Nie przejeżdżać lecz przystawać
To jeden z niewielu regionów Italii, o którym wiem tak niewiele. Zwłaszcza w dziedzinie smaków. Przejeżdżałem tamtędy dość często ale nigdy nie zatrzymywałem się, by coś przekąsić. A teraz żałuję. Zwłaszcza po przeczytaniu słów Antonio Piccinardiego – restauratora, dziennikarza i prawdziwego smakosza, który kocha kuchnię Umbrii.
Zielona kraina, w znacznej części porośnięta dziewiczym lasem, wciśnięta między Toskanię, Marche i Lacjum, to jedyny region centralnych Włoch pozbawiony morskiego wybrzeża. Kuchnia tej ziemi nie ulega żadnym kompromisom. Kamienne wieżyce zamków i niedostępne wąwozy zdają się chronić ją przed obcymi wpływami. Trwa w niezłomnej pewności, że obcym niczego zazdrościć nie musi, a już zwłaszcza nie ma im czego zazdrościć w sprawach stołu.
Kuchnia Umbrii jest wyrafinowana, wystarczy wspomnieć potrawy z gotowanego zboża, przyrządzane według przepisów pamiętających zamierzchłe czasy, albo tagliolini z główkami szparagów. Norcia słynie z trufli, dodawanych do potraw z makaronu, do rozmaitych farszów, do zasmażanych z jajkami warzyw. Trufle ucierane są z masłem, którym smaruje się kromki chleba. Podczas tradycyjnego lokalnego święta Corsa dei Ceri pochód sunący ze świecami przez kręte uliczki średniowiecznego miasteczka Gubbio kończy się w salach Pałacu Konsulów przy stole suto zastawionym potrawami przygotowanymi wyłącznie z ryb. Leżące w samym sercu regionu uniwersyteckie miasto Peruggia słynie z zachwycających placów i wspaniałych zielonych skwerów, lecz przede wszystkim z doskonałych wyrobów cukierniczych. Mieszkańcy miasteczka Terni łowią delikatne i smakowite młode pstrągi w pobliskim jeziorze Piediluco, nie opodal majestatycznych wodospadów Marmore. W tych stronach przetrwał też obyczaj zapiekania dziczyzny w cieście chlebowym.
Kuchnia Umbrii nie zna ryb morskich, ale w bystrych potokach i rzeczułkach łowione są wspaniałe pstrągi, które przyprawia się już tylko natką pietruszki, by nie zaćmić ich delikatnego smaku. Filety ze szczupaków skropione oliwą i sokiem z cytryny, posypane natką i czosnkiem piecze się na rusztach. Bardzo smaczny jest lin, podpiekany w piecu, a potem duszony.
Niezrównane są umbryjskie mięsa, kuszące zmysłowym aromatem ziół, a wśród nich gołębie, nadziewane lub w potrawce, oraz jagnięta i koźlęta pieczone na rożnie lub w brytfannie. Wszystko to przyrządza się z doskonałymi przyprawami, których dobór wyróżnia tę kuchnię spośród innych.
A jeśli idzie o desery, to sławny jest niedościgły kunszt cukierniczy Perugii. Dość wspomnieć o słodyczach z migdałów, o placku torcolo i o serpentone perugino – bakaliowym wężu.
Tagliolini z główkami szparagów
200 g suchego makaronu, 180 g główek szparagów, 1/2 łyżki wazowej przecieru pomidorowego, 2 łyżki oliwy z oliwek, 40 g tartego parmezanu, sól i świeżo zmielony czarny pieprz
1.Oliwę podgrzać w rondlu, poddusić na niej szparagi, a następnie zalać przecierem pomidorowym. Sos gotować pod przykryciem 12 – 15 minut, w zależności od grubości szparagów.
2.Makaron ugotować w dużej ilości osolonej wody. Odcedzić, gdy będzie jeszcze jędrny, przyprawić serem, sosem ze szparagami i pieprzem. Szybko wymieszać i od razu podawać.
A potem znalazłszy się w Umbrii – nie przejeżdżać lecz przystawać!
Komentarze
Dzień dobry.
Mam ten sam grzech na sumieniu, też przejeżdżaliśmy przez Umbrię, byle szybciej, byle bardziej na południe.
Przystawanie w biegu dotyczy wszystkich miejsc, krajów i w ogóle życia. Także u nas warto troszkę zboczyć z trasy, zatrzymać się tam, gdzie zapraszają okoliczności przyrody, lub coś innego, co nas zaciekawia. Uwielbiam małe miasteczka i niekiedy w nich niepodziewanie można trafić na coś pysznego dla kubków smakowych, lub dla oczu. Smaczne danko w skromnej knajpce lub zabawną, czy poruszającą obserwację obyczajową. A najlepiej połączyć jedno z drugim, na przykład pyszne domowe pierogi w Muszynie, zjadane na powietrzu w ryneczku, z obserwacją niespiesznego rytmu życia tego miasteczka, wypatrywać śladów dawnych mieszkańców, Łemków, czy Żydów, obserwować obecne przemiany obyczajów, splatanie nowego z tradycyjnym. Także w kuchni.
bry-bry
Nawrzuciłam 3 zdjęcia pod poprzednim wpisem, idę spać pozytywnie umordowana, reszta jak się wyśpię.
Łoczywiście tutaj nadal zimno i śnieg jeszcze zalega oraz lód.
Zię dobry bajaderko 🙂
Alicjo, odpoczywaj, a później zerknij do swoich zdjęć. W moim laptopie coś nie teges z nimi.
Dzień dobry z zamglonej nieco Warszawy 🙂
Perugia kojarzy mi się bardzo słodko – z najlepszymi (moim zdaniem) czekoladkami Baci, np. https://www.baciperugina.it/prodotti
U mnie zdjęcia Alicji otwierają się, ale trzeba troszkę cierpliwości 🙂 Rzeczywiście, drogi dla lubiących ryzyko turystów.
U mnie też się otwierają, ale są w jakiś kolorowych kawałkach, jakby megapikselach. Nie wykluczam, że to tylko u mnie.
…jakichś! (literówka Nisiu) : P
Śniadanie
Szaraku – mam nadzieję, że jest dostępne i dla Ciebie.
Zwołuję Blogowisko na wieczorny toast za pomyślność jubilata – Pepegora.
Rozumny, powściągliwy i życzliwy światu Pepe wart jest dużego piwa (lubi) albo szklanki białego wina, albo kieliszka koniaku czy whisky. Sto lat Pepe!
Przeczytawszy dzisiejsze umbryjskie propozycje naszego Gospodarza uznałam,
że naszemu Drogiemu Pepegorowi powinnam życzyć:
chleba z truflami,
szczupaków z cytrynami,
makaronu ze szparagami
i deseru z bakaliami 🙂
Pepegorze-100 lat !
Sama na powyższy zestaw też chętnie się piszę 😉
Z braku chleba z truflami zjadłam na drugie śniadanie kanapkę z humusem.
Przed nami kuchenna rewolucja.Czeka nas zrywanie tapet,wyrównanie tynków, malowanie i wymiana szafek.Na Wielkanoc kuchnia powinna być cała nowa i piękna.
I oby tak się stało !
A na śniadaniu zaproponowanym przez Placka można chyba spokojnie przeżyć cały dzień 😀
Czcimy Pepegora?
Wszystkiego najlepszego, Pepe!
😆
Bajaderko, gdzie literówka?
W związku z poprzednim wpisem i dyskusją językową przypomniał mi się dowcip opowiadany przez Jana Miodka na swój temat. „Mówi się, że za każdym razem odpowiada pan, że można mówić i tak, i tak, i obie formy są prawidłowe. To ja się zapytam, czy się mówi: Irak czy Iran? Można i tak, i tak. Wiedziałam”. 😀
Torlinie, one mi się kiedyś myliły… Dawno temu dosyć.
Bajaderko, już widzę. A ja myślałam, że wytykasz mi jakąś moją i przeleciałam wszystkie wczorajsze wpisy.
Nie rób ze mnie Cerbera! Literówki to pikuś. Czasem są dość komiczne.
Nisiu, wyklepałam „w jakiś kolorowych kawałkach” było, a winno być „w jakichś”. 😛
Ponieważ jestem tu bardziej nowa, niż Nowy, nie znam Pepegora, ale skoro dzisiaj świętujemy, to dla Ciebie Pepegorze.
Cerberem to ja też bywam, nieraz się ugryzam, a czasem nie, w klawiaturę, by nie zacerberzyć – zdarza się niekiedy w przypadkach cięższego kalibru.
Pepegorze,ten walc miał być w prezencie, tamten utwór też ładny, ale niekoniecznie na urodziny. Jak się pokazuje zawstydzenie?
Oj, coś dzisiaj wszystko na opak.
Dla Pepegora: https://www.youtube.com/watch?v=vauo4o-ExoY
Bajaderko, tak: 😳
Znaczy, trzeba napisać oops między dwukropkami. I spacje po obu stronach.
Bajaderko:
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/samouczek.html
Oj, ale mi się chce spać jeszcze 🙄
Bajaderko, zajrzyj tu: http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/samouczek.html
Ale łajza…
Łajza jak licho 😎
Za oknem pochmurzasto i niestety, śniegu jeszcze sporo. A tu człowiek wrócił był z ryczących trzydziestek i czterdziestek plusowych oraz okoliczności dżunglowatych 🙄
Pepegor,
po piwo chyba nie poletę, ale jakimś czerwonym wypiję z tego kufla, co to wiesz – 10.V.1888
Dzięki, Dziewczyny! 😎
Dawniej, fafnaście lat temu znałam to wszystko, ale potem dorosłam i spoważniałam, emotki zarzuciłam. W prywatnej korespondencji nie używam, bo język giętki etc, no i wśród starych przyjaciół nie ma potrzeby wyjaśniania intencji, czy żartu.
Nie wiem, co z tymi zdjęciami w kawałkach czy wręcz nie otwierających się, powinny się otwierać. Jeszcze ich nie wrzuciłam na żadną wrzutę, tylko u siebie. Prosz bardzo, jakie przyjemniaczki:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2614.JPG
Emotki jakoś mnie kupiły – pomagają to i owo podkreślić, oczko zmrużyć i tak dalej.
Dlaczego Jerzor jeszcze w wyru, a nie w drodze do Bywszego Personelu po Mrusię? 👿
Najbardziej to ja lubię, kiedy Panie w … w jakimś tam wieku, do siebie per „dziewczyny”.
Ach, jakie to urocze.
I infantylne.
Mężczyżni to jednak mądrzejsi są, bo nie słyszałem na blogu: „chłopcy”.
Bajaderko, ja też raczej rzadko używam, no ale właśnie dla rzadko używających jest ta ściąga.
LK, może my jesteśmy infantylne, ale Ty jesteś mało uprzejmy.
Ach, jakiż męski mężczyzna… dołożył kobietom anonimowo.
Prawdziwy dżentelmen.
Te wyrośnięte kijanki otwierają się pięknie 🙂
Emotki bywają przydatne w miejscach publicznych, dla ujednoznacznienia, czy podkreślenia intencji, a i czasem bywają stosowane dla asekuracji, ktoś może wkładać komuś szpile, ale da na koniec 😉 (patrzcie, przecież żartuję, hahaha).
LK, chłopcze, nie nerwujsia, po prostu jest się w sercu i duszy dziewczyną. A w ogóle, to co Ci to szkodzi? (Mądrości to bym z tym raczej nie mieszała, są jej inne wyznaczniki).
Tu się gotuje!
Malutki bar w Jaco, gdzie stołowaliśmy się 2 dni u Leslie. Kulinaria nastąpią, jak tylko ta durna picasa mnie przeprosi.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2642.JPG
Już po 13 – tej 😉
Zdrowie Pepegora 😀
PEPE – TAK BYŁO?
http://youtu.be/f8_mGmrFvLA
Pepegorowi życzę dużo, dużo zdrowia 🙂
A co złego w tych starszych ” dziewczynach” ?
bjk,
Nowy wcale nie jest tu nowy, bo pisze od kilku lat, a zaczynaliśmy prawie w tym samym czasie. Były jakieś sugestie w sprawie zmiany nicku, ale Nowy nie chciał zmiany. I chyba dobrze.
Duże M,
co do wczorajszych kretów – dla ścisłości wyjaśniam, że ja nie stosuję pułapek, tylko odstraszacze. Co ja zrobiłabym, gdyby jakiś kret złapał się w taką pułapkę ? Na pewno nic ostatecznego. zatem staram się je odstraszać.
