Kotlet schabowy w zimowym ubranku
Gdy stoję przy kuchni i walę tłuczkiem, acz dość delikatnie, bo to subtelny kawałek wieprzka, za oknem mróz dochodzi do 10 stopni C, leży gruba warstwa śniegu i z domu nie chce się wychodzić. Gdybym jednak musiał udać się do sklepu czy do kiosku to na grzbiet wdziałbym kożuch, by nie odczuć chłodu. Wyobrażam więc sobie, że i ten schab, który leży przede mną na grubej desce z oliwnego drewna też czuje się nieswojo, marznie i marzy o ciepłym przyodziewku. Jako człek łagodnego serca spełnię zachciankę schaboszczaka. Będzie właściwe tj. cieple okrycie. Z dobrego, by nie rzec – pierwszorzędnego żółtego sera.
Najpierw jednak muszę sztabę schabu umyć i pokroić w plastry. Schab był dokładnie wybierany, jest więc dość wąski, bo tylko taki zasługuje na uwagę. Część klientów sklepów rzeźniczych szuka schabu szerokiego, który jest gorszy, bo pochodzi ze sztuk znacznie starszych. Ten wąski i jasny świadczy o krótkim życiu świnki i – co z tym się łączy – o delikatności mięsa.
Plastry kroję dość grubo, bo około trzycentymetrowe. Potem – jak wspomniałem – delikatnie rozbijam je tłuczkiem i nadaję pożądany owalny kształt oraz wielkość. Ładny kotlet schabowy winien mieć kształt stadionu piłkarskiego a wielkość męskiej dłoni.
Tę część pracy wykonuję na dwie a nawet trzy godziny przed smażeniem. Kotlety bowiem posolone i posypane świeżo zmielonym pieprzem okładam jeszcze pokrojonym w plasterki czosnkiem, skrapiam białym octem balsamicznym i – na specjalne żądanie klienteli (czytaj – żony) posypuję mieszanką ziół otrzymanych w prezencie od właściciela (na fot. wyżej) padewskiej restauracji „Vecchio Falconiere” nadającej niebiański aromat każdemu mięsu.
Przed rzuceniem schaboszczaków nasiąkniętych aromatami i skruszałych dzięki balsamico na patelnię z rozgrzaną oliwą zrzucam z nich plasterki czosnku i nadmiar ziół. Samo smażenie (czasem na patelni grillowej czyli prążkowanej a częściej na porcelanowej w lekkie groszki) jest stosunkowo krótkie – po 3 minuty z jednej i z drugiej strony. Potem na każdym kotlecie kładę plaster ementalera lub innego ostrawego sera i wkładam patelnię do piekarnika gdzie włączam górne grzanie i ustawiam temperaturę na 190 st. C. Cały czas podglądam proces pieczenia i gdy tylko ser stopi się owijając dokładnie mięso wyjmuję patelnię i podaję na stół z wcześniej ugotowanymi kluseczkami i dowolnie dobraną zieleniną.
Oczywiście nie zapominam o winie. Tym razem może to być nowozelandzkie sauvignon blanc, w którym rozsmakowuję się coraz bardziej albo pecorino z południa Italii.
Smacznego!
Komentarze
Jedni podsluchja inni podgladaja, ja spierac sie nie mam zamiaru kto ma grzbiet. Dotychczas bylem przekonany ze glownie zwierzeta: konie, osly, barany. Krowy tez. Je to szczegolnie polubilem dawno, dawno temu jak bywalem czesciej na wsi. Kiedy doilem krowy to one czule do mnie mowil: muu. Kazda z nich miala wlasne, osobiste muu.
Forma krowy jest zabawna: na cienkich nogach osadzone ogromne cielsko. Dosc nowoczesny wyglad. Krowy sa spokojne. Stoja na pastwisku i zra. Malo kiedy traca kontrole. Natomiast czesto slychac muu i muu. Muu i muu.
Sa miejsca na planecie gdzie nie mozna dotknac krowy. Gdzie indziej skracaja je o glowe, rozbieraja na czesci i pieka na grilu. U nas juz od zeszlego roku w Tiergarten jest calkowity zakaz grilowania. Nowy mialbys ciezko tutaj 😆
Tutaj jest tez nazwanie kogos eine Kuh ( krowa ) zwrotem obrazliwym. Dlatego nie bede sie pytal czy byk jest eine Kuh. Przebierance tak ale rasowy byk nie ckni podspiewujac: ” w sina dal, w sina dal, o kochnaku, ktory idzie w sina dal? ”
No to sobie juz pojde 😆
Najpierw podziękowania-Jagodzie za „Julię…” i Cichalowi za Ellę 🙂
Wprawdzie Meryl Streep i jej kuchenne dokonania widziałam już swego czasu w kinie,ale tę aktorkę mogę oglądać „na okrągło”.
Do moich ulubieńców należy też dzisiejszy jubilat Wojciech Mann.
W każdy piątek prowadzi w „Trójce’ blok poranny.
Nawet o pogodzie opowiada z humorem i w sposób tylko jemu właściwy.
Alicjo-dzięki za przypomnienie historii o maggi 🙂
Markowi-dalszych sukcesów na artystycznej niwie !
Krystyno-w dzisiejszej „Wyborczej”specjalny dodatek poświęcony Gdyni-filmowej stolicy Polski !
Latorośl w ramach znanej,jak sądzę,wszystkim akcji „co tu robić,by odłożyć naukę do egzaminu”,upiekła wczoraj mus kiwi-bananowy.
Coś rewelacyjnego! Myślę,że smakowałoby nawet niedeserowym -patrz Alicja 😉 Zmiksowane owoce miesza się z jajkami i odrobiną cukru,
a następnie zapieka.Proste,lekkie,znakomite.Wieczorem mogę podać dokładne proporcje.
A pełen kalorii schabowy z serem to niewątpliwie dobre danie na obecną śnieżno-mroźną pogodę.
Trzymajcie się ciepło ! W maju znowu będzie piękna wiosna 🙂
w XIV tomie moich wspomnien p.t. „dwa weganskie lata” pisze,rozdzial 24 na str.356
„tego dnia nie wytrzymalem i postanowilem pojsc do polskiej knajpy na schabowego z kapusta; chyba jak nigdy w zyciu czulem, ze cos sie bezpowrotnie konczy;
juz za rogiem powital mnie, znany w calej okolicy, wedrowny sprzedawca parowek,
jakob, wykrzykujac swoje „bockwurst! wiener würstchen! lecker,lecker”,nagle, prawie synchronicznie do niemieckiej spiewki, wiatr przyniosl zapach cieleciny…,
odwracam glowe, a to turek po przeciwnej stronie ulicy przypiekal kebabowy rozen z dönerem..
.ojej, nie jak zdrada to zdrada -tylko schabowy, kapusta i seta…” 😉
byku-seta ? Wiadomo,o stosownej porze.
http://www.youtube.com/watch?v=JHQqJDBjfSM&feature=related
Danusko zwierzeta, ktore trafiaja na stol, nie pija. Czyzbys o tym nie wiedziala? Sa bez % bezsilne i bezradne. Nie posiadaja ani pazurow ani ostrych zebow, zadnej trucizny. A takie muuu albo qwiqwi nie posiada nawet skrzydelek by wzniesc sie ponad poziomy. Nie potrafi nurkowac ani spadac na drzewo. A jak trafi w delikatne raczki to i po zyciu jeszcze pare razy tluczkiem dostanie 😆 nieboszczyk – schaboszczyk 😆
Robię czasem podobny schab, ciut inaczej. Kotlet długo i starannie rozklepuję przez folię, aż uzyskuję płat cienki mięsa wielkości spodka pod filiżankę. Na połówkę kładę plaster sera (pół dużego salami pasuje), na ser lekko mazgam pastą pomidorową i sypię drobniutko posiekaną zieloną pietruszkę i łyżeczkę smażonych pieczarek. Przykrywam drugą połową mięsa i mam jakby wielki pieróg. Panieruję dwukrotnie; smażę po ok 4 minuty z każdej strony.
Nazywa się to kotlet hetmański – nie wiem dlaczego, a uczył tego kiedyś kucharz na kursie gotowania u nas, w klubie.
w tiergarten grillowano we wiosenne i letnie weekendy bez problemu przez cwierc wieku; nie bylo to oficjanie dozwolone, ale tolerowane…
pamietam, ze byly to glownie rodziny tureckie lub kurdyjskie;
zeby znalezc po nich papierek od cukierka to musiales sie naszukac…
inwazja @ogonkow et cosortes zmienila sytuacje higieniczna w parku diametralnie;
stad: zakaz.
Dzień dobry 🙂
cieszę się, że mieliście dobrą zabawę z Julią . My też 😆
Trochę od rzeczy, ale tak mi się jakoś przypomniało:
http://www.youtube.com/watch?v=HIBChHUUVnM
a może to na marginesie uwagi Pyry o braku prawdy w „Julii”. Czy aby o prawdę chodziło i ile jest prawdy w magii …. eee, takie tam 😉
Danuśka
25 stycznia o godz. 10:11
czy to wnuczek zolnierza, ktory wyzwolil @pyry?
kiepskie nagranie, sorry 🙁
Jagoda – to tak jest, kiedy się po latach wraca do ulubionej niegdyś lektury, czy filmu. Szukamy tamtego wzruszenia, a tu chała. Coś się zmieniło, my się zmieniamy… Znakomita aktorka, to prawda.
Jak kotlety schabowe, to z kością.
To zupelnie tak jak z kobietami,
tez przy kosci 😆
@byk masz zupelnie niezla tapografie Berlina. Ktoz to taki wyprowadzal cie tam z pobliskiego zoo na spacer?
Marku – gratulacje i dalszych wzlotów na artystycznej niwie 🙂
Czy smakuje – prawdziwe tylko z kością i 1 cm tłuszczyku ochronnego; tylko skąd je brać? Obcinają je do powięzi – na gładko.
Nie uważam, żeby z tłuszczem i kością to był dobry schab, nie lubię i nigdy takiego nie kupuję. Tak jak Gospodarz pisze, wąski i chudy. Ale zawsze można przecież kupić schab z kością, nie ma z tym problemu.
Schabowy z kościa i smażony na szmalcu 🙂
Dzień dobry,
To że lubię schabowe jest oczywistą oczywistością. Co prawda nigdy nie przyrządzałem ich w zimowych ubrankach, ale spróbuję. Robię natomiast to, czego niemal nigdy u innych nie widzę. Kotlety tuż po usmażeniu, prosto z patelni, wkładam do odpowiedniej wielkości garnka, zalewam nieco tłuszczem ze smażenia i podlewam odrobiną wody, przykrywam pokrywką i wstawiam na bardzo mały ogień na kilka minut. Kotlety w/g mnie bardzo na tym zyskują – są bardzo miękkie i smaczne (nie tylko moja opinia).
Tutaj zima wciąż pilnuje swoich terminów – ma prawo mrozić, śnieżyć, wiać silnym, mroźnym wiatrem i trzymać wszystkich w domach na ile się da. Czy w takich warunkach ocean ma swój urok – oczywiście, wczoraj zrobiłem kilka zdjęć. Sarny, a jest ich tutaj bardzo dużo, w poszukiwaniu żywności rozgościły się na dobre na okolicznych trawnikach.
Wstąpiłem też do „mojego” sklepu rybnego po kawałek morskiej, świeżej ryby. Kupiłem coś tam, dzisiaj usmażę.
