To nie jest ser ale…
… miłośnicy sera marzą, by trafić w głębi korsykańskich gór na świeżo zrobione Barocciu. A co to takiego – zapytacie? Otóż niech odpowiedzą sami pasterze z gór Korsyki:
„Niektóre delikatesy wędrowny smakosz może zapakować i nadal świeże zjeść ze smakiem tysiące kilometrów od miejsca ich pochodzenia. Inne konsekwentnie opierają się wszelkim próbom zabrania ich w podróż, dobrze smakują tylko na miejscu. Do tych ostatnich należy brocciu. Uparcie wierne ojczystej Korsyce, dane jest tylko tym, którzy w poszukiwaniu roz?koszy podniebienia przywędrują w rejony dzikich korsykańskich krajobrazów. Poza wyspą występuje rzadko i nigdy w najlepszej formie. Brocciu, objęte systemem kontroli pochodzenia, spożywa się świeże, najlepiej w ciągu pierwszych trzech dni. Może także stanowić składnik wielu pysznych dań, od przystawek po desery, a korsykański jadłospis bez brocciu jest nie do pomyślenia. Dawniej, gdy młoda para decydowała się na małżeństwo, rodziny wybrańców spotykały się, by uczcić należycie nadchodzące wydarzenie przy pączkach z brocciu. Wraz z pierwszym kęsem zaręczyny uważano za zawarte.
Ale co to jest brocciu? Na Korsyce wyrabia się sery i brocciu – są to dwie zdecydowanie różne rzeczy. Ser powstaje z krzepnącego mleka, a brocciu z serwatki, która przy produkcji sera, można powiedzieć, jest odpadem. Pasterz napełnia duże beczki mlekiem, do którego w odpowiedniej temperaturze dodaje podpuszczkę. Mleko ścina się, skrzep osiada na dnie, a serwatka zostaje na górze. Serwatkę zlewa się do miedzianego kotła i podgrzewa do temperatury 65°C, aby wyeliminować resztki podpuszczki. Teraz dosypuje się nieco soli i dolewa jedną czwartą, maksymalnie jedną trzecią (w stosunku do serwatki) mleka z wieczornego udoju. Ta prosta, wydawało by się, czynność wymaga lat doświadczenia, bowiem dolanie mleka we właściwym momencie decyduje o jakości brocciu. Przy dalszym podgrzewaniu serwatka nieco tężeje. Przy 80°C wytrąca się kłaczkowata zawiesina białka. Drobiny brocciu wypływają na powierzchnię, wirując jak płatki śniegu. Serowar usuwa szumowiny i zbiera brocciu dużym drewnianym czerpakiem. Zawartością czerpaka wypełnia on formę, w której brocciu odcieka. Gdy wypełni wszystkie formy przewraca jedną formę na drugą, wciska jeden ser w drugi, zwiększając dwukrotnie masę pojedynczego krążka.
Brocciu mają zróżnicowaną wagę, od 250 g do 3 kg. Gdy tylko odciekną, nadają się do jedzenia, świeże, elastyczne, błyszczące i pachnące górskimi ziołami. Można posypać je cukrem lub polać wódką. Świeże brocciu można podać na deser, można też upiec z niego fiadone, serowe ciasto bez spodu, w skład którego wchodzą tylko brocciu, jaja, cukier oraz środek aromatyzujący na przykład, skórka cytrynowa, woda pomarańczowa czy likier. Można też brocciu złożyć w piwnicy, najlepiej w naturalnej grocie skalnej, gdzie posolony na wstępie z wierzchu dojrzewa przez 21 dni. Wówczas do sprzedaży trafia pod nazwą brocciu passu. Przesiąknięty solą nazywa się salitu. W wariancie suchym lub półsuchym przechodzi dwudziestoczterogodzinne odsalanie przez kąpiel w często zmienianej wodzie.”
Teraz już wiecie wszystko. A ja to właśnie zajadam.
Komentarze
Dzień dobry,
Gospodarzu, smacznych wakacji 🙂
Podróż w przeszłość ( film jest z 1970 ) w okolice Ajaccio. Tak powstaje bruccio…
http://www.youtube.com/watch?v=323OQapFRdo
ma być brocciu
W naturze rzeczy tkwi, że jednorazowości miejsca można tylko doznać tylko tam – na miejscu.
Dobrze, że pozostały jeszcze inne akcenty miejscowego kolorytu, których nie da się tak po prostu importować z dowolnych stron świata i serwować na stoły. Tak więc i lepiej, że nie tego już roku odwiedzę Korsykę, bo o brocciu nic bym nie wiedział i nie spróbował.
Życzę Wam obojgu: Smacznego!
U mnie lekko poniżej 14°C, leje już bez przejaśnień i chodzę w grubszej marynarce po izbach. I będzie zupa w sam raz na takie czasy. Zupa będzie dla mnie, o czym wczoraj wspominałem, ale muszę coś wymyśleć dla ukochanej, bo drugi raz taka zupa dla osoby pracującej – to nie wypada – chociaż ona się zarzeka, że też musi, bo zgrubiała.
Coś tam chyba zapiekę z tego, co powinno opuściś lodówkę nim ja skończę z głodówką.
Dzień dobry.
Przekazuję pozdrowienia od Haneczki – padł jej modem i jest też bezinternetowa.
Nigdy nie jadłam smakołyku z Korsyki i nie będę miała tej przyjemności, ale wierzę na słowo. Jeszcze raz potwierdza się fakt wykorzystywania w kuchniach lokalnych bardzo kiedyś biednych społeczeństw wszelkich resztek i pozostałości z czego po latach wyrosła legenda potraw unikalnych (marsylska zupa rybna, wołżańska ucha, wszelkie kiszki i salcesony) I dobrze; żywności na świecie zawsze za mało i lepiej żeby nic się nie marnowało. O! rymnęło się niechcący.
Wracam do swojej roboty.
Pepegor,
wspieram Cię myślami w kuracji kapuścianej. Nawet nie tylko myślami, ale i czynnie, bo zjadłam dziś tylko kilka cząstek grejpfruta i myślę na tym poprzestać. Zupę kapuścianą mogę zjeść jeden -dwa razy, a potem nie mogę na nia patrzeć. Pozostają inne metody.
Niedawno miałam trochę zsiadłego wiejskiego mleka i zrobiłam z niego odrobinę twarożku. Zdziwiło mnie, że tak mało jest twarogt, a tak dużo zostaje serwatki. Taki twaróg jest znakomity, ale serwatka także została wypita z wielkim smakiem. Nie dziwię się więc, że produkty z serwatki cieszą się powodzeniem.
a ja właśnie do kawy zajadam kanapkę wymyśloną by jeść zdrowo i trochę słodyczy żeby było .. chlebek razowy posmarowałam cienko kremem miodowym .. na to serek biały .. na to maliny i jagody posypane wiórkami kokosowymi … całkiem dobrze smakuje i spełnia chętkę na coś słodkiego …
teraz jak i u nas produkuje się sporo wyśmienitych serów to może i nasi rodzimi serowarzy coś wymyślą smakowitego z serwatki … serwatki mamy pod dostatkiem .. a może ktoś już taki podobny serek robi … Brzucho wiesz coś o tym? …
Jolinku – z serwatki kiedyś robiło się napoje orzeźwiające, z lekka musujące. Jak pamiętam są nietrwałe i w ciągu 48 godzin muszą być wypite. Ja nie robiłam, bo nigdy nie miałam tyle serwatki.
Na obiad sznycle z szynki duszone w sosie cebulowym, ryż, surówka z kalafiora, na deser wiśnie. Teraz drzemknę sobie, potem wiśni c.d.
Wesołe jest życie staruszka…
boris, szopen i dar
https://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum1307121530#5764645979030160594
kuku
Borys jest pięknością pierwszoplanową.
