Umarł król, niech żyje król!
Taki okrzyk wznoszono przy łożu zmarłego monarchy ogłaszając jednocześnie początek władzy kolejnego. Tak i smakosze świata mogli krzyknąć na pożegnanie słynnej restauracji El Bulli, wiedząc że nowe królestwo najlepszego jadła już działa w Barcelonie. I to pod tym samym berłem.
El Bulli – restauracja przez lata całe uważana za najlepszą na świecie kojarzona była z Ferranem Adria. Ten kucharz czy raczej magik i alchemik wmówił swoim gościom, że przyszłość jedzenia to kuchnia molekularna. Wprawdzie nie wszyscy się z tym godzili ale pod naporem nielicznych, którzy do El Buli się dopchali i gigantycznej ofensywy mediów wychwalających jej menu, świat uznał, że nie ma nic lepszego.
Na szczęście parę lat temu pojawiła się kopenhaska Noma i jej charyzmatyczny szef Rene Redzepi. W Nomie, do której równie trudno się dostać, jada się dania z miejscowych produktów ale nie przyrządzane w retortach, probówkach i kolbach z ciekłym azotem. Na szczęście!
Ferran Adria zaś zamknął swój lokal chyba bezpowrotnie. Jest nawet film z tego wydarzenia. Równocześnie jego brat Albert uruchomił w Barcelonie lokal pod nazwą Tickets. I teraz dopiero świat dowiedział się (ludzie z branży i wybitni znawcy rynku gastronomicznego wiedzieli o tym wcześniej), że nazwisko Adria ma aż dwa desygnaty. Ferran, który firmował El Bulli, był postacią medialną. Znali go wszyscy. Albert zaś, o którym mówi się, iż jest bardziej utalentowany niż brat, żył w cieniu. Ale to on komponował większość przepisów i bez niego lokal by nie istniał.
Teraz bracia zamienili się rolami. Albert błyszczy na pierwszym planie a Ferran kryje się za jego plecami.
Pierwszy tekst na ten temat można przeczytać w polskim periodyku o całkiem nie polskim tytule „Food&Friends”. Ten elegancki i bogato ilustrowany magazyn zamieścił historię braci i zaprezentował ich nowy, barceloński lokal. Oto fragment tekstu, który daje przedsmak tego, co można znaleźć na stole w Tickets:
„restauracja Alberta Adrii jest wprost niezwykła. Do przyrządzania potraw wykorzystuje się tu składniki i metody tej samej klasy, co w większości dwu- i trzygwiazdkowych restauracji na świecie. Jedzenie w Tickets jest zawsze wyśmienite, a czasem nawet jeszcze lepsze. Najwyższej jakości składników można skosztować, zamawiając na przykład cztery cienkie płaty fileta z tuńczyka, tzw. ventresca, muśnięte tłuszczem z szynki Cibrico, podawane z małymi woreczkami świeżej ikry jeżowca. Płaty trzeba zwijać w ruloniki palcami, ponieważ nie ma sztućców. Nawet były prezydent klubu FC Barcelona, Joan Laporta, który siedzi przy sąsiednim stoliku w towarzystwie młodej, ślicznej dziewczyny, je palcami. Tak więc nie ma się czego wstydzić, wszyscy muszą ubrudzić sobie ręce.
Frytowane jaja przepiórcze z okruszkami chleba. Cząstki mandarynki z czarnym pieprzem w sosie z oliwy z oliwek. Ruloniki z cienkich niczym liście jasnozielonych plastrów tłustego awokado wypełnione mięsem kraba, które je się za pomocą pałeczek. Plasterki homara pod kołderką z sosu aioli przyrządzonego z móżdżku homara. Pierwszorzędne słodkie krewetki, Gambas de Palamós, żywcem ugotowane na parze w specjalnym azjatyckim koszyczku bambusowym, posypane drobno siekanymi algami, a do tego dip o smaku umami. W tym przypadku zjada się również główkę krewetki. Jak? Po prostu bez zbędnych ceregieli wysysa się jej zawartość. Ostrygi w pięciu smakach, z pięcioma rodzajami dodatków, do wyboru w stylu japońskim albo hiszpańskim. Aż trudno się w tym zorientować. Nie trzeba jednak wszystkiego dokładnie opowiadać. Pozwólmy, aby wyobraźnia spłatała nam psikusa. Przecież cyrk nie musi zdradzać wszystkich swoich tajemnic. Każda potrawa zachwyca intensywnym smakiem głównego składnika, podkreślonego genialnie dobranym dodatkiem. Mamy tu kolorowy minimalizm, japońską definicję wyśmienitego smaku, lecz w zwariowanym hiszpańskim wydaniu, a wszystko jakby żywcem przeniesione z Las Vegas.”
Będzie o czym marzyć przez najbliższe dni.
Komentarze
Dzień dobry.
Może i dobrze, że są miejsca gdzie ludzie zmęczeni nadmiarem wszystkiego mogą jeszcze zakosztować eleganckiej podniety dla swego smaku i portfela. Są miejsca, gdzie można ulokować nieco snobistyczne tęsknoty. Być może po latach coś tam z tego przeniknie do powszechnej kultury kulinarnej. Chcę tylko przypomnieć, że już tak było – Lukullus wszedł do historii jako twórca uczt, na których dawano pasztet z języczków flamingów i potrawkę z serduszek skowronków. Kosztowało go to cały, ogromny majątek i w rezultacie życie. Jedyna różnica w tym, że dzisiejsi potomkowie Lukullusa raczej nie napychają tłumów darmozjadów.
Słonecznie i chłodno.
Dzień dobry Wszystkim,
….sos z móżdżku homara… no, nie wiem czy to moje marzenie na najbliższe dni. Jadąc do Polski marzę zawsze o czymś zupełnie innym, bardzo prostym, moje smakowe upodobania znane tu są, bo nieraz wspominałem, nie chcę się powtarzać, wczoraj na obiad bitki wieprzowe z ziemniakami i buraczkami, pycha!
Pobyt zaczął się bardzo niefortunnie, pod znakiem zapytania znalazły się wszystkie planowane wyjazdy, bo A. musi być przez najbliższy okres pod kontrolą lekarzy. Dzisiaj się wszystko wyjaśni.
Niezbyt korzystne też pierwsze wrażenie w zetknięciu z Warszawą – szara, ołowiana pogoda, deszcz, mżawka,ponure, bez uśmiechu, niezadowolone twarze pasażerów metra i autobusów, realia warszawskiego szpitala… Ale, dzisiaj już jest dużo lepiej, pojawiło się uzdrawiające złe nastroje słońce. Tak trzymać!
Dobrych nastrojów na zbliżający się weekend wszystkim życzę, sobie też 🙂
Dzień dobry Wszystkim,
?.sos z móżdżku homara? no, nie wiem czy to moje marzenie na najbliższe dni. Jadąc do Polski marzę zawsze o czymś zupełnie innym, bardzo prostym, moje smakowe upodobania znane tu są, bo nieraz wspominałem, nie chcę się powtarzać, wczoraj na obiad bitki wieprzowe z ziemniakami i buraczkami, pycha!
Pobyt zaczął się bardzo niefortunnie, pod znakiem zapytania znalazły się wszystkie planowane wyjazdy, bo A. musi być przez najbliższy okres pod kontrolą lekarzy. Dzisiaj się wszystko wyjaśni.
Niezbyt korzystne też pierwsze wrażenie w zetknięciu z Warszawą ? szara, ołowiana pogoda, deszcz, mżawka,ponure, bez uśmiechu, niezadowolone twarze pasażerów metra i autobusów, realia warszawskiego szpitala? Ale, dzisiaj już jest dużo lepiej, pojawiło się uzdrawiające złe nastroje słońce. Tak trzymać!
Dobrych nastrojów na zbliżający się weekend wszystkim życzę, sobie też
Coś nie tak… Zamiast pytajników powinny być trzy kropki.
El Bulli – „bulli” to pieszczotliwie francuski buldog….bulli bulli 🙂
Witaj Nowy!
Potrzymamy kciuki za Twoją A. i udany pobyt „na łonie”…
Show, performance, tapas and coc-ktails
Dzień dobry Blogu!
Nic się nie zmieniło. „Szybka reakcja” Administratora, a pokazanie linka do video z „coc-ktail” w tytule nadal jest niemożliwe 🙁
Mglisto i ponuro, nadchodzą szarugi i chłód…
O, Nowy, jakże przykry początek wizyty 🙁
Ale przynajmniej Twoja A. nie jest sama z tą sytuacją, a Ty nie niepokoisz się z daleka.
Szybkiej poprawy zdrowia i nastrojów!
Pyra,
Dzięki 🙂
Nemo,
dzięki
Tak, masz rację, trafiłem na moment, kiedy jestem naprawdę potrzebny, szczęście w nieszczęściu. Musi być dobrze. 🙂
Nowy-za A.będziemy bardzo mocno trzymać,wszystko na pewno dobrze się zakończy !
Zajrzałam na stronę tej restauracji,bo spodziewałam się astronomiczno-powalających cen.A tu proszę,siurpryza:
http://www.ticketsbar.es/web/en/#el-menu
Smakowitego dnia wszystkim życzę! Nawet,jeśli nie planujecie dzisiaj na obiad plasterków homara pod kołderką z sosu aioli przyrządzonego z móżdżku homara 😉
Danuśka,
ceny może nie powalają (od razu 😉 ), ale trzeba pamiętać, że to są tapas – porcje na jeden kęs.
Teraz każdy może za kilka euro coś zjeść, a potem powiedzieć, że jada u Adrii 😉
W sam raz na kryzys w Hiszpanii.
Danuśka,
zadzwonię jak się wszystko wyjaśni. Dzięki.
Nowy,
pozdrowienia dla Was obojga 🙂
Mnie nasza służba zdrowia zaskoczyła ostatnio bardzo pozytywnie. Dostałam skierowanie na rezonans megnetyczny. Kierująca pani doktor wręczyła mi je z westchnieniem, „ale wie pani” …., wiem, kolejki. Na drugi dzień wrzuciłam w google: rezonans magnetyczny, poznań, nfz i pierwsza informacja: 24h/7! Dzwonię. „W zasadzie na ten rok limity dla NFZ wyczerpane, ale proszę poczekać, może ktoś w międzyczasie zrezygnował”. „Owszem, jest wolny termin w sobotę o 21.00”. W ten sposób w przeciągu tygpdnia załatwiłam sprawę, włącznie z odebraniem wyników. A nastawiłam się na drogę przez mękę.
Dzisiaj rano w trakcie śniadania zadzwonił telefon. Przystojny męski głos zaprosił mnie, plus trzy inne osoby powyzej 25 roku życia na pokaz zdrowego żywienia. Każdy dostaje na wejściu perfumy i książkę kucharską Okrasy 🙄
Czy są zainteresowani?
