Trzy kolory smaku… piwa
Byłem w „Qchni Artystycznej” na obiedzie, podczas którego do wszystkich dań podawano piwo. Znawcy czy – jak sami się nazywali – koneserzy piwa dobierali odpowiednie gatunki do różnych potraw. Dokładnie tak jak robią to somelierzy w przypadku win.
Tym razem był to obiad inaugurujący wejście na polski rynek trzech nowych piw Kompanii Piwowarskiej. Impreza była dobrze zorganizowana i zarówno kuchnia „Qchni” jak piwowarzy stanęli na wysokości zadania czyli zaskoczyli gości nowymi smakami i… kolorami.
Trzy nowe piwa noszą wspólną nazwę: Książęce. Pierwsze to złote pszeniczne (jest naturalnie mętne jak pszeniczne monachijskie np. Paulaner) podane do przekąsek warzywno-serowych wypadło bardzo dobrze. A ponieważ ma ono w sobie sporo słodyczy, to w towarzystwie gorzkiej rukoli prezentowało się świetnie.
Drugie piwo to Czerwony Lager. Ma ono rzeczywiście złoto-czerwony kolor i jest ostrzejsze w smaku niż – dla mnie trochę zbyt słodkie – pszeniczne. Czerwone towarzyszyło pieczonemu łososiowi i to też był dobry wybór.
I wreszcie ostatnie z trójki nowości ” Ciemne Łagodne” o barwie niemal czarnej i dużej goryczce sprawiło mi najwięcej przyjemności. Tu gospodarze zaskoczyli gości najbardziej, bo Ciemne towarzyszyło deserowi czyli tiramisu. Ponieważ lubię skontrastowane smaki, to ta para najbardziej przypadła mi do gustu. Nie bez wpływu było także i to, iż Ciemne natychmiast przypomniało mi o moim ulubionym guinnessie. Mam nadzieję, że nowe piwa trafią do sklepów a nie tylko do piwiarni należących do Kompanii.
Komentarze
Temat nie dla mnie ale chętnie się czegoś dowiem, jak zwykle. Teraz ruszam do zajęć, bo szkoła na dobiegu i Młodsza nie ma czasu dla domu, a krasnoludki widać założyły związki zawodowe, bo w robocie ich nie widać. Młodsza zresztą pracuje do 10 lipca, bo od poniedziałku działa komisja rekrutacyjna i moje Dziecko w tej komisji sekretarzuje.
Chciałam dzisiaj na obiad zrobić fasolkę szparagową z ziemniakami i klopsikami z jaj, ale czy to wiadomo, o której ma być ten obiad? A do odgrzewania się nie nadaje. Pomyślę.
Dzień dobry Blogu!
Ani jednej chmurki, zapowiadają +30 i więcej.
Wczoraj zebrałam jeszcze trochę kwiatu z właśnie rozkwitłej lipy drobnolistnej. Przy okazji weszłam w sandałkach w pokrzywy 🙁
Pod wieczór zajęliśmy się grządką niewyrosłej cebuli czerwonej i szalotki, posadzonych jesienią i wyraźnie marnych. Osobisty wyrwał wszystko i przekopał grządkę – ca 50 pędraków na 5 metrach kwadratowych 😯
Co chwila coś pada omdlałe (sałata, dynia, cukinie, selery, truskawki), a pod spodem ma 2-3 pędraki chrabąszczy. Nie imają się chyba tylko pomidorów i nagietków 🙄
Ojej! Jaki to Przyzwoity Blog 🙄
Chciałam Pyrze (nie tylko) pokazać trochę por-no dla kobiecej duszy, ale nie wpuszcza 🙄 Spróbuję podstępu.
http://www.h-otg-uysandba-byanim-als.com/
W adresie należy usunąć wszystkie (4) myślniki. Jak się otworzy, to poczekać troszeczkę, obrazki powinny zmieniać się same.
