Rozkoszny pstrąg
Pokazywałem parę tygodni temu pstrągi, które sam wędziłem. W przyszłym roku gdy wrócimy na wieś powtórzę ten proceder i mam nadzieję, że z równie dobrym (a może nawet lepszym) skutkiem. A do pstrągów, które niesłusznie lekceważyłem, nabrałem szacunku i sympatii.
Pstrąg bowiem to wspaniała ryba, o nietłustym mięsie, niedużej ilości ,miękkich ości, a przy tym niezwykle łatwo daje się oskrobać. Jeden pstrąg, to doskonała porcja dla jednej osoby. Jest przy tym szalenie dekoracyjną rybą. Podane wraz z tak zwanym garniturem – to rozkosz dla podniebienia i oka. Zatem przystąpmy do przygotowania doskonałego pstrąga w śmietance. Musimy przygotować następujące składniki: 2 spore pstrągi (bo nie jadamy oczywiście samotnie), po około 30 – 35 dag , 3 słodkie sucharki lub 2 plasterki drożdżowego ciasta, garść rodzynek,1 łyżeczkę cytrynówki lub czystej wódki,1 łyżeczkę skrojonej skórki cytrynowej, 2 łyżki masła, sól, pieprz, po pół szklanki wytrawnego białego wina i słodkiej śmietanki.
Ryby oskrobać, wypatroszyć, nie odkrawać głów, gdyż z główkami wyglądają znacznie bardziej dekoracyjnie. Posolić i odstawić na godzinę w chłodne miejsce. W tym czasie sucharki zetrzeć na tarce lub ciasto dokładnie rozdrobnić, dodać masło, alkohol, rodzynki, cytrynową skórkę, nieco soli i pieprzu. Nadzieniem wypełnić wnętrza ryb, spiąć wykałaczkami. Ułożyć na żaroodpornym półmisku i piec polewając winem i śmietanką lekko osoloną. Upieczone podajemy z ziemniakami puree oraz świeżym ogórkiem przekrojonym na ćwiartki i posypanym siekanym koperkiem, sola i pieprzem.
Zjedliśmy już pstrąga w śmietance dajmy mu teraz popływać i w dobrym winie. Przepis pochodzi z Hiszpanii – kraju, w którym przyrządza się znakomicie wszystko co pływa. A przy tym kraju, gdzie pija się znakomite wina. Przygotowujemy zatem: po 1 pstrągu na osobę,1 średnią cebulę, ząbek czosnku, szczyptę kminku, 2 łyżeczki siekanej zielonej pietruszki,1/2 szklanki białego wytrawnego wina oraz 4 plasterki cytryny i 2 łyżki oliwy,2 łyżeczki soku z cytryny. Pstrągi sprawiamy, filetujemy, obsmażamy na oliwie, układamy na żaroodpornym półmisku i wstawiamy do ciepłego piekarnika. Tymczasem przygotowujemy sos. Na pozostałej od smażenia ryb oliwie rumienimy posiekaną cebulę, przeciskamy przez praskę lub siekamy na miazgę czosnek z pietruszką, dodajemy szczyptę kminku. Mieszankę tę gotujemy wraz z winem i równą mu ilością wody oraz soku cytrynowego, po chwili dodajemy cebulę i znów kilkanaście minut gotujemy, dodajemy według gustu sól. Gorącą rybę polewamy również gorącym sosem i od razu podajemy. Jako dodatek powinna się na stole znaleźć bułka oraz to samo wino, którego użyliśmy do gotowania potrawy.
Nic lepszego – moim zdaniem – do takiego pstrąga niż Sauvignon Blanc z Nowej Zelandii. Ten szczep lekceważony przez wielu winiarzy i miłośnikow wina uprawiany na antypodach nabiera wręcz wytworności. Coraz częściej więc po niego sięgam.
Komentarze
Ach, jak lubię pstrągi! Cała rodzina uważa pstrąga za rybę słodkowodną nr 1. Delikatna, łatwa w jedzeniu, doskonała w każdej postaci, ale najlepsza chyba smażona w „panierce egzotycznej” (posiekane orzechy, płatki migdałowe i wiórki kokosowe). Pstrąg jest u nas rybą wigilijną, bo wszystkie dzieci stanowczo odmawiają karpia. Jeszcze musi być w Wigilię ukochany dorsz, ale to po pstrągu. Lubimy też psrąga pieczonego na sposób Alana (w maśle, śmietanie i pietruszce) i na sposób podany kiedyś przez Gospodarza po wizycie w Wenecji (z czarnymi oliwkami i pomidorkami koktajlowymi. Jarek lubił pstrąga zapiekanego w piekarniku w sosie koperkowym (surowa ryba pocięta gdzieś na 3 części położona na warstwie sosu, zalana tym sosem + kawałeczki masła – naprawdę znakomite jedzenie). Szkoda, że Bliźniaczki nie jedzą żadnych białych sosów, a Matros (po technikum rybołówstwa) mówi, że wie, że ryby są jadalne i otruć się nie otruje, ale i przyjemności żadnej z tego nie ma.
