Przybieżeli do Betlejem…
Już wkrótce dźwięki tej kolędy i innych pięknych bożonarodzeniowych utworów będą rozbrzmiewać w wielu naszych domach. Zwykle z tej okazji przytaczam cytaty z różnych starych książek opisujących polskie obyczaje. Tym razem jednak sięgam po książkę wydana parę tygodni temu i u nas już recenzowaną. To dzieło świetnych znawców historii kuchni polskiej – Mai i Jana Łozińskich „Historia polskiego smaku”. Autorzy rzecz jasna sięgają do starych druków oraz opowieści a o wieczerzy wigilijnej Pisza tak:
„DO WIGILII, nazywanej także Wilią lub Kucją, najczęściej nakrywano w jadalni. Snopki niemłóconego zboża przewiązane sznurkiem stawiano w rogach pokoju, co miało zapewnić dobre plony w zbliżającym się nowym roku, ale także przypominać o miejscu narodzenia Jezusa, w stajence na sianie. Siano kładziono pod śnieżnobiałym obrusem, który okrywał biesiadny stół. Czasami bywało to niewygodne, bo na miękkim, nierównym podłożu chwiały się talerze i przewracały kieliszki. Na wigilijny stół przeznaczano najlepszą zastawę. Do codziennego użytku służyły we dworze fajanse, ale od święta – porcelana, jak radziła Karolina Nakwaska, najlepiej biała ze złoconym brzegiem, prosta i elegancka. Miała zastąpić modne w XVIII wieku naczynia o wymyślnych formach i bogatych zdobieniach. W najzamożniej-szych domach sprowadzano zastawę z manufaktur francuskich, angielskich i niemieckich. Za wyroby Wedgwooda, z Miśni czy Sevres trzeba było jednak zapłacić nieporównanie więcej niż za rodzimą porcelanę z Korca i Baranówki. Od lat czterdziestych XIX wieku popularne stały się porcelanowe naczynia z Ćmielowa, Wałbrzycha, a także tanie wyroby czeskie. (…)
W połowie XIX wieku w wielu domach nadal nie zmieniano sztućców po każdej potrawie, a jedzenie z półmisków nabierano własną łyżką lub widelcem. Karolina Nakwaska apelowała do pań domu: „Proszę cię, każ odmieniać sztućce wszystkim! Jest to bowiem coś nieprzyjemnego, a nawet obrzydliwego, jeść śmietankę łyżką od barszczu albo mącznik z rybim sosem. Słyszałam śmieszną, a prawdziwą anegdotę, że pewien kawaler zaniechał swej chęci dla młodej osoby, dla tego, że ją widział jedzącą jedną grabką obiad cały, co go tak obrzydziło, że więcej do domu tego nie wrócił. Niech to będzie dla was przestrogą, panienki!”.
STÓŁ, DO KTÓREGO ZASIADANO W WIGILIJNY WIECZÓR, zajmował zwykle środek jadalni. Był duży, długi, często rozsuwany, by pomieścić wszystkich domowników i gości. Zawsze pamiętano, by przygotować jedno dodatkowe nakrycie dla niespodziewanego gościa. W XIX wieku w niektórych domach nadal ustawiano nakrycia także dla nieobecnych i zmarłych. Na oddzielnym talerzyku spoczywały opłatki. Dla ozdoby na środku stołu umieszczano srebrne kandelabry, czasem małą szopkę betlejemską, gałązki jedliny.(…)
WE WSZYSTKICH ZAKĄTKACH KRAJU głównymi bohaterkami wigilijnej wieczerzy były ryby – w galarecie, smażone, pieczone, gotowane, przyrządzane na wiele rozmaitych sposobów. Szczupak po żydowsku lub w szarym sosie i karp w szarym sosie należały do świątecznej klasyki. Szary sos, tak popularny w kuchni staropolskiej, gotowano z zasmażki z mąki i masła oraz wywaru, przyprawiano winem, sokiem z cytryny, karmelem, rodzynkami i migdałami. a na koniec zagęszczano utartym piernikiem. Jedząc ryby, zachowywano szczególną ostrożność. Maria Dąbrowska zapamiętała, jak podczas Wigilii „matka drżała, aby dzieci nie udławiły się ością, a dzieci jadły ryby ze strachem i zdawało im się czasem, że się dławią. Wtedy ojciec kazał im jeść dużo kartofli i były zachwycone”.
NA DESER PODAWANO CIASTA, choć w znacznie mniejszym wyborze niż przy innych świątecznych okazjach. Obowiązkowe były piernik na miodzie i makowiec. Na koniec pojawiały się bakalie – ubóstwiane przez dzieci figi, daktyle, rodzynki, orzechy, a także (kutia na fot.) mandarynki i pomarańcze.
KLASYCZNE MENU WIGILIJNEJ WIECZERZY spisała Maria Marciszewska w swoim popularnym w drugiej połowie XIX wieku podręczniku sztuki kulinarnej:
ZUPA MIGDAŁOWA z ryżem i rodzenkami, a druga jaka komu się podoba, barszcz z uszkami albo zupa rybna z farszem.
SZCZUPAK NA SZARO w kwasje z cytryną i rodzenkami.
OKUNIE POSYPANE JAJAMI oblane masłem.
SZCZUPAK NA ŻÓŁTO, zimny w całku, z szafranem i rodzenkami, na stole postawiony.
KARP CAŁY NA ZIMNO, z rumianym sosem, z rodzenkami na stole postawiony.
PASZTET Z CHUCHEREK [wątróbek rybnych] we francuzkim cieście.
LIN w GALARECIE, można także stawić na stole.
KARASIE SMAŻONE Z czerwoną kapustą.
KREM ŚMIETANKOWY, galareta albo kisielek.
SUSZENINA ZE ŚLIWEK, wisien i gruszek.
ZAMIAST CHLEBA, strucle na migdałowem lub makowem mleku, powinny leżeć całe z jednego i drugiego końca stołu”.
I tyle stosownego cytatu. Resztę radzę przeczytać w książce, którą można podarować pod choinką każdemu miłośnikowi historii i dobrego jadła. A wszystkim życzę Wesołych i Smacznych Świąt!
Szczególnie gorące uściski i ucałowania przesyłam wszystkim Ewom!
Fot. P. Adamczewski
PS.
I dwa słowa o karpiach. Głosna akcja w obronie karpi spowodowała, że w sklepach pojawiły się te ryby w płatach, co zalecają ekolodzy i celebryci. Byłem i widziałem To ryby mrożone z Chin i innych krajów. Sprowadzono ich tysiące kilogramów. Czym te ryby były karmione i jak dożywały ostatnich chwil nie wiadomo. A hodowcy karpi w Polsce zapowiadają spuszczanie stawów. Dla jasności: kupiłem karpia uśmierconego i wypatroszonego w podwarszawskiej hodowli. Wiem, że będzie pyszny.
Jeszcze raz – Wesołych Świąt!
Komentarze
Naszym Ewom z okazji imienin zdrowia, szczęścia, pomyślności i pyszności w każdym dniu … 🙂
Kochani życzę Gospodarzowi, Blogowiczom i Waszym rodzinom pięknych, radosnych i smakowitych Świat … 🙂
za wszystkie życzenia dziękuję bardzo … 😀
W uzupełnieniu dzisiejszego wpisu m. in. nasz Gospodarz
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114875,13097048,Nowak__Lapanowski__Okrasa__Adamczewski__O_Wigilii.html
Ewom – 100 lat i 100 uśmiechów 🙂
Z okazji Świąt wszystkim Łasuchom z Gospodarzem na czele – radości i zdrowia na cały rok 🙂 🙂 🙂
Or-Ot „Wigilia” – część
Stara pieśń kolędowa
Święć się, święć się wieczne lata!
Zawsze żywa, zawsze nowa
I w serdeczną treść bogata
(…)
Z wielkiej kuchni gospodyni
Śle delicję za delicją
Sutą ucztę pilnie czyni
Uważając na tradycję
Teraz wisi ot na włosku
Cnej jejmości słuszna sprawa
Więc jest szczupak po żydowsku
Prym jegomość temu dawa!
Zasię potem lin w śmietanie
I karp tłusty w sosie szarym
Jedz, nie pytaj, mości panie
I zapijaj węgrem starym
Jedz, nie pytaj, a gdyć mało
Starodawną znaj Wiliję
Masz tłuczeńców misę całą
I zamorskie bakalije.
(…)
Choćbym odszedł poza rzeki
Poza góry hen ogromne
Choćbym błądził całe wieki
Naszej „Gwiazdki” nie zapomnę
Nie zapomnij chwili owej
Co najdalsze serca brata
Ani pieśni kolędowej
Choćbym odszedł na kraj świata
Stara pieśni kolędowa
Święć się, święć się nutą starą
Zawsze żywa, zawsze nowa
I tętniąca szczerą wiarą
Z Tobą anioł w białej szacie
I przeczysta schodzi wiara
Święć się, święć się w naszej chacie
Kolędowa pieśni stara!”
Radosnych, pogodnych i smacznych 🙂 Świąt w rodzinnym gronie! Święć się, święć się w naszej chacie kolędowa pieśni stara! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=BHKue-Jccc4
Ewom – Wszystkiego Najlepszego!!!
https://www.youtube.com/watch?v=at3DdAQseGs
Naszym Ewom życzę dużo zdrowia i wszelkiej pomyślności . 🙂
Bardzo lubię to imię i wybrałam je dla ewentualnej córki, ale na świat przyszedł syn. To były czasy, kiedy płeć dziecka do końca pozostawała niespodzianką.
