List do miłosników serów
Dostałem list z Francji, dokładniej – ze stolicy smaku czyli z Lyonu. Napisała go czytelniczka „Polityki” kierując swe wynurzenia do redakcji więc mogę go chyba opublikować i na blogu. Zwłaszcza, że list porusza kwestie bliskie nam wszystkim – smaku sera.
W korespondencji, która się potem wywiązała, podziękowałem za ciekawe informacje i adres umożliwiający spróbowanie tego smakołyku u źródła czyli w Normandii. A oto fragment listu:
„Jak zawsze z wielkim zainteresowaniem przeczytałam kolejny Pana artykuł, tym razem „Karnawał z mistrzem”. Wspomina Pan w artykule, że Jean Anthelme Brillat-Savarin urodził się w Bellay niedaleko Lyonu, gastronomicznego zagłębia Francji (z którego uroków korzystam, ponieważ w mieście tym mieszkam) i miał zostać sędzią. Nie wspomina Pan jednak, że za zasługi gastronomiczne jego nazwiskiem nazwano ser produkowany na drugim krańcu Francji, w Normandii.
Sery francuskie (z lewej u góry camembert) Fot. P. Adamczewski
Zakładając, że jako smakosz, nie ukryłby Pan takiej informacji przed czytelnikami, to jako amatorka tego sera (oraz kilku innych) pozwolę sobie na podanie kilku szczegółów.
Ser ten wytwarzany był przez rodzinę Dubuc w miejscowości Forges-les-Eaux (departament Seine-Maritime) od ok. 1890 roku i początkowo nazywał się „Excelsior” lub „Delice des gourmets” („Rozkosz smakoszy”). W latach 30. ubiegłego wieku, negocjant serowarski Henri Androuet postanowił przemianować ser na „Brillat-Savarin” za wybitne zasługi gastronoma. Nazwa przyjęła się szybko, ponieważ Androuet sprzedawał sery w samym Paryżu; jako pierwszy wpadł on na pomysł, aby do Paryża zwozić sery z różnych, często odległych regionów. Degustował je i kupował u samych serowarów, dzięki temu sery Francji nie miały dla niego żadnych tajemnic. Ze sklepu wypączkowała również renomowana „piwnica serowa” („cave a fromages”), a dziś sery kupić można w siedmiu sklepach paryskich, w Wielkie Brytanii oraz w Szwecji, (http://androuet.com/index.php)
Wracając do sera, cudo to z mleka krowiego jest potrójnie kremowe, „triple creme”, czyli zawiera 75% tłuszczu w gotowym produkcie, ale nic to! Ser można degustować świeży, jest wtedy podobny do naszego tłustego twarogu, choć bardziej słony, lub też w różnym stopniu dojrzałości, pokryty aksamitną skórką, w konsystencji, ale już nie w smaku, porównywalny z camembertem. Najlepszy czas na degustację przypada na okres od kwietnia do października. Poza tym okresem dostępne są na szczęście sery alpejskie.
A teraz, wybaczy Pan, ale muszę się udać na wcześniejszą kolację, bo od tego pisania o serach zgłodniałam (a w dodatku upiekłam dziś domowy chleb).
Serdecznie pozdrawiam,
Roma G.”
Mam nadzieję, że kolacja była udana. A ja – i jak mniemam blogowicze – mamy znów o czym marzyć.
Komentarze
Nie znam ani jednej osoby, która by nie lubiła sera. A nasz Gospodarz po raz kolejny dowiódł zdolności do gromadzenia wokół siebie i blogu ciekawych ludzi. Tak trzymać, a p.Romie G dziękuję za zajmującą opowieść.
Pyra: 9:16
Naturalnie, Wielce Szanowna i Łaskawa Pani Pyra jest przykładem „zdolności do gromadzenia” p.Redaktora. Jak to miło mieć o sobie dobre mniemanie.
O ile pamiętam, La Rochefoucauld zauważył: „Mało kto zadowolony jest ze swojego portfela, wszyscy – ze swojego rozumu”.
PS
Ukłony dla Pańci Rumika.
Pyro, a ja znam i mam takiego osobnika w domu. Jest Francuzem z dziada pradziada i nie je sera. Mam tez zakaz kupowania sera z wonia. Od czasu do czasu sie buntuje i kupuje. Aby nie bylo czuc w lodowce wkladam rozkrojonego ziemniaka.
Elap – różne przypadłości po ludziach chodzą – Wędkarz Danuśki nie toleruje cebuli i papryki; i zrób tu kobieto obiad. A Danuśka potrafi.