Bar pod tym samym berłem
Nowy – Uszy do góry.
Placek – cóż za pokaz zmysłowej urody „jedzenia”. Filmik śliczny, knajpa klimatyczna. a reżyser wie, że ludzkie dłonie mają w sobie więcej zmysłowości, niż dekolt na którym dama przysiada.
Jagodo – żadnych pokazów żywienia, produktów medycznych, pościeli wełnianych i innych takich!
Nie chcesz książki kucharskiej Okrasy, Pyro? 😉
Nemo-sytuację rozumiem,będę cierpliwie czekać na Twój telefon.
A.najważniejsza !
Nemo-tak zauważyłam i wiem że 6 ostrygami za 11,20 EURO też nie
można się najeść,ale tak jak zauważyłaś można się pochwalić 🙂
Jednak wysokość cen w menu ma niewątpliwie znaczenie psychologiczne,no chyba,że sie ma miliony na koncie 😉
Pamiętam,jak ostatnio na Korsyce zmroziło nas już na wejściu menu langustynowe (przekąska-ravioli z langusty,danie główne-grilowane ogony z tegoż skorupiaka + deser)za drobne 80 Euro/osobę !
W rezultacie poszliśmy na gar muli z frytkami za 12 Euro 🙂
W pierwszym zdaniu powyżej zwracałam się oczywiście do Nowego,
a nie do Nemo.
Nowy – witaj w Ojczyznie.
A. życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
Dzień dobry wszystkim 🙂
Nowy – dla Ciebie i A. serdeczności, słoneczko juz dzisiaj przyświeca, będzie dobrze!
U mnie – po grzybowych zachwytach nastał czas dyni, nieustająco piekę, miksuję, duszę, ciekawe kiedy rodzina będzie miała dość…
O,Barbara wyłoniła się nareszcie zza jesiennych liści 🙂
U nas też dzisiaj przewidziana zupa dyniowa.
Dzien dobry,
Nowy,
Nemo slusznie zauwazyla, ze A i synek nie sa sami, a w dodatku pod najlepsza z mozliwych opiek. Szybkiego powrotu do zdrowia Ani zycze, cobyscie sie mogli soba nacieszyc.
Ja juz kiedys pisalam, jak to Maz zaprosil mnie do Viajante, jednej z eksperymentalnych, londynskich restauracji pod egida Nuno Mendesa, co sie chwali ze go panowie Vongerichten i Adria uczyli (co prawda staz w El Bulli p. Mendez opisuje jako ‚krotki’ 🙂 ).
Z glodu glupawki dostalismy, maz byl nieco sarkastyczny do obslugi. Sukcesem kulinarnym bym wieczoru rocznicowego nie nazwala, ale teraz jest sie z czego posmiac, a grozba ‚bo Cie nakarmie jak Mendes’ weszla do kanonu rodzinnego :).
Nowy witaj w Kraju! Ani życzę dużo zdrowia i mam nadzieję, że pod Twoją troskliwą opieką szybko dojdzie do siebie.
Jagodo – nie chcę książki Okrasy ani innego modnego kucharza. I tak nie będę tego gotowała. Dla moich, skromnych potrzeb znacznie bardziej przystaje pp Adamczewskich „W kuchni babci i wnuczki” i ulubione przeze mnie książczyny typu „przepisy naszych czytelników” – sprawdzone, łatwe do powtórzenia i na tyle udane i smaczne, że ktoś zechciał się nimi pochwalić. Piekę placek – jak Nemo, czy Haneczka, tort orzechowy – jak Stara Żaba, mazurek Marysi – jak Basia Adamczewska. Dla mnie wystarczy.
Nowy przytulanki dla Was …
Barbaro tak myślałam, że pichcisz sobie w kuchni jak pszczółka ..
ja Pana Okrasę ostatnio polubiłam … programy tv z nim to pokaz w z reguły prostych dań .. i podziwiam przy tym, że bardzo dobrze się odżywia bo szczupły jest jak młody chłopak …
Okrasa ma 34 lata. Młody chłopak.
Na obiad ziemniaki, kiełbaska duszona z cebulką na białym winie, marchewki (żółta i pomarańczowa), kalarepka.
Resztę kiełbas zamroziłam.
Gotuję marmoladę z sycylijskich pomarańczy z zaprzyjaźnionego ogrodu. Odmiana vaniglia – cienka, gładka skórka, już pomarańczowa, ale owoc kwaśny jak cytryna, bo jeszcze nie sezon. Na marmoladę w sam raz.
Marmolada gotowa. Trwało 3 dni (pokroić w cienkie plasterki, zalać wodą, odstawić na 24 h, gotować 1h, odstawić na 24 h, dodać cukru i gotować, aż zacznie żelować), ale pierwsze 3 słoiczki już napełnione. Jeden pójdzie do piwnicy, drugi – na spróbowanie, trzeci – na prezent dziś wieczorem. Zużyłam 5 pomarańczy, jedną cytrynę, litr wody i ca 400 g cukru.
Po południu zabiorę się za okrawanie mandarynek ze skórki, tej wierzchniej, cieniutkiej.
Restauracje bywają różne
swojskie,gdzie półmiski wielkie,pełne
i owalno,jakby wzdłużne 🙂
Eleganckie i światowe,
gdzie porcyjki małe,
acz wykwintne oraz zdrowe.
A Ty czasem,jak ten Proust do magdalenki
tęsknisz za czymś zwykłym:
ot,chleb ze smalcem na kolację,
jak u Mamy-świeży,skromniuteńki.
Danuśko, Jolinku 😀 czyż te jesienne liście nie są urocze, coraz ich więcej pod nogami szeleści. Aż żal, że są grabione i sprzątane. Czekam na ozłocone brzozy, te w moim pobliżu dopiero czubki mają złociste. Takie słoneczka, nawet w pochmurny dzień 🙂
Na obiad zupa dyniowa (a jakże), tym razem z dyni pieczonej, fasolka szparagowa i kurczacze piersi uduszozne.
Nemo, narobiłaś mi apetytu na marmoladę pomarańczową, kiedyś korzystałam z Twojego przepisu, kto wie, może się zmobilizuję 🙂
Dzień dobry 🙂
Asiu, dziękuję za cudeńka 😀
Jolly, pamiętam Twój opis. To przerażająca groźba 😆
Klejnoty sztuki kulinarnej są dla sytych i niech jednych i drugich nie zabraknie 🙂
U nas dzisiaj zwykła (za to niezwykle gęsta 😉 ) zupa pieczarkowa.
Jejku, jakie piękne słówko znalazłam w książce p. Koweckiej („W salonie i w kuchni”)
ł a k o t n i ś – Sławku paryski, Cichalu, Placku – to o Was.
kto lubi masło orzechowe może je zrobić sam oglądając ciekawy film …
http://wegeprzepis.blox.pl/2012/10/Maslo-orzechowe-250-kcal.html
nemo racja ….
Barbaro, 🙂
Właśnie znalazłam inny przepis na marmoladę pomarańczową i chyba go zaraz wykorzystam, bo widziałam kiedyś w telewizji, jak robiła to pewna sycylijska babcia.
12 pomarańczy umyć, ponakłuwać widelcem, umieścić w naczyniu odpowiedniej wielkości, zalać zimną wodą i odstawić na 3 dni. Wodę zmieniać codziennie. Po tym czasie pomarańcze pokroić w cienkie plasterki, usunąć pestki, zważyć, postawić na ogniu z dodatkiem wody odpowiadającej połowie masy owoców. Po 10 minutach od zawrzenia dodać cytrynę pokrojoną w cieniutkie plasterki i pozbawioną pestek, dodać cukier w ilości odpowiadającej masie pomarańczy. Gotować, aż zaczną żelować, gdy gotowe – dodać kieliszek rumu.
i dla Nisi to słowo bo lubi takie …. Nisiu hop hop .. gdzie jesteś? …
Jolinku – wygląda na to, że Nisia nas porzuciła. Cierpliwości do nas zabrakło, czy „cóś”?
Pyro też tak myślę … ale może się mylę … mam nadzieję, że zdrowie nie szwankuje …
Jolinku-robiłam kiedyś kurczaka w maśle orzechowym.Masło było ze sklepu,nie domowej roboty.Kurczakowi pasowało,domownikom też 🙂
A ja w mazurku orzechowym połowę tłuszczu zastąpiłam masłem orzechowym. Bardzo smacznie wypadło.
Nisia ciężko pracuje, Pyro, tak mi się zdaje.
Tu coś na temat. Poczytałam, ale coś nie trafia do mnie…za techniczna ta kuchnia. Wygląda i owszem….
http://www.logo24.pl/Logo24/1,125390,7287253,Kuchnia_molekularna__czy_m__to_sie_je_.html
Nemo – dziękuje za podpowiedź w sprawie pomarańczowej. A jakby tak dodać jeszcze troszkę imbiru…
Pyra dzisiaj gotowała na brygadę remontową. Nie w domu owa brygada spożywać będzie, a gdzieś tam „na robocie”. Na prośbę panienki, która u mnie mieszka, przyjęłam siatkę rozmaitych kawałków mięsa, zamrożonych na kość (Mama dawała szefowi – po 2 kotlety, albo plastry karkówki itp, a synuś ładował w zamrażarkę). W rezultacie przeglądu po rozmrożeniu i głębokim namyśle, usmażyłam 4 mielone (było trochę w woreczku mięsa mielonego) z kawałków karkówki i szynki zrobiłam gulasz z grzybami w dużej ilości sosu podbitego śmietaną – do makaronu, ryżu, klusek – ok 8 sporych porcji i ze schabu 8 roladek typu hanusinowego – z zółtym serem i papryką czerwoną ale na podkładzie pasty pomidorowej i ziół prowansalskich). Wszystko gotowe, czeka na zabranie.
Nisia jest chyba na targach książki w Krakowie.
Chyba na pewno 🙂
Namoczyłam jedne pomarańcze, a z drugich zrobiłam kolejne 3 słoiczki marmolady. Mandarynki poczekają na swoją kolej 😉
Marmoladę zrobiłam tak:
Zgrabnym ruchem skalp… specjalnego nożyka pozbawiłam kilka pomarańcz ich pomarańczowej skórki. Owoce te następnie obrałam i pokroiwszy na mniejsze kawałeczki – zważyłam.
Skórki zalałam wodą, zagotowałam, odcedziłam.
Owoce z dodatkiem cukru (połowa masy owoców) i skórek gotowałam następnie ok pół godziny. Kiedy okazało się, że są miękkie i żelują – zmiksowałam, zagotowałam jeszcze raz, dodałam kieliszek cointreau i napełniłam słoiczki.
