Kto kwasił ten słodzi
Słodko mi do dziś. I to tak bardzo, że musiałem zjeść małosolnego ogórka świeżo kwaszonego. A to wszystko z łakomstwa. Nie umiałem się pohamować na widok tortów i różnych innych słodyczy podanych przez Bożenę Sikoń podczas otwarcia tortowni.pl
Każdy kto chce zobaczyć cóż to takiego ta tortownia może do niej zajrzeć w Internecie. A mieści owo cudo na Targówku przy ul. Radzymińskiej 211. Bożena Sikoń jest zaś szefową produkcji tego słodkiego zakładu. Towarzyszy jej w pracy spora grupa wyjątkowo utalentowanych cukierników z Tadeuszem Braneckim na czele. A Pan Tadeusz jest artystą grafikiem, filmowym animatorem i niebywale zręcznym cukiernikiem specjalizującym się w robieniu cudownych ozdób z lukru.
W tortowni nie tylko można kupić czy zamówić wszelkie słodkości ale także przejść kurs cukierniczy nauczywszy się np. kształtowania lukrowych róż czy innych pięknych kwiatów. Albo czekoladowych rzeźb. Kursy są organizowane zarówno dla profesjonalistów jak i dla amatorów.
W sklepie przy tortowni można kupić najwymyślniejsze nawet foremki do ciast i ciasteczek, plastyczny kolorowy lukier i wszelkie inne niezbędne w tym słodkim fachu produkty oraz narzędzia.
Czekoladowa wieża została po ostatnim kursie
Amatorzy słodyczy mogą tu także wpaść by usiąść i uraczyć się słodyczami, które mogą się tylko przyśnić w najrozkoszniejszych snach.
Bożena Sikoń – jedna z najlepszych polskich cukierniczek, ma za sobą pracę w renomowanych restauracjach (Bristol, Sobieski) polskich ale i zagranicznych. Nie tylko umie zrobić wszystko co chcielibyśmy jeść na deser ale także wymyśla nowe przepisy i je natychmiast realizuje. Do tortowni i współpracy zaprosiła ją Agnieszka Klimczak – właścicielka i także miłośniczka słodkiego życia.
Najważniejsze, gdy już się tu przyjedzie, wykazać siłę charakteru i nie próbować wszystkiego. Łakomstwo to wielka wada!
Komentarze
Ha, a któż by zjadał te słodkości gdyby nie łakomczuchy? Przecież to dla nich pracuje p. Bożena Sikoń z zespołem. Ja nie z tych; tzn lubię popatrzeć i małą porcyjkę kremu czy ciasta pożreć z przyjemnością, ale moje łakomstwo zaspokaja naprawdę niewielka porcja. Prawdziwego słodkożercę miałam w domu prawie 50 lat – Jarek sam potrafił zjeść dwu kilogramowy tort i jeszcze wmawiać, że to pewnie ktoś inny, bo on – nie. Do patery z plackiem czy ciasteczkami sięgał zupełnie automatycznie, nie patrząc, przy czytaniu czy oglądaniu tv. A szczuplutki był, jak by żona mu jadła szczędziła. Takiego by wpuścić do zakładu p. Bożeny….
Pani Bożena ma też program (wprawdzie stary) w kuchniatv i warsztaty z nią też są emitowane .. ja lubię słodkie ale umiarkowanie i pewnie się na Targówek nie wybiorę ale może kiedyś zaproszę jakiś miłych znajomych lub rodzinkę … 🙂
Tort byl moim marzeniem jak bylam dzieckiem. Pozniej patrzac na tort widzialam juz tylko kalorie.
Witam, wrocilam z Sardynii gdzie spedzilam bardzo mile i ciekawe kulinarnie wakacje.
Co za uciecha kapac sie w morzu o temperaturze 24C. U mnie woda ma 16 C – 17 C.
Dzień dobry. 😀
Wczoraj miałam już grzecznie uczestniczyć przy stole Gospodarza a nic z tego. 😳 Od 4 miesięcy prowadzę wyjątkowo nieuporządkowane życie. 😉 Ciągle mnie gdzieś nosi. Dzisiaj wyjeżdżam na wieś do Psiapsiółki, która ma w niedzielę urodziny i postanowiłam zawieźć Jej – oprócz skromnego prezentu – tort i po odespaniu nocy, zabrałam się do niego. Poza tym musiałam dać pracę mojej „Frani”, bo się ostatnio rozleniwiła a i ogarnąć mieszkanko.
Kupiłam też prawdziwków i trzeba było je ususzyć. Tym samym mój wczorajszy obiad ograniczył się do 3 frankfurterek i kromki chleba.
Wracam w poniedziałkowe popołudnie, dlatego „uprzejmie donoszę”, że ;
– dzisiaj ma urodziny Danuśka
– jutro ma urodziny Sławek paryski
– w poniedziałek ma urodziny Dorota z sąsiedztwa.
Jednym słowem – wrzesień obfituje w urodziny. 😆
Danuśko zgodnie z tym co powyżej ;
życzę Ci samych uśmiechniętych, smacznych, ciekawych dni w zdrowiu doskonałym i nieustającej satysfakcji oraz dumy z Córeńki i Alaina. 😆 😆
Danuska wygrzewa sie na Korsyce.
Elap, słoneczko, a gdzie dokładne sprawozdanie? Czy masz podobne zdanie do Gospodarskiego? Czy lepiej trafiłaś? Aż trzy osoby z Blogu tegoroczne wakacje spędzało na Korsyce. Ciekawe będą porównania wrażeń.
Danuśka się jeszcze wygrzewa ale nam to nie przeszkodzi w wypiciu toastu za zdrowie naszej uśmiechniętej Koleżanki.
O Sardenii napisze pozniej. Na Korsyce bylam kilka lat temu. Bylam w klubie wakacyjnym i wspomnienia mam nieciekawe. Kulinarnie O i na 7 dni przez 5 padalo. To byl koniec maja i przyznam sie, ze deszcz nas zaskoczyl. Rozumie, ze dlugo i czesto pada u nas, ale na Korsyce !
Danuśka to piękny prezent sobie na urodziny zafundowała sama .. 🙂 i niech się tak ma każdego dnia … 🙂
Zgago jesteś nieoceniona … 🙂
elap to ja trochę zazdroszczę … wybieram się i wybieram ale czekam na chęci …
w Lidlu dobre śledziki bałtyckie są na goło .. jakby ktoś chciał … ja usmażę trochę bo lubię i może w oleju z czerwoną cebulą i śliwkami marynowanymi …
Jolinku, nie od dziś wiadomo, że najwięcej ludzi rodzi się w 9 miesiącu, czyli we wrześniu.
Pyro. Dostałem Twój email, ale bez tekstu. jestesmy w pociagu. Niech żyje nowoczesność!
Cichalu – napisałam, że czekamy w sobotę (golonkowo) potem nocleg u Inki, śniadanie i ew.zwiedzanie miasta, obiad niedzielny, regionalny mogę też zrobić i wtedy będą szare kluski i kapusta.
Czy ja mogę na tę golonkę wpaść?
Alicja – oczywiście. Ja je gotuję już tylko blogowo , slbo dla siebie, małą kiedy Dziecko wyjeżdża.
Powolutku i niespiesznie obrabiam (zmniejszam) z VI Zjazdu. Wrzucę je potem na picasę, ale co mnie po drodze zaucieszy, to pokażę. Ciekawe, o czym chłopaki rozprawiali, Pepegor i Cichal…
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_3765.JPG
Alicjo, oni nie rozprawiali tylko pili. Zobacz, na stole jest kilka butelek i wszystkie puste !
Pyro,
zdaje się, że na ten rok wyczerpałam limit latania, pozostaje mi wirtualna wizyta i wirtualne spożywanie golonki 🙁
Jesiennie u nas – no, w końcu jesień! I zaraz chyba lunie, jest prawie ciemno (8:10) i nawet nieustraszony rowerzysta Jerzor wsiadł w samochód, zamiast nabijać te swoje kilometry.
Na śniadanie – Jerzor spożył owsiankę a’la cichaleze, a ja kromuchę ze „śledziem po wiejsku”, jak głosi etykietka.
Na obiad chyba będą jajka posadzone, mizeria i ziemniaki. Piątek…nie będziemy dogadzać sobie 🙄
Elap,
chyba masz rację 😉
Ale tam też było sporo pomocników, na co wskazują liczne szklanice.
Elap, to o niczym nie świadczy, bo my wszyscy w tym namiocie jedliśmy, popijaliśmy itp. W domowej jadalni też. Butelki były wszędzie.
My sobie z Misiem pod kasztanem…
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_3766.JPG
Moja wyprawa na Sardenie.
