Armia dzików straszy mieszczuchów
Zdjęcia czeredy dzików, dużych i małych, wędrujących ulicami Warszawy oraz wielu innych miast i miasteczek nie stanowią już sensacji. U nas na wsi dzicze watahy sieją spustoszenie na kartofliskach i polach kukurydzy. Rolnicy domagają się coraz większych odszkodowań, a państwo – jak zwykle – usiłuje się z tego wykręcić.
W ostatniej świątecznej „Gazecie Wyborczej” problemowi dzików poświęcono bardzo dużo miejsca i nawet wybitny obrońca przyrody, świetny znawca tematu, wspaniały autor Adam Wajrak też się zastanawia, jak potraktować tę liczącą ponad 300 tysięcy armię czworonogów, by nie straszyły mieszczan oraz nie zmniejszały dochodów rolników.
Nie tak dawno, bo zaledwie kilka tygodni temu, kupiłem piękną łopatkę dzika, którego upolował młody myśliwy mieszkający w sąsiedniej wsi. Teraz zastanawiam się (a łopatka czeka w zamrażarce, kruszejąc), jak przyrządzić mięso, by zadowolić wyrafinowane gusta moich gości.
Parę dni temu byłem w jednym z nielicznych stołecznych sklepów, w których można kupić dziczyznę, i zamarłem z wrażenia. Kilogram dziczego udźca wyceniono na 160 zł. Udziec jelenia zaś był jeszcze droższy. Sprzedawca powiedział mi, że ceny są wysokie, bo dziczyzna jest droga w hurcie i w skupie. A popyt na nią jest nieduży i handlowcy niechętnie ją sprowadzają. Nie lubią bowiem zamrażać (w tym przypadku dosłownie) gotówki.
Tymczasem ja za łopatkę (piękną i mięsistą) zapłaciłem wręcz grosze, bo dziesięciokrotnie mniej niż ewentualny nabywca w stołecznym sklepie. Mam wrażenie, że obniżenie cen detalicznych i odpowiednia popularyzacja dziczyzny, która jest nietłusta i dużo zdrowsza niż np. wieprzowina czy wołowina, zachęciłyby ludzi do zwiększonej konsumpcji dzików, jeleni, danieli. W dodatku przyrządzanie dań z dziczyzny wcale nie jest takie trudne. A smak ma wyśmienity, o czym wiedzieli nasi przodkowie od stuleci.
Udziec dzika szpikowany czosnkiem
Udziec dzika (może być też łopatka), główka czosnku, po szczypcie oregano, hyzopu i tymianku, 3 jagody jałowca, olej, sól, pieprz
Na marynatę: 250 ml czerwonego wytrawnego wina, licząc na 1 kg mięsa, 250 ml wody mineralnej niegazowanej, 3 łyżki octu winnego, 1 cebula, 1 marchew, 1 pietruszka, gałązka tymianku, 5 ziaren pieprzu, 2 goździki, liść laurowy
1. Wytrybować z udźca lub łopatki kość. Oczyścić z błon i zalać marynatą. Po pierwszej dobie dodać oregano, hyzop, tymianek i jałowiec. Na godzinę przed pieczeniem posolić, natrzeć świeżo zmielonym pieprzem i olejem.
2. Mięso oczyścić z przypraw. Obrać główkę czosnku, ząbki przeciąć wzdłuż. Ostrym nożem wywiercić w mięsie głębokie otwory i umieścić w nich ząbki czosnku. Naszpikowany czosnkiem udziec piec w piekarniku w temperaturze 220°C (w zależności od wielkości od 1 do 2 godz.).
3. Marynata: przesmażyć warzywa pokrojone w plasterki na oliwie. Zalać winem i wodą. Dodać przyprawy. Zagotować i ostudzić. Zalać udziec, by był cały zakryty. Trzymać w chłodnym miejscu przez 3-4 doby, przewracając co 12 godzin.
Komentarze
dzień dobry …
dla nas mieszczuchów nadmiar dzików to korzyść … w sobotę na urodzinach córki i wnuczki podano wedzoną polędwicę i pieczeń z dzika … córka dostała te frykasy od koleżanki, kórej mąż poluje … polędwica wszystkim smakowała a pieczeń tylko kilku gościom …
Do smaku dziczyzny trzeba przywyknąć, albo mieć taki gust. Moja Młodsza w dziczyźnie zakochała się od pierwszego kęsa, a w rodzinie Synusia nikt do ust nie weźmie. Mnie ostatnio zaopatruje Żaba, bo ma gdzie kupić i ceny są w miarę przystępne – tylko sarnina jest poza moim zasięgiem. Eska odmówiłaby za myśliwego ze trzy różańce gdyby jej gospodarstwo mogło pozbyć się dzików, regularnie łażących po jej podwórku. Niestety – okręgi łowieckie są ściśle podzielone i żaden zaprzyjaźniony myśliwy nie ma prawa strzelać dzików Eski.