A wszystkim życzę dużo radości, spokoju i tylko miłych niespodzianek. 🙂
O Ewie : http://magia.onet.pl/imiennik/ewa,58.html
Dzien dobry,
Zdrowych, spokojnych Swiat wszystkim!
http://www.youtube.com/watch?v=gS6Vwb-3EE8
Ewom, najlepszego!
Ewom, Ewuniom, Ewitom i Ewelinom życzę, jak się życzy Solenizantkom – Najlepszego i 100 lat!
Świątecznie życzę Basi i Piotrowi Adamczewskim wszelkiej pomyślności, bo tego warci, a nam wszystkim zdrowych, wesołych i spokojnych świąt.
Ewom, najlepszego 🙂
Wszystkim, jeszcze raz, radosnych Świąt 😀
Gospodarzowi i Blogowiczom przyjemnych i wesolych Swiat
Ewom i Ewelinom – 100 lat szczęścia i radości,
Blogowiczom wspaniałych, radosnych Świąt
Zagoniona świątecznie Zgaga pomyliła się i zamieściła swoje komentarze pod wczorajszą datą. Umożliwiam wi.ęc przeczytanie tego co ma nam do powiedzenia:
„Zgaga
24 grudnia o godz. 10:24
Dzień dobry.
Gospodarzowi, Pani Basi i Wam wszystkim ? aktywnym i podczytującym ? życzę pięknych, smacznych, radosnych i zdrowych Świąt, oraz samych miłych niespodzianek pod choinką.
Zgaga
24 grudnia o godz. 10:27
Wczoraj miałam piękny dzień i po raz pierwszy tak cudownie zapowiadają mi się Święta ? Dzieci nie planują żadnych wizyt w Święta, będę się mogła nimi cieszyć do wypęku ? czego i Wam wszystkim życzę.
Zgaga
24 grudnia o godz. 10:32
Wszystkim Ewom i Adamom, życzę pięknego i pysznego życia.”
Spokojnie Małgosiu, zdążysz ze wszystkim. Ściskam Cię serdecznie.
Blogowym Ewom wszystkiego najlepszego.
Miłych Świąt Bożego Narodzenia.
http://www.youtube.com/watch?v=JChA2MHNk2c
Alicjo, ocknij się. To tu trzeba sie wpisywać!
„Alicja
24 grudnia o godz. 12:42
Świt blady, muszę się pakować przed wyjazdem.
Se obejrzałam to na dzieńdobry, Cichalu (poniżej sznureczek).
Uściski dla EWY, ŻABY, wszystkie Ewy ściskamy (szczególnie Jerzor) i uściski dla Adaśków (to ja obściskowuję!)
Radosnych świąt dla wszystkich!
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868”
Paryski szyk należy juz do historii.
Milych,radosnych Swiat dla Gospodarza oraz calego BLOGA.
Wesołych,radosnych,spokojnych Świąt dla Gospodarza z Rodziną ,wszystkich czytających i piszących .
Kochani, Wszystkim przy Stole najserdeczniejsze życzenia zdrowych, wesołych i smakowitych Świąt Bożego Narodzenia lub innych, jeżeli ktoś obchodzi inne.
Zagoniony pracą, a teraz złożony głupią dziecięcą niemocą obiecuję, że niedługo wrócę.
No to zdrowia – Stanisławie!
Radosnych i zdrowych Swiat Bozego Narodzenia dla wszystkich tu.
Ewom i Adamom zas, spelnienia wszystkich marzen!
Ocknęłam się, wypranam, za godzinę w drogę.
Jak to dobrze, że ludziska się troszczą o bliźnich 🙂
A tu dla blogowych Ew:
EWA
Osobowość: Ta, co króluje w niebie i na ziemi
Charakter: 95 %
Promieniowanie: 97 %
Rezonans: 120 000 drgań/sek.
Kolor: Niebieski
Główne cechy: Wola – Uczuciowość – Moralność – Aktywność
Totem roślinny: Lilia
Totem zwierzęcy: Gołębica
Znak: Panna
TYP: Choleryczny. Mają niełatwy charakter. To kobiety zdecydowane, pracowite, nieco chmurne, zazdrosne, ale posiadające bogactwo czułości i miłości.
PSYCHIKA: Są introwertyczkami, to znaczy, że mają skłonność do zamykania się w sobie i nie zawsze ujawniają swe myśli i uczucia. Są nawet skryte. Mają wielką pewność siebie i dużą dozę zdecydowania.
WOLA: Bardzo rozwinięta, nie pozostawia miejsca egoizmowi. Ich totemem jest lilia, symbol piękna, czystości i silnego zapachu, który jednak nie wszyscy znoszą.
POBUDLIWOŚć: W połączeniu ze zdolnością reakcji daje mieszankę wybuchową!
ZDOLNOŚć REAKCJI: Silna! Gdy się z czymś nie zgadzają, bardzo ostro się przeciwstawiają. Są uparte. porażki sprawiają im przykrość, ale nie powstrzymują ich.
AKTYWNOŚć: Zazwyczaj są wzorowymi uczennicami. Pociągają je zajęcia, w których trzeba dawać dużo z siebie, a najpiękniejszym z nich jest pozycja matki rodziny. Lubią także zawody, w których mają kontakt z dziećmi i z chorymi: mogą być lekarkami, pielęgniarkami, nauczycielkami, zakonnicami.
INTUICJA: Mają dobrą intuicję, ale nie ufają jej. Wolą spokojnie podążać utartymi ścieżkami, niż rzucać się w przygody. Stoją mocno nogami na ziemi.
INTELIGENCJA: Nie starają się błyszczeć, a nawet wykazują pewną nieufność wobec ludzi, którzy próbują za wszelką cenę przyciągnąć uwagę. Mają inteligencję analityczną, to znaczy interesują się raczej szczegółami, niż ogólnymi zarysami.
UCZUCIOWOŚć: Łatwo je obrazić czy zranić. Są zaborcze, ale bardziej z chęci ochraniania innych, niż posiadania ich. Zdolne są do głębokiej przyjaźni, ale ograniczają liczbę przyjaciół i starannie ich dobierają.
MORALNOŚć: Przestrzegają bardzo surowych zasad. Posiadają wrodzony zmysł moralny, który zawsze objawia się w przełomowych chwilach.
ZDROWIE: Posiadają dużą żywotność i solidne zdrowie. Powinny prowadzić regularny tryb życia, aby nie dopuścić do nadmiernego rozwinięcia się i tak silnej pobudliwości. Słabe punkty: jelita, płuca i skóra.
ZMYSŁOWOŚć: Stanowi ważną część ich życia uczuciowego. Wszystkie przyjemności życia i wszystkie popędy wiążą się dla nich z miłością – w najszczytniejszym znaczeniu tego słowa. Najważniejsza jest dla nich radość dawania.
DYNAMIZM: Sprawiają wrażenie, że wszystko przychodzi im z łatwością, podczas gdy w istocie muszą walczyć, by stanąć na wysokości zadania, którym jest „królowanie w niebie i na ziemi” dzięki zaletom serca.
TOWARZYSKOŚć: Czują się swobodnie w towarzystwie, chociaż nie potrzebują innych.
PODSUMOWANIE: Jako dzieci nie stwarzają problemów, albo raczej od najmłodszych lat umieją same rozwiązywać swe problemy, i później, kiedy staną przed nieuniknionymi trudnościami życia, doskonale potrafią same sobie poradzić.
Wesołych, spokojnych i radosnych dni świątecznych
życzy
Echidna
http://www.youtube.com/watch?v=lQEv6OPsvfY
Ewom i Adamom wszelkiej pomyślości
E.
@gospodarz:
od razu wode ze stawu spuszczac?
to nie weganie winni, tylko mordercza polityka cenowa, no i tendencja:
jeden kotlecik – jedno opakowanie; a poza tym kiepski marketing;
wiem, ze „moj turek” sprowadza karpia z polski;
wszyscy zadowoleni 😉
Wszystkim Wesolych Swiat Bozego Narodzenia, sytych i sppokojnych swiat. Udanego ucztowania i pomyslnego Nowego Roku.
