Bez bab nie ma życia (zwłaszcza w święta)
Mam nadzieję, że i u Was tak jak u nas baby wielkanocne są już gotowe. Dobrze im zrobi te kilka dni czekania aż staną się ozdobą stołu. Mazurki są też w ostatniej fazie czyli w piekarniku. A wszystko zgodnie z zaleceniami babci Eufrozyny, by piec słodycze bez pospiechu i znacznie wcześniej. Podobne rady można wyczytać i w książkach opisujących nasz świąteczny obyczaj. Czytam więc w „Przy polskim stole”:
Fot. P. Adamczewski
„Podstawowym ciastem wielkanocnym były od stuleci baby drożdżowe, sporządzane według kosztownych przepisów. Ciasto z dziesiątków żółtek jest delikatne i baby w trakcie pieczenia łatwo „siadały”, czego efektem bywał haniebny zakalec. Jakość bab była wizytówką gospodyni.
Kucharka litewska na „babę żółtkową bardzo dobrą” zaleca wziąć 1 kopę żółtek na 2 szklanki mąki, na „babę koronkową” 5 szklanek żółtek na 1 1/2 szklanki mąki. Kucharz wielkopolski każe na „babę łokciową wielkanocną” użyć 1 litr żółtek na 2 szklanki mąki, Praktyczny kucharz warszawski zaś poleca 2 kwarty żółtek na kwartę mąki. Legendarne baby wielka?nocne robiono więc w całej Polsce jednakowo rozrzutnie.
Ewa Felińska pisze wszakże, relacjonując święcone na kresach z początków XIX stulecia, że nie znano tam w owych czasach lekkich bab, tortów i mazurków, na stole królowała solidna, bardzo słodka baba z rodzynkami, tort z francuskiego ciasta z konfiturami, równie solidna baba migdałowa i dużo drożdżowych bułek z rodzynkami.
Oprócz ciasta drożdżowego pieczono mazurki, placki z ciasta kruchego lub tortowego na opłatkach, pięknie dekorowane. Podawano też sernik lub pochodzącą ze wschodu paschę, czyli delikatną masę z sera, masła, żółtek i cukru, z bakaliami, chłodzoną w drewnianych foremkach.
U chłopów Wielkanoc również była okresem obfitości. Poprzedzało ją świniobicie, na stole więc zjawiały się wędliny i duża ilość niewymyślnie przyrządzonego mięsa, przeważnie gotowanego lub duszonego. Podawano też słodkie placki, a ozdobę stołu stanowiły pisanki, w niektórych okolicach będące prawdziwymi dziełami sztuki. W 2. połowie XIX w., kiedy sytuacja materialna uwłaszczonych chłopów uległa wyraźnej poprawie, sztuka ludowa rozwinęła się, wieś stała się bardziej barwna, stroje ozdobniejsze, uroczystości takie jak wesela czy dożynki były prawdziwym widowiskiem.”
U nas na Kurpiach do dziś można podziwiać te widowiska.
Fot. P. Adamczewski
Komentarze
Dzień dobry Blogu!
W Jakucku -9, w Timbuktu +39, u mnie +1 🙁
Szaro, mglisto, śnieżna mżawka…
Moją babę upiekę dopiero w piątek lub sobotę. Preferuję całkiem świeżą.
Tylko sobie jeszcze muszę przypomnieć, według jakiego przepisu ją piekłam 🙄
Już wiem. To jest baba według Pyry.
Znakomita.
Pyra swoją polewa czekoladą, a ja lukrem z kirschu, soku cytrynowego i cukru pudru.
Dzień dobry. U nas jak w Jakucku. Słonecznie i biało.
Baby piękne, jak to baby 😉
😆
http://www.youtube.com/watch?v=FQfWrOoQQYs
Dzień dobry!
A nie; ja nie piekę wcześniej. Tylko jeżeli piekę mazurki na kruchym spodzie, to ciasto robię wcześniej i chłodzę w lodówce. Piekę w zasadzie w piątek. W piątek też robię serowy krem na paschę – do soboty odcieknie, w sobotę dostanie tylko czekoladową kołderkę. Jeżeli natomiast piekłabym mazurka orzechowego albo migdałowego, albo suchy tort krakowski – to wtedy obowiązkowo upiec trzeba we wtorek, a najpóźniej w środę, ponieważ te ciasta po upieczeniu muszą dojrzewać i kruszeć co najmniej 3-4 dni. Mój rozkład zajęć jest w tym roku (minimalny stół, dwu osobowe święta): w czwartek gotuję galaretę mięsną i przygotowuję „ciasto” na 2 kg białej kiełbasy, na noc zarabiam ciasto na babę. Raniutko w piątek baba idzie w piec, a ja w tym czasie robię krem na paschę i odtłuszczam, a potem klaruję galaretę. Pascha ocieka z serwatki w lodówce, galareta zastyga na balkonie, pasztet wyciągnięty z zamrażarki rozmraża się, Młodsza robi pisanki. Po południu robię placek z orzechów i pomarańczy i napycham te 2 m.b kiełbasy. W sobotę polewam czekoladą placek i paschę, robię 2 baranki z masła, lukruję babę, przyrządzam żurek i zrazy wypiekane (obiad w drugie święto) przygotowuję ingrediencje do sałat i sałatek tak, żeby tylko w ostatniej chwili zamieszać wszystko, polać sosem i podać. Do 15.00 powinno być po robocie. Młodsza dekoruje stół i nakrywa do śniadania. W niedzielę rano ja szykuję tylko to, co na półmiski , miski i salaterki – Młodsza jest podkuchenną.
