Dobry tłuszcz nie jest zły a jest niezbędny
Zapewne jeszcze nie znacie Grzegorza Łapanowskiego. Aby uzupełnić te przykrą lukę w Waszym wykształceniu smakoszowskim muszę Grzesia publicznie przedstawić. Ten 28-latek jest jednym z wybitniejszych znawców (i praktyków) kuchni. Wszędzie tam gdzie mówi się lub pisze o kuchniach regionalnych, zdrowym żywieniu, edukacji kulinarnej dzieci, egzotycznych podróżach w poszukiwaniu nowych smaków – można spodziewać się, że Grześ brał w tym udział. Można zobaczyć go zarówno w kanale KuchniaPlus jak i DzieńDobry TVN. Można też poczytać na łamach pism fachowych. Jego obecność ożywia wszystkie imprezy Slow Food. Podczas zakupów na bazarach należy dobrze się rozejrzeć a na pewno szczupłą sylwetkę rozczochranego chłopaka z kilkoma włoskami imitującymi bródkę na pewno się zauważy.
Po napisaniu pracy magisterskiej ( trwało to dwa lata) Grześ niejako z rozpędu dopisał jeszcze kilkaset stron i wyszła z tego przepiękna książka: „Smakuje”!
Sam autor mówi o niej tak: W kilkunastu rozdziałach postanowiłem zawrzeć kilkadziesiąt moich ulubionych przepisów. Częściowo autorskich, a częściowo zaczerpniętych od innych miłośników gotowania – bo na kuchnię nikt nie ma monopolu. Tu nie ma plagiatów – gotować może każdy! Niektóre smaki przywiozłem z podróży, zamknięte w woreczkach z przyprawami. Wracam do nich jak do starych książek. Szukam inspiracji. Smakuję.
Opinie autora tej cudnie zilustrowanej książki podzielam niemal w całości. Trudno byłoby mu zaprzeczać np. gdy wyznaje, że uwielbia tłuszcza: Według dietetyków około 30 procent dziennego zapotrzebowania na kalorie winniśmy sobie dostarczać w formie tłuszczu. Wszystko zależy od jego jakości i ilości. Problem polega na tym, że w naszej diecie jest zbyt dużo tłuszczów pochodzenia zwierzęcego, zbyt dużo jest też utwardzonych tłuszczów roślinnych, które konsumujemy najczęściej pod postacią margaryn.
Masło, smalec, gęsi i kaczy tłuszcz sadełkowy, oliwa z oliwek, olej rzepakowy i lniany, oleje orzechowe – jest w czym wybierać. W rozsądnych ilościach tłuszcze dopełniają nam potrawę i bardzo korzystnie wpływają na jej smak.
Masła używam rzadko, w niewielkiej ilości, czasem do smarowania chleba, czasem do kruchego ciasta. Zawsze sięgam po polskie masło, które na opakowaniu ma informację – 82% tłuszczu (zwierzęcego, mlecznego, rzecz jasna). Dla zaawansowanych w kuchni i zapalonych miłośników dobrego masła jest opcja zrobienia go w domu. Zawsze z prawdziwej wiejskiej śmietany z dobrego źródła. Tę wlewamy do litrowego słoika, którym następnie potrząsamy, aż do wytrącenia się masła, od którego oddzieli się serwatka. Drobiny masła łowimy. Łączymy w kulę. Dobrze odciskamy – bardzo starannie, by pozbyć się resztek serwatki. Płuczemy i wstawiamy do lodówki… co zresztą mało prawdopodobne, bo pewnie nie oprzemy się pokusie, by od razu rozsmarować je na kromce pysznego razowego chleba, posolić i zjeść ze smakiem. Nic prostszego, a ile przyjemności!
Podobnych opinii (i mądrych porad) jest w książce sporo. To bowiem książka o miłości do jedzenia ale i do karmienia przyjaciół. Równocześnie o szacunku czy wręcz podziwie dla tych, którzy wytwarzają (co najważniejsze dla kucharzy i smakoszy) produkty trafiające na nasze talerze.
