Lecą gęsi na nasz stół
Gęsi z Kołudy Wielkiej
Jest powtórka. W ubiegłym roku sprzedaż gęsi z Kołudy była wielkim sukcesem. Słusznie więc postanowiono ją powtórzyć. Akcja „Najlepsza gęsina na św. Marcina” organizowana jest przez Urząd Marszałkowski Województwa Kujawsko-Pomorskiego i trwa od 26 października do 15 grudnia 2011 roku.
Województwo kujawsko-pomorskie nieprzypadkowo zajmuje się tą akcją. To właśnie tutaj, w Kołudzie Wielkiej, znajduje się czołowa polska placówka badawczo-hodowlana, która w wyniku 45 lat pracy osiągnęła wzorcowy genotyp Gęsi Białej Kołudzkiej, stając się jedyną taką fermą na świecie.
„Na terenie województwa w znaczący sposób powracamy do chowu przyzagrodowego gęsi – mówi marszałek Piotr Całbecki – wydajemy podręczniki w wersji elektronicznej, które zwykłym rolnikom mają pomóc w hodowli gęsi. Pomoce te opracowane są z materiałów Zakładu Doświadczalnego w Kołudzie i dzięki osobistemu wsparciu dr Haliny Bielińskiej, a jak by nie było, Kołuda Wielka i gęsi kołudzkie, to przecież Kujawy – gęsia stolica Polski, bowiem z niej pochodzi ponad 95% hodowanych w Polsce gęsi. Poza tym na terenie województwa hoduje się wciąż gęś rypińską” .
Siostrą białej owsianej jest gęś rypińska, która w prostej linii pochodzi od od gęsi gęgawy. Jednym z najbardziej cenionych produktów regionalnych w Polsce jest półgęsek z województwa kujawsko-pomorskiego, który przyrządza się z oczyszczonych z kości piersi gęsich. Te pekluje się, potem roluje, starannie zszywa, aby utworzyło się piękne wrzeciono, obciągnięte gęsią skórą. Tak przygotowany półgęsek wędzi się długo w zimnym dymie z drewna liściastego, najczęściej olchy, i drewna owocowego – tu z kolei najpopularniejsza jest czereśnia. Gotowy półgęsek, pokrojony w plastry, jest wspaniałą bazą do przygotowania wyśmienitego carpaccio albo sałatek.
Właśnie na terenie województwa kujawsko-pomorskiego, akcja „Najlepsza gęsina na św. Marcina” osiągnie swoje apogeum: centralnym punktem akcji będzie Kujawsko-Pomorski Festiwal Gęsiny, który odbędzie się w dniach 11-13 listopada w Przysieku pod Toruniem. Od 11 listopada potrawy z gęsi znajdą się w menu wielu polskich restauracji.
Amatorzy gęsiny będą mogli także uczestniczyć w warsztatach szkoleniowych prowadzonych przez najwybitniejszych kucharzy. I tak np. w Warszawie ich miejscem będzie np. , restauracja „Piąta ćwiartka”, w Arkadach Kubickiego w Zamku Królewskim 7 listopada, godz. 19.00, a następnego dnia czyli 8 listopada, o godz. 9.00, w Akademii Kurta Schellera, przy ul. Międzynarodowej 68.
Wszelkie informacje o gęsiach i gęsinie ( w tym jak sądzę także gdzie ją kupić) można znaleźć pod adresem: www.czasnagesine.pl
Komentarze
Dzień dobry.
Będziemy jedli gęsinę. Kiedy się patrzy na wielkie stworzenie w sklepie, a potem uszarpie, żeby to ułożyć w brytfannie i upiec, to się zastanawiam – kto zje taką górę gęsiny. Nie ma strachu – wbrew pozorom tego jadła wcale nie jest tak wiele. Z gęsi zostanie wielkie pudło kostne, bo kościec ma gęś imponujący. Z gęsi, które są w sprzedaży, najczęściej wychodzi 6 dobrych porcji, w porywach, przy dużym ptaku 8 porcji plus szyja, końcówki skrzydeł i mięso z grzbietu do pasztetu albo na zupę. Najlepszą zupę na gęsinie ugotowała Dorotol w Berlinie, a była to zupa grzybowa.
Gęsi to dopiero na Św.Marcina,a importowany Hallowen już na drzwiami.
Wiem,że nie wszyscy popierają to święto,ale co by nie mówić-dynia jest
i dekoracyjna i smaczna.Poniższe zdjęcia dedykuję Jolly Rogers-naszej specjalistce od dyniowych przepisów.Dynia z makaronem znakomita 🙂
Tak,jak Barbara przepis też trochę zmodyfikowałam.Okazało się,że nie mam
w domu rozmarynu(o,mój rozmarynie…)dodałam,więc ziół prowansalskich,
zamiast szalotki(wiadomo Osobisty Niejadek nie jada)podwójna porcja czosnku.
https://picasaweb.google.com/109990791430941218162/DyniaWRoliGOwnej?authkey=Gv1sRgCLPV1Z7bxMLwFg&feat=email#slideshow/5668427046202026546
Ja też drugi rok z rzędu zorganizuję małe halloween party. Nie lubię takie przeszczepiania obcych tradycji, ale akurat halloween sprawdza sie idealnie do nadania przyjęciu tematu przewodniego.
Podam: krwawą zupę (krem z pomidorów), ravioli z dynią i szpinakiem i tylko na deser nie mam jeszcze pomyslu.
A gęś w zeszłym roku kupiłam, smaczna była, ale tłusta. I starsznie dużo miejsca w lodówce/zamrażalniku zajmuje…
dzień dobry …
mój zięć jest Marcin i namówiłam go w tamtym roku by gąskę sprawił bo lubi gotować i wychodzi mu to bardzo dobrze .. a że ma urodziny i imieniny w jednym dniu to gąska była godna takiej uroczystości .. bardzo pyszna mu wyszła a ja dostałam słoiczek smalczyku .. fajny bardzo jest ten mój zięć .. 🙂 .. może i w tym roku będzie taka gąska na stole .. rozmarzona od rana … 😉
o Zgaga pomachanko … 🙂
Lena jak zdrowie? … napisz co słychać …
halloween party ma wnuczka dzisiaj w szkole .. cieszy się jak dziecko … 😉
chesel-a może ciasto marchewkowe na deser ?
Kolorystycznie pasuje 🙂
http://www.kwestiasmaku.com/desery/ciasta/ciasto_marchewkowe/przepis.html
Jolinku- Amelce udanej zabawy !
Moja studentka miała wczoraj otrzęsiny.Wróciła nad ranem,bardzo zadowolona.
Dzisiaj czcimy TADEUSZA – Nowy, nasz ukwiecony, morskim wiatrem owiany, z motylami tańczący Kolega ma imieniny dzisiaj.
Toasty zabrzmią huczne – od Kingston, przez Paryż, podnóże Eigeru, Niemcy, aż do północnego Mazowsza. Pyra rozejrzy się po barku czym by tu lubianego Nowego uczcić i jaką piosenkę Mu dedykować (nie z barku oczywiście, tylko z tubki)
U doktora prywatnego całkiem byłem.
Zbadał , pogadał, receptę wypisał, kazał schuść kolejne 10, albo i 15 …
Nic nie chciał. Nic nie wziął . Dziwny ten lekarz.
A może by mu tak gęś w podziękowaniu ?
Żywą 🙂
W koszyczku.
Marek – po tych robotach budowlanych, to Ty nie schudniesz – masy mięśniowej Ci przybyło. O, portki mogą Ci zlatywać jeżeli mięsień piwny się zmniejszy, ale w barach to Ci musiało przybyć. Niezmiennie podziwiam Twoją determinację.
Czy ktoś może znalazł na podanej przez Gospodarza stronie, gdzie taką gęś można kupić? Ja jakoś takiej informacji tam nie widzę 🙁
Nowy-Tadeusz wszystkiego najlepszego i uściski serdeczne … 😀
Danuśka 🙂 .. Twoja Studentka to chyba zawsze się dobrze bawi bo to bardzo miła dziewczynka jest … 😀
Marek jak jeszcze schudniesz to będziesz chodził jak zegarek … szwajcarski … 😉
idę na to słońce co pięknie za oknem wygląda ..
Nowy – Tadeuszu 🙂 wszystkiego najlepszego, zdrowia, codziennych radości, bezpiecznych lotów między kontynentami 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=gvH9Ccqk5qc
I to: http://www.youtube.com/watch?v=-3PrdVOt4YQ&feature=related
I jeszcze to, ale to już pewnie widziałeś 🙂 http://www.naleczow.com.pl/turystyka/galeria.php?id=16
Danuśka, a nie za zdrowe to ciasto jak na deser..? 😉
MalgosiaW, w Warszawie przy Hali Mirowskiej byly w zeszlym roku autoryzowane stragany.
Zadzieram kiecę i lecę.
Znaczy, czekam na Młodego, aż wróci ze szkoły, ale koło trzeciej powinniśmy już wziąć azymut na Warszawę.
A jutro wieczorem dalej, na żubry cimoszewickie. Tam zrobię audiobooka z Nisi i Blondyny, czyli będę starał się dorównać Suzinowi.
Jolinku, nie wiem jeszcze jak i kiedy, bom obłożon terminami, ale może np. w środę popołudniem zaprosiłabyś na szybką kawkę? A jakby też Misiu mógł, to byłyby dwie kuropatwy na jednym ruszcie 😉
Dzień dobry! Komu w drogę, temu… w drogę!
Chesel wiem, ale wcześniej trzeba było to zamówić.
Rzutem na taśme (bom – analfabeta – nie doczytał wcześniej), Nowemu wszystkiego najlepszego. I żeby zawsze był jak nowy. I Nowy 🙂
Paolo – gdzie Ty się chowasz po kątach? Stęsknionam wielce – chociażby na blogu, bo wiadomo : gdzie Warszawa, a gdzie Pyrlandia.
Małgosiu, w rubryce Kontakt (na gęsiej stronie) sa dwa adresy. Obie panie tam widniejace wiedza wszystko.
chesel- to może duchy z czekolady ?
Można kupić lub zrobić samemu :
http://chocolissimo.pl/do/item/3215-PLXXXX/Duszek-z-mlecznej-cz
Cześć, Kochani.
Nowy – najlepsze, najlepsze…
😆
Jest sprawa.
Blondyna przez chwilę była ciężko chora, a teraz zamieściła na blogu taki tekścik:
Ogólnie to jestem głodna.
