Ciesz się życiem a Magda ci podpowie jak to robić
Mam w rękach książkę, która powinna mi wyciskać łzy z oczu. Tymczasem wprawiła mnie w doskonały humor. Jeżeli autorka może cieszyć się życiem, dowcipkować na swój temat i z powodzeniem rozbawiać czytelników, to co powiedzieć o mnie. Ja jestem bowiem zdrowy a Magda Kulus autorka książki „Blondyn i Blondyna” cierpi na zanik mięśni. Porusza się na wózku. A we wszystkim pomaga jej asystent Igor – cudowny pies goldenretriever.
Książkę wydało wydawnictwo Sol, a jego szefową jest znana blogowi Monika Szwaja czyli Nisia. Sol wydało książkę pięknie, przejrzyście i wspaniale ją ilustrując. Choć prawdę mówiąc zdjęcia cudownego psa i pięknej dziewczyny to samograje. W tym wypadku zaś nawet podwójne samograje, bo obydwoje mają tyle wdzięku i są niebywale fotogeniczni. No i promieniuje z nich radość życia oraz sympatia do świata, że o ich osobistej przyjaźni nie wspomnę.
Aby uzmysłowić Wam czym jest ta książka zacytuję Nisię, która na tylnej okładce pisze tak:
„Każdy człowiek ma swoje Himalaje. Czasem wyczynem godnym
zdobycia Korony Ziemi staje się samodzielna wyprawa na uczelnię
albo do kościoła. Magda Kulus ma zanik mięśni, jeździ na wózku
i codziennie zdobywa jakiś Mount Everest.
Ale tak jak Hillary miał towarzysza w Szerpie Tenzingu, tak ona ma
swojego nieodłącznego Blondyna, Igora. Blondyn jest goldenem
retrieverem i „zawodowym” asystentem, jego zadaniem jest
nieustanne pomaganie Blondynie. Ich wspólne życie trwa już cztery lata
i obfituje w mnóstwo przygód, zabawnych wydarzeń i dramatycznych
zwrotów. Proszę się nie obawiać – opowieść Blondyny o Blondynie
nie jest w najmniejszym stopniu cierpiętnicza. W końcu oboje mają
niebagatelny wdzięk i poczucie humoru – to pozwala im cieszyć się
życiem i korzystać z niego jak najpełniej ? mimo pewnych, powiedzmy, niedogodności. Mówiąc prościej: oboje lubią się śmiać.
W życiu Magdy są, oczywiście, również i ludzie. A jednak coś w tym jest, że zaczęła pisać blog dopiero wtedy, gdy poznała Igora.”
Warto przeczytać tę książkę z czystego egoizmu. Zapiski dzielnej dziewczyny zachęcają do pokonywania codziennych (jakże drobnych gdy patrzy się na to z właściwej perspektywy) kłopotów, do stawiania sobie coraz bardziej ambitnych celów i do wykonywania choćby drobnych ale zawsze sympatycznych gestów pod adresem innych ludzi. Nawet tych, którzy nam właśnie podstawili nogę albo pokazali gest Kozakiewicza. A my im za to ślijmy promienny uśmiech. Pamiętając o Blondynie i jej Blondynie Igorze.
Komentarze
można tylko powtórzyć .. ciesz się życiem Magdo …
Ślę pogodne myśli dla Blondyny a że książkę wydało Sol jest oczywiste. Nasza Nisia też patrzy na świat z optymizmem a na ludzi przyjaźnie.
Życzę blogowiczom udanego dnia 🙂
Pamiętam, że Nisia pisała zimą o Magdzie. Wszystkiego dobrego Blondyno! 🙂
Nisia wtedy szukała pomocy dla Magdy (z funduszu 1% od podatku) a tu już wszyscy wtedy mieli jakieś zobowiązania z tym związane. Nadto Magda jest jedną z bohaterek książki Nisi o gosposi „prawie do wszystkiego” Igor w tej powieści nazywa się Fred. Co tu dużo mówić – upieram się, że Nisia pisuje zbeletryzowane (z talentem!) reportaże.
