Obiad pod sosnami
Mając w pamięci świąteczne obżarstwo pełne mięsiwa, szynek, kiełbas i słodyczy przez następne dni (zapewne aż do najdłuższego w Europie weekendu, czyli polskiej majówki), jadamy przede wszystkim ryby. Dziś na obiad – moim zdaniem – najwspanialsza ze słodkowodnych ryb – sandacz. Do tego z pieczarkami.
To danie – chciałoby się powiedzieć: królewskie – wymaga też równie dobrego wina. Zgodnie z tradycyjnymi regułami, które już wychodzą z obiegu, polecam wina białe. Wszystkie proponowane są bardzo owocowe, można w nich wyczuć wyraźnie owoce cytrusowe, o orzeźwiającym bukiecie, czyli zapachu i silnym (jak mawiają enolodzy – długim) smaku. Myśląc o portfelach smakoszy, podaję wina od niezbyt drogich (ok. 30?40 zł) do takich z najwyższej półki cenowej (powyżej 100 zł). Każdy sam musi zadecydować, czym chce uraczyć swoje podniebienie. Pierwsza propozycja to hiszpańskie verdejo – subtelne i delikatne jak mięso sandacza; drugi wybór to włoskie pecorino, a trzeci – francuskie mersault.
Scenka rodzinna na moim modrzewiu Fot. P. Adamczewski
Podobno dziś słonko może się pojawić na naszym nadnarwiańskim niebem, więc obiad będzie można zjeść pod sosnami. I tylko trzeba uważać, czy wiewiórki nie ucztują nam nad głowami, bo nie zważają one na ludzką obecność i zrzucają resztki szyszek na nasz stół, a bywa, że i do talerza. Myślę, że nie jest to całkowity przypadek. No bo prawdę powiedziawszy, kto tu jest gospodarzem – ludzie czy leśni mieszkańcy?
Sandacz w sosie pieczarkowym
4 jednoosobowe filety z sandacza, 20 dag pieczarek, szklanka śmietany 18-proc., 2 łyżki mąki, żółtko, sól, pieprz, 3 łyżki masła.
1. Posmarować naczynie żaroodporne 2 łyżkami masła, ułożyć w nim umyte, a następnie osuszone papierową kuchenną ściereczką filety, posolić, przykryć folią aluminiową lub arkuszem posmarowanego masłem pergaminu. Wstawić do nagrzanego do 190 st. C piekarnika.
2. Pieczarki pokroić drobno i podsmażyć na pozostałym maśle, wymieszać ze śmietaną, mąką i żółtkiem oraz odrobiną soli i pieprzu.
3. Kiedy ryba jest już niemal upieczona, zalać sosem i piec razem jeszcze kwadrans. Wierzch powinien się lekko zrumienić.
No to smacznego!
Komentarze
Dzien dobry,
Kto jest najblizej Zaby – prosze przekazac pozdrowienia I usciski zza oceanu!
Mieszkajac miedzy oceanem i licznymi tutaj zatokami jadam glownie ryby morskie. Po prostu smazone albo przyrzadzane na grillu. Chyba zaczne sprawozdac, by wszyscy nie mysleli, ze wciaz tkwie na poziomie plackow ziemniaczanych.
Do ryb, zwlaszcza latem, przypomne o wytrawnych winach rozowych. Moze sie nie znam, ale ja wole je od bialych. Musza byc bardzo zimme, najlepiej z lodem.
Wiosennych nastrojow wszystkim zycze.
Tutaj tuz po drugiej , postaram sie zasnac.
🙂
Takie sympatyczne te poświąteczne wpisy Gospodarza pełne zapachów, wiosny, leniwych pogaduszek przy stole, stworzeń leśnych i łąkowych. A wiewiórki podejrzewam o celowość bombardowania. Jarek codziennie przez kilkanaście lat chodził po lasach nad Maltą i Cybiną i upierał się, że niektóre wiewiórki bardzo starannie celowały szyszką w jego beret czy czapeczkę. Kiedy udało się trafić w głowę intruza, odbywały zwycięski taniec na pniu czy konarze.