Zwiedzalismy poludniowa Sardenie. Pierwszy przystanek na 3 noce byl w Perda Niedda w okolicach Domusnovas. To bylo w gorkach i aby sie dostac do niego mielismy do pokonania sporo ostrych zakretow. Do niektorych potrzebne byly dwa, trzy podejscia aby skrecic. Miejsce oddalone od cywilizacji z pieknymi widokami na gory. Na sniadanie oprocz dzemow i miodu byly wedliny i twarde sery. Wszystko bardzo smakowite. Wieczorem byl prawdziwy festyn na stole, antipasti: pieczone jarzyny, wedliny i ser. Pozniej polmisek doskonalych klusek, mieso wieprzowe, jarzyny na surowo. Na koniec deser i kawa. Ja przestalam jesc po kluskach, pozniej zmienilam taktyke i probowalam wszystkiego po trochu. Fizycznie nie bylam w stanie tego zjesc. Moi towarzysze podrozy – bylo nas cztery malzenstwa – byli zachwyceni potrawami a podobno Francuzi znaja sie na kuchni. Zwiedzilismy miasto Carbonia, ktore zostalo zbudowane na zyczenie Mussoliniego w 1937 r. W okolicach Carboni znaleziono wegiel i mimo, ze byl zly gatunkowo wydobywano go do 1970 r. Cdn.
Co do łakomstwa, drogi Gospodarzu, to ja uważam, że łakomstwo incydentalne jest jak najbardziej dopuszczalne. Łakomstwo permanentne, zwane nieładnie obżarstwem, to zupełnie co innego.
Kiedy ktoś – np. pani Sikoń, którą telewizyjnie bardzo lubię za kunszt cukierniczy ale i za wielką kulturę bycia – stawia nam przed nosem górę wspaniałości, no to jakże nie próbować? A potem małosolny i do pracy, znaczy bloga…
Danuśce sto lat!!!
Czy ktoś pamięta Tortowego Smoka Urodzinowego z ilustracji Lutczyna?
O, to ten różowy…
http://www.stara.mckbel.eu/?sceny-z-zycia-smokow,397
W bieżącym numerze magazynu „Mówią wieki” jest przedrukn fragmentu książki historyka z Bordeaux o kuchni nowożytnej w Europie, ze szczególnym wyróżnieniem kuchni francuskiej. Bardzo ciekawe i dobrze napisane dzieło.
Nie ma tego wiele, ale…przeżyjmy to jeszcze raz 🙂
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/ZabieBOta2012
Sardenia
Zwiedzilismy wyspe St. Antioco oraz inne miejsca wskazane w przewodniku. Na plazowanie nie mielismy czasu i pobyt ograniczal sie do godz. Przyjazd na plaze, polgodzinna kapiel i dalej w droge. Prawie wszedzie szybkosc jest ograniczona do 50 km. Sardowie wyraznie jezdzili szybciej. Kolezanka nieopatrznie zatrzymala sie na pomaranczowym swietle to kierowca jadacy za nia dal glosno wyraz swego niezadowolenia. Jak to czesto we Wloszech bywa, to co mialo byc otwarte jest zamkniete. Remont, ktory mial sie skonczyc w 2010 r jeszcze trwa i kosciol jest zamkniety etc…. Oni sa jednak tak sympatyczni, ze wybacza sie im latwo rozne potkniecia. Nie moglismy zjesc pizzy w poludnie, bo nie podaja. Przy kolejnej odmowie na moje pytanie ” dlaczego ” odpowiedzano nam, ze w poludnie nie ma pobytu na pizze. Troche ich rozumiem. Kto by stal przy goracym piecu jak na zewnatrz jest ponad 30C. Agrhotel Morada znajduje sie w okolicach Pula i to byl nasz kolejny etap. Jedzenie znakomite i czuc, ze jestesmy blisko morza. Na talerzach owoce morza, ryby i ciagle znakomite kluski. Cdn.
Elap, sprecyzuj te kluski! Bo zostaje niedosyt wiedzy…
Jak to miło – mieliśmy już reportaże z Cypru, Krety, Sycylii, Korsyki, Sardynii i z Balearów. Praktycznie wszystkie większe wyspy na Mare Nostrum. A jeszcze wyspy greckie, które zaliczyła Danuśka 2 lata temu. Ciekawy ten świat wakacyjnych doznań. I Jolly R. była gdzieś na wyspach greckich w tym roku i Ewa z Witoldem na przybrzeżnych Chorwacji i Macedonii. Nosi naszych wszędzie.
Ja też byłam w Grecji w tym roku! We Francji, Portugalii, Polsce i w Czechach! No i wizyta u Cichalów w Stanach i u Nowego, też było nie było – zagranica 🙂
A 40 lat temu do głowy by mi nie przyszło, że kiedykolwiek gdziekolwiek…
Nisia, kluski jak kluski. Mialy rozne ksztalty tylko te sosy !!!!!! Tak bym chciala zrobic takie rozne sosy. Najbardziej mi smakowaly z owocami morza.
Kluseki to ja w minimalnych ilościach, ale mam tu takiego gościa, co i owszem, czemu nie, aczkolwiek preferuje ziemniaki. Góra ziemniaków i dodać do tego, co tam jest w garach czy na patelni.
Miała być dzisiaj góra ziemniaków, posadzone jajka, mizeria, ale plany się zmieniły, będą ruskie z polskiego sklepu. Dla mnie lepiej – zagotuję i tyle mojej roboty, a ruskie z naszego Baltic Deli są znakomite. Tylko ze trzy deko ustępują moim. No, może pięć, ale i tak dobre.
Dzień dobry,
Jolinku, może wybierzemy się razem na Targówek? Popatrzymy na kreacje pani Sikoń i skusimy sie na coś? 🙂
Nisiu, propagatorko kwiatu soli 🙂 Pokazałaś wczoraj bardzo ciekawe miejsce z ręcznymi kreacjami. Bardzo ładna ta solniczka!
W imieniu Danuśki przekazuję Wam serdeczne podziękowania za życzenia. Święci urodziny jeszcze na Korsyce a do blogu wróci już w najbliższą niedzielę (nie ma tam dostępu do internetu).
Sardynskie frycowe
Francuzi maja zwyczaj picia drinka przed obiadem lub kolacja szczegolnie jak sa w towarzystwie. Tak wiec aby tradycji stalo sie zadosc my tez drinkowalismy na tej uroczej wyspie. Zamawialismy butelke bialego wina na 6 osob. Dwie pozostale pily Ricard kupiony wczesniej na lotnisku. Godzine przed kolacja siadalismy na tarasie i popijajac ucinalismy sobie pogaduszki. Przed wyjazdem z Perda Niedda zaplacilismy rachunek i zadowoleni wyjechalismy. 1 butelka kosztowala 8 euros. Pod wieczor jak przyjechalismy do Morada zamowilismy butelke bialego wina i historia sie powtorzyla. Bylo lepiej, bo na tarasie w Merada bylo cieplej niz w gorach. W przeddzien wyjazdu kolega poszedl zaplacic za 3 wypite butelki i za czwarta, ktora mielismy wypic. Uslyszal cene i wyciagnal banknot 20 euros. Pan zazenowany powiedzial, ze nie 16 tylko 160 euros ! Butelka w tym agrohotelu kosztowala 40 euros ! Zaplacil za 3 wypite i czwarta, ktora wypilismy smiejac sie z naszej glupoty. Ktos na pocieche powiedzial, ze kieliszek wina kosztowal ” tylko” 5 euros na glowe. Slaba pociecha.
Panie Piotrze, w Tokfm było dzisiaj o zdrowszych rzeczach, a jak sam Pan zaznaczył – też smacznych. Zaskoczył mnie Pan tym ,że kuchnia śródziemnomorska jest na liście UNESCO.Ja też uwielbiam chleb z oliwą z oliwek, doprawiam to sobie czosnkiem i bazylią.Niestety , w naszym klimacie zimą zdrowsze są chyba ogórki kiszone niż pomidory. Ubolewam nad tym. Ale zawsze pozostaje nam ostatni składnik diety śródziemn. , októrym Pan wspomniał, czyli wino. Narobił mi Pan dziś apetytu , więc zrobię sobie i rodzince pene.
Pozdrawiam.
Wierna słuchaczka ‚Na apetyt…’Lena
A wiec spiesze powiadomic. Nie dostalam „kwiatu soli”. Bylam w dobrym sklepie „Gourmet” – nie ma. W innych duzych – nie slyszeli. Pozostal „Williams Sonoma”, dobry, drogi ale dosc daleko. Pojade, sprawdze. Zostanie pewnie zakup przez internet i to z San Francisco.
Ogladam 3 kanaly kulinarne. Na zadnym nie spotkalam sie z „kwiatem soli”.
Tak wiec wyzszosc kuchni francuskiej nad innymi potwierdza sie. Ale nie spoczne dopoki smaku nie poznam.
