Kiedy znów zakwitną…?
Wystarczy dwa tygodnie prawdziwej zimy (i to mimo wielkiej radości z możliwości korzystania z biegówek) a już zaczynam tęsknić do wiosny na wsi. Ziemia tam piaszczysta i uboga, rosną więc przede wszystkim sosny, kilka brzózek i modrzewi a od paru lat mały zagajnik buków. Krzewy kwiatowe są rachityczne ale tym bardziej cieszą. Miło jest jadać na przeszklonej werandzie z widokiem na żółtą forsycję czy bladofioletowy bez. A wszystko zaczynało się od epoki szczerego żółtego piasku.
Dziś więc zamiast opowieści zza stołu czy z kuchni będą wspomnienia obrazkowe.
Zdjęcie czarno-białe W. Druszcz, pozostałe P.Adamczewski
Jest do czego tęsknić?
Komentarze
„…Do lata, do lata, do lata
by się szło”
W takie dni jak dzisiaj, pełne mokrego śniegu, trudno uwierzyć, że będzie lato, zielono i szumnie pod drzewami, kwietnie i miodnie. Gospodarz zarzekał się, bożył i przysięgał, że w ogrodnictwo bawił się nie będzie: nie lubi, czasu i sił szkoda.A z rezultatów udokumentowanych na zdjęciach widać,że władowali w swój dom i spłacheć piaszczysto – leśnej ziemi nie jeden tysiąc godzin pracy i „kopalnię pieniędzy”. Miło w zimowy dzień zajrzeć do wiosennych obrazków nadnarwiańskiej posiadłości Basi i Piotra. Także wiejski dom Danusi i Alana zmienił się bardzo od czasu zmiany właścicieli, a ogród ich – inny, niż ten leśny ale też uroczy – zwiedził już niejeden blogowicz. Śliczne ogrody mają Haneczka i Jagoda, a Irek wyhodował sobie miniaturkę puszczy, wokół dorodnych drzew owocowych. Widać atawizm ciągnie człeka w plenery, a kultura w poszukiwanie urody ziemi.
Do wieczora albo i wcześniej luba gromado.
-12C, wiatrzysko, znowu napadało śniegu. Ale słońce wstało przed chwilą.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2021.JPG
Lato? Oj, trzeba by gdzieś na południe, i to dość daleko, jeśli chodzi o ten kontynent…
Cieszę się, że nie tylko ja tęsknię do mojego ogrodu i wsi. Ziemia tam również bardzo słaba, piaszczysta i wymarzło i uschło już sporo moich zainwestowanych pieniędzy, chociaż trochę doradzał ogrodnik. Dobrze rosną tylko drzewa iglaste oraz koty. Mam tam dwie zaprzyjaźnione kotki, które podkarmiam ale zapowiedziałam – bez kochanków! Karmić mogę tylko te dwie i przychówek, kochankowie niech się sami wykarmią. Przecież nie może na mnie liczyć cała wieś. Czekam na wiosnę! Serdeczności. Nana
To tak a propos tematu – ja się nawet nie zastanawiam, kiedy znów bzy… u mnie to jest na przełomie maja i czerwca.
Póki co cieszę się, że storczyki kwitną, cyklamen, pączki już wypuścił kaktus i lada dzień obsypie się kwiatkami. Musi wystarczyć do lata. Bez parapetowego ogródka chyba bym zwariowała w zimie, która ze śniegiem czy bez, ciagnie się od listopada do końca kwietnia niemal. Znaczy – zielonego ni ma 🙁
Może nie być mebli, ale zielone musi być, dużo i gdzie tylko się da!
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2030.JPG
P.S.A ten brodaty, w modnej naonczas kratce to kto? 😉
Zimą musi być zimno. Też trochę narzekam, ale beż śniegu było tak szaro i smutno. A w ogóle dawniej to były zimy. 🙂
Ugotowałam dziś spory garnek gołąbków / mielone i włoska kapusta/ w sosie pomidorowym. Sporo ich, ale są liczni chętni na ich przygarnięcie.
Wczoraj odezwała się Eska, a mnie od razu przypomniała się karkówka wg Eski. Dla sobotnich gości zamierzałam przygotować m.in schab pieczony w rękawie, ale zdecyduję się chyba na tę karkówkę. Szukałam przepisu/ bo oczywiście nie był zapisany/, ale udało się. Może ktoś będzie miał ochotę na pyszne gorące danie na zimowe dni: http://adamczewski.blog.polityka.pl/2011/06/24/dario-zawsze-trzyma-w-reku-noz/
Dla ułatwienia podam, że chodzi o wpis Eski z 26.VI.11 r. godz. 18.36
Ja się przymierzam do gołąbków Tereskowych z kaszą gryczaną i grzybami, kaszę gryczaną mam, grzyby suszone też, trzeba tylko zakupić kapustę włoską.