Podało i wiało. Wieje nadal, tylko słabiej Trudno oddychać w saunie.
Nisia nasza jest kochana … 🙂
kupiłam czosnek w główkach (polski) i jakoś słabo się trzyma i w lodówce i na zewnątrz .. to zrobiłam oliwę czosnkową …
http://notatnik-kuchenny.blogspot.com/2011/08/oliwa-czyli-przygotowania-do-zimy-1.html
Jolinku, WY jesteście kochani!!!
Właśnie wysłałam Magdzie linkę, niech się dziewczyna ucieszy życzliwością Łasuchów. Hej, Magda, i co Ty na to?
😆
Nalewki dla Cichala c.d.
KARDAMONOWA
1 dkg utłuczonego w moździerzu kardamonu zalać 1 l wódki i sokiem z 1 sparzonej cytryny. Postawić w ciepłym miejscu na 2 tygodnie. Potem zlać, przefiltrować, odstawić na kwartał, żeby ostrość zbytnią straciła
KAWOWA,WYTRAWNA
10 dkg najlepszej kawy (najlepiej świeżo palonej) wsypać do gąsiorka 3wlać 1 ltr 45% wódki. Dobrze zamknąć i postawić w ciepłym miejscu na tydzień. Potem przefiltrować do butelek i odstawić na 3 tygodnie.
MALINOWA KRESOWA
1 ltr dojrzałych malin włożyć do gąsiorka, zalać wódką tyle, żeby owoce były przykryte. Odstawić na 1 dobę. Potem wódkę zlać, maliny wyrzucić albo zużyć. W gąsiorek wsypać świeże maliny i zalać wódką z poprzedniego nalewu – znowu na 1 dobę. Zlać, odcedzić, przefiltrować. Odstawić w ciemne i chłodne miejsce na pół roku.
Mam dosyć. Wybierałam przepisy bez spirytusu i „męskie” czyli mało słodkie. To jest tak, że tych przepisów są setki. Wszystkie litewskie – i ukrainskie – na spirytusie, galicyjskie : na wódce, koniaku, araku itp albo na wódce z dodatkiem 150 ml spirytusu na 1 ltr wódki.
Kochany Blogu-doczytałam wczorajszą,bardzo ciekawą dyskusję o GMO.
Blogowy,zdrowy rozsądek bardzo mnie ucieszył 🙂
Dzisiaj na śniadanie kolejna porcja znakomitych,sierpniowych pomidorów
oraz pieczywo z modyfikowanego od wieków ziarna 😉
Mam jednak nadzieję,że w moim śniadaniu koncern na M nie maczał swoich potężnych rączek.I oby trwało to jak najdłużej.
W latach osiemdziesiątych ich skromne biuro przedstawicielskie miało siedzibę w Warszawie w tym samym budynku i na tym samym piętrze,co firma,w której pracowałam w tamtych czasach.Wtedy nazwa Monsanto niewiele mi mówiła.
Uściski dla Nisi i Blondyny 😀
Od Danuśki-też blondyny 😉
A ja czuję tę pozytywną energię nawet z daleka!!! 🙂 Dziękuję!
uściski
P.S. mmm, naleweczki!!!:D
Aroniówka wg Haneczki już dojrzewa.Oczywiście została już z lekka zdegustowana,bo przecież kota w worku nie będziemy przechowywać całe,długie 6 miesięcy 😉
Zapowiada się rewelacyjnie !
Dzisiaj bardzo prosty letni obiad : smażona papryka, odsmażane ziemniaki, sadzone jajka w paprykowych pierścieniach. Od wczoraj zostały mi gotowane ziemniaki (nie jadłyśmy ich) zostaną pokrojone w cząstki, nie w plasterki i zesmażone na złoto na oleju. Na drugiej patelni usmaży się 2 spore papryki pokrojone w grubą kostkę, posypane włoską przyprawą do spaghetti z dodatkowym ząbkiem czosnku i 1 cebulą w półplasterkach + dyżurne. Trzecia papryka zostanie pokrojona w grube pierścienie, rzucona na gorący olej i po odwróceniu na drugą stronę w każdy pierścień wbiję jajko + dyżurne. Zdaje się, że równie długo pisałam na temat, jak będę robiła (papryka już pokrojona, ziemniaki za raz pokroję)
Trzymam kciuki za Blondynke i Blondyna!
