Zanim wymyślono sos sojowy…
… używano sosu z gnijących ryb i odpadków morskich. Wprawdzie śmierdziało to potężnie ale zgodnie z powiedzenie pecunia non olet producenci tego sosu dorabiali się wielkich majątków. Garum ma swój udział w podboju Galii przez Rzymian, ponieważ jego produkcja i komercjalizacja przyczyniły się w znacznym stopniu do sukcesu kantorów, których było coraz więcej, aż utworzyły prawdziwą sieć handlową wzdłuż wybrzeży prowansalskich, langwedockich i hiszpańskich, gdy pojawili się tam pierwsi greccy osadnicy.
Trzeba powiedzieć, że Grecy używali tej przyprawy w czasach, gdy Rzym był zaledwie miejscem postoju dla karawan. Garum jednak stało się wielką gastronomiczną namiętnością Rzymian, podstawowym aromatem ich kuchni, i królewską przyprawą, jeśli nie prawdziwą manią. Wchodzi w skład niemal wszystkich ówczesnych przepisów kulinarnych. Skrystalizowane resztki garum znaleziono w pochodzących z zatopionych statków amforach, wyłowionych w Zatoce Lwiej. Noszą one pieczęć producentów z Anserune czy z Agde, co świadczy, że już w V wieku p.n.e. handlowano tym towarem. Założona przez Fokejczyków Massalia była zarównojego importerem, jak eksporterem. A wracając do kolonizacji Galii przez Rzym, nie zapominajmy, że to mieszkańcy Massalii w 181 roku p.n.e. wezwali Rzymian do Prowansji i otworzyli im wrota Galii.
Każdy port miał swój sekretny przepis, swoją odmianę garum, ale ten, który od początku imperium rzymskiego cieszył się największym wzięciem, garum sociorum, pochodził z Kartaginy bądź z Gades (dzisiejszego Kadyksu) w Hiszpanii. Jest to sos uzyskiwany przez macerowanie w soli wnętrzności makreli lub sardeli, które następnie wystawiano na słońce aż do zupełnego rozkładu czy raczej przetrawienia mikstury przez mikroby znajdujące się we wnętrznościach ryb. Dodawano do niego odpowiednią dawkę skoncentrowanego wywaru z aromatycznych roślin. Następnie zanurzano w naczyniu bardzo drobne sito, w którym zbierał się gęsty i ostro pachnący sok. Zbierano go chochlą i rozlewano do pojemników. Osad, czyli alec, swoiste wytłoczyny tego zwierzęcego płynu, służył biedakom jako przyprawa do zup czy kasz.
Garum osiągało niekiedy astronomiczne ceny, przy których dzisiejsza cena kawioru jest niczym. Porównać je można tylko z cenami olejków perfum: 500 srebrnych sestercji za congius (3 i ćwierć litra) za czasów Cezara, czyli ponad 6000 euro dziś. Trzeba powiedzieć, że wystarczyło kilka kropel, żeby nadać smak najbardziej mdłej polewce. Garum krwiste, preferowane przez niektórych, wyrabiano w ten sam sposób z wnętrzności i krwi tuńczyka. Miało jeszcze silniejszy aromat. Sum, czyli bagienna ryba-kot, nie nadająca się do jedzenia z racji nadmiaru ości i grubej skóry, miała wtenczas przynajmniej tę zaletę, że po zmieleniu przemieniała się w muria, swoistą odmianę garum. Garum rozcieńczone wodą, czyli hydrogarum, poprawiało wyżywienie żołnierzy, a dodając do garum wina, otrzymywano sos oeno-garum. Mieszkańcy Bizancjum za nim przepadali. Dodatek oliwy dawał oleogarum, octu – oxygarum.
Na garum wzbogaciły się pierwsze kantory greckie i rzymskie w Galii południowej i w Iberii, a na wybrzeżu prowansalskim stało się ono przodkiem słynnej pissaladiere (opisywane w blogu krewniaczki pizzy), która praktycznie aż do początków XX wieku figurowała w skromnej diecie Prowansalczyków z wybrzeża. Pissara w Var, pissala w Nicei, to konserwa z malutkich solonych rybek – babek, sardynek, nie nadających się do sprzedaży sardeli, drobnych białych rybek, do których dodawano mlecz lub larwy skorupiaków i odpady z połowów.