Takie mi się durnoty kulinarne dostały. I co pan zrobisz? Nic pan nie zrobisz – jak mawia Stara Żaba.
Wędkarze pstrągowi mówią,że nie należy tych ryb skrobać,co jest oczywiście dobrą nowiną 🙂 Pstrągi mają minimalną malutkich łusek,można je spokojnie zignorować.Osobisty Wędkarz już dziecięciem będąc chodził ze swoim Tatą łowić właśnie te ryby.W tamtych czasach w owerniackich potokach pstrągi występowały w ogromnych ilościach i w zasadzie nie zdarzało się,by wracali do domu z pustą siatką.
Natomiast ja pamiętam najlepiej nasze wspólne pstrągi słowackie z rzeki Wag.
To prawdziwe pstrągowe eldorado.
http://www.ww.media.pl/?page=PArticleViewer&nid=2044
Najsmaczniejsze były po prostu z patelni.
Placku-Pyra ma rację,ja cieszę się bardzo rybami złowionymi przez Osobistego Wędkarza,bo nie muszę absolutnie nic przy nich robić 🙂
Te łuski na pstrągu wyjątkowo po usmażeniu są zjadliwe, Ja skrobię tylko stronę brzuszną, bo tam nieco odstają od skóry, a ja skórę rybią smażoną albo pieczoną zjadam z upodobaniem. NATOMIAST STOSUJĘ INNY ZABIEG (przepraszam) przecieram rybę grubszą solą, co pozwala usunąć warstwę śluzu. Ryba wytarta solą, spłukana, osuszona i już może iść w mąkę, jajko, paniekę albo w folię aluminiową.
Piotrze – dziękuję za wczorajsze sprostowanie. Pomianowski, Pomianowski oczywiście … ale dzięki mej pomyłce temat czterech z Rudego popłynął jak rzeka – pełna pstrągów.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Pyro-dobry patent z tą solą,zresztą na wszelkie śluzowate.
Takiego na przykład bardzo mocno śluzowatego suma to prawie w ogóle nie udaje się w rękach utrzymać.
Danuśka – suma to popiołem z ogniska i solą; parę wiechci słomy lub siana się przydaje. (mój Hiniutek tak robił)
Obiecana nalewka dla Małgosi W.
Śliwowica gorzka (z Wielkiej Księgi nalewek, s 119)
Świeże śliwki węgierki poprzekrawać i pozbawiać pestek. Włożyć do gąsiorka + 1/4 wybranych pestek. Wlać 45% wódkę, biorąc litr wódki na 1 kg śliwek. Gąsiorek dobrze zamknąć. Postawić w słonecznym miejscu na miesiąc. Po tym czasie nalewkę przefiltrować przez bibułę filtracyjną. Rozlać do butelek. Odstawić na miesiąc.
Małgosiu, jeżeli będziesz chciała inne, to daj znać.
Pyro, dziękuję. Pierwszy raz będę robiła nalewkę ze śliwek, to jedna na razie wystarczy.
Jeszcze najbardziej klasyczna
Śliwowica wyborna.
W gąsiorek wsypać śliwki (w całości) i nalać spirytusem nalewkowym aby zupełnie przykrył owoce (albo zwykły spirytus + 0,5 l przegotowanej zimnej wody na 1 l spirytusu) Odstawić w zacienione miejsce na 4-6 tygodni. Potem nalewkę zlać, a śliwki zasypać cukrem ile się zmieści. Trzymać do rozpuszczenia się cukru (który przy okazji z owocu wyciągnie resztę alkoholu). Połąćzyć nalewkę z uzyskanym syropem, przefiltrować, rozlać w butelki, odstawić na pół roku.
MałgosiaW, moją nalewkę śliwkową robiłem wg przepisów kazimierskich cadyków. Śliwki węgierki zebrane jak najpóźniej / najlepsze takie już pomarszczone ociekające słodyczą/ zalewamy 90% spirytusem, dodajemy garść śliwek wędzonych i zostawiamy na rok na słonecznym parapecie. Po roku zlewamy i pijemy jak kompocik. Ten przepis testowałem osobiście. Wychodzi b. mocna nalewka pełna klimatu śliwkowego, a pije się wyśmienicie. 🙂
No patrzcie Państwo,z prochu powstałeś w suma się obrócisz 😉
Pyro-dzięki !
