Czy można zamknąć książkę w butelce?
Jakiś czas temu wspomniałem o książkach Patricii Atkinson. To Angielka, którą los rzucił do Francji, w okolice Bergerac i Lyonu, gdzie jednocześnie uczyła się języka francuskiego i winiarstwa. Dziś Patricia jest znakomitą i docenianą na świecie producentką wina oraz autorką równie świetnie jak wina sprzedających się książek. Ponieważ książki przeczytałem a win próbowałem (prawdę mówiąc wypiłem tylko dwie butelki – wytrawne Le Prince i słodkie saussignac zachwycając ich jakością) potwierdzam zdecydowanie opinie o Patricii Atkinson – jest osobistością wybitną.
Tak też uznali członkowie zespołu redakcyjnego „Czasu Wina” przyznając Angielce z Masywu Centralnego tytuł Człowieka Roku 2012. W ostatnim tegorocznym numerze czasopisma dla miłośników wina jest artykuł o pani Atkinson i bardzo ciekawy wywiad z laureatką. Zacytuję – jak zwykle przy okazji święta jakim jest ogłaszanie nazwiska zdobywcy tytułu Człowieka Roku – kilka fragmentów z tej rozmowy. Zwłaszcza, że jest ona nietypowa, ponieważ i bohaterka i jej rozmówca Michał Bardel, mówili tyleż o winie, ile o literaturze:
” Posłuchaj, spędziłam we Francji tyle lat i spotkało mnie tu wiele serdeczności i dobroci. Uznałam, że moje wina powinny mieć w sobie tyleż ze mnie samej, co z Francji właśnie. A ponieważ uważam, że francuska literatura znakomicie wyraża ducha i kulturę samych Francuzów, pomyślałam, że byłoby zabawnie uhonorować ich wielkie powieści. Księżna de Cleves sama się prosiła na etykietę klasycznego białego wina, o czystym, surowym wręcz owocu. Pamiętasz pewnie, że bohaterka powieści, która jest ucieleśnieniem niewinności, w dramatycznym zakończeniu umiera z lilią na piersiach – do końca czysta i nieskalana.(…)
Wszystkie moje wina, tak przynajmniej mi się wydaje, mają to szczególne dotknięcie, ślad mojej ręki, mojego charakteru. To chyba dotyczy zresztą każdego winiarza. I mają też – tak jak jedno z moich czerwonych win, Le Rouge et le Noir – swoją opowieść. Tu akurat mamy historię młodego chłopca, któremu udaje się przełamać granicę własnej klasy społecznej i osiągnąć wysoką pozycję. Nawet jeśli tylko na chwilę.(…)
A weźmy moje rosę Bel-Ami: dostało imię po beztroskim, mocno dekandenckim bohaterze z Maupassanta. Bo ono jest takie właśnie trochę dekadenckie i beztroskie…(…)
Princesse de Cleves jest świeże i czyste, bardzo wyraźnie owocowe. Doskonale pasuje do kurczaka i ryby, ale też wielu moich klientów i przyjaciół pija je jako aperitif właśnie.
Ale nie nazwałaś tego (Książę) wina na pamiątkę dziełka Machiavellego?
Nie, nie. Kiedyś, wyobraź sobie, nazywało się Le Petit Prince, ale spadkobiercy Antoine’a de Saint-Exupery’ego zadzwonili do mnie pewnego dnia z informacją, że używam określenia „Mały książę” bezprawnie. Wbiło mnie w ziemię: zawsze mi się wydawało, że dość trudno pomylić książkę z butelką wina. Poza tym, gdyby ktoś zapytał mnie, czy może nazwać wino na cześć jednej z moich książek, czułabym się zaszczycona.
Okazało się jednak, że choć normalnie prawa autorskie przestają obowiązywać po 50 latach od śmierci autora, dwóch czy trzech pisarzy, takich jak Marcel Pagnol i Saint-Exupery, którzy tworzyli w czasie wojny, mogą je zachować przez lat 75.”
Właścicielka winnicy Clos d’Yvigne rozpoczęła podbój polskich podniebień. Na szczęście, jak już wspominałem, ma wspaniale wyrobiony zarówno smak winiarski jak i literacki. Jestem pewien, że odniesie sukces. Na koniec gratulacje z okazji tytułu, który zaczyna liczyć się w świecie winiarzy.
Komentarze
Dzień dobry.
Odrobina egzaltacji to świetny zabieg marketingowy w dziedzinie tak niewymiernej, jak smak i bukiet wina, zapach perfum, wrażliwość na kolor i dźwięk. A jeszcze w wykonaniu uroczej niewiasty – pozornie niemal eterycznej, w rzeczywistości twardej, jak stal. Nie może być inaczej jeżeli przebiła się w środowisku dość hermetycznym i bardzo konserwatywnym – francuskich winiarzy.
Alina już czytała p. Atkinson i specjalnie urzeczona jej prozą nie była. W ub tygodniu wywiad z laureatką nagrody winiarzy zamieściła „Wyborcza” i chyba wszyscy czytaliśmy go.
Życzę tej pani sukcesów, a nam wszystkim lampki dobrego wina do obiadu. W dni tak paskudne jak teraz, wino pomaga znieść kaprysy aury, kaszelki i chrypki, brak słońca.
Wino na pewno pomaga przetrwać kaprysy aury 🙂 A dzisiaj listopad pokazał,co potrafi.Na listopadowe wiatry i deszcze pomaga też dobra książka.Ja właśnie czytam „W dojrzewającym słońcu” i ta lektura bardzo poprawia mi nastrój 😀
Też uważam, że książki Patricii Atkinson to dobra lektura. Są zupełnie inne od seryjnej produkcji Anglików osiedlających się na południu Francji czy we Włoszech, którzy po sukcesie Petera Mayle’a naśladowali go, nie mając takiego talentu i poczucia humoru. Tu wprawdzie nie każde zdanie jest dowcipem ale to opowieść o przezwyciężaniu kłopotów niesionych przez los i jednocześnie historia wrastania w nowe, nieznane, czasem nieprzychylne środowisko. No i przecież samo wino jest arcyciekawym tematem. Warto przeczytać, mimo, że czytelnik nie rży bez przerwy ze śmiechu. Czasem nawet smutno się zamyśli.
jestem przekonany, ze nikogo moj komentarz nie zaskoczy. w takim razie mozna go ominac, nie czytac ( wskazowka Antka, danke )
w nowoczesnych czasach zaczyna robic sie juz powoli ciasno, od swiergolenia wszelkich czlowiekow roku, bohaterow, kombatantow. jesli maja wiecej sily przebicia, laduja po jakims czasie w talkshowach. przeciez o takich wielkich dokonaniach nie mozna nie dyskutowac w telewizorni.
nie urzekl mnie fragment wywiadu. blablabla do potegi, dlaczego tak klepie? —> bo nie widze we fragmencie tego, co najbardziej lubie w czytadlach, jakiejs idei, ktora by prowadzila do innych spostrzezen czy mysli.
prosze tylko nie mowic ze jestem @ ktora sie nie chce smutno zamyslac
dobrego dnia wszystkim
Widać źle wybrałem fragmenty rozmowy. Mnie rozbawiła ta część literacka. Zajrzyj do „Czasu wina” i przeczytaj całość, to może zmienisz zdanie Ogonku. Ja jestem pod urokiem kobiety, bo przeczytałem tez jej książki. Robi świetnie sprzedające się wina a jeszcze kilkanaście lat temu nie miała o tym pojęcia. Nie każdy kto dostał jakiś honorowy tytuł jest bezwartościowy. Mam wrażenie, że miewasz zbyt lekceważący stosunek do ludzi, którzy nie podzielają Twoich sądów.