Przy okazji przypomnę nowe sposoby na krety. Czekają na wypróbowanie. Jeden to wsypywanie rozdrobnionego pieprzu do kreciego korytarza, a drugi/ który podała Orca/ to wlewanie naparu z mięty.
Jak dla mnie sewicze, zaraz mam umrzeć według Jerzora, bo to Karaiby i surowe nie wiadomo co…żyję jeszcze 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2748.JPG
Pepegorze – Twoje zdrowie!!! 🙂 http://www.pinterest.com/pin/139541288428186442/
http://www.pinterest.com/pin/239042692695650707/
Bez lelenia na rykowisku zwględnie cud zachodu słońca nie da się obejść.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2742.JPG
Alicjo, u mnie tak wyglądają Twoje zdjęcia:
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/fdcebdddb8757ded.html
Na cześć Pepegora dzisiaj na śniadanie 3 jajka w szklance, tzn w kubku, bo na łódce szklanek nie ma. A dlaczego na cześć? Bo wiem, że On owsianki nie lubi. 🙂
Toast będzie spełniany rumem, bo piwo wyszło było jeszcze wczoraj, niestety (Czubaszek)
Alicjo, zrobiłam zrzuty ekranu, ale z krokodylkami jest OK, ostatnie tak mam:
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/c89c07caa4f2701a.html
Zdjęcia Alicji dobrze wchodzą, tylko okrutnie długo. Ciężar ma ustawiony na maksa a ja mam syfnał z modemu. niestety!
Cichalu, to może mój lapek się buntuje. U mnie wchodzą szybko, mam szybki internet, ale efekt jest, jak na pokazanych screenach. Wszystkie inne zdjęcia, w tym inne Alicji są OK.
Bajaderko,
pokazałam Jerzoru. Chyba on nadyżurnił na moim komputrze 👿
Troszkę czasu trzeba, niech wykombinuje, „osochozi”.
O, przepraszam. Freud kazał się kłaniać. SYGNAŁ. A swoją drogą obscenicznie, ale trafnie 🙂
Alicjo. Ciekawe, że w kosteczkę. Ewa w Islamorada uczyła nas w cieniutkie pasemka, prawda? Mnie to bardziej pasi.
Trochę dżungli w wysoka…
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2827.JPG
Alicjo, sprawdziłam je w telefonie jeszcze i tam jest w porządku. Więc u mnie coś, czyli nie przejmuj się 🙂
Pepegorze,
Zeby zadne tam kolano czy inne czesci nigdy wiecej nie dolegaly, humor dopisywal, problemy omijaly szerokim lukiem, a kazdy dzien byl lepszy od poprzedniego. Najlepszego!!!!!
Toast, jak zwykle, pozna pora.
hm…nigdy nie było z tym problemów, zdjęcia mogły się ładować dłuuuuuuugo, ale to nie problem mojego ładowania – może laptopek powolny?
No właśnie…i jaśniej 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=9p0oH6OCXts
Dzien dobry,
Pepegorze, najlepszego!
Pepegorze, najpierw anegdota urodzinowa. Podczas ostatnio wręczanych Orłów Polskich reżyser Janusz Majewski ujawnił (ze sceny), że stojąca obok niego wspaniała aktorka Danuta Szaflarska trzy dni wcześniej skończyła 99 lat. Cała sala wstała bijąc brawo i odśpiewała… 100 lat. Majewski prawie zemdlał a Pani Danuta tylko się śmiała.
Tobie zaś jako człekowi młodemu można spokojnie śpiewać 100 lat. No może lepiej 120! Co niniejszym czynimy jak zwykle obydwoje.
Pepegorze – 100 Lat !!! w dobrym zdrowiu i obyśmy mieli okazję się poznać.
z ciekawych italianskich miejsc: bylam niedawno u kolezanki w Lombardii, w Mantova – stolicy mostardy i nakupilam sobie malych sloiczkow, najrozniejszych smakow, w malym sklepiku, gdzie wlasciciel wybieral wskazane smaki z wielkiego sloja
Witam, Pepe 100-ki od dziś.
Mantua kojarzyła mi się dotąd wyłącznie z zarazą, przez którą Romeo nie dotarł do Julii na czas. A oni musztardę robią!
Jakąś łagodną, mam nadzieję, też, bo wolę te delikatne.
dokladnie sa to owoce kandyzowane, zanurzone w zawiesinie gorczycowej, slodko-pikantne
O mamuniu. A myślałam, że musztardy. Czego to Italianie nie wymyślą!
Kochani, przeczytałem po przekątnej.
Dziękuję serdecznie!
Zgłoszę się później.
Skoro na dzisiaj Gospodarz zaordynował italiańskie menu to udałyśmy się razem z Latoroślą do: https://pl-pl.facebook.com/pages/Pook-Pasta/263993233725739
To jest miejsce obok,którego przechodzę prawie codziennie zatem nareszcie nadszedł czas,by je wypróbować.I cóż? Na dwoje babka wróżyła:tagliatelle z chorizo i mulami były raczej bez wyrazu natomiast penne z cukinią,łososiem oraz pesto pistacjowym okazało się znakomite.W dzisiejszym menu nie było niestety ravioli z kaczką i kasztanami,bo to pewno propozycja jedynie jesienna.Po Ursynowie krążą legendy dotyczące tego dania,jeszcze kiedyś mamy nadzieję je upolować 🙂
Tak czy inaczej sekundujemy tej malej knajpce,bo otworzył ją człowiek prowadzący kulinarnego bloga,a blogi kulinarne i pasjonatów gotowania,jak wiadomo,cała duszą,
a właściwie całym podniebieniem,popieramy 😀
Po dzisiejszym obiedzie postanowiłyśmy razem z Latoroślą,że pokombinujemy i spróbujemy zrobić taki sos,w którym są przede wszystkim zmielone(nie za drobno)pistacje,oliwa i tylko trochę bazylii.Chłe,chłe,to znowu kwestia odpowiedniego młynka 😉
Ten stek płynął we krwi, a zamawiałam byłam dobrze wysmażonego („well done” po tamtejszemu).
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_3706.JPG
Było to moje największe rozczarowanie kulinarne, bo poprosiłam, żeby jednak nie był taki żywy i niech mi przysmażą, a jednak był żywy po 10 minutach niby przysmażania.
Zapłaciłam za to 40$, i żeby to w restauracji jakiejś, ale w znanej na amerykańskiej ziemi sieci „Denny’s” 😯
Sieciowe się nie liczy jako restauracja, tylko jadłodajnia lepszego czy gorszego typu. To jest moje drugie niemiłe spotkanie z Denny’s.
Nie robiłam awantury, niech ta…może dobrze wysmażone steki są w tej części świata takie?
Do zobaczyska San Jose 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_3725.JPG
Alicjo,
koncz wascko, wstydu oszczedz. Takie sprawozdanie z tego pieknego kolorowego miejsca…. 😯
Czyzbys byla w ciaglej niedyspozycji?
Niunia
Nie przypominam sobie zebym czytal jakiekolwiek Twoje sprawozdanie. Wydaje sie, ze juz czas najwyzszy, zebys pokazala nam wszystkim jak to powinno wygladac.
Pogadałam z Markiem i z Jubilatem.
Pepe ma najbliższych przy swoim stole, a za godzinę impreza przenosi się o kilkadziesiąt kilometrów do domu jego brata. Brat też ma urodziny – kończy osiemdziesiątkę. Ależ się Mamie udało po kilkunastu latach trafić w tę samą datę.
Marek pracuje nad wystawą fotograficzną kolegi I druk, oprawa czary – mary. Fanjych mamy Kolegów.
Nowy – nie karmić trolla!
Pepegorze, w zdrowiu, pełni sił i z uśmiechem na co dzień co najmniej do setki! Wszystkiego najlepszego dla Ciebie i Brata! Wasze zdrowie!
Pyro,
jesli nie z wlosem to toll? Mozesz to jakos wyjasnic? Chyba ze jestes pod wrazeniem Alicji sprawozdania.
Alicja pisała sprawozdania w czasie podróży ; teraz uzupełnia fotosami.
Pepegorze, wszystkiego najlepszego!
Danuśko, ten planowany sos/pesto bazyliowo piniowe można zrobić w malakserze, albo ponoć lepsze jest ukręcone w moździerzu. Można je przyprawić sokiem cytrynowym i ew. czosnkiem, czy dodać trochę parmezanu, ale to oczywiście kwestia smaku. W każdym razie będzie to pyszne 🙂
Pepegorku kochany, ściskam najserdeczniej i najserdeczniej życzę 😀
Pana anegdota Panie Piotrze przypomina mi bezmyślne naciskanie „Lubię to” w każdej sytuacji w fejsie, ostatnio młody kolega napisał, że jest chory, i kilkanaście osób to polubiło.
Pepegorze – Napisałem „Pepegorku kochany, ściskam najserdeczniej i najserdeczniej życzę”, spojrzałem na ekran, a na nim – sam widzisz co na nim. Życie to jeden wielki, kolczasty i w oczy wiejący brokuła.
Materiał zastępczy, urodzinowopodobny – Pepegoralia w pobliżu Umbrii i tradycyjne włoskie Alles Gute 🙂
Pepegorze 🙂 🙂 🙂
jesli to prawda, ze dzisiaj swietujesz,
wszak wiemy tutaj znakomicie, ze Pyra rozpowszechnia nieprawdziwe informacje ): i to dosyc czesto ):
to ja szarak pospolity nie bede ograniczal tobie dlugosci zycia 🙂 🙂 🙂
zyj tyle, ile sie tobie chce, wazne jest to, bys nie czuc nigdy bolu przy sikaniu 🙂
zasmuce cie pewnie Placku, ale nie jest to dla mnie rowniez dostepne. rozmawialem nawet w tej przedstawionej sekwencji z moim bankiem. rozmowy nie mozna nazwac owocnej. za chu… chu… nie chca skredytowac takiego sniadania. nie pozostaje mnie zadna inna mozliwosc i dac sie zaprosic na cos tak przyzwoitego. klepnij tylko kiedy i gdzie, dzien wczesniej juz nie bede sie objadal zbyt mocno 🙂 🙂 🙂 🙂
pozdrawiam i czekam z niecierpliwoscia na termin oraz miejsce sniadaniowania 🙂 🙂 🙂
Najczęściej przejeżdżamy, bo plan jest taki, żeby dotrzeć z punktu A do punktu B. W tym punkcie B też coś ciekawego znajdujemy.
Mnie jest żal, że nie mogę być wszędzie, gdzie chciałabym być, z drugiej strony cieszę się, że byłam tam, gdzie byłam i widziałam, co widziałam oraz spróbowałam, co spróbowałam.
Żivot je cudo!
Dzielę się na blogu moimi wrażeniami – czytanie wpisów i oglądanie zdjęć nie jest obowiązkowe.
Sfrustrowaństwo dzięki internetowi znajdzie cel, gdzie może anonimowo napisać na przykład to:
„Alicjo,
koncz wascko, wstydu oszczedz. Takie sprawozdanie z tego pieknego kolorowego miejsca?. 😯
Czyzbys byla w ciaglej niedyspozycji?”
A Ty niunio tam byłaś, w tym „kolorowym pięknym miejscu”?
No to sprawozdawaj, proszę… 😉
Alicjo jest takie powiedzenie: nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi Cię do swojego poziomu, a tam sobie z Tobą poradzi.
Ulice San Jose – pod wysokim napięciem.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2458.JPG
Ach, Cichalu, jakże bolesną masz rację!
Najgorzej mają ci, co nie wytrzymują, bo ich charakterek rozsadza, znaczy, waleczni z natury… Ileż to razy nieskutecznie gryzłam się w język…
Pozdrawiam łagodnie z mojej rubieży.
Cichalu,
nie poradzi sobie ze mną, znasz mnie 😉
Pepegora zdrowie! Lekutką stówę życzymy z Jerzorem, a potem się zobaczy, może ze dwie?
Kwiaty dla Pepegora z dżungli 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2836.JPG
Co by nie pisać, zdjęcie Alicji (19:04) jest odrobinę „kontrowersyjne”.
Trochę racji Niunia ma!
Ale dlaczego od razu: „nie karmić trolla”, „idiota”, „charakterek rozsadza”?