Pomna wpisu Gospodarz chcialam kupic pstraga na obiad, ale Ukochany sie skrzywil i skonczylo sie na tunczyku. Teraz lezy w marynacie i za kwadrans sie za niego wezme.
Jest coraz zimniej, czas włożyć ciepły sweter 🙂 http://www.pinterest.com/pin/218283913161165180/
Irku-tylko skąd ten słoneczny parapet przez cały rok 😉
Tak właśnie ostatnio sobie myślałam,że skoro w nalewce morelowej są morele
świeże i suszone,to może na tej samej zasadzie da się też zrobić nalewkę śliwkową-z dwóch rodzajów śliwek.I okazuje sie,że tak 🙂
Dziękuję za przepisy. Jedyny kłopot to z tymi prawdziwymi suszonymi śliwkami, w handlu tylko Kalifornia 🙁
Pstrag w plastikowym rekawie: do rekawa wlozyc na jednego pstraga po plasterku cytryny, dwie galazki pietruszki, dwa plasterki (krazki) maska mocno czosnkowego lub ziolowego (z estragoinem lub koperkiem) .Nie dluzej niz 20 min w srednio nagrzanym piekarniku.
Nic sie przy tym nie robi. Po wyjeciu z pieca pstraga wykladamy na talerz, wyrzucamy przywiedle galazki pietruszki i plasterki cytryny, polewamy stopionym aromatycznym maslem z rekawa.
Tak pstragi sprzedaja (juz przygotpowane do wlozenia do pieca, w rekawie) w brytyjskim supermarkecie Waitrose i jest to najlepsza metoda jaka w tym domu znamy. I nie ma zadnego zmywania, procz talerzy po skonczonym posilku.
Przy pstragu nie nalezy zbytnio majstrowac, to bardzo delikatne mieso. znacznie delikatniejsze od lososia. Wiec tylko ugotowane swieze kartofelki z ewentualnym cacyki (tsatsiki) , ktore nigdy jeszcze kartofelkom nie zaszkodzily.
Pstrag w plastikowym rekawie: do rekawa wlozyc na jednego pstraga po plasterku cytryny, dwie galazki pietruszki, dwa plasterki (krazki) maska mocno czosnkowego lub ziolowego (z estragoinem lub koperkiem) .Nie dluzej niz 20 min w srednio nagrzanym piekarniku.
Nic sie przy tym nie robi. Po wyjeciu z pieca pstraga wykladamy na talerz, wyrzucamy przywiedle galazki pietruszki i plasterki cytryny, polewamy stopionym aromatycznym maslem z rekawa.
Tak pstragi sprzedaja (juz przygotpowane do wlozenia do pieca, w rekawie) w brytyjskim supermarkecie Waitrose i jest to najlepsza metoda jaka w tym domu znamy. I nie ma zadnego zmywania, procz talerzy po skonczonym posilku.
Przy pstragu nie nalezy zbytnio majstrowac, to bardzo delikatne mieso. znacznie delikatniejsze od lososia. Wiec tylko ugotowane swieze kartofelki z ewentualnym cacyki (tsatsiki) , ktore nigdy jeszcze kartofelkom nie zaszkodzily.
Sorry za zdublowanie. Moja wina.
Moja owczas 10 letnia corka zlowila bardzo prymitywna wedka zrobiona dla niej przez ojca duzego morskiego pstraga. Ojciec byl zielony z zazdrosci. Usiedlismy wszyscy z wielkimi emocjami do ” tego ” pstraga …….. i wyrzucilismy go do kubla. nie nadawal sie do jedzenia. Byl przesiakniety portowymi zanieczyszczeniami. Byl zlowiony w porcie.
Suszone śliwki można zrobić samemu na suszarce od grzybów /najlepiej w wędzarce/ lub kupić na bazarze, tam gdzie bywa susz owocowy
Ze złego pstrąga nigdy nie zrobi się dobrego pstrąga. Odkąd zacząłem kupować ryby bezpośrednio w renomowanych gospodarstwach rybackich nikt już mnie nie namówi na zakup ich nawet w najlepszych delikatesach. Oczywiście do ceny ryb muszę wtedy doliczyć koszty dojazdu do takiego gospodarstwa, ale warto. Smak takich ryb jest niepowtarzalny. Ostatnio jeżdżę tu i kupuję tam po kilka pstrągów, karpi, czasami jesiotra, suma lub szczupaka. Odległość do gospodarstwa wynosi ok. 60 km w jedną stronę, dlatego opłaca się kupować większą ilość. Później to wszystko porcjuję, do zamrażalnika i mam zaopatrzenie rybne na jakieś 2 miesiące
Irku-to tak jak ryba prosto z wędki albo z rybackiego kutra,jedyna w swoim rodzaju.Zazdroszczę mojej kuzynce mieszkającej w Gdyni-Orłowie,ona kupuje czasem ryby prosto z sieci.Co za smak !