Nie omijam Twoich komentarzy, choć ich często nie podzielam, bo mnie inspirują i zachęcają do myslenia. Czasem właśnie smutnego zamyślania się.
Gospodarzu – na wszelkie smuteczki egzystencjalne, przepisuję szklankę wina. Sobie też.
Inteligentna, bezpretensjonalna, miła. Pewnie coś knuje.
Moja rówieśniczka 🙂
Ta pani ma bardzo dużo wdzięku i niewymuszonej pewności siebie. Podoba mi się zdecydowanie.
Z tego filmiku wynika, że pani Atkinson przenosząc się z Anglii do Francji trafiła do regionu Bergerac. To ja się nie dziwię, że jej wina mają literackie konotacje.
Analogicznie do Księżnej de Cleves – może by u nas jakiś winiarz wyprodukował wino „Malwina” (… czyli domyślność serca, pierwsza polska powieść)? Mogłoby być różowe.
Nadawanie winom nazw literackich to, poza hołdem dla literatury, całkiem dobre posunięcie marketingowe – którego zresztą wcale pani Atkinson nie mam za złe. Nazwy lepiej zapadają w pamięć, bo się kojarzą z kimś-czymś znanym od dawna i często lubianym.
Niedokładnie się wyraziłam – Malwina, pierwszy polski romans, powieść obyczajowa – pierwszą powieścią w ogóle był, oczywiście, Doświadczyński.
To dla porządku.
Żeby było śmieszniej, Cyrano de B. nie ma żadnego poza nazwiskiem związku z tą okolicą. Słynny Gaskończyk ma tam jednak dwa pomniki 😉
Dzień dobry Blogu!
u mnie zimowo, chyba w końcu sprzątnę pelargonie z balkonu.
Hercule Savinien Cyrano, kadet gaskoński, wywodził swe nazwisko od Bergerac – siedziby rodu niedaleko Paryża.
Nisiu – nie wydaje mi się, żeby Twój pomysł chwycił. Trzeba by najpierw przeprowadzić narodowy kurs z ramotek Tańskiej – Hoffmanowej, Deotymy itd. W odróżnieniu od literatury francuskiej znanej w kraju i na świecie, u nas jest cmentarna cisza. Może jeszcze Marynia Połaniecka, może Baśka Wołodyjowska, może wreszcie „srebrna Natalia”? Inne bohaterki powieściowe raczej nie przebiły się do świadomości powszechnej.
To był tylko taki niewinny żarcik, Pyro.
Aczkolwiek wino :Kurhanek Maryli” mogłoby być zachęcające.
Nisiu – reklama
„skosztuj naszego wina – przed pierwszym kieliszkiem „Moralność pani Dulskiej”, w połowie butelki „Między ustami, a brzegiem pucharu” po ostatnim kieliszku „Dzieje grzechu”
Pyro, po ostatnim kieliszku „Gnój”… żeby uhonorować literaturę współczesną…
A po skrzynce piwa – „Potop” 😉
Na obiad spaghetti carbonara, sałata.
Ale Hrabina Cosel mogłaby się udać, prawda? Dobry pomysł Nisiu 🙂 .
Proponuję szwedzkie wino Potop, w dużych kartonach. Kto wie, może Ikea się tym zainteresuje?
Grona Gniewu, dla naszych dzielnych polityków, Sierotka Marysia dla ubogich emerytów. Przykłady można i trzeba mnożyć 🙂
Dla nieustraszonych – Rose Trędowata.
No pewnie, że jest mi smutno, ale komu nie jest?
Odpowiedź – pewnemu francuskiemu aktorowi który wypija 5 butelek własnego wina dziennie i rozbija się na skuterze. Pewnie jeszcze śpi.
A tak na marginesie – Grecy naprawdę cierpią, a bakaliowcy skórę z klientów zdzierają. Ołówek mnie nie rozweselił, wręcz przeciwnie, a książka za 300 wykwintnych złotych, w czasie kryzysu, to drażnienie papużek topinamburem, chyba że dochód przeznaczy się na coś, na przykład na mój rozwój.
Zachęta do omijania wpisów to dla mnie żadne rozwiązanie. Dziękuję, ale postoję. Bardzo lubię poczytać sobie o strupach i sińcach Ogonka, przed śniadaniem 🙂
Wcale mi nie ulżyło. Nie mam suszonych grzybów, sera z sedeli, zostały mi dwa papierosy, zepsuł mi się hamulec ręczny.
Rozmów Lisa (nie tego, tamtego) z Księciem nam trzeba, a nie w kółko TuskKaczyński i który Kulczyk żeni się z którą Czrtoryską. No iiiii…mycie rąk nadal nie jest modne.
Technologię mrożenia grzybów znam na wylot. Nikogo to nie interesuje. Szkoda 🙂
Wręczenie wyróżnienia odbyło się w polskim dworku, wyremontowanym przez Polaków. To informacja specjalnie dla Pyry i Niemców 🙂
Gospodarzu 😆
wcale mnie to nie dziwi, wystarczy popatrzec na obrazek i smialo mozna powiedziec, ze Patricia Atkinson potrafi wzbudzic zachwyt. przyznam sie, ze mnie ten typ tez odpowiada. i tu jestesmy zgodni.
na co dzien natomiast, mam do czynienia z calkiem normalnymi ludzmi, darze ich szacunkiem nawet jesli nie podzielaja mojego zdania, a skoro potrafia jeszcze powiedziec ( nie jednym czy dwoma slowami ) dlaczego sie ze mna nie zgadzaja, to uznanie moje do nich rosnie niczym ciasto drozdzowe. czesto powstaje w takich przypadkach natchnienie do dalszej rozmowy. i jest o czym pogadac bez wymieniania sloganow.
staram sie by moja glowa nigdy nie wyprzedzala ciala, szla razem z nim w parze co powoduje ze zamyslam sie na wesolo. ale to tylko moj problem 😆 ktorym moge sie z kazdym dzielic
Dzień dobry,
Filmik (Placek 10:31) przybliża nam panią Atkinson, która jest osobą sympatyczną i energiczną. Jej wspomnienia czyta się równie przyjemnie a to co napisałam przy okazji pierwszego na jej temat wpisu Gospodarza, dotyczyło porównania z P. Mayle’m, to tak dla uściślenia 🙂 Sama autorka opowiada w wywiadzie, że napisała tę książkę na wyraźne zlecenie wydawcy bo ten koncept interesuje czytelników.