Słowem to książka warta lektury. Moim zdaniem gdy zostanie przetłumaczona na angielski i trafi na Wyspy Brytyjskie, to w Londynie będzie się mówić, że Jamie Oliver to taki brytyjski Grześ Łapanowski.
Komentarze
Jamie Oliver to taki brytyjski Grześ Łapanowski…
A gdzie tam, naszemu lepiej z oczu patrzy i wydaje się dużo sympatyczniejszy.
Mam również nadzieję , że nie rzuca mięsem w kuchni, jak to czyni Oliwier.
W końcu kuchnia to nie arena wrestlingu. A jak oglądam Oliviera to odnoszę takie wrażenie. Czy gwiazda TV ma czas na słuchanie jak trzeszczy cykoria gdy ktoś ją nieśpiesznie ściska?
Nic, co dobre nie jest złe 😉
Wczoraj skończyła 100 lat ta wspaniała kobieta:
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/niezwykly-jubileusz-dostala-list-od-tuska,1,4894578,wiadomosc.html
Dzisiaj Święto Reformacji. Ważny dzień dla luteran. Luteranom pisującym na naszym blogu i tym czytajacym wszystkiego dobrego 🙂
Od rana jestem na wojennej ścieżce z kotami, naraziły mi się bestie okrutnie 👿
Miłego dnia 🙂
Danuśko,
udanych wakacji 🙂
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/radni-toronto-zakazali-zupy-z-pletwy-rekina,1,4894693,wiadomosc.html
/nie wiedzą, że tłuszcz z ogona jest niezły i niezbędny?! :shock:/
Ewo,
również czekam z zainteresowaniem na Wasz blog 🙂
Dzień dobry.
Smalczyk taki czy inny, masło maślane, oliwy i oleje – jasne, że są potrzebne i smakowite. Zresztą ich rozsądny dodatek pozwala znacznie szybciej zaspokoić głód mniejszą ilością potrawy, niż jałowizna.
Dzisiaj na obiad filet z miruny, surówka z czerwonej kapusty z winegretem i po połówce grapefruita. Teraz gotują się skrzydełka dla psa na najbliższe trzy dni. Trzeba jeszcze o jakimś placku pomyśleć, bo pewnie dzieci i wnuki zajrzą.
Jotka – a cóż Ci kiciusie zawiniły?
Z Piotrem sie dobrze wedruje przez parki i ulice, on wszystko wie a wedrowce towrzyszy jeszcze wspaniala dysksja, puszczane zostaja cugle wyobrazni na temat: jak to kiedys moglo byc i jak tutaj sie ludziom zylo, bardzo to lubie, uzupelnilam jeszcze zdjecia z ogrodu
https://picasaweb.google.com/106191185484123148583/30Oktober2011Hannover#5669375869823017426
Bylismy tez z Piotrem na targach rzeczy uzytkowych i Pepe znalazt tam taka wymyslne urstrojstwo do uzyskiwania dekoracyjnych warzyw. Kartofelki do dorady, ktora byla pieczona na obiad byly poddane takim oto zabiegom:
https://picasaweb.google.com/106191185484123148583/GotowaniePepegora
Zaganiany jestem, bo przez poltora tygodnia nazbieralo sie roboty, a jeszcze mam przed soba wyjazd na budowe.
Doroto, cos masz aparat zle ustawiony, bo strasznie niedoswietlil, a szkoda. Twoja rura powinno sie robic super zdjecia. Sprobujcie rozjasnic na fotoshopie.
Wieczorem podam moje z ubieglego lata, jak tam chodzilismy z Jotkami.
Na razie,
pepegor
Serwatka? 😯
U mnie zawsze oddzielała się maślanka, a serwatka pozostawała po wytrąceniu się sera…
Witam z rana – u mnie czas jeszcze sie nie zmienił.
Margaryna jest najgorszym z dostępnych tłuszczów.
Pepegor,
dzięki za wczorajsze życzenia
Jotka – też dziękuję za imieninowe i pamięć. 🙂
Danuśce – przyjemności wyjazdowych 🙂
Jutro frunę do Polski, a tam polski chleb z polskim masłem, białym serem, twarożkiem, czasami ze smalcem, ogórki kiszone z beczki i inne smakołyki. 🙂
Udanego tygodnia Wszystkim życzę. 🙂
Dzień dobry Blogu!
