Panem być, ach panem być…
Najweselszy tekst, jaki ostatnio przeczytałem, to rozdział z książki „Dwór wiejski” Karoliny Nakwaskiej, zatytułowany „Według stawu grobla”, a dotyczący ciężkich obowiązków, jakie niesie ze sobą życie arystokratów. Uświadomiłem też sobie, że te przestrogi mogą się bardzo przydać i dzisiejszym „Dorobkowiczom”
Aby żyć po pańsku, trzeba mieć do tego wszelkie sposobności majątkowe, położenia i potrzeby. Trzeba być w stanie utrzymania się na tej wysokiej stopie we wszystkich szczegółach i okolicznościach. Nie tak to łatwo żyć po pańsku, jak się zdaje, wykonywając powinności, które Opatrzność na możnych nakłada. Aby ci dać wyobrażenie mojej myśli co do pańskości, skreślę ci ją tu, a razem dam kilka odcieni co do stanów, czyli stopni majątkowych i ich obowiązków.
Aby być wielkim panem, trzeba być znamienitego rodu, jest to wielką pomocą do pańskości; Dorobkowicz daleko większych bogactw potrzebuje, jak pierwszy, aby się piąć na pana. Trzeba mieć czystej intraty z dwa kroć sto tysięcy przynajmniej; nie licząc za majątek długi, ciężary processa i posagi niezapłacone sióstr. Taki pan może mieć pałac duży, piękny, ozdobny, otoczony wspaniałym ogrodem, obszerne stajnie, wozownie murowane i dobrze opatrzone w piękne pojazdy i konie; może mieć kamerdynera, kuchmistrza, pannę służącą dla żony; nawet sekretarza i pannę respektową.
Jest on w stanie trzymać kapelana przy domowej kaplicy; kupować arcydzieła sztuk w malarstwie i snycerstwie; nawet rzempolić mu mogą domowi muzykanci; może mieć kuchcików na nauce, ogrodnika do dozorowania uczonego w botanice; może posiadać znaczny zbiór ksiąg, chociaż zagranicznych, rycin i kamieniorytów (Lithographie); pracownię chemiczną, medale, kamienie różne, zbiory roślin i ptaków, jeżeli w nich ma upodobanie.
Jest w jego możności kazać wiercić, choćby przez lat kilka, studnię Artezyjską swym kosztem; na koniec trzymać dom otwarty, jeżeli mu się podoba. Żona jego jest w stanie mienia brylantów, pereł, szali tureckich itp.; ale taki pan powinien być razem głową swej rodziny, pomocą, protektorem uboższych jej członków, przykładem podwładnym, wspomożycielem ubogich.
Jemu należy mieć włości dobrze, porządnie i gruntownie zabudowane; stawiać budynki gospodarskie z kamienia, robić i wysadzać drogi w swych dobrach szerokie wygodne; stawiać mosty, brukować miasteczka. Ma obowiązek murować w tychże równie jak po wsiach na trakcie duże, wygodne domy zajezdne; przyzwoicie je opatrzyć wewnątrz. Powinien postawić kościół, jeżeli go nie ma, a przyozdobić, reperować czy naprawić stary, jeżeli taki się u niego znajduje. Powinien mieć domowego lekarza i aptekę dla dobra swych domowników i włościan.
Jest obowiązany wspierać nędznych i chorych, postawić szpital i szkołę. Przyczyniać się do wychowania krajowego swym datkiem i wpływem u rządu. Ma on rozkrzewiać talenta, umiejętności i sztuki, wysyłać na naukę i doskonalenie się młodych ludzi zdatnych, a niebędących w stanie kształcić się bez pomocy.
Winien mieć udział we wszystkich sprawach tyczących się pomyślności, dobrego bytu, przemysłu okolicy, w której zamieszkuje, nie usuwać się od usług obywatelskich w czem może i umie; słowem nie żyć samolubnie i nieużytecznie, jak ów sługa Ewangielii Stej, który zakopał talent dany mu od Pana i nie umiał z niego korzystać.