W mojej okolicy nie ma tradycji bab wielkanocnych, ale jest ich włoski odpowiednik gołąbek wielkanocny czyli Colomba di Pasqua podobna do panettone.
Nigdy nie robiłam jej sama (przygotowanie – 20 godzin 🙄 ), ale dlaczego by nie spróbować? Trzeba tylko tak zaplanować, aby 12-godzinny etap rośnięcia ciasta nie skończył się w środku nocy 🙄
Mam, poza słodem, wszystkie potrzebne składniki…
Nemo – tam jest pół kg cukru?
Pyro,
cukru jest 180 g. I jeszcze 80 g na masę migdalowo-białkową na wierzch.
Farina = mąka
Colomba od środka
Prawda, że apetyczna?
20 godzin na gołąbka wielkanocnego ? To ja proszę drugi zestaw pytań 😉
No właśnie Dziewczyny,czy możecie przypomnieć przepis na babę wg Pyry.
Na zdjęciu Nemo wygląda niezwykle apetycznie 🙂
A propos zdjęć-obejrzałam alicjowe Santiago i Valperaiso.Czy komuś wiadomo,co
to jest ten włochaty stwór z pomarańczonym wnętrzem(na trzecim zdjęciu z targu rybnego) ?
Jeżowiec.
Baba według Pyry
Baba wielkanocna ?dla dorosłych?
0,5 kg mąki
3/4 szklanki mleka
7,5 dkg drożdży
0,5 szkl cukru,
2 całe jaja i 5 żółtek
0,5 szkl rodzynek
50 ml rumu
120 g masła
szczypta soli
z łyżki cukru, łyżki mąki, pokruszonych drożdży i 3 łyżek letniego mleka, zrobić zaczyn
Mikserem ubić jajka i żółtka z resztą cukru na kogel – mogel, rodzynki zalać rumem, masło stopić
W misę wsypać mąkę, sól, wlać mleko, kogel – mogel zaczyn drożdżowy, wyrabiać ciasto, dodać masło i wyrabiać dalej na końcu wlać rum, w którym moczyły się rodzynki i połaczyć całość, na koniec same rodzynki otoczone mąką, Wlać w formę (ciasto dość rzadkie), przykryć ściereczką i czekać, aż podwoi swoją objętość. Piec w temp ok 150 st 45-50 minut.
Ja taką babę polewam po przestygnięciu gorzką czekoladą (niezbyt starannie, a na to białym lukrem też w smugi i zacieki i posypuję grubo siekanymi orzechami)
Jest bardzo dekoracyjna i wolno wysycha dzięki polewom.
Jest apetyczna, Nemo.
W bieżącym numerze „Angory” jest kolejny, obiecujący przepis p.Kalicińskiego – to tarta cytrynowa. Podoba mi się ten przepis i upiekę ją tydzień po świętach, kiedy na 2 dni przyjedzie moja Ryba. Zaraz go nastukam i jeżeli np ktoś skorzysta z gotowego ciasta kruchego, to robota niewielka, a przyjemność może być duża.
Tarta cytrynowa wg Kalicińskiego ( na formę 22-24 cm)
30m – 35 dkg kruchego ciasta,
starta skórka z 2-3 cytryn,
2/3 szklanki świeżo wyciśniętego soku cytrynowego,
1/2 szklanki cukru ( najlepiej pudru)
4 łyżki śmietanki 36%
r45 całe jajka i 3 żółtka,
cukier puder do posypania ciasta po upieczeniu.
Formę z wyjmowanym spodem natłuścić, wylepić cienko ciastem. Ciasto przykryć folią aluminiową, na którą nasypać trochę grochu albo fasoli (żeby ciasto było równe) Pieczemy 12-15 minut w temp 160- 170 stopni Kiedy brzegi ciasta są już suche, usuwamy folię z fasolą i dopiekamy spód jeszcze przez 5-07 minut na złoto.
Do miski wlewamy sok z cytryny, wrzucamy skórkę i cukier; ubijamy mikserem żeby cukier się rozpuścił, dodajemy kolejno śmietanę, całe jajka i na końcu żółtka. Dobrze zmiksowaną masę wlewamy na upieczony spód i całość pieczemy w 16-170 stopni przez 15 – 20 minut. Po wystygnięciu schładzamy jeszcze pół godziny w lodówce i posypujemy pudrem. Smaczne, ożywcze, nie przesłodzone.