Co tu dużo mówić – przejęłam się wypadkiem Żaby, wczoraj wieczorem byłam nie do życia W niczym nie pomogły konferencje telefoniczne z Haneczką i Inką – bo cóż my możemy pomóc na dobrą sprawę, grono mieszczuchów, którym wieś kojarzy się z wakacyjnym wypoczynkiem? To, co wymagało męskiej, fachowej ręki we wnętrzach i budynkach, regularnie raz czy dwa razy w roku robili Lucjan z Panem Mężem, ale jednak od robót instalacyjno – remontowych nie zalezy istnienie gospodarstwa hodowlanego, a konie kojarzą nam się romantycznie – z kawalerią i westernem. Jednym słowem, żadna z nas pomoc w nagłym przypadku. A Eska i Leszek mają swoje znacznie bardziej skomplikowane gospodarstwo i na dobrą sprawę żadne z nich już nie powinno ciężko pracować z uwagi na stan zdrowia. Nie ma mowy o systematycznym zajmowaniu drugim gospodarstwem odległym o kilka kilometrów. Więc pat. Teraz trzeba będzie znaleźć i wynająć kogoś na co dzień, przynajmniej na 2 miesiące. Jak pech, to pech.
Żabo – wracaj szybko do zdrowia!
https://www.pinterest.com/pin/98657048059923115/
Rzeczywiście sytuacja jest trudna. Nie jest tak łatwo znaleźć nagle kogoś do pomocy na dwa miesiące. Mam nadzieję, że się uda.
Rzeczywiście sandacz jest pyszną rybą, a najlepszy, jakiego jadłam, był z rakami.
Tymczasem dałam kolejny odcinek znad Newy, są tam i stoły, choć niekoniecznie przygotowane do posiłku
Jest i mój ulubiony Renoir – Portret Artystki, tym razem Jeanne Samary w całej postaci.
A co powiedzielibyście na malachitowy stół? Zmieślilibyśmy się przy nim, czy lepiej od razu obstalować dwa? 😉
U mnie świta, jakieś roboty polowe trzeba odprawić.
Nisiu-dziękuję za porady kwiatowe,zrobiłam skrzętne notatki i udam się z nimi na zakupy w weekend majowy.Och,gdybym tak mogła poszaleć….Osobisty Wędkarz
i jednocześnie Naczelny Ogrodnik na włościach niestety stale studzi moje kwiatowe zapędy pod hasłem „nie będę co chwila omijał kosiarką Twoich klombów”.
No właśnie,najlepiej byłoby zrobić jeden wielki klomb,a raczej rozległą,kwiatową łąkę i zlikwidować tę nieszczęsną trawę,ale jak to w życiu,trzeba iść na kompromis.
Bajaderko-zdjęcia,jak zawsze piękne.
Najwięcej uroku ma panna młoda i wiewiórka 😉
Dzisiaj w ramach wiosennych przekąsek sałatka,do której wrzuciłam:
-liście szpinaku
-rodzynki i mielone orzechy
-ser koryciński z czarnuszką
-olej orzechowy
Danuśko, dzięki. Dla mnie świetni byli ci chłopcy w marynareczkach, rozrabiający pod surowym okiem słynnych portretów, ile wlezie. Wokół szacowna sztuka, arcydzieła prosto z podręczników, ciężkie złoto i i przemowa wieków, a tu w najlepsze trwa zwykłe życie, migają ulotne chwilki. Kto wie, czy nie wolę takie momenty: nieuważne dzieciaki, hasające po parku wiewiórki i słoneczny refleks w tęczę rozbity, od minionych laurów. A najlepiej, gdy jedno splata się z drugim.
Smutek przepychu – coś w tym jest. A jak pomyśleć o tłumach służby potrzebnych do funkcjonowania takiego pałacu, nie muzeum, tylko rezydencji, to wręcz żal mieszkańców. Zero prywatności w tych pokazowych stodołach, przestrzenie nie do ogrzania w zimie, nawet tym przepięknym piecem kaflowym z komnat Katarzyny. W Wersalu też jest złota sala, ale jakoś oszczędniejsza w wyrazie.
A malachitowy stół? Jest w Poznaniu człowiek, który od lat nie może sprzedać malachitowego blatu na stół. Kupił kiedyś na Syberii, przywiózł z wielkim trudem i kłopotami, myślał, że wraca z czekiem na majątek, a tu nic z tego. Jacek jest historykiem sztuki, pracował przez wiele lat dla Ars Christiana itp, a wiadomo, że instytucje kościelne płacą mało, niechętnie i najczęściej tylko za część etatu. Więc odszedł, założył prywatny antykwariat, wystawił m.in ten malachit hektarowy, w wystroju zastosował miedź – ładne to było ale zbankrutował z hukiem. Chętnych na polerowany malachit z ozdobnie rzeźbionymi narożami, za satysfakcjonującą cenę – nie było.