Pstrąg jest pyszny. Nieczęsto jak dotąd gościł na moim stole. W zasadzie znam go jedynie w wersji, jak sądzę, podstawowej – smażony na maśle, uprzednio oprószony solą i pieprzem.
Plan na przyszłość – wypróbować inne sposoby na pstrąga.
Małgosiu-dobrej jakości,polskie,suszone owoce(śliwki,morele,żurawiny) mają też w sklepach ze zdrową żywnością.
Masz rację Danusiu, dzięki, zajrzę tam 🙂
Wiekszosc dzisiejszych pstragow pochodzi z hodowli. Bywaja hodowle lepsze i gorsze, bywaja tez takie, ktore stosuja bardzo duzo chemii antybakteryjnej, takiej jaka sie dodaje do domowych akwariow jesli dochodzi do jakiejs epidemii (glownie krople pod nazwa methylene blue, pewnie Nemo wie co to jest).
W Trojmoiescie odwiedzalem pare lat temu bardzo dobra hodowle, prowadzona przez autentycznego ichtiologa. Mial tam pstragi i karpie. Dwa dorodne pstragi zakupione tam przed Bozym Narodzeniem okazaly sie byc wypelnione ogromna iloscia ikry, z ktorej zostal zrobiony wspanialy kawior, ktory jedlismy lyzkami po dwoch dniach od zasolenia. Takiego kawioru jako zyje nie jadlem!.
Błękit metylenowy może być stosowany (wraz z zielenią malachitową), ale tylko w akwarystyce do zwalczania np. choroby zwanej ospą rybią (choroba białych punkcików).
Ta choroba jest też częsta wśród pstrągów hodowlanych, ale wymienionych związków nie wolno już stosować w hodowli ryb do jedzenia. Podobno.
Niemieckie media donoszą jednak co i raz o wykryciu zieleni malachitowej w kawiorze z pstrąga. Środek ten służy też do zwalczania grzybicy u ryb, ale jest zabroniony jako potencjalnie kancerogenny.
Zwalczanie chorób u ryb hodowlanych polegać ma głównie na profilaktyce.
Zdrowy jak ryba? 🙄
Lepiej tego nie czytajcie.
Błękit metylenowy jest także popularnym barwnikiem organicznym stosowanym do farbowania włókien i papieru, w biologii do barwienia preparatów oraz np. peryferyjnych nerwów w żywych organizmach.
W medycynie przydatny jako środek antyseptyczny, przeciwbólowy (zastrzyki przy chronicznych bólach kręgosłupa) a także przywracający funkcje hemoglobiny przy zatruciach czadem, antidotum przy zatruciach aniliną itd. Podobno nawet poprawia pamięć chorych na Alzheimera.
Zsyntetyzowany już ponad 130 lat temu.
Około 1900 roku zaczęto go stosować w psychiatrii.
Dużo później (1950) wyprodukowano pokrewne fenotiazyny, które służą do produkcji środków przeciwpsychotycznych i uspokajających.
Dawno, dawno temu za górami za lasami w każdą letnią niedzielę zamiast do kościoła wyjeżdżałem na ryby. Nie oznacza to , że sam ryby łowiłem. Niestety obce mi było łowienie na muchę, a takie tylko było dozwolone w Białce i na Dunajcu. Teraz w miejscu Pięknej Płani na Dunajcu jest ogromne sztuczne jezioro. Mój szef był zapalonym i całkiem sprawnym wędkarzem i dzięki temu mogłem zajadać pstrągi, lipienie pachnące tymiankiem , brzany i pospolite świnki. Czasem trafiła się dorodna głowacica. Niestety z roku na rok postępowały prace na budowie zapory, krajobraz stała się coraz bardziej księżycowy i niestety ryb ubywało w zastraszającym tempie.
Ryba złowiona na wędkę w czystym górskim potoku smakuje zupełnie inaczej niż ta z hodowli karmiona sztucznie różnego rodzaju paszami.
To samo dotyczy ryb morskich. Makrela złowiona osobiście jedzona na surowo w postaci carpaccio z dodatkiem cieniutko pokrojonej marchewki naciowego selera, pietuszki, cebulki, polana najlepszą oliwą i skropiona cytryną … Co ja wam będę opowiadał. Przy takiej makreli , suschi smakuje jak hamburger z macdolanda.