Górale szwajcarscy potrafią robić również masło z serwatki, która, gorąca, zawiera sporo tłuszczu. Po ostygnięciu można taką serwatkę dać alpejskim świnkom lub odtłuścić i zrobić masło woniejące zapachem sera. Takie masło nazywa się „Kaesereibutter”, nie przepadam za nim. Natomiast za masłem ze śmietanki od krów wypasanych na górskiej łące – tak.
Jamie chyba jednak lepiej odróżnia serwatkę od maślanki i ma szczerszą twarz, ale to pewnie kwestia indywidualnego spojrzenia 😉
Pogoda na dworze cudowna
Pyra,
ładne mi kiciusie 👿
Choć swoją drogą, to my je tak rozpuściliśmy, a głównie Włodek 🙁
Będę musiała wziąć lekcje wychowywania kotów u nemo 💡
W nocy Sokrates spał na moich nogach. Co nawet lubię, ale śpi mi się wtedy mniej wygodnie. Szaman przez pół nocy wchodził mi na głowę, dosłownie, mrucząc przy tym z zadowolenia. Pół nocy mi zeszło na zrzucaniu go z głowy 😯
Pierwsza rzecz rano, to karmienie zwierzyny, jak bym śmiała inaczej 🙄
Koty uznały, że dostały za mało i przyszły na górę z pretensjami. Nie dość szybko zostawiłam swoje zajęcia i Sokrates zaczął, patrząc mi bezczelnie w oczy, siusiać koło szafy bibliotecznej. Jak go pogoniłam, przyszedł Szaman i zaczął robić to samo 👿
Zeszłam na dół, żeby im dać repetę. Sokrates życzył sobie jeść na parapecie, na tarasie. Jak mu powiedziałam, że ma iść do kuchni, do swojej miski, to zaczął fuczeć i ugryzł mnie w paluch od prawej nogi 😯
Ruda wredota 👿
Wygoniłam paskudy do ogrodu 😎
Na godzinę 😉
Jotko,
to rzeczywiście paskudy. Lubię kocią niezależność i niepodlizywanie się domownikom, ale takie zachowanie zniechęca potencjalnych posiadaczy kotów. Dobrze, że one nie wiedzą, że je opisałaś, bo zemsta byłaby murowana. 🙂
Te fantazyjne ziemniaki Pepegora mogłyby być dobrą zagadką, gdyby zostały sfotografowane na neutralnym tle. Ale czego to ludzie nie wymyślą…
Ciekawe, czy Eska ze swojej śmietany robi masło na swoje domowe potrzeby. Ta śmietana idealnie nadawałaby się na masło, tylko czy czasu starczy na takie domowe produkcje.
czepiacie sie dziewczyny jak rzep psiego ogona. a przeciez ani serwatka, ani maslanka nie jest alkoholowym napojem
z tego co mi wiadomo to jamie nie jest popularny na wyspach. anglicy zarzucaja mu, ze nie propaguje ichniejszej tradycyjnej, a co za tym idzie krolewskiej kuchni. foruje za wszelka cene kuchnie wloska a ta wyspiarzy z uwagi na wilgotny klimat caly czas wprawia w niestrawnosci i zmuszeni sa do siegania po cole z 45% dodatkiem
ale to nie moj problem, tak samo jak tysiace innych spraw
Nisi nie jestes jedyna. o wpol do drugiej w nocy to ja tez juz niewiele pojmuje 😆
Pyro,
kupiłam sobie ” Cholonka” Janoscha. To znaczy najpierw musiałam zamówić, bo choć książka jest wydana w tym roku, to na półkach w Empiku nie było jej. Gdyby nie informacja Danuski i Twoja opinia o tej książce, nic bym o niej nie wiedziała. Tak to obecnie jest, że dla jednych jakaś książka jest kultowa, a inni nic o niej nie wiedzą. Inni, czyli ja. Przejrzałam ją i widzę, że to będzie świetna lektura. Tymczasem dałam ją do przeczytania koleżance, bo sama muszę skończyć lekturę książek od niej pożyczonych.
