Pruski dzik, włoskie wspomnienia
Dostałem przednią nogę sporego (ważył ponad 60 kg) dzika. Pochodził on spod Brodnicy, czyli z dawnych Prus. Dzik był przygotowywany (spędził 6 godzin w wędzarni w gorącym dymie) na wesele, ale uczestnicy zjedli jego tylną część, zostawiając przód lekko krwisty dostarczony tym, którzy na ucztę nie dotarli.
Ta przednia noga musiała więc wylądować jeszcze w brytfannie, zalana niedużą ilością czerwonego wina. Trafiła do piekarnika, gdzie przez pierwszą godzinę spędziła w temperaturze 180 st. C, a kolejną już tylko w 130 st. C. Potem kruche i pachnące lasem mięso trafiło na stół. Wystarczyło go na cztery bardzo obfite porcje. Dziczyźnie towarzyszyła kasza gryczana ze skwarkami usmażona w odrobinie bulionu. Do tego tylko sałata z naszego zielnika i czerwone wino z prowincji Rioja (2009 r).
Taki obiad podany tuż przed zmrokiem wzbudził wspomnienia z Umbrii, gdzie w okolicach Norcii, słynącej z czarnych trufli, dziczyzny i wędlin, jedliśmy właśnie pieczeń z dzika polewanego czerwonym winem. Prawdę mówiąc jeszcze bardziej niż dzik, który nie był dla nas nieznanym smakiem, zapadły nam w pamięć suszone wędliny.
Wspaniałe wędliny cieszą się wielką sławą nie tylko w Italii. A niemal wszystko zawdzięczają naturalnej karmie, którą jadają niemal po społu, bo świnie tu mogą swobodnie biegać po lesie i zapewne spotykają się z dzikimi kuzynami, gdy szukają żołędzi. Ludzie swoim wieprzkom dodają do tej leśnej diety kukurydzę i zboże.
Masarze z Norcii uchodzą za najlepszych w tej części Italii. Nazwa norcino ma podwójne znaczenie, oznacza bowiem zarówno mieszkańca miasta, jak i rzeźnika. Norcineria zaś to sklep z wyrobami mięsnymi, spośród których zapamiętałem mazzafegati – bardzo pikantne kiełbasy z wątroby wieprzowej, budelacci, czyli cieniutkie wędzone flaki smakowite zarówno w postaci surowej, jak i z grilla, capocollo – pachnący intensywnie czosnkiem karczek i wreszcie barbozzo – peklowany policzek wieprzowy.
Niestety w tym roku nie odwiedzimy żadnej norcinerii, bo będziemy tylko przelatywać nad piękną Umbrią.
Komentarze
dzień dobry …
właściwie oprócz tzw. pasztetu z dzika to nie jadłam tego mięsa ..
Pyro tak sobie poczytałam co Ty zrobiłaś jednego dnia to muszę napisać, że Cię podziwiam … ja może jak bym musiała z przyczyn ważnych tyle się napracować to bym dała radę ale padła bym na pysk … smuci mnie to trochę, że brak mi takiego wigoru …
Dzien dobry,
mam mysliwego za ziecia, dlatego jadamy duzo wszelkiej dziczyzny. Mnie osobiscie najbardziej smakuje wlasnie pieczen z dzika.
Zirytowaly mnie te „masaze” o ktorych pisze Gospodarz, czy chodzi moze o „masarzy”?.
Ewo – oczywiście o masarzy, a Piotr się sypnął przez włoską formę „masadżero” – w wymowie. Przeniesienie z języka do języka powoduje takie perturbacje. Nie nerwujsja!
Pewnie, że taka przednia noga z łopatką, to doskonałe mięso. W pieczeni to nawet wolę łopatkę od szynki, bo delikatniejsza, nie taka ścisła i twarda. Lubię pieczeń z dzika – jedliśmy na którymś zjeździe pieczeń Alicji, na innym Żaby i raz firmową. W Połczynie i okolicach dzików tyle, że rolnicy narzekają na wielkie straty w uprawach, a zaprzyjaźnieni myśliwi podrzucają co i raz godne kawały zdobyczy. Rzecz jasna daleko dzikowi do smaku sarniny. ale też dobre jedzenie.
Jolinku – ja naprawdę jestem leniwa, a z wiekiem coraz bardziej. Po prostu czasem mus przydusi. Na dodatek ruszam się jak mucha w smole i z miejsca mnie nie widać, dlatego po odwaleniu roboty padam na pysk. A mam wbudowany imperatyw : jedzenia nie wolno marnować i kiedy mnie zasypują owocami, to nic innego nie pozostaje, jak włożyć ręce w robotę. Niechętnie.
