Zjadłbym coś dobrego
Nie wiem co się dzieje ale coraz częściej ogarnia mnie zniechęcenie gdy nadchodzi pora na obiad czy kolację w restauracji. Mam na myśli restauracje stołeczne, do których mam najbliżej i jest ich w moim mieście parę tysięcy. W dodatku wiem, że niektóre z nich są naprawdę dobre. Nie będę ich jednak wymieniał z nazwy, bo na ogół są lokale prowadzone przez moich przyjaciół i znów mnie ktoś popieści za kryptoreklamę zwaną promocją. A tak nawiasem mówiąc, to wcale nie krypto ale reklama całą gębą. Po to piszę o świetnych restauracjach, by ludzie do nich chodzili czasem ku własnemu zadowoleniu a naogół radości właścicieli.
I co mnie zniechęca do takich wypraw? Najczęściej publiczność, która zapełnia te lokale: głośna, telefonująca, popisująca się swoim świeżo zdobytym statusem materialnym, traktująca kelnerów z góry i ogólnie rzecz biorąc źle wychowana. Czasem kłopoty z zaparkowaniem auta w najbliższym sąsiedztwie lokalu. Ale najczęściej myśl o tym, co się znajdzie na moim talerzu. Niemal we wszystkich nowych restauracjach, odwiedzanych w celach recenzenckich, dostaję dania niezwykle ozdobne, pełne inwencji i fantazji kucharza ale robionych na jedno kopyto, mimo, że każdy z mistrzów rondla i patelni myśli, iż tym jedynym i oryginalnym szefem kuchni. Ale nawet najbardziej oryginalne przepisy, na które składa się kilkanaście produktów, w tym najbardziej nawet egzotyczne, najczęściej daje nienajlepsze rezultaty.
Jestem miłośnikiem prostoty. Także w kuchni. I dlatego coraz częściej powtarzającym się dialogiem rodzinnym są następujące zdanie: „- Idziemy do restauracji czy chcemy zjeść coś dobrego?” I po tej kwestii zgodnie wracamy do domu.
Prosta przekąska: razowiec, smalec i kiełbasa
Fot. P. Adamczewski
Zupa dziadowska
6 ziemniaków, 2 szklanki maślanki, czubata łyżeczka mąki, 2 kopiaste łyżki krojonego wędzonego boczku, nieduża cebula, liść laurowy, 3 ziarna ziela angielskiego, 3 ziarna pieprzu, sól, łyżka siekanego koperku.
1.Ziemniaki obierać, umyć, pokroić w kostkę, zalać 2 szklankami wrzącej wody, dodać sól do smaku, liść laurowy, ziele angielskie i pieprz. Gotować aż ziemniaki zmiękną.
2.Wymieszać maślankę z mąką i wlać powoli do gotującej się zupy. Powoli gotować.
3.W tym czasie stopić boczek dodać posiekaną drobno cebulę. Zrumienioną cebulę ze skwarkami i tłuszczem dodać do zupy, gotować minutę. Podając posypać koperkiem.
Sandacz po polsku
1,5 kg ryby, 35 dag warzyw (marchew, pietruszka, seler, por), 4 jaja, 2 łyżki masła, liść laurowy, 2 ziarna ziela angielskiego, 2 ziarna pieprzu, sól, natka pietruszki
1.Sandacza umyć, oskrobać i wypatroszyć. Odciąć łeb, płetwy i ogon. Rybę podzielić na dzwonka.
2.Umyć warzywa i pokroić na kawałki. Wrzucić do płaskiego rondla z zimną wodą. Dodać przyprawy i sól. Gotować pod pokrywą na silnym ogniu.
3.Gdy warzywa zmiękną dodać dzwonka sandacza, przykręcić ogień i gotować 15 – 20 minut.
4.Obrać ugotowane na twardo jaja i grubo posiekać. Ugotowaną rybę ułożyć na półmisku i obłożyć warzywami wyjętymi z gotowania, posiekanymi jajami i natką pietruszki. Na wierzchu położyć świeże masło lub polać roztopionym.
Ciasto ze śliwkami
50 dag śliwek węgierek(lub innych, z których można łatwo wyjąć pestki),2 szklanki mąki, kostka masła,4 jajka, szklanka cukru pudru, 2 łyżeczki proszku do pieczenia, cukier waniliowy, łyżka masła do posmarowania blachy, łyżka tartej bułki do wysypania blaszki
Na polewę: 1/2 szklanki cukru pudru, sok cytrynowy mniej więcej z 1/2 cytryny
1.Umyte śliwki osuszyć, usunąć pestki.
2.Rozpuścić masło. Wymieszać mąkę z proszkiem do pieczenia.
3.Białka ubić mikserem na sztywną pianę, pod koniec wsypać cukier i dalej ubijać dodając po jednym żółtku.
4.Po dodaniu wszystkich żółtek, dodawać do piany rozpuszczone masło i mąkę, po trochu, na zmianę, nadal ubijając mikserem. Dodać cukier waniliowy, wymieszać.
5.Przelać ciasto do wysmarowanej masłem i wysypanej tartą bułką formy, na wierzchu ułożyć śliwki(najlepiej skórką do góry).
6.W nagrzanym do 180°C piekarniku piec ciasto 15 minut, po czym zwiększyć temperaturę do 190° i piec jeszcze 40 minut.
7.W kubeczku wymieszać cukier puder z wkraplanym po trochu sokiem cytrynowym i polać lukrem ciasto.
Komentarze
dzień dobry ..
i jeszcze drogo za te frykasy trzeba płacić .. a w domu jak u mamy można zjeść .. obowiązek jedzenia też ma chyba wpływ na apetyt … 😉
miło sobie powycieczkowałam śladami ewy i Danuśki .. 🙂
Znowu wynalazek informatyków? A żeby ich pogięło.
Złoszczę się na „popstrzone” dekoracyjnie talerze – jakby pijane mrówki maszerowały po przestrzeni wielkiej, jak koło młyńskie, na której w środeczku jest niewielka porcyjka artystycznie ułożonej potrawy. A zupełnie znienawidziłam wszelakie podgrzewacze – odpiekane bułeczki ze skórka jak z blachy pancernej, kotlety z mikrofali i inne takie. Jestem ciekawa jak gastronomia współczesna radziłaby sobie w porze zwiększonego ruchu bez tych protez. W każdym razie z niewielkimi wyjątkami – przy obfitości towarów w sklepach, stanowczo wolę kuchnię domową. Mniej ona strojna, nie zawsze ma sos najwyższej próby al jedzenie jest świeże, doprawione pod gust stołowników i tańsze. Jedzenie restauracyjne traktuję jak imprezę towarzysko-kulturalną; wiadomo: bilet swoje kosztuje, wybrzydzać nie ma co i od czasu do czasu miło jest, że ktoś inny zwija się przy moim stole, a nie ja.
Przepraszam wszystkich za tę „reformę”. Będę od rana w redakcji protestował. Mam tez nadzieję, że odczytam to maziajstwo, ktore mam na ekranie.
Szanowni Państwo,
Na blogu Pana Piotra Adamczewskiego, podobnie jak na wielu innych blogach POLITYKI od pewnego czasu walczymy z zalewem spamu, czyli komentarzami do wpisów masowo dodawanymi przez internetowe roboty.
Nasi redaktorzy poświęcają sporo czasu, by z tej fali śmieciowych wpisów wyłowić Państwa wartościowe wypowiedzi. Na najsilniej oblężonych przez automaty blogach (w tym również Pana Piotra) na jeden wpis od prawdziwego użytkownika potrafi przypaść dziewięć postów-śmieci. Wyjaśniamy, że część autorów prowadzących blogi w POLITYCE sama moderuje wpisy. To oznacza, że na odsiewanie spamu poświęcają czas, który mogliby przeznaczyć na tworzenie nowych wpisów lub dyskusję z Państwem.
Staramy się szukać różnych rozwiązań tego problemu. Jedno z nich to wzmocnienie zabezpieczeń w formularzu do dodawania komentarzy, czyli trudniejszy do rozszyfrowania obrazek. Zrozumieliśmy, że jest on dla Państwa uciążliwy, więc przywróciliśmy poprzednie ustawienie. Będziemy szukać innej metody w tej trudnej walce. Będziemy wdzięczni za Państwa wyrozumiałość i wsparcie. Wygranie wojny ze spamerami jest we wspólnym interesie czytelników i autorów blogów.
Przepisy Gospodarza należą do kuchni, którą lubię i preferuję w domu. Troszkę inaczej robię rybę z jajkiem „po polsku” ale ogólna zasada się zgadza. I placek ze śliwkami to jest ulubiony deser sezonowy.
Nasz dzisiejszy obiad, będzie obiadem składanym – reszta wczorajszego rosołu, potem ziemniaki z fasolką szparagową i jajkiem sadzonym. W sklepie pani powiedziała, że to już ostatnia dostawa świeżej fasolki, bo ponoć krzaczki padły na polu – noce były zimne.
Wyklarowało się menu jutrzejszego mini – zjazdu:
przystawki – śliwki faszerowane serem pleśniowym z orzechami i gorące pieczarki panierowane (to dla tych, co nie jedzą golonki)
Zupa – krem borowikowy,
danie główne – gotowana golonka z kapustą, chrzanem itp albo golonka pieczona w piwie – też z kapustą (do wyboru, albo po trochę tego i tamtego)
Do picia – piwo, żubrówka, mineralka, herbata – co komu pasuje
Na deser – placek owocowy piecze Inka.
Mam nadzieję, że jesteście usatysfakcjonowani tą szybką reakcją i wyjaśnieniem.
