Pułtusk stolicą kuchni polskiej
To już po raz szósty będzie Pułtusk gościł doskonałych kucharzy z wielu restauracji krajowych oraz uczniów szkół gastronomicznych z całej Polski. Będzie to podczas finału VI Konkursu Kulinarnego Kuchnia Polska Dawniej i Dziś, organizowanego od lat przez niestrudzonego mistrza Stefana Birka. Kulinarne igrzyska będą trwały od 31 maja do 1 czerwca, czyli w najbliższy weekend.
I profesjonalni kucharze, i uczniowie będą korzystać z tych samych produktów, a będą to:
– jesiotr (filet ze skórą) – ok. 700 g
– owoc agrestu – ok. 500 g
– jogurt typu greckiego – ok. 300 g
– golonka ze sztuk QAFP (cała) – 5 szt. ok. 500 g
– ser pleśniowy Firmy „Lazur” – ok. 300 g
– chrzan pospolity (korzeń) – ok. 100 g.
A co z tego wyczarują (muszą przygotować przekąskę i danie główne), opowiem po konkursie, który będziemy z Barbarą wnikliwie obserwowali jako jurorzy.Danie uczniowskie z poprzedniego konkursuI danie profesjonalistów – oba efektowne
Fot. P. Adamczewski
Jak zwykle podczas pułtuskich konkursów będą liczne występy artystyczne, swoje stoiska handlowe rozstawią producenci wyrobów spożywczych i sprzętu kulinarnego, będą też książki kulinarne, w tym także i nasze nowości, prezentowane ostatnio na blogu i na Targach Książki w Warszawie.
Zapraszamy więc w sobotę do Pułtuska!
Komentarze
Dzień dobry! To ma być jedno danie z tych wszystkich produktów? Czy można pominąć któryś ze składników? Jesiotr z golonką przerasta moją wyobraźnię. Bardzo jestem ciekawa efektów i czekam na relację 🙂
Od lat twierdzę, że Gospodarz dostanie odpust zupełny za wszystkie (ewentualne) grzechy, a to za sprawą upartego promowania dobrej, polskiej kuchni wśród młodzieży kucharzącej. Oświatą w konsumentów, umiejętnościami w młódź, a wyobraźnią w nas wszystkich. Wiadomo, że laureatom takich konkursów ułatwia się start zawodowy – mają warsztaty pod okiem mistrzów, kursy mistrzowskie w renomowanych zakładach itd. Czy jest rozeznanie jak potoczyły się zawodowe kariery laureatów poprzednich edycji konkursu?
Mnie też niepokoi ta golonka, chociaż z innego niż Bejotkę powodu. Otóż Piotr podał informację dla mnie niezrozumiałą – w danie wchodzi golonka doskonałej jakości (QAFP) cała, 500 g? i 5 szt? Nie rozumiem. Cała golonka ma ok 1 kg. Waga „konkursowa” wskazywałaby na golonkę pociętą na 2 części i do tego jednego dania mają zrobić 5 takich golonek? Czy pół golonki pocięte ma być na 5 plastrów? Odpowiedź pewnie będzie prosta, jak drut i dla kucharzy zrozumiała, to tylko ja nie rozumiem.
Jakbym mial oceniac jako konsument zeszloroczny, to znacznie ciekawiej na zdjeciach prezentuje siue danie uczniowskie i to bym wybral dla siebie. . Danie profesjonaklne wyglada malo apetycznie – bialy ochlap miesa utopiony w bialym sosie i jedyny estetyczny wysilek kurzacha polega na starannym ulozeniu na talerzu jakichs bialych klusek. Generalnie wydaje sie byc daniem zabalaganionym na takerzu i malo estetycna orezentacja. Moze danie jest bardzon smaczne, ale pobudzajace wyobrazni. To nie jest konkursowy materaial, tylko przecietne danie z przecietnej knajpy. Moze nalezaloby zawolac Nemo na konkurs? Ta potrafi.
