Kaczka faszerowana kaczką czyli przygotowania do karnawału
To dość pracochłonne i skomplikowane danie ale warto się potrudzić, bo rezultat przechodzi wszelkie oczekiwania. Dobrze doprawiony farsz (trochę słodyczy dzięki rodzynkom, nieco pikanterii dzięki pieprzowi i alkoholowi, plus leciutki zapach majeranku) powoduje, że kaczka pokrojona w subtelne plastry jest wabikiem dla oka – pięknie bowiem wygląda inkrustacja z migdałów i rodzynek, jak i dla nosa – bo pachnie niewykle apetycznie. Na koniec – nadzwyczajna to przyjemność dla języka i podniebienia. Kaczka w kaczce to niezwykły smakołyk. A podaje się ją na zimno pokrojoną w cienkie plasterki, z dodatkiem żurawiny do mięs, chrzanu lub śliwek czy gruszek w occie. Może więc stanowić doskonałą przekąskę jak i samodzielne zimne danie czekające na półmisku podczas karnawałowej nocy lub przyjęcia a la fourchette.
W naszym domu kaczka w kaczce jest częstym daniem. Była więc podawana i podczas minionych świąt. Dzięki temu mogę pokazać różne fazy produkcji. Radzę więc kupić kaczkę, rozmrozić i wykonać wg. tego przepisu. Zdążycie jeszcze na Sylwestra zadziwić gości.
Oto przepis i kilka zdjęć:
Duża kaczka, 5 wątróbek drobiowych, 20 dag zmielonej wieprzowiny, 4 łyżki tartej bułki, plasterek słoniny, garść rodzynek (lub suszonych śliwek), pokruszone migdały, ząbek czosnku, łyżka majeranku, kieliszek dobrego, mocnego alkoholu, najlepiej koniaku, 2 jajka, sól, pieprz, 3 łyżki oliwy.
Do polewania mięsa pól szklanki jakiegokolwiek wytrawnego wina.
1. Kaczkę sprawić i uzbroiwszy się w cierpliwość na kilkanaście minut zdjąć z niej skórę, pozostawiając trochę mięsa pod skórą. Zaczyna się tę pracę od przekrojenia grzbietu. Następnie podważając ostrym nożykiem, uważając, aby nie przerywać skóry zdejmować skórę z tuszki. Jeśli przekroi się skórę, można ją przed napełnieniem farszem zaszyć.
2. Zdjętą skórę posolić, odłożyć.
3. Kaczkę bez skóry obsmażyć na łyżce oliwy, podlać wodą i poddusić lub podpiec na tyle, aby po ostudzeniu łatwo było zdjąć pozostałe przy kości mięso.
4. W malakserze umieścić: mielone mięso, wątróbki, mięso z kaczki, dodać alkohol, majeranek i czosnek, sól oraz pieprz, 2 jajka, tartą bułkę i dobrze wyrobić całość dodając rodzynki (lub pokrojone śliwki) i migdały. Jeśli nie ma się malaksera należy wszystkie te składniki zmielić w maszynce do mięsa.
5. Skórę z kaczki zaszyć na dłuższym odcinku, pozostawiając jedynie otwór, przez który włożyć farsz. Ten otwór także zaszyć, posmarować napełnioną farszem kaczkę oliwą i wstawić do gorącego piekarnika (200 st C).
6. Piec 90 minut po zmniejszeniu temperatury do 180 st C, polewając mięso winem, potem zaś wytworzonym sosem.
Teraz tylko wystudzić, ostrożnie pokroić i ułozyć na ładnym półmisku.
Fot. P.Adamczewski
Smacznego!
Komentarze
lubie prawie wszystko faszerowane … właśnie wyjadłam rybę faszerowaną od mojej teściowej .. ma 82 lata a gotuje jak zawsze pysznie mimo choroby … sama niestety nie porywam się na takie zadania licząc zawsze, że coś mi skapnie ze stołów rodzinnych lub koleżeńskich …
Oj, trzeba mieć wprawę i pewną rękę do zrobienia takiej kaczki 🙁 ale efekt smakowity.
Na Święta popełniłam kaczkę faszerowaną kaszą gryczaną z żurawinami, przyprawioną solą ziołową mojej produkcji, obłożoną jabłkami natartą solą czosnkiem i majerankiem. Mąż twierdzi, że jest pyszna.
Dzień dobry.
Do zdejmowania skóry z drobiu najlepiej zaopatrzyć się w Haneczkę! (mordka)
Ta kobieta z wielką wprawą i anielską cierpliwością sprosta każdemu takiemu zadaniu.
Krysiade – bardzo podobną kaczkę kilka lat temu pokazywał jakiś kucharz poznański w programie Makłowicza. Zwróciłam wtedy uwagę na technikę usuwania kości z udek i górnej części skrzydeł – ten kucharz nie rozcinał skóry na nogach, a od środka trybował kostki i wyciągał od strony tuszki. Pozostałe po stawach otworki zaszywał. W rezultacie miał do dyspozycji skórę z mięsem z tuszki i 4 wiszące przy niej woreczki po odnóżach. Fajne to było.
Dzień dobry blogu!
Na dworze chwilowo ucichło, ale na wieczór i noc zapowiadają kolejne wichury. Szaro i pochmurno, nic się nie chce 🙁
Jolinku,
na ile nam te zapasy mięsa wystarczą?
Ostatnie jagnię jedliśmy chyba z pół roku i to nie sami. Teraz też podrzucimy coś Młodym (Geolog jest mięsożerny), zaprosimy gości… Myślę, że następnego nie zamówimy przed majem.
Z wiosną przyjdzie kolej na parę kilo cielęciny… W sklepach praktycznie mięsa (poza drobiem i rybami) już nie kupujemy.
Przeciętny Szwajcar podobno spożywa troszkę ponad 1 kg mięsa tygodniowo (54 kg) zajmując 42. miejsce na liście 177 krajów. Myślę, że my tej średniej nie zawyżamy. Na pewno nie jadamy codziennie 150 g mięsa na osobę.
Polska wyprzedza Szwajcarię o kilka miejsc, ale rekordziści (Luksemburg – 137 kg, USA – 123 kg, Australia – 122.7 kg, Nowa Zelandia – 117 kg) o kilka klas 😉
Dziś na obiad rosołek z gęsiej szyi i żołądka.
Skórę z szyjki nadziałam tradycyjnie (gęsia wątróbka, bułka namoczona w mleku, zielona pietruszka – zmiksowane i zmieszane z żółtkiem utartym z łyżką masła, pianą z białka, tartą bułką, solą, pieprzem, gałką muszkatołową) i upiekłam przy gęsi. Jakie to dobre! Aż mi się dzieciństwo przypomniało…
Gęś była natarta na noc solą, pieprzem i imbirem. Rano nadziałam ją wielką ilością obranych i poćwiartowanych jabłek boskoop zmieszanych z rodzynkami. Piekła się 4 godziny w temp. 150 st. grzbietem do góry. Najpierw zbierałam wytopiony klarowny tłuszcz (ca pół litra), potem polałam ją czerwonym winem i tak się piekła polewana od czasu do czasu powstającym sosem. Pod koniec odwróciłam ją brzuchem do góry i pozwoliłam się zarumienić 😉
Tak,jak Jolinek,ja też na kaczkę w kaczce chętnie wpadnę do fachmanów od luzowania i faszerowania drobiu 🙂
Podczas naszych Świąt podano indyka.Rzeczony został napełniony
farszem z wątróbki oraz bakalii i podany w towarzystwie:kasztanów,
ziemniaków,duszonej cykorii i puree z marchewki.
Wszystko palce lizać.
https://picasaweb.google.com/zosiarusak/J89U3P51?authkey=Gv1sRgCMj2spS59fP3PQ&feat=email#5826946800568556306
swieta, swieta i po swietach
https://picasaweb.google.com/slawek1412/20121228#5826960441722564306
Sławku, 😀
Danuśka,
bardzo apetyczny zestaw 🙂
Pora popłacić rachunki i zapaść się w styczniową dziurę finansową 🙄
Idę na pocztę, zanim rozhula się kolejny front niżowy 🙁
Święta,święta i po świętach,ale zostały miłe wspomnienia 😀
https://picasaweb.google.com/zosiarusak/J89U3P51?authkey=Gv1sRgCMj2spS59fP3PQ&feat=email#5826974734397550402
Wczoraj nie jadłyśmy obiadu, żadna nie była głodna. Dzisiaj zjadłyśmy po 2 pyzy, ja kaczą nogę, Anka ostatni kawałek dzika, czerwonej kapusty z rodzynkami do tego i po ostatnim kubku świątecznego barszczyku. Resztę pieczeni włożyłam do zamrażarki, kapustę zjemy jutro i już koniec. No nie – jeszcze kilka porcji bigosu zostało, pół słoika śledzi rodzynkowych i pasztet.
Myślę, żeby jutro nagotować żuru, wrzucić w niego wędzonki i kiełbaski i jeść spokojnie jutro i w niedzielę. Młoda mówi, że najchętniej szare kluski. O nie, odmawiam tarcia. Żurek mnie obroni przed wymysłami Dziecka.
