania chleba plack widzialam jak mieszkalam w Jordanii. Chleb byl bardzo dobry. Do srodka mozna bylo cos wlozyc po upieczeniu
Dzien dobry,
Z pamietniczka (nie)mlodej posterunkowej.
Wtorek,
Pierwszy dzien sluzby, lekki stresik. Na komisariacie urwanie glowy, sierzanci na urlopie, komendant szaleje. Mundur i na dworzec. Spokojnie, pasazerowie zadaja tysiace pytan, niektore nawet na temat ;). Nikt chyba nie przebije Amerykanow. Starsi panstwo z Wyoming chca koniecznie wiedziec gdzie i kiedy moga zobaczyc krolowa.
Sroda,
Sierzant wrocil. Porzadek zaprowadzony. Mundur i na dworzec. A tam w ciagu dnia: kobieta na gigancie ze szpitala psychiatrycznego, drobne zlodziejaszki, imigrant bez prawa pobytu, kilka awantur, duze grupy kibicow pilki noznej w drodze na mecz, zgubione skrzypce, zebracy i tysiace pytan (niektore na temat).
Kocham te prace :))!
Jolly,
mam nadzieję, że będziesz kontynuować Pamiętnik Młodej Posterunkowej 🙂
Henryku47 – według mnie /wiedza „ze słuchu”/ – szczun to młody chłopak, nastolatek
Jolly 😆
Jolly,
Cudo! Proszę o więcej 🙂
Jolly, masz świetną pracę, ileż obserwacji i niespodzianek Cię czeka. Jeszcze troszkę a te godziny służby to będzie to dla Ciebie bułka z masłem, by utrzymać się w dzisiejszym temacie 😉
Może faktycznie pisz pamiętniczek? Zaciekawiła mnie ta kobieta na gigancie, wyobraźnia zaczęła pracować. Za każdym zdarzeniem, które Cię spotyka, kryje się jakaś ludzka historia. Pisz, pisz.
Pyro ,Nisu , jasne ze tak.
Jolly – bravissimo – ta para z Wyoming miała „pokaz” królowej wliczony w cenę wycieczki, a grupy kibiców zakłócają spokój najczęściej w drodze powrotnej. Pisz, Dziewczyno, pisz!
Jolly – jeżeli się uśmiechniesz do Alicji, to ona zrobi na swoim serwerze specjalną zakładkę na „Pamiętnik Młodej Posterunkowej+ tak, jak kiedyś zrobiła dla p. Lulka. Będziemy mieli kolejne „dzieło” blogowe.
Nisiu – to te parszywe, młode dziewuchy są (bywają) frechowne
Jak myślisz Pyro dlaczego zachęcam Jolly do pisania? 😉
Chętnie będę to zbierać i jak się Jolly zgodzi, poprawię diakrytyki.
Do Nisi c.d. – jedna była nawet taka frechowna do Danuśki, że jej ustąpiła miejsce w metrze? Widział to kto? Tak wiek obcej niewieście wyciągać przy ludziach?
Podziekowanie dla Kota M.
Kocie,
Bardzo Ci dziekuje za przepis na paste z baklazanow. Zrobilam to zgodnie z Twoim przepisem I bardzo mi smakuje. Wiele lat temu zobaczylam w sklepie rosyjskim sloiki z napisem „ikra”. Na zdjeciu byly baklazany. Nie wiedzialam co to jest I kierowana ciekawoscia – kupilam. Bardzo mi to zasmakowalo. Od wtedy regularnie kupowalam w rosyjskim sklepie sloiki „ikry”. Nie przeszkadzalo mi, ze data uplywu waznosci nie zawsze byla dokladnie zamazana I wskazywala na minione lata. Te przetwory byly bardzo smaczne mimo uplywu waznosci.
Po raz pierwszy, dzieki Tobie, mam w domu „ikre” domowej roboty. To, co mi wyszlo jest jeszcze smaczniejsze niz „ikra” ze sklepu.
Dziekuje.
Pyro, a szruber jeszcze masz w domu?
Rojber, gzub i heksa. 🙂
Jolly – pisz, pisz 🙂 Tylko, żebyś znalazła wolną chwilę, bo pracy na pewno masz sporo.
Alez, prosze bardzo, Orco. Baklazanowa ikra domowej roboty zawsze jest lepsza, choc czasami ide na skroty i kupuje w sklepie rosyjskim. Wtedy przynajmniej nie musze kuchni szorowac po gotowaniu od stop do glow.
Amerykanskich turystow w Londynie bardzo lubie. To sa czesto ludzie z glebokiej prowincji, prosci, na emeryturach, ktorzy dlugo zbierali na wyjazd zycia i chca wszystko zwiedzuic i zobaczyc – pielegniarki, nauczyciele i rozni inni z lower midddle class.