Kocie M. – i u nas wystawy ogrodnicze mają długie tradycje i budzą zainteresowanie. Są ogólnopolskie i są okręgowe, są i międzynarodowe. Oczywiście najtłumniej odwiedzane są wystawy kwiatów i roślin ozdobnych. W Poznaniu, na jesiennych targach zawsze połączone z konkursami kwiaciarzy. Poza tym regionalne ośrodki doradztwa rolniczego robią wystawy regionalne, ale to zawsze kilkadziesiąt kilometrów trzeba dojechać.
Oczywiście, że MASARZE to rzeźnicy. I nie mam usprawiedliwienia.
Dzik jest dziki 😉 https://www.youtube.com/watch?v=4DTSCLoMTjw
O dziczyźnie nie mogę się wypowiedzieć, bo jadłam ją tylko raz i było to dawno.
Alino – bardzo dziękuję za wczorajszą piosenkę 🙂
Nigdy nie mialam okazji jesc tego miesa wiec nieznany smak jeszcze przede mna 🙂
Asiu, na pozniej, kiedy juz bedziesz w domu 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=ckC0Gz73h2s
Pomorskie dziki serwowane przez Żabę i Alicję podczas zjazdowych biesiad zapadły
mi w smakowitej pamięci 🙂
W okolicach naszej nadbużańskiej chaty jest restauracja słynąca podobno z dobrej dziczyzny (właściciel poluje),ale nam ciągle jakoś nie po drodze.
Trzeba się będzie kiedyś zmobilizować i spróbować tamtejszych specjałów.
Jeśli jest okazja, warto spróbować dziczyzny, o ile lubimy mięso. A dodatek kaszy gryczanej jak najbardziej wskazany. Właśnie na takiej kaszy z kawałeczkami różnych warzyw leżał dzik w wielkiej brytfannie podczas zjazdu sprzed 2 lat. A w ubiegłym roku Żaba przywiozła na zjazd nadbużański gulasz z dzika. Miłe wspomnienia, oczywiście nie tylko kulinarne. A dziś u mnie obiad bezmięsny – racuchy z jabłkami.
U Pyr też bezmięsne, bo wreszcie usmażyłam placuszki z cukinii z fetą. Wyszłam od 1-osobowego przepisu Nemo,powiększyłam razy 2, bo Młodsza zgłosiła akces, szczęśliwie dobrałam ilość pieprzu, odcisnęłam cukinię, dałam 2 jajka i 3 łyżki mąki na 2/3 kostki fety. Wyszło po 4 placuszki, bardzo pyszne nawet bez śmietany, bo ser dawał kwaśny posmaczek. Jednogłośnie przyjmujemy potrawę do domowych specjalności.
Z tą infrastrukturą, Alicjo, to bym nie przesadzała. (Zakładając, że autor miał na myśli świadczenia usług komunikacyjnych i transportowych)
Fasolkę po bretońsku mam w jutrzejszych planach obiadowych. Wreszcie znalazłam sposób by podczas gotowania nie tworzyła się breja fasolowa.
E.
na zjeździe u Żaby, na którym byłam dzika nie było … a na zjeździe u Danuśki gulasz podali jak byłam w lesie i w sumie się dowiedziałam, że był jak już wracaliśmy … jak ktoś gapa to mu dzik z przed nosa ucieknie … 😉
zrobiłam mały eksperyment … ostatnio kupuje seler naciowy i 1 starcza mi na długo .. postanowiłam część zawekować z papryką wg haneczki by móc kupować częściej świeży … zobaczymy co wyjdzie … z cukinią się sprawdziło …
Pyro mili goście do Was zawitają …
Alicjo pozdrów Jerzora … szkoda, że latać zakazali ale zdrowie najważniejsze …
Jolinku, ja mrożę pokrojony seler naciowy wszystkie części.
Pieczeń z dzika jadałam właśnie w czerwonym winie ( być może, że przepis Gospodarza nawet ) ale że sama robiłam to nie wiem czy taka dobra jak włoska 🙂
Dzień dobry
Chociaż dobry, to zaczął się od pytań.
Dlaczego proste literówki potrafią zdenerwować dorosłe osoby?
Dlaczego najczęściej ci znerwicowani nie piszą prawidłową polszczyzną?
Dlaczego nie używają środków uspakajających? Ziołowe nie szkodzą. 🙂
Cichal,
Dlaczego proste diaktryki(tudzież ich brak) potrafią zdenerwować dorosłe osoby?
Dlaczego najczęściej nie należysz do znerwicowanych,a akurat dzisiaj tak?
Dlaczego nie używasz środków uspakajających.Ziołowe nie szkodzą 🙂
Cichalino(cytat z Nisi)-nie mam zamiaru Cię nękać ani irytować,ale zamiast zaczynać dzień od pytań opowiedz jakąś fajną anegdotę o dziczyźnie,bo na pewno taka się zdarzyła w Twoim bogatym i ciekawym życiorysie 😀
Jolinku – wszyscy goście blogowi serdecznie witani, a co dopiero Krystyna, z którą sypiam od 4 zjazdów
17:26:
Nic, tylko na przyjazd gościa udekorować drzwi tęczą.