Nisiu, bedziesz przeciez na Zabich Blotach?
Przywiez mi prosze egzemplarz tej ksiazki. Rozliczymy sie na miejscu.
Pozdrawiam.
na zimowe dni …
http://pyszniejest.blogspot.com/2010/03/cytryny-w-rumie.html
Pepe, masz u mnie!
Nisiu – kilka egzemplarzy nie zawadzi
Będę czujna!
Słowo daję – już jutro zrobię. Na próbę z 2 cytryn.
Wydawnictwo Sol wydało drukiem blog niepełnosprawnej doktorantki Uniwersytetu Ślaskiego Magdaleny Kulus. Była to decyzja stosunkowo łatwa, bo jak pisze recenzent:
…zdjęcia cudownego psa i pięknej dziewczyny to samograje. W tym wypadku zaś nawet podwójne samograje, bo obydwoje mają tyle wdzięku i są niebywale fotogeniczni. No i promieniuje z nich radość życia oraz sympatia do świata, że o ich osobistej przyjaźni nie wspomnę.
Wydawnictwa są od tego żeby zarabiać pieniadze na wydawaniu książek. Im więcej trafnych decyzji wydawniczych, tym lepiej. W tym wypadku jest też okazja do przysłużenia się „słusznej sprawie”. Dwa w jednym. Wszystkim Właścicielom Wydawnictwa należą się gratulacje z powodu zfinalizowania, podjętej rok temu, inicjatywy.
Mnie przy tej okazji nasuwa się szereg prywatno – zawodowych refleksji. Pojęcie prywatnych, codziennych Himalajów wprowadzali do powszechnego obiegu, w latach siedemdziesiątych, psychologowie. Mówili o tym wprost, nawiązując do słynnej Dezyderaty i do filozofii buddyzmu Zen, psychoterapeuci z Labolatorium Psychoedukacji. Mówili ci, którzy sprzeciwiali się złemu traktowaniu osób niepełnosprawnych. W ten sposób sprzeciwiali się porównaniom, które już w przedbiegach, ustawiały niepełnosprawnych, ale nie tylko ich, w pozycji przegranych. Uczyli zdobywania ich prywatnych Himalajów, towarzyszyli w podejmowanych wysiłkach. Psychologowie robili to tworząc podstawy ćwiczeń korekcyjno – wyrównawczych dla osób z parcjalnymi uszkodzeniami OUN. Zakładając szkoły życia i tak dalej i tak dalej. A wreszcie angażując się bardzo aktywnie w sprawę umożliwienia studiowania osobom niepełnosprawnym. Miałam zaszczyt i ogromny honor znaleźć się w tej grupie ludzi. Grupie ludzi, która, między innymi, powołała do życia Pedagogikę Specjalną na UAM.
Koleżanka z tego zespołu, Barbara Szychowaiak, o której pisałam tu w maju ubiegłego roku, po jej śmierci, bedącej wynikiem przegranej walki z nowotworem, była przez lata pełnomocnikiem rektora UAM ds. studentów niepełnosprawnych.
Nie chcę przez to, w najmniejszym nawet stopniu, pomniejszać zasług pani Magdy. Nikt za nią nic nie zrobił. To nie podlega dyskusji. Chcę tylko zwrócić uwagę na to, jak bardzo ważne jest wsparcie ludzi dobrej woli.
Ludzi, którzy potrafią pójść pod prąd aktualnym przyzwyczajeniom, przekonaniom, stereotypom. Nie boją się śmiechu, pukania w głowę. Na początku lat siedemdziesiątych wymagało to dużego samozaparcia. „Wszyscy” przecież wiedzieli, że to jakaś grupa „nawiedzonych” próbuje zmieniać to co oczywiste. „Narzuca zdrowo myślącym” jakieś fanaberie. Dziś mówiłoby się o wydziwianiu z „poprawnością polityczną”.