Mam pytanie kuchenne : czym różni się / o ile w ogóle różni się/ ciasto ucierane w makutrze od ucieranego w misce ? Wczoraj o siostry zobaczyłam makutrę i przypomniało mi się, że u mnie też jest gdzieś schowana i chyba nigdy nieużywana. A ponieważ dziś piekłam keks, to ucierałam ciasto właśnie w makutrze. Pewne jest, że makutrę bardzo wygodnie sie trzyma. Ale czy jest jakaś inna przewaga nad miską ? Zresztą i tak musiałam na koniec przełożyć ciasto do miski, aby wymieszać je z ubitą pianą, bo moja makutra jest mała. Kiedyś myślałam mało perspektywicznie i teraz są tego skutki. 😉
Witam.
Fajny film wczoraj widziałem, momentów nie było.
http://kino5.pl/julie-i-julia-julie-julia-2009-napisy-pl-video_272FAC551.html
Moja makutra ma rowki i tym różni się od mojej miski 😉
dawno, dawno temu…
gdy wracalem wieczorem do domu
przed moimi drzwiami stala butelka z kapslem
w dobrych czasach ze zlotym
w gorszych ze srebrnym
czasami wypijalem ja duszkiem
ale czesciej stawala na kuchennym parapecie
a jej zawartosc ulegala metamorfozie
to, co na wierzchu,
ladowalo na skibce chleba
reszta wedrowala do gara
i na lekki ogien
po niedlugim czasie
bralem wydziergana przez moja babke lewa skarpetke
(bo prawa w jakies bitwie, i o zgrozo! milosnej, stracilem)
wlewalem do niej zawartosc
i wieszalem nad zlewakiem
smak tego sera do konca zycia nie zapomne(+)
ale moze lezalo to w skarpetce?
@yurek:
dziekuje za ostrzezenie.
Krystyno,
odebrałam pocztę, dzięki za informacje, pchnę dalej.
Dzisiaj na obiad będzie kartoflanko – porowa zupa. Podprawię ją łyżką skwarek zasmażonych z odrobiną mąki – zgodnie z tradycją, że
„…zawsze w niej parę
pływało skwarek…”
Do tego kalafior na ostro – przepis z książki Gospodarstwa (Kuchnia w kawalerce i apartamencie). Żadnych ziemniaków, bo po pierwsze będą w zupie, a po drugie kalafior wielki, wystarczy.
Eski śmietana to prawie masło, można ją nożem kroić 🙂
O, jeszcze o dyni – ciekawa jestem, czy ktoś z blogowiczów to robił?
Moja dynia zamarynowana, barszczyk kupię – i spróbuję do jakiejś nablbiższej pieczeni jako warzywko.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/12.WARZYWNIE/Warzywko_Brzucha.html
Dziś na kolację pizza z krewetkami i borowikami. Mam gościa (od soboty do środy) i muszę urozmaicać 😉 Po dwóch (dobrowolnych) wycieczkach rowerowych gość (lat 65, na rowerze po 30-letnim niejeżdżeniu) śpi, obudzę na kolację. Je.li jutro jeszcze będzie się ruszać – pojedziemy na kolejną wyprawę 😉
Brytyjski Grzegorz Ł. ma śmiejące się oczy… I nie ma tej paskudnej koziej bródki. Co za moda 🙄 Taka miła, młoda twarz (oryginalnego Grzegorza), fajna fryzura…
Witam serdecznie. 😀
Krystyno, też się kiedyś zastanawiałam, po co makutrze rowki i wymyśliłam, że (np. w mojej wczesnej młodości) cukier dostępny w handlu nie był tak drobny, jak teraz i dzięki ostrym rowkom, szybciej się ucierał a tym samym łączył z mąką i jajkami. Mnie się makutra kojarzy z wyrabianiem ciasta drożdżowego (drewnianym „berłem”). 😉 Tata kontrolował, czy ciasto jest dobrze wyrobione, sprawdzając, czy w rowkach nie ma ani ociupinki ciasta. 😀 Z rozrzewnieniem wspominam te czasy – miało się wtedy krzepę. 😉
Jotko, Twojego dostojnego Sokratesa, podpuszcza łobuziak-Szaman. 😉 Na pociechę zdradzę Ci, że i Szaman się z wiekiem uspokoi i będzie równie dostojny, jak Sokrates. 😀 Widzę to u mojej Siostrzenicy, która wzięła sobie chuligana Wicka, który ogromnie chuliganił a po 3 latach nawet na swoje imię reaguje i gdy Siostrzenica go woła, to natychmiast przybiega. 😯
Nowy, życzę Ci dobrej podróży a wspaniałego urlopu nie muszę Ci życzyć, bo to pewnik. 😀 Nadal trzymam. 😀
@marek:
brakuje jeszcze karola i diany,
a edwarda sie doczekamy
gog save the queen!
