Smakosze Warszawy, łączcie się!
Jak smakują chwasty, co o jedzeniu piszą literaci i z którego roku pochodzi najstarsza polska książka kulinarna – to tylko część tematów, o których będą dyskutować goście II Targów Książki Kulinarnej trwających od 25 do 27 lipca w Zamku Ujazdowskim.
Odbywające się pod hasłem „EDUKU-JEMY!” wydarzenie to nie tylko okazja, by uzupełnić swoją kulinarną biblioteczkę, korzystając z oferty polskich wydawców, księgarń i antykwariatów, ale przede wszystkim możliwość spotkania z szefami kuchni, autorami książek, naukowcami, krytykami kulinarnymi, blogerami i miłośnikami kuchni.
W piątek prof. Jarosław Dumanowski z Uniwrsytetu Toruńskiego (popularyzator wiedzy o dawnej kuchni), Joanna Mroczkowska (antropolożka jedzenia), Grzegorz Trubiłowicz (pomysłodawca i jeden z autorów aplikacji Cooklet) oraz dr Albert Hupa (prezes IRCenter, które przeprowadziło badanie „Polska Kulinarnie 2014”) będą zastawiać się nad tym, skąd wzięły się książki kulinarne i jak w dobie blogów zmienia się ich status. Z kolei Cezary Polak i Paweł Bravo będą dyskutować o smaku pisarzy i jedzeniu w literaturze.
Drugi dzień Targów poświęcony będzie kulinarnym podróżom. Zaproszeni goście spróbują dociec, jak to się stało, że zamiast z Lonely Planet wyjeżdżamy na wakacje z Przewodnikiem Kulinarnym Michelin oraz ile kuchnia może nam powiedzieć o kulturze danego narodu.
W niedzielę najważniejsza będzie edukacja. Dziennikarze kulinarni Piotr Adamczewski i Paweł Loroch razem z Laurą Osęką, właścicielką księgarni Books for Cooks, zastanowią się, czy gotowania można nauczyć się z książek kulinarnych. A Marta Gessler, Agata Wojda i Marcin Piotrowski opowiedzą o ścieżkach kariery w gastronomii i przyjrzą się z bliska zmianom, jakie w temacie profesjonalnej edukacji kulinarnej zaszły w Polsce w ciągu kilku ostatnich lat.
Uczestnicy Targów będą mieli okazję wziąć udział w wielu spotkaniach, m.in. o kuchni azjatyckiej, którą przybliżać będzie Magdalena Tomaszewska-Bolałek, zdobywczyni głównej nagrody w konkursie Gourmand World Cookbook Awards 2013 w kategorii kuchnia japońska. Małgorzata Puzio pokaże, jak samodzielnie i bez użycia chemicznych dodatków przygotować używane na co dzień produkty spożywcze, a Maciej Nowicki z Muzeum Pałac w Wilanowie opowie, jak wygląda praca ze starymi recepturami.
Podczas Targów Książki Kulinarnej nie zabraknie miejsca również dla miłośników kulinarnego wzornictwa. W sobotę o nowych kierunkach w projektowaniu porcelany opowie Marek Cecuła, artysta, ceramik, dyrektor artystyczny Polskich Fabryk Porcelany Ćmielów i Chodzież S.A, a w niedzielę na specjalnym straganie znajdą się unikalne kuchenne produkty stworzone przez polskich projektantów. Nie będzie to jednak zwykłe stoisko, ale swoisty każdy z zaproszonych twórców będzie miał jedynie 90 minut na zaprezentowanie swojej marki, a klienci staną przed wyzwaniem podejmowania szybkich zakupowych decyzji. Dodatkowo na dziedzińcu Zamku Ujazdowskiego Marta Gessler wraz ze Szkółką Drzew i Krzewów Ozdobnych Grąbczewscy zaprojektuje i stworzy kulinarny ogród.
