Tłok w Zamku, czyli czytelników przybywa
Targi Książki Kulinarnej, które już po raz trzeci zorganizowała Marta Gessler w swojej restauracji Qchnia Artystyczna i wokół całego Zamku Ujazdowskiego, były imprezą nad wyraz udaną. Otóż okazuje się, że miłośników książek wcale nie ubywa a nawet przybywa.
Uczestnicy imprezy nie ograniczali się wyłącznie do zakupów spożywczych (a było w czym wybierać), lecz także opuszczali Zamek, objuczeni nowymi książkami.
Miesięcznik „Kuchnia” w akcji wymiany „za słoik konfitur lub innych przetworów – książka” rozdał ponad 200 egzemplarzy, by potem, po degustacji, najlepsze przetwory zaproponować do degustacji publicznej.
W dyskusji, przy dość pełnej widowni, na temat tego, czy można nauczyć się gotować z książek kulinarnych, uczestniczyli dziennikarka i blogerka Małgosia Minta, właścicielka księgarni internetowej książek kucharskich Laura Osęka, smakosz, radiowiec a właściwie człowiek-orkiestra Paweł Loroch i ja.
Prawdę mówiąc mało się spieraliśmy, bo wszyscy uważamy, że książki kulinarne, jeśli są dobrze napisane, zawierają proste i sprawdzone przepisy, podają krok po kroku, jak przyrządzać danie, i nie zalecają używania trudno dostępnych produktów, mogą być świetnymi podręcznikami dla początkujących.
A dla doświadczonych praktyków winny stanowić partyturę, na której mogą oni wygrywać własne kompozycje. Akcentem kończącym spotkanie był polecony przeze mnie przepis z książki sprzed 150 lat, którego autorka napisała: „Rosół zrób zwyczajnym sposobem”. I to właśnie zaleciłem widzom oraz słuchaczom.
Najatrakcyjniejszym wydarzeniem Targów było dla nas (czyli dla mnie i Barbary) spotkanie z Danuśką i jej córką, która okazała się osobą tyleż urodziwą, ileż miłą, inteligentną i świetna rozmówczynią.
Przy okazji mogliśmy obie panie poznać z uczestniczącą w imprezie naszą przyjaciółką (a znaną im tylko z lektury) Tessą Capponi-Borawską. I w ten sposób umożliwiliśmy wymianę nie tylko konfitur na książki, ale także ważkich informacji dotyczących kuchni francuskiej (Danuśka i córka), włoskiej (Tessa) i polskiej (Basia). Panie bowiem zamiast słuchać, co mam do powiedzenia o korzyściach z książek kucharskich, rozprawiały gorąco na inne tematy!
Komentarze
Wróciłam, dotarłam cało, przeżyłam upały, walizka w końcu też dotarła 🙂
Prz okazji podrzucam Alhambrę:
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/Alhambra?noredirect=1#slideshow/6033750919413132306
Dzień dobry 🙂
Sympatyczna Alhambra na dzisiejszy upał
Szanowny Gospodarzu – kiedy będzie Pan na targach w okolicach Trójmiasta? Chciałabym zaplanować sobie spotkanie na tę miłą okoliczność a i znajomi szczerze zainteresowani. Serdeczności. Nana
Śnieżno-Rysowe zajawki weekendowe wgrałam co prawda przy okazji spóźnionych życzeń dla Nemo
[ a cappella
28 lipca o godz. 7:15 ]
— (więcej wkrótce w regularnym albumie 🙂 ) — lecz może widok białych połaci* „odświeży” i innych Czytelników?…!…
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie; dobrego! 😀 😀 😀
Co do odświeżającego jedzenia – dla mnie w takich temperaturach zawsze i wciąż sprawdzają się najlepiej dobrze schłodzone sałatki.
I nawet po ekstremalnym wysiłku górskim, i nawet wieczorem, gdy człowiek niby miałby ochotę na „coś konkretniejszego”… — wszystko czeka na stole a ty zaczynasz od mineralnej z lodem i „zielenizny”… 😎
Lecz ani się obejrzymy, przyjdzie jesień, i znów się przyda jakiś nowy przepisik zaczerpnięty z nowszej (albo starszej) literatury przedmiotu! 😀
___________
*niestety, wysiąście w dusznym Krk z klimatyzowanego auta po tatrzańskich podbojach boli zawsze jednakowo… nie ma rady, tylko uciec tam znów, gdy tylko czas i pogoda pozwolą!!!
Jutro będę miał dokładne informacje o gdyńskich spotkaniach z książką i je zamieszczę.
dzień dobry …
Danuśka ale miałyście z Alą miłe spotkania …. 🙂
u mnie z rana brak prądu i życie zamarło na chwilę …
ewo takie służbowe wyjazdy to prawie raj … 🙂
http://rozmaitosci.com/zycie-jak-z-obrazu/
Marku, wspaniały tekst. Gratuluję 🙂
Dzien dobry,
Marku, gratulacje :).