Nie mogę jeść nic smażonego, pieczonego, czekoladowego, kwaśnego, pikantnego ani wędzonego. Najlepiej wchłaniam budyń i siemię lniane oraz szpinak. Nie mogę jeść do syta. A tu w telewizji reklamują takie fantastyczne frytki z KFC… 😀
Jeśli znacie jakieś przepisy na smaczne, lekkostrawne dania, to piszcie. Zupy-kremy i potrawy na parze mile widziane. Bo Mama tu dwoi się i troi, żeby ugotować coś, co da mi dużo siły i nie wpłynie na mój żołądek oraz przełyk.
Kotki moje blogowe!
Kto jak kto, ale Wy na pewno znacie jakieś przepisy, które podtrzymają Magdę na duchu, znaczy będą smaczne, a nie tylko zdrowe. Rzućcie jakimś patentem, proszę bardzo!
Ja znam same niezdrowe…
Nowy, ślę Ci życzenia samych pomyślności i przyjemności 🙂
I jeszcze szczęśliwej podróży do Kraju.
Zachęciłeś mnie do przeczytania korespondencji tych dwojga poetów. Dostałam tę książkę w upominku, sama bym chyba nie kupiła. Lubię ich oboje więc pójde Twoim śladem.
Nisiu, poszukam jakiegoś przepisu. Raczej na słodko czy słono?
Zgago, odnalazłaś się 🙂
Mam zawsze pod ręką słoiczek z gęsim tłuszczem 🙂
Mam kilka takich patentów, bo Jarek po drugim udarze miał porażony przełyk i kilka miesięcy żywiłam go „Patentowo”.
Magda – nie podam Ci dokładnych przepisów, bo takich nie stosuję, można się jednak zorientować co z czym i do czego.
1. Krem z wątróbek drobiowych
kilka wątróbek, pół pora (tylko biała część) o,5 średniej marchewki w kawałkach, masło, albo kremówka. Wątróbki z warzywami udusić pod pokrywką w małej ilości płynu; kiedy miękkie zupełnie zmiksować całość dokładając masło albo kremówkę. Jeżeli można, to lekko posolić. Można jeść na ciepło, jako obiad albo na zimno, jak pasztet
2. zupa rybna z pulpetami (może być też z drobiu albo z cielęciny, królika itp)
Ugotować rybę albo kawałek mięsa w warzywach, jak rosół. Warzywa w zupie po ugotowaniu zmiksować, wkładkę zmielić, zmiksować, co am trzeba ale zupełnie miałko; do zmielonej masy dodać 1-2 żółtka, ze dwie łyżki kremowego twarożku typu mascarpone, jak wolno to najdrobniej posiekaną zieloną pietruszkę i koperek, białka ubite na sztywną pianę. Wyrobić na mase i prze sito do spetzli wrzucać na gotującą się zupę mini-pulpeciki
Po południu mogę więcej. Dzielnej Magdzie życzę zdrowia i sił.
Dzień dobry Blogu!
Tadeuszu Nowy,
słoneczku Twemu, wewnętrznemu życzę nieustającego źródła energii, a to od zewnątrz też niech Ci przyświeca wedle potrzeb 🙂
Blondynie polecam potrawy duszone bez smażenia (cielęcinę w warzywach, kurczaka, ryby gotowane, kluski na parze). Z deserów – panna cotta, kremy. Znakomita jest zupa z dyni i z wszelkich innych warzyw (seler, marchew, groszek, kalafior, szparagi) – ugotować, zmiksować, dodać śmietanki, przyprawić według gustu.
Budynie można robić z kury, szpinaku itp. Z ryb – pulpeciki gotowane w wywarze z włoszczyzny…
Trudno podawać konkretne przepisy, kiedy nie wiadomo, jakie przyprawy są tolerowane, czy mleko i jaja wchodzą w grę…
Dla osób z problemami żywieniowymi istnieją specjalne preparaty wzmacniające, a nie obciążające żołądka i przełyku, ale te pewnie są Blondynie znane (Peptamen, Resource, Clinutren)
Nowy,
Ty jesteś,jak duch
kulturalnej odnowy.
Nie będę tu wygłaszać
jakiejś wielkiej mowy,
ale tak miłych facetów,
jak blogowy,new yorkowy Nowy,
daj nam Panie!
Bądź nam wiecznie zdrowy !
Blondyno-trzymaj się !
Też myślałam o zupach-kremach lub o musach warzywnych lub mięsnych.
Polecam też naszą terynę rybną- jest chyba w przepisach blogowych u Alicji.
Dla Magdy – jeszcze o jednym zapomniałam : gdzie można zamieniać cukier na glukozę spożywczą (trzeba trochę więcej, niż cukru) albo miód – odżywiają mięsień sercowy, szybko się wchłaniają.
no pięknie jest na dworze … 🙂
a może dynie do słoika na zimowe dni …
http://smakuje.blox.pl/2011/10/Sos-dyniowo-cebulowy-do-sloikow-na-zime.html
Pawełku jestem za baardzo .. może Miś wreszcie dotrze do mnie z tej okazji … 😉 .. dobrej drogi …
Nowy – serdeczności imieninowe, radości i pomyślności we wszystkim 🙂
Słyszę, że Zgaga się odnalazła, poczytam do tyłu 🙂
Nowy,
serdeczne imieninowe uściski ! Niech spełnią sie wszystkie Twoje plany i marzenia !
Wspomniałeś wczoraj o ” Listach na wyczerpanym papierze”. Ja należę do frakcji Cichala, choć aż tak radykalna jak on nie jestem. Moim zdaniem należałoby jednak jeszcze poczekać z wydaniem tych listów. Moja koleżanka, która pożyczyła mi tę książkę, była z kolei zachwycona .
Alino,
ciekawa jestem Twojej opini o tej ksiażce. Czy mi się wydaje, czy też , podobnie jak ja, nie czytasz od razu nowej ksiażki, tylko pozwalasz jej odczekać swoje w kolejce do czytania ? Ja prawie zawsze tak robię. Lubię wiedzieć, że mam na półce coś ciekawego do przeczytania.
A ja na święta też będę miała gęś, wprawdzie ani z Kołudy, ani z Rypina, tylko spod Wejherowa lub Pucka/ muszę się dokładnie wywiedzieć o jej pochodzenie/. Znajomy znajomego hoduje gęsi i tak od słowa do słowa zamówienie zostało złożone. I bardzo dobrze, bo od czasów szkolnych nie jadłam gęsi. Na świąteczny obiad dla kilku osób wystarczy. A jeszcze będzie słoiczek smalcu i co nieco zostanie do bigosu. Bliżej świąt podpytam jeszcze Pyrę o dodatkowe szczegóły.
Blondynie, na deser dorzuciłabym lekkie musy owocowe, w razie konieczności dosładzane miodem. Jak wrócę z pracy, poszperam w przepisach.
Witam serdecznie.
Nowy w dniu Twego święta życzę Ci wszystkiego najlepszego i obydwoma rękami podpisuję się pod życzeniami Danuśki. 100 lat !!!!!
Dla Blondyny: http://www.youtube.com/watch?v=A_8MqDEV5Xk Trzymaj się!!! 🙂
The world needs love and… calories 😉
Na dworze słonecznie i ciepło, idę to wykorzystać.
Wszyscy Mu dobrze życzą więc Tadeusz jest jak Nowy!
Takich przyjaciół jakich masz tu należy życzyć na nastepne dziesięciolecia!
Dzięki, dzięki! Napisałam Magdzie, żeby zajrzała na nasz Blog.
Kochani,
Bardzo, bardzo dziękuję za życzenia, serdeczności i prezenty (Asi uściski wielkie za Nałęczów, Danuśce za Twórczość), Wszystkim za pamięć.
Dotarłem do pracy, a tu takie Przyjemności!!!
I to jeszcze nie koniec 🙂 Też spieszę z życzeniami 🙂
Powodzenia i uśmiechów losu po obu stronach kałuży 🙂
Jak Was czytam, to jestem jeszcze bardziej głodna!!!!!!;)
Dziękuję za porady i ciepłe słowa. Ten krem z wątróbek wygląda obiecująco…
Jajko jadłam do tej pory ze szpinakiem (na parze). Nie mogę nic tłustego, wczoraj wchłonęłam ziemniaka gotowanego na parze i ekologiczne buraki od Cioci. Potrawy muszą być delikatne, łatwe do zmielenia w paszczy i raczej słabo doprawione.
Będę wdzięczna za wszelkie podpowiedzi!!!!!!!!:)
Blondyno,
podrzucam Ci przedwczorajszy przepis Jolly Rogers, jest czas na dynię, a dynia jest jak najzdrowsza. Z przyprawami to jest tak, że można lecieć ostro, można lekko, tu musisz sama zarządzić, a z niektórych nawet zrezygnować.
Życzę Ci wszystkiego dobrego!
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/04.KLUCHY_PIEROGI_etc/Makaron_z_dynia_wg_JellyRogers.html
Blondyno – 2 średnie albo 1 duże jabłko upieczone w skórce, potem miąższ wyjąć łyżeczką, zmiksować z filetem białej ryby ugotowanej na parze.
Wszelkie papki z płatków ryżowych na mleku też można łączyć z pieczonymi owocami, twarożki z żółtkiem, miodem i owocami
Dzien dobry,
Barbaro, Danusko – ciesze sie ze smakowalo.
Co do gesi, oczami duszy widze moja Mamusie, jak siedzi i wyluzowuje ges z kostek – zabawa na circa 3 godziny!
Nowemu – wszystkiego najlepszego!
Alicjo,
ale nie rob z pirata galaretki :)!
NOWY – wszystkiego najlepszego i czego tylko sobie życzysz – toast wiadomo, o określonej porze 🙂
U mnie dzisiaj było -5C, teraz zaświeciło słoneczko, ale i tak jest tylko -3C.
Ale jest pięknie, błękitne niebo, bezwietrznie, i złote liście w ilości całkiem znacznej jeszcze. Uzbrajam się w mietłę i ścierę, brudna robota – sprzątanie, ale ktoś to musi robić 🙁
Jolly,
ja zamiast piec dynię w piekarniku wykorzystam tę rozgotowaną dyniową papkę do Twojego sosu. Myślę, że się sprawdzi 😉
Pirata nie mam pod ręką 🙁
Witam.
Nowy, wszystkiego najnowszego.
Krystyno, oczywiście podzielę sie z Tobą moim odczuciem po tej lekturze a z książkami mam podobny do Twojego układ. Zawsze kilka w rezerwie. Mam w Warszawie koleżankę, która regularnie przesyła mi ksiązki a tutaj pożyczam z biblioteki.