Przystawac kiedy 5.4,
u mnie kanapa od sciany do sciany,
ale kiedy czlowieka tak zatrzesie,
to nie czuje sie pijany.
Pepegorze,
niech Twe życie będzie fiołkami usłane… 😎
(Lub czymś innym, wedle gustu i pragnień) —
— Najlepszego! 😀
…tak, fiołkami 😉
Pepegorze-ale masz szczęście,takie piękne kwiaty z różnych krańców świata 🙂
Cudne fiołki A cappello, pełno ich także na naszych osiedlowych trawnikach. Skąd się tu wzięły, wiatr przywiał? Każdej wiosny więcej, konkurują ze stokrotkami, piękne!
Alicjo, ta uliczka w San Jose do złudzenia przypomina typową meksykańską. Też te wszechobecne ogrodzenia, też słupy z niezliczoną liczba przewodów, nieśmiałe rośliny na poboczach dróg. Może jedynie meksykańskie krawężniki potężniejsze.
Danuśko, wolna sobota, a Ty już na nogach 🙂 słoneczko obudziło, czy Piksel postanowił wybrać się na spacer?
Barbaro 😀 u nas to samo, w ostatnich latach przyrost (ufiołkowienia trawników) w postępie geometrycznym!
Dobrego dnia Paniom (i Panom). Tu zapowiada się cudnie 😀
Barbaro-ja na nogach już od 6.00,ten model tak ma 😉
Piksel ze swoim Panem od czwartku na włościach,a ja właśnie szykuję się do wyjazdu
w tamtejsze okolice w towarzystwie naszych znajomych.
Dziękuję Ci za podpowiedzi w sprawie sosu !
A cappello, Danuśko 😀
Od wczorajszego wieczoru mamy nowego domownika (Latorośl dostała w prezencie)
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/5996100960108452257/5996100976928094802?pid=5996100976928094802&oid=104147222229171236311
Może jakieś pomysły w sprawie imienia?
Uroczy nowy domownik. Może Alf, Toffi, Ptyś, Ginger… A może coś w stylu Piksela, np. Dot, itp.
U nas to zwierzatko nazywalo sie Igor. Imie chyba nie na czasie
Lusia?
elap.
Nazwac Igor , a potem udusic.
Bedzie na czasie.
Udusic takie mile zwierzatko ! Nigdy bum tego nie zrobila.
Zamiast bym mam bum. Bym . A jak o zwierzatkach to u mnie dzisiaj owoce czyli zwierztka morza na obiad.
U mnie dzisiaj kurczak z rożna w towarzystwie wielkiej sałaty. Napisałam wielkiej, bo mam coraz większy apetyt na zielone, nie będę sobie żałować. Rozmyślam nad deserem…
Barbara.
Uwaga na wiosenna salate
Im wieksza ,wiecej pestycydöw.
Zjem zimowo-lodową, wielką 🙂
Barbara.
Smacznego.
Dziękuję i znikam!
Krystyno,
nie chciałam Cie urazić. Po prostu użyłam Twojej walki z kretami jako symbolu wszystkich walczących na blogu z kretami. Nie mam wątpliwości, że nic złego nie zrobiłabyś krecikom 🙂 . Ja na swoją działkę na razie nie zaglądam, więc nie wiem jak inwazja.
Zazdroszczę tych fiołków na trawinkach. U mnie na trawinkach nic nie ma szansy wyrosnąć, bo od pierwszych ciepłych dni regularnie raz w tygodniu ścinają wszystko . 🙁
Wychodzę rano z kabiny a tu takie coś leży na pokładzie. Wysuszona rybka prawdopodobnie z rodziny rogatnic. Wskoczyć nie wskoczyła (w dodatku doszczętnie wysuszona)
Musiał ja zrzucić jakiś ptak. Mewa albo sęp florydzki.
A może krasnoludki, a bo co…?
https://plus.google.com/photos/100894629673682339984/albums/5996222949560653217?banner=pwa
U mnie dzisiaj pyzy ziemniaczane (z Bałtyku) z sosem pieczarkowym na bazie pieczarkowego suszu, paprochów z tychże i dodam trochę pieczarek, żeby „substancji” było więcej.
Jeśli chodzi o kulinaria kostarykańskie, do prawie wszystkich dań podaje się smażony plantain. Na surowo jest on niejadalny – owszem, można zjeść, próbowałam, ale jest to twarde, o mącznym, dość nijakim smaku. Z wyglądu jak większy banan.
Usmażony jest całkiem dobry.
Druga typowa rzecz w kostarykańskiej kuchni – ryż z czarną fasolą (gallo pinto), podawany do wszystkiego. Zamówisz frytki, a ryż i tak dostaniesz. Gallo pinto można ubogacić drobno pokrojoną papryką (ja bym dodała ostrej), kolendrą.
O jedzeniu jeszcze będzie (już nie będę o tym nieszczęsnym steku), póki co, krater Irazu w moim marnym obiektywie:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_3525.JPG
Barbaro (7:33),
w ub. roku zjeździliśmy dwukrotnie Amerykę Południową, co zresztą raportowałam na blogu dość skrupulatnie – otóż tam są dzielnice okratowane i „zasieczone”, dzielnice, gdzie mieszkają obywatele bardziej zamożni. W Kostaryce nie widzieliśmy takich dzielnic (podobno są w San Jose i gdzieś tam jeszcze), natomiast wszystkie domy, domki i chatki są tak okratowane. Nawet takie, co to byś do nich nie chciała wejść celem grabieży, bo nie wygladają na zasobne w cokolwiek.
W Meksyku byłam w ’86 roku i bardzo dobrze wspominam tę wyprawę. Pojechaliśmy sami, sami wybraliśmy trasę, napotykani ludzie byli przyjaźni i pomocni – im dalej od wielkich miast, tym lepiej, wtedy tak na pewno było.
Jak jest teraz – pojęcia nie mam, ale w Kanadzie mówi się, że Meksyk jest niebezpieczny.
Jasne, że kurorty przyciągają rzezimieszków wszelkiego rodzaju, ale tak jest chyba wszędzie na świecie.
Co tu dużo gadać…w Polsce buduje się coraz więcej zamkniętych osiedli, do których nie wejdziesz bez zaproszenia.
Kostaryka zaskoczyła mnie tym, na moje oko, bezzasadnym chowaniem sie za kraty i zasieki, skoro wszyscy zapytani powiadają, że jest tak bezpiecznie.
Duże M ,
moje sprostowanie było zbyt zasadnicze, a ja wcale nie poczułam się urażona. 🙂 Póki co krety nie przystępują do ataku, ale ja nadstawiam ucha na wszelkie sposoby ich odstraszania.
Zwracam się z apelem do Alicji by przy najbliższej nadarzającej się okazji wyniosła swój ulubiony aparacik foto do ogródka, położyła go na pieńku i potraktowała go bardzo dużym młotkiem 🙂
Odbędzie się to z korzyścią dla właścicielki i nas wszystkich… Alicjo plzzz !!!
Przeczytałam dzisiaj dwa wywiady w gazecie.pl z dwoma pisarzami. Jeden z Michałem Witkowskim, nie będę sie wypowiadała na temat twórczości, bo nie zdążyłam przeczytać ani jednej książki. Tym wywiadem autor mnie zniechęcił do zakupienia jakiejkolwiek jego książki (o, forsy ma jak lodu, moja mu niepotrzebna!). Gardzi swoimi czytelnikami. Ludzie to lubią, ludzie to kupią – no i w tym ma dużo racji. Chciałoby się powiedzieć – pisarska, skandalizująca Doda.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,15703297,Michal_Witkowski__Dostaje_duzo__bo_raz__ze_jestem.html#Cuk
Alicjo, w meksykańskich wielkich kurortach raczej nie bywałam. Mieszkałam w sporym mieście na północy kraju mając za sąsiadów w większości meksykańskie rodziny. Moje wrażenia podobne do Twoich – bardzo sympatyczni, pogodni ludzie, nigdy nic złego mnie tam nie spotkało, wręcz przeciwnie. Poruszałam się samodzielnie po mieście, robiłam zakupy, odwiedzałam wystawy, bywałam na koncertach, degustowałam ichnią kuchnię odwiedzając liczne tam restauracje większe, mniejsze, a nawet uliczne kuchnie polowe. Ba, nawet chodziłam do szkoły salsy i odwiedzałam tańcujące kluby. Ale bywało i tak, że wyłączano z wszelkiego ruchu całe osiedla z powodu akcji poszukiwania handlarzy narkotyków. Pojawiały się helikoptery i ostrzegano głośno przed wychodzeniem z domów. Zdarzało się także czasem jadąc poza miastem spotkać przemykające wśród skał grupki uciekinierów próbujących przedostać się przez granicę, dreszcz niepokoju ogarniał. Albo zabłądzić w czasie jakiejś podróży i znaleźć w nieciekawym otoczeniu tuz przed zmrokiem, nie było miłe. Zwalczające się gangi są naprawdę bardzo niebezpieczne. Stąd te szczelnie poogradzane domy, kraty, bramy, dzieci odwożone i przywożone itp. środki ostrożności.
Misiu Kurpiowski,
zawsze zaznaczam, że nie ma obowiązku ani oglądać, ani czytać – i nie, nie wyniosę mojego aparatu do ogródka i nie trzasnę weń siekierą czy młotkiem, bo to jest malutki aparacik i mogę go schować w dłoni, taki mi pasuje.
Nie mam zamiaru nosić wielkich ruł, ustawiać ich i tak dalej – ja nie jestem zawodowcem i po prostu robię zdjęcia z podróży.
Taki pamiętnik. Dla siebie – i ewentualnie dla tych, co są zainteresowani. Musu nie ma.
A zdjęcie krateru Irazu wyszło mi tym byle czym, co to mam rozwalić młotkiem, całkiem dobre.
p.s.
Zdaje mi się, że prawdziwy Miś Kurpiowski nie napisałby do mnie takiego apelu na łamach, tylko raczej prywatnie, mailem, bo Miś jest delikatny z natury.
…i drugi wywiad z pisarzem:
http://wyborcza.pl/1,137504,15698467,Andrzej_Stasiuk_o_25_latach_wolnej_Polski__Zawsze.html
Kolorowa zwykła polska wiosna zwykłym kompaktem 😀
Tylko dla Zainteresowanych, jak zwykle 😀
Jutro będzie jeszcze cieplej… 😎
Duże M, u nas też koszą wcześnie w tym roku… – prywatni swe ogródki (sąsiad wystartował 21.3, dziś warkot jak w lipcu).
Na szczęście trawniki, o założeniach leśno-parkowych nie wspominając, mają mniej pilną obsługę 😀
(Fiołków już nie pstrykałam, zbyt dużo tego 🙄 )
Miś Kurpiowski kiedyś napisał, „Bobola to taka internetowa męda , która wypisuje rzeczy by sprowokować , dowalić , upokorzyć.”
Święta prawda Misiu , ale czy to wina aparatu ? Złej baletnicy itd 🙂
Być może Miś obcując od miesiąca nie tylko z zawodowcem ale i prawie artystą, poczuł wzmożenie zawodowe. On czasem wybucha znienacka jak petarda, a za 2 godziny mu przejdzie. Na mnie kiedyś strasznie nakrzyczał, ale też mu przeszło, W życiu byś nie pomyślała, że to taki wybuchowy chłopak.
Nie wiem, czy zwróciliście uwagę na opowieść (Gazeta, biznes) o zakupie pasztetu z kaczką „seria limitowana”? Jak nie, to opowiem w skrócie. Klient lubi pasztety z ptaków pływających. 135 – gramowe opakowanie kupił ochoczo, a w domu przeczytał to, co drobnym drukiem i wyszło mu z pomocą obliczeń, że średnia kaczka o wadze 1,5 kg posłużyła do zrobienia 750 pasztetów tej „serii limitowanej”
Swoisty drugi cud w Kanie Galilejskiej.
Dobrze, że nasi Blogowicze sami robią pasztety.
Wszystko jedno, czy to Miś prawdziwy, czy podszywający się – powtarzam raz jeszcze, NIE MA OBOWIĄZKU czytania i oglądania.
Sprzęt niech sobie każdy sprawia jaki chce i jaki mu pasuje.