W beczułce lub w kamionkowym garnku układało się warstwę grubej szarej morskiej soli, warstwę zmieszanych aromatycznych ziół, warstwę ryb, warstwę soli itd., na wierzchu zawsze warstwę ziół. Naczynie należało zapełnić w parę dni i trzymać w chłodnym miejscu, nakrywszy je uprzednio płaskim kamieniem. Kiedy sól się rozpuściła, przelewano zawartość naczynia przez sito, przecierano, wkładano z powrotem do garnka i przysypywano solą.
W starożytnym Rzymie magazynowano garum w basenach budowanych po tzw. zawietrznej. Zapobiegało to zanieczyszczaniu powietrza w willach i zwiewało smród gnijących ryb jak najdalej domostw.
Cieszmy się, że nie ma w pobliżu wytwórni sosu sojowego i używajmy go ile trzeba do potraw sylwestrowych. Nie jest to bowiem sos kosztujący majątek.
Komentarze
dzień dobry …
sos sojowy używam od 4 lat jak pieprzu czy soli .. kiedyś był to sos tylko z jakiejś okazji .. wiele przypraw zadomowiło się u nas w ostatnich latach są prawie jak „nasze” …
Danuśka wczoraj się tylko przyglądałam co jest w sklepach by sobie wyrobić zdanie czy warto i co warto kupić .. nic mi nie wpadło do oka i i nie zmusiło by kupić … 😉
Znakiem tego: Garum to jest to!
Dzien dobry wszystkim spod pochmurnego tu nieba, ale przy stale jeszcze wiosennej temperaturze. Cieszyc sie z tego? Nie wiem.
Nie wiem, czy pamietacie jeszcze „Magazyn Polski”. Gdzies z piedziesiat lat temu, bylo tam cos o upodobaniach kulinarnych starozytnych Rzymian. Czytajac to nadziwic sie nie moglem co czytalem, a juz przy wzmiance o garum i tegoz istocie uwazalem, ze teraz juz tylko pic pisza, ze wyraznie przegieli.
Gdy pisalo sie duzo o Wietnamie, mozna bylo przeczytac czasem tez cos innego o tym kraju – bo kto by chcial pisac tylko o bombach napalmowych i spustoszeniu wokol. Pamietam z tych czasow wlasnie opis takiego sosu na malych, nie nadajacych do innego zuzytkowania rybkach, ktorym ludzie doprawiaja sobie ryz, bo na miesne dodatki ich nie stac.
Nigdy bym nie przypuszczal, ze taki sos pojawi sie kiedys i na moim stole.
Mysle, ze sos ten jest tak stary jak czasy (i powszechny), od kiedy czlowiek byl w stanie zdobyc sol w takiej ilosci, jaka potrzebna jest do wytworzenia czegos podobnego. A, ze tania sol jest zjawiskiem stosunkowo nowym w naszej cywilizacji, mozna wiec sobie wytlumaczyc wysoka cene tego produktu.
Milego dnia jeszcze zyczy
pepegor
Dzień dobry Blogu!
Szaro, buro, ponuro, pada… Na dole deszcz.
Zanim wymyślono sos sojowy używano sosu z gnijących ryb i odpadków morskich…
ZANIM??? Hmmm…
A gdzie, za przeproszeniem, wymyślono sos sojowy? I kiedy? I z czego?
Przecież nie tak dawno była tu mowa o historii sosu sojowego i jego odmianach 🙄
Kto dzisiaj chce gotować według przepisów Apiciusa, chwyta nie za sos sojowy, lecz za azjatyckie sosy rybne w dużym wyborze lub oryginalny sos Worcester z sardelami firmy „Lea & Perrins”.
Albo za oryginalne garum, do dziś produkowane np. w Hiszpanii (Tarifa, San Roque)
Właśnie pożegnałam Haneczkę i p.Męża oraz Inkę z Lucjanem. Gnieźnianie odwozili Dziecko na samolot, a Lucjanowie wpadli do nas zobaczyć się z nimi. Dogryzaliśmy resztki ciasta świątecznego i wymienialiśmy się próbkami nalewek – bo niby robimy z tego samego ale każdy inaczej.