Dziczyzna jest droga także dlatego,że i jej pozyskanie jest piekielnie drogie (cena broni i wyposażenia, opłaty za potencjalne trofea i za rzeczywiste sztuki, opłaty związkowe, ochrony środowiska i kilka innych).
odkryłam w Biedronce i w Lidlu ser żółty tzw. mierzwiony czyli krojony w bardzo cienkie plasterki … a ponieważ jest w Biedronce promocja na sery to zakupiłam też ser kozi w plasterkach (bez dodatów chemicznych) po przystepnej cenie … 😉
W naszych około wyszkowskich lasach ślady dzików widujemy często i w bardzo wielu miejscach.Ostatnio baraszkowały też wzdłuż naszego ogrodzenia,ale odpukać żadnych szkód nie poczyniły.Dziczyznę miło wspominam z naszych zjazdowych spotkań i cieszę niezmiernie się,że chociaż wtedy mam okazję ją jadać.
Wczoraj wydaliśmy małą kolacyjkę dla naszych przyjaciół,dziczyzny nie było,ale był za to pasztet z czerwonej soczewicy i kolejna wersja zupy dyniowej,tym razem podana w wydrążonej dyni.Gościom ten pomysł bardzo się podobał.Popołudniową porą postaram się pochwalić stosownym zdjęciem 🙂
Jolinku-kupuję czasem te cieniutko krojone sery.Ten sposób krojenia sprawia,że sery
mają bardzo delikatny smak.
Danuśka – między Żabą, a Warszawą trwa dosyć intensywna wymiana osobowa – wyślij Żabie srebrniki na zakup, a ktoś Ci do stolicy podrzuci. Oczywiście żadnych dat – jeżeli zmówisz się z Żabą teraz, to na Gwiazdkę będziesz miała dziczyznę. Tam jest dzik i jeleniowate, ptaków i zajęcy nie ma. Za 150 – 200 zł może być całkiem spora porcja doskonałego mięsa.
Guten morgen okolo poludnia – Jurek z Ulla pobiezeli na zakupy, a ja leniwa i niedospana, dziwie sie, ze Ulli sie chcialo zwlec z wyrka, siedzialysmy prawie do rana, obgadujac sprawy, swiata juz nie chcialo nam sie zbawiac, poszlysmy spac.
Mam dla was sprawozdania kulinarne, ale o tym po powrocie do domu, bo musze podeprzec zdjeciami. Trzymanie jezyka za zebami to nie moja specjalnosc w pewnych sprawach, tym razem za pamieci (zdjecia za pare dni), otoz w pieknym miejscu byla sobie podupadla restauracja. Zakasala ci rekawy panienka z okienka i raz dwa trzy z upadajacej restauracji zrobila restauracje gwiazdkowa. Oczywiscie Polka, ta panienka z okienka i jej przesympatyczny maz (jeszcze raz przepraszam za nieogonkowaniem). No, takiego bigosu to nie jadlam w zadnej restauracji! A co dopiero w restauracji w Niemczech!
Napisze pozniej i zilustruje, teraz czas na spacery i takie tam
nie na temat ale ważne … Kampania Przeciw Homofobii na antenie stacji TVP … popieram ….
https://www.youtube.com/watch?v=Pk7tTNGdBoY
Pyro-nie będę Żaby fatygować.My po prostu musimy w końcu nawiązać kontakty z naszym nadbużańskim leśniczym,bo jak wieść niesie dziczyznę można kupić za jego pośrednictwem.
Danuśka – jasne. Jak masz o rzut beretem, to po co z drugiego końca Polski?
Pyro,
może tę wczorajszą relację, która gdzieś przepadła, powtórzysz w kawałkach. Ciekawa jestem wrażeń Młodszej i oczywiście kulinarnych pamiątek z podróży.