Wyglada na to, ze tylko Nisia ma taki wysublimowany smak….? No i ja – na tymczasem – dopoki nie poznam.
Wracając do domu z włóczykijostwa, na lotnisku we Wrocławiu w malutkiej księgarence zakupiłam kolejne ileś tam…
Przeczytałam z przyjemnością, o czym nie omieszkałam powiadomić autora, wysyłając poniższe zdjęcie (lotnisko i dopiero zacznę czytać za chwilę).
Autor się ucieszył – „takiego zdjęcia jeszcze nie miałem!”, napisał do mnie (się ucieszyłam!). Autorom warto czasem napisać, że coś nas cieszy, że się podoba i że doceniamy. Marek Niedźwiecki to moja generacja i moja Trójka radiowa, tego samego słuchaliśmy, tyle, że on prowadził tę audycję, a ja słuchałam nabożnie, zawsze byłam rock&rollowa 😉
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4210.JPG
Miodzio – na I Zjeździe dostaliśmy w prezencie od Sławka każdy po miniaturowym woreczku. Moje wrażenie? Owszem, subtelniejsza do posypania jajka albo rzodkiewki; jednak sól, to sól i nic więcej.
Specjalnie dla Pyry relacja z Ochrydy:
http://www.eryniag.eu/6811
I zdjęcia:
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/OchrydaIStruga?noredirect=1#5789979147879351234
Ewo – świat jest piękny. Ja jednak o czym innym; to obszar silnie sejsmiczny. Stare cerkwie i twierdze budowane solidnie, związane ze skałą stoją od wieków. Jednak te domy i domeczki posadowione na zboczach, nasadzone pięterka nawet nie w pionie, a z lekka przesunięte, jak z klocków… Nie mają prawa się ostać w razie trzęsienia. Dość lekkie żeby polecieć przy silnym wstrząsie i dość solidne, żeby pogrzebać mieszkańców. Ja bym się bała.
Pyro, nie bluźnij!!!
W sprawie fleur de sel, oszszywiście.
Miodzio, ciekawe, co o tym powiesz, jak już znajdziesz… Paru moich znajomych zainfekowałam miłością do zamiatanej soli, w tym dwójka poważnie wpadła w solny nałóg.
Nisiu – i czegoż się czepiasz kobity z prowincji? Widać gust mam gminny i tyle.
Kupiłem niedawno pojemniczek tej soli. Zdziwiłem się już ceną, bo pojemność taka jak przeciętnego pojemnika na np pieprz mielony, czy inne przyprawy, a chcieli jak za te inne. Zdziwiłem się też zawartością, bo przez szklanną ściankę widziałem tylko jako, tako grubą sól, a ja myślałem, że to jest coś, co zamiatane jest pędzelkiem i musi być drobne jak puder.
Nie otworzyłem buteleczki i odłożyłem między przyprawy. Mojej LP nakazałem na dniach radykalnie wyrzucać przyprawy (szczególnie gotowe mieszanki, bo sam staram się doprawiać przejżyście) i nie wiem więc, czy nie uznała buteleczki z solą za zbyteczną.
Dobry wieczór.
Ależ Pepe – cóż jest przejrzystszego niż sól krystaliczna!!!
Pyruniu, to nie prowincja, to papieroski, hehe, że nie czujesz różnicy.
Chyba masz rację, Nisiu.
Nóg już nie czuję, a LP rąk nie czuje i nóg.
Wczoraj nie udzielałem się już noszeniu ciężkich rzeczy i pozostawiałem to najętym, młodszym siłom. Jutro liwidujemy moją wysepkę, dziś śpię tu ostatni raz. Malarze panoszą się co raz bardziej, bo musimy oddać odnowione. Biedna kotka (sunia dawno wie co się święci, zna też już nowe miejsce) a ona, co raz dziksza się robi. Tam pierwsze piętro, więc trzeby będzie szukać innych rozwiązań.
Potem tu przyjdę z laptopem, aby poczytać w internecie. Zmieniłem operatora i nie wiem, na jaką dziurę łącznościową muszę sie nastawić.
Pepe – tak dostaliście w kość przy tych przenosinach, że łatwiej Wam się będzie rozstać z domeczkiem. Żal trochę się rozpłynie w bólu krzyża..
Oj, ?przejżałaś? mnie Nisiu!
Mnie nasunął się się sprawdzian typu: przeglądać, to z ?g? i taka transformacja.
Nie mam już słownika na półce po prawej, a trafia mi się to już drugi raz.
Ogłaszam więc: lepiej już nie będzie, aczkolwiek – nie mam zamiaru przestać się tym przejmować.
I znowu, te idiotyczne ogonki!
Piwnica znowu pełna.
Są tam przynajmniej dwie sukcesje po bliskich nam osobach, a teraz to przeważnie książki.
Powiedzcie, co zrobić z prawie kompletnym wydaniem Schillera, w pólskórku, tak starym jak kufel Alicji i jest z tego samego źródła, tzn. dobrze przed I-WS, i nikt tego nie chce. Nawet powinowaci potomkowie – profesorzydoktorzy.
Teraz to jest duży, pełny karton po owocach i leży w nowej piwnicy.
Pepe – wystaw na Amazonie albo Allegro albo podaruj bibliotece wydziału germanistyki
Podarować bym chciał, byle wdobre ręce.
Zobacz, jak Misiu się cieszył z druku „Mühle am …”
Dobrej nocy życzyę Wszystkim.
Pepe, ja nie w tym sensie, nie przejmuj się byle czym! To chyba pochodzi od przezierania, nie od przeglądania, pewnie był jakiś „przeźrzysty” dawno temu. Ja w tym sensie, że najprostsze czyli najprzejrzystsze doprawianie to sama sól, ew. pieprz, wtedy spod tych przypraw przeziera smak produktu. Kiedyś kombinowałam z różnymi przyprawami, teraz wolę czuć właśnie produkt wyjściowy – jakieś warzywko albo choćby kawałek mięska przypieczony na grilu. Pycha aż gały wypycha.
Dzień dobry – w pierwszy dzień jesieni. I naprawdę dzień jest jesienny – chłodny, wietrzny, pochmurny. Za pół godziny Młodsza zaczyna douczki, a ja się zabiorę za zrobienie placka zjazdowego Inki, szybki, nieskomplikowany, niezbyt słodki, a zawsze coś łasuchowatego w domu jest.
Przyszło mi do głowy, że podam przepis na ten placek, bo warto go czasem zrobić
KRUCHY PLACEK Z OWOCAMI
3 szklanki mąki łyżka proszku do pieczenia, 2 jajka, szczypta soli, 4 łyżki cukru, kostka tłuszczu 250g – zmiksować razem do postaci kruszonki jednorodnej. Połową posypać spód blachy. Teraz zmiksować opakowanie sera ricotta z 2 żółtkami i 1 łyżką cukru. Krem serowy rozprowadzić na okruchach na blasze (może być inny serek i smarować się tego nie da – trzeba kłaść łyżką kleksy) na warstwę serową rozłożyć owoce, wierzch posypać resztą kruszonki. Upiec do zarumienienia się ciasta. Posypać pudrem.
Naprawdę smaczne, a pracy na kilkanaście minut.
Dzień dobry,
Dzięki Zgadze nie zapominamy, że wczoraj świętowała Danuśka a dzisiaj wzniesiemy toast za Sławka. Wszystkiego Najlepszego! A to wprawi Was w dobry humor (mam nadzieję 🙂 ) :
http://www.youtube.com/watch?v=NiHWwKC8WjU
Sławek niech nam żyje jak najdłużej i jak najprzyjemniej!
😆
Ciekawostka przyrodnicza – ze Sławkową solą w tle: moja bretońska solniczka ma kształt pękatego namiociku i dziurę z przodu, niczym niezamykaną. Prawdę mówiąc, obawiałam się, że przy dostępie wilgotnego powietrza, sól zbryli się na amen i solniczka zostanie jedynie obzdóbką. Stało się odwrotnie, sól (w oryginalnym woreczku wilgotna) wyschła i jest pięknie sypka. I tu mi się skojarzyło: podobne kształty mają przydrożne pomieszczenia na sól – na pewno widzieliscie przy drogach takie pękate budowle. Znajomy drogowiec mówił, że w nich sól pozostaje sypka. Przyjęłam to za dobrą monetę, ale jakoś tego sobie nie wyobrażałam. No i teraz mam dowód – kształt pojemnika ma znaczenie, niezależnie od jego wielkości…
Solniczkę pokazałam, a to przydrożny magazyn soli, deczko większy: http://www.dome-international.pl/magazyny-podluzne-2
Sławek – wielki, skromny artysta, uroczy Pan, niecodzienny ładunek wiedzy i umiejętności, który lubi uchodzić za „szarego człowieka”. Wielkie serce, pański gest, miłośnik urody świata, kumpel artystów, lumpów i rybaków. Kolorowa postać i połowa mojej wielkiej miłości blogowej (druga połowa to Paweł Wiedeński) – powodzenia, Sławku i pogoń wszystkie upierdliwości codzienne za 10 górę, dziesiątą rzekę. Niech Ci się darzy, Przyjacielu.