@zgaga:
wpadasz dzisiaj w oko lepiej niz suzuki
Makutra, jak sama nazwa wskazuje, służy do ucierania maku 😉 W gładkiej misce nie ma szansy na roztarcie maku na masę. W czasach przedmikserowych ucierało się wszelkie masy, serniki i różne ciasta najlepiej w takiej ceramicznej misce z rowkami, drewnianym tłuczkiem z okrągłą główką, takim „berłem” jak wspomina Zgaga. Ucierało się, aż nie dało się wyczuć kryształków cukru, a żółtka np. na biszkopt były puszyste i białe. Masło też ucierało się „do białości”. Pianę z białek ubijało się trzepaczką w kształcie rózgi lub sprężyny. U mnie w domu była rózga, zazdrościłam tym, co mogli ubijać sprężyną 🙄
@nemo:
rozga nadaje bialku zupelnie inna konsystencje niz sprezyna,
oczywiscie wymaga to wiekszego wysilku,
ale efekt wynagradza, moim zdaniem.
Dzisiaj mam nastrój misia przed snem zimowym – niby czuwa, niby łazi, a już śpi. J ja tak samo; przespałam znaczną część popołudnia i dalej mi się papa drze. Chyba odchorowuję zmianę czasu. Muszę jeszcze rozbić dwa płaty wołowiny na jutrzejsze rolady i dzisiaj je napcham nadzieniem, a uduszę jutro. Na kolację zrobiłam tatar do żytnich bułek z masłem, a placka nie piekłam; spałam.
Mówisz, Pyro, że to zmiana czasu, a nie rower winien, że mój gość taki padnięty? Odetchnęłam z ulgą 🙄 😉
moja tuba:
„samotny wsrod nierogacizny,
tak smetnie sledze ptactwa lot.
lufthansa moja jest ojczyzna,
dlatego spiewam 3xhoch…”
Przeczytałem uważnie i załamałem się wizją magistra potrząsającego słoikiem ze śmietaną. Jeśli szkolnictwo wyższe jest na takim poziomie, pozostanie mi tylko jedno wyjście – trunki regionalne 🙂
Przecież to się w głowie nie mieści. Panie Łapanowski, panie Oliver – litości. Prośbę swą poprę garstką szczegółów po wypaleniu ekologicznego papierosa wyprodukowanego przez Akwesasne Mohawk Territory.
(Luter zaprotestował ponad 500 lat temu, to i mnie dopadło)
zawsze mozna sie z tego otrzepac jakas rozga
masz racje byku, co dwie rozgi to nie jedna
@placek:
no mercy
show must go on
Uśmiałam się oglądając etykiety wódek, a przy okazji przypomniałam sobie „ludowe” nazwy mniej i bardziej nielegalnych procentów :
– księżycówka,
– uśmiech sołtysa,
– pershing,
– czar pegeeru,
– siwa nimfa,
– sprytny sprit,
– śliwowica łącka.
Jak ktoś pamięta inne, niech zapoda.
@ogonek:
masz ochote na pielgrzymke do czestochowy?
oczywiscie dopiero w przyszylym roku…
Łzy sołtysa też były.
nabijajcie sie, nabijajcie sie…
ale historia(jak to z wiewiorkami przed dwoma laty) racje mi przyzna
@jolinek swiadkiem.
howgh
mercy, mercy, mercy, troche dlugawe, ale za to odjazdowe
@alicja:
nic nie bylo, to zwykla mistyfikacja;
potoczna nazwa:
jabol.