Pyro to za taką robotę po rekach Cię będą całować …. 🙂
o mam taki nożyk … kupiłam tanio cytryny .. masz nemo przepis na konfiturę cytrynową? …
taki napój na zimne wieczory ….
http://pomarancza.blox.pl/2012/10/Napoj-z-jablek-i-imbiru.html
i podobno od dziś festiwal herbaty Dilmah w znanym nam T-barze i Piotr pewnie tam jest …
Piotr w programie jest … 🙂
http://www.dniherbaty.pl/program.html
Jolinku,
potrzeba 1 kg cytryn i 1 kg cukru oraz 0,2 l wody.
Ilość wszystkiego można zmniejszyć proporcjonalnie.
Nożykiem do skórek obrać co najmniej połowę cytryn z żółtej skórki.
Wszystkie cytryny obrać bardzo dokładnie, pokroić na cieniutkie plasterki, usunąć pestki, włożyć do rondla, zasypać cukrem i dodać wodę.
Skórki w osobnym rondelku zalać wodą i zagotować, odcedzić (utracą gorycz), dodać do cytryn w dużym rondlu, gotować ca pół godziny. Sprawdzić, czy żelują.
Jeszcze was pomęczę trochę jesienią, której wcale nie koniec.
Dzisiaj, 11:20, +19C.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4379A.JPG
nemo dzięki … okropnie dużo cukru … ale zrobię trochę ..
Jolinku,
najpierw możesz dodać mniej cukru i spróbować. Cytryny są po ugotowaniu kwaśniejsze niż surowe.
Alicjo, mnie się bardzo podobają Twoje jesienne doniesienia 🙂 Sama bym bardzo chętnie Was pozanudzała w ten sposób, bo robię zdjęcia tych kolorowych liści prawie na każdym psim spacerku, ale nie umiem ich tu zaprezentować. Choć to podobno taaaakie proste 🙄
Choc w zasadzie wycofalem sie z blogu to zarowno we wrzesniu jak i w pazdzierniku wrzucilem po jednym komentarzu, bo siedze od dwoch miesiecy w Wiedniu i mam czas. Dzisiaj pisze dlatego, ze przed niedzielnym wylotem do Kanady i przy okazji swieta narodowego Austrii mialem dzis uczte duchowa i cielesna. Najpierw wysluchalem koncertu straussowskiego w Musikverein, a posiliwszy ducha poszedlem wzmocnic cialo do pewnego lokalu na przedmiesciach. Turysci na ogol odwiedzaja winiarnie w slynnym Grinzing, ale blogowiczom chce zarekomendowac mniej znany Stammersdorf, rowniez pelen winiarni typu „Heuriger”. Polecam wszystkim przejezdzajacym przez Wieden, bo w Stammersdorf sa wylacznie tubylcy. Ja wybralem „Heuriger Wieninger” bo znam ich wina z Kanady, a poza tym jak zajrzalem tam w zeszlym tygodniu to spodobala mi sie jedna z kelnerek (wiem, seksizm). W kazdym razie Wieninger nie czeka do listopada tylko oferuje Martinigansl, czyli ges swietomarcinska juz od dzisiaj. Danie proste, kawal uda i piersi, do tego sos i czerwona kapusta, a w sumie cos wspanialego. Kelnerka (ta sama) takze atrakcyjna. Do tego mocny, w sensie smakowym, a nie procentowym, Rosengartl Riesling. Na desery juz nie bylo sil, ale mam na to jeszcze sobote. W Polsce ges byla popularna przed wojna dzieki Zydom, ale zdaje sie, ze powoli wraca na polskie, a moze tylko wielkopolskie stoly. Po takim solidnym srodkowo-europejskim jedzeniu trudno sie zachwycac Barcelona o co, mam nadzieje, Pan Piotr nie bedzie mial pretensji.
A Krul wcale nie umarł! 🙂
Wręcz przeciwnie: przeżył.
Zdarza się, że coś przeżywa.
Ostatnio na przykład przeżył najazd cichalewski
Szkoda tylko, że tak krótko… oni tacy fajni, a oscypki wprost bezkonkurencyjne… 😀
Wypili ostatnie krople śliwowicy pędzonej jeszcze mistrzowską, bo panalulkową ręką… jak również resztkę tej sześćdziesięcioletniej wyprodukowanej przez okupanta.
Potem pojechali do Strasbourga. W Norymberdze zgubili samochód, ale już znaleźli. Teraz czekamy na fotki, które trzaskali non-stop 🙂
A co się tyczy okupanta, to nad Dunajem mamy dziś wolne, bo jest święto narodowe z tytułu odzyskania suwerenności i opuszczenia kraju przez ostatnich alianckich (również radzieckich) żołnierzy 25 października 1955r.
Dobry wieczór!
Coś mnie Łotr nie lubi, bo właśnie przed chwilą zignorował mnie totalnie 🙁
Dzisiaj same miłe niespodzianki-dawno nie widziani Blogowicze 🙂
Chłopaki-zaglądajcie i piszcie częściej,nie tylko od wielkiego dzwonu.
ROMek-gęś rzeczywiście powoli wraca,nie tylko na wielkopolskie stoły.
Myślę,że spora w tym zasługa Slow Food’u oraz takich blogów,
jak nasz 😉
PaOlOre,
dzięki za fotoreportaż, bo na Clichaloway trzeba będzie pewnie poczekać do grudnia 😉
ROMek zachęca do Wiednia, może by następnym razem do Polski via Wiedeń? I przypomnieć sobie stare ścieżki…
Barbaro,
chcesz – masz. Akurat sprzątam liście z patio, jest już +22C,
no i sumak pięknie pozuje w słońcu.
Jak dobrze, że te wszystkie liście lądują w lesie za ogródkiem, a resztki się „zetnie” kosiarką wraz z podrośnietą nieco trawą, ostatnie koszenie przed zimą. Kto nie ma lasu za domem albo jakichś łąk czy krzaków, musi liście zgrabić, do worów – i nasze MPO zbiera, a potem wywozi na śmietnisko, przeznaczone dla liści, gałęzi etc. Wory są plastikowe, ale niby po jakimś czasie rozpadają się i ogólnie są Naturze przyjazne. Idę dokończyć robotę, trzeba sprzątnąć meble ogrodowe, wieczorem przychodzi deszcz podobno.
Podobno, bo miało lać cały tydzień, a tu codziennie chwalę się piękną pogodą 🙂
Październik jak zwykle nie zawiódł.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4382.JPG
PaOLOre – cud mniemany, czyli krakowiacy i wiedeńczycy – i niech się święci blogowe zmartwychwstanie naszego cudotwórcy od bitów i innych wynalazków przeciwnych naturze.
Ciekawe, ze PaOlOre wspomnial sp. Pana Lulka, bo tez dzisiaj o nim myslalem, ale dla nowszych blogowiczow to juz osoba nieznana.
Alicjo, bardzo wiele osob lata z Toronto do Polski wlasnie przez Wieden, bo linie austriackie oferuja dobre ceny i polaczenia do Krakowa i Warszawy. Co pawda do Wroclawia juz nie bardzo, ale widze ogloszenia roznych firm autobusowych wozacych paszerow z Wiednia na Dolny Slask w 5 godzin.
Moje jedyne rozczarowanie kulinarne to trudnosc ze znalezieniem lokali serwujacych tzw. jajka po wiedensku (czyli w szklance). Mialem nosa, ze najlatwiej bedzie je dostac na sniadanie w starych, eleganckich kawiarniach typu Landtmann czy Cafe Central.
ROMEK Laskawco! Dzieki stokrotne, ze chociaz raz w miesiacu / i to tylko dzieki temy ze „siedzisz” w Wiedniu, udaje Ci sie zamiescic komentarz.
Jestes Wielki! Senkji egejn!
Jesienne fotki Alicji – piekne. Sama robie duzo zdjec /chyba ladnych/ i chetnie zamiescilabym na blogu, ale nie potrafie. Mam nawet picasa i porobilam jakies albumy, ale wpadly w nie zdjecia rodzinne. Szkoda, ale nie bede juz zglebiac tej umiejetnosci.
W Paryżu też się dzieją rzeczy niezwykłe :
http://kulikowski.aminus3.com/image/2012-10-26.html
http://bydgoszcz.naszemiasto.pl/tag/festiwal-gesiny-2012.html
Festiwal gesiny w Kujawsko-Pomorskiem
Jak się człowiek postara to nawet jest w stanie zrobić portret. Temu Misiu
http://kulikowski.aminus3.com/image/2012-10-25.html
Wiedziałem jak przywabić prawdziwego Krula!
Witaj Krulu Złoty!
No proszę i Marek się dziś objawił! Czyżby z Paryża???
Od paru lat propagowana jest akcja „Gęsina na świętego Marcina”. Wśród slowfoodowców rozsyłane są wici, że można nabyć ekologiczną gęś. Tak naprawdę w Polsce prawie wszystkie gęsi są ekologiczne, bo inaczej nie da się ich hodować.
Gospodarzu, kto jest tym Krulem? Takim „roczniakom” jak ja, nalezy sie wyjasnienie…?
Krul nasz jest tylko jeden. Na co dzień używa pseudonimu PaOLOre (Paulus Rex) Nie poprawiaj, proszę ortografii.
Od wczoraj w domu.
Nowy – uściski dla Ani, będzie dobrze 🙂
Na pewno poprawi nastrój: http://pinterest.com/pin/8233211789274726/ 😀
Asiu – przez Cienie (linki do bibliotek on-line) zamiast odgruzowywać mieszkanie, czytam cały dzień „Bluszcz”. Oburzające lekceważenie obowiązków….
Dzisiaj gościnny i smaczny Wiedeń razy dwa + magiczny Paryż 🙂 i do tego kolorowa Kanada 🙂
El Bulli to molekuły, ale był kiedyś taki bałwanek Bouli 😀 http://www.bouli.nostalgia.pl/
Pyro – nie Ty jedna. Ja mam to samo 😉 . Mam tylko nadzieję, że w tym czasie te krasnoludki… 😀
Asiu – ponoć te małe cwaniaki zawiązały związek zawodowy i prócz mleka i miodu na miseczce, wymagają jeszcze srebra i piwa – inaczej strajkują!
Piwo się znajdzie, z tym srebrem gorzej (zależy jaka ilość – jakieś kolczyki mam) 🙂
ROMku,
dzięki za podpowiedź. Jest od dawna pomysł, żeby do Wiednia, wypożyczyć karocę, pojeździć po starych miejscach, gdzie się bywało i pomieszkiwało,, potem Polska. Wystarczy tylko Wiedeń jako lądowanie, bez połączeń. Kiedyś (dobrych parę lat temu, a może nawet -naście), rozważaliśmy taką wersje, ale odkładaliśmy na później, bo były inne priorytety. Jeszcze jedna sprawa, wiele linii (a może już wszystkie?) oferuje „open jaw” – lądujesz w Wiedniu, wylatujesz z Wrocławia czy Paryża na ten przykład.