Ojej! Jaki to Przyzwoity Blog 🙄
Chciałam Pyrze (nie tylko) pokazać trochę por-no dla kobiecej duszy, ale nie wpuszcza 🙄
O, sorry, udało się 😉
Uwaga!
Do znanych już nieprzyzwoitych na tym Blogu słów doszło jeszcze jedno: ani-mal 😯
Nemo – jak tak dalej pójdzie, to Łotr nas wyjałowi zupełnie; będziemy sterylni. Mnie wczoraj dwa razy zżarło zanim się domyśliłam, że chodzi o likier z czarnej porzeczki. Musisz się postarać o stadko bażantów. Jest to boajże jedyna rada na pędraki. To diabelstwo ma 7-mio letni okres przepoczwarzania. Pomyśl – jeszcze sześć lat będzie żarło wszystko, jak leci. Gawnony też zjedzą ale przecież orać nie będziesz. U nas chrabąszczy nie uświadczysz, a kiedyś było mnóstwo. Jak dwa lata temu jeden wleciał mi na balkon, to prawie się wzruszyłam, a przecież normalnie reaguję na nie paniką. Są tylko w moich prywatnych strachach o oczko niżej, niż pająki.
Pyro,
myślisz, że bażanty będą grzebały w ziemi? Pędraki przecież nie wychodzą na powierzchnię i żywią się korzonkami.
W Szwajcarii przez wiele lat nie było chrabąszczy, a teraz co kilka lat powtarza się plaga 🙁 W ubiegłym roku latały ich miliony, teraz pędraki żrą, co popadnie.
Niedawno był nawet problem osuwania się trawiastych zboczy w niektórych górskich dolinach, tak te bestie podżarły wszystko od spodu.
W czasie ostatniej plagi niektórzy zdesperowani posiadacze trawników zdejmowali resztki trawy i przekopywali całą działkę, zbierali pędraki i zasiewali trawę na nowo. Jakiś czas był spokój, ale wielkich łąk nikt nie przenicuje…
Festiwal toastowy c.d.
Dzisiaj toast wzniesiemy za miłośnika ogrodów, zajączków, Puszczy Białowieskiej i wąwozów Kazimierza, czyli za kolegę Irka.
Jutro zaś swoista obfitość, bo świętuje PaOLOre, Pietrek z Kanady (rzadko się odzywa), Owczarek Podhalański i w ogóle Piotrusie i Pawełki ilu ich jest (w tym Patroni mojego miasta)
Nie było mnie wczoraj, więc trochę popatrzyłem. Lemoniada z czarnego bzu pewnie smaczna. Człowiek leniwieje i nawet nie chce mu się zrobić kwasu chlebowego, który nie jest specjalnie czasochłonny. Chyba krojenie i suszenie razowca najwięcej czasu zajmuje. Z butelkami podobny kłopot, czasem wybuchają. Prawda, że można w petach.
Pyra zmusiła mnie do zastanowienia. Prawda, że dowcipy głupie o różnych narodowościach opowiadało się bezrefleksyjnie. Czasami trafiały się takie, które były dowcipne i nie ośmieszały swoich bohaterów. Ale to wszystko nie jest takie proste. Pewien poseł na coś nie chciałby patrzeć, a na coś innego popatrzyłby chętnie. Można to uznać za oburzające. Jednak, gdyby na to coś innego też nie chciałby patrzeć za nic w świecie, też można by uznać to za oburzające. Prawda jest taka, że są sprawy intymne, które nie powinny być przedmiotem obserwacji i na ogół natykając się na to przypadkowo, staramy się możliwie szybko stracić to z widoku. Osobiście bardzo dawno się nie natknąłem i nie mam pewności, jakbym zareagował na widok dwóch nagich dam
tulących się do siebie. Kiedyś na pewno bym się odwrócił. Teraz moja wrażliwość i poczucie wstydu są już chyba mocno stępione przez obrazy atakujące w filmach wcale nie przeznaczonych dla swoistych koneserów, a nawet w reklamach czy klipach różnych piosenkarek. Może więc starcza ciekawość i starczy brak wstydu kazałyby mi patrzeć 🙁
Obawiam się, że oburzenie na to, że ktoś coś by chętnie pooglądał, nosi też pewne znamiona hipokryzji. Pooglądać – be, ale natrętnie pokazywać w kinie, tv i na różnych paradach – cacy. Piszę w ten sposób nie będąc na pewno homofobem. Obracając się już w dziciństwie wśród ludzi teatru wcześnie zetknąłem się ze zjawiskiem bliskich relacji pomiędzy osobami tej samej płci, a rodzice tłumaczyli mi, że tak się zdarza i nie ma się co dziwić, a na pewno nie wolno potępiać. Niektóre z wówczas poznanych osób były dla mnie autorytetami w dziedzinie sztuki, nie tylko teatralnej zresztą. Przekonałem się wówczas, ze większość z nich cechuje ponadprzeciętna wrażliwość. A jednak zdarza mi się śmiać z dowcipu na taki temat. Zdarza się też śmiać z dowcipu, w którym występuje Polak i Rosjanin, a jestem raczej rusofobem. Natura ludzka jest skomplikowana, niestety.