Marku – jestem pod wrażeniem! GRATULACJE !
Markowi serdeczne gratulacje i Gospodarzostwu też najserdeczniejsze. Od lat twierdzę, że praca oświatowa i upowszechnieniowa jaką wykonuje Gospodarz i p. Basia, zasługują na szacunek i podziw. Żałuję, że ja nie mogłam być ani na targach, ani w Ostrołęce.
Upał, lato w pełni, połowa wakacji i nie wiadomo kiedy przeciekły przez palce.
Oglądam Tatry i Alhambrę i marzę o dalekich podróżach i horyzontach, a to jest zajęcie nadal dla mnie dostępne. Dziękuję Ewo, A’Cappello.
Marek się okazuje wszechstronny … i sławny … uściski … 🙂
Doczytałam wczorajsze wpisy. Mam prośbę do pt Blogowiska: może ma ktoś kontakt czy namiar na b.dobrego hypatologa? Jeżeli tak, to proszę udostępnić powyższe komentatorce o aktualnym pseudonimie „Niunia”. Taki niekontrolowany wypływ żółci może świadczyć o poważnym schorzeniu, a sama delikwentka nie wydaje się zdolna do poszukiwania merytorycznej pomocy.
Misiu – oby Twe życzenia w prawdę się zamieniły.
Niestety dzięki „ślicznym maszkarom za małe piniendze”
http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/categories/departments/decoration/10757/
trudnać to będzie droga
Echidna
Marku – gratuluję 🙂
Pyro – jak ktoś stwiedza że wie jakie wady posiada i to lubi, nic nie pomoże. Najlepsze lekarstwo – ignorancja. Szanuj swój czas,
E.
Echidna o co racja, to racja. Na dodatek (pewnie w stanie emocji) zmieniłam hepatologa w hypatologa. Przepraszam.
Ja tylko jeszcze poprosze o odrobine wspolczucia i toast wieczorem za rodzicow/ dziadkow co z potomkami wakacje spedzaja. Dopiero rozpoczelismy drugi tydzien kanikuly, a ja, cytujac ojca Mikolajka, jak sobie pomysle o moich kolegach co zostali w biurze ….
Jolly Rogers-dzięki za podpowiedż.Wyguglałam proponowany przez Ciebie przepis na kwiaty cukinii i owszem bardzo ciekawy,ale w póki co zrobię rzeczone w cieście.
Przy kolejnych kwiatowych zakupach będę eksperymentować po meksykańsku.
Toast masz jak w banku 😀
Ewa,jak zawsze wie doskonale,jak posługiwać się aparatem fotograficznym.
Natomiast dzięki a Cappelli powiało trochę mrozem w te lipcowe upały za co jestem wdzięczna niesłychanie 🙂
Nasz Gospodarz,to stara,dobra rycerska szkoła i wie,jak prawić komplementy młodym damom 😉
Misiu-ciekawy wywiad,ciekawy zawód,ciekawy człowiek z Ciebie.
Dziś po raz pierwszy w tym sezonie kurki w wersji obiadowej, czyli z dodatkiem małych kawałeczków kurczaka, cebuli i śmietany, a do tego makaron.
Jolly,
dziadkowie to dobry wynalazek, zwłaszcza jeśli mieszkają w pobliżu. Jak na razie obowiązki z tego tytułu mam niewielkie, ale kiedy przyjdą czasy szkolne i dwa miesiące wakacji, to wtedy trzeba będzie do sprawy podejść poważnie. Ale ta perspektywa cieszy mnie.
Wywiad z Markiem oczywiście przeczytałam. Bardzo dużo osób samodzielnie oprawia różne obrazki i fotografie, korzystając z gotowych ramek dostępnych we wszystkich marketach z wyposażeniem wnętrz, albo powierza tę czynność fachowcom na miejscu. Dawałam kilka obrazów do oprawy w zakładzie usługowym i stwierdziłam, że nie jest to tania usługa, ale główny koszt to materiały.
Jadłam mój ryż z warzywami i było to całkiem smaczne jedzenie. Popiłam doskonałą maślanką i teraz czekam na sensacje żołądkowe. Jutro rano, zanim zrobi się gorąco, pójdę po zakupy, bo w lodówce zrobiły się luzy w niektórych asortymentach. Bardzo niewygodnie jest prowadzić dwa jednoosobowe gospodarstwa. Pomaleńku przywyknę. Początkowo myślałam, że przestawię się na kuchnię Młodszej, ale już wiem, że nic z tego. Dla mnie jedzenie bez soli jest trudne do przełknięcia, a chudy Twaróg mogę najwyżej zamienić na wióry sosnowe – równie niesmaczne. Trudno – ja po swojemu i Młodsza po swojemu.