Na obiad będziemy jadły bigos – nie ma go tak wiele, żeby zamrażać, a jest zbyt ciepło aby mógł następny tydzień stać na balkonie.
Znalazłem w lodówce zeszłoroczny „hard sauce”. W angielskiej wiki piszą, że naprawdę jest to polewa nie sos. W lodówce masło tężeje i konsystencja rzeczywiście jej mało sosopodobna. Zastosowanie skrajnie niepodobne do sosu sojowego czy garum. Ale garum i sos sojowy też nie są sosami tylko przyprawami. Od garum pochodzi nasz gar. Etymolodzy doszukujący się pochodzenia słowiańskiego ze starocerkiewnym włącznie błądzą po prostu. 🙂
Bagienna ryba-kot
Dzien dobry i zupelnie nie na temat.
Moze zainteresuje to Jolinka, Danuske, inne kolezanki. Na ekrany wchodzi nowa komedia sentymentalna z Audrey Tautou „La delicatesse”, byc moze wkrotce i w Polsce.
http://www.youtube.com/watch?v=jnXZC5Wn-gk
Nemo 12.20 😀
Alino-dzięki za „cynk” 🙂
Jak tylko będzie u nas w kinach na pewno obejrzę.
Pyro-dokumentacja przewidziana po Sylwestrze 😉
Będzie ciekawsza,bo i kulinaria,i wystrój sali….
Ryba-kot ma smutną minkę. Chyba dlatego, że została gdzieś przeniesiona ze swojego bagiennego środowiska
Ach,gdzieżby Mamie naszej
sos jakiś ciemny sojowy,
czy dziwny ostrygowy,
wpadł kiedykolwiek do głowy ?
Nie smażyła dla nas nic w woku,
nie kupowała krewetek nawet raz w roku.
Pomidory świeże podawała tylko w lecie,
i nie zamawiała cytrynowej trawy w necie.
Dzisiaj zwykły krupnik Mamy wspominamy
z łezką w oku,
ale nęcą nas też włoskie,czy tajskie smaki
gdzieś na boku…
Alicjo,
jedyne piekło w jakie wierzę to to, które ludzie sami sobie urządzają na ziemi. Na przykład w Korei Północnej 👿
Do jakiegoś innego chętnie pójdę, pod warunkiem, że spotkam tam wszystkich tych, z którymi grzeszyłam 😉
Czy garum sycylijskie nie może od Piastów pochodzić, zastanawiam się właśnie. Mieszko I, jak wiadomo, pochodził z Sardynii. Kto nie wierzy, niech poczyta najstarszy komentarz do Dagome iudex. Iudex to sędzia przecież, a na Sardynii sędziowie rządzą w liczbie czterech. A z Sardynii na Sycylię parę rzutów czapką zaledwie. I to nie gar od garum pochodzi tylko odwrotnie, bo Polanie goplańskie ryby potraktowane solą z pobliskiego Inowrocławia i rozłożone mikrobami warzyli w garach. Stąd garum wychodzi oczywiste. A plotki, że to już długo przed naszą erą było znane, to po prostu włoska złośliwość. Wiem, że Gospodarz może bronić greckiego pochodzenia tego specjału, więc zgadzam się, że pomysł może był i grecki, ale udział Polan w doskonaleniu przez zastosowanie naszych rodzimych garów, to fakt prawie historyczny.
Polana płoną pod garem na polanie wśród kniei, a Polanka rybę-kota polanem na miazgę… Huch, straszna wizja… 🙁
A czy ostatnie badania nie wskazują raczej na to, że Mieszko I był Wikingiem? 🙄
Cóż warta wizja, gdy nie jest straszna?
Tak jest, Jotko. A Wikingowie, jak zapewne wszystkim wiadomo, po całej Europie rozwozili prezenty i najnowsze wynalazki. Tak też i gar z aromatyczną zawartością na Sycylię zawieźli mówiąc: gar umyć i oddać!