Ja pozostaję przy swoim. No chyba, że mi ktoś sprawi lepszy, żeby go w oczka nie dziabało, byle nie rury, które musiałabym dźwigać i jeszcze uczyć się obsługi 🙄
A capello, ja ostatnio też ostro roweruję, tyle, że po nieco większych górkach, niż Twoje na fotkach, a ongiś moje. Na razie zdjeć nie pokazuję, dam do bloga, jak nadejdzie pora. No, może tylko ta spotkana koleżanka
…no właśnie.
http://www.youtube.com/watch?v=o01j-pMJ_Dg
Jestem Miś najprawdziwszy i niepodszywający się.
Alicjo nie chciałem urazić, ale jest mnóstwo świetnych aparatów, lekkich, w miarę tanich i dzięki którym można bez większego wysiłku zrobić dobre zdjęcia. Tu nie chodzi o to by wydać fortunę i dźwigać tak jak ja 7- 8 kilo na plecach. Po całym dniu noszenia z trudem prostuję plecy.
W ciągu ostatnich lat dokonała się rewolucja jeśli chodzi o jakość obrazowania w aparatach foto. Mam znajomą która jeździ po całym świecie i na początku przywoziła zdjęcia takie, że oczy bolały od oglądania . Teraz robi świetne zdjęcia. Na naukę nigdy nie jest za późno. Szczególnie dotyczy to osób takich, które jak moja koleżanka całe życie spędziła projektując i wykonując świetne wnętrza i reklamy, a do fotografii podchodziła jak pies do jeża.
http://www.fotopolis.pl/index.php?n=13761
Ja tam roweruję całymi dniami, robię kilkanaście mil w zależności co oglądam. Dziś np. mecz Seren Li 17 mil.
http://www.google.com/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fwww.treadmillscentral.com%2Fimages%2F221.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fwww.homegymcentral.com%2Fbodytone_portable_duo_bike_.html&h=573&w=640&tbnid=bNEAGBh5wxi2qM%3A&zoom=1&docid=AySSinzZ9lkaLM&ei=OS43U8K1B-TY0gGalYCwAQ&tbm=isch&ved=0CFUQhBwwAA&iact=rc&dur=954&page=1&start=0&ndsp=23
Yurku – a świeże powietrze?
Pyro, okna otwarte na przestrzał.
Misiu Kurpiowski,
z całym szacunkiem, ale pozwól, że pozostanę przy swoim. Jak napisałam wyżej – nie ma musu oglądać i czytać.
Zdjęcia – powtarzam – robię dla siebie i jak ktoś chce, niech sobie spojrzy. Na naukę nigdy nie jest za późno, racja. Każdy uczy się tego, czego chce. Nie aspiruję do bycia fotografem, robię pamiątki z podróży cykając fotki, lepsze czy gorsze, ale są.
Nie będę kupowała lepszego aparatu niż mam – bo ten działa jak dla mnie całkiem dobrze i wcale nie jest taki stary.
http://www.thesource.ca/estore/product.aspx?product=8018896&language=en-CA&utm_source=pla&utm_medium=pla&utm_campaign=adchemix-pla&gclid=CJG3lN7RuL0CFeY-MgodwE0AXQ
Ano właśnie – Miś z sympatii do Alicji i z miłości do fotografii wpisał się w listę tych, którzy chcą dla nas dobrze. Z tej estymy dla ludzkości mamy przeregulowane życie – wszyscy decydenci wiedzą lepiej, co nam korzyść i szczęście przynieść może. Dobrze, że nasz Misio nie może za Alicję decydować czym i o czym.
A konkretnie, Misiu, o jakie „nie takie” moje zdjęcie Ci chodzi i zrobiłbyś lepiej?
Możesz nosić kilogramy sprzętu na plecach, ale jak jesteś w podróży, to okazja zdarza się teraz, natychmiast i po chwili wszystko znika za zasłoną piachu albo dymu.
I jeszcze rób to zdjęcie zza brudnej, zapiaszczonej szyby samochodu.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2560.JPG
Jeśli tak wygląda sympatia, to jak wygląda antypatia?
Trochę strach pomyśleć.
Ja tam chętnie oglądam zdjęcia Alicji. Z sympatii to ja bym się starała nie pouczać moich przyjaciół tym bardziej na forum blogowym 😯 .
Alicjo wrzucaj spokojnie. Nie wybieram się tam w najbliższym czasie i chętnie obejrzę jeszcze i poczytam.
Fiołki na trawnikach…. rozmarzyłam się 🙂
Proszę Państwa – przypominam, że wszystkie moje komentarze są lekturą obowiązkową.
Oto zdjęcie Kurpiowskiej Rusałki wykonane przez Alicję, idealnie przystosowane do użytku w internetowym żywiole.
O tym czym różni się Dorota Szwarcman od wulkanu nieco później, a same zdjęcia niepotrzebnie różnią się rozmiarami.
Cham, troll, bydlak, małpa, swołocz, wywłoka 🙂
Witamy w dżungli! Te czerwone to są storczyki, zdjęcie zrobione pod słońce, dlatego taki kolor.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_3346.JPG
Nawet tego nie potrafię. Przepraszam.
KR
Ach, co to był za Zjazd (II) na Kurpiach, Placku 🙂
Ty wywłoko Ty, oraz swołocz i te inne małpy.
Ubliżam technice – u mnie się Placek nie otwiera, w odróżnieniu od storczyków.
Alicjo, yurekphila, wchodzisz?
yurek,
w co mam wchodzić?
Pyro,
w drugim wpisie Placka są dwie litery – KR, kliknij tam i Ci się otworzy.
Alicjo, yurekphila, wchodzisz? Do skype miało być.
Nowy – dziękuję. U mnie północ. Pa, a.
Alicjo,
ja dziwie sie tym bardziej, ze jak powszechnie wiadomo, obdarzona jestes artystcznym zmyslem, wrazliwoscia na kolory I poczuciem smaku. Od Ciebie wymaga sie wiecej!
Errata: „bo jak powszechnie….”
Niunia, nie dziw się nie dziw bo, nie wiem co morze się stać.
Niunia, było dobrze.
…Dziwię się tym bardziej że…
Dziwię się, bo…
Tym bardziej, że…
Nisiu, gleboka noca…
nie rozumiem co masz na mysli, I chyba musze naprawde zlegnac.Mam nadzieje, ze jutro mi wylyszczysz…… dziekuje.
Niunia, początkowo napisałaś dobrze: dziwię się tym bardziej, że coś tam, coś tam.
Poprawiłaś na źle: dziwię się tym bardziej, bo coś tam, coś tam.
Zasada jest taka:
– tym bardziej – bezpośrednio łączy się z że (tym bardziej że),
– dziwię się – wymaga przysłówka bo (dziwię się, bo).
Wszystko.
Tfu, jakiego przysłówka. Spójnika. Faktycznie, późnawo już.
Drogie Panie ,piszecie po nocy.
I wychodza Wam bzdury .
Trzeba pospac troszke.
Alicjo, robisz piękne swetry, ale zdjęcia koszmarne. I nie ma się o co obrażać o słuszną uwagę fachowca. A jeśli się coś publikuje to nie po to, żeby nie oglądać.
Po raz kolejny stwierdzam, że stosowana jest tu często podwójna miara ocen. Lubię – wybaczam niedoskonałości, nie lubię – wytknę drobiazg. I kocham podtekst „jak się nie podoba – won z blogu”.
A ja się nie dam 🙂
Alicjo, pierwsza zasada jest taka (nie wiem, czy Miś się ze mną zgodzi), że zdjęcia robimy „PO COŚ”. Jeżeli chcemy się zdjęciami pochwalić, a może zainteresować oglądającego, zasada „PO COŚ” jest podwójnie ważna.
Jeżeli serwujesz komuś danie i masz odrobinek szacunku dla swojego gościa, starasz się, by potrawa wyglądała ładnie i apetycznie, a nie mówisz „komu się nie podoba, może nie jeść”.
Misiu, sprzęt jest ważny, ale druga zasada jest taka, że zdjęcie przede wszystkim ROBIMY W GŁOWIE.
Uśmiejesz się, widziałem FOTOGRAFIE wykonane aparatem „Druh”!. Naprawdę!
I na miłość boską, nie zanudzajmy otoczenia (po 5 razy) wszystkim, co „wlazło nam przed obiektyw” (patrz prezentacje a cappelli).
A cappello nie obraź się, ale skrócenie Twoich relacji do kilku najlepszych ujęć, podniosło by bardzo jakość Twojego przekazu.
„Mądrzejsi” na tym blogu powiadają: można nie oglądać.
Od siebie dodam: na szczęście.
A propos koszmaru – po obejrzeniu moich własnych zdjęć wyglądam mniej więcej tak.
Nie tracę nadziei, że wkrótce odkryję w sobie niezwykły talent. Być może w poniedziałek zostanę najlepszym flecistą na świecie. W niedzielę sklepy z fletami są zamknięte.
Gdyby „Misio” decydował, nikt na świecie nie zaznałby głodu i chłodu. Jestem tego pewien. To samo dotyczy Alicji. Głowa mnie boli.
@Placek z 23:13
z podpisem ,, spotkanie natury z naturą ” ujrzaloby toto swiatlo nocne juz za pierwszym podejsciem 🙂 🙂 🙂
Szaraku – Masz rację 🙂
30 lat temu
Prawie 80 lat temu:
http://www.johnvalentino.com/Teaching/Art122/Projects/122Proj4/Vishniac/Vishniac_Varsovia_1938.jpg
Parę dni temu Steve McCurry otworzył wystawę 100 zdjęć – Sensational Umbria. W Umbrii.
Nie wierzę w przypadki. Poza tym ktoś musi nam opowiedzieć o słynnym, bardzo sztucznym wodospadzie. Preteksty by tam pojechać.
Please 🙂
Także w marcu odszedł Stefano Bottini. Miał zaledwie 52 lata.
Dzieło ludzkiej ręki – La Cascata delle Marmore
Tak, Umbria 🙂
Prawie sprzed stu lat:
http://www.polskiemuzy.pl/%28X%281%29S%28fckafevbypibvfuemtjkw2zu%29%29/images/pocztowki/nieswiez/pelna/sc00052658.jpg
(Vishniac i Bułhak to niedościgłe wzory bystrego i wrażliwego oka).
Zaraz, zaraz; ta dyskusja przyjęła absurdalny poziom.
Nikt nie ma (mam nadzieję) porównywać zdjęć Alicji do Bottiniego, a choćby Gudzowatego, czy Tomaszewskiego. To nie tylko inna liga, ale i inny cel wykonania fotografii. Alicja pstryka sobie w podróży albo przez własne okno dla uchwycenia chwili i po to, by się podzielić z przyjaciółmi – nami. A my nie spodziewamy się ujrzeć mistrzowsko skadrowanych i opracowanych fotogramów, tylko nastrój chwilki Alicji.
I nikt nie zamierza przedstawić wierszyków Danuśki w Komitecie Noblowskim, a choćby Radzie Nagrody im Kościelskich, ale my bardzo lubimy te wierszyki (nie traktując ich jako objawienia talentu). Jak powiedziała Haneczka – ręce precz od rymów Danuśki. Ta stylizacja też powstała w innym celu, a my przed laty zaakceptowaliśmy te zabawy rymowane.
To nie jest podwójna miara. Miara jest wtedy, kiedy się ocenia. O, właśnie – to co pokazuje Alicja i to, co pisze Danuśka – nie podlega ocenie, bo po co? I nikogo nie będziemy porównywać z Koleżankami. Są poza oceną.
Jak ktoś chce – proszę bardzo; beze mnie.
Pyro, no nie do konca. To jest OTWARTY blog, dostepny dla wszystkich, bez logowania i trzeba liczyc sie z ocena, nawet surowa, osob spoza „wiadomego” grona.
I nie ma sie o co obrazac ani takiej oceny innym zabraniac.
Dla mnie sprawa jest prosta: nie chce sie wystawiac na strzal, to siedze cicho, a jesli cos publikuje, to niestety, moge spodziewac sie nie tylko kolezenskiego poklepywania po glowce.
Pomijajac juz, czy blog kulinarny jest miejscem na wrzucanie czegokolwiek.