Zapewniam, że nie ma w tym ani odrobiny przesady. Osobiście brałam udział w wyciąganiu ze stodół, ukrytych tam ze wstydu przed światem, dzieci głuchych, upośledzonych umysłowo – takie nazewnictwo wtedy obowiązywało.
I jeżeli dzisiaj nikt nie odważy się”bawić” kosztem niepełnosprawnych, to między innymi dzięki takim ludziom, jak nieodżałowanej pamięci Basia Szychowiak.
Każdy, kto angażuje się w pomoc ludziom dotknietym przez los, odkrywa z czasem, jak wiele sam dostaje. Pięknie pisze o tym w swojej recenzji Piotr.
Dobrze, że takie książki są wydawane. Dobrze jest też pamiętać o tych, którzy przez całe lata pracowali żeby inni chcieli czytać książki tego typu. Żeby zrozumieli, że wiele mogą się z nich nauczyć.
Tylko ten fragment tekstu powinien być napisany kursywą:
?zdjęcia cudownego psa i pięknej dziewczyny to samograje. W tym wypadku zaś nawet podwójne samograje, bo obydwoje mają tyle wdzięku i są niebywale fotogeniczni. No i promieniuje z nich radość życia oraz sympatia do świata, że o ich osobistej przyjaźni nie wspomnę.
Gdzie mozna w majtkach a gdzie nie napomnielismy wczoraj.
Z aktualnej okazji chcialbym wspomniec o tym, o czym dyskutowalismy niewiele dluzej niz rok temu a mianowicie o tym, czy na stojaco czy na siedzaco.
Stanislaw byl zdecydowanie przeciw jedzeniu na stojaco – o spozywaniu idac juz nie wspomne.
Otoz tu, miedzy Odra a Renem sprawe rozstrzygnela wczoraj najwyzsza izba finansowa. Rozstrzygnela tak, ze na siedzaco jest drozej niz na stojaco. A o co szlo. I tu jest tak, ze podatek VAT jest rozny, a zywnosc jest oblozona tylko 7 procentami, wprzeciwienstwie do wiekszosci innych towarow i uslug, za ktore panstwo pobiera 19 procent. Jasna jest rzecz, ze uslugi gastronomiczne oblozone sa 19 pr., ale pytanie skierowane do sadu brzmialo: czy dotyczy to tez imbisow sprzedawajacych tylko prosto przygotowana zywnosc. Fiskus oczekiwal 19, ale imbisiarze deklarowali stale pewna ilosc „na wynos” wychodzac z zalozenia, ze sprzedawaja w takim wypadku tylko zywnosc, a o usludze nie moze byc mowy. Wystarczylo tylko zapytac: „Tu, czy na wynos”. Prowadzilo to do co raz wiekszej dociekliwosci urzedow podatkowych, a nawet rewizji przy ktorych dokladnie badano, jakie ilosci szly tych zwyklych talerzy jednorazowych, a jakie ilosci opakowan termoaktywnych. Niepokoilo to rzecz jasna organizacje dachowe zrzeszajace tych przedsiebiorcow i zdecydowano sie na skarge.
Tak wiec: Stanowiska sprzedarzy dysponujace tylko prostymi urzadzeniami do pobierania pokarmu pobieraja tylko 7 procent. Istotne, ze mozliwosc zabrania miejsca przy stole z krzeslami wyceniona ma byc juz na 19.
Mam wiec nadzieje, ze wnioslem troche jasnosci przynajmniej w tej kwestii i zapraszam do stolu.
A ja donoszę na Nirrod – dorwałam ją internetowo, imieniny wszak były. Nasza Nirrod jest jednak Joasią majową i teraz trzeba pamiętać, że jedna w maju, druga w sierpniu.
Nirrod zapracowana potężnie, bo Melle kończył swój doktorat (została jeszcze obrona) i zamiast zatrudnić fachowe siły redakcyjne i foto – zatrudnił „niepracującą aktualnie” żonę. Zosia rośnie i rozrabia, a na drugie urodziny dostanie w prezencie siostrzyczkę (ten doktorat widać nie aż tak absorbujący).