Asiu, Stacey Kent, też lubię 🙂
Alino 🙂 : http://www.youtube.com/watch?v=kI50Gm262w0&feature=results_video&playnext=1&list=PL469ABC1C6A06E79D
Pijosenki różne:
1. Wszystkiego Najnowszego…
2. Budujemy Nowy dom, jeszcze jeden Nowy dom…
3. Pójdę na Nowe miasto…
Stopniowanie:
1. Miły, milszy, Nowy
2. Gościnny. gościnniejszy, Nowy
3. Urokliwy, urokliwszy, Nowy
Przysłowia:
1. Nowy z Blogu, baby w płacz!
2. Czym Tadeusz nasiąknie, to tym Nowy trąci!
3. Novi je cudo! To nie przysłowie ino świento prowda!
Nowoast o 20:00
Za Oceanem o 2:00PM – owsianką.
Alicjo,
W Twoim linku jest makaron z dynia wedlug JELLY rogers :).
Jolly,
ja zamiast piec dynię w piekarniku wykorzystam tę rozgotowaną dyniową papkę do Twojego sosu. Myślę, że się sprawdzi 😉
He he he …ale mi się napisało! Zaraz poprawię, Jolly, dzięki za wskazanie – to takie pisemne przejęzyczenie. Ja w ogóle teraz kiepsko piszę, bo stukam przeważnie prawą ręką i często nie trafiam w te litery, co powinnam.
Gesi nie tylko fruwaja ale chodza na dwoch nogach,wg Darwina to ges jest prra
prra protoplastka wspolczesnej wyzwolonej niewiasty ktora fruwa w oblokach.
O książkach dzisiaj mowa – właśnie listonosz zapukał (dwa razy 😉 ) i przytargał sporą paczkę, moje książkowe zakupy naokołozjazdowe. Żebym nie targała tego za ocean, przyjaciel zapakował mi to i wysłał. Tym sposobem mam do przeczytania 21 książek 🙂
A „Listy na wyczerpanym papierze” mi umknęły – bardzo chętnie bym przeczytała, bo lubię Agnieszkę. Sprawa dosyć kontrowersyjna, ale myślę, że Agata Pas-sent (to chyba pod jej redakcją, o ile pamiętam) dobrze przemyślała całą sprawę. Spodziewam się, że to piękna lektura.
Agnieszka sama dużo i otwarcie o sobie mówiła, jak choćby w „Rozmowach w tańcu” czy w „Na wolności – dziennik dla Adama”. Myślę, że te listy uzupełnią portret Agnieszki. Poza tym to jest ciekawe dla tych, co jeszcze Agnieszkę pamiętają nie tylko z literatury, ale i z wywiadów czy występów telewizyjnych.
Asiu, dziękuję 🙂 Ona ma naprawdę zmysłowy głos.
Sezon dyni w pełni. Mam przed oczami taki oto przepis. Część oczyszczonej dyni (ze skórą) pokroić na kawałki, włożyć do naczynia z oliwą, listkami laurowymi, tymiankiem, czosnkiem, solą i pieprzem, dobrze wymieszać, ułożyc kawałki dyni na płytce piekarnika, piec około pół godziny w temperaturze 180°C, przewracajac kawałki w czasie pieczenia. Podawać z rybą lub drobiem.
Cichal,
leżenie w szpitalu służy Ci dobrze na twórczość 🙂
Przeszłam się wcześniej Za Róg, jest rześko, ale pięknie z tym słońcem, w dodatku bezwietrznie.
Tu podsyłam sznureczek do nieco niecenzuralnej wersji „We are the world” Michaela Jacksona, właśnie mi ktoś to podesłał.
https://www.youtube.com/watch?v=-PQt9ahkLYM
Alicjo, przepis cudny, ale winko tam jest, musztarda i czosnek……
Pyro, nie wiem, jak te twarożki będę przyswajać, ale mi się zamarzyły.
Wątróbka już kupiona, będzie krem!:)
Jurek mi pilnie potrzebny. Pomocy!!!Wepchnęłam sobie (nie wiem jak) ze 2 – 3 cm pod lewy margines. Nie ma suwaczka, bo też pod marginesem, nie ma „wróc” – adres ten sam, słowo „start” w lewym dolnym zaczyna się od „art” I co ja mam zrobić? Mam pilną robotę, a tu część tekstu niedostępna.
Blondyno – smacznego i podrapanko za uszami dla Blondyna.
Blondyno,
z musztardy, wina i czosnku możesz zrezygnować, wyjdzie trochę inaczej, ale na pewno będzie zjadliwe.
W sumie można znaleźć sporo przepisów, które będą się nadawały dla Ciebie, trzeba je tylko zmodyfikować, zrezygnować z pewnych przypraw.
Smacznego kremu z wątróbki 🙂
Ja przepadam za wątróbka kurczaczą, ale tradycyjnie, smażoną z cebulą. Mogę ją na gorąco i na zimno (specjalnie zawsze robię za dużo).
Mój pies Rumik będzie niebawem piszczał odwrotną stroną. Zeżarł piskawkę z piłeczki.
Nie wiem, czy to na pewno zdrowa dieta.
Alicjo, za wątróbką nie przepadam, ale teraz to też bym zjadła. Taką właśnie z cebulą. Oj. Oj. 😀
Pyro, Blondyn właśnie oczekuje na ćwiczenia. A pani przy kompie.
Nisia, nic mu nie będzie – inaczej Radek mógłby już być orkiestrą dętą
Nisiu, biedny Rumik… Będzie miał ciężką kupę (dosłownie i w przenośni).
Tadeuszu Nowy – Twoje Zdrowie! Wszystkiego co sobie zamarzysz!
@cichal:
chlopy sa z natury konserwatywne – baby zawsze za nowym;
zauwazyli to juz starozytni:
dlatego tez w wypadku zdobycia twierdzy zostawiano z reguly je (i dzieci),
bynajmniej nie z powodow humanitarnych,
przy zyciu.
Nowy – Własnych ogrodów, uśmiechu – Twoje zdrowie 🙂
Blondyno,
Obiecane przepisy na musy. Niektóre zawierają zakazane składniki, ale może coś się nada.
http://kuchnia-polska.net/?category_id=232&recipe_id=6547
Nowy,
Serdeczności!
Przepraszam, ale dziś wznoszę toast polopiryną z wit. C. Jakaś Jakaś zaraza mnie dopada 🙁 .
Jurku – odwołuję alert – chłopak mojej lokatorki już przywrócił marginesy na swoje stałe pozycje.
Ewaaaaaaaaaaa, o wow, super, dziękuję!:)
Blondyno,
czy u Ciebie na blogu wpisy czekają w „poczekalni”, czy od razu po wysłaniu sie ukazuja?
Blondyno, dieta przy chorej wątrobie powinna być lekko strawna, może właśnie coś z niej Ci się spodoba:
http://www.natemat.com.pl/diety/dietywchorobach/dieta-watrobowa.html
To dorzucę jeszcze ryż z jabłkami. Niezapiekany 😉
http://kuchnia-polska.net/?category_id=232&recipe_id=6547
Blondyno,
z makaronów – jeśli możesz jeść mączne potrawy – spróbuj orzo, jest to makaronik w kształcie nieco spłaszczonego ziarna ryżu, więc przy połykaniu powinien nie sprawiać kłopotu. A sosów do niego można nawymyślać, ile wlezie.
Poza tym moja Mama miała taki patent – gotowała kaszę mannę na gęsto, wylewała to na tacę do pieczenia ciasta, tak na 1.5 cm grubości. Jak to zastygło, kroiła w kostkę i na to rosół.
Ja mam dzisiaj rosół i dlatego mi się to przypomniało. Rosół jest także znakomity z ziemniakami, Jerzor uwielbia właśnie tak. A ja rzadko rosół robię.
Dzisiaj z zamrażarki, taka porcja na 2 osoby, poszłam na ogródek po lubczyk i dobrze, ze mi ten rosół przyszedł do głowy, bo zapomniałam o zamrożeniu lubczyku na zimę 🙄
Lubczyk to też świetna przyprawa dla Blondyny – na pewno nie zaszkodzi, a znakomicie poprawia smak, szczególnie rosołu. Żadne maggi nie są potrzebne. Może by Ekologiczna Ciocia zafundowała sobie w ogródku lubczyk? Odrasta sam co roku – można zamrozić listeczki na zimę, wystarczy półlitrowy pojemnik, nawet dla mnie, a używam lubczyku do prawie wszystkich zup i do wielu sosów.
Jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję za życzenia i toasty – o ósmej byłem z Wami z Coca-colą w dłoni, ale wieczorem nadrobię winem, o mojej ósmej, obiecuję.
Dzisiaj wyjątkowo pracowity dzień w fabryce, każdy coś ode mnie chce wiedząc, że za kilka dni wyjeżdżam, każdy zawraca głowę, a tzw. spychanie wszelkich zajęć na mnie osiągnęło niespotykane rozmiary.
Na dodatek wysiadło ogrzewanie, okazuje się, że piec do wymiany. Zdążyłem sprowadzić fachowców i niech oni się martwią.
Ja sobie poradzę, nawet bez szwagra… 😉
Alicjo, pokazują się od razu 🙂 Moja Mama robi rosół z lanymi kluskami, ale chwilowo jestem na zupach-kremach. A lubczyk to jest na miłość!:P
Małgosiu, ale ja nie mam chorej wątroby – mam refluks i ponad tydzień temu miałam krwawienie z przełyku.
Ewa, Mamie doby zabraknie, by to wszystko zrobić. A mnie – by zjeść 😉
Blondyno,
Nadawałbym się na Twojego kucharza – moje zupy, które gotuję od niedawna, nigdy nie są doprawione śmietaną albo tzw. zasmażką, często niesolone, bo zapomnę, ale dla mnie pyszne. Sam smak warzyw na chudym mięsku gotowanych wystarcza na moje skromne smakowe wymagania.
Czasami obiad stanowi zwykły, ugotowany kalafior, czyli przeważnie wszystko leciutkie, chociaż czasami schabowe też się zdarzą, bo też lubię.
Serdeczności Ci ślę, miło Ciebie czytać. Dzisiaj wstąpiłem w chwili przerwy na Twój Blog, zajrzę tam częściej.
Blondyna,
miłość miłością (można wierzyć w działanie lub nie), ale podszkoliłam się przed chwilą, na co on jest – otóż podobno na wszelkie nerkowe sprawy i te tam drogi hydrauliczne człowiecze.
Ale mnie nie o to chodziło – według mnie smak i aromat lubczyku, jako doprawiacz wielu potraw jest świetny. Coś konkretnego
Dla Twojej Mamy jedna podpowiedź – może się przyda (jak mawia Teresa Stachurska).
Otóż ja gotuje dla 2 osób. Zupy – zazwyczaj 5 litrowy gar i co się zje, to się zje (Jerzor potrafi zeżreć pół gara!), a resztę zamrażam w porcjach na dwa talerze. Jeśli masz miejsce w zamrażalniku (ja też mam tylko zamrażalnik, chociaż dosyć duży, przyznam), to polecam ten sposób, bo na pewno taka domowa mrożonka Ci nie zaszkodzi, a Mamie zaoszczędzi czasu.