Errata. Na pewno nie jestem rusofobem. Miało być rusofilem. Zaraz ktoś napisze, że podświadomie wyszła prawda, a le tak nie jest.
I o to chodzi, Stanisławie. Hipokryzja, a mamy jej więcej, niż w czasach wiktoriańskich (chociaż mniej sformalizowaną) razi mnie tak samo, jak chamskie występy. A już stadność występowania owej hipokryzji uderzyła mnie już w czasie zawirowań lepperowskich. Bo oburzają się m.in mężowie trzeciej już zmiany żon, panie którym nie przeszkadza była małżonka na sąsiednim fotelu sejmowym, hierarchowie znani powszechnie z przygód rozmaitych i dziennikarze suto okraszający prywatną polszczyznę słowami – wytrychami. I nagle wszyscy oni są stróżami publicznej cnoty. Wszyscy. Jednocześnie.
Stanisławie, 😉
Lemoniada z czarnego bzu jest naprawdę znakomita, zwłaszcza w upalne lato.
Dziś na obiad pierwsze młode ziemniaki z ogrodu. Niektóre są już wielkości pięści, w dwóch – dziuple wyżarte przez pędraki. Oskrobałam delikatną skórkę, schodziła bardzo łatwo, ale palce mam już zafarbowane.
Po południu zabiorę się za obieranie porzeczek z szypułek i mrożenie najładniejszych i największych. Na razie czerwone, czarne jeszcze kwaśne.
W jakość lemoniady wierzę. Wszystko domowej roboty jest lepsze od większości produktów przemysłowych, które są praktycznie nie do picia. Wystarczy porównać mrożoną herbatę na własnym naparze z produktami sklepowymi najbardziej renomowanych firm. Może niektóre prawdziwe soki są do picia, ale trzeba wiedzieć, które.
Szczególnym miłośnikiem piwa nie jestem. W tym sensie, że nie jestem w stanie wypić więcej niż litr w ciągu posiedzenia. Nie lubię też piw o zawartości alkoholu powyżej 6%. Jednak na upał czy po wycieczce, a także do niektórych dań piję dobre piwo z największą przyjemnością. Lubię piwa czerwone i ciemne z wyjątkiem zbyt mocnych porterów. Z ciemnych różne od Guines-sa do Velkopopovickyego Cernego Kozla. Bardzo lubię piwa angielskie i większość belgijskich. Z żalem pożegnałem obecnego niegdyś w naszych sklepach Palma. Był produkowany u nas, nie wiem, dlaczego już nie jest. Żałuję zamknięcia browarów w Braniewie i Elblągu, gdzie produkowano Red. Z czeskich piw bardzo polecam Krakonos 12. Pięknie chmielone ale nie przesadnie goryczkowe.