Żona zaś jego powinna mieć pieczą nad izbami ochrony dla małych dzieci, przyodziewać sieroty, wydawać za mąż młode dziewczyny, trzymać do chrztu dzieci podwładnych dla skuteczniejszego działania na ich moralność; powinna pracować dla przyozdobienia kościoła i kaplicy. Jest jej obowiązkiem pomagać mężowi we wszystkich zabiegach i pracach jego, co do dobra i pomyślności otaczających ich. Oboje powinni dać wyższe wychowanie dzieciom, prowadzić je drogą cnoty i obowiązków ich stanowi przyzwoitych. Mają być gościnnemi, przyjemnemi sąsiadami, hojnemi, ludzkiemi. Wiele, wielebym tu gadać mogła – lecz rzecz tylko ogólnie biorąc, przestanę; zapytując się: czy ci stać na taką pańskość, przyjmując z nią wszelkie ciężary? – Na przyzwalającą odpowiedź – dodam – szczęść ci Boże!
Wprawdzie żona moja przez chwilę zastanawiała się, czy obowiązek posiadania brylantów jej by nie odpowiadał, ale przeważyła niechęć do własnego i opłacanego z własnej szkatuły kapelana domowej kaplicy. Nie będę więc starał się żyć po pańsku.
Komentarze
Dzień dobry.
Brylanty rzecz ważna, pewnie, że tak, ale i jeszcze odziać się wypada odpowiednio, jeśli się chce panią być, ach panią być.
„Panny senatorskiej i szlacheckiej kondycji tudzież magistratowe i kupieckie córki nosiły głowy z warkoczami plecionymi, rozpuszczonymi, wstążką przeplecionymi. Skronie otaczała przepaska muślinowa z wąską koronką nicianą, wstążkami rozmaitymi w pukle powiązanymi opięta. Nad czołem na wierszchu głowy przypinały kwiaty ogrodowe, rozmaryn, lewkonią, gwoździk, tulipan, a zimową porą włoskie kwiatki albo te z własnych rąk roboty jedwabne, naturalne kwiaty naśladujące. Te bukiety zdobiły bajorkiem srebrnym i rozmaitymi blaszkami świecącymi. Przypinał do tych bukietów czapki i kapelusze maleńkie, wielkości naprasztka, z materii jedwabnej, także ptaszki rozmaite z jedwabiu wyrabiane. Potem warkocze obkręcały około głowy, nie przydając wstążki do plecienia, a na ostatku postrzygły warkocze, krótkie włosy po karku, tak jak i mężatki, rozpuszczaj ą c. Już wtenczas strój głowy był jednakowy wszystkim niewiastom, pannom, mężatkom i wdowom. Kapiki materialne bogate, używane od mężatek i wdów, został y zarzucone od wszystkich młodych, świcąc si ę jeszcze niejaki czas na letnich białogłowach, wiekiem obciążonych, wygodę głowy nad modę przekładających. Rzuciły się wszystkie młode panny i nie-panny do kornetów, których kształtu opisać trudno, ponieważ ten odmieniał się niemal co miesiąc. Zawisł zaś na rozmaitym składaniu, fałdowaniu, strzępieniu, wykrawaniu, bryzowaniu muślinu, rąbku, koronek i wstążek”.
Więcej u nieocenionego Kitowicza. Ciut wcześniej, niż Nakwaska, ale wiele nie zmieniło się przez te lata, jeszcze wtedy Czas nie pędził tak szybko, jak teraz.
Oj, Piotrze, ostrożnie 😯 W dobie szalejących walk ideologiczno – cywilizacyjnych łatwo się narazić na zarzut propagowania stereotypów kulturowo coś tam, coś tam … 😉
A generalnie, to wszystkiego najlepszego w domu w polu i w zagrodzie 😆
O, z wpisu Jagody widzę, że dzisiaj jest święto Gospodarza.
Dołączam się do życzeń, wszystkiego dobrego w domu i w komorze, i wszędzie 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=z2MJwXDvLmo
Ad multos annos,
Panie Gospodarzu, zyj nam dlugo do 120 !
Zamiast sążnistej, a wzniosłej inwokacji pod adresem naszego Gospodarza, powiem najprościej:
Piotrze! Ty sam wiesz co dla Ciebie dobre i najlepsze, czekane i planowane – dla Ciebie, dla Rodziny, dla domu, w życiu zawodowym. Ja trzymam kciuki za Twoją pomyślność wszelaką. Przede wszystkim za wysepkę ludzkiej życzliwości wokół Ciebie.
