Ten Jaś nie głupi jest, lecz piękny
Głupi Jaś znany jest nie tylko z ludowych bajek, ale i z kuchni. Fasola o tym imieniu i wielkich rozmiarach bywa ozdobą wielu przyjęć głównie w postaci sałatek. W naszym domu głupiego Jasia dodaje się też do barszczu ukraińskiego, co dodaje tej zupie niezwykłego uroku. Po prostu lubimy tę fasolę.
Ostatnio wpadła mi w ręce książeczka prezentująca polskie produkty, które zostały zarejestrowane w Unii Europejskiej i otrzymały europejski znak jakości. Jest tych smakołyków już 36. Niektóre – jak np. kabanosy czy kiełbasa jałowcowa – były mi znane od dawna. Podobnie ser koryciński czy lubelski cebularz. Ale o fasoli z Doliny Dunajca nie wiedziałem nic. A to ona właśnie nosi dumne imię Piękny Jaś.
Fasolę wielokwiatową Piękny Jaś uprawiano od wielu wieków wyłącznie w okolicy Dunajca, Raby i Wisły, a to dzięki żyznym tu glebom i niewielkim wahaniom temperatury. Piękny Jaś ma kształt przypominający nerkę, jest mocno spłaszczony i bardzo duży.
W 10-dekagramowej porcji jest zaledwie 90 sztuk tej fasoli. Ma ona lekko słodkawy smak i cieniutką skórkę, co powoduje, że gotuje się ją aż o 10 minut krócej niż inne fasole tej wielkości.
Piękny Jaś uprawiany jest też we wsi Wrzawa i nosi wówczas nazwę fasoli wrzawskiej, a także na Ponidziu jako fasola korczyńska.
Szukam więc Pięknego Jasia, by się przekonać, czy jest równie smaczny jak piękny.
Komentarze
dzień dobry ….
fasolka do barszczu ukraińskiego musowo … ja raczej kupuje fasolkę drobną bo się przyzwyczaiłam ale ta duża jest bardzo pyszna …
Danuśka Marek by Ci dożynek zazdrościł bo takie fotograficzne widowisko …
Krzychu o takie inspiracje mi chodziło …. 🙂
herbata zielona … żelatyna … kosmetyki z kuchni .. zrób to sama … 🙂
http://kobietatestuje.blog.pl/zastosowanie-zelatyny-w-kosmetyce/
Fasola Piękny Jaś była ulubionym dodatkiem do czystego czerwonego barszczu mojego nieżyjącego już wuja. Wiem o wielbicielach tej fasoli z rosołem. Ja lubię z pomidorami „po bretońsku”
W Małopolsce rośnie fasola z orzełkiem 🙂
http://odkryjmalopolske.pl/polska-fasola-z-orzelkiem.html
W czasach mojej młodości aż do lat 80-tych w ogrodzie moich rodziców byly uprawiane trzy gatunki fasoli: Jaś, szparagowa i orzełek. Teraz ja sieję tylko szparagową tyczną na bezpośrednie spożycie i na mrożenie. Jak mam ochotę to Jasia kupuję a orzełka już dawno nie widziałam. Dziękuję za przypomnienie tej fasoli. Mieszkam w centralnej Polsce.
Poprawka: aż do początku XXI wieku.
Asiu, dziekuje za artykul na temat fasoli z orzelkiem. Obejrzalam zdjecia, naprawde intrygujace.
Asiu, czy znasz? Hymn na czesc przyjazni. „On est riche que de ses amis, c’est dit”.
https://www.youtube.com/watch?v=jLg6uTT5izo
Alino, chętnie posłucham, ale dopiero wieczorem, w domu. Czy czytałaś ten artykuł z GW?: http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,138585,16500066,Bozydar_Rassalski___Caly_narod_lecial_zobaczyc__ze.html
Jolinku-dożynkowe widowisko byłoby jeszcze bardziej fotograficzne,gdyby nie deszcz.
Niektórych naprawdę udanych dekoracji nie byłam w stanie sfotografować,bo zostały całkowicie zasłonięte parasolami 🙁
Też bardzo lubię czysty barszcz z fasolą.
Asiu, dziekuje.
pepegor
25 sierpnia o godz. 9:57
Wyszła niestety z mody fasola. Stety, niestety, ale wyboru dokonaliśmy jakoś sami i nikt się jej nie dopomina. Nie żebym nie tęsknił czasem, ale są obawy, że związane z tym ewentualne objawy trawienne wywołają falę zarzutów pod moim adresem.