Znalazłem natomiast coś czego nigdy nie jadłem – jeże morskie. Kolczaste to jak nieboskie stworzenie, ale żywe. Podobno niektóre gatunki mają w kolcach jad, bolesny dla człowieka, a niekiedy niebezpieczny. Poprosiłem sprzedawcę, żeby mi pokazał, jak to się je – otóż takiego żywego jeżyka kroi się na pół, po czym wyrzuca obrzydliwie wyglądające, ciemnobrązowe wnętrze zostawiając żółte, rownie obrzydliwe składy jajeczek, ikry (?), które spożywa się podobno jak kawior. Pewnie niejeden z Blogowiczów to zna, ja nie znałem i dużo jeszcze czasu upłynie zanim się skuszę spróbować. Na obrazku widać jak to wygląda.
https://picasaweb.google.com/takrzy/KoniecStycznia2013#slideshow/5837242206425797426
Schabowy z kością też lubię 🙂
Podoba mi się przepis na hetmański – wciągnęłam na listę. Schabowe robię rzadko, według Joanny Chmielewskiej.
Witaj Staśka 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Humor/Kobieta%20przy%20kosci.jpg
Dzień dobry Blogu!
Jak kotlet, to oczywiście , że z kością
Inaczej to jest po prostu sznycel. Tak mnie tu przyzwyczajono 😉
Tadeuszu, o jeżach morskich rozprawialiśmy tu parę razy. Ale dość dawno. Jestem wielbicielem tej morskiej przekąski. Pierwszy raz o jeżowcach wspomniałem w lecie 2006 roku tak: Wszelkie owoce morza robione są na setki sposobów. Nie odmawiać gdy proponują. Na przekąskę koniecznie należy zjeść jeżowce. Je się te cholerniki na surowo rozkrojone przez kelnera w poprzek i wybierając różowe mięsko z sosem z dodatkiem morskiej wody. Smak wyborny i pełne poczucie zemsty. Zwłaszcza gdy wcześniej wbiło się kolec jeżowca w piętę. A całe morze pełne jest tych kolczastych kulek. (Polecam gumowe lub plastikowe obuwie do kąpieli).
Nemo, np. w Krakowie kotlet schabowy to też przeważnie z kością, ale gdybyś poprosiła o sznycel ( przynajmniej u rodowitych Krakusów) dostałabyś prawdopodobnie kotlet mielony 🙂 .
Na wczorajszy obiad udało mi się zupełnie niechcący upiec niebywale delikatny i soczysty udziec jagnięcy
Znalazłam jakiś zapomniany spory kawałek w zamrażarce, niepodpisany, więc dopiero po rozmrożeniu byłam pewna, co to jest – udziec bez kości. Ponieważ za przyrządzanie zabrałam się dopiero na 3 godziny przed obiadem, to szybko naszpikowałam go czosnkiem i natarłam solą, poleżał tak pół godziny, potem obrumieniłam go na oliwie na dużej patelni i przełożyłam do ceramicznej foremki. Na patelnię po smażeniu wlałam spory chlust czerwonego wina, zagotowałam i polałam tym mięso, dołożyłam gałązkę rozmarynu i wstawiłam wszystko do pieca (150 stopni) na 2 godziny. Pycha na gorąco (do ziemniaków puree i zielonej fasolki) i na zimno.
Nowy,
bardzo nastrojowe te zimowe wydmy, a sarenki przypominają mi tutejszą Bandę Dziewięciorga plądrującą okoliczne ogrody mimo rozległych łąk do dyspozycji 🙄 😉
Kotlety też tak podduszam.
Czasem robię w ten sposób, że najpierw je rumienię z obu stron, smaruję z jednej musztardą dijon, odwracam, wciskam ząbek czosnku, odwracam, solę, pieprzę, chlustam nieco białego wina i przykrywam na chwilę pokrywką, aby „doszły”. Ale mięso do takich kotletów musi być marmurkowo poprzerastane tłuszczem, inaczej będą żylaste i twarde.
Tak mam jakoś,że na zmianę albo zazdroszczę Nemo tych alpejskich widoków albo wzdycham do oceanu Nowego.I jeszcze te sarenki…
Wiem,że sarenki są na nawet w Lasach Kabackich,to znaczy w moich ursynowskich okolicach i że są u Krystyny i u Żaby i u naszego calgaryjskiego yyc’a.
Sarenki zawsze są miło się podgląda i ogląda 🙂
Dzisiaj pizzujemy,a na jutro zaplanowałam te hetmańskie według Pyry.Też bardzo podoba mi się ten przepis.
Barbaro-pizza „Nowoursynowska”.Polecam 🙂
Ciekawe co tam u babci Zgagi ? Nie masz czasem Pyro
wieści od naszej Koleżanki ?
Asia wpadła kilka dni temu na jedno zdanie i znowu zniknęła 🙁
Haneczka to widać postanowiła niestety odwyk kontynuować 🙁
Moja Mama też zawsze schabowe z odrobiną wody podduszała.Zatem też podduszam 🙂
U mnie też sie poddusza, ale specjalnie lubimy takie z karkówki, obsmażane, z dodatkiem cebulki zeszklonej na tej samej patelni, podlane wodą, z przyprawami i koniecznie z grzybkiem suszonym. Pychotka, np. z kaszą gryczaną.
Danuśka – dzięki za „podrzucenie” pizzy, natomiast ja dzisiaj usłyszałam o nowo otwartej ursynowskiej restauracji gdzie można wpaść na pieczone chrząszcze, pasikoniki i inne takie robaczki 🙂 przy ul. Nugat.
Haneczka chyba jeszcze choruje i nie ma ochoty na swoje ulubione schabowe.
Ja także przynależę do opcji duszącej . Kotlety z kostką robię bardzo rzadko, bo część przy kości zawsze jest trochę twarda. Wolę zwykłe kotlety z wąskiego schabu.
Danuśka,
dziękuję za informację o gdyńskiej kinematografii. Dodatek odłożyłam do spokojnego przeczytania. Tylko z tą kinematografią w Gdyni jest taki kłopot, że bardzo rzadko można obejrzeć tam coś ciekawego. Dominuje komercja najniższych lotów.
Barbaro,
ciekawe, czy znajdą się amatorzy takiego menu. Może wśród cudzoziemców, którzy w swoich rodzinnych krajach są przyzwyczajeni do pieczonych owadów. Skądinąd może to być całkiem smaczne.
Zgaga jak dotąd się nie odzywała ale już powinna wrócić. Chyba jutro do niej zadzwonię.
Haneczka dzisiaj była u lekarza- ponoć dobrze, tylko nadal czuje się, jak Eskimos po nocy poślubnej: słabeuszka taka, że leży bykiem i podsypia. Cieszą się koty, bo nie są na wiele godzin wyrzucane z domu, tylko „chorują” z Panią. Też leżą na łóżku
Haneczko -zdrowiej proszę i wracaj do nas !
Pyro-Eskimos po nocy poślubnej przedni 😀
Barbaro-chrząszcze na Nugat ? Oj,ciekawe !
Danuśko,
lubisz górską zimę? No, to masz tu trochę więcej 😉
Jak słabowita jest Haneczka świadczy fakt, że nie ogląda eurosportu; żadnych transmisji, a tu tyle się dzieje i nasza naczelna kibicka niczego nie widzi.
Haneczce życzę szybkiego powrotu do sił!
Dla Haneczki – życzenia powrotu do zdrowia, okropnie coś długo Ją to choróbsko trapi.
Przypomniał mi się jeszcze inny sposób na kotlety schabowe, nieco zapomniany, a dawniej często podawany w naszym domu. Kotlety, mocno zbite, smaruje się kawałeczkiem masła, ciut musztardy (najlepiej takiej z ziarenkami) i układa kilka gałązek natki pietruszki. Robi sie z tego roladkę, obwiązuje nitką i obsmaża na rumiano, po czym podlewa wodą i poddusza, na koniec wsypuje się do sosu sporo posiekanej natki pietruszki, można podlać śmietanką, ale niekoniecznie.
Krystyno – o tym samym pomyślałam słysząc o tej nowej restauracji, zobaczymy…
Upiekłam chleb na zakwasie
W ramach eksperymentu te dwa podłużne na blasze, a ten okrągły w żeliwnym garnku z pokrywką, rozgrzanym uprzednio do ok. 240 stopni. Najpierw pół godziny pod przykryciem, potem jeszcze kwadrans bez pokrywki. Jeszcze go nie kroiłam, ale skórkę i spód ma jak z prawdziwego pieca chlebowego.
Witajcie,
Zgaga wraca z Francji, a mnie tam firma wysyła na 3 tygodnie. Konkretnie w lutym, w okolice Aix. Patrząc na na pogodę za oknem, oraz słysząc coraz bardziej grobowe wieści o kondycji finansowej LOT-u jak i zasypanych lotniskach, tak się zastanawiam, czy nie utknę gdzieś po drodze zasypana śniegiem… Chociaż, może w dwa tygodnie pogoda się zmieni. I tego będę się trzymać!
Ewo – myślę, że jak sie nasz Blog weźmie za trzymanie kciuków, to Twoja podróż będzie jedynie miłą częścią tej wspaniałej przygody jaka przed Tobą!
Nemo – wspaniałe góry w zimowej aurze, wspaniałe chleby, zapachniało…
Ale jak się umieszcza ciasto chlebowe w tak rozgrzanym garnku, nie umiem sobie wyobrazić 🙂
Och, Haneczko. Zdrowiej jak najszybciej. 🙂
U mnie w domu był piec kuchenny kaflowy z tzw. duchówką i tam po usmażeniu w cieple dochodziły schabowe
http://kurierostrolecki.pl/139807,Ostroleka-Paryz-w-obiektywie-ostroleczan.html#axzz2ItTyXF1H
Barbaro,
całkiem prosto. Kulę ciasta chlebowego umieszczam na arkuszu papieru do pieczenia i z tym arkuszem wkładam do niedużej miski i stawiam do podrośnięcia (parapet nad kaloryferem) do czasu rozgrzania garnka w piecu. Garnek wyjmuję w rękawicach, zdejmuję pokrywkę, gołymi rąkami wkładam ciasto wraz z papierem (trzymając papier za krawędzie), znowu w rąkawicy nakładam pokrywkę i do pieca. Szybko i bezpiecznie. Brzegi papieru wystające spod pokrywki można obciąć nożyczkami, jeśli to komuś przeszkadza.
Brawo, Marku!
Gratulacje!!! 🙂
nie rąkami i nie w rąkawicy 😉 muszę to „ę” mocniej przyciskać 😳
Barbaro – trzymam Cię za słowo 🙂
Marku – gratuluję.
Nemo – piękny chleb 🙂
Gdybym kiedykolwiek stanęła na progu Nemo (bez szans, ale,..) to bym zaordynowała wyłącznie chleb z dżemem z gorzkiej pomarańczy. Resztę niech zje kto inny.
Nemo, czy to są chleby pszenne?
Małgosiu,
ten jest pszenny, upiekłam wczoraj wieczorem też w tym garnku.
Dzisiejsze są żytnio-pszenno-orkiszowe na zakwasie żytnim z małym dodatkiem drożdży (może 15 g).
Pyro,
dla Ciebie upiekę, co zechcesz 🙂
Ewo-w lutym w Aix będzie wiosna,słowo daję !
http://www.accuweather.com/fr/fr/aix-en-provence/136417/february-weather/136417
A u Nemo w lutym zapewne będzie dalej ta piękna zima,
co na zdjęciach.Zabawny jest ten drewniany rowero-ślizgacz 🙂
Markowi – gratulacje!