Przyłączam się do życzeń Pyry, Gospodarzu wszystkiego najlepszego!
Skoro Gospodarz nie zamierza żyć po pańsku,to nie będziemy Mu życzyć pałacu ozdobnego,kamerdynera ani panny respektowej 😉 a jedynie życia skromnego i prostego,acz szczęśliwego,pełnego znanych,mniej znanych i zupełnie nieznanych smaków,które gdzieś,kiedyś jeszcze czekają na odkrycie.
My w niedzielny wieczór odkrywaliśmy ponownie smaki portugalskie i były to odkrycia godne Vasco da Gamy 🙂 Może pamiętacie,że nasz dzisiejszy Solenizant mieszka w sezonie warszawskim,jesienno-zimowym o rzut beretem od tego skrawka Portugalii, co to ulokował się na ul.Merliniego i opowiadał nam już kiedyś o restauracji „Portucale”.Knajpka skromnie urządzona i nierzucająca się w oczy,ale za to dania rzucające na kolana.Próbowaliśmy różne rzeczy,bo było nas sześć osób przy stole i wszyscy oblizywali się z ukontentowaniem:ryby,owoce morza, mięsa, wina, desery na piątkę.Na pewno jeszcze wrócimy i nawet chyba wiem w jakim towarzystwie 😀
Gospodarzu – zdrowia wybornego, pomyślności i jak najwięcej radości 🙂
Nad Bugiem sezon grzybowy też już otwarty-pokazały się kurki i koźlaki.
Jeszcze malutkie i w niewielkich ilościach,ale są !
Przylanczam sie do zyczen Pyry. Wszystkiego najlepszego.
Nad Bugiem grzyby, Danuśka pisze. Ile uzbierałaś? A tutaj poza maślakami własnoręcznie koszonymi, na targu widziałam poćce, wiecie, co to jest? Borowik ceglastopory regionalnie.
I pełno psiaków rozmaitych, w tym część jadalnych, np. czernidlak. Jadacie te grzyby mniej popularne?
Jutro może wyskoczę rozejrzeć się w lesie, zeszłego roku w maju zbierałam już pierwsze prawdziwki, zobaczymy, co będzie działo się z grzybnią po ostatnich deszczach, jest ciepło, więc powinno dziać się dobrze.
Gospodarzu, życzę Ci z serca, abyś zawsze był w stanie mienia złota i brylantów do woli (pamiętajmyż o Basi!), obowiązków śladowo, a przyjemności ile wlezie.
To moje pierwsze i myślę, że nie ostatnie urodziny Gospodarza.
Czytam właśnie Rok w Burgenlandii, zapisany skrzętnie na serwerze przez Alicję, cieszę się bardzo, iż w tym szczególnym gronie biorę udział.
Gospodarzu- pomyślności i zdrowia! Resztę można kupić.
bajaderko-skromniutką garsteczkę.
Radości było zdecydowanie więcej niż grzybów 😉
Danuśko, o wiele przyjemniejsze jest gonienie króliczka, niż dopadnięcie go.
Gospodarzu – życzę dużo zdrowia i wszelkiej pomyślności !
bjk,
z grzybów mniej znanych zbieram płachetki pospolite, czyli kołpaki. Zdarzało się, że grzybiarze widząc je w moim koszyku, pytali o nie, bo nie znali ich, a do grzybów blaszkowatych podchodzi się dość ostrożnie.
Na razie jeszcze nie ciągnie mnie do grzybów.
Płachetka : http://atlas.grzybland.pl/v/C/cortinarius/rozites_caperatus/?g2_navId=x6bc32a4b
A tak w ogóle: czy ktoś ma coś przeciwko mieniu brylantów?” Ja bym nie miała, chociaż konia z rzędem temu, kto wymyśli gdzież by to Pyra owe brylanty obnosić miała. Pewno demonstracyjnie na trawniku za jamnikiem moim.
Dzisiaj włoski obiad – makaron z sosem serowym i wielka misa sałaty mieszanej; zdało by się jeszcze chianti ale nie ma.