Dowiedziałam się, że w XVIII-XIX w. w Sankt Petersburgu królował malachit. Zwożono do miasta tony najcenniejszych gatunków jaspisu, lazurytu, porfiru, jednak najbardziej lubiano i ceniono malachit. Największa bryłą znaleziona na Uralu (stamtąd pochodzi malachit najcenniejszy, najmocniej i najciekawiej wybarwiony) ważyła 250 ton. Europejczykowi z Zachodu trudno wyobrazić sobie wielotonowe, wielometrowe kolumny z malachitu (pokażę je w kolejnym wpisie), jak i wazy z diamentów i szafirów, odbieramy to jak niepotrzebny przepych, jednak rosyjska mentalność jest (czy była?) inna i choćby najwystawniejsza ostentacja nie wzbudza wątpliwości co do gustu, raczej jest przedmiotem podziwu.
Jestem zdziwiona, że ten malachitowy blat nie doczekał się kupca, ktoś mógłby się poczuć niemal jakby pochodził z rodu Romanowych 😉
Kochani-ten stół malachitowy to trzeba było kupować od ręki 🙂
Siedzisz przy takim stole i zdrowiejesz w oczach,przeczytajcie sami jakie fantastyczne właściwości ma ten kamień:
http://polki.pl/we-dwoje/malachit;8211;;magiczny;i;bakteriobojczy,artykul,14012.html
Skoro w minionych wiekach w Sankt Petersburgu królował malachit to,jak nic mieszkańcy tryskali zdrowiem 😉
To może chociaż na pocieszenie i dla zdrowotności malachitowy wisiorek ?
http://www.femino.eu/bizuteria-malachit
Danusiu, może wystarczy taki stolik?: https://www.pinterest.com/pin/256283035017726032/
Bjk – mnie też najbardziej podobają się chłopcy, tacy sami jak wszędzie 🙂 Czekam teraz na zapowiedzianą trzecią część, pokazującą zwykłe życie.
Asiu-wystarczy,całkiem sympatyczny 🙂
Dla warszawianek i warszawiaków 🙂 (może Alina będzie akurat w stolicy?):
„Moda na Czytanie w Domu Braci Jabłkowskich, Okno na Warszawę.
10 maja o godzinie 18. Jarosław Zieliński, varsavianista i historyk, autor książek ukazujących się w serii ?Przedwojenne najpiękniejsze fotografie?, opowie jak żyli, bawili się i jakie mieli zwyczaje dawni warszawiacy. Podczas spotkania zostaną zaprezentowane unikatowe zdjęcia przedwojennej Warszawy.
W serii ?Przedwojenne najpiękniejsze fotografie? Wydawnictwa RM ukazały się cztery albumy autorstwa Jarosława Zielińskiego: ?Przedwojenne Bielany?, ?Przedwojenne śródmieście Warszawy?, ?Przedwojenna żydowska Warszawa?, oraz ?Przedwojenne Kamionek, Grochów, Saska Kępa? (nominacja do Nagrody Literackiej m.st. Warszawy 2014).”
Chińczycy i kultury prekolumbijskie kochały się w nefrytach, mieszkańcy Azji Środkowej i Indianie – w turkusach i krwawnikach. Ponoć wszystkie te kamienie miały cudowne właściwości. Po latach okazało się, że rzeczywiście krwawnik korzystnie wpływa na użytkownika i nie ma to nic wspólnego z cudem – po prostu krwawnik jest bardzo słabo radioaktywny, w tym samym minimalnym stopniu, jak zdrowe, ludzkie ciało (tzw promieniowanie tła). Kiedy człowiek choruje albo pogarsza mu się nastrój, spada aktywność elektryczna mózgu. Wtedy krwawnik noszony na ciele pozwala wrócić do równowagi elektrostatycznej. Takie coś wyczytałam w książce Jakowlewa „Piasek i kamień”.
Bejotko – ludzie, nawet konstruujący kamienne stoły, zupełnie nie zdawali sobie sprawy z ceny malachitu. Oferowali Jackowi cenę, jak za kamień nagrobkowy albo blaty meblowe. I pan się zaciął „Opuścić z ceny trochę mogę, a nawet powinienem, a po co skarb w ręce barbarii oddawać”. No i został ze skarbem.