Ewo – daj znać kiedy kciuki zaciskać 🙂
A co do apetytu na nemowe specjały, to ja, prócz dżemu z pomarańczy, jeszcze parę prezentowanych na zdjęciach pyszności też bym z przyjemnością… już nie wspomnę o tych górach, jadłabym oczami i jazdy saneczkami bym nie odmówiła 🙂
Dżem z pomarańczy (nie gorzkich), z dodatkiem imbiru, robiłam ostatnio. Nie udał się, za dużo imbiru, zbyt ostry w smaku i chyba za gęsty, jak marmolada. Nie tak go sobie wyobrażałam. Pomarańcze gotowałam bez skórek, skórki pichciłam osobno, bo się za późno na nie namyśliłam, dodałam je pod koniec, pokrojone w cieniutkie paseczki, wyglądało całkiem ładnie, żeby jeszcze tak smakowało 🙂
Barbaro,
moim zdaniem dżemów cytrusowych nie należy „ulepszać” dodatkami aromatycznymi, bo to im tylko szkodzi. Natomiast mieszanie np. pomarańczy z innymi owocami jak truskawki, morele, rabarbar, brzoskwinie, jabłka, owoce dzikiej róży, borówki i wszystkie owoce egzotyczne daje znakomite rezultaty.
Cytryny pasują do innych cytrusów, ale i do moreli, pigwy, jabłek, bananów i kaki.
Co do gór i saneczek:
Zima jeszcze trochę potrwa, więc do odważnych świat należy 😎
Pojazd na kształt śnieżnego roweru na płozach wabi się tutaj „Velogemel” i jest pojazdem służbowym listonoszy w niedalekiej wsi Grindelwald, u stóp Eigeru. Wypróbowaliśmy jazdę na nim wszyscy, ale tylko Geologowi i mnie przypadł do gustu. Mnie się podobało, że to jak na nartach, ale można siedzieć i w razie czego hamować butami, jeśli warunki pozwalają. Na twardą i oblodzoną trasę to bym się nie odważyła.
Podobno, gdy w Grindelwaldzie nastał nowy pastor, wierni natychmiast podarowali mu ich słynny środek lokomocji.
Już w trakcie jazdy próbnej na zlodowaciałym śniegu pastor złamał rękę… 🙁
p.s. p.s.
lew szestow( w „apoteozie nieoczywistosci”) napisal, ze albo ateny, albo jerozolima;
niemcy, czy polska, dryfuja tylko w cieniu tego konfliktu…
o, kurde, przepraszam, pomylilem sie…
powyzszy wpis mial byc u jakuba szmalka
Oliwa-Czosnek-Ikra 50. Morskich Jeżyków-Wino-Spaghetti-Zielona Pietruszka – Niebiańska Pasta. Podawać z szampanem.
Pyrze zaordynować chleb z gorzkim dżemem i tokaj. Identyczne w smaku 🙂
Danuśko,
Lejesz miód na moje serce 🙂 . Lecę 11-go. Tylko to międzylądowanie w Niemczech może być jeszcze nieco chłodne…
Już sobie ostrzę zęby na calissons 😉
Na kolację zjadłam pół bułki i m/w 1/3 wędzonej, dużej makreli. Najśmieszniejsza była kolacja Młodszej. Na szafce, na dużej desce stygł sobie biszkopt nieduży, a na stole w misie miksera czekał krem do tego biszkoptu. Młoda potraktowała biszkopt jak ciasto „na teraz) – ukroiła sobie dwa paski z całej szerokości formy, posmarowała kremem, zjadła i oświadczyła, że jest po kolacji. Trzeba będzie kupić paczkę wafli, żeby wykorzystać krem. A mnie się wydawało, że w domu dwie dorosłe kobiety, to przed kim chować ciasta? Złudzenia.
Nemo – dziękuję za podpowiedzi dżemowe. Dodałam imbiru, bo takie połączenie smaków zapamiętałam z ulubionego francuskiego dżemu, w charakterystycznych wąziutkich słoiczkach. Zdrożał jednak tak okropnie, że obraziłam się i postanowiłam sama taki smakołyk wyprodukować. Trochę nie wyszło, ale nie zrażam się…
przepraszam,
ale czy ktos ma takie same wrazenie jak ja, ze samoloty i lotniska coraz wieksze,
ale w nich coraz ciasniej?
kiedys lot nad pacyfikiem tak dobrze przespalem(economic class, ale cwierc wieku temu), ze mysleli, iz lecialem w pierwszej klasie 😉
W samolotach i owszem, ciaśniej. Czarterowym wybaczam (tanie), ale na rejsowe nie ma wymówki 👿
ach, gdyby czlowiek byl kwadratowy,albo przynajmniej bulwiasty,
to nie byloby problema…
Marku – gratulacje!
Ewo – na pewno pobyt będzie udany i pogoda dopisze
Danusiu – co to za pizza nowoursynowska? 🙂
Haneczko -wracaj do zdrowia!
Nemo – sanki mam, śnieg jeszcze jest, tylko takich tras jak u Ciebie brakuje
Barbaro – prażone świerszcze znajoma przywiozła z Meksyku i przyniosła nam trochę do biura. Szef zjadł wszystkie 🙂 My się nie odważyłyśmy. 😀
Nowy – zimowy ocean romantyczny
Irku – co to za planszówki przygotował Teatr NN?
Idę spać, jestem dzisiaj zmęczona, a nie wiem dlaczego. Niczego nadzwyczajnego nie robiłam. Jutro po południu przywiozą wreszcie nową kanapę – zapłacona 6 grudnia, podróżowała niemal 2 miesiące. Będę też robiła zimne nóżki w wersji oszczędnościowej, tzn z samych stópek. Właśnie takie chodzą za mną już od miesiąca. Takie najprostsze nóżki są silnie zgalaretowane i o to chodzi.
Diablice i wampiry z 1930 r. 🙂 Jak karnawał to karnawał 😀
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/127736/
Asiu – nie dziwię się, też bym się raczej nie odważyła 🙂 macie dzielnego szefa!
Te świerszcze były posypane chilli i podobno smakowały trochę jak chipsy 😀
@asia:
😉
… smakowalo mi to (w lagos to bylo chyba, albo abidjanie,zabij, nie pamietam),
jak skrzyzowanie flipsow arachidowych z krupukiem lol
Znalazłam przepis na danie ze schabu, które nazywa się „wereszczaka”. Nie słyszałam wcześniej o nim:
„Wieprzowe schabki porąbać na kawałki, posolić i podrumienić na patelni na świeżej słonince. Wlać tyle burakowego rosołu, aby było kwaskowate, włożyć angielskiego pieprzu i dobrze zagotować, Na koniec wsypać drobno tartego chleba, uważając aby sos nie był zbyt gęsty, wymieszać i podsmażyć”.
„Kuchnia polska: niezbędny podręcznik dla kucharzy i gospodyń wiejskich i miejskich oraz poradnik w wielu gałęziach gospodarstwa domowego zawierający najlepsze przepisy przyrządzania najrozmaitszych potraw” Toruń 1901 rok.
Dobranoc
https://www.youtube.com/watch?v=37jFGIEjpB0
E tam…dobranoc…zara zara…
U mnie wczesny wieczór. Na obiad było to samo co wczoraj, bo fasolki po bretońsku i paru innych dań, zup zwłaszcza, nie potrafię robić na dwie osoby. Zupy można zamrozić w porcjach, ale fasolki po bretońsku nie próbowałam, bo na mój rozum ten jasiek by się chyba w maziuchnę vel breję zmienił po rozmrożeniu. Żeby sprawdzić, zamroziłam malutką porcyjkę. Sprawozdam, co wyjdzie po rozmrożeniu.
http://pieniadze.gazeta.pl/Kupujemy/1,124630,13282761,Ma_ponad_40_lat__100_kilo_na_liczniku_i_dziesiatki.html#MT
http://www.youtube.com/watch?v=C-GFqhCq2HA
To znowu ja,
Piotrze,
Bardzo dziekuje za wyjasnienie kolczastego „sea food”. Po tych kilku zdaniach moze sie kiedys skusze, ale nie chce ogladac wiecej czyszczenia z tego ciemnego, brazowego „czegos”, czyli wnetrznosci. Apetyczne to nie bylo. Przypuszczam, ze do tego, jak do ostryg, zimny szampan albo dobre, zimne biale wino (no, pewnie moze byc tez rozowe). Kidys sprobuje, jak ostrygi, a pozniej moze polubie… 🙂
Nemo,
dzieki za mile slowo, ale przy Twoich gorach mozna sie nabawic „kompleksu dalekiego horyzontu”.
Danuska – najlepiej pol roku tutaj, pol roku u Nemo.
Wydaje mi sie, ze urok gor jest silniejszy, moze latwiejszy do spostrzezenia niz ocean – napomykalem juz tutaj, ze pomieszkiwalem w Kolorado, gdzie na zachod od Denver sa juz tylko nemowskie widoki. Ale z pewnoscia Duza Kaluze rowniez mozna pokochac, a poznaje sie ja dopiero po czasie, nie od razu.
Asiu,
zawsze mi robisz duza frajde swoja tutaj obecnoscia, dlatego uwazam, ze powinnas bywac czesciej. 🙂
Lajares – nie ma grillowania, nie jade do Tiergarten 🙂
Cichal,
nie wykluczone, ze w czasie Waszej nastepnej wizyty nie odwiedzimy Weterana. Zobaczymy.
Alicjo,
Club 27….
http://www.youtube.com/watch?v=kE3FAY-NOiU
dzień dobry …
ewo i Asiu … 🙂
Alicjo można mrozić fasolkę jak najbardziej .. nic jej … można też zawekować …
pięknie u nemo i Nowego ale bym nie mogłam tam mieszkać na długo .. jeśli bym się przeniosła to tam gdzie ciepło jest przez cały rok i miły wiaterek od wody …
Marek widzę na zdjęciach, że jakiegoś wywiadu udzielasz ..
koty na pewno haneczce pomogą wrócić do formy …
Milego weekendu dla calego Blogu, a przede wszystkim zeby Haneczka wyzdrowiala.
Haneczko zdrowiej!!!!
🙂 🙂 🙂
Krystyno, ja też dlatego nie lubię kotletów z kością. Poza tym pamiętam, że tyle razy ile jadłam mięso przy kości było też niedosmażone. Ale propozycja Pana Piotra do zrobienia 🙂 .
Nowy –> Ty szczesciarzu. Oceanu nie zazdraszczam, za pare dni bede mial go nie tylko na codzien ale rowniez i w nocy. Bede mogl sie na nim bawic, oceana sluchac i czuc jego smak i zapach. Ale te iglaste zwierzaczki. Niech Cie diabli, zes jeszcze tego nie sprobowal? Nie zwlekaj, jesli jeszcze ten przysmak jest w sprzedazy, siegaj po iglaki bez wachania. Wez dwa, wiecej nie ma potrzeby. Poczujesz smak a zarazem bedziesz mial lekki niedosyt. Zadnych babelkow do tego nie polecam. Nie bedziesz zalowal jesli lykniesz cos okolo 40%. Nie wiem czy przypominasz sobie jak relacjonowalem pobyt znajomego w Vietnamie. Tam podano mu jeszcze ruszajace sie serce kobry w szklane z wodka do wypicia.
Atakuj skoro jeszcze sa!!!
Marku!!!
popatrzalem na obrazki i zrobilo mnie sie bardzo, bardzo smutno 🙁
😥 Chlopie, nie wygladasz na zdrowego. Nadcisnienie? Z jakiego powodu? Jesli masz jakiegos lekarza to go zmien, z tym dlugo nie pociagniesz. No chyba ze go nie sluchasz i robisz swoje.
Czyzbys od nikogo jeszcze tego nie uslyszal, ze zle wygladasz? Jesli to prawda, to nie wierz ze masz wielu przyjaciol.
Arku na zdjęciach też za zdrowo nie wyglądasz ja zresztą też … ale ja się nie znam …
@admin:
co z moim wpisem
byk
25 stycznia o godz. 22:32?