Podoba mi się łączenie wina z literaturą. Tyle możliwości 🙂
Przypomnę nieskromnie,że Danuśka powieściowa przebiła się do świadomości,mam nadzieję,powszechnej 🙂
Danuśka na etykiecie szlachetnego burgunda nie brzmiałaby jednak za dobrze 🙁
Przy okazj zauważę,że wedle mnie,baton czekoladowy „Danusia”
z Danuśką sienkiewiczowską nie ma nic wspólnego.
Spóźniony hołd
Oj, ale jak jeszcze Trylogię da się poczytać, to kiedyś wzięłam się za „Krzyżaków” po wielu, wielu latach i stwierdziłam, że nie ten język, przynajmniej dla mnie. Trylogia jest potoczysta i zupełnie inaczej napisana.
Ale – książki, jedzenie i wino to rzecz gustu, jedno sie podoba, drugie nie. Ja bym chętnie panią Atkinson poczytała (i wypiła!).
Podoba mi się reklama Pyry, „Gnój” nie pasuje do tej „poetyki”, jest to bardzo przygnębiająca i mocna książka.
Rozwidnia się, ale nie na słoneczną stronę 🙁
Z tymi batonami czekoladowymi to ciekawe zjawisko,bo najczęściej mają męskie imiona-Pawełek,Jacek,Grześ,Maciek…
Ciekawe,jak ta Danusia się czuje w tym gronie 😉
Wszystkim Andrzejom – NAJLEPSZEGO!
Danuśka – ja Ci wytłumaczę. Otóż „baton” jest rodzaju męskiego, stąd i chłopięce imiona batonów. Natomiast „Danusia” nigdy nie nazywała się baton, tylko „czekolada nadziewana” (chyba 1/3 tabliczki) stąd i imię dziewczęce.
Danusiu trwaj…. 🙂
http://www.wawel.com.pl/web/pl/rodowod-marki/batonik-danusia.html
Duże M 🙂
Ale u mnie w domu posucha-ani czekoladowej „Danusi” ani żadnego „Pawełka” na pocieszenie 😉
Że już nie wspomnę o jakiejś przyzwoitej butelczynie z winnicy Pani P.Atkinson.
Słynna Danusia od karmelków
Danuśko, Twoja imienniczka z Krzyzaków to lekkie rose, a mocny burgund to Jagienka. Z orzechami na zagrychę.
Maćko już jest:
http://sklep.bartnik.pl/macko-butelka-p-123.html
😆 Alina z 13:16 😆
OGROMNE DZIEKI za wyjasnienie: Sama autorka opowiada w wywiadzie, że napisała tę książkę na wyraźne zlecenie wydawcy bo ten koncept interesuje czytelników.
tego typu podejscie do pisania ksiazek nie obywa sie bez marnotrastwa w przeslaniach jakie zauwazalne jest przynajmniej przez czesc czytaczy. tym razem trafilo na mnie. i sam juz nie wiem czy zyczyc czegos takiego rowniez innym.
nie mam sie czym chwalic, moge niedoslyszec, ale czytac jeszcze potrafie. najwazniejsze ze großer mehrheit ( znaczna wiekszosc ) jest zadowolona.
mam ogromne trudnosci ze znalezieniem nowej bleiby nad atlantykiem, a to moze oznaczac, ze bede tu zagladal czesciej niz jak jestem nad moim ukochanym oceanem.
Wieczór już. Andrzejkowe wróżby czas powoli zacząć. A i na tańce czas się stroić 😉
Udanego wieczoru 🙂
Miodzio 😉
Może być na tę porę roku.
Dzisiaj pasowałyby mi frytki. Albo placki ziemniaczane. Raczej placki.
Do tego mam surówkę z kapusty kiszonej z grzybami – taką zakupiłam w polskim sklepie, jak moja jeszcze nie była gotowa. Dobra jest, ale jednak ciut za słona.
W mieście tu i ówdzie pojawiły się już świateczne dekoracje, lampki i tak dalej. Podejrzewam, że w ten weekend rozpocznie się tu prawdziwa robota wokół domostw. Mamy takie dość spore osiedle, gdzie chałupa w chałupę konkurują ze sobą, u kogo więcej światełek, bardziej kolorowo i wymyślnie. Sceptycznie się do tego odnoszę, bo szkoda marnować tyle energii elektrycznej.
Mój sąsiad Gary od lat wystawia śmiesznego bałwana z lampką w środku.
A ja parę gałęzi z lasu przytaskam przed Wigilią, do tego parę światełek, kilka bombek – wystarczy.
Po porannym obrządku chałupy przewiduję kanapkę i ostatni z posiadanych mrocznych kryminałów. Tym razem rzecz się dzieje w Reykiaviku, który trochę znam, bo to mieścina jak Kingston (populacja), tylko na mniejszym obszarze. Wystarczy połazić i już się zna całe miasto. Zobaczymy, co rozpoznam.
Lekkie rose mówisz Nisiu? Pourquoi pas ? Od razu jakoś latem zapachniało 🙂
Cóż,może i zapachniało,ale raczej zima przed nami 🙁
Zapodane w zeszłym tygodniu przez Małgosię rustykalne ciasto jabłkowo-orzechowe jest znakomite! Wchodzi dumnie i pewnie do naszych domowych wypieków.Na Święta też jak najbardziej,bo dużo orzechów i piernikowe przyprawy.
Alicjo-proponuję wciągnąć do blogowych przepisów.
Danusiu, cieszę się, że trafiłam na ten przepis 🙂 Mojej Siostrze też się spodobał 😀
Alicjo,
miałam Cię zapytać już wcześniej, ale zapomniałam, o ciasteczka fiołkowe i z kożuszka z mleka, o których wspominałaś. Moją ciekawość zadowolą ogólne informacje, bo i tak raczej nie bedę ich piekła. Kożuch na mleku to była przedszkolna zmora ,nie tylko moja. Dziś już nie jestem tak wrażliwa, ale gotowanego mleka i tak nie lubię.
Postanowiłam, że do świąt nie piekę żadnych ciast. Z rodziną nie konsultowałam tego, ale w domu są zawsze w zapasie jakieś słodycze, więc krzywdy wielkiej nikt nie dozna.
Krystyno – kiedyś często piekłam kożuszkowe ciasteczka – są b.dobre.
Potrzeba 1 szkl kożuchów z mleka, 2 szkl. mąki, 15 dkg masła, 1 jajko, cukier. Zagnieść ciasto, pokroić w kwadraty, romby lbo wykrawać kieliszkiem, posmarować rozbełtanym jajkiem, posypać kryształem, upiec na ciemno złoty kolor.
