Eksplozja pobożności, czyli właściwy tekst we właściwym czasie
Spokojnie można uznać, że święta jeszcze trwają. My na przykład podejmujemy kolejnych gości, którzy bez podlizywania się gospodarzom jedzą i chwalą domową szynkę. No bo jest co chwalić.
A jak święta, czyli okres okołowielkanocny, to i lektura powinna być bardziej niż zwykle uduchowiona. Oto fragment artykułu Michała Bardela, zamieszczony w kwietniowym numerze „Czasu Wina”, zatytułowany „Wina pod specjalnym nadzorem”. Autor ujawnia przyczynę niebywałej eksplozji pobożności w Stanach Zjednoczonych w latach 1924-1925, gdzie liczba wiernych w kościołach chrześcijańskich i żydowskich synagogach wzrosła ponad dwukrotnie.
Badania przeprowadzone w 1925 roku – pisze Bardel – w pięć lat po tym, jak nieludzko okrutna 18. poprawka do amerykańskiej konstytucji zakazała wytwarzania, sprzedaży i przewozu napojów alkoholowych, wykazały niezbicie, że w ciągu poprzednich dwóch lat zapotrzebowanie na wino dla celów religijnych wzrosło w USA o – bagatela! – 3 miliony litrów.
Wydłużyły się oto naraz cudownie spisy wiernych należących do poszczególnych parafii i synagog, przedkładane przez pracowitych proboszczów i rabinów celem pobrania z magazynów pozostających pod specjalnym nadzorem odpowiednich ilości wina – jedynego z trunków, który dzięki właściwej Amerykanom estymie dla tego, co religijne, zdołał w ten sposób „opłynąć” wąskim strumieniem surowe przepisy ustaw prohibicyjnych.
Nieładnie? Pewno, że nieładnie. Kiedy się jednak wmyślić w ów potępienia godny proceder, łatwo przychodzi dostrzec, że dzięki „martwym duszom” przypisanym do odpowiednich kongregacji niemałej liczbie kalifornijskich winiarni udało się jakoś związać koniec z końcem w ciągu czternastu trudnych lat.
W tym czasie ich mniej obrotni koledzy w rozpaczy wymyślali kolejne przetwory spożywcze, które można wyprodukować z wielotonowych nadwyżek winogron (dżem z winogron, sok z winogron, galaretka z winogron, kompot z winogron, pasta z winogron, rodzynki z winogron, kanapka z winogronami, ciasto z winogron, ocet z winogron, syrop z winogron, małe ludziki z winogron…).
Powstał wówczas nawet specjalny produkt o nazwie Vine-go (lub „Grape Brick”) – była to twarda galaretka w kształcie cegły tak skomponowana, że po dodaniu wody w dwa miesiące wyfermentowywała w dużym słoiku mocno alkoholowy produkt winopodobny. Sprzedawano ją razem z paczką drożdży winiarskich oraz wyraźną informacją ostrzegającą klienta, by w żadnym razie nie dopuścił do połączenia galaretki, wody i drożdży, bowiem może w ten sposób doprowadzić do powstania zakazanego ustawą alkoholu…
Kolejny rozdział tekstu mówiący o gwałtownym spadku liczby wiernych jest jeszcze ciekawszy. Warto więc sięgnąć po ten pyszny dwumiesięcznik, zwłaszcza że poświęcony jest on w dużej części mało znanym w Polsce, a doskonałym winom urugwajskim.
Komentarze
U mnie jeszcze też trwają święta. Dopiero kiedy nad wieczorem wyjadą Pomorzanie, życie wróci do normy codzienności. Aktualnie całą trójką – razem z Młodszą – polecieli zwiedzać sklepy. Mają zapotrzebowania obuwnicze i drobne meblarskie. Ja kombinuję obiad poświąteczny „zrób, żeby był inny, niż w święta”. Pamiętać – Ryba ma swoje jedzenie, swoją dietę; Matros nie jada gotowanych warzyw i zup, Młodsza zup i gotowanych mięs. Dobrze, że nie ja ich muszę karmin na co dzień.
Święta trwają owszem,ale jedynie w lodówce.
Pewno jeszcze przez dwa dni będziemy żyli na zapasach,co jest przyjemną perspektywą,bo nie trzeba kombinować na bieżąco.
W ramach wymiany barterowej przekazaliśmy do zaprzyjaźnionej
lodówki trochę wegetariańskiego pasztetu i otrzymaliśmy w zamian dwie słuszne porcje galarety z nóżek 🙂
Ja też dojadam świąteczne pozostałości. Jakby ktoś nie wiedział jak zagospodarować duży kawał szynki wieprzowej to polecam przepis K. Okrasy na szynkę glazurowaną. W oryginale wcześniej się ją jeszcze gotuje. Ja pominęłam to, zrobiłam glazurę z miodu, cukru trzcinowego, Madery i octu balsamicznego. W szynkę wcisnęłam sporo goździków, piekłam w rękawie w 160 stopniach dwie i pół godziny. Szynka była ze skórą i cienkim tłuszczykiem pod nią. Wyszła soczysta i pyszna.
Jutro przewidziany kolejny mini zjazd.W tej sprawie wysłałam dzisiaj drobny list do Koleżanek Warszawianek.
Zjazd poświąteczny,niskokaloryczny 😉
Dzień dobry,
No to u wszystkich po świętach. Ja nie mam problemu co zrobić z poświątecznymi resztkami – po prostu nic nie miałem. W sobotę wybrałem się do polskiego sklepu po jakąś świąteczną wędlinę, ale za późno, sklep był zamknięty.
