Im brzydsza, tym lepsza
Znów przeżywam podwójną (a może i potrójną) radość. Mam w rękach trzeci tegoroczny magazyn „Usta”. Pierwsza radość wynika z tego, że jest to wydawnictwo przepięknie zilustrowane. Radość druga – to wiele niebywale interesujących tekstów obracających się wokół jedzenia. A trzecia to możliwość korzystania z nieznanych, a niewątpliwie interesujących przepisów.
Tym razem „Usta” wypełnione są w przeważającej mierze artykułami i rozmowami na temat ryb. A ja jestem rybożerny.
Polecam (i poniżej cytuję) arcyciekawy tekst popełniony przez Jakuba Pieniążka, importera ryb, który wiele lat mieszkał w Portugalii i wie chyba wszystko o stworzeniach pływających u portugalskich wybrzeży. W dodatku (jako właściciel Fish Lovers) sprowadza je do Polski na każde zamówienie.
Idealnie opływowe sylwetki, ciała pokryte połyskującą łuską, płetwy jak hiperprecyzyjne stery, pod skórą maszyneria mięśni w nieustannym ruchu. Maestria inżynierii ewolucyjnej. Władcy głębin to prawdziwi twardziele. Polując na ofiarę, potrafią wystrzelić zębatą paszczę umocowaną na specjalnych zawiasach, miażdżyć dziobami twarde jak kamień korale, wabić ofiary bioluminescencyjnymi wypustkami, a nawet razić prądem.
Zdarzają się mistrzowie podwodnych intryg – samce tak przebiegłe, że dla osiągnięcia celu potrafią udawać samice, albo tak agresywne, że po wyjęciu z wody mogą dotkliwie ugryźć w rękę. A my, przedstawiciele Homo sapiens, kochamy ich bezgranicznie za cudownie delikatne mięso, często nie zdając sobie sprawy, że to właśnie dzięki nim, rybom, jesteśmy najinteligentniejszymi mieszkańcami błękitnej planety. Bowiem najprawdopodobniej to obecność rybich kwasów tłuszczowych w diecie naszych protoplastów spowodowała rozrost masy mózgu, zwiększenie czaszki i w konsekwencji etap dominacji człowieka na ziemi. Drogie ryby, dziękujemy wam za to.
Na początek podobny do żabnicy, tylko jeszcze brzydszy (patrz wyżej) batrach luzytański. Bazyliszek oceanów. Pokryta toksycznym śluzem ryba-ropucha, którą pokochali mieszkańcy portowego miasta Setubal w Portugalii. Pokochali ja trochę na siłę, bo akurat w imponującym estuarium rzeki Sado, które rozpościera się przy Setubalu, ryba się trze i mimo, że jest przysmakiem lokalnej populacji delfinów butlonosych, dość często trafia w sieci.
Jeszcze nie tak dawno zwracana do wody z obrzydzeniem i zabierana do domów przez najbiedniejszych rybaków, dziś, dzięki modzie na „niekochane” składniki, przeżywa swoje wielkie chwile. Znaleźć ją można nie tylko w tanich tawernach portowych, ale także na talerzach topowych restauracji regionu. Batrach pozbawiony jest łusek, ma dużą paskudną paszczę i mięsisty ogon wypełniony zwartym, soczystym mięsem. Jest najlepszym dowodem na to, że uroda nie ma nic do smaku.
Niedawno opublikowane badania doktorantów Uniwersytetu Lizbońskiego udowodniły, że batrachy to królowie godowych intryg. Małe samce, które nie mają szans w walce z dużymi rywalami, aby zbliżyć; do samic, sami je udają. Po prostu zaczynają się ruszać jak damy. I kiedy jako domniemana koleżanka zbliżą się do samic, czekają, aż te złożą ikrę, po czym sami wkraczają do akcji, zanim ociężały, duży samiec zdąży oblać jajeczka mleczem. Nieźle to sobie obmyśliły, prawda?
Cała reszta jest w „Ustach”.
Komentarze
dzień dobry ….
przyrodnicze ciekawostki o rybach mogą zniechęcić lub zachęcić do jedzenia … znowu wracamy do wrażliwości zjadacza …
Dzień dobry. I ja bardzo lubię ryby. Faktycznie, u wybrzeży Portugalii zajadałam się głównie nimi, choć na opisywane batrachy raczej nie trafiłam. Przytoczony fragment artykułu budzi we mnie mieszane uczucia, ale to pewnie kwestia osobnicza.