Stanisławie, trafiłam parę dni temu na Palma, ale belgijskiego 😉
Wszystkie narody opowiadają dowcipy o innych nacjach.Myślę,że w dużym stopniu poprawia to ich własne morale i wcale nie musi znaczyć,że tych nacji nie lubią.Wiele też zależy od tego,gdzie i komu te dowcipy się opowiada i na jakim są poziomie.
Francuzi opowiadają z upodobaniem dowcipy o Belgach,dla których tak naprawdę mają jednak wiele sympatii.
Francuz w samolocie wraca z toalety i widzi,że Belg zajął jego miejsce przy oknie.Rozgniewany zwraca się do niego pytaniem,dlaczego to zobił,
a Belg odpowiada- Myślałem,że Pan już wysiadł.
Dlaczego Belgowie jadą na pustynię z oknem pod pachą ?
By je otworzyć,kiedy będzie za gorąco (to a propos naszych ostatnich dywagacji o oknach Nowego 😉
Kto wymyślił łodzie podwodne ?
Belgowie usiłując skonstruować statek.
Trochę to przypomina nasze dowcipy o milicjantach 🙂
Palm belgijski bywa czase, ale jest dość drogi. Palma wymyślili Belgowie. Nic śmiesznego z tego nie wynika, smacznego owszem. Żeby zobaczyć, co jeszcze wymyślili, najlepiej pojechać do Brugii. Jak chcemy się pośmiać, pojedźmy do Brukseli obejrzeć Maneken Pisa i niedawno dodaną dziewczynkę. Mamy jeszcze belgijskie czekoladki, te są jednak różnej jakości. A Francuzi chyba śmieją się nie tylko z Belgów, ale i z francuskich mieszkańców departamentów graniczących z Belgią. Film pt. „Dalej niż Północ” pojazuje ich z sympatią w ramach przełamywania stereotypów. Dużo miejsca poświęca kuchni.
Irku – Wszystkiego Najlepszego! 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=0TZbnsPkMA8
Asiu, dziękuję 🙂
YT odtworzę po powrocie z terenu, gdyż na służbie mam blokadę
Dzień dobry Wszystkim,
Smakoszem piwa także nie jestem i, jeśli już w ogóle je piję, to nigdy żadne z mocnych. Z daleka omijam też King of Beers, czyli Budwiser. Nie wiem jak można to piwem nazwać.
Wszystkiego najlepszego dla Irka!
Ewa,
Wracając do Waszej wycieczki – gdy będziecie w Nałeczowie możecie przejść krótkim Szlakiem Sentymentów Nowego.
Zaczyna się on w kawiarni-restauracji Ewelina, którą odwiedziła też Nisia i chociaż wielkich etuzjazmów nie wykazywała, ale ja wciąż tam chętnie zaglądam. Można wypić kawę, zjeść zupełnie dobry obiad, deser, spotkać ciekawych ludzi, na górze można też zanocować.
W tym budynku, a nazywa się on „willa pod Matką Boską” pomieszkiwał przez lat chyba 10 Prus, tam chyba powstała „Lalka”.
Stamtąd już tylko rzut beretem do parku – ten jest w każdym przewodniku, ale od strony południowej znajdziecie futkę na ulicę Gorskiego. Tam odwiedzam często nędzne resztki starej świetności – modrzewiowy dwór inżyniera Górskiego, walący się, zaniedbany, wśród starych drzew, ale wciąż kryjący w sobie ducha tamtych lat. To tam młody Żeromski zdobył pierwszą posadę nauczyciela dwóch niesfornych dziewczynek – córek pana Górskiego.
Można się przy okazji koleiny raz przekonać jacy jesteśmy zdolni – doprowadzić taki dwór do ruiny.
Po przejsciu przez podwórze na drugą stronę wychodzi się na inny świat – malowniczy krajobraz Lubelszczyzny w widocznym w pobliżu lasem, a w nim – wąwozy jak w Kazimierzu.