Pyro, abstrahując od zdjęć Alicji, jak słusznie Magdalena pisze – jeśli coś wystawiamy publicznie, liczmy się z publiczną oceną, która niekoniecznie musi być miła. Ja też swoje zdjęcia wystawiam na strzały, liczę się z krytyką, zresztą sama widzę po czasie, co można by zrobić inaczej. Robiąc zdjęcia chcę coś nie tylko pokazać, ale i przekazać, nie wiem, na ile to wychodzi, więc opinie obiektywnych osób z zewnątrz są dla mnie cenne, tym bardziej, im bardziej są rzeczowe i merytoryczne. Na pewno nie czuję się urażona, gdy ktoś mi przekazuje swoje uwagi, przeciwnie, jestem wdzięczna, że mogę czegoś się nauczyć.
Bejotka jest u nas nowa, ale Magdalena „przedwieczna” i jej stanowisko mnie trochę dziwi.
Jasne, że blog jest miejscem otwartym i każdy może zajrzeć, pogadać chwilkę, zostać albo odejść. To jest poza dyskusją. Owszem, główna tematyka jest kulinarna, jednak od dawna, chyba od początku jest to też blog społeczno – towarzyski. Tak to wymyślił Gospodarz i tak to zaaprobowaliśmy. Zasada – gadanie za stołem o wszystkim (prócz religii i polityki, bo awantura gotowa). struktura luźna – ludzie przychodzą i odchodzą, niektórzy są jak meble w salonie (np ja – stale obecna, bo gdzie mam pójść?) Duża grupa zdążyła się zaprzyjaźnić i jest to jedna z nielicznych dzisiaj enklaw przyjaźni zupełnie bezinteresownych, czystych – nikt tu od nikogo nie jest zależny, ale lojalność w przyjaźni jest wysokiej próby. Wiemy o tym. Większość ma za sobą nieliche dokonania zawodowe, nie łatwo nam zaimponować (przez lata zebrało by się na senat wcale niemałej uczelni) dziennikarze z „nie byle szmaty”, technicy z metrowymi tytułami, ludzie kultury i sztuki. Lubimy się, szanujemy – i bierzemy za łby; jak w życiu bywa. Stosunek do przychodzących mamy życzliwy – zawsze robimy miejsce przy stole. Jednak wypracowaliśmy sobie pewne konwencje, zabawy formą albo słowem i mamy prawo oczekiwać, że przychodzący uszanują specyfikę saloniku, do którego weszli. Zasada ogólna jest taka, że nie używamy agresji słownej, ani nachalnego moralizatorstwa; nie przejdzie. Zasada druga – Gospodarz ma rację nawet, gdy się ewidentnie myli – jego salonik, jego dom i jego prawo. A my już mamy ten luksus, że racji mieć nie musimy – wyrośliśmy z tego.
I rzeczywiście – jeżeli komuś u nas jest niewygodnie, źle, chciałby inaczej, to albo szuka sobie miejsca bardziej odpowiadającego jego potrzebom (blogi liczą się w setki tysięcy) albo zostaje i stara się dopasować – siebie do blogowiska i blogowisko do siebie. Może też utworzyć własny podstolik. Polska to wolny kraj.
moze i jestem „przedwieczna”, ale to nie oznacza automatycznie, ze mam przestac starac sie byc obiektywna
Pyro, nie wydaje mi się, bym którejkolwiek z zasad, jakie wyżej wymieniasz, uchybiła. Natomiast ciekawa jestem, jako nowa, reguły tu obowiązującej – czy jakakolwiek krytyka jest niemile widziana? Choćby najdelikatniej wyrażona i najbardziej merytoryczna?
Abstrahuję od zdjęć Alicji, których ani razu nie oceniłam (choćby z tego powodu, że w moim laptopie bzikują).
Piszesz, Pyro o przyjaźni. Wg mnie nie polega ona na tym, by wyłącznie prawić sobie komplementy, a uwagi kolegów, choć niektóre wyrażone w sposób dość dosadny, nie wywarły na mnie wrażenia złośliwych.
To tylko takie luźne uwagi na boczku osoby jak sądzę, obiektywnej i jednakowo życzliwie nastawionej do wszystkich.
Jestem raczej przedwieczna.
Kiedy byłam dziecięciem, mamusia nauczyła mnie, że sprawianie ludziom przykrości jest na ogół głupie, niepotrzebne i raniące.
Owszem, czasem trzeba powiedzieć komuś coś przykrego, ale tylko wtedy, kiedy przyniesie to jakąś konkretną korzyść.
Jaką korzyść odnosi ludzkość z Waszej chwalebnej szczerości, Magdaleno, Bajaderko i Wszyscy Krytykujący?
Oprócz, oczywiście, własnej drobnej przyjemności: wyładowałem się, dołożyłem komuś, jest mi lżej.
Misiu, miły, łagodny, dobry Misiu, co Ci przyszło z tego, że zrobiłeś przykrość Alicji?
Chyba że za pożytek dla ludzkości uznamy danie pretekstu paru osobom do tego, aby również sprawiły Alicji przykrość.
Bejotko – o Boziu! Wystarczą ogólne zasady współżycia społecznego, a Miś na mnie krzyczał poza blogiem, do ucha, to jestem w stanie znieść; w końcu pół wieku byłam mężatką, żoną i córką „złotych choleryków”.
2 lata temu weszła na blog JollyR, 5 lat temu Asia – cudowne, bez kantów z zadziorami dziewczyny, przyjęły się od razu chociaż czasem młodsze od naszych dzieci. Bo nie w wieku sprawa. I tu często padają uwagi zgoła nie delikatne . Czy to wiadomo dlaczego raz jest chemia, a raz jej brak? Pewnie Jagoda mogłaby to wytłumaczyć.
Nisiu, czy ja kogos skrytykowalam? – bo moze powinnas mnie oswiecic?
fakt, ze nie spiewam jednoglosnie w chorze pochwalnym, nie oznacza, ze krytykuje.
Niech sobie Alicja czy ktokolwiek inny prezentuje calemu polskojezycznemu swiatu nawet wnetrze swojego domu, niech opisuje swoj rozklad dnia ze szczegolami, jesli ma taka potrzebe, tylko ze ja nie mam obowiazku byc tym publicznie zachwycona.
Nisiu,
Tak ale nie zupełnie. Jeżeli krytyka jest konstruktywna i dzięki niej czegoś nowego się dowiem (czy nauczę) – nijak mi nie przeszkadza. Jeżeli celem jest dowalenie komuś, to zdecydowanie jestem przeciwna. Wiadomo też, że zawsze można ugryźć się w język i wysłać maila do zainteresowanej osoby, zamiast upubliczniać swoje (zwłaszcza niemiłe) opinie.
Skoro jesteśmy przy fotografii, to pozwolę sobie na wtręt osobisty. Rozważam zakup nowego kompaktu Canon PowerShot SX50 HS. Z tego co wiem, masz ten aparat. Jak Ci się z nim współpracuje 😉 ?
Magdaleno, nie chodzi o to, żebyś chwaliła coś, co Ci się nie podoba (zresztą nie zauważyłam tu żadnych chórów pochwalnych na temat artyzmu miłych, wakacyjnych fotek Alicji). Chodzi o to, żebyś powstrzymała się od nikomu niepotrzebnego (w tym momencie) „obiektywizmu”.
Ewo, dokładnie to napisałam. Jesteśmy w gronie blogowych – jeśli nie przyjaciół, to życzliwych znajomych, tak zakładam. Jeśli krytyka, to konstruktywna, czyli przynosząca jakieś korzyści. Jeśli krytyka dla samej krytyki, to po co?
Kanonik, o którym piszesz, jest rewelacyjny. Trzeba się z nim oswoić, a potem już kochasz go nad życie. No i ten zoom ma szpiegowski, skubaniutki jeden. I waży tylko 600 g. Moi fachowi koledzy oceniają go jako najlepszego PowerShota na rynku. Znaczy, oceniali kiedy kupowałam, może Canon już wypuścił lepszego, ale o tym nic nie wiem (bo wystarcza mi mój, hehe).
No, reklamy się kończą, wracam do oglądania starych, dobrych Dział Nawarony (Polsat Film). Peck, Niven, Fox, Quinn i inni wspaniali. Co za obsada!
Nara.
Czy on letni czy zimowy,
wszystko jedno.
Trudno czasem się rozeznać: dobry, zły?
Lecz o jedno
ja na pieńku
z czasem mam,
że on sobie ze mną w kulki gra!
Kiedy proszę: rusz się wreszcie,
on się wlecze.
Zwolnij, proszę,
a on gna! 👿
Wkleił mi się wierszyk, który zamieściłam u Bobika a wykasowało mi zieloną zupę 👿
Dlaczego? 🙄
Drogie Meble – Może już dosyć tej czystej i bezinteresownej miłości na jeden weekend?
Dosyć.
Gospodarzu – nadal polecam wystawę w Umbrii. Lubię Państwa omylnych, jak my wszyscy.
Alicjo – Twoje zdjęcia są tak ogromne, że mój komputer krwawi w szwach. Wyobraź sobie Nowego, w NYC, z maleńkim telefonikiem. Parę takich zdjęć i bateria kaput. Ponad 30MB pamięci za sztukę, 3MB w talii. Jak widziałaś, nawet wielokrotna redukcja rozmiaru w niczym nie wpływa na jakość. Niczego nie musisz, ale tylko Ty możesz to zrobić. Czy wolisz „won z bloga” czy „won z blogu”?
Jeszcze jedno – ta góra, Iloraz ma 5 kraterów. Musicie tam wrócić i tyle. Blogowisko to ja, comprende? 🙂
Zupa improwizowana, pod hasłem: szybko i co się nawinie 😉
Ugotowałam żołądki kurczacze z dyżurnymi plus kostki drobiowe. Dorzucałam po pół paczki – bo tyle miałam w zamrażalniku – zielonej fasolki szparagowej, szpinaku w kilkach, brokułów. Dodałam dużą łyżkę tartego chrzanu i pół pojemniczka śmietanki kremówki. Doprawiłam świeżo mielonym białym pieprzem. Wrzuciłam pęczek posiekanej natki pietruszki.
Wyszła pyszna zielona zupa. Polecam 😆
Jagodo – bo przy zmianie czasu zegar ważniejszy od zupy. A ten „Zegar, czas, pęd” bywa w ogóle najważniejszy. Całkiem niezły „kawałek”.
szpinaku w kulkach 😉
Pora na spacer w wiosennych okolicznościach przyrody 🙂
Magdaleno i bjk uwazam, ze Pyry warto sluchac. Kilka dni temu poradzila mi (proza, a nie wierszem), ze nie pasuje do tego blogu, „bo nie ten humor i smak”. Mysle, ze ma racje.
Przerwa na reklamy. Nasi wpadli!
Wyszła mi freudowska pomyłka – kocham Foxa i pewnie dlatego go wymieniłam. A on przecież zastąpił Nivena w Komandosach z Navarony i tak pięknie wysadził tamę…
Wpis ROMka mówi wiele.
Kiedy MY wbijamy szpilki, to jest w porządeczku. Kiedy NAS skrytykują – oj, niemiło się robi.
U Bobika kibicuje się pewnym sowom. Zajrzałam i zafascynowały mnie. Brenda i Bob Kapustowie.
Pani Kapusta ma trzy jajka…
http://www.somersetwildlife.org/barn_owl_web_cam.html
ROMku – pomyłka. Ja nie powiedziałam, że nie pasujesz do tego blogu. Ja napisałam, że jeżeli TY CZUjesz na tym blogu dyskomfort (onże humor i smak) to przymusu nie ma. Nie jestem Św. Inkwizycją, a nawet recenzentem. Raczej dbam o dobre samopoczucie gości.
Po ostatniej burzy fotograficznej strach publikować mając jedynie Canona do kieszonki. Odważę się. Potem szukam młotka!
Wczorajsza kolacja w japońskim restauracji. Znowu ostrygi w ilościach a Ewa krabie odnóża. Można było też po trosze…
https://plus.google.com/photos/100894629673682339984/albums/5996583858763282913?banner=pwa
Cichalu – spojrzałam jednym okiem.
Nisiu,
Dzięki za odpowiedź odnośnie aparatu 🙂
Cichalu,
Ty publikujesz a ja staję się głodna! 😉
Nisiu. Sowy znakomite! Zabookmarkowałem i będę podglądał. Gdzie wyczaiłaś, że one Kapusty?
A ja nadal uważam, że uwagi Pyry do ROMka to chamstwo. I możesz swoje słowa Pyro tak samo do siebie odwrócić.
Nisiu, ROMek, jest jedną z najdelikatniejszych osób na blogu, kiedy on jakieś szpileczki ? Kiedyś tak zachowywał się też Nowy. Tak Alicji zdjęcia są czasem są duże, ale radzić jej pieniek z młotkiem 😯 .