…tak wiec podroz dookola swiata zrobilem i, szczerze mowiac,
raz wystarczy 😉
p.s.
z tego na piechote ok 3000 km ;);
jak wspominalem najwygodniej, ale najnudniej, bylo leciec nad pacyfikiem z aa;
po ladowaniu w tokio spuchly mi kopyta od klaskania 🙂
Masz racje Jolinku. Zawsze wygladam hmm, na jakiegos takiego zmordowanego. Sama wiesz, sport to mord 😆
Idę się leczyć . Wyrzuciłem wszystko z lodówki. Sikorki się cieszą.
Jerzor wynajduje kulinaria (ma skrzywienie kulinarne przez blog!)
http://www.kp.ru/daily/26020/2941583/
Ech, Jerzor, kamsamolec. Ten Ci zdrowy!
Lajares, jak Ci się znudzi obecna ksywka, jest inna fajna do wzięcia: Narcyz.
o Nisia szczęśliwie wróciła do domu mimo zasp i mrozu … 🙂
??? ?????? ???? ???? ??????????
Napisałem cyrylicą i co się porobiło
Melduję powrót z Łodzi. Jakby jaki Łasuch chciał tam zanocować w hotelu Campanile, niech się przygotuje na ohydne śniadanie, ew, jajecznicę zrobioną z łaski na olejku do opalania.
Za to w Manufakturze jest taka bezpretensjonalna pizzeria, gdzie dostałam pizzę jakby dla mnie skomponowaną: boczek, cebula i prawdziwki. Rewelacja. Dla ekologicznych też mieli różne różnosci, wszystko bardzo apetyczne. Pizzeria nazywa się bodajże da’Grassi albo jakoś tak.
Powrót autostradą w gęstej mgle mało zabawny; nawet moje dziecko poprosiło mamusię w pewnym momencie, żeby przestała gadać, bo musiał się skupić na widoczności mniej więcej pięciometrowej. Podobało mi się, jak samochody same z siebie wymieniały się na prowadzeniu: ktoś wysuwał się na czoło, poprowadził ze trzy minuty i chował za inny samochód, który przejmował funkcję lidera (wraz z możliwością wpakowania się na kogoś niewidocznego, z przodu, gdyby ten ktoś nagle zahamował). Solidarność drogowa.
Kacze nogi wsadziłam do piecyka… mam jeszcze wiśnie, będzie po Gospodarzowemu.
Melduję powrót z Łodzi. Jakby jaki Łasuch chciał tam zanocować w hotelu Campanile, niech się przygotuje na ohydne śniadanie, ew, jajecznicę zrobioną z łaski na olejku do opalania.
Za to w Manufakturze jest taka bezpretensjonalna pizzeria, gdzie dostałam pizzę jakby dla mnie skomponowaną: boczek, cebula i prawdziwki. Rewelacja. Dla ekologicznych też mieli różne różnosci, wszystko bardzo apetyczne. Pizzeria nazywa się bodajże da?Gras-si albo jakoś tak.
Powrót autostradą w gęstej mgle mało zabawny; nawet moje dziecko poprosiło mamusię w pewnym momencie, żeby przestała gadać, bo musiał się skupić na widoczności mniej więcej pięciometrowej. Podobało mi się, jak samochody same z siebie wymieniały się na prowadzeniu: ktoś wysuwał się na czoło, poprowadził ze trzy minuty i chował za inny samochód, który przejmował funkcję lidera (wraz z możliwością wpakowania się na kogoś niewidocznego, z przodu, gdyby ten ktoś nagle zahamował). Solidarność drogowa.
Kacze nogi wsadziłam do piecyka? mam jeszcze wiśnie, będzie po Gospodarzowemu.
Powtórzyłam komentarz, bo kazało czekać na moderację, pewnie z powodu nazwy pizzerii…
Zboczyliśmy Jerzorka???
Zainteresowanym polecam artykuł o tym, co naukowcy sądzą o ekojedzeniu – najnowsze poglądy w tej sprawie, nawet dość przekonujące : http://wyborcza.pl/mlodziodwagi/1,128591,13296859,Naukowcy_kontra_milosnicy_ekojedzenia.html
Alicjo,
potwierdzam opinię Jolinka o zamrażaniu fasolki po bretońsku. Mrożenie jej nie szkodzi, a wręcz przeciwnie.
Czy ktoś z was widział już najnowszą filmową adaptację ” Nędzników ” ?
Ciekawa jestem opinii zwykłego kinomana.
No, bywa na Zjazdach Jerzor, to i się zboczył 🙄
Ale nie gotuje na szczęście, bo raz po jego gotowaniu musiałam kuchnię malować. Serio! Dobrze, że kuchnia była mała, mieszkaliśmy wtedy w blokowisku i po wyprowadzeniu się trzeba było zostawić mieszkanie w stanie niewskazującym, żadnych dziur po gwoździach itd., w przeciwnym razie właściciel zrobi to za ciebie i rachuneczek przyśle.
Mnie w domu nie było, a Jerzor postanowił coś ugotować. Nie pamiętam, co to było, ale na bazie pomidorów i papryki, i wszystko to pryskało po ścianach i suficie (słowo!), bo Jerzor nie uznaje średnich lub małych temperatur, on włącza na całość! I tak ma do tej pory 🙄
O przepraszam – gotuje, jak mnie nie ma (rejsy i te rzeczy), i dokładnie schrzanił nie tak dawno kupioną kuchnię, chociaż obok specjalnie wywiesiłam instrukcję, jak używać, żeby nie schrzanić.
„Najwyżej kupi się nową 🙄 ” <–odpowiedź.
Jolinku,
polegam na Tobie w sprawie fasolki. Za dużo nawet na 2 dni 🙄
Krystyno…
a mówiłam? Jeść wszystko i nie zawracać sobie głowy teoriami.
Ekologiczne żywienie miałam do 20 roku życia i nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy 🙄
Wciąż mam jednak wrażenie, że wsiowe jajka smaczniejsze… I pomidorki mojej bratowej zerwane z krzaka mają wszystkie inne pod sobą…
Arkadiusz,
dlaczego czepiasz się wyglądu Marka? Jakim prawem? To jest paskudne, moim zdaniem.
Krystyno dziękuję za link do artykułu, bardzo ciekawy i potwierdzający moje obserwacje.
Nisia,
to prawda. Pomidorki u Tereski Pomorskiej, rosół ze szczęśliwej kury u Bratowej, jajeczka tamże…i wiele takich, co to jeszcze maja ogrody, ogródki, własne malutkie hodowle.
Ale zdana na masówkę, masówkuję, bo mnie to już nic nie zaszkodzi 😉
Wszyscy głównie masówkujemy. Ale czasem trafia się delikatesik.
Nowa kanapa stoi – ergo: jest na czym u Pyr zanocować w 2 osoby, jednospalne. Przyjechał do pomocy mąż Wnuczki i przywiózł ze sobą Igora i Połowicę. Zrobiłam kurczaka i nakarmiłam towarzystwo. Teraz odpoczywam mentalnie, bo moja jedyną, śliczna i ciężarna Wnusia potrafi mnie doprowadzić do amoku w try miga. Zastanawiam się czy jej jaka wróżka nie zamieniła w kołysce. Niemożliwe, żebyśmy były z tej samej rodziny. Dzisiaj na przykład wyłożyła mi, że gotować nie lubi, w ziemi grzebać nie będzie (ma 220 m ogródka za domem, przetworów nie robi, bo się ręce niszczą, ciasto na święta „się kupi” , czytanie ją męczy i ona chce mieć coś z życia! Na moją uwagę, że dzieci to nie lalki i jest odpowiedzialna nie tylko za ubranie (o to dba) ale i za żywienie i rozwój. Powiedziała, że tak było 40 lat temu i ona tak żyć nie chce. Mówię, że na luzie totalnym mogą żyć ludzie zamożni, bo za usługi zapłacą i ktoś z dzieckiem poczyta, soczki przygotuje itd, a o ile mnie pamięć nie myli, to jej na to nie stać. A on na to, że ma męża; niech on się martwi. Nic innego tylko ją podmienili.
Zdrowy rozsądek oraz podniebienie razem wzięte zdecydowanie mówią,że jajecznica z prawdziwych wiejskich jaj i lipcowy pomidor prosto z krzaka zasługują na złoty medal 🙂
Nisiu-ufff !Dobrze,że nam szczęśliwie dotarłaś do domu.
A ta pizzeria to może była „Da Gra s s o ?”
Asiu-pizzeria w moich okolicach nazywa się „Nowoursynowska”,od ulicy przy której się mieści.
A pizze mają nazwy,jak wszędzie indziej 🙂
Pyro-veni,vidi,vici! Twój hetmański schabowy wchodzi do domowego menu.Dzięki 🙂
Kolejnym rzutem na taśmę spróbujemy ten z zieloną pietruszką zaproponowany przez Barbarę.
Było zresztą zabawnie,bo podczas naszego hetmańskiego obiadu dawali akurat w radio Krawczyka i zrobiła nam się taka dancingowa atmosfera-tu schabowy,a tu
czepiasz się Pyro wnuczki … ma męża fajnego to korzysta ..
poruta padła na jedzenie przemysłowe to i badania się znalazły .. ja ekologicznie prawie nie jem bo nie mam na to warunków tzn. brak własnego i cudzego ogrodu ..
….w tle w tle krawczykowe „Wróć do mnie”.
Urwało mi sam koniec komentarza.
Jolinek – nie czepiam się; cierpię i jestem z lekka przerażona.
Krystyno, ciekawy artykuł i wniosek, nie dajmy sie zwariować i ufajmy nam samym.
Nisiu, dobrze, że jesteś już w domu. I na blogu 🙂
http://deser.pl/deser/56,116702,13296069,Studniowka_w_PRL__W_szkolnej_sali_gimnastycznej_tez.html#BoxSlotIIMT
🙂
Moja studniówka (1973) była w sali gimnastycznej, jak wszędzie, miasto powiatowe, grono nauczycielskie podobne, białe bluzki, granatowe lub czarne spódnice, mogły być też sukienki, byle w powyższych kolorach. ALE…nam grono nauczycielskie pozwoliło na butelkę szampana na 2 osoby – mieliśmy to całkiem oficjalnie, wiadomo było, że ludziska przyniosą jakieś tam piersiówki i będą latać po kątach i podpijać. Ten oficjalny szampan zmobilizował ludzi, żeby nie przegiąć, bo w końcu to dowód zaufania. Kto się chciał upić, to upił się prywatnie, po studniówce.
Udało mi się wreszcie kupić surowe czerwone buraki. Nastawiłam mały słoik do kiszenia według wskazówek Alicji. Zrobiłam też surówkę z tartego surowego buraka, marchewki i jabłka. Skropiłam sokiem z cytryny i dodałam oliwy, plus sól i pieprz. Była naprawdę smaczna 🙂
Alinko, oj, tak…
Danuśko, mogła ona taka być, ta pizzeria. W samym środku Manufaktury, wejście od rynku.
O proszę…z butelką szampana nasza klasowa przewodnicząca, Jadzia, po jej prawicy siedzi nasza ś.p.wychowawczyni, ja też tam gdzieś jestem. Najpiękniejszą białą bluzkę miała Dagmara, nasza góralka spod samiuśkich Tater, która na czas nauki przeniosła się do cioci na Dolny Śląsk. Łezka się w oku kręci…
http://alicja.homelinux.com/news/Studniowka1973.jpg
Alicjo – i to ekologiczne jedzenie teraz Ci procentuje. Ja jeśli mam wybór, zawsze wybiorę ekologiczne. Ze względu na smak.
Dzień dobry Blogu!
Uroków zimy ciąg dalszy Dziś znowu biegówki. Przy -8°C, słoneczku, prawie pustej trasie, 15 km.