Przy tej okazji miałem możliwość zajrzenia do tego co przysyłają ROBOTY nie ludzie, na adres naszego blogu. Są to zestawy liter i cyfr, ktore nic nie znaczą a zaśmiecają i w końcu blokują blog.Zdarzają się też setki wpisów w różnych obcych językach też nie mające żadnego sensu. I z tej całej masy spamu redaktorzy internetowi Polityki wyławiają to co my czytamy. Jak widzicie nie ma to żadnego związku z cenzurowaniem komentarzy, o co czasem nas posądzacie. Odrzucanie wpisów to już wyłącznie moja sprawa. Przez te sześć lat funkcjonowania blogu zrobiłem to czterokrotnie. Były to skrajnie niecenzuralne (obyczajowo) wpisy.
Mam nadzieję, że potraktujecie wyjaśnienia Administratora ze zrozumieniem.
Pyro!
Po przeczytaniu menu wygenerowałem dźwięk, którego w Kraju nie znoszę: WOW!!!,
Pytanie; jeśli się nie rozpuknę to czy mogę i golonkę i te śiwki?
No te sobie poszalejecie Pyro.
Piotrze – przepisy wspaniałe i proste. Szkopuł dla mnie – nie do wykonania. Maślanki „ni ma”, o sandaczu możemy sobie pomarzyć, śliwki węgierki raczej niedostępne (raczej bo kompot widziałam lecz owoce nie nadają się do ciasta). Zawsze jednak można zmodyfikować co zdecydowanie poprawiło mi humor.
Wojny ze spamerami nikt jeszcze nie wygrał – niestety – można ich jedynie częściowo „zagłuszyć” lub ukrócić wywrotową działalność.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Dzień dobry 🙂
Babcia Stefa robiła dziadowską na zwykłym mleku, bez boczku ale z zacierkami. Bardzo lubiłam 🙂
Dzień dobry Blogu!
A więc wystarczy dobrze wpisać kod z obrazka i już się komentarz ukazuje? To po co to całe przedstawienie z akceptacją pierwszego wpisu dla nowych komentatorów? Albo jak się doda 2 linki?
I jeszcze wyłapywanie „nieprzyzwoitych” zestawów liter?
Jeśli kryterium ukazania się komentarza jest fakt, że nadawca jest znany adminowi i zaakceptowany, to po co to wyłapywanie Pas-senta i odpo-rności? (test)
Chyba że te roboty potrafią się podszywać pod cudze ID 🙄
Cichalu – możesz wszystko. Gość w dom – gorzej Tatarzyna, mawiano!
A Pas-sent nadal nie przechodzi, choć na innych nie moderowanych blogach – bez przeszkody 🙄
Szybka reakcja Administratora mnie nie satysfakcjonuje.
Dzien dobry,
Moja reakcja na wzmianki o sandaczu jest jak Pyry na borowiki ;).
Piotrze,
a czy nie ma w tym odrzuconym materiale żadnych żadnych zawiadomień o milionowych spadkach?
Mam nadzieję, że Administrator nie odrzuca ich zbyt pochopnie? 😉
Jolly R. – napisz do mnie na
j.kodyniak@wp.pl
bardzo proszę.
Cichalu,
nie będę zdradzała szczegółów menu, ale nie wiem czy nie będą Ci potrzebne spodnie na gumce 🙄
Pomyśl o tym 😉
Teraz idę wyrzucić do ogrodu kołdry z chińskiego jedwabiu. Niech je polski wiatr przewieje i słoneczko wygrzeje 🙂
Dorotalu, Ogonku, dla Was posłania już są gotowe. Niestety bez chińskich jedwabi, bo te mamy tylko dwa. I obowiązuje zasada, kto pierwszy, ten lepszy 🙁
Jagodo – u Ciebie mają znacznie więcej czasu na trawienie, więc od gumki w majtkach ich kondycja nie będzie zależała. Zdążą.
Po przeczytaniu mini zjazdowego menu Pyry zrobiłam się wybitnie głodna
Całej zjazdującej Wielkopolsce życzę dobrej zabawy 🙂
Co do mnie,czasem lubię jednak iść do restauracji,albowiem:
-nie trzeba myśleć co na obiad,robić zakupów,gotować ,sprzątać etc
-jest wybór,a dla mnie główkowanie co wybrać,to miłe zajęcie
-dania mogą być inspirujące,a sposób ich podania często też
-lubię poobserwować ludzi przy stolikach obok,nie wszyscy telefonują albo laptopują
-w restauracjach na południu Europy tudzież nad Loarą 🙂
zdarzają się czasem sympatyczne pogawędki ze stolikiem obok lub
z fajnym kelnerem
Placku-Twoja prawdziwa herbata podana o godz.0.52,to prawdziwa
przyjemność 😀
Pyro i Jagodo czytając Wasze teksty zrezygnowaiśmy z obiadu (lunchu) Właśnie Ewa dzwoni do sąsiadki, żeby żur z białą kiełbasą sobie wzięła. U Nisi odmówimy nie tylko „Zielonego Winja”.
Obżarstwo jest grzechem, ale jakże przyjemnym szczególnie jak się go popełnia w dobrym towarzystwie!
Cichallo, to trzeba było głodówkę zacząć tydzień temu!
Patrzaj, a ja też chciałam Was uczęstować żurkiem… Ale może jakiś omlecik delikatny? Bardzo dobre robię!
Cichalu,
w piwinicy jest rower treningowy, stoper i stół do pingponga 😉
Może w dzień jedzonko a nocą trening? 🙄
Nisiu, nawet dwa resztujące jajka daliśmy sąsiadom.
Jagódko. To mnie chyba uratuje…
startujemy
kod PB44 -czy to coś znaczy?
Co jeszcze nie podoba mi się w restauracjach ? Pytanie kelnera ” czy smakowało państwu ?” w sytuacji, kiedy właśnie niezbyt mi smakowało. Kiedy danie bardzo mi smakowało, sama o tym mówię i chwalę kucharza. A kiedy jestem rozczarowana, takie pytanie złości mnie, tym bardziej że w takich sytuacjach wykazuję się hipokryzją i mówię, że owszem, tak. Uważam, że moja prawdziwa opinia i tak pewnie nie zmieni tamtejszej kuchni, nie wiadomo czy kelner przekazałby ją kucharzowi, a ja już tam więcej się nie wybiorę. Ale jestem zła na siebie. Ciekawa jestem, jak Wy zachowujecie się w takiej sytuacji ?
Z mojego wpisu musiałam usunąć słowo ” dyskomfort”. Chyba też należy do tych podejrzanych. Sprawdzam, czy teraz przejdzie.
Dziwne, bo tekst nie chciał przejść 3 razy, dopiero usunięcie tego wyrazu i jeszcze ” po prostu” pozwoliło na jego przepuszczenie. Na szczęście staram się pamiętać o kopiowaniu.
Krystyno, też tego nie lubię i reaguję, niestety, jak Ty 😳
Szczerość nie radość, ale w takich sytuacjach (gdy nie smakowało, inaczej chwalę bez pytania) odpowiadam obsłudze:
Naprawdę to pana/panią interesuje, a moja opinia trafi do kucharza? Jeśli tak, to to i to było dobre, to – surowe, twarde, łykowate…
To nie wina kelnera, że mi nie smakowało, więc nie mam obiekcji w mówieniu prawdy.
Chyba że mi coś szczerze polecał, ale wtedy rzadko jestem rozczarowana. Jeśli dobrze trafił w mój gust, to mu to mówię i dziękuję szczególnie 🙂
Jeszcze na pożegnanie ze Szczecinem kontynuacja zachwytów nad nim i Polską. Podobały nam się koleje. Punktualność tramwajów, kultura kierowców i zdyscyplinowanie przechodniów. (wszystko w porównaniu do NYC)
Sklepy i rozmaitość towarów. Piękne elewacje, odnowione i te stare, często zapuszczone, ale stylowe w swojej eklektyce.
Dzisiaj wydarzyło mi się cos dziwnego. Obcinając żywopłot od strony ulicy ,zostawiłem na murku moje ulubione narzędzie uniwersalne ( nie robi tylko spagetti) m-ki Leatherman Wave (79.00dol) Panowie wiedzą co zacz. Po dwuch godzinach opuścił mnie Alzheimer i wybiegłem na ulicę. Narzędzio-scyzoryk leżał na swoim miejscu. W Stanach uznałbym (i Kuria Biskupia) za cud! I jak sie nie zachwycać?
Odrabiam poranną prasówkę. Ten artykuł pasuje do dzisiejszego wpisu Gospodarza i do wpisu Krystyny.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,12434344,Jesz_tanio_i_dobrze__Akurat__Lubimy_bylejakosc_i_kupujemy.html
My lubimy wybrzydzać. Kiedy czytasz gazety to wiesz, że kraj stoi nad przepaścią, dzieci głodują, starcy umierają pod szpitalami, a domy sypią się na głowy. Pewnie, zdarza się ale ani nagminnie, ani każdemu. Tymczasem dokoła nas i nasze rządy raczej chwalą. Wszyscy, tylko nie swoi.
Ja, niestety, nawet nie pytana mówię kelnerowi, że coś tam było do bani, a jeżeli posiłek bardzo odbiega od spodziewań, to proszę o przekazanie kucharzowi – właścicielowi itp, że z taką kuchnią majątku nie zrobią.
A ja z przyjemnością chwalę, jeśli jest za co – chętnie sprawię przyjemność kucharzowi, który mnie sprawił przyjemność. Jeśli jest jakaś kaszana, też mówię. Niech się reformują.
Chwalę niepytana, sama z siebie 🙂 Nie lubię wywiadowni.
Drodzy,
jeszcze co do spamów. Przecież maszyny nie klepią tekstów z „kapcia”, więc spamy zatrzymują się w poczekalni, nie ma obaw, że wychyną na blog, chyba że admin przez pomyłkę kliknie nie to, co trzeba. W istocie jest ich ostatnio bardzo dużo. Ja regularnie kasuję co parę godzin po kilkanaście – zdarzały się już w historii naszych blogów podobne ataki, ale to pierwszy, który trwa tak długo.