Wikingowie, a dokładniej Waregowie, to na Rusi przejęli rządy i je dzierżyli do końca XVI w, a po krótkiej polskiej przerwie jeszcze pare lat. Można doliczyć jeśzcze 1917 – premier Lwow. Wikingowie jako Normanowie panowali też na Sycylii. Król Roger miał sporo z pochodzenia polskiego. Ojciec na pewno był Polakiem. Mógł być spokrewniony z Mieszkiem, choć imię pogańskie Mieszka wg każdej z hipotez ma jednak charakter słowiański. Ale może chodzi o Wikingów zesłowiańszczonych na Rusi.
Jak było z Mieszkiem, to jedno. Ale czy ktoś mi potrafi wytłumaczyć, od strony zapotrzebowania fizlologicznego organizmu, dlaczego ludzie jedli to garum, skądkolwiek by ono nie pochodziło?
Jotko,
może im smakowało? Poza tym zawierało niezbędną organizmowi sól oraz uchodziło za lekarstwo skuteczne przy biegunce, grypie jelitowej, wrzodach i pokąsaniu przez psa…
Raz pewien Stanisław aż z Gdyni,
gar potłukł rękami swoimi;
więc beszta go Żona
i Córka się miota
i raz nawet padło słówko: „Idiota”.
A Stanisław mamrocze pod nosem:
„Gar ten z garum sam przecie przyniosłem.
O cóż rwetes i larum? Czy o gar, czy o garum?
Poczekamy na nową promocję”
-16C
Po obiadku trzeba umyć naczynia.
http://www.youtube.com/watch?v=hzj6C-HXrIY
Chciałam napisać – umyć gary 😉
Nie wiem jak u Rzymian, ale w przykladzie wietnamskim ktory przytoczylem bylo podkreslone, ze ten sos z tych malych rybek, jest dla tych ludzi na codzien jedynym zrodlem bialka i tluszczu zwierzecego.
Jotko-bo wyrazisty smak miało 😉
Ja to się tylko cieszę,że taki Garou to nie gonił Esmeraldy do garów,
a jedynie do tańca:
http://www.youtube.com/watch?v=U6_Sv-ZW7Eg&feature=related
Król Roger był de domo Szymanowski 😉
Ha, dopiero teraz zauważyłam babola rytmicznego w wierszyku u góry – należy zmienić „słówko” na „słóweczko” i będzie git/
Nemo – król Roger nie mógł być de demo, bo on był na łowach.
Król Roger był na łowach i łowił sardele 😉
Gdyby ktoś chciał przepis na garum w warunkach domowych, to chętnie służę. Potrzebny jest aparat do robienia jogurtu, utrzymujący stale temperaturę +40 stopni, a także sardele świeże lub mrożone i sól.
Ryby (całe) pognieść lekko, dodać 15 proc. soli (na 1 kg ryb – 150 g soli), wymieszać, umieścić w słoiczkach i wstawić do inkubatora. Dwa razy dziennie potrząsać zawartością słoiczków. Po 3-5 dniach fermentacji pozostają tylko szkielety w rzadkiej cieczy. Odcedzić, napełnić buteleczki i szczelnie zamknąć. Im dłuższa fermentacja, tym lepszy rezultat (liquamen).
Oinogarum
2 części surowego garum (liquamenu), 2 części czerwonego wina, 1 część octu, 1 część miodu, oregano, mięta, kolendra. Wymieszać, niech dwa dni naciąga, odcedzić, napełnić buteleczki. Trwałość – w lodówce prawdopodobnie nieograniczona. Kto niepewny, może dodać jeszcze trochę soli.
Znakomite np. do sałatki z ośmiornicy.
Mas-salia nad Zatoką Lwią
„chcesz byc szczesliwy przez godzine?upij sie;
trzy dni? ozen sie;
tydzien? zaszlachtuj wieprzka;
chcesz byc szczesliwym przez cale zycie?
zostan rybakiem.”
przyslowie starochinskie
Pyra,
nie może być „słóweczko” w połączeniu z „idiotą” 😎
Wszak „idiota” to słowo grube, żeby nie powiedzieć wręcz „słówsko” 👿
A ja dla rytmu wyrzuciłabym słowo „słówko” w ogóle. Padło: idiota. Lepiej się słyszy. Ze „słóweczkiem” przestaje mieć rytm limerykowy.
dawno, dawno(30 lat) temu pisano i mowiono,
ze wszystkie wynalazki sa dzielem naukowcow radzieckich…
zaczynajac od pietii gorasa.