Brawa dla Marka. Podobnie jak Krystyna oprawiamy obrazy lub obrazki sami. Nieraz obrazy kupne sa juz oprawione.
A my, dzięki Markowej dobrotliwości, mamy wielki Jego fotogram. Piękny zresztą. Zarobić Mu jednak nie damy, bo za daleko i Ewa (moimi rękami) sama oprawia swoje i kupne obrazy.
U mnie będą robaki morskie w ostrym sosie jamajskim, rzucę to na cieniutki makaron.
Wczoraj był piękny dzień do późnego wieczoru – dzisiaj masakra, jak to mówią. Leje, wieje i jest zimno (15C). Wyjątkowo paskudne lato 🙁
Kotka się obraziła, bo nie chciałam jej wypuścić na ogródek. No to otworzyłam jej w końcu drzwi. Spojrzała i odechciało jej się.
Siedzi na swojej podusi przy oknie i wypatruje czipmanków, a one pochowane po swoich norkach.
Idę doczytać.
Już prawie od roku czyli od I Zjazdu Mazowieckiego fotogram Marka zdobi też naszą
nadbużańską chatę 🙂
W temacie obrazów – mam obraz Ewy Cichalewskiej, nadal nieoprawiony, a do Marka daleko 🙁
Cichal co prawda wybrał się na targ staroci w Kingston, kupił starszawy obraz w ciekawej ramie i mieliśmy oprawić w tę ramę obraz Ewy, ale…ale mnie się ten obraz też spodobał.
Poza tym Ewy obraz wymaga prostej, nienarzucającej się ramy. Na razie nie wisi, tylko nadal stoi na półce.
Wygooglałam Kingston Frameworks, w najbliższym czasie „niepadającym” tam się udam.
Oprócz obrazu Ewy mam ikonę, którą dostałam w ub. roku od żony mojego kuzyna poznańskiego (zajmuje się tym, a z zawodu jest dyplomowanym pozłotnikiem), kilka rysunków Maćka A. oraz wczesnego A. -seniora (1968r) 😉
Wszystko jest z innej parafii, ale sprezentowane, więc wartość bezcenna.
Trochę popadało, sle deszcz miał taką samą temperaturę, jak powietrze, czyli ok 30 stopni – jak podgrzany lekko w czajniku. Młodsza przyjechała z miasta w takim stanie, jakby właśnie wyszła spod prysznica. Najśmieszniejsze, że w UM gdzie chciała zamówić nowy dowód osobisty, zażądali od ręki najnowszych zdjęć. Pani w zakładzie kazała jej ściągnąć okulary – zdjęła. Zapomniała, że z uwagi na upał ciasno skręciła włosy w koczek na czubku głowy. W rezultacie wygląda na tych zdjęciach, jak zażywna jejmość z początków XX w. Dowód będzie do odbioru za miesiąc, a ten, który ma straci ważność za 2 tygodnie. Co mi przypomniało pisemko, jakie otrzymałam swego czasu z KM MO „Obywatel jest nieważny, o ile do dnia….” Też chodziło o wymianę DO. Przy tej okazji wyszło na jaw, że czcigodny Urząd popełnił błąd wystawiając dokument dla dla mnie – powinien być eażny do 2018r, a napisano, że traci ważność w 2108 – jedynka im się przestawiła.
Marku, gratuluję wywiadu i talentu.
Jolinku, prawie czyni różnicę. Hiszpania to cudowne miejsce na wakacje ale nie chciałabym tam pracować.
Marku, wywiad bardzo sympatyczny, gratuluję i życzę dalszych sukcesów.
Pyro, widać urząd uznał Cię za osobę długowieczną, aspirującą do rekordu Guinnessa 🙂
Ewo – opowiadaj, proszę.
MałgosiuW – miałabym wtedy 180 lat i pokazywano by mnie w programach tv pod hasłem „Jak nałogowy nikotynizm przedłuża życie palacza”.
Pyro,
Hiszpanie to cudowni ludzie do zabawy ale do pracy to się średnio nadają… ORGANIZACJA głupcze! Ale nieważne, grunt że po pracy było świetnie co zobaczyłam, to moje 😉
Podrzucam jaskiniowe miasto – Guadix
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/Guadix#6036030824115434258
Jak taka perspektywa potrafi zawrócić w głowie…Miałabym zaledwie 170 wiosen.
Ewo – to prawda, co zobaczyłaś, to Twoje. A Hiszpanów nie Ty zatrudniasz na szczęście (Anglicy mówią podobnie).