Errata – 4 całe jajka. Nie wiem skąd tam ta piątka się przyplątała
To jest taka tarta
Pyro,
jesteś pewna tej ilości śmietanki (w przepisie do obrazka są 2 dl na 6 jaj, 3 cytryny i 220 g cukru))?
Jeżowiec? Chyba w rozmiarze XXL 🙂 Ale może tylko tak się wydaje,bo zdjęcie zrobione zostało z bliska.
Nemo-dzięki zatem za jeżowca oraz za przepis !
Pyro-podobną tartę cytrynową robi moja Latorośl.Bardzo ją lubimy.
Kochane baby, ach! te baby
człek by je łyżkami jadł.
Czysta prawda, co by pod ten tekst nie podstawić. Nieodżałowany Andrzej Zaucha świetnie to śpiewał, zdecydowanie lepiej od pierwowzoru – Eugeniusza Bodo. Ale to inne czasy, inna estetyka.
Piosenka z filmu „Zabawaka”. Z udziałem m.in. Zuli Pogorzelskiej, Stefci Górskiej. Ale najważniejsza muzyka. Muzykę do filmu, w tym do piosenki „Baby” skomponował Roman Palester, nie byle kto.
O babach można nieskończenie. Brunetki, blondynki, parzone, inne drożdżowe, śmietanowe, piaskowe. Żeby nie było nieporozumień wyjaśniam, że blondynki to baby w jasnej polewie, a brunetki w ciemnej. Z pozostałych drożdżowych można wyróżnić specjalnie szafranowe i tiulowe oraz omawianą wczoraj gotowaną. Z parzonych babę parzoną lepszą. Wymienianie dopiero co rozpoczęte, ale trudno dłużej zanudzać tym, co wszystkim Stołownikom doskonale znane.
U nas temat bab tymczasem zapomniany. Powróci za kilka dni, gdy zabierzemy się do ich spożywania. Wczoraj na tapecie był temat pasztetu. Gdy wróciłem z pracy, wszystko było już drugi raz zmielone i czekało w 15-litrowym garze na wymieszanie z jajami, przyprawami i rosołkiem z gotowania mięs. Reszta rosołku, gdy już konsystencja pasztetu była odpowiednia, poszła do zlewu. Kiedyś był zachowywany na treściwe zupy, ale córka sąsiadki (tak należy?) nie miała serca dostatecznie rozcieńczać i zupy były o wiele zbyt skoncentrowane. Postanowiliśmy więc, że wylewamy i koniec.
Przyprawianie to temat kontrowersyjny i starałem się nie wtrącać, gdy Ukochana (wolę jednak po swojemu) i Córeńka toczą spór. Córeńce zawsze zbyt mało ostre i przede wszystkim nie dość czosnkowate. Po drugim dodaniu czosnku jednak zaprotestowałem i powiedziałem „Basta”. Po upieczeniu okazało się, że na pewno dalsze dodawanie czosnku byłoby działaniem na szkodę utworu kulinarnego z grupy pasztetów.
Ciekawe, co dzisiaj Ukochana napichci, bo coś na pewno. Na trzy osoby już byłoby dość tego, co jest. Myślę, że biała kiełbasę i cielęcinę będzie przygotowywać jutro, zresztą kiełbasa pójdzie do brytfanny z cielęciną, tak jest idealnie. Wychodzi, że dzisiaj chyba będą sosy, chrzany i podobne rzeczy.
W czwartek mazurki i sernik, w piątek szykowanie stołu i ozdabianie choinki. Że nie te Święta? Ależ skąd. Ta choinka jest umowna i składają się na nią jakieś poskręcane gałęzie, firanki i co tam jeszcze da się powymyślać (lampy wiszące na przykład). Wiesza się różne kurczaki, jajka, zajączki. Aha, jeszcze w piątek malowanie jajek. Wyłącznie kurzych. W sobotę już tylko szykowanie święconki i święcenie, a wcześniej wizyta na cmentarzu. W tym roku będzie trudna, bo ziemia twarda, a wszystkie nasze groby ogródkowe. Porządek już w zasadzie zrobiony, ale co roku wkopywaliśmy jakieś kwiatki, a teraz nie wiadomo, jak to pójdzie.
Nemo – tak jest tam napisane. Nie robiłam dotąd, nie wiem. Na Twoim obrazku wygląda apetycznie.
Wiadomo, że ja Angorę kupuję wyłącznie dla tej szpalty kulinarnej. Kaliciński podaje też babki, ale babek to my mamy od groma. Tuż powyżej jest cotygodniowy raport z kuchni francuskiej p. Brzezińskiego. Tym razem wielkanocny stół z giczami jagnięcymi i dziwnym deserem z serem pleśniowym. Są przepisy opisowe, jak zawsze. I dobór wina – też, jak zawsze.