Wracając do Warszawy planowałam na czas między świąteczny skromną,krótką dietę typu warzywa na parze itp.
Wczoraj po powrocie do domu zastałam w kuchni placki ziemniaczane usmażone przez Latorośl.Dzisiaj chrupiemy z koleżanką faworki przez nią zakupione.I ja się pytam,no gdzie te warzywa i owoce?
No gdzie i kiedy ???
Placki ziemniaczane smażyłam dziś na obiad. Dietetyczne one wprawdzie nie są, ale nic nie szkodzi, bo większość potraw świątecznych / oprócz kaczki i słodkości/ była bardzo zdrowa.
A ziemniaki trą się same, od czasu jak wśród końcówek do mojej maszynki elektrycznej do mielenia mięsa odkryłam tę do tarcia.
Krysiude,
jak robisz swoją sól ziołową ?
Tradycyjnie…
28.12.2012, 10:20, -10C.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4708.JPG
O – Orzeł wylądował?
Podsumowałam co zawdzięczam Blogowi w te święta z tajemnic kulinarnych. A oto wyniki:
– śledzie rodzynkowe wg Piotra,
– sałatka z buraków z jabłkami i fetą – wg Jagody,
– tort orzechowy i jagnięcina wg Starej Żaby,
To nie jest mało jak na 3 dni świąteczne.
Pyro,
w ubiegłym roku warunki nie sprzyjały (no, trzeba trochę tego śniegu jednak…), ale dzisiaj w sam raz 😉
Temperatura trochę za wysoka, bywało i -20C w czasie lądowania Orła 🙄
Ja nie masochistka, ja tylko fotki z podestu za kuchnią…
Dzien dobry,
Pyro,
Czy przesylka doszla?
JollyR. – w samą Wigilię , o 14.00. Miałam o tym jutro napisać. Te częściowo pójdzie między ludzi.
To sie cieszymy z Mamusia, bo juz zaczelysmy na Poczte Polska pomstowac :).
Jolly – czy do Mamusi można mailem coś skrobnąć, bo mnie na pocztę pod górkę, a podziękować trzeba,
Pyro,
Zajrzyj do poczty.
yurek
28 grudnia o godz. 6:37
Witam, Stara Żaba niech zmieni przeglądarkę, jeżeli na innej, się powtórzy, to w ustawieniach ma coś pogmatwane.
JollyR – też leć do skrzynki.
Ja idę do kuchni, mam krewetki-olbrzymy, wrzucę do piekarnika z róznymi tam. Do tego sałata grecka i wystarczy.
A propos światecznego okresu i jedzenia, ja wymiękam już na starcie, kiedy przygotowuję, gotuję, a zwłaszcza kiedy widzę zapełniony różnościami stół. Napróbuję się w trakcie, napatrzę – i wystarczy, jestem nasycona praktycznie bez jedzenia.
Młodsza tyra, jak górnik dołowy – miała przerwę w czasie Wigilii – 2 godziny i w czasie spotkania rodzinnego – 4 godziny. Pewnie – nauczyciele mają tyle wakacji, tak mało godzin przy tablicy, nic nie robią i tylko wyżywają się na dzieciakach. Pewnie są i tacy, tylko ja takich nie znam. Mam w rodzinie 2 czynne belferki i troje byłych – dla wszystkich szkoła to ich sposb na życie. Tylko co to za życie?
Taka kaczke zrobie sobie chyba. Raz, a moze i wiecej razy?
Dobry wieczor miedzyswiatecznie! Wieczor gdzie jak gdzie.
Na razie jednak o kaczce myslec nie moge, bo zjadamy na bierzaco pare litrow rosolu, dzisiaj, wczoraj juz, a i na jutro jeszcze sie kroi. Trudno, takie zjady jestesmy (tu oczko do Pyry).
Krotko mowiac, tez dojadamy.
Podoba Wam się tradycyjny toast brytyjskiej armii?
„Za krwawe bitwy i wielkie zarazy!” ? Tylko one bowiem skracały kolejkę awansową…
Nie Pepe – rosół 2 x odgrzewany jest niesmaczny – jeżeli czasem zostanie to się go przerabia na pomidorówkę albo inną zupę. O – można jeszcze na nim zrobić galaretę do mięsnych resztek i wędlin. Staram się jednak, żeby za dużo nie gotować.
Ja nadmiary zazwyczaj zamrażam, nie odgrzewam.
Zdaje się, że Sylwester kroi nam sie w Stolicy… właśnie dogaduję się z Julką co mam, żeby nie kupowała.
Rolmopsy, barszcz (zakwas) i zamrożony czysty rosół, który posłuży za podstawę do barszczu. Jak mnie lenistwo nie zmoże, to gotowam jeszcze zrobić uszka, bo mam zamrożone ciasto, wyszłoby tego akurat na naszą czwórkę.
Byłam nastawiona na spokojnie w domu, ale Julka zadzwoniła z propozycją już po raz drugi, więc weźmy się ruszmy!
Ja nadwzyzki wekuje.Robie to tuz po ugotowaniu, aby garnkow nie blokowac. Zajmuje to mniej miejsca, bo sloiki moga stac w spizarni, i smakuje jakos lepiej. Tak wiec zawekowalam bigos, pasztet /pysznosci wielkiej – w kooperacji z corka/i ryby w zalewie octowej.
To taka dygresja do ewentualnego wykorzystania, bo to wekowanie nie jest specjalnie klopotliwe. Bardzo gorace wkladam do twistow i odwracam.
Mrożenie prostsze – w pojemnik i do zamrażaki, byle nie stało po kątach i czekało na zamrażanie 🙂
Nic na smaku nie traci, ale każdy robi, jak lubi. I tak powinno być!
Witam w jeden z ostatnich tegorocznych poranków !
Radosna pobudka przy huku młota pneumatycznego.Tuż obok nas trwa naprawa rur kanalizacyjnych,a wiadomo najpierw trzeba się do nich dostać.
Wczoraj wieczorem dokończyłam czytanie „Świata od kuchni”
Anthony’ego Bourdain (jeden z podchoinkowych prezentów).Po „Kill grill”to już druga pozycja tego autora przeczytana przeze mnie.
Pamiętacie,o bourdainowym grilu opowiadal kiedyś nasz Gospodarz.
Utwierdziłam się w przekonaniu,że nie jest to mój ulubiony,kulinarny autor.Recenzenci piszą o jego soczystym języku,który dla mnie jest czasem trochę wulgarny.Autor nie owija w bawełnę,jest do bólu szczery,co chyba nie zawsze jest zaletą.Tym niemniej w jego opowieściach jest sporo kulinarno-podróżniczych ciekawostek. Opisuje swoją fascynację kuchnią wietnamską,opowiada o daniach francuskich,meksykańskich,marokańskich i paru innych.
Zatem,kto ma ochotę,niech podróżuje z A.Bourdain przez świat.
A ja w duchu sobie pomyślałam,że taka lektura podczas Świąt i krótko po,to chyba jednak drobna perwersja-jedzenie w lodówce,na stole,poza domem,w domu,na blogu 🙂 i JESZCZE w książce !
Ło Matko !
dzień dobry ..
Danuśka masz rację .. za dużo jedzenia .. dzisiaj idę na obiad rocznicowy i poszłabym na jedzonko z przyjemnością bo gospodyni wyśmienicie gotuje ale po tym jak już od poniedziałku jestem objedzona to aż się boję bo nie wypada nie jeść a ochota już mała … za A. Bourdain nie przepadam chociaż przystojny z niego facet … 😉
słoneczko to trzeba na spacerek …
miłego dnia … 🙂
Dzień dobry
Gotuję żurek, więc żeby wykorzystać resztę włoszczyzny, też ją pac – do gara i będzie salaterka sałatki jarzynowej. Jakoś więcej mnie ciągnie do jarzyn z majonezem, niż do bigosu. Pogadałam z kilkoma Blogowiczami i chyba wspólnie doszłyśmy do wniosku, że mamy syndrom „smuteczku „po”. Człek się starał, czekał, dumał – prztszło i poszło, przepłynęło, przeminęło i teraz dołek – niezbyt głęboki ale zauważalny.
To cześć – idę do marchewki.
Mój „smuteczek po” miesza się z syndromem tego Icka, co kupił kozę. Po sprzedaży kozy.
O to to Nisiu,
Ja sie czuje jak Tata Mikolajka na wakacjach (ach, jak sobie pomysle o moich kolegach, co zostali w biurze, ale mowiac to juz sie nie smial).
Odpowiadam pózno, bo mnie nie było na blogu.
Pyro – moja kaczka nie była tak wytworna. Po prostu wzięłam kakę i nadziałam. Była chwalona.
Krystyno – do soli ziołowej wykorzystuję zioła suszone dobrej firmy, takie jak: cząber, tymianek, bazylia i inne na które mam ochotę w częściach równych. Rozdrabniam i dodaję czosnek granulowany część podwójną. Na końcu dodaję sól – ok. 1/3 objętości. Mieszam i już.