Dla Borisa od innego podróżnika 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=WQc-mDWd0lo
ladny smyk, dzieki Alino 🙂
sorki o serwatce nic nie mam,
(ten, taki z Korsyki , co zabil prefekta wlasnie chapnal dozywotke)
https://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum1307121722
to foty z kolacji
przepraszam
mam burbona, nie mam gradu
Zrobiłam sobie przerwę i nie miałam nic lepszego do roboty, jak wejść na blog…Zgłodniałam od razu. Posłuchałam muzyki i nastrój mnie dopadł całkiem kolacyjny. A to nie ten czas jeszcze. Idź ty sobie, Pyro, podjedz wiśni kilka, to nie będziesz miała głupich zachcianek.
Na kolację planowana letnia sałatka z sera, pomidorów i oliwek. Zrobiło się bardzo chłodno i nawet ta sałatka niezbyt mnie kusi.
Skończyłam na dzisiaj z wiśniami – wydrylowane, zasypane cukrem w różnych miskach i słojach, zgodnie z przeznaczeniem – jutro jedne pójdą do placka (kruszaniec) drugie do gara, a te w słoju mają rozpuścić ok 75 dkg cukru – to będzie podkład pod likier. Na chwilę obecną wszystko (łącznie ze stołem) umyte i schnie. Następnym razem drylownica będzie mi potrzebna za rok.
nalesnik po bretonsku, kontekst, brat pita z matka i takietam, chcialbym byc drylownica 🙂 https://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum1307121917
Sławek – Młodsza kocha galety. Próbowaliśmy w domu – to nie to.
Jerzy Kulej nie żyje … 🙁
sławek łaskawy dla nas … 😉 … zdjęcia nam pokazał …
Dalej walczę z Picasa. Nie mam strony Web Albums, tylko Google+. Nie wiem jak się robi podpisy, rozmiar itd. Zrobiłem próbę z wystawy Ewy. Pierwszy obraz „Żagle” jest kopią w oleju. Akrylowy oryginał wisi u Alicji,
https://plus.google.com/photos/115740250755148488813/albums/5764363655739142449?authkey=CJTro9eDzsujsQE
Obrazy Ewy należą do gatunku, który chętnie widziałabym u siebie w domu. Gratulacje!
Ciekawe, czy kiedy Ewa studiowała medycynę, zastanawiała się nad zmianą uczelni? Ona ma wyobraźnię i talent. I – oczywiście – wsparcie Janusza. To ważne.
mnie się bardzo podoba ta kobieta siedząca przy schodach … cichalu jesteś pewnie dumny jak paw z takiej utalentowanej żony … 🙂
Cichalu – pogratuluj Ewie. Piękne !
sympozjon dla ubogich(12/7/13):
pije wlasnie zeszloroczne chianti(ddocg, vescovino, 1.99 eur – ca 8 zl);
piekna rubionowo pastelowa barwa, lekki, ale idacy gleboko w nos zapach sosniny
i swiezo skoszonej,gorskiej trawy z odcieniem czerwonej porzeczki;
w smaku pewne akcenty rozmarynu i tarniny , ktore szczytuja na jezyku
odcieniami wisni i czarnych jagod,
swietne do sera,
8/10.
byku, ladnie zaszczytowales i nawet niedrogo 🙂
cichal, powiedz Ewie, ze te zagle, mimo, ze zimne, grzeja mi dusze
nie wiem czy wiecie, ale jedynym krolem korsyki byl teodor I, niemiecki awanturnik,
ktory z pomoca beja tunisu wyladowal na wybrzezu wyspy ze statkiem pelnym muszkietow i beczulek prochu, tudziez niezlego zasobu gotowki, czym wzbudzil entuzjazm korsykaninow probujacych wlasnie po raz chyba setny w swojej dlugiej historii, bezskutecznie, wywalczyc niepodleglosc ;
krolestwo to, niestety, trwalo krocej niz rzeczypospolita obojga kaczorow;
ale krolowi udalo sie uciec do anglii, gdzie spokojnie dokonal zywota zajmujac sie pisaniem pamietnikow.
Ładne obrazy, gratuluję Ewo!
Moje Matrosy były w Ćmielowie w muzeum wytwórni i na wystawie promocyjnej, Podziwiali ręcznie zdobiony serwis 12 os. obiadowy i do kawy za malutkie 14,5 tys zł. Kilka lat temu taki prezent dostał od A. Kwaśniewskiego król Arabii Saudyjskiej. Serwis jest malowany tak samo, jak ten nasz po Stasi – w rozwichrzone bukieciki konwalii i fiołków. Oczywiście Ryba wyjść stamtąd nie mogła. Byli też w Łańcucie, dzisiaj są w Przemyślu i gryzą ze złości palce : zapomnieli o paszportach i nie mogą wjechać w Ukrainę. Pokręcą się jeszcze po okolicy ze dwa dni, potem Zamość i Zwierzyniec i pora będzie wracać. Matros twierdzi, że dla niego tzw ściana wschodnia, to prawdziwa egzotyka. Wszędzie w świecie gdzie zdarzało mu się być, był obcy. Tu nie. Tu jest innym Polakiem w innej Polsce. Też wymyślił – przecież jego rodzina pochodzi z Podola – zaścianek 200 wiorst za Stanisławowem, a temu już Roztocze pachnie egzotyką.
Dziś dla odmiany nastawiłam wiśniówkę 😀
Jutro chciałabym zrobić konfiturę wiśniową, tylko to drylowanie …. 🙁
Małgosiu – nie jest tak źle. W końcu nie musimy drylować szpilką do kapelusza. I to wspaniałe uczucie, że akcja jest jednorazowa – jeszcze tylko z tego sita i już – umyć, schować. Koniec. Chyba będę musiała pomyśleć o nowej drylownicy- moja zaczyna przepuszczać owoce z pestką. Trochę tego jest.
ot tak, wejscie zalogi do miasta, druga proba, moja, nie zalogi 🙂
https://lh4.googleusercontent.com/-HRCErbzr5V8/UAA7ucT6vcI/AAAAAAAARlA/6XphfYVXjrM/s128/P1120957.jpg
Sławek – to młode, przystojne ciałko, które z Mamą szło (tam wyżej w obrazkach) to rozumiem, że Delfin?
Pyrko, no, to ten ssak
wyraznie filmik na picas sa nie chce isc
Sławek – lepszy ssak, niż pijawka.
Filmik ma zacięcie.
wczesniej mowilem na niego kijanka, teraz juz jest spora zaba,
z filmikiem jest rzeczywiscie klopocik, mozna go obejsc wchodzac na moja galerie, trzecia pozycja od lewej, dwa klik klik i dziala,
Idę już sobie. Zimno, dzisiaj wlezę pod kołderkę. Na razie koniec spania pod prześcieradłem (albo i bez).
Sławek, klik-klik i nie działa 🙁
Dzień dobry. Chłodno, niebo w kłaczkach chmur.
dzień dobry …
miłego dnia naszym blogowiczą z Francji z okazji święta … 🙂 … co dzisiaj gotujecie? …
O mało nie przegapiłam święta francuskiego.
Elap, Alina, Sławek – będziemy wznosić wieczorkiem za pomyślność republikańskiej Francji.