Ogólnie zaglądając tu dziś i wczoraj mam wrażenie czytania jakiegoś nowego, przypadkowo odkrytego Borisa Viana 😯 .
Parę dni temu znalazłem i wydrukowałem zdjęcie Brzucha, które zrobił pudełkiem po butach. Pudełko, kawałek czarnej taśmy i film :
https://picasaweb.google.com/117058604526315789327/ScrapbookPhotos#5996597005781078562
Zapomniałem o dziurce…
Bejotko,
Jeżeli nie zmieniłaś planów wakacyjnych, to możesz ewentualnie rozważyć zakup jeszcze jednego przewodnika:
http://www.gruzja-przewodnik.pl/home/12-gruzja-przewodnik-reportazowo-kulturowy-przewodnik-po-gruzji.html
Ewentualnie, gdyż cena nieco zwala z nóg.
Sprawa zdjęć jest taka, że one się na nikogo nie rzucają – dopiero kliknąć trzeba, żeby je otworzyć. Zdjęcia robię PO COŚ – pamiątka z podróży to jedna rzecz, a druga, żeby coś pokazać. Wcale się nie przejęłam krytyką oraz nie mam zamiaru posłuchać rady profesjonalisty, żeby kupić nowy aparat i tak dalej. Nadal będę robić zdjęcia, a kto ciekawy, zajrzy albo nie.
Ja też tak robię, niektórych rzeczy nie czytam, niektórych zdjęć nie oglądam, a przede wszystkim nie krytykuję.
Ta wczorajsza krytyka znawców była po to, żeby mi trochę dowalić. Tymczasem ja się tym nie przejęłam i będę, za radą Młynarskiego „robić swoje”.
I powtarzam – klik jest nieobowiązkowy, czytanie też.
Bezczelnie uważam, że mam dużo ładnych, dobrze zrobionych zdjęć, chociaż robię je aparatem „dla głupiego”. Tyle w sprawie.
W nocy była wielka zawierucha (nie wiem, jak u ROMka, chyba też) i spadło ponad 20cm. śniegu. Jerzor ma rozrywjkę, a jeszcze niedawno taplał się na plaży w Puntarenas.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2663.JPG
„Dbam o dobre samopoczucie gosci.” To chyba zart stulecia. Pomijajac, ze to blog Gospodarza a nie twoj zebys o cokolwiek dbala to ty najwiecej to samopoczucie psujesz. W tym wzgledzie jestes niezrownana. Teraz kolejny apel wieczorny poprosimy towarzyszko komisarz zebysmy wiedzieli kto obecnie sie do blogowiczow zalicza a kto won. Zaklamanie, hipokryzja czy zwykla glupota?
„Kiedy MY wbijamy szpilki, to jest w porządeczku. Kiedy NAS skrytykują ? oj, niemiło się robi.” Czasem warto spojrzec w lustro. Widok moze byc jednak malo przyjemny lojalnie uprzedam.
Klaniam sie blogowiczom ktowiek do nich sie zalicza (ustalic z kochana pyrunia).
Alicjo 🙂 – mam tylko nadzieję, że ROMek ma takie samo podejście 🙂
Ludzie, w lodówce oprócz światła, 3 ziemniaki, 1 cebula, jaja 12szt. bekon, szpinak mrożonka i deszcz leje i leje. Jeść czy nie jeść, pytanie.
Yurek,
toż to jedzenia na cały pułk wojska 😎
Jeżeli nie praktykujesz przedwielkanocnego postu, to jeść 😉 😆
Duże M.,
jak „dojrzewasz” mango?
Kupiłam ostatnio brazylijskie. I tak się miały do tych, które jadałam w Australii, jak holenderskie pomidory szklarniowe, do ogródkowych 🙁
W Australii mango to z drzewa jadalem 🙂
Na Cape Tribulation bufet na lunch byl tak zastawiony wszelakimi owocami ze robilo to wspaniale wrazenie. 20 lat temu polowy owocow w Calgary jeszcze nie bylo. Smak zawsze bedzie jednak lepszy no bo jak na miejscu rosna to i dojrzale mozna zjesc a nie dochodzace. Za to jablka w Polsce sa najlepsze 🙂
Papierowki, ale i jasniepanskie i inne…
Nisiu, akurat ja też staram się nie robić nikomu przykrości. I nikogo tutaj nie skrytykowałam. Natomiast teoretycznie zainteresowała mnie kwestia krytyki, ja np. konstruktywną cenię.
Alicjo, u mnie w lapku tworzą się z Twoich zdjęć wciąż jakieś kolorowe wielkie prostokąty, więc nie mogę obejrzeć, co pokazujesz.
Ewo, plany nadal aktualne, dzięki za namiary, książkę przejrzę w empiku i zdecyduję, czy mi warto.
Misiu, fotografia otworkowa? Super! 🙂
Jagodo, rozmaite owoce dojrzewam, zamykając w pudełku plastikowym z dojrzałym jabłkiem, coś tam się wydziela podobno, co przyspiesza.
Wracając do zdjęć, ktoś wspomniał, że gdyby Basia zamieszczała mniej zdjęć, efekt byłby mocniejszy. Dla mnie z kolei zdjęcia Basi to fotoreportaże z jej wędrówek i oglądając je, ja z nią idę w te góry czy las, może ich być jak najwięcej.
To samo dotyczy fotoreportaży z wypraw Ewy i Witka.
Placku,
kraterów ci on ma kilka, ale zobaczyj jeden wystarczy, jak się jest o pewnej godzinie, bo zwykle o wczesnej przedpołudniowej godzinie pojawia się mgła i po zawodach, nic nie widać. My zdążyliśmy, po 10 minutach nadciągnęła mgła.
W okolicach Cape Tribulation i niżej, w dół od Port Douglas zbieraliśmy całe torby mango spadających z przydrożnych drzew. Na parkingu hotelowym też ich było mnóstwo, ale zwykle rozbijały się o karoserie albo o bruk. Te, które spadły na trawę, były podziobane przez ptaki.
Mango dziko rosnące jest bardziej włókniste i nieco mniej słodkie od tego z sadów. Ale i tak pyszne.
Mieliśmy mnóstwo ryb, złowionych przez Panów Mężów i razem z mango stanowiły podstawę naszej diety w tamtych okolicach 😉
Bejotko,
dziękuję 🙂
czy w lipcu będziesz w swoich stronach? Napisałam do Ciebie z Twojego blogu. Dostałaś maila?
Jagodo, niestety, nie dostałam. Zaraz sprawdzę, czy z tym adresem nic nie przekombinowałam, dam znać.
Jagodo, wysłałam sobie wiadomość przez formularz kontaktowy na dole strony blogowej i doszła… Może jeszcze raz spróbuj, a jeśli się nie uda, coś wymyślimy innego.
Goscie poszli o 2 w nocy. Od rana sniegiem sypie, ponoc to ten snieg co nie spadl w Polsce teraz sypie. Barek sie zapelnil prezentami ato rumy jamajkanskie a to Grand Marniery a to whiskey z dobrego, poczciwego, starego Dzikiego Zachodu.
Obiad to poledwiczki wieprzowe z grila poczem zalane sosem grzybowym z prawdziwkow suszonych i pieczarek (ten pieczrek /ta pieczrkowa/to muchowmor) wyszlo pysznie nieskromnie powiem. Zupa zimowa solidna grochowka na wedzonej golonce, odpowiednio gesta. Ziemniaki tarte z turmerikiem, kasza gryczana, ogorki wlasne kiszone, brokula (ten brokul/ta brokula to brokolino) sparzone nieco i podpieczone z parmezanem. Przed do pdjedzenia guacamoli wlasnego wyrobu i kielbaska polska z Toronto. I pyszne ziolone oliwki w calosci takie lekutko tylko slonawe i sie wszyscy zajadali. No to tyle o jedzeniu 🙂
Jagodo,
kupiłam zielono – czerwone i twarde jak kamień. Nie miałam czasu nic z nim zrobić i tak sobie leżało na oknie nasłonecznionym nawet chyba dwa tygodnie. Obawiałam się już że się zepsuło, a ono tymczasem zmieniło kolor na żółto – pomarańczowy, zrobiło się miękkie i pachniało pięknie dojrzałym owocem tak jak mówił Kot M. (któremu niniejszym dziękuje za radę w sprawie 🙂 )
To samo robię z pomidorami, truskawkami i innymi owocami kupowanymi w niedojrzałej postaci z dalekich krain 🙂 zamiast narzekać na brak zapachu i smaku.
Może metoda bjk jest bardziej efektywna ?
Tymczasem sprawdziłam, jak jest z tymi jabłkami, teoria potwierdza praktykę. Jabłka wydzielają etylen:
” Natomiast przed sprzedażą owoce poddaje się działaniu etylenu w celu szybkiego doprowadzenia ich do stanu dojrzałości. Takiemu zabiegowi standardowo poddaje się banany, które zbierane są zielone, w stadium dojrzałości zbiorczej i po dotarciu na miejsce przeznaczenia dla uzyskania jednolitych jakościowo owoców poddane są zabiegowi gazowania etylenem przez okres 4-7 dni[8]. Przedwczesnemu dojrzewaniu zapobiega się blokując działanie etylenu za pomocą 1-Metylocyklopropenu.”
Więcej: http://pl.wikipedia.org/wiki/Eten
Duże M.,
dziękuję 🙂 najwyraźniej byłam nie dość cierpliwa 😉
Bejotko,
przez blisko godzinę widziałam informację „wysyłam”, chyba bez skutku 🙁
Yyc, skoro w przyrodzie nic nie ginie – skoro u nas o tej porze roku fiołki to gdzieś ten śnieg spaść musiał 🙂
Zazdroszczę wyboru warzyw, u nas nie ma ( nie widziałam ani brocolino ani fioletowych brokułów, zielonego kalafiora, itd). Pojawiły się brązowe pieczarki, kto wie może kolorowych kapustowatych też doczekamy.
Bajaderko, dokładnie o tym pisałam. Że krytyka jest potrzebna, kiedy jest konstruktywna. I tylko wtedy.
Obiektywnie biorąc, jestem stara, gruba i dosyć brzydka. Ale przecież nie powiesz mi o tym, jeśli się spotkamy, ani nie skrytykujesz moich beznadziejnych butów, bo po co? Nic by z tej krytyki nie wynikło. Nadal będę stara i gruba, w rozklapanych trzewikach. Tylko będzie mi nieprzyjemnie.
Świat nie jest doskonały, ale to nie powód, żeby wszędzie gdzie się da wyszukiwać jego wady.
Cichalu, państwo Kapustowie dostali nazwisko od kogoś, komu się kapuścianie skojarzyli i tak się przyjęło. Fajni są, nie?
Mój komentarz czeka. Ciekawe, czemu? Poprzedni mi zjadło.
To ja go jeszcze raz.
Bajaderko, dokładnie o tym pisałam. Że krytyka jest potrzebna, kiedy jest konstruktywna. I tylko wtedy.
Obiektywnie biorąc, jestem stara, gruba i dosyć brzydka. Ale przecież nie powiesz mi o tym, jeśli się spotkamy, ani nie skrytykujesz moich beznadziejnych butów, bo po co? Nic by z tej krytyki nie wynikło. Nadal będę stara i gruba, w rozklapanych trzewikach. Tylko będzie mi nieprzyjemnie.
Świat nie jest doskonały, ale to nie powód, żeby wszędzie gdzie się da wyszukiwać jego wady.
Cichalu, państwo Kapustowie dostali nazwisko od kogoś, komu się kapuścianie skojarzyli i tak się przyjęło. Fajni są, nie?
O, nowy się pojawił, a ten czekający znikł. Nie rozumiem Łotra.
Jagodo, to zapraszam tak: bjkbasia małpa gmail.com
Nisiu, musimy się spotkać, to się przekonasz! 🙂 oczywiście, że takich rzeczy nie robię, a i zwykle widzę tę pełną połowę szklanki. Ale w prostych sprawach technicznych, zależnych od nas, czasem coś powiem, gdy już mnie zbyt świerzbi, jak i Ty robisz w kwestii języka ojczystego. I ktoś może się obruszyć, że mu się zwraca uwagę, a ktoś inny weźmie do serca i głowy. Myślę, że dla nas jest to wszystko oczywiste i niepotrzebnie wałkuję. Ale to w końcu kuchnia, więc i wałek potrzebny.