Z Waszych reportaży wynika, że często wstępujecie na mijane po drodze cmentarze – nałęczowski stary cmentarz też jest warty poświęcenia kilku minut.
https://picasaweb.google.com/takrzy/NaleczowIInne?authkey=Gv1sRgCP6i2omZ9fDZLg#5399830930512804274
Miłych wrażeń, pozdrówcie moje stare, najbardziej na świecie ulubione kąty!
Irku-podrzucaj częściej takie zajączki !
Udanych spotkań z przyrodą,z przyjaciółmi i dobrą kuchnią 😀
Stanisławie-ten film należy do jednych z moich ulubionych 🙂
Tak,jak „Moje wielkie greckie wesele” -o stereotypach na temat Greków
i o ich kuchni też !
Irkowi – najlepszego! Będzie wzniesione austriackim Gosserem (o z dwiema kropeczkami nad), bo Żywiec już był wyszedł z zapasów. Sto lat!
Teraz widać chyba, kto w tym domu jest amatorem piwa, chociaż Jerzor od lat usiłuje mi wmówić, że eleganckie kobiety nie piją piwa. Ja nie mam pretensji do bycia elegancką kobietą, piwo zawsze lubiłam.
Nowy,
żadne amerykańskie piwo nie nadaje się do picia, przynajmniej ja na takie nie trafiłam. Amerykańska wersja Budweisera to skandal, no ale widać Amerykanie mają takie gusta. Budweiser tylko z czeskich Budziejowic – a piwoszom wiadomo, że Czesi niedobrego piwa nie robią!
Podejrzewam, że mnie by to ciemne Książęce smakowało. Kiedyś w browarze Pinkus w pn.Westfalii poprosiłam o piwo z goryczką, podobno straszliwie gorzkie.
Podają je tylko w tym browarze – w wysokiej, rozszerzanej ku górze szklance, na dnie łycha konfitur truskawkowych. Pije się to przez słomkę, zanurzoną do poziomu konfitur, żeby złagodzić ową gorycz. Nie po to zamawiam gorzkie piwo, żeby je osładzać 🙄
Wypiłam bez słomki i nie tykając konfitur. Było gorzkie, ale smakowało piwnie i pachniało chmielem jak należy. Niemcy też nie robią niedobrego piwa, jedno może smakować bardziej niż inne, ale niedobrego piwa tam nie znajdzie się!
Podobnie piwa belgijskie. Mam kumpla z Leuwen, miasto Stelli Artois. Byłam tam dwa razy – oczywiście piwna biesiada była dla mnie przygotowana, różne piwa z okolicy, nie tylko Stelli, do każdego piwa stosowna szklanica. Oni zresztą uważają Stellę za dość pospolite piwo, są lepsze. Dla mnie wszystkie są dobre i bardzo dobre, za jęczmiennym jednak nie przepadam. I dla mnie im bardziej gorzkie i chmielowate, tym lepsze. Ponad stuletni kufel, który sprezentował mi swego czasu Pepegor, nie stoi u mnie od parady 😉
Nałęczów odwiedził niedawno synek z żoną i dwiema córkami, moimi wnusiami. Podobało im się tam dosyć. Dobrze, że jeszcze takie pamiątki kogoś interesują, a ich dewastacja kogoś smuci. Zabytki są znaczną uciążliwością. Gdy obciążają jakąś działkę, najlepiej spalić. Jak się dobrze zkręcić to tu i ówdzie nawet można załatwić, żeby straż pożarna przyjechała niespiesznie. Co prawda w znacznej więksdzości przypadków strażacy na to nie idą, więc trzeba działke do zakupu wybierać po starannym rozeznaniu sytuacji. Parę lat temu w Gdańsku zamożny przedsiębiorca nabył działkę z zabytkiem i nawet miał takie szczęście, że do dwóch pożarów kolejnych straż przyjeżdżała niespiesznie ze swojej siedziby odległej o niespełna kilometr, ale i tak paliło się to na tyle kiepsko, że ogień nie zdołał strawić obiektu. Kolejne wnioski o wyjęcie spod opieki konserwatora ze względu na dewastację nie dały rezultatu. Odwołanie do Ministra Kultury również. Urzędnicy uważają, że wniosek taki napisany przez winnego dewastacji nie może być załatwiony pozytywnie. Businessman nabył ten obiekt na firmę. Dzisiaj przeczytałem, że już przestał być właścicielem tej firmy, więc o zabytek też już dbać nie musi. Podejrzewam, że lada moment firma zbankrutuje, a zabytek pozostanie w masie upadłościowej. Małżonka businessmana jest senatorem i przewodniczącą Powiernictwa Polskiego.