Mam kolegę – Anglika, który ma ten cholerny refluks. On rzadko o tym wspomina, ale jak już mu „nadoje”, to i owszem. I wtedy powściagliwy z natury Anglik potrafi rzucić dosyć ciężkim słowem. Nie wiedziałam, co to jest, opisał mi.
A my narzekamy czasem na zgagę 🙄
No, nie na naszą blogową Zgagę – a swoja droga, gdzie ona jest?!
W paczce z książkami znalazło się kilka książek od ś.p.Pana Lulka – ja wybrałam dla Jerzora niemiecko-anglo-rosyjskie.
Nowy,
za jakąś godzinę będziemy tutaj wznosić Twoje zdrowie 🙂
Czekam na wiadomego Głodomora, do obiadu serwowane będzie Cono Sur.
oprócz rosołu z makaronem będzie fasolka po bretońsku (w Bretanii takiej potrawy nie ma, co już wiemy).
Fasolkę zakupił był Jerzor w Baltic Deli – to jest prawie taka sama fasolka, jak ja robię, bo używam jedynie jaśka, żadnej innej fasoli. Fasolka po bretońsku z Bałtyku smakuje jak u mamy, bo to robią nasze polskie dziewczyny z Toronto i okolic. Jasiek to jest poważna i znakomita fasola.
Już jestem i witam. 😀
Najpierw ponadgodzinne gadulenie z Dzieckiem, potem pół godziny z Siostrzenicą. 🙂
Nowy, najserdeczniejsze życzenia spełnienia marzenia – tego najważniejszego, za które nadal trzymam i piję koniaczek. 😀 😀
Alicjo, ja w zeszłym tygodniu narobiłam fasolki po „bretońsku”, że mam jeszcze w zamrażalniku na 2 obiady, a jadłam ją przez 3 dni. 🙄
Tak dawno jej nie robiłam, że straciłam miarę. 😉
Zdecydowałam się dla Nowego na 3 minuty egzotyki
http://youtu.be/atZS2PNi0pU
I może coś o planach wakacyjnych?
http://youtu.be/fNBO0pYyKKI
Pamietasz Pyro, jak Kydrhyński zapowiadał: A terhaz czarhne zwierzątko czarhnej muzyki, Earhta…
A tu upadająca służba zdrowia
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/Szpital1?authkey=Gv1sRgCOqe4tuArf-wMQ#slideshow/5668637123704059234
Cichalu – nie może być tanio. Kilku takich pacjentów jak Ty i ruina murowana
Cichal – czy czytałeś Nisi „Śpiewaczkę wędrowną”? Jak nie czytałeś, pożycz od Ewy. Spodoba Ci się. To środowisko, które dobrze znasz. I za chwilę będziesz czytał jak powieść z kluczem.
Jam nie z soli, ani z roli, ale z samej Dorotoli satysfakcję mam!
Czyta się wspaniale. Po połowie książki podjąłem męska decyzję. W dalszym ciągu będę zwolennikiem pięknych kobiet i mądrych mężów! Już słyszę pomruk: I znowu ta szowinistyczna, męska świnia!
Żeby, na milość Boską, nie było pomyłki! Piszę o Stommie!
milosc,
przed chwila,
tam,ale,
wielu moze sie przyda,
otoz w porcjach na dwa,
jezeli masz ten sposob,
ci nie zaszkodzi,
ten cholerny powsciagliwy Anglik,
a my swoja droga,
od Pana Lulka,
niemiecko-anglo-rosyjskie.
Wyjete z tekstu Alicji
Stomma to antropolog kultury, czyli osoba wielu z Blogowiczów bliska. Na jego dobro przemawia i to, że swego czasu poderwał i 4 lata oblatywał piękną Jolę, co to (nieszczęsna) pod Smoleńskiem…
Obcy,
wyszło jak nowoczesny wiersz, dobra zabawa 🙂
Pijemy zdrowie Nowego! Sto lat!
Pyro,
ta wędrowna to raczej Artystka, nie śpiewaczka 😉
Alicja – się zgadza! Artystka. Ona artystka, a ja sklerotyczka.
Dobranoc
Pyro. Ta Stomma jest niezmiernie smakowita. Obrzucany niegdyś błotem, też niezawsze jedzie w moim kierunku, ale warsztat historyczny często stawia Go przed rasowymu historykami. Jędrny język i piękna, zanikająca już polszczyzna. sprawia, że u mnie jest na pierwszych półkach domowej biblioteki. Dorotol miała nosa
Dobra,
A teraz jak ktos cos powie to…
Dobrej, spokojnej nocy Wam życzę. 😀
Cichału, bardzo Ci do twarzy w tym szpitalu 😎
Blondyno 🙂 . Wypróbuj siemię lniane przed każdym posiłkiem. Refluks to bardzo uparta wredota. Dyżurne zastępowałam ziółkami do smaku. Mięso w miksowanych zupach kurczacze albo indycze.
Dobre na wieczór…Twoje zdrowie, Nowy!
http://www.youtube.com/watch?v=hlSbSKNk9f0
Frank Sinatra mi się dzisiaj napatoczył gdzieś po drodze – bardzo lubię Franka, zwłaszcza na poszampańskie noce sylwestrowe, kiedy to można takie przytulango…
Żebyśmy o tym nie zapomnieli! Akurat będzie na kolanko Kapitana 😉
Jednemu jodły szumią w Tatrach,
drugiemu śpiewa Frank Sinatra…
Ósma.
Dopiero teraz mogłem spokojnie usiąść, podelektować się życzniemi, pokropić je dla spełnienia czerwonym Carmenere, posłuchać muzycznych prezentów i pomyśleć, że są takie sympatyczne zakątki na świecie jak nasze Blogowisko.
Dzięki raz jeszcze.
Cichal,
Obejrzałem Twoje zdjęcia ze szpitala, widać, że jest duuuuuuużo lepiej, a jeszcze kilka dni i będzie bardzo dobrze.
Podobało mi się też zdjęcie z tekstem – Fritzi, Brenda, Gloria, Debbie, Sheeta i jakieś cyfry, chyba godziny 😉
Nowy. Masz szczęście, że były tylko imiona, bez zdjęć. Zaczynam wierzyć w spiskowe teorie dziejów! A swoją drogą, osiem osób personelu na jednego pacjenta…
Cichal,
Nie obiecuję, że Ciebie jeszcze przed wyjazdem do Polski nie odwiedzę.
Rozumiem, że takie listy tylko stałym pacjentom robią.
Cichal, czy Tobie zawsze trzeba zazdrościć? 😉
Asiu,
Dzięki Tobie znalazłem się znowu w Nałęczowie, jak zwykle szperam po starociach z tamtych okolic wyszukując tego, co znać powinienem.
„Gazetę Nałęczowską” kupuję ilekroć tam jestem, czasami przeglądam w internecie, okazuje się zbyt rzadko.
Natrafiłem (nie pierwszy raz) na ślad mojego Dziadka, działającego w stowarzyszeniu „Światło”, WŁ. Jackowskiego, ojca mojej Mamy. Mała rzecz, a cieszy.
http://www.naleczow.com.pl/gazeta/2006/47/index.php?id=10
Nowy,
imieninowe serdeczności. Ty najlepiej wiesz czego Ci życzę 🙂
Pyro,
Izabela. Izabela Jaruga – Nowacka. To ją Stomma kochał miłością młodzieńczą. Zawsze podziwiał i adorował. W czerwcu 2010 znalazł czas żeby wziąć udział w uroczystej sesji Kongresu Kobiet poświęconej Jej pamięci. Mimo, że czerwiec to dla profesorów bardzo gorący czas.
Jotka – święte słowa – jeszcze by ktoś pomyślał, że to Szymanek-Deresz. Mówię przecież, że skleroza u drzwi. Kongres , kongresem ale kiedyś pokazał ich wspólne, studenckie zdjęcia. Iza to była bardzo piękna kobieta. A Stomma pisze znakomicie, natomiast mówi… nie najlepiej.
Skleroza, sklerozą, Pyro, ale słowo „oblatywał”, jakoś nie uchodzi w kontekście tej wiernej miłości.
Wiernej poza grób. Widziałam jego twarz na tej sesji.
Pisał o niej wiele razy.
Jotka – może i niezręcznie ale nie pejoratywnie. Określenie pochodzi zresztą od Sikorowskiego („Pod budą”) który w jednym z wywiadów mówił, że p. Iza jak piękny żaglowiec pruła przed siebie, a wokół niej oblatywał p. Ludwik. Tak się o nich w Krakowie mówiło, kiedy chodzili do Piwnicy. Sikorowski był dosyć blisko tej grupy studenckiej.
Ooo, to nawet ładna metafora 🙂
Wyjęte z kontekstu brzmi nieco koszarowo 😉
Placki ziemniaczane dzisiaj na obiad; z kwaśną śmietaną.
Na jutro upiekę wielkiego kuraka z nadzieniem „polskim”, a do niego będzie tarta marchewka z jabłkiem i chrzanem. Ja z panienką zjemy w porze obiadowej, a Młodsza z Mamą panienki późnym wieczorem kiedy wrócą z wycieczki. Dobrze, że poniedziałek i wtorek są wolne od nauki.
Alicjo,
dzisiejszy dzień był pierwszym dniem cmentarnych odwiedzin. Byliśmy na gdyńskim Cmentarzu Witomińskim. Przy okazji obejrzałam sobie jedną ze ścian z urnami, bo akurat obok przechodziłam. I zauważyłam tabliczkę z nazwiskiem Leszka Adwenta, kapitana Żeglugi Wielkiej. Urodził się w 1928 r., a zmarł we wrześniu tego roku. A ponieważ w Polsce jest to dość rzadkie nazwisko/ nosi je obecnie 447 osób/, to jest całkiem prawdopodobne, że to jakiś daleki / albo i bliski/ kuzyn Jerzora.
Jutro jedziemy na Mazury na groby moich Rodziców, a przy okazji do mojej siostry.
Dziś natomiast synowa wydaje urodzinowy obiad, więc nie mam nic do roboty w kuchni. Jutro tak samo. Mały odpoczynek od gotowania bardzo mi się przyda.
Krystyno,
dzięki za wiadomość. Nasza sztokholmska kuzynka Grażyna się ucieszy, bo ona od paru lat grzebie w powiązniach rodzinnych, ja zresztą dzięki niej trochę też. Ciekawe, czy jest jakieś pokrewieństwo – to wszystko zależy, z „których” Adwentów on był. Jeśli z podkrakowskich – krewni na bank.