Zawsze żałuję, że w naszym kraju ryby są traktowane marginesowo w restauracjach, czy choćby w szkolnych stołówkach, a w sklepach ich wybór jest bardzo skromny. Ryby jadam częściej, niż mięso ssaków lub drobiu i z dużo większą ochotą. Przyjemnie byłoby wierzyć, że ma to jakikolwiek wpływ na mózg.
no to ryba na śniadanie po naszemu….
http://smak-zdrowia.blogspot.com/2014/09/omlet-ziemniaczany-z-ososiem.html#more
w Grecji lub Hiszpanii ryby smakują lepiej …. w Portugali nie byłam jeszcze ale kupiłam sardynki z tego kraju i mi jakoś nie wyszły mimo dobrego przepisu … ale ja słaba kucharka jestem ….
bjt w szkołach prawie zawsze są w piątek ryby … niestety nasza Amelka i inne dzieci nie lubią ryb mimo starań babć i rodziców …
Moje młode uwielbiają od dziecka ryby, szczególnie z piekarnika, z grilla, zupy rybne, a także wszelkie smarowidła do chleba z ryb wędzonych. W szkole pewnie ryby nie są zbyt atrakcyjnie podawane, tylko rozmrożone wymemłane w bule i usmażone na oleju, nie dziwota, że dzieci to zniechęca.
Ryby jadam tylko po za domem, nie lubię wspomnień. Próbowałem kiedyś w mikrofalówce, nie to samo. Wolę smażalnie i sumy, duże na koncie. Alicja napomknęła o nożach do dyni, widziałem elektryczne z kilkunastoma nożykami $35.
Z arbuza lepsze
O, nie wkleiło się: http://www.pinterest.com/dianezink/sculptures-watermelon-carvings/
Lubię ryby, ale nie jestem rybożercą. Dwa razy w miesiącu obiad + jakieś rybki w oleju albo śledzie albo sałatka rybna w zupełności mi wystarczają. O i tłuste ryby wędzone. Cytowany artykuł wzbudza mój protest w kwestii wplywu rybnej diety na ewolucję. W większości człowiekowate nie miały dostępu do świeżych ryb, nie w ilościach znaczących dla anatomii. Znane nam ludy prymitywne do dzisiaj mają stosunek do ryb dwojakiego rodzaju – albo żywią się nimi, bo są dostępnym źródłem białka, albo są one obłożone swoistym tabu i absolutnie nie występujące w diecie. Wielkość puszki mózgowej też nie jest ścisłym kryterium inteligencji. W końcu neandertalczyk miał znacznie większą puszkę mózgową, a wybitnie inteligentne delfiny mają ją niewielką.
Ciekawostki zawsze czyta się z zainteresowaniem, a ryby u nas niespotykane budzą ciekawość.
Pamiętam , że za czasów mojego dzeiciństwa w sklepach sprzedawano ryby o dzinym wyglądzie, w żółte i czarne plamy. Nie pamietam teraz jej nazwy. Ze względu ten swój wygląd nie cieszyły się popularnością. Mama nigdy ich nie kupowała. Takie to były uprzedzenia. Ostatnio zajadałam się polędwicą z dorsza – smażoną oraz świeżym wędzonym pstrągiem.
Pyro ale Amelce będę wmawiać, że jak będzie te ryby jeść to z matmy będzie miała 6 bo dobra jest ale się myli czasami … wnuczka mi wierzy to może się uda … 🙂 .. śledzie to mój numer 1 … dobra makrela wędzona super … inne ryby jem z pasją .. rybaczka ze mnie … 😉
Jolinku, niczego dziecku nie wmawiaj, tylko zrób pastę z wędzonego łososia z awokado, posmaruj kanapkę, posyp zielenina, można udekorować ćwiartkami jajka na twardo albo jajeczkami przepiórczymi. Jeśli lubi pierogi, nadziej je rybą mieloną, doprawioną, by nie były mdłe. Zrób kulki z białej ryby – gefilte fish. Jeśli lubi pizzę, to z owocami morza, a nawet z kawałkami ryby wędzonej.
Powinno się zanęcić.
Rybę na obiad staram się robić dwa razy w tygodniu, zwykle jest pieczona lub na parze. Lubie też różne ryby wędzone, śledzie na wiele sposobów, a w sałatkach puszkowego tuńczyka 🙂
Moja zupa niedzielna była z dyni Hokkaido, w zeszłym roku robiłam też z piżmowej. Podoba mi się patent z pieczeniem dyni w połówkach, bo krojenie w kostkę przed obróbką termiczną sprawia mi duży kłopot.