Krysiu,
dziękuję za odpowiedź
Ja także mam przesyt kulinarny, w związku z tym na obiad zjem tylko uduszoną brukselkę.
A na dworze szaro i ponuro.I jakoś tak smutno, choć w zasadzie powodów do smutku brak.
Dzień dobry 🙂
A ja znowu w kuchni, podobnie jak Pyra 🙂 sałatkuję itp. Upiekłam sernik i ciasto pomarańczowo-migdałowe. To ostatnie piekłam po raz pierwszy i z przepisu jedynie zasłyszanego, czyli niezbyt dokładnego. Wyszło bardzo okazale, ale pamiętam, że tamto, świąteczne, którym się zachwycałam u rodziny miało wierzch polany czymś w rodzaju karmelu z cieniutkimi pasemkami skórek pomarańczowych. Nie umiałam tego odtworzyć, więc skończyło się na polewie czekoladowej. Ale jak to zwykle bywa gdy się staramy, polewa rozwarstwiła się i żadne sztuczki nie pomogły. Musiałam ponowić próbę, o mało co także nieudaną, ale nie czekając kolejnej klęski wylałam ją na ciasto i jeszcze trochę na sernik. Nawet nieźle wyszło, a w smaku – okaże się wieczorem…
Dzień dobry Blogu!
Na poświąteczne smutki najlepszy jest ruch na świeżym powietrzu.
Byle nie bez śniadania 🙄
Pogoda dziś cudna, na 1600 mnpm +1°C i śniegu pod dostatkiem, więc zainaugurowaliśmy sezon biegówkowy na naszej ulubionej Lombachalp.
Biegło mi się dobrze, pokonałam trasę w niezłym czasie, ale przy szałasie za 6 km (plus 1,5 km pętla) i po 50 minutach miałam wrażenie, że padnę w śnieg z wyczerpania i już się nie podniosę, jak ów pierwszy posłaniec z Maratonu 🙁 Osobisty poratował mnie jednak czekoladą, herbatą, kanapkami z pasztetem i jakoś doszłam do siebie, a potem dobiegłam (doszurałam) z powrotem tych 7,5 km.
Po powrocie do domu wsiadłam na rower i zrobiłam rundę po sklepach, bo psuje mi się wiązanie, ten gumowy odbijacz z przodu się rozpada ze starości 🙁
Okazuje się, że już tylko jeden sklep sportowy handluje biegówkami, a części zapasowych nie ma. Nowe wiązanie kosztuje ponad 90 Fr, proponowano mi nowe narty z wiązaniem za 190. Nie chcę, bo to Atomic, a ja z moich starych Fischerów jestem zadowolona.
W internecie znalazłam takie gumki za 5.50 euro. Wysyłka z opłatą celną i manipulacyjną do Helwecji kosztuje 53 euro 😯
Chyba wykorzystam znowu moją „skrytkę pocztową” po niemieckiej stronie.
Jak już byłam w drodze, to wpadłam też so sklepu azjatyckiego i nabyłam… Choya Umeshu 😀 Wysoka butla- słoik z dwoma owockami. Za chwilę sprawdzę, jak oni je tam wcisnęli 😉
Biegówek nie posiadam, za to dwa psy, które wyrzucają człowieka czy chce czy nie i to kilka razy dziennie na solidne przebieżki. Po śniegu w Warszawie śladu już nie ma, rozpłynął sie w plusowej temperaturze. Dzisiaj było bardzo ładnie, choć rześko, a wieczorem słońce zachodziło na czerwono, zabarwiając pięknie niebo 🙂
Koszty transportu nas zeżrą chyba. Książka 17 złotych, wysłanie na teren UE -49,- przy wadze kilku książek ok 2 kg – cena przesyłki przekracza 100 zł. Jeszcze kilka lat temu można było wysłać ciasteczka do Pana Lulka albo grzyby do Echidny i cena ta leżała w moim zakresie – teraz porto przekracza nawet nie to, że moje możliwości, co zdrowy rozsądek. Pogłupieli chyba. Kupić sobie parkę gołębi pocztowych, czy jak? Żurek wyszedł nadzwyczaj smaczny ale też robiłam go na żytnim zakwasie z piekarni, dałam sporo warzyw 1,5 dużego ziemniaka, ładny kawałek chudego boczku wędzonego, białą kiełbasę i zwykłą kiełbasę, czosnek, ziele, liść laurowy, majeranek, podbiłam jeszcze łyżką mąki rozbitą w 100 ml śmietany – palce lizać. Jest 2 litrowy garnek z zupą, że omc łyżka stoi.
Goscie przychodze ok 15:00 a ja pomalutku szykuje z Basienka nasz poswiateczny swiateczny obiad. Tym razem wolowina (od 3 dni w marynacie) na dziko i kotleciki mielone z sarny. Bigos, fasola, borowki, brokula, szparagi, ziemniaki w calosci z koperkiem no i zupa grzybowa juz pachnaca wysmienicie. Poza piernikiem i resztka keksu bedzie wczoraj wieczorem zrobiony sernik. Wyglada swietnie wiec mamy nadzieje ze i smak dorowna wygladowi. Wina sa, likiery tez wlaczajac icewine. Choinka od rana sie swieci, koledy graja i te z Kraju i te stad. Za oknem sniegowo i slonecznie ale cieplej co wygodniej choc ja tam mroz na swieta lubie. Mrozu i sniegu i pieknej swiatecznej pogody nam zreszta w tym roku nie zabraklo (zdjecia) wiec nie narzekam. Od weekendu przedswiatecznego do wczoraj tak wygladal nasz gaj osikowy i wszystko dookola.
Sarenki podchodza pod kuchenne okna, ptaszki wyjadaja z karmnika i lisek sie ostatnio gdzies tu zadomowil bo juz ze 3 razy widzielismy choc nalezy do tych niesmialych.
Slady na sniegu widac od trzech roznych zwierzatek. Ciekawe czy ktos zgadnie kto zostawia te slady co wygladaja troche jak buty (a nie sa)?
Kolacja, bo zakladamy, ze sie goscie zasiedza wiec starym naszym zwyczajem mamy na zimno: szynki, poledwice, pasztet z dziczyzny i gesiny (wczoraj upieczony) lososia, kielbasy przednie i kabanosy sie susza zawieszone w spizarni, papryka marynowana, tak raczej na slodko, pomidory suszone na sloncu w oliwce, ogorki malosolne, smalec geci ze skwarkami i pieczywo (chlebo 3) od Niemca co Wandy nie chcial. Wodeczka sie chlodzi na wszelki. Bigos. Juz wiecej nie pamietam, prosze o wybaczenia 🙂
Pytanie do Krystyny. Keks. Ten alkohol 50-70ml. Czy to juz po wymoczeniu owocow co zostalo dolac czy nasaczone owoce +cale 50-70ml dolac do ciasta? Niedlugo pewnie zrobimy nastepny. Moj brat sie tez napalil po opowiesciach, choc mowi wpadnie do nas bo sam do ciast sie nie zabiera 🙂
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/Wigilia2012?authkey=Gv1sRgCLi_yMH7utCtZQ#slideshow/5827394594946833842
Och, Pyro!
Taaki żurek, a ja wypiłam herbatkę z imbiru i cytryny i zagryzłam szwedzkim pierniczkiem 🙁 Muszę wykombinować coś treściwego na kolację.
Koszty wysyłki pocztowej przekraczają już ludzkie pojęcie o proporcjonalności. Czasem mi się zdaje, że taniej jest zawieźć coś osobiście, zwłaszcza na krótkim dystansie i na dodatek ma się pewność, że po drodze nie przepadnie 🙄
W ruchu pocztowym między UE i Szwajcarią dochodzą jeszcze różne szykany naszych własnych przepisów celnych. Samo obejrzenie przesyłki i wystawienie faktury celnej kosztuje 18 Fr.
Nie płaci się za książki i drobne prezenty, ale każdy towar zamówiony w internecie podlega kontroli 🙄
Nie spodziewałam się, że mnie też dopadnie poświąteczny syndrom.
Pogodę mamy zupełnie nie zimową, ponad 10°. Dojadam poświąteczne resztki.
Przydałoby sie pobiegać ale gdzie mi tam do formy nemo. Tyle kilometrów na biegówkach a potem jeszcze rowerem 🙂
Dzień dobry,
Pyro – przesyłka do USA do 2 kg, priorytet (7 dni) – cena – 77 zł
W dużej kopercie z bąbelkami (A3) jako list, a nie paczka.
Europa – 58 zł
To nadal drogo, ale taniej niż paczka. Wiele osób tak wysyła. Również książki.