Jolinku – mam jeszcze dwa niezbyt wielkie kawałki szynki, z której wczoraj robiłam sznycle. Potnę na gulasz, ugotuję z suszonymi grzybami do kaszy jęczmiennej, perłowej. Jest od wczoraj reszta surówki z kalafiora i dam małosolne. Na deser placek z wiśniami (będzie na 2-3 dni)
Pyra, wznies raczej toast za poprawa pogody. U nas od pewnego czasu jest pozna jesien. U mnie na obiad beda jajka mimoza + pikantne krowetki i losos. Na deser resztka wczorajszego tiramisu
Cichalu,
Dołączam do gratulacji dla Ewy. A propos problemu z Google + – ja wejdziesz na tę stronę (nawet bez logowania) na górze strony powinien wyskoczyć Ci żółty pasek z napisem Kliknij tutaj, aby wrócić do Picasa Web Albumb U mnie to działa.
Z pośpiechu pogubiłam literki i przecinki 😳
U mnie dzisiaj naleśniki ze szpinakiem i serem feta, do tego jakieś resztki mięsne z wczoraj. Na deser – owoce chyba.
Pyro, zainteresował mnie Twój placek z wiśniami, czy to na kruchym cieście? Jutro jedziemy z wizytą i ochoczo zapowiedziałam, że przywiozę ciasto, teraz mam o czym myśleć…
Basiu – to lubelski placek okruchowy, albo kruszaniec, albo pleśniak – różnie nazywany. Duuźo kruszonki podzielonej na 3 części – na spód blachy jedna część, na to druga część wymieszana z kakao, na to owoc (najlepiej wiśnie albo węgierki) na owoce sztywna piana ubita z z białek pozostałych po zużytych do ciasta żółtkach i na wierzch trzecia część kruszonka. U mnie w domu jest to ciasto bardzo lubiane. Proste i łatwe w wykonaniu.
Pyro, dziekuję, już czytając czuję, że to moze byc coś pysznego, a jeszcze jakby mi się udało, to i efektownego 🙂
Dzień dobry,
Od dwóch dni przyłączylismy do jesiennej pogody Elap.
Na obiad będzie melon z szynką, warzywa z ratatouille (czy leczo) i tarta morelowa.
Rozgrzewam się drugą goracą kawą.
Podobają mi się obrazy Ewy.
Jolinku, podałaś kolejny ciekawy blog, ten wega. Może przymierzę się do bułeczek z patelni.
Pospacerowałam po galerii Sławka, sama przyjemność 🙂
Wpadam nie doczytawszy, bo nie bardzo mam kiedy. Domowo wrócę do sieci w środę, oby 🙄
Od poniedziałku Wielkie Ręczne Drylowanie (nalewki i dżem). Na drylownice się obraziłam, przepuszczają pestki 👿
Ludki idą, znikam 🙂
Kochane Francuski współczuje pogody … znam ten ból z wakacji nad morzem … 🙁
elap jajka mimoza? .. może podawałaś co to jest ale mi umkło …
a ja mam problemy co zrobić do jedzenia gdy idę na targ .. niby mam co jeść w domu ale kusi młody kalafior i kapustka … fasolka szparagowa i bób .. prawie muszę się trzymać za ręce by nie kupować tego na zapasa bo przecież nie zjem wszystkiego …
Pyro to ciasto faktycznie pyszne … niestety ja nie piekę więc tylko jem w gościach …
haneczko znaczy się ludzie się garna do kultury … 🙂
zrobię w końcu placki ziemniaczano-cukiniowe z sosem kurkowym ….
do wieczorka …
Nie miała baba kłopotu to kupiła sobie 6 kg wiśni. Zabieram się za drylowanie ….
Gratulacje dla Ewy 🙂 chętnie bym zobaczyła na żywo 🙂
Widzę, że Sławek, w przeciwieństwie do Pepegora, pogrąża się w rozpuście 🙄
Na targu mam to, co Jolinek, brałabym wszystko. A przez targ pędzę codziennie…
Dzisiaj jutro leczo. Pleśniak z przyjemnością 😀
Jajka mimoza: tunczuk naturalny z puszki polaczyc z majonezem i natka z pietruszki. Ugotowac jajka na twardo. Jak ostygna to obrac i przekroic na polowki. Wyjac zoltka i na to miejsce dac placzony tunczyk z majonezem. Posypac nadziane jajka zoltkami przetartymi przez sito.
Plesniak najlepszy z agrestem /moze byc z kompotu/ lub z wisniami.
Tutaj niestety nie ma ani agrestu, ani wisni a chetnie podrylowalabym sobie – najlepiej agrafka i zanurzyla w ucieranym ciescie. Pycha!
Uff, skończyłam. Większość na konfiturę, trochę do ciasta.
holender, leje na okraglo, co robic?
ide poszukac jakiej butelczyny…
W imieniu Ewy ślicznie dziekuję za pochwały. Po przeczytaniu pierwszych uniosła się na conajmniej cal nad ziemię i tak już się od wczoraj porusza 🙂 Dzisiaj zaczyna nam się okres imprezowania. Najpierw jedziemy do New Jersey na „pierwszą osiemdziesiątkę” (tak było w zaproszeniu) ojca naszego zięcia. Jutro natomiast ciągniemy do Nowego nad ocean, na wino a nadewszystko na pogaduchym, które mają specyficzny wymiar. Nowy działa na nas ożywczo i stanowi antidotum na miałkość, bylejakość i niechlujstwo tego świata. Ewa poszła na ryneczek po jarzyny i owoce a przedewszystkim po buraki z botwiną. Zgotujemy barszczu i weźmiemy ze sobą
Dzień dobry, Pani Ewo – gratuluję 🙂 http://www.youtube.com/watch?v=by67NOZLPWI&feature=g-vrec
Byku – deszcz bywa romantyczny http://www.youtube.com/watch?NR=1&feature=endscreen&v=NUh0i7tJpTk zwłaszcza w Paryżu 🙂
a tera?
https://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum1307121659#5764673192093990338
Cichalu – z serca popieram niemoralne prowadzenie się Nowego w Ewy i Twoim towarzystwie. Gdybyście unikali kontaktów towarzyskich, to jak wielką krzywdę wyrządzilibyście „szczerze zatroskanym”, pozostawionym bez żeru. Tak jest – barszcz z botwiną jako pierwszy stopień zdemaralizowania. Jestem za!
Dzisiaj upiekłam tartę z malinami i borówkami. Korzystałam z przepisu z blogu „White Plate”. Przepis jest prosty, przygotowanie ciasta i pieczenie nie zajmuje dużo czasu. A tarta bardzo ładnie wygląda i jest pyszna 🙂 http://whiteplate.blogspot.com/2012/06/tarta-z-malinami-i-jagodami.html
errata – zdemoralizowania – literówka z rozpędu.
Gdzie ta Nemo szczyty zdobywa? Długo już jej nie ma.
byla defilada, przedefilowali
zupelnie nieromantycznie, i do tego bez deszczu,
zdziwienie spore, bo na nowego Prezydenta mowia juz Rain Man, gdzie sie nie ruszy, tam leje
Sławku – teraz działa 🙂
No to: Niech się święci quatorzi?me Juillet!
Grave accent zmienił sie w „?”
Cichalu, uściskaj i pozdrów Nowego ode mnie 🙂
Haneczko, pozdrowię, ale uściski sceduję na Ewę. Zapewne Nowy (pełnokrwisty mężczyzna) zaakceptuje tę opcję…:)
Ewo! Dziękuje za info. Już mam Picasa jak trzeba!
Cichalu,
przekaż gratulacje Ewie. Nie wątpię, że jej obrazy mają spore powodzenie.
Ewa unosi się cal nad ziemią z powodu komplementów, i słusznie. Ciekawa jestem, czy mieliście kiedyś rzeczywiście uczucie unoszenia się nad ziemią. Mnie się to bardzo dawno temu zdarzyło, także z powodów malarskich, a mianowicie po obejrzeniu kolekcji malarstwa w Galerii Drezdeńskiej. Tylko to był nie cal nad ziemią, ale pół metra. 🙂 Ale dawno to było …
Asiu,
przepis na tartę zapisany. Prosty i apetyczny.