Umówiłyśmy się na długi list po Zjeździe.
Jedna mała uwaga do tekstu Jotki: nie zawsze wydaje się książki po to, żeby na nich zarobić.
I może druga: Magda wiele i z zaangażowaniem pisze o ludziach, którzy jej pomagali i pomagają; niekoniecznie zawodowo.
Witam „duszno i pa-rno”, tym niemniej serdecznie. 😉 😀
Gdyby gdzieś była burza, to dmuchnięcie w „moją” stronę, będzie mile widziane. 😀
Miłego popołudnia, ja idę w stronę kuchni a po obiedzie w stronę żelazka i deski do prasowania. 🙁
Musiałam rozdzielić wyraz na „p”, bo łotr chyba nie widzi różnicy między „a” i „o”. 👿
Jotko, dziekuje ze jestes!
Witajcie,
Znaczy po powrocie odwiedzam księgarnię 🙂 .
Pepegor wniósł „Trochę jasności w kwestii Marioli”. Jotka przypomniała sylwetkę zasłużonej dr B/Szychowiak, a ja udowodniłam, że Nirrod nie została zjedzona w Kigali. Same dobre wiadomości.
Mam nadzieję,że afrykańska przygoda Nemo też toczy się pomyślnie 🙂
Nemo już za 3 dni wraca pełna wrażeń.
Pytanie akademickie: gdyby można było zjadać samego siebie po kawałku – czy byłaby to dobra metoda na odchudzenie???
„Śliwki w czerwonym winie Ciotki Hildy”: http://anoushkaencuisine-pl.blogspot.com/search?updated-max=2008-11-27T11%3A42%3A00%2B01%3A00&max-results=4
tak łatwiej .. 🙂
http://anoushkaencuisine-pl.blogspot.com/2008/10/sliwki-w-czerwonym-winie-ciotki-hildy.html
Nisiu … nie …
rzeczywiście 🙂
Mam gdzies zeszyt ze starymi rodzinnymi przepisami, a tam bylo kilka wspanialych przepisow. Jak ogon diabla porwalo go i nijak nie moge znalezc.
Czy Alicja dofrunela????
Buziaki,
Jolly Rogers,
🙂
Nisiu,
nie ma nic złego w zarabianiu pieniędzy.
Myślę też, że nie ma nic złego w przypominaniu dobrych i mądrych ludzi. Ja dzisiaj przywołałam pamięć kobiety wyjątkowej. Urodziła się w tym samym roku co Ty i ja. Niestety od ponad roku jej już nie ma.
Wczoraj też byłam na pogrzebie, który mnie bardzo poruszył. I utwierdził w przekonaniu, że trzeba pielegnować pamięć o ludziach wyjatkowych.
Granica pomiędzy pomaganiem „zawodowym” a „niezawodowym” jest bardzo nieostra.
Najważniejsze żeby pomaganie było skuteczne.
O 11.29 odezwala sie Blondyna 😀
Moze do nas zawitasz na stale ?
Zapraszamy !
Witaj Blondyno 🙂
Nie zauważyłam wcześniej Blondyny – pewnie musiała „leżakować” w poczekalni. Witaj i zaglądaj częściej.
Przed chwilą złożyłam życzenia imieninowe od siebie i pamiętającej części blogowej, Marialce (dzisiaj Luizy). Ona już u nas nie pisze, odwykła, ale zawsze z sympatią pyta co na blogu.
No to mamy wakacje z Blondynką 🙂
Cześć Blondyna!
Od razu jaśniej na blogu 😉
Tylko żeby nie było, że ja sobie żarty stroję.
Blondynki darzę sympatią z definicji i „urzędu”. Osobista: Blondynka, Młoda: Blondynka, Młody: Blondyn.
Wszyscy w naturalnych kolorach. Kto nie wierzy, proszę: najnowsza podobizna Młodej.