Wszystkim tegorocznym zawodnikom zycze powodzenia.
No,nie ! I znowu nie zawitamy do Pułtuska na to kulinarne święto,a przecież
z naszych nadbużańskich włości to rzut beretem.W najbliższą niedzielę nie będziemy ani nad Narwią,ani nad Bugiem,ale nad Wełtawą,co jest oczywiście bardzo miłą perspektywą,ale znaczy,że wyprawa do Pułtuska przełożona zostaje na rok 2015.
Dzisiaj niestety dalszy ciąg listopadowej pogody i Pyra ma rację gotując rozgrzewający rosół.Gdyby natomiast ktoś miał ochotę się rozgrzać oglądając pełne słońca i bezchmurnego nieba,nadbużańskie okolice,to zapraszam 🙂
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/6018696520724768321
Ucieklo mi „nie” – nie pobudzajace wyobrazni.
Danuśka – jak z puszczy tropikalnej. I ten szczęśliwy Piksel! Prześliczne.
Tak, danie uczniowskie wygląda ciekawiej, tylko dlaczego na desce? Od razu zastanawiałam się, czy trzeba z niej jeść 🙂
Bo deska przyciąga uwagę? Twoją przyciągnęła 😉
Bo serwowanie na desce ma swój urok(sery, wędliny, chleb ze smalcem, etc)? Bo porcelana jest oklepana?
Tak, na takich deskach czesto sie dzis podaje w najlepszych restauracjach. Jesli ogladasz „15-minutowe obiady Jamie Oliviera” to on bardzo czesto caly obiad dla swej rodziny gromadzin na takiej starej drewnianej desce.Kazdy sobie naklada sam, wedle uznania. Jest to fajna zabawa i moda. Podkjresla ona wspolnotowy, komunijny charakter biesiadiowania i zaufania do wspobiesiadnikow.
Zastanawiam sie jak mozna byloby uratowac to danie „profesjonalne”. Po pierwsze ten sos rozlany. Dal bym ledwie jedna czwarta tego co jest na talerz aby widac bylo jak wyglada mieso, , a reszte w malej indywidualnej sosjerce, aby jedzacy mogl sobie sam dawkowac. Sam sos rozweselilbym dodaniem ziarenek poivre vert lub poivre rose. Kluski przedl ulozeniem na talerzu obtoczylbym w pietruszkowym lub estragopnowym masle. Jarzyny – no, lapy opadaja. Nie wystarczy rzucic garsc salaty na talerz i to w nieladzie. Nalezy sie zastanowic jak jarzyny maja dodac smakowo, kolorystycznie, kompozycyjnie, fakturowo nawet do glownego aktora na talerzu – czyli owego ochlapa miesnego. Tu zapewne zrobilbym jakas salatke z wielokolorowycgh, pokrojonych we wstazki papryk z calymi liscmi bazylii i paroma ciemnymi oliwkami.
Danie profesjonalne z poprzedniego konkursu – schab.
Danie profesjonalistów w dzisiejszym wpisie to wspomnienie z dawnej Polski. Była to pieczeń z jelenia „po królewsku” z buraczkami (Restauracja „Turkusowa”, Pułtusk, 2009).
Mam nadzieję, że Gospodarz potwierdzi tę niezwykle ważną informację 🙂
Można na desce,można na płytce z terakoty-jasne dania na ciemnej powierzchni prezentują się bardzo efektownie.Ta moda trwa we Francji już od kilku lat:
http://www.mon-chef-a-moi.com/category/9-service-a-lardoise/
No wlasnie. Chodzi o „odformalizowanie” posilku, emfaza jest na swiezosci produkrow i kunszcie ich przygotrowania, nie na porcelanie. Z takjiej deski to mozna jesc nawet rekami i jest to do zaakceptowania.
Cierpliwie czekam na powrót mody na drzwi od stodoły. Może w przyszłym roku?