Paczka priorytetowa do USA do 2 kg – 102 zł 😯
U YYC śnieg i słońce, u Nemo pogoda cudna, a u nas dzisiaj ponuro 🙁 Za to na obiad była gorąca pomidorówka z ryżem 🙂
Asiu,
w całym grudniu było może 5 dni ze słońcem, więc dzisiejszy dzień nas naprawdę ucieszył 🙂 Zwłaszcza że święta były pogodowo ponure, a poprzednie słoneczne dni wypadały bardzo niepraktycznie 🙄
Alino,
moja forma jest pożałowania godna, ale na biegówkach mój mózg naprodukował chyba tyle endorfin, że roweru nawet nie zauważył 😉 Poza tym przejechałam ledwie z 5 km.
Jeżeli jutro będę się jeszcze ruszać, to odbędziemy kolejną rundę 😉
Tymczasem zafunduję sobie kąpiel w soli i olejkach eterycznych.
Witam, wysłanie książki z US do Polski $2,50. Ta sama przesyłka bez zaznaczenia book $9. Książki płyty, kasety mają priorytet. W Polsce chiba też.
Następna porcja zdjęć: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/5,114944,13113711,Danzig__Zoppot__Stettin__Schwinemunde__K%C3%B6nigsberg_.html#Cuk
A ja, hehe, w ogóle nie jestem przejedzona, raczej niedojedzona. Kiedy mam taką furę gości i latam dokoła nich, odechciewa mi się jeść. Teraz obejrzę sobie dokładnie resztki i zastanowię się, co dalej. Z pozostałej fasoli zrobię fasolkę po bretońsku. Będę jeść ziemniaczki, cukinię i bakłażany. Śledzie własne, co mi zostały, słoik jeden. Jajka. Zielone i czerwone co popadnie. Moja niezastąpiona Pani Irenka pomogła mi uporać się z faszerami i inszą galanterią. Ciasta oddam. No, może kawałek sernika od Sowy sobie zostawię, bo to wielkie delicje.
Kupiłam solony słonecznik.
A w Sylwestra będę koić Rumika. Szanta się złości, ale biedny Rumcio szaleje ze strachu.
Nisiu – a wiesz czego się nauczył nasz sybaryta? Najpierw ze 3 lata bardzo bał się sztucznych ogni, a u nas często je widać, bo nad Maltą są pokazy. Rok temu zauważyłyśmy, że owszem – pies się boi ale i jest ciekawy – podbiega do balustrady balkonu i patrzy; trzęsie się, popiskuje ale patrzy. Ania brała go na ręce, uspokajała, mówiła, że pani się nie boi i psu się nic nie stanie. Teraz zaraza podbiega do nas, ustawia się tyłem żeby brać go na ręce, to on popatrzy. Taki to i pies.
Za blisko 17kg. paczkę z książkami z Wrocławia do Kingston (nadana jako zwykła, szła ok.6 tygodni czy jakoś tak) zapłaciłam 146 zł.
To w miarę przyzwoita cena, jeśli się komuś nie spieszy.
U mnie dzisiaj kolejna zawieja i zamiecia, śniegu przybywa.
Też nie jestem przejedzona i właściwie na jedzenie nie bardzo mogę patrzeć – jak wszystkiego jest dużo, to mi sie odechciewa.
Piesy nie bałyby się fajerwerków czy piorunów, gdyby nie miały tak wrażliwego słuchu. Takie dźwięki powodują u nich ból. Pies moich znajomych szalał w czasie burzy, nie mógł sobie znaleźć miejsca w domu, najchętniej chował się pod łóżko, ale to nie pomagało.
Czytająca, acz nie pisząca…
dla Alicji:
„Zawieja i beznadzieja” – kto to jeszcze pamięta? A takie śliczne:
http://www.youtube.com/watch?v=fzmIZKMDpoU
I jeszcze podziękowania (spóźnione o – circa – lata, ale szczere) za przypomnienie „Małego dobosza”. A dla tych, którzy chcą – można posłuchać kolędy w wykonaniu „moich” dziewczyn (no, dobrze – trochę fałszują, ale nic to, najważniejszy zapał):
http://www.youtube.com/watch?v=mzTQXDKl2nU
Noworoczne życzenia dla wszystkich z gorących źródeł na Słowacji
Alicjo – ależ na tym polega nasze wrażenie „Przejedzenia” – bo nikt, kogo znam specjalnie łakomy nie jest. Wszystkiego jest dużo i wszystko dostępne – to w znacznym stopniu ogranicza apetyt. Przelecie się, przegłodzić i zaraz zacznie smakować.
YYC,
alkohol pozostały po odcedzeniu rodzynek/moreli, fig/ dolewamy stopniowo do ucieranego ciasta.
Ależ piękna zima u Ciebie. A te ślady na śniegu – takie wachlarzowate – bardzo dziwne.
Asiu,
z pierwszej porcji zdjęć najbardziej zainteresował mnie Malbork. Przez wiele lat jeździłam do rodziny pociągiem właśnie przez to miasto, a zamek jest doskonale widoczny z pociagu. Po zniszczeniach z końca wojny został w znacznej części odbudowany/ prace cały czas trwają/, ale na starych zdjęciach widać jego dawną potęgę. Choć nadal, zdaje się, jest największym zamkiem w Europie.
A Stare Miasto w Gdańsku prawie w całości jest rekonstrukcją.
Z racji naszego wyjazdu w domowej lodówce po Świętach hulał głównie wiatr 😉 Dzisiaj pojechaliśmy zrobić jakieś przyzwoite zakupy,z jednej strony pod małą kolacyjkę,na którą jutro wpadają przyjaciele,a z drugiej strony tak już trochę pod Nowy Rok.
W sklepach przepiórki,perliczki,bażanty i steki z kangura,zatem można sobie pogrymasić 🙂
Nabyliśmy przepiórki oraz …..wieprzowe nóżki.Właśnie sobie pyrkają
z tym,co tam należy do nich wrzucić.Będę robić PO RAZ PIERWSZY w życiu galaretę z nóżek i bardzo proszę się ze mnie nie śmiać !
Czy galareta z nóżek może się nie udać ? Mam nadzieję,że nie.
Pyro – jamniki to najinteligentniejsze psy. Błyskawicznie wyciągają wnioski.
Wachlarzowate ślady na śniegu mogą być od skrzydeł dużych ptaków.
Danuśka,
jeśli w galarecie z nóżek (długo gotować min. 4 h) nie ma za dużo lub za mało wody, to musi się udać 😉
Danuśko,niestety muszę Cię zmartwić, może się nie udać 🙂 nie wiem dlaczego ale moja robiona po raz pierwszy, ściśle wg przepisu oczywiście, za nic nie chciała zastygnąć :). I teraz wiem,żeby na wszelki wypadek mieć w domu żelatynę ( rada od bardziej doświadczonych)
Prawie zapomnialem. Sroki lataja po sniegu i pomagaja sobie skrzydlami zostawiajac slady jakby butow 🙂
Krystyno dzieki za uscislenie. Dzisiaj resztowka keksa, piernik i sernik na obiad….znaczy na deser 🙂
Jak wszyscy – to ja też; piekę jutro keks znakomity. Ciasta świąteczne „wyszli”, więc na Nowy Rok siądzie przy moim stole Krystyna – czyli jedna z nielicznych blondynek wysoko cenionych przez Pyrę.
Sałatka bardzo udana (prawie jakby ją robiła Haneczka) a teraz mam przed sobą kubek, w nim herbatka z prądem (nie całkiem – z cytrynówką na miodzie) za co dzisiaj pijemy?
Nemo,Duże M – znaczy na dwoje babka wróżyła…
Sprawdziłam,żelatynę mam,jakby co.
Byliśmy też dzisiaj na niedużym spacerze w okolicach dóbr nadbużańskich.Na duktach leśnych lodowisko,czasem pokryte śniegiem.W takim wypadku może rzeczywiście lepiej przemieszczać się na biegówkach niż na piechotę.Tym niemniej trochę się jednak poprzesuwaliśmy godnie,spokojnie i spacerowo.Udało nam nie zaliczyć żadnego zająca.
Pyro-może za stary rok powoli odchodzący w przeszłość ?
I za nasz Blog nieustająco !!!
Pyro,
ja jestem blondynka oszustka. 🙂 Ale taką siebie wolę.
Danuśka,
to był już najwyższy czas na taki debiut. 🙂 Wbrew utartym opiniom, galareta nie musi być wcale tłusta.
A te ślady skrzydeł sroki – na to powinnam wpaść sama. Dziś miałam ptasią niespodziankę : przyleciał po raz pierwszy krogulec/ chyba – bo jastrząb wygląda podobnie/. Siedział nieruchomo na słupku, kręcąc tylko główką. Ptasie towarzystwo schowało się w krzakach, ale jeden zagapił się a krogulec tylko na to czekał. Co dalej się działo, tego nie widziałam, bo wszystko rozegrało się za stosem drewna.
Tak, Danuśka – za nasz Blog – nieustająco, za Piotra i za Blogowiczów.
Kiedy robi się galaretę z nóżek – to nie ma siły: tłuszcz jest i to w ilościach. Dlatego ja robię galaretę w dwóch etapach – gotuję, wyciągam mięso do obierania z gnatków, wywar w2ystawiam na balkon. Kiedy zetnie się tłuszcz na wierzchu, zdejmuję łyżką cedzakową starannie, do zera. Teraz dopiero rozgrzewam i klaruję galaretę,wrzucam kostki mięsiwa i rozlewam w foremki, czy naczyna, w których będzie już zastygała.