Dam Ci znać, jak się czegoś dowiem. Kapitan Żeglugi Wielkiej? A to ci dopiero… Nadałam też komunikat dziecku, to w końcu on wynalazł szwedzkich Adwentów, więc niech teraz pójdzie tym tropem.
Witam serdecznie. 😀
Miało być słonecznie a jest mgliście. 🙁 Napadła mnie dzisiaj ochota na tartę Tatin z jabłkami, przed chwilą wyjęłam jabłka z piekarnika i czekam aż ostygną, potem tylko przykryję kołderką z ciasta francuskiego i w napięciu będę czekała na rezultat. Od kilku lat, czyli odkąd musiałam wymieć stary piec na nowy, nie udają mi się ciasta i to te, które mi zawsze pięknie wychodziły. Dlatego jestem ciekawa, czy moja tarta będzie się nadawała do jedzenia.
Zgago,
„kordełką”, a nie kołderką, bo inaczej nie wyjdzie 😉
Spadam pod prysznic, bo skoro świt wyjeżdżamy do naszej pod-blogowiczki (podczytujacej blog, znaczy) do Montrealu.
Też mam z głowy gotowanie w weekend 😉
Alicjo, dzięki za radę. 😆 Dobrze, że jeszcze się za kołderkę nie wzięłam, za pół godziny wezmę się za kordełkę. 😆 😆
Miłej podróży, bo o to, że spotkanie będzie miłe, jestem spokojna. 😀
Alicjo,
ta strona może być przydatna, bo można tam znaleźć dokładne daty urodzenia i śmierci: http://www.zck.pl .
Jest też ciekawa strona www. cmentarze-polskie.com , przy pomocy której można odnaleźć informacje o grobie konkretnej osoby, oczywiście jeszcze nie dotyczy to jeszcze wszystkich cmentarzy. Informatyka wkracza na cmentarze z pożytkiem dla wszystkich.
Powinno być http://www.polskie-cmentarze.com
Przyszłam z higienicznego spaceru z pieskiem ledwie żywa. Ten diabełek ma dzisiaj atak ADHD. Ciągnął jak zetor, szarpał się, właził w zgarnięte kupy liści i znowu zrywał się do biegu i kopał tylnymi łapkami aż ziemia fruwała szarym obłoczkiem – jestem totalnie zakurzona. Napadło go?
Ciąg dalszy sprawozdania wakacyjnego.
Nazwa ?Inkerman? historykom kojarzy się z Wojną Krymską, enologom z winiem o nienajlepszej reputacji, a nam będzie kojarzyć się z kamieniołomami.
W Inkermanie poszukiwaliśmy Monastyrskiej Skały, gdzie (zgodnie z nazwą) można zwiedzić monastyry wykute w skale. Pierwszy monastyr św. Klemensa został założony w VIII wieku przez bizantyjskich uchodźców. Nad klasztorami, na skale znajdują się ruiny twierdzy Kałamita (Kalamita). Twierdza początkowo miała ochraniać port handlowy księstwa Mangupskiego, później przeszła w ręce Genueńczyków i Turków.
Z klasztoru jest bezpośrednie przejście do twierdzy, niestety zamknięte dla turystów. W poszukiwaniu wejścia, przekroczyliśmy klasztorną bramę i ruszyliśmy drogą dookoła skały. Tak, zupełnie niechcący i nieco nelegalnie 😉 , weszliśmy na teren Inkermańskich Sztolnii Białego Kamienia. Tam, przemiły pracownik uświadomił nas gdzie jesteśmy, że właściwie nie powinniśmy się tu znajdować (złe psy!) i w którą stronę powinniśmy się skierować by trafić do twierdzy. Poza tym, dowiedzieliśmy się że kamień wybierany jest praktycznie we wszystkich okolicznych skałach, a w pustych sztolniach dojrzewają inkermańskie wina.
Wreszcie, ścieżką przez cmentarz dotarliśmy na górę. Mniejsza o ruiny, ale te widoki…
Na górze, zaczepił nas pan wyglądający na dziarskiego emeryta. Zaczął opowiadać historię Inkermanu, począwszy od czasów mnichów greckich zbiegłych z Bizancjum w okresie ikonoklazmu, a skończywszy na czasach współczesnych (likwidacja arsenału Floty Czarnomorskiej z czasów II wojny). Po czym, zupełnie nieskromnie, zasugerował opłatę, twierdząc że my Polacy jesteśmy bogatym narodem. Cóż, pan był dziarskim i dobrze zorganizowanym emerytem, a jego opowieści były warte honorarium. Szkoda tylko że my, z naszym rosyjskim nie byliśmy w stanie pojąć wszystkich niuansów jego wypowiedzi.
https://picasaweb.google.com/112958196308416510634/Inkerman#slideshow/5668855828683500738
Wyjeżdżamy (9:45)
a u mnie podwieczorek 🙂 herbatka z imbirem i ciasto z dynią. Jestem na najlepszej drodze do zamienienia się w dynię, jak nie zupa, to dodatek do makaronu, a teraz – w cieście. Jest pyszne, wilgotne, aromatyczne cynamonem, z orzechami i rodzynkami, poezja…
Basiu, to może się podzielisz z nami przepisem na to ciasto 🙂
Ja to mam gorzej niż Stomma-ani pięknie pisać ani pięknie mówić 🙁
Tym niemniej sprawozdaję :
Tak,jak Gospodarz też zamknęliśmy dzisiaj sezon działkowy.Szkoda było zamykać,bo pogoda piękna-w południe na tarasie 17oC!
Spacer po lesie był nadzwyczaj malarski.Jesień nawet u progu listopada potrafi być wspaniała.
Teraz szykujemy się na koncert piosenek Edith Piaff w „Teatrze Prezentacje”.Czasem udaje nam się wyjść razem do teatru 😉
Jutro rano przewidziane wizyty na cmentarzu,a potem odlatujemy na kilka dni do niedalekich,ciepłych krajów.
Przyjaciele z okolic Bornego Sulinowa donieśli,że znowu byli na grzybach
i wrzucili do zamrażalnika kolejną porcję gąsek.Pozostaje tylko pozazdraszczać.
Może jeszcze zdążę. Wysciskal Anie!!!
Danusiu! Za to Stomma nie jest ciepłą i urokliwą blondynką piszącą wierszyki „pa duszam”!
I nie mma Stomma dilemma
czy za mmęża mmieć Alain’na
Małgosiu, z przyjemnością. Inspiracja z internetu, ale zaszalałam po swojemu, a więc – na tortownicę średniej wielkości:
szklanka ubita, a nawet ciut więcej miąższu dyni (może być świeża utarta, ew. upieczona i przetarta), 1,5 szkl. mąki, niepełna szkl. cukru, + cukier waniliowy;
3 jajka;
3 łyżeczki cynamonu;
0,5 szkl. oleju/oliwy
łyżeczka sody + łyżeczka proszku + zapach?
po garstce: rodzynek i posiekanych orzechów;
Jajka+cukier ubić mikserem, dodać miąższ dyni, olej, cukier wanil., zapach, następnie połączyć z mąką wymieszaną z proszkiem, sodą i szczyptą soli, na końcu sypnąć orzechy i rodzynki. Myślę, że można też skórkę pomarańczową, ale to już w wersji bardziej uroczystej 🙂 Piecze się w temp. 180 st.C przez ok. 45 min, (do suchego patyczka). Można polać lukrem z cukru pudru, łyżki cytrynowego soku i kapki gorącej wody, ale to już wedle uznania.
Basiu, 😆 😆
Tarta jest pyszna, tylko trzeba ją jeść z zamkniętymi oczami. 😉
Jak byłam na zakupach, to tarta sobie stygła, jak wróciłam, to ją przewróciłam (a raczej usiłowałam) a ona wolała zostać w formie do tart (teflonowej, wysmarowanej masłem i posypanej cukrem). :evill:
Porobiłam cięższe zakupy (oliwa z oliwek, cukier w hurtowych ilościach, płyny czyszczące, itd.) z myślą o świętach – zapas musi być, żeby nie sterczeć w kolejkach przed samymi świętami. Zabrał mnie Sąsiad, dzięki czemu nie musiałam targać.
http://www.youtube.com/watch?v=5rxzuwG-2AY
Ok. 19:00 idę do sąsiadów na kawę, może mi pomogą przerobić tę tartę. 😉
Przy toastach (przewidziane), będę myślała o „zdrowotności” całego Blogu. 😀
Teraz mi się piecze obiado-kolacja, tzn. ćwiartka kurczaka, czerwona papryka i kartofle po „nemowemu”. Głodna jestem jak wilk.
http://www.youtube.com/watch?v=qy_Ka5VKZnE
Danuśka, Cichal ma rację 😀 dodam tylko, że to my mamy dobrze, bo właśnie Ty jesteś dobrym duszkiem naszego blogu. Miłego podróżowania, ogrzej się w tych ciepłych krajach i wracaj szczęśliwie 🙂
Danuśko, Barbórka z Cichalem trafili w samo sedno. 😀
Dołączam się do życzeń ; pięknego wypoczynku i miłych a smacznych wrażeń. 😀
No i duuuużo zdjęć. 😉 My się w międzyczasie pochłodzimy za Was. 😉 😀
Zgago, a to złośliwa tarta 🙂 mnie się czasem też taka krnąbrna zdarza, co to nie chce wyjść z formy, oczywiście tylko wtedy, gdy najbardziej mi na tym zależy!
Danusiu, bon voyage!
Basiu, bardzo dziękuję 😀
Piekę ciasta ze zmiennym szczęściem jak większość amatorów. Są jednak takie, które udają się zawsze; aż przychodzi moment, że trzeba „się pokazać” i placek, który był dumą domu przez lata wychodzi jako imponujący zakalec albo rozpadające się okruchy. Znam to z autopsji. To samo dotyczy też niektórych potraw. Przestałam się przejmować – przyjemnie kiedy się udaje, a kiedy klapa, to nie udaję, że przypadkiem nie mam co podać. Ostatnio tak było z kaczką na którą to zaprosiłam Synusia z Lubą – kaczka zębom stawiała dzielny opór mimo 4 godzinnej obróbki. Ogłosiłam, że są bardzo dobre kluski drożdżowe, sos i kapusta czerwona, a kaczka tylko dla tych ze zdrowym zgryzem i na własną odpowiedzialność. Jedli i chwalili (a o, mieli wybór/).
Pamiętacie, że dziś w nocy przestawiamy zegarki ? W domu już wszystkie cofnięte. Zdecydowanie wolę wiosenną zmianę czasu.