Na wszelki wypadek piszę te słowa siedząc w pobliżu drzwi. Nigdy nie wiadomo co kogo oburzy. Jagodo, pamiętaj że po słodkim na pusty żołądek czujesz się rozdrażniona 🙂
Z tym zadziwieniem deską troszkę zażartowałam, rzeczywiście, czasem widuję takie podawanie, głównie na obrazkach zresztą. Byłam ciekawa, co napiszecie 🙂
Teraz doczytałam, może wcześniej nie zauważyłam, a może to uzupełnienie wpisu, że z wymienionych produktów ma być przekąska i danie główne. Ciekawa jestem, jak to będzie wyglądało, od razu przymierzam się, co mogłabym zrobić. Na pewno przekąska to jesiotr z sosem agrestowym, pewnie i jogurt w to wkomponować by trzeba, choć wolałabym odrobinę wina, a główne danie – golonka z chrzanem. Ser Lazur? Hm… Nie dawałabym ani do ryby, ani do golonki, ale na pewno uczestnicy dysponują większą wiedzą i wyobraźnią kulinarną ode mnie. Może ser na deser 😉
Co zrobilibyście z tych składników? 🙂
bjk,
żart udał Ci się świetnie, zobacz jak się szybko odpowiedzi posypały.
Obstawiam pięciokopytnego prosiaka(to ta ilość golonek) z nadzieniem agrestowym, jogurt do zamarynowania mięsa, z jesiotrem zamiast jabłka w pysku.
W sosjerkach sos chrzanowy i serowy.
Od góry przywalony dechą, żeby nie uciekł.
Placku, pomysł doskonały, choć nienowy. Ale ile tej strawy trzeba by nastarczyć, a później zjeść? Chyba Puł(tus)k wojska można wyżywić. A jakie oburzenie przewidujesz i dlaczego?
Krzychu, czy ja wiem, tynfa ten żart wart pewnie nie był, ale zawsze odzew miły 🙂 W moim domu też nieraz się jada na desce, chociaż niekoniecznie obiad, ten tradycyjnie z nudnych talerzy 🙂
Placku,
spoko, mam pod ręką pyszne małosolne, świeży chleb drwalski z chrupiącą skórką 😆
Rozsiądź się wygodnie. Podsuwam Ci, do wyboru, fotel klubowy albo bujany, co wolisz 🙄 😉
Ja tymczasem lecę do ogrodu sadzić kwiaty jednoroczne 😎
Bjk – Zespół stresu pourazowego, ale onomatopeiczne śniadanie Jagody bardzo mnie uspokoiło.
Jagodo – pyszne małosolne i chleb z chrupiącą skórką dla Ciebie, a fotel dla mnie? To wyrafinowany sadyzm, ale chętnie wsłucham się w to wielkopolskie chrupanie. Dziękuję 🙂
Przewrotny jesteś Placku, oj przewrotny, ale i tak Cię lubię 🙂
Siadaj, częstuj się, fotel mogę wystawić na taras, jeśli wolisz. Jednem słowem, czem chata bogata …..
Placku, mam wrażenie, że skórka z ogórka, tfu, chciałam powiedzieć pajda z małosolnym, a pewnie i ze świeżym masełkiem znalazłaby się i dla Ciebie, oprócz fotela 🙂 Oburzenie przepowiedziałeś trafnie, właśnie się burzy za oknem.
Zdrowo, smacznie, estetycznie 🙂
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/192505/14359d7a88bbec65c4520acbc19ab3c2/
Jeszcze raz bardzo dziękuję za ten poranny pokój duszy.
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/192500/14359d7a88bbec65c4520acbc19ab3c2/
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/192515/14359d7a88bbec65c4520acbc19ab3c2/
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/192513/14359d7a88bbec65c4520acbc19ab3c2/
Dzień dobry,
Tyle się w Polsce dzieje, a ja wciąż tutaj. Jeszcze trochę.
Placku – podziwiam! Czwarta rano – komentarze, wstawki, humor, czy Ty w ogóle sypiasz?
Miłego dnia dla Wszystkich 🙂
Witaj, Nowy!