Myślę, że niechęć do serów czy cebuli nie wynika z kaprysów kulinarnych tylko ze szczególnej wrażliwości na określone smaki i zapachy.
Kiedy jeszcze syn mieszkał z nami, ser zawsze musiał być w domu, jakikolwiek, byle twardy- do kanapek albo do makaronu. Musiał być nawet na świątecznym śniadaniu. Ja aż taka amatorką serów nie jestem, żeby jeść je codziennie, ale bardzo je lubię.
A list pani Romy bardzo sympatyczny i ciekawy.
A mnie sie marzy taki posilek zlozony z samych serow , swiezej bagetki i dobrego wina. Wazne jest tez towarzystwo.
Wszystkie sery moje, moje, moje!!!
Pachnące, zapachowe (limburger!), pleśniowe, ostre, łagodne, twarogowe, topione – jakie tylko są!
Od wczorajszego popołudnia u mnie taka zawierucha (zdjęcie sprzed chwili, jeszcze nieco ciemnawo):
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2000.JPG
Jerzor jest wszystkożerny, tylko nie lubi koperku. Koperek jednak przemyciłam powolutku, po cichutku… Czasami mu się przypomni (jak całkiem niedawno), że przecież nie lubi koperku i protestuje, ale zazwyczaj nie pamięta, że nie lubi 😉
Podwórkowe Służby Porządkowe odśnieżają sobie wyjazd do pracy:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2004.JPG
W naszej okolicy jest kilka niedużych serowarni, dawno tam nie byłam, muszę zajrzeć, ale to zostawiam sobie na wiosnę, bo zazwyczaj wiosną jeździmy po okolicznych wsiach.
Bardzo lubię zajadać to, ale to można dostać tylko w serowarni:
http://en.wikipedia.org/wiki/Cheese_curd
Nie wiem, jak to nazwać, jest francuska wersja tekstu, może elap będzie wiedziała? Brzucho?
Jest to wczesny etap tworzenia żółtego sera, ale ten ser nie dojrzewa tak, jak twarde sery żółte. Pakowany jest w grubą folię plastikową i od razu na półkę sklepową, taki świeży. W jednej z serowarni robią znakomity świeży, żółty ser z kawałeczkami ostrej papryki chili. Pycha, coś dla mnie!
A Nowy pzdrowił nas z Nairobi. Na lwy-by? Ciekawe, co opowie po powrocie.
Chcę zachęcić do kupna gotowca szwabskiego – tak, tak; sprzedają szwabskie spatzle, ni to makaron w 3-4 cm kawałkach, ni to kluseczki. Pyszne do sosów, jednocześnie jędrne i kruche, właśnie jem z sosem z dzikich grzybów. Grzeszę łakomstwem.
Hej – Żaba pyta, czy robimy w tym roku Zjazd i ewentualnie gdzie, bo jeżeli w Żabich Błotach, to jej odpowiadała by ostatnia dekada sierpnia i najlepiej od czwartku do niedzieli.. Wrzesień i październik, to ona ma koński
Przepraszam, że znowu ja, ale muszę pochwalić Służby Podwórkowe. 15 minut machania. Koniec opadów, się rozchmurza, na termometrze -6C, ale znowu ma spadać w dół 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2005.JPG
Orca (do wczorajszego wpisu),
Bardzo ladne zdjecia. Piekna ta nasza wyspa 🙂
Jedna z moich ulubionych to „california outside roll” czyli ryzem do gory i obtoczona kawiorem z flying fish (taki malutki czerwony) 🙂
O cos takiego:
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/CaliforniaOutsideRoll?authkey=Gv1sRgCJqIzZ3a57ngmwE#slideshow/5973585745031833186
W sprawie Zjazdu – ja się jak zwykle dostosuję, jeśli mi coś nie wyskoczy po drodze.
DZIEŃ DOBRY..Dołączę do tematu gdyż jak mawiał pewien szanowany pan:”swego nie znacie zbyt dobrze a cudzym się zachłystujecie”niektóre polskie sery biją na głowę te które na etykietkach mają znane na świecie marki,proszę porównać je do polskich serów takich jak chociażby – Frontiera blue,Bursztyn12,Szafir8,emilgrana czy Kamyk sudecki..
Życzę smacznego.
Dziadku – my tu plotkujemy ósmy rok, a jeden z naszych Blogowiczów jest współtwórca f-my „Polskie sery zagrodowe” i propagatorem serów rodzimych w TV i prasie – to znany dziennikarz „jedzeniowy” E.M. ps. Brzucho albo Gieno. O naszych serach było tu już o, ho, ho – albo więcej. Znamy nasze, lubimy nasze i (prawie) wszystkie inne
Dziadku 009,
o polskich serach to my wiemy i często o nich blogowo rozmawiamy, a naszym korespondentem i dobrym znajomym jest niejaki Brzucho, czyli Gieno Mientkiewicz, o którym każdy, kto interesuje się serami, powinien słyszeć.
