Gdzie te grzyby?
Co kilka dni spotykam je w swoim lesie. A to pod werandą, a to za „sławojką”, czasem nawet na środku trawnika. W dodatku „ziemia kwitnie” czyli pojawiają się na niej białe narośla, które zwykle poprzedzają wysyp borowików i… nic.
Pojedyncze borowiki ( i to takie jak tu prezentuję) też są wielką frajdą ale zjedzenia borowikowego carpaccio to wprawdzie wielka przyjemność lecz my chcemy zbierać prawdziwki na ususzenie. Nigdy bowiem nie zdarza nam się kupować suszonych grzybów na zimę. A mamy przecież zobowiązania wobec przyjaciół, którym te pachnące prezenty wysyłamy.
Zaczynam się denerwować. W końcu sierpnia bowiem wyjeżdżamy na tydzień służbowo ( na północ kontynentu), by natychmiast po powrocie znów wydalić się z kraju na urlop (tym razem na południe). No i kto wówczas będzie zbierał nasze prawdziwki? Sąsiedzi? A niedoczekanie!
Mają borowiki jeszcze chwilę czasu by trafić we właściwe ręce … czyli w nasze. Tymczasem popatrzcie na te z ubiegłego tygodnia:
Ładne, prawda? A jakie smaczne. Tylko mało, mało, mało!
Komentarze
ładne .. ładne … 🙂
jak przestanie lać idę zobaczyć co na targu jest .. na grzyby też popatrzę ..
śpiochy wstawać …
coś Piotr nie pisze o tym, że na Zjazd się wybiera … czyżby nie planował być? …
Ja jeszcze nie poszłam spać – witam w środku mojej nocy.
Grzyby w lesie…
Gospodarzu,
podaję pomysł – przecież Grigorij mógłby przeskoczyć płot pod nieobecność co parę dni, ususzyć…A w razie draki wyrazić zdziwienie, że jak to, co roku grzyby we wrześniu były, a w tym roku nie? 😯
Hm. No dobra. Żartuje, za bardzo lubie Grigorija. Ale dalszego sąsiada może… 😉
No co, dobry pomysł 🙄
P.S.
Zebrałam moje wyczyny (nie wszystkie, jeden), Nisia była rejestrowała foto:
https://picasaweb.google.com/alicja.adwent/GrotNaDMLipiec2011#
A teraz idę pospać.
Dzień dobry,
Jeśli sąsiedzi są sympatyczni, to zbiorą i zabezpieczą a jeśli kilka skosztują, to chyba nie szkodzi?
Jolinku, Twoje poranne gaworzenie nastraja mnie pogodnie 🙂 A za oknem pochmurno…
Alino to działamy na siebie obie pozytywnie … 🙂
Alicjo Zuch Dziewczyna .. chciałoby się powiedzieć „moja krew” … 😀
nie uwierzycie ale pierwszy raz robię w domu cukinie .. jako makaron zrobię na początek … 😉
Witam
Jolinku – jak dobrze, że już jesteś. Twoje poranne powitania są bezcenne.
Alicjo – jestem pod wrażeniem Twojej odwagi. Podziwiam.
Będę z Wami cały dzień. Jestem uziemiona w łóżku przez jakąś rwę kulszową, czy inną równie miłą dolegliwość. Mam nadzieję, że nie potrwa to długo.
Krysiude … 🙂 …
zastosuj taką kąpiel … myślę o tej w drożdżach – czyli podejście kulinarne jak na nasz blog przystało …
http://wanada.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=224&Itemid=44
Proponuję podróż do Monte Carlo 🙂 i śledzenie krok po kroku przygotowania rybnego dania. Gotowanie może być sztuką. Jest tam, wspomniania przez Jolinka, cukinia, ale tylko jako dodatek.
http://youtu.be/2UrTaw6sXps
Krysiade, życzę Ci szybkiego powrotu do formy i pozdrawiam.
przestało lać .. nawet ciepło .. idę na piechotę na nasz targ … się relaksuję w stylu angielskim .. 😉
Dzień dobry 🙂
Piękne grzyby, rozglądamy się po naszej leśnej działce, ale tam ani jednego, choć mokro i ciepło. Jolinek na targ, a ja z psiarnią na obchód poranny, może uda się nie zmoknąć.