Panie Piotrze,
będę wdzięczna za podpowiedź. Od kilku lat korzystam z przepisu na mazurek kajmakowy z witryny Adamczewscy. Wychodzi pyszny,rewelacyjny, bardzo kruchy, ale chyba coś robię źle, bo z podanych składników ledwo wystarcza na jedną formę do tarty a u Państwa pisze, że powinny wyjść dwie.
Nemo, ja korzystam z tego przepisu i polecam szczerze. Tu nie ma w ogóle śmietanki, ale w innych jest zdecydowanie więcej niż 4 łyżki.
http://feeriasmakow.blox.pl/2012/02/Tarta-Cytrynowa-z-Beza.html
Pyro,
jest tyle różnych przepisów na tę tartę…
Tyle że w większości w nadzieniu jest więcej śmietanki lub masło.
Trzeba by wypróbować.
Stanisławie,
moja zeszłoroczna choinka wielkanocna
Pisanki (niebieska i czerwona) to prezenty od Pana Lulka zakupione na Węgrzech w trakcie spaceru po małym miasteczku Köszeg.
W przepisie na babę Pyry troszkę mnie dziwi ilość drożdży, czy 7,5 dkg to nie za dużo?
Małgosiu – dużo, ale sprawdzone wielokrotnie. Ona rośnie jak głupia. Ja piekę w starej formie kamionkowej i mam wielką, jak koło od wozu (mordka). Trzeba dużej formy, bo ucieka . Rybie się pierwsza upiekła poowa w formie, a połowa w piekarniku.
Małgosiu,
ja użyłam 60 g (półtorej tutejszej kostki) i nie wydało mi się za dużo.
Babka wychodzi bardzo puszysta i lekka.
W przepisie na włoskiego gołąbka jest tylko 12 g drożdży, za to fermentacja trwa 20 godzin.
Do spulchnienia ciasta zawierającego dużo masła i żółtek potrzeba sporo drożdży lub naturalnego zakwasu jak na ciabattę i inne włoskie ciasta. No i ważna jest wysokoglutenowa mąka (manitoba).
Właśnie, Nemo, podobnie do tego podchodzimy (choinka).
Na gołąbka chyba się nie zdecydujemy. Lubię, jak szybko rośnie. Gdy rośnie powoli, tracę cierpliwość, dochodzę do wniosku, że coś nie tak. Co prawda, tutaj wiadomo, że ma być 12 godzin, więc nie ma, co załamywać rąk po drodze.
Stanisławie,
ja tego gołąbka zrobię i Wam pokażę 🙂
To nie jest dużo roboty, tylko wiele etapów 🙄
Kiedyś też nie miałam cierpliwości, ale od kiedy robię ciabattę…
Tylko najpierw pójdę do sklepu po słód i do lasu po jakieś gałęzie.
W sobotę na nartach wspomniałam Osobistemu, że trzeba wcześniej pomyśleć o drzewku, to może się w domowym cieple zdąży zazielenić, ale potem coś zapomnieliśmy 🙄
Pyro robiłam tę babę 3 razy, za pierwszym razem wyszła eksportowo, ale dwa następne razy skończyły się jak u Ryby. Teraz spróbuję włożyć do dwóch foremek, bo moje nie są zbyt duże.
Małgosiu,
pyrowa baba na moim obrazku jest z połowy składników.
Ja w tym roku zrobiłem skromną babę z 1 kg mąki i 150g drożdży. Parzona, żółtka na parze. Wyszły 4 duże baby. Miałem 3 formy silikonowe i po namyśle użyłem jedną z nich dwukrotnie i nie żałuję tego. Ominęła cała zabawa ze smarowaniem formy i wykładaniem papierem. Wiem, że pod papier nie trzeba smarować, ale jak inaczej ten papier właściwie rozłożyć, żeby nie stracić wzorków z formy? A w silikonie wygoda znakomita.
Przepis na babę parzoną, niekoniecznie lepszą:
http://kobieta.onet.pl/uroda/gwiazdy/doda-agnieszka-wlodarczyk-anna-mucha-i-inne-kobiety-ktore-przesadzily-z-opalenizna/6th2q
Włoch, gitara, marmurowy blat, parę jajek
Sympatycznie wyglądają te włoskie chlebki z jajkiem 🙂
Danuśka uprzedziła mnie pytając o babkę Pyry 🙂 Przeglądając różne przepisy trafiłam na ten poniżej na babkę z rodzynkami. Jest tam też kilka innych sugestii wielkanocnych, m.in. jajka a la sushi.