Pleśniaka kiedyś także piekłam, i tak jak Miodzio, przeważnie z agrestem. Ale ta środkowa warstwa z kakao często była niedopieczona, bo ciasto było wysokie, więc zrezygnowałam z niej. I piekę ciasto kruche z owocami.
A wiśnie dziś także kupiłam, ale tylko 3 kg. Drylowania jednak nie będzie, bo zasypuję cukrem większość owoców wraz z pestkami. Reszta wiśni będzie do jedzenia. Truskawki już mi się przejadły, a wiśnie wręcz przeciwnie.
Przed południem było całkiem ładnie i nawet pokazało się słońce. Zdażyliśmy z pracami ogródkowymi. Trzeba było wyrzucić brzydkie już bratki, a na ich miejsce posadzić aksamitki. Część aksamitek zjedzonych przez ślimaki trzeba było zastąpić nowymi. I wtedy zaczęło już padać i to porządnie.
Gdyby w 1410 roku była taka pogoda jak dziś, to wynik bitwy pod Grunwaldem mógłby byc zupełnie inny. Oczywiście rocznica jest jutro, ale pogoda chyba się zbytnio nie zmieni.
Pozdrowienia dla mieszkancow Francji w dniu dzisiejszego Swieta!
Rak na jednym ze zdjec Slawka przypomnial mi o naszych rakach. Ale o tym pozniej.
U nas ostatnio sa intensywnie kolorowe zachody slonca. Okazuje sie, ze przyczyna jest w pozarach dzikich terenow na Syberii. Dym z pozarow wedruje przez Pacyfik i tworzy ciekawe interpretcje kolorystyczne. Na zdjeciu numer 4 czerwone punkty oznaczaja miejsca pozarow.
http://seattletimes.nwsource.com/ABPub/zoom/html/2018684726.html
Na temat rakow – okazuje sie, ze w tym roku w naszych jeziorach jest wyjatkowo duzo rakow. Z tej przyczyny wladze stanowe zniosly na ten sezon limity ilosci polowow rakow. Raki mozna lapac rekowa lub w specjalnej siatce z przyneta. Metoda jest taka sama jak lapanie krabow.
Skonczyl sie sezon migracji lososia chinook i zaczal sie sezon lososia typu sockeye. Podobnie jak z rakami w tym roku mamy historycznie najwyzsza ilosc lososia typu sockeye od czasu, kiedy tego typu badania sa robione ( lata 90-te). Te wysoka populacje lososia zanotowano na calym Zachodnim Wybrzezu.
Na temat wisni, innych owocow, warzyw i win.
Najpopularniejszym miejscem do zbiou owocow i warzyw jest Yakima Valley polozowna na wschod od Cascade Mountains. Jest to teren pustynny. Tereny sadow i pol uprawnych maja skuteczny system irygacji.
Tam rosna drzewa wisniowe. Najpopulrniejsza odmiana to Montmorency – tak jak pewna miejscowosc niedaleko Paris. 🙂
Zalaczam kilka zdjec z Yakima Valley. Aby tam sie dostac trzeba przejecha jedna z najpiekniejszych drog stanowych w kraju, SR410. Droga jest dosyc krotka na tutejsze odleglosci – okolo120 mil. Pierwsze 60 mil prowadzi pod gore na wysokosc okolo 2000 metrow npm. Nastepnie, po przejechaniu przesmyku o nazwie Chinook P a s s droga prowadzi w dol do pustyni w Yakima Valley. O tej porze roku podroz zaczynamy przy temperaturze powietrza okolo 20 stopni C. W miejscu Chinook P a s s lezy snieg, a po drugiej stronie jest 40 stopni.
Na tych zdjeciach na pierwszym odcinku przejazdu przez SR410 wita was mlody los. W tym roku powilam nas „cougar”. Nie mam zdjecia. Po rz pierwszy widzielismy „cougar”. Dotychczas cougar widzial nas.
Zdjecia sa robione latem i jesienia 2011. W wyjatkiem zdjec drzew wisni i czeresni z poczatku lipca 2011.
Wisnie sa bardzo smaczne wypestkowane i ususzone.
https://picasaweb.google.com/OrcaStory/YakimaValley#5764980070390453410
Jest kilka zdjec z winnicy Tefft Cellars. Na terenach pustynnych wschodniego stanu WA jest bardzo duzo winnic gdzie sa produkowane bardzo znane i uznane wina.
Droga SR410 jezdzimy do Yakima Valley.
http://www.youtube.com/watch?v=6LohAxbhuis
Czas na kawe.
Orca, dzięki . Młodsza mówi, że to fatalnie, bo wylesienie Syberii oznacza pustynnienie od strony Mongolii i Chin, a uwolnienie metanu z wiecznej zmarzliny na pozostałej powierzchni, A ta zaraza siedzi w ziemi do szerokości geograficznej Wenecji. Ratunek też kiepski, bo drzewa na północy rosną b.wolno, pierścienie przyrostów rocznych są minimalne.
W Japonii, Kraju Kwitnącej Wiśni owoce te są bardzo drogie. Nasz kolega, który spędził tam kilka miesięcy i uraczył tubylców opowieścią o tym jak w Polsce kupuje sobie na lunch kilogram czereśni albo wiśni wzbudził ogromne zdziwienie i usłyszał, że tam od święta kupuje się 0,25 kg wiśni, bo są tak drogie.
😯
Wnuczka moja parę lat temu pracowała kwartał w Japonii. Z wyjątkiem cytrusów, arbuzów i małej ilości winogron, na żadne owoce nie było ją stać. Przez telefon jęczała Matce, że ona by zjadła jabłko i Synowa się serio zastanawiała, czy jej nie wysłać – czas i koszt przesyłki, wybiły jej pomysł z głowy.
Drylujecie te wiśnie i drylujecie a tak bym skosztowała choć kilka 🙂
Tutaj ich nie uświadczysz, zupełnie jak w Stanach, bo i agrest pojawia się bardzo rzadko.
Czereśnie kosztowały dzisiaj na rynku ponad 4 euro.
Alino u mnie czeresnie z Turcji prawie po 7 euro. Nie ma wisni, ale mozna kupic dzem z tych owocow.
W Orange jak co roku w lipcu ma miejsce festiwal muzyki. Popatrzcie poniżej, jaki piekny jest ten amfiteatr a akustyka jest podobno doskonała. To jest nagranie z ubiegłego roku.
http://www.youtube.com/watch?v=8OIxCsn8oCQ&feature=fvwrel
Elap, też pocieszam się konfiturą 🙂
To trochę dziwne, że we Francji trudno o wiśnie, a i w Japonii klimat chyba jest sprzyjający uprawie tych drzew. Może to wynika z braku tradycji takich upraw i Francuzi wcale nie odczuwają braku wiśni. A sporo tracą.
Czereśnie też nie są w Polsce tanie, bo kosztują ok. 12 zł, a może i więcej. Ale ceny bardzo się różnią w zależności od miejsca zakupu. Moje wiśnie kupowałam na rynku w Rumi po 5,50 zł za kg. W warzywniaku były po 6,50 zł, ale za to w Auchan pudełeczko o wadze 0,5 kg kosztowało także 6,50 zł, czyli dwa razy więcej. Stanowczo za duża róznica cenowa.
Wiśnie zostały zasypane cukrem. Czy mam je postawić na słonecznym parapecie, czy niekoniecznie ?
Krystyno – pani Gumowska odradzała stawianie soków na słońcu. Twierdziła, że to zabija witaminy.