A teraz errata do przepisu na placek – tam nie dajemy do ciasta 2 jaj, tylko 2 żółtka.Zajrzała do notesu i uściślam.
Sławku – taaakiej ryby! I sto lat w przyjaźni z przyjaciółmi. To z wrogami (w tym przypadku myślę o paryskiej biurokracji) dasz sobie radę. Uściski od Basi.
Leno – nie rozpieszczaj mnie komplementami. Serdeczne dzięki. Fajnie gadać w radio gdy się wie, że ktoś miły słucha.
Dzień dobry 🙂
Danuśkę i Sławka uczczę wieczorem, a życzę jak najlepiej 😀
Ciekawa rzecz z tym kształtem solniczki, małej i dużej.
Serrrrrrrrrrrrrrrrrrrdeczne uściski dla Sławka! Niech nam żyje!
Dzięki za tegoroczną Francję, Sławku. Machanko urodzinowe od Jerzora. Stolata wychylimy w stosownym czasie 🙂
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/July282012#5770150992874422642
Oj, zrobiło mi się nostalgicznie….(tu machanko do Elap i Bernarda).
U mnie świt blady i bardzo burzliwy w dosłownym sensie, wiatr drzewami zamiata, a ja cała w strachu, że któreś może wylądować na chałupie. Nie żarty – jedno takie trzasnęło, kiedy nas nosiło po Polsce, na szczęście wylądowało na sąsiednim, mocnym drzewie.
Przegląd prasy i taki temat:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,12527144,Wciaz_panuje_sowiecka_mentalnosc__ze_temu_co_zlowie.html
Ja mam chyba sowiecką mentalność, bo uważam, że rybę się łowi po to, żeby ją zjeść. Te ze sklepu też są poławiane, w łeb i na patelnię – jaka więc różnica? Co to zresztą za sport – ryba nie ma żadnych szans, kiedy skusi się na zakamuflowany przynętą haczyk.
Poza tym złowiona jest świeżutka, a w sklepie wiadomo to, jak długo leży? Facet pieprzy (kulinarny epitet 😉 ) farmazony i tyle.
W sklepach są ryby mrożone lub „świeże”, ale o tej świeżości to trudno powiedzieć, rybę można walnąć na lód (niekoniecznie mrozić) i ta świeżość to świeżość względna.
Wyobrażam sobie, jaką ryba ma radochę, że ktoś ją wyhaczył, rozorał pyszczek, a potem miłosiernie wypuścił do wody, „powalczywszy” przedtem dla sportu, humanitarny taki…
Jedno z moich ulubionych polskich dań 😉
Spożywane w restauracji na terenie dawnej kopalni złota w Złotym Stoku. Jerzor patrzył ze zgrozą, jak mozna coś takiego jeść, a ja spokojnie…i niejeden raz sobie zażyczyłam, bo tutaj tego nie mam!
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4056.JPG
No przecież to najzwyklejszy tatarek, mniam 🙂
Za 10 minut placek wyjrzy z piekarnika; o obiedzie już zdążyłyśmy zapomnieć. Teraz trzeba wyprodukować paliwo na popołudnie, wieczór i jutrzejszy poranek i nie zapomnieć wyciągnąć z zamrażarki resztę zrazów na jutrzejszy obiad. Potem kawa, placek i lektura – takie to pożyją.
Danuśce i Sławkowi wszystkiego najlepszego!
Uff, właśnie wróciłam, od 4 rano w podróży. Przywożę mafijne pozdrowienia z samego serca Sycylii – Palermo 🙂 To oczywiście żart, urzędowałam kilkadziesiąt kilometrów dalej koło Cefalu, uroczego średniowiecznego miasteczka rozłożonego dookoła potężnej skały, kuszącego sympatycznymi restauracjami z tanim ale doskonałym lokalnym winem. Jedzenie mało nas kusiło, bo nasz hotel miał świetnego kucharza, którego obiady to była poezja smaku a sposób podania radował też oczy. Na początek były antipasti w dużym wyborze, potem zawsze braliśmy zupę bo ogromnie nam smakowały, danie główne do wyboru: mięsne, rybne bądź wegetariańskie. Wszystko kończył deser, ale ten był mało atrakcyjny i urozmaicony lody na zmianę z jakimś rodzajem „budyniu”. Śniadania były skromne.
Sama wyspa jest pięknie zielona, górzysta, przyciągająca niektórych na stałe, jak nasze przewodniczki, które mieszkały tam jedna od 13 lat, a druga prawie ćwierć wieku. Majestatyczna Etna była spokojna, woda ciepła, choć Sycylia przywitała nas potężną ulewą, pod Katedrą w Cefalu. Wysiadała tam z samochodu panna młoda i początkowo było mi jej żal, ale powiedziano nam, że tam deszcz to na szczęście, więc ta panna będzie miała chyba dużo szczęścia, bo woda lała się strumieniami. Cdn.
Jesień idzie przez las 😉
Dzień dobry już jesiennie 😀
Danuśko, Sławku – niech Wam się darzy 🙂
Pyro, ten dom na pewno nie przetrwałby trzęsienia.
Gwoli ścisłości, bałabyś się tam mieszkać czy również tylko zwiedzać?
Irek, poradź: mam staroświecką jabłoń, Bóg jeden wie, co to jest, na pewno tzw. zimowa. Ma jabłka. Pyszne, ale b. twarde w tej chwili, no i sporo ich. Jak je przechować, żeby nie zdechły? Zdjąć z drzewa teraz czy kiedy indziej???
Piekne te Twoje kwiatki. Jak zaświeci słonko, to może jeszcze przejdę się po swoim ogrodzie z aparatem…
Jesteśmy już w Gdańsku. Spotkania po latach. Radosne opowieści, czasem gula uwięźnie w gardle…Jutro część rodziny w Malborku. Upływ czasu jest bezlitosny. Łapię się na krytyce Pana Boga, że starość Mu się nie udała!
Nic to! Potem będzie Poznań. Golonka u Pyry. Już mi się ona śni. Inka, Lucjan (mamy b. ważne tematy do przedyskutowania) Uczona Jagoda z Włodkiem. Może berlinczycy dojadą i będzie mini-maxi Zjazd!
. Spotkania po latach.
Nisiu. Mamy identyczną jabłonkę. Czekam na sugestie i Twoje ebooki. Obiecałaś!
Irek, czarodzieju! Ile masz tych hektarów? Tylko rudbekii nie bardzo lubię. Ze zdjęcia naliczyłam 6 odmian wrzosów, bardzo pięknych o tej porze roku.
Nisiu – w moim ogrodzie rosło kilka starych odmian zimowych i późno jesiennych – cesarz Wilhelm, kosztela, Landsberska, reneta szara i złota. Trzeba je zdjąć ok 15 października – póki nie ma przymrozków. Przechowywaliśmy na nieogrzewanym strychu rozłożone na gazetach w jednej warstwie i luźno przykryte jeszcze arkuszami gazet. Trzeba przeglądać i co zaczyna gnić – usuwać natychmiast. Dało się przechować do Wielkanocy.
Małgosiu – za 3 tygodnie jadą tam moje panny – córki.
Ewo – mieszkać, oczywiście.
Tegoroczne lato pożegnało nas w ostatniej swojej godzinie silną burzą. Już po wszystkim, nawet Młodsza była przegonić Radzia wokół trawników.
Ja bym jeszcze poczekała ze zrywaniem, dopiero jak zapowiedzą przymrozki, tylko wtedy trza biegiem!
Na Bartnikach mieliśmy takie zimowe różne, kilka odmian.Tata zrobił w piwnicy taką drewnianą platformę, podwieszoną pod sufitem piwnicy i tam się rozkładało zimowe jabłka, każde osobno, bo jak jakieś nadgniło, to sąsiedztwo niekoniecznie. Tu mi się zrobiło nostalgicznie pod adresem złotej renety 🙁
Zawierucha ustała, ale w obejściu jest sporo połamanych gałęzi (na szczęście mniejszego formatu) i cała masa liści, wcale jeszcze nie jesiennych. U mnie też jesień idzie przez las…chociaż gdzie indziej przez park. Albo szczere pole.
http://www.youtube.com/watch?v=bNu9AAaQFHk
Pyro,
miałyśmy to samo! Burza, światło i dźwięk (bo to było u nas w nocy) – przed chwilą wyszłam do ogródka, jest ciepło, a wydawało mi się, że teraz to już tylko jesienna mizeria i ziąby.