Wczoraj w telewizorze słynna w Niemczech austriacka kucharka gotowała świeżo złowione dorsze na Lofotach. Sama też suszyła sztokfisze.
Łezka mi się zakręciła na wspomnienie łowionych (i jedzonych) tam ryb.
Na dworze jakaś dziwna wichura, drzewa się gną i liście fruwają, ale ciemne chmury odpływają w niebyt, a i świeży śnieg na szczytach też się ulotnił. Będzie cieplej 😎
Najpopularniejsza ryba w moich okolicznościach sklepowych to łosoś (do wyboru – atlantycki czy pacyficzny), na drugim miejscu pstrąg.
W okolicznościach jeziornych (bezpośrednich) wolałabym nie łowić, chyba że na otwartym jeziorze, z daleka od siedzib ludzkich.
Marzą mi się teraz zwykłe okonki, malutkie i ościste, się człowiek musiał narobić przy jedzeniu, ale jakie smaczne to było!
Nemo-to oglądałyśmy wczoraj ten sam program 🙂
Razem z Osobistym Wędkarzem bardzo lubimy jej programy.
Danuśka – służę parapetem, tym nasłonecznionym (u nas w nadmiarze). Ty zorganizujesz świeże węgierki, ja dostarczę suszonych, wędzonych oraz odpowiednie szkło.
E.
Dzieki, nemo. Tak, tak, te zielen malachitowa tez nieraz w zyciu stosowalem do chorob w akwarium.
Ryby sa bardzo wrazliwe na warunki w jakich przebywaja. Troche ich za duzo w zbiorniku i za malo maja tlenu – choruja. Troche brudna woda – choruja. Niewlasciwe PH – choruja. A jak jedna zachoruje, to za chwile wszystkie sa chore. Najlepsze sa te hodowane na otwartych wodach, otoczone siatka. Tak sie hoduje zazwyczaj w Szkocji – lososi, pstragi, ostrygi, mule.
Moja Stara trzymala ryby w idealnych warunkach, bardzo duzy zbiornik, zadnego przeludnienia, tygodniowa kwarantanna dla wszystkich nowych okazow flory i fauny, a i tak sie zdarzalo, ze cos zawlokla do akwarium. Rzadko, ale sie zdarzalo. I wtedy trzeba odroznic czy to grzyb, czy wirus czy – najczesciej bakteria. I odpowiednio potraktowac. Wiec rozumiem hodowcow, ze czasami profilaktycznie napchaja duzo chemii.
Co niektóre niemieckie szprotki bywają niezwykle apetyczne 🙂
Odkąd kupiłem na targu za jedyne 20 złotych nowiótki porządny niemiecki obustronny elektryczny gril, często robie na nim pstrąga . Wystarczy pstrąga naoliwić, posypać morską solą do środka włożyć pietruszkę i koper, oraz kawałek masła. Po ośmiu minutach gotowy, do tego młode ziemniaki, sałatka z rukoli, mozzarelii i suszonych pomidorów z oliwy. Proste chłopskie jedzenie jak mawiał Pan Lulek.
Echidno-idę na to,jak na lato 🙂
Pan Połomski m 80-te urodziny. To wieść wręcz nieprzyzwoita, muszę stwierdzić. Nasi artyści, osoby znajome i nadal dobrze wykonujący zawód nie powinni mieć 80-ciu lat! To trochę nieludzkie. I bardzo ludzkie. Z tej okazji Wyborcza zamieszcza 6 piosenek p. Jerzego – w tym premierową „Czas nas zmienia” której dotąd nie znałam. A przypominam sobie z lekkim wstydem jak podśmiechiwaliśmy się z bucików na podwyższonym obcasie, ze zmienianych tupecików, doklejanych baczków (z naszego Cichala byłoby dwóch Połomskich i jeszcze by pewnie Cymerman się zmieścił. A dzisiaj: podziwiam nienaganną dykcję, doskonałe maniery, wdzięk i brak celebry. Brawo panie Jerzy! Obyśmy umili wszyscy tak się starzeć.
Danuśko – Od dawna wiem, że Twój Osobisty Wędkarz nie tylko łowi, czyści, przyrządza i karmi niesforne bandy miłośników ryb. Z tak miłą osobą i wiadrem węgierek jezioro Ontario miałoby kolor tęczy.
Poza tym dama ze szczupakami wygląda bardzo ponuro (może to Belgijka?), a Twego oblicza uśmiech nigdy nie opuszcza 🙂
Chciałam Wam zadedykować „Pstrąg” Fr. Schuberta i jakoś nie mogę wejść na tubkę – chcą logowania i nie chcą mojego hasła.
Pyro – To moi ulubieni wędkarze.