W jednej z licznych książek z przepisami, znalazłam przepis na domowej produkcji likier „malibu” kokosowy – prosty, niezbyt rogi i szybki (około tygodnia do 10 dni nadaje się do użytku.
1 szklanka spirytusu
1 puszka 200 ml mleczka kokosowego albo 150 g wiórków kokosowych
po 1 puszce słodzonego i niesłodzonego mleka kondensowanego po 400 ml
wykonanie
mleko kokosowe (albo wiórki) zmieszać ze spirytusem i pozostawić na 3-5 dni; potem starannie przecedzić – obydwie puszki mleka zmiksować i wolniutko, łyżeczką dolewać kokosowy spirytus. Uzyskany likier wlać w butelki i wstawić na 3 dni do lodówki.
A potem używać : do mleka, do soku pomarańczowego, do polewania lodów albo kremów, albo do wylizywania z malutkich kieliszków.
Pyro, gdy bylem znacznie mlodszy pijalem berbeluche, a to chyba poznańska gwara. 🙂
Tadeuszu, spoznione bardzo ale serdeczne zyczenia wszystkiego najlepszego!
Spotykałam tę nazwę ale brzmi dla mnie obco – nie kojarzy się z Pyrlandią; u nas mówili „gorzoła” a odnosiło się to zarówno do byle jakiej wódki, jak i spirytusu z gorzelni, nie rektyfikowanego.
Nowy,
szczęśliwej podróży jutro, daj jakiś cynk z Kraju!
Kartoflanka doszła. Dodałam trochę paprochów prawdziwkowych – ładniej pachnie.
Nowy – jak kazdemu przed lotem zyczę wysokiego nieba i przyjaznego przyziemienia (stary nawyk z wojsk lotniczych)
no to pozostaje tylko wybor godla,@ogonek,
zielona pietruszka?
szczesciaz z ciebie nowy. swietowac z taka panienka. zazdraszczam i pozdro
https://picasaweb.google.com/106191185484123148583/HappyHalloween
moja tuba:
szymanowski „piesni hafiza”
p.s.
dynia jest po prostu nudna w smaku,
tak jak trup i tyle,
p.s.
ale za to pestki,
HO,HO, PANOWIE
W sprawie makutry jestem już doinformowana. Ale maku to ja na pewno nie będę w niej ucierała. Zastąpi mnie maszynka z sitkiem o drobnych otworach. Ale ciężko miały kiedyś gospodynie.
Yurek,
film ” Julia i Julia” wiele osób z blogu oglądało w kinach w ubiegłym roku i sporo o tym pisaliśmy. Dobrze, że trafiłeś na niego, bo bardzo przyjemnie sie go ogląda.
Pyro,
„śliwowica łącka ” to nazwa własna, a nie ” ludowa”. Swoją drogą, dziwne są losy tego trunku. Nielegalny, bo za mocny, ale uznany za niematerialne dobro kultury. Praktycznie nikt też nie ściga za sprzedaż. Opinie ma znakomite, nagradzany na świecie, ale zmiana przepisów prawnych przerasta możliwości naszych ustawodawców. Ja tylko żałuję, że nie mam możliwości kupna , bo na razie nie wybieram się w okolice Łącka.
A skoro mowa o alkoholu, to wczoraj próbowałam nalewki z owoców czarnego bzu. Owszem, rozgrzewa, ale smak ma nijaki. Może jest zdrowa, ale smakowo nieciekawa.
Dobry wieczór.
Co tem mój nabyty przedmiot potrafi nie tylko fikuśne spirale, ale nadaje się doskonale do drążenia warzyw:
https://picasaweb.google.com/pegorek/Spirale?authkey=Gv1sRgCNDw3vP69arDPQ
Potem można nadziane kroić w plasterki.
Jak ten wihajster się nazywa? Bardzo ciekawa rzecz… i nie wymaga wiele miejsca w szufladzie 🙂
No to, Nowy ? miłego pobytu w kraju!
ale jednoczesnie, wedlug „rigvedy”,
nasz wszechswiat powstal w wyniku dzialania sprezyny, a nie rozgi…
taka kosmicznantrzepaczka trzepala materie,
a jakze i na okraglo, a jak ten serek sie zbil
(nasz swiat znaczy sie)
to wyladowal zaraz
(jak himmilsbach i maklakiewicz w harendzie na koncu miesiaca)
na grzbiecie czterech sloni,
ktorych sprawa polska kompletnie nie intersuje…
tutaj musze przerwaqc aby przywdziac polpancerz praktyczny.