Nad Wisłę ściągasz na lato?
Miło Cię tu widzieć o innej porze, zwykle gasisz światło 🙂
Polemika m.in. z deską. Mam nadzieję, że Gospodarz się nie obrazi za link do innego bloga a uważam, że warto 🙂
http://nakarmionastarecka.pl/koszmary-warszawskiej-gastronomii-5/
Duże Ma, dzięki za polemikę:)
Czytam dopiero dalej w głąb bloga Stareckiej, ona zawsze taka nabzdyczona?
Krzychu,
Niestety jeszcze nie. Mówiąc „jeszcze trochę” mam na mysli 2-3 lata, co w porównaniu do wszystkich lat mojej emigracji znaczy juz niewiele. 🙂
No właśnie; też uważam, że autorka tego bloga jest zanadto krytyczna. Dla równowagi mogłaby pokazać coś, co się jej podoba. Czy kwadratowe talerze doprawdy są aż tak niemodne ? Sama ich nie mam, ale nie gorszę się na ich widok. Te doniczki ceramiczne to rzeczywiście przesada, ale jadłam sałatkę ze słoiczka i uznałam to za zabawne rozwiązanie, tym bardziej że było to w bistro o dość ascetycznym wystroju. A w ogóle moda jak to moda, jest zmienna także w gastronomii. I nie ma nic w tym złego.
Aa, takie buty. Co dla jednego jest sufitem, dla drugiego może być podłogą, jak głęboko zauważył kiedyś Cezary P. w jednym z filmów.
„Jeszcze trochę” faktycznie inny ma wymiar.
Hamerykańską emeryturę zamiarujesz spożytkować?
Trzymam kciuki za „jeszcze trochę jak z bicza”. Trzasł.
Ja tam lubię nie wiedzieć, gdzie będziemy za rok.
Danie uczniowskie z pierwszego zdjęcia/ to na desce/ wykonane było z następujących składników : schab bez kości, seler zwyczajny świeży, ogórek małosolny i korzeń chrzanu.
Danuśka,
widoki na zdjęciach piękne, ale rzeczywistość jeszcze piękniejsza. Przywołałam ubiegłoroczne wspomnienia. 🙂
A dziś obiad rozgrzewający, ale wiosenny, czyli botwinka i ziemniaki.
Krzychu, mówiąc szczerze nie wiem, bo polecono mi akurat na ten wpis, a reszty nie miałam czasu czytać. Zauważyłam tylko że to cykl pt. Koszmary, więc musi być krytycznie. Łupek z serami rządzi 🙂 Myślę, że autorka nie odnosi się do pojedynczego lokalu, tylko zauważa jakąś może nie najmądrzejszą modę. Pewnie gdyby deski były w jednym lokalu, w innym łupki, a doniczki w innym nie byłoby problemu. Pewnie, że raz na jakiś czas frytki w doniczce nie są złe 🙂 Ale już tych kiełków we wszystkim nie da się równie łatwo wytłumaczyć 🙂
Krzychu,
Tez Wam zazdroszczę trybu życia – dzisiaj tu, jutro tam. Spełniałem to w ramach swoich skromnych możliwości, ale przed laty było zupełnie inaczej niż teraz. Wydaje mi się, że znacznie trudniej.
A w tej chwili to nie „hamerykańska emerytura” dyktuje mi co będę robił, ale bardzo poważne obowiązki rodzinne. Tylko.
Danuśka,
Pięknie tam u Was!!!
To Wasz domek?
Nowy-byłoby super mieć taki domek tuż nad Bugiem 🙂
Nasz trzy albo cztery mniejszy i trochę dalej od rzeki 🙁
Rosół ugotowany, połowa zjedzona, nader udany ten rosół. Talerz kwadratowy, bardzo duży mam w domu jeden. Kupiła Młodsza w Ikei, stawia na nim 4 niskie świece, przestrzeń wypełnia kamykami i ma modny świecznik. Natomiast żona mojego wnuka ma 2 komplety obiadowe w kwadratach – biały i czarny. Nakrywając do stołu stawia je na przemian. Mnie się to podoba, chociaż ja bym nie kupiła. Ileż w końcu skorup można mieć w blokowym M-4? Pomysłowo aranżowany stół zawsze się podoba (pod warunkiem, że nie jest to kolejna kalka.
