Diabelskie strączki
Przejawiam w kuchni tyle cech włoskich, że zacząłem podejrzewać iż babcia Eufrozyna nie była Greczynką lecz Włoszką. Miłość do peperoncino utwierdza mnie w tych podejrzeniach. Bo w Italii chyba wszyscy kochają te maleńkie papryczki i wcale pobożnym mieszkańcom Półwyspu Apenińskiego nie przeszkadza, że druga część nazwy to diabolo. Zwłaszcza, że ten diabelski produkt ewidentnie przedłuża życie w zdrowiu i dobrej kondycji. Dowody zaś można znaleźć w książce (recenzowanej tu przed paroma miesiącami) „W miasteczku długowieczności”.
Suszone peperoncino Fot. P. Adamczewski
„Peperoncino – pikantną papryczkę chili – opisuje się jako „królową cucina povera” (kuchni biedaków) ale lepsze byłoby określenie „królowa kuchni Campodimele” – takim darzy się ją tutaj szacunkiem. Peperoncino pojawia się wszędzie, o każdej porze roku: wiecie długie, cienkie papryki zrywa się świeże, a potem sieka, podsmaża i dodaje, by zaostrzyć smak sosu do makaronu; gdy nadchodzi jesień, okrągłe czerwone i zielone chili faszeruje się i marynuje w oliwie; zimą i wiosną sznury suszonych papryczek wiszą w każdym domu – jako amulety zapewniające szczęście i szybkie przyprawy nadające szalonego żaru lub lekkiej pikanterii każdej zupie czy potrawie. Mieszkańcy Campodimele dodają peperoncino do jedzenia tak swobodnie, jak inne narodowości (oraz większość włoskich restauracji w Wielkiej Brytanii) wszystko posypują mielonym czarnym pieprzem. To essenziale, upiera się Peppe, radca prawny w tutejszej radzie miejskiej, znany z tego, że zawsze nosi świeże czerwone chili w kieszeni koszuli.
Peppe w nieznoszący sprzeciwu sposób pouczył mnie, jak niezbędne jest peperoncino, kiedy był gościem na pierwszej kolacji, którą urządzałam w Campodimele. Podawszy mój ulubiony angielski gulasz z piwem i wołowiną, zdziwiłam się, kiedy Peppe odłożył widelec i zapytał, czy sznurek czerwonych chili wiszących nad moim kominkiem jest jadalny. Gdy przytaknęłam, zerwał jedną paprykę, wyjął scyzoryk i bez wahania wkroił sobie całą sztukę do talerza. Nie jestem pewna, które z nas było bardziej zaskoczone: ja, że stuprocentowy dżentelmen Peppe mógł zrobić coś takiego, czy Peppe, że podałam potrawę bez odrobiny peperoncino.
Czarny pieprz zwykle jest kojarzony z włoską kuchnią, ale wcale nie pochodzi z Włoch – przybył tu ze Wschodu. Prawdopodobnie uwiódł całe rzymskie imperium i północne rejony kraju swoim smakiem, ale dość wysoka cena, fakt, że w ogóle trzeba było za niego płacić, oznaczał, że nigdy nie zyskał popularności w okolicach Campodimele. W ciężkich czasach ludzie woleli wydawać pieniądze na inne rzeczy. Dzisiaj zaś bardzo niewiele osób trzyma tu w spiżarniach ziarnisty pieprz – uważany za średnio wyrazisty, szczególnie kiedy sami mogą uprawiać coś bardziej ognistego i wszechstronnego w ogródku. Zresztą pepe nero fa male, wołają wszyscy zgodnie, „czarny pieprz jest szkodliwy” – i nie udało mi się dotąd nikogo przekonać, że naukowcy udowodnili, iż jest zupełnie przeciwnie. Ale oczywiście z radością przyjmuję do wiadomości, że peperoncino fa bene – peperoncino jest dobre dla zdrowia, szczególnie dla systemu odpornościowego.”
Spaghetti z czosnkiem, oliwą i diabelską papryczką
40 dag spaghetti, 4 łyżki oliwy extra vergine, 2 – 3 ząbki czosnku, 1 papryczka peperoncino diavolo, pół pęczka posiekanej natki pietruszki, starty parmezan
1.Rozgrzać na patelni oliwę i podsmażyć posiekany lub wyciśnięty czosnek. Wkruszyć peperoncino.