Nie wiem Alicjo, Dorotol zabrała opakowanie, aby sobie kupić u Włocha.
Te złe koty.
Mój nieodżałowanej pamięci rudy raz zrobił podobny numer jak te od Jotki.
Było dobrze po południu jak czytałem coś na rozłożystym stole jadalnym, a on się stale czegoś domagał. Wskakiwał zwykle na gazetę i brał za złe, jak go odsuwałem z tekstu, a i tego razu także. Wiedziałem, że chce, abym mu otworzył drzwi na taras, ale mnie się nie chciało wstać. Wsuwał pazury w kolana i te rzeczy, a ja czytałem dalej. Nagle, na moich oczach pomaszerował do kąta, kąta w pokoju wolnego, bo stoi tam tylko wielka lampaa, kąta na wprost moich oczu i przysiada, wygina grzbiet i ogon w sposób znany posiadaczom tych zwierząt i – faktycznie wali kupę.
Nie wziąłem za złe, bo przecierz się starał dać do zrozumienia.
Pepegor 😆
Powinien ktoś przyjść i kopnąć mnie w miejsce, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę – nic mi się nie chce; Nawet pisać, chyba pójdę spać, czy co?
Nie za wcześnie, Pyro?
Za starego czasu byłoby po północy, ma prawo się nic nie chcieć…u mnie dopiero początek wieczoru.
Dobranoc tym, którzy idą spać 🙂
@pyra:
z kopyta w zad?
dawaj!
no, tak,
@nowy teraz jak gagarin, albo armstrong,
zapuszkowany…
myjcie sie dziewczyny bo nie znacie dnia ni godziny…
Dziękuję wszystkim dobrze mi życzącym, 2-go będę już w Polsce.
Przekroczenie granicy na Okęciu jak zawsze będzie dla mnie chwilą niezwykłą. Przeżyłem już ich bardzo wiele, a ta niezwykłość pozostała…
Jutro Wszystkich Świętych, Święto Zmarłych – w Polsce tak ważne i piękne święto, tutaj w ogóle nieznane. W tym roku ważniejsze dla mnie niż dotychczas… Sięgnąłem do książeczki Różewicza
Powrót – Tadeusz Różewicz
Nagle otworzy się okno
i matka mnie zawoła
już czas wracać
rozstąpi się ściana
wejdę do nieba w zabłoconych butach
usiądę przy stole i opryskliwie
będę odpowiadał na pytania
nic mi nie jest dajcie
mi spokój. Z głową w dłoniach
tak siedzę i siedzę. Jakże im
opowiem o tej długiej
i splątanej drodze.
Tu w niebie matki robią
zielone szaliki na drutach
brzęczą muchy
ojciec drzemie pod piecem
po sześciu dniach pracy.
Nie- przecież nie mogę im
powiedzieć że człowiek człowiekowi
skacze do gardła.
Wczoraj była piekna pogoda, wybrałem się na przejażdżkę do Huntington, małej, uroczej miejscowości na północnym (czyli nad zatoką, nie oceanem) brzegu Wyspy. Pomimo chłodu wciąż dało się odczuć resztki, wspomnienie lata.
W miasteczku znalazłem przypadkowo sklep z oliwą z oliwek, takiego jeszcze nie widziałem. Półki zapełnione baniaczkami z oliwą, którą można spróbować nalewając sobie do małego naczyńka i maczając w niej chleb. Smaków nawet nie próbuję opisać.
Każdą wybrana oliwę można oczywiście kupić – sprzedawca naleje do butelki z etykietą.
Zrobiłem kilka zdjęć. Bardzo mi się tam podobało.
https://picasaweb.google.com/takrzy/Huntington#slideshow/5669883201010379570
Chyba już DOBRANOC 🙂
Dzień dobry.
Szczęśliwej podróży, Nowy 🙂