Krysiade, może ten surowy szwedzki klimat tak Ci teraz wychodzi? Trzymaj się ciepło i zdrowiej 🙂
Do Monte Carlo, ja – chętnie 😀
Bardzo dziękuję za porady. Jolinku – ta kąpiel bardzo interesująca. Basiu to nie Szwecja, tylko praca jako pomocnik murarza.
Ja też do Monte Carlo. Może w kasynie będę miała więcej szczęścia niż ostatnio.
Jolinek mimo,iż dzień deszczowy
urządza poranek targowy.
Alina wytworne przepisy przesyła,
i udowadnia, że kuchnia francuska
to wielka sztuka i wyobraźni siła !
Alicja po nocach nie śpi,
rejs na Darze wspomina.
Wniebowzięta Jej żeglarska dusza
i wielce zadowolona mina.
Krysiade była,jest i z nami będzie.
Dzisiaj przykuta do łoża boleści,
a my przesyłamy Jej moc dobrych życzeń
tyle,ile na drodze z Ursynowa do Wesołej
się zmieści !
Barbara zamiast na Lazurowe Wybrzeże
czworonogi swoje na okoliczny spacer bierze.
Potem po deszczowych przebieżkach
wszystkie łapy im zapewne upierze.
Ja częstochowskie rymy układam
i czym prędzej do pracy spadam !
Gdzie tam o grzybach marzyc kiedy u mnie pomidory dojrzewac nie chca.
Ale dzis sroda i w radiu porankiem rzeczywiscie zapowiadali lato. Faktycznie, rozjasnilo sie.
Krysiade, no to masz! Trzeba bylo ostrozniej z tym dekoldem murarskim.
Dla nieznajacych rzeczy: O dekoldzie murarskim mowia tu wtedy, kiedy rzeczony remiecha pracuje w kucki, siegajac z trudem podlogi, a kraniec koszuli ma powyzej nerek, a pasek od spodni juz prawie na poludniowe polkule sie zsuwa.
Zyczac lata na caly dzien,
pepegor
Alicjo,
dopiero na dzisiejszych zdjęciach widać, że ta Twoja wspinaczka to nie taka prosta sprawa jak początkowo mi się wydawało. I już nie jestem pewna, czy zdecydowałabym się na taki wyczyn.
W moim ogródku grzybów nie ma/ chociaż takie małe ” psiaki” owszem były/, ale za to ślimaków w bród. Pewnie ciagle sa te same, bo codziennie są eksmitowane, ale wracają do aksamitek i rudbekii. Właściwie to szkoda, że tyle delikatesów się marnuje, bo winniczki są okazałe, ale choć dania ze ślimaków jadłam może nie z zachwytem ale z ciekawością, to sama ich niestety nie przyrzadzę, zwłaszcza że trzeba by je najpierw doprowadzić do stanu surowca kulinarnego. I tak winniczki żyją sobie spokojnie.
no to wróciłam …
na targu mało sprzedających i kupujących bo mży i środek tygodnia …za niecałe 10 zł kupiłam:
kg ziemniaków, seler z nacią, koperek, 1 kg pomidorów gruntowych, po 1/2 kg moreli, małych brzoskwini krajowych i jabłek …
aż mam wyrzuty sumienia, ze tak dużo kupiłam za małe pieniądze .. no ale w ten sposób mogłam kupić jagody po 18 zł za kg … 🙂
kurki są nawet sporo i kosz podgrzybków też był ale nie pytałam po ile ..
teraz kawka z bułeczka owsiana i ocalałym jakimś cudem kremem miodowym od Pana Lulka ..
pepegorze – moje boleści to nie skutek dekoltowania (bardzo dowcipne) murarskiego, tylko dzwigania wiader z zaprawą i chociaż było to wiele lat temu, skutki tej pracowitości odczuwam do dzisiaj.
Danuśko – piękne te strofy częstochowskie. Bardzo zdobią blog. Nie ustawaj w twórczości.
Krysiude ta kąpiel może być w samych drożdżach bo o nie głownie chodzi …
do Monte Carlo … chyba nie … wolę na jakąś wieś francuską .. a przepis ciekawy .. kupiłam ostatnio papier ryżowy to mogę też zawinąć tak rybkę ..