W czasach, kiedy ww Wrocławiu (i nie tylko) istniała jeszcze księgarnia rosyjska, można tam było znaleźć perełki wydawnicze. Ja zakupiłam za jakieś śmieszne pieniądze (4250zł – rok 1988!) przepiękny, podwójny album o malachicie, oba albumy na kredowym papierze i w twardej oprawie, włożone do solidnego, tekturowego pudła. Wszystko o malachicie uralskim, szkicetych waz, stołów, biżuterii, zegarów i niezliczonych ozdób, które potem powstały, te kolumny, stoły i stoliki – cuda po prostu. Przejrzałam sobie wczoraj te sale malachitowe, cud piękności.
Drugi album podobny, wydany po hiszpańsku „El Ermitrage”- głównie sztuka antyczna i malarstwo, w tym Van Gogh i Renoir oczywiście z Jeanne Samary, której portret zoczyłam wśród fotek Bajaderki. Jej portret – plakat naturalnej wielkości też nabyłam w owej księgarni, oprawiłam i do dzisiaj wisi u moich kuzynek w Ziębicach. Pan Renoir miał wyraźną słabość do tej kobiety, namalował sporo jej portretów.
Idę kończyć roboty polowe, bo według radaru za godzinę dopadnie mnie deszcz 🙄
Wieści szpitalne: Żaba na stół pójdzie jutro i jeżeli nie będzie komplikacji, w 3 dni potem, wyrzucą ją do domu z toną gipsu na nodze i kilogramem metalu wewnątrz nogi Wczoraj Żabsko było w farmakologicznej euforii, dzisiaj w wyraźnym dołku.
A za kilka dni Żaba osiągnie stan pesymistycznej równowagi. Gips – 4 tygodnie, a potem długie dochodzenie do stanu sprzed urazu. Na szczęście byłam tylko obserwatorką takich sytuacji, ale zdaję sobie sprawę, że taki wypadek to nieraz kwestia chwili. Martwię się o Żabę, musi przetrzymać ten trudny czas.
Sandacza w postaci najprostszej jadłam, czyli smażonego jadłam dwa razy w minionym tygodniu. Ale mogłabym jeść go i cały tydzień.
Danuśka,
jak odnajdujesz się w nowej kuchni ? Już się przyzwyczaiłaś ?
Alicjo, dopiero odczytałem. Urlopuję w Puszczy Białowieszczańskiej i smardze tylko fotografuję. Chociaż kusi i by choć jednego na smak. Ach
Oj,martwimy się o Żabę wszyscy 🙁
Krystyno-nareszcie oddycham radosną i pełną piersią w mojej kuchni 😀
Te poprzednie szafki stalowo-szaro-smutne,spadek po pierwszych właścicielach mieszkania przygnębiały dokumentnie.
Alicjo-Renoir namalował dwanaście portretów tej aktorki 🙂
Też lubię Renoir’a i impresjonizm.Portret Jeanne Samary namalowała także Louise Abbema,ale gdzież jej tam do mistrza Renoir’a:
http://www.corpusetampois.com/cae-19-abbema009.html
Louise Abbema to wprawdzie też impresjonistka,ale dzisiaj jakoś słuch o niej zaginął. Zasłynęła głównie dzięki portretom Sarah Bernhardt,z którą łączył ją związek uczuciowy.
Dobry wieczor,
Zabo, jak najszybszego powrotu do zdrowia
Żabo, czymam kciuki. Wraaacaaaj do zdrowia
Asiu (15:27), dziekuje za pamiec 🙂 , bardzo bym chciala tam byc ale niestety…
Danuśka,
a myślałaś może o posadzeniu ostrokrzewu , a właściwie przynajmniej dwóch egzemplarzy, bo do tego, aby na roślinie wytworzyły się piękne czerwone owoce, konieczne jest sąsiedztwo rośliny męskiej i żeńskiej. Udało się nam wreszcie zakupić odpowiednie ostrokrzewy/ z tych wysokich/, bo wcześniej nie można było rozpoznać, który jest męski, a który żeński.
Dwa lata temu smardze wyrosły u mnie na kawałkach rozdrobnionej kory podsypanej pod winorośl. W następnym roku już nie wyrosły. Ale nie zniewoliły mnie ani smakiem, ani zapachem. Jednak widok był bardzo wdzięczny.
Krystyno, mój ostrokrzew był soliterem i zawsze miał te swoje bożonarodzeniowe owocki… Teraz mam kilka w trzech odmianach, ale ten z ostrymi liśćmi jest najpiękniejszy.