Kiedys tacy starsi panstwo mnie zaczeoili w centrum i zapytali czy znam jakas „typowo brytyjska kawiarnie”, gdzie mozna byloby sprobowac niejscowych specjalow. Zapytalem czy ?14.50 od osoby to przystepna cena, bo tyle wlasnie kosztowala wowczas bardzo cywilizowana ceremonia popoludniowej herbaty u Fortnuma & Masona, na czwartym pietrze. Z wyborem miniaturowych kanapeczek, skonsami z bita smietanka i truskawkowa konfitura i wszelkiego rodzaju ptifurkami. Boze, jak sie oni ucieszyli, zapewniajac mnie, ze ?14.50 od osoby to bardzo rozsadna cena, a takie cos im sie wlasnie marzylo. Zaprowadzilem ich do odpowiedniego autobusu, zyczac powodzenia, a oni nie przrstawali dziekowac i wypytywac mnie skad sie wzialem w Londynie.
Dzis pewnie bym ich juz do F&M nie smial wysylac, bo teraz trzeba zamawiac stolik na pare dni wczesniej a cena Afternoon Tea wynosi blizej ?40 za osobe. Wciaz warto, ale to juz calkiem spory wydatek na dwie osoby.
Te amerykanskie wycieczki przyjezdzaja do Europy bardzo dobrze przygotowane do zwiedzania i poznawania – mapa i przewodnik w dloniach, wygodne trampki do chodzenia, ortalionowa peleryna na wypadek deszczu. Poznac ich z miejsca, takze po zachwycie w oczach, po gotowosci wdawania sie w pogawedki z nieznajomymi, po tym, ze sie nie boja zadawac pytan i nawet robia notatki. Czasami fotografuja, ale nie tak jak Japonczyzcy, ktorzy maja w reke wszczepiony chirurgicznie aparat fotograficzny. Amerykanie wola pasc oczy i dusze. Sa ciekawi swiata i nie robia z tego tajemnicy.
Afternoon Tea u Fortnuma, w firmowej seledynowej porcelanie:
http://www.fortnumandmason.com/c-209-restaurants-afternoon-teafortnum-mason-.aspx
Bardzo sympatyczny dzień na Blogu; piękne opowieści, jeszcze raz Gruzja, pachnie świeżym chlebem. To ja wracam do roboty i znowu zajrzę a godzinę, czy dwie.
Podczas wizyty w Polsce robilam zakupy w sklepie pamiatkowym. Obok stala grupa osob mowiaca po angielsku z amerykanskim akcentem. Sprzedawca I turysci mieli problemy z po rozumiem sie. Zaoferowalam pomoc. Po zakonczeniu zakupow jedna osoba z grupy powiedziala do mnie: thank you for your help. Your English is very good. Ja idpowiedzialam: my pleasure. You are not that bad yourself. Mezczyzna powiedzial: I am from Vancouver, Washington. Ja na to: and I am from Seattle, Washington.
Niezly zbieg okolicznosci.
Nie mylic z Vancouver, BC 🙂
Kocie-jeśli kiedyś pojadę do Londynu to mam nadzieję,że też mnie wyślesz pod dobre,
angielskie adresy o niewygórowanych cenach.Jolly natomiast sprawi,że nie zgubię się na
londyńskich dworcach mimo mojej dosyć ułomnej znajomości angielskiego.
Może uda mi się nawet zadać parę sensownych pytań całkiem na temat 😉
Poniżej nieskromnie przypomnę mój całkiem udany chleb orzechowy(jeszcze bez masła)
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/5983316366112254945/5983316435681093250?pid=5983316435681093250&oid=104147222229171236311
Po tych kolejnych chlebowych opowieściach Gospodarza zaplanowałam,że jutro nie będę urządzać żadnych igrzysk,a jedynie upiekę kolejny chleb.Będzie z oliwkami,bo jakoś tak smętnie pałętają się po lodówce.
Chleba nie piekę, ale upiekłam właśnie keks. Tym razem oprócz rodzynek, skórki pomarańczowej i orzechów dodałam także drobno pokrojone wiśnie, porzeczki i suszone śliwki z nalewek. Ciasto wyrosło bardzo ładnie, a smak zawsze jest dobry. Jeść będzie można jednak dopiero jutro , bo keks musi trochę poleżeć.
Chleb mi się nie udaje, ale keks Krystyny kocham i sobie upiekę ( w tajemnicy). Niech moje panny – córki jedzą sobie jogurciki z sałatką owocową i filet indyczy, a ja sobie keks powolutku będę podjadała.
Oczywiscie, ze wysle, Danusko.
Ech,kto by sobie nie podjadał z lubością keksu Krystyny….
Muszę Wam jeszcze opowiedzieć o mielonych kotletach bezglutenowych,którymi uraczyłam dzisiaj moją młodzież.Otóż zamiast bułki dodałam do mięsa podduszonej,drobno pokrojonej i dobrze odciśniętej kapusty kiszonej.Wyszło bardzo dobrze,takie dwa w jednym.
Kotlety zostały obtoczone w rozkruszonych chrupkach kukurydzianych.
Całkiem dobra ta bezglutenowa dieta,ale keks Krystyny dla tych,którym gluten nie szkodzi jest jak najbardziej wskazany 😉
Kocie 🙂
Danuśka – zamiast bułki idealny jest twaróg, a obtaczać można w sezamie. Przetestowałam wielokrotnie.