Krystyno,
z zakamarków pamięci (przepis jest w książce „Ciasta, ciastka i ciasteczka”, której niestety, nie mam) – są to zwykłe bezy z dodatkiem kwiatków fiołka, pamiętam, że wyglądały ciekawie i smakowały jak…bezy 😉
Co do kożucha na mleku, w pełni podzielam Twoje zdanie na temat rzeczonego. Raz je zrobiłam i nie powiem, dobre były, kruche dosyć.
Ale trzeba było uzbierać tego kożucha trochę 🙄
Przepis pochodził z wspomnianej wyżej książki, a w sieci znalazłam taki, chyba to jest to:
http://forum.gazeta.pl/forum/w,77,36364008,36366956,Dla_smakoszy_ciasteczka_z_kozucha_z_mleka.html
Łajza mineli z Pyrą 😉
Skąd kożuchy? Proste – 1 l pełnego mleka, 1 pojemnik śmietanki 12%. Zagotować mleko, odstawić, Kiedy przestygnie łyżką cedzakową zdjąć kożuch, włożyć do szklanki. Do mleka dolać 1/3 śmietanki – zagotować i tak dalej. Za 3 razem kożuszka jest dosyć. Z odtłuszczonego mleka można ugotować kakao albo coś.
Wiadomość z ostatniej chwili-zabytkowy zamek z okolic Bordeaux kupiony przez Rosjanina został rozebrany przez nowego właściciela.
Rosjanin twierdzi,że to nie jego wina tylko polskich robotników,którzy
zostali przez niego zatrudnieni i rozebrali zamek przez pomyłkę !!!
Informacja podana przez III program francuskiej telewizji.
Łomatko, a on nie zauważył, ze mu rezydencję rozbierają???
No popatrz jaka oszibka… niegramotne Paliaki? A w jednym z wielkopolskich klasztorów paulińskich przeor dzisiaj targnął się na życie. Nie stary człowiek 52 lata. Nie w tym rzecz – zostanie pochowany w częstochowskiej bazylice. To jak to? Duchownych chowają nie tylko w poświęconej ziemi ale i w bazylice? Samobójców?
Alicja
30 listopada o godz. 13:34
Jest na Amazon.
Pyro,
dobry pomysł z tymi kożuchami. Ja zbierałam z pełnotłustego mleka, no ale teraz to juz tylko chyba na wsi mozna takie dostać? I to nie na każdej, bo rzadko gdzie widać na łące pasącą się krowę.
Dzięki, yurek.
Tyle, że ja już od wielu lat nie piekę 😉
Wiem, wiem tylko ja winie.
http://www.amazon.com/s/ref=nb_sb_noss?url=search-alias%3Dstripbooks&field-keywords=Patricia+Atkinson
Nakryto do stołuhttps://picasaweb.google.com/111628522190938769684/NakrytoDoStoU#slideshow/5816682529698575154
Nakryto do stołu.
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/NakrytoDoStoU#slideshow/5816682529698575154
ciekawa historia… oj, ma kobieta tupet („maly ksiaze”);
gdyby mnie zaprosila na kieliszek „madame bovary”, albo „salambo”
to bym nie odmowil… 😉
Irka, tobie jedno w głowie.
Jak przystało na łasucha
Czy to stół wiewióry? Ta szyszka ma długość zwierzaka – ogon
To robota dzięcioła dużego na mojej moreli 🙂
Zastanawiam się jak on to zrobił 🙄
Całkiem zręczna snycerka, może zdawać w cechu.
Dla dzisiejszych solenizantów śpiewa Mik.
Ajndżej
Ogonku, ostrzeżenie przed, to rzecz istotna szczególnie dla czytających w okularach, by na darmo nie zużywać dioptrii.
Ja tam Cię czytam, okularez mam nowy, muszę go dotrzeć.
Irku, takie dzięciole stołówki spotykam często w swoim lesie, nie trzeba nawet głowy do góry podnosić, jeśli na ziemi leżą gęsto rozsypane łuski i ”ogryzki” szyszek oznacza że wyżej jest dobre rozgałęzienie na unieruchomienie owocu. U mnie tak przerabiają szyszki sosnowe, świerki tu nie rosną.
„Moje” dzięcioły ( a bywają też dzięcioły czarne) adaptują sobie na własne potrzeby mieszkaniowe porozwieszane budki dla pliszek, sikorek, szpaków. Rozkuwają małe otwory w budkach do rozmiarów odpowiednich dla siebie, niesie się wtedy w lesie donośny dźwięk, jakby ktoś nawalał młotkiem w sztachety, budka działa jak pudło rezonansowe.
I tak tłuką przez dwie lub trzy zbite deski, czyli 4 lub 6 cm.
Zimą je znowu wyremontuję, jedyną radą na dzięcioła jest obicie otworu wejściowego do budki blachą, ale co im będę żałował…niech walą.
http://www.youtube.com/watch?v=rECW23MXIRQ
Najpiękniejszy koncert dzięcioła słyszałem w Parku Dyrekcyjnym w Białowieży. Dzięcioł z upodobaniem bił w blaszaną osłonę lampy. Niosło po całej okolicy 🙂
Ale takim biciem rezonansowym oznaczają samce swoje wpływy
Antek, piękny film. Jak w raju, chociaż bez palm 🙂
Popatrzcie jaka silna bestia :
http://www.youtube.com/watch?v=jYdAgMmal_8
To jest nasz…wielkości średniej kury, robi wielgaśne dziury w drzewach, i to w szybkim tempie, co widać…i wióry lecą! Szkoda, że tu nie ma głosu, słychać z daleka jego pracę w lesie.
http://www.youtube.com/watch?v=cH4WAgMxeAc
Tak wyglądają drzewa po „zabiegu”:
http://alicja.homelinux.com/news/Tarcza/31.To_tez_dzielo_lekarza.jpg
Gazeta Narodowa. 1882
„Szczególnie polecenia godne! Podarunki na Gwiazdkę!
Zupełnie urządzone skrzynki czarodziejskie dla dzieci ze zbiorem nader ciekawych zabawek czarodziejskich z dokładnem opisaniem do tego, za pomocą którego każde dziecko najciekawsze sztuczki kuglarskie wykonywać może. Cena skrzynki po 1, 2, 3 złr, lepsze po 6, 12, 25 złr. Laterna magica i aparaty do mglistych obrazów, za pomocą których na ścianie przedstawiać można najkomiczniejsze figury, różne krajobrazy i ruchome gry kolorowe. Małe modelowe maszyny parowe dla dzieci ogrzewane spirytusem i w przeciągu 5 minut można je wprowadzić w ruch. Małe praski drukarskie dla dzieci do robienia kart wizytowych, kart gratulacyjnych, kartek z powinszowaniami. Gry komiczne i towarzyskie w wielkim wyborze. Wysyłka za gotówkę. Klingel & Baumann, Zauberaparaten Fabrik we Wiedniu.”