Danusiu – okolica piękna, zielona, dom może być maleńki 🙂 I na pewno jest bardziej bezpiecznie, bo odległość od rzeki większa.
Książka o jedzeniu, to nie kryminał, nie można na złość publice zdradzić „kto zabił” Tak więc wracam do nowej książki Piotra, bo nie wszyscy mieli już okazję mieć ją w ręce (a warto).
To, że to książka ładna i starannie wydana, już pisałam. Że ten efekt osiągnięto dość prostymi, a pomysłowymi zabiegami grafika w wydawnictwie, też było powiedziane. W końcu nie jest to luksusowe, albumowe wydanie, ale z pewnością pozycja upominkowa z przyjemnych, nie powalających cenowo upominków. Autor łamie konwencje – nie są to „zupy, mięsa, sosy, dodatki, desery” ani „obiady na każdy dzień roku”, natomiast jest to szereg gawęd o jedzeniu, podróżach, rodzinnych wspominkach, anegdotach historycznych i obyczajowych, a każda gawęda ozdobiona kilkoma typowymi i nie najtrudniejszymi przepisami. Produkty, technika wykonania, co z czym i do czego. Kto pożąda luksusu ten zrobi jajecznicę z szampanem posypaną kawiorem, kto lubi prostotę, wybierze bruscetę z pomidorami, czosnkiem i bazyli, albo kaszę wypiekaną z tym czy owym. Są dania dla wspominających wypady nad Mare Nostrum i na Hel, nad Tag i nad Kanał Messyński. Jest spora dawka dyskretnego humoru i ogromna zachwytu nad różnorodnością. Mnie się spodobała.
Dzień dobry z Miami.
Za pół godziny lot do Toronto, dzięki Bogu. Wczoraj był ciekawy dzień, pożegnanie z Chile godne, bo w winiarni, o której opowiem już z domu.
Miała być krótka wycieczka 20-30 minut, ale jest juz po sezonie, a my (Jerzor!) gadatliwi, więc zabawiliśmy tam ponad 2 godziny. Mieliśmy w planie ze trzy po drodze, ale potem już trzeba było na lotnisko.
Z lotniska nie mogłam nadać raportu, bo internet nie działał.
Lecę, bo już wołają dosamolotu.
Zajrzałam do sznureczka od Dużego M.
I podoba mi się, co, a także jak pisze Starecka. Krytycznie? Tak, ale ma rację. Zresztą krytycznie w Koszmarach, a dalej raczej równoważy plusy z minusami. Nie uważam jej stylu za nabzdyczony.
Jeśli chodzi o mody… Nie przeszkadzają mi one, ani też nie porywają, są gdzieś tam obok, a ja je sobie obserwuję, czasem coś skubnę dla siebie, czasem z czegoś się uśmiechnę.
Starecka nie tyle piętnuje mody, ile bezrefleksyjność w ślepym naśladownictwie. Sądzę, że w jednym, czy drugim daniu te kiełki nie przeszkadzają, ale w tysiącznej zupie, władowane bez sensu, jak leci, do wszystkiego po kolei – już tak. Chleb ze smalcem i ogóraskiem na drewnianej desce jest OK, ale już pulardy z truflami – niekoniecznie. Sałatka w słoiku może i fajna, ale niekoniecznie setny raz i w secesyjnych na przykład wnętrzach. Mody, nie tylko kulinarne, trzeba traktować z wyczuciem okoliczności i miejsca – myślę, że o to chodzi w tych felietonach.
Krzychu,
wreszcie sobie przypomniałam, skąd mam informację o tym, że Australijczycy „z dziada pradziada” nie jadają mięsa kangurów.