Czytając korespondencję Cichala, temat został podjęty na nowo i Jerzor się zapalił. Jakby co, to Krulu, nie chcę Cię straszyć, ale piwo jakieś trzeba zrobić, dawnośmy się nie widzieli!
No tak, ale Cichal wszystkie nalewki powypijał 👿
Ten to ma zdrowie 😯
Huragan nadciąga nad Nowy York, Miodzio czy coś wiesz na ten temat?
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Huragan-monstrum-zagraza-Nowemu-Jorkowi,wid,15044526,wiadomosc.html
Gospodarzu,
a to nie jesteście na Targach w Krakowie?! Smok się na Was obrazi!
Będąc w Bawarii, nie można pominąć zamków Ludwika II. Zwiedziłam dwa z nich: Hohenschwangau i Neuschwanstein oraz pałac Linderhof. Niestety we wnętrzach nie wolno fotografować. Wędrując w górę (zwłaszcza do zamku Neuschwanstein) można za to podziwiać przepiękne widoki: sielskie wsie, zielone łąki, Alpy i jeziora. Jak wiadomo Ludwik nie miał zbyt szczęśliwego życia. Jego śmierć w jeziorze Starnberg jest owiana tajemnicą. To był chyba bardzo wrażliwy człowiek, który izolował się od innych i najlepiej czuł się obcując ze sztuką, muzyką i przyrodą. Zamki i pałace, które zbudował, sporo kosztowały, za to teraz przynoszą Bawarii niezły dochód. Chyba najpiękniejszy widok na zamek Neuschwanstein jest z mostu Marienbrücke, położonego nad przepaścią. Ale już w przyszłym roku ta strona zamku ma być także zasłonięta rusztowaniami.
Ludwik był wielbicielem muzyki Wagnera.
Na początek: https://www.youtube.com/watch?v=1vHU7On8WKE
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/Zamki?authkey=Gv1sRgCLOx5PXs1-KxWA#slideshow/5803709268905401250
Miodzio,
nie zniechęcaj się. Jeżeli założyłaś specjalny folder dla zdjęć, które chciałabyś udostępnić blogowisku, a wkradło się tam coś, czego nie chciałabyś pokazywać, usuń te zdjęcia z foldera i zostaw tylko te, co chciałabyś pokazać.
Te usunięte zawsze możesz wrzucić do odpowiednich folderów prywatnych. Dodam, że jakkolwiek na picasie jest jakiś limit za darmo (5GB?), ja za 5$ dokupiłam sobie więcej miejsca, bo wydawało mi sie, że to limitowe nie wystarczy. Mam 21GB 🙄
Za komplement zdjęciowy dziękuję, jesień jest wdzięczna do cykania fotek, zwłaszcza taka jesień 🙂
Grubym moim palcem zniweczylem w tej chwili zaproszenie dla Cichalow aby, gdyby luk ich planow podroznych to umozliwil, tez zajechali do nas.
moj namiar: gorczytza@gmx.de
Wszystkich innych, ktorzy znaja moj adres i numer telefonu informuje, ze mieszkam gdzieindziej i ze poczta tez juz nie funkcionuje
Na wieczorne sentymenty moje ulubione wykonanie piosenki z tekstem Osieckej
http://youtu.be/zwbLJk6y1oM
Ludwig II zwany był też Ludwikiem Szalonym. Jak było naprawdę, kto wie, wrażliwy, nadwrażliwy czy jeszcze coś innego.
Na pewno był bajecznie bogaty. Moje dziecko w smarkatych latach rysowało ołówkiem zamek Neuschwanstein, nawet gdzieś to wisi w pokoju Na Górce. Był wtedy zafascynowany Escherem i próbował swoich sił, całkiem nieźle mu wychodziło. Miał bardzo pewną, stabilną rękę do rysunku (po matce!), ale potem wpadł w komputry i grafikę komputerową 🙄
Zapada zmierzch, roboty polowe zrobione, obiad zjedzony. Pora na lampkę wina 🙂
Nowy,
zdrowie Anki!
Za zdrowe pań! Za zdrowie
wypijmy jeszcze raz, panowie…
Widzi ktoś tu jakichś panów? Musimy same, Alicjo
Więc wesolutko na dobranoc
http://youtu.be/IYIMn5IzTE0
Alicjo,
wpadaj, zrobimy sobie rajd po Austrii i powtórkę z historii.
Panalulkowych destylatów zostało dosłownie po małym kielonku. Z tymi rzekomo ostatnimi kropelkami wychylonymi przez Cichala to była oczywiście lekka licentia poetica, dla wzmocnienia dramaturgii 😉
Jeśli obiecasz, że przyjedziesz z Jerzorem w przyszłym roku, to przechowam dla Was tę resztkę jak relikwię.
Tymczasem nastała zima, czyli mróz i śnieg, a ja jutro właśnie przez Beskid Sądecki do Krakowa muszę. Dobrze przynajmniej, że wczoraj dałem sobie zmienić opony na zimowe.
Pyro (23:52), tym razem nie Osiecka, chociaż też czasem nie mogę oprzeć się wrażeniu, że napisała prawie wszystko, czego lubię słuchać 😉
Tekst do tej pięknej kompozycji Badena Powella napisał Jonasz Kofta, można powiedzieć, że rzutem na taśmę… bo to podobno był ostatni jego tekst…
PaOlore,
w taką podróż nie wypada bez Jerzora 🙄
Damy znać, jak plany zaczną się precyzować, ale to dopiero za parę miesięcy z plusem..
Ot, siupryza. Obrabowała Pyra Koftę z tekstu piosenki na rzecz Osieckiej. Dziękuję PaOLOre za korektę. A Baden Powell ma na koncie wiele pięknych melodii. Zresztą i ta polska adaptacja „Apelo” nie wykorzystała całego bogactwa melodycznego oryginału – wypreparowała tylko wątek przewodni. Tak, czy owak, jest to jedna z moich ulubionych piosenek.
W Poznaniu teraz mglisto ale się przejaśnia.
Pyra! Do roboty, a nie do blogowych pogaduszek!
Szaro, ponuro i śnieg!
Na poprawę humoru piekę chleb 🙂
Małgosiu – daj kromkę!
Zaległa Norymberga jesienna. Domy i Katedra.
Już sie zbierałem w Twoim kierunku, ale po zawiadomieniu odpuściłem…
https://picasaweb.google.com/100894629673682339984/October262012#slideshow/5803913962362928770
kod DNA5
Najmilsza wizyta. U PaOLOre
Widok z 20 piętra. Potem Paweł uczy się jeść owsiankę i jedno z najsmaczniejszych miejsc świata, Naschmarkt w Wiedniu
https://picasaweb.google.com/100894629673682339984/WiedenUPawA#slideshow/5803918679707413314
Poprzednia wiadomość o odpuszczeniu była dla Pepegora…
Pyro, chętnie, tylko niech ktoś wymyśli teleportację!
Cichalu, coś puste są te Twoje zdjęcia 🙁
U mnie też puste 🙁 , ale upasłam się wiedeńsko i bawarsko 🙂
Proszę wybaczyc. technika chłopa pokonała. Teraz ma być OK
https://picasaweb.google.com/100894629673682339984/October262012#slideshow/5803913976992811314
Wieden u Pawła
https://picasaweb.google.com/100894629673682339984/WiedenUPawA#slideshow/5803920692835242546
Eklektyczny spacer po Wiedniu. Ulice. Kaertner Str. Św. Stefan. „Krzywe domy”
https://picasaweb.google.com/100894629673682339984/27Pazdziernika2012#slideshow/5803925093909767362
Ach, ten wiedeński bazar! Szkoda, że tak daleko 🙁
Majac jeszcze pol dnia w Wiedniu dodam kilka osobistych komentarzy do zdjec Cichala dla tych co tutaj jeszcze nie byli. Te wzgorza widoczne w oddali w pierwszym cyklu zdjec to wlasnie Lasek Wiedenski (Wienerwald), ktory we wrzesniu przeszedlem wzdluz i wszerz aby zrzucic zbedne kilogramy. W Albertinie, widocznej na jednym ze zdjec jest teraz wystawa o sztuce dworu Maksymiliana I, akurat taka nie za duza, aby moc szczegolowo obejrzec wszystkie obiekty. Najciekawsza jest obecnosc bialego orla na niektorych obrazach oraz tkaninach. Otoz babka Maksymiliana byla Cymbarka Mazowiecka z Piastow uwazana za protoplastke cesarzy habsburskich i bardzo czczona przez syna (Fryderyka III) i wnuka. Do tego dzieci Maksymiliana poslubily Jagiellonow i na jednym z obrazow widac tez herb z Orlem i Pogonia. Ot, taka ciekawostka.
Wlasnie deszcz przestal padac wiec czas na pozegnalna wizyte w Naschmarkt, aby cos zjesc u slynnego i drogiego Urbanka. Przedwczoraj sprzedawca kielbasek rozbawiony moim niemieckim na pytanie dlaczego jest taki rozesmany/szczesliwy („Warum sind Sie so lustig ?”) odpowiedzial mi: W Wiedniu wszyscy jestesmy szczesliwi („In Wien wir sind alle lustig”). Tak wiec nie warto poddawac sie jesiennej szarzyznie, a nawet pierwszym sniegom.
3DSL – Yurek będzie wiedział co to znaczy 🙂
Za oknem coraz bardziej biało, rano to się topiło, teraz leży już całkiem sporo.
A, chleb ładnie pachnie 🙂
Dzień dobry Blogu!
Szaruga jesienna na całego, śnieg przyjdzie chyba dopiero w nocy, a potem mróz do -4 🙁
Trzeba będzie się przemóc i zebrać sałatę oraz koperek. Kapuście nie zaszkodzi trochę zimna.
Na razie odpoczywamy po obiedzie – ziemniaki w mundurkach, polski śledzik, śmietana, czerwona cebula…
Na parapecie nad kaloryferem rośnie chleb, niedługo też tak będzie pachniało jak u Małgosi 🙂
Obejrzałam sobie jesienny Wiedeń, poczytałam opowieści, porównałam ze wspomnieniami… Dom Hundertwas-sera jesienią najładniejszy, widziałam go zimą i wiosną, ale jesienią nigdy.
Czy Wiedeńczycy są szczęśliwi?
Lustig nie znaczy szczęśliwy. Lustig znaczy wesoły, zabawny (funny, amusing, merry etc.)
Szczęśliwa – no, nie wiem, ale szczerze rozbawiona i anielsko-kapitańskim gadaniem nad talerzami i spacerem po jarmarku i widokami ślicznej Austrii przy wtórze kupletów p. Berga.
Na obiad był makaron z gulaszem z grzybami, pomidor i ogórek kwaszony. Podkarmiłam panienkę, która za 2 godziny rusza w bieg imprezowo – sportowy. Podjedzie potem do mnie tylko na pół godziny, żeby wyprowadzić psa. „Ach, młodym być – i więcej nic.”