Każdy pierwszy komentarz danej osoby także zatrzymuje się w poczekalni i dopiero po jego zaakceptowaniu następne wchodzą automatycznie.
Natomiast co do brzydkich skojarzeń, to ja wiadome zbitki pogoniłam ręcznie na stronie adminowej. No bo przecież spam i tak zatrzyma się w poczekalni, więc co za różnica? Piotr – albo admin, który się jego blogiem zajmuje – także może to zrobić, polecam.
Też chwalę sama z siebie. I ganię też.
Na razie nie wiem, czy ja zwariowałam, czy dr hab.Królikowski (przewodniczący gminy Ursynów m.in). Gazeta pl publikuje wywiad z nim na pierwszej stronie. To jest curiosum; tego by nie zrobił portier w zwykłej, podstawowej szkole co zrobił ten „rektor”. Bez żenady mówi, że został wynajęty do podpisywania indeksów, a na uczelni bywał rzadko, bo nie przewidziano w niej miejsca dla rektora. Niech nikt mi nie mówi o etosie uczonego. Wstyd, hańba i koniec świata. Mamy wysoki odsetek ludzi z dyplomami, co?
Ja też chwalę, bo rzadko coś mi nie smakuje, takie mam szczęście. Dla mnie porcje restauracyjne są zwykle za duże, w którejś z restauracji zostawiłam na talerzu połowę dania (już nie pamiętam, co tam było) – wytłumaczyłam kelnerowi, że było bardzo dobre (bo było!), tylko ja po prostu nie jestem w stanie wtrząchnąć takiej porcji.
A Jerzor zaprotestował, że nie ma miejsca w żołądku, żeby za mnie dojadać (zazwyczaj dojada). Nie zostawiam tatara, chociaż w tym roku zaserwowano mi wyjatkowo duże, pozwoliłam sobie dwa razy, ku zgrozie Jerzora 😉
Pyro… 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_3957.JPG
I dobre było!
„…wiadome zbitki pogoniłam ręcznie na stronie adminowej. No bo przecież spam i tak zatrzyma się w poczekalni, więc co za różnica? Piotr ? albo admin, który się jego blogiem zajmuje ? także może to zrobić, polecam.”
No właśnie o to prosimy już od miesięcy, jeśli nie od lat.
Może by jaką kobietę do tego nająć? 😉
A nie lamentować nad wyławianiem cennych wpisów spośród milionów spamu 🙄
Pyro,
też to czytałam i zrobiło mi się tak: 😯
Mnie się wydaje, ze te wszystkie nowe wyższe szkoły i jakieś tam uniwersytety to coś, co nie powinno istnieć, przecież mamy renomowane uczelnie znane od wielu lat.
„Szkopuł w tym, że kilogram suszonych grzybów kosztuje 250-300 złotych. Na miseczkę kremu takich prawdziwków potrzeba co najmniej 80 gram. Nie ma więc cudów, by klient dostał krem z borowików.” – pisze Kamil, który zapewne też jeszcze nie gotował zupy z borowików.
80 gramów suszonych grzybów odpowiada 800-1000 g świeżych prawdziwków. Taka ilość na jedną miseczkę zupy to już zaiste przesada.
Na miseczkę dobrego kremu z borowików wystarczy 10-12 g suszonych grzybów, bo przecież mają nadać aromat, a nie kremową konsystencję.
80 gramów suszonych grzybów wystarczy na 3 litry dobrej zupy.
Jeśli nawet kilogram suszonych prawdziwków kosztuje 300 zł, to na porcję zupy potrzeba ich za 3 zł. Reszta składników za 1-2 zł i w cenie 9 zł za porcję zmieści się 100-proc. marża.
Raz w życiu jadłam „przedobrzoną” zupę grzybową i więcej nie chcę. Popełniła ją doskonała kucharka – moja Janeczka w 2 lata od początku swojej choroby. „Chciałam, żeby była dobra, nie za cienka” – chlipała potem. Użyła całego słoika suszonych grzybów (ok 20 – 25 dkg) Zupa była gorzka, niesmaczna, żeby ją zjeść trzeba było rozwadniać 1:4. Jednym słowem okropność. Wtedy się zorientowałam, że Mama straciła poczucie ilości, wagi itp. Trzeba wszystko było przygotowywać – cebulę, sól i ilość wody też.
Tu ORMO, które czuwa.
Nemo, a myślałaś kiedy, żeby założyć własny, idealny blog, pod tytułem np. „Rady i Porady” albo może lepiej „Nakazy i Zakazy”? Nie musiałabyś stale poprawiać cudzych niedoróbek, od razu byłoby świetnie.
Chociaż nie wiem… bo kogo wówczas ustawiałabyś do pionu?
A kogo by wówczas ORMO mogło brać na muszkę? 😉
Jak kto lubi akceptować ewidentne bzdury, to moich rad i porad (całkowicie darmowych, na razie) nie musi czytać 😉
Pyro,
pamiętasz ten dowcip z frytkami i Poznaniakiem?
Zawsze po takich nisiowych uwagach mi się przypomina 😉
Dobrze, że zeszło na te grzyby, bo bym zapomniała zapakować prezent na Sycylię. Przy okazji zważyłam. Do litrowego pojemnika wchodzi bez pokruszenia, ale ciasno upchniętych, maksymalnie 80 g grzybów ususzonych w cienkich plasterkach.
Dobrze, żeśmy w ostatnią niedzielę nazbierali trochę tych prawdziwków, to mi tak serce nie krwawi… 😉
Czyli nowego blogu w sieci nie będzie. Nie dziwię się. O wiele łatwiej pożywiać się na cudzych błędach i potknięciach niż samemu coś powiedzieć – od siebie.
A mnie nie zależy na braniu kogokolwiek na muszkę, wcale to nie jest fajne i mnie nie bawi. Drzemie we mnie tylko stary ortodoks, któremu trudno znieść, kiedy będąc na wizycie jest świadkiem jak jeden z gości nieustannie poluje na nierówno ułożone serwetki, niesłuszny rocznik wina, fatalną fryzurę gospodyni i plamkę na gorsie gospodarza, znajduje też przyjemność (gość, nie ortodoks) w krytykowaniu i pouczaniu innych gości, zaproszonych na ten sam bankiet.
Uwagi Nisiowe, nie nisiowe. To nie przymiotnik, choć podobny. To dopełniacz w zdaniu. Nie przestał być rzeczownikiem własnym.
O, przepraszam stokrotnie Waszą Nisiową Wielmożność 😳
Nie wiedziałam, że tu jest bankiet w salonie.
Dotąd były tu rozmowy przy stole kuchennym.
Wydawało mi się, że jeśli ktoś poleca jakąś lekturę, a tam jest napisane:
„Chodząc po różnych restauracjach, zauważyłem, że w tej chwili bardzo popularnym daniem jest np. krem z borowików. Kosztuje 8-9 zł za 200-gramową porcję. Szkopuł w tym, że kilogram suszonych grzybów kosztuje 250-300 złotych”
to ja mam prawo odnieść się do tego krytycznie, ale widzę, że to łaskawej Pani nie w smak.
No, cóż.
Udam się pakować moje grzyby, konfitury, namiot i kuchenkę, i ruszę w podróż. Odpocznę tam sobie, podkształcę się i przemyślę, czy wracać na te salony, gdzie się „wpiernicza” wymyślne potrawy, czy może pójść śladami Aszysza, Iżyka, Zlewa(zlewu)krwi, Sławka, Antka i wielu innych, bo lubego ćwierkania to ja się nigdy nie nauczę 🙁
Oj, Dziewczyny! Życie takie krótkie, a Wy? Szkoda, że tak daleko, bo poradziłabym spotkanie za stodołą (szybko, dyskretnie i definitywnie).
Kawał o frytkach i solniczce kocham nad życie – nadal mnie bawi.
Juz od jakiegos czasu mam ochote wyrazic moje zdziwienie: Nemo! Jak Tobie sie chce?! Nurkowac po Wiki, przerzucac slowniki i poradniki roznojezyczne, udowadniac. Nemo! To jest chore. Przeciez my tutaj sie tylko bawimy i jest to tylko „papu”. / zaraz bedzie, ze „az” tylko/.
Wszyscy wiemy, ze jestes pracowita i ambitna ale daj sobie luz!
Cieszymy sie /ja bardzo/ na Twoje repotarze z wycieczek, piekne zdjecia. I… wystarczy, nie zameczaj sie.
http://www.youtube.com/watch?v=ENvAmLuj5ko
Nemo, przecież wiesz, ze nie chodzi tu o żadną wielmożność, tylko o poprawność gramatyczną.
Jak kto lubi akceptować ewidentne bzdury JĘZYKOWE , to moich rad i porad nie musi czytać.
Z nerwowego tonu Twojej wypowiedzi, Nemo (ta piaskownicowa „wielmożność”…) wnoszę, że nie było Ci miło, kiedy złapałam Cię na błędzie – choć pewnie można go usprawiedliwić długą nieobecnością w kraju. Może wyciągniesz z tego jakieś konstruktywne wnioski? Podpowiem: nie rób drugiemu, co Tobie niemiło.
A, ze blog jest prowadzony niechlujnie, to inna sprawa…
O gustach się nie dyskutuje!!!
Oh, Nisiu,
jaka nerwowość? Nie przesadzasz z tą kuchenną (bankietową?) psychologią? Myślałam, że przywiązujesz wielką wagę do godnego traktowania Twojej osoby, to dołożyłam jeszcze troszkę, aby Ci sprawić przyjemność 😉
W kraju ostatnio byłam w maju, ale pozwalałam sobie do wszystkich mówić z małej litery 😉
Miodziu,
aby coś tu napisać, nie muszę nurkować ani w Wikipedii, ani nawet w słownikach ortograficznych. Bo ja nie jestem polonistką 😉
Co to znaczy „blog jest prowadzony niechlujnie”? Blog prowadzi Gospodarz – zaqmieszcza wpis, a reszta należy do nas. Piszemy o wszystkim, nie tylko o gotowaniu, tak się jakoś „zadziało”, i to od samego początku. To my, blogowicze kształtujemy blog. Jest jak w kuchni – tu się gotuje, a przy okazji rozmawia o wszystkim.