Gospodarzowi 🙂
(lepiej bym tego nie zaśpiewała, a tekst jest znakomity!)
http://www.youtube.com/watch?v=2Cc8W-hMjbo
Krystyno, co robisz z płachetkami, jak je przetwarzasz? Jaki mają smak? Nieraz je widuję i wiem, że można jeść, ale jakoś nie doszło do tego. Natomiast jadam purchawki i polecam, są pyszne. Warunek niezbędny, muszą być młode, z mięsistym wnętrzem, gdy jest wypełnione zarodnikami już oczywiście nie nadają się do niczego kulinarnie.
http://www.bossowski.pl/prywatny-atlas-grzybow/grzyby-jadalne-te-co-sam-zbieram/purchawka-chropowata/
Bejotko – dla mnie liczy się purchawica ogromna, nawet Panie z Zabich Błot i okolic tym zaraziłam, a z „dziwnych grzybów” zbieram chętnie muchomory czerwonawe – bardzo smaczny grzyb o nieco mięsnym smaku.
Dostałam jeden dyjament (od specjalisty w temacie, prof. Dan Schultze), ale się zbył 🙁
Wziął i zniknął sobie po prostu, dyjament, nie profesor.
Malutki ci on był, ale był. No to jestem bezdiamentowa, ale gdyby ktoś chciał mi sprezentować…nie będę się opierać 🙂
Idę przyodziewać sieroty i wydawać za mąż młode dziewczyny 🙂
Purchawica olbrzymia jest pod ścisłą ochroną i nie można jej w Polsce zbierać, ja to szanuję, tak samo omijam chronione smardze – można je zbierać w Słowacji.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Grzyby_chronione_w_Polsce
Dla Gospodarza – zeby dobrze sie dzialo i powodzilo, na wsi, w miescie i w blogowym gospodarstwie.
Samych pomyslnosci!!!!
Bejotko – owszem, szanuję, ale Eska kupiła grzybnię w sklepie ogrodniczym i pisało na etykiecie „grzyby szlachetne”. Koleżanka czekała na borowiki, ewentualnie maślaki, a wyrosły purchawice – już dwa lata z rzędu. Owocują jej w drugiej połowie sierpnia i tylko w jednym rzucie.
Pyro,
to jest to, co lubisz, u mnie na ogródku parę lat temu (donosiłam na blogu). Pokroiłam na płaty ok.3 cm grubości, na masełko rozgrzane, soli się na talerzu. Niektórzy polecają panierowanie, ale jak dla mnie – to za dużo roboty i w ogóle nie przepadam za panierką.
http://bartniki.noip.me/news/Gotuj_sie/Fotki/Purchawica_olbrzymia.jpg
Panie Piotrze – wszystkiego najlepszego!
https://www.youtube.com/watch?v=vlPsg9-DFro
Hostaria Cinema: https://www.youtube.com/watch?v=IqxxNcY78rA
Bajaderko,
u mnie na ogródku można zbierać i wyobraź sobie, mam też te drugie pod ochroną (nie wiem, czy tutaj są pod ochroną), te mianowicie:
http://bartniki.noip.me/news/Gotuj_sie/Fotki/Morela.jpg
Nie rosną co roku i nie w tym samym miejscu, ale raz na jakiś czas się pojawiają.
Alicjo, nie mam pojęcia, co jest w Kanadzie (nie mylę się, tam mieszkasz?) pod ochroną, przypuszczam, że niekoniecznie to, co u nas. Smardze masz w dużej obfitości? Bardzo je lubię, można je zamrażać podduszone w maśle, jak rydze, jeśli ma się obfitość. Smardze czasem przybywają w korze, którą się podsypuje ziemię w ogrodzie, tj. ich grzybnia.
Piotrze, Gospodarzu! Dziękujemy Ci prywatnie i blogowo za to, że jesteś. Życzymy długiego, zdrowego i pełnego przyjaciół życia! Vivat!
Najserdeczniejsze życzenia długich, szczęśliwych lat Panie Piotrze.