…ja też już w domu, zmokłam jednak nieco, psy bardziej 🙂 Podobnie jak Jolinek zrobiłam zakupy za podobną kwotę, ale mniej, bo: pół kilo fasolki szparagowej, tyle samo wiśni i ogórków sześć 🙂
Alicjo, dopiero teraz obejrzałam dokumentację ze wspinaczki, jesteś naprawdę dzielna, poszło Ci świetnie (nie wątpiłam) podziwiam!
A relacja z wytwornej kuchni rzeczywiście inspirująca 😀
Kupiłam rano mirabelki (2,50 E za kg), podobno prosto z Lotaryngii (tak zapewniała pani sprzedajaca) i dopieka się tarta z nimi ( na kruchym spodzie).
Alicja podała w nocy ciekawy artykuł na temat tart
http://www.medigo.pl/a,i,18783,tarta_zjedzenia_warta
Rodzina pchnięta na gnieźnieński kierunek natarcia. Pyra z Radziem w sanatoryjnej ciszy mieszkania. Te moje dzieciaki zgłupieją kiedy przekonają się, że Haneczka dla Pyry przygotowała z 50 kg słowa drukowanego. Na rzie jestem z lekka rozchichotana, bo kochany Matros – Zieciulo pożyczył mi świeżo nabyty tom Andrzeja Pilipiuka „Wampir z M-3″. Urzekły mnie już cytaty z zatyłka obwoluty; pozwolę sobie zacytować :
WYKLĘTY POWSTAŃ LUDU ZIEMI – A więc twierdzicie, Obywatelu, że wampiry istnieją? Niby kraj socjalistyczny, ateizm w modzie, a tu taka wtopa. I jak tu się krzyżem odwijać? Jak wodą, tfu, święconą chlapać? A czosnek tylko granulowany i z importu z bratniej Czechosłowacji!
MYŚL NOWA BLASKI PROMIENNYMI, DZIŚ WIEDZIE NAS NA BÓJ NA TRUD.
Być wampirem w PRL-u to nie przelewki. W społeczeństwie bezklasowym trudno tytułować się hrabią. Płaszcz i smoking nosi albo kelner albo iluzjonista, a krew obywateli Rzeczpospolitej Ludowej ma posmak
deficytu i reglamentacji.”
Itd itp i jak tu nie chichotać? Dzisiaj moje dzieci karmi obiadowo Haneczka, a nawet obiecała placki upiec i jeszcze po kawałkuy dla Pyry podesłać, Wie, zmora jedna, że Pyra za lukrami, polewami i innym słodkim wykończeniem nie przepada, więc kawałek przeznaczony dla mnie, winien być dziewiczy – jak z blachy zszedł był. Tak, ale Pyra podpadła i Haneczka odgraża się, ŻE PYRA NA WZGLĘDY NIE ZASŁUGUJE…! nO, WIECIE…? że lukier pokrył wszystko równą warstwą
Echidna,
najlepsze, choć spóźnione życzenia urodzinowe: szczęśliwej i smacznej podróży do następnych jubileuszy 😆
Wszystkim Annom wszystkiego naj …, naj …, naj … i jeszcze trochę 😆
nemo,
trzymam mocno i posyłam serdeczne myśli …
krysiade,
walczyliśmy ostatnio z podobną przypadłością u Włodka. Sąsiad ortopeda, poza środkiem przeciwbólowym, zalecił mu stosowanie maści końskiej zchładzającej. Skuteczne.
W wymyślaniu rymów
nie ustaję,
deszczowej chandrze się
nie poddaję.
Herbatę gorącą parzę,
cukru nie dodaję,
ale skoro ciasteczko
dobra dusza do niej podaje,
to ten słodki grzech
sobie wybaczam
i po łapach nikomu nie daję 🙂
Alino-wczoraj zapomniałam Ci odpowiedzieć,że Piksel już w pracy bywał.
Jest wręcz biurową maskotką,tylko listonoszem mają na pieńku 😉
…z listonoszem ma na pieńku
jotko – dzięki.
artykuł o tartach wrzuciałam do „ulubionych”, będzie jak znalazł w razie czego. Zmartwiłam sie tylko, że tarta nie uda się w niczym innym jak tylko w specjalnym naczyniu z pofalowanym brzegiem, trzeba będzie się rozejrzeć po sklepach 😀
U mnie nie ma szans na grzyby, trawa zolta szeleszczaca jak sciernisko jak jakis deszcz to chyba tylko kilka kropel… zanosi sie, ze beda tylko sklepowe pieczarki a suszone z naszego sklepu.