Danuśka,
kontakt z leśniczym to dobry sposób na zakup dziczyzny. Jest też pewność, że mięso zostało zbadane. Mamy taki plan przedświąteczny, że wspólnie ze znajomą kupujemy całego dzika, ale już przerobionego na wędzone polędwice i kiełbasę myśliwską. Skorzystają na tym oczywiście rodzinne przyległości, bo u nas wszyscy lubią dziczyznę. Trochę mięsa zostanie na pieczeń, może według przepisu Gospodarza.
Ciekawa jestem, czy w sprzedaży jest hyzop. Prawdę mówiąc, nigdy go nie widziałam. Ale w sklepach zielarskich powinien być.
Jolinku,
a Tobie smakowała ta pieczeń z dzika ? Wiele osób po prostu boi się próbować takiego mięsa, bo to takie nieznane.
Krystyno mnie bardzo …. ale faktem jest, że córka dostała już przygotowane mięso do pieczenia i czuło się rekę fachowca od dziczyzny ….
Krystyno – wyjazdy, na które Młodsza i Ryba zabierają młodzież, są względnie tanie, bo bez wyżywienia. Śniadania robią sobie sami, wieczorem gotują obiado-kolację z tego, co zabrali ze sobą i z tego, co kupili na miejscu, Za 9 dni wycieczki zapłacili po 1200 zł – był w tym przejazd, noclegi, ubezpieczenia i przewodnicy, za bilety wstępu składali się po 90 euro. Tym razem nie wykorzystali całej kwoty i w Rzymie Młodsza oddała im po 40 euro, na indywidualny rozkurz.
Właśnie w Rzymie o dobę przed powrotem, Młodsza z koleżankami (nie zainteresowane po raz kolejny kolejkami do Watykanu i katedry) postanowiły zaszaleć : najpierw poszły na kawę i lody i wyszły złe, jak diabli. Wszystko przez obsługę – o,5 godziny zanim kelner podejdzie i 0,5 godziny oczekiwania na rachunek, Czas widać w Wiecznym Mieście nie odgrywa roli. Potem poszły na obiad do restauracji i wyszły średnio usatysfakcjonowane.
cdn
cd
Owoce, warzywa, chleb kupowali sobie wszyscy na bieżąco, Jako mini – prezenty kupowano miniaturowe opakowania oliwy, miodu słoiczki pesto i makarony, Młodsza nauczona doświadczeniem nie kupowała żadnej żywności na przywóz do kraju – u nas te produkty sprzedawane są taniej. Zapamiętała centrum handlowe przy wjeździe do Palermo od wschodu i zrobiła tam wszystkie zakupy upominkowe czyli drobne wyroby z drewna oliwnego i ceramiki, wzorzyste koszulki itp. Jest tam też sklep z końcówkami serii albo nie sprzedanymi wyrobami wyposażenia kuchni. Gdyby dać Młodszej kilka tysięcy i tak by tam wszystko wydała. Dwa lata temu kupiła znakomitą patelnię – brytfannę z marmurową wyściółką i pokrywą, w której jestem zakochana. Tego roku kupiła z tego rodzaju rondelek 3/4 l z pokrywką i patelnię niedużą (20 cm) Na podejściu do Etny kupiła 5 czerwonych i 2 białe wina, a dla siebie pierścionek z muszli w srebrze.
Pyro-jeszcze kilka wycieczek na Sycylię i będziesz miała skompletowane piękne i praktyczne wyposażenie do kuchni 😉
U nas wczoraj w roli wazy do zupy wystąpiła dynia starannie wydrążona przez Pana domu:
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/6072300782036747377/6072300803750372738?pid=6072300803750372738&oid=104147222229171236311
Bardzo oryginalna i ładna ta waza. Drążenie surowej dyni to trudne i odpowiedzialne zadanie 🙂
Jolinku, zakupiłam kozi, dzięki za informację, bardzo go lubię.
Danuśka – ŚLICZNA TA WAZA DYNIOWA, cZY TA DYNIA BYŁA PIECZONA?
Raczej nie będzie więcej tych naszych garnków, Młodsza doszła do wniosku, że szkoda tych długich godzin dojazdu na Sycylię – w przyszłym roku okolice oswojone przez Gospodarza i jak się trafi – wycieczka na Wyspy Liparyjskiei Stromboli. Jak się nie trafi albo będzie za drogo, to Wezuwiusz wystarczy.
Pyro-dynia była wydrążona na surowo,bo całą zawartość przeznaczyliśmy do zupy.