Gospodarzu, wszystkiego najlepszego z okazji podwojnego swieta a w upominku
Pana Ulubiona (daleko za Pania Basia, oczywiscie), obdarzona wspanialym glosem,
temperamentem i duzym poczuciem humoru 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=p4EVNbHX1lI
bjk,
płachetki dobrze komponują się z innymi grzybami . Smażę je a także marynuję. Nie nadają się raczej do suszenia.
A smardze wyrosły mi właśnie z kory, którą posypałam winorośl. Ale tylko jeden raz.
Piotrze, a Ty wciąz tylko Bartoli i Bartoli?
A jakbyś tam posłuchał TEJ pani?
http://www.youtube.com/watch?v=jGFUKsv1epk
Dzien dobry,
Panie Piotrze, najlepszego!
Gospodarzu, tu jest lepsza, tego słuchaj!!!
http://www.youtube.com/watch?v=N4h29nVAttE
Krystyno, suszę tylko prawdziwki i czasem, gdy ubogi w nie rok, podgrzybki i młode kozaki. Rydze i maślaki marynuję, a gdy nieurodzaj grzybowy, to w braku laku opieńki, które dopisują zawsze, jadą w słoiki. Inne grzyby zjadane są na bieżąco lub mrożę podduszone.
Do suszenia chyba w ogóle blaszkowe nie nadają się. Kiedyś próbowałam suszyć kanie, gdy miałam w nadmiarze, bo gdzieś wyczytałam, że są dobre na sos, czy na zupę, ale nie były, były raczej jak papie mache i w konsystencji, i w smaku, więc wywaliłam. Płachetki wyobrażam sobie smakowo trochę na podobieństwo boczniaków, ale może to błędne.
Bajaderko,
nie w dużej obfitości te smardze, kilka zazwyczaj, rzucam na masełko i zajadamy.
Nasza ziemia tutaj uboga (mówię o bezpośredniej okolicy), na kamieniu wapiennym, bardzo mało ziemi, tak z pół metra w porywach, a czasami kamień wystaje.
Grzybne lasy w najbliższej okolicy to jakieś 130 km. stąd (Kingston, Ontario) na północ (okolice Wilna kanadyjskiego), albo tyleż samo na wschód, okolice Maitland. Bardzo możliwe, że są i inne miejsca zasobne w grzyby, ale te dwa miejsca Polacy zamieszkali w Kanadzie spenetrowali najlepiej.
Skąd się wzięły smardze tutaj – nie wiem, najważniejsze, że są, a raczej – bywają 🙂
Kiedyś mieszkałam niedaleko takiego lasku, wyjść z dzieckiem na spacer, prawdziwki wręcz skakały do siaty. To była bajka po prostu.
No i co? No i w malutkim lasku zadomowiło się jakieś towarzystwo, co to strzykawki i jakieś takie…zdewastowali cały lasek. Naściągali jakieś materace, stare krzesła i fotele, zostawili masę śmieci, cud, że nie puścili lasku z dymem, bo ogniska też były – nie wiem, jak to teraz wygląda, boję się tam zajrzeć.
Jerzor parę lat temu zajrzał – nic sie nie zmieniło, lasek zdewastowany i nadal chyba okupowany przez towarzycho.
Czas zadzwonić do młodszej siostry, też obchodzi urodziny i niezbyt lubi, żeby jej o tym przypominać, ale ja przypominam w sensie – no i patrz, Danka, ile jeszcze przed tobą!
A swoja drogą na pewno jest jej miło, że ktoś o jej urodzinach pamięta 🙂
Alicjo, smardze w masełku i dla mnie są najlepsze, a jeśli jest mało, to z jajecznicą, czy omletem – i już robi się całkiem wykwintne danie. Mrożę je już minimalnie podduszone w maśle i gdy wpadnie niespodziewany gość, pytam: a może omlet ze smardzami, albo rydze z patelni? I gość na ogół bywa zadowolony.
Na smardze jeździmy na Orawę słowacką, łączy się wtedy łażenie po górach i wytrzeszczanie oczu w p[oszukiwaniu, bo one lubią kamuflować się w igliwiu i ściółce.
Prawdziwki same Ci wskakiwały, marzenie grzybiarza. W zeszłym roku tutaj tak było, teraz pewnie pora na przestój, bo one co drugi rok mocno się sypią. Zobaczymy.