A propos ciast – dziś pierwszy raz jadłam deser pochodzenia francuskiego, czyli clafoutis z wiśniami w wykonaniu mojej synowej. Ona robiła go też pierwszy raz. Był bardzo smaczny, tylko wszyscy zastanawiali się, jaka powinna być właściwa konsystencja i czy powinno się jeść je gorace, czy po ostygnięciu. Gorące rozpadało się, a ostudzone resztki miały dość zwartą konsystencję. W sumie debiut był udany.
http://www.marmiton.org/recettes/recette_clafoutis-aux-cerises-express_17365.aspx
sie je letnie, 🙂
a tu p. Agnieszka Kręglicka o clafoutis trochę więcej, na końcu też przepis:
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53667,4328380.html
Sławku, Basiu – dziękuję za informacje.
Dobry wieczór Blogu!
Zgago,
piekąc tartę Tatin nie czekam, aż owoce ostygną, aby przykryć je ciastem, wystarczy kilka minut i już można, tylko szybko – przykryć , podwinąć brzegi i zaraz wstawić do pieca na 20 minut. Po wyjęciu NATYCHMIAST przykryć formę talerzem i odwrócić. Można odczekać chwilę, potrząsnąć lekko i zdjąć formę z talerza. Nie ma prawa nic się przykleić.
Pozostawienie ciasta w formie do ostygnięcia kończy się właśnie tak jak opisałaś 😉
Widzę, że mnóstwo ludzi w podróży albo zmęczeni po odwiedzinach u przodków albo i żywych . Do mnie też dawno nie widziani krewni zaglądają, którzy już dzisiaj odwiedzali groby w Poznaniu, a w dni następne będą w innych miejscach w Polsce, albo za wschodnią granicą albo i w Niemczech. Placek z malinami, który w założeniu miał być na dzisiaj i jutro, zakończył swój pobyt na stole już dzisiaj. Nie wiem, czy jutro będzie chciało mi się jeszcze raz piec.
Sławek twierdzi, że letnią, ale ja bym i jesienną, zimową, wiosenną Cię zjadł, Ukochana moja clafoutis, aromat pestek wdychając. Moja oksytańska flaugnarde, zjadłbym Cię NATYCHMIAST, a gdybyś niczym Afrodyta z foremki na plażę zstąpiła, to że się tak wyrażę – tym bardziej. Gdybyśmy tego wspólnie doznali w kawiarni Jackowskiego „Chez Louvre” w dawnym pałacu tych od szarlotki, to tym bardziej.
W Pensylwanii pada śnieg – 40 cm śniegu. Życzę im ciepła.
Nie lubię przełomu października i listopada. Jest to dla mnie czas niespokojny, pełen cichego buntu, nadwrażliwości na dotyk (i wytyk) jednym słowem czas nieprzyjemny. Kiedy mi przejdzie? A, za jakieś 10 dni i znowu mogę mówić
„Jest listopad czarny, trochę złoty.
Mokre liście kryje w sobie ziemia…..” (Pawlikowska-Jasnorzewska)
http://youtu.be/hYTO5DXrD-s
Chyba coś przy okazji wypiję, tak z pół kieliszka.
Z mokrych butów i deszczu
i lśniących czarnych kruków
tyś mym egzekucyjnym plutonem
Listopadzie
Idź sobie pysku deszczowy
W łeb sobie strzel
Listopadzie
Pyro – Pozwól, że z Tobą także pół, i jeden wypiję.
Genialne budowanie nastroju grozy z najprostszych elementów. Placek, daj spokój; może jeszcze po pół?
Listopadowy mrok jak kat
nad śpiącym miastem groźnie stanął.
Miał gościu dar obrazowania i wyczucie frazy, ach, miał…
Sławku – rzetelną gorzałkę sobie wlałam – armagnac od Ciebie, a bardzo go oszczędzam.
Nisiu – czas przeszły dokonany, a tak żal.
Tak Pyro, tak Nisiu – Za nasze listopady.
Blondyno – sok z selerów, sok z kapusty, test na bakterię Helicobacter pylori. Kto wie, może to właśnie to. Pozdrawiam i dziękuję 🙂
Och miał je, miał.
Cale życie zrywam się i padam,
jakbym w piersi miał wiatr na uwięzi,
i chwytają mnie złe listopady
czarnymi palcami gałęzi.
Ja upiłem się tym tchem, tym szumem,
niepokojem, który serce zatruł-
to dlatego śpiewać już nie umiem,
tylko wołam wołaniem wiatru,
to dlatego codziennie się tułam
po wieczornych, po czarnych ulicach
i prowadzi mnie wilgotny trotuar
w mgłę wilgotną, która bólem nasyca.
Acetylen słów płonie na wargach,
płonie we mnie bolesna maligna,
chodzę błędny, jak ludzie w letargu,
zewsząd, zewsząd niepokój mnie wygnał.
Nie ma wyjścia, nie ma wyjścia, nie ma wyjścia,
muszę chodzić coraz dalej, coraz dłużej.
Jestem wiatr szeleszczący w liściach,
jestem liść zagubiony w wichurze.
Tylko w oczach mgła i oczy bolą,
tylko serce bije coraz częściej.
Jak błękitny płomień alkoholu,
płoniesz we mnie moje nieszczęście.
Muszę chodzić, muszę męczyć się wiecznie,
w mgle za włosy mnie wloką wieczory,
lecą za mną, nieprzytomne, pospieszne,
moje słowa, moje upiory.
Muszę wiecznie zrywać się i padać,
jakbym w piersi miał wiatr na uwięzi.
Pochwyciły straconą radość
nagie gałęzie.
Przelatują, wieją przeze mnie
listopady chwil, których nie ma…
To-tylko liście jesienne.
To-pachnie ziemia.
Dosyć tego dobrego – zarządzam Lipiec, miesiąc fruwających rumików 🙂
moja tuba:
brunetki, blondynki,
ja wszystkie was dziewczynki,
calowac chce…
Wiecie? Właśnie sobie uświadomiłam, że przeżyłam swój czas. Nie, żeby mi się pod krzyżyk spieszyło, tylko – nie dla mnie piszą poeci współcześni. Niechby i znakomici – nie moje te frazy. I nie dla mnie komponują ci, którzy zasilają swoją twórczością Warszawskie jesienie. I nie śmieszą mnie kabarety i nie rozumiem instalacji plastycznych. Nie mam nic przeciwko. Żal mi jednak, że to już nie dla mnie ta cała twórczość ani słowa grube, co ze sceny w widownie, ani obscena z ekranu. To już inny czas, dla innego odbiorcy.
Kocham listopad. Nareszcie długie wieczory, bez grudniowej gorączki, wszyscy przyjaciele powrócili z wojaży, mają czas na odwiedziny, opowieści… A pogoda? Czasem wichury, czasem mglisto, czasem pierwszy śnieg… I koty, takie puchate…
Ustawiam krosna…
Pyro,
jesteś wybredna i nie bawi Cię hucpa, taniocha, powielanie cudzego i dęta celebra, a to nie ma nic wspólnego z wiekiem. No, może ma, bo miałaś czas wyrobić sobie smak i poglądy 😉
Jeśli chodzi o fruwającego Rumika, to dzisiaj załatwił szklany blat od bardzo ładnego stolika, na który wskoczył, gibnął się i poleciał… razem z inkryminowanym blatem.
Bardzo szczęśliwa była dzisiaj psina, bo panowie ogrodnicy działali, sadzili tuje i inne roślinki, więc mógł wskakiwać do wykopanych dołów i kraść sekatory spod ręki.
Obaj psiarze, pewnie dlatego wciąż mam dwa pieski.
I bardzo się cieszę, że nie tylko ja kocham zapomnianego Broniewskiego.
Biją zegary, pieją koguty…
Ciekawe, czy koguty wiedzą, że jutro pieją o godzinę później?
Kto właściwie jest odpowiedzialny za nakręcanie kogutów w kraju?
Artyści i życie – przypomniało mi się, jak to Marysia Broniewska opowiadała, jaki nieszczęśliwy był ordynans przydzielony do Broniewskiego (właściwie do pp Broniewskich) Oni go odziedziczyli po innym, przeniesionym oficerze. Przedtem trzepał dywany co sobota, na suknach pucował podłogi itd itp a ta nowa kapitanowa? Zamiast gotować szmaty maluje, a kapitan? Ani na polowanie, ani do klubu, tylko pisze. No – wstyd innym ordynansom w oczy spojrzeć.
ja jestem bardzo ciekawa czy moje psy jutro rano zasiądą pod drzwiami sypialni o nowej szóstej, czy jednak o starej 🙂
A tu jeszcze lirycznie-nostalgicznie:
http://www.youtube.com/watch?v=VZMD_2RZrm4&feature=related
Iiii tam, mnie jesienią jest coraz bliżej do wiosny 🙂
Nisiu, a kto jest odpowiedzialny za nakręcanie kotów? Aura, podobnie jak ja, potrzebuje ok. 2 tygodni 👿
Pyro – Spójrz i posłuchaj. Za życia Szuberta nawet pies z kulawą nogą Szuberta nie słuchał. Przed Tobą jeszcze tyle, że aż strach. Mam nadzieję, że Cię uświadomiłem 🙂
Teraz mamy wszystkiego więcej z hektara.
Jak to było w tłumaczeniu?
„Ja rozumiem wszystko i wybaczam,
tylko proszę Cie – nie mów mi nic.”
Był kiedyś śliczny wiersz o altówce. Nie pamiętam ani wiersza, ani autora. A był.
@pyra:
jest nadzieja;
putin przywdzieje czapke monomacha
(vide: uroczyste otwarcie bolszoj – a widzial kto poza schwarzman?)
i przechodzimy na blogu na cyrylice.
Pamiętam – po nocach płakała, altówka Chotomskiej. Jej także poleciłbym ten film.
p.s.
wszystkiemu winni:
hasior i warchol.
Pyro, przyznaję się do nieuctwa. Co to?
Wróciłam – wg ilości toastów, calutkie Blogowisko musi być zdrowe i szczęśliwe, nie macie innego wyjścia. 😉 😆 😆
Nemo, na tę tartę, to mnie naszła ochota, gdy sobie kliknęłam na czerwone „Nemo” i zobaczyłam Twoje tarty. Nie wzięłam pod uwagę, że piekłaś je z gruszkami, które u mnie przegrywają z jabłkami. Kupiłam piękne szare renety a podpiekałam 1,5 godz., jakby to były gruszki. 🙁 Przecież stukałam, żem bezmyślny ćwok. A „guglałm”, żeby się dowiedzieć szczegółów i tam wyczytałam, że trzeba odczekać aż całkiem wystygnie i dopiero wówczas przewrócić na talerz. 👿 Następnym razem będę jabłka piekła krócej i na ciepło „ciepać” na talerz. 😀 😆
Żeby nie było – sąsiedzi całą połówkę ogromnej tarty zjedli w try – miga i jeszcze wylizywali talerzyki. 😎
Placku, widziałam ten film i co się ubawiłam, to moje. 😆
O, jestem bogata – mam w totku trójkę, czyli 24 złocisze, wydałam 20 (na 3 losowania po 6 zł + los za 2 złote reszty)) Bilans wyszedł na + 4,- i jeszcze mam 2 szanse. Te 4 to zaszalejemy z Haneczką przy najbliższej okazji (jesteśmy sąsiadkami o 40 km)
Pyreńko, gratuluję i życzę szóstki !!!