Ja lubię ten blog i znakomitą większość blogowiczów, z których zresztą wielu miałam okazję poznać osobiście i spotkać się niejeden raz.
Nie lubię ciągłego czyhania na drobne pomyłki, nieistotne dla całości wypowiedzi, krytykowanie, wskazywanie paluszkiem…
Blog to nie uniwersytet, a już jeśli chodzi o kulinaria, tym bardziej, bo przecież lubimy w kuchni improwizować, prawda?
Piszac niechlujnie, mam na mysli administrowanie blogiem, bo nie przyjmuje wpisow i to jest denerwujace. Ja ten blog tez bardzo, bardzo lubie, podobnie jak jego blogowiczow.
Nisie lubie oraz nasza Nemo tez.
Mysle,ze kazdemu sie przydaje
i kuglarski i krytyczny zwierz 🙂
Pisze bez polskich znakow z komputera Osobisteggo Wedkarza.Moj sprzet w serwisie.
Miodzio, rób zawsze kopie wpisu, odczekaj chwilę, serwery mają tak do siebie że jak są przeciążone to kicha. Pozdrowienia dla admina moje wpisy wchodzą.
O ile dobrze pamiętam, Gospodarz daje tylko wpis, a resztą zawiaduje admin, Miodzio.
Mnie się nie zdarza, że wpis nie jest przyjęty, chyba tylko wtedy, kiedy zapomnę o ograniczeniach wordpress, automatycznych.
Yurek,
dobra rada 😉
Danuska, będziesz Danuśką. Zrób tak>
1) Kliknij na Start menu, wybierz Settings, potem Control Pannel
2) W Control Panel, kliknij dwa razy na ikonę Keyboard (lub Change keyboards or other inputs).
3) W okienku Keyboard kliknij na stronę Input Locales i sprawdź czy nie ma w liście języka polskiego.
4) Jeśli nie ma języka polskiego to kliknij Add… i wybierz Polish (Programmers) lub Polish. wybierz Polish (Programmers) i kliknij OK.
5) Teraz będziesz spowrotem w okienku Keyboard. Tutaj zaznacz „Enable indicator on taskbar” i zamknij okienko przez kliknięcie na OK.
6) Zamknij i wystartuj Windows. Po wystartowaniu, w dolnym prawym rogu powinna się ukazać mała ikona z literami EN.
7) Teraz możesz kliknąć lewym przyciskiem myszy na tą ikonę i zmienić język na polski (PL). To powinno umożliwić pisanie używając polskich liter z ogonkami.
Powodzenia.
„Ja tam sie nie znam…”
Nawet nie wiem jak mialabym skopiowac. Ale postanowilam skorzystac z Yurka porady i wprowadzic polske znaki. Moze mi sie uda.
Miodzio, to co napisałaś otwórz jeszcze raz bloga w nowej karcie, to co napisałaś poprzednio zaznacz na niebiesko lewym przyciskiem myszy pokaże się kopiuj i przenieś na następną stronę pokarze się wklej to wklej i czekaj.
Nic nie rozumiem z Waszych pretensji? Blog prowadzony niechlujnie. To chyba nieporozumienie. Wpisy mogą być niechlujne i to mogę zrozumieć. Zdarza mi się to, ale czerwony napis sygnalizuje że popełniłem błąd.
Yurek
dziekuje, bede probowac, a o wynikach powiadomie albo sam zobaczysz.
Irek,
tutaj nie ma mowy o naszych wpisach, tylko o trudnosci z ich zamieszczeniem. Poza tym chyba pamietasz nasz szok, kiedy otwieraly sie nasze skrzynki mailowe?
…. i co dalej Irek?
newtonowska czy Newtonowska
Zasada mówi: pisz wielką literą, gdy przymiotnik odimienny (także „odnazwiskowy”) odpowiada na pytanie czyj, a małą literą, gdy odpowiada na pytanie jaki. W praktyce do wielu obiektów, z których nazwą łączy się taki przymiotnik, można odnieść zarówno jedno, jak i drugie pytanie. Tak właśnie jest z mechaniką Newtona ? Newtonowską, skoro stworzył ją Isaac Newton”
I tak mi nikt nie uwierzy, że miałam na myśli nie osobę, lecz styl 😉
Na kolację świeży chlebek (udał się nadzwyczajnie, bo poszłam do banku, biblioteki, sklepów i rósł dłużej niż teoretycznie powinien), sałata, kurki z patelni, wino Sentimento Toskana IGT 2008. Nie ma go już w sklepie, a taki dobry rocznik 🙄
W telewizorze pokazują wymianę fachowców – piekarz szwajcarski pracuje w piekarni w Kampali, ugandyjski – w Szwajcarii. idę pooglądać.
Miodzio, zmień hasło, to się nie otworzy.
Zjadłabym coś dobrego…. 😉
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_3803.JPG
(w lasach zachodnio-pomorskiego)
Już jesteśmy na miejscu. Jaga przyjęła nas wspaniale. Włodek-Pasztetnik otworzył bąbelkową butelkę. Potem była zupa rybna z olbrzymia ilością jarzyn. Wreszcie dorsz zapiekany w bakłażanach. Na deser ciasto, które znałem ze Zjazdu sprzed dwoch lat. Powiedziałem wtedy „To jest ciasto apokaliptyczne” Jaga zapamiętała i upiekła, za co chwała Jej wieczysta! No i na fety nalewki w ilościach. One są godne osobnego wpisu
Oj nemo…daj se na luz, czy Ty zawsze musisz wszystkich (no, wybranych raczej) poprawiać i scigać za drobiazgi?
To nie szwajcarski zegarek, to blog na luzie, nie psuj atmosfery!
Yurek/ 21:06/ właśnie testuję pierwszy nalew orzechówki w tym roku. Wpisy wchodzą jeszcze 😉
No i efekt nalewek jest. To co wziąłem za dorsza to był kurczak, ale tak prześpirznie doprawiony, że mnie zupełnie skofundował. Zdjęcia będą jutro, jak zwalczę Picasę. To mój stały fragment gry…
Irek,
zmienilam odrazu i dalej sie otwieralo w najlepsze. Musieli miec niezly ubaw adminstratorzy…. a otwieraly sie nie tylko nasze…! Inni tez komunikowali. Nie pamietam kto dokladnie.
Jak macie pod ręką oliwę lub olej, to olejcie.
Nie zalapalam Nemowego sarkazmu, a wrociwszy juz wiem, ze to o moj trefny „reportarz” chodzilo. Takie lapsusy zdarzaja sie. Cichal ma fory u Nemo. Jego „dwuch” z 14:16 Mu laskawie przepuscila.
Pozdrawiam poznanski zjazd.
@ cichal 😉
U mnie dzisiaj znowu kanie, tylko duszone. Jerzor zapowiedział, że przywiezie więcej, bo chłop grzybowi nie przepuści. Może zamrozić? Ma ktoś doświadczenie w tym względzie? Bo trzeci dzień z kaniami to już deczko za dużo 🙄
Alicjo,
kanie kroiłem na mniejsze kawałki i suszyłem jak każde inne grzyby. W potrawie np. z pieczonym kurczakiem są pyszne
Leniuszku, http://www.bing.com/
Moze zblanszowac przed zamrozeniem? Ja tak zrobilam z kurkami. Tak sie udalo, ze juz zjedzone!
Rozleciały mi się pyrki w żurku, nie wytrzymawszy mieszania w garnku żurkowego proszku (trzepaczką to robię i zawsze działa!!!). Jakiś bardzo sypki gatunek. Mam ohydną berbeluchę, aczkolwiek nawet smaczną. Zaciągnę zasłony i zjem w tajemnicy przed światem, bo wpakowałam tam resztkę mojego boczunia z Manufaktorii).
Cichalino, skąd wytrzasnąłeś „prześpirznie”? Sam wymyśliłeś, czy gdzieś tak mówią? Bardzo milutkie słóweczko.
Ooooo…jak można kanie suszyć, to z przyjemnością! Jak będzie wiecej (a się zapowiada), to zrobię też według Miodzia.
Dziękuję za porady 🙂
Kurki zebrałam kiedyś w niemożliwych ilościach, ale zamarynowałam, takie lubię najbardziej. Oprócz tych smażonych!
Nisiu,
pogotuj jeszcze trochę, zwiększ zawartość suchej masy i placek ziemniaczany z boczuniem jak znalazł 😉
Ja skromniutko dzisiaj na kolację pasztetówka do chleba (bardzo grzeczna pasztetówka). Młodsza na spotkaniu czy innych baletach, chleba Nemo i wszystkim innym, którzy pieką porządny chleb, z serca zazdroszczę. Zdaje się, że Małgosia piecze i Żaba i Inka od czasu do czasu. O i Cichal kiedy jest w pieleszach. A ja jestem leniwy chłop (ten z satyry) i po 4 pierwszych próbach – odpuściłam.
kod 4 pyr – brakuje drugiej „y” i będą cztery pyry
Właśnie przeczytałam, że „Polityka” przestaje być spółdzielnią dziennikarską, a stanie się spółką komandytowo-akcyjną od nowego roku. No, no, kapitalizm trzyma się mocno?
Irek, to by chyba wyjszła babka ziemniaczana o smaku żurkowym…
Dobranoc
Akicjo, kurki, jak i inne grzyby, genialnie sie zamrazaja, bez zadnej wstepnej obrobki, procz ewentualnego oczyszczenia z ziemi i piasku (sam jestem na to za leniwy, wiec zamrazam od lat jak leci). Podziel sobie na porcje, zebys nie musiala wyciagac jednej duzej skamieliny. Plastikowe pojemniki badz szklane zakrecane sloiki sa najlepsze.