Wspominasz Danuśko spotkanie w Żabich Błotach w przyszłą niedzielę. Myślałem, że po ponownych komplikacjach z nogą Żaby ta sprawa jest generalnie odwołana? Ja w każdym razie nie planuję przyjazdu ani w tym, ani w przyszłym tygodniu.
Ponadto, życzę miłego tygodnia.
Wpisałem się jeszcze pod wczorajszym!
Muzeum Chleba w Warszawie: http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,138262,16502501,Marian_Pozorek___Chleb_to_cale_moje_zycie_.html#TRwknd
Asiu-dzięki,mamy zatem kierunek kolejnej wycieczki 🙂
Kto wie,może udamy się do tego Muzeum Chleba jakoś blogowo-zjazdowo?
Pepegorze-teoretycznie zjazd został odwołany,ale jednak nie do końca.
Wraz z kuzynką Magdą i Osobistym Wędkarzem odwiedzimy Żabę w najbliższą sobotę, starając się naszej Koleżanki nie nadwyrężać,a jedynie psychicznie wesprzeć.
Przyjazd planuje też Jolinek i Małgosia z mężem.
Nie wiem natomiast,czy i na kiedy Alicji udało się przebukować bilety.
Alicjo-czy dotrzesz do Żabich 30 sierpnia?
Dzien dobry,
Pepegorze, jest takie meksykanskie ziolo epazote – Wikipedia podpowiada komosa pizmowa – ktore dodane pod koniec gotowania, wybitnie redukuje niepozodane dzialania fasoli. Nie zmienia przy tym smaku potraw.
Nie wiem, czy to Piękny Jaś, ale dawniej na wigilię do barszczu moja Babcia przygotowywała taką dużą fasolę z masłem, czosnkiem i bułką tarta. Ponieważ większość biesiadników wolała grzybową, z czasem fasola pojawiała się też jako danie samodzielne 🙂 Ja dawno nie widziałam tej dużej fasoli.
Jolinka i Małgosię proszę o przeczytanie poczty.
„Głupiego Jasia” to się dostaje w szpitalu przed zabiegiem operacyjnym.
Dodatek cząbru do gotowanej fasoli i innych roślin strączkowych bardzo wspomaga proces ich trawienia. Do zielonej fasolki można dodać delikatniejszy cząber letni, zaś cząber zimowy (wieloletni) znakomicie podkreśla smak wszelkich rodzajów suszonej fasoli i soczewicy.
Bardzo dobra jest sałatka z gotowanej zielonej fasolki posypana posiekanym świeżym cząbrem i ze sporym dodatkiem czosnku.
W sprawie Zjazdu pisał do mnie Torlin, bo po 8-li latach zjazdowych, dostał wreszcie parę dni wolnego, a tu pech Żabino – zjazdowy. Żaba mówi żeby przyjechał – spać jest gdzie, a chłop przywykł do samoobsługi. On nie zmotoryzowany, to może ktoś go zabierze?
Ja „odpoczywam” kolejny dzień. Teściowa Ryby, Mama Tereska, korzystając z tego, że Młodsza wraca samochodem koleżanki, władowała dla mnie 2 cukinie jak udo wołu, 2 wiadra renklody Ulena (zielono – żółte) i wiadro aronii. Jedną cukinię zabrała szoferka tego samochodu, drugą jutro będę przerabiała na leczo i placuszki, śliwki przejrzałe już są w garze z cukrem, drugie trzeba bedzie chyba zawekować albo tez narobić dżemu na najbliższe 5 lat. Kłopot z aronią za nalewką nie przepadam,lubię sok, ale padł mi sokownik – mam pomysł, żeby zmiksować owoce, dodąc liście wiśniowe, cukier i cytrynę i rozgotować w wodzie, a potem przelać przez gazę i sito. Robił ktoś coś podobnego? Wyjdzie?
To w Żabich Błotach szykuje się minizjazd warszawski. A ja w czwartek zmierzam w przeciwnym kierunku, czyli do Poznania, a konkretnie do gościnnego domu Pyry.