My Wigilie spedzamy w gronie znajomych a ma byc cale 18 osob. Pierwsze swieto to znajomi u nas z dziecmi malymi wiec bedzie gwarno a po obiedzie razem jedziemy do innych znajomych na coroczne spiewanie koled. Na ogol zbiera sie ok 30 osob. Mamy pianiste i gitary wiec spiewanie naogol wychodzilo pysznie jak uczty swiateczne. Drugie swieto w gory choc to zalezy bo mamy zime jak nalezy czyli -24*C, snieg po kolana. Za to gwiazdy swieca I ? ksiezyca I jasno jak w dzien a i slonce pieknie na niebieskim niebie sie prezentuje.W powietrzy skrza krysztalki jak celkiny zawieszone I migajace w sloncu a ze jest w miare bezwietrznie to pieknie i sielankowo. Snieg chrupie pod nogami co dla mnie jest jak muzyka i tylko po to wychodze zeby sie nacieszyc a potem powrotem do cieplego domku, zapachow pieczonych ciast i kieliszka wina 🙂
Na obiad swiateczny pieczen z sarny jako glowne danie. W sobote poswiateczna mamy przyjaciol na kolejnym obiedzie i bedzie wolowina na dziko + kotleciki mielone z jelenia. Na tym skonczy sie zapas dziczyzny. Moze jeszcze ktos kiedys podrzuci. Sarny mamy jednak za oknem do poogladania. Zupa grzybowa (mamy 160gr prawdziwkow i dwa sznury podgrzybkow). Robie tez rybe faszerowana cos jak ostatnio Gospodarz podawal a Basia zrobila pasztet z dziczyzny i gesiny. Gar bigosu, kapusta z grzybami i fasola. Ciasta to, pierwszy raz w zyciu, keks ala Krystyna (juz gotowy czekamy zeby sprawdzic jak wyszedl) Bakali wiecej niz w przepisie czyli ok 400 gram ale mamy nadzieje, ze bedzie OK. Nie bylo kiedy spytac o rade (w Polsce noc). Wykapane w rumie jak trzeba 🙂 Piernik tez gotowy. Makowcow sie nie chcialo. Sernik bedzie robiony na sobotni obiad. Borowki + oczywiscie inne dodatki, pieczywo od Niemca, wedliny z polskich delikatesow, wino i dobra kompania. Tylko sledzi brak ale nie moge dostac takich co nie widzialy octu a nie lubie kwasnych. W oleji z cebulka to moj smak. No tyle sprawozdania. Swieta sa wspaniale. Jeszcze raz Wszystkim Wesolych Swiat I Dosiego Nowego Roku.
Wesołych!
Wybywamy w drogę.
W imieniu Ew i Adamów (przy okazji) gorące podziękowania!!!
Basiu i Piotrze! Dzięki za przesyłkę, Paweł Wiedeński dostarczył wraz z serdecznościami :))))))))))))))
Fajnie Żabo, że się cieszysz, a Paweł był lepszy niż wszelcy Mikołajowie. Miał bardzo wielki worek. Przy okazji – rzecz jasna – całujemy Cię Ewo dodatkowo imieninowo.
Wakacje przejechalismy od Gor Skalistych do Atlantyku. Od domu do domu 14910 km.Sznureczek do zdjec na dole dla wyobrazenia trasy. Caly czas zdjecia nie uporzadkowane wiec I tutaj szybko ale jakies wyobrazenie jest. Preria choc tu zielona ogolnie zloto-jasno-brazowa. Parlamenty prowincji Saskatchewana w Regina i Manitoby w Winnipegu. Polnocne Ontario, Toronto, Niagara i kraj wina (Niagara-on-the-Lake) Zatrzymalismy sie w znanej juz nam winnicy Hilebrandt. Pozniej Ottawa i zdjecia parlamantu kanadyjskiego na Wzgorzu Parlamentarnym. Po zachodzie show taki swiatlo i dzwiek. Swiatlo na budynku parlamentu a dzwiek to historia Kanady opowiedziana przy muzyce. Ladnie to wszystko wyszlo. Potem Qubec City chcolernie uroczy. Stary Qubec to Europa. Jedyne takie misato w Ameryce Polnocnej. Jedna z restauracji gdzie jedlismy w domu z 1640 roku !. Mury obronne zachowane w calosci i jedyne w Ameryce. Cytadela nad miastem, w dole majestatyczna Rzeka Swietego Wawrzynca po ktorej jeszcze nie tak dawno plywal ?Batory?. Hotel Ste-Anne w ktorym sie zatrzymalismy w samym centrum starego Qubecku. Na koniec miedzynarodowy festiwal zespolow wojskowych (marching bands) Podjedlismy, popilismy i w droge. Nowy Brunszwik z zatoka Fundy z najwiekszymi przyplywami swiata. Wypad zaglowka na ogladanie wielorybow z Saint Andrews. Saint John i wlasciwie najstarsza historia Kanady i osadnictwa europejskiego. Walki francusko-brytyjskie o dominacje z kulminacja w 1753 roku zdobyciem Qubec City przez Brytyjczykow. Nie ma tu miejsca na opisy zbyt dlugie ale sa to fascynujace karty historii kolonii europejskich w Ameryce Polnocnej. Dalej to Nova Szkocja. Wszedzie wynajmowalismy domki na pare dni a tutaj mielismy chyba najfajniejszy. W Sherbrooke nad brzegiem St. Mary?s River rozlanej jak jezioro blisko morza wiec przyplyw byl odczuwalny. Budzily nas piekne wschody slonca i koliberki uwijajace sie jak zywe zloto przy karmnikach wypelnionych syropem. Cape Breton Island to najdziksza czesc Nowej Szkocji i pewnie najbardziej widowiskowa choc wszedzie male miasteczka I porty rybackie robily mile wrazenie. Na poludniu wyspy odwiedzilismy Lunenburg, Peggy’s Cove, Mahoney Bay z trzema kosciolami roznych wyznan spokojnie egzystujacych obok siebie i oczywiscie Halifax. Muzemum morskie z pamiatkami z Tytanica. Na zdjeciu krzeslo pokladowe wylowione po tragedii. Stad wyplywaly statki na ratunek i tu odebrano piersze sygnaly SOS. Sam Halifax mial swoja wlasna tragedie podczas I WS. W zatoce zderzyly sie dwa statki, jeden wyladowany materialami wybuchowymi. Eksplozja byla najwieksza (poza nuklearnymi) eksplozja w historii. Zmiotlo pol miasta, zabitych pare tysiecy ludzi. Z Nowej Szkocji poplynelismy promem na Wyspe Ksiecia Edwarda. Ania z Zielonego Wzgorza to nasz cel. Zatrzymalismy sie w Cavendish. Dom ktory byl inspiracja dla autorki, kosciloek w ktorym co niedziele na msze chodzila Lucy Maud Montgomery. Domek i pokoj w ktorym sie urodzila i grob w ktorym spoczywa. Sama wyspa jest przepiekna. Zielone pola, switne plaze I wydmy I najwspanialsze jakie jadlem ostrygi. Jedzac kolejny tuzin (naogol 1.5 tuzina bralem) nad zatoka z ktorej je wyciagnieto to czysta poezja. Kulinarnie to bylo dla mnie najwieksza radosc 🙂 Tego sie nie da opisac. Homarow duzo ale ostrygi to bylo to. Cytryna i ostryga i tak codziennie nad morzem. Kuterki rybackie sie kolysza a ja kolejna ostryge polykam. Homary najtansze byly w Nowym Brunszwiku bo sezon akurat. $4.99 za takiego jedno funtowego. Dwufuntowy $7.99. Zyc I nie umierac. W prowincjach nadmorskich najpopularniejszy jest jednak homar na zimno w formie salatki. Ugotowany i pokrojony z majonezem i zielonym selerem + sol pieprz i jesli ktos chcial cos ostergo. I na bulke, chleb, rogalika. Zamiast hamburgerow wszyscyy to jedli (w McDonaldsie tez 🙂 ). Z wyspy wyjechalismy mostem. Na koniec Montreal, stary ladny (choc wole Qubec) nowy jak inne miasta. Atmosfera jednak wyjatkowa. Miasto uniwersytecke (McGill University) a wlasnie sie zaczynal rok i wszedzie imprezy. W dzielnicy lacinskiej zamknietych pare ulic i zabawa do rana. Spotkalismy nawet doktorantke z Polski. W starym Montrealu knajpaki i kolorowy tlumek. W porcie przy nabrzezu przy ktorym kiedys cumowal Batory teraz ?show? lodzi i jachtow. Stadion Olimpijski juz wykonczony :-). Ze wzgorza Mont Royal panorama miasta. Na koniec kwiat Lotosu w ogrodzie botanicznym. Przydluga opowiesc na swiateczny wieczor.
A tu zdjec nieco.
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/Wakacje2012?authkey=Gv1sRgCI7xhqqMlYz8EA#slideshow/5825316847949880722
Dzień dobry,
Wszystkim Ewom imieninowe serdeczności i sciskanko!!!
Wszystkim Blogowiczom Wesołych i Radosnych Świąt!!!
Trwają przygotowania do wigilii, ryba nabiera smaku i aromatu, Dziecko z Koleżanką coś gotują, jest po prostu świątecznie…
Witam, Wszystkim życzę;
http://www.youtube.com/watch?v=O89IHZWInOw
Dla Was Wszystkich najserdeczniejsze życzenia radosnych, pełnych rodzinnego ciepła Świąt Bożego Narodzenia!
Świętującym dziś Ewom i Adamom wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia i pogody ducha.
Wspaniałych Świąt Bożego Narodzenia dla wszystkich z Gospodarzem na czele, a dla świętujących dziś Solenizantów – zdrowia i wszelkich smakowitości 🙂
YYC – miło poczytać Cię znów, oglądanie zdjęć zostawiam sobie na później 🙂
Gospodarzowi i wszystkim wizytującym ten blog życzę wszelkiej pomyślności, zdrowia, spełnienia wszystkich marzeń i nowych odkryć kuchennych.
Swiateczne serdecznosci dla wszystkich blogowiczow, a w Nowym Roku niech sie Wam darzy…!
Hejka Barbaro. Wesolych Swiat. Zdjec nieco za duzo choc w rzeczywistosc malo 🙂 Zycze milego ogladania poswiatecznego i polecam ostrygi z Wyspy Ksiecia Edwarda. Maga walczyc o supremacje swiatowa 🙂
Te najslynniejsze sa z Malpeque Bay ale jest jeszcze pare zatoczek niezgorszych 🙂
Nieustająco wesołych Świąt 🙂
Yyc, sprawiasz nam przyjemną świąteczną niespodziankę 🙂 Podobnie jak Barbara, zdjęcia obejrzę później.
http://www.youtube.com/watch?v=ZbED2ZG5BIs
http://www.youtube.com/watch?v=jyM7Lc1CEC0
Alinko, Najweselszych Swiat i bardzo Szczesliwego Nowego Roku Tobie i calej Rodzinie. Swiatecznego ucztowania w najblizsze dnie i reszte roku.