Pyro,
Nie zaprzeczam 😉
Mnie by się też nie chciało pracować w takich okolicznościach przyrody i pogody 🙂
Tymczasem leje i końca nie widać, radar pokazuje, że chmurzysko utknęło i obraca się naokółko 🙄
Przy okazji – siedząc wczoraj przy stole u Rogera zauważyliśmy taką rzecz o „prawdziwych Kanadyjczykach”.
Roger ma dalekie korzenie francuskie (ze 3-4 pokolenia w tył, sam nie jest pewien).
Rodzice Kim przeflancowani z Walii.
Mario – jak samo imię wskazuje, pochodzi z Włoch.
Susan ze Szwajcarii. Jedynie my i Susan nie urodziliśmy się w Kanadzie, tyle że Susan od bardzo wczesnego dzieciństwa tutaj mieszka. Szemrane towarzystwo – Maria naturalnie mianowaliśmy na szefa międzynarodowej mafii 🙂
Muszę dodać, że robi znakomite wino – kupuje sok winogronowy (koncentrat mrożony) importowany z Włoch, z okolic, skąd pochodzi jego rodzina i robi wino według receptury ojca. Pycha!
Ewo-bo Hiszpanie uważają,że zabawa ważniejsza niż praca i kto wie,może mają rację 😉
A wracając do obrazów to u nas specem w tej dziedzinie jest oczywiście kuzynka Magda.
Byliśmy u Magdy w sobotę na miłej kolacyjce i jak zawsze oglądaliśmy najnowsze obrazy
naszej malarki.To była bardzo godziwa strawa dla ducha,a dla ciała były między innymi znakomite jajka na miękko ułożone na szpinakowym materacyku podlanym beszamelem.
Danie wydaje się być proste,ale spróbujcie obrać ze skorupek kilka jajek ugotowanych na miękko zachowując je w całości.Drugi myk polega na tym,by podpiec tę potrawę
w piekarniku tak,by jajka nie zamienily się w opcję na twardo,a beszamel się jedynie lekko zarumienił.Magdzie całość udała się bez zarzutu.
Alicjo, od czasu do czasu jakaś chmurwa od Ciebie przychodzi i przelewa. U nas dzień głodówki, którą wymyśliłem po wczorajszym przeżarciu. Byli goście i mnóstwo jedzenia. Szczególnie żeberka (baby ribs) pięknie wysezonowane. Słodkie, to ciasto z borówkami i ciasto z brzoskwiniami oraz multum innych. Niestety charaktery nie dopisały, bośmy się okrutnie przejedli…
Ja po południu wykończyłam placek ze śliwkami, a na kolację resztę ryżu z warzywami. Jutro o 14 jakaś lekka przekąska
potem po-dentystyczna głodówka i może wieczorem jakiś jogurt z owocami. Podobno jutro ostatni raz u chirurga, a potem miesiąc leczenia dziąseł. Pamiętacie? Były takie tablice przy drogach:
„Kierowco, pamiętaj, że urodziłeś się bez części zamiennych”. A mnie mamią właśnie częściami zamiennymi, ale ja nie kierowca.
Danuśka – poproś kuzynkę, żeby nam pokazała kilka swoich obrazów. Miłośników malarstwa u nas sporo.
Pyro,
wiem ze blogowicze to bardzo bliscy, ale na tematy Twoich dentystycznych perturbacji na blogu bym nie pisala.To nie jest smaczne…..
Pyro.
Takie sprawy zalatwia sie miedzy wierszami.
Polska jest fascynującym krajem. Ponieważ szok, jaki przeżyłem przeczytawszy notkę w Gazecie Wyborczej był tak duży, że popełniłem notkę. A dlatego tu piszę, bo notka ta jest związana z kiełbasą. A kiełbasa to jedzenie, a jedzenie to kwintesencja blogu Naszego Miłego Gospodarza. Kto chce, niech zajrzy. Mówię Wam, ale numer.
Jakiś sznureczek do tego artykułu, lub chociaż tytuł?
Kliknij Torlina i znajdziesz
OK, dzięki.
Znam miejsca w Małopolsce, gdzie były znakomite wyroby wędliniarskie, robione „domowym przemysłem” dla dość szerokiej rzeszy smakoszy, ciekawa jestem, czy nadal ją robią.
Kto kiełbasę jada kilogramami? Bo przecież trzeba by się nią opychać, żeby sobie szkody na zdrowiu narobić 🙄
Przestał wreszcie padać deszcz, a padał bez przerwy całą dobę, raz mocniej, raz słabiej, chwilami lało ostro.
Dobranoc.
Pyro, Danuśko 😀 😀
A mnie się „szczerość stomatologiczna” Pyry podoba.
Wiem na przykład, że nie ma zębów mądrości, choć jej się wydaje, że ma.