A ja nazwałbym sos „Lea & Perrins” Worcestershire 🙂
Stanisława z Gdyni zastąpiłbym Mieszkiem.
Tak jest. Wyrzucić „słówko”. Nie wiem czemu mi się uczepiło. Niepotrzebne.
Sos Worcestershire (także sos Worcester) nazywany jest tak i tak w różnych językach, nie widzę powodu do zastępowania 😉 Używam go ostatnio prawie codziennie do przyprawiania sosów do sałaty. Chyba się uzależniłam 🙄
Po długim spacerze nad jeziorem zgłodniałam i mam chleb na myśli 😉 A właściwie to są jeszcze szwedzkie pierniczki pepparkakor, w sam raz do schrupania 🙂
Jak zwał, tak zwał, soy sauce (etykietka na mojej butelce) mam zawsze na podorędziu, w tej chwili nawet zajrzałam do lodówki, trzy różne rodzaje. Wierzę w słowo pisane – jak Chińczycy i Japończycy go tak zwą, to ja tyż.
Używam do wielu potraw, rzecz tylko w ilości, żeby dopasować – według mnie kapka tu, cztery kapki w innej potrawie – podnosi smak i go wydobywa. Ale trzeba tę odpowiednią dla własnego podniebienia kapkę wyczaić.
Chińska rodzina używa właściwie we wszystkich potrawach chińskiej kuchni – i to doskonale pasuje.
Synowa przywiozła mi kiedyś fish sauce, czyli sos rybny, a że u nas ryb i tych tam diabełków morskich zawsze więcej, niż mięsa, więc tego też mi schodzi sporo.
Właśnie zeszło 🙁
Najlepsze są w azjatyckich sklepach (ja to tylko po etykietkach pamiętam), u nas we wsi tylko jeden taki sklep, ale wybór mają spory.
byku-Twoje przysłowie starochińskie przetłumaczyłam Osobistemu Wędkarzowi.Powiedział,że to prawda 😉
Pełne bąbelków Igristoje to chyba też wynalazek radzieckich naukowców 😉 Dzisiaj,na chwilę przed Sylwestrem,butelka w Tesco za jedyne 4,18 polskich złotych.
A propos garów, a właściwie garnków : bardzo się wczoraj zdziwiłam, kiedy rządząc się w kuchni synowej/ i syna też, bo oboje gotują/, postawiłam na płycie grzewczej garnek z wodą na łazanki. Po chwili kuchenka pokryła się wodą. Garnek przeciekał. Kiedyś garnki dziurawiły się, teraz elegancko rozwarstwiają się. Garnek powędrował do kosza, a synowa nieelegancko wyraziła się o produktach Ikei.
Rybacy w mojej okolicy (czytałam w dzisiejszej gazecie) są ostatnio nieszczęśliwi, bo jeziora są za czyste, za mało fosforanów, a więc za mało glonów, a więc za mało dafni i ryby zbyt wolno rosną 🙁 A wszystko przez te oczyszczalnie ścieków 🙄 Takie się nowoczesne porobiły, że usuwają nawet te fosforany (za ciężkie pieniądze) pochodzące z proszków i płynów do prania, a sieje, co dawniej w 4 lata osiągały długość 26 cm, teraz zaledwie dorastają do 19. Głodują 🙁
Teraz za ciężkie pieniądze będą chyba te jeziora nawozić 🙄
U nas ileś tam lat temu pojawiły się w Wielkich Jeziorach „zebra mussels” (chyba najwięcej ich było w latach 80-90, bo pamiętam krzyk „w temacie”). No, jak się wzięły za porządki te czyścioszki, to tak czyściły te jeziora, że hej! Na szczęście każda potwora znajdzie swego amatora, przyroda dba o równowagę. Jak czegoś jest za dużo, to zawsze się znajdzie naturalny wróg. I po czasie wszystko wróci do normy 😎
Krystyno,
ja mam skłonność do palenia garnków (w okolicach grudnia), juz wolałabym, żeby się rozwarstwiały albo co, i żeby nie było na mnie, że siedzę w drugim końcu chałupy, plotkując telefonicznie, zamiast pilnować garów w kuchni 🙄
No dobra, nikt do mnie nie ma o to pretensji, ale ja do siebie i owszem (poniewczasie).