Odwiedziła mnie Wnuczka z Igorem. On jest teraz w niewdzięcznym wieku, kiedy już nie zabawi się byle kolorowanką, czy układaniem klocków i cały czas słychać, że on się nudzi. Pewno z tych nudów żadne portki nie wytrzymują na jego kolanach pełnego miesiąca, a łaty naszyte na dziurach, odpadają „same” po 2 dniach. Tam, gdzie teraz mieszkają na przedmieściu i gdzie jest mnóstwo miejsca do biegania, trzeba by – jak w średniowieczu – sporządzić mu nogawice z łosiowej skóry; nie do zdarcia. Na moją uwagę, że czas się zabrać za poważną naukę, w końcu zaczyna 1-szą klasę, usłyszałam, że on się uczyć nie może, bo nie ma warunków. Jak nie ma warunków? Na 85 metrach kwadratowych. Igor na to, że nie ma warunków, bo nie może uważać – stale się kręci. A dlaczego się kręci? Bo mi się nudzi. Już zapomniałam kiedy to chłopcy przestają się ustawicznie nudzić.
Nigdy się nie nudziłem jako dziecko. Z perspektywy wydaje mi się, że lepiej, jak się dzieci nudzą niż jak same sobie wynajdują atrakcyjne zajęcia. U nas to rodzinne zresztą. Wuj pewien, długo przed wojną, nie nudził się, bo grywał namiętnie w piłkę ze szkodą dla nauki. Gdy mu schowano buty, poradził sobie odpiłowując wysokie obcasy od nowiutkich butów siostry. Siostra nabyła te buty by godnie wyglądać przy boku narzeczonego, porucznika ułanów. Mógłbym sypać przykłady „nienudzenia się”, ale Blog zostałby zanudzony.
Stanisławie – jego przodek, czyli mój Jarek tak namiętnie grywał w szachy w szkolnej świetlicy dworcowej, aż przesiedział dopuszczeniówkę do matury.
Czasami z czegoś takiego jednak coś wartościowego wyrasta.
Nigdy w życiu się nie nudziłam, nikt też nie musiał mnie zabawiać, sama sobie wynajdywałam zajęcia. O niektóre rodzice mieli pretensje, naprawdę nie wiem, dlaczego 🙄
Nie potrzebowałam też zabawek. Wystarczyło podwórko, duży ogród, „Adamy”, czyli Jasiek i Adam od sąsiadów. Scigaliśmy się w biegach, zabawa w chowanego obowiązkowa, pływaliśmy od maja po październik, graliśmy w piłkę i w noża (tu często wygrywałam), w kamyczki. Zimą – książki i sanki, nie wolno nam było wchodzić na lód na stawach. Przy brzegu kombinowaliśmy nieco, ale byleby „starzy” nie widzieli.
Piwo piję rzadko. Kiedyś lubiłam je bardziej, teraz zdecydowanie wolę wino. Moja siostra natomiast pije piwo z upodobaniem, przekonana, ze ułatwia trawienie.