Dziękuję za wszystkie życzenia. Muzyczne są nadzwyczaj miłe. A filmowo-jedzeniowe wprost wspaniałe.
Oprócz Cecilii Bartoli wielbię Aleksandrę Kurzak i Joyce DiDonato. Więc jedyną kobietą, wobec której moje uczucia są niezmienne jest Basia. I to jest – jak sądzę – moja jedyna wada.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim pamiętającym o tym moim święcie.
Przestańcie o tych grzybach, bo Was zupełnie znienawidzę! Bejotko – rydze proszę dla mnie schować – przynajmniej dwie porcje, niech mi się nawet stara wątroba zbuntuje, a nie odpuszczę. Owszem – kiedy jeszcze grzyby w Wielkopolsce były w obfitości, suszyłam 1-2 wianki grzybów mieszanych z sowami (kaniami) i rydzami. Potem trzeba je przerobić na proszek i stosować do mięs i sosów.
Nisiu – jakby to delikatnie wyrazić…. Nie ujmując nic z muzykalności i urody głosu, aktorstwo tej pani ma taki trochę wyraz uliczno – postojowy
Panie Piotrze! z gratulacjami, najlepszymi zyczeniami i wyrazami szacunku!
Otóż właśnie, co roku nie ma. Wspomniałaś o opieńkach. Też były, w ilościach znacznych na trawniku w sąsiedztwie wielkiego bloku, gdzie mieszkałam (i nieopodal rzeczonego lasku), potem przyszła chemia (pryskanie trawników 👿 ) i się zbyły, chociaż pryskania zakazano dobrych pare lat temu.
Opieńki zagotowywałam (bez soli!) i wrzucałam wrzące do słoików po dżemie, zamykały się same.
Rydze z patelni…rydze podsmażałam na maśle i zalewałam tym masłem. W zimie – poezja! Do lasu rydzowego też ponad 120 km na wschód, raz byliśmy w tym młodniaku i nawet nie wiedziałabym teraz, jak tam trafić. U nas nie ma jadowitych żmij, ale niestety, w tym młodniaku zaskrońców do licha i trochę, a ja umieram na widok jakiegokolwiek wijca (hop, hop, Haneczko!).
Dzięki, jak to Pyra powiada, samopomocy blogowej (Jolly Rogers i jej Mama!) i rodzinnej (Tereska Pomorska!) zawsze jakiś zapas suszonych grzybów mam.
Ale nie ma to jak…
https://www.youtube.com/watch?v=dFttaXuC0BM
PANOWIE, nie uważacie? Akurat się z tematem związało 🙂
Uściski dla Danki alicjowej od Danuśki blogowej 🙂
Danuty wszystkich krajów,regionów,województw,kantorów i innych takich prowincji i departamentów łączcie się !
Uprasza się Nisię o częste zamieszczanie tych apetycznych i pięknie śpiewających pań 🙂
Wszystko wskazuje na to,że Osobisty Wędkarz oprócz wędkowania za chwilę polubi też
muzykę operową.Za parę lat i to on będzie kupował bilety do opery.No,koniec świata!!!
Młodzież zabrała się za produkcję bezglutenowej pizzy-używają maki ryżowej i sojowej,
A nadzienie jest na ogół wielką improwizacją.
Tak to już bywa, że prawdziwy gentleman nigdy się za pana nie uważa. Gościnny ci On, hojny i ludzki, ale przede wszystkim skromny 🙂
Szczęść Ci Boże Gospodzarzu!
Prawdziwa perełka
Pyro,
podejście do grzybów mam takie, ze jak widzę taką ilość w słoju (4 litry), to już zaczynam się niepokoić 🙄
http://bartniki.noip.me/news/IMG_3951.JPG
Dzisiaj robię gołąbki według Teresy Pomorskiej, czyli mojej szwagierki, przy okazji wyciagnęłam te grzyby, bo mi potrzebne do sosu. Oprócz tego, żeby Cię zupełnie pognębić i zasłużyć w pełni na totalne znienawidzenie, za Twoją sprzed lat poradą zbieram w osobnym słoiku po dżemie grzybowe paprochy, które dodaję do sosów rozmaitych.