Nisiu – o co pytasz? Cytowałam wyżej polski tekst piosenki, którą śpiewa Doris Day – ta fraza kończy tekst. Piosenka po polsku nazywała się „Nie mów mi nic”
Pyro, co to jest „szaleństwo”? Ja, uparcie, twardoziemna, ale mogę spróbować. Zwłaszcza za 4 😆
No, raczej nie pójdziemy na dziewczynki, co? Na oranżadę wszak wystarczy.
Dobranoc 😆
Dobrej nocy i wesołych snów. 😀
Dobranoc
No właśnie pytałam o ten cytacik.
Dzięki.
A teraz posłuchałam piosenki i kulki mi się zderzyły. Tylko ja wolę to:
http://www.youtube.com/watch?v=cOsVVeojMZs
Pyro, a tu coś ekstra dla Ciebie:
http://www.youtube.com/watch?v=sYDcpWBTpzo&feature=related
A to dla wszystkich, którzy kochają La Mer:
http://www.youtube.com/watch?v=fd_nopTFuZA
A to dla tych, którzy kochają Paryż:
http://www.youtube.com/watch?v=ceFxrmQhRAg&feature=related
Tak,juz,tez,
ucieklo gdzies,
przytulic,opatulic,
jest,
usmiechem co na ustach,
i jest ta rozpusta.
Majtki na choince,
sa,i wisza sobie,
jak ,coz,niech wisza,
swieta ,sa.
Nagadałem się z Cichalem – jest lepiej, będzie zupełnie dobrze, chociaż coś za coś… nic za darmo, Cichala czasami tam męczą, ale przecież chyba wiedzą co robią.
Nagadałem się z Ewą – dzisiaj drogi pokryte śniegiem, więc zamknięta w domu przygotowuje mieszkanie na powrót Kapitana. Trzeba pomyśleć o mieszkaniowych drobiazgach, nawet mały, ślizgający sie po podłodze dywanik może stać się niebezpiecznym…
Wszystko będzie dobrze!!!
U Cichalów w mieszkaniu ściany pokryte są obrazami Ewy – pierwszym, który zobaczyłem był widok Rynku w Kazimierzu nad Wisłą.
Malują go malarze pędzlem i kolorami, ale także piszą o nim i śpiewają poeci…
Ewo, posłuchaj!!!
http://www.youtube.com/watch?v=sywhWiRy-pw
Kazimierz – Ewy
https://picasaweb.google.com/takrzy/KazimierzNadWisAEwy#slideshow/5669113129946907058
Ewo – gdy znowu będziecie kiedyś w Polsce zabierz tam Cichala, koniecznie. 😉
Dobranoc 🙂
Jeszcze jedno, bo nie mogę usnąć…
http://www.youtube.com/watch?NR=1&v=wOIQybT7DAU
Obcy,
Gdybyś do każdego swojego komentarza dodawał krótki przypis wyjaśniający o co Ci w nich chodzi, byłbym bardzo wdzięczny. 🙂
Poranek śliczny, niebiesko – różowy, bo chmurki podświetlone słońcem.
Wysłuchałam wszystkich nocnych dedykacji „To śpiewa Paryż” wysłuchaliśmy dwa razy – raz śpiewała Juliette Greco, raz Montand; i nad morzem pospacerowaliśmy i w Kazimierzu z Ewą i Długoszem pobyłam chwilkę.
Nowy – Obcy jest obcy i to tłumaczy wszystko.
u mnie wysyp grzybow,
o pierwszego potknalem sie zaraz za furtka…
podgrzybki.
Jak będą nocne przymrozki to się skończą podgrzybki, natomiast gąski będą jeszcze do końca listopada. Zbierałam kiedyś całkiem zmrożone i były bardzo dobre (temp -2, -3 stopnie)
Na blogu zapanowały już nastroje jesienno-melancholijne, a ja ciągle nie mogę pożegnać się z wakacjami.
Z Inkermanu ruszyliśmy prosto do Bałakławy. Do 1996 roku miejsce to było niedostępne dla przybyszów z zewnątrz, gdyż była to ?supertajna? baza radzieckich okrętów podwodnych. Obecnie miasteczko staje się modnym kurortem, a pomieszczenia bazy zostały zamienione w Muzeum Marynarki Wojennej. Z każdego punktu miasta widać ruiny genueńskiej twierdzy Czembalo. Warto się tam wspiąć ze względu na wspaniałe widoki. Niestety, dla mnie ta wycieczka skończyła się nienajlepiej ? w pewnym momencie moja dyskopatia się odezwała i powiedziała co o mnie myśli. Od tej pory poruszałam się w nieco wolniejszym tempie, na zmianę wydając okrzyki zachwytu… i bólu 👿 a W. został zmuszony do prowadzenia samochodu do samego domu!
Nabrzeże miasta początkowo straszy swym widokiem, ale im dalej tym bardziej luksusowo: przez publiczną betonową plażę, port rybacki, przeszliśmy do ?zwyczajnego? portu jachtowego, a na koniec przez eleganckie ogrodzenie mogliśmy podziwiać luksusowe jachty motorowe. W tej ostatniej marinie, opłata miesięczna za cumowanie wynosi 10 tys. dolarów amerykańskich. Ufff….
Za to w Muzeum Marynarki cofnęliśmy się do czasów Zimnej wojny.
https://picasaweb.google.com/112958196308416510634/BaAkAwa#slideshow/5668921764460698114
Napisałam wczoraj komentarz, zeżarło mi go i się zniechęciłam… 😛
Nowy, mnie by się przydał taki dodatkowy kucharz, bo przez tą dietę Mama cały czas siedzi w kuchni. Jakbyś ją chciał zmienić, daj znać ;). A na blog zapraszam, chociaż ostatnio tam nieco monotematycznie…
Alicjo, pomysł z zupami dobry, bo ja mało jem, a Mama gotuje jak dla wojska.
Cichal, zdrowiej i uciekaj stamtąd!
P.S. Kocham fasolkę po bretońsku!
P.S. „Artystka wędrowna” – ulubiona z ulubionych 🙂
Haneczko, siemię obowiązkowo!
Placek, soki tego typu raczej odpadają, a test na bakterię ma być…
Nisiu, paryska piosenka boska!:)
Porzucone obiekty techniczne wywołują przygnębiające wrażenie; takie samo w Dover, jak w Bałakławie. Wenecjanie i Genueńczycy uczyli całą Europę sztuki fortyfikacji i do dzisiaj niektóre obiekty inżynierskie z tej dziedziny, pochodzą z języka włoskiego. O tym może godzinami opowiadać Pepegor (poczynając od słowa fort i reduta po bastiony, i co tam jeszcze). Szkoda, że w tak mizernym stanie przetrwały.
Ewo – te schody i dyskopatia? Masz zdrowie, dziewczyno.
Pyro,
Po schodach to ja już schodziłam „prawie” na luzie. Wejście z innej strony mnie załatwiło. Na szczęście mój kręgarz jest cudotwórcą i za każdym razem stawia mnie do pionu 😉
Kolejna wycieczka dzieki Ewie 🙂 Nie pamietam tylko, jak długo podróżowaliście, miesiąc, dłużej?
Mamy piękny słoneczny dzień, życzę Wam wszystkim udanej niedzieli.
Alino,
Spędziliśmy trzy tygodnie w drodze.
O dynia blada !
W warunkach całkiem ekologicznych, nawożona samym naturalnym u podnóża wielkiej rozłożystej kurpiowskiej sosny urosła wespół w zespół z siostrą bliźniaczką.
Jako , że całkiem naturalnie to niezbyt okazale tak ze trzy kilo.
Całe lato jej zajęło i w związku z tym skóra taka , że siekierą albo tasakiem . Noża wbić nie mogłem. Ale już po wszystkim .Dokonała żywota przed Halloween . Nikogo już nie przestraszy . Pływa w bulionie w towarzystwie dwóch cebul , trzech ziemniaków, dwóch marchewek , pora selera i całej główki czosnku. Zapach się unosi w całym domu…
Będzie zupa . Kremowa letko żółta, można by powiedzieć blado żółta , bo odmiana taka. Chodzę po kuchni i marzę o smalczyku z gęsi coby dodać na sam koniec. Śmietana musi wystarczyć . I parmezan uskrobany w niezbyt cienkich kawałkach. Za chwilę gdy dojdzie zawiozę z pół garnka do znajomych , co tę dynię całe lato wężykiem.
Do widzenia smacznego bardzo.
No i wyszła. Tylko trzeba mocniej przyprawić, bo w smaku bardziej delikatna od pomarańczowej koleżanki…
https://picasaweb.google.com/100318348417210807170/DyniaBlada?authkey=Gv1sRgCOWQoMKJsIqAqwE#slideshow/5669273586457526658
Dynia blada i zupa blada…
Cudze dziecko przed chwilą pożegnałam sutym obiadem i porcją dla Mamy w pudełku. Moje Dziecko już jedzie po polskich drogach. W ciągu półtorej godziny powinni dojechać do Poznania, bo SMS „Przekroczyliśmy granicę w Świecku” był godzinę temu
Ewa,
Jeszcze raz – bardzo ciekawe Wasze wspomnienia z wakacji, czyta i ogląda się z przyjemnością. Uważam, jak przy opowiadaniach nemo o Afryce, że powinniście podzielić się nimi z jeszcze większym gronem czytelników na łamach jakiegoś pisma. Zdjęcia i pióro aż się proszą, szkoda, żeby to wkrótce zaległo tylko w komputerowej i naszej, blogowej, pamięci. A może już macie taki zamiar, tylko my o tym nic nie wiemy?
Blondyna – a ja miałbym przyjemność ugotowania dla kogoś, co mi się zdarza niezwykle rzadko. Tylko ta kałuża taka wielka…
Zimno, ale słonecznie i niebiesko, trzeba się ruszyć. Ostatnie zakupy przed wyjazdem.