Taaa, Tutaj wiśnie bywają b. krótko, ale za to…drogo! Nie rozumiem jak to z tą Japonią. przecież to „Kraj Kwitnącej Wisni”?!
elap te jajka ładnie się nazywają i lubię takie połączenia smakowe .. ostatnio zamiast majonezu używam jogurtu z musztardą francuską .. chyba będzie pasowało do mimozy ..
obejrzałam sobie zdjęcia i filmiki .. 🙂
brak wiśni w Japonii stropił mnie nieco … wiśnie podobno mają dużo anty-utleniaczy i myślałam, że Japończycy pożerają je na tony i tacy zdrowi … a teraz jak te badania na wiśniach nie były robione w Japonii to nie wiem czy mi kitu nie wstawiają … 😉
piekę właśnie ciasto z malinami i borówkami, takie jak Asia, za chwilę wyjmę z piekarnika. Ale w międzyczasie zagniotłam i zamroziłam ciasto na pleśniak zachwalany przez Pyrę. Wydrylowałam sporą garstkę wiśni narzekając na los jaki sobie sama zgotowałam. Pocieszałam się, że to nie pięć kg jak u Małgosi 🙂
Pyro, czy te wiśnie to się po prostu wrzuca na ciasto, czy trzeba je jeszcze jakoś przetworzyć, a jak ich będzie za mało, to czy można dorzucić np. maliny, albo jakie morele w cząstkach?
Krystyno jakie proporcje bierzesz cukru i wiśni na sok? … i rozumiem, że na sok drylujesz wiśnie .. u nas wiśnie w sobotę droższe bo po 7 zł .. wczoraj kupiłam po 5 zł ..
a malinowy sok ktoś robi? …
Naszego ciasta już nie ma 🙂 U nas dzisiaj wiśnie kosztowały 5,50 zł. Kupiłam maliny, borówki i czerwone porzeczki. Część owoców zmiksowałam z mlekiem – lubię takie koktajle.
Bardzo lubię sok z czarnej porzeczki. Zimą, w mroźne dni dodaję go do herbaty.
Kwitnace drzewa wisni w Japonii to troche inna odmiana tych drzew od wisni owocujacych. Te drzewa nie owocuja. Niektore ozdobne kwitnace drzewa wisniowe maja owoce, ale tylko ptaki jedza te owoce.
Wiosna w wielu miejscach w Japonii odbywaja sie festyny drzew kwitnacej wisni. „Cherry Blossoms” festivals maja gleboka tradycje w Japonii.
Wisnie sa rzeczywiscie bardzo zdrowe. Wydaje mi sie jednak, ze slynne zdrowie Japonczykow to rezultat jedzenia ryb i roslin morskich. 🙂
U mnie ceny wisni i czeresni na miejscu w Yakima Valley sa srednio po $2.00 za funt wagi. Po tej stronie Cascade Mountains wisni w ogole nie ma w sprzedazy. Czeresnie odmiany Rainier (zolte w rozowymi policzkami) i Bing (ciemno czerwone i bardzo slodkie) sa o wiele drozsze. Rainier $4.5 za funt wagi, Bing $3.5 za funt wagi.
Po tej stronie gor wiosna jest bardzo duzo kwitnacych drzew wisniowych. Jest ta sama odmiana drzew kwitnacych w Japonii. „Flowering cherry trees” to pierwsze kwitnace drzewa w okresie wiosennym. Zwykle zaczynaja kwitnac na poczatku marca. Rozowe drobne kwiatki tych drzew tworza bardzo przyjemny wiosenny nastroj.
Wiśnie ozdobne (te japońskie – „piłkowane”) często nie owocują. Te odmiany, które owocują dają owoce niezbyt smaczne. Więcej informacji będzie znał Nowy. I Nemo 🙂 .
Czytałam, że wiśnie, które ewentualnie można kupić w Japonii są zazwyczaj importowane i dlatego takie drogie.
O Orca już napisała o wiśniach japońskich 🙂
Jolinku,
to będzie nie sok lecz nalewka na wiśniach niedrylowanych. Już kiedyś taką robiliśmy i była bardzo dobra, bo pestki dodają smaku, który mi odpowiada. Przeglądałam przepisy na nalewki wiśniowe i jest ich tak dużo, że nie wybrałam żadnego, a nasza będzie robiona tak ” na oko”. Zawsze można czegoś dosypać albo dolać.
W dawnych latach często widywało się, zwłaszcza w mniejszych miastach, duże słoje wypełnione przeważnie wisniami stojące na parapetach okien. Teraz juz nie widać takich obrazków, a przecież robienie nalewek jest dośc powszechne.
Dziś rozmawiałam z młodym człowiekiem/ chyba ma 29 lat/, który wykonuje u nas mały remont. Pracuje w Gdyni, ale mieszka na wsi i ma ogród. Co roku robi wino porzeczkowe, a teraz chce zrobić nalewkę z aronii, bo słyszał, że jest bardzo dobra.
Tak więc tradycja robienia nalewek nie zanika.
Sok malinowy robiłam wielokrotnie, gdy miałam swoje maliny. Używałam sokownika, a odparowany sok dosładzałam do smaku. Gorący wlewałam do małych słoiczków. Domowy sok malinowy jest przepyszny. Nie wiem, czy gdzieś można kupić tak samo dobry. Soki o tej nazwie kupowane w sklepach nie mają nic wspólnego w domowym sokiem, no może w jakichś sklepch eko można kupić coś dobrego. A z malin leśnych sok jest jeszcze lepszy.
porzeczki czarne, dawno temu przetwarzałam z moim Tatą na galaretkę. Oj, trzeba było się napracować, najgorsze było wyciskanie miąższu w takiej specjalnej maszynce, a następnie mieszało się pracowicie w makutrze tenże miąższ z cukrem, do rozpuszczenia. Krzepła bardzo szybko, miała piękny kolor, pyszna niebywale!
Sok malinowy w sklepach to najczęściej sok aroniowy z aromatem malinowym i innymi dodatkami.
Moja babcia zasypywała porzeczki cukrem, a mama używa sokownika.
Zalaczam kilka zdjec kwitnacych ozdobnych drzew wisniowych w parku.
https://picasaweb.google.com/OrcaStory/FloweringCherryTrees#
Orco – obejrzałam Twoje, ciekawe zdjęcia. Zaciekawiła mnie ta skunksowa kapusta – skunk cabbage. Przeczytałam, że zawinięta w niedzielę w liść laurowy staje się talizmanem przynoszącym szczęście noszącemu 🙂 . Masz taki talizman? 🙂
Piękne są te wiśnie
Barbaro,
odsączone wiśnie trzeba rozłożyć na cieście. Najlepsze są owoce kwaskowane, a więc właśnie wiśnie, agrest/ także z kompotu/. Maliny będą chyba zbyt delikatne, ale może warto poeksperymentować. Myślę, że można ułożyć obok siebie różne owoce.
Asia,
Dziekuje za komentarz o zdjeciach. To ciekawe, co piszesz o skunk cabbage. Nie znalam tej historii.
Ta roslina ma bardzo intensywny zapach, ktory niczym nie rozni sie od zapachu skunksa. Kwiaty musza miec slodki smak, poniewaz rozne owady siedza na tych kwiatach. Jest to rowniez przysmak niedzwiedzi.
Pomyslalam, ze jutro jest niedziela… 🙂 Takiego talizmanu jeszcze nie mam…
Nad moim domem przeszły trzy burze, nieźle popadało, a Starej Żabie rozmyło część drogi dojazdowej.