Jolinku,
bardzo słuszne spostrzeżenie. Badania znajdą się na wszystko i wszystko potwierdzą lub zanegują, zależy kto zamawia 😉
Patrząc egoistycznie przez pryzmat własnego portfela i własnego układu pokarmowego, to faktycznie, trudno jest doszukać się więcej witamin czy dużych różnic w wartościach odżywczych żywności „przemysłowej” i „ekologicznej”. Jak się zamknie oczy na warunki, w jakich produkowane są masowo jaja, mleko czy mięso, to i łatwiej będzie prześliznąć się po informacji, że „Rośliny i zwierzęta w uprawach tradycyjnych leczy się – podobnie jak ludzi – faszerując antybiotykami, hormonem wzrostu i innymi farmaceutykami”.
„Podobnie jak ludzi”- ma pomóc w akceptacji codziennej dawki antybiotyków w karmie, bo to sprzyja szybszemu przyrostowi masy czyli potanieniu produkcji. A że pojawią się szczepy bakterii odp-ornych na antybiotyki, tym niech się martwi medycyna…
Ech, szkoda czasu na takie artykuły pisane bez większego pojęcia:
„produkty ekologiczne częściej skażone bywały bakterią E.coli – być może dlatego, że nawożono je kompostownikiem.”
A te konwencjonalne to pewnie były nawożone cysterną 😉
Kompostownik to pojemnik na kompost.
Bakterie E. coli występują powszechnie w układzie pokarmowym człowieka i wszystkich stałocieplnych zwierząt i są bardzo pożyteczne, jeśli działają w jelicie. W innych częściach organizmu mogą powodować ciężkie szkody, więc dobrze jest pamiętać, że trafiają się w mleku, serach, surowym mięsie, warzywach itp. a niekiedy nawet w wodzie pitnej, jeśli „konwencjonalny” chłop wyleje na tereny wodonośne hektolitry gnojowicy ze swojej ogromnej obory, gdzie trzyma wielokrotnie więcej zwierząt niż mógłby wykarmić własną produkcją roślinną (zasada rolnictwa ekologicznego).
Skażenia bakteryjne zdarzają się rzadziej niż nadmiar azotanów w wodzie i warzywach, również z intensywnej produkcji.
Ale to już inny temat.
Witam, zdjęcia z balu bez muzyki?
Nisiu 😆 czytasz w moich myslach. Szkopul w tym, ze taki jakbym chcial jest juz rozdany 🙁
Wyspa ile chcesz odstepnego? I podaj nr konta.
Nisiu –> mimo wszystko dziekuje za emocjonalna reakcje. Jest jak mniemam calkowicie uzasadniona. Bylo nie bylo, ale Twoja frustracja odzwierciedla typowy dla ludzia charakter. Zadne zwierze nie mogloby sobie pozwolic na cos takiego, jestes ludziem nie tylko z krwi i kosci, i na dodatek sklonna jestes mnie wzruszyc, do czasu do czasu, troska w slusznej sprawie 😆
Naturalnie, ze wiem ze to wiesz. Powtarzam tak tylko –> w podziekowaniu.
Alicjo –> ja o zdrowiu, Ty o wygladzie. Masz zdolnosc do niesamowitych uroszczen 🙁
Żeby nie było nieporozumień:
Jedną z zasad rolnictwa ekologicznego jest hodowla takiej liczby zwierząt, jakiej jest się w stanie zapewnić karmę z własnego gospodarstwa.
Poza tym stosuje się ściółkę, powstaje obornik, a nie gnojowica.
Krowy odżywiane trawą i sianem mają inną florę bakteryjną, która znacznie obniża rozwój patogenów niebezpiecznych dla człowieka.
Wołowina z bydła żywionego karmą bogatą w skrobię (np. kukurydza) może być częściej skażona (w rzeźni) bardzo niebezpieczną dla ludzi odmianą E.coli – EHEC.
I tu jest olbrzymi blad Nemo w rozumowaniu.
Ekologicznie powinno oznaczac: wyprodukowac jedynie tyle zywnosci, by zapewnic ludzinie tyle miesa + mleka + szmalcyku 😆 + ….. + ile potrzebne jest do zycia. Jutro i tak tego nie zabraknie i nie ma potrzeby obzerac sie na przyszlosc.
Tyż prowda, krysiude,
względem smaku na pewno, bo dobrze pamiętam smak masła ubijanego w maselnicy, maślanki prawdziwej, smak wszystkiego z ogródka i ogrodu, smak twarogu, śmietany co to łycha w niej stała, smak kwaśnego mleka pod tą śmietaną, jajeczność od tych kur, co to niedawno prezentowałam foto, i tak dalej. Smakowite!
Jednakowoż gwarancji, że będę długowieczna na takim wyżywieniu nie ma.
Obiecałam podać cenę buraków, właśnie Jerzor był przywiózł worek, 1.70$/kg. w „No Frills”, czyli w sklepie bez bajerów, taka nasza Biedronka.
Tanie jak barszcz 😉
Nastawiam, bo obiecałam kumie z Ottawy, a niedługo jej urodziny i taki sobie zażyczyła prezent 🙂
Arkadiusz – a badałeś Marka? Oceniasz po WYGLĄDZIE na zdjęciach w internecie, bo po czym innym?
lajares,
mowa jest o górnej granicy liczby zwierząt proporcjonalnie do areału, mniej można zawsze 😉
Bez sensu jest argument, żeby produkować jedynie tyle żywności, ile potrzebne jest do życia, bo jak to ustalisz?
Każdy sobie ma produkować?
To konsument powinien nabywać tylko tyle, ile mu potrzeba do życia i się nie obżerać 😉 Za to zwracać uwagę na jakość tej żywności i warunki jej produkcji. I kupować możliwie produkty lokalne i sezonowe.
Yurek:
http://www.youtube.com/watch?v=S08mVFj5eBs
Bladzisz Alicjo.
Nigdy nie klepalem ze wyglad Marka mnie sie podoba.
Marku nie mniej mi za zle, ale ja naprawde wole panienki 😆 pomimo tego, ze Alicja insynuje tutaj inne konstalacje. Fffuuuj po trzykroc przez lewe ramie.
Mam nadzieje, ze tez nie jestem w Marka typie 😆
Nemo
konsumenci juz dawno zabrneli do slepej uliczki i tam ugrzezli na dobre.
Ludz w sensie zywnosci nie potrzebuje wolnego rynku. Widac to lif i na roznorodnych obrazkach. Najgorsze jest to, ze liczy sie zawsze wzrost produkcji, wskazniki maja wzrastac, plany, zalozenia. A pozniej zobaczymy ( typowy zwrot z peerelu ) co mozna zrobic z tymi, co jeszcze nie pekli. Mam odczucie, ze producenci i planisci licza na to, ze wielu peknie i bedzie po problemie.
Oh, wydaje mi się, że Marek nie potrzebuje obrony; nie przed Lajaresem. On sobie znakomicie radzi i jest niezwykle lojalny w stosunku do przyjaciół. Trzymaj się Misiek!
Biszkopt zjedzony prawie w całości, galareta z nóżek stygnie. Kiedy ostygnie pójdzie do lodówki. Na balkon wystawić nie można, bo mróz. Tak się składa, że wywar zamarzając niszczy strukturę powiązań białkowych. Rozmrożona galaretka drugi raz nie stanie; taka jej natura.
lajares
26 stycznia o godz. 10:55
Nie o tym pisałam, i na pewno nie pisałam o tym, czy Marek Ci się podoba czy nie, nie schodź na boki i nie ściemniaj.
A co to jest?! „Nie wyglądasz na zdrowego”.
Na zdrowych (zależy, jakie kryteria) nie wygląda 3/4 populacji świata, no i co? Będziesz im wytykał i wskazywał siebie jako okaz zdrowia? Oraz tryb życia, jaki powinni prowadzić, co jeść, czego nie, co uprawiać, czego nie, i tak dalej? Myślę, że bardzo nie na miejscu takie uwagi. Przyjaciel się znalazł, nie ma to, jak wbijać bliźniego w kompleksy 🙄
„Marku!!!
popatrzalem na obrazki i zrobilo mnie sie bardzo, bardzo smutno 🙁
😥 Chlopie, nie wygladasz na zdrowego. Nadcisnienie? Z jakiego powodu? Jesli masz jakiegos lekarza to go zmien, z tym dlugo nie pociagniesz. No chyba ze go nie sluchasz i robisz swoje.
Czyzbys od nikogo jeszcze tego nie uslyszal, ze zle wygladasz? Jesli to prawda, to nie wierz ze masz wielu przyjaciol.”
Pyro,
napisałam, bo nie to, że Marek potrzebuje obrony, tylko to, że lajares potrzebuje kopa w miejsce wiadome. Gdyby naprawdę obchodził go Marek i Marka kondycja fizyczna, nie pisałby tego na blogu, tylko napisałby prywatnie do Marka, którego adres mailowy jest powszechnie znany.
Spodobało mi się Nisiowe „fuj”. No właśnie.
Alicjo – przecież wiem; to był kop w moim wykonaniu.
masz rację Alicjo .. Arek często raczy nas swoimi przemyśleniami bez zachowania względu na innych .. ja staram się omijać jego wpisy bo tylko nieliczne mnie interesują a po co mam czytać komentarze, w których autor ma mało szacunku dla czytelników …
Gdybym był zdrową, skromną kobietą, wyglądałbym mniej więcej tak, ale nie jestem 🙂
Nowy – Szklanka wódki z bijącym sercem kobry to ulubiony trunek wietnamskich ekologów, a Ty Polakiem jesteś. Nie daj się zwieść, do wódki można dodać dźwięki bijącego zegara z kurantami.
Ee, Placek, onaż blada jakoś. Lepiej wyglądaj jak wygladasz…
@placek:
jesteś pewna?
znam przypadki, co to dopiero po sześćdziesiatce i wnukach, szydło z worka wylazło 😉
Placku – urodziwa Venus z Ciebie. A muszla zaprzężona w delfiny gdzie?
Pyro,
nie domagaj się od Placka pokazywania jego muszelki 🙄
Czytam i słucham.
http://www.vevo.com/watch/paul-simon
Bez delfinów
Skad ona ( Monroe) taka blada Nisiu?
Moze za malo ja biedaczka?
Alicjo —> nie probuj mnie sprowadzic na wlasny poziom argumetcji.
Czytaj innych i cytuj siebie.
Nowy licze na Ciebie i czekam na relacje. Jestes juz na dobrej drodze, nie boj sie, nie stoisz nad przepascia, mozesz smialo dac kolejny krok ( kulinarny ) do przodu.