Przeczytałam tutaj:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/94108/australia-gdzie-kwiaty-rodza-sie-z-ognia
Oczywiście mięso kangura można kupić w sklepie. Zdaniem autora jadają je Australijczycy „świeżej daty”. Restauracje też je mają w swojej ofercie, głównie dla turystów.
Nie jestem ekspertem. Powtarzam to, co napisał podróżnik, który wygląda na bardzo doświadczonego i wiarygodnego 🙂
O autorze:
http://podroze.gazeta.pl/podroze/1,114158,7774869,Marek_Tomalik__podroznik__dziennikarz__menedzer_zespolow.html
bjk,
kiedy doczytałem resztę, też nieco zmieniłem zdanie.Nabzdyczony wydał mi się ten koszmar z pierwszego sznureczka, potem już się przyzwyczaiłem.
Widać jej czytelnicy lubią konkretne, ostre, balansujące na granicy grzeczności sformułowania. Czasem nawet udaje jej się być cyniczną(lubię dobrze skonstruowany cynizm). Dla każdego coś miłego.
Lubię i cenię też tego backpackera:
http://www.tomekmichniewicz.pl/ksiazki/samsara/
Jagoda, nie ujmuję wiarygodności ekspertowi 🙂
Jak pomyślę dokładnie, to na 250 osób, z czego ponad 200 to byli Australijczycy, włącznie z obsługą kambuza, to kangurzyna była w ciągu 8 miesięcy dwukrotnie. I nie cieszyła się takim wzięciem jak jagnięcina czy wołowy stek.
Dingo ich trącał, mnie smakowało 🙂
Krzych,
😉
A autorka bloga ma w ulubionych po prawej także naszego Gospodarza 🙂
Trochę w związku z rozmaitymi naszymi i innymi wojażami przyszła mi na myśl książka Jennie Dielemans „Witajcie w raju”, warta przeczytania przed wakacjami, o czym przy okazji nadmieniam 🙂
Krzychu, przeca możemy mieć różne zdanie na dowolny temat 🙂 Już pomijając tamten blog, styl ostry, felietonowy nie razi mnie, dopóki tekst jest spójny, dowcipny, inteligentnie prowadzący do puenty i niech sobie balansuje, na czym chce, a nawet pomyka rollercoasterem, niech i mnie oberwie się jakimś rykoszetem, nie boję się tego. Lubię ludzi temperamentnych, a to przejawia się i w piśmie, zresztą w Waszym blogu również 🙂
Z innej beczki:
Teściowe to skarb. Niekoniecznie trzeba go od razu głęboko zakopywać. Ten skarb.
Inspirowany przystawką podawaną na kolacjach u Mamy Małżonki(wie, że lubię, ale pojawia się na stole niby przypadkiem 😉 ), a mianowicie plastrami pomidorów, pod kołderką z majonezu kieleckiego, świeżego czosnku i dużej ilości startego, ostrego sera, popełniłem coś na wzór.
W Korei jest sezon na pomidory, na rogu stał pan z tutejszą Nyską wypakowaną pomidorami luzem po dach.Smakują wybornie.
Z braku majezonu kieleckiego(choć scyzoryk mam) wymieszałem coś, co tu uchodzi za jogurt naturalny z ruską śmietaną, szczyptą soli i dużym kawałkiem startego drobno parmezanu. Wyłożone na pomidory, posypane cieniutkimi plastrami cebuli, zgniecionymi w ręku. Obok marchew z chrzanem i glony o nieznanej mi nazwie przyprawione olejem sezamowym i prażonym ziarnem sezamu. A to wszystko do świeżej makreli z rusztu.
Podane na tym, co było pod ręką. Deska akurat podpierała klamkę, więc użyłem talerzy.
Krzychu,
Ty jesteś nocny marek – u Ciebie już chyba koło pierwszej w nocy!