„Największe utrapienie ma każda familia z zestawieniem podarunków w Wilję Bożego Narodzenia dopóki coś stosownego się nie znajdzie. W skutek udanej kolekcji Savarda w Paryżu, w której wszystkie podarunki dla całej familii odpowiednio są złączone w jednej skrzyni zaradzono temu. tylko za 1 zł 98 ct. dostać można następujące podarunki na Gwiazdkę i Nowy Rok.
Kolekcja za 1 zł i 98 ct. – 24 sztuk pysznych podarunków dla chłopców i dziewcząt: mechaniczna, sama biegająca mysz; Frobla zabawka; cudowna diorama tworząca obrazy kryształowe; pyszna lalka ubrana; pouczająca książka z pysznemi obrazkami kolorowymi i powiastkami; srebrny balonik do napełniania; fortepian do grania odpowiedni do nauki; teatr Kaspra z figurkami; przybory do gotowania; sygnałowa trąbka; cudowny ptaszek naśladujący łudząco przepiórkę; 3 elektryczne kule szklane o cudownej treści; karto z dziesięcioma sztukami ozdóbek na boże drzewko.
Tylko 3 zł – 32 sztuk podarunków dla chłopców i dziewcząt: wiedeński fiakier z metalu z końmi pięknie i sztucznie ubranemi; lalka bebe z żywemi oczami; pyszne palowisko kuchenne z metalu, ogrzewane spirytusem z naczyniem; fortepian do nauki, wojskowe czako z kokardą; dalowid na odległość dwumilową; cały garnitur nakrycia stołowego; angielska torba na książki szkolne, żołnierze w szyku bojowym z kartonu; paryski teatr z dekoracjami i ruchomymi figurkami; doskonały pałasz stalowy z rapciami; cudowny mikroskop pozwalający wniknąć w tajemnice przyrody; pokojowy pistolet dziecinny, cały z metalu, zupełnie bezpieczny; karton naczynia kuchennego; 3 magnetyczno-elektryczne kule szklane, elektryczne ozdóbki na boże drzewko.
Tylko 6 zł 98 ct. – 50 pysznych podarków dla młodzieży i dziewcząt:
elegancki garnitur z sustralskich soboli, składający się z kołnierza i zarękawka – pyszny podarek; pyszna paryska lalka bebe wydająca naturalne głosy i z żywemi oczami; karetka napełniona wszelkimi narzędziami; gra w tombolę; paryski teatr, kasa oszczędności z lanego żelaza; książka, dokładny zegarek kieszonkowy z łańcuszkiem; telefon – nader zabawny instrument, za pomocą którego na odległość z drugą osobą rozmawiać można; czapeczka pluszowa; powabny wodotrysk przedstawiający górę i fortecę wraz akwarium z magnetycznie żyjącymi zwierzętami; elegancki fortepian; gra w domino z kości w politurowanym kartonie; karton gry w dzwon młotek; piękna kuchnia opalana spirytusem; elegancka kasetka; pistolet pokojowy z lanej stali; karton mebli renesansowych politurowanych; elegancka i nieprzemakalna torba dla dziewcząt; 5 elektrycznych kul szklanych; przyrząd naśladujący przepiórkę; cały tron kolejowy, lokomotywa, wagon na węgle, wagony I, II i III klasy.
Dla dzieci dorosłych: gry wyborne – elegancka kasetka, w której połączone gry domino, szachy, gra w damę, kręgle, grę konika, kostki i zagadki. Tylko 2 zł.”
sam wciagam, skoro zaden Ajndżej sie tu nie zameldowal
… Powabny wodotrysk z górą i fortecą z akwarium… Ja chcę! I garnitur mebli renesansowych w pudle i tajemnicze dla mnie kule elektryczne. Uprzejmie proszę pod choinkę za całe 2 złote z groszami!
Aska –> a co z toba?
czym ty o tej porze sie odzywiasz i nas tu karmisz?
Gazeta Narodowa. 1882
„Do pana Franc. J. Kwizdy, c.k. dostawcy nadwornego i właściciela apteki obwodowej w Kornenburgu. Z uciechą donoszę panu, że pański c. k. uprz. płyn uzdrawiający dla koni okazał się u mego starego konia pociągowego nader skutecznym. Ponieważ koń ma 21 lat, a przytem jest wielki i ciężki nie miałem żadnej nadziei na wyzdrowienie onego, albowiem spuchnięcie suchych żył było znaczne, a koń nie mógł się postąpić. Po trzechdniowem nieustannem używaniu pańskiego c. k. uprz. płynu uzdrawiającego, mógł koń pracować, a obecnie jest zupełnie zdrowym. W. Buchwald, Wiedeń, pierwszy stajenny na c. k. akademii terezjańskiej, dawniej rotmistrz.”
Ogonku! Też wciągam na Twoją cześć, mów mi Jędruś. Ewa twierdzi, że pijesz mleczko kokosowe. Ja sądzę, żeś tam cosik innego nalał…
Dwa tygodnie temu prosiłam o informacje nt leków p/bólowych w stanie terminalnym. Blog, jak zwykle, był niezawodny. Informacje przekazałam rodzinie. Nawet zadziałało. I – już nie trzeba. Henio przeżył z tymi lekami jeszcze 5 dni. Dzisiaj pogrzeb. W Poznaniu piękna, słoneczna pogoda, nie wiem, jak tam w Puszczy Piskiej…
Parę lat temu mieliśmy na naszej ulicy dzięcioła perkusistę. Kilka razy dziennie siadał na latarniach i walił w lampę. Co mu do łba strzeliło nikt nie wie, ale słychać było z daleka.
Coraz częściej pojawiają się również informacje, że dzięcioły niszczą elewacje budynków.
Dzień dobry Blogu!
O, jaki szary i ponury dzień dzisiaj. Zimno, mglisto, brr…
Blog też jakby zamarzł 🙁
Osobisty rozpoczął zimowy sezon jaskiniowy krótką wyprawą do swojej ulubionej groty w celu zamontowania czytników temperatury na kolejny rok. Towarzyszyli mu dwaj młodzi grotołazi, więc wszystkich zaprosiłam na obiad. Tymczasem pobyt w jaskini się przedłużył, a młodzieńcy mieli na popołudnie dalsze ważne plany, więc głodni popędzili dalej, a ja zostałam jak Pyra, z obiadem na 4 osoby 🙄
Nic to, nie zmarnuje się. Zrobiłam soczewicę z boczkiem, ziemniaki pieczone po mojemu i sałatę. Na podwieczorek będzie panettone ze sklepu.
Uprzejmie uprasza się społeczność blogową o trzymanie kciuków za naszego maratończyka, który za niecałe 40 minut startuje w Death Valley Marathon.
Temperatura umiarkowana, +25C
Dla porównania, u mnie -5C i dotkliwe, wilgotne zimno, słońca niet 🙁
Z ciekawości zajrzałam do przepisów na panettone. A tam wielka różnorodność zarówno co do wykonania jak i wyglądu. Niekiedy jest to zwyka babka z rodzynkami, ale niektóre przepisy wymagają dość długiego przygotowania. Warto spróbować dla odmiany. Ale ja na razie nie piekę.