Na Targach odbędzie się także kilka kuchennych wymian. Tradycjonalistów zapraszamy na klasyczną wymianę książek, smakoszy na akcję magazynu Kuchnia, podczas której w zamian za słoiczek przetworów będzie można otrzymać książkę kucharską, a kolekcjonerów – na wymianę akcesoriów kuchennych organizowaną przez magazyn „Usta”. Przez wszystkie trzy dni będzie można obejrzeć wyjątkową wystawę starych makatek kuchennych, zebranych przez Ośrodek Kultury w Działoszynie, oraz wziąć udział w którymś z licznych konkursów organizowanych przez wystawców i organizatorów.
Szczegółowy i na bieżąco aktualizowany program można znaleźć tutaj.
Komentarze
dzień dobry ….
ciekawe wydarzenie kulinarno-kulturalne się szykuje …
przebrnęłam przez komentarze z następnego zaległego wpisu … ale mieliście przygodę z informatykami …;) ….
Żabo doczytałam, że zjazd rodzinny bardzo się udał … i gratuluje nowego wnuka … 🙂
Dzień dobry,
Nowy – bardzo ciekawa opowieść 🙂
Czy miałeś zajęcia z tym panem?: http://wiesczarna.blogspot.com/p/prof-aleksander-rejman.html
Pierwszą moją książką kucharską była ta oto: http://ksiegarniakobiet.pl/obiady-u-kowalskich-jadwiga-klossowska.html#
Dostałam ją w prezencie od mamy 🙂
Potem z siostrą dostałyśmy: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/87658/nastolatki-gotuja
Każda otrzymała swój egzemplarz.
Nie dostałam w domu książki kucharskiej. Korzystałam ze strzępów Monatowej i Norkowskiej, jakie Mama wyniosła z gruzów naszego domu. Mama była sama chodzącą książką kucharską i gotowała znakomicie, chociaż absolutnie tradycyjnie. Ja natomiast, korzystając z nagrody na Dzień nauczyciela i „chodów” w księgarniach kupiłam sobie Kuchnię Polską (wyd 1964) i „Ciasta, ciasteczka”, a także jednotomówkę Encyklopedii PWN. Na tyle ta nagroda starczyła. „Dzieci gotują” kupiłam dopiero wnuczce, bo Synuś gotował razem ze mną i po słowo drukowane nie sięgał, a bliźniaczki starały trzymać się od kuchni tak daleko, jak warunki pozwalały. Przeszło im z wiekiem.
Warszawiakom szykuje się znakomita impreza. I w Pyrlandii kolena już edycja kuchni ulicznej i festiwalu smaku. Kto mobilny, ten ma dobrze.
” Obiady u Kowalskich” Jadwigi Kłossowskiej też stoją u mnie na półce obok drugiej książki tej samej autorki ” Kuchnia dla wszystkich”. Przepisy na ciasto drożdżowe i makowce wzięłam właśnie z tych pozycji. Można nauczyć się gotowania z książek, o ile przepis zawiera dokładny opis wykonania. W zasadzie nauczyłam się gotować właśnie w taki sposób, będąc już na własnym gospodarstwie. Kiedy mieszkałam z rodzicami, gotowanie zupełnie mnie nie ciekawiło a wszelkie rady Mamy były grochem rzucanym o ścianę.
Bardzo ciekawy program tych warszawskich targów. Podoba mi się wymiana książek i akcesoriów kuchennych.