Moja Mama tak waśnie przekonała mnie do ryb-smażąc kotlety mielone
z dorsza lub morszczuka.A dalszą robotę wykonał już Osobisty Wędkarz przyrządzając swoje świeżo złowione ryby.Jedną z pierwszych był okoń
duszony w folii aluminiowej nad ogniskiem 🙂
karp, halibut, filet z dorsza
i makrela, też niezgorsza
pikling, szprotki, śledź, okonie
co tam jeszcze? w piętkę gonię…
a nad morzem, jeziorami
wybór większy, przyznacie to chyba sami
w miastach, wioskach i miasteczkach
dorsz królował, chyba że w pobliżu była rzeczka
obraz rybnych sklepów sprzed lat wielu
tak pamiętam przyjacielu
w górę serca, Sumsum Corda
teraz w „rybnych” rybek horda!
Dzień dobry 🙂
Do wczorajszych informacji, gdzie można kupić dziczyznę, polecam sklep firmowy przy Zakładzie Przetwórstwa Dziczyzny w Zwierzyńcu. Do kupienia dziczyzna świeża / może być pakowana próżniowo / i mrożona oraz wyroby własne z dziczyzny / balerony, rolady, kabanosy czy przepyszny salceson ozorkowy z dzików/
Irku.
Gdzie ten, Zwierzyniec. Adres proszę.
Zwierzyniec leży w powiecie zamojskim.
Przypomniało mi się, że ta ryba to był miętus. Z tym, że na zdjęciach wygląda bardzo ładnie, a tamta z dawnego sklepu była jednak o wiele brzydsza.
Henryku, tu masz szczegóły. W Zwierzyńcu sklep firmowy czynny tylko w dni robocze w godz. 8- 15 , niestety 🙁
http://dziczyzna.e-lite.pl/
Irku, ciekawe, bo Biuro i Sprzedaż mają w Warszawie w centrum 🙄 , ale ja tam sklepu nie pamiętam, chociaż jest tam Galeria Myśliwska.
Irku.
Dziekuje.
Sklep otwarty w Zwierzyńcu dopiero w tym roku na terenie zakładu i stąd jego dostępność tylko w dni robocze.
Niestety, nie dziczyznę, nie rybę ale nogę kurczaczą z ryżem i sałatką (sałata lodowa, mały pomidor, 3 rzodkiewki, ogórek kiszony + dyżurne i oliwa) zjadła Pyra na obiad. Z sałatka wyszło śmiesznie, bo coś mi odwróciło oko od butelki z oliwą i zamiast warzywa skropić, to wykąpałam w oliwie. Dało się zjeść bez przykrości. Zaczynają z lekka podgrzewać mieszkania, a biorąc pod uwagę ziąb na zewnątrz, jest to wskazane.
U mnie siedzą właśnie w piekarniku cukinie nadziane wariacją sosu bolognese i suto posypane startym serem tylżyckim.
Kupiłam tanio papryki sporą siatkę, ładną cukinię, boczek i kiełbasę, cebulę i pomidory są w domu, jednym słowem zrobię poteżną porcję czegoś leczo – podobnego na dwa bieżące dni, a czego nie zjem, to zamrożę. Ponieważ z dzisiejszego obiadu została mi jedna nóżka, potem dwa dni leczo, potem kupiona wczoraj cielęcina – do niedzieli włącznie mam obiady, a potem się zobaczy. Chodzą za mną placki ziemniaczane
Ja już też plackowałam, pogoda sprzyjała, ale znów ma być lato 🙂
Przynajmniej na parę dni.
? propos plackow, Placku, dzieki 🙂
Sławek – wszelki Duch…?
spoko Pyra, to komputer zza Swiatow, tylko troszke cywilizowany
chociaz?
cabarnet franc, jednak z c
http://pl.wikipedia.org/wiki/Cabernet_franc
🙂
uklony dla Wszystkich
lacze kropki i kreski do literek wymagajacych, no dobra ogonki tez
sławku ściskam serdecznie przyjacielu …..
Pyro masz pomysł z plackami … na kolację zrobię z łososiem ….