Witam, Pyro ten czy z Wrocławia?
http://www.youtube.com/watch?v=qbmwQWzZW80#t=49
Wersja mistrzowska
Placku-od dawna wiem,że Ty wiesz wszystko,a nawet więcej 🙂
Nemo-a dzisiaj jak zwykle na ARTE o 19.00 Sarah Wiener.
W menu prowansalska jagnięcina.
pOSŁUCHAŁAM; DZIĘKUJĘ.
Mam zajęcie – 5 kg malin. 1,5 kg w słój na malinówkę, reszta na sok i smażone maliny do ciast. Przyjechały z Inką z Żabich i okolic. W prezencie od Żaby dostałam też kawał sera; myślałam zrobić leniwe – ale on się nie nadaje – całkiem słodki i pierogi nie miały by serowego smaku. Zrobię może naleśniki z twarogiem na ostro : czarne oliwki, zioła, papryczki marynowane. Pokombinuję.
Jak Państwo widzą, nawet Danuśka potrafi być okrutna, a ja wiem, że od tych niezliczonych królewskich uczt pstrągi się Gospodarzowi mylą. Dwa tygodnie temu rozkoszował się pstrągami w maśle, a pierwszy raz wędził i pokazał nam zdjęcia dwa miesiące temu. Wiem, że były to pstrągi z pułtuskiego Lidla które w maju kosztowały 1.49 grosza za 1 gram. To drugie wiem dzięki uroczemu duetowi Pascal-Okrasa. Kócimy sie ale sie lóbimy – taaakie rhibi. Wiem, że Lidl płaci tym Panom ponad pół miliona, a panu Adamczewskiemu zero. Wiem, że pewna wulgarna i ordynarna pani w telewizji zarabia miliony. Wiem, że to nie moja wina 🙂
Reszta mej legendarnej wiedzy za chwilę – okruchami się nie szasta.
Placku, oj, bo zadam Ci to samo pytanie, które dziennikarka zadała wczoraj min.Sikorskiemu.
Wiecie jak wyglądała kolacja Pyry? Plaster sera Żabowego z 3 łyżkami malin już pocukrowanych. Ja nie jestem słodka ale tym razem bardzo mi smakowało.
Jedni obchodzą urodziny, inni umierają. Właśnie wyprowadził się na te niebiańskie polany Marcel Reich-Ranicki, bardzo ciekawa postać.
Mam jego dwie książki, „Moje życie” i „Najpierw żyć, potem igrać”.
Był promotorem polskiej literatury.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,14629019,Zmarl_Marcel_Reich_Ranicki__Nazywano_go__papiezem.html#BoxWiadTxt
Pyro,
wzbudziłaś moją ciekawość – co to było za pytanie, skierowane do Sikorskiego?
Pyro – „Oj” nie wróży nic dobrego, a minister Sikorski wypowiedział się ostatnio na tyle tematów (Syria, Smoleńsk, szefostwo NATO), że chyba nie miał już czasu na rozmowy o pstrągach. Nic nie rozumiem – tak wiem. Oświeć mnie, proszę 🙂
Jedno jest pewne – jestem na pograniczu załamania nerwowego i jeśli minister Sikorski mówił coś o mnie, będzie to ostatnią kroplą goryczy.
Nie mam oijęcia co powiedział minister. Prasa rozpisuje się dzisiaj złośliwie o pytaniu dziennikarki do ministra „Jezuniu, czy to jest prawda, że Pan coś bierze? Co Pan bierze Panie Ministrze?”
Dla chętnych: quiz dot. Juliana Tuwima, przygotowany przez AP w Łodzi z okazji 119 rocznicy urodzin poety: http://www.lodz.ap.gov.pl/tuwim.html
Danuśka,
prowansalską jagnięcinę obejrzę sobie jutro na Arte+7. Dzisiaj za późno wróciłam do domu. Zrobiłam za to coleslaw, jaki pamiętam z USA 😎
Ze znakomitej kapusty szpiczastej, którą zaczęły nadgryzać ślimaki. Kilo kapusty z jednej połówki, druga poczeka w lodówce na kolejny dobry pomysł 😉 Smażę też powidła ze śliwek zrzuconych przez wichurę. Mało ich w tym roku na drzewie, ale słoiczek może wyjdzie.
Marcel Reich-Ranicki był niesłychanie fascynującym człowiekiem. Bardzo lubiłam dawniej jego „Kwartet literacki”, dzięki któremu zauważyłam m.in. Szczypiorskiego i jego „Piękną panią Seidenman”. Od 2011 roku zrobiło się wokół niego cicho, odeszła wówczas jego żona Teofila, z którą ożenił się w warszawskim getcie, a teraz i on przeszedł do historii 🙁
Zmarły był postacią wielowymiarową, a jego życie dostarczyłoby kilka scenariuszy.