2.W tym czasie ugotować al dente spaghetti. Osączyć i włożyć na moment na patelnię po wyłączeniu grzania.
3.Posypać parmezanem, posiekaną natką pietruszki, wymieszać i podawać.
Komentarze
Dzień dobry.
Zanim zasiądę do zajęć, zaczynam dzień od wizyty w naszej kuchni.
Peperoncino używam dość często ale w małej ilości – np pomidorówka gotowana w tym tygodniu miała „wsad” dwóch diabelskich okruchów. Podobnie dwa maleństwa dodaję do gulaszu i do zup o niewyraźnym smaku (krem z brokułów). Młodsza przywiozła z Sycylii słoiczek „pesto diavolo” i stoi sobie nieużywane – nie mogę wykoncypować do czego to zużyć. Otwarte przeze mnie i nabrana na jeden ząb widelca odrobina, spowodowała u mnie rodzaj lekkiego porażenia jamy ustnej. Jeszcze w godzinę po tej degustacji mrowiło w języku. Je3żeli odwiedzi mnie Alicja, dostanie w prezencie.
Biorę w ciemno, Pyro.
Męczy mnie niespodziewany katar, szkoda, że nie mam korzenia świeżego chrzanu do starcia. Ani spać, ani co z tym katarem. Za oknem sypie śnieg i jest +1C, pogoda w sam raz na katar.
W naszej kuchni bardzo ostrych przypraw używa się niewiele,a jeśli już to pod nieobecność Osobistego Wędkarza,który twierdzi,że jest człowiekiem niezwykle łagodnego (hłe,hłe)charakteru i takąż kuchnię preferuje 😉
W imieniu Magdy bardzo dziękuję za Wasze zaangażowanie w „kocią sprawę”.Wygląda na to,że wybór nie będzie prosty.
Miłego dla wszystkich !
Z odrobiną pikanterii,jeśli ktoś lubi i ma ochotę 😉
U mnie dzisiaj chili con carne ale raczej łagodny.
Nie tylko Włosi z Campodimele jedzą pikantnie. Kuchnia afrykańska (znam tylko tę z Wybrzeża Kości Słoniowej) też jest bardzo ostra. Nie zasmakowałam choć próbowałam.
Smakowitego dnia Wam życzę 🙂
Szukając wczoraj „Pstrąga” trafiłam na tę perełkę, która złagodzi ognisty smak papryczki 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=KdnETWq7rcY
Nawet,jeśli nie mieszkasz
w sławnym bello Portofino,
to w kuchni mia cara signorino
trzeba con amore i z peperoncino !
Już każde włoskie powie Ci bambino,
że jeśli podasz,choćby odrobino
pasty,to musisz do niej mieć :
parmezan,wino i co ?
I peperoncino !
Dzien dobry,
A Gazeta napisala o Sledziozercach :).
http://szczecin.gazeta.pl/szczecin/56,34939,13430221,Ptasie_mleczko_ze_sledzia__Pyszne__Udowodnili_to_Sledziozercy.html#Cuk
A ja jeszcze o kotach :
http://www.youtube.com/watch?v=Dh1R6xxR4M4
Wszystkie śledzie moje, moje, moje!
Najchętniej śledź Brzucha, a zaraz po nim śledź z ikrą, ikry sto lat nie jadłam. Odpada słodki deser, to nie może być dobre.
Śledź lubi pływać – co dawali do popicia? Bo wiadomo, że to ważne – żeby sobie śledź nie pomyślał, że go pies zjadł 🙄
Mnie też podoba się śledź Brzucha, śledź wędzony, z ikrą, natomiast kawowy i na słodko raczej nie.
Robiłam dziś zakupy na hali targowej w Gdyni – potrzebna mi była dobra wołowina na zupę gulaszową, słonina wędzona i papryka. Ostrej papryki używam w zasadzie w postaci sproszkowanej. Lubię też sos tabasco. Przy okazji zaszłam na halę rybną. Na żadnym stoisku nie było wędzonego węgorza, a obeszłam wszystkie/ taki rekonesans w związku z wczorajszą dyskusją/. Nie zamierzałam go zresztą kupować. Ale skusiłam się na kawałek halibuta.