Moja Mama wychodząc za mąż nie miała zielonego pojęcia o gotowaniu.Uczyła się tej sztuki z książek i różnie z tymi obiadami bywało 🙂 Pamiętam z domu rodzinnego taki mocno sfatygowany egzemplarz książki kucharskiej wydanej na początku lat 50-tych.Niestety książka gdzieś przepadła wraz z kolejnymi przeprowadzkami.Potem już na emeryturze chętnie wycinała i gromadziła różne przepisy z gazet,często mi je podrzucając.Zawsze interesowały Ją kulinarne propozycje nie wymagające za wiele roboty 😉
Nigdy nie garnęłam się do domowej roboty, bezczelnie oświadczając w wieku lat 10-ciu, że „ja będę miała służbę”. Na szczęście oświadczono mi w rodzinie, że i tak pani domu musi umieć więcej, niż służba – i – pogonili do sprzątania, pomocy w kuchni itd. Całkiem nieźle pełniłam rolę służby przy mężu, trojgu potomstwa i teściowej, przy czym kuchnia była jedynym zajęciem wykonywanym z przyjemnością. A książki kucharskie zbieram od lat. Nie mam ich tyle, ile ma Alina, ale całkiem sporo. Kiedy Ryba przeprowadziła się do pierwszego, własnego lokum, darowałam jej część moich zbiorów. Ona też ma talent kulinarny i weszła w rodzinę, której są dwie kobiety z wykształceniem gastronomicznym (teściowa i szwagierka, obydwie po technikum gastr.)
Dzosoaj jadłam m/w to samo, co Młodsza, tzn dorsz pieczony w ziołach + surówka. Dziękuje; na pewno nie będę się odchudzała. Ryba bez soli była nie do przełknięcia, a posolona na talerzu też dawała się jeść z takim wysiłkiem, że mimo głodu wrzuciłam połowę pokruszonego fileta Radkowi do miski. Powąchał, popatrzył jak na idiotkę, podniósł ogon, jak obrażony kot i odszedł z godnością.
Serdecznie Wam dziękuję za wczorajsze życzenia
Wczoraj świętowałam. Ze spaceru na lunch, po posiłku kolejny spacer by „zbić” nieco efekty łakomstwa.
No a potem… przepoczywałam.
„Dziennikarze kulinarni Piotr Adamczewski i Paweł Loroch razem z Laurą Osęką, właścicielką księgarni Books for Cooks, zastanowią się, czy gotowania można nauczyć się z książek kulinarnych.”
Piotrze , tu się nie ma co zastanawiać. OCZYWIŚCIE ŻE MOŻNA!!! Sama tego doświadczyłam, a jak moje przedmówczynie wspomniały, wynika że nie jestem odosobnionym przykładem.
Na marginesie – nie, nie czepiam się, pytam jedynie – czy pani Joanna Mroczkowska nie może być antropologie zamiast antropolożką?
Pytam z ciekawości zaprawionej niestrawnością słowną. Wszystkie te „-lożki” stają jak gnat w gardle. Moim gardle.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Errata
antropologiem
E.
U nas dzisiaj bardzo pochmurno, kropi, a w domu wręcz ciemno 😯
Yucca zakwitła jedna i druga, pojawiły się trzy nowe, czyli same się rozrastają 😎
http://bartniki.noip.me/news/IMG_4611.JPG
Echidna,
mnie też wszystkie …”-lożki” nie pasują.
Śtucne jakieś takie 🙄
Dzisiaj wykonam sałatkę z arbuza z fetą, przepis wzięłam z GW i jakoś tak trafił do mnie, tym bardziej, że mam wszystkie składniki. Zapodam, jak wyszło.
300 g arbuza
200 g fety
1 łyżeczka płatków chili
2 łyżeczki kminku
1 ząbek czosnku
2 łyżki oliwy
szczypta ziarenek pieprzu
kilka listów mięty
Książkowo, od zawsze była w domu Kuchnia Polska, stareńkie wydanie, ( ja mam wydanie z roku ’85) oraz „Ciasta, ciastka i ciasteczka”.
Kuchnia Polska to niezła podstawa, ale ja już daleko od tego odeszłam, lubię eksperymentować i lubię próbować wszystkiego.