Test z Tuwima poszedł mi kiepsko 8/15. Praktycznie nie było pytań z twórczości (jedno) a nigdy mnie nie interesowały przeprowadzki i intercyzy małżeńskie. Nie wiem nic na te tematy.
Uff, nalewka na śliwkach nastawiona, duży gar owoców na dżem jabłka-śliwki-gruszki w piekarniku.
Pyro, jak robisz swój placek ze śliwkami jeśli mogę spytać?
Przy kominku , przy kominku …
Co można robić przy kominku? Można stać i mieszać powidła. Wczoraj kupiłem 4 kilo węgierek , dziś kolejne 4, do tego 4 kilo „mieszańca” i śliwek „prezydent” . Wyszło z tego trzy garnki . Wczorajsze postały przez noc na gorącym piecu, od dwóch godzin dochodzą. Za chwilę będę mógł je zapakować do słoików. Ponad dwukrotnie zmniejszyły objętość. Z lenistwa dodałem cukier trzcinowy, biały się skończył, a nie miałem ochoty pójść w deszczu do sklepu. Powidła wyszły wspaniałe. Warto było poświęcić zapas cukru trzcinowego 🙂
Z robienia na piecu powideł na piecu podwójna korzyść, ciepło w domu i oszczędność gazu.
Zaraz ktoś powie: chłop zgłupiał , po co mu tyle powideł! Dla takiej osoby mam jedną odpowiedź:
Śpieszmy się robić powidła tak szybko wychodzą 🙂
Reich-Ranicki powiedział kiedyś:
Nigdy nie byłem szczęśliwy. Nigdy.
Tuwima „znam” jak się okazuje na 11/15, zgadując i próbując odcyfrować ruskie dokumenty 😉
Nemo ty wszystko wiesz…
Co to jest szczęście?
Majki,
tak dokładnie to nie wiem, ale Einstein wiedział:
Jeśli a oznacza szczęście, to a = x + y + z
x – to praca, y – rozrywki, z – umiejętność trzymania języka za zębami.
😉
Małgosiu – szybko i tanio
4 jajka, 1 szklanka cukru, 1 kostka tłuszczu – zmiksować. Dodać 2 szklanki mąki i 2 łyżeczki proszku (żadnego płynu) szczyptę soli – zmiksować. Gęste ciasto rozłożyć na blaszce, ułożyć śliwki skórką do dołu, posypać cukrem (można utrzeć wiorki z marcepanu albo dać kruszonkę. Piecze się szybko i jest bardzo puszysty. To ten sam przepis, co przy placku z morelami ale nie z każdym owocem jest równie dobry. W zimie dodaję do ciasta kakao, a owoce zastępuję powidłami albo dżemem domowym kładzionym łyżeczka – jak owoc.
I Woody Allen:
Myślę, że życie dzieli się na straszne i żałosne. To są dwie kategorie. Straszne to, no nie wiem, śmiertelne przypadki, niewidomi, kalectwo. Nie wiem jak sobie ludzie dają z tym radę, to zadziwiające. A żałosne są życia wszystkich pozostałych. Więc jeżeli jesteś żałosny, powinieneś być wdzięczny losowi, że jesteś żałosny, bo być żałosnym to wielkie szczęście.
Taaaaak, Marcel R.-R.
Ciekawa postać, bardzo lubiłem go słuchać, z tą jego ekspresją i tym uroczym seplenieniem. Lubiłem go parodiować.
Były czasy, że jak mu ktoś chciał dokopać, to wspominał mu jego „Historię literatury niemieckiej”, którą wydał jeszcze w Polsce, przed swoim wyjazdem.
A pstrągi? – jasne!
Pierwsze które jadłem złowiłem w Wiśle, a nie w jakimś stawie dla wędkarzy, za taksę. Wtedy pstrągów nie było w centrali rybnej w ogóle (o mrożonkach nie wspomnę nawet) i owiane były legendą.
Prawda, zaniedbałem ten gatunek i objecuję poprawę.
I jeszcze Tuwim:
Rzuć szczęściarza do wody, a wypłynie z rybą (pstrągiem?) w zębach 🙂
Należę do pokolenia, które w młodości „obowiązkowo” czytało traktat Tatarkiewicza „O szczęściu”. Na świetnie udokumentowanych i błyskotliwie napisanych kilkuset stronicach, Profesor uczy, że szczęście definiuje się najłatwiej przez negację (nie jestem nieszczęśliwy, nie jestem nieszczęsliwie zakochany itd) Poza wszystkim dochodzi w konkluzji do wniosku, że o szczęściu można mówić z pewnej perspektywy czasowej, bo rzadko zdajemy sobie sprawę z własnego szczęścia wtedy, kiedy nas spotyka.