Tak samo postepujemy ze zbyt duzym na jeden raz peczkiem kopru – siekamy drobno, wkladamy do sloika i wyciagamy tyle ile potrzeba, strajac sie robic to jak najszybciej by sie reszta nie rozmrazala.
Znaczy sie, Alicjo, nie Akicjo. Jestem slepym kotem.
Kocie 🙂
Kurki zbierałam w czasie pobytu w Ojczyźnie, wszystkie zostały zjedzone na pniu, że tak powiem 😉
Po obróbce cieplnej, wiadomo.
W moich okolicznościach przyrody…do lasu trzeba jechać bardzo daleko, kurek tu chyba nie uświadczysz, a u mojej ulubionej Szwagierki – las pod nosem, w nim kurki, jeden podgrzybek 🙁
Podobno teraz wysypało grzybami.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_3810.JPG
dzień dobry …
a ja z Amelką w czwartek na trawniku w szkole znalazłam ślicznego maślaczka … 🙂 .. jadę zaraz na wieś i może będzie czas pójść do lasu …
nemo wakacjuj sobie miło i wracaj do nas z opisem tych wojaży … 🙂 .. się nie dziwie, że tych grzybów suszonych Ci trochę żal ale pewnie w zamian dostaniesz super ekologiczne produkty …
miłego weekendu dla wszystkich … 🙂
Witam, oglądnąłem piękny mecz Radwańska Petrowa. Następny turniej w Pekinie.
Za kilka minut smycz w jedną rękę, torba na zakupy w drugą i hajda na słoneczny świat. Potem czas będzie zabrać się za gary i widelce, a potem rozpusta. Wszystko wiernie opiszemy wespół w zespół.
Dla Pyry.
http://www.tvn24.pl/odkryli-slad-nieistniejacego-osiedla,279651,s.html
Dzień dobry 🙂
Wczoraj do późna z Żabą 😀 Przywiozła siebie i worek pięknych kurek. Zamrożę po Kociemu 😎
Dobrej podróży, Nemo 😀
Dzień dobry Blogu!
Chłodno, dżdżysto, łatwiej wyjechać…
Vijay zapowiedział na nasz przyjazd, że ugotuje pastę i żebyśmy nic nie jedli po drodze „w jakimś barze w Mediolanie” 🙄
Na prośbę, by gotował po indyjsku, odpowiedział: OK, pół na pół.
Wiadomej osobie proponuję dziś na chłodno przeczytanie raz jeszcze: „Uwagi Nisiowe, nie nisiowe. To nie przymiotnik, choć podobny. To dopełniacz w zdaniu. Nie przestał być rzeczownikiem własnym.”
„Jak kto lubi akceptować ewidentne bzdury JĘZYKOWE , to moich rad i porad nie musi czytać.”
Ja uważam, że wręcz przeciwnie 😆
Najbardziej podoba mi się „to nie przymiotnik (…) to dopełniacz” 😀
Misiowe, puchowe, barszczowe
Blogowe, pięściowe, targowe
Wyjściowe, grzybowe, marcowe
Herbowe, skarbowe, darmowe
😉
Poinformowana, że nic na ten Blog własnego nie wnoszę poza żerowaniem na cudzych błędach, posypuję głowę popiołem i obiecuję, że się… nie zmienię 🙄 😉
Skandal! Nie zabraliśmy owsianki! Owsianki nie było, ale za to: gzik, pasta łososiowa, kindziuk (pierwszy raz jadłem), salami, szynka, sałatka przepyszna, małosolne, kawa z cynamonem i kardamonem uff…
Czekamy na Berlin. Będzie 8 osób. U Pyry ma być chyba 6. Poznański zjazd przestaje być mini. Będzie maksi!
Obgadaliśmy wszystkich a niektórych zwłaszcza. Czy macie pypcie na języku?
Nisiu. Prześpirzne, to z jezyka rodzinnego, krakowsko-kujawskiego. Ty jestes też prześpirzna!
Nemo, internetowa wiedza czasem sprowadza na manowce, w gramatyce również. Ale nie chce mi się już rozwijać tematu. Pora jest śniadaniowa. Gratuluję samozadowolenia i baw się dobrze na wakacjach.
Wiadoma osoba
Cichalino, ucieszyłeś mnie od rana. Prześpirzna. Niech ja pęknę. Podoba mi się. Ściskam cały Zjazd Pyrlandzki (nie mylić z „kurlandzki”… chociaż kura z pyrami to dobre jedzonko, zwłaszcza jeśli dołożyć mizerię ze śmietaną)!
Rozumiem, że prof. Mirosław Bańko to tylko taki internetowy językoznawca i kudy mu tam do Nisi. Skoro mieszanie części mowy z ich formami jest codzienną praktyką polonistów, to się poddaję.
Prawdopodobnie nie dojdziemy do porozumienia, bo jednak długoletni pobyt poza krajem faktycznie zubożył moją znajomość polszczyzny do tego stopnia, że odmieniam wyrazy bardzo tradycyjnie, nowych trendów po prostu nie znam 🙁
Na przykład dla mnie w mianowniku jest
uwaga, książka, pies, karafka
czyj? czyja?
Nisi, Mickiewicza, La Fontaine’a
ale nie Nisiowa, Mickiewiczowa, La Fontaine’owa
Ewentualnie Nisina (jak ciocina i babcina), ale to jakoś mało elegancko, nie używam 🙄
Z braku stosownej wiedzy i ubóstwa słownikowego korzystam jednak często z intuicji, a ta podpowiada mi, jak tworzyć niektóre przymiotniki, a czasem nawet rzeczowniki lub odwrotnie:
złośliwość – złośliwy
uczciwość – uczciwy
nisiowość… 😉
Mogłaby być też „nisiowatość”, ale dla mnie zbyt dosadna i niezbyt adekwatna do zjawiska 🙂
Dziękuję za dobre życzenia wakacyjne 🙂
Na obiad kaczka „barbarzyńska” czyli piżmówka. Pierś w czerwonym winie.
Ja tu nieśmiało chciałam o albańskim Butrincie: http://www.eryniag.eu/7058
ale chyba pakuję się w oko cyklonu…
Nemo i Nisiu – lubię i cenię Was obie. Proszę, odpuśćcie sobie.
Podobno istnieją przymiotniki dzierżawcze określające czyjąś własność (Mickiewiczowy czyli należący do Mickiewicza, Mickiewiczowski), ale to ciągle podobno są przymiotniki
Prawda li to? 🙄
Zdjęcia: https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/Butrint?noredirect=1#slideshow/5792822239734363170
Ewa,
nie bój się 😀 To tylko przekomarzanki.
Jutro i tak wyjeżdżam.
Fascynująca ta Albania i piękne zdjęcia.
Błękitne niebo wprawiło mnie w nastrój wakacyjny…
Tutaj siąpi i Osobisty domaga się zapakowania ciepłych ubrań 🙄
TempoItalia zapowiada słońce i deszcz w Bolonii, ale przy +24.
Komary mają kłujki 😉 Chemia, ach ta chemia 🙄
Wyjeżdżam do Albanii 🙂
Nemo, Haneczko 😆
Nemo, jak zwykle brzydko kręcisz… Odróżniam części mowy. Nie mieszam form gramatycznych. Nie napisałam „to nie przymiotnik, to dopełniacz”, kropka. Napisałam: „To dopełniacz w zdaniu. Nie przestał być rzeczownikiem własnym.”
Czyj? Nisiowy. (Andrzejowy syn, wójtowa córka, Tuskowe premierowanie). Nisiny też prawidłowo.
Jaki? Nisiowaty.
W gramatyce można udowodnić wszystko co się chce.
I nie opowiadaj o swojej subtelności („zbyt dosadne”), bo skonam ze śmiechu.
DOPEŁNIENIE.
Tfu, jednak mieszam. Przejęzyczyłam się.
Cholera. PRZYDAWKA, PRZYDAWKA, PRZYDAWKA.
Ale dopełniaczowa, ścierwo.
Wciąż rzeczownik, nie przymiotnik.
A jednak nisiowatość 🙁
Zamiast się przyznać do popędliwości i pomieszania terminów (w nerwach, rozumiem) zarzuca się innym brzydkie krętactwo.
A przy odrobinie dobrej woli (i mniej drażliwości na tle miłości własnej) nie było by tej dyskusji i nieładnych insynuacji 🙄
„Nie napisałam ?to nie przymiotnik”
Oczywiście, że nie.
Napisałaś:
„Uwagi (…)nisiowe. To nie przymiotnik, choć podobny. To dopełniacz w zdaniu”
To ja już nie wiem 🙁
Nie ma przymiotników dzierżawnych?
A tatowe pole?
PRZYDAWKA to część zdania, która określa właściwości podmiotu. Odpowiada na pytanie: jaki? który? czyj? ile? czego? z czego?
Przydawka zwykle jest wyrażona przez rzeczownik, przymiotnik, liczebnik, zaimek, imiesłów przymiotnikowy.
Rodzaje przydawek:
przymiotna jest wyrażana przez przymiotnik, zaimek, liczebnik, imiesłów przymiotnikowy,
rzeczowna jest wyrażana przez rzeczownik,
dopełnieniowa jest wyrażana przez rzeczownik w dopełniaczu,
przyimkowa jest wyrażana przez rzeczownik z przyimkiem (dom z cegły).
Do wyboru, do koloru, ale wybieramy tę, która NAS obraża 😎
Dzień dobry Wszystkim.
Wróciłem z Albanii, Ewo dziękuję za przejażdżkę!
Poczytałem do tyłu, czasami wydaje mi się, że Cichalowi tam za dobrze, ale przecież dla całego poznańskiego Zjazdu Stopnia Średniego ślę zaoceaniczne serdeczności. Bawcie się dobrze!