Gazeta Narodowa. 1888
„Rezultat łowów dworskich w roku 1887. Wedle sprawozdania wydanego przez wielkiego łowczego koronnego ubił w ubiegłym roku cesarz ogółem 5 sztuk grubego zwierza. Natomiast arcyksiążę Rudolf położył trupem: 4 lisy, 8 łososi (sic!), 1 kunę, 1 osła, 2 wielkie sokoły i 1 małego sokoła, 46 sów, 8 rybołówek, 39 kormoranów. Ogółem na łowach dworskich ubito w zeszłym roku 36.093 sztuk rozmaitej zwierzyny.”
Pyro-też tak wymyśliłam,że ten tłuszcz zbiorę,kiedy galareta zetnie się po raz pierwszy.Mięso już oddzieliłam,ale jest go,jak na lekarstwo. Chyba jeszcze dodam jakieś inne zaprzyjaźnione kawałki ?
Asiu – w USA w latach 50-tych farmerzy na bokach bydła pisali białą farbą „COW” żeby uniknąć pomyłek niedzielnych myśliwych. Widać tego osła nikt nie opisał
Przydał się na salami 😀
Dodaj; możesz też kawałki wędlin, warzyw itp
Hajże za Kałużą – pilnujcie lampki. Ja odę spa. Dobranoc.
Pilnuję. Przestaje padać śnieg.
Niech żyje słodkie lenistwo! Cały dzień spędziłam na kanapce przed kominkiem, czytając „Kryształowego Anioła” Grocholi (skończyłam) i popijając czerwone wino od czasu do czasu.
Teraz wracam nad Niemen, bo przed świętami nie udało mi się skończyć, a Grocholę pozyczyłam „na drogę”, wracając z Kincardine i jak zaczęłam, tak mi poszło.
Młoda godzina, wracam na kanapkę.
Nie zapomnij o…
http://www.youtube.com/watch?v=SWhXcCqn3Zo
Kordła podgrzana, Jerzor chrapie, ja się udaję pod…
Niech tam kto podtrzymuje światełko 🙂
Dobranoc!
Jeszcze to.
http://facet.onet.pl/znani/wojciech-mann-jestem-z-innego-pokolenia/58ghw
Fajny ten Mann. U nas pogoda piękna – chmurki na błękicie, słońce, temperatura ok „0”. Pies ma kolejny atak ADHD i w czasie porannego spaceru Pyra odstawiła niezły fragment marszobiegu, tylko nikt mi nie przyznał odznaki „Sprawny do pracy i obrony”. Kto to może jeszcze pamiętać? Chyba tylko Ewa z Poznania, Cichal i ja. Koniecznie potrzebuję kupić nową klawiaturę, ale ponoć wszędzie tłumy – bo wyprzedaże; poczekam do pierwszego dnia po świętach. Dzisiaj nie gotuję – żurek przecież jest, bigos także samo i śledzie w rodzynkach i sałatka. Po południu upiekę keks i tyle mojej aktywności.
dzień dobry …
Krystyno blond Ci służy dobrze … 😀
w Biedronce są sycylijskie pomarańcze jak by co … kupując przypomniałam sobie rady nemo żeby ważyć te siatki z produktami i faktycznie jedna waży 0,93 a inna 1,07 kg ..
Danuśka wywar powinien smakować trochę słono przed zastygnięciem nóżek bo jak akurat to potem galaretka trochę mdła .. ale pewnie już zrobiłaś …
Jolinku zrobiłam ! Udała się !!!
Danuśka – już spróbowałaś?
Danuśka – brawo!
Ja natomiast pochwalę się wyczynem cukierniczym, otóż to ciasto pomarańczowo-migdałowe, o którym tu wczoraj pisałam, okazało sie nie lada smakołykiem, puchłam z dumy chwalona przez gości. Polewa czekoladowa, ciemna, bardzo smakiem pasowała do pomarańczowego charakteru ciasta. No to się pochwaliłam 😀
Bsiu – przepis proszę! 12-go Młoda wydaje kolacyjkę – też chcę się pochwalić (mordka)
Przepraszam – literówka w imieniu, to niegrzeczność, miało być Basiu!
Pyro 🙂
przepis – z przyjemnością:
2 pomarańcze w całości, wyszorowane dokładnie szczotką, zagotować w wodzie, którą odlać, zalać nową i teraz gotować ok. 2 godz. bacząc żeby woda sie nie wygotowała. Po tym czasie pomarańcze osączyć, wystudzić i pokroić na kawałki usuwając pestki, zmiksować.
200 g migdałów potraktować blenderem jak najdrobniej, dodać 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia.
Ukręcić kogel mogel z 5 żółtek z cukrem – ok. 100 g, osobno ubić pianę dodając szczyptę soli, a pod koniec ubijania drugie 100 g cukru.
Do kogla mogla dodać masę pomarańczową, migdały z proszkiem, sok z pół cytryny, na koniec sztywną pianę z białek, wymieszać delikatnie i przełożyć do formy. Piecze się ok. 45-50 min. w 180 st.C. Ciasto troszkę rośnie, ale też później nieco opada, nic to jednak nie szkodzi. Można je podać w takiej wersji bez dodatków, ja jednak polałam taką polewą podobną do murzynkowej, czyli masło+cukier+kakao+woda+
Dzień dobry,
Barbaro, też zanotowałam na zaś bo już z opisu bardzo mi się podoba. Czekolada z pomarańczą smacznie się komponują. Dobrze, że się pochwaliłaś 🙂
Danuśko, gratuluję nóżek 🙂
Yyc, masz zimę za oknem a na stole same przysmaki. Czy goście wszystko spałaszowali?
Sarenki sąsiadki urocze 🙂
Dziękuję – odnotowałam. Naprawdę wygląda obiecująco
YYC – podobnie jak Alinka – zachwycam się Twoją śnieżną zimą, zaokiennym towarzystwem, smakowitym przyjęciem, no i wreszcie obejrzałam zdjęcia z Waszej wspaniałej podróży. Bardzo, bardzo mi sie podobało, dzięki za podzielenie się 🙂
Pyro-spróbowałam,możesz wpadać 🙂
Latorośl zapowiedziała,że galarety jeść nie będzie,bo nie lubi.
Nawet nie wiem,czy kiedykolwiek jadła,więc skąd wie,że nie lubi ?
Może jadła gdzieś poza domem ?
Basine ciasto pomarańczowe rzeczywiście ciekawe,też odnotowane.
A powrót yyc’a na blogowe łono również mnie cieszy,bo sympatyczne są te opowieści przyrodniczo-podróżniczo-kulinarne naszego Kolegi.
Witam, dla Pyry, często korzystam z tego sklepu i wszyscy są zadowoleni.
http://www.morele.net/komputery/klawiatury-myszki-i-tablety/klawiatury-18/2.00,99999.00,,,,,,,,/1/?q=klawiatura#product_list
Jurku – jesteś kochany, ale to nie dla mnie. Nie mam samochodu, a to jednak 17 km.
się wpisała wczoraj AniaN. o godz. 19:50 ze Słowacji … witaj … 🙂
Barbaro ciasto czyta się pysznie .. szkoda, że nie piekę …
Napisała Zgaga. Dojechała nad oną Loarę i trafiła prosto na domowy szpital – Dziecko z grypą jelitową, a Malutka z zapaleniem ucha. Ma Zgaga zajęcie i samą radość. Naprawdę się cieszy, bo Oliwia się do niej zaśmiała zaraz na początku. Zgaga twierdzi, że to jedyne dziecko, które na jej widok nie płacze. No wiecie co? Ja też się uśmiecham całą gębą na widok Zgagi, to co to znaczy?
Pyro pozdrów Zgagę od nas … 🙂
o radości i nie tylko …
http://www.dwutygodnik.com/artykul/3213-radosc-to-nie-jest-zagadnienie-filozoficzne.html
AniaN i kilka innych osób (chyba Przechodniów) wpisywało się w ostatnich dniach. Witam serdecznie i zapraszam do stołu.
Pyro!!! To właśnie dla Ciebie do domu przyniosą. Ja kupuję w Stanach, wnuki dostają w Polsce.
Yurek – każą odbierać osobiście w Wysogotowie. Ja sobie w środę podjadę do MediaMart i kupię – to tylko niecałe 2 km.
Jolinku (16:09), ten pan z wywiadu wydaje mi się bardzo pretensjonalny („ponieważ jestem człowiekiem inteligentnym…” 🙂 ) , wygłasza przedziwne teorie a może to tylko ja tak to odbieram? Dzięki za link 🙂
Pyro, to jest sklep wysyłkowy.
http://www.morele.net/koszyk/
Jedno pytanie, co się stało z Twoją klawiaturą, nie dawno kupowałaś, jaką kwotą dysponujesz.