http://www.prosteprzepisykulinarne.com/search/label/święta%20wielkanocne
Dzień dobry 🙂
Cicho siedzę, bo wszyscy świątecznie zapracowani, a my wprost przeciwnie. Moje działania kulinarne to film „Les saveurs du palais” (u nas „Niebo w gębie”, głupiej już nie można ). Ja, dzięki blogowi, jestem bardziej od-por-na, ale pan mąż został porażony prostą, francuską kuchnią 😆
Haneczko- „Les saveurs du palais” to super pomysł na wielkanocną uwerturę 🙂
Piekłam już babę parzoną i właśnie na nią nie mam cierpliwości, chociaż efekt doskonały. Póki żyła Janeczka, to była jej popisowa baba. piekłyśmy i baby petytynowe (muślinowe) i moje ulubione szafranowe. Teraz piekę tę, której przepis jest podany, bo najprostsza i Młodsza ją lubi. Baby mają jedną zaletę: kiedy czerstwieją, są krojone w kromki i smażone na maśle, podawane jako gorące grzanki z lekka posypane cukrem pudrem. Deser na tydzień po trosze. A jeżeli do gorącej grzanki da się łyżkę lodów i ze dwie łyżki sałatki owocowej z alkoholem, to już rozpusta zupełna.
Odpowiedź dla Dużego M.
Barbara, która w naszym rodzinnym tandemie jest specjalistką cukierniczą, sądzi, że może nasze tortownice są mniejsze (mają 25 cm średnicy) albo placek jest cieńszy. Z tej ilości mąki, cukru pudru i masła powinny wyjść dwa placki. Możę warto je bardziej rozwałkować, bo spód mazurka nie musi być grubaśny. Ale najważniejsze, że jest smaczny.
Przepraszam za zwłokę w odpowiedzi ale ganiałem po mieście i sporo czasu spędziłem w redakcji.
Dziękuję bardzo za odpowiedź i przepraszam za kłopot. Zrobię raz jeszcze w takim razie ale dokładnie zważę ilość mąki, bo tortownicę mam 23 cm, i ciasto jest tak cienkie, że prawie brakuje. Musze gdzieś popełniać błąd i pewnie chodzi o ilość mąki. Doniosę o rezultatach, i proszę się nie stresować szybkością odpowiedzi, ja zrobię pewnie dopiero w sobotę bo nie dotrwa 🙂 a czeka mnie jeszcze przeprowadzka przed świętami 🙂 . Jeszcze raz dziękuję Panie Piotrze.
Widzę, że Pyra sama produkuje białą kiełbasę. To już chyba rzadkość. Białą kiełbasę kupić można wszędzie, ale z jej jakością bywa różnie. W tym roku kupiła mi ją znajoma, twierdząc, że jest bardzo dobra, a ponieważ im bliżej świąt, tym kiełbasa jest bardziej tłusta, została kupiona wcześniej i zamrożona.
Babki nie piekę, bo sernik i mazurek pomarańczowy w zupełności wystarczą na naszą małą gromadkę. Powinnam ją upiec bez świątecznej okazji.
Co do choinki – u mnie na tarasie stoi choinka bożonarodzeniowa. W ubiegłym roku Wielkanoc była w późniejszym terminie i zima nie była taka uparta, więc choinka nie dotrwała Wielkanocy. Drzewko wygląda świeżo, nawet jest przyprószone śniegiem. Nie będę jednak robiła zamieszania między świętami i nie ozdobię jej jajeczkami.
Tak mi się włosko (mimo śnieżycy na dworze) zrobiło, że i obiad dziś włoski. Piadina romagnola – gorąca włoska tortilla, a w środku szynka parmeńska, ser taleggio, pomidor, liść sałaty dębowej, rucola.
Dobre było.
Zakupiłam ekstrakt słodowy, drożdże, składniki do piadiny (nie powinnam głodna chodzić na zakupy 🙄 ) i różne takie. U lokalnego cukiernika nabyłam 7 zajączków czekoladowych do dekoracji wielkanocnego stołu. Mam nadzieję nie zapomnieć o nich, jak 2 lata temu 😉 Przypomniały mi się, jak goście już odjechali 🙄
Piekarz mi powiedział, że mąki wysokoglutenowej (manitoba) to on nie używa i nie ma w sprzedaży. Trzeba będzie następnym razem we Włoszech pamiętać. W Plackowym linku też używają tej mąki (Farina tipo 00).
Piekarze dostają gotowe mieszanki, dodają wodę, maszyna miesi i jest ciasto na bułki. Pewnie już nawet nie wiedzą, co w tych workach jest w środku 🙄
Dzien dobry,
Pyro,
Przperaszam za opoznienie w odpowiedzi, ad rem:
Wielkanoc w Albionie, hmm. Cztery dni wolne od pracy (piatek i poniedzialek wielkanocny). Kulinarnie, w piatek (Good Friday) podaje sie hot cross buns, czyli opiekane drozdzowe buleczki z bakaliami:
http://www.bbcgoodfood.com/recipes/2066661/hot-cross-buns
Szczerze mowiac, nic innego nie przychodzi mi do glowey, ja wprowadzilam do rodziny swiateczne sniadanie, co zostalo przyjete entuzjastycznie (jesli cokolwiek egzotycznie, vide wieczerza wigilijna 🙂 ). Ja jestem z rodziny mieszanej (slasko – polsko bialoruskiej, katolicko-prawoslawnej), wiec w domu i stroik jest (zwany stromem) i stukanie jajkami.