Basiu – ja te wiśnie przesypuję cukrem – tak na 1,5-2 godziny i odsączam na sicie. Można dać i bez cukru, bo ta piana białkowa jest b.słodka. Właściwie robota z wiśniami i ubijanie białek, to najcięższa praca przy tym placku – kruszonkę robię w rękach z 0,5 kg mąki, 4 żółtek i kostki tłuszczu z dodatkiem szklanki cukru – bawię się, jak dzieciak w piaskownicy; rym, cym i okruchy gotowe. Teraz dużym nożem rozsuwam na trzy części i do jednej sypię kakao – tylko dobrze mieszam, nie zagniatam. To wszystko
Ten liść laurowy pewnie neutralizuje zapach 🙂
Asia,
Moze zwrocialas uwage na album, gdzie publikuje zdjecia przedmiotow, ktore przyplynely do nas w rezultacie tsunami w Japonii w marcu 2011. Pierwsze potwierdzone przedmioty przyplynely we wrzesniu 2011. Podczas ostatnich dwoch miesiecy jest tego coraz wiecej i bedzie jeszce wiecej.
Kazdego dnia ocean przynosci roznosci, ktore przyplynely do nas po tsunami. Indianie zamieszkujacy wzdluz Pacyfiku odprawiaja rytualy w holdzie ofiarom tsunami za kazdym razem, kiedy nowe przedmioty wyplywaja na nasze plaze.
Tu sa zdjecia z plazy o nazwie Beach 4.
https://picasaweb.google.com/OrcaStory/Beach402#
Dobrze, że czasy się zmieniły. Reklama filmu 1925 rok, Poznań: „Kino Apollo – dramat jesieni życia – Kobieta czterdziestoletnia (sic!) – niebezpieczny wiek. W rolach głównych Diana Karenne i Gajdarow”.
🙂
Bardzo piękne te kwitnące wiśnie. Tylko co by szkodziło przy kwitnących, posadzenie owocującej? Wiśnie to niewielkie drzewka, a smak unikalny. Życie bez wiśni? A, w życiu!
Tu sa zdjecia z plazy o nazwie Second Beach.
https://picasaweb.google.com/OrcaStory/JapanTsunamiMarineDebrisOnSecondBeachInWashingtonStateOnApril132012#
Co się dzieje później z tymi przedmiotami?
Asiu- czytałam, że Kanada i Stany się buntują, bo muszą utylizować to na własny koszt i nikt nie chce za to płacić. Nawet kiedy znany jest właściciel, najczęściej nie jest w stanie przyjechać, zabrać, zniszczyć we własnym zakresie. Ubezpieczyciele nie chcą, Japonia nie chce i nie może….
Wlasne zjadlem funt agrestu i porzeczek prosto z krzakow. Chyba troche za pozno i troche za duzo, ale mialem takie ssanie.
Pisze bez ogonkow i musze wprost do okienka, bo wysiadl mi komputer – ale teraz to zupelnie. Nie moge tknac niczego poza internetem, bo zaraz siada.
Ziec robil przy nim przez dwie i pol godziny, przez to niektore rzeczy dzialaja, za to inne zupelnie nie. Jutro zniose ze strychu stary i podlacze. Potrzebna mi koniecznie maszyna do pisania, bo korespondencji jestr duzo do odrobienia.
A wisnie? Musze jutro wyszukac telefonu dobrodziejki, co mnie w zeszlym roku obdarowala calym wiaderkiem i zapytac sie o zdrowie.
Na jednym ze zdjec jest instrukcja, co mamy robic ze znalezionym przedmiotami. Jesli to jest cos osobistego, na przyklad motocykl lub pilka, nalezy zrobic zdjecie i wyslac na adres e-mail podany w instrukcji. Specjalnie utworzona instytucja zajmuje sie odnalezieniem wlasciciela w Japonii. w ten sposob oddano pilke i wiele innych osobistych przedmiotow. Wszystkie osobiste przedmioty nalezy traktowac z najwyzszym szacunkeim.
Pojemniki, ktore widzisz na zdjeciach to inna sprawa. Nie wolno ich dotykac lub otwierac poniewaz moga zawierac toksyczne zwiazki. Rowniez nalezy zrobic zdjecie i wyslac na podany adres e-mail. W kazdej sytuacji nalezy dokladnie opisac miejsce znalezienia przedmiotu, aby ulatwnic odnalezienie ekipom, ktore usuna te przedmioty z plazy.
Usuwanie przedmiotow z plazy nie jest takie proste. Zwykle te plaze znajduja sie daleko od drogi. Te plaze to teren tak zwany „wilderness”, dziki teren podlegajacy najwyzszej ochronie srodowiska.
Problem tych płynących śmieci jest bardzo poważny
http://niewiarygodne.pl/kat,1031979,title,Jest-zle-a-bedzie-jeszcze-gorzej-USA-utonie,wid,14252208,wiadomosc.html?smgajticaid=6ece6
Tu jest zdjecie instrukcji.
https://picasaweb.google.com/OrcaStory/JapanTsunamiMarineDebrisOnSecondBeachInWashingtonStateOnApril132012#5732925606302889026
Ubezpieczyciele najczęściej nie chcą… A właściciele tych rzeczy najczęściej stracili cały dorobek życia i jak mogliby zapłacić za utylizację. Część rzeczy należy do osób, które zginęły. To są trudne sprawy i ciężko je rozwiązać.
25 milionów ton śmieci… I tak jak pisze Orca, często trafiają na tereny będące rezerwatami przyrodniczymi. 🙁
Asia,
Zgadzam sie, ze odnajdywanie tych przedmiotow budzi wiele refleksji. Fakty zwiazane z widokiem tych przedmiotow moga byc trudne do zrozumienia osobom, ktore nie sa ofiarami tej tragedii.
Sam widok boi, ktora przeplynela tysiace mil odbiera mowe.
Pyro, Krystyno, dziekuje za podpowiedzi w sprawie ciasta. Troche za późno przeczytałam, wrzuciłam wiśnie + troche malin. Wisni nie słodziłam. Najgorsze było drylowanie, pianę ubiłam mikserem. Gdzieś przeczytałam, ze ciasto należy zetrzeć na tarce i to mi szło fatalnie, choć ciasto zamrożone było dość sztywne. Teraz już wyjęłam z piekarnika, wygląda ładnie, ale co w środku, to się jutro okaże. Dopiekam natomiast to poprzednie ciasto, bo przez szklane dno spód mi sie wydał niedopieczony, pech jaki czy co…
Barbaro, ja wcześniej piekłam przez 15 minut sam spód tarty, dopiero potem dodałam owoce i resztę. Tak radziły dziewczyny w komentarzach.
Boja, czy pilka – to ja rozumiem: lekkie, obłe, prądy i wiatr przeniosą. Ale trawler rybacki bez załogi? Lodówka? To jest naprawdę zastanawiające.
Muszę Wam powiedzieć, że nie tylko Żaba gromadzi prowiant dla Zjazdu. Jak co roku przyjeżdżają prezenty zjazdowe. Wczoraj Nowy wysłał paczkę na mój adres, a w paczce kilka gatunków sosów do potraw grillowych, ulubione wino Nowego i coś tam jeszcze ale nie zapamiętałam. Przyjemnie potem postawić na stole z informacją od kogo. Tak w ub.roku podjadaliśmy gorzkie migdały (pestki dzikich moreli) od Asi.
Asiu, no właśnie, a ja zlekceważyłam te rady, to się zemściło.
Właśnie obejrzałam te trąby powietrzne nad Borami Tucholskimi. Straszne. Znowu ktoś zginął, kilka osób jest rannych, zerwane dachy, zniszczone budynki. U nas też ok. 16 zerwał się bardzo silny wiatr. Na szczęście nie wyrządził żadnych szkód.
Dobrej nocy.
Jeden list udalo mi sie wyprodukowac pewnym sposobem, ale znakow diaktrycznych nie chce mi sie instalowac, bo to wszystko znowu pojdzie do prania i nie ma wiekszego sensu.