Do Świnoujścia wpłynął najdłuższy w historii masowiec 263 m. długości. Był spóźniony o 4 doby i Matros codziennie mi meldował, że jeszcze nie może go wprowadzić i boi się, że sztorm w ogóle zastopuje całą akcję (a on ma dyżur do 1-go i może go przygoda ominąć). Wreszcie dzisiaj miał swoją przygodę. Ahoj, mój Kapitanie!!!
No proszę Pyro, a ja czytając informację, że to monstrum wpłynęło do Świnoujścia zastanawiałam się czy Matros w tym uczestniczył 🙂 Gratulacje!
Kuliega spod Sobótki zdał fotoraport, bez komentarza. Się nie dziwię…
http://alicja.homelinux.com/news/258d7882a8.jpg
…i fotodonosy z dzisiejszego Złotego Stoku 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/8efd0266dc.jpg
To u mnie zdecydowanie więcej śniegu!
Podobają mi się dachy i czuby drzew przypudrowane pierwszym śniegiem. Wyglądają, jak rzeźby z piernika, posypane przez sitko – równo, niezbyt obficie i bardzo dekoracyjnie. Już zeznałam – kocham zimę przez szybę i na obrazku.
No coz, zawsze sie znajdzie jakis smutnawy Besserwisser.
@nemo:
nie zapomnij, ze jest jeszcze jeden wymiar:
freud byl wiedenczykiem… patrz lustprinzip, auch wollust 😉
p.s.
jedna z ciekawszych bajek braci grimm jest wlasnie spisana we wiedniu
klechda „bruder lustig” http://de.wikipedia.org/wiki/Bruder_Lustig;
U nas zakwitły sasanko 🙂 Nie wiem, czy są szczęśliwe w tym wietrznym zimnisku, ale wyglądają wesolutko 😉
sasanki 👿
@rom:
nie – besser, tylko richtig – wisser
sasanka w alpach ma dwie nazwy: alpen-kuhschelle albo alpen-küchenschelle,
to znaczy alpejski krowi dzwonek albo alpejski dzwonek kuchenny :))
Sasanko też fajnie 😉
Skojarzyło mi się ze śląskim „golonko”.
Jak o królach, nie może zabraknąć tego:
http://www.youtube.com/watch?v=LTNrG_gzeqI
Ja mam jeszcze „Króla Maciusia Pierwszego” i „Króla Maciusia na wyspie bezludnej”, no i jednego Księcia, co to „w maleńkiej róży kochał się, Książę na jednej z wielu gwiazd”…
Och, Panie ROMku,
smutnawy to Pan jakiś, po tym Wiedniu 🙁
Wielu uważa, że Wiedeń nastraja melancholijnie 🙄
Mam nadzieję, że zrozumiał Pan coś z zacytowanej piosenki 😉
Wróciłam z ogrodu przemoczona i zmarznięta, ale 3 wielkie wiadra marchwi w różnych kolorach zostały uratowane przed nadchodzącym mrozem. Zebraliśmy też fenkuły, rzodkiewkę, koperek, natkę pietruszki, sałatę Zuckerhut i endywię oraz ostatnie zielone pomidory.
Teraz Osobisty wybiera się na spotkanie swojej klasy, a ja do wanny z gorącą wodą z dodatkiem soli iwonickiej. Tylko jeszcze muszę odczekać, aż się chleb upiecze. Rósł na blasze ponad dwie godziny, bo zaplanowany półgodzinny pobyt w ogrodzie tak się przeciągnął.
Ale przy tych prognozach… 🙄
Sandy przybiera na sile. Na Long Island spodziewany jest we wtorek rano. Szkoda, bo postraca jesienna urode wyspy. Oby tylko na tym sie skonczylo….
Śnieg 🙄
Znów nie zasunięto dachu. 😈
Asiu, dziękuję za Bawarię 🙂
A Cichalom za Wiedeń 🙂
Wróciłem przemoczony i zmarznięty z ogrodu. Wykopywałem amarylisy
Byk,
ale nasze sasanki to tylko vulgaris
żadne tam alpina 😉
Dobrze, że bywają szczęśliwi i zadowoleni z siebie 😉
Oraz wszystko lepiej wiedzący w każdej dziedzinie.
U mnie Sandy doczłapie gdzieś w środku tygodnia. Na razie idzie ściana wody z zachodu, ale od wczoraj jakby zatrzymała sie w miejscu.
http://www.accuweather.com/en/us/national/weather-radar
Na portalu „dziennik – gazeta prawna” pod prognozą pogody jest komentarz czytelnika, przy którym rozchichotałam się, jak nastolatka. W skrócie jest tak, że to wszystko wina Tuska. Zamiast grać w piłkę i ganiać 30-latków żeby im emerytury poobierać, powinien Zimę zatrzymać co najmniej do stycznia. Natomiast Prezes ma na nią takie haki, że ona wolałaby przesiedzieć w Egipcie, a nie na polskich drogch.
Dorota z Sasiedztwa w swoim najnowszym blogu daje link do uroczej anegdoty, ktora kompozytor Witold Lutoslawski opowiedzial mlodemu dyrygentowi Salonenowi. Podaje tekst w oryginale:
A young Hermann Scherchen [a leading German conductor of the 20th century] found several mistakes in Hindemith’s opera Mathis der Maler and he pointed this out to Hindemith, who said, „My dear Hermann, if you don’t make it as a conductor, you’ll make a great proof reader”.
Widzę, że uraza jest tak głęboka, że aż trzeba pofatygować Hindemitha 😉
Ein Musiker will ein Zimmer mieten. Die Vermieterin lehnt sofort ab: „Ich hatte schon einmal so einen wie Sie. Der kam sehr beethövlich, dann wurde er bei meiner Tochter mozärtlich, brachte ihr einen Strauss mit, nahm sie beim Händel und führte sie mit Liszt über den Bach in die Haydn. Da wurde er Reger und sagte: „Frisch gewagnert ist halb gewonnen.” Er konnte sich nicht brahmsen. Und jetzt haben wir einen Mendelssohn und wissen nicht wo Hindemith.
Obawiam się trochę, że rozbawi to co najwyżej byka 😉
Mnie też rozbawiło 😉
Guten Abend. 😕
Gute Nacht. 😕
pewnego pazdziernikowego dnia roku tysiac dziewiecset trzydziestego dziewiatego
do bram poznanskiej kamienicy mojej rodziny zaczelo walic gestapo
(niby nic nowego, robilo to regularnie od konca wrzesnia
i terroryzowalo mieszczkancow…)
ale tym razem nie byla to ani rewizja, ani porwanie na przesluchanie,
bo obok czarnego mercedesa stanely na placu obok rynku ciezarowki ss
„sie haben vier stunden um das anwesen zu räumen; es ist erlaubt nur handgepäeck
mitzunehmen; zuwiederhandlung…”
ruch pistoletem
jak spakowac cale zycie w ciagu czterech godzin?
na to pytanie
musialo znalezc odpowiedz tej jesieni
– wedlug niemieckich statystyk –
87 883 poznaniakow.
z pospiechu same bledy, przepraszam i lece
Byku – ci, których pozostawiono mieli mniej szczęścia. Minęło jednak od tego czasu całe moje życie i przyszła pora pojednania. Krzywdy pamiętamy, dobre rzeczy też ale ileż można pracować na kolejne Bałkany?
Bykowi dziś nie do śmiechu 🙁
Dobrze, że nie jest pamiętliwy i ziemia wroga dziś mu ojczyzną.
O ile się nie mylę 🙄
Moi dziadkowie mieli więcej szczęścia (?), bo na spakowanie dano im pół dnia, a do dyspozycji – pół wagonu towarowego…
Chleb upieczony, na dworze sypie gęsty śnieg, pora do wanny…
Nemo – mówiłam o tym, że moja nie najliczniejsza wcale rodzina straciła 9 osób – nie na frontach : w egzekucjach, obozach i więzieniach. Trzy osoby obozy przeżyły. Ci, co na frontach, jak raz wrócili wszyscy.
Oj, są większe zmartwienia, niż chwilowe urazy. A nemo zawsze musi mieć na wierzchu swoje, wiadomo, czasem potrafi zadrwić i wyszydzić, kto tam jej pasuje i akurat się pod klawiaturę nawinie.
Ja bym się nie przejmowała, ROMek, ten typ tak ma 😉
Wie lepiej!
dobry wieczór …
a ja w tej zamieci musiałam się przebijać z Bemowa na Białołękę a potem do Okuniewa .. powód miły ale droga długa …
jutro śpimy dłużej …
Zmiana czasu?
Domy i uliczki Strasburga.
Jutro dalej w drogę. Ponad 1000 km…
https://picasaweb.google.com/100894629673682339984/UliczkiIDomyStrasburga#slideshow/5804036124773990674
Tak, Pyro, pamiętam.
O, jak mi dobrze było w tej wannie. Prawie zasnęłam rozważając, dlaczego według jednych „besserwisser” musi być smutnawy, a inni nie mogą wytrzymać, aby nie napomknąć (z przekąsem?) że gdzieś tam „bywają szczęśliwi i zadowoleni z siebie” ludzie 🙄
Ja tam ubolewam nad każdym nieszczęśliwym i nielubiącym siebie człowiekiem, bo to się potem manifestuje jako zawiść (niekoniecznie otwarta), a czasami nawet chęć do intrygowania, aby innym nie było TAK dobrze, jak ten zawistnik sobie wyobraża 🙁
Nie mam tu nikogo konkretnego na myśli, tak mi się przy okazji pomyślało.
Zamiast soli iwonickiej (zachowam na po nartach) użyłam gruboziarnistej soli morskiej z saliny w Trapani, bo stoi sobie to pełne wiaderko i czeka, i czeka… Dla aromatu dodałam kilka kropel olejku lawendowego z Prowansji i teraz mi ciepło i dobrze.
Zgłodniałam 🙄
Cichalu – zdjęć nie ma 🙂 Spróbuj jeszcze raz.
U nas śnieg nie pada, ale cały dzień był szary i ponury i zimny. Chyba sobie pożyczę od Nemo trochę tej soli z Trapani 😀
Nie lubię zmian czasu, nawet jeżeli teraz mogę pospać godzinę dłużej. Zwłaszcza nie lubię wiosennej zmiany 🙁
Rozgrzewające serca:http://pinterest.com/pin/191121577907893173/
Serca jeszcze raz: http://pinterest.com/pin/191121577907893173/
Apetyczne serduszka 🙂
Asiu,
z chęcią użyczyłabym Ci tej soli (nie musisz oddawać 😉 ), bo naprawdę mnie rozgrzała. Na razie możesz się pocieszyć solą kamienną (jeśli masz), w końcu to też morska.