Byłem za proszonym śnaiadaniu i to były całe święta, w poniedziałek powrót do fabryki.
Wielkanoc tutaj nie ma takiej świątecznej oprawy jak w Polsce. Po prostu wielkanocny zajączek nigdy nie dogonił świętego Mikołaja, nie da się zarobić to i cisza.
Na zakazach alkoholowych w Stanach niektórzy dorobili się fortun, wszyscy wiedzą kto, ale nikt o tym głośno nie mówi. W Polsce aż takich zakazów nie było, ale swego czasu tzw. meliny też miały się zupełnie dobrze, pracując do 13-tej tylko. 🙂
Z innej beczki – Polityka użyczyła swoich gościnnych łam dla nowego blogu – poświęconego serialom. Nigdy żadnych seriali nie oglądam, więc gościem tego blogu też pewnie nie będę, ale razi mnie ten okrwawiony pilot telewizora. Jeśli to ma być zachętą do czytania to na mnie działa zupełnie odwrotnie. Coś obrzydliwego. I mogę się nie znać!
Przyjemności poświątecznych wszystkim życzę.
Wydałyśmy większość ciast przywiezionych przez Rybę i pojemnik z sałatką. Decyzja o ich przyjeździe zapadła w ostatniej chwili, a przy zakupach świątecznych wcale nie byli brani pod uwagę. Dlatego nie została nam porcja zamrożonej kiełbasy ani mięso świąteczne. Ostatnie dwa udka kurze zostaną zjedzone dzisiaj na zimno z majonezem. Na bieżąco zapowiedziałam obiady wegetariańskie, ewentualnie ryby, bo mamy pewien przesyt szynki, kiełbasy i pieczeni. Nie, żebyśmy się obżerały gargantuicznymi ilościami; nic z tych rzeczy; to raczej obfitość możliwości też bywa męcząca. Teraz właśnie pomyślałam, że wyciągnięta z zamrażarki porcja pasztetu dla Ryby, została w lodówce – zapomniałam jej dać. Najlepsze w świętach było to, że spotkała się cała rodzina.
Kto chce moze obserwowac orly w Iowa. Przed chwila tam zajrzalam. Mlode leza, nie kloca sie, znaczy objadly sie i spokojnie wyleguja w sloncu.
Nie wiem czym sie objadly.
http://www.farmyou.com/falcon_cams/index.html
Potrzeba matką wynalazków – cegła winna! I to wszystko zgodnie z przepisami.
Na prohibicji fortuny porobili nie tylko rodzina Kennedych, ale także sporo rodzin kanadyjskich, choć może nie na taką skalę (np. rodzina Bronfmanów). W cegły to oni się nie bawili – zajmowali się szmuglem znacznie wyższych gradusów z Kanady do Stanów.
U mnie listopadowo, leje albo dżdży, a nad jeziorem mleko mgły. +8C.
A miały być upały 🙄
Kupiłam wczoraj dwa krzaki jagodziane i czekam, aż przestanie lać, żeby je wsadzić w glebę. Mam jeden krzak od lat, jeden mi zmarzł, a to jest jakaś nowa odmiana. Może się u mnie uda, bo jest dobra na półcień.
Plany gościowe się rozpadły, potencjalni goście leżą chorzy i kichają mocno na moje jedzenie 🙁
Właśnie zrobiłam przegląd resztek i przeżyć się na tym nie da, ale uzupełnić jadłospis i owszem.
Mam nieśmiałą nadzieję na mini – zjazd w czwartek albo w piątek i jeżeli nic nie stanie na przeszkodzie mini – zjazd paryski wyląduje nad Wartą. Poczekam, zobaczę, ucieszę się albo westchnę z rozczarowania, jak to w życiu bywa.
Teraz czytam zestaw kwartalników, o istnieniu których nie miałam pojęcia. Są to 2 numery (potężne) „My, Sybiracy” i 1 numer „Kresowe stanice”. Przysłał mi je Tadzio, teść Ryby (on że wielki działacz kościelny i kresowy) a w ogóle bardzo porządny gość. Ponoć trochę polityczny choleryk. Na wejściu jestem zawsze dyskretnie proszona, żeby nic o kościele i nic o polityce, bo Tadziowi skacze ciśnienie. A ja przecież nie jeżdżę do nich w misji polityczno – światopoglądowej, ani nie oceniam ludzi po ich poglądach.
Oj, burza.
A wracając do dzisiejszego wpisu Gospodarza – jest mi niezmiernie miło, że nie tylko Polacy wykazują się wielką pomysłowością w obchodzeniu bzdurnych zakazów. Ponadto ja nie wierzę w zbawcze skutki zdrowotne, wychowawcze, narodowe, cywilizacyjne (niepotrzebne skreślić) jakichkolwiek prohibicji. Co pozostało po amerykańskim eksperymencie prócz kilkudziesięciu szemranych fortun? Nocne kluby, mafia i musical. To ostatnie to jedyna pozytywna nowinka. A miało być tak pięknie, obyczajnie i cnotliwie. I wyszło, jak zwykle.
Pyro, wiesz tylko tyle, ile naogladalas sie w fabularnych filmach.Nic z zycia.
Niunia, czy Ty przypadkiem nie wypadłaś z kołyski? Na główkę?
Ach, Cichal,
przecież Niunia nie musi pamiętać w co się uderzyła. Za dużo wymagasz.
Już sam niczek, słodki jak miodek, świadczy, że coś malutkiego mogło się kiedyś wydarzyć.