Szukający szczęścia jest jak pijak, który nie może trafić do domu, ale wie, że ma dom.
(Wolter)
Moje powidła wylądowały właśnie częściowo w przewidzianym słoiczku, częściowo w miseczce (co się nie zmieściło w słoiczku) a częściowo na podłodze i niebieskiej skarpetce od teściowej 🙄
Garnek wylizałam.
Panie Majki,
też użyłam cukru trzcinowego (mascobado). Dwie łyżki.
Mądrze pisał, Pyro.
Nie wyobrażam sobiedziś ew. małżeństwa z moją pierwszą, naprawdę głęboko nieszczęśliwą miłością. Wiem jak poszło jej z tym, który wygrał. Piszę jej, bo ona ważniejsza, bo obaj byliśmy wtedy sobie warci. Szkoda że nie wiem, jak jej poszło dalej, bo zasłużyła na lepszy los.
Pewnie, że mądrze, Pepe. I wiesz? Wydaje się po latach, że niegłupio śpiewali Skaldowie
„mówiłaś mi, że mnie nie kochasz
gdym proponował ci zamęście. Mówiłem wtedy „katastrofa”,
a dzisiaj myślę – co za szczęście”.
Pyro dzięki, zapisałam, ale to już jutro, na dziś mam już dosyć. A jak duża blaszka?
Tak chyba jest, Pyro.
Dobranoc.
Ja ostatnio próbowałam przyrządzić pstrąga dla mojego męża. Najpierw próbowałam go przez godzinęobierać z łuzek. Gdy stwierdziłam, że to bez sensu, zaczęłam filetować. Z całkiem pokaźnej ryby zrobiły się dwa małe fileciki. Po tym incydencie chyba zacznę kupować rybę w filetach:P
Małgosiu – normalna, duża blaszka.
Dobranoc.
Pyro – Zapewniam Cię, że Ty ani nikt inny tego typu pytania ode mnie, niezależnie od okoliczności, nie usłyszy. Gwoli ścisłości dziennikarka, Joanna Lichocka, zadała pytanie „O mamo, czy te plotki, że Pan coś bierze, są prawdziwe?” po przeczytaniu wypowiedzi szefa dyplomacji RP, absolwenta Oxfordu, na Twitterze, cytuję; „Frankensteinem jest Kaczyński, który reanimował swego potwora, Macierewicza”. Wywiadu nie było, „Jezuniu” także, a ja przypuszczam, że Adam Rapacki byłby w stanie wyrazić swą myśl w sposób godny piastowanego przez siebie stanowiska. Być może kogoś to zainteresuje.
Nadal nie wiem czemu przypisać sugestię, że bredzę od rzeczy ponieważ zażywam środki odurzające i bardzo Cię proszę byś mi to w miarę przejrzyście wytłumaczyła. Każde słowo w mym wpisie było prawdą, z wyjątkiem żartu pod adresem Danuśki, ale ktoś uznał to za kolejny brutalny atak, to niech już tak zostanie.
„Najpierw obraził męża, potem żonę, a potem się jeszcze odszczekiwał”
Z drugiej strony kusi mnie wizja spotkania Nemo w tym samym Azylu dla Obłąkanych – bardzo by mnie to ucieszyło 🙂
Reich-Ranicki powiedział kiedyś:
Nigdy nie byłem szczęśliwy. Nigdy.
nemo
18 września o godz. 22:38
Majki,
tak dokładnie to nie wiem, ale Einstein wiedział:
Jeśli a oznacza szczęście, to a = x + y + z
x ? to praca, y ? rozrywki, z ? umiejętność trzymania języka za zębami.
To takie proste! Czyli parafrazując mistrza: Lepiej mądrze milczeć niż głupio gadać.
Ps. Coś mnie obudziło, jakiś hałas, myślałem , ze garnek z powidłami spadł z pieca. Ale nie, to błyskotliwy wykład Nemo o szczęściu 🙂
Uwielbiam pstrągi! Jest to ryba, która posiada wspaniały smak. Bardzo ciekawy przepis, który postaram się wykonać. Mam nadzieję, że mi się to uda. Choć dobre przyrządzenie pstrąga to nie lada wyzwanie, mam nadzieję, że mu sprostam.
Moja najukochańsza rybka ! Z masłem czosnkowym – palce lizać
To wino to jedno z moich ulubionych smaków – często pijam do obiadu bo pasuje do ryb które lubię