Od dawna robię gołąbki z kapustą włoską i bardzo ją sobie chwalę, jest lepsza do zawijania i gotowania.
Ścinam trochę główną oś liścia (od spodu, rzecz jasna) i to wszystko.
Gołąbków zawsze robie dużo i zamrażam w porcjach po 2 i 4. Niespodziewany gość w dom – zawsze można można dobrać stosowna ilość, rozmrozić i podpiec.
Dzisiaj sążnisty kurpnik na żeberkach, pogoda sprzyja rozgrzewającym, posilnym zupom.
Dzień dobry 🙂
Karkówka według Eski była u nas w ubiegłym tygodniu 🙂 . Dzisiaj fasolowa na wędzonce, podobnie jak krupnik, dobra na mrozy 😎
p.s.Karkówkę wg.Eski wrzuciłam do przepisów mięsnych.
U nas dzisiaj wątróbki z cebulką i smażonymi jabłkami
Haneczko,
dzięki Tobie (Twoaj wina!) robota wisi na kołku, a ten krupnik wyciągnęłam z zamrażarki. Tylko ziemniaki osobno do niego dogotuję, bo zamrożone w zupie ziemniaki=ciapa.
Wracam do z góry upatrzonej pozycji.
U nas juz zaczely sie obchody Nowego Roku Ksiezycowego. Lunar New Year. Bedzie to Rok Konia. Z tej okazji otrzymalam juz pierwsza kartke i zalaczam zdjecie tej kartki. Jest to koperta, w ktorej znalazlam monete .25 centowa z widokiem na Crater Lake w stanie Oregon i dwa ciastka, fortune cookies, z przepowiednia. Kazda przepowiednia jest bardzo optymistyczna.
https://picasaweb.google.com/110753834661547908902/YearOfTheHorse?authkey=Gv1sRgCPeR4Le0zeyRMA#5974339079255297378
Z konieczności jestem dziś leniwa jedzeniowo, bo brak wody od rana. Kupiłam dwa słoiczki flaków, podgrzałam i też był rozgrzewający obiad 🙂
O, Małgosiu – awaria wody w zimie, to nic dobrego. A u nas temperatura lekko się podniosła w ciągu dnia, na ścieżkach zrobiło się mokro, teraz zamarza, rano będzie ślizgawica. Jest b.nieprzyjemny, „mokry” zamróz . U Marka w Ostrołęce – 12, pada śnieg i wiatr powoduje zamiecie i usypują się zaspy. U Eski w nocy psy podniosły wielką awanturę przy bramie, więc pani podniosła z łoża dostojne ciało i poszła zajrzeć, czy ktoś nie leży przypadkiem na drodze. A to wielki dzik szturmował bramę – psy ujadały po jednej, dzik walił po drugiej stronie. Chyba chciał psy uciszyć.
Alicjo – u nas też w pasie wybrzeża zima trwa od listopada do końca kwietnia,żeby nagle w maju wybuchnąć latem z temp +25 st. Mam wrażenie, że zmienia się klimat i zaczynam oglądać się gdzie ta wiosna. Moja znajoma, specjalistka od zmian klimatycznych twierdzi, że tak właśnie jest – zanikają pory jesieni i wiosny. Nie wiem jak na południu kraju ale tu jest bardzo ponuro. Po Twoim wczorajszym apelu kupiłam rozmaryn i właśnie ukwieca mi okno. Serdeczności. Nana
Czirt mnie podkusił (i wieloletnie przyzwyczajenie) i przjrzała, a częśiowo przeczytałam papierówkę „Polityki”. Uprzedzam Koleżeństwo -to jeden z najbardziej przytłaczających, depresjogennych numerów. Odłożyłam i czekam, kiedy mi przejdzie. I chyba coś wypiję, czy co? W skrócie wygląda to tak: PIS u władzy, prostytutki, eutanazja, niemowlęta urodzone z ciężkimi wadami wskutek działań „rodziców” i jeszcze kilka innych, równie optymistycznych artykułów. Podoba mi się tylko dział nauki (Wędrówka ludów i szare eminemcje)
I jeszcze ten uroczy pan z IPN-u, Pyro 👿
Tak, Haneczko. I, żeby był komplet, przestrogi „wizerunkowe” dla polityków. Po jaką cholerę? Iść do sklepu z zabawkami, wybrać nieco plastikowych figurek i stworzyć rząd. Jak się wszyscy kochają w lalkach i facetach szczerzących się z reklam, to po co tam żywi ludzie?
Pyro-jeszcze nie miałam czasu na papierową „Politykę” zatem jestem nadal radosna, jak skowronek na wiosnę.No wiem,że do tej wiosny jeszcze daleko,ale jak co roku damy radę 🙂
A poza tym,gdyby nie zima,to kiedy mielibyśmy gotować te zimowe bigosy, gołąbki, krupniki i inne takie.No pytam kiedy???