Buziaki,
Z przykrością zobaczyłam na okładce ostatniej Polityki twarz mordercy z Norwegii.
Może ze mną jest coś nie tak i czepiam się, jak przysłowiowy pijany płotu. Może. Ale trudno mi to zrozumieć i jeszcze trudniej zaakceptować.
Polityka była dla mnie, od ponad czterdziestu lat wyznacznikiem wysokich standardów i dobrego smaku. Tę okładkę odbieram jako rzecz rodem z tabloidu. Czytelników Polityki nie trzeba chyba zachęcać/wabić do jej czytania takimi okładkami. Chyba wystarczyłoby małe zdjęcie w tekście.
Może się mylę i chętnie dam się przekonać, że nie mam racji. Że to tylko takie czepialstwo zrzędliwej i „mającej za złe”. Póki co, czuję niesmak. I smutek.
Temu człowiekowi chodziło o sławę i rozgłos. I Polityka skrzętnie realizuje jego zamówienie. Dlaczego?
Jotka – w pełni się zgadzam , z tym, że nie po raz pierwszy i nie tylko w tej sprawie „Polityka” ulega tabloidyzacji. Piekliłam się o to niejednokrotnie, Redakcja postępuje tak jakby się obawiała, że jak nie zamieszczą pół rubryki plotek towarzyskich i tematów :na czasie:, to czytelnicy natychmiast zamienią „Politykę” na „Vivę” albo i „Gazetę polską”, Jestem zbuntowana, bo ja nie dlatego czytam, żeby się podniecać zbrodnią. Czytam, żeby próbować zrozumieć ludzi i uwarunkowania i (broń Boże) żeby nikt nie próbował mi podsuwać co i jak mam myśleć w określonej sprawie. Myślę, że jestem jedną z setek tysięcy świadomych czytelników i prosiłabym, żeby mnie szanować
jotko
nie moglas tego lepiej ujac!
Dzieki, ze zamiescilas ten komentarz. „Jotka w jotke” mysle tak samo i tez jestem zniesmaczona….
Dziękuję. Już myślałam, że to ja jestem zramolałym zgredem, który nie rozumie tryndów i się czepia.
Dokładnie tak samo to odbieram Pyro. Brak szacunku … Szkoda.
Najnowszy wynalazek, bijacy na głowy laptopy, IPady i inne takie… 🙂
http://youtu.be/Q_uaI28LGJk
(Wybaczcie, nie znalazłam z tłumaczeniem na polski)
Witam Szampaństwo.
Jotka,
zramolały zgredzie! Napisz o tym do redaktorów „Polityki”, niech wiedzą, co czytelnik myśli – ja bym napisała. Korzystam tylko z wydania internetowego (darmowego) i nie widzę tam okładki.
Ciekawa jestem okładek tygodników takich jak Times, Newsweek itp.(w wydaniach zachodnich), zdaje mi się, że prasa (światowa) od dłuższego czasu podąża w stronę tabloidyzacji, bo to przyciaga czytelników. Zawsze tak było, teraz bardziej niż kiedyś, bo więcej jest gazet, więcej stacji tv, no i internet, każdy walczy o swego odbiorcę jak potrafi. Najlepiej zaszokować.
Jestem pewna, że okładki będą w stylu tego, co opisałaś.
Swoją drogą, jesteśmy zramolałymi zgredami, bo takie rzeczy nas rażą, a młodsze pokolenie jest przyzwyczajone. Tak mi się wydaje.
Witam serdecznie. 😀
Nie przyznam się o której wczoraj wróciłam, bo to zgroza. 😉 Dziś od samego rana też same przyjemności – z sąsiadką u Bliklego. 😆
Jotko, po raz pierwszy od lat miałach ochotę zrezygnować z zakupu „Polityki” i pewne jest (jak w banku), że gdybym nie miała tam założonej teczki, to bym jej nie kupiłam.
errata : „to bym jej nie kupiła” 😳
Alicjo, przeogromne wyrazy szacunku i podziwu !!!
p.s.