Nisiu – Jak zwykle masz rację, ale to przez Ciebie nie mogę się skupić. Boczek, cebula, borowiki. Borowiki, cebula, boczek 🙂
Współodpowiedzialność za wygląd wystawy Marka ponosi doktor Roman Załuska. Gdybym potrafił czytać ludzkie myśli, wiedziałbym co w tym momencie myśleli, ale to jeszcze jedna obca mi umiejętność. Na szczęście pozostają mi spekulacje – oto one;
a) W bibliotece było duszno i gorąco, a przemawiała już osoba numer 207.
b) Na sali zjawili się ulubieni miejscowi politycy Marka.
c) Osoba siedząca za markiem szepnęła – wolę zdjęcia Doktora, a osoba siedząca za Doktorem szepnęła odwrotnie. Nienawiść i zawiść.
d) Obywatel Arabii Saudyjskiej usiłował wykupić wszystkie zdjęcia za śmieszną sumę 19,000.000 milionów funtów szterlingów. Krowa w pleksiglasie kosztuje dwea razy tyle. Cham 🙂
e) Pragnienie i głód.
a ja mysle, ze @ogonkowi, juz od dluzszego czasu nie wiedzie sie dobrze;
pamietam, ze – co prawda dawno temu – potrafil mnie nawet zabawnie skontrowac
i to nie ponizej pasa…
🙂
@byku —> nie dosc ze mocno stoisz na czterech, to na dodatek potrafisz jeszcze dostrzec, na obrazku, ze faktycznie nie wiedzie mnie sie tak dobrze jak innym 😆
Nie mam sie czym chwalic : sad:
Nisiu, mam w takim razie dla Ciebie dobrą wiadomość: możesz sobie zamówić tą pizzę do domu albo zjeść w Szczecinie 🙂 . Podaję link ale nie wiem do której masz bliżej 🙂
http://www.dagrasso.pl/szczecin-fioletowa
Nisiu, oczywiście w lokalu w Szczecinie 🙂
Nie wiem czemu, ale wcześniejszy wpis czeka na moderację (pewnie przez link) , ponieważ nie wiem czy się doczeka napiszę jeszcze raz. Nisiu, Da Grasso jest w Szczecinie, nawet dwie i mają ta ulubioną pizzę. Możesz zamówić do domu lub zjeść w lokalu 🙂 .
No, trochę poniżej poziomu jestem, wybaczcie, i jak się da, to znieście mnie, albo omijajcie (tu zapłakałam ślozami rzewnymi).
http://www.youtube.com/watch?v=-7JVxE2SYxo
Marka nie znam osobiscie ale uwagi Ogonka sa niesmaczne.
Marku, 🙂 , to najlepsze co mogles napisac…
Ogonek niech sie troche zmityguje. Staram sie omijac Jego niezborne komentarze.
Tutaj cudne slonce, nawet jeszcze o tej porze 4:30 PM i lekki mroz. Jest pieknie. Troche sniegu w nocy popadalo. Tak akurat, dla urody.
Arcadius dzięki za dobre słowo . Fakt nie wyglądam ostatnio najlepiej. Na znak protestu przed chwilą wyłączyłem lodówkę i postanowiłem przejść na korzonki. Na polu jest już minus 20 i ze zdobyciem pożywienia mogę mieć problemy, co może tylko wyjść mi na dobre Ale nic to . jak nie będę mógł wytrzymać wsiądę do autobusu i wyjadę za zachodnią granicę. Mam nadzieję , że powiedzie mi się równie dobrze jak tobie, i że będzie mnie stać na życie takie jak twoje. Odkąd poznałem ciebie na blogu o niczym innym nie marzę. Jesteś dla nas wielu przykładem. Każdy zazdrości ci talentu, zdrowia, dochodowej pracy którą codziennie w pocie czoła wykonujesz , nieustających słonecznych wakacji z wiatrem we włosach. Ja tak nie mam. Dopadł mnie kryzys wieku średniego, nie mam dochodowej pracy, kobiety która mogłaby o mnie zadbać tak jak o ciebie też nie mam , ze zdrowiem jak sam zauważyłeś też mam problemy. poza paroma zdjęciami które udało mi się przypadkowo zrobić na szkolnej wycieczce też nie mam czym się pochwalić. Arku jest mi przykro , że zaniepokoiłem cie moją osobą i moim wyglądem. Obiecuję zmienić swoje życie . Zaczynam od jutra. Za parę miesięcy wyślę ci zdjęcie. Obiecuję , że będę wyglądał jak Bond, James Bond.
🙂 🙂 🙂
Wydaje mi sie jednak, ze Ogonek nie zasluguje na, az tak powazne potraktowanie…
@nemo:
gdzie delfiny?
tacy cwaniacy byli ci antyczni grecy, u nich nawet bicie piany mialo sens
i dlatego nie chodzili do kina tylko na plaze 🙂
a w hinduskiej kosmolgii nasz swiat powstaje w wyniku intensywnego trzepania gigantyczna trzepaczka w kuchni drogi mlecznej przez bardzo podejrzane indywidua(jeden ma nawet glowe slonia 😉 )
Marku
Ogromne dzieki za pierwsze zdanie. I to wszystko.
Cala reszte wyslij do Kulikowskiego. To jego problem, ma spore kapazitety, niech on sie tym martwi 😆
….
Obrazki podsylaj. Mnie one zawsze inspiruja
Bez odpowiedzi, ide za rog 😆
Bis Morgen
„Anegdoty
Śmieszniejszy, lecz nie nasz narodowy, nad rzeką Aa, jest zwyczaj, gdzie po zamożnych domach rezydenci i rezydentki na trzy klasy byli podzieleni; pierwsi po polewce czyli Was-serzupie wstają od stołu i zowią się rezydentami od zupy, druga klasa je sztukę mięsa, trzecia sięga do mlecznej potrawy czyli Milchspeisu. Tym Milchspeisem kurlandczyków jest kwaśne mleko ze sardelami dla państwa, ze śledziami prostymi dla rezydentów trzeciej klasy. Do pieczystego mają prawo tylko baronostwo z rodziną i goście o 35 herbach. Wiadomości brukowe. U Polaków nie ma tej upokażającej różnicy.”
Gołębiowski, Łukasz (1773-1849)
upokarzającej – oczywiście 😳
Próbuje po raz trzec, Nisiu ta pizzeria jest też w Szczecinie, a nawet dwie. Nie mogę podać linku, bo ginę w sieci. Zamów sobie do domu albo odwiedź ich w lokalu 🙂 .
Asiu – dobrze, że nie jestem kurlandzką rezydentką.
ja też się cieszę, zwłaszcza 3 kategorii 😀
Z tej samej książki:
„Żarłoki sławne
Bohdan u dworu Bazylego księcia Ostrogskiego na śniadanie zjadał ćwiartkę skopowiny, gęś, parę kapłonów, pieczeń wołową, ser, 3 bochenki chleba, 2 garce miodu; na obiad 12 sztuk mięsa, cielęciny, baraniny, wieprzowiny nie mało, kapłona, gęś, prosię, trzy pieczenie: wołową, baranią i cielęcą; wina i miodu 4 garce, prócz gorzałki, wieczerzy nie opuszczał.
Szlachcic pewien w krakowskiem, codziennie spożywała na śniadanie kapłona,indyka, gęś, pieczeń, pół garca miodu, tyleż wina, stosowną liczbę potraw na obiad, żył lat 70.
W wileńskiem z rana szlachcic 6 kapłonów , pieczeń. Na obiad kilkanaście sztuk mięsa, kilkadziesiąt potraw, na wieczerzę mięsa i ryb dużo.
W wielkiej Polsce dziedzic Popowa na obiad 12 sztuk mięsa, indyka i pieczeń.
Obywatel na Wołyniu stół na 20 osób zastawiony sam zjadał.
Gwardyak za Stanisława Augusta kamienie aż połykał dla zapełnienia żołądka, brał żołd na 6 i za tyluż spotrzebował pokarmu.”
„Zjadł na śniadanie
udo baranie
i witych w cieście
kołdunów dwieście”
Za czorta nie wierzę w te ilości; zupełnie nieprawdopodobne.
Ludzie kochane ,jak mowi ,,zaprzyjzazniona baba ´´ z Hallsttat.
Myslalem ze jestem na kulinarnym blogu.
A tu oddzial specjalny .
Sami sie wytniecie.
Jakies bzdurne wpisy.
Policzcie ilu Was.
Gospodarzu cos z tym trzeba zrobic.l
Gospodarzu
Ja też nie wierzę.
Ale jak ładnie jest podkreślone – tyle jadł i żył aż 70 lat! 😀
I jeszcze:
„Pod względem zdrowia potrawy:
ślizie, kuropatwy były jedzeniem lekkiem; nieco kwaśnego lub cierpnącego po obiedzie jeść dobrze; leśni ptacy i zwierzęta zdrowsze są niż domowe; kuropatwa, cietrzew, pardwa, drop zdrowe, a lekka potrawa czyżyki z jabłki. Jajca kokosze albo pawie miękko dobre; kiełbie, okleje, płocie przydatne i chorym.
Dla chorych dawano sok z różnych mięsiw gotowany z sznurkiem pereł i czerwonym złotym.
Brzana kasza trudniejsza do strawienia niżeli jaglana.”
Duże M, pewnie masz na myśli tę pizzerię?
http://www.dagrasso.pl/szczecin-centrum
I na koniec:
„Roku 1764 a pierwszego panowania Stanisława Augusta, piekarz warszawski Gottlieb Szyler, upraszał Jaśnie Książęcej Mości, aby raczył przyjąć ofiarowaną mu struclę. Była ona długa 7 łokci, na pamiątkę, że wybór Króla nastąpił 7 września, mąka do niej wzięta z 17 młynów, dlatego, że król urodził się 17 stycznia, rozmaitych przypraw było do niej 32, stosownie do lat króla, niosło tę struclę 9 dzieci Szylera, gdyż wrzesień, w którym była elekcya, jest 9 miesiącem w roku. król obdarzywszy hojnie i dzieci i piekarza, darował tę struclę PP Bernardynkom, gdzie się znajdował opis niniejszy.”
http://lmgtfy.com/
Sen zdrowy przydatny najbardziej, co uwzględniwszy idę spać. Pa!
Asia (23:27)
te ślizie to ja jak najbardziej 🙂 Pod każdą postacią!
Smacznego: http://www.rybobranie.pl/users/szatan_666/galeria/1638/sliz 😀
I dobranoc 🙂
O – kto pamięta Kleksa, Jonkę i Jonka? 😀
http://www.polityka.pl/kultura/rozmowy/1535043,1,rozmowa-z-szarlota-pawel-mistrzynia-komiksu-z-prl-u.read
obilo mi sie o oczy @asiu, ale ja juz w tym czasie czytalem „swierszczyki”…
Kleksa? Akademia Pana Kleksa?
Moja najulubieńsza lektura z czasów przedszkolnych, i potem.
No i „Dzieci z Bullerbyn” 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=e4hD3H4Q9lc
Ślizie – od samej nazwy robi mi się słabawo…
Duże M – dzięki za podpowiedź, na pewno będę korzystać, mam nadzieję, że tę pizzę borowikową robią równie smaczną jak w Łodzi. Moje dziecko bąknęło coś, że to sieciówka (mama prowincjuszka peryferyjna takich rzeczy nie wie), ale że jest u nas, nie zdradził.
Pyro, dwieście kołdunów dopuszczam. Małe są. Mój własny braciszek w wieku żarłocznym będąc (jakieś 20) wrócił ze studiów w Warszawie do domu i – głodny student! – zeżarł na raz 84 mamine knedle – duże, z połową śliwki każdy. Przeliczając zatem duże knedle na małe kołduny – dwieście wydaje się całkiem do przyjęcia. Brat dwa dni potem nie jadł nic, ale ten od kołdunów mógł mieć większą wprawę.
Może Droga Alicjo ja jestem trochę niedoinformowany lub nie na bieżąco, ale dlaczego Janis Joplin ma być poniżej poziomu? Toż ona jest na takim poziomie, że większość wokalistek głową nie dotyka jej stóp.
Torlin, Alicjo – przypominam stare powiedzenie – nie to ładne, co ładne, ale co się komu podoba.
A właściwie, co to są ślizie?…
Ślizie- to ślidzie słodkowodne 😉
Nisiu-sprawdziłam są w Wikipedii,po łacinie nazywają się całkiem ładnie :barbatula barbatula.
To jakby Barbara i Ula 🙂 Barbaro-bez urazy !
Jej – mnie nie odpowiedziała ani Encyklopedia PWN, ani Wikipedia; widocznie zrobiłam błąd śledziowy i dalej nie wiem jakie to rybki
Mnie to kojarzy się z „barbaros utula”. 😉
Osobisty Wędkarz wraca w domowe pielesze.