Było o garum, zeszło nam na gary 😉
Moje garnki jakieś niezniszczalne 🙁 Mam je od ponad 30 lat, stalowe z miedzianym spodem. Przypalane, zrzucane na podłogę, i nic. Patelni teflonowych to już chyba z tuzin przeminęło, a garnki wciąż te same…
Dziś na kolację gravlax i ziemniaki w mundurkach – zarządził Osobisty, bo jutro postanowił wyprodukować tradycyjną sałatkę jarzynową na Sylwestra. Od lat robi ją według przepisu mojej Mamy, zupełnie sam, od początku do końca.
W sobotę mamy zamiar wybrać się do przyjaciół w stolicy i wraz z nimi, jak pogoda pozwoli, dotrzeć pieszo na lokalną górę Gurten z butelką ruskiego (a jakże 😉 ) szampana i wypić ją tam o północy.
Prognozy pogody zapowiadają ulewne deszcze 🙁
Dzisiaj mi jakoś wypadł dzień towarzyski – przed południem moi goście, po południu Młodszej. Jutro będę siedziała kamieniem przy maszynie (jak mi cierpliwości wystarczy). Na obiad zaplanowałam makaron – sos boloński w zamrażalniku jest, parmezan w lodówce, a makaron w puszce. Cała robota potrwa ok pół godziny. Mam pełną lodówkę dzięki „zakupom” świątecznym Młodej ale i tak zażyczę sobie zakupienia dwóch ładnych golonek na kolację sylwestrową, bo wiadomo, że bez golonki nie ma Sylwestra. Niektórzy dorzucają jeszcze białą kiełbasę ale my nie dajemy rady dwom tak sycącym produktom; tym bardziej, że ta kiełbasa wypiekana w piekarniku jest okropnie ciężkostrawna i golonka przy niej to kaszka z mlekiem.
http://youtu.be/CNZ2qvrT9V8
Zawsze lubiłam sznaps-barytony
http://youtu.be/23EIjQ4Nxnw
Ja od kiedy nabyłam ( wiadomą drogą) patelnie z „czerwonym punktem” , nie wiem co to znaczy nieudane smażenie kotletów , ryb czy naleśników.
Takie patelnie mam aż trzy !!! ( ta do naleśników jest śmiesznie płaska). Mój mąż twierdzi ,że to kosmiczna technologia zastosowana w tych patelniach przez Francuzów daje takie powalające efekty.
Szkoda tylko ,że tak późno na nie wpadłam.( na te patelnie).
A w pobliskim sklepie dla każdego kto wydał na zakupy co najmniej sto złotych wydawano sowieckoje igristoje.
Nie było jakiegoś szczególnego ogłoszenia ,że mają takie gratisy – tylko pani kasjerka z tajemniczą miną wyciągała z kartonu , który trzymała pod kasą, czarną ciężką butelkę płynu informując teatralnym szeptem – za co ten gratis.
Załapałam się na jednego.
Idiota -> Niecnota 😉
Lubię wytrawne, zimne bąbelki – i „igristoje” i „szampankoje”. Sławek mi przywoził albo przez posły przesyłał ekskluzywne bąbelki nie do nabycia w sklepach, szlachetnymi raczył nas także Małgosiny Robert, a ja bez umiaru mogę ruskie – byle z udanej serii. Widać przywykłam.
http://www.youtube.com/watch?v=D38EUIll1pM&feature=related
Witaj Asiu.
Dobry wieczór! 🙂 Trochę Francji: http://www.youtube.com/watch?v=oWsEjI_4B5w
Małgosiu – lepiej Ci? Jak nabytek? Już próbowałaś?