Owszem pytam,ale sama nieustająco eksperymentuję.Dzisiaj wariacja na temat sosu do spaghetti.Wymyśliłam sos na bazie bolognese,ale do mielonego mięsa i sosu pomidorowego dodałam”Czerwone warzywa na patelnię”firmy Frosta.Ta Frosta ma sporo fajnych pomysłów i niech wymyśla dalej.Sos bez przypraw nie ma racji bytu i tu pomachanko dla Jolinka,bo znowu sypnęłam trochę przyprawy z Twojego słoiczka. Jolinku,to był naprawdę dobry pomysł z tą przyprawą.
Jolinka też brak na blogu 🙁
A Nisia,to gdzie znowu przepadła?
Bo o Nisi myślę przy okazji eksperymentów w kuchni.
Nisiu,nie nerwujsia,przy innych okazjach też myślę o Twojej miłej osobie 🙂
Odrobina Danuśki i zaraz od wkurzenia przeszłam do wprost przeciwnie 😀
Haneczko 😀
Dzisiaj w pracy mieliśmy naprawdę sporo różnych,dosyć poważnych powodów do wkurzenia się i do wysłania wszystkich do diabła.
Ale jutro też jest dzień…
DANUŚKA – TEŻ OSTATNIO Z TYM SOSEM EKSPERYMENTOWAŁAM (TROCHĘ PRZEDOBRZYŁAM Z PEPERONCINO) Przepraszam, znowu cabs lock. Mam jeszcze tego sosu na 2 solidne obiady – zamroziłam i będą, jak dostanę natchnienie na pastę. Jakoś nie umiem zrobić tego sosu mało
Pyro-bo sosów i zup nie da się zrobić na jedną osobę.
Esko-myślę,że kuchnia często i dosyć chętnie korzysta z takich sympatycznych pomyłek 😉
Cicho sza,ja też skorzystam,bo to jest niezły pomysł.
PYRA
29 stycznia o godz. 18:04
Wialce Szanowna Pani Pyro, depresjogenne to są dopiero wpisy osób po 75-ce.
To dopiero rozpacz i tragedia, że ani życie, ani oni sami, ani Bóg wie co… nic ich nie nauczyło. Tylko się napić.
Haniś („głupiątko Ty moje” – cyt. Wialce Szanowna Pani Pyra), czytaj ze zrozumieniem, a jak nie rozumiesz konsultuj z Pyrą.
Nie karmić trolla
No, nareszcie, kiedys jakby szybciej to szlo 🙂
Nana,
mieszkam już tyle czasu (32 lata) w tym samym miejscu, że mogę z całą pewnością stwierdzić – wiosny prawie nie mamy, a jesień to piękny październik, tak jest w moich rejonach i to się nie zmienia. Dobre i to!
-20C w rejonie Wielkich Jezior to tak, jak na preriach -35C albo coś koło tego. Mróz wilgotny (siłą rzeczy jest, jeziora nie są zamarzniete!) to najgorsza rzecz, jaka może być. Obfite opady śniegu to też „efekt jeziorny”, a że wiatry zazwyczaj wieją z zachodu, najwięcej śniegu dociera w rejony jez.Ontario, na którego wschodnim końcu mieszkam.
Jestem pewna, że na Górce pod śniegiem śnieżyczki już wyszły z ziemi na jakieś 3-4 cm. ale sprawdzać na razie nie będę, za duża warstwa śniegu.
Tegoroczny styczeń bardzo porównywalny z tym sprzed 9 lat, wtedy wszystkie Wielkie Jeziora zamarzły, co wyśledził satelita. Po prostu była to bardzo stabilna zima, bez typowych okresowych odwilży („January thaw”) – w tym roku też tak jest.
http://alicja.homelinux.com/news/Styczen-2005/
Karmić Pyrę, troll da sobie radę.
Danuska, Slonce Blogu!
Ja jestem, tylko rączkę mam częściowo wyrwaną z zawiaskow i nie lubie pisac ostatnio z powodu ze boli. Ale już sie robi lepiej.
Eksperymentuje z gotowcami, np. golabki lowicz albo flaki cielece tesco w trabie. w tubie znaczy. Jeszcze się nie odważylam tych ostatnich. Jadl kto flaczki z batona???
Cieplo pozdrawiam.
Nisiu – ja kiedyś jadłam i z całą odpowiedzialnością powiem, że prawdziwe flaki były tylko w batonach od b.senatora RP (co to go śądzą sądny rok). Inne po rozpuszczeniu okazywały się rosołkiem, w którym z rzadka pływały flaczki a częściej marchewka itp. Rzadzizna straszna – złodziejstwo i tyle.
chyba niezalezne swieto krupniku dzis: u mnie krupnik
dzwonie do mamy, a tam wiele kilometrow ode mnie – tez
Zapomniałem dodać (psia moja głowa): pozdrowienia dla Pańci Rumika.