A teraz totalne pognębienie…mieszkając w Austrii, wychodziło się na chwilę do lasu i…no właśnie!
http://bartniki.noip.me/news/26.jpg
A ja włączyłam linkę Placka – najpierw zgorszyłam się fatalną polszczyzną młodych organizatorów (gramatyka!!!) potem z ciekawością słuchałam p.Szymanderskiej (lubię jej książki kucharskie czytać) aliści nie wytrzymałam do końca zbitki pogłosu mikrofonu i głosu p. Haliny. Białą bluzkę Basi odnotowałam.
Pyro – 24:45 to moment w którym poławiacz pereł trafia na prawdziwy skarb. W lesie także często nie potykamy się o prawdziwki już w pierwszej minucie, a nawet w drugiej.
Wersalskie rzępolenie – czyli, jak to Mel Brooks zwykł powtarzać – „Dobrze jest być królem” 🙂
Placku,
potykamy się, tylko trzeba wiedzieć, gdzie jest taki las!
Biała bluzka? Basi Adamczewskiej jest w niej naprawdę do twarzy 🙂
A „Białą bluzkę” w wykonaniu K.Jandy,pamiętacie?
http://www.krystynajanda.pl/biala-bluzka
Odświętna włoszczyzna – Babcia Gospodarza była Greczynką z Rosji, a zatem Francuz którego przodkowie także stamtąd pochodzą, w dodatku śpiewający po włosku, powinien pasować.
Nigdy nie potrafiłem najprostszej rzeczy wytłumaczyć, ale nie tracę wiary, iż ten dzień nadejdzie.
Gospodarzowi – ogromny bukiet najlepszych życzeń. 100 LAT !!!!!
Dawkuję przyjemność – 2 arie, 16 minut. Jak się ma salon muzyczny Wersalu, takie wiolinistki i takiego kontratenora, to dobrze być królem. Szkoda, że nie w koronkowych mankietach, pudrowanej peruce i harcapie z czarną aksamitką. Znał się barok na urodzie rzeczy. Ciekawe jak brzmiały w tych partiach głosy rzezańców, bo przecież dla nich były pisane? Resztę wysłucham później.
zdrowie Gospodarza 100 lat 🙂
Dzisiaj znalazłem pięknego żółciaka siarkowego. Młode owocniki jadalne. Podobno najlepsze te rosnące na dębie
https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash3/t1.0-9/10155515_583772905071053_1226423137488488596_n.jpg
Irku – jadalne ale niezbyt smaczne, podobnie jak goździak (?) jakoś tak – taki „krzaczasty” żólty grzyb, jak z setek igieł.
Mnie się to z hubą kojarzy, ale huba jest raczej szarawa, a to takie żółte kurkowatą żółcią 🙂
Pyro,
A jak z suszonymi grzybami stoisz?
Pyro, ujęłaś rzecz z wrodzoną sobie delikatnością.
Jednakowoż weź, proszę, pod uwagę, że „ta pani” czyli Elina Garanca odtwarzała fragmenty roli Carmen, osóbki raczej wyzywającej. Trochę bez sensu byłoby śpiewanie Carmen w stylu kościelno-filharmonicznym.
http://www.youtube.com/watch?v=5U9gIr5aIyU
Jolly – dzięki hojności „pomocy blogowej” jeszcze suszone mam i do nowych wystarczy. Dzięki Jolly. Ty mi lepiej powiedz, czy Jeff wypił to gorzkie lekarstwo i z jakim skutkiem? Jestem strasznie ciekawa.
Nisiu, przecież wiem; tylko, że ta rola tak „dobrze na niej wisiała”.
Warszawska niedziela. http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl%2Fnode%2F8272
Danuśko, dla Ciebie i Osobistego Wędkarza – DWIE apetyczne panie: http://www.youtube.com/watch?v=U2vI6Jjeu8Q
Akurat dobre na dobranoc.
I coś z Nowej Zelandii:
http://www.youtube.com/watch?v=9GXua6gD4Hc
(też jedna z moich ulubionych pań)
Dzięki Nisiu – prześlicznie strojące głosy i żadna z pięknych pań nie ma tego irytująco metalicznego, ostrego brzmienia, które potrafi obrzydzić nawet wielkie soprany.