Dzisiejszy wpis przysłała czytelniczka, która chciała się podzielić swoimi uwagami na temat serów z okolicy, w której mieszka. Podobnie jak Pyra dziękuję Romie za garść ciekawostek o serach ze swojej okolicy, a nuż mnie rzuci kiedyś do Normandii i będę miała okazje spróbować?
Ja też opowiadam o serach z moich stron, a jak jadę do Polski, to jem polskie sery (w moim sklepie bywa Pułtuski, ale rzadko).
Nie ma tu nic z „cudze chwalicie…” 🙄
Przy okazji poniedziałkowego przeglądu lodówki – tyle u mnie z serów na stanie (w tym resztka twarogu z Baltic Deli, zaraz zjem!):
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2016.JPG
Łajza minęli z Pyrą 😉
Dobra, niech ja się zabiorę do jakiejś pożytecznej roboty…
Wyszło słońce, wieje paskudny, porywisty wiatr z pn. zachodu, zawiewa śniegiem we wszystkie strony.
To już nie będę przypominał własnych relacji z Radzynia Podlaskiego i ze spotkań z Wojtkiem Stysiem – głównym serowarem, którego dziełem jest i Bursztyn, i Szafir, i Radamer, i Rubin, i pozostałe smakołyki. Na temat polskich serów gadamy tu parę razy w roku.
yurek, co do wczoraj. Włodek Pawlik, genialny pianista jazzowy i jego kumple ok. pierwszej w nocy zostali ogloszeni laureatami grammy. orkiestra filh. kaliskiej, macie pojecie? dla mnie to podwojna radosc – raz normalnie patriotyczna, a dwa – WP to moj ajdol i czasem nawet sie za nim uganiam.
wybaczcie niechlujstwo, chwilowo mam tylko lewa reke.
Nisia – a co trzymasz w prawej? Ucieszyłam się Pawlikiem zupełnie bezinteresownie. Nie znałam jego muzyki, dopiero teraz posłuchałam. Tam bardzo dużo wnieśli filharmonicy ale jego wykonanie jest znakomite.
Kilka slow na temat sera I proba kontynuacji rozmowy z yyc. Japonczycy nie jedza sera. W restauracji Blue C Sushi na wysokosci stolikow porusza sie wokol restauracji tasma z malymi talerzykami roznych rodzajow sushi I roslin morskich. Klient obserwuje przejazd pieknie przygotowanych dan I wybiera ulubiony talerzyk. Po zjedzeniu jednej pary sushi, wybiera nastepny talerzyk.
W centrum restauracji grupa kilku ekspertow od sushi przyrzadza sushi, naklada na talerzyki I uklada te talerzyki na tasmie. I tak przez caly dzien I wieczor. Ten pomysl jest wzorowany na niektorych restauracjach w Japonii.
Na zadnym z talerzykow nie ma sera. Rowniez na zadnym talerzyku nie ma chleba z Californii. 🙂 Sa za to California rolls I California outside rolls.
Natomiast „curds”, o ktorych pisze Alicja to wysmienita zakaska lub dodatek do salatek zamiast sera feta. Firma serow Beechers robi bardzo smaczne curds.
pawlik jest dusza tego projektu. z adamem klockiem i kaliszakami pracuja dawno.
a tak improwizuje http://www.youtube.com/watch?v=0wi8UvJ0vag
naciagnelam sciegna w prawym barku, Pyro…
Pyro – mnie prawie każdy termin zjazdu odpowiada, ten sierpniowy także. Miło byłoby znów spotkać się w Żabich Błotach.
Kaliszanie, wiadomo 🙂
Spojrzałem na kalendarz. Optymalny to u mnie pierwszy tydzień września / tak jak był ostatni/ , ale dostosuję się do większości
Nisiu – posłuchałam 5 minut; posłucham całości, jak wejdę w nastrój. Powiedziałabym, jak jeden z moich chłopaków z zespołu „Pani Profesor, tego się na trzeźwo słuchać nie da”, ale mamy na blogu parę osób, które ironii „nie słyszą”, a nie chcę siać zgorszenia publicznego.