Pyro,
jesteś ofiarą klęski urodzaju. Przerobić te wszystkie dobra to dopiero wyzwanie. Nie zazdroszczę. Sok z aronii robiłam przy okazji dżemu. Owoce zgniatałam drewnianą pałką, a sok zlewałam do małych słoiczków/ u mnie wszystko musi być w małych pojemnikach/ już bez przecedzania. W wypadku miksowania owoców gaza będzie chyba konieczna.
Duże M,
fasolę Piękny Jaś najłatwiej jest kupić w tradycyjnych warzywniakach na wagę. Używam jej do barszczu ukraińskiego.
Danuśka,
ja mam z głowy podróże na kilka miesięcy. Za bilety mi zwrócili, bo nie wiem, kiedy będę mogła/chciała podróżować.
Jaśka lubimy w zupach, „po bretońsku”, oraz jako zimna sałatka http://bartniki.noip.me/news/Gotuj_sie/Przepisy/10.SALATKI/Salatka_z_jaska_fasoli.html
Dziekuję Krystyno, masz rację, przypomniałaś mi gdzie kupowałam jako dziecko, ale to musi być taki stary warzywniak 🙂
Interesujący nowotwór językowy – fasola „tyczna” 😉
Widzę na opakowaniach nasion przeznaczonych do siewu i stwierdzam, że nie znałam określenia „tyczna”. Tyczkowa – tak, od tyczek, po których się wspina, ale tyczna… Od tyk?
Coś dla naszego zwierzątka…
http://pieniadze.gazeta.pl/pieniadz/56,136156,16519106,1__Melbourne,,10.html
Alicjo-no,nie jest to najlepsza nowina,ale co się odwlecze to nie uciecze i tej opcji będziemy się mocno trzymać.
Na obiad zrazy i ziemniaki odsmażane z cebulą.Można sobie pozwolić,bo Osobisty Wędkarz Bezcebulowy nadal nad Bugiem.
Czy wiecie kto robi najlepsze zrazy w zachodniej Polsce?
Haneczka !
Haneczka wiele potraw gotuje doskonale; a w ogóle nie spotkałam dotąd Blogowiczki/cza, który by gotował niedobrze. Każdy ma kilka potraw „ponad poziomy” i kilka standardowych.
Wracam do tematu fasolowego. Nikt nie wspomniał dotąd o tortach migdałowych z fasoli, a ja taki piekłam 3 razy – wg „ciasta, ciasteczka”, Jest doskonały, chyba lepszy niż z prawdziwych migdałów, ale ma 2 podstawowe wady (dlatego piekłam 3 razy i przestałam). Po pierwsze ugotowaną na miękko fasolę „piękny Jaś” trzeba przetrzeć przez sito, a to trwa. Po drugie jest to wyrób nietrwały – jednodniowy : zrobić i zjeść najpóźniej jutro, potem wysycha i zaczyna się kruszyć. Nieźle po brakach wojennych ludzie kombinowali – tort z fasoli, tort z ziemniaków, „ziemniaczki w czekoladzie, bloki czekoladowe. I wszystko to bardzo smaczne do szybkiego użycia.
I jeszcze fasolowo zanim pójdę mieszać dżem renklodowy (cd):
oczywiście, że fasola tyczkowa i to w różnych odmianach. Ja najbardziej cenię b. długą, fioletową, która w gotowaniu zielenieje. Jest wyjątkowo smaczna i delikatna.
Niską fasolę na suche ziarno z orzełkiem jeszcze dzisiaj ludzie sadzą na działkach, a w handlu jest najczęściej „złotko” bo plenna i ma krótki okres wegetacji – chociaż nie jest najsmaczniejsza.
Dawniej mówiłam o fasoli piennej albo pnącej ale przeczytałam na opakowaniu „tyczna” – widocznie taka nowa moda!
Olape – może to import i ten kto robił opakowanie niezbyt dobrze znał j. polski. Mnie się już zdarzało kupować najzwyczajniejsze rzeczy o zgoła fantastycznych nazwach – określeniach. Tak bywa ze słowami – kalkami z innych j. słowiańskich.
Nie, pojawia się tyczna, tyczkowa, czasem też pnąca.
Odkąd jako tako pamiętam (wczesne lata siedemdziesiąte) w okolicach gdzie się tę fasolę uprawia, wszyscy zainteresowani mówili „tyczny”. (Bo nawet czasem mieszali potocznie groch z fasolą.
To się nazywa uzus.