Od ostatniej soboty podbija polskie Wybrzeże. Już drugiego dnia trafiła do gazety. I na tym nie koniec… 😉
Blondyno,
gratulacje i serdeczności 🙂
Pyro,
pozdrów, proszę, Marialkę 🙂
A ja się znowu chwilowo żegnam. Wybywam na kolejne bezinternecie. I już teraz życzę przyszłym Zjazdowiczom baaaardzo udanego, smacznego Zjazdu. Wybierającym się w wakacyjne podróże ciekawych, pełnych niepowtarzalnych wrażeń, smakowitych wakacji 😆
Ja jako były blondyn świecę przykładem.
Odblaskowym.
paOLOre,
nooo, no, no 😉 😆
Acha, jeszcze tylko komunikat z frontu walki z nadbagażem. Zrzuciłam jedną trzecią tego co mam w nadmiarze 😆
Blond blask bije od Młodej Paołore. Mnie się b.podobała na paryskich zdjęciach Sławka ze 100 warkoczykami.
Jotka – owocnego „milczenia”.
Czuje,ze nadszedl moment na dowcipy o blondynkach :
Przychodzi blondynka do lekarza i powiada:
– Panie doktorze,w nocy snia mi sie koszmary.
– A co Pani czyta przed snem? pyta lekarz.
– Testy na inteligencje….
Oczywista,z calym szacunkiem,dla Mlodej od PaOLOre 🙂
Jotka-bravissimo (wzgledem nabagazu)
U mnie ostatnimi czasy tendencja wrecz odwrotna.
Ale dzisiaj w pracy nie wypadalo mi nie zjesc lodow w czekoladzie.
No,po prostu nie wypadalo 😉
Witaj Blondyno 🙂
Dziękuję za Blondyna z rybą – gdy jeszcze nie byłem blondynem, w Darłówku byłem. Co prawda Wybrzeża nie podbiłem, ale starałem się jak mogłem 🙂
Nowy – huragan Irene w drodze, uważaj na siebie.
Moja LP szykuje się do wyjazdu nad Bałtyk. Jutro rusza do Polic, a z tamtąd, z koleżanką wybierają się na pobliskie wybrzeże. Mam tydzień słomianego wdowieństwa przed sobą. Potem zmiana i ja wyruszam.
Pepe – zgodnie z prognozą pogodę będzie miała tylko do niedzieli. PaOLOre mówi, że u nich w Austrii zwrotnikowe upały; a nas ciepło, ale od niedzieli ponoć załamanie pogody na tydzień.
Czosnku nie powinno być w lodówce. Nakryweczka kamionkowa na lodówce.
„Tysiące podziękowań
Czekolada KORA FORESTIER
fabryki St. Majewskiego
jest najlepszą na świecie
leczy chorych piersiowo, wraca siłę rekonwalescentom, dzieciom przybywa na wadze.
Dlaczego? Kora posiada swój własny tłuszcz kakaowy, z dodaniem żółtka i śmietanki, tworzy wspaniały środek odżywczy, który posiada wielką ilość witamin.
Kto by mi dowiódł, że moja KORA tych składników nie posiada, wypłacę 1000 zł na cel wskazany.
10 dkg 1 zł 20 gr.
Wysyłamy na prowincję za zaliczeniem od 1 kg
Wystrzegać się falsyfikatów” 🙂
Myślę, że nie tylko dzieciom przybywało na wadze 🙂
W mojej „Wielkiej księdze nalewek” są np- takie produkcje jak : babskie łzy, babie lato, bakaliowa szlachecka, batiarówka kresowa, cytrynówka z dnia na dzień,, czosnkowa zdrowotna, dereniowa damska i kowieńska,herbaciana z Bukowiny, kaziówka wileńska, rosolis wiśniowy, różana ze śmietaną starka naprędce, a stawkę kończy żurawinka litewska z nr kolejnym 141. Do śmierci zdążę wypróbować 10% przepisów.
Z czego się robi „babskie łzy”?
Kiedyś robiono też „kalmusówkę” czyli nalewkę z tataraku z cynamonem.
I wino morwowe
Asiu – babskie łzy to porterówka (2 butelki piwa, 2 cukry waniliowe, 25 dkg cukru – zagotować do letniego płynu wlać 0,25 ltr spirytusu. Leżakuje ROK
Kalmus to jest to!