Bardzo lubię czytać Nemo… i bardzo lubię czytać Nisię… i Alicję, Cichala, Pyrę, Jolinka, Placka, Małgosię, Danuśkę, Haneczkę, Jurka, Irka, Jagodę…. i prawie wszystkich! A tych, których nie lubię staram się ostatnio omijać i to okazało się najlepsze.
Podziwiam Gospodarza za około 200 wpisów rocznie, plus zagadki. Trzeba pamiętać, że teksty w papierowym wydaniu zawsze przechodzą przez redakcyjne poprawki i korekty, blogowe teksty Gospodarza pozostają w stanie, w którym o jakieś drobne pomyłki nie trudno. Zapewne nikt ich, poza autorem, przed ukazaniem się nie czyta.
Nemo życzę udanych wakacji, sobie życzę oglądać i czytać późniejsze stamtąd relacje i zdjęcia, a Wszystkim nam życzę przyjemności sobotnio-niedzielnych. 🙂
No, ale czegoś się w końcu nauczyłam.
Dopełniacz od Nisia = Nisiowa
Zawsze to coś 😉
W nerwach, jak w nerwach. Roztargniona jestem.
I nikt już nie pamięta, od czego się zaczęło.
I o to właśnie chodziło.
Miło było.
Przeważnie.
Pogoda dla bogaczy, idę na kanie, tym razem je ususzę. Na obiad nie mam pomysłu, ale u mnie jeszcze poranek. Może mielone?
Szkoda, że prof. Bralczyk przestał prowadzić swój blog. Ale przecież on nie miał co tam robić, o ile pamiętam.
A u Pyry dzisiaj tańce, hulanki, swawole. Może niekoniecznie hulanki, ale z Cichalem nigdy nic nie wiadomo 😉
Przyjemnej zabawy i smacznego – bo jadłospis już znamy.
Dzień dobry,
Towarzystwo się chwilowo rozpierzchło. Cichale dogadzają sobie golonkami u Pyry.
U nas po obiedzie. Ogonek zawiózł Dorotala z Dagny na konie. Sam z Marylką, czekając na kobiec konnej przygody, wybrał się na spacer brzegiem jeziora.
Posiady wieczorno – nocne zapowiadaja sie baaaardzo ciekawie.
Ogonek zapowiedział, że absynt należy pić z szampanem. Szampany się mrożą.
Towarzystwo w pełnej gotowości. Oj, będzie się działo 😉
Nemo,
udanych wakacji 🙂
kobiec = koniec 😉
Goście zjedli obiad, dostali w posagu naszego psa i zostali wypchnięci na spacer, za przewodnika służą Inka z Lucjanem. Młodsza w roli podkuchennej zmywa naczynia, a ja walnę się na pół godziny. Konfuzja – goście trzeźwiutcy zupełnie, bo kierowcy. Piękny jest świat.
Wczoraj degustowałam w towarzystwie moich gości kurki marynowane z szyszką sosnową – prezent od Eski, a właściwie od jej koleżanek prowadzących gospodarstwo ekologiczne. I tu bardzo miłe zaskoczenie : kurki są delikatne od lekko słodkiej zalewy; pewnie szyszka też dodała specyficznego smaku, bo dodawana jest chyba nie dla ozdoby. Bardzo smakowała mi ta wersja i w przyszłości postaram się sama coś takiego wykonać. Tylko obawiam się, że łatwiej będzie o szyszki niż o kurki.
Dziś rano na krótko pojechaliśmy do pobliskiego lasu rozejrzeć się za grzybami. rezultat – 8 grzybków w tym dwa porządne podgrzybki. Starczyłoby najwyżej na małą miseczkę cienkiej zupki. Ale i tak je suszę. W przyszłą sobotę pojedziemy trochę dalej, bo ten ” nasz” las jest niewielki i w dodatku w wielu miejscach poszycie zniszczone jest przez wycinkę drzew.
Witam Blogowisko 🙂 miło się czyta Wasze komentarze i sugestie, samo życie, nie wszędzie jest lukier…
Odnośnie wpisu Gospodarza, z okazji magisterium córki zorganizowaliśmy rodzinne przyjecie, w sprawdzonej jak mi się wydawało cukierni zamówiłam tort szwarcwaldzki który to okazał się klapą, zero nasączenia alkoholem, wiśnie z pestkami, namazana dekoracja , porażka za 130 zł. nie tak mi żal pieniędzy co brak dobrego deseru…kiedy zleciało tych pięć lat studiowania? życie jednak szybko się toczy 🙂
W lodówce tylko światło jeszcze zostało, chyba odwyk od jedzenia wziąć albo co? Została tylko muzyka do konsumpcji.
http://fm.tuba.pl/artysta/Dr.+Henry+Levine%27s+Barefoot+Dixieland+Philharmonic
Gratulacje dla córki, Marzeno 🙂
Wyrazy z powodu nieudanego, kosztownego deseru – złożyłaś reklamację, albo przynajmniej wyraziłaś swoje niezadowolenie?
Następnym razem zatortuj sama. A propos deseru, przypomniał mi się deser Jolinka: zmrożone owoce zmiksowane razem z bananem albo dwoma. Ja często robię – miksuję mrożone maliny, jagody, jeżyny. Mrożonki kupuję w sklepie, ale kto ma własne, to szczęśliwiec.
Teraz robi się chłodno i już nie ma takiego zapotrzebowania na te świetne, owocowe lody (cukier wcale nie jest potrzebny!), ale warto pamiętać o takim super-szybkim deserze.
Yurek,
Ty się udaj na zakupy, głodówki nie są wskazane 😉
Nio, bo słucham.
Goście już pojechali na II część Zjazdu do Jagody. Ogólnie wydawali się dość ukontentowani i obiadem i spacerem nad Maltą. A gośćmi jak wiadomo są nader ciekawymi i serdecznymi. Dziękuję za wizytę – Ewo, Januszu!
A, to oni tak dzisiaj po chałupach? Takim to dobrze!
Idę na jakiś spacer, bo jutro ma padać. A Jerzor pojechał nabijać kilometry na koła.
Marzeno,
musisz być dumna z córki. Gratulacje ! Oby dalej dobrze jej się układało.
A propos lukru – zdziwiłam się, kiedy moja koleżanka powiedziała, że zawsze lukruje sernik. Dla mnie to już nadmiar słodyczy.
Kupiłam dziś piękną dynię Hokkaido – wyłącznie w celach ozdobnych. Akurat taka spodobała mi się spośród innych na półce w supermarkecie. Kolor ma wspaniały. Chcę jeszcze kupić dużą, która będzie leżała na tarasie. Do zupy z dyni w moim wykonaniu nie przekonałam się, więc dynie u mnie mogą dotrwać do wiosny. http://www.google.pl/#hl=pl&output=search&sclient=psy-ab&q=dynia+hokkaido&oq=dynia+hokkaido&gs_l=hp.1.0.0l4.83.795.0.5192.3.3.0.0.0.0.556.556.5-1.1.0…0.0…1c.1.vhyVkq8rOH4&pbx=1&bav=on.2,or.r_gc.r_pw.r_qf.&fp=5cba0ab74796d26c&biw=1067&bih=504
Marzeno – gratulacje dla Córy i Rodziców. Ważny etap życia ma za sobą. Teraz dobra praca, udana rodzina albo takie życie, jakie sobie wymarzyła.
Mam dylemat gramatyczny w związku z tą dynią : pisać jej nazwę z dużej czy małej litery ? Chyba z małej, ale pewności nie mam.
@echidna
28 września o godz. 11:00
zamiast maslanki wez krem fresz i rozbeltaj go z woda, troche cytryny i efekt ten sam 😉
Za co wznosicie dzisiejszy toast? Ja za wakacje, oby jak najdłuższe 🙂
Alicjo, podoba mi się Twoje określenie „zatortuj”, tak zrobię następnym razem, pewnie z okazji licencjatu w przyszłym roku bo dziecko studiuje jeszcze drugi kierunek…tort chałwowy smakuje wszystkim ale nie jest wbrew pozorom aż tak słodki 🙂 nie składałam reklamacji, chociaż powinnam ale jakoś nie chcę kojarzyć tego dnia z perspektywy niemiłej, ponownej wizyty w cukierni.
Dziękuję serdecznie za gratulacje 🙂
Alicjo – ja za nową Panią Magister (albo panią magisterkę
Alicjo – za czyje wakacje ? Młodziaków czy starszaków ?
Dręczyła mnie ta niepewność , tym bardziej że będę patrzyła na moją dynię kilka miesięcy. I ustaliłam co następuje : jest to nazwa odmiany, a zatem piszemy ją dużą literą , zwykle stosując cudzysłów, czyli dynia ” Hokkaido”. Ale zwykle nie znaczy zawsze, więc i bez cudzysłowu może być. Sprawy gramatyki należy traktować bardzo poważnie i co do tego nie powinniśmy mieć już żadnych wątpliwości. 🙂
Wracam do mojej lektury – wypożyczyłam w bibliotece ” Pruską zagadkę” Piotra Schmandta, czyli prowincjonalny kryminał retro/ makabryczna zbrodnia w Wejherowie w 1901 r. / Idealna na jesienne wieczory. Zajmująca, a przy tym pisana nieco staroświeckim, eleganckim językiem.
dorsz zapiekany, nie-bo w buzi!
ten @cichal, to ma farta;
u mnie szturm i sledzie sie wedza na uschnietym, rozanym krzewie
butelka akwawitu sie mrozi.
moj niezawodny sposob na katar:
„dwa lata wakacji ” jules´a verne`a
Marzeno,
jeżeli masz dostęp do ostatniego drukowanego numeru „Polityki”, może Cię zaciekawi artykuł Martyny Bundy „Wyznania matki dziecka autystycznego”. Nie wiem co tam jest, bo ja mam Politykę tylko w internecie i nie czytam wszystkich artykułów płatnych, tylko to, co jest dostępne za friko 😉
*…autystycznego dziecka – pokręciłam tytuł 🙄
Moja dyniowa gramatyka wygląda tak: duża dynia z wielkiej litery, mała z małej 😉
Za gramatykę i córkę Marzeny 😀
Alicjo, dzięki , tak się składa, że znam autorkę, dzielna, wykształcona i niestety samotna matka w dzisiejszych realiach gdzie system pomocy praktycznie nie istnieje, wcale też nie chodzi jak wielu sądzi o podejście roszczeniowe…nowa akcja Polityki-„Zobaczmy Niewidzialnych”.