Haneczko,
kocham najzwyklejszy tatarek, tutaj tego nie ma w restauracjach (pewnie w Toronto w polskich restauracjach mozna zamówić), a dla siebie robić mi się nie bardzo chce, Jerzor tego nie tknie. Ja nie namawiam, uwielbiam tatara i jak jestem w Polsce – zawsze gdzieś tatara zjem 🙂
Tatar kojarzy mi się z restauracją, której już nie ma – Klubowa w Złotym Stoku, mieszkałam naprzeciwko, więc często-gęsto zamawiałam. Pycha!
A tak serwują tatara w Warszawie 😉
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/WarszawaMaj2010#5477152224783225858
…oraz tak, trochę więcej wszystkiego:
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/WarszawaMaj2010#5477164580056613218
Już zjadam, Alicjo. Oba 😀 Te, których Jerzor nie chce, też chętnie zjem 😀
Nie ma, nie ma, to wszystko moje 😉
I już zjedzone!
A potem się dziwią, że mnie mało 👿
Mam w planie za jakiś tydzień z kawałkiem ale nie wiem, czy się z Wami podzielę, Dziecko też lubi. Teraz już nie wyciągam wielkiej maszynki do mięsa, a to malutkie ustrojstwo, które mi Inka kupiła – taki mini – mikser a 2 nożami kręcącymi się przeciwstawnie. 25 kg wołowiny rozdrabnia w 1 minutę.
Dzień dobry!
Czytam, że dziś sporo wzmianek o Włoszech.
Tak, MałgosiuW, „sposa bagnata, sposa fortunata” (dosł. panna młoda mokra, panna młoda mająca szczęście)!
caffe-lena
21 września o godz. 19:24
„zrobię sobie i rodzince pene.”
Gratuluję! (znaczenie słowa „pene”- łac. „pen-is; „penne” – „pióra” – mała różnica, a cieszy! 😀 )
Pozdrawiam
Do kompletu dorzucam Zatokę Kości:
http://www.eryniag.eu/6855
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/ZatokaKosciISwNaum?noredirect=1#slideshow/5790724209773817778
Nisiu i Cichalu,
Stare jabłonki. Nie do konsumpcji. Chyba że dla strudzonych wędrowców. Najlepsze takie są na susz lub na jabłko Adama. Tu posiłkuję się przepisem M. Caprari
„Jabłka trzemy na grubej tarce, skrapiamy cytryną. Zostawiamy na noc.Następnego dnia dodajemy goździki, korę cynamonu i zalewamy spirytusem i wodą / 0,5 l spirytusu i 0,25 wody na ok. 2 kg jabłek/. Po 10 dniach /+-/ zlewamy przez gęste sitko. Moszcz na dnie też jest pyszny
Irek, co Ty gadasz. Moje jabłka są pyszne – twardawe, soczyste i kwaskowe. Takie lubimy najbardziej!
Suszone jabłka! Uwielbiam, tylko….nie suszę, bo nie mam własnej jabłonki, a cały rok są w sklepie. Przeważnie takie:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Idared
Ja też zciapię takie jabłka, ale w wersji Adamowej to jak kompot, tylko potem nie wstajemy, nie mówimy długich wyrazów typu ireneusz
Mam! „Hand-harvested sea salt from ile de Re”. Fleur de sel. France.
$15 za 25 dkg, sloiczek maly bo sol dosc ciezka. Wyprobowalam na lunch na kanapce z jajkiem i pomidorem. Dla mnie bomba! Bedzie na kanapki albo inne takie… Kartofekow napewno nia nie potraktuje.
Nisiu, dziekuje !!!
Miodzio,
Testowałem dzięki Nisii.
Tak trzymać.
Zrobię te jabłka Adama; mam jeszcze tyle spirytusu, że 0,5 l mogę poświęcić. Więcej nie, bo przez awanturę czeską, wszelkie źródełka wyschły dokumentnie. Ludzie się boją i słusznie.
Śliczny on ci jest,l aczkolwiek nie bardzo jadalny…
To z Pomorza.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_3803.JPG
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_3805.JPG
„Wrzosy, wrzosy lila-mgła…”
tego też nie mam w moich okolicznościach przyrody i za każdym razem się zwruszam. Wrzesień to piękny miesiąc do odwiedzenia Kraju.
Wyborcza publikuje zdjęcia ze ślubu p. Oli Kwaśniewskiej. Głupio się człowiek czuje kiedy musi ocenić, że Matka na tej fotce prezentuje się znacznie korzystniej od córki. Tak nie powinno być. To jest nienaturalne, wiem. Co zrobić – dla mnie ani Panna Młoda, ani jej suknia nie mogą konkurować z prezencją p. Jolanty. A przecież p.J.K. ma płaszczyk na sukience – wszystko w ciepłych beżach, pozornie kudy jej do kiecki od projektantki. Pozornie.
Na grzyby…
Znana wielu Zjazdowiczom moja ulubiona Szwagierka 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_3791.JPG
Nadal sortuję ileś tam tysięcy zdjęć. I wspomnienia…
Pyro,
o ile nie jestem w mylnym błędzie, parę dni temu Ola Kwaśniewska, dzisiejsza szczęśliwa Panna Młoda, zabraniała publikować jakichkolwiek zdjęć z tego ślubu i groziła prasie sądami, jeżeli takowe się ukażą.
Jak się chce wziąść ślub bez rozgłosu, to się po prostu bierze w Mszanie Dolnej albo w Dzierżoniowie na ten przykład, i się o tym w ogóle nie gada.
Polska księżna czy co?
Lubię Tereskę Pomorską.
-ś.
W czasie głośnych ślubów znajduję sobie muzykę z okresu naszego, łezka się w oku kręci szczególnie przy krojeniu cebuli do klusek z fasolą i nie tylko.
Zapomniałem o linku.
http://fm.tuba.pl/player?id=3574&type=0&checkout=66114740
http://fm.tuba.pl/player?id=8079&type=1&checkout=7586257
Nikt z nas na ślubie nie był i w ogóle ten temat poza nami. Ja tylko po babsku nawymyślałam na „wszystko na sprzedaż”. A muzyczka od serca.
Ja tyż 😉
Polak mistrzem świata!!! Nie lubię boksu, ale się cieszę. O czym bym z ojcem jutro gadał bokserem na emeryturze.
Dzien dobry Wszystkim,
Yurek, dla mnie Mick Jegger i Rolling Stones tamtych lat to przede wszystkim to:
http://www.youtube.com/watch?v=qXcNQTa3zgs
Tez sie na tym wychowalem… 🙂
….i moje mlode lata bylyby znacznie ubozsze bez tego…
http://www.youtube.com/watch?v=ZxYGeTV6fCw
utwor prywatek odtwarzany z plyt – widokowek…
…dzisiaj trudno uwierzyc, ze komuna to zwalczala….
http://www.youtube.com/watch?v=3_I8RCUpe-c
…przynajmniej na poczatku.
Sławku – Słonecznego księżyca, księżycowego słońca, pomidorowych grzybów, bukietów papryki. Bez beżu 🙂
Posluchalem Gershwina, ktorego Placek przeznaczyl dla Slawka…. Jakie to ladne!
Dla Danuski i Slawka – serdecznosci mnostwo! 🙂
Dobranoc 🙂
Pozdrawiam serdecznie i podrzucam niniejszym Wszystkim Zainteresowanym relację z pięciodniowego wypadziku w bliskie okolice: w roklinach, na płaskowyżach, pagórach oraz na obrzeżach Słowackiego Raju było po prostu rajsko!!! (nic nie dosładzam ani kontrastowo nie zakwaszam rzeczywistości codziennej, polskich pagórów i gór, wertepów dotychczas mi znanych, etc., etc. … ;)) 😀
…I wszystko o rzut beretem od mojego miasta: wyruszasz o szóstej a w południe możesz już śmigać po stupaczkach i drabinach… zaliczywszy pierwej ze dwie-trzy atrakcje typu Spiska Sobota, Lewocza i podobne… 😎
Komu tiesnawy i kaniony Słowackiego Raju wydałyby się zbyt strome, klaustrofobiczne czy najeżone technicznymi ułatwieniami — może (jeśli zechce) przebiec się ze mną ‚najhonorniejszą legalną ścieżką w polskich Tatrach’: Mięguszowiecką Przełęcz Pod Chłopkiem odwiedziłam – po raz kolejny – w piękną pogodę; kilometrowy kocioł Morskiego Oka zionie ze ścieżki i z góry tak samo (groźnie, urokliwie, znajomo, pawiooko, …), wokoło przestrzeń poznaczona kulturowo i literacko (por. choćby Na przełęczy), ubezpieczeń prawie żadnych (‚choć tu i ówdzie by się przydały’, mówią co bojaźliwsi), turystów 10 albo 100 razy mniej, niż na Rysy…
Dzień wcześniej Rabka i okoliczne pagóry —
— najbliższe (Krakowowi) spa też trzeba było kiedyś przedreptać, zwłaszcza iż pięknieje z dnia na dzień!