Alain jest głównym odpowiedzialnym za dynie halloweenowe zatem ma już trochę doświadczenia w materii drążenia tychże 🙂
Dynia nadal prezentuje się znakomicie zatem żal nam było ją wyrzucać.
„Robi” teraz za dekorację przed wejściem do domu.Już bez zupy 😉
Podwieczorek.
Bylismy tu i owdzie, teraz tez gdzies sie wybieramy, Marysia nas zaprasza. W tej knajpie, co to powyzej pisalam o panience z okienka Marysia i – gdybym chciala, ale jestem leniwa – mialybysmy z miejsca prace jako pierogarki. Marysia robi najlepsze pierogi ruskie na swiecie poza mna oczywiscie 😉
To nie zarty, rzeczywiscie wspolwlascicielka knajpy, czyli panienka z okienka, poszukuje kogos do robienia pierogow. Byle czego nie chce, tylko najprawdziwsze, domowe smaki, jak pisalam, bigos byl jak z mojego gara, czyli najlepszy na swiecie 🙂
Jeszcze pierogow nie wprowadzila, bo nikomu sie nie chce tego lepic, ale…kto wie, czy Marysi sie nie zachce. Straszliwie kulinarnie wypadl nam ten wypad, a to nie koniec przeciez.
Della – niech zatrudni Misia. Będzie miała pierogi, makaron i placek drożdżowy – domowe, pychotki w ilościach hurtowych. A on jest wolny człowiek.
Pyro, dzięki za relację .
W dzisiejszym papierowym wydaniu Newsweeka przeczytałam artykuł ” Dlaczego Poznań ma wąsy „. Jest kodowany, ale to chyba dobrze, bo tylko zdenerwowałabyś się po lekturze. Zresztą o wszystkich opisanych tam sprawach dobrze wiesz. A na dodatek marna wiadomość – nic się nie zmieni.
Po zakup serów rekomendowanych przez Jolinka i Małgosię wybiorę się jutro do Biedronki. Moja miejscowość niedawno awansowała handlowo i mamy swoją Biedronkę. Do kozich serów podchodzę trochę nieufnie, ale bardzo smakował mi kozi ser grillowany, więc sprawdzę, czy zmienił mi się smak.
Zielona waza z dyni bardzo mi się podoba. I ta serwetka z klonowych liści.
Krystyno 🙂
Potwierdzam,że Misio zasługuje na pierogowy złoty medal.W czerwcu lepiliśmy pierogi wespół w zespół,ale ja byłam jedynie marną podkuchenną,a niekwestionowanym mistrzem ceremonii nasz Kolega.Żałuję,że misiowy placek drożdżowy znam jedynie z opowieści 🙁
Krystyno-czytałaś zapewne w ostatniej „Polityce”artykuł o drapieżnej Biedronce?
Danuśka, nie czytałam, bo papierowe wydanie kupuję od czasu do czasu, ale są w rodzinie tacy, którzy stale je kupują, więc zajrzę przy okazji. Być może artykuł pojawi się także na stronie internetowej.
Tymczasem z wielkimi oporami/ bo lenistwo ogarnęło mnie ostatnio/ zabrałam się za przygotowanie musu jabłkowego. Dzisiejsza porcja już prawie gotowa do włożenia do słoików. Moja ulubiona wersja szarlotki to taka z ułożonymi na cieście kawałkami surowych jabłek, a na to wypełniający wolne miejsca mus jabłkowy. Na to jeszcze cienka warstwa ubitej piany z białek i trochę utartego na grubej tarce ciasta. Dlatego mus bardzo się przydaje .
Przy okazji wykorzystam podany niedawno przez Małgosię przepis na ocet winny.
Krystyno ten ser jest w plasterkach i smak ma łagodny bardzo …
jak robisz mus jabłkowy? … może być dobry do owsianki …
Jolinku,
kroję obrane jabłka na małe kawałki/ bez gniazd nasiennych/, na dno rondla daję trochę wody, potem cukier do smaku. Rozgotowuję jabłka pod przykrywką – tak jest szybciej. Często mieszam. Gorące nakładam do słoiczków. Nie pasteryzuję. Cynamonu nie dodaję. Dopiero przed pieczeniem ciasta. Najlepsze moim zdaniem są renety i antonówki, ale wykorzystuję takie, jakie akurat mam. U Ciebie najbardziej praktyczne byłyby małe słoiczki.
Do owsianki najbardziej lubię surowe jabłka starte na tarce o grubych oczkach albo inne świeże owoce.