Ta z Trapani ma ten dodatkowy walor, że robi się gorąco na samo wspomnienie jej pozyskania. Ona jest, hmm… uprowadzona z hałdy 😎 😳
Ej, nemo…Przecież wiadomo, kogo masz na myśli 😉
Czy nie przesadzasz w tym diagnozowaniu? Ja nie patrzę w lustro z rana i nie mówię, jak bardzo siebie kocham. Jestem świadoma moich ułomności, co nie znaczy, że nie cieszę się życiem. Niczego nikomu nie „zawiszczam”, bo niby czego? Mam dość bogate i ciekawe życie, o czym szeroko rozpisuję się na blogu.
Skąd Ci się wzięło, że jestem „zawistnik”, zazdroszczący wszyskto wszystkim, pojęcia nie mam 🙄
Asiu. ja durnowaty zapominam „upublicznić”
Noch einmal:
https://picasaweb.google.com/100894629673682339984/UliczkiIDomyStrasburga#slideshow/5804036124773990674
No i popatrzcie – zgubiłam jednego z najważniejszych krewnych – własnego stryja, najmłodszego brata Ojca. Alfons Kowalski (Ślązak, mundur niemiecki) ostatni list napisał kiedy zamykał się kocioł radziecki wokół Wiednia. Nie było go na listach jeńców, ani zabitych, ani rannych – kamień w wodę. Albo zginął w bezpośrednim trafieniu pociskiem, albo zmarł gdzieś na dalekich przestrzeniach CCCP (nie wszystkich jeńców spisali przecież) Babka czekała na niego aż do swojej śmierci. Co sobotę czyściła jego ubranie i pucowała buty. Więc jednak jeden „mundurowy” też mi zginął.
Jeśli nie jesteście Państwo znudzeni. Katedra Strasburska a na deser słodkości.
https://picasaweb.google.com/100894629673682339984/KatedraWStrasburgu#slideshow/5804071956049931282
Cichalu – jakże nas możesz posądzać o znudzenie? Katedra jest jedyna w swoim rodzaju. Jak ubogi jest nasz kraj w zabytki – to, co mamy, powinniśmy szanować, jak relikwie. Na tle innych krajów europejskich u nas mizerota.
http://www.youtube.com/watch?v=D9nH154inZQ&feature=related
Nie jestem znudzona 🙂 . Chętnie obejrzałam zdjęcia, jeszcze nie byłam w Alzacji. Chyba Jolinek opisywała kiedyś wrażenia z wycieczki do Alzacji?
Wieczorny spacer po Garmisch Partenkirchen: https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/Garmisch?authkey=Gv1sRgCJOYhpXoy8TX4AE#slideshow/5804080141269596546
https://www.youtube.com/watch?v=2Gn9A-kdsRo&feature=related
Kiedy boska Ella to śpiewała, jeszcze nie załamywała desek estrady (potem się zdarzało). Młodsza kilka lat temu w Manchesterze kupiła przypadkiem 2 płytowy album „Wielkie damy jazzu” – w supermarkecie – przeceniony za 1 funta. Sporo miejsca tam zajmuje Ella Fizgerald.
To ja też coś do posłuchania, tylko z całkiem innej półki – z Grupą pod Budą śpiewa p. Adamiak
http://youtu.be/sOo4MGbcT-U
https://www.youtube.com/watch?v=4rqia82XoKI&feature=related
Nowy Kurjer 1935 r. „Z amerykańskiego samouczka dla żon: Nie słuchaj „doświadczonych” rad mamy, cioci, przyjaciółki – jak „wychować” i urobić męża. Mąż nie jest ciastem, a małżeństwo szkołą. Nie prowadź męża na nudne wizyty. Nie przewracaj mu w biurku, w szufladach, kieszeniach a co najważniejsze – w głowie. Pamiętaj, że warunkiem jego szczęścia jest twój porządek.
Nie wymagaj od męża, aby rozmawiał z tobą inteligentnie wtedy, gdy jest senny lub czyta gazetę. Jeżeli zaś na męża spływa fala wymowy – słuchaj go uważnie. Będzie ci wdzięczny i uwierzy, że jesteś inteligentna. Śmiej się z jego dowcipów, słuchaj opowiadań o jego przygodach.
Nie miej żalu do męża, gdy zamiast do domu na kolację, pójdzie na lumpkę z kolegami do knajpy. Pomyśl, że nie jest on nieszczęśliwy skoro udało się mu zapomnieć, że ma dom. A zresztą dom jest „punktem wyjścia” dla każdego mężczyzny żonatego.
Kiedy wróci – nie rób miny nieszczęśliwej, nie rób mu wyrzutów i scen. Miej dla niego zapasowe papierosy, zapałki, spinki, sznurowadła – będzie przekonany, że jesteś ideałem żony!” 😀
Asia… 😉
Co prawda „rad doświadczonych” się nie słucha, ale to wszystko właśnie tak wygląda – męża nie należy trzymać na krótkiej smyczy. No i „męża i psa przy jedzeniu się nie drażni”.
Asiu, 😆
Osobisty jeszcze nie wrócił z lumpki z kolegami, a na dworze już biało i sypie nadal. Pojechał rowerem.
Alicjo,
na Twoje obsesje nic nie poradzę 🙁
Nie interesuje mnie, w co patrzysz z rana i co do siebie mówisz, ani co Cię dręczy, słowo daję 😎
Nie pojmuję, doprawdy, jak może eskalować drobna uwaga, że „lustig” nie jest równoznaczne ze „szczęśliwy” 🙄
Jutro podobno odzyskamy utraconą godzinę.
Jeden kaznodzieja telewizyjny poradził dziś w „Słowie na niedzielę”, aby przeznaczyć ją na medytację 😉 Chyba to zrobię.
Życzę wszystkim spokojnej nocy.
Dobranoc
Nowy Kurjer 1935.03.31
„Kobieta idzie.
Jednym z koniecznych warunków podniesienia urody kobiecej jest zharmonizowanie ruchów. Kobieta idąca równym, lekkim, sprężystym krokiem podnosi wartość swojej urody w wielkim stopniu.
Jest rzeczą pocieszającą, że pięknego chodu można się nauczyć.
Spróbujmy.
Zaczynamy od marszu w miejscu. Należy stanąć przed lustrem, aby móc obserwować swoje ruchy. Spoglądając krytycznie na swoją sylwetkę, jeżeli jest pochylona do przodu, skrzywiona czy przygarbiona – trzeba jej nadać dobrą linię.
Zaczynamy marsz w miejscu, podnosimy wysoko kolana i staramy się nie dotykać piętami podłogi – stajemy lekko na palcach.
Ćwiczenie to powinno być wykonane w wolnem tempie.
Na zakończenie należy wznieść nogę jak najwyżej wprzód, nie zginając kolana, następnie przenieść ją w tył jak najwyżej (nie przechylając się przytem ku przodowi) i postawić. To samo robimy z druga nogą. następnie powtarzamy to ćwiczenie w przyśpieszonem tempie, szybkim ruchem nogi od przodu ku tyłowi i odwrotnie.
Następnie pamiętać, że przy wykonywaniu powyższych ćwiczeń uruchomione powinny być tylko nogi.” 🙂
Nemo,
Moje obsesje? To Ty lubisz sprawdzać, co kto pisze i jak jest akuratny, poprawianie i tak dalej, doskonale wiesz, o czym piszę w tej chwili.
Ja takich obsesji nie mam 😉
Ale pamiętam, jak punktowałaś moje błędy, potknięcia i tak dalej. I nie tylko moje.
Zawsze mówiłam – blog, zwłaszcza kulinarny, to nie uniwersytet, wszystkie przyprawy dozwolone.
Wypraszam sobie „diagnozowanie”, nie masz do tego uprawnień.
Asiu, dzięki Tobie pan mąż wie, co traci 😆
p.s.@nemo
„Nie interesuje mnie, w co patrzysz z rana i co do siebie mówisz, ani co Cię dręczy, słowo daję :cool:”
To nie czytaj, proste. OMIJAJ.
Wniosek dnia – Nawet wielki Paul Hindemith nie był nieomylny. Nie „proof reader” a „proofreader”. Chyba 🙂
ROMkowi i sprzedawcy kiełbasek serdecznie dziękuję za to, iż się z nami swym lustigiem podzielili. Mam nadzieję, że z panem Urbankiem i Synami będzie podobnie. Z góry dżankuja 🙂
W 1955 roku zbudowałem model Wawelu posługując się jedynie świeżo odzyskanym prasłowiańskim piaskiem i słoną wodą. Skala 1:1.
Lustig im Tempo und keck im Ausdruck – Mahler po wiedeńsku.
http://www.youtube.com/watch?v=HqaS-BBhNCQ&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=4xarcixeEGY&feature=relatedhttp://www.youtube.com/watch?v=HqaS-BBhNCQ&feature=related
😉
http://www.youtube.com/watch?v=mQ3pFRtREzg&feature=related
Asiu, staram sie chodzić „elastycznie”, bo Twoja wiadomość jest z mojego roku urodzenia.
Pomimo, że jest jeszcze wczoraj my startujemy na 1000km spacer
dzień dobry …
tak Asiu byłam tam i podziwiałam też katedrę … Twoje zdjęcia oglądam z ciekawością bo miłe wspomnienia wracają z małych, większych miasteczek i zamków w okolicach .. a te rady przepyszne … 🙂
cichalu jak to miło, że znajduje czas by z nami się podzielić wrażeniami z takiej długiej podróży ….
Dzień dobry. Słonecznie, chłodno, rześko. Moje panny już pewno w drodze powrotnej. Trochę się martwię o stan dróg na północ od Alp U wybrzeży Kanady trzęsło, aż wytrzęsło niewielkie tsunami. Teraz dochodzi do Hawajów (jedyny zagrożony teren) Matka – Ziemia przeciąga się w czasie snu?
Placku – dzięki za Mahlera – taki bardzo nie – mahlerowski utwór; nie znałam. Szkoda, że nie możecie mnie teraz zobaczyć – chichoty murowane. Z oczami zalanymi wodą prysznica sięgnęłam do koszyka, wyciągnęłam butelkę szamponu – trochę kiepsko się pienił – po wytarciu twarzy okazało się, że to jakieś mazidło kremu z odżywką. A potem zmywałam to cudo z głowy. W rezultacie mam kopę siana na głowie i każdy włos sterczy w inną stronę. Ładna ta Pyra, nie ma co.
Dzień dobry Blogu!