Danuśka,
powiadom nas o imieniu wybranym kotce. Nie obrazimy sie, jeśli właścicielka nie skorzysta z naszych propozycji. 🙂
czasami robie( i polecam eksperymentatorom)
sledzia(matjesa -czyli na surowo) z mango,”diabelskimi straczkami” i szczypiorkiem
p.s.
chociaz, przepraszam, matjes nie jest wlasciwie s u r o w y,
bo fermentowal w drewnianych beczkach w zalewie z soli (3-4 dni)…
wszystko taje, +7°c
widzialem wielkie klucze gesi, ciagnely na polnoc
U mnie wegorza w sklepie normalnie to raczej nie za bardzo mozna kupic. Sa w rybnych i chinskich. W tych ostatnich bardzo dobry jest japonski (producent, skad wegorz nie wiem) w teriyaki. Takiego jak podaja w sushi barach i jeden z moich ulubionych (unagi). Na zdjeciach sam i w towarzystwie jezowca morskiego (sea urchin albo uni). W rybnych sklepach naogol jest nowozelandzki, wedzony mrozony. Tani nie jest ale sa drozsze ryby.
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/Wegorz?authkey=Gv1sRgCIfolt343vaWDw#slideshow/5850034480325422930
Spaghetti aglio e olio jemy czesto choc sobie wymyslam rozne opcje. Opcje chinska jest taka: biore kupowany u chinczykow na targu „chili oil” czyli olej z chili. Oni to zdaje sie smaza(gotuja?) godzinami. Olej i pestki papryki. Pyszne i strasznie ostre. W chinskich restauracjach zawsze jest sloiczek na stole jako przyprawa (w Calgary). Czasem dodajemy sobie boczku z patelni (takie juz skwarki) do ktorego dodaje tego chinskiego smakolyku. Oliwka od Greka smakuje jednak najlepiej. Pietruszka, czosnek, parmezan, czasem wysuszony oscypek. No i sa odmiany tradycyjnego aglio e olio 🙂
Byku,
to ja też zacznę wypatrywać gęsi i żórawi, bo to one jako pierwsze przylatują do nas.
Gesi niestety lataja tutaj kluczami cala zime bo nie wszytkie sie okazuje odlatuja. Kaczki tez. Zima zreszta wyjatkowo lagodna i calkiem ladna. Znowuz napadalo bialym puchem a od wczoraj pelne slonce i tak do soboty. Plus 12 w piatek mowia ma byc 🙂 W niedziele zapowiadaja 10 cm sniegu i chlodnie. Tylko +4*C.
Witam, zacytuję wnuka 6 latka.
?’to było najgorsze doświadczenie w całym moim, krótkim życiu’ powiedział Franek po eksperymencie z papryczką chili.
Udostępnij ? 24 lutego o 14:23
dobry jest tez swiezy sledz(tzw.”zielony” 😉 )
zapiekany z grzybami i oscypkiem
Byłem dziś na wsi. Jeszcze na zakolach Narwi są wędkarze podlodowi. Ale lód i śnieg topnieją coraz szybciej. Mogłem więc dojechać aż pod dom. A na niebie klucze powracających gęsi i żurawi. To znak, że trzeba umawiać się z hydraulikiem i włączać wodociąg. Wkrótce rozpocznie się sezon wiejski. Co za radość!
Kamil Stoch MISTRZEM ŚWIATA! … 🙂
Piotrze żebyś miał rację bo ja już marnieje bez wiosny …
no, kogut wstaje coraz wczesniej 😉
Skoro gesi i kaczki sa w zasiegu wzroku to czas i na niebieskiego ptaszka 🙂 😉
Przeoczylem zurawie :O
To nie przelewki. W takim razie opuszczam santa marie i udaje sie do swietego Przyjaciela
🙂
😉
Jolinek,
u mnie wiosna puka mniej wiecej w połowie kwietnia – przyzwyczaiłam się i robię, co mogę, organizując sobie kolorowy parapet od stycznia.
A tu luty 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4894.JPG
Wiosna coraz bliżej – hurra! 😀
https://www.youtube.com/watch?v=NosZPNcBFRo
Asiu, piękne 🙂
Asiu, piękne obrazki 🙂
Raz starczy.