Z książek można się nauczyć niejednego, także gotowania, chociaż bardziej od strony technicznej. Natomiast w dobrym gotowaniu bardzo przydaje się pewne doświadczenie organoleptyczne czyli wiedza, jak potrawy z przepisów książkowych powinny smakować. Wspomnienia kuchni rodzinnej, doświadczenia z podróży itp. bardzo ułatwiają osiąganie właściwych wyników 😉
Oczywiście można też kreować własne kombinacje smaków, konsystencji i barw, a potem testować je z zapałem na rodzinie i znajomych 😉 Z czasem można wyrosnąć na mistrza lub bardzo samotną osobę 🙄
Z poobiedniego głodu ugotowałam sobie świderków makaronowych, w które wpakowałam o,5 łyżki masła, 1/3 łyżki cukru, 2 łyżki kremówki, ok 50 g twarogu i 2 łyżki jagód. Zjadłam. Najgorsze były jagody – jednocześnie gorzkie i kwaśne. „lożki” mi przeszkadzają, a ministry = śmieszą. Twierdzę uparcie, że tzw poprawność jeszcze wszystkim wyjdzie bokiem.
Pyro,
temu dorszu trzeba było dodać koniaku, zielonego pieprzu i śmietanki, osolić do smaku i stałby się jadalny
Ministra mi się podoba 😉
Jestem bardzo racjonalną osobą, a mimo tego… w kuchni pomaga/przeszkadza odrobina magii. Choćbym żyła 100 lat nie upiekę takiej babki piaskowej, jak Janeczka, ani takich pączków jak moja teściowa. Piekłam pod ich okiem i ręką póki żyły, piekę z tego samego przepisu i nigdy jeszcze nie osiągnęłam tego samego rezultatu.
Ja zawsze mówię, że smak sera zależy od tego, jak dokładnie i jakim mydłem serowar mył ręce 😉
Może tajemnica w tym, że nie mył…
Po zobaczeniu, ile wody (pół szklanki) potrzebuje baca z Witowa, żeby się rano ogolić, niektórych tajemnic wolę już nie dociekać 😉
A ja sie ciesze, ze zenskie koncowki do niedawna niemal wylacznie meskich zawodow tak sie zadomowily w piolszczyznie. To znacznie wygodniejsza forma niz meska w wyoadku kobiet.
Bardziej mi przeszkadza niechlujna ( Pokaz mi tom ksiazke, RepublLYka Poludniowej AfRYki) ) lub wulgarna, naladiowana testosteronem mowa, nie liczaca sie z obecnoscia kobiet w poblizu, a nieraz wychodzaca z ust kobiet mlodych i ladnych lub nawet nie mlodych lecz noszacych tytul profesorski.
Moze na samym poczatku „socjolozka” czy „antropolozka” mogly brzmiec obco, ale juz od lat sa uzywane. Bardzo dobrze. Jezyk powinien sie rozwijac, zwlaszcza gdy chodzi o formy fleksyjne. Wlasnie mnogosc form fleksyjnych swiadczy o jezykowym bogactwie. I przy oklazji: Niech zyje ministra Fuszara, wlasciwy czlowiek na wlasciwym miejscu! Jest sie z czego cieszyc Stareny Kotu uchodzacemu w polscich kregach (ale tylko polskich, bo gdzie indziej jest nudnym mainstreamem) za Feministe!
Dla Echidny i innych solenizantow blogowych przesylam spoznione ale bardzo serdeczne zyczenia wszystkiego najlepszego 🙂
Nauczylam sie gotowac z zeszytow „L’Ecole de Cuisine”. Mieszkalam wtedy na Wybrzezu Kosci Sloniowej i kupowalam je regularnie, kompletujac cala serie. Wciaz do nich zagladam, z sentymentu ale i potrzeby bo lekcje sa ladnie ilustrowane i obszernie wyjasniane.
Ukazywaly sie raz w miesiacu w latach osiemdziesiatych. Wieki temu 🙂
Tez mam „Obiady u Kowalskich J. Klossowskiej, prezent od rodzicow. Zagladam do tej ksiazki od czasu do czasu.