Głównie dla kobitek:
http://www.zegarynki.pl/
to moje niedawne odkrycie. Najładniejszych rzeczy na tej stronie chwilowo nie ma, bo właśnie wykupiłam pół sklepu na prezenty dla psiapsiółek…
I muszę Wam powiedzieć, że w naturze są jeszcze ładniejsze niż na fotkach.
http://www.youtube.com/watch?v=TNHZOxDTN7o&feature=fvwrel
Dzisiaj dostałam bardzo ciekawe pocztówki z Pennsylwanii. Są to stare zdjęcia miasteczek z XIX w. ale w 3D. Do tego okulary. Niesamowity efekt.
Też marzę o takim mikserze, jaki mają Małgosia i Nisia. Ale na razie pozostanie to w sferze marzeń 🙂 Czy macie też przystawkę do makaronu?
Tango z bąbelkami: http://www.youtube.com/watch?v=XHdEEl2X7-w Dla Haneczki, bo lubi tańczyć z Panem Mężem 🙂
Co prawda Karolakowi w upiornym twiście daleko do Gołasa, ale Zamachowski trzyma fason:
http://www.tvp.pl/rozrywka/wydarzenia/swieta-i-sylwester-w-tvp/smuteczek/smuteczek-czyli-ostatni-naiwni/5996535
Grażyna – ten Maleńczuk jest wspaniały; wszystko jedno trzeźwy, czy nie (ostatecznie nie mój mąż, żebym miała powody do skargi).
Sznaps-baryton na sopockiej scenie:
http://www.youtube.com/watch?v=HbgLVIBTrvM&feature=related
Nisiu – urzekła mnie „tytułowa” brosza w stylu francuskim z czerwonym „kamieniem” – ona nie kojarzy się z werkiem zegarkowym, tylko z broszami francuskimi z końca XVIIIw. – to te spatynowane koronki kwietne z wielkim, płaskim ametystem albo cytrynem w środku. Zawsze mi się podobały.
Ewo – a tu można z nim zaśpiewać 🙂 http://www.youtube.com/watch?v=nnxiUD0ZCRI
Akurat na TVN Meteo pokazują wybrzeża Europy z „lotu ptaka”. Teraz jest to Chorwacja.
To Tango Maleńczuka. to miał być przede wszystkim blogowy szampan a w trzeciej zwrotce campari ( a że przy okazji słuchania ciepło się robi w takim dołku tuż pod sercem, aż do łaskoczących mdłości – to inna sprawa..).( chyba tylko dziś Pyra mnie rozumie)
Asiu,
Pośpiewałam, ale kudy mi do Garou: ani nie sznaps, ani nie baryton… 😉
Z barytonem gorzej, ale może sznaps by pomógł 🙂
Pyro, dzięki za troskę, niestety paskudztwo rozwinęło się, ale dziś ciut lepiej niż wczoraj.
Nabytek oczywiście wypróbowałam i nadal bardzo mi się podoba 😀
Grażyno – dlaczego tylko dzisiaj? Ile razy robię pączki serowe wspominam Cię wcale miło. A że jesteśmy różni i każdy inny, to przecież samo szczęście. Wyobraź sobie siebie w kilku egzemplarzach (albo mnie) – a tak? Zabrakło Pana Lulka i brakuje go bardzo. Był jeden, jedyny i wyjątkowy. Z wszystkimi ludzkimi ułomnościami.
E tam, Pyro, tylko z nielicznymi 🙄
Chyba nikt nie jest w stanie zgromadzić wszystkich 😉
Nemo – ja nie przypisałam mu wszystkich, tylko jego własne potraktowałam zbiorczo, hurtem.
A co się stało z Panem Lulkiem ?
Zmarł w lutym, w kraju.
Ogromna szkoda. Kochany Pan Lulek.
A inni którzy tutaj bywali – co z nimi ?
Dobranoc wszystkim czuwającym. Mam jutro poranny dyżur psi, więc idę spać. Moje czarne półdiablę już przed ósmą dzisiaj chciał wyjść. Mówię jak do kogo dobrego: bez kawy nigdzie nie idę. Wniosek prosty – ubrać się muszę i wypić kawę grubo przed ósmą.