http://kuchnia.wp.pl/fototematy/100/10/1/dlaczego-warto-pic-piwo.html
Alicjo, już wkrótce wyruszasz w nową podróż. Życzę Ci wspaniałych wrażeń i żałuję, że nie będę mogła być w St. Malo. Pozdrów, proszę, ode mnie Elap i Sławka a Nisię mocno uściśnij 🙂
Ewo, przyjmij wyrazy sympatii, tak za całokształt 🙂
Osobiście piwo piję rzadko a nawet jeśli już mam pić to gustuję w smakowych… ostatnio piłam piwo którego nazwy zapamiętać nigdy nie mogę mimo licznych reklam w tv… bądź co bądź ma ono bodajże 55% soku jabłkowego i 45% piwa (6 voltów) – było rewelacyjne… Niepozorne lecz w głowie zaszumiało 🙂
Osobiście też nie wiem co to nuda – wyłączając czas niektórych wizyt rodzinnych – ludzi nawet miłych, ale takich, z którymi nie mam o czym rozmawiać. Naprawdę zupełnie nie mam o czym. Nowości rodzinne załatwiamy w 5 minut, a gość siedzi 3 godziny. Dobra – kawa, czy skromny posiłek zajmuje godzinę, a potem? Nawet o gotowaniu nie pogadasz, bo nie lubią, o polityce – nie interesują się, o kulturze – zapomnij, o sporcie – nie ma mowy. No to o czym? O telenoweli „I co? Zabł ją? Zabił? Zaraz tak pomyślałam” To w sumie gorsze od ciężkiej roboty, a potem wraca rykoszetem przy jakimś spędzie „Ta Jaruta to już całkiem dziwaczeje; całkiem nie do gadania”.
Irka – z najlepszymi życzeniami będę honorowała dzisiaj lampką „Napoleona”. Nie wiadomo dlaczego zziębły mi stopy i koniaczek wieczorny będzie jak znalazł. Czytam teraz następną pozycję z lotnej biblioteczki Haneczki naszej, a mianowicie powieść Rolickiego „Wyklęte pokolenia” – rzecz, rodzaj sagi rodzinnej o kresowym rodzie Krzemińskich. Nie wiem, czy Stanisław czytał, czy Żaba, może Wanda TX, może Eska? Pewnie każde z naszych blogowych Przyjaciół znalazłoby tam analogię do losów swoich rodzin. Rzecz jest zgrabnie napisana i dobrze udokumentowana. Nie spodziewałam się takiego pióra po Rolickim.
😳
Dziękuję Wszystkim za życzenia.
Rozpocząłem wyrób nocino / młode orzechy włoskie, płatki róży pomarszczonej, cynamon, skórka cytryny, oczywiście spirytus itd./
W Nałęczowie będąc polecam lody od Pawłowskiego i czekoladziarnię w Parku Zdrojowym / w tym samym budynku co palmiarnia/ 🙂
Irku, wszystkiego najlepszego!
Irku, ponieważ bardzo lubię piwo, ze szklanicą w dłoni wznoszę za Twoje zdrowie 🙂
Dobry wieczor,
Irku, najlepszego! Toast smorodinowka Mamusi sporzadzana w bialowieszczanskich wlosciach.
Irku, zagapiłam się i nie zauważyłam, że to Twoje święto. Wszystkiego najlepszego!
Irku – serdeczności i podziękowania 🙂
Nowy, Asiu – dziękuję za pomysły.
Pyro, Alino – 🙂
Dla Wszystkich 🙂 🙂 🙂
http://www.almamarket.pl/delikatesy/mapa-smakow/slodycze/czekoladowe/pralinki-valentino/834
W telewizorze pierwsze niemieckie łzy… 🙁
Irku,
gdybyś miał kiedykolwiek uronić łezkę, to życzę Ci, aby to było z radości 🙂
Taki piękny wieczór dzisiaj. Zapowiedziana burza postraszyła tylko kilkoma kumulusami, co już się rozwiały i znikły, za to podlewanie zajęło sporo czasu.
Po ostatnich deszczach i przy tym upale wszystko ruszyło z kopyta, rośnie i pożąda dalszej wody. Na dworze aktualnie +26.
Do kolacji (flaki) piwo żywiec.
Nemo – wpraszam się na kolację; z piwa ewentualnie mogę zrezygnować. Młoda też kibicuje Niemcom. Coś nam się ci Włosi w tegorocznym wydaniu nie podobają.