Z ostatniego pobytu w Warszawie przywiozlam bardzo sympatyczna ksiazke Biruty Markuzy „Zupy na kazdy dzien roku” z ilustracjami autorki, absolwentki ASP. Jako motto wybrala: „Zupa jest pierwsza pociecha stroskanego zoladka” (A. Brillat-Savarin) 🙂
Dobry wieczor,
‚Kuchnia Polska’ w domu byla i jest, a ‚Nastolatki gotuja’ tez mialam. Teraz u siebie ksiazki Gospodarzy, ‚Kuchnia Neli’, Nigella Lawson z piekna dedykacja i podziekowaniem za pomoc (!), kilka brytyjskich od rodziny Jeffa (jedna z lat 60-przezabawna). Mamusia ma kilka brulionow z przepisami zanotowanymi od znajomych i wycinkami z gazet od lat 70. To jest czytanie :-).
Dzisiejszy,wieczorny toast proponuję wznieść za Alinę i Małgosię,bo to One Dwie już dawno otrzymały blogowy,złoty medal za najbogatsze zbiory książek kucharskich 🙂
Danuśka 😀
Jestem za. Alino, Małgosiu – Wasze zdrowie.
Toast wzniesiony dobrze schłodzonym „Żubrem”.
U nas też dzisiaj była sałatka arbuzowo-fetowo-oliwkowo-bazyliowa.
Wydaje mi się,że arbuza w owej wersji proponowała swego czasu Jolly Rogers i w naszym
domu arbuz w kolorowej,sałatkowej zadomowił się na dobre.
Ogólnie lubimy arbuzy na upały mazowieckie,bałkańskie,angielskie czy jakiekolwiek inne 🙂
Świeże mrówki – na mrówki i kajakową miłość nigdy nie jest za późno.
Wszystkiego najlepszego 🙂
http://bartniki.noip.me/news/IMG_4630.JPG
Dziekuje i wzajemnie 🙂 zimnym Kirem. Milego wieczoru 🙂
W SO interesująca analiza wojny putinowskiej na Ukrainie.pana WT.
Jutro myję butelki i zlewam pierwsze nalewki (smorodinówkę i morelową) szykuję c.d nalewki orzechowej i wiśniowej z pestkami. Szykuję pudełka owoców dla Krystyny.
Na obiad zrobię sobie fasolkę szparagową z ziemniakami i jajkiem sadzonym.
Pogadałam dzisiaj z Eską przez telefon i z Inką „naocznie”., więc m/w wiem, co się w Żabich Błotach dzieje. Ilekroć pogwarzę z Eską albo z Żabą, wpadam w depresję – ponoć rolniczki, zarobione po uszy, a czytają na bieżąco pozycje, o których ja nie mam pojęcia. Cholerny świat – jak one znajdują na to czas?
Chwasciki dobrze przysmaczone sa zdrowe i smakowite, ja je kofam jesc, mniam, mniam. Taka na przyklad zupka pokrzywowa, niebo w pyniu… ale koniecznie ze smietanka…
PS.
Kot/a … hmmm… skoro socjolozka i antropolozka, to ministerka, a jesli ministra, to wtedy socjologa i antropologa. Cudzyslowy zjadlem. Tak mi smakowalo, ze sam juz nie wiema, pies czy piesa jestem…
Pod pantofelek 🙂
Głos Narodu 1900
„Pod pantofelek jak najprędzej chciałby się dostać człowiek lat 28, na dobrem stanowisku, inteligentny – byleby właścicielka pantofelka pochodziła z zacnej rodziny, mieszkała w Krakowie, była niebrzydka, młoda, milutka, inteligentna i energiczna by powstrzymywać od kawalerskich nawyknień. Posag niewielki pożądany.
Listy nie anonimowe, o ile możności z fotografiami (własnemi tylko) do dnia 1 sierpnia odbierać będzie w dziale inseratowym „Głosu Narodu” pod adresem „Pantofel”. Dyskrecja i zwrot listów i fotografii zapewnione.”
„Cholerny świat ? jak one znajdują na to czas?”