No jeszcze troszke i sie wieczerza wigilijna zacznie i juz sie ciesze na te smakolyki pod ktoremi sie stoly uginaja 🙂
Widze, ze tak mi sie spodobal Quebec, ze uparcie pisalem Qubec 🙂
Był Gwiazdor, Gwiazdka i Wieczerza, że tylko sapać z ukontentowania. Tu, na Blogu też odświętnie – wizyta Torlina , Stanisława, YYC, odezwała się Echidna i inni jeszcze rzadcy Goście.
Nasz pies też dostał prezent – twardą, plastykową kulę wielkości grapefruita z otworem zamykanym klapką, przez który wsypuj się granule karmy. Rzuca się „piłką” ona tocząc się, gubi karmę. W sklepie zachwalali, że trwała zabawka, pies. w końcu niewielki pies, nie rozgryzie „piłki” a ścigać ma co. OgłASZAM PROTEST – NASZ PIES POTRZEBOWAŁ 12 MINUT ŻEBY ZDEMOLOWAĆ ZABAWKĘ. pIĘKNIE SIĘ BAWIŁ, AŻ POWARKIWAŁ Z ZADOWOLENIA. Długo to nie trwało.
Jako Ewa poczułam się jedną z adresatek imieninowych życzeń- wszystkim serdecznie dziękuję!
Państwu Adamczewskim i wszystkim Blogowiczom życzę pięknych, radosnych Świąt Bożego Narodzenia!
Pyro, pies miał w każdym razie frajdę z prezentu 🙂 .
W moim domu pięknie pachną grzyby – wędrowniczki.Jolly Rogers, Pyro, dziękuję!
Ewo z Poznania – pewnie, że jesteś jedną z adresatek; już wczoraj wymieniłam wszystkie (5) dam o tym imieniu.
Jeżeli będziesz mogła zadzwoń do mnie na 870-10-73 w tych dniach.
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego dla Ciebie i Doroty z rodziną.
Nie tylko radość nam dzisiaj towarzyszy; właśnie podano, że w Warszawie zmarł niegdyś pisujący m.in. w „Polityce” Aleksander Wieczorkowski. Jeszcze jeden świadek naszej najnowszej historii… RIP
Pyro, zadzwonię,dziękuję!
Pyro – jamniki tak mają. Dobrze, że miał te 12 minut radości.
yyc – dziękuję za interesującą podróż.
Zrobiliśmy sobie najpierw u mnie małą wigilię, z opłatkiem i pyszną rybą, tłum wydał nam się naprawdę zbędny, zwłaszcza tłum dosyć obcych nam ludzi. Było niesamowicie…
Teraz idziemy na dużą, dwujęzyczną imprezę wigilijną. Do później.
Swiętujcie !!!!!!!! 🙂 🙂 🙂
Wrocilismy.
Wyjechalismy do corki o w pol do czwartej wiozac i barszczyk, i grzybowa, i kapuste postna z grzybami no – i rybe przedewszystkim. Zarowno swieza, do piekarnika, jak i sledzie rozmaite (Irek!). Marta miala salatke warzywna, buraczki i rybe po grecku. Policzylismy, Marcie wyszlo dwanascie, niech wiec bedzie (bo, na tzw. chama mozny by wyliczyc wiecej). Bylo nas piecioro doroslych, bo Laura juz jako pietnastolatka w tej kategorii liczy sie tak wlasnie. W centrum uwagi naturalnie mala Alusia (1,5). Siedziala na koncu stolu w tym wysokim siedzonku i przez cala godzine nie naprzykrzyla sie ani razu, a przez reszte wieczoru (poszla spac dopiero o 21) nie zrobila ani razu awantury, takiej typowej dla tego wieku, najwyzej jakies kwiki rozkoszy.
Dzieciatko poprzynosilo co moglo w czasach kryzysu. Dostalem kolejny krawat i koszule, ale zadnej flaszki, co dawniej bylo omalze obligatoryjne (dziwne), w prost przeciwnie, ja zaczynam rozdawac co szlachetniejsze trunki, takie, z ktorymi sie nawet do trzech razy przeprowadzalem!
Ludzie, ladnie bylo Was podczytac, szczegolnie osoby o ktorych mozna bylo omalze zapomniec, albo sie nawet zamartwiac (Stanislaw), lub yyc, ktory zrobil nawet prawdziwy reportaz i podrzucil ciekawe zdjecia.
W sumie, ladna wigilia, choc juz naqprawde niepokojaca. Wracajac o 22,00 termometr wskazywal 11,5°C, a z Monachium meldowano na dzis 20,7°C.
Zycze jeszcze dwu milych dni swiatecznych!
Wesołych Świąt !!!
https://picasaweb.google.com/100318348417210807170/NowyFolder8#5825660352727408914
Marku – świetna jest ta młoda matka z dzieciątkiem – już (na oko) 4-miesięcznym z nieco nieproporcjonalnie dużą główką.Kiedyś tak dzieci widziano chyba, bo tę samą cechę mają dzieci na obrazach XVII i XVIII- wiecznych mistrzów.
Pepe – mieliście udaną Wigilię, a my do ryby piłyśmy to lekkie białe wino włoskie – od Ciebie, że Zjazdu. Całkiem dobre było i leciutko wchodziło w człowieka (tu mordka).
Dzień dobry. 😉
Przed kilkoma minutami wróciliśmy z Wigilii u Siostrzenicy i zgodnie z obietnicą, przekazuję całemu Blogowisku od Ewy najserdeczniejsze życzenia wesołych, szczęśliwych, pogodnych i smacznych Świąt Bożego Narodzenia.
Teraz lecę do wyrka – dobrej nocy. 😀
PS. Jolinku, Piotrze, dziękuję za przypomnienie i poprawienie mojego wpisu.
Druga część wigilii, czyli u Magdy, miała bardziej formalny charakter, ale było bardzo miło
https://picasaweb.google.com/takrzy/Wigilia2012#slideshow/5825747097331144962
Dobranoc 🙂 🙂 🙂
Z Polski przyjechał MIkołaj, przywiózł mi kilka książek: dwie książki mojej niedawno odkrytej Joanny Bator – „Chmurdalia” i „Japoński wachlarz”, album „Alfons Mucha i jego świat” , oraz cukiereczek wydawniczy, jakby powiedział Waldorff, – „Wojnę szatan spłodzil” Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej..
Dobranoc 🙂 🙂 🙂
dzień dobry świąteczne …. 🙂
u nas bardzo udana Wigilia .. karpia się nawpychałam i w galarecie i smażonego i jeszcze dostałam do domu .. łuski w portfelu by zawsze była kasa … Mikołaj przyniósł mi książki i kosmetyki i trafił z tym bardzo w moje potrzeby … 🙂
Nowy bardzo ładnie ten stół wigilijny wygląda .. widać rękę artysty kulinarnego .. książkę Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej koleżanka już czytała i mówi, że godna polecenia …
miłego świętowania wszystkim … :).. ja dzisiaj obiaduję z rodzinką na proszonym przyjęciu …
Dzień dobry.
Moja rodzina była w święto wigilijne zapracowana: Synuś pracował do 20.00, Synowa do 18.00 – kolację jedli u mojej Wnuczki, późną o 20.40; Matros wprowadzał statek też ok 20.00 i Wieczerza została u jego Rodziców z nagła przyspieszona o godzinę (miała by o 18.00, była o 17.00, bo inaczej Matros nie mógłby uczestniczyć). To jakiś cypryjski masowiec i dla nich żadne święto, nasi cierpią.
Mój Gwiazdor przyniósł (jak dotąd, bo jeszcze pewnie przyjdzie) kolejny zbiór przepisów „Ziołowe nalewki i likiery – apteczka naszych babek”, malutką biżutkę i zestaw ciuchowo – gaciowy – jak nazywa Ryba tzw praktyczne prezenty. Nie narzekam, Gwiazdor był porządny wielce.
Swieta,swieta,Mikolaj przyniosl mi 28 letnia whisky ucieszylem sie ale lepiej zeby to byla 28 letnia dziewczyna no coz zrobic trzeb bedzie wypic .Na kolacje byly najlepsze na swiecie sledzie ktore przygotowala moja zona,sledzie prosto z beczki z ruskiego sklepu ktory nazywa sie Moskwa,tak za pomoca tych sledzi umacniamy przyjazn polsko-rosyjska,w tym sklepie maja doskonaly kawiaor i pasztetowa ale o tym inym razem.Do tego sledzia belveder o smaku cytrynowym doskonale sie uzupelniaja .Wesolych Swiat.
Witam, wieczór to był niepowtarzalny.
Cieplutkie dzień dobry. 😀
Pyreńko, Gwiazdor (Dzieciątko) przynosi duużo grzecznym ludzikom. To, że Ty jesteś grzeczna, to wiadomo, ale ja ????? 😯 😆
Jeszcze lekko zaspana, jadę z Dziećmi do Siostrzenicy na c.d. świętowania. 😀
Wesołych Świąt Blogowisku. 😆
Dzień dobry,
Podziwiam stół u Pani Magdy i jestem pewna, że smak dorównał pieknu prezentacji.