Chyba podpadłam już pod nachalne moralizatorstwo, o którym pisała Pyra.
Ja Cię tak Nisiu nie odbieram 🙂
Bajaderko, jednakowoż w sprawie języka staram się ograniczać do języka, nie komunikując nikomu, że koszmarnie mówi. Raz mi się zdarzyło, przeczytałam wtedy „odp. się” i się odp.
Język nasz jest niesłychanie bogaty i wielkiej urody, stwarza ogromne możliwości, a ja go kocham – „pod dodatkiem”, jak mawia jeden znany i osobiście pan.
yyc
30 marca o godz. 17:29
Jakiś czas temu Pyra chwaliła się, że jej intelekt funkcjonuje w rytmie: 15 min. myślenia, 15 min. odpoczynku.
Być może niektóre jej opinie, w tym: „dbam o dobre samopoczucie gości”, powstały w tym drugim kwadransie.
Ugotowałam jaśka, tego od sąsiadów 😉
Do tego barszcz czerwony, bo stała jeszcze butelka zakiszonego w lodówce. Na drugie będzie sałata grecka, bo co prawda w Kostaryce najedliśmy się owoców do wypęku, ale sałatowo to oni raczej słabo stoją. Pokroją pomidorka, rzucą fasolę z puszki, czasem czerwony buraczek marynowany. Jak mieszana sałata, to z czerwoną kapustą, co mi się spodobało. Nie jedliśmy wykwintnie, ale dobrze.
Dobry wieczór 🙂
Zakwitły mi sasanki
I tak sobie pstryknąłem 😉
Irku.
Ladne to pstrykniecie.
Ja lubię Pyrę pod każdym względem. Nikomu nie szkodzi, z nikogo nie szydzi i nie drwi, nie jest złośliwa, zawistna, nie szuka z nikim zwady, nie wszczyna blogowych kłótni, nie jest wredna. Nie czepia się o byle co i ma dużo tolerancji. Można się z nią nie zgadzać, nikomu nie ma tego za złe, każdy ma prawo mieć swoją opinię.
Poza tym Pyra ma dużo ciekawego do powiedzenia. I owszem, Pyra dba o dobrą atmosferę na blogu. Wiele osób ją za to ceni i szanuje. Ja lubię Pyrę, ale nie wszyscy muszą ją lubić.
I tu nawiązę do tej nieznośnej, pardon, nachalnej moralistki, Nisi – jeśli się kogoś nie lubi, czy musi się to okazywać ostentacyjnie, w sposób gburowaty i złośliwy?
Bajaderko,
pojęcia nie mam dlaczego moje zdjęcia nie lubią Twojego laptopka, na moim wychodzą normalnie, podobnie na Jerzorowym. Nie wiem, co ja tam mam poustawiać, on jest ustawiony jak jest od czasu, kiedy go kupiłam.
Alicjo, podejrzewam że z powodu wielkości Twoich zdjęć, jak napisał Placek wcześniej. Gdyby dało się zmniejszyć wielkość, łatwiej i szybciej by wchodziły. Bjk, wcześniej też czasami tak mi się robiło.
Alicjo, Twoje dawniejsze zdjęcia chodzą normalnie, a te ostatnie, tak, jak pokazywałam kiedyś na zrzucie ekranu. Nie wiem, dlaczego. Laptop jest dość nowy, nieco ponad rok, szybki, z innymi zdjęciami, też wielkimi, nie ma problemu. Trudno, widać ma taki defekt, myślę, że nic nie powinnaś ustawiać, skoro u innych jest OK.
Alicjo. Twoje zdjęcia otwierają się dobrze, ale wolno. Ktoś już o tym napisał. Są za „ciężkie” Mają po 2-3Mega a wystarczy 10x mniej 300-400K. W domu to jakoś idzie, bo mam sztywne łącze, ale na łódce, na modemie nie mogę oglądać, bo jedno zdjęcie – 10 min. To się ustawia w aparacie.
Nie przejmuj się krytykanctwem. Braliśmy to już wielokrotnie w różnych wariantach. Marek jest kochany o tym wiesz, musiał mieć gorszy dzień…
Alicjo, jeszcze wracam do zdjęć. Jest prosty darmowy program IrfanView, w którym w ciągu minutki, niemal jednym kliknięciem możesz zmienić rozmiar dowolnej ilości zdjęć na bardziej łaskawy dla ściągających. Inne programy też to robią, ale ten jest wyjątkowo przyjazny dla nawet niewprawnych użytkowników. Przy okazji można nim też troszkę poprawić zdjęcia, które gorzej wyszły.
Pomagam.
http://www.software-watcher.com/listing/123837/IrfanView?did=10940&pid=1&ppd=search,38695312115,irfanview,e,,c,0,,,&gclid=CLWT_9iBu70CFWEV7AodV0AAvA
Alicja, niektórzy muszom, bo nie umiom inaczej.
YYC, Tobie nie jest czasem głupio, sadzić takie teksty?
Nie moralizuję, ciekawa jestem.
Irek!
Zdenerwowałeś mnie!
Moje sasanki jeszcze w powijakach.
Ale za to mam łany miodunki kwitnącej dwukolorowo (na jednej krzewince zielone i niebieskie kwiatki), sporo hiacyntów, żonkile, szafirki zaczynają, fiołki szaleją, magnolia w połowie rozwinięta. Zielono. Może jutro zrobię jakieś obrazki.
Szukałam na tubie piosenki śpiewanej przez pannę Sasannę (kto pamięta gdzie i o czym???), ale chyba ją usunięto, bo była z pewnością.
W zamian taka wiosna:
http://www.youtube.com/watch?v=UGOZ6roKL5A&list=PLDC6B78D5C2579421&index=66
http://www.youtube.com/watch?v=kkiMU6epe5w&list=PLDC6B78D5C2579421
Bajaderko,
ja to kiedyś-kiedyś robiłam na takim programie xv, ale przyszedł czas, że wszyscy mieli szybkie maszyny i zapomniałam o tym.
Póki co picasa nadal mnie nie lubi, wredna jedna 🙁
Sasanki w powijakach, a co ja mam powiedzieć, kiedy u mnie spadło tony nowego śniegu, a stary jeszcze nie stopniał? 🙄
Kwiecień pojutrze a tu stosy śniegu! Wiosna 👿
Pyrę lubię dokładnie z tych samych powodów,które wyżej wymieniła Alicja oraz z paru innych przyczyn też.Tym niemniej dla tych,którzy Pyry nie lubią to i tak nie ma najmniejszego znaczenia.A szkoda…
Irek robi mistrzowskie śledzie oraz mistrzowskie zdjęcia przyrody.Ma zapewne jeszcze kilka innych talentów,ale się do nich nie przyznaje.
Cichał-japońska kolacyjka oj,całkiem,całkiem 🙂
Dziękuję za podpowiedzi względem imienia dla królika.Debata w toku.
Byliśmy dzisiaj na kolacji u naszych znajomych.W ramach dania głównego wystąpiły filety z halibuta pod zieloną kordełką.Kordełka została utarta w moździerzu ze świeżego koperku,czosnku,bułki tartej,odrobiny morskiej soli oraz oliwy.Delicja!
A poniżej trochę wiosny z nadbużańskich okoliczności przyrody:
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/5996560005669032257/5996560027732071314?pid=5996560027732071314&oid=104147222229171236311
BJK napisała przed chwila to co sam chciałem.
Alicja podróżuje do takich miejsc, że moja zazdrość z zawiścią idą w jednej parze. O kompakcie Alicji napisałem świadomie i z premedytacją, bo wiem jakie są zalety takiego sprzętu ( mały, poręczny i wszędzie go można schować) , ale też jakie są ograniczenia: mała matryca, słaba dynamika tonalna, obiektyw, który zupełnie nie radzi sobie z robieniem zdjęć pod światło, poza tym w bardzo mocnym słońcu nic nie widać na wyświetlaczu i dlatego wychodzi mnóstwo zdjęć niedoświetlonych lub prześwietlonych, których nie jesteśmy zauważyć . Słaby aparat nigdy nie jest w stanie oddać towarzyszących nam emocji związanych z podróżowaniem . Jeśli mam oglądać czyjeś zdjęcia z za brudnej szyby pędzącego samochodu na zakurzonej drodze to wolę wejść na google earth…
Alicjo możesz się na mnie obrazić, ale powinnaś wiedzieć, że zawsze czytając twoje komentarze oglądałem twoje zdjęcia. Niestety gdy kolejny raz otwieram zupełnie przypadkowe zdjęcia , bardzo słabe technicznie , to tracę ochotę zarówno na czytanie jak i na oglądanie.
W ciągu siedmiu lat przyjaźni ze Sławkiem nauczyłem się jednej bardzo ważnej rzeczy, że czasem nie warto wyciągać aparatu z torby by zrobić słabe zdjęcie . Bo słabe zdjęcie zabija naszą pamięć i emocje . Warto o tym pamiętać szczególnie wtedy gdy dowiadujemy się, że każdego dnia do internetu trafia 500 milionów zdjęć!!! Na samym Facebooku przechowywanych jest 240 miliardów zdjęć …
Zgadzam się, że zdjęcia Alicji „łapią chwilę”, ale mają wartość wspomnieniową jedynie dla tego co robił zdjęcie, bo ładne kompozycyjnie to one nie są. I jak zrozumiałam, o to chodziło Misiowi.
Dodatkowo, rzeczywiście są za „ciężkie” do przeglądarek. Na ekran komputera powinno się je zmniejszać, ale archiwizować do druku można tak, jak schodzą z aparatu. Przeglądarki (darmowe!) same zmniejszają zdjęcie do odpowiedniej wielkości i wtedy oglądanie jest przyjemnością, bo czekanie na otwarcie pliku, pomniejszanie, żeby je zmieścić na ekranie – kłopotliwe. Alicjo, pomyśl o udostępnianiu ich w przyjaznej dla nas przeglądarce, bo przyznaję się, że często rezygnuję z otwierania Twoich zdjęć właśnie ze względu na czas i to, że są pojedynczo (a nie mam kiepskiego sprzętu i łącza).
Jestem z Wami prawie od początku, znam „z widzenia” wszystkich, mam swoje sympatie i antypatie, ale zgadzam się, że ?kiedy MY wbijamy szpilki, to jest w porządeczku. Kiedy NAS skrytykują ? oj, niemiło się robi.?
No i nieco inaczej pojmujemy „konstruktywną krytykę”. Mamy różną wrażliwość i to co po jednym spłynie jak woda, drugiego zabije. Pisząc, zgadzamy się na komentarze, więc coś może zaboleć. Sorry, taki deal.
Misiu, o to mi chodziło! Minęliśmy się z komentarzem 🙂
Przepraszam za znaki zapytania, tam miał być cudzysłów.
Misiu, nie do końca się zgodzę z tym, że słabe zdjęcie zabija pamięć i emocje. Mam słabe zdjęcie sprzed paru dobrych lat, zrobione naprędce, marnym kompaktem (teraz telefony robią dużo lepsze), w nieszczególnym świetle, ale gdy na nie spoglądam, wciąż towarzyszą mi myśli sprzed lat, gdy widziałam tę scenkę: przemijanie, pogodzenie z losem, pogoda mimo wszystko, harmonia z otoczeniem, uroda niełatwego życia. Ale nie wiem, czy cokolwiek z tego jest widoczne dla kogoś z zewnątrz:
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/pelny/abdbb2ce9374c06d.html
Więc może masz rację.
BJK – IrfanView jest rzeczywiście świetnym programem, ale tylko dla posiadaczy komputerów opartych na platformie Windows. Alicja to Unix girl.
Być może ten odsyłacz komuś się przyda. Jest nas 7 miliardów.
Alicjo – Wygląda na to, że będę jednak musiał przyjechać do Kingston i osobiście zrobić Ci wyrzuty po mordzie, chyba że odwołasz swe krzywdzące pod mym adresem zarzuty. Liczę do 389. tysięcy. Przy dobrym (DOBRYM) winie wytłumaczę Ci głęboki sens piosenki Młynarskiego. Pyzy bardzo lubię.
Hasło „ręce precz” kojarzą mi się z Cyrankiewiczem, a sugestia bym „dostosował się do blogu” lub go opuścił, z rokiem 1968. Starość nie radość.