Klade sie spac,
dobranoc
” u szczytu slawy, ktory przypadl na przelom XIX i XX w., zyl jean sibelius na wielkiej stopie(zastaw sie, a postaw sie), a dom i kuchnia, ktore prowadzila jego zona aino (urodzila mu szesc corek) uchodzily za jedne z najlepszych w finnlandii;
sibelius byl nie tylko znakomitym kopozytorem i dyrygentem, ale takze namietnym organizatorem ceremonii i festynow, ktore trwaly nieraz pare dni*)…
pewnego razu gosciem malzenstwa sibeliusow byl jego dobry, starszy przyjaciel,
takze znakomity kompozytor i dyrygent robert kajanus, ktoremu wizyta tak sie spodobala, ze, jak to sie mowi, zapomnial o calym bozym swiecie…
ktoregos, powiedzmy szczerze, skacowanego poranka przypomnial sobie tworca pierwszej finskiej orkiestry symfonicznej siedzac z sibeliusem przy sniadaniu, ze kompletnie zapomnial, iz jeszcze tego wieczora musi dyrygowac w petersburgu…
poderwal sie gwaltownie, budzac ogolne zdziwienie a , nie chcac sie tlumaczyc calemu towarzystwu, powiedzial, ze musi koniecznie „do lazienki” i oddalil sie pospiesznie, aby zlapac poranny pociag do stolicy imperium rosyjskiego(posiadlosc, obecnie muzeum, sibeliusow lezy niedaleko linii kolejowj helsinki-petersburg), co tez mu sie udalo;
po koncercie wsiadl ponownie do pociagu, tym razem nocnego w kierunku stolicy finlandii i pojawil sie jak gdyby nigdy nic na sniadaniu i usiadl obok sibeliusa;
ten popatrzyl na niego i powiedzial:
„szczerze mowiac, robert, to skandal tyle siedziec w lazience”.
———————————————————————————
*) ciekawostka: gral tam sibelius z goscmi rowniez chetnie w tenisa, na zalozonym przez niego, podobno najlepszym korcie na polnoc od londynu)
dzień dobry …
Krystyno zmyliła mnie uwaga Kryside o sokach … ja też robię nalewkę z pestkami tylko najpierw zalewam alkoholem na 6 tygodni a potem zasypuję na taki sam czas cukrem, który podobno wyciąga alkohol z owocu ….
Orka tylu ciekawych rzeczy się dowiaduję z Twoich wpisów … 🙂
zajrzałam do mojej L.Ć. i znalazłam przy okazji jak się robi syrop z cytryn (czasami człowiek ma ich nadmiar) …
30 dużych cytryn i 1 kg cukru …
Cytryny lekko zgnieść, przekroić i wycisnąć sok. WlaĆ do szklanego słoja, dodać cukier. Słój postawić w cieniu na 12 dni, codziennie mieszając sok srebrną łyŻkĄ. Kiedy się cukier rozpuści, zlać sok do butelek, lekko zakorkować i przechowywać w suchym miejscu …
ciekawe co znaczy „lekko zakorkować” …
Dzien dobry Jolinku, Dzien dobry Wszystkim,
Cichalu 15:44 – przesadziles jak ogrodnik, ale mile bardzo 😳
Pyro – dzieki wielkie,
Haneczko – rano biore prysznic i czysty czekam na Ewy przyjazd ze sciskankiem od Ciebie. Mam nadzieje, ze jeszcze dolozy cos od siebie. Oj bedzie sie dzialo, bedzie. Na wszelki wypadek poprosze Cichala, zeby po piwo pojechal…..
Radosci niedzielnych dla wszsytkich, jakie kto sobie zyczy i co za radosc uwaza.
Czekam na Cichalow, po haneczkowym i Ewy sciskanku cos przekasimy, a pozniej jedziemy na basenowe przyjecie, tzw tutaj „swimming pool party”. Zobaczymy.
🙂 🙂
Jolinku – myślę, że „lekko zakorkować” to po prostu zatkać korkiem bez użycia laku czy innego pechu (był taki wynalazek do uszczelniania przetworów).
Dzien dobry,
bo sloneczny w tej chwili, ale dwa razy juz dzis pokropilo.
Chcialoby sie, chcialoby byc na minizjezdzie u Nowego, ale nic z tego. Zycze wiec powodzenia i dobrego ubawu.
Zycze tu wszystkim milego dopelnienia bierzacego weekendu i w miare znosnej pogody na te ostatnie pare godzin.
Ja zegnam sie na czas nieokreslony i ide na strych po starego rzecha, aby tego wraka odlaczyc i podlaczyc starego.
Dzień dobry. Dopiero teraz włączyłam maszynę. Od rana byłam zajęta a to tym, a to owym – teraz wiśnie w syropie są już w słoikach, żeberka w piekarniku, pies nakarmiony. Uszarpałyśmy się obie jak głupie usiłując otworzyć nową butelkę oliwy. – kapsel i obejma kręcą się razem. Anka próbowała rozciąć gdzie trzeba – zapomnij, blacha pancerna. Próbowałyśmy przytrzymać dół cęgami, a górę kręcić – na nic. Dałyśmy spokój. Trafi się jaki chłop z wizytą, to dostanie wręczoną butelkę oliwy do otwarcia. Ja, do marynaty wykorzystałam mieszankę olejów rzepakowych „olio” i już.
Mini zjazd na Long Island niech żyje!
Ja dziś upiekę tartę z przepisu podanego przez Asię, ale z wiśniami. Spód już podpiekłam, mając na uwadze wcześniejsze rady i wykorzystując rozgrzany po pieczeniu chleba piekarnik.
Na obiad będzie pieczone jagnię, do tego buraczki i sałata strzępiasta z winegretem. Ach, wszystko się dziś piecze 😉
Dzień dobry 🙂
Dziękuję 🙂 Siedząc kamieniem, przebiegłam spory kawałek świata.
Na naszym targu wiśnie 4, czereśnie 6-8, kurki 15.
MałgosiuW, pamiętam, że masz dobrze działającą samochodową lodówkę. Możesz podać jakiej firmy? Przetestowaliśmy dwie i były do niczego.
Dzień dobry,
Orca, piekne zdjęcia, przyjemnie, że je udostępniasz. Mieszkasz w ciekawym miejscu.
Udanej niedzieli 🙂
Po obiedzie, po kolejnej burzy i po wizycie Igora z rodzicami, Igor cały czas łupał w jakąś grę elektroniczną, a że niesporo mu szło, to się złościł okropnie. Znowu wyjrzało słońce. I tak cały, kolejny już dzień.
Japończycy tak świetnie wyglądają bo w ramach doświadczeń naukowych spożywają kotleciki i inne smakołyki z mięska tych co to ich przodek Jonasza połknął. Za karę – jak donoszą najnowsze biuletyny „Zielonych” – wiśnie nie rodzą owoców (w ramych doświadczeń Natury).
Pyro – zastosuj metodę guru: wpatrując w nakrętkę, siłą woli namawiaj do odkręcenia. Za skutek pozytywny nie ręczę, ponoć ciwiczy siłę woli. Do woli.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Echidno – już nie muszę; mąż Wnuczki, a tata Igora przeciął i odkręcił. Mówiłam, że mężczyźni są podstawowym narzędziem domowym, więc musimy o nich dbać, konserwować i karmić.
Alina,
Dziekuje za komentarz.
Kilka dni temu podalas przepis na deser z sera i 6 (!) jajek. Wczoraj zjedlismy polowe ciasta zanim to ciasto ostyglo. Druga polowa jest w lodowce i na pewno bedzie jeszce smaczniejsza.
Zamiast tego „egzotycznego” sera, wzielam ser ricotta. Dziekuje za przepis.