Zakupiłam dziś m.in. mak na świąteczne makowce a także dużą patelnię /Tefal/. Ostatnio też zaczęłam kupować owoce kaki. Są soczyste i dość słodkie, a wygladają jak pomarańczowe pomidory.
U nas przyprószyło lekko śniegiem – łagodny początek zimy, bez większych mrozów. Po raz pierwszy nasypałam sikorkom ziaren słonecznika, słoninkę mają od dawna.
Krystyno,
prawdziwe panettone to ciasto na zakwasie pszennym, wymagające dużo czasu i pracy. Jeszcze nigdy sama nie robiłam, choć od dawna mam ochotę.
To dzisiejsze okazało się być bardzo dobre. Kupiłam, bo w sklepie była akurat degustacja i mi posmakowało. Teraz się okazało, że to najlepsze panettone z dostępnych w szwajcarskich supermarketach. Program TV „Kas-sensturz” testował te wypieki rok temu. Wygrała Panettone San Antonio z Migros.
Dobrze wiedzieć 😉
w takim razie Jędruś daj pyska. no i z dubeltowy: cmok,cmok.
Jędruuuś, Ewa ma racje. to byl czysty sok coco.
nagrzany sloncem, osmagany wiatrem i obity falami po parogodzinnym nicnierobieniu an atlantyku mozna wygladac tak jak sie wyglada. zgadza sie, mozna do coco dolewac rumu badz innego sfermentowanego soku poddanego destylacji. ja mam w tamtych klimatach zasade —> dopiero po zachodzie slonca mozna wciagac %. mam na tyle silnej woli, ze nie bylo wyjatkow od tej reguly. pomagal mnie bardzo wczesny zachod slonca. na poczatku pobytu mozna bylo juz smialo lapac za flaszke tuz przed 17:oo. po szesciu tygodniach okres wyczekiwania sie wydluzyl o okolo 1,5h. nie bylo latwo ale dalem rade 😆
temu tez dalem rade, choc nie od razu juz wyjasniam. te czarne punkty widoczne w lewej gornej czesci obrazka to nie kwiaty czarnego bzu, to nie sa rowniez wiorki znakomitej szwajcarskiej czekolady. to mucha brasylijska. owad wyrafinowany i przebiegly. siada tam gdzie jej sie podoba i nie ma najmniejszego respektu przed nozami i widelcami. zmeczany machaniem postanowilem nie reagowac na to co czynia. bylem glodny, bardzo glodny. nie przeszkadzalo mnie nawet jesli znajdowaly sie na znakomitym kawalku ktory wkladalem do ust. zadziwiajace bylo to, ze jak juz bylem syty nadal burczalo u mnie w brzuchu. to juz bylo po zachodzie i smialo mozna bylo przystapic do zalania robaka. i dopiero kiedy sie rozluznilem po pierwszym lyku, to przypomniala mnie sie rozmowa z Janem ze szczecina, ktory to podrozowal po australii. opowiadal, ze buszmeni aby miec wolne rece do pracy, wykonuja dla siebie specjalne kapelusze. wokol ronda na nitkach montuja male koreczki, ktore przy poruszaniu glowa maja odganiac muchy. i teraz dopiero nastapilo u mnie olsnienie. do nastepnych posilkow przynosilem z sypialni wentylator. funkcjonowalo fantastycznie, ale com sie muchow najadl to moje.
przepraszam, cos poknocilem ze stronami. powinna sie otworzyc ta : https://picasaweb.google.com/118399121099696213754/WsadyEnergetyczne#slideshow/5817013736409305746
Też proteiny 😉
Kiedyś żeglując na Atlantyku w odległości ca 40 nM od brzegu wpłynęlismy w strefę much. Też nie reagowały na odpędzanie a cięły, jak …Trwało to kilkanaście minut i się skończyło jak nożem uciął. Nigdy więcej tego nie przeżyłem. Ot, ciekawostka
Inne ciekawostki bez składu i ladu, ale ekscytujące:
http://www.youtube.com/watch_popup?v=W-Zk8WqCAf4&feature=related
Miałyśmy dzisiaj doskonały obiad (resztówka po gościowa) mianowicie drożdżowe pyzy, ostatnie zawijaski ze schabu z serem i czerwoną papryką, do tego pieczarki w śmietanie. Pychotka. A ja powolutku przystępuję do organizacji świąt – święta tego roku robi Młodsza, a ja się nie wtrącam… No, przewidująco nagrywam pewne sprawy. Wigilię i dwa święta spędza z nami Ryba (matros ma wachtę do 1 stycznia). Zadzwoniła, że przywiezie bigos. Może przywieźć, ja też mam jeden pojemnik zamrożony razem będzie chyba dosyć. Dzisiaj z kolei ja zadzwoniłam „Córcia, przywieź jakieś 2-2,5 kg białej kiełbasy swojej roboty, a ja zrobię dużo pasztetu, zabierzesz potem do domu (takie rodzinne machniom). W sklepiku trafiłam dzisiaj na piękne, małe pieczarki po 6,5 złotego, kupiłam dwa kilogramy – o,5 kg zużyłam do obiadu, resztę udusiłam z masłem w sosie własnym – właśnie stygną, włożę w pudełka i zamrożę. I tak pomaleńku gromadzę to i owo, a potem niech Dziecko robi święta.
Alicjo, dziękuję. Ma rację to przysłowie: „prawdziwych przyjaciół poznaje się w potrzebie”!
Witam, zobaczcie świat nocą. Zdjęcia z różnych satelitów, połączone w jedno. Robiąc stop klatkę można zobaczyć swoje miejsce.
http://vimeo.com/32001208
cihal, przyjaciół, to się ma bez względu na potrzeby, z doświadczenia.
Czy można zamknąć książkę w butelce?
Jak się uprzeć…
A butelkę w książce? 😉
Zależy w jakim wydaniu jest książka. Jak e book da się.
W latach 70-tych był to popularny upominek „służbowy” – w oprawie książki w płaskiej butelce 0,5 l żytniej, klubowej, lub starki i 2 kieliszki typu stopka.
Niech odrobina zapachnie latem
http://youtu.be/BH-7HDi58TA
Można dostać i dzisiaj – pokazywałam niedawno Danuśce, kiedy poszukiwała stosownego prezentu dla Alaina pod choinkę 😉
Niektóre to zgrabne i ładne piersiówki, a inne – płaskie butelki.
Zimno…przydałby się kusztyczek.
Próbowałam z tubki przenieść F.Chopina w wykonaniu Urszuli Dudziak i p. Auguścik (cykl „Polskie damy jazzu”) – i nie daje się. Jestem ciekawa dlaczego
Pyro, to?
http://www.youtube.com/watch?v=Vlwbtm-9h8Y
Yurku – z tej serii ale nie to. Tam jest jeszcze fortepian. I to inny mazurek. Bardzo Ci dziękuję. Lubię kiedy Urszula śpiewa Fryderyka.