Danusia, w centrum ogrodniczym powinnaś móc kupić katalogi bylin, krzewów i róż, obecnych na polskim rynku. Warto zainwestować.
http://merlin.pl/Katalog-roslin-drzewa-krzewy-byliny_Agencja-Promocji-Zieleni/browse/product/1,941518.html?gclid=CMnpk5Kmhr4CFTMetAod22MAuA
Niżej masz pozostałe dwa, samych bylin i róż.
Danuśka, kupuj w Merlinie, w centrach będzie dwa razy drożej…
Tyle tego gadania o ogrodach na blogu… a jutro ma być ostatni ładny dzień (na razie) – czuję, że nie wytrzymam i skoczę do Hortulusa.
http://www.hortulus.com.pl/
Czy ktoś chce zobaczyć niedźwiedzia?
http://pontu.eenet.ee/player/karu.html
Koniec prac polowych – deszcz. Pętałam się po tym obejściu i nie zrobiłam tyle, ile zaplanowałam.
Jest już rabarbar, porzeczki mają pąkifiólków i innego badziewia od licha. Nie zdążyłam usunąć liści za Górkę, do lasu, a tu zapowiada się, że ten deszcz ma nas gnębić tydzień. Dobrze dla roślin, ale ja bym chciała popracować trochę!
Poza tym chciałabym usunąć z Górki takie wredne, inwazyjne ścierwo, zaczyna zagłuszać nawet barwinek i konwalie. Nie wiem, jak się nazywa, brzydkie nie jest, ale się straszliwie rozpanoszyło i ja to chcę won – z Górki 👿
Alicja, to?
https://www.google.pl/search?q=podagrycznik&client=firefox-a&hs=1rt&rls=org.mozilla:pl:official&channel=sb&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=MPBfU-2sDMSD4ASi44DICA&ved=0CAgQ_AUoAQ&biw=1152&bih=566
Nisia,
ten diabelnik variegatum!!! Rozplenia się jak zwariowany i wszystko mi zagłusza 🙁
Zdaje się, że będę musiała się nawyrywać a nawyrywać, bo przecież nie otruję.
On nie wygląda źle, ale powinien być w jakimś zamkniętym obszarze, inaczej zeżre wszystko po drodze. Kilkanaście lat temu dostałam taki wiechceć nieduży, przyjęło się natychmiast i teraz zaczyna się bardzo niebezpiecznie panoszyć.
Pamiętam, że Zośka robiła jakieś zmiany w swoim ogródku i wyrwała to-to w pień, a ja jej dałam konwalie. Żebym to ja wiedziała, co za zarazę przytulam 🙄
…i to jadalne jest (ha! Kulinarnie więc!), ma przeróżne właściwości lecznicze i kosmetyczne, niebrzydkie nawet, zielone z żółtawymi brzegami, tylko mi się wtrynia tam, gdzie go nie prosili 👿
Wyrywanie nic ci nie da, bo zawsze kłącza pod ziemią zostaną. Ale masz przecież żyłkę Kopciuszka,więc powiem ci, jaki jest sposób na cholerę. Do jednej rączki flaszka Roundupu, do drugiej pędzelek i malujesz na każdym co tam chcesz. Roundup jest trucizną układową, pójdzie dalej i pozbędziesz się podagrycznika.
Ja jeszcze nie trafiłam na takiego Kopciuszka, co by mu się chciało.
Straszne te wieści z Żabich Błot.
Przeczytałem jeszcze wczoraj i spać nie mogłem na myśl o tym, co tam teraz ma się dziać, co jeszcze czeka Żabę.
Szybkiego, naprawdę szybkiego powrotu do zdrowia Ewo, a w Twoim osieroconym obejściu rychle jasnych stosunków i wielu rąk do pomocy!
Alicjo – polubieć.
Podobno, jak się lubi i jada, to zaraza nie rośnie już z taką ochotą
Baby boom w Parku Saskim 🙂 https://www.youtube.com/watch?v=6PO5D6Kwm0U
Nie mam ogrodu i już nie chciałabym mieć – chyba, że razem z ogrodnikiem, ale pasjami lubię oglądać ogrody, rośliny, łąki i kwitnące chwasty. Zal, Że nie wiem jak nazywają się barwne maleństwa, kwitnące teraz na trawnikach. Jedne to takie miniaturowe wiechy ciemno różowe, inne to białe kłoski, podobne do lwich paszczy, a jeszcze niebieskie i liliowe drobiazgi 5-płatkowe, otwarte. Wśród trawy są takie delikatne, barwne kępki i poduszeczki. Właściwie to na naszych trawnikach pozostało już niewiele trawy – raczej właśnie chwasty rosną, a regularnie dosyć przycinane kosiarką, tworzą dosyć zwartą pokrywę.