Życzę Wam miłego świętowania. We Francji (poza Alzacją) 26 nie jest świętem.
http://www.youtube.com/watch?v=bhutc-XP9s0
Radosnego BOZEGO NARODZENIA
Robiłam Piotrowe śledzie z rodzynkami – wyszły smaczne i delikatne, ale jednak wprowadzam małą modyfikację podając – pieprz świeżo mielony i parę kropli cytryny, aby nabrały nieco wyrazistości.Obydwie przyprawy raczej na cebulę i rodzynki, niż na śledzie.
Ogółem zostają wpisane w trwały zestaw domowych specjałów.
Z ciekawostek – wieść, że ten statek dopiero późną nocą był wprowadzany, bo mgła to zapadała, to zanikała i w rezultacie rodzinny kapitan z wigilijnym żarełkiem w pudłach i pudełkach zajadali z dyżurnym marynarzem czekając aż reszta załogi dotrze, mgła się podniesie i możliwa będzie współpraca wielkiego masowca i sześciu holowników.
a ja na wczoraj zrobiłam śledzie z porem zamiast cebuli .. posypałam je marynowaną papryką drobno pokrojoną (czasami dodaję śliwki marynowane lub grzyby ale zawsze tylko jeden składnik marynowany) .. wyszły bardzo smaczne .. a na obiad był łosoś 5 min gotowany w przygotowanym szpinaku a do tego pełno ziarnisty makaron .. łosoś w całym dzwonku krótko gotowany w takim szpinaku z czosnkiem pycha ..
to tak na szybko moje nowe odkrycia kuchenne i lecę w gości ..
smacznego na dziś … 🙂
Że też nigdy nie jest tak spokojnie radośnie do końca 🙁
Wigilia niekompletna, bo siostra chora – teraz ona zdrowieje, a szwagier zapada, nie wiem jak im dzisiejsze śniadanie rodzinne wyjdzie – za to Mama miło nam towarzyszyla przy stole i to było bardzo, bardzo przyjemne.
Wczoraj rano zadzwoniła Sylwia, że Krótkiemu spuchło gardło (wieczorem był pełen życia i walczył o swój przydział kostek) i nie chce nic jeść. Poradziłam jej, żeby pojechała do połczyńskiego weterynarza, ale nie tylko go nie było, co nie wywiesił żadnej wiadomości, że na czas świąteczny zawiesza działalność i na telefony też nie odpowiadal, więc Sylwia pojechała z Krótkim do Świdwina. Piesek dostal różne leki i wyglądało, ze powoli opuchlizna mu schodzi, umówili się na kolejną wizytę i Wracali do domu, ale już po kilkuset metrach Krotki zaczął krwawić z nosa i Sylwia zawróciła do lekarza; nim dojechała Krótki odszedł. Lekarz zrobił sekcję i właściwie nie znalazł konkretnej przyczyny.
Tak to się plecie.
Wczoraj smażyłam filety z łososia obtaczane w mące z tartymi orzechami. Dobrze wyszły.
Paweł Wiedeński rzeczywiście miał duży worek z prezentami 🙂
Żabo – strasznie mi przykro. Krótki, król Żabich Błot, kaloryferek Żaby, strażnik domu – przynajmniej miał 3 szczęśliwe lata po ciężkich przeżyciach. Pięknie go odxhowałaś, Żabo. Od razu poleciałam pogłaskać swoje ladaco. Ciebie też pogłaszczę po ręce . Żabuniu.
Żabo – bardzo, bardzo współczuję. To bardzo smutne.
Nie jestem skłonna czynić czułostkowe gesty pt „piesek i kotek” nie mam zresztą również zapędów mamy – kwoki wobec dzieciaków ludzkich. Jednak doskonale rozumiem żałobę po utraconym członku rodziny i gospodarstwa. Bo kiedy się opiekuje zwierzakiem od małego, a ma się porównanie z opieką nad dzieciaczkiem ludzkim, to wspólnota losu ssaków jest jasna od pierwszej chwili. Mamy bardzo podobne potrzeby podstawowe : jadło, napój, poczucie bezpieczeństwa i miłości. Dopiero potem, gdzieś powyżej roku życia staje się wiadome, że dziecko będzie rozwijało się nadal – intelektualnie i społecznie, a nasze futrzane rodzeństwo zostanie na innym poziomie rozwoju. Innym, nie zawsze niższym i nie do końca przez nas poznanym. Mam zresztą takie heretyckie przekonanie, że nie tylko masa mózgu i samoświadomość cechuje człowieka – skądś się pewnie wzięła, narastała w trakcie ewolucji, pewnie jak jej cząstkę nosił w sobie i Krótki i Gutek i Szanta i Radek i nieżyjący już Oskar. Nasi mniejsi bracia…
Pyro – właśnie dokładnie tak. Dziękuję
Pyruniu, mówisz o mojej Szancie? Ma się dobrze. Natomiast Bety wciąż brakuje, mimo że Rumik zastępuje ją godnie.
Blog wie, oczywiście, że cały czas życzę Blogowi wesołych i smakowitych Świąt!
Matematycznie rzecz ujmując mam gości siedem razy tyle, co domowników (ludzkich). Jest to nieliche przedsięwzięcie logistyczne. Daję radę – głównie dzięki słodkiemu charakterowi moich gości: jak zgłodnieją, sami sobie biorą.
No, Wigilię przygotowałam porządnie. Królem na stole były grzyby. Usmażone kapelusze suszonych borowików znikały niemal zanim się pojawiły.
Teraz zamarynowałam kacze nogi – będzie obiad w stylu francuskim – wieczorową porą.
.Nisiu – wiem, że Szanta „śpiewa” nieźle; wymieniałam po prostu zapamiętanych nie ludzkich członków naszych ludzkich rodzin.
Też te grzyby smażone znikały u mnie błyskawicznie.
A nogi kacze na jutro robię z googlowego przepisu – w pomarańczach z imbirem (w właściwie w owocach z imbirem bo tam prócz 2 pomarańczy są i 2 cytryny i jabłko. Już gotowe, do przygrzania.
Aaaa, Pyro, rozumiem. Zmylił mnie czas przeszły – „nosił”. Literówka Ci się zrobiła, a ja myślałam, że uśmierciłaś Szancię…
Ona mnie teraz bardzo pilnuje, chyba nie ufa tym wszystkim gościom, a już Rumikowi na pewno.
Nawiasem: uznaliśmy rumpuć za statutową zupę naszej kongregacji rumowej.
Usmażone kapelusze suszonych borowików. Piękny temat. Szczegóły proszę 🙂
Irku – kapelusze suszonych borowików zalewa się letni mlekiem – tyle, żeby tylko przykryć grzyby. Po jakich 2 godzinach odsączyć, panierować jak kotlety smażyć na gorącym tłuszczu (ja na maśle klarowanym) cymesik przystawka.
A jeszcze grzybki suszone, mieszane namoczyć tą samą metodą w mleku, potem pokroić, wrzucić na tłuszcz z cebulką, sól, pieprz, trochę majeranku, podlać skąpo wodą i dusić normalnie. Potem włożyć w to obojętnie jaką rybę usmażona w mące na patelni i jeszcze razem poddusić – rybę w grzybach. Oj, dopiero co była Wigilia, a mnie już ślinka leci.
Irku – cd – jeżeli namoczysz grzyby na noc, to nie masz czego odsączać – wypiją całe mleko.
Nisiu – bardzo proszę wyjaśnij, co to jest rumpuć. Tak nazywała moja poznańska Ciotka kawę w której było więcej mleka niż kawy zbożowej. Myślę, że nie o takim rumpuciu piszesz.
Wiewiora zjadla zarcie sikorkom, sarny jedza bulki z niemieckiej piekarni a my szykujemu obiad swiateczny. Pieczen z sarny idzie niedlugo do piekarnika (nie ta sarna od bulek, inna z gor). Bigos, zupa, fasola, kapusta z grzybami, borowki i ziemniaki z szafronem utarte. Piernik i Krystynowy keks. Jeszcze nie wiemy jak wyszedl 🙂 Piernik zaraz bede przekladal powidlami a Basia polewala polewa czekoladowa. Dzwonimy do Kraju i sie swieta kreca wesolo. Brat zajada sie ostrygami z Wyspy Ksiecia, ktore co roku sprowadza na swieta a ja pisze to slowa 🙂
Wesolych Swiat
Krysiade, cieszymy sie ze podroz sie spodobala 🙂
PS w Calgary mroz -24*C. Ponoc wczoraj bylo 460 wypadkow. Slizgawica jakiej dawno nie widzialem. Skrzyzowania to lodowiska wyjezdzone przez samochody. Nie wiemy czy jechac na coroczne spiewanie koled. Moze od rana nieco posypali? Sie zobaczy a poki co zyczymy slusznej i wybornej zabawy swiatecznej blogowiczom 🙂
Krysiade, rumpuć, to w gwarze poznańskiej gęsta zupa jarzynowa(taka, „żeby łyżka stojała”)
W Słowniku Gwary Miejskiej Poznania podane jest tylko takie znaczenie.
Ewo z Poznania – ja myślę, że moja Ciocia tak zadziałała sytuacyjnie. To była osoba pełna radości życia i dowcipu. Chyba chciała dać mi do zrozumienia, że ta kawa jest dziwna w Jej rozumieniu. Dziękuję za wyjaśnienie.
yyc – zawsze z Tobą podróżuję z radością zwiedzania świata. Proszę więcej.