Q….de miało być jedno, a wyszły dwa.
Basiu – czy te pomarańcze miksujemy w całości, ze skórką?
YYC miał wspaniałą podróż. I ta Wyspa Księcia Edwarda 😀
A bo chyba nie znasz Manna, Alino 😉
Duet Mann-Materna jest rozpoznawalny w Polsce przez każdego, ja pamiętam ich z dość wczesnych lat 70-tych. A teraz przypomniałam sobie wiele szczegółów dzięki „Podróże małe i duże, czyli jak staliśmy się światowcami”, wspomnienia Manna i Materny, którą to książkę dostałam od Danuśki (DZIĘKUJĘ!).
Kto się interesował muzyką młodzieżową w latach 70-tych, nie opuszczał audycji Manna w „Trójce”. Potem już nie wiem, jak było, bo nie miałam polskiego radia, ale ze wspomnień wynika, że interes sie kręcił 🙂
Dzisiaj słońce, -10C i tak:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4717.JPG
AniuN. – fajnie, że dziewczynom się chce 🙂
Gorące źródła w taką pogodę to musi być coś wspaniałego 🙂
Asiu – tak, ze skórką. Na tym polega cały urok ciasta, jedząc wyczuwa się lekką goryczkę skórki, słodycz pomarańczy, do tego drobinki migdałów, czekoladowa polewa…
mniam 🙂 Tak jak Alina uważam, że czekolada i pomarańcza pasują do siebie. W Anglii można kupić czekoladowe pomarańcze, na pewno Jolly je zna 🙂
😯 Straszne: http://wiadomosci.onet.pl/ciekawostki/chiny-splaszcza-700-gor-by-rozbudowac-metropolie-n,1,5381449,wiadomosc.html
Asiu, też przepadam za takim połączeniem. Gdzieś wypatrzyłam też inny sposób na słodką przegryzkę – podłużne paseczki skórki pom. zanurzane w rozpuszczonej gorzkiej czekoladzie, po zastygnięciu zapakowane w celofanowe torebki moga posłużyć za świąteczny upominek własnej roboty 🙂
Barbaro, tak, to t.zw. tutaj „orangettes”, bardzo popularny mały deser i sympatyczny mały upominek 🙂
http://www.marmiton.org/pratique/techniques-culinaires-video-cuisine_orangettes.aspx
Alicjo, czytałam ich wspomnienia (Danuśko, jeszcze raz dziękuję 🙂 )
Moja siostra kroiła pomarańczę na plasterki, wyjmowała pestki i te plasterki zanurzała w czekoladzie. Podobno też było dobre 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=DiZC0gK8G28 🙂
Dobry wieczor!
Alino,
Do orangettes skorka surowa czy kandyzowana?
Asiu,
http://3.bp.blogspot.com/_V6sLpU2JteU/R7Msbrw3vzI/AAAAAAAAArA/WxtSmnbij7U/s320/TerrysChocolateOrange.jpg
:)!
Jolly – to jest to! Mam jeszcze pudełko 😀
Kiedyś kuzynka przywiozła pomarańczę z białej czekolady – ale to nie to!
Jolly R., kandyzowana 🙂
W Polsce też można trafić na okazję:
http://www.okazje.info.pl/okazja/inne/wawel-czekolada-dark-70proc-ze-skorka-pomaranczowa.html
Potwierdzam – pychota 🙂
Ja tez lubie polaczenie smakowe czekolady I pomaranczy. Ciasto Barbary odnotowane, czeka w kolejce, najpierw keks Krystyny!
Alicjo,
Mozesz wrzucic pomaranczowo-migdalowa pokuse do przepisow jak bedziesz miala chwile?
Tu właśnie przeczytałam o tych kandyzowanych skórkach w czekoladzie:
http://zmyslywkuchni.blogspot.com/2012/12/kulinarne-podarki-vol-9.html
Te orangettes jakem Rogers zrobie!
Asiu, masz pudelko po czekoladzie czy z zawartoscia?
To też może być dobre 🙂 :
http://alma24.pl/produkt/193729478/bombonierka-hachez-listki-pomaranczowe
Teraz już po czekoladzie 😀
Ja piekłam keks, a te się podniecają czekoladą. Dano już pisałam, że owoce z nalewu (wiśnie i jeżyny przede wszystkim) ładuję po kilka na wykałaczki i oblewam czekoladą. Potem wydzielam deserowo po 3 patyki.
Po czterech szaszlyczkach tracimy prawo jazdy ;)? Przypomnial mi sie Kabaret Olgi Lipinskiej: Panie Piotrusiu, moze herbatki? Nieee, dzisiaj jestem samochodem.
Asiu,
Zapodaj adres, to Ci zapasik wysle.
Pyro w Media Markt jest drożej!!!!!!!
http://www.mediamarkt.pl/klawiatura-
http://www.morele.net/klawiatura-microsoft-wired-keyboard-200-jwd-00043-338051/
Jolly – kochana jesteś, ale nie rób sobie kłopotu. Moja kuzynka akurat pofrunęła na Sylwestra na Wyspę i zamówienie jest złożone 😀
W pierwszej chwili pomyślałam, że Yurek podał link do moreli w czekoladzie 😀
Asiu, 🙂
Yurek – ja nie potrzebuję klawiatury do gier i igraszek – dla mnie to edytor tekstu i nic więcej. Ktoś mnie pytał co się stało z poprzednią – mam ją rok i już nie mam połowy oznaczeń. Czyli ta nowa ma być trwała. Mogę dać ok 50 złotych.
Na koniec pomysły na czekoladowe dekoracje: https://www.youtube.com/watch?v=h8q9dZWXCb4
Jolly, a co myślisz o tym? 🙂 : http://kunterbuntcottage.blogspot.com/2011/02/something-different.html
Asiu,
Jak kuzynka nie daj Bog zadaniu nie sprouts, to daj znak, pomozemy potrzebujacym :).
A propos owocow nalewkowych, moja Mamusia pierwszy raz w zyciu swoim ( w wieku lat dwunastu) wprowadzila sie w stan niewazkosci wlasnie wisniami z nalewki ….
W Nowej Zelandii można kupić kiwi w czekoladzie dla Odsasa i Haneczki:
http://www.supremelygourmet.co.nz/index.php?page=Product&productID=4114
Dziękuję 🙂
ewo ta sama czekolada w Biedronce za 2,99 PLN … 😉
Alino też mam mieszane uczucia …
Te pomoc telefonu w pisaniu mozna o kant potrzaskac! Kuzynka nie SPROSTA do jasnej Anielki!
Ewo – czy mieliście czas, żeby posnuć plany wakacyjne na 2013 r.? Co planujecie? 🙂
domyśliłam się 🙂
Asia, tak Cię zmartwiło te kilkaset gór, chciała byś żeby Twoje dziecko miało do szkoły pod górkę?
Asiu,
Te pilki na babeczkach to bardziej do futbolu amerykanskiego niz do rugby, ale kiwi to strzal w dziesiatke!
Yurku – nie chciałabym tam mieszkać.
„Środowisko naturalne Lanzhou jest już naprawdę ubogie, to wszystko są opustoszałe, praktycznie bezwodne góry. Nasz styl rozwoju sprowadzi na powrót wodę do tego rejonu, doprowadzi do zalesienia i wszystko będzie lepiej niż przedtem” – napisała Angie Wong. Dodała, że „czy to w Anglii, czy Ameryce, czy jakimkolwiek kraju, nie zaprzestaje się rozwoju z powodu skąpych zasobów wynikających z geografii”.
Zobaczymy
Barbaro,
czy migdały do ciasta trzeba sparzyć ?
Dobry wieczór Blogu!
Zamiesiłam ciasto na chałkę i gotuję… pomarańcze.
Barbaro,
dzięki za podsunięcie pomysłu 🙂
Mam jeszcze sycylijskie pomarańcze prosto ze znajomego drzewa (nie muszę ich szorować) oraz równie sycylijską mączkę migdałową z Avoli, będzie ciasto na jutrzejszego Sylwestra w stolicy.
Wbrew wczorajszym obawom moja kondycja nie jest tragiczna. Dzisiaj bez trudu (ale po śniadaniu) pokonałam wczorajszą trasę.
Nawet się nie spociłam, bo było zimniej i wietrznie, a do towarzystwa miałam 70-letnią przyjaciółkę z Bazylei, która od 2 zim nie biegała, więc już tak nie „zasuwałam” jak wczoraj.
Poza tym profilaktycznie zażyłam magnez.
Wczesno-popołudniowe okoliczności mojej dzisiejszej zimy.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4728.JPG
Chociaż mróz trzyma (-10C), to jednak przyjemnie, bo bezwietrznie.