Uwazaj na platki kukurydziane, Danusko. One sa pelne glutenu dodawanego w czasie produkcji.
Kocie-mieliśmy w domu wersję płatków bezglutenowych.
Pyro-ale Ukochany Latorośli nie dosyć,że bezglutenowy to jeszcze bezlaktozowy !
Mój chlebek siedzi właśnie w piekarniku i ładnie pachnie, jak w piekarni 😀
Małgosiu – już dwa lata wzdycham do Twojego chleba. Może za 2 lata na poznańskim zjeździe?
Danuśka – to skontaktuj ją z Pepegorem – on ma taką rozrywkę od kilku lat i chyba stał się ekspertem od żywienia swojej żony.
Zazdroszczę orzechowego chleba. Ewa nie toleruje. Co tydzień piekę, raczej zwykłe, ale jak wizytuje nas zięć, to obowiązkowo piekę z oliwkami i parmezanem, bo lubi, a my jego!
Myślę, że w razie potrzeby można by upiec także keks bezglutenowy, zastępując mąkę pszenną inną o mało wyrazistym smaku. Tu potrzebna byłaby odpowiednia konsultacja, ale rzecz jest jak najbardziej wykonalna.
Ze smakiem wspominam chleby Małgosi i kuzynki Magdy ze zjazdu mazowieckiego.
Niesamowity ten pamiętniczek Jolly 🙂
Irku – to już druga (po Nirrodku) nasza Dziewczyna Eksportowa. Iżyk twierdził, że jest to wyzbywanie się dóbr narodowych i powinno być zakazane.
W Gdańsku odbył się konkurs dla uczniów szkół gastronomicznych.
Z zainteresowaniem przeczytałam, jakie potrawy przygotowali przyszli kucharze. Ciekawa też dla mnie była uwaga jednego z uczestników, że najtrudniejsze było ustalenie temperatury dla pieczenia piersi z kaczki, aby mięso nie było ” gumowe”. Przyznam, że do tej pory nie było to dla mnie żadnym problemem, a mięso zawsze jest miękkie. No ale nie startuję w konkursach kulinarnych, bo nie wiadomo, jak zostałabym oceniona. http://oceniaj.trojmiasto.pl/Znani-szefowie-kuchni-ocenili-dania-uczniow-n84855.html#
A o tej restauracji w Sopocie często wspominał Stanisław. Ja też tam byłam . Mimo że lokal znajduje się tuż przy torach kolejowych, jest to bardzo przyjemne miejsce. http://oceniaj.trojmiasto.pl/Bywamy-w-Trojmiescie-Francuz-w-kuchni-niebo-w-gebie-n79457.html
Hm. Co z tym glutenem do diaska, worek się rozwiązał czy co?!
Rozumiem, że zdarza się nietolerancja owegoż. ZDARZA SIĘ.
Teraz moda na bezglutenowe, za moich czasów nikt (oprócz może dietetyków) się nad tym nie zastanawiał.
Zauważcie, ile jest artykułów na ten temat w prasie. Kto musi to musi, ale media przedstawiają to tak, że jak gluten, to zejdziesz ze świata za tydzień. Najpóźniej za dwa tygodnie. Gluten precz na dzisiaj, a do łask przywraca się coś tam potępionego ze 3 miesiące temu.
Ja nie mam do tego zdrowia 🙄
Nie dajmy się zwariować!
Kromuchę chleba z masłem, a jeszcze lepiej ze smalcem i skwarkami – jak najbardziej 🙂
Izyka I Stanislawa wspominam b.cieplo. Ciekawe, czy chociaz podczytuja.
Stanislawa ostatecznie wyploszyl Cichal, szydzac ze pisze w pracy. Brzydki zawistnik, a Stanislawa zal…. Izyka takze zarowno piszac „alicja”.
Przepis na Małgosiowy chleb gdzieś jest???
Krystyno – dziękuję za interesujące linki. Mlodsza za tydzień jedzie na 3 dni służbowo do W-wy; pytanie: czy prawdziwe, bretońskie galety można gdzieś w stolicy zaliczyć? Ona za nimi przepada. W Poznaniu są ale nie z mąki gryczanej.
Nisiu, kiedyś chyba podawałam. Ja go piekę na swoim zakwasie, ale można zakwas dostać:
http://zakwasowamapapolski.blogspot.com/p/blog-page.html
Pyra ma dobra pamięć , bo mój zakwas ma już ponad dwa lata 🙂
Tak Alicjo. nie dajmy sie zwariowc.
Dzięki, Małgosiu, zakwas też umiem zrobić, myślałam o konkretnym przepisie, mając nadzieję, że Ty jako siostra-gadżeciara mieszasz wszystko w mikserze. Moim rąsiom już nawet ciasta na pierogi zabroniono wałkować.
Nisiu, robię oczywiście mikserem, jutro Ci podam przepis, o dziś , ale rano 🙂
Ewo, gdzie Witek?