Acha, rumpuć to gęsta zupa jarzynowa; pochlibka – to cienka zupka jakakolwiek, lura to kiepska kawa.
Krysiude, już wiesz.
Irku, grzyby konkurencyjne – mniej roboty, więcej grzyba. Suszone kapeluchy borowicze (absolutnie beznogie!) gotujesz na miętko w czyste wodzie, nie zawracając sobie głowy uprzednim moczeniem. To szlachetny grzyb, nie potrzebuje tego. Moim zdaniem mleka też nie potrzebuje. Ugotowawszy, odcedzasz, wywar lejesz do barszczu albo do czego innego – nie do zlewu, bo to grzech ciężki, ale to sam wiesz. Grzybki otaczasz w samej mące i smażysz na wielkiej ilosci masła – nieklarowanego, zwykłego. STRASZNIE UWAŻASZ. Masło ma być gorące. W dwie-trzy minuty są już śliczne, wykładasz na talerz, dopiero teraz solisz kwiatem, pieprzysz i zanim się odwrócisz, towarzystwo przy stole już wszystko zeżarło, wobec czego smażysz następna porcję – na swieżym maśle, bo na poprzednim masz przypaloną mąkę. Jak widzisz, masła sporo się marnuje, ale naprawdę musi go być dużo. Na dwie porcje grzybów, patelnia 26 cm, wywaliłam kostkę irlandzkiego masełka.
Jest to esencja grzybstwa. Przepyszne.
Mam wrażenie, że mleko i te wszystkie ingrediencje do panierowania dają inną jakość – na pewno też smaczną, ale nie tak klarowną.
Przy okazji donoszę uprzejmie, że kacze udka z wiśniami okazały się rewelacją.
Posoliłam je przed pieczeniem, nie miałam odwagi tak bez soli.
Irku, Nisia ma rację z kapeluszami borowików. Robię je od zeszłego roku, są pyszne, ja jednak je smażę na maśle klarowanym.
Keks wyglada dobrze. Piernik przelozylem po polowie dwoma roznymi powidlami a teraz Basia kladzie polewe czekoladowa. Godzina 12:36. Pozostalo 1:24 do przyjscia gosci. Koniec gotowania bedzie juz z nimi. Dostana cos do wypicia, Basia zabawi rozmowa a ja w kuchni. Takie zycie, takie swieta.
Za oknem bajkowo. Temperatura skoczyla i jest -17*C. Slonce na blekitnym niebie, w powietrzu tanczace krysztalki i az drzy od nich. Sniegu w sam raz i drzewa dostojnie obsypane, mrozne preza sie przed oknem. Nie moze byc lepiej. Wiewiora dalej zjada sikorkom, sarny te bulki a ja w kuchni….
Basia wola na probowanie keksa.
Cienka zupa to „pochlipka” do chlipania.
Nasza Wigilia udana, choc jak zawsze pozna bardzo bo o 8PM. Moje prezenty trafione, koledowanie na cala pare! Teraz gotujemy sie do wyjazdu na proszony obiad.Jutro, normalny roboczy dzien. Szkoda…
Co ja bym dala, za takie borowikowe kapelusze!
Moje kurki nie przetrwaly do swiat. Sandy zmusila nas do przyrzadzenia, inaczej zmarnowaly by sie.
Keks Krystyny pychotka. Polany Basiowa czekoladowa polewa i od razu pod noz do probowania i palce lizac. Nastepnym razem dodam jeszcze wiecej bakali choci teraz jest jest duzo. Bakali mamy co nieco bo opakowania dos duze jak sie okazalo kupilismy wiec pewnie jeszcze go nie raz w zimie zrobimy. Sprawdzimy tez na miejscowych. Rumu nie zalowalem 🙂 wiec bakalie na kacu. Lece gotowac..
Świąteczna niespodzianka – zawitał YYC 🙂 . I na dodatek rozsławia keks, ciasto łatwe do wykonania a bardzo smaczne. Ja dodaję bakalie zawsze ” na oko”. Jest tylko pewna obawa, że przy zbyt dużej ilości bakalii, ciasto może nie wyrosnąć.
Chyba tylko w Calgary panuje teraz prawdziwa zima. U mnie + 6 st. C . Szkoda, bo było tak ładnie.
Podróż po Kanadzie bardzo ciekawa, a zdjęcia piekne. Prawie 14 tys. kilometrów , a mnie podróż znad morza w góry wydaje się bardzo długa.
Nisiu,
lubię to 🙂 🙂 🙂
Jest książka bardzo przeze mnie lubiana : Nowe spojrzenie na starą Ziemię” Tjeerd H. van Andela, powstała z cyklu wykładów na Uniwersytecie Standforda z lat 80-tych i bardzo trudno ją jednoznacznie zakwalifikować. Esej geologiczny? Popularyzacja nowych odkryć i metod badawczych? Gawęda tematyczna? – Wszystkiego po trochu, a mnie zachwyca język – nie wiem, czy zasługa autora, czy tłumacza (W.Studencki). A oto cytat, którym zachwycam się ilekroć na niegon tradiam w trakcie lektury :
…W roku 1654 James Ussher, arcybiskup Armagh w Irlandii obliczył, na podstawie „Biblii” i posiłkując się wyobraźnią, że akt Stworzenia nastąpił w 4004r p.n.e. Obliczenie to zostało później uściślone przez vicekanclerza Uniwersytetu w Cambrodge na 26 października, godzinę 9 rano, godzinę skądinąd bardzo rozsądną …
No, czy nie piękne?
Śledzie przyrządzone według przepisu Irka znalazły uznania u męża i teściowej. Podałam je na kanapkach jeszcze przed Wigilią, więc były smakowane indywidualnie, bez towarzystwa innych dań.
Ogólnie wszystko było bardzo dobre, tyle że zupa grzybowa z podgrzybków to nie to samo co z prawdziwków, a o smażonych kapeluszach też mogę sobie tylko pomarzyć. Za to makowce wyszły mi wyjatkowo piękne i kształtne, tak jak z cukierni, a nie jak to bywało – zbyt płaskie. Po prostu owijając je papierem do pieczenia, trzeba zostawiać mniej wolnej przestrzeni.
A ja czytam ” Rutę Tannenbaum” chorwackiego pisarza Miljenko Jergovica. Czyta się świetnie, choć rzecz jest smutna, bo o końcu pewnego świata.
Krystyno Twoj keks w Gorach Skalistych smakuje wysmienicie. Bakali widze nie ma co za duzo, dzieki za rade. Teraz bylo ok 350-400gr. Figi, rodzynki, daktyle, morelki i juz nie pamietam ale tylko rodzynki kapaly sie w rumie. Czy inne tez moga czy byloby za duzo tych kapieli?
Wesolych Swiat 🙂
orzechy i jeszcze cos… 🙂
Przed Wigilią tragedia! Barszcz wg Alicji, zabutelkowany, sfermentował! Na szczęście w odległości paru mil był polski sklep z Krakusem. Reszta tradycyjnie. Amerykanie lekko się krzywiąc jedli „czerwona zupę”. Udobruchała ich grzybowa (z Alcjowymi grzybami) a pierogi i paszteciki tradycyjnie wprawiły ich w zachwyt. Różne śledzie też były w obróbce. Eksperyment z Piotrowymi z rodzynkami udał się nad podziw. Dla uładzenia było sycylijskie pino griggio. Na wety ciasta i słodkości oraz portugalskie porto, irish creme i jeżynówka o której napiszę osobno..
Prezentów było od groma!. Oni są tak otoczeni przedmiotami, że aż strach. Zupełnie inny styl życia. My potrafimy mieć coś przez wiele lat, o ile dobrze służy. Tutaj ciągle wszystko trzeba wymieniać na nowszy model.
Jedno tylko pocieszające. Mamy mądre dzieci i wnuki, bo wśród licznych darów są trzy butelki z rumami z trzech wysp karaibskich. Widocznie procentują dziadziowe opowieści o „wyspach cynamonowych” 🙂 Merry Christmans!
https://picasaweb.google.com/100894629673682339984/25Grudnia201202#slideshow/5825983868575679202
Ewa i jedna z Wnuczek (ta po lewej stronie z brzegu) to najpiękniejsze kobiety tej Wigilii. Reszta też interesująca nie mówiąc już o rumie.
Keks Krystyny zrobił furorę. Zarówno podczas „Christmas Party” jakie zorganizowała sąsiadka z naprzeciwka przy dużym współudziale gości jak i podczas Wigilii która w tym roku „wypadła” u nas.
Mieszkamy tu już tyle lat, a z sąsiadami znamy się praktycznie jedynie z widzenia – zdawkowe dzień dobry, czasem pomachanie ręką, rzadziej kilka słów. Z tymi „zza płota” inna sprawa. Lecz dwa domy dalej… po drugiej stronie ulicy…
Zatem w ramach nawiązania bliższych kontaktów sąsiedzkich wyprawiliśmy wspólne party pod patronatem gospodarzy z naprzeciwka. Nic wielkiego – każdy przyniósł własne siedzidełka, coś do picia, jakieś przegryzki, słodkości. Spędziliśmy przyjemny wieczór, dzieciarnia nie nudziła się gdyż w przerwach między piciem i jedzeniem ganiała jak szalona po skwerku po drugiej stronie ulicy.
Zamykamy się w ścianach własnych domów, pudełkach swego małego świata i coraz trudniej nawiązać kontakt z innymi. Nie tak drzewiej bywało.