Po wczorajszej dyskusji na temat kwitnacej wisni pomyslalam, ze w jezyku angielskim nie ma odpowiednika polskiego slowa „wisnia”. Jest slowo „cherry”. Cherry to czeresnia. Aby okreslic wisnie mowi sie „tart cherry” albo „sour cherry” albo „pie cherry”. „Cherry pie” to dosyc popularny deser upieczony z wisni.
„Flowering cherry” lub „cherry blossom” odnosi sie do kwitnacych i ozdobnych drzew.
To tyle drylowania 🙂
O tej porze roku kwitnie u nas lawenda. Okazuje sie, ze nasze koliberki upodobaly sobie lawende typu „grosso”. Jest to wysoka odmiana lawendy o bardzo intensywnym zapachu.
Podczas calego roku, szczegolnie zima, kolibry wypijaja nektar, ktory robimy z organiczego cukru z trzciny cukrowej importowanego z wysp hawajskich (! – Maui). I jak tu mozna powiedziec, ze te amerykanskie kolibry nie sa zepsute do szpiku kosci.
Teraz kwitnie lawenda. Organiczny cukier z trzciny cukrowej rosnacej na pieknych wyspach tropikalnych blednie w konkurancji z lawenda.
http://www.youtube.com/watch?v=fEvutHo-_7U
A ja spędziłam bardzo miłe przedpołudnie, wśród miłych ludzi, z których najmilsza była oczywiście moja wnuczka – z kazdym dniem coraz większa i coraz wdzięczniejszy z nią kontakt 🙂 Moje ciasta, którymi tu wczoraj głowę zawracałam, smakowały, ale nie dowiedziałam się które bardziej, łakomczuchy jedne, domagają się powtórki!
Jakoś szczęśliwie burze nas omijają, ale po tych wszystkich kataklizmach pogodowych inaczej postrzegam chmury, dotychczas podziwiałam ich malowniczość, teraz napawają mnie niepokojem…
A propos karmienia, właśnie Witek wyżywa się kulinarnie: w kuchni zauważyłam liście chrzanu, mielone mięso, cebulę, czosnek, kaszę gryczaną. To mi wygląda na nową odmianę gołąbków…
Haneczko, lodówka ostatnio parkuje u syna, jak mi się uda go złapać to poproszę żeby sprawdził.
Uprzejmie donoszę, że tarta z wiśniami wyszła bardzo smaczna i już właściwie znikła.
Kolibry zaglądały często do mojego meksykańskiego ogródka, głównie do bougenvillii, ale czasem obserwowałam je gdy wlocie jakby zatrzymywały sie w unoszącej się nad zraszaczami wodnej mgiełce. Pewnie zażywały kąpieli…
Orca – zmyślne te koliberki i o dobrym apetycie. Osobiście lubię zapach lawendy ale nie w dużym nasyceniu – 3-4 rośliny zupełnie mi wystarczają. Znajomi obsadzili lawendą spory zagon i to już mi nieco przeszkadza; zapach tak intensywny, że przydusza.
Ewo – wątpię, czy liście chrzanu bardo się nadają do gołąbków. Dzięki zawartości goryczek i enzymów mają właściwości konserwujące (stąd owijanie w liście chrzanu masła, sera i mięsa) natomiast do duszenia? Nie wiem.
Haneczko, już wiem. Ta lodówka to Severin KB2921.
Pyro, znalazłam w sieci parę przykładów na gołąbki z liśćmi chrzanu, np. bezmięsne: http://www.kuchniaplus.pl/kuchnia_przepis_0-0-5166_golabki-w-lisciach-chrzanu.html
Basiu – wszystko być może. Liście są duże i zawijać w nie można – ja się tylko zastanawiam co ze smakiem tych liści. One z natury są ostro-gorzkawe.
Pyro,
Liście służyły tylko do przekazania aromatu. Zjedliśmy zawartość – zresztą całkiem niezłą w smaku zawartość 😉 .
przeczytałam zaległe wpisy i komentarze z czerwca (reszta czeka na wolny czas) i zaciekawił mnie dżem z borówki amerykańskiej Piotra .. ale też się dziwie dlaczego te borówki takie drogie i droższe od jagód, które zbiera się nieco trudniej …
jutro zaczynam robić wiśnie w occie … ponieważ nie wylewam zalewy octowej po zjedzeniu śliwek to zastanawiam się, czy można wykorzystać ją do zrobienia takich wiśni ..
Przestaję robić śliwki, gruszki i inne owoce w occie. Robię, a potem muszę rozdawać. Dla siebie wyżebrzę jeden słoiczek od Haneczki albo od Żaby. W moim domu rodzinnym jedliśmy marynaty na tony, podbieraliśmy Matce garnczki kamionkowe i słoiki, Ojciec przepadał za gruszkami w occie – a moje dzieci ani – ani. To ja mam w nosie. Resztę śliwek wcisnęłam ostatnio Ince i zostawiłam sobie pół butelki octu śliwkowego do marynat mięsnych. Koniec radosnej twórczości.
Słuchajcie – skąd się wzięło powiedzeniu „cuda – wianki”?
Skąd się wzięło, nie wiem, ale modne i nadużywane jest od kilku lat. Wyszukałam tylko informację, że znaczy to tyle samo co cuda- niewidy, czyli coś niezwykłego, dziwacznego.
Śliwki i gruszki w occie mają u mnie powodzenie tylko przy okazji pieczenia kaczki z jabłkami. I jeszcze wówczas, kiedy odwiedza nas jeden znajomy, który dopytuje się o śliwki, jeśli zapomnę je postawić na stole.
Szczere pustki na blogu, aż mi jakoś nieswojo. Wiem – jedni się „przyjmują”, inni podróżują, innym padły modemy, a Zgaga pilnuje kotów bezinternetowo.
A Nemo zaginęła na podejściach i przełęczach.
Hej Nemo! Wracaj już!
For Magda Piskorczyk,
ktora spiewa,
co moglbym powiedziec wiecej,
zeby spiewala jeszcze,
bo umie robic to,
czego ja nie potrafie,
spiewa,ach…
dzien dobry – Nowy z maszyny Cichala.
Przede wszystkim pozdrowienia dla Blogowiska z super mini zjazdu na Long Island. Super, bo jest super i super bo tylko trzy osoby.
Na wstepna przekaske podalem nozki kurczacze „po nowemu”. Smakowaly. Do tego rozowe wino – smakowalo.
Pozniej pojechalismy na przyjecie urodzinowe. Cichala nie tylko uwielbiaja dorosli, ale moze nawet przede wszystkim dzieci. Cichal byl oblepiony dzieciarnia i zalany plynnymi lodami i innymi „napojami” od stop do glow.
Teraz odpoczywamy w domu sluchajac rosyjskich piesni – moja ulubiona muzyka.
Dobranoc 🙂
Puszczałem tylko bańki mydlane (nie nosem) a Nowemu na kolanach siedziała dwuletnia piękność i On karmił ją tortem lodowym. Przyganiał Nowy cichalowi…
Dzien dobry tu wszystkim.
Jestem znuwu po tym, jak mi sie wszystko w piatek pogmatwalo, komputerowo pogmatwalo. Teraz mam przed soba dwa ekrany i dwie maszyny, jedna stara, co sluzy za maszyne do pisania, bo zaleglej korespondencji nabralo sie okrutnie dlugo. Nie mialem wiec serca do ciast i zjazdow. Mimo to, ciekawe rzeczy, zwlaszcza wiesci z zachodniego wybrzeza Stanow. Dzieki Orco!
dzień dobry …
Alex Magda Piskorczyk śpiewa i umie … lubię słuchać …
pepegor odzyskany … 🙂
Nowy i cichal powrót do dzieciństwa zawsze dobrze nastraja .. znam to z praktyki … 🙂