To kogo bardzo lubię czy lubię odrobinę mniej jest nieistotne. Podział na my i wy to także niefortunny pomysł.
Pyro – Nieszczególnie się czuję, a gdy umrę wspomnij mnie z uśmiechem, ale bez słowa. Oszczędź ludzkości pieszczotliwych opinii typu „stary głupiec” czy „był głupi, ale go lubiłam” 🙂
Cichalu – Pięknie się wpisałeś. Nigdy Ci tego nie daruję 🙂
Robię swoje. Jutro klasówka z „Ody do młodości”.
Danuśko – W październiku straciłem nagle brata. Zdjęcie Twego męża, to z dwoma kieliszkami wiśniówki, bardzo mnie wzruszyło.
Mocca. Dziękuję.
Misiu,
ja się nie obrażam, tylko będę robić zdjęcia, jakie mi wyjdą, trudno. Pod słońce, za słońce, bez słońca czy inaczej.
Nie patrz na to okiem profesjonalisty albo nie patrz wcale jeśli nie chcesz, ja jestem amatorka i zwolenniczka jak najmniejszego sprzętu.
Nigdy nie wiem, kiedy mi wyjdzie słabe zdjęcie, a wyciągam aparat zawsze, jadąc stromą, dziurawą, wąską drogą, a przede mną autobus się telepie i kurzy jak sto piędziesiąt, oglądając te zdjęcia czuję piasek w zębach i kurz w nosie.
Co pokazać, a czego nie pokazywać – trudno mi powiedzieć. Jak już wspomniałam, robie te zdjęcia dla siebie i nie wybieram specjalnych dla blogu (chyba, że jedzenie). Kto chce, to spojrzy, kto nie, to nie.
Inna sprawa – to nie jest tak, że ja mam w tej Kostaryce (czy gdziekolwiek jestem) sporo czasu i mogę sobie przystanąć, poczekać na ptaszka, na krokodyla czy iguanę, te wredoty nie chcą pozować 👿
A ja jestem w samochodzie, albo w kolejce linowej w dżungli i mam tę jedyną sekundę, żeby cyknąć fotkę iguanie, która szybko zbiega z drzewa.
Nie aspiruję do bycia fotografem, ja cykam zdjęcia dla mojej pamięci, tyle. Czasem wyjdzie cos dobrego, ale w takim tempie podróży niemożliwe jest zgromadzenie wspaniałych zdjęć – ja po przyjeździe i tak to przesiewam, chociaż patrzę na to inaczej, niż Ty. Dla mnie może być niedoświetlone czy prześwietlone, ale zachowam, bo to była jedyna sekunda, w której mogłam cyknąć fotkę, powtórki z rozrywki nie było.
Na przykład masz taką okazję – jedziesz przez Kruger Park w Afryce Południowej.
Teoretycznie nie wolno ci otwierać okna. Pochmurno jest i lekko mgliście, a tu zauważasz w trawie rodzinkę gepardów, mama, tata i trójka smarkaczy. Nie wolno ci się zatrzymywać, możesz tylko bardzo powoli jechać. Kierowca samochodu pozwala odsunąć szybę tylko na tyle, żeby zmieścił się obiektyw mojego malutkiego aparatu (na dużą rułę by sie nie zgodziła w żadnym wypadku). Robię co mogę i tylko tyle, na ile odpowiedzialna za wycieczkowiczów osoba mi pozwala (moja koleżanka z klasy).
Jakość zdjęć – jak widać. Miałam inne wyjście? Nie, miałam szczęście, że ta rodzinka akurat pojawiła się na drodze.
Nie robiłam tego zdjęcia dla National Geographic, ale wysłałam do Parku, bo prosili, by jeśli się trafi na gepardy i ma się zdjęcia, to podesłać (nakreślali dokładnie ich trasy).
http://alicja.homelinux.com/news/Cheetah/
Ja zawsze biegam w podróży, niestety.
Krycho – Z drugiej strony takie surowe zdjęcia pomagają nam odczuć biedę w tych kolorowych rajach. Brud, smród i ubóstwo to także dania na stole tego świata.
Cytuję z gazet 🙂
Placku,
spróbuj mi mordę zwyrzutować, to ja Ci takie pyzy zrobię, że je ruski rok popamiętasz, a nawet dłużej 👿
Ale zapraszam, zapraszam, zapraszam już nie pierwszy raz i mam świadków na to 👿
(Cichala i Nowego <– te świadki).
"Kolorowe raje" to są enklawy dla bogatych, Placuchu, ale Ty o tym pewnie wiesz. Dlatego my nie jeździmy na wakacje "all inclusive", tylko żeby zobaczyć coś poza, wypożyczyć samochód i cos po swojemu. Trzeba też zachować zdrowy rozsądek i wiedzieć, gdzie stanowczo nie należy się zapuszczać.
Są dzielnice w wielkich miastach rozwiniętych krajów Zachodu, gdzie też lepiej sie nie zapuszczać.
Krucho ze mną. Wyobraziłem sobie męża Alicji na rowerze, geparda i Alicję robiącą im zdjęcia lustrzanką „Lubitiel”. Wbrew pozorom to komplement dla rowerzysty.
Nasze zdrowie. Wszystkich bez wyjątku. Nisi i Nemo. Pyry i YYC. Barbary i Piotra A……………………………………………………………………………………………………………………………………….
naszych bliskich
Oddychajcie. Nie chorujcie.
Placku,
ja to raczej sweterek na drutach mogłabym robić, a nie gwałcić jakiegoś Lubitela 🙄
A jak powinno wyglądać zobrazowanie szutrowej drogi przez szybę samochody w czasie podróży według „profesjonalnego fotografa” 8O. Rozumiem że najpierw okno umyte, żeby „bliki” było widać, filtry dla odpowiednio zielonych zboczy i koloru piasku na drodze… A zdjęcie okratowanych „posesji” ? Czy wyście dziś coś palili?
Bjk, widziałam to i wiele innych wcześniej na blogu u Ciebie. Mają klimat, przyjemnie się ogląda. Wrócę jeszcze do nich, bo pokazują inny obraz niż ten, który zapamiętałam.
Wystraszycie wszystkich przed pokazywaniem czegokolwiek tutaj.
Czy ktoś ma pomysł na adekwatny prezent dla miłośnika białych austriackich itp ? Podziękowanie za wielką, wielka przysługę i nie będę marudziła jak znajomi Gospodarza, że drogo, bo powinno być drogo 🙂
Duże M – Pomysł.
Marudzenie także ma swe mocne strony. To wino przeżyłem.
Duże M – Poleciłem Domane Wachau Riesling Teras-sen Steinfeder. Ze zrozumiałych powodów utknęło.
Dzięki BJK polecam także to
nie wiem czy to poprawne ale myśl\ę że zdjecia powinny mieć coś z tytułu tego wpisu Gospodarza
Placku, dziekuję bardzo.
Podsumujmy… 😉
Jeszcze się taki nie urodził, który by wszystkim dogodził! 😀
Co do emocji przechowywanych, utrwalanych – podejrzewam, że czasem tym, co głównie pozostaje w psychice twórcy po wypuszczeniu wreszcie z (foto) szopy i innych łoszingów tudzież doktoringów takiej mojej-super-foci wszechczasów… mocnej że aż strach (pada na okolice 😛 ) — jest zmęczenie procesem jej poprawiania, zacierania i zmieniania (też – pamięci mózgowej własnej, nie tylko tego, co na dyskach), umacniania (i żeby już do końca czasów* słaba nie była!)
Więc spokojnie drodzy Państwo – jeśli nas cieszy pozyskiwanie obrazków (radość, ekstaza pozostaną w organizmie, zwielokrotnione tysiącami „spełnionych” chwil), jeśli pomaga nam wspominać ulotność, inspiruje, ładuje naszych bliskich, niesie, przechowuje jakieś info (np. o starym domu, który wyburzą już za trzy dni)…
Jeśli… (dodać swoje motywacje) — żyjmy tym (barwą, kadrem, kroplą rosy, blikiem, niewyfotoszopowanym zamgleniem, na pół nasyconą paletą ogrodu botanicznego…) bośmy szlifierze wielu talentów, nie tego-jednego,
bo czas pędzi, niesie nowe kadry co dnia, a jednocześnie wszyscy mamy bliskich gdzieś daleko, znajomych staruszków, którzy niegdyś biegali po polskich pagórkach a teraz w dalekiej NZ obejrzą każdą liczbę ujęć z Gorców czy Wyspowego…
Żyjmy i dajmy pożyć innym! 😎
Placku, Krycho, Duże M, Jestro… — jestem pewna, iż Wy wszyscy też macie albumy z setkami super-mocnych ujęć (i tysiącami odsłon na potwierdzenie tej mocy). Towarzystwo tu czynne wraz z podglądaczami chętnie obejrzy, skrytykuje twórczo albo złośliwie. Oczywiście nic nie zabezpieczy Was przed ludzką zawiścią – ani ujęcia doskonałe, ani felerne (ocieplanie wizerunku – nie we wszystkim-żem prymuska) — jak już dojdą do wniosku, że mu/jej za dobrze, jak już wezmą na widelec (kulinarnie 😈 ) – to…
Lecz będzie się działo, afercia jedna czy druga, dyskusyja się rozwija, komcie wchodzą (a nie liczby zmierzające do jednocyfrowych, co niedawno było już u bram) — o to nam wszystkim biega, by blog PRedA był na topie i tak nam dopomóż! 😉 😀
Żyjmy i dajmy pożyć innym. Po inspiracje sztuczne to ja sięgam do któregoś z tych (powinno być „Obiektyw w rękach artystów” na culture.pl – link jakiś dziwny lecz na razie otwiera co trzeba) lub do kilku innych.
Tu szukam i znajduję bezpretensjonalne „relacje z chwili” ludzi, którzy mają ciekawe, bogate, wypełnione po brzegi życia i pokazują coś wtedy, gdy jest aktualne. Oczywiście, obycie ze sztuką wysoką odciska się na amatorze nieuchronnie – to dlatego w sieci tyle zdjęć ciekawych i nawet unikatowych – nie tylko „normalnych”, „poprawnych”. Ale sto razy ważniejsze jest radosne, życzliwe życie, wygospodarowywanie-posiadanie czasu na rzeczy naprawdę ważne…
A kim jesteś i co sobą prezentujesz Ty i właśnie Ty, by poprawiać ekspresję zupełnie dorosłych osób, wymagać od nich jeszcze większych inwestycji czasowych?…
To przykład pociąga… skłania do naśladownictwa, jeśli atrakcyjny i konsekwentnie długotrwały.
(Lub też – do przezwyciężenia ulizanej, wymuskanej konwencji, w której już niewiele nowego można wyrazić. Uwagę dedykuję w równej mierze namolnym poprawiaczom cudzego słowa – od ogonków i przecinków aż do szerokiej semantyki 🙂 )
______
*Aby zilustrować chwilowe niemoce nachodzące NAWET naszego nadwornego Artystę-Fotografika-Samozwańca – chciałam sięgnąć do reportażu z któregoś zjazdu w Żabich Bł. (piątego?), po którym Artysta puścił w świat całą serię paskudnie oświetlonych ujęć swoich, Alicji, Małżonka J. …Takie pod drzewem w ciapkowatym, mocnym oświetleniu => paskudne, czerwone plamy na twarzach, w tym na twarzy damy (a jeszcze sukienka Alicji we wzorki)… Nie oddawały ani Alicjowej elegancji, ani żadnej psychologii… nic… I nie było to jedyne ujęcie, „ot zabawne, a ja sobie mogę na nie pozwolić bom sławny portrecista, rozchwytywany i doskonale opłacany, poza tym nie nabzdyczony przeświadczeniem o własnej fotomocy forever and ever” — lecz cała ich seria… 🙁
…Aliści albumy znikły… 🙁
Nie powiem też, bym te skanowane produkcje, jakimi Artysta obciążał konto Alicji (wiosna 2007)… te pozy z chlebaczkiem w Tatrach, etc., etc. – uważała za przejawy szczególnej mocy… technicznej, pomysłowej, kompozycyjnej… jakiejkolwiek… – kondycja też była średniomocna; Misio doszedł w Tatrach raczej niewysoko… 😈
(O częstym braku pomysłu na ‚story’, myśl przewodnią, dynamikę i dramaturgię cyklu ujęć pisał tu Misiowi Arcadius. Kilka lat temu.)