Świąteczne pozdrowienia od zwierzątka
Echidna
Dobre wieści, Echidno – świat wokół Ciebie stracił nieco anonimowości, nabrał ludzkiego wymiaru. Radość tych świąt przyjęła ludzki, sąsiedzki wymiar. I keks Krystyny, który nam wędruje przez kontynenty, to też fajny przypadek. Tak trzymać!
Starsza pani też już do stajenki. Dobranoc.
Najmilsze Blogowisko, przed wyjazdem (za 2 dni), nie będę już miała czasu wpaść na blog, dlatego życzę Wam wszystkim wspaniałej zabawy sylwestrowej i 365 radosnych, szczęśliwych dni 2013 roku.
Wracam pod sam koniec stycznia, dlatego pozwalam sobie podać listę dat do świętowania ;
27 grudzień urodziny naszej Pyry
Styczeń
12 ? imieniny Arkadiusa
17 – urodziny Pawła ? NIE paOlOre
18 ? imieniny Pyry (Jaropełki)
29 ? rocznica ślubu Any I Jej II-giej Połowy
Bawcie się dobrze !!! 😆 😆
Zgago – szerokiej drogi i niech Cię Rodzina wykąpie w szampanie, Malutka wyraźnie powie „baba”, a pogoda w Gaskonii będzie równie dobra, jak ich wino.
Wracaj szczęśliwie, Zgago!
Sw.Szepana tez fajne swieto .
Dlatego ze po swiecie.
Mozna odpoczac .Milego odpoczynku.
Wszystkim.
Tym co w drodze ,szerokiej !!!!!!
dzień dobry ….
Pyro zdrowia … zdrowia … zdrowia … zdrowia … z okazji urodzin życzę … 😀
Zgago miły czas Cię czeka … 🙂
o rety o jeden dzień za wcześnie … Pyro życzenia aktualne na cały rok … 🙂
Jolinku – tak przyjmuję; Dziki Ci serdeczne.
Oczywiście dzięki nie dziki
Dzik jest duży, dzik jest zły, dzik ma bardzo ostre kły! 😀
Chyba że jest to dzik serdeczny.
Aż mi trochę głupio znów pisać o keksie, ale trudno – muszę przypomnieć, że przepis nie jest przeze mnie wymyślony, lecz pochodzi z dawnej ” Kobiety i Życia”/ najpopularniejszego niegdyś pisma dla pań/, a ja tylko jestem jego propagatorką. A wszystko zaczęło się od zjazdu w Żabich Błotach.
YYC,
ja dodaję do ciasta pokruszone orzechy, skórkę pamarańczową i rodzynki. Myślę, że w alkoholu można moczyć także drobno pokrojone morele, figi, daktyle, czyli to, w co alkohol może wsiąknąć. Tylko że do ciasta można dolać ok. 50 ml alkoholu, co z kolei jest zbyt mało na zalanie większej ilości bakalii. Zatem można bakalie moczyć po kolei, albo wszystkie razem w większej ilości alkoholu, z tym że do ciasta dolewamy mniej wiecej 50 – 70 ml.
Nie wiem, czy można kupić u Was skórkę pomarańczową, bo ona także jest bardzo pożądana. Jeśli nie, to można samemu ją zrobić. Najpierw trzeba jednak uzbierać co nieco skórki.
Teraz zachmurzyło się, ale od rana do godziny 13 świeciło słońce. Pogoda wiosenna. Choć jestem zakatarzona, pojechaliśmy na spacer do Orłowa. Wstapiliśmy na kawę do kawiarni w Domku Żeromskiego. A tam komplet gości. Zajęliśmy ostatni wolny stolik. A potem podjechaliśmy jeszcze w okolice gdyńskiego Akwarium, tam gdzie cumuje Dar Młodzieży/ teraz nieobecn/. Pierwszy raz widziałam przy sąsiednim nabrzeżu olbrzymią barkę do przewozu materiałów sypkich. Długość jednego boku wynosi kilkadziesiąt metrów. Przypłynęła z Francji, a porusza się chyba w towarzystwie holowników. Bardzo ciekawy widok.
Dar „na stoczni”, remont zimowy.
Krystyno – propagowanie to więcej niż połowa sukcesu. A jeszcze gdy zainteresowanie rośnie…
Ja nie moczyłam bakalii w alkoholu. Zamiast tego użyłam wiśni jakie pozostały po nalewce. Dobrze nasiąknięte procentami, słodkie i wypestkowane w sam raz zastąpiły podane w przepisie rodzynki. Figi, daktyle, suszona żurawina, rodzynki, suszone śliwki i orzechy plus wiśniowa nalewka – jednym słowem niewielka improwizacja oryginału, a jaki rezultat! Doszłam do wniosku, że całość była wystarczająco słodka i zaniechałam jakiejkolwiek polewy. Bardzo mniam-mniam!
Gorzej, że te wszystkie pyszności idą w tyłeczek z przyległościami. Łoj! natrudzi się człowiek by staracić nagromadzone przez święta kalorie! Życzę sobie i innym potrzebalskim na niniejszej niwie sukcesu.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
to prawda, że po świątecznym jedzeniu człowiek wchodzi na wagę pełen radości i spokoju a schodzi jak „upadła kobieta” … 😉
jakiś Misiu ze sklepem Moskwa się wczoraj wpisał .. chyba nie znam ale pozdrawiam ..
Echidno 🙂
Ja także nie daję żadnej polewy, a z tymi wiśniami pozostałymi po nalewce to dobry pomysł. Póki stały w kuchni, szybko ich ubywało, więc wyniosłam je do pomieszczenia gospodarczego, aby nie kusiły. Może ostaną się do następnego pieczenia.
się pochwalę leciutko, że mój likier pomarańczowy, który stał rok zrobił furorę .. zrobiłam go 2 razy więcej niż uprzednio i wziął i wyszedł już … jutro nastawiam na następny rok …
A podzielisz się z nami Jolinku przepisem na ten likier, bo chyba go dotąd nie podawałaś? 🙂
Krystyno dzieki za uwagi. Moczylem tym razem tylko rodzynk i wlasnie skorke pomaranczowa o ktorej zapomnialem. Mamy wlasna i sie zbira nastepny rzut do zrobienia. Dojdziemy do perfekcji. Ten jest bardzo dobry i wlasnie od samego rana zjadlem dwa kawalki 🙂 Basi tez bardszo samkuje i naszym gosciom wczoraj smakowal wiec sukces w pelni. Dziekujemy za przepis. Jak wielu blogowiczow widze zachwycilismy sie keksem Twoim.
Zawsz w swieta ogladalismy jakis westernod rana. Moze cos znajde i Basienke przekonam.
Wczorajszy obiad poza keksem zowocowal takze pyszna sarnina. Pieczona tradycyjnie. Grzyby prawdziwki i podgrzybki dodaly wspanialego aromatu. Wszystko sie pieknie przegryzlo i zarowno zapach jak smak (ten sos) byly prima sort ze sie tak pochawale bezceremonialnie 🙂 Dolewalem mcaly czas nieco marynaty i wody z grzybow podgotowanych jak i samych grzybow wrzucalem. Na koniec smietana. Dzisiaj dokoncze bo nieco zostalo 🙂
Małgosiu podawałam i yyc podawał …
Nalewka „44”
duża pomarańcza
44 ziarenka kawy
44 kostki (łyżeczki0 cukru
1/2 l wódki
kawałek cynamonu
kilka sztuk goździków
Pomarańczę umyć.
W skórkę powtykać ziarenka kawy.
Włożyć do słoika razem z cynamonem, zasypać cukrem i zalać wódką.
Słoik zamknąć i odstawić na 44 dni, co jakiś czas potrząsając.
Słoik przykryć serwetką, lub trzymać w zaciemnionym miejscu.
Po 44 dniach pomarańczę wyjąć, odcisnąć a likier przelać do butelki.
Najlepszy po kilku miesiącach.
Makowca upiekłem dzisiaj dwie blaszki, dwie blaszki drożdżowego, i blaszkę szarlotki. Trzy blaszki dla Doktora , dwie blaszki dla mnie. Dlaczego więcej dla Doktora? Bo Doktor ma większą rodzinę. Rodzina pochwaliła Doktora , że taki zdolny i ciasto mu wyszło. Ja też jestem zadowolony bo mnie też smakowało jakby co. Moja szarlotka na kruchy spodzie dużo lepsz niż u sąsiadki co stwierdziłem byłem całkiem empirycznie. Makowiec robiłem drugi raz . Mak miałem kupić , parzyć kręcić przez maszynkę dodawać co należy. Ale Doktor w sklepie wynalazł mak już zmielony i było dużo szybciej i prościej niż się spodziewałem. Do torebkowego maku dodaje się tylko gorące mleko i resztę dodatków i po dwóch godzinach i parokrotnym podgrzaniu masa makowa gotowa do użycia.. Ja do maku oprócz mleka dodałem miód, poidła śliwkowe siekane orzechy , skórkę pomarańczową, rodzynki sparzone a potem zalane w pnalulkowym rumie. Ciasta użyłem drożdżowego całkiem. Najpierw rozwałkowałem na stole a potem na ściereczce lnianej oprószonej z lekka mąką. Oczywiście każda gospodyni to wie a ja byłem podpatrzyłem u Makłowicza . Ważne jest aby po rozwałkowaniu obciąć nożem końcówki ciasta bo wychodzi wtedy równiutko bez zgrubień ciasta w cieście. . Szkoda , że zdjęcia nie zrobiłem po wyjęciu blaszek z pieca. Wyglądało na makowiec profesjonalny bardzo. Doktor powiedział telefonicznie że było bardzo dobre. Jakby co to można mnie w przyszłości na święta wynająć. Za dwa pięćdziesiąt. Cena myślę całkiem umiarkowana.