Tu linki.
Zapraszam Zaciekawionych serdecznie!
A cappella,
Wloczykiju, Taterniczko, Milosniczko Gor, Kopalnio Wiedzy o Nich, Fotografko, Reporterko i wszystko co chcesz – dzieki wielkie!
Nowy, dzięki! 😀
I już ruszam (moje zaspane-niedospane szare komórki), by wymyślić tytuł homerycko-stosowny dla oddania wszelkich zasług realowych i sieciowych Szanownego Pana… 😀
Jak zwykle wpadam w kompleksy oglądając szlaki wędrówek A’Cappelli, Ewy i Witka i wszystkich innych Blogowiczów – z obrazami oceanu – Nowego i Orci, nostalgiczną dokumentacją Alicji, zdjęciami Danuśki i pięknem na fotografiach Marka i Sławka. Ale niech tam – chodźcie, wyjeżdżajcie i potem opowiedzcie rzetelnie o tym, co było do obejrzenia i doznania.
U nas dzisiaj słonecznie, niebo, jak z włoskiej pocztówki, ale chłodno.
No, likwiduję wysepkę.
Pozdrawiam wszystkich, przesyłam stosowne życzenie solenizantom wszelakim i zaczynam rozbierać biurko nie wiedząc na dobre, kiedy będę miał znowu dostęp do sieci!
Kochany Blogu-melduję się znowu na posterunku 😀
Wróciłam wielce za Wami stęskniona.To prawda,że na świecie jest do oglądania mnóstwo pięknych miejsc.Pamiętacie jednak,co mówią: wszędzie dobrze,ale w domu najlepiej !
Bardzo dziękuję wszystkim za życzenia.To naprawdę miło 🙂 kiedy ludzie o Tobie pamiętają nawet,gdy jesteś na drugim krańcu Europy. Ten korsykański kraniec zwiedzaliśmy mając metę na kempingu położonym we wschodnio-centralnej części wybrzeża.
Lubimy takie kempingowe wakacje.Jak zwykle zarezerwowaliśmy samodzielny domek z pełnym wyposażeniem,tarasem i mini ogródkiem.Wakacje na kempingu pozwalają obserwować sąsiadów dookoła.Z racji tego,że życie w tak ciepłym klimacie toczy się na zewnątrz z łatwością prowadzi się drobne pogawędki i nawiązuje często sympatyczne kontakty.Ciąg dalszy nastąpi…
Małgosiu- wrzuć,proszę,trochę sycylijskich zdjęć !
Będę stopniowo doczytywać blogowe zaległości,ale póki co, zwyczajem Alicji,lecę do zajęć,bo się paskudnie naprzykrzają 🙁
Danuśko, a ja tam wolałam poczekać na Ciebie: obyś zawsze miała powody do swojego słynnego uśmiechu!
😆
Miodzio, cieszę się, że Ci moja ulubiona sól zasmakowała. Na zdrowie! Bo myślę, że taka sól prosto z oceanu to po prostu musi mieć od zarąbania różnych wartości, mikroelementów i tak dalej.
Witaj, Danuska. Cieszę się, że już wróciłyście – Danusia, Małgosia i Ewa – pełne wrażeń i doświadczeń. Trochę się z tego i nam dostanie.
U mnie po obiedzie i nadal chłodno; założyłam sweter, bo co się mam w domu przeziębiać (a balkon cały dzień otwarty, dla psa)
Danuśko powitania i życzenia znad Narwi i Bugu. We wtorek pokaż Alainowi co w tej Narwi pływa. Nie mogę dziś wrzucić, bo nie mam w laptopie programu obróbki zdjęć. A objekt częśćiowo zjedzony a częściowo zatopiony w galarecie i stygnie. Jutro wracam do miasta.
Danuśko, witam Cię i ja i ściskam serdecznie, urodzinowo 😀
Wszystkim – dzień dobry. Chłód mnie przywiał do miasta, grzybowych zdobyczy prawie żadnych, mniej więcej 1-2 grzyby dziennie, okropnie sucho. Ale jesień nad Pilicą piękna 🙂
Dzień dobry Blogu!
Danuśko,
niech Ci się darzy wszędzie, gdzie jesteś 🙂
U mnie cieplutko i słonecznie, a także grzybowo:
6 kg borowików w 3 godziny we dwoje. Na obiad makaron z prawdziwkami w śmietanie (z czosnkiem i białym winem), sałatka z pomidorów.
Teraz mała sjesta i hajda znowu na inne zbocze 😉
Czym się różni kwiat soli od „zwykłej soli” morskiej?
Smakiem, który wynika z mniejszej zawartości siarczanów (nadają gorzkawy posmak) i ceną wynikającą z większego nakładu pracy przy jej pozyskaniu.
Podczas gdy np. sól morska z Guerande kosztuje ca 5 euro za kilogram, to jej „kwiat” – 3 do 5 razy więcej (w zależności od wielkości opakowania)
Fleur de sel jest po prostu czyściejszą solą i zawiera MNIEJ niektórych mikrolelementów
Średni skład soli z Guerande:
Fleur de sel/ Sól morska
Woda (wilgotność)………. …………………………8 / 6.75 %
substancje nierozpuszczalne w wodzie………. 0.025 / 0.34 %
Chlorki………. …………………….54.00 / 54.5 %
Siarczany………. ……………………..0.66 / 1.90 %
Potas………. …………………..0.20 / 0.20 %
Wapń………………………………..0.22 / 0.12 %
Magnez………………………….. 0.81 / 0.71 %
Sód………. ………………………30,20 / 35.20 %
Miedź………. …………………….2.5 / 2.5 mg /kg
Cynk………. ……………………….5,4 / 5 mg /kg
Mangan………. ………………5,4 / 6.8 mg /kg
Żelazo………. ………………………………ślady / 80 mg/kg
Granulacja poniżej 3 mm / poniżej 6 mm
O rany…pozwólcie, że podrzucę sznureczek, który był mi podrzucił Jerzor z zapytaniem, czy to taki trynd i on, Jerzor, jest niemodny.
A skąd ja mam wiedzieć?! 😯
Przecież nie bywam na takich imprezach i nie wiem, co się nosi 🙄
Co z tymi panami-celebrytami na zdjęciach w gazetach – wszyscy maja za długie, zwijające się na butach nogawki od spodni 🙄
Jak komuś pasują takie hajdawery, niech sobie nosi 😉
http://rozrywka.dziennik.pl/news/galeria/405168,7,slub-dekady-zobacz-kto-sie-bawil-u-kwasniewskiej-i-badacha-galeria-zdjec.html
Alicjo – moda tej dekady jest po prostu brzydka. Od kilku dni oglądam różne stare i nie stare filmy (Młodsza ogląda) i twierdzę, że najładniejsza, najbardziej kobieca była moda lat 50-tych i 70-tych ub. w., a najpraktyczniejsza, dające dużo swobody, moda lat 90-tych i pierwszych lat b.w. W tej dekadzie mamy niewygodne, i dość obrzydliwe buty, jarmarczne żakiety z pseudo kamieniami szlachetnymi, równie cygńskie t-shirty drukowane w złote obrazki. Dobrze, że przynajmniej w niebyt odeszły odblaskowe, męskie marynarki i majtkowe, różowe koszule męskie. A już pomysł, żeby panowie nosili marynarki do krótkich spodni, musiał się narodzić w głowie faceta, którego tk ubrano do I Komunii i nie zdążył się nim nacieszyć.
Barbara – a kiedy zobaczymy „krzaki” nad Pilicą? Znamy już tereny nad Narwią i Bugiem, strugą płynącą przez Ostrołękę i te, nad jeziorami Pomorza Zachodniego. Powinnaś uzupełnić naszą wiedzę krajoznawczą. No i – nie wymawiając – nie znamy Gucia i jego kumpla.
Bardzo dziękuję za kolejną porcję życzeń 🙂
Siadnęłam sobie,jak mawia moja kuzynka z Podhala,bo mieszkanie trochę ochędożone i druga pralka już się kręci.
Gospodarzu-czy ta wspaniała ryba to może potężny szczupak?
Osobisty Wędkarz czeka niecierpliwie do wtorku.Natomiast wędkowanie na wakacjach nie zakończyło się żadnymi spektakularnymi sukcesami,wędki zostały schowane do walizki już trzeciego,czy czwartego dnia urlopu,bo warunki nie te 🙁
Plaża piaszczysta i w wodzie daleko płytko,rzeka obok kempingu nie nadawała się do połowów,a za łowienie ryb w pobliskich jeziorach trzeba było uiścić dość duże opłaty,co nie miało za wiele sensu.