To było dla Danuśki z Wędkarzem, a ja się podłączyłam.
Gospodarzu, pielęgnuj tę wadę nieustannie …wszystkiego najlepszego!!!
Piotrze Gospodarzu,
120 lat życia w zdrowiu i w pogodzie ducha, pociechy z wnucząt i wiele, wiele podróży do Włoch jeszcze!
Asiu – reportaż z niedzielnej Warszawy otworzył mi się dopiero za kolejnym podejściem. Obejrzałam z ciekawością, jak każdą okazję zajrzenia w przeszłość. Zwróciliście uwagę na konstrukcję kolejki górskiej?
Jeszcze raz dziękuję za wszystkie miłe słowa. Tyle sympatii z pewnością wystarczy na rok.
Lody „Pingwin”, budki z wodą sodową, tańce, orkiestry grające w parkach. Sklepy zamknięte w niedzielę (pod groźbą mandatu).
Asiu – podobają mi się fikuśne, małe kapelusiki pań. Są wyjątkowo twarzowe i „zmiękczają” damskie oblicza. Natomiast męskie nakrycia głowy – z wyjątkiem letnich, słomkowych kapeluszy – są dosyć brzydkie – zarówno „dęciaki”, jak i kaszkiety. Moda się źle obeszła tamtego lata z panami. Na tym tle czapki mundurowe wyglądają znakomicie i elegancko.
A przez most przejeżdża pociąg ze wspaniałą lokomotywą! Na statek do Młocin wsiada pan z paczką przewiązaną sznurkiem. Może to ciastka na piknik? 🙂 Rano wizyta w kościele, a wieczorem szampan w jednym z lokali 🙂 . Spacer w Alejach, kawa w „Ziemiańskiej”, pies w dorożce. I tekst narratora 😀
Dobranoc
Dobranoc, ale nie ci sami ludzie płynęli do Młocin i pili szampana w Adrii.
W nocy
Zdązyłek przed północom! Zdązyłek jesce przed północom! A zatem: Stooo lat, stooo lat niek zyje Pon Pieter nooooom! A podniebienie Pona Pietra niek wse piknyk radości doznoje! Hauuuuuuu! 😀
Zachód słońca nad zatoką w Hampton Bays. Nawet jeśli to zostanie określone mianem kiczu – i tak to lubię! Bardzo często obserwuję. Każdy jest inny.
Może i Kot M. zerknie.
https://picasaweb.google.com/takrzy/ZachodNadZatokaHBays#slideshow/5666904620397781778
Asiu,
Zawsze zaglądam w załączane przez Ciebie linki. W przywoływaniu przeszłości jesteś absolutnie niedościgniona. Bardzo, bardzo Ci za to dziękuję.
Oczywiście nie pamiętam przedwojennej Warszawy, ale statek do Młocin jak najbardziej. Coraz więcej pamiętam szczegółów z dawnej przeszłości (oznaka starości). Kiedyś Rodzice ze Stryjem i Ciotką zabrali nas (małe dzieci) na wycieczkę właśnie statkiem do Młocin!!! Naprawdę. To była oczywiście niedziela. Pamiętam tylko fragmenty, ale i za te obrazy za mgłą jestem Im bardzo wdzięczny. Jakże bym chciał, żeby to się wróciło…
Pyra wspomniała o kapelusikach przedwojennych. Sięgnąłem do rodzinnych zbiorów… 1936 rok. Jeszcze były szale z lisa.
https://picasaweb.google.com/takrzy/Mama1936Rok#slideshow/5635589099874511394
Przed wojną u źródełka „Miłość” w Nałęczowie. Też kapelusik był mile widziany….
A kto pił dużo wody z tego źródełka ten kochał świat…. Ja piłem…
https://picasaweb.google.com/takrzy/19Maj2014?authkey=Gv1sRgCN3U89XztYTbtQE#slideshow/6015306828780970242
Dobranoc 🙂
Nie zanudzam. 🙂
https://picasaweb.google.com/takrzy/PrzyZrodeKu#slideshow/5632380427305944386
Asiu, kolejny szeroki uśmiech w Twoją stronę, dzięki za bilet do wehikułu czasu 🙂