Piękna aurora borealis, yurek, szczególnie na poczatku tego filmiku. Byłoby pieknie widzieć to z góry. Ja widziałam parę razy tutaj, ale tylko raz takie prawdziwe „firany”, coś pieknego, reszta tak ledwo-ledwo. Ale jak ktos raz widział, to wie, co to jest.
Dzień dobry Blogu!
Od rana śnieżyca i lekki mróz. I tak ma być przez następne dni.
Okazuje się, że nasz Blog, choć ostatnio senny i małomówny, to jest czytany i tak inspirujący, że niektórzy czytelnicy dodają komentarze nawet do tematów sprzed czterech lat.
Szkoda by było, gdyby to przeszło niezauważone.
Dzień dobry. U nas pogodnie i lekki przymrozek.
Soli się kurczak i nabiera aromatu ziół, za godzinę pójdzie do garnka. Piec w piekarniku nie mogę, to będę dusiła i opiekała w garze. Mam jeszcze bardzo dobrą kapustę z grzybami i to już będzie cały obiad : kurczak, kapusta i kromka chleba. Na deser są owoce
Komentarz pojawił się pod wpisem z 31 października 2008. Niestety, nie wpuszcza mi linka ani do tego wpisu, ani bezpośrednio do komentarza 🙁
Voytku – Witaj 🙂
Za przykładem Kobiety Roku nazwałem swą kawę Olivier d’Athos, Comte de la Fere, ze względu na jej czysty i nieskalany aromat.
Hrabia jest dla księżnej idealnym towarzystwem.
Przed chwilą nazwałem jej siódmy łyk imieniem stoczni remontowej, ósmy to Ewa Szumańska.
Zachwycenie
Ze śmietanką – Bella Bionda
Chateau d’If 1989 Mercedes.
Na szczęście kawa mi się kończy. Prawie.
Placku – jestem pełna zachwytu i chętnie powitam Woytka, tylko jakoś umknął uwagi.
Od wczoraj mam kłopoty z przenoszeniem z tubki na blog piosenek – nie wiem, czy wina mojej już zdewastowanej klawiatury, czy myszy. A chciałam zadedykować Grotowskiego i Zwierzchowska w Andrusowej „Beczce piwa” – no, nie mogę…
Witam, Pyra, nie da się tuba tak ma. Ale od czego jest YT.
http://www.youtube.com/watch?v=u_bqnFFfJWA
Da się wtedy gdy skopiujesz adres z drugiego okienka, takiego małego np.
http://fm.tuba.pl/player?id=44532&type=1&checkout=31671716
Dzień dobry 🙂
Ciąg dalszy studiów nad gęsiną, tym razem w Gnieźnie. Dobre było, ale nie tak soczyste i kruche jak w Ostromecku, choć niewiele brakowało. Rosół, pierś z figami i żurawiną na delikatnym placku ziemniaczanym, pierś z rokpolem i deptanymi, bardzo dobra modra kapusta z ananasem. Za to krem z dyni rewelacyjny, no po prostu pychota!
Jutro ostatni etap badań. Osobiście upiekę gęsią ćwiartkę. Pan mąż mówi, że cokolwiek by nie wyszło, zżuje. O rozmiarach klęski doniosę 🙂
troche kiczu na niedziele
Prawie jak w Łebie, ogonku 😉
U mnie przestało śnieżyć, po sjeście pójdziemy na spacer.
http://www.youtube.com/watch?v=grXwC2dlkY4
Do kiczowiska, ciekawe czy przepuści łotrzyk.
A u mnie piękne słońce, + 15 stopni, błękitne niebo.
Podziwiam przedsiębiorczość pani Patricii Atkinson (chociaż nie jest w moim typie). W Italii na pewno byłoby jej o wiele trudniej. Włosi są „wrażliwi” zwłaszcza na wysokie, niebieskookie blondynki, mające około 20 lat. Wtedy ewentualnie …
Dan, taka blondynka może być brana pod uwagę „pod butelkę wina” , nie jako współproducentka (tu mordka). Widzieliśmy włoskiego premiera w akcji – rzeczywiście wrażliwy na damskie piękno.
Pyra, masz rację! Wielu Włochów nie popierało tego i nie popiera. Ale od kiedy mieszkam w tym kraju, widzę zachowanie przeciętnego Włocha na ulicy i nie tylko. Nawet nie wyobrażasz sobie jak duży wpływ ma na Włochów telewizja! Od niedawna trochę się zmieniło pod tym względem. Za to podatki zwiększone do granic wytrzymałości!
Pozdrawiam.
Haneczko-o rozmiarach zwycięstwa też donieś 🙂
A gdzie jedliście gnieźnieńską gęś ?
Wczoraj,chyba praktycznie w ostatniej jesiennej chwili zasadziłam cebulki krokusów,hiacyntów i tym podobnych wiosennych kwiatów.
Mam nadzieję,że zachwycą nas swoja urodą,jak tylko zima ustąpi.
W sobotni wieczór nasz kolega rodem z Olecka uraczył nas jedną
z ulubionych potraw swojego dzieciństwa-babą ziemniaczaną.
Była dobrze przyrumieniona od góry i bardzo smakowita.A na początek dostaliśmy zupę z czerwonej soczewicy i pomidorów. Planuję zrobić podobną w tym tygodniu u nas w domu.
Dzisiaj wieczorem uczta dla ducha-z Małgosią i Magdą wybieramy
się na koncert fado.Sprawozdamy po powrocie.
Portugalia? Podsłuchiwałam fado w otwartych nocą knajpkach Lizbony, a w końcu wylądowałam w klubie jazzowym 😯
Chwilowy zamróz odpuścił, jest +1C. Dobre i to.
Rozmyślam nad świętami. Jutro nastawię barszcz na kiszonkę, uszka może w przyszłym tygodniu, jak zwykle w ilościach. Poza tym wzięło mnie na pasztet, ale to w tygodniu przedświątecznym. Rolmopsy obowiązkowo, sałatka jarzynowa. I tyle na zrazie.
Dan – przypomina się klasyk:
..Tak więc chytry jest Germanin,
Francuz sprośny,
Włoch namiętny,
a zaś każdy Krakowianin goły
i inteligentny!…
Łeeeeee….chlapie z nieba 🙁
Zobaczymy, czy Barbara będzie po wodzie, czy po lodzie. Za dwa dni Barbary, górników i geologów.
http://www.stefczyk.info/wiadomosci/raporty-stefczyk-info/kulinarne-zwyczaje-polakow,6001098604
http://www.youtube-nocookie.com/embed/Y5XJbSqwriM?rel=0
Cichal – 5 punktów na Oscara!
Kapłon we flasie 😯
O rany…trza mi wyjść, a tam plucha taka, że głowa boli, leje, wieje i w ogóle do…tego tam.
Tu królewskie:
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/RPALondon02032009#slideshow/5316665012345525554
” W tym roku, grudzień ma 5 sobót, 5 niedziel i 5 poniedziałków.