Pyro, 😆
Jeśli nigdy nie umyłaś zębów kremem do stóp, to nie żałuj tego doświadczenia 🙄
Śnieg sypie bez przerwy, wszystko białe poza asfaltem. Wybieramy się na mycie marchewki deszczówką z czterech beczek (i tak je trzeba opróżnić). Brr…
Ziemia trzęsła się niedawno w Kalabrii, w okolicach zabytkowego miasteczka Mormanno. Piękna, dzika okolica, wszystko takie spiętrzone, bardzo strome drogi… Czuje się jakoś instynktownie, że tam nie jest stabilnie 🙁
@pyra:
kabacisz i insynuujesz
@nemo:
moją ojczyznę mam,
tak jak w tej starej piosence,
w plecaku – zawsze pod ręką
Dzień dobry,
ROMek, szczęśliwego powrotu do Kanady i dzięki za wiedeńskie komentarze.
Powtórzę za bykiem, ojczyzna zawsze pod ręką, gdzie by się nie mieszkało.
Życzę Wam udanej niedzieli. Tutaj chłodno, wietrznie ale przebłyskuje słońce.
Dzień dobry Wszystkim,
A. dziękuje za słowa wsparcia i trzymanie kciuków. Z pewnością pomaga, bo na początku tygodnia ma już wyjść ze szpitala. Jednak dalsza część dochodzenia „do siebie” wciąż będzie trwała, ale już w domu. Plany wypadu do Czech prysły, inne też, odwołałem rezerwacje.
Nie doczytałem jeszcze wczorajszych wpisów.
Nieśmiało wychodzi słońce.
Trzymam uszy do góry, A. też. 🙂
Udanej niedzieli dla Wszystkich. 🙂
Nowy – Ty się, łaskawco nie żegnaj na dzisiaj z nami! Toż wieczorem toast za zdrowie Tadeusza wznosimy. Już sprawdziłam, czy w domu jest malbec – jest.
Zgaga też Ci życzy wszystkiego dobrego. Ona dzisiaj gości gości, więc nie pisze.
Nowy życzę Ci by wszystko przebiegało po Twojej myśli i zdrówka … 🙂
„nemo zawsze musi mieć na wierzchu swoje, wiadomo, czasem potrafi zadrwić i wyszydzić (…) ten typ tak ma”
No, proszę, jaka piękna diagnoza 😀
Myślę, że jednak czasem warto stanąć przed lustrem, Alicjo, i spróbować dojrzeć tę belkę…
Jeżeli moje ogólne uwagi odbierasz jako zakamuflowane próby oceniania czy „diagnozowania” Twojej osobowości („Przecież wiadomo, kogo masz na myśli”), to zaiste, masz jakiś problem 🙁
Czy naprawdę wystarczy, że to nemo zauważy, iż „lustig” nie znaczy „szczęśliwy”, aby była mowa o wyszydzeniu i drwieniu?
Czy to jakieś uczulenie?
Eh, 🙁
Syn sąsiadów powiedział mi wczoraj, że ma „algerię” na sierść kota 😉
Tymczasem na dworze zimowo i coraz zimniej.
Opróżniliśmy beczki z deszczówką, umyliśmy marchew, zebrałam naręcze białej i czerwonej botwiny, krzaki pomidorów powędrowały na kompost, zielone pomidorki do domu, może dojrzeją w cieple…
Podczas gdy ja gotowałam obiad, Osobisty zmienił koła na zimowe i już nam nie straszne zaśnieżone drogi, chęci do podróżowania i tak na razie mamy znikome.
Zima w październiku
Nowy, Tadeuszu!
to dla Ciebie wraz z najlepszymi życzeniami pomyślnego obrotu spraw, dużej ulgi i radości 🙂
Piękna złota jesień w całej krasie.
Zdrowie Tadeusza wzniesiemy złotym jabłkiem w płynie czyli calvadosem przywiezionym przez Arkadiusza.
Twoje zdrowie Tadeuszu, zdrowie Ani i całej Rodziny. Życzymy szczęścia 🙂
I jeszcze upominek muzyczny 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=kcf3dTEka_8
Nie martw się nemo moimi problemami, i belkami, dam radę 😉
U mnie koniec złotej jesieni 🙁
Prawie wszystkie liście pospadały, pada deszcz. Obiad będzie na wyjściu ze znajomymi, jeszcze nie wiem, gdzie.
Przyjemnego dnia życzę!
Nowy – imieninowe serdeczności, powrotu do zdrowia dla A. i jak najwięcej powodów do uśmiechu 😀
Nad zaśnieżoną Warszawą świeci słońce, złota jesień ma jeszcze powrócić!
Tadeuszu,
życzę Ci uśmiechu czyli zdrowia żonie!
Nowy – mnóstwa szczęścia, pogody ducha i radości (wszelkie kłopoty – precz) z całego serca imieninowo życzę.
Trwoga! Kanal TV ABC ciagle sprawozdaje. „Frankenstorm” nadchodzi.
Dzis wieczorem staje metro i kolej podmiejska. Na komorke i e-mail przekazywane sa ostrzezenia i porady. Robi sie nieprzyjemnie…
W sklepach wszystko wykupione. Poludniowe wybrzeze LI jest obowiazkowo ewakuowane. Ja mieszkam na srodku, moje dzieci na polnocy. Moze sie nam upiecze, i moze ten alarm jest nieco na wyrost.
Tyle wiesci z frontu Wybrzeza Wschodniego Stanow. Czekamy…
Nowy,
najlepsze życzenia imieninowe. Wierzę, że wszystko w domu ułoży się pomyślnie. 🙂
Miodzio,
oby ominął Cię ten kataklizm. Nie chciałabym przeżywać takiego zagrożenia.
Miodzio,
wiej do dzieci, szczególnie jeśli mają solidne podpiwniczenie. Zawsze to raźniej razem, i dalej od południowego wybrzeża…
Trzeba zostac w domu. Aby zajac czyms rece, robie ruskie pierogi. Pewnie narobie dla calego pulku.
Alicjo, masz racje.
Irene przetrwalam u siebie, dzieci byly na wakacjach, ale oni ucierpieli bardziej bo pradu nie bylo u nich przez tydzien. Przewozilam wszysto do mojej lodowki. Ale pewnie sie wiczorem ewakuuje. Razem razniej.
Ach, ci Amerykanie! Zawsze, wszystko chcą mieć największe – nawet huragan : )
A teraz kurdesz :
Wypijmy społem,
a Tadeusz z nami –
kurdesz, kurdesz nad kurdeszami!
Tedy na Wiązanie
Tadeusza feta
(uśmiechnięta fizys,
choć chuda kaleta).
Wypijmy zdrowie
wraz z kompanionami –
Kurdesz, kurdesz
nad kurdeszami
Niechaj mu Fortuna
do starości przaje!
Takie nam przyjaźnie!
Takie obyczaje.
Niech się doczeka
domu pod lipami.
Kurdesz, kurdesz
nad kurdeszami!
Nieciekawie to wygląda, sprawdzałam na accuweather.com
Do nas przyszwendał się mokry i chłodny front od zachodu i łączy się z deszczami z południa, pchanymi przez ten huragan. Nie zazdroszczę mieszkańcom wschodnich wybrzeży USA.
U nas z kolei potężnie zatrzęsła się ziemia, ale to ode mnie tysiące kilometrów, słynny „ring of fire” dał o sobie znać, dobrze, że bardzo mało zaludnionym terenie i epicentrum było pod wodą. Na szczęście nie ma doniesień o stratach.
W Polsce śniegi…co to się dzieje? 😯
A kurdesz!
Nowy-tym kurdeszem to Pyra przebiła wszystkie życzenia 🙂
Bardzo rzadko trafiają Ci się chyba takie zimowe imieniny,ale ja wbrew temu co za oknem życzę Ci nieustającej wiosny w duszy i
w sercu.Wznoszę Twoje i Ani zdrowie korsykańską kasztanówką.
Tak specjalnie,tej zimie na pohybel !
Z jarzębiaku w tym roku nic nie będzie 🙁 Po pierwsze wszystko wczoraj przykrył śnieg,a po drugie chyba jacyś sąsiedzi wpadli na ten sam pomysł i wyzbierali okoliczną jarzębinę.Jako,że mam jeszcze jeden wolny słój to nastawię albo pomarańczówkę albo cytrynówkę,
jeszcze się trochę biję z myślami.
Wczorajszy wieczór spędziliśmy z naszymi nadbużańskimi sąsiadami
popijając grzane wino,bo uznaliśmy że to będzie najbardziej słuszny napitek na tą zimową pogodę za oknem.
Nemo sfotografowała mój rower. Z samego rana. Marchewki nie zdążyłem wykopać, bo nie zdążyłem zasiać. Będzie w nocy spory mróz …
w obawie przed tym mrozem zabraliśmy z balkonu pelargonie. Sa w pełnym rozkwicie, obsypane kwiatami i mnóstwem pączków. Nie przewidziały nadchodzącej zimy, śniegu i mrozu, są takie piękne 🙂
My jakoś zawsze chętniej podróżujemy do krajów frankofońskich niż niemieckojęzycznych,ciekawe dlaczego 😉
Po Waszych ostatnich reportażach autriacko-niemieckich czuję,że też mogłabym być lustig w tamtejszych klimatach 😉
Oj,uczy się człek języków obcych na Naszym Blogu Kochanym 😀
Barbaro-nasze pelargonie też w pełnym rozkwicie przerzuciliśmy w ostatniej chwili z balkonu na klatkę schodową.
Zdrowie Nowego i Ani piję sycylijskim Nero D’AVOLA. Wszystkiego najlepszego!
Nowy, wszystkiego najlepszego imieninowo i serdeczności dla Ani.
to co znaczy „lustig” bo się w końcu pogubiłam .. czuję, że coś pozytywnego ..
Mnie się bardzo podobają Niemcy – jako kraj, i jako nacja. Trochę spaskudzili krajobraz tymi wiatrakami, no ale co robić…
Do Austrii mam sentyment, mieszkałam tam rok i zawiązało się parę przyjaźni, nie byłam tam już 30 lat. Dlatego chętnie bym zmieniła trasę lotów. Niemcy dość dobrze zwiedziłam, bo zwykle lądowalismy w Holandii, stamtąd samochód, odwiedziny u przyjaciół Niemców w Munster, potem w Bawarii u szkolnej przyjaciółki… Potem trasa się zmieniła nach Berlin, ale przestali tam bezpośrednio latać 👿
Ostatnio więc Hamburg, a najostatniej – Wrocław via Frankfurt.
na kolacje zrobię sobie taką zupkę na dobry humor … tylko soli tyle nie wsypię …
http://kocurkowakuchniababuni2.blox.pl/2012/10/ZUPA-ZE-SLIWEK-Z-MIGDALAMI-CIOCI-MARYSI-B.html
Nowy, On też pije za Twoje zdrowie i śpiewa, i to jak 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=Hz2cZx118P0
Toast będzie za jakieś 2 godziny.
Lejmy w szklanice
najprzedniejsze wino
po nim od razu
weseleje mina 🙂
Wznośmy przy stole
zdrowie szklanicami
Kurdesz, kurdesz
nad kurdeszami !