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1530827,1,akcja-polityki.read
Artykul Martyny Bundy czytalam, ciekawy i polecam, chociaz wiem ze to dla Marzeny nic odkrywczego….
Polityke w calosci czytam na Kindle. Zaprenumerowalam za $3.99 /miesiac. Jestem zadowolona, bo juz we wtorek wieczor mam nowy numer. Polecam, bo warto. Z polskich jest jeszcze Wyborcza i Tygodnik Powszechny.
Goszcze moja wnuczke dzisiaj i robimy chinskie dumplings z wieprzowego mieska ze swiezym imbirem, czosnkiem, szalotka i zielona cebulka. Najpierw podsmazone, pozniej uparowane. Kupilam gotowe ciasto w plasterkach. Swietne, delikatne latwe w wykonaniu. Bede juz zawsze robila wszystkie pierogi z tych platkow. Uszka takze.Polecam wszystkim, ktorzy boja sie twardego nieudanego ciasta na pierogi.
Wnuczka zadowolona bo moze sie wykazac, ze robila pierozki !
A Polityka zinicjowala akcje pieknym artykulem Naczelnego po powrocie paraolimpijczykow. Sie wzruszylam.
„Zobaczmy Niewidzialnych” – wspaniale przedsiewziecie godne nasladowania na kazdym kroku. Szczegolnie w Polsce.
Yurek,
zostane juz bez ogonkow. Too complicated.
Marzeno,
ja się troche tym zainteresowałam, bo mam znajomych z takim dzieckiem, obecnie już dorosłe i na szczęście dla nich nie jest to bardzo zaawansowany autyzm, raczej lekka forma.
Swego czasu było tutaj głośno na temat autyzmu za sprawą filmu „Rain man” (w roli głównej Tom Cruise). Dobrze się stało, że powstał taki film, bo rozpoczęła się dyskusja na ten temat. Co prawda to było o „autistic savant”, więc niezwykle w jakimś kierunku uzdolnionym człowieku (w tym wypadku matematyka i liczenie), ale zawsze to coś. Wielu, choć nie ma tak wielu autistic savants, jest uzdolnionych muzycznie.
Tutaj sytuacja jest inna, ludzie nie są zszokowani, że ktoś się zachowuje tak czy inaczej.
Naczytałam się trochę o tym, a jeszcze więcej naoglądałam programów na ten temat (w czasach, kiedy robiłam na drutach, tv „chodziła” na okrągło). Dlatego wiem, że to ciężka sprawa, nawet gdy przypadek nie jest z tych skrajnych. Na pewno pomoc tutaj jest adekwatna do sytuacji i nikt nie zostaje sam z problemem.
Serdecznie Ci życzę, aby to się zmieniło w Polsce. Tylko kto to ma robić, kto ma o to walczyć, kiedy najbardziej zainteresowani – rodzice, muszą się opiekować takimi dziećmi 24/7 ?
http://zrozumiecswiatautyzmu.blox.pl/2009/04/Dzis-Swiatowy-Dzien-Autyzmu.html
Miodzio,
to chińskie ciasto (mrożone) jest także u mnie, w krążkach i kwadratach. Doskonałe są pierogi z czereśniami na przykład, bo wyjatkowo się nadaje na owocowe pierogi, takie delikatne ono jest. Bierzesz krążek rozmrożonego ciasta, zwilżasz brzegi, czereśnię czy śliwkę w środek, sklejasz i gotowe. I bez wałkowania!!!
O, przypomniało mi się, że po powrocie z wojaży miałam zakupić maszynę do wałkowania ciasta na pierogi! Już zamawiam!
W „Rain man” główna rola dla mnie to jednak Dustina Hoffmana 🙂
Tak Alicjo,
juz upatrzylam, ze na uszka kupie kwadraty. Byly tez zielone, to pewnie jakas ricotta ze szpinakiem?
A z owocowych kocham z jagodami. Teraz mozna ze sliwkami i polane maselkiem albo kwasna smietana i.. „lekutko” cukrem 😉
Miodzio nie poddawaj się zawsze można przywrócić system jak się coś spartoli.
Yurek
postaralam sie, zrobilam sciage, ale wylozylam sie juz na pkt. 2. W okienku Keyboard pytaja czy chce szybko czy wolno…..
„podniaslam rece do gory”. Na tymczasem bedzie bez ogonkow.
Bardzo Ci dziekuje za wsparcie. Zazdroszcze tym, ktorzy swobodnie poruszaja sie w tym temacie.
Jeszcze raz, Start po lewej na dole otwieramy Panel sterowania, wybierasz opcje regionalne i językowe. następnie Klawiatury i języki wybierasz Zmień klawiatury, ogólne po prawej dodaj, szukasz polski programisty klik na to i masz to co chciałaś. Jak by co jestem na Skype yurekphila.
Yurek,
chyba jest to dla mnie nieuchwytne na tenczas…albo Ty za madry!
Z tą mądrością nie przesadzaj!!!
http://fm.tuba.pl/gatunek/Blues
Życie jest wspaniałe, jak się ma wspaniałych przyjaciół!
Zgadzam się z Cichalem w sprawie przyjaciół.
Dwa lata temu Żaba na usilne prośby rodziców i szkoły, przyjęła dziewczynę – praktykantkę na praktyczną naukę zawodu – 2 x w tygodniu po 6 godzin zajęć w gospodarstwie, przy zwierzętach. Panienka miała b.lekką postać autyzmu, chodziła do normalnej szkoły rolniczej. Jedyne dziecko pary psychologów – inteligencki dom, doskonałe warunki i to niepełnosprawne dziecko, któremu starali się z całych sił zapewnić zawód i jakąś szkołę. Dziewczę lubiło stworzenia i rośliny, więc szkołę rolniczą. Żaba, jak wiadomo , jest fatalistką „I co Pan zrobisz? Nic Pan nie zrobisz” Pierwszy miesiąc praktyk obserwowała dziewczynkę, dała pod opiekę Sylwii, wymyślała jej zajęcia (bo do normalnej pracy nie nadawała się zupełnie; nie potrafiła utrzymać koncentracji na zadaniu dłużej, niż 10 minut). Poza tym była spokojna i na swój sposób pomysłowa, bo np poproszona o pozbieranie do wiaderka zdrowych, spadłych jabłek na kompot, na spód wiaderka nawrzucała zgniłki i jabłka rozbite, a na wierzchu ułożyła zdrowe, ładne jabłuszka. Zadanie zajęło jej kilka godzin. Żaba wytrzymała okres 2 semestrów tylko dzięki temu, że panienka sporo chorowała i opuszczała dni praktyk. Rodzicom uczciwie powiedziała (niejednokrotnie) żeby poszukali jej innego zawodu, bo w hodowli nie ma szans znaleźć pracy nigdy, w ogrodnictwie też nie (Żaba ma dwie kępy kosaćca – może z 15 roślin. Trzeba je było rozsadzić – więc może by praktykantka wykopała po połowie każdej z tych dwóch kęp, oczyściła korzenie i wkopała w przygotowaną ziemię? Po miesiącu Żaba sama to zrobiła w czasie niespełna godziny) Nikt nie przyjmie takiego pracownika. Być może w jakiejś grupie, brygadzie, czy zespole, gdzie non stop nadzór kieruje pracą, byłaby ta dziewczyna przydatna. Dzie znaleźć takie warunki?
Witajcie,
Pożegnanie z Albanią nastąpiło w Szkodrze: http://www.eryniag.eu/7165
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/Szkodra
Ewo,
bardzo interesujące zdjęcia. I nie widać na nich wszechobecnych śmieci, o których piszesz. Albańczycy muszą coś z tym zrobić, bo inaczej tylko tacy zapaleńcy jak Ty i W. będą tam jeździć. Ale pewnie szybko to nie nastąpi. A czy w odwiedzanych przez was okolicach można zobaczyć sławetne bunkry z minionego – pozostałość po minionym systemie ? Może je przeoczyłam.
Wczoraj się absentowałem, ale Pyra mnie ratowała sprawozdawczo. Wczoraj naszej Rudej Kawalerce (żeńska odmiana Kawalera Orderu) zaśpiewaliśmy 100lat. Kolacji po Pyrowych golonkach nie jadłem, a Jagoda jak zwykle przygotowała pyszności. Ogonek serwował Absynt z szampanem (smak gumy do żucia i płynu Persil:-) ale dawało, że hej! Absynt miał 70%. Pycha! Przed chwilą Berińczycy pojechali do domu. My jutro dalej rzemiennym dyszlem… Zjazd trwa!