A to drugie – kryterium ekonomii środków językowych (jedna sylaba – trzy sylaby).
Nb, mądrale z tzw. „leżącym czasem” mogliby/-łyby się postarać, by nie mieszać uprawy z chowem/ hodowlą, plantatora z hodowcą 😀
O drobnym plantatorze, np. doniczkowym, można mówić „uprawca” (ryzykując, iż nie wszyscy załapią, iż jest to użycie żartobliwe, celowo „brzydkie”, ułomne, prowokacyjne, o wieloznacznych konotacjach, sondujące „na ile się przyjmie”**, itp.) Albo można potworzyć coś własnego, oryginalnego — w tym właśnie, w codziennej twórczości (a owszem, udanej i mniej!) uczyniono nas niewiele mniejszymi od Aniołów. Niektórzy śpekulują, że nawet większymi… 😀
___
*a może:
tyka => tyczny
tyczka => tyczkowy
zapracowani ludzie o pokroju no nonsense rzadziej bawią się „przy robocie” w deminutywy; tworzą i używają raczej nazw „grubszych”… jeśli mają do wyboru – zawsze też wygra nazwa krótsza (na obszarze mi znanym tyka rulez)
**a cappella tak swego czasu sondowała „najlepszości” — poooszły jak w masło 😈
Czar Samuela Lindego
Staromodne, znaczy się 😉 Przy tyczach rosnące.
Ja i tak sadzę Stangenbohnen Neckarkönigin 😎
Pewnie – jedni „ażur”. inni „same dziury”. Nie wiem jakie „rz”, czy „ż” na początku, ale idąc do szkoły Pyra była przekonana, że róża rzga, bo ma rzgoki (tak mówiły dzieci z sąsiedztwa). „Pani” była zgorszona i na półrocze kazała Pyrze zapełnić notesik 32 kartkowy ciągiem znaczeniowym : Kłucie, nakłuwanie, wkłuwanie, kolec, skaleczenie itd – nie pamiętam wszystkiego ale alfabet już potrafiłam napisać i 2 tygodnie ferii miałam dokładnie wypełnione. Notes znaczony łzami i kleksami podarł mi Ojciec i nakazał to samo napisać ołówkiem. Minęło 70 lat, a ja im do dzisiaj nie darowałam – ani mojej Pani, ani Ojcu.
Ogrodnik Polski. 1900 r.
„Nowe fasole.
1. Doskonałość – pochodzenia amerykańskiego, z grupy piechoty, niska, uboga w liście lecz za to niezmiernie plenna, wczesna. Długie jej i grube strąki, pełne są żółtych ziarn. W całem znaczeniu wyborna fasola szparagowa, dobra również gdy ziarna uschną.
2. Filadelfia (Phaseolus lunatus) – Amerykanie nazywają ją Bush Lima Bean – niejako fasolą – bobem. W istocie forma i grubość strąków zarówno jak kształt ziarn przypominają duży bób, ale ziarna są białe, po ugotowaniu smaczne i fasole, a nie bób przypominające. Podobno i w lekkich ziemiach się udaje.
3. Fasola tyczkowa „Extra” (Jersey) również amerykańska z wielkiemi, wygiętemi strąkami i dużemi ziarnami. Odmiana ta jest też smaczna, bardzo wczesna i zasługuje na hodowlę.”
Z ogłoszeń:
„Zarząd dóbr Łosiów, Klimontów – poszukuje ogrodnika ze znajomością prowadzenia ananasarni.”
Ogrodnik Polski. 1899 r.
„Z wystawy w Wilnie.
Tegoroczna wystawa w Wilnie trwała od 1 do 13 września i była w dziale ogrodniczym niestety tak słabo reprezentowana, że można by wzmiankę o niej zupełnie pominąć. (…)
Prezes wileńskiego oddziału Tow. Ogrodniczego p. Wincenty Montwiłł wystawił poza konkursem śliczne owoce odmiany „Montwiłłówka”. Szkoda tylko, że do końca wystawy nie pozostało ani jednego owocu, wszystek rozebrano tak, że większa część odwiedzających wystawę nie mogła zapoznać się z tą cenną odmianą.
Hrabia Tyszkiewicz z Landwarowa wystawił ładne okazy Latania borbonica i ślicznie wyprowadzony w piękne drzewo, na 1 m wysoki, ciemnoniebieski heliotrop Anna Tourziel, wyhodowany przez starszego ogrodnika Dworzaka.