Cześć Sławku dawno nie widziany 🙂 Nie pokazuj nam winogron, tylko rozlej te z butelki 🙂
Dzis wyjatkowo udany prezentowany cytat. A ostatni akapit utwierdza mnie w przekonaniu, ze mlodzi zawsze i wszedzie, bez roznicy gdzie mieszkaja, bez wzgledu na wyznanie, uciekaja sie do przeroznych podstepow, by zaznac choc przez chwile troszeczke przyjemnsci 🙂 🙂 🙂
Poczytałam o Waszych plackowych planach i co było u mnie na kolację? Oczywiście placki pyszne, pochłonięte do ostatniego okruszka 🙂
Aaa, i zakupiłam dorodną dynię, w kolorze ciemno-zielonym, niestety, nie pamiętam nazwy, aż żal kroić, ale przecież przepis na ciasto czeka…
Barbaro, może to Muscat de Provence?
http://www.pinkhungry.com/o-dyniach-i-ich-odmianach-cz-1/
Małgosiu, bardzo prawdopodobne, sprzedawca nie bardzo się orientował. Ale teraz martwię się, że ta odmiana jest trudna do zmiksowania na puree. No nic to, okaże się w tzw. praniu. Wygląda pięknie, pyszni się na parapecie 🙂
Przejrzałam papierową P (Gospodarz o pięknej Kalabrii i jej kuchni)uzgodniłam co Młodsza będzie jadła przez najbliższe dwa dni i co muszę dokupić i doszłam do wniosku, że się trochę podziębiłam – to ten stale otwarty balkon, żeby pies miał „wybieg” i mógł obserwować świat z bezpiecznej perspektywy. Chyba trzeba będzie nieco jednak tę psią swobodę ukrócić.
Barbara,
Piszesz, ze masz dynie koloru zielonego przeznaczona na ciasto. Jesli to jest zielona dynia to po angielsku nazywa sie squash, a nie pumpkin. Kazdy squash ma troche inna konsystencje i odmienny smak od pumpkin. Nie jestem pewna, czy rezultat bedzie podobny do ciasta z dyni. Przepis na pumpkin pie jest na dynie, nie na squash.
Czekam na wyniki. 🙂
Na stronie Tesco zamieszczonej przez Danuske jest zdjecie dyni (pumpkin). Pozostale „dynie” (po polsku) na tej stronie to squash.
http://ezakupy.tesco.pl/pl-PL/ProductDetail/ProductDetail/2003000324983
Pumpkin to odmiana squashu czyli dyni lub kabaczka.
Kot Mordechaj,
Troche mi sie to wszystko miesza w glowie z powodu znaczenia polskiego slowa „dynia”. Dzieki za wyjasnienie.
Orka.
A mnie od :squashu i pumpkina.
Henryk.47
Najwazniejsze jest to, ze jestes sobą.
Barbara
we wpisie http://www.pinkhungry.com/o-dyniach-i-ich-odmianach-cz-1/ napisałam, że „trudniej będzie ją zmiksować” a nie, że będzie to niemożliwe 😉 muscat ma po prostu bardziej wyczuwalne drobinki niż np. dynie piżmowe czy australian butter. Jednak wystarczy dobry blender i parę minut pracy więcej. A jej smak to wynagradza 🙂
Orka.
Jasne ,zawsze jestem.
Henryk.47
Zauwazylam
Piękny kapeć MUU5. Oj, kojarzy się, kojarzy…
Aleście powyginali.
Dynia – pumpkin
Kabaczek – squash
wot i wsio!
Już wszystko wiecie o dyniach? To wróćmy do ryb. Wiecie, że nasze prababki robiły pasztety z węgorzy i z sumów? Nie bardzo sobie wyobrażam smak pasztetu z suma w galarecie, ale też ja nie wydaję przyjęcia w dniu postnym. A mówiąc serio przyjęcie trafia mi się 2-3 razy w roku, takie na 10 osób, o towarzyskim spędzie w ogóle nie ma co mówić.
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin Dorocie z Sąsiedztwa, sto lat!
Szczęśliwego Rosz-Haszana wszystkim którzy dzisiaj świętują 🙂
I w ogóle zdrowie wszystkich 🙂
Przyłączam się do toastu – Dorotę lubię, pracę Jej oceniam wysoko, aż miło, ze się zna takiego tuza. A ludziom świętującym zawsze życzę spokojnego, dobrego czasu na świętowanie.
Pani Kierowniczko Kochana – 100 lat.
http://en.wikipedia.org/wiki/Cucurbita
Kot Mordechaj,
Dziekuje za ten artykul.