By chłopak przeżył jakoś te circa about 40 stopni różnicy nastawiłam fasolową oraz golonkę 🙂
Przez dwa tygodnie miał życiową dawkę omega 3,bo żywił się rybami i czasami drobiem.Postanowiłam zatem przestawić Wędkarza od razu na dzień dobry na wielce kaloryczną,nadwislańską kuchnię.A golonka to jedno z Jego pierwszych i smakowitych wspomnień z pobytu w Polsce.Swój pierwszy tydzień w naszym kraju spędził w Płocku,w hotelu „Petropol”,gdzie żywili bardzo smacznie i golonkę robili znakomitą.Mam nadzieję,że też mi się uda !
Krystyno-też zastanawiam się,czy iść na „Nędzników”, czy nie.W zasadzie zdecydowanie wolę oglądać musicale w teatrze niż w kinie.Zobaczymy…
Pyro- śliz :
http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Aliz_pospolity
Danuśko – dziękuję; jak on żre larwy owadów, to on ma u mnie plus i niech sobie żyje i mnoży się w ilościach znacznych, jeść go nie muszę. Na obiad sznycelki z polędwiczki, ziemniaki (2 potrzebne do sałatki warzywnej, to przy okazji) surówka z kwaszonej kapusty.
Na kolację ja mam swoje nóżki w galarecie, Młodsza będzie jadła ukochaną sałatkę.
Obejrzałam kolejne zdjęcia Nemo.Sople-cudne !!!
I tak sobie myślę,my tu w tej Warszawie,to prawie,jak w Alpach 😉 Sople mamy,nawet je widzę z kuchennego okna.Najpiękniejsze jednak okazy wiszą na dachu Kliniki Konia,też w pobliżu.Śniegu też tyle,ile u Nemo,mróz trzyma i nawet mamy całe dwa pagórki,gdzie dzieciaki na sankach zjeżdżają 🙂
@byk z 0:31 —> jaki byl powod zes tak dlugo czeladnikowal 😆
Nie wpadles na pomysl ze 3D jest znacznie przyjemniejsze?
Nie teoria lecz uebung macht den Meister 😆
Danuśko 😀 ładna rybka, może ten pierwszy człon łacińskiej nazwy to od hiszpańskiej brody 🙂
Oglądając zdjęcia nemo, podobnie jak Danuśka myślałam o pięknej naszej ursynowsko-zimowej aurze, jedynie tych większych gór brakuje. Ale śnieg skrzypi pod nogami i skrzy się wieczorem, zupełnie jak w Szwajcarii 🙂
Pogadałam z Żabą. Nie pisze, bo zamarza przy komputerze; w jej sypialni jest 4-6 stopni. Żaba odkryła zupę odchudzającą, przy której schudła ponad 10 kg od jesieni, absolutnie nie jest głodna i właściwie z niczego nie rezygnuje – łącznie z ciastami i orzeszkami, tylko obiady składają się ze zwariowanej zupy (prócz niedziel i świąt. Zupa to kostka rosołowa rozpuszczona w 1 l wody, z ziołami, koperkiem, pietruszką, 2-3 ząbkami czosnku przeciśniętego, 1 rozbełtanym w gorącym roztworze jajkiem, 2 plastrami żółtego sera pokrojonymi w kostkę. I to już wszystko. Żaba twierdzi, że jak zje dwie miseczki tego wynalazku, to ją zapycha totalnie na jakieś 5 godzin. No, ciekawe…
dzień dobry …
Pyro spróbuj może zadziała i kręgosłup będzie zadowolony … tylko tak codziennie to chyba nie da rady .. a skąd Żaba ma taki niezwykły przepis? …
podobno od jutra cieplej ale i plucha może być … wiosna gdzie ona …
Żaba wpadła na to przypadkowo – nie miała czasu gotować, a coś ciepłego musiała zjeść. Okazało się, że niby nic, a wcale nie jest głodna. Czasem dodaje jeszcze 2 łyżki śmietany. Ze mną gorzej, Jolinku, bo dla mnie do surowe jajko ledwo zaparzone nie jest przynętą.
Asiu, /25.01 23:30/
Teatr NN zrealizował projekt ” Anioły i diabły – zaczarowany Lublin. ” Powstała publikacja i gry planszowe dla dzieci w wieku 5+ i 10+
http://biblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/43857/Anioly_i_diably.pdf
Byłem na promocji książki i gier. Piękna praca
Pyro,
Podobną zupkę (bez jajka a z dodatkiem grzanek i większą ilością czosnku) jadamy jak nas łapie przyziębienie. Czasem dodajemy jeszcze cebulę i paprykę. Taka drobna modyfikacja czesko-słowackiej česnečki. Niestety, jeszcze po tym nie schudliśmy 🙁
Nie bardzo wierzę w odchudzający skutek jedzenie tej zupki Żaby przy jednoczesnym nieodmawianiu sobie innych kulinarnych przyjemności. Jak widać zresztą , na jedną Ewę działa, na drugą nie. A surowego jajka rozbełtanego w tym rosołku nie zjadłabym nawet z zamkniętymi oczami. Żaba jest zapracowana i pewnie jada niezbyt dużo. Stąd takie efekty. Tak czy owak niedługo przedwiośnie i warto pomyśleć o mniej kalorycznym jedzeniu. Mówię tylko o sobie.
Torlin,
to ja jestem poniżej poziomu, nie Janis! Nie wiem, poniżej jakiego poziomu, ale zdecydowanie jestem 😉
Pyro,
mnie upominasz? Przecież ja zawsze to mówię – co kto lubi 🙄
-16C u mnie. Słońce z niechęcią, ale wstało.
Jako że samolot się spóźnia opowiem jeszcze o typowym senegalskim daniu.Mnie bardzo smakowało,
bo uwielbiam cebulę,a Wędkarzowi podają zawsze bez rzeczonej,chociaż,szczerze mówiąc,bez cebuli ta potrawa w zasadzie nie ma sensu 🙁
http://www.marmiton.org/recettes/recette_poulet-yassa-casamance_13770.aspx
Zaczynamy od macerowania cebuli w soku z limonek (albo cytryn).Cebule kroimy na talarki i zalewamy sokiem z limonek.Tam,gdzie Wędkarz wędkuje miejscowi do tego soku dodają parę kropel maggi 🙂
(Jerzor-pomachanko) Cebule zostawia się na kilka godzin w owym soku.Następnie podsmażamy kawałki kurczaka,dodajemy nasza cebulę i wszystko dusimy jeszcze przez chwilę,by zapach cebuli roznosił się pięknie po całej kuchni 🙂 Przepis,który właśnie opowiedziałam pochodzi z senegalskiej wioski i jest trochę inny od tego wyguglanego.Tak,czy inaczej to jest tamtejsze proste,chłopskie jedzenie.Podają oczywiście z ryżem.Oprócz tego Senegalczycy jedzą oczywiście atlantyckie ryby,chociaż złowić je co raz trudniej 🙁
Jako że samolot się spóźnia opowiem jeszcze o typowym senegalskim daniu.Mnie bardzo smakowało,
bo uwielbiam cebulę,a Wędkarzowi podają zawsze bez rzeczonej,chociaż,szczerze mówiąc,bez cebuli ta potrawa zupełnie nie ma sensu.
Zaczynamy od macerowania cebuli w soku z limonek (albo cytryn).Cebulę kroimy na talarki i zalewamy sokiem z limonek.Tam,gdzie Wędkarz wędkuje miejscowi do tego soku dodają parę kropel maggi
(Jerzor-pomachanko)Cebule zostawia się na kilka godzin w owym soku.Następnie podsmażamy kawałki kurczaka,dodajemy naszą cebulę i wszystko dusimy jeszcze przez chwilę,by zapach cebuli roznosił się pięknie po całej kuchni.Przepis,który właśnie podałam pochodzi z senegalskich wiosek w rejonie Casamance i jest trochę inny od poulet ya s s a, który można wyguglać.Tak,czy inaczej to jest tamtejsze proste, chłopskie jedzenie.Podawany oczywiście z ryżem. Oprócz tego Senegalczycy jedzą różne atlantyckie ryby,chociaż złowić je co raz trudniej 🙁
Być może mój wpis pojawi się dwa razy,bo w pierwszym komentarzu dałam sznureczek do kurczaka y a s s a w wersji francuskiej i oczywiście Łotr uznał,że
nie wypada i że to niemoralne.
Surowe jajko rozbełtane w gorącym rosołku Pycha! Tylko rosołek trzeba krótko zagotować.
Dziś kolejna porcja biegówek, w innym terenie (5 km pod górę, powrót za to z górki), po śniegu o zmiennych parametrach (zmarznięty, rozmokły, zasypany szyszkami i igliwiem) więc zjazd był emocjonujący 🙄 ale dałam radę. Piersiówka z koniakiem znowu niebacznie zapomniana 🙁
Pogoda się zmienia, pochmurno, idą jakieś opady, a potem roztopy z temperaturą do +10, a może i więcej 🙄 Wolę zwyczajną, stabilną zimę.
Dzień dobry Blogu! 😉
Widoki to bajka ale te biegówki? Nemo, daj Ci Boże zdrowie; dla mnie w każdym wieku i czasie byłby to horror zupełny. Zimę lubię zza szyby.
Irku (13:02) – dziękuję za informację. Ciekawy projekt.
Pyro – rozbełtane jajko wlane strumyczkiem do wrzącego rosołku, czy innej zupy zamienia we wspaniałe, delikatne lane kluski. Pycha.
Smaczny jest taki rosołek i, jak powiedziałaby moja Babcia, pożywny 🙂
Dla Alicji i innych blogowych amatorów piwa, czeskie zabiegi i kąpiele:
http://www.linternaute.com/video/235253/la-biere-tcheque-se-prend-aussi-en-bain/?utm_source=benchmail&utm_medium=mail&utm_campaign=ML8_E10238727&f_u=15909015
Marku. Po dwuch udanych wypiekach, wczorajsze ciasto najpierw nie chciało rosnąć (50C) potem poszło nieco do góry ale już w 180C i pękło dookoła tworząc paskudny grzyb! Ciasto zbite i nie dobre. Gdzie błąd? Acha. Brakło mi białej mąki i wyrabiałem na końcu w razowej (whole wheat)
Razowa do drożdżowego ? Chleb z razowej wyjdzie ale nie drożdżowe.
Marku! Tylko do wyrabiania. Na stolnice. Moze to uczyni 3% masy?
Ewo, zapewne wiesz, że Aix en Provence nazywane jest miastem o tysiącu fontann.
W wolnych od pracy chwilach sprawdzisz, czy to prawda 🙂 Życzę Ci wspaniałych wrażeń z Prowansji.
Alino,
co za marnotrawstwo wspaniałego napoju 😯
Ale Czesi są usprawiedliwieni – maja tego do wypęku, to czemu się nie wykąpać, jak kogo stać?
Danuśka, wciagnęłam ten przepis do /Przepisów, bo podoba mi się ta cebula (lubię!) z limonkami macerowana.
Jerzor zajada wszystko, ale NIGDY zupy owocowej, i Boże broń rosołu z kluskami lanymi, rozbełtanym jajkiem rzucanym do rosołu ani tymi podobnymi. Moja mama raz go poczęstowała takim rosołem, bo chciała ewentualnemu przyszłemu zięciowi nieba uchylić. Przyszły zięć zjadł, pochwalił, a na boku mi wyznał, czego nie lubi. Nikt by się nie obraził, gdyby nie chciał jeść – toż mógł dostać rosół czysty, a poza tym było drugie danie – do wypęku 🙄
Ale to były miłe złego początki 😎
Pani przygotowująca kąpiel zapewnia, że piwo pod taka postacią doskonale wpływa na skórę, włosy, paznokcie i poprawia krążenie krwi 🙂 Ten ośrodek istnieje już od siedmiu lat.