Zatem Alain wyżywał się kulinarnie oraz na spółkę z naszym przyjacielem był dzielnym kierowcą podczas wycieczek po górskich serpentynach.Na Korsyce byliśmy z parą naszych przyjaciół.Babską rolą były wymyślanie tras kolejnych wypadów 😉 Męskim zaś wyzwaniem stało się pokonywanie tych mocno krętych kilometrów.
Reportaże kulinarne oraz te z widokami przewidziane w niedalekiej przeszłości.
Po raz kolejny okazało się,że nacje z tej części Europy jagnięcinę przyrządzają po mistrzowsku,co cieszyło podniebienia głównie naszych panów.Nasze też trochę,bo zawsze dawali coś dziabnąć ze swoich talerzy 😉 Oni próbowali natomiast nasze ryby albo serowe lazanie,czy też inne faszerowane cukinie.
Z tradycyjnym serem brocciu ciekawie-niby o tej porze roku go w zasadzie nie ma,ale jest 🙂 W restauracjach występuje w w różnych daniach oraz deserach,w sklepie spotkaliśmy jeden raz.
cdn
Latorośl wraca z zimnych krajów jutro popołudniu.Z wiadomości esemesowo-telefonicznych wynika,że było super i że żal wyjeżdżać.
Widziała zorzę polarną,czego Jej bardzo zazdroszczę.Resztę opowie po powrocie.
PS.A propos grzybów.Na jednej z wycieczek spotkaliśmy kanie.
Był to jednak park narodowy i kanie zostały na swoich stanowiskach.
Zresztą Korsyka to ogólnie jeden wielki park narodowy.
Francuzi bardzo przytomnie nie oszpecili jej wielkimi kompleksami hotelowymi,natomiast co krok kempingi albo pokoje gościnne w niewielkich pensjonatach i to ma swój ogromny urok.
timbre-un-grand-merciG.jpg
Oj Danuska, Francuzi by chcieli zabudowac, tylko tam co chwile cos wylatuje w powietrze. Rdzenni nie pozwalaja jak nie dostana haraczu
Ja się zabiję. Nemo zniweczyła moje złudzenia co do kwiatu solnego. Wiadomość o granulacji dobiła mnie do reszty. Żegnaj, Blogu.
Jeszcze mój śpiew łabędzi. Znacie?
http://www.youtube.com/watch?v=ZDhm4TL-bs0
Danuśko 🙂
Dla Was, Blogowych przyjaciół, Pan Jerzy, z którym czas obchodzi się bardzo łagodnie…
http://www.youtube.com/watch?v=Jb0hwxNhPEc
Nisiu, zapomnij co tam jest w środku i kochaj dalej 🙂
Danuśka,
Oj kusisz Korsyką 😉
Tymczasem podrzucam albańską Korczę: http://www.eryniag.eu/6892
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/KorczaIOkolice#slideshow/5791284968810488082
Ekskjuzże mła…czy macie suchy chleb dla szopów praczy?
http://i.imgur.com/GdtZn.jpg
Dosyć wyjątkowa fotka, bo one w dzień śpią 😯
Kiedyś taki przyjemniaczek spał u mnie na drzewie nad stołem piknikowym, dojrzałam go dopiero, jak spojrzałam w niebo i okoliczności. Jeszcze wtedy nie nosiłam fotopstryki i przy pogodzie 🙁
A była okazja do zrobienia fajnego zdjęcia 👿
Danuśko, zajrzyj, proszę, do prywatnej poczty.
Alicjo – Młodsza zakochała się w tych szopach. Powiedziała, że nasz śmietnik dość daleko od budynku i mogą sobie przychodzić.
Nisiu – każdy obiekt miłości analizowany drobiazgowo musi przegrać. Co Ci to szkodzi?
Dzien dobry,
Pyro,
Czy pamietasz, ze kiedys dostalem od Ciebie butelke nalewki na pigwie – jedna byla dla mnie druga dla Cichala. U mnie dostala nienuroszona do dzisiaj (wtedy mowilas, ze musi troche poczekac). Dzisiaj srpobowalem – jest swietna! Nie mam prownania z innymi Twoimi wyrobami tego typu, ale ta nalewka to naprawde „cos”. Dzieki.
Odrabiam południową prasówkę, czytając to i owo, między innymi wywiad z Lwem-Starowiczem.
„Takie pytanie może zadać tylko kobieta…”
Mężczyźni takich pytań nie zadają, dla nich wszystko jest jasne 🙄
Alicjo – to trochę nie tak. Moje 30 letnie doświadczenie w pracy z młodymi mężczyznami (najpierw technikum, potem wojo) dowodzi, że poza koguta i lwa na polowaniu, bywa przykrywką dla natury – mimozy. Naprawdę są dość niepewni siebie, wiecznie porównują się z wyimaginowanym ideałem Zdobywcy, cierpią i wpadają w nerwicę. A kilkunastolatek zakochany to ogromnie delikatny osobnik i na moje oko, znacznie słabszy od dziewcząt (mimo ich histerycznych często zachowań).
Nowy – cieszę się. Może zyskasz nową butelczynę „do odstania”.
Pyro,
kiedyś pisałam, jak to zwabione zapachem smażonych suszonych śliwkek z boczkiem o północy się zjawiła rodzinka szopów i dobijała się do drzwi kuchennych.
Oj, bardzo rozczarowane odeszły w las! Ale godnie, powoli, cała rodzinka (ze 6 ich było) i pewnie coś tam pod naszym adresem przeklinały po ichniemu 😉
Dałabym, ale zjedliśmy godzinę wcześniej i tylko zapach się był został.
O masz…Jerzor (właśnie był wrócił z zakupów drobnych, potrzebne były baterie) zakupił golonki 😯
A podobno od tego ma się umierać i nie należy spożywać 🙄
Przebywanie w towarzystwie łasuchów robi mu dobrze 😉
Witam, spróbuj Alicjo tego, polej golonki w czasie gotowania piwem następnie pod koniec opiekania posyp cukrem pudrem skórka marzenie.
Danuśko – Mimozowate życzenia wszystkiego najlepszego, na wyspach, półwyspach i lądach stałych 🙂
Z ogromnego prania może się cieszyć jedynie Danuśka. Co prawda pan Lew o tym nie wspomina, ale to się rzuca w oczy 🙂
Nie wiedząc o co pani reporterka spytała musiałem się dowiedzieć i teraz wiem dosłownie wszystko, ale nie żałuję. Jest na to za późno.
„Miłość między partnerami pojawiła się w końcu XIX wieku”
Alino-zajrzałam 🙂
A Ewa jak zawsze wybiera ciekawe i słabo znane kierunki.Brawo!
Elap-to prawda,Korsykanie naród cokolwiek „wybuchowy”. Separatyści nadal aktywni.Właśnie przed chwilą dowiedziałam się od znajomych,że dwa dni po naszym przyjeździe podłożono ładunki wybuchowe w kilku korsykańskich supermarketach.My nieświadomi niczego,bo przez dwa tygodnie żyliśmy bez telewizora,radia,gazet i internetu.
No, właśnie; małżeństwo jest instytucją starą, jak nasza cywilizacja (chociaż nie odwieczną) a oczekiwanie miłości w małżeństwie, szczęścia osobistego i tego, że „się należy” ma niewielką skalę czasową. Tylko o ok 40 lat wyprzedziło feministki i pojęcie „praw człowieka”. Całkiem świeżutka idea, a ile namieszała w świecie!
Dobry wieczór !
I ja wracam do życia blogowego. Część blogowego niebytu spędziłam w Bieszczadach i okolicach, a część na domowych i rodzinnych obowiązkach. Zgadzam się z Danuśką, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, ale żeby kolejny raz o tym się przekonać, trzeba zaplanować podróż, spakować to co potrzebne i zbędne i przemierzyć setki kilometrów. Pobyt w Bieszczadach całkiem udany, ale tak naprawdę są to tereny dla osób, które lubią wędrować po górach, bo tam zawarte jest całe piękno. Poza szczytami i połoninami Bieszczady nie zachwycają. Moim sukcesem było wejście na Tarnicę/ najwyższy tamtejszy szczyt – 1364 m./ Widoki stamtąd są niezapomniane, ale na inne wyniosłości już się nie zdecydowałam, zwłaszcza że w tym czasie było tam gorąco. Bardzo przyjemnie spędziłam czas na wodach Zalewu Solińskiego. To piękne miejsce z jednej strony ograniczone jest zaporą wodną i charakteryzuje się brzegami nieporośniętymi żadnymi roślinami – goła ziemia bez najmniejszej roślinki. Wynika to zdaje się ze zmieniającego się często poziomu wody i wypłukiwania gleby do jeziora. A skutek jest m.in. taki, że nie ma tam w ogóle ptactwa wodnego. Bardzo dziwne to wrażenie. Zupełnie rozczarowała mnie Kolejka Bieszczadzka. Widoki w czasie podróży dość monotonne, ale za to ciągły dopływ świeżych spalin, bo lokomotywka jest spalinowa. cdn.