Wszystkiego najlepszego po świętach.
Jolinku, no tak, 44 🙂
Keksu Krystyny ciąg dalszy 🙂
Po Kanadzie i Australii kolej na Francję 🙂 Narobiliście mi smaku więc zebrałam co miałam pod ręką i pół godziny temu wyjęłam keks z piekarnika. Wyrósł, ładnie pachnie i za radą Krystyny zawinę w ściereczkę i spróbujemy jutro. Z bakalii są rodzynki z rumem, suche morele, trochę wisienek z nalewki, bez orzechów bo mój syn jest na nie alergiczny.
Witajcie poświątecznie,
Dziś wróciłam z Wrocławia i tym samym odzyskałam dostęp do internetu. Pięknie Wam dziękuję za życzenia a niezawodnej Zgadze za przekazanie moich.
Święta były piękne ale i trudne, bo mama Witka chora. Starsza pani, pomimo wysokiej temperatury nie dawała się wpakować do łóżka („jaka Wigilia, taki cały rok!”) i ostro dyrygowała przygotowaniami do wieczerzy. Odpuściła dopiero w pierwszy dzień Swiąt. Wróciliśmy objuczeni dobrami wszelakimi: książkami, mięsiwem, słodyczami (niestety!) i dodatkowymi kilogramami. Za każdym razem, obiecujemy sobie nie jeść TYLE, ale to chyba niemożliwe w Święta.
Też się pochwalę, jak Marek, chociaż drożdżowego nie piekłam. Pochwalę się dorocznym spotkaniem rodzinnym (od 14,30 do 19.30) potem goście pojechali kłaść dzieci spać. Zjedli obiad i podwieczorek – z kolacji zrezygnowali. Najbardziej smakował tort makowy, ciastka czekoladowe, a z mięs właściwie wszystkie. Wypiliśmy kilka butelek wina i kilka dzbanków kawy, chłopcy osuszyli karton soku pomarańczowego i bawili się strasząc Radzia (który pełnił funkcję potwora z jakiejś bajki) Potwór został „zniszczony” ognistymi kulami imaginacyjnymi i chyba głęboko odetchnął z ulgą, kiedy nadzieje rodu pojechały; teraz śpi snem sprawiedliwego. Mój instynkt rodzinny też na jakiś czas został zaspokojony.
popatrzcie ile powinniśmy jeść …
https://plus.google.com/106118952629254188771/posts/DELy4W46YG8#106118952629254188771/posts/DELy4W46YG8
mnie z wyliczeń wychodzi, że 1200 kalorii na co dzień a z reguły tyle się je przy diecie odchudzającej …
to tak przy okazji żarełka świątecznego … 😉
zwin/rozwin…
mercedes…pko…pzu…
apjat
rozwin/zwin
p.s.
a gdyby tak karpiem ze stawu?
banerem po oczach, patroszyc co sekunde 😉
…ale swietny byl ten polski (?) karp od „mojego turka”;
tani jak barszcz, a smakowity…
tego samego zdania byly moje koty 😉
nie, zebym sie narzucal, ale chwilka p. Lulkowi sie nalezy:
https://picasaweb.google.com/slawek1412/PLulek#5826371776675633474
proste, chlopskie danie ,
zycze Wszystkim Turka ze stawu, karpia z banera i sniegu przed garazem sasiada, ktory, oczywiscie jest kotem z potrzeba patroszenia zwinac, rozwinac,
mercedesa mozna moczyc w rumie, byle ten sam rocznik,
Wróciliśmy znad jez.Huron nad swoje Ontario, rozgrzewamy się szklaneczka jakiejś starej whiskey, którą we wcześniejszą Wigilię znaleźlismy pod choinką. Nad Huronem okołozerowo, a u nas -8C i zapowiadają jakieś zamiecie, zawieje i inne okoliczności meteo.
Wigilia była pyszna.
Najpierw odwiedziliśmy w Brampton moją szkolną kumę Luśkę i nieco awangardowo, bo ok.13-tej połamaliśmy się opłatkiem. Zabrałam ździebko potraw wigilijnych, żeby chociaż namiastkowo spędzić z nią Wigilię, na wieczór mieli przyjść synowie.
Ucieszyła się, bo nie uprzedzałam (i bardzo dobrze!), że wpadniemy – miała podchoinkową niespodziankę.
No a potem z naszymi starymi przyjaciółmi smakowita Wigilia we czwórkę, spacery nocne po plaży, było znośnie pogodowo, niemal bezwietrznie i Łysy nam świecił. Dzień świąteczny pod znakiem jedzeniowo- spacerowo- leniwym, Bardzo spokojne i przyjemne święta. Tylko Tygrysia zestresowana, bo przecież Jerzor nic, tylko ją obściskiwał Tygrysia tego nie za bardzo…
Wytłumacz chłopu 🙄
O, tutaj Rysia kombinuje, jak by się wyrwać z objęć tego nachalnego osobnika…
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4697.JPG
Stara Żabo,
poczytałam do tyłu – Krótkiego żal, coś nie masz szczęścia do Krótkich, wszak to już nie pierwszy 🙁
Alino,
Magda ma zawsze pięknie zastawiony stół i wspaniale gotuje (co Cichal może potwierdzić) i to jest rzeczywiście kulinarna artystka, stwierdziliśmy niejeden raz. Kiedy zajeżdżamy w odwiedziny do Nowego, Magda nie przepuści okazji, by nie zaprosić nas wszystkich na jakiś posiłek zdjęcia już prezentowałam z poprzednich wizyt).
Cichal,
gapoto jedna…barszcz miałeś zakwasić, zabutelkować lub zasłoikować i schować do lodówki! Szkoda, że nie bliżej mieszkamy, mam jeszcze literek w lodówce. Ale uszka wszystkie wyszły, w końcu miałam trzy Wigilie – z Młodymi, z Luśką i w Kincardine.
Teraz pora nabierać sił na Sylwestra i Nowy rok 🙂
Te święta jakoś wybiły mnie z rytmu – nic mi się nie chce – ani czytać, ani słuchać muzyki ani nawet porozmawiać. Może odeśpię złe miazmaty? Młodsza siedzi nad robotą dla OKE dniami i nicami – za 2 dni ma skończyć arkusze maturalne. Coś mi wygląda, że nie zdąży. Ja rano pójdę z pieskiem, przyniosę bułki i jakiś twarożek; po świątecznym jadłospisie twarożek ze szczypiorkiem i rzodkiewkami będzie w sam raz. Obiady na 2 dni jeszcze są gotowe, pasztetu starczy i na Nowy Rok I piec też niczego nie będę. Luz, bluess i krawatka w kratkę (jak mówiliśmy w latach licealnych)
Jak się chwalicie – to ja też. Nie mój Ci to prezent lecz Wombatowy. Nie jam ofiarodawczynią lecz zabawę przednią przez chwilkę miałam.
Czarne cacko Porsche zwane. To mój Luby otrzymał w prezencie od zacnej, wieloletniej znajomej.
Też se pojeździłam wczoraj, a co!
cdn
E.
Echidna – Jezusiczku – prawdziwe, czy na baterie? Pierwszorzędna zabawa może być w obydwu przypadkach. Szczęściarz z Wombata.
U nas dzisiaj dzien powszedni, ale moje dziecko ublagalo, aby Masia przyjechala i batute do reki wziela. Ale zaczac trzeba bylo od zakupow.
Na Sylwestrowa kolacje zaprogrmowano starym polskim zwyczajem: bigos,
pasztet, rybe w galarecie /wigilijna rodzina nie jada, a moje dziecko w czas swiateczny sie nie obejdzie/. Tak wiec znow poczynilysmy niezbedne zakupy na 4 pary + 4 sredniaki+ 2 dwulatkow.
Przygotowalysmy prawie wszystko, reszte sama wykonczy. Lubia sie goscic, tylko czasu na wszystko nie starcza….
Juz jestem tymi swietami troche zmeczona. Moze namowie moich najblizszych aby nastepne spedzic poza domem…?
??????????????
Pyro dla Ciebie.
http://www.youtube.com/watch?v=dkt_IebF0bw
Dla mnie Święta Bożego Narodzenia to nie jest najciekawszy czas. Mamy tak strasznie dużo „roboty w robocie”, bo to jest okres świąteczny i są to żniwa dla firmy, że pracujemy cały dzień na okrągło łącznie z Wigilią do 15 (oczywiście bez nocy). Idę zazwyczaj na Wigilię do córki, ale później wracam do domu i martwieję. Ani nawet gałązki, nieposprzątane od tygodnia, jak to widzę, to idę do syna i do siostry, a do mnie nikogo nie wpuszczam. Za to po świętach, hulaj dusza. Tak jak przed świętami mój czas pracy był 9 – 21 lub 22 codziennie, tak teraz mam wolne. Właściwie to ja powinienem teraz wsadzić gałązkę do wazonu, przybrać bombkami i włosami anielskimi, zrobić porządek i czekać na Święta. Dobrze, że jestem niewierzący, to mnie tak bardzo nieścigają, ale większość rozumie, że człowiek nic z tym fantem nie może zrobić. Tak jest co roku. Po powrocie z pracy po prostu padam na pysk.