Alino,
Na pewno. W tygodniu raczej ograniczę się do trasy firma – hotel w la Duranne, ale w dni wolne od pracy zamierzam zajrzeć do Aix, a może zahaczę też o Marsylię 🙂 . Przy okazji, mam pytanie do dziewczyn z Francji: znacie jakieś dobre, regionalne acz nie drenujące kieszeni knajpki w Aix?
Może popatrzysz tutaj:
http://fr.nomao.com/aix+en+provence/manger/restaurant,italien.html
Czy ktoś ma dzisiaj ochotę o 21.00oglądać katastrofę smoleńską na National Geog? Jeszcze nie wyemitowana, a pr5awica już drze szaty.
Ewo,
życzę Ci pięknej wiosny w Prowansji, ale dobrze jest pamiętać, że Aix leży w kotlinie, gdzie chętnie zalega zimne powietrze, więc jakiś ciepły przyodziewek może się przydać.
Luty 2012 w Aix
Zanim nastało globalne ocieplenie, to media u nas co i raz donosiły o flamingach uwięzionych przez lód na bagnach Camargue 🙄
Pyro,
ja bym chętnie, ale nie mam tego kanału.
Nemo – zobaczysz trochę później, bo to najnowszy odcinek serii „Katastrofy w przestworzach” – będzie „chodziło” po wszystkich telewizjach. Ten odcinek nazywa się „Śmierć prezydenta”
Dzięki Dziewczyny 🙂
Co do zdjęć z Aix, Witek obejrzawszy kilka stwierdził, że na pewno nie będę miała czasu na Marsylię. Jest to całkiem możliwe…
p.s.
a jak ktos sie nudzi,a widze wielu, to proponuje partyjke szachow
…………………………………………….
@byk 1. a4…
Nowy, to uzupełnienie Twoich fotek – róznica miedzy czerwcem, a tym co pokazałeś teraz 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Plaza…dzikia%20plaza.JPG
Ten dzisiejszy film jest nie na rękę całemu zespołowi A. Macierewicza. Ten obraz pójdzie w świat, a NG w świecie jest wiarygodny.
Witam, Nemo spróbuj tego.
http://weeb.tv/channel/natgeochannel
moja kapusta(kiszona;nie wiem jak u innych?) w tym roku znakomita;
nawet kochana krowa, przestala na moment watpic, ze wlasnie mnie wybrala ze stada 😉
Obejrzałam film; wydaje mi się skrótowym ale rzetelnym przedstawieniem katastrofy. Uwzględniono opinie ekspertów obydwu krajów, zaznaczony punkty s – p -o-rne, jak kot koło gorącego mleka przechodzono wokół awantur politycznych. Opowiedziano o teoriach spiskowych, bez ośmieszającego helu itp pomysłów.
A mnie w odbiorze tego – bardzo przyzwoicie zrobionego – filmu przeszkadzało własne przeuczenie w sprawie. Interesowałam się katastrofą od początku i śledziłam kolejne szczegóły (nie mówię o „biniendach” – ktoś tak nazwał wszystkie duby smalone na temat nieszczęsnego wypadku), no i wyszło mi na to, że więcej wiedziałam niż mi powiedziano. Oczywiście, sama zrobiłabym to inaczej. Ale niewątpliwie, postarali się chłopcy. Film jest ok.
Nisiu – jasne, że wiemy więcej, niż nam pokazano ale to nie do Polaków i Rosjan wyłącznie skierowany film. Inni nie będą tak wyedukowani, a im dalej od sMOLEŃSKA, TYM MNIEJ TO BĘDZIE LUDZI OBCHODZIĆ.
ach, szkoda, ze nie mieszkam w polsce, albo w stanach…
u mnie tylko nudy…
samoloty ciagle sie spozniaja, albo sie je odwoluje
„biniendy” – jakie fajne słowo; pożyczam na wieczność.
szkoda czasu na oglądanie i tak wszyscy pozostaną przy swoim myśleniu …
Henryk się nam wczoraj wzburzył na blog bo za mało o jedzeniu piszemy …
Ja też nie obejrzałam – nie mamy tego kanału, ale jutro na pewno będzie w internecie (jak nie dzisiaj jeszcze).
Na obiad – gęste rybne właśnie się rozmroziło i podgrzało. Idę nakarmić rodzinę.
Ło matko…a faktycznie Henryk.47 nam się wzburzył 😯
Ale nie każdy musi między te dziwaczne wrony włazić 🙄
Za mało o jedzeniu? Czy ktoś jadł czekoladę „Stołeczną”? 🙂
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/143843/65c16500e64f573bbc24fed40b0f0569/
Podwieczorek z Kiepurą:
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/137659/65c16500e64f573bbc24fed40b0f0569/
Asiu – jadłam ze sto lat temu albo i dwieście.
„Widok ogólny stołówki ze studentami jedzącymi obiad” Warszawa Jelonki 1961 rok
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/144709:1/
Za mało o jedzeniu, więc dodaję przed chwilą zjedzone „gęste rybne”.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4866.JPG
Alicjo!
Ja nie pisalem ze malo o jedzeniu.
Tylko te glupie wpisy ze jeden facet
pisze do drugiego ,jestes chory ,
zle wygladasz, ten mu odpowiada ,
zamykam lodowke.
Byk pisze :wysiadlem z samolotu i
spocily mi sie kopyta od klaskania.
Ludzie co to jest?
Alicjo !
Zupa wyglada pysznie.
Henryku – nie znasz ludzi. Niektórzy pisują tu szósty rok. A co by nie powiedzieć, chłopak w mężczyźnie siedzi do śmierci i czasem się wygłupia. Mamy dystans, a kiedy trzeba to i na kobierczyku….
Henryku,
za krótko tu jesteś, to sie nie obeznałeś ze specyfiką tego miejsca. Większość z nas to starzy znajomi blogowi, znamy się nie tylko z blogu, ale i z dorocznych zjazdów w Polsce.
I zapraszam do stołu! Robię miejsce 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=3XJZivWrkrg
Alicjo!
Dziekuje za zaproszenie.
Smacznego.
Zelżyło i roztopy.
Dobry wieczór. Zapowiadali tą odwilż, a jednak mialem nadzieję, że może ta nastąpi dopiero jutro.
Piekne mroźne dni mielismy tu w ostatnio, a akurat pod koniec tygodnia zapowiedziala sie u nas wizyta okołoblogowa i zasugerowała, że chętnie zobaczyla by ogrody w Herrenhausen. Dobrze, odpowiedzialem, sugerując nieadekwatniść terminu uwagą, że Wielki Ogród zawsze jest godny odwiedzin, a zwlaszcza teraz, gdy niespełna dwa tygodnie temu otwarto tam nowoodbudowany zamek, na otwarcie którego przybyły nawet dwie prawnuczki Elżbiety II podkreślając ich, Windsorów, ideowe pretensje do spadku. Okoliczności nie zniechęciły Inki, bo o nią tu chodzi i o jej Lucjana (bywszy na zjazdach na Żabich Błotach dobrze ich znają), którzy bawią tu w okolicy, a Inka była zdania, że jej wystarczą wizyty w szklarniach, których dotychczas nie miała okazji zwiedzić, bo ostatnio zabrakło po prostu dnia.
Wezmę i wyślę ten kawałek, bo nie ufam łotrowi na tej stronie, a pociągnę potem dalej.
Pepe – rodzina E.II nawet nazwisko zmieniła na Windsor, żeby szwabskie pochodzenie nie kłuło w oczy (chyba u progu I wojny) a teraz zgłaszają pretensje do spadku?
Pyro!
Ja ten blog czytam tez
szösty rok.
Zwróce uwagę, że mój zamysł dramatyczny tego wpisu przewidywał z góry niespodziankę i mam dalej zamiar trzymać się tego zamiaru.
A więc, spotkaliśmy się dzisiaj o 10.00 pod ogrodami z zamiarem przejścia się najpierwpo szklarniach w tzw. Berggarten (botaniczna cześć ze szklarniami) i wejścia później w ten historyczny Wielki Ogród z 17 w. Tyle zamierzonej dramaturgii, a reszta to rozwój wypadków.
Nie Pyro, do jasnej ch…,
nie zglaszaja rzeczywistych pretensji do spadku. Nie chca tego.
Oni sa po prostu tu zawsze obecni, a hanowerczycy lubia to.
Pepe – nie klnij na mnie. O tej porze jestem łagodna jak baranek; nie odszczeknę się i będzie Ci przykro. O!
Czy ja kiedyś mówiłam, Pepegorze, że miałam szczęście zwiedzać te ogrody? Wielki ogród, i pary w nogach starczyło tylko na jakieś 1/3 obszaru. A było wziąć rower 😉
Przejdę więc do odwiedzin w tych tu szklarniach, bardzo skromnych, jeśli ktoś jeździ i zwiedza, ale z tą różnicą, że w jednej hali o rozmiarach dzisiejszych salonów w tzw domkach jednorodzinnych, znajduje się podobno niesamowita kolekcja storczykow. Inka chodziła we wte i we w te, a królewscy z za Kanalu odwiedzali ją często, korzystając z okazji, kiedy wypadało odwiedzić brytyjskie półki, stacjonujące w okolicy.
Te storczyki, rozumiem, na brytyjskich półkach… 😉
Oglądałam w TV „Bullitta”, a potem biografię Steve McQueena i… właśnie się obudziłam 🙄
Inka latała intensywnie, bo się znała i przywoływała mnie raz po raz zakładając, że i ja się znam. Ja, o ile się znam, to najwyżej na kaktusach – i właśnie.
Opuszczając pierwszy kompleks szklarni, chcieliśmy się udać do szklarni z kaktusami, a tu nagle dopadają nas panie i proszą o wyrozumienie, ale w obliczu komunikatów pogodowych o możliwości deszczu ze zlodowaceniem, proszą o opuszczenie terenu. Faktycznie, padały jakieś krupy. Mowy już nie byo o wejściu do ogrodu wielkiego, francuskiego, z tym nowoodbudowanym zamkiem.
Zabraliśmy się więc do domu na objad, który przewidzieliśmy jako przerywnik przed dalszą ekspedycją do pobliskiego Celle.
Celle było by jak najbardziej w temacie, jeśli chodzi o dzieje rodziny królewskiej, ale zlodowacialy deszcz zagnał nas, tj, czworo (bo bylo też Lucjna dwoje kuzynostwa) do domu, gdzie miałem już śląskie rolady, do śląskich klusek (kopytka) i czerwonej kapusty.
Wypiwszy ten i następny kieliszek doszliśmy do wniosku, że cały ten pakiet potencjalnego wyniosłego frachtu kulturalnego, załatwimy kiedy indziej.
Wypada mi więc zyczyc dobrej nocy, a Wam tam, za wielką wodą – miłego wieczoru jeszcze.
„Śmierć prezydenta”.
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=U9Yk_r2zU34#!
Yurek, dziekuje. Jestes niezawodny.
Oglądnąłem, bardzo obiektywny obraz.
@heinrich.sechsjährig:
gratuluje,
widze, ze wiecie lepiej niz @ogonek w ktorym kierunku wierzgac i pluc…
Jak na szesciolatka (wunderkind!) to heinrich faktycznie wspaniale klepie o jedzeniu. Nic dziwnego ze szybko znalazlo sie spore grono zainteresowanych jego kulinarnym mieleniem.
My z żoną jemy taki schabik jadamy w http://www.sprintkielce.pl/
Nazywa trochę inna bo schab pod pierzynką ale jest bardzo smaczny.