Garou – nasz ci on jest, ale bardziej znany w Quebecu, niż w innych prowincjach. Ja nie słucham radia, ale czasem coś mi wpadnie w ucho.
Moim kanadyjskim ulubionym muzykiem jest od zawsze Neil Young i jak tylko jest w pobliżu na koncertach, zaraz lecę.
Z innej półki – Leonard Cohen, też od zawsze, podobnie jak Joni Mitchell, a sąsiada z Ottawy, Paul Anka, chyba cały świat zna. Wspaniały repertuar na późnosylwestrowe tanga-przytulanga.
Z mojej wsi pochodzi Bryan Adams i Avril Lavigne, doceniam, ale to nie to, czego słucham, z kanadyjskich rockowych zespołów też z mojej wsi pochodzą Tragically Hip, zaprzyjaźniona banda, którym kiedyś skracałam (a niektórym szyłam) portki na występ, jeszcze zanim byli bardzo znani. Owszem, spotykamy się prawie co roku w okolicach grudnia na „Christmas party” u Helenki i wspominamy te portki. Wyrośli z nich 🙄
Bryan Adams raz na jakiś czas przyjeżdża do Kingston i daje darmowy koncert pod tytułem „co łaska”, a kapelusz z uzbieraną mamoną przekazuje dla Kingston General Hospital, w którym się urodził.
Dodam, że kanadyjscy artyści muzycznej sceny wydają sporo pieniędzy na organizacje charytatywne, robią to bez rozgłosu (poza Celine Dion, ona wszystko musi głośno).
Neil Young żyje skromnie jak na taką gwiazdę, a wielkie dochody z koncertów przekazuje na rozmaite cele, w tym przede wszystkim na szkoły dla dzieci niepełnosprawnych umysłowo.
Jedna z jego najpopularniejszych piosenek, znacie…
http://www.youtube.com/watch?v=7fXaC07X5M8&feature=related
A tak w ogóle…spojrzeć na scenę rockmanów – kanadyjczyków wszędzie pełno.
Grażyno,
„…ci odlatują, ci zostają…”, ale stara gwardia siedzi przy stole.
Chyba przyrośliśmy albo co 🙄
Dokładniej biorąc, to Pan Lulek 12 marca…
Dobrej nocy Blogu! Niech Ci się przyśni coś apetycznego 😉
Nemo 🙂
Nowy, jak będziesz miał wolną chwilę zajrzyj tutaj 🙂 : http://dlibra.umcs.lublin.pl/dlibra/doccontent?id=482&dirids=1 – pierwszy artykuł. Tylko musisz wgrać wtyczkę „applet DjVu” z tej strony. To jest bezpieczne, to jest strona biblioteki cyfrowej UMSC w Lublinie. Jak będziesz miał zainstalowany ten program to możesz przeglądać publikacje we wszystkich bibliotekach cyfrowych.
Dobranoc
Dzien dobry Wszystkim,
a wlasciwie nie wiem komu, bo o tej porze nikt tutaj juz nie zaglada.
Dzisiaj caly dzien minal na przygotowaniach do Pierwszego Minisylwestrozjazdu, jaki ma sie odbyc na Long Island. Mam nadzieje, ze Sylwestrozjazdowicze zamelduja sie w komplecie.
Tym razem nie ide na latwizne i sam, wlasnymi rencami, przygotowuje wieczorny obiad rzucajac sie na najglebsze kulinarne wody. Kupilem potrzebne produkty i sprzet, zobaczymy co wyjdzie. Oczywiscie menu to tajemnica, ale jesli Towarzystwo nie ucieknie z krzykiem przed polnoca oznaczac to bedzie moj duzy sukces. 🙂
Asiu, jestes najmilsza osoba pod sloncem – dzieki za link i instrukcje, sprobuje jeszcze dzisiaj wgrac. Juz tam zajrzalem, ale wyglada, ze trzeba poswiecic na to kilka minut.
PS – przepraszam za brak polskich znakow, ale pisze z nowej maszyny i nie umiem na niej tego zainstalowac. Czasami uzywam tez starej, dlatego jest raz tak, raz inaczej.
Dzień dobry/dobranoc Nowy 🙂
Miłego przedostatniego dnia a.d. 2011 Blogu 😆