Poszłam Za Róg w sprawie farby do włosów, bo przecież jutro Sylwester, nie będę Nowego Roku siwizną witać, bo jeszcze mi zostanie 😯
Niezły, ale niezbyt szybki marsz, bo wiekszość chodnika jeszcze nie jest odśnieżona. Tu śliskawo, tam ukryty pod śniegiem lodzik, w pewnym momencie prasłam jak długa, ale się pozbierałam. Jutrzejsze tańce chyba z głowy, sądząc po narzekaniach lewego biodra 🙄
Krystyno
jesli migdaly maja juz zmiany ropne, to wystepuje niebezpieczenstwo, ze tego typu zabiegi moga niewiele pomoc.
ale sprobuj w ten sposob: bierzesz garnek, ten emaliowany chyba lepszy, bo aluminiowe moga uwalniac glin do gara, wlewasz litr wody, zagotowujesz, wrzucasz 9g zwyklej soli kuchennej czyli ze dwie, plaskie lyzeczki, czekasz az sie rozpusci, ostudzasz do temperatury ciala 36,6°C i masz sol fizjologiczna. gwarantuje, jak lykniesz taka miksture to o sparzeniu mowy nie bedzie
nade wszystko na migdaly najlepsza jest teqila+zytryna+sol
O, a więc Nemo i Alicja w stolicach na prywatkach; Nowy zapowiedział, że posiedzi w knajpce przy winie, Danuśka z przyjaciółmi urządza imprezę, Żaba też co roku ostatnio bywała na wielkim przyjęciu, który w swoim pałacu wydawał znajomy kowal (bo to też kowal!). Cichal zarzeka się, że siądzie przed telewizorem – nie wiem jak tam Pepegor z LP bo, oni tańczyć lubią. Ryba co roku robi rodzinną prywatkę w ogrodzie przerywaną ok północy spacerem po plaży. Ja nawet tv nie włączę – po 27 latach „zawodowego obchodzenia” Sylwestra znienawidziłam ten dzień okropnie. Pierwszego oczywiście posłucham wiedeńskiego koncertu i to będzie moje świętowanie.
Porada w stylu ogonka wróconego z Brazylii 😉
Ja mam pytanie do Barbary, ale i tu pewnie ogonek okaże się pomocny: w jakiej formie piec?
No i sie wreszcie obudzielm bo nieco za duzo jednak wypilem wczoraj 🙂 Dzisiaj cierpie ale co tam. Za oknem pogody caly czas dopisuja. Slonce pelna geba tylko snieg z drzew zniknal bo sie ocieplilo na 2 stopnie w plusach. Bialo na ziemi i niebiesko w niebiosach. Obiadek sie udal. Zupa grzybowa perfekcja. 120 gram prawdziwkow i sznur podgrzybkow. Pieczen na dziko tez sie dobrze wypiekla a sos z prawdziwkami to moj ulubiony. Zawsze nastepnego dnia wyjadam z chlebem. Sernik palce lizac i niemal caly poszedl no i slynny juz keks zostal zakonczony choc niewiele juz go bylo. Calgary zostalo podbite Krystynowym keksem 🙂 Ja dostalem Grand Marniera a nawet 3 Grandy 🙂 Mamy wiec zapasik na czas jakis. Wieczorkiem dolaczyli jeszcze inni znajomi i siedzielismy do ok 3 rano. Mowie Basience ze wlasciwie juz mielismy Sylwestra wiec nie musimy nigdzi chodzic 🙂
Dziekuje za mile slowa dziewczynom i cieszymy sie bardzo ze zdjecia sie spodobaly. Podroz byla niezapomniana chocby przez odleglosc. Pierwsze 4 dni to przejezd do Toronto. W Ontario bardziej polnocna droga, powrot bardziej poludniem wzdluz jezior Huron i Superior (przeslicznie). Ok 3,700 km. Potem Niagara z przyjaciolmi z Kraju ktorzy dolecieli do Toronto i w droge przez Ottawe (1 dzien) i Quebec (2 dni) do Bathurst w Nowym Brunszwiku. Baze mielismy w Cap-Pele nad morzem. Pokrecilismy sie pare dni i do Nowej Szkocji na kolejne pare dni i na koniec promem na Wyspe Ksiecia Edwarda i kolejne pare dni. W sumie ok dwoch tygodni. Powrot przez Quebec (2 dni) i Montreal (2 dni) do Toronto. Znajomi odlecieli a my dzien pozniej w droge do Calgary. Toronto do prowincji atlantyckich i z powrotem prawie 8 tys. km. Z Toronto pojechalem szczesliwie na zachod az mnie Basia pyta gdzie my jedziemy a ja ze do domu. No tak, mowi, ale ktoredy? A ja ze na zachod. Problem, ze na zachod to byly USA i jez. Michigan a Basia nie miala jeszcze wizy. No i z powrotem do Toronto. Otoz zeby w Kanadzie pojechac na zachod to trzeba najpierw pojechac na polnoc ze 300km a potem wzdluz jezior na polnocny zachod i dopiero po pierwszych 1,700 km na zachod 🙂 Zrobilismy wiec extra 400 km i na koniec wyszlo ok 3,800 km do Calgary. Przez stracony czas nie moglismy za wiele stawac. Ja musialem byc w pracy. Tylko raz postoj na 45 min nad jeziorem Superior na plazy. Jeziora ogromne co wychodzi w jezdzie. Pareset km wzdluz jednego jeziora 🙂 Przejechalismy w 3 dni co tutaj jest znacznie latwiej zrobic niz w Polsce. Na preriach autostrada prosta jak drut, nikogo na drodze wiec pieknie. Prerie zreszta sa bardzo ladne. Niestety jakos nie mamy zdjec z Saskatchewan a tam jest najpiekniej. Plasko i lekko pagorkowato i dookola zloto-lekko brazowo. I ogromne, ogromne niebo. W sumie prawie 15 tys km i 33 dni. Mam wiec juz zaliczone wszystkie 3 oceany oblewajace Kanade. Od Pacyfiku po Atlantyk i Arktycznego. Basia musi jeszcze zaliczyc polnoc 🙂
Troche przydlugawo sie zrobilo, rozgadalem sie….
Pyro,
ja bym najchętniej została w domu, ale już się umówiliśmy z przyjaciółmi, którzy są sami w domu. Miała dojść jeszcze jedna osoba, ale się „profilaktycznie” pochorowała. Chrzestna naszego dziecka. Teraz prosi, aby jutro po drodze przywieźć jej kleiku owsianego. Jej mąż wyjechał na kilka dni do rodziców, jej matka mieszka niedaleko, ale nie odwiedza, bo się boi zarazić (ma blisko 90 lat), poza tym w domu jest jeszcze kot.
Jak się gotuje kleik owsiany?
Zasięgnę chyba rady w Kuchni Polskiej, rozdział „Żywienie dietetyczne”.
Ciekawostka z drogi. Ontario to lasy i jeziora. Jechalismy tylko w dzien bo nas ostrzegano, ze w nocy duzo losi wychodzi na drogi i byly juz wypadki smiertelne (nie tylko dla losi smiertelne). Jedzie sie lasem, lasem i lasem jakby konca nie bylo. Plyta kanadyjska. Skalki, jeziora i lasy. Potem wszysko ustaje i juz tylko plaska preria w Manitobie glownie uprawiana a w Saskatchewan zlota.
Wyspa Ksiecia smieszna bo poza dwoma miastami (stolica Charlottetown) wlasciwie nie ma miejscowosci tylko wszedzie domki i pola uprawne. Co na mapie jest miasteczkiem w rzeczywistosci nim nie jest. Porozrzucane to wszysko. Odleglosci smiesznie male po Albercie. Na kazdym skrzyzowaniu maly kosciolek. Wygladalo, ze jest ich tu wiecej niz mieszkancow. Urocze latarnie morskie (latarenki czasem) I ostrygi. Te byly jak juz pisalem wysmienite 🙂 Dojadlem do woli. Plaze ladne i wydmiaste przynajmniej tam gdzie bylismy a woda calkiem ciepla (cieplejsza niz na wyspie Vancouver) wiec popluskalismy sporo. Plytko na dobre 40-50 m. to i pochodzic mozna bylo i pochlapac.
Na Wyspe Ksiecia Edwarda mozna dotrzec promem badz mostem. Za jedno i drugie sie placi ale dopiero przy wyjezdzie. Wjezdza sie za friko 🙂
yyc –> duzo slow malo tresci, szkoda tylko, ze kolejny raz nic nie przezyles oprocz tego ze przezyles
Nemo —> wywiewa mi brasylie na kanarach, ale to juz zupelnie inna historia. i tak jest tez dobrze. nie wiem czy zdaze o tym wszystkim klepnac. czasu coraz mniej, a dokladniej do kolejnej podrozy ( nie licze wypadu na fuerte ). indochiny na februar zakrecaja moja glowa. a znajac siebie, wiem ze nie da sie tego odkrecic. zdaje sie, ze tam juz byk sie grasen 😆
po zjededzeniu uzyskujesz dopiero odpowiednia forme Nemo 😆 nie przed
Korzystając z tego, że mój omc Zięć (dochodzący Młodszej) otworzył zakład drukarski z bardzo przyzwoitą introligatornią (konserwacja książek, oprawy zabytkowe mit) umówiłam się, że zabierze ode mnie pakę starych i zaczytanych książek kucharskich i zrobi z nimi porządek. Spieszyć się nie musi, może dłubać w czasie zastojów, a ja będę płaciła sukcesywnie za oprawione woluminy. Sama myśl p tym sprawia mi przyjemność.
lajares-kanaryjski ogonku,
baw się dobrze i przeżywaj w odpowiedniej formie 😉 Niech Ci się Eol sprzyja w nadchodzącym roku 🙂
Pyro,
introligator w rodzinie to dobry nabytek 😎
https://www.youtube.com/watch?v=bE92kEISo6U
AniaN,
dzięki za kolędę Skaldów, dopiero teraz zauważyłam 🙂
Powinnam podesłać Małemu Michałowi z Montrealu (ten od Dużego Michała, od fig i Bagdadu), Mały Michał jest Słowakiem. Duży Michał to już mieszanka słowacko-polska, musi się schylać, przechodząc przez drzwi (stąd „Duży”).