Pyro, podejrzewam, ze dziewczyna miała Aspergera, czyli faktycznie lekką postać autyzmu, niektórzy ludzie z tym schorzeniem żyja wśród nas i pracują, są ogólnie postrzegani jako „dziwacy”, ale faktycznie wszystko zależy od indywidualnego przypadku, dziękuję Ci za tę opowieść 🙂 ciekawa…
Alicjo, mam wrażenie ,że już nie doczekam tych lepszych czasów, zawsze wydawało mi się, że to żadne bohaterstwo i łaska, że rodzic opiekuje się swoim niepełnosprawnym dzieckiem bo to w końcu jego dziecko i niby kto miałby to czynić, na wniosek protestujących rodziców Państwo osobom takim jak ja w moim przypadku dwadzieścia lat opieki, przyznało 520 zł. i od tego mam odprowadzane składki emerytalno rentowe co miesiąc, już dwa lata, ha, ha dobre i to i z tego się cieszę,od paru lat rodzice i opiekunowie mają świadomość jak to jest w innych krajach…
Krystyno,
Bo na szczęście, oprócz śmieci było tam wiele innych, bardziej interesujących obiektów do sfotografowania.
W Tetovie wyglądało to tak: https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/Tetovo#5789236115739463778
Marzeno – ja z ogromną troską myślę o rodzicach tych dzieci, bo to, że z wielkim poświęceniem wychowują i dbają o dziecko, to jedno, ale troska o przyszłość potomka wtedy, gdy rodziców zabraknie. Czy sobie samo poradzi, czy jest w stanie zapracować na własne potrzeby? Czy znajdzie się środowisko dostatecznie serdeczne i przyjazne, by przejąć trud nadzoru i opieki? Czy nie skazuje się innego dziecka w rodzinie na przymusowe poświęcenie? A jeżeli to jedynak? O tym myślę, Marzeno. O ogromnej traumie, którą przeżywają rodzice zmuszeni pozostawić niepełnosprawne dziecko w niesprawnym systemie pomocy społecznej.
I tak: https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/Tetovo#5789236399331736370
To było centrum miasta, zaraz za kolorowym meczetem…
Bunkry i owszem się trafaiały, tylko nie zawsze była możliwość zatrzymania samochodu na wąskiej, górskiej drodze:
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/KanionLengaricy#5791778472782195586
To jest zbyt piękny kraj, żeby go sobie odpuścić z powodu śmieci. To tak jakby mając okazję nie jechać do Indii, bo panuje tam bieda i ludzie mieszkają w slumsach. Co to, to nie.
Podobny problem ze śmieciami jest w Egipcie, chociaż oni mają tyle pustyń! Nil to koszmarny ściek i wysypisko. Pod Gizą pływała w nim napuchnięta już zdechła krowa 😯
Pyro, bardzo trafne spostrzeżenia… człowiek nawet oczu nie będzie mógł spokojnie zamknąć 🙁
Albańczycy jako naród szybko się uczą. Znajomy (od wielu lat jeździ tam na wakacje) opowiadał, że jeszcze kilka lat temu nie szło się z nikim dogadać w zachodnim języku. Teraz nie było takiego problemu. Sądzę, że to kwestia czasu, kiedy te śmieci zaczną im przeszkadzać i coś z tym zrobią – wcale nie ze względu na środowisko, tylko ze względu na turystów.
Jak to temat nam się nawinął..przy dzisiejszej prasówce wyczytałam wywiad z trzema wdowami, których mężowie zginęli w katastrofie smoleńskiej, między innymi wypowiedź pani Małgorzaty Rybickiej.
Ma ona syna z autyzmem, razem z mężem założyli Stowarzyszenie Pomocy Osobom Autystycznym. Wyguglałam więcej szczegółów na ten temat:
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35636,11810384,Malgorzata_Rybicka_zostala_Gdanszczanka_Roku.html
Komu, komu…? Idę sprawdzić numery lotto 😉
http://www.mennicawroclawska.pl/product-pol-23-Kanadyjski-Lisc-Klonowy-1-Uncja-Zlota.html
Widzę, że Blogowicze na ostatnich, słonecznych wycieczkach albo czczą jeszcze wczorajszych Michałów, Michaliny i Miszki wszelakie.
Ja przerabiam resztki wczorajszej kapusty, golonki itp w sporą porcję bigosu. Jutro muszę dokupić kilogram kapusty i śliwki suszone – resztę mam. Bigos w domu to oczywisty znak jesieni. Przeczytałam bieżące wydanie „Studia opinii” i specjalnie wesołego usposobienia nie mam. Nigdy nie byłam zwolenniczką zaprzęgania psychiatrii do walki z opozycją, ale p. Ewę Stankiewicz skierowałabym na badania przymusowe. Zanim jakiś nawiedzony nie zacznie strzelać „pa wsiech” w imię walki z wypaczeniami.
Dalsza część prasówki, kulinarna jak najbardziej:
http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/1,107881,12573941,Gotowanie_z_Lidlem___swojsko_czy_swiatowo_.html
jem „tafel – franske kartoffeler” – produkt dunski z tradycja od roku 1959…
dam znac za chwile, bo ide do lodowki po tuborga.
znakomite te dunskie czipsy:
tak cienkie, ze prawie przezroczyste,delikatnie posolone,rozplywaja sie wprost na jezyku;
niestety zawialo mi droge do lodowki – dlatego, na temat tuborga i foczego boczku pozniej, bo chwytam za miotle…
Nie jem dzisiaj kolacji i Ania też nie – jesteśmy pełne nie wiadomo dlaczego. Ja może od iloci płynów, które dzisiaj wypiłam (3 kawy, butelka mineralnej, karton 1 l soku jabłkowego). Młodsza nie je, bo nie ma czasu – robota goni (tak, nauczyciele nic nie robią). Jestem bezustannie spragniona, a przecież żadnych procentów z bliska nie oglądałam (wczoraj szklanka piwa) gorączki nie mam, a pić się chce. Nic nie rozumiem.
Pyro. My też bez kolacji. Nie da się. Jutro spotykamy się w Poznaniu z Inką i jedziemy do Smolenia spotkać się po latach i oglądać Jego „końską” Fundację. Potem Rogalin z dębami i Kórnik (z jajkami:-)
Dobranoc. Padamy.
@pyra:
zejdz na chwile z linii i napij sie herbaty a´la @nemo
Szykują mi się 3 wspaniałe (stara wiara) koncerty u nas w Kingston – w październiku Neil Young, w listopadzie ZZ Top, w grudniu Leonard Cohen. Przystąpiłam do zakupu biletów online – chyba mnie i innych klientów mają za idiotów albo co. Ile trzeba przejść „sprawdzianów”, łącznie z jakimiś falującymi literkami, aby kupić wcale nie tani bilet?! 👿
Straciłam cierpliwość przy zakupie biletu na koncert Neila Younga, jutro polecę do K-Rock center i zapytam, co jest grane z tymi biletami.
Pierwszy raz spotykam się z taką formą zakupu czegokolwiek online. Po prostu – kupujesz , płacisz kartą i cześć. Powaliło ich?!
Tym bardziej, że te koncerty są adresowane raczej do starszej generacji, niekoniecznie znającej się na tych tam…
Jak ja mam spędzić pół godziny, aby przejść przez cały proces, to dziękuję za kupno online. Zdenerwowałam się 👿
http://fm.tuba.pl/szukaj/neil+young
Dla mnie cukiertowaty.
Leonard Cohen, zazdraszaam.
http://fm.tuba.pl/szukaj/leonard+cohen
Yurek,
Neil Young – nasz ci on jest, Kanadyjczyk 😉
Niekoniecznie cukierek…już raz byłam na jego koncercie przed laty.
http://www.youtube.com/watch?v=0O1v_7T6p8U&feature=related
A bardzo bym chciała być na koncercie ZZ Top 🙂
Jak on jest cukierkowaty, to ja jestem dwudziestolatka 😉
http://www.youtube.com/watch?v=ba7KnEhAaQU&feature=related
A duma naszego miasta Kingston, Bryan Adams, to jest słodzio cukiereczek, przecież ma doskonały głos, a śpiewa tak mdło…
Tu jest doskonały (moja opinia)
http://www.youtube.com/watch?v=26Q3Hldwmb8
Albo to…
http://www.youtube.com/watch?v=NkrR2_Ao8zw&feature=related
dzień dobry …
marzenko gratulacje dla córci … 🙂
w lesie, którym byłam grzybów bardzo mało .. ale za to pojadłam wiejskich przysmaków ..
Dzień dobry Wszystkim,
Niedziele spędziłem w City. Jeśli ktoś zapytałby, czy lubie Nowy Jork odpowiedź jest jedna – oczywiście lubię, bardzo lubię. Lubię się włóczyć po ulicach, obserwować ludzi, wpaść gdzieś na wino, posłuchać muzyki. To wszystko miałem dzisiaj. Najbardziej w Nowym Jorku lubię Soho i Greenwich Village. Jeśli ktoś tu kiedyś zawita namawiam do odwiedzenia tych dwóch miejsc.
Soho – najbardziej handlowe z handlowych miejsc NYC, ale tych handlowych z „duszą”. Pełno tu różnych oryginałów, artystów, dziwaków, obok eleganckich sklepów stragany z różnościami. Jest na co popatrzeć, jest co kupić, jest czym się zachwycić.
A Greenwich Village to miejsce jedyne w swoim rodzaju – bary, małe restauracyjki, cluby, europejska atmosfera. Znalazłem etiopską restaurację, oczywiście tam własnie zjadłem obiad – kurczak w pikantnej zaprawie, z warzywami, do tego wino…. Honey Wine. Przypuszczam, że nawet Gospodarz takiego nie próbował. Jak głosi etykieta – „traditional beverage of the Ethiopian people since the Queen of Sheba ruled Ethiopia 3000 years ago.”
Smakuje trochę jak woda z miodem, z tym, że ma procenty…. Zupełnie dobre!
Ciekawostką tej etiopskiej restauracji jest to, że nie podają tam ani widelcy, ani noży, ani łyżek… wszystko je się palcami. I teraz wiem, że tak też można!
Dobranoc. 🙂
Migawki z nowojorskiej ulicy ogląda kto chce.
https://picasaweb.google.com/takrzy/NYC30Wrzesnia2012#slideshow/5794193766992338802
Nowy bardzo sympatycznie było się z Tobą przejść po NY … 🙂