Od dawna chodziło mi po głowie, żeby się wytłumaczyć z tego „Szampaństwa”. Otóż ukradłam to od mojego przyjaciela, który sklecił to ze zwrotu „Szanowni Państwo” i tak się do nas (wszystkich znajomych) zwraca w listach – Szampaństwo.
Skojarzyło mi się, że blog kulinarny to w sam raz miejsce, gdzie się tak można zwracać do Szampaństwa 😉
Obyśmy mieli wiele szampańskich dni!
Alino – to wspaniały wynalazek i kiedy zaczął kosztować mniej niż wieś stał się tak popularny, że poszedł w odstawkę. Prostota obsługi i bezawaryjna praca powinna przywrócić mu należyte miejsce. Mam nadzieję, że wróci do łask. Oby jak najprędzej. Bardzo dowcipne przedstawienie urządzenia.
Krysiade, życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia, szczególnie po zastosowaniu się do rady Jotki, w końcu nie od parady się mówi o „końskim zdrowiu”.
Witam.
IPod.
http://www.youtube.com/watch?v=S9_BtMm2V04
Moim skromnym zdaniem mnie by się nie przydał. Jak zejdzie poniżej $100, kupię. Zegarka też nie mam, czas można wszędzie zobaczyć.
A propos tych moich wyczynów na żaglowcu – oj, wielu z was dałoby się skusić na taką wspinaczkę!
Ja myślałam tak – hm…jak nie teraz, to kiedy? Zawsze po paru krokach w górę mogę zejść, a czemu nie spróbować? Od razu przyznam, że pod platformą były negocjacje z Młodym Człowiekiem.
Ja, że to już wystarczy, wyszłam wyżej, niż myślałam, że wyjdę.
On – że jak to, tak wysoko wyszłam i nie wejdę na platformę?!
Muszę powiedzieć, że zmobilizował mnie, ale cośmy się nagadali, zanim poszłam dalej, to Nisia, fotografująca z dołu całą wspinaczkę, słyszała 😉
Nie chodzi o to, że się bałam (w końcu wyszłam dość wysoko na kolebiącej się z lekka łajbie), tylko nie wyobrażałam sobie, jak znajdę w sobie tyle siły, żeby pokonać przewieszkę. Tutaj ręce przede wszystkim pracują.
Trochę mocnych nerwów też trzeba mieć, najlepiej nie patrzeć na okoliczności, tylko skupić się na tym, co trzeba zrobić. Schodzenie w dół jest gorsze, bo trzeba albo patrzeć, albo wyczuć stopą linową drabinkę.
A ci chłopcy śmigali po tych drabinkach BIEGIEM, i wyżej, niż ja – ja weszłam na pierwszą platformę, a są jeszcze dwie, no i na sam szczyt grota też można wejść…ale to już bez drabinki. Tak wyprawiali na powracajacym z Anglii „Fryderyku Chopinie” – spójrzcie na pierwszy maszt…
https://picasaweb.google.com/alicja.adwent/Lipiec2011SzczecinGreenock#5632526515884177794
Na swoja obronę dodam, że oni młodsi od mojego syna, a poza tym ja juz nic nie muszę – ale jak się zepnę, to mogę 😉
Czyli weszłaś Alicjo w piękne lata kiedy jeszcze wszystko (prawie) można a już nic się nie musi! Ćwiczę to od wielu, wielu lat i jestem całkiem zadowolony…
Dziękuję, że przy pomocy swoich wspomnień, wywołałaś moje. 10 lat temu swoje zdjęcia z OpSail 2000 umieścilem w Internecie i zapomniałem gdzie. Popracowałem nieco i mam! Na Sail-Ho. Jak kogoś to interesuje, to zapraszam
http://www.portalzeglarski.sail-ho.pl/mig.php?pageType=folder&currDir=./Janusz_Cichalewski/Operation%20Sail%202000%20-%20czesc%20I
Kruzena to sobie nie mogę darować, że przegapiłam…chyba byłyśmy z Nisią w salonie kapitańskim na kawie, a tu Kruzen wchodził do Szczecina i nas mijał…łajza mineli, złapałam tylko tyłek z daleka 🙁
Szkoda, że nie był na tych regatach – Ciekawe, dlaczego.