Zajrzałem do sznureczka podanego przez Duże M. – sporo tam racji, ale wydaje mi się, że kształt talerzy nie świadczy o ich elegancji lub jej braku. Mam talerze Villeroy&Boch o prostych bokach – bardzo je lubię i nie zamieniłbym teraz na inne, nawet jeśli to się kojarzy z talerzową meblościanką. Pasują do mojego skromnego wnętrza, a mając różnokolorowe obrzeża ubarwiają i urozmaicają stół.
Nowy,
Ty za to chyba masz gdzieś world clock na pulpicie 🙂
U mnie jak najbardziej, dokładnie 01:25.
Chadzam odebrać Małżonkę z pracy o 22-giej, potem idziemy na Orlika pobiegać, czasem kto na skype się trafi na pogaduchy, ale dziś idziemy spać wcześniej, czyli zaraz.
Pozdrawiam serdecznie!
Nowy – na zdjęciach Twój stół zawsze wygląda elegancko. Być może to nawyk podawania na półmiskach, podczas gdy w praktyce codziennej przy 1-2 osobach do stołu, często daje się skomponowane danie na talerzach – porcja 1 osobowa zgodnie z wiedzą o stołowniku.
Wszyscy poszli na sanki? Czy zaraza jakaś padła na pt Blogowiczów? Jak nie ma z kim pogadać, to wracam do lektury
Ja nie śpię, właśnie wróciłam do domu. W czasie tego tygodnia figi urosły, „trawa” to przeważnie koniczyna (ale zielone!), wreszcie kwitną konwalie i kasztany oraz bzy – ale kwitną na potęgę 🙂
Teraz trzeba mi sprowadzić do domu Mrusię – jest u bywszego Personelu, bywszy personel wyjechał na 3 dni i kotami (sześć ich jest) zajmuje się mama narzeczonej Briana, ale z doskoku, koty są same. Podejrzewamy, że koty mogą zrobić zamach na Mrusię podczas nieobecności Personelu, bo ona rozstawia wszystkie koty po kątach, jak przychodzi w gościnę. Królowa!
Chłopaki z Rapa Nui 😉
http://bartniki.noip.me/news/IMG_4130.JPG
Chlopaki OK, ale dziewczyna super zgrabniucha. Te nogi!
Mnie po wine s.s.sie, I musze cos konkretnego zjesc. Nie wiem jak Ty to robisz, ze utrzymujesz taka forme…..?
Tu spotkaliśmy rodaków, tych przeflancowanych z Lublina do Kalifornii (chyba pisałam o tym?), ludziska w wieku naszego Młodego.
http://bartniki.noip.me/news/IMG_4044.JPG
Jeszcze jedno zdjęcie chłopaków, autorstwa Jerzora (zdjęcie, nie chłopaki 🙄
http://bartniki.noip.me/news/IMG_4139.JPG
Moja kwadratowa „meblościanka z rozkładanym łóżkiem wśród talerzy” – jeśli ktoś zechce mnie odwiedzić w porze śniadaniowej może się spodziewać takiego właśnie nakrycia. Lubię ten kicz i nic na to nie poradzę.
https://picasaweb.google.com/takrzy/NakrycieDoSniadania2013?authkey=Gv1sRgCKSa1ZWkvOriaA#slideshow/6019044461981598066
Dobranoc 🙂
Kiedyś byłem sam w czasie świąt wielkiejnocy, i też ten kwadratowy koszmar…
https://picasaweb.google.com/takrzy/Wielkanoc2010SniadanieEastportNY#slideshow/5469487076045761938
Dobranoc 🙂
Nowy, Ty tak nie przejmuj się opiniami 🙂 Masz bardzo ładny stół, kolorowo jest, zachęcająco do jedzenia.
Ta krytyka w blogu kwadratowych talerzy, desek, płytek byłą krytyką tzw. tryndów restauracyjnych, bezmyślnie powielanych, a nie domowych zastaw. W domu, to ja mogę sobie jeść i z liści łopianu, jeśli mam taką melodię i nikomu nic do tego 🙂
A Twoje talerze są wesołe i przyjemne.