„Śliczny on ci jest,l aczkolwiek nie bardzo jadalny?
To z Pomorza.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_3803.JPG”
A owszem, śliczny, ale dlaczego niejadalny?
O ile mnie wzrok nie myli, to przecież gołąbek, zwny także surojadką.
Znakomity gdy się go usmaży na patelni.
Mieszkaliśmy pomiędzy Ustrzykami Dolnymi a Górnymi w ładnym miejscu, ale z powszechną tam wadą – słychać tam hałas przejeżdżających samochodów I to niezależnie od tego, czy jest się 100 czy 400 metrów od drogi. A jeździ tam sporo ciężkich pojazdów z ładunkiem drewna albo kamieni z kamieniołomu. Nocą na szczęście była cisza, a ciągu dnia byliśmy w rozjazdach. Zwiedziliśmy m.in. Sanok , a w nim Skansen z bardzo ciekawym Rynkiem Galicyjskim, a także Zamek, a w zasadzie wystawę obrazów Zdzisława Beksińskiego i ekspozycję ikon. Wprawdzie chciałam na poczatku darować sobie ikony/ bo w pamięci miałam bogate zbiory ikon z Supraśla/, ale kiedy zobaczyłam je, nie odpuściłam żadnej.
Ciekawa też była wycieczka do Krasiczyna i Przemyśla. Poza tym obejrzeliśmy / tylko z zewnątrz/ wiele miejscowych cerkiewek, ktore nie zostały zniszczone w czasie wojny i tuż po niej i zdołały doczekać renowacji.
Kulinarnie nie było żadnych rewelacji, a raczej sporo rozczarowań. Mile wspominam kiełbaski z wieczornego ogniska a także zupę gulaszową z restauracji w Birczy. Nawet Alicja uznałaby ją za ostrą.
A z pozostałych atrakcji – miałam okazję przypomnieć sobie jak gra się w ping – ponga. Trenowaliśmy codziennie . Szkoda, że nie mam miejsca w domu na stół pingpongowy.
No, przeoraliśmy Trójmiasto i Malbork. Jutro do Szczecina. Potem Poznań. Tutaj ludzie przemili. Na dowidzenia dzisiaj przydeszczyło, ale to po to, żeby mniej było żalu na wyjezdnym…
Wznoszę toast za Bruce a Springsteen, 63 lata.
http://fm.tuba.pl/player?id=5417&type=0&checkout=36691892
http://fm.tuba.pl/artysta/bruce+springsteen
Krystyno – nie było Ciebie tylko ok 10 dni. Kiedy zdążyliście to wszystko zobaczyć? I jeszcze zajęcia rodzinne?
Yurek – odrobinkę mogę, choć to nie jest mój ulubiony wokalista.
Pyro,
samochodem dociera się wszędzie dość szybko, zwłaszcza że drogi, po których jeździliśmy były całkiem przyzwoite, a często bardzo dobre. Zabrałam ze sobą laptopa z zamiarem pisania jakichś małych bieżących relacji, ale były ogromne problemy z internetem, jak to przy wschodniej granicy. Zapewnienia operatorów/ w tym wypadku T-Mobile/, że dostęp do internetu oferują zawsze i wszędzie to nieprawda. Ale odwyk internetowy też się przydaje.
I tu się różnię w gustach w Pyrą, bo Springsteeana lubię za jego męski energetyczny głos.
Pyro,
lubię też rudbekie. 🙂
Na Podkarpaciu bardzo ujęły mnie przydomowe ogródki, bezpretensjonalne, w dawnym stylu -” kwiatowy nieład” , czyli mnóstwo aksamitek, dalii, cynii, kosmosu, malw a także wszechobecne dzikie wino oplatające płoty, altanki i domy.
Na Galicyjskim Rynku : http://www.google.pl/search?q=skansen+sanok+rynek+galicyjski&hl=pl&prmd=imvns&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=FWhfUNL9H4rOswbKloH4BA&ved=0CDUQsAQ&biw=1024&bih=477
To z Pomorza, Stary Drahim.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_3868.JPG
Też Pomorze…
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_3894.JPG
Obejrzałam z ciekawością, Jest duża różnica między ryneczkami w Wielkopolsce, a tym „Rynkiem Galicyjskim” – nie tylko w architekturze, ale i w organizacji przestrzeni urbanistycznej. U nas charakterystyczne są symetrycznie odprowadzane ulice – równorzędne ulice – co najmniej 4, częściej 8, przy czym te dodatkowe, są węższe, jakby mniej ważne. Nie ma też u nas tych charakterystycznych dla Polski Wschodniej studni na Rynku, od 200 lat zastąpiły je pompy – początkowo kieratowe, potem mechaniczne. Różnic jest więcej – budynki użyteczności albo funkcjonariuszy publicznych – wójta, posterunkowego policji, tuż obok szkoła i kościół (chociaż te dwie instytucje bywają w owych mniejszych uliczkach – zamykają perspektywę. Budynki u nas od dawna są murowane albo szachulcowe – drewno było drogie, a na dodatek łatwopalne. Po tragicznych seriach pożarów w w. XVIII zakazano wręcz budynków drewnianych z zabudowie zwartej. Nie ma też u nas podcieni, a szkoda, są takie urokliwe.
Urodzinowe życzenia Solenizantowi 😉
http://www.youtube.com/watch?v=6vQpW9XRiyM
Hej, Łasuchy!
Lody śmietankowe (sklepowe) u Tereski Pomorskiej + podsmażone jabłka, do tego maliny z ogródka…nawet ja się skusiłam!
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_3909.JPG
(…nadal porządkuję zdjęcia wrześniowe).
p.s.Chyba były też polane jakimś likierem, te lody.
Ciąg dalszy Sycylii.
Mieszkaliśmy 7 km od Cefalu w kameralnym hotelu w Mazzoforno. Jest to miejscowość gdzie są 3 hotele i mnóstwo prywatnych posiadłości służących za letnie rezydencje, o tej porze opustoszałe. Żadnego sklepu, nic tylko domy. Mimo, że byliśmy tam tylko tydzień zafundowaliśmy sobie dwie całodniowe wycieczki. Pierwsza z nich była do Monreale i Palermo. Z tych miejscowości będą teraz zdjęcia. Palermo jest koszmarnie zatłoczone, wszyscy tam jeżdżą samochodami, a właśnie zaczęła się szkoła. Monreale spokojniejsze a katedra robi duże wrażenie. Jeszcze większe robią katakumby Convento dei Cappuccini, gdzie przechowywanych jest około 8 tysięcy zabalsamowanych ciał i szkieletów, leżących, stojących – ubranych. Ostatni pochówek odbył się tam 1920 roku i była to dwuletnia Rozalia. Lekarz zastosował do jej balsamowania nowej metody, która spowodowała, że dziewczynka wygląda jakby spała. Szybko zmarł i tajemnicę zabrał do grobu. Miejsce jest okropnie przygnębiające.
Dla chętnych trochę zdjęć, bez katakumb oczywiście.
https://picasaweb.google.com/Malpiszka/Sycylia_2012?authkey=Gv1sRgCMKoy8mh0M_ngwE
Lubie Springsteen’a. Happy birthday.
Dobrej nocy.
Małgosiu – fajnie się nawarstwiają i współistnieją różne style architektoniczne – antyczne, bizantyjskie, arabskie, na tym wszystkim rozpasany barok i sycylijskie słońce. Piękna wycieczka.
Idę już sobie; wystarczy na dziś. Dobranoc.
Powtarzam się…takich okoliczności przyrody u mnie nie ma (to było w drodze do Żabich Błot):
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_3804.JPG
dzień dobry …
Dziewczyny wróciły na łono blogowe z wczasowisk … trzy wyspy mamy zwiedzone … 🙂 i trochę Polski … 🙂
Irku piękny ten Twój ogród … 🙂
ewo bardzo dużo zwiedziliście … podziwiam … 🙂
sławek buziaki urodzinowe … 🙂
Alino nie mam nic przeciw .. jak będziesz w Warszawie to trza wyprawę na drugi brzeg Wisły zorganizować do Pani Bożeny ….
Krystyno a Przemyśl Ci się podobał? …
Krysiude martwimy się o Ciebie .. napisz ..
Dorocie z Sąsiedztwa 100 lat … 🙂
nemo kolejne głosowanie w Twoim kraju miło mnie zaskoczyło .. Ciebie pewnie nie ..