Być może już o tym wspominałam (Danuśka ma rację, ja ciagle tym żyję!), przed nami w Greenock cumował Mir – deczko starszy, ale można powiedzieć, bliźniaczy Darowi żaglowiec, naszego Zygmunta Chorenia pierwszy projekt z serii wielkich fregat (chyba? jeszcze doczytuje książkę…).
Nasz Dar wyglądał elegancko, a i załoga starała się o okoliczności nabrzeża, gdzie cumowaliśmy. Mirowi tego brakowało. Zwołać paru majtków, wręczyć mietły, żeby pozamiatali…wszak przez ileś tam dni masa ludzi zwiedzała te żaglowce i komu jak komu, ale żeglarzom powinno zależeć na porządku na statku i obok. Służby pozastatkowe nie nadążały.
O, a Nisia się jeszcze buja i buja po morzach na Darze 🙄
Alicja,
zakładam, że byłaś przypięta, ale niezależnie od tego szapobasy 🙄
Ciekawa jestem czy dostąpiłaś zaszczytu zwiedzenia maszynowni „Daru”?
W Antwerpii nasz wnuk został do maszynowni zaproszony. Niestety Włodkowi odmówiono tego zaszczytu 😯
Chyba jednak wolę pozostać, w pewnych kwestiach, zgredem 👿
Jotko, to samo powiedział dziś mój mąż…
wróciłam z turnusu rechabilitacyjneho w Ochotnicy (koło Szczawnicy)
zdobyta góra Lubań, Wdżar, wąwóz Homola, Jaskinia Bielańska, Wodospady Zimnej Wody itd….
tyle, że ostatni tydzień i powrót mieliśmy z tzw. wirusówką czyli problemy z żołądkiem, no cóż bywa…ja się stresowałam, dziecko cierpiało…
ale i tak było fajnie
pozdrawiam
Jotko,
przypina się człowiek taki jak ja dopiero pod przewieszką, bo jak tu się przypinać co 3 kroki na drabince? Szkoda czasu!
Szłam bez ubezpieczenia (to by bardzo spowalniało, a całość zajęła nam ze 20 minut?) do przewieszki, ale widocznie wykazałam się zdrowym rozsądkiem i „tężyznom fizycznom”…to kwestia zaufania, nie pozwoliliby mi, gdyby nie myśleli, że dam radę. Poza tym deklarowałam od razu, że jak się poczuję, że nie bardzo, to nie będę się wygłupiać.
Nie byłam zaproszona do maszynowni, ani do kuchni, ale właziłam, gdzie chciałam (vide grot maszt!), owszem, byłam wszędzie – ale ja byłam kilkunastodniowym pasażerem, jednym z bardzo niewielu.
Różnica taka, że byłam na statku przez kilkanaście dni, takich osób jak ja było tylko kilka.
To jest żaglowiec szkoleniowy, a chętnych zwiedzić taki jest jest ogromna ilość podczas postojów w portach, zwłaszcza, jak są imprezy typu Tall Ship Races. Dlatego z łatwością mogę sobie wyobrazić, że te wizyty muszą być jakoś tam kontrolowane – w sensie, wpuszcza się osób tyle a tyle jednorazowo, inaczej zadepczą pokład i podpokłady, łącznie z maszynownią, kuchnią i tak dalej. Kolejka do zwiedzania Daru w Greenock była też „reglamentowana”, inaczej by się nie dało, to nie są olbrzymie przestrzenie, naprzeciwko wręcz.
A Dar cieszył się ogromnym wzięciem 🙂
i mnie ogarnęło bardzo niemiłe uczucie gdy rano odbierałam swoją Politykę z kiosku. Dobrze Jotko, że o tym napisałaś.
Marzeno witaj po wakacjach, ze Szczawnicy i okolic mam bardzo miłe wspomnienia. Pięknie tam 🙂
Rzeczona okładka „Polityki”
http://www.polityka.pl/spistresci
Zaraz zabieram się za lekturę wersji papierowej.
Marzeno,
właśnie wczoraj myślałam o Tobie, że powinnaś już wrócić z turnusu. I proszę, juz jesteś. Szkoda tylko, że były te problemy zdrowotne. W tamtych okolicach jeszcze nie byłam, a w przyszłym tygodniu jadę w okolice Białowieży.