To szczególnie dla Anki, coby się wykurowała rychło!
A nasz Tadeusz
niech nam długo żyje,
niechaj malbeca
wieczorami pije.
I niech przy stole
wysiaduje z nami!
Kurdesz, kurdesz
Nad kurdeszami 🙂
Jolinku-lustig znaczy wesoły 😀
Kochani,
Bardzo, bardzo dziękuję za życzenia, pamieć i prezenty. Wszystkim!
Czuję się wyróżniony, doceniony, ukwiecony i obsypany serdecznościami! Czy może być lepsze uczucie? Nie! Niech więc tak trwa co najmniej rok!
Zanim otworzę swoje czerwone wino mam w szklaneczce Martini z sokiem jabłkowym, kawałkami pomarańczy i dużą ilością lodu – bardzo dziękuję i Wasze Zdrowie!
A mnie zima na razie omija. W piątek pojechaliśmy do rodziny na Mazury . Podróż to sama przyjemność, bo i droga na przeważającej długości dwupasmowa, a widoki jesienne zachwycające. Prawdziwa polska złota jesień. Sobota dość ponura, ale dziś znów było całkiem przyjemnie. Kulinarnie królowała dziczyzna, a konkretnie pasztet z dzika oraz polędwica i schab duszony. Do tego nieodzowna jest kasza gryczana i buraczki.
Jak to ludzie szybko zmieniają poglądy. Mam na myśli siebie. Jeszcze chyba dwa lata temu zżymałam się bardzo na halloweenową modę, a teraz sama mam na tarasie dynię w wykrojonymi otworami” twarzowymi” i zapaloną w środku świeczką. To oczywiście nie znaczy, że jestem entuzjastką święta Halloween, ale już nie tak wielką przeciwniczką. A dynia wygląda bardzo sympatycznie.
Znajomy, na usilną prośbę wnuczki o przygotowanie takiej właśnie dyni, naostrzył porządnie noże i przystapił do pracy z takim zapałem, że polała się krew i pilnie trzeba było jechać na pogotowie, a chirurg miał trochę zajęcia. U nas obyło się bez żadnych szkód, tylko ja miałam trochę zajęcia, bo szkoda było mi wyrzucać pestek i pracowicie je wydłubywałam. Teraz suszą się przy piecu.
krystyno,
w czasach moje dziecinstwa, a bylo to dobre 50 lat temu, zawsze jesienia, wydlubywalismy zawartosc kilku dyn i ustawialismy w nich swieczki. Pamietam, ze mialy straszc! A przeciez wowczas nikt w Polsce o Halloween nie slyszal.
Taki piec kominkowy jak ten mam w domu. http://komineo.pl/pl/p/INVICTA-CHAMANE-6156-44-Piec-kominkowy-zeliwny/243
O, jak staniał przez ponad trzy lata… Jest bardzo praktyczny, a na dworze 0 st. C.
Ostatni komentarz Pyry wyjatkowo zalosny! Mozna sie przeciez polasic i przylimic w inny sposob…
Nowemu Tadeuszowi – od Tadeusza Jesiennego 🙂
Skad ja znam slowo „intrygantka”?
Miodzio – Ty masz istotny problem z rozumieniem tekstu. Wróć – rozumiesz zupełnie co innego niż inni – taka przypadłość.
Nowy – wszystkiego najlepszego, zdrowia, miłości i wszystkiego o czym marzysz! 🙂
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/Kwiatki?authkey=Gv1sRgCNS2wcDHzoP5DA#slideshow/5804430512554726114
https://www.youtube.com/watch?v=8FTxn_-pH24
Pyro,
Twój komentarz, jak wszystkie inne jest super! A. jest tego samego zdania.
Tak Pyro, mozna to okreslic „nadinterpretacja”, ale w tym przypadku ma swoje uzasadnienie.
Wschodnie Wybrzeze Stanow dalej oczekuje uderzenia. Sekunduje nam caly bez mala swiat. Dziekuje zyczliwym za wsparcie. Bardzo dziekuje!
Ojej, czy ja kiedys juz pisalam nozycach? Takich na dwie rece?
Asiu, Placku 🙂
Jolinek51
28 października o godz. 18:41
masz racje; samo pojecie „lustig” negatywnym nie jest;
jednakze, w kontekscie, moze sluzyc deprecjacji objektu,
(n.p. policjant albo ksiadz obarczony tym okresleniem moze stracic swoj status
i nie tylko wypasc z struktury spolecznej, ale i nawet stoczyc sie na margines).
Czy ja kiedyś dawałem kwiaty dla Nemo? Ona mi marchewkę śniegową , to ja jej kwiatka przedśniegowego ledwo co:
http://kulikowski.aminus3.com/image/2012-10-28.html
p.s.
to samo jest z pojeciem „glücklich” 😉
Marku! 😯
Zaniemówiłam ze wzruszenia. Takie świetliste te róże! I to dla mnie?!
Dziękuję serdecznie 😀
Nowy 🙂 , życzę Ci żebyś się nie zestarzał i pozostał Nowym 🙂 Dwójniakiem wznoszę 😀
Media robią show, nie zauważyłem paniki w Philadelphi.
Dlatego czekając na to się stanie, podsłuchuję.
http://www.youtube.com/watch?v=XfuBREMXxts&feature=related
today:
kosz podgrzybkow zebrany miedzy wielcka warownia a saskim osiedlem,
a wszystko porosle lasem i zapomnieniem….
potem skok do jeziora pod czujnym okiem czapli.
Yurku, aleś przywołał wspomnienia szalonych :
http://www.youtube.com/watch?v=s2GOFhG2xNk
Ale się wtedy szalało :
http://www.youtube.com/watch?v=iALGml0BQoI
Nowy – wprawdzie nie rozumiem słów, ale myślę, że z najszczerszymi życzeniami, przyjmiesz :
http://www.youtube.com/watch?v=7Y-FDUtyngM
p.s.
chyba ostatnie jagody;
dwie garscie ledwie.
http://www.vevo.com/watch/bruce-springsteen/o-mary-dont-you-weep/USSM20600259
Ale numer 😯 . Wybrałam, skopiowałam i jak już podrzuciłam, to spojrzałam, a tam tłumaczenie. Myślę, że słowa, przez przypadek, też są całkiem udane. 😀
Dobranocka
Alicjo, zazdraszczam.
http://www.vevo.com/watch/zz-top
Yurku – jak to odtworzyć? Nie umiem
Nowy,
moje najserdeczniejsze na Tadeusza!
Mam nadzieje, ze sprawy zdrowotne w rodzinie zaniedlugo sie wyjasnia.
Pyro, tu.
http://www.vevo.com/watch/zz-top
Nie wszystko działa za granicą ale tu tak.
Placku, 😀
Pyro, wygląda na to, że u nas piosenka przesłana przez Yurka, nie może być odtwarzana. 🙁
Śladem Placka 🙂 Tadeusz śpiewa dla Tadeusza 😀
https://www.youtube.com/watch?v=cnwuUSseNL8
Yurku, może na tej stronie jest utwór o który Ci chodziło ?
http://www.youtube.com/results?search_query=zz+top&oq=ZZ&gs_l=youtube-reduced.1.0.0l4.1800563.1803265.0.1806860.7.7.0.0.0.0.249.926.3j3j1.7.0…0.0…1ac.1.WEbyy1pVDFc
Przedwojenna reklama „Radion sam pierze” 😀
https://www.youtube.com/watch?v=50qug-xukuk
Jak to przeszło to nie wiem
http://www.vevo.com/watch/zz-top
Festiwali Tadeusza c.d.
http://youtu.be/p7a62QEVdCA
Zgago, masz wybór.
dokładam: https://www.youtube.com/watch?v=quGj0MKVNU0 🙂
W pakiecie Tadeusz i Anna 😀
Jesiennie na dobranoc: https://www.youtube.com/watch?v=8kP8jPa1wCg
errata nie przechodzi…
@nemo:
henze nie zyje;
no i mozna byc smutnym, jak umrze ktos, kogo nie trawiles…
Wolę sobie popływać i słuchać, chociaż nie, posłuchać miało być.
http://www.youtube.com/watch?v=vmcC5bMqRfg
Yurek,
to w przyszłą sobotę dopiero.
Lubię tych brodaczy i wiem, że dadzą dobry koncert, nigdy nie słyszałam i nie czytałam w recenzjach, żeby odwalili fuchę. Lubię taki energiczny rock, chociaż wcale codziennie ich nie słucham. Ale jak są we wsi – nie mogę przepuścić!
Do nas coraz częściej przyjeżdżaja większe gwiazdy, kiedyś nie mieliśmy odpowiedniej sali na to, ale teraz nasze K-Rock Center spokojnie mieści ok. 6000 luda.
Nie jest to wielkie, ale na naszą wieś wystarczające. Oczywiście bazuje przede wszystkim na rozgrywkach hokeja, jak to w Kanadzie, i przede wszystkim dlatego zostało zbudowane. Przy okazji artyści częściej odwiedzają Kingston, bo jest porządna hala i niezła akustyka. Hokej interesuje mnie jak zeszłoroczne lodowisko na jeziorze Ontario, ale koncerty – jak najbardziej!
Moje Dziecko jest już w pociągu Szczecin – Poznań. Przyjeżdża o 2.01. W domu będzie przed 3.00. Chyba poczekam, czy jak? Lena dojeżdża już do Świnoujścia. Panienka zmieniła Ani pościel i już dzisiaj śpi w domu. 10 dni przeleciało migiem, od jutra zwykły dzień.
A’propos imienin Tadeusza i festiwalu Nowego (jeszcze kilkanaście minut) przypomniał mi się zabawny wierszyk Boy’a „Raz niegrzeczny Tadeuszek….” – ten, który się kończy „Suknia? Głupstwo mama doda,/ ale ponczu, ponczu szkoda!”
Tadeuszek
Raz niegrzeczny Tadeuszek
Nawsadzał w butelkę muszek;
A nie chcąc ich męczyć głodem,
Ponarzucał chleba z miodem.
Widząc to ojciec przyniósł mu piernika
I nic nie mówiąc, drzwi na klucz zamyka.
Zaczął się prosić, płakał Tadeuszek,
A ojciec na to: – Nie więź biednych muszek.
Siedział dzień cały. To go nauczyło:
Nie czyń drugiemu, co tobie niemiło.
(Stanisław Jachowicz)
A tu ten Boya….
http://lotawica.blog.onet.pl/BOY-niegrzeczny-TADZIO-ZELENSK,2,ID275172291,n
http://fm.tuba.pl/artysta/Jeff+Buckley
dzień dobry ..
może chce ktoś pograć w geografię … tylko jak każda gra wciąga …
http://www.geography-map-games.com/geography-games-Cities-of-Poland-_pageid156.html