Krystyno – smardze są najlepsze, traktowane jak przyprawa w sosach, pasztetach, zupach, a najlepsze są suszone.
Pyro, spróbuj precyzyjniej, a może się domyślimy…
Doskonały film biograficzny o Kaczmarskim w tv – na szczęście mało hagiograficzny. Ci „bardowie” (Kaczmarski, Ciechowski) płacili straszliwą cenę za swój talent i działalność. I tak jest zawsze, przypomina sie Wysocki, Gałczyński, Broniewski, Szenwald
Nisiu – nie umiem. Gdybym mogła sfotografować i pokazać – nie mogę, nie umiem. Umiem się za to cieszyć maluteńkimi kwiatuszkami.
Dałaś mi do myślenia, Pyro!
Od końca. Te liliowe i niebieskie małe pięciopłatkowe – rozumiem, że na jednym krzaczku to może być miodunka.
https://www.google.pl/search?q=miodunka&client=firefox-a&hs=Nfx&rls=org.mozilla:pl:official&channel=sb&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=MClgU_-XKa_50gW8pYGADg&ved=0CAgQ_AUoAQ&biw=1152&bih=566
Ciemnoróżowe wiechy – jeśli spore, to hiacynty, jeśli drobniejsze, to wrzosiec? Oba wciąż kwitną. Hiacynty znasz, a wrzosiec jest taki:
https://www.google.pl/search?q=wrzosiec&client=firefox-a&hs=z2c&rls=org.mozilla:pl:official&channel=sb&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=5SlgU9SxAaKn0QXpoYDwDA&ved=0CAgQ_AUoAQ&biw=1152&bih=566
Te białe kłoski podobne do lwich paszczy najtrudniejsze. Ale obejrzyj, Pyruniu, kokorycze i kokoryczki, są wśród nich białe. Może to to?
https://www.google.pl/search?q=kokorycz&client=firefox-a&hs=8ox&rls=org.mozilla:pl:official&channel=sb&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=jStgU8z_K-mb0QW7wICoDw&ved=0CAgQ_AUoAQ&biw=1152&bih=566#facrc=_&imgdii=_&imgrc=n1J_3Tt4sp1oaM%253A%3B5t59k0Y9dBuoaM%3Bhttp%253A%252F%252Fwww.cieszyn.pl%252Ffiles%252FKOKORYCZ%252520PELNA%2525202.jpg%3Bhttp%253A%252F%252Fwww.cieszyn.pl%252F%253Fp%253DcategoriesShow%2526iCategory%253D2587%3B422%3B600
Nisiu – miodunkę chyba trafiłaś, kokorycz znam i wrzośce tez, ale to nie to, znacznie drobniejsze. Te kepki barwne są niemal ażurowe – wys 3-4 cm roślinki, kwiat 3-4 mm. Rosnące w pobliży mlecze i koniczynki wydają się olbrzymie przy tym drobiazgu.
Może szafirki?
Malusi świetlik łąkowy – pasuje?…
https://www.google.pl/search?q=%C5%9Bwietlik+%C5%82%C4%85kowy&client=firefox-a&hs=awI&rls=org.mozilla:pl:official&channel=sb&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=WTJgU8v1N8SZPebFgIgP&ved=0CAgQ_AUoAQ&biw=1152&bih=566
Jasnota purpurowa?
http://www.bank-zdjec.com/foto/31266/
Jasnotę znam – jest większa. Świetlik może być. Idę spać, wczorajszej nocy dobrze nie przespałam, tak bardzo martwiłam się Żabą. Właściwie nie tyle się martwiłam, co cierpiałam z racji bezsilności.
No to już tylko prymulka rózowa, b. mała.
Znakomita zabawa, Pyro, proszę o więcej…
Pyro, świetlik jeszcze nie kwitnie i jest to roślina czystych łąk, a nie miejskich parków. To białe drobne to może tasznik albo gwiazdnica? Niebieskie – może przetacznik?
Szkoda, ze przegapiłam film o Kaczmarskim? Kto to robił?
Nisiu-obiecuję zainwestować 🙂 Szapo basy dla Twojej wiedzy botaniczno-ogrodniczej !
Miodunkę mamy w ogrodzie w Warszawie,bardzo ładnie teraz kwitnie.