Jotko,
też po zauważeniu tej okładki/ jest na stronie internetowej Polityki/ zrobiłam wielkie oczy i nie potrafię zrozumieć decyzji redakcji.
Podobno hit internetu (lokalnie czyli w Polsce) .Wprawdzie nie oglądałam programu X-Factor ,ale mniej więcej wiem o co w nim chodzi.
http://www.youtube.com/watch?v=oJ4q7Lgyzio
Witaj Marzenko; dobrze, że mogłaś wyjechać. Moja Ryba też z „wirusówką” wracała.
Alicję podziwiam, ale jej nie zazdroszczę; tzn rejsu tak – włażenia na platformy nie. Dziękuję; na karuzelę i huśtawki nie wsiadam, a na reje będę się drapać? Widać Pyrze nikotyna zastępuje adrenalinę.
Jutro Dziecko gotuje – Ryba zapowiedziała, że jakiś „genialny” sos do makaronu robi. Zobaczymy i sprawozdam potem. Najlepsze, że dla Matrosa obiad robi Teściowa, czyli Pyra = nie lubi kuchni włoskiej ani żadnej makaronowej.
Muszę się pochwalić moim dzisiejszym zakupem.Kurier właśnie zostawił
paczkę z poniższą zawartością ;
http://kociolkowanie.pl/index.php?page=shop.product_details&flypage=flypage_new.tpl&product_id=70&category_id=6&option=com_virtuemart&Itemid=1&vmcchk=1&Itemid=1
W najbliższy weekend próba generalna,oczywiście jeśli nie będzie lało.
Miejsce na ognisko już od jakiegoś czasu przygotowane,ławeczki wokoło ogniskowe Osobisty Majster Klepka obstalował 🙂
Brakowało tylko kociołka,do przesyłki dołączono stosowne przepisy.
Pyro-Rybę znamy zjazdowo,jako specjalistkę od sosów 🙂
A dobre sosy,wiadomo,to poezja!
To nie „zaszczyty”, tylko nie da się wszystkiego zrobić dla chcących zwiedzać, to nie muzeum, tylko stumetrowa fregata, stała załoga to ok.30 osób, a reszta to praktykanci – trudno oczekiwać, żeby można zapanować nad sytauacją, kiedy masz rozentuzjazmowane tłumy (TŁUMY!!!), chcących zwiedzić statek.
To nie zła wola, tylko konieczność.
Pyra (18:54)
Alicja rzuciła palenie (serioznie paczka dziennie przez 17 lat i przez tyle nie używam już). Ale rzuciło mi się na inne nałogi 😉
Jotko. Tabloidyzacja prasy, nawet tzw ambitnej, jest faktem dokonanym! Wszystko psieje to i media też. Parę dni przebywałem w towarzystwie trzech mężczyzn dorosłych, wykształconych z pewna pozycją społeczną. Używali języka knajackich szumowin! K-wa latała lotem swobodnym. Określenia narządów płciowych i ich funkcji stanowiły trzon każdego zdania. Gorzej, bo w rozmowach telefonicznych z żonami jęzk był podobny! Do czego dojdziemy?
Acha…zapamiętajcie zjazdowo w Żabich, że Alain Danuscyn ma nałowić ryb, a ja mam zrobić z nich rosół po pierwsze primo, a potem farsz na pierogi. Lepić się już zdeklarowały (a ja będę wałkować ciasto pierogowe, że też się zdeklarowałam, durna 🙄 )
Czy z samych pstrągów będzie dobry rosół ? A jeśli tak, to trzeba bedzie jakoś dobrze zorganizować kolejność prac, bo trochę pracy przy tym będzie. Ale pierogi można jeść także wieczorem, wiec na pewno damy radę. Alicjo, z wałkowania już nie możesz się wycofać. Trudno… 🙂
Po cichutku tylko powiem,że mnie dzisiejsza okładka „Polityki” nie oburza.Publikacja tej fotografii jest dla mnie rodzajem napiętnowania
tego strasznego człowieka.On zresztą wcale strasznie nie wygląda.
To może też rodzaj ostrzeżenia-nie dajmy zwieść się pozorom.
W średniowieczu wystawiono na widok publiczny i poddawano np.karze chłosty różnych rzezimieszków.Pospólstwo zbierało się na rynku,by te
okropności oglądać.Zatem nie to jest wymysł jedynie naszych czasów.