Pyro – robią to w tak zwanym wolnym czasie, którego zresztą nie posiadają 😉
Środek na „globusa” 🙂
Gwiazda. Czasopismo dla płci niewieściej 1869
„Na ból głowy, na który płeć niewieścia często cierpi, okazało się wielce skutecznem posypanie czaszki miałko natłuczonym cukrem. Posypawszy tego proszku na głowę, aż do samej skóry, należy ją potem obwiązać chustką albo serwetą i położyć się do łóżka; po kilku minutach nastąpi sen i ustanie ból głowy.”
Ewo – wróciłaś już z baaaardzo goooorącej Granady? 🙂
Dziękuję, Wasze zdrowie białym Miselle 🙂
Siostry życzą sobie…
Kurjer lwowski 1904
„Siostry – jedna szesnastoletnia, bezdzietna wdowa, której zmarły mąż był lekarzem z majątkiem w gotówce 450.000 kor., druga sierota 22-letnia, mieszkająca u swej siostry z majątkiem w gotówce 300.000 kor. życzą sobie wyjść najrychlej za mąż.
Reflektuje się tylko na dobrze sytuowanych panów w zapewnionej pozycji. oferty z pełnym adresem w języku niemieckim pod „Gluckauf” do Wiednia. Dyskrecja słowem honoru.”
Ewo – i o to chodzi! A ja nie mam hektarów, pana Leszka, wnuków w domu, krów w oborze i co? I takie tam głupawki starszej pani z kompleksami.
Asia (22:42),
cukier-puder 🙂
Ta sałatka jest lepsza. Ale polecam obie 🙂
http://bartniki.noip.me/news/Gotuj_sie/Przepisy/10.SALATKI/Feta-watermelon_salad_Alicji.jpg
Kurjer lwowski 1912
„Wyjdę za mąż za pięknego mężczyznę, zdrowego nie zwyż 40 l.
Majątek rzeczą podrzędną. Jestem 22 letnią niem. amerykanką.
Łaskawe oferty pod „Hymen” do ekspedycji anonsów Edw. Braun, Wiedeń.”
Ilustrowany Kuryer Codzienny 1919
„Dwie dziewczyny wiejskie zawrą znajomość w celu matrymonialnym z mężczyznami nieinteligentnymi. Wojskowi niewykluczeni. Zgłoszenia pod „M.R.S.Z” do Administracyi Kuryera.”
Ilustrowany Kuryer Codzienny. 1938
„Bogatego, wykształconego artretyka poślubię. Fotografja, przebieg życia wymagane. Zgłoszenia do I.K.C. Kraków pod „1791g”
Posada w sam raz dla niektórych lekarzy 😉
Wiadomości Literackie. R. 15 (1938)
„Pożądany jest doktór katolik, lat średnich, specjalista po akuszerji i chorobach wewnętrznych na wolnej praktyce.
Miejscowość – bogata, za fatygę płaci się jak najlepiej. Apteka Kowarskiego w Rubieżewiczach.”
Asia,
miej litość! Przecież się zaraz rozpuknę ze śmiechu 🙂
„Szukam *męcizny* nieinteligentnego…”
Ogłoszenia znakomite!
Alicjo – zlituję się, to koniec na dzisiaj 😀
Dzisiaj jadłam pyszne lody waniliowe z gorącą konfiturą z czarnych porzeczek. Jest chłodniej, od czasu do czasu pada deszcz.
Dobranoc
https://www.youtube.com/watch?v=jRA7yMGqnzI
Asiu,
Dziękuję za link do wspomnień Pana profesora Rejmana. Oczywiście, że miałem z nim zajęcia – wykłady z sadownictwa, trwające pełne trzy semestry, zdawalem u niego egzamin. Człowiek ogromnej wiedzy i ogromnej osobistej kultury. Wszyscy Go bardzo szanowaliśmy. We wspomnieniach przewija się kilka znanych mi nazwisk i jeden kolega z roku. Naprawdę wielkie dzięki.
🙂 🙂