Niedzielnego lenistwa życzę, do później 🙂
Cześć, Nowy! 🙂
A tutaj otwarcie teatru „Bolszoj”. ponad 2 godziny –
http://www.youtube.com/watch?v=2C-94EZxodw
@pyra:
wiem;
wszystko sie kiedys konczy,
nawet gaski…
jest taka niemiecka piosenka karnawalowa
(ktory zaczyna sie tutaj 11.11 o 11:11)
„alles hat ein ende nur die wurst hat zwei…”
(wszystko ma swoj koniec, tylko kielbasa ma dwa…)
Nowy,
Przyznaję, że myśleliśmy nasd tym, by mieć zdjęcia i wspomnienia w jednym miejscu. Póki co W. pracuje nad naszym własnym blogiem i pomału przerzuca tam zdjęcia i wspomnienia z wcześniejszych podróży. Jak dojdziemy do „czasów współczesnych”, z przyjemnością Was zaprosimy 🙂 .
ewka jest najwyrazniej zafascynowana meteorologia.
bardzo skrupulatnie spostrzega i niebo i wode. brak mi tam jeszcze tylko ognia do 1oo% kiczu
Ewo,mnie,tak jak Alinę,intryguje odpowiedź na pytanie-ile w końcu trwała
Wasza podróż,bo zdjęć i wrażeń przywieźliście doprawdy mnóstwo.
Nowy szykuje się powoli do podróży do kraju.Nasze walizki już całkiem spakowane,ale my zameldujemy się z powrotem już po tygodniu. Dziewczyny-dziękuję za życzenia 🙂
Cichal-zdrowiej i mam nadzieję,że po powrocie znajdę tylko dobre i radosne wieści od Ciebie 😀
a moze zbyt dlugo przebywala ewa w okopach?
i stad te spostrzeganie nieba
nudy na pudy, w samo poludnie to tylko strzaly z rewolvera sa celne. a fotki blade jak marka zupa
Ogonku,
Bardzo dziękuję za podpowiedź. Następnym razem specjalnie dla Ciebie postaram się o ogień. Może jeszcze jakieś „jelenie na rykowisku” uda się też upolować. 😉
Ogonku,
Chętnie się czegoś od Ciebie nauczę. Może podzielisz się z nami Twoimi pracami?
Witam.
ogonek, pokaż jak mają wyglądać profesjonalne zdjęcia, tylko z twojego aparatu niech będzie. Nauczymy się wreszcie czegoś.
wydaje mi sie, ze wyrazilem tu jedynie wlasne zdanie co do odbioru. nikogo tu nie krytykuje za brak smaku
uwazam to zjawisko za dosc powszechne, pokazywanie takich samych pomimo ze robionych w innych miejscach zdjec, ktore juz po milion razy byly pokazywane
krajobrazy, podobnie jak kotki w koszyku, eiffla czy eksponaty muzealne, szczeniak badz pluszowy mis
nigdy nie mowilem ze to jest ladne, aczkolwiek bardzo infantylne
ogonek, nam się podoba i co nam zrobisz? Na którym portalu foto jesteś? Pokaż te swoje fotki wreszcie!
jak to sie mowi od nadmiaru(n.p. podgrzybkow) glowa nie boli,
ale nogi i rece!
moim zdaniem gaski najlepsze sa w occie,
a najlepiej jak 3-4 lata postoja, hmmm…
nabralem apetytu i schodze do piwnicy,
a moze i jaka butelczyna mi w oko wpadnie…
Miało być mnie.
Dziś, 30 października, obchodzone jest Święto Napojów Wyskokowych. Nie dla mnie tylko Budweiser.
Ogonek, znasz to, prawda?
Eunuch i krytyk z jednej są parafii –
obaj wiedzą jak trzeba, żaden nie potrafi.
Jestem znowu.
Cała masa zaległości i nie wiem kiedy doczytam.
Nowemu, naszemu latarnikowi, chciałem złożyć wielce już spóźnione, ale tym serdeczniejsze życzenia imieninowe. Dalej tak! (albo i nie?) Trwaj nam i trzymaj się mocno, nawet jak masz tak niewdzięcznie położone okienko czasowe, aby móc do nas tu zaglądać. Wszyscy chyba zawsze Cię chętnie czytają i oglądają, co masz do pokazania.
Dalej,”
?Mieli zajechać do Monte Karolo, a zajechali do Mątwy Karola” ? jak to kiedyś prawił sołtys Kierdziołek.
Wróciłem tak też z Włoch. Miała być Wenecja z wnuczką, a wyszła na koniec metropolia po blogowemu. Odprawiłem po południu Dorotola z córeczką do domu po rewizycie, bo byłem u nich we środę z moją wnuczką i przez półtora dnia oglądaliśmy Berlin. Dzieci mają się ku sobie i mam nadzieję, że to będzie miało jakiś wynik na Żabich Błotach na przyszłe wakacje letnie.
Pozdrawiam, pepegor
no i znalazlem:
le fleur de gitane,2008,
delinat,
vin pays d´oc, cuvée, 2/3 chardonnay, 1/3 viognier, 13%;
coz…lekkie(bo chardonnay przebija), ale posmak korzenny(viognier)
nadaje mu strukture;
szczerze mowiac przed rokiem smakowalo to lepiej…
no tak, cuvée, tego dlugo trzymac sie nie da…
***
koszyk margrabiego,2008,
byk,
hausmacher, gaski 2/3, warzywa i przyprawy 1/3(cebula, marchew etc.):
kruche i soczyste,
bardzo lekkie, choc przypominaja, w smaku i konsystencji,
nozki cielece w galarecie,he,he…
@ogonek:
nie marudz;
albo wchodzisz miedzy wrony i kraczesz jak one,
albo rzuc cos od siebie…
nie masz jakiej szalonej kreacji?
au bien tout!
Halloween tuż, tuż!
Pyro, czy zgodzisz się być halloweenową dynią?
Na vice-dynię proponuję Nemo, bo oprócz stosownego wyglądu charakterek ma odrażający.
Młodsza przytargała 7 gatunków sera i 7 butelek wina – 4 włoskie i 3 francuskie. Wśród włoskich 2x chablis clasico. Pozostawiała inicjatywę sprzedawcy, pilnując tylko ceny, którą była w stanie zapłacić. Do tego 3 słoiczki rozmaitego pesto, 2 makarony (podobały jej się kółka ze szprychami) drugi to spaghetti. I jeszcze kilka słoiczków i torebeczek przypraw.
Ewo,
bardzo zainteresował mnie ten Wasz przyszły blog podróżniczy. Ja wprawdzie jestem umiarkowaną podróżniczką , głównie krajową, ale i relacje krajowe pewnie tam będą.
Odwiedziłam dziś groby Rodziców. Potem był rodzinny obiad u siostry. Przywiozłam też sobie całkiem sporo jabłek z jabłoni, które sadził i pielęgnował Tata. Jabłka też mogą budzić wspomnienia.
Ewo, lubię Wasze reportaże z podróży, zdjecia i komentarze. Dzielicie się nimi i to jest ujmujące. Życzę Wam (a tym samym i nam 🙂 ) dalszych odkryć i wrażeń.
Pyro, krem wątróbkowy PRZE-PY-SZNY!!!!!!!!!!!!!!! I – co najważniejsze – nic mi po nim nie jest. Dziękujemy za przepis.
Nowy, jaka kałuża…?? Widzisz, a moja Mama jest załamana, bo my z Tatą ciągle od niej wymagamy, by pichciła…
errata – chianti clasico. Co tej Pyrze się tak wszystko zajączkuje?
Blondyno, Nowego dzieli od nas duża kałuża czyli ocean 🙁
aaaaaaaa, rozumiem… 🙁
Witam Szampańsko nawet.
Godzinę temu wróciliśmy z Montrealu, toasty wznosiliśmy rozliczne, za zdrowie, spotkanie po dwudziestu paru latach i tak dalej.
Nie połaziliśmy po mieście za dużo, bo wczoraj było dość poczmurno i wiał zimny wiatr. Anka zrobiła do obiadu pyszną sałatkę z zielonego mango. Przepisjest chyba na sieci, jak znajdę, to podam. Aha – mango musi być zielone, a o takie najtrudniej na rynku. Ciekawam, czy dostanę w mojej wsi.
Idę doczytać.
Blondyno – cieszę się i obyś wylazła z tego paskudztwa. To prosty przepis, a jeżeli zmienisz jarzynki (np ziemniaki i brokuły) a wątróbki na filet rybny albo kawałek mięsa, to codziennie moze być inny obiad.
niezupelnie nisiu, niekoniecznie trzeba byc znawca techniki i rozumiec cokolwiek o pikselach ( nie pieskach ) i o ogniskowych by cokolwiek innego niz lubie badzo, bardzo malownicze, z ust i dalej poprzez klawiature zapodac
doskonale wiem, ze mi podoba sie to na co jestem poswiecic wiecej czasu niz spojrzenie, nie zawsze musi byc cos takiego dardzo ostrego i wyraznego, nie musza zawsze harmonizowac kolory, wystarczy niekiedy ogolna kompozycja itd itp i do cholery cokolwiek prowokowac,podobnie jak i wpisy ha ha ha
Wrocilam… Rewizyta u Pepe byla udana. Do tej pory mi „slina cieknie” na wspomnienie pieknego kaska widokowo-historycznego. O kesach kulinarnych doniose jutro.
https://picasaweb.google.com/106191185484123148583/30Oktober2011Hannover#5669376222081706818
Dorota – popraw coś, nie otwiera się.
Pyra otwiera sie, trzeba tylko kliknac a gauche, bo jakos stanelo na ostatnim zdjeciu
Napis : niestety nie znaleziono strony
a teraz?
https://picasaweb.google.com/106191185484123148583/30Oktober2011Hannover#5669375869823017426
Tak samo
https://picasaweb.google.com/106191185484123148583/30Oktober2011Hannover?authuser=0&feat=directlink
Teraz O.K – obejrzałam, podziwiałam. Cieszę się, e dziewczynki się dobrze tolerowały.
siebie tak, ale nie tolerowaly zadnej persony rodzicielsko-wychowawczej…
http://www.youtube.com/watch?v=ka0E-TsPmMo
http://www.youtube.com/watch?v=wB0lCq1LdZA
Ogonku, przykro mi, ale nie zrozumiałam Twojego wywodu.
Gotuję mało wyrafinowanie, bo niewiele potrafię, ale lubię próbować nowego. A gdy jestem w gościach, zjadam wszystko. Gospodarze chcą mi sprawić przyjemność, a ja, z ciekawością, poznaję ich upodobania i cieszę się różnorodnością smaków 🙂 Nie wszystko muszę rozumieć i nie wszystko musi mi smakować. Jeżeli jest przyprawione życzliwością, z życzliwością i podziękowaniem strawię 🙂
Ewo i W. – Dziękuję 🙂
Kochani, Placku,
To my dziękujemy 🙂