Przez Stumilowy Las idzie wielki kosmaty dzik i pali papierosa.
Podchodzi do Chatki Puchatka i puka.
Otwiera mu Krzyś.
– Jest Puchatek? – pyta dzik wypluwając peta.
– Nie ma – odpowiada przestraszony Krzyś.
– To jak wróci, to mu powiedz, że Prosiaczek wrócił z wojska.
Danusko, dziekuje 🙂
Pyra przypomniala placuszki z dyni i nabralam na nie ochoty. Mam nawet fete wiec zabieram sie do tarcia.
Ależ mi się ten rezerwista podoba. Żaba nie może się doczekać sobotnich gości; uczta zaplanowana. Danuśka, zabierzcie aparat koniecznie.
Danusieczko! (cichal)
Nigdzie nie napisałem, że jestem zdenerwowany. Byłem tylko zdziwiony. Brak ogonków zmusza mnie do wysiłku, a jestem z natury leniwy.
A ciekawostką przyrodniczą było łowienie ryb (dzikich) wraz z Alainem (pozdrowienia) w czasie Zjazdu u Żaby. Niby nic ekscytującego, ale myśmy to robili na „goły haczyk”! Takie mieliśmy branie! Wot i aniegdota…
Duże M jakoś się wzdragałam przed mrożenie bo pomyślałam, że nie będzie taki chrupki a przecież nie zawsze mi jest taki potrzebny … włożyłam na próbę do zamrażarki jak mi przypasuje to taki sposób na selera się przyda … dziękuję …. 🙂
echidna co to za sposób na fasolkę? ….
Też ciekaw jestem sposobu na fasolkę, choć akurat breja w garnku mi się nigdy nie zdarzyła.
Po całonocnym moczeniu-świeżej nie miewam- zlewam wodę, zalewam na 20 minut wrzątkiem, zlewam, zalewam zimną wodą, gotuję do miękkości- z wędzoną kostką jak jest i z gałązką rozmarynu, odławiam jedną trzecią ugotowanej fasoli, rozgniatam widelcem, wrzucam z powrotem do gara. To jedyne zagęszczenie. Reszta ziaren miękka, ale się nie rozpada. Zwykle gotuję wielki gar przed wyjazdem do pracy, potem sobie Małżonka porcyjki odmraża.
Pyro-aparat na liście przedmiotów niezbędnych do zjazdowania !
Jolinku-będę bardzo ciekawa smaku selera naciowego zawekowanego w towarzystwie papryki.Lubię takie niecodzienne pomysły.
W moich okolicach otwarto niedawno slow-foodowy sklep wraz z restauracją.
Mają włoskie wina,polskie sery zagrodowe oraz wędliny.Do tych serów i wędlin
proponują pikantno-słodkie sosy czy też konfitury.Kupiłam konfiturkę z papryki i daktyli,
ich producentem jest Wytwórnia Towarów Niezwykłych 🙂 To zestawienie było bardzo smaczne i teraz kombinuję,że zrobię coś podobnego sama.
Cichal-Alain przekazuje Ci wędkarskie życzenia Taaakiej Ryby i ma nadzieję na jeszcze niejedną,wspólną wyprawę 🙂
Pozazdrościliśmy a capelli górskich wędrówek.
Koreańskie szlaki podobne do naszych, choć niektóre bardzo zatłoczone.
Krzychu, nauczyli mnie w Meksyku. Nie moczę. Oni, leżąc w cieniu z rondem na wzroku, mówią „Nie mam czasu na moczenie, tyle roboty”. Daję do słusznego gara 3x więcej wody niż fasoli i zagotowujęi Potem w zależności od rodzaju, pyrkam od pół do dwóch godzin. Często, jak ugotowane, to przesmażam ze świńskimi skwarkami, abo z olejem, albo z sosami wedle wyobraźni i smaku. Zawsze z przyprawami i obowiązkowym – jalapenio.
Teraz w piekarniku; babka bezbakaliowa i chleb (dla rozmaitości) tylko z solą! Ciekawym co Ewa powi!
Pamiętacie pstrągi, które wtedy Panowie złowili, a Alain piekł na grillu ogniskowym?
Jutro albo pojutrze wróci na blog Miś Kurpiowski, a ubędą ci, którzy ruszą trasą anulowanego Zjazdu. Życie jest pełne niespodzianek.