U mnie też są 4 dni świąt.
W Wielki Piątek tradycyjnie je się rybę.
Takie bułeczki z krzyżem robi tradycyjnie nowozelandzka matka Geologa.
Za chwilę zabiorę się za colombę, tylko nie wiem, czy nie zrobić ciasta z połowy składników. Przepis jest na dwie gołębice po 750 g.
Z drugiej strony – tyle roboty i tylko jeden ptaszek… 🙄
Kod jakiś proroczy – 2fru 😉
Też jestem z mieszanej rodziny ale śląsko – wielkopolskiej.
Krystyno – kiedy sprawdziłam, że najbardziej luksusowa kiełbasa ma 67 % mięsa, to machnęłam ręką i to trochę zrobię sama. Lubię skórki wieprzowe ale nie w kiełbasie. Za inne składniki dziękuję pięknie. Będę jadła kiełbasę z 95% masy mięsnej ( reszta to woda i przyprawy) Jasne, że taka zabawa jest dosyć kosztowna, bo za czorta z kilograma mięsa nie wyjdzie kilogram kiełbasy a jakieś 8o dkg. Raz w roku można. Kupię 1 kg surowego boczku, 1 kg łopatki, 30 dkg wołowiny i 20 dkg słoniny. Kilogram takiej kiełbasy kosztuje w granicach 20 złotych + moja praca.
By wiedzieć co jest w środku, każdy polski dom powinien zbadać mąkę wynalazkiem Chopina – alweografem.
Pewnego dnia, parę lat po pierwszej wojnie światowej. Marcel Chopin usiłował rozkoszować się bagietką, ale nic z tego nie wyszło. Sfrustrowany, sam zagniótł ciasto, nadmuchał je i zmierzył rezultaty. Początkowo nazywał swój instrument ekstensymetrem, ale alweograf brzmi bardziej naukowo.
Podziwiając kompozycję mazurek + błękitny talerz doskonale rozumiem uczucia Chopina. Paryskiego bruku czy fortepianu nie zjesz, chyba że łzami posolisz.
Na szczęście moja praca nic nie kosztuje. Najwyżej trochę bólu w krzyżu, a tego trochę nigdy nie zaszkodzi.
Smacznego
OK, to ja jeszcze dorzuce pare tutejszych wielkanocnych zwyczajow do tego co napisala Jolly Rogers. Oprocz lekko cynamonowych buleczek z krzyzem, tradycyjnych na sniadanie w Wielki Piatek (jak w wielu innych krajajch protestanckich, Wielki Piatek jest religijnie wazniejszy niz Niedziela Wilkanocna) tradycyjnie piecze sie lub kupuje lekki keks wielkanocny imieniem simnel, zdobiony jedenastoma kulkami marcepanowymi symbolizujacymi jedenastu wiernych apostolow.
Sobota przeznaczona jest do dekorowania jajek, ktore sa nastepnie chowane przez doroslych po domu lub ogrodzie i w niedziele rano szukaja je dzieci do koszyczka. W Szkocji organizowane sa dla najmlodszych wyscigi jajek puszczanych z pagorka.
Na oboad Wielkanocny tradycyjnie podaje sie jagnie (powinny sie wlasnie rodzic) lub zapiekana szynke.
Wiekszosc ludzi wykorzystuje weekend swiatecny do odwiedzania centrow ogrodniczych i porzadkowania ogrodkow (sluchaj, sluchaj, Stara!) oraz do korzystania z pozimowych soldow, kiedy sklepom bardzo zalezy aby zwolnic jak najwiekecj miejsca na towary na nowy sezon. Soldy w ten weekend sa znaczace i glupio byloby przegapic, zwlaszcza na drobny sprzet elektryczny – czajniki, odkurzacze, te rzeczy.
Kiedy Stara tu zamieszkala ponad 30 lat temu, w Wielki Piatek pozamykane byly wszystkie sklepy, zas transport miejski nie dzialal. Taksowki za to pobieraly podwojna stawke. Wspomina ze zgroza jak skonczyly sie jej papierosy i musiala z centarlnego Londynu, gdze wtedy mieszkala dralowac 5 mil na piechote zannim znalazla otwarty maly hinduski sklepik. Gazety nie wychodzily az do soboty, bo Wielki Piatek przeznaczony byl w calosci na przezywanie Ukrzyzowania, a nie na czytanie gazet. .
Dwa lata pozniej wszystko sie zmieinilo, metro zaczelo jezdzic, wiele sklepow bylo pootwieranych, chociaz te takie tradycyjnie konserwatywne jak John Lewis czy Marks & Spencer jeszcze wiele lat byly w Wielki Piatek zamkniete.