To zdarza się tylko raz na 824 lat.
Chińczycy nazywają ją Torba pieniędzy.
Wyślij to do wszystkich swoich przyjaciół jak również i wrogów.
Według legendy, otrzymasz pieniądze w ciągu 4 dni.
Według Feng Shui, jeśli nie wyślesz go, zostaniesz ubogim.”
😯
Myślałam, że moje pokolenie wyrosło już sto lat temu z łańcuszków szczęścia 🙄
Ja chcę ubogim być i zdrowym!!!!!!!!!!
Yurek,
w pełni podzielam Twoje zdanie – ja tyż!!!
No nic…idę (jadę) na wieś.
a mnie to jakos yureczku nie wychodzi 🙁
zawsze na odwyrtke, ale robie 🙄 do wszystkich, nie tylko do tych na swieczniku 😆
Nemo
tam sie ciagnie dünen przez cale wybrzeze ceara ( republika brasyli ), a to oznacza ze jest tego wiecej w kilomertach niz w polanowie. pewnie nie mialas o tym 😮
yureczku
cos tam rosnie.
moze jest tam woda?
moze pies nasikal?
moze kot zaznaczal wlasne rewiry?
jak znajde paßende obraski to udostepnie tutaj.
ogonek, bez zdrobnień, klawisze zmień na polskie programisty i czuj dalej się jak na bankiecie.
czyzby ciebie jureczku 😆 tez juz bychory nie chcialy sluchac i wydajesz polecenia obcym 😆 ?
Dobry wieczor,
Po Twickenham wczoraj (Haneczko, co za mecz 🙂 !!) i malej lidze rugby dzisiaj zamarznieta do szpiku kosci pytam: czy zakup brytfanki z lanego zelaza ma sens? Ciezkie ustrojstwo, ale Mamusine pieczenie maja smak niezwykly…
Wróciłam ze wsi. Zakupiłam odpowiednią ilość buraków na kiszenie barszczu i różne takietam.
Przy okazji po sąsiedzku wstąpiłam do piekieł, czyli takiego sklepu ze szmatami – rzucił się na mnie prosty czarny pulowerek strojny dosyć, ze sreberkiem wplecionym w nitkę, jak nic świąteczny. Zakupiłam.
Ja – SWETEREK pulowerek 😯
Poza tym skoczyła na mnie z wieszaka sukienka cudo. Już witałam się z gąską, lecąc do kasy, ale wprawne oko krawcowej dostrzegło wadę, jeden rękaw (cienka kolorowa dzianina) był „pozaciągany”, jak oczka w pończosze. Nie do naprawienia, bo gdyby można było, potargowałabym się przy kasie i sama naprawiła. Nie pamiętam już, kiedy kupiłam sobie sukienkę, a sweter raz, sto lat temu, ale to był bardzo charakterystyczny sweter (i na wielkiej przecenie!).
p.s.Pamiętam co do sukienki – 18 lat temu. I do dzisiejszego dnia używam z okazji jakiejś okazji.
Jolly R – zawsze warto kupić żeliwne brytfanny, patelnie itp. Ciężkie, jak nieszczęście ale na całe życie. Wymagają sporo ciepła w pierwszej fazie, a potem wystarczy minimalny płomień i piecze się, jak złoto
No to zakupie :). Teraz osiolkowi jeszcze kolorek przyjdzie wybrac: czerwony, czarny, lazurowy, pomaranczowy lub zielony. Decyzje, decyzje …
o osiolkach juz kiedys tutaj klepalem. daj sobie czas …. i popatrz https://picasaweb.google.com/118399121099696213754/Krewni#5816729542029917554
w zadnym wypadku to z gory
to mialem na mysli:
https://picasaweb.google.com/118399121099696213754/Losiolki#slideshow/5817432349840408098
dzsiaj w lesie
pół ćwierci kosza boczniaków,kubek borówek i garść jagód – ostatki
potem przyszedł śnieg i odprowadził mnie do domu
Wasze wysłanniczki wróciły z koncertu rozmarzone i w nastrojach lekko melancholijnych.Na scenie warszawskiego Teatru Studio zaprezentował się „książę fado” Camane i jego wspaniali muzycy :
http://www.youtube.com/watch?v=_J-3HCCNr38
Wierzcie nam,naprawdę warto było się wybrać.W kilku piosenkach Camane wystąpił w duecie z Anną Marią Jopek.
Po koncercie udałyśmy się jeszcze na grzane wino i placki z mąki kasztanowej.Taka drobna,kulinarna kropka nad i 🙂
to wspaniale byku, ze nie potrzebowales otwierac, tfu, rozbijac flaschki by przeczytac ze nadzieja na znalezienie grzybow z dnia na dzien maleje.
tylko nie klep do mnie zadnych flaschenpostow, bo za tego zycia moga do mnie nie dotrzec 😆
Danuśka – piękny wieczór.
O masz…a ja dzisiaj kupiłam kasztany 😯
O właśnie a tu na zdjęciu placuszki, o których wspominała Danuśka
https://picasaweb.google.com/Malpiszka/Fado?authkey=Gv1sRgCMWIkseQuJm8WA#5817460382375151266
Wieczór bardzo sympatyczny, piękna muzyka i miłe towarzystwo 🙂
Jolly, a Walia w żałobie. Że przegrali, to jeszcze pół biedy, ale że wygraliście, to absolutne nieszczęście. Nie masz pojęcia, jakie to tam silne. W Sześciu Narodach nie świętowali głównego zwycięstwa, liczyło się tylko to nad Anglią. Dla córaska było to szokujące przeżycie.
Gratuluję z nadzieją, że żaden Walijczyk mnie nie czyta 😉
Idę miętosić jutrzejszą gęś 🙄
A ja jutro robię obiad na słodko. Taki obiad przypada u nas raz na kwartał bo na co dzień raczej nie gustujemy. Rzadko podawany jest miłą odmianą. Będą więc naleśniki ze smażonymi malinami żabiobłotnymi, a do tego bita śmietana (prawie nie słodka) posiekana gorzka czekolada i sos owocowy, Pełna porcja to 3-4 naleśniki „wielkowymiarowe” i jeszcze nie widziałam niewiasty, która zjadłaby więcej.
Pyro, ja padam po 2 naleśnikach 🙁
Małgosiu, ja też. Po dwóch godzinach jestem jednak głodna i szykuję sobie kromuchę.
Teraz idę spać. Dobranoc.
p.s.
nie zapomnij o „kaloszach”… 😉
Skończyłam zapiski prawnuczki Jarosława Iwaszkiewicza o rodzinie, zatytułowane „Pra”.
Bardzo interesujące, ale przez te wszystkie koligacje na początku książki nie przebrnęłam, to znaczy przeczytałam, ale namieszane tam, że namieszane, spamiętać nie idzie 🙄
I zresztą to nie najważniejsze. Nieźle mi sie to czytało.
No to teraz do wyrka, branoc!
A mnie nie przepuszcza.