Majątek Rudka z guberni grodzieńskiej ks. Jabłonowskiej wystawił kilka odmian kartofli: Magnum Bonum, litewskie, francuskie, Afińskie oryginalne fioletowe.
Książę Bohdan Ogiński wystawił poza konkursem kilka wprawdzie odmian owoców, lecz w wielkim nieładzie rozrzucone na stole. Każdy ze zwiedzających brał owoce w rękę i mięszał jedne z drugimi, nie wiedząc gdzie je na powrót położyć. W tym chaosie zauważyliśmy wszakże bardzo ładne odmiany jabłek: Reneta Kurska, R-tte de Champagne, Cardinal, Gruszewka, Lord Suffield, Czarnoguzy, Królewskie.
Wina owocowe wystawili: p. Kwiatkowska z majątku Pomusze i p. Wienekun z Wilna.
P. Nowicka z Wiłkomierza wystawiła warzywa suszone.”
Asiu – rzeczywiście; raczej wykaz kresowej arystokracji, niż wystawa ogrodnicza i na dodatek fatalna organizacja.
Pyro – wyraźnie zaznaczono, że włościanie nie pokazują się na tych wystawach.
Zaintrygowała mnie ta ananasarnia koło Klimontowa.
Latania Borbonica: http://de.wikipedia.org/wiki/Latania
Nie podano co to były za owoce te Montwiłłówki?
Już znalazłam – w Ogrodniku z 1903 r.
„Dla uczczenia zasług zmarłego, jedno z dobrych zimowych jabłek naszych nosi nazwę „Montwiłłówki”.
Czy jedliście trybulę? http://pl.wikipedia.org/wiki/Trybula_ogrodowa
W 1903 roku w ogrodniku podają, że „uprawa jej opłaci się tylko dla smakoszów” i „obraną trybulkę przyrządza się jak rzepkę teltowską lub jak kasztany. Niektórzy chwalą ją w potrawce.”
Asiu – były pomarańczarnie i ananasarnie i pewnie inne szklarnie też. Widać opłaciło się bo w okresie długich transportów i rzadkich chłodni, import bywał drogi i zawodny.
Asiu – jadłam często, bo sąsiad hodował i rozdawał. Teściowa lubiła w sałatach wczesnych, ja – jak dają , to zjem; sama nie kupię, aż tak mi nie smakuje.
Idę spać. Jutro c.d. przetwórni domowej, a aronię wrzucę w zaprzyjaźnioną zamrażarkę na tydzień. Zabiorę się za nią w przyszłym tygodniu. Biedna Krystyna przyjechałaby do rozbabranej filii GS-u. Jutro skończę dżem, zrobię na obiad placuszki i wielką porcję leczo (nieortodoksyjne) – część zjemy w środę i na kolację czwartkową, resztę się zamrozi , twarde drugie śliwki wystawię na balkon potem część wykorzystam do puchatki. Mam wielkie obawy, że mi pracowitość przejdzie w stan chroniczny, a ja jestem z natury leniwa.
W dawnych czasach wiekszisc zawodowych i dobrych ogrodnikow zatrudniano w majatkach arystokracji, gdzie bylo sporo miejsca na poletka doswiadczalne, no i czas aby probowac hodowac nowe odmiany roslin. Potem na wystawach pojawialy sie wiec odmiany hrabiego X czy ksieznej Y, chodzilo o majatek z ktorego wyszla dana uprawa, a nie o to ze hrabia czy ksiezna sami wlasnemy rencamy to wyhodowaly. Taka wystawa nie byla wiec procesja arystokracji tylko wskazywala skad nowa odmiana pochodzi – w koncu to oni, arystokraci oplacali czas i prace swych eksperymentujacych ogrodnikow.
Cale szczescie, ze byly takie majatki i tacy arystokraci, ktorzy chcieli cos dla wspolnego dobra wniesc i nawet zapisac sie w pamieci potomnych. To samo dotyczy zywego inwentarza.
Wystawy ogrodnicze i wystawy zwierzat sa wciaz nieslychanie popularne w Anglii. Nie tylko te ogolnokrajowe jak kwiatowa wystawa w Chelsea, ale kazda gmina ma wlasne doroczne. Jest to zawsze wielkie wydarzenie w gminie i wszyscy sie do tego starannie przygotowuja caly rok.