Pierwsze miało nie przejść…
Asiu! Serdecznie dziękuję żeś mnie zaliczyła do grona młodzieży. Nowy chyba mniej zadowolony…On młodzik, tylko tak kokietuje!
U mnie chłodniej a nawet zimno (dla nas). Może to i lepiej, bo wizytowani jesteśmy przez dzieci u wnuczęta. W poniedziałek odgarniali u siebie śnieg rano a po południu biegali już w krótkich majtkach i podkoszulkach w Miami. Teraz kąpią się w oceanie.
jeden @ogonek wiosny nie czyni, ale zapowiada 😉
Nie wazna ilosc, liczy sie jakosc 🙂 😉
Dziś odwiedziłem gospodarstwo rybackie koło Opola Lubelskiego. Oprócz pstrągów i karpi, kupiłem takiego wspaniałego jesiotra. 😀 https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/Jesiotr#5850078247473008242
Alicjo – piękne są Twoje kwiatki.
przypomne stary dowcip o rybaku i rybce…
trzecie zyczenie 😉
Asiu,
Bieszczadzki Park Narodowy z a c h w y c a j a c y !
Jak Ty znajdujesz takie wpanialosci? Dzieki piekne.
Alino, Miodzio – to tylko zwiastun filmu. Cały film o BPN można było dzisiaj obejrzeć w naszej telewizji TVP2, ale o 14. Niestety, o tej godzinie pracuję. Może będzie jakaś powtórka.
Cichalu – Ty też kokietujesz 😀
Peperoncino Jazz Festival: https://www.youtube.com/watch?v=H-bK80LzIyI
Moze Cichal kokietuje, /a nawet na pewno/ja natomiast, jestem szczerze zachwycona!!! Obrazkow „jak raz” /po naszemu/ nie lubie, ale cala reszta…! Zachwyt absolutny!
https://www.youtube.com/watch?v=2wTnB7LYOwU
Asiu,
dzieki again.
Napewno kupie tego kolczastego wariata. Widzialam w koreanskim supermarkecie. Troche drogi bo duzy, ale jesli stacilam $14 na pare deko kwiatu soli , to bez tego zwierza sie nie obejde. Juz wiem od Alicji, ze niby zaden specjal, ale nie spoczne….
Trochę Brazylii na dobranoc: https://www.youtube.com/watch?v=STVAAPAo7B0
Jolinku – Kamil ma złoto, to teraz trzymamy za Justynę 🙂
W natepnym tygodni dam znac jak sie durian popisal. Beda goscie z Polski.
Uwaga!
Dzisiaj, tzn 1.03 są urodziny Owczarka Podhalańskiego Kto Mu życzeń nie złoży, nie załapie się na jałowcową kiełbasę i kufel smadnego
Cichal 🙂
Dzień dobry,
Jak na mnie nie jest jeszcze bardzo późno. Przeglądam kilka rzeczy przywiezionych ostatnio z Polski, które wziąłem z mojego rodzinnego domu. Dwa pamiętniki szkolne mojej Mamy – jeden z 1930 roku, a drugi z 1933 roku. Ile w nich prawdziwej życzliwości, przyjaźni, niekłamanego koleżeństwa, teksty, jakich teraz już nikt nie napisze, a wszystko wypisane KALIGRAFIĄ, jakiej dzisiaj już się nie spotyka. Bezcenna pamiątka! Nie oddałbym jej za nic!
Mama przechowywała też np. nasze dzienniczki szkolne, mam więc swoje dzienniczki od pierwszej do piątej klasy szkoły podstawowej, wszystkie świadectwa od pierwszej klasy do jedenastej liceum. Jaka frajda to czytać i przeglądać!!! Chociaż to dowody przemijania czasu, ale jakże jestem wdzięczny, że to się zachowało!!!
Może niepotrzebnie tak się publicznie dzielę swoimi przeżyciami, ale co tam, lepiej się dzielić jakąkolwiek radością niż smutkiem.
Dobranoc 🙂
dzień dobry …
od dziś koty marcują oficjalnie … 🙂
Alicjo faktycznie wiosennie u Ciebie … 🙂
Nowy takie pamiątki to skarb …
Asiu trzymamy … 🙂 .. Mistrzostwa Europy w Hali w LA się zaczynają to też sobie popatrzę …