Nisiu, podzielam Twoją sympatię do Szarika. Już dawno temu zauważono, że mądrzejszy on od całej załogi „Rudego”, może nawet i od pułkownika-pisarza Przymanowskiego.
Nisiu, ja kupuję flaki Pudliszek w słoikach.
Małgosiu, ja też, ale skusily mnie te w tesco bo cielece podobno. teraz czekam na przyplyw odwagi, data waznosci jeszcze daleka. A tesco mi sie w ogole podoba, mozna u nich kupic 20 deko chleba, pokroją i zważą.Szariku, jestem MAMUNIĄ Rumika. Przepadam też za komisarzem Reksem i psem Cywilem.
I za Beethovenem.
Trudno, boli, ale Wam opowiem. Szukalam kiedys figurki Beethovena, bo go wielbie i chcialam postawic na widoku. W antykwariatach nie bylo, mieli Stalina i Hitlera w opor, a z muzyki tylko Wagnera. Zajechalam kiedys do Książą, tam w sklepie z antykami zaczelam tlumaczyć panience,czego szukam. Panienka miala w oczach pustkę, aż wreszcie zajarzyla. Aaa, powiedziala, takiego pieska (pokręcila glową). Nie ma.
To tu mozna o Stalinie? 🙂
Z puszki to najlepsze jest foie gras a z flakow to haggis 🙂
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/a/a5/Scotland_Haggis.jpg
Opowieść Nisi bardzo przypomina opowieść Żaby sprzed 2 dni. Otóż Żaba pojechała swego czasu do USA na saksy. Pracowała u Włocha, człowieka bardzo porządnego i dobrego, który miał w domu Matkę – staruszkę wstanie…powiedzmy niekontaktowym – dlatego przyjął Żabę. Miał dość liczne rodzeństwo i codziennie, zgodnie z grafikiem, inna córka lub synowa dostarczała obiad dla Matki i Żaby. Pan był w wieku dobrze średnim, ciężko pracował w swoim warsztacie samochodowym, mówił bardzo poprawnym językiem, a nie miał żadnego, formalnego wykształcenia. Kiedyś wieczorem siedzieli zgodnie w swoich fotelach – Żaba i Włoch – oglądali film biograficzny o Hemingway’u. Film się kończył sceną pogrzebu pisarza. Żaba dość przejęta pyta pana jak mu się film podobał, a on z całą powagą „ale tego bentleya z roku… odpicowali, jak u mnie”. Tyle miał do powiedzenia o pisarzu, jego życiu i śmierci – zapamiętał tylko samochód w kondukcie.
Wracając do ogródków, miałam szalony zapał, kiedy wreszcie te ćwierć wieku temu kupiliśmy Chałupkę.
Karczowałam krzaki, było tego sporo, bo nikt tutaj nie mieszkał przez parę lat. Od razu zamarzył mi sie ogródek, spłachetek maleńki niech będzie, ale własny!
Był spłachetek 6×4 i po dwóch latach zaprzestałam, Chałupka jest prawie w lesie, więc zwierza wszelakiego do licha i ciut. Teraz są maliny i porzeczki oraz zioła.
Jeśli chodzi o maliny i porzeczki, tu działa „kto kogo wyprzedzi”. Ptaki i chipmunki nas, czy my ich 🙄
W ub. roku Jerzor wyprzedził i zamroził trochę porzeczek. Już wyszły 🙁
Z przeglądu zamrażarki – mam jeszcze zamrożona większą ilość bigosu (na 4 osoby +), barszcz (2 litry) oraz litrowy pojemnik dyni. Zupa z dyni będzie więc następną zupą do gotowania, pogoda sprzyja…
Cywila mogę na okrągło 🙂 , a do Litwina żywię głęboki sentyment 🙂
Masz już popiersie pana B., Nisiu?
Mam pana B. i Schuberta przy okazji nabyłam w okularach… nie mogłam pozwolić, żeby został sam w sklepie, gdzie przedtem stali razem. Schubert też był genialny.
Sluchajcie, rąsia mnie puściła. Od soboty do wtorkowego wieczoru męczyłam się jak głupia. To było jakieś zwichnięcie, bo się ustawiło samo i natychmiast przestało boleć.
Jestem szczęśliwa.
Nie boli!!!
nawet u mnie chlodnawo , choc to pld florydy
No i po bólu!
Haneczko – skończyłam, chyba sobie teraz zaordynuję Nisinego antydepresanta dla równowagi.
Mroźno, ciemno, zmęczonam, chyba się przytulę do podusi. Mrusia już zajęła strategiczną pozycję w nogach mojej części łóżka, czyli zagrzane 🙂
Dobranoc.