Ci wszyscy, ktorzy nie musza porzadkowac ogrodkow, w swiateczna niediele udaja sie na spacer do Parku Richmond, gdzie pelno zonkili i innego kwiecia , zas stada jeleni i saren sa akurat w rui i mozna podgladac jak chlopaki sie naparzaja. BYle za blisko do nich nie podchodzic. Moja Stara gonil kiedys taki jelen nabuzowany testosteronem, ze az sie kurzylo. hehe.
Hehe 😆
Zamiesiłam ciasto na gołębicę, już drugi etap. Będzie rosła kolejnych 30 minut i znowu jej dołożę.
Na dworze biało i nadal gęsto sypie, radio melduje gołoledź, poblokowane drogi i wypadki 🙁
Moja Stara kiedys zrobila colombe. Byla niezla, ale kupna lepsza. I krzywa jakas wyszla.
Kocie,
kupne panettone też tu jest lepsze, ale tylko jednej firmy, szwajcarskiej z Ticino, nie prawdziwej włoskiej 🙄
Zobaczymy, co wyjdzie.
A teraz w radiu jeden mówi o bezmięsnym lasagne końskim 😀
Kabarecista.
Tu mozna dostac panettone i colomby firmy „Baci” (ci co robia cukierki), ale sa tez inne, nieco tansze wloskie. MOja Stara przyuczyla Pania Dochodzaca z ktora sie zawsze wymienia prezentami, aby zamiast poinsetii czy innych szkaradnych kwiatow przemyslowych, znosila panettone lub colombe.
Nie ma lepszego ciasta niz panettone.
Nie ma lepszego ciasta niż DOBRE panettone.
Baci tu nie sprzedają.
Jolly…. 😉
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/March23201304#5859065695123743458
Mój komentarz czeka na akceptację, bo w linku jest „kas-sensturz” 🙄
A z lasagne woła „hallo!”
il cavallo 😉
Ciasto rośnie pięknie i ma już żółty kolor od tego słodu. Wmiesiłam resztę mleka, kolejną porcję mąki i pierwszą porcję cukru i masła. Teraz będzie rosło 2 godziny.
26 marca 2013/Nissan 16, 5773 /Göteborg
Ani slowo o babach
_______________________
a u mnie w pracy matzot na okraglo…prawie do wszystkiego i te okruchy trzeszczace (uff, jakie slowo) pod nogami
http://www.youtube.com/watch?v=r-94qnBjqf8
Motta jest swietna. To stara i szacowna firma.
Kocie,
A propos jagnieciny, czy Stara probowala przepisu p. Blumenthala z sardelami? Cos mnie eksperyment korci…
Alicjo,
🙂
Motta wymyśliła przemysłową produkcję panettone i wykreowała colombę jako wielkanocny symbol pokoju, ale u nas ma ocenę zaledwie dostateczną i piąte miejsce w rankingu 😉
Kto spróbował San Antonio, ten wie, dlaczego 😎
Zaraz wykombinuję formę do niej z folii aluminiowej złożonej kilkakrotnie, a do tego przymocuję od wewnętrznej strony pasek papieru do pieczenia i całość umieszczę na blasze też wymoszczonej tym papierem. Dwie powinny się zmieścić.
Nie probowala. Ale dodawanie anchois do mies jest znanym tradycyjnym sposobem. Podobnp sie ich nie wyczuwa.
Mysle, ze nie bedzie zle. Jego przepisy sie zazwyczaj sprawdzaja, choc sam Heston dziala ostatnio Starej na nerwy robiac te swoje monstrualnej wielkosci konstrukcje jedzeniowe.
Na obiad była/ jest (Bo Młodszej jeszcze nie ma) pomidorówka – na deser pomarańcza z gorzką czekoladą.
Wyprodukowałam sporo papierosów i zabrałam się za łupanie orzechów, a jest ich ok kilograma, może więcej. Dostałam w grudniu od Haneczki i wtedy , na świeżo łatwo wyłuskiwać je było z skorupki. Teraz doschły i bardzo by się przydała zaprzyjaźniona wiewiórka: nie wychodzą, muszę wydłubywać nożem. Robota żmudna i nudna.
Fiasconaro lub Nudo, ale po zjedzeniu mazurka. Jutro torty Żaby, a w czwartek kto wie? 🙂
Najlepsze jest jeszcze przed nami.
Czuje się,jak zdechły balon.W pracy nerwowy i ciężki dzień.
Jakoś nie chcę mi się w ogóle myśleć o światecznych przygotowaniach i planować szczegółowo cokolwiek.Jestem pełna podziwu dla precyzyjnego planu Pyry,która dokładnie wie,co gdzie,kiedy i jak.
Po rodzinnej naradzie postanowiliśmy jednak spędzić Święta nad Bugiem,pogoda nieważna.Oczywiście,że trzeba zrobić wcześniej odpowiednie zakupy i przygotować to i owo,ale zabiorę się chyba do jakiegokolwiek działania dopiero od jutra.