Niema porządnej żołądkówki bez tataraku. Strzępiłem sobie tym język na zjazdach. W mojej apteczce jest zawsze granulat tego kłącza, co naprawdę pomaga. A jak nie pomaga, to wizyta u gastrologa wskazana.
A moje treści nareszcie doznały ulgi, bo mój miejscowy klub Hannover 96 zremisował w Sevilli 1:1 i jest dalej.
Po raz pierwszy od 40 lat uczucie jak ongi „na Górniku”
Pepe, gratulacje dla kibica. Ja niby jestem córką piłkarza, ba, PREZESA KLUBU PIŁKARSKIEGO (1930R) mam 2 kibiców w domu i do dzisiaj nie mogę zrozumieć tych 22 zdrowych na umyśle facetów, co to uganiają się za jednym kawałkiem skóry.
Placku,
dziękuję za pamięć, postaram się uważać, ale najgorsze, że tutaj nie ma się czego trzymać.
Dzisiaj cały dzień przygotowania do wizyty Irene – gromadzenie i desek do zabijania okien, gwoździ, śrub, młotków itd. O kupnie latarki, baterii, można tylko pomarzyć. Ludzie wykupują wszystko, niedługo zabraknie butelkowanej wody, zaraz jadę po benzynę.
Do później.
Nowy – to może lepiej nie śpij w tym domu „prawie na plaży”, jak przewieje złośliwa Irenka to wrócisz?
Do jutra.
Nowy,
chyba lepiej na plazy. Moi na wakacjach w Washington. Nie chca wracac bo boja sie huraganu, ktory ma nawiedziec NY.
Ja musze sie uporac z meblami ogrodowymi z zadaszeniem letnim i tp.
Nie mowiac juz o mnostwie donieczek duzych i malych.
Potem mam siedziec w moim apartamencie i nosa nie wyscibiac.
No i powinnam sie zaopatrzyc, chociaz do tego podchodze sceptycznie. Ilez to juz razy „zaopatrywalismy sie” na rozne extremalne sytuacje. Dochodzi do tego, ze czlowiek znieczula sie , byc moze na naprawde trudne sytuacje.
Ale to dopiero w niedziele. Byc moze Irena straci na sile.
Jotko,
mnie ta konfiguracja cenowa wcale nie dziwi, jak w Europie to w Europie..
W 1987 mialam we Florencjiwybor 1500 lirow przy barze za expresso lub 2500 przy stoliku…
pomysl dlaczego..
Pozdrawiam
Dzień dobry Szampaństwu!
Melduję się z wiadomej piwnicznej izby. Godzina trochę śmeszna, ale nie o takiej godzinie bywałam na sieci, co niektórzy skrzętnie diagnozujący zauważyli (nie mają co robić, czy co?).
W Szczecinie piękna pogoda i zamierzam wykorzystać, a nawet pozabierać ze sobą, gdziekolwiek pojadę. Siurawa siura, Rumor był zniesmaczony brakiem moich trampek i sznurówek, zabrał się za sandały.
Poczytałam do góry, witam Blondynę 🙂
Chyba pojdę dospać, bo czasowo jestem nieco rozkojarzona.
No co – wolno mi!
dzień dobry …
Alicjo podróżniczko dobrze, że już w piwnicze … 😉
głowa mi pęka od tych zmian ciśnień ..
a wczorajszy wieczór spędziłam w Paryżu a potem w deszczu i burzach wracałam do domu ..
Blondyno pomachanko … 🙂
w piwniczce miało być …
tu fajny blog o przetworach i ten przepis na początek ..
http://www.skarbywsloikach.pl/index.php/2011/08/14/majerankowe-sliwki-z-jablkami/
Alicjo – zabieraj sobie pogodę, a co. Mgła, że nożem można krajać, blok z naprzeciwka ledwo majaczy „tam, za tumanami…”
Młoda idzie pytać poprawkowiczów, czyli już wiadomo, że wakacje się skończyły.