I po co było Ci, Kobieto, tak się zamachnąć na Rumika z Szantą? Łapka boli…
By nie świecić oczami i złożyć prawdziwe zeznania 🙂 poszłam najpierw do kuchni,
by upewnić sie,jakie sery mamy dzisiaj w lodówce,a zatem mamy:
twardy żółty pt”Dziurawiec”,mozzarellę,twaróg”Hajnowski”oraz spory kawałek bardzo dojrzałego camemberta o niezwykle wyraźnym zapachu.
Elap-na kolację z samymi serami bardzo chętnie się z Tobą umówię podczas kolejnej podróży do Bretanii 😀
Też znamy Francuzów,którzy nie jedzą i nie lubią serów,co w tym kraju wydaje się prawie niemożliwe 😉 Myślę,że Krystyna ma rację mówiąc o tej szczególnej wrażliwości na pewne smaki i zapachy.Czasem idzie to w parze z jakimiś dolegliwościami,czy też alergiami,których nawet nie zawsze jesteśmy świadomi.
List czytelniczki z Lyonu,zacytowany przez Gospodarza też wydaje mi się bardzo sympatyczny 🙂
A na koniec jeszcze o gruzińskim daniu na bazie sera:
Wczoraj podczas sympatycznej kolacyjki u Magdy jadłyśmy:placki chaczapuri przełożone mocno ziołowym serem i serwowane z piekarnika.Takie gruzińskie, chaczapuriańsko-serowe lazanie.Pachniało pięknie już na dzień dobry i smakowało równie dobrze.
Nowy-udanych wakacji! CIeszę się bardzo,że udało Ci się wyrwać na taki egzotyczny i słoneczny urlop 🙂
Co do Zjazdu,może być tym razem w Żabich i pod koniec sierpnia.
Z ubiegłorocznych zjazdowych ustaleń wynikało,że zjazdy na zmianę albo na Pomorzu albo na Mazowszu,a rocznicowy 10-ty w Poznaniu 😀
Wytłumaczę zjazdowy zamysł Żaby – ten Połczyn dla warszawiaków jest daleko, dla Irka – na końcu świata. Jechać na 1-2 dni, to zmarnowanie kawalerki. Nawet ci sporo młodsi ode mnie, już 20 – tu lat nie mają. Jak się bractwo zacznie zjeżdżać w czwartek, to w piątek jedni pojadą konno na spacer, inni pomogą urządzić teren ogniskowy, a inni pojadą na grzyby albo na ryby. W międzyczasie będzie pora na zacieśnianie, wyjaśnianie itp, a wieczory na nocne rodaków rozmowy. Sobota główna, zjazdowa i w niedzielę po śniadaniu – komu w drogę, temu kobyłka u płota. Żaba daje miejsce, stosunki z miejscowymi (maliny, ryby wędzone) od Żaby mleko, ser , śmietana, od Eski też to i owo, my przywozimy spyży nieco i trunki. Żaba jest też związana terminem babciowania (po raz piąty Agnieszka matkuje!!!) na przełomie sierpnia i września. Co prawda to nie u Żaby, ale zawsze…
Danuśka,
Te płatki ciasta przekładane serem to najprawdopodobniej chaczapuri aczma:
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/TwierdzaGonioINoweBatumi?noredirect=1#5934215130687678674
Dobry wieczor,
Po przegladzie lodowki dotarlo do mnie wyraznie: jestem seroholikiem :):
cheddar, camembert, brie, lazur, bursztyn, feta, halumi, kozi twarog, polski twarog, mozzarella, parmezan, gouda, rokpol, stilton.
Selekcja na desce z kieliszkiem porto, bagietka i swiezutkim maselkiem. Kto chce, niech wpada na kolacyjke :).
Zmarł Bohdan Poręba. Jaki był, taki był – za Hubala mu wszystko daruję. Płakałam w kinie tylko dwa razy, z tego raz na pasterce hubalowskiej. RIP
Orca,
u nas „curds” możesz dostać tylko w serowarni i radzą, żeby zjeść tego samego dnia, wtedy są najlepsze.
Jeśli chodzi o Azjatów, produkty mleczne nie są tam popularne, większość Azjatów nie trawi laktozy.
Moja synowa bez problemu zajada sery, ale jak obok są wędliny (zwłaszcza polskie), to na sto procent po nie sięgnie.
Ewo-tak,właśnie 🙂
Coś czułam,że się odezwiesz.
Jolly Rogers-wpaaadaaammm !
Czy drugi kieliszek porto też przewidziany 😉
Sery bardzo lubię, kupuję dość regularnie zagrodowe, do niedawna miałam w lodówce różne przywiezione z Anglii.