Danuśka – bo Pyra nie ma nic innego do roboty i z serca zazdrości Wam, młodszym pracy zawodowej. Sprzątać też już nie daję rady – ot, półki w szafie, czy włączenie pralki, to wszystko. Gotowanie i pieczenie mogę sobie jednak rozplanować. I tak się prędzej czy później pokićka, bo nie wszystko zależy ode mnie. Mam jednak olimpijski spokój – nie zrobię? To nie będzie zrobione. Żadnych nerwów – przyjęcia nie wydaję, jak ktoś przyjdzie, to kawałek ciasta i kawę dostanie. Nikt nie przyjdzie? To zostaną małe zapasy. Spokój.
Danka idziesz, Danka musisz! (to nie z Tyma, Staśka?)
E tam – nic nie musisz, świat się nie zawali.
Najważniejsze to spędzić mile czas, o!
To jest najważniejsze!
Macie racje dziewczyny ,tylko spokojnie.
Dacie rade.
Umiecie wszystko
Milych przygotowan z radoscia.
Zycze powodzenia.
Niech rosna te,,Baby´´
Placku,
bardzo piękna oferta 🙂
Moje ciasto pachnie już jak klasyczne panettone: świeżo starta skórka cytrynowa i pomarańczowa, wanilia, miód – oto cała tajemnica tego aromatu. Już się nie mogę doczekać końcowego efektu 🙄
Zrobiłam wszystko dokładnie według przepisu, ale dodałam (na życzenie Osobistego) garść rodzynek.
Zrobiłam też foremki z folii zacinając się w tylko jeden palec 😎
Fiasconaro jadłam u źródeł i przywiozłam też jedną do domu, ale to było we wrześniu, miło to wspominam.
Nemo – Nie martw się, może już jutro zatniesz się w pozostałe palce 🙂
Pokonywanie pokoleniowej przepaści
Danuśka
26 marca o godz. 19:24
u mnie dokładnie to samo (w poniedzialek o mało nie wyrzucili mnie z pracy he,he),
tylko zamyast rzeki – jezioro 😉
nie zycz drugiemu, co tobie niemiłe, @płacku
o, babo wielkanocna, strzeliłem rusycyzm…
powinno byc „innemu” 🙂
„strug – tak hebel- nie”,
wisiajo na scianie warsztatu zajec p-tech w mojej budzie
no w kazdym razie, co ma wisiec, nie utonie…
„b. odszedł tak jak zył – we mgle; na koniec: angielskiej.”
Raz jeszcze… 😉
http://alicja.homelinux.com/news/wielka_nocna_baba.jpg
Byku – Dziękuję i życzę Ci tępej folii, a nie tej szwacarskiej.
Masz rację, może Nemo dojdzie do wniosku, że jest mi miło gdy inny się zatnie, a mnie zapach ciasta odurzył.
Nemo – Palce precz od folii 🙂
Pobawiłam się orzechami (okazało się, że te od Haneczki dawno zeżarte, te to jakieś inne i raczej kłopotliwe) Młodsza jutro znowu siedzi do nocy, więc w domu nie popracuje. Idę spać. Dobranoc.
Winiarnia w okolicy Mendozy. Tam zakupiliśmy stosowną ilość wina.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_5493.JPG
Coz za niezwykla winnica! Winorosl wyglada zupelnie jak kaktus.
A bo to kaktus 😉
Ale będą okoliczności winne, będą 🙂
Z rozmarynem 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_5515.JPG
nota bene:
ostatnio uzywam przy skaleczeniach aloe vera;
polecam 😉
O jednej takiej super-babie:
http://www.sport.pl/zimowe/1,79225,13629430,Wierietielny__Po_Kowalczyk_skoncza_sie_biegi_w_Polsce.html?as=2
W czwartek po świętach jedziemy do Rosji na zaproszenie Jeleny Wialbe i Jurija Czarkowskiego. 6 kwietnia sprint w Tiumeniu. Nie mogliśmy odmówić, ale nawet dobrze się złożyło – Justyna nie będzie się objadała smakołykami w święta. Musi się trzymać w ryzach, bo czeka ją start. Inaczej będzie cierpiała.
😉 😀
…a nawet – super-Babie… 😎
https://picasaweb.google.com/100017103147766566592/AlwerniaLipowiecWygieZowPAza#5812201497045239506
„kto piwa nie pije
i bab nie rajcuje
ten albo waryjot
albo zwaryjuje”
Żeby mieć dwa w jednym (i pełnię wiosennego zdrowia psychicznego tej zimy ;)) – należałoby zapytać o przepis na babę na piwie.
Jak nie ma – stworzyć nową świecką tradycję.
Ale na pewno jest! 😉
Satysfakcjonującego biesiadowania świątecznego Wszystkim!!!
😀 😀 😀