Krzych Koreańczycy mają dobre patenty na zdjęcia i plażowanie … a propos gór to kolega był ostatnio w Toskanii i stwierdził, że z okna krajobraz przypomina mu nasze Bieszczady .. pewnie dlatego czuł się tam jak w domu …
Alicja coś milczy .. mam nadzieję, że z synem po trzęsieniu ziemi wszystko dobrze ..
W dniu 26.08.2014 o godzinie 18.45 wakacje uznaje się za zakończone.
Koniec.
Mis K. przecie Ty ciagle jestes na wakacjach.
Danusko 17.23
jest jak piszesz 🙂
Jestes super na tej dziennikarskiej posadzie. Masz naprawde duze mosliwosci w tym przedmiocie. A do tego niespotykana wrazliwosc I takt.
O Jerzorow bym sie nie martwila, tylko patrzec ja zakomunikuja, ze wlasnie wrocili z jakiegos odleglego, egzotycznego zakatka swiata…
Krzychu, to ich plażowanie może wcale nie takie głupie, jak pada nie trzeba w popłochu uciekać 🙂 i chyba lepsze niż u nas, od 7 rano, grodzenie minimum 40 m2 jest najmodniejsze i przy samiutkim morzu. Na szczęście nie byłam 🙂
Dzięki tobie rzucam okiem czasem na koreańsku program o gotowaniu.
Oj, widze ze Duze M sie zatraciala…. : 😉 :
Niunia, po prostu nie byłam fanką kuchni koreańskiej i programów o kuchni orientalnej. Te które oglądałam były strasznie irytujące wg mnie ( m.in. jeden prowadzi Chinka z San Francisco) a teraz z 10 minut wytrzymuję starając się porównać trochę 🙂 To, co piszą Krzychu z Małżonką jest znacznie ciekawsze i z pewnością nie irytujące. 🙂
Leczo na jutrzejszy obiad przygotowane. Wróciłam do domu – a tu niespodzianka – wszystkie składniki czekają w kuchni. Kroiłam i kroiłam. Uff, wreszcie koniec, gotowe 😉
Ciekawe jak nasi rodacy by zareagowali na plażowanie po koreańsku w Łebie lub Ustce? 🙂
A może nastałaby nowa moda?
Alino – dziękuję za następną piosenkę. Jeżeli się przyzwyczaję to będę się domagała nowej piosenki każdego dnia. 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=RtArra94cls
Stałem dziś nad zamrażarkami z dziczyzną. W sklepie dla hurtowników, więc porcje spore!
Już miałem chętkę zabrać łopatkę z kością, za mniej niż 9 euro za kilo, ale co ja bym z tym zrobił od zaraz, bo zamrażarka maleńka i trzeba by najpierw ludzi zebrać i przygwoździć na porę bliską w miarę, a potem dobrać porcję odpowiednią, bo te ważyły tak ze 2,5 kg i dla nas obojga – wykluczone.
Objecałem sobie solennie, że czas na dziczyznę na naszym stole! W odpowiednim czasie odpytam jeszcze raz Alicję, bo jej wkład na tamtejszym zjeździe, z łopatką z dzika przywiezioną z Drawska, zachowałem wykutą wręcz w pamięci.
Warszawiacy, ładnie że mimo to wybieracie się do Ewy – będzie jej na pewno raźniej.
Piosenki dzisiaj wesołe i utanecznione. Posłuchałam po 2 razy.
Pepe – 2,5 kg dzika, to wcale nie jest ogromna porcja. Kiedy zetniesz powięzie, odpadnie kość, to zostanie + – 8 porcji obiadowych. Masz solidny obiad na dwa dni, resztę zamrozisz do świątecznego bigosu albo na inną okazję, ale już gotowe.
Asiu – moje leczo na jutro nawet podsmażone; jutro jeszcze pomidory i kiełbaska
Pyro – moje już z pomidorami. Jutro wystarczy podgrzać.
Dobranoc
https://www.youtube.com/watch?v=TO9Qa7MpAvw
Pepe,
rozmrożone udo dzika potraktowałám dyżurnymi, owockami jałowca, tymiankiem i czerwonym winem, to tego rozmaryn, listek bobikowy i trochę ziaren ziela angielskiego, duża cebula w plastry i klilka rozgniecionych ząbków czosnku. To się kisiło przez dobę w tym winie (bikaver 😉 ), w zimnym.
Na drugi dzien szybko opiekłam na patelni na oleju, włożyłam do brytfanny kostkę wołową rozpuściłam w patelni, w której udo się obsmażało, wlałam to do naczynia z udźcem, dodałam odcedzone wiono z marynaty, przykryłam – i do piekarnika. Jak już mięso było miękkie, zdjęłam pokrywkę i przypieklam na rumiano.
Cebulę i inne tymianki usunąć przed pieczeniem.
Przepis z głowy, nigdy wcześniej nie przyrządzałam dzika.
http://bartniki.noip.me/news/img_4156.jpg