Warszawa wzbogaciła się o jeszcze jedną dobrą restaurację Cafe Zielony Niedźwiedź. Położona pod skarpą na Smolnej 4, w ładnym parkowym otoczeniu. Szefuje jej Zbyszek Kmieć, człowiek legenda w walce o dobrą żywność lokalną. Menu zmieniane codziennie, umieszczone na tablicy nad barem. Jedzenie pyszne, a sernik po prostu odlotowy. Doskonałe wina węgierskie. Polecam.
Alicja,
19:47
Tego nie wiedzialam. To dlatego Beechers sprzedaje „curds” tylko w miejscu, gdzie produkuje swoje sery.
Danusko,
Wpadaj, dwie butelki porto special reserve wystarcza na dolewki, a i zacne cote du rhone i malbec sie znajda :).
JollyR – co robisz w końcu sierpnia?
Mam te plyte Pawlika i Filh. Kaliskiej i ciesze sie, ze dostalli Grammy, ale przyznam szczerze, ze „Night in Calisia” mnie nie wciagnela i nie bylem w stanie tego wysluchac do konca.
Haneczko!
Daję cynk i serdecznie dziękuję 🙂
ROMek,
on już tyle razy był nominowany, że być może to było na zasadzie – dajmy mu, bo w przyszłym roku znowu będzie ktoś inny!
Krytycy zgodni, że się należało dawno, ja za, chociaż mało się znam na jazzie. To znaczy – albo mi się podoba, albo nie, nieważne jak zwał.
Alicjo, o rany, doszło 😯 a już straciłam nadzieję. Listopadem wysłałam 😯
Serowo blisko mi do Jolly 🙂 Bez wędlin przeżyję. Bez serów też, ale bardzo na smutno.
Haneczko,
poczta powiada, że od 8 do 12 tygodni. Czasem bywa to tydzień lub dwa (nawet zwykła poczta), a częściej dłużej. Poczta już nie pływa, tylko lata, ale są priorytety przy ładowaniu i wyładowaniu plus pchnięciu dalej.
Nie zapomnijmy o okresie okołoświątecznym 🙂
Pyro. Świetny pomysł z tym czwartkiem. Ja i tak bym przyjechał z tydzień (abo i dwa) wcześniej, żeby trawy i zielska wszelakie dorżnąć (jaktęwatachę) oczywiście jak Żaba mnie zatrudni. Rampę wjazdową też ktoś musi otwierać.
A propos Poręby (świeć Panie nad…) Byłem u niego na zdjęciach próbnych do roli Paderewskiego. Na szczęście brak nadmiernego talentu uchronił mnie przed kreowaniem. Piszę na szczęście, bo z pustoty bym nie odmówił. a granie u Poręby powodowało anatemę zawodowo-towarzyską z automatu. Z Filipskim, jego totumfackim, zerwałem koleżeństwo jeszcze przed Hubalem. Było to po agresji sowieckiej na Czechosłowację. Powiedział wtedy; „Nareszcie ktoś tych Żydów słowiańszczyzny nauczy socjalizmu”
Danuska dzieki
Pyro, nie pojechalem „na lwy by”, nie bede w najwiekszych parkach. Wczoraj dzien spedzilem w Nairobi oczekujac na bagaz ktory mi francuskie linie Air France zgubily. To juz drugi raz …. I ostatni. Lepiej leciec przez Moskwe niz przez Paryz.
Slyszalem kilka razy, ze w Nairobi nic nie ma ciekawego. Zalezy co kogo interesuje. Dla mnie to inny, arcyciekawy swiat.
Teraz jestem ok 100km na polnoc od miasta. Jest 6:30 rano
Do kiedys 🙂
sery, sery i jeszcze raz sery. Tylko gdzie je kupić? Ano – należy pojechać do Francji, Holandii czy Szwajcarii. Wszyscy piszemy zachwycamy się smakami,a w naszych sklepach tylko produkty seropodobne z dziwnymi nazwami (przekęcane słowa itd), a składu lepiej nie czytać. Kilka hipermarketów i Alma sprawy nie załatwią. Chyba tylko w Warszawie można byłoby kupić dowolny ser, ale i tak wątpię.
To nieprawda. Pisaliśmy tu wielokrotnie o polskich serach dorównujących szwajcarskim, francuskim czy holenderskim. Są one w polskich sklepach i takie narzekanie zupełnie nie ma sensu. Najwyraźniej Zdzisław nie czytał dotąd naszego blogu i nic o polskim serowarstwie nie wie. Zajrzyj np. do naszego archiwum lub do witryny serowarni z Radzynia Podlaskiego albo pod hasło sery zagrodowe. Zamiast narzekać trzeba szukać informacji. I czytać.