Ze stolicy telefon, że Sylwester się rozrasta. Najpierw miało być spokojnie, w czwórkę, teraz dochodzą inni, w sumie stara paka, z którą niejeden Sylwester spędziliśmy. Będzie wspomnieniowo-plotkarsko 😉
Towarzystwo poznańsko-wrocławsko-krakowskie. Niewykluczone, że jeszcze ktoś dołączy.
mam juz dosyc, prawde klepiac, tych wszystkich niekontrolowanych przezyc Nemo. dlugo mnie tu nie bylo, a to za przyczyna, ze pozbawiono mnie, wbrew mojej wlasnej woli, wszelkich gadzetow towarzyszacych podczas wypadow. suma przekracza dwojke z trzema zerami i czas najwyzszy zawrzec po raz kolejny dobre kontakty z ube.
masz jakies ciekawe propozycje Nemo?
Pyro –
„Kdybych se narodil před sto lety
byl bych vazačem knih
u Prohazků dělal bych od pěti do pěti
a sedm zlatek za to bral bych”
„Gdybym sto lat temu się narodził,
byłby ze mnie introligator
U Prochazki bym robił po dwanaście godzin
i siedem złotych brał za to.”
🙂
Dobry wieczor – ciekawe jaki bedzie jutro?
Wczoraj rodzinnie u bratowej i brata, a powrot dosc pozny.
Nie, moje rodzenstwo i szwagrostwo juz w takim wieku, ze boi sie podejmowac wielokilometrowych podrozy, zwlaszcza w ciemnosci, wiec musimy do nich. Dzisiaj odwiedziny u nas, ale tylko jednoosobowe. Zapowiedziala sie wczoraj wieczorem, a my z pusta lodowka, bo chcielismy niby pojsc na dystans z jedzeniem. Cos tam na kanapki sie jednak znalazlo, a i ciasto do kawy jeszcze bylo.
A jutro: jezeli na dworze nie bedzie jeszcze gorzej niz w tej chwili, to po jakiejs pozniejszej kolacji wybierzemy sie do centrum, a ze soba zabierzemy butelke sektu i kieliszki. Kieliszkow i butelek w zaleznosci od tego, czy ktos do nas sie przylaczy, czy nie. Mam na mysli, czy ktos pojedzie z nami bo, nasz plac przed opera to, co prawda, nie Brama Brandenburska, ale chetnych do kieliszka znalazlo by sie wielu i napoju moglbym zabrac caly karton.
Zobaczymy, nadamy.
Ojej, lajares 🙁
Tylko dobre ubezpieczenie, ale to przedtem.
W moim poprzednim komentarzu zaplątało się niepotrzebne „się”.
Miało być „niech Ci Eol sprzyja”, no i jeszcze jakiś święty chroniący przed złodziejami 🙄
Nadal nie wiem, w jakiej formie piec, a tu już wszystko zmiksowane i ubite, a chałka dopieka się w piecu.
Wezmę tortownicę.
Jolinku,
Toż ja tę czekoladę kupuję w sklepie, tu tylko wrzuciłam link.
Asiu,
Plany i owszem są, ale nieco rozbieżne. Na razie zgadza nam się tylko Rumunia. Oprócz Rumunii miała być Moładawia (Witek) albo Stanbuł i okolice + Bułgaria (ja). Poza tym, rozważaliśmy jeszcze powrót po latach na Mazury (jachty!), Bory Tucholskie albo Roztocze. Na razie niczego nie przesądzamy. A Ty też już planujesz wakacje?
Krystyno – piekłam to ciasto pierwszy raz, w domu były tylko migdały w płatkach, wystarczyło je potraktować blenderem. Ale jeśli są w skórce, to pewnie powinno się ją po sparzeniu zdjąć (o takim utrudnieniu nie pomyślałam).
Nemo – piekłam w foremce z kominkiem o średnicy 25 cm i wys. 8 cm. Trochę się bałam czy nie wyjdzie górą, ale zachowała się całkiem przyzwoicie.
Jeszcze nie, nie wiem kiedy będę miała urlop. Miejsc do odwiedzenia jest dużo. Od dłuższego czasu wybieram się na Podkarpacie i stale brakuje czasu. Roztocze i Lubelszczyzna też są w planach. Bory Tucholskie – po sąsiedzku, a też dawno nie byłam.
Nemo – nie wiedziałam, że tak ostro ruszysz z tym pieczeniem, bym nie odchodziła od komputera 😀 Tortownica powinna być dobra, ale może trzeba troszkę dłużej piec?
Barbaro,
dziękuję, ale ciasto już w piecu. W tortownicy i 5 małych foremkach, bo wydało mi się go trochę za dużo. Do tej tortownicy mam też wstawkę z kominkiem, ale na to nie wpadłam 🙁 Rozważałam raczej niższą okrągłą blachę, ale musiałyby być dwie, a razem się w piecu nie zmieszczą, zaś dłuższe czekanie drugiej porcji wydało mi się ryzykowne.
Sprawozdam, co wyszło.
brama brandenburska pepegorku to wysmienite adresse na najlepsze imprezy w ciagu roku, a na zakonczenie jego, jest koronacja wszystkich dotychczasowych. lubilem tam swietowac. po przeciwnej stronie erich dukal, im blizej konca tym czesciej: den sozialismus in seinem lauf halten weder ochs noch esel auf, bylo co do smiacia 😆
kiedys wracalismy z Przyjacielem dwadziescia kilometrow z buta, na piechote do kwatery. juz nie pamietym czy nic nie jezdzilo, czy nikt nie chcial z nami jechac 😆
Nemo —> takie przezycia przyjmuje godnie i przezyje toto. w jakiej by nie bylo formie, bakszysz placic nalezy 😆
No to trzymam kciuki! Dodam tylko, ze w połowie pieczenia zmieniłam grzanie na wyłącznie dolne, bo góra coś za szybko się rumieniła. Przy sprawdzaniu patyczek nie jest całkowicie suchy, bo ciasto jest z natury wilgotne. To juz nie nudzę i skupiam się na tym trzymaniu 🙂 Nemo, koniecznie napisz co wyszło, bo nie zasnę…
lajares,
przykro czytac co cie trafilo, ale homoru ci nie zepsulo!
Barbaro,
najpierw babeczki
Dwie już zjadłam.
Jedną na gorąco, bo się rozpadła przy wyjmowaniu z foremki. Resztę wyjmowałam po ostygnięciu i wyszły ładnie, ale i tak nie wytrzymałam 🙄 😉
Faktycznie wilgotne, trochę jak suflet, ale dobre. Zwłaszcza na gorąco 😉
Duże stygnie w tortownicy.
Małe są blade po bokach, bo foremki były aluminiowe.
Możesz już iść spać 😉
Dobranoc!
Ile gradusów to ciasto potrzebuje? Smakowicie wygląda.
Pyro,
180
Uff, odetchnęłam 😀
Dobrej nocy i migdałowo-pomarańczowych snów!
a tu znalazłam podobne ciasto, mniej składników i prostsze wykonanie. Przy okazji sporo innych inspiracji 🙂
http://pistachio-lo.blogspot.com/2010/11/pada-snieg-i-pachnie-pomaranczami.html
A tak, kanclerzowa Merkel zakomunikowala, ze 2013 bedzie lepszy
od: 2014
Wróżyła z fusów? 😉
Czytałem od tyłu. Nemo pytałaś się o kleik owsiany. Trzeba użyć owsiankę 1 minutową. 5 minutowa będzie za gruba.
Pyro rozczuliłaś mnie pamięcią. Odznaka SPO! Oczywiście, że tak! Ustanowiona w 1950. A jeszcze odznaki PTTK w ramach turystyki tzw kwalifikowanej. Miałem i GOT (górska) i GON (narciarska) i pieszą i kajakową i kolarską. Jeździło się na rajdy, na spływy…
Pierwszy Ogólnopolski Górski Rajd Narciarski w 1950 roku. Trasa z Krynicy do Zakopanego, to była wyrypa!
Pyro. Czy te wszystkie odznaki winienen zgłosić do Wikipedii celem uzupełnienia rubryki: Odznaczenia?