Pyro,
nawet troszkę tych flaków zostało, a dobre wyszły, z imbirem, majerankiem i gałką muszkatołową.
Obejrzałaś sobie twardych facetów z pieskami i kotkami?
Ten (kotek) też jest niczego sobie 😉
Irku, wszystkiego najlepszego, Twoje zdrowie!
Tu też piękna pogoda, ciepło, podjadam bób i czereśnie na zmianę 🙂 słyszę wrzawę, czyżby gol?
Nemo – och, kotek i Kotek; nie wiadomo który bardziej przytulny,
O 17:12 wpisała się (chyba po raz pierwszy) Danuta Kamińska. Witaj Danuto!
Rzeczywiście, nie zauważyłam wpisu Danuty Kamińskiej, przepraszam. Siadaj z nami do stołu.
Młodsza warczy : „Piekielne Italiancy wygrali, psiakrew! Zasłużenie wygrali. Może im w Kijowie dokopią”. A ja się nie denerwuję, ja się nie znam. Niech wygra lepszy. Tylko cały czas byłam przekonana, że lepsi są Niemcy. Ot, życie.
„Mężczyzna kupujący piwo z automatu.” 1931 rok!!! http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/96899/e734dc5328d5a555de5f06c7c9459667/
Włosi ładnie grali i byli skuteczni 🙂 . A Angela nie ma już dylematu – jechać czy nie jechać do Kijowa
Tak się reklamował Browar Szczyrzyc E. Czernego: „Mocne jak słowo Kurjerka, słodkie jak śpiew Kiepury” 🙂 http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/95429/e734dc5328d5a555de5f06c7c9459667/
Nie wiem, jak smakowało piwo, ale nazwa tego browaru mogłaby służyć jako probierz opanowania j.polskiego przez cudzoziemców.
Szczyrzyc, Szczebrzeszyn i Grzegorz Brzęczyszczykiewicz 🙂
Okazuje się, że browar w Szczyrzycu jeszcze istnieje. Jest to browar klasztorny: http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,90719,5907506,Opactwo_mlekiem_i_piwem_plynace.html
Dawne nazwy piwa z klasztornego browaru: Czarny Mnich, Kostel, Pils Klasztorny, Eliksir, Dama Pik i Kac.
I jeszcze taka ciekawostka: „Opactwo Cystersów w Szczyrzycu prowadzi największy w kraju ośrodek hodowli krów rasy polskiej czerwonej. Zakonnicy otworzyli nowoczesne gospodarstwo. 60 krów, trzymanych w tak zwanym systemie bezuwięziowym, czyli nie na łańcuchach, ma do dyspozycji stołówkę ze stołem paszowym, porodówkę oraz skomputeryzowaną halę udojową, gdzie odzyskuje się nawet ciepło pochodzące ze schładzanego mleka.”
Pepegor. Przykro mi! Przedyskutujemy ten problem na Zjeździe Będę miał ze sobą kilka wysokokalorycznych argumentów…
Asiu – przeczytałam ten artykuł. Po wpadce mnichów tynieckich mam pewne (nieśmiałe) wątpliwości.
Cichal – wykończysz naszego Pepe na zjeździe. To już trzecia groźba karalna.Ewentualnie mogę coś do argumentów dorzucić.
Asiu,
http://www.e-piotripawel.pl/zakupygdansk/towar/mleko-klasztorne-2/237035/?kategoria=149&strona=2
Pożegnam już Państwa; dobranoc.
Po ptokach, a śniło mi się że będzie odwrotnie.
Mecz rozstrzygnęła bramka która uchodziła za cymes w czasach ś.p. trenera Gorskiego i pewien jestem, że taka wersja taktyczna wspominana jest w każdym szkoleniu wewnętrznym, każdego związku piłkarskiego, jeszcze przed przerwą na pierwszego papierosa.
Wygrała zdecydowanie lepsza drużyna.
Jogi Löw czeka już dość długo na finalny sukces – może jednak do PZPN?