I proszę nie narzekajcie,że wszystko psieje.W naszym domu bywa dużo młodzieży,która zachowuje się i wysławia poprawnie i kulturalnie.
Co nie znaczy,że nie spotykam w metrze,czy na ulicy ludzi,którzy zachowują się wulgarnie i rzucają okropnym „mięsem” i cierpię,kiedy tego słucham.
Alicjo-Alain zaciera ręce i szykuje wędki na to łowienie 🙂
Potwierdzam przy świadkach ,że będę lepić!
Faktycznie felietony Kuby Wojewodzkiego w „Polityce” sa nieco w stylu tabloidow, ale ze na ogol sa dowcipne to da sie przezyc. Z anglojezycznych czytam jedynie, i to nieregularnie, „The Economist”, ktory nadal utrzymuje powage i nie daje sie stabloidowac (jest takie slowo?).
Od dzis sie odchudzam, czyli na obiad moja zupa zero-kalorii (1,5 litra wody, posiekane jarzyny znalezione w lodowce czyli brokuly, marchewka, seler, zielona papryka, pieczarki, no i troche przypraw + 1 kostka rosolu co da nieco kalorii), potem owoce, a wieczorem maly stek. Poniewaz przez nastepne 3 tygodnie bede glownie w domu na urlopie szukam przepisow na lekkie, latwe, niskokaloryczne dania. Godzinny spacer juz odbylem, moze jeszcze poplywam. Plan to zrzucic 8-10 w miesiac, ale i z 5 kg bede zadowolony.
tu jest trochę przepisów biorących kalorie pod uwagę …
http://smaknawage.blox.pl/html
TVP2 komedia romantyczna odpowiednia dla mnie … 😉
marzeno dobrze, że było fajnie … 🙂
ROMek.
Jak chcesz zrzucać, to POWOLi !!!
STOPNIOWO! Co nagle, to po diable, pamietaj.
ROMku, jak już zrzucisz tych 5 kg, to potem te 3 daj mnie – tyle by mi się przydało i byłoby akuratnie. 😉 😀
Jolinek, dziekuje, to jest to – proste i apetyczne.
Alicjo, cos pisalas, ze wlasnie idziesz spac, a tutaj komentarz? Zrzucenie niecalego funta dziennie jest wlasnie stopniowe.
Potwierdzam: robiłam taką zupę-krem z cukinii.Pyszna!
Goście brali dokładki 🙂
Jeszcze znalazłem trochę dużych statków
http://www.portalzeglarski.sail-ho.pl/mig.php?pageType=folder&currDir=./Janusz_Cichalewski/Operation%20Sail%202000%20-%20czesc%20II
Tu Ryba z komputera Pyry. Widzę, że Alicja zamierza robić na zjeździe pierogi z farszem z ryb. Może ja doszlusuję i zrobię moje pierogi z kaszą gryczaną i z grzybami leśnymi. Jak by kto chciał. Mogę lepić i wałkować. Farsz przywiozę ze sobą coby było szybciej. Czy na zjazd przywieźć sosy? Jeśli tak to przywiozę. Ryba
Pyra,
prosto – ciasto zrobią, farszowniczki zrobią swoje (tylko ja liczę na Dnuscynego, bo ryby słodkowodne potrzebne, najlepiej leszcze!), lepiący będą lepić.
No co, przecież na Zjazdach każdy uczestniczy w gotowaniu 🙄
ROMek..
to może wpis ze środka nocy, że idę spać? Bo mi się nie kojarzy i cały czas jestem w pracy, żę tak powiem.
Ide w bezprzewodowosc. Wczoraj podlaczylem kompa do TV (40 cali) wiec mi sie monitor powiekszyl. Do ogladania filmow w sieci. Teraz klawiatura i mysza bez kabli i wolnymi ludzmi jestesmy. Widac nareszcie wszystko wyraznie i kable sie nie placza. Powininem dawno to zrobic ale jak to w zyciu. Wszelkie filmiki i zdjecia jedzeniowe ogladam teraz w duzym formacie (do tej pory 23 cale monitor) 🙂 Skypowo wszyscy jakos urosli, co niektorzy jakby wagi nabrali 🙂 Ale jak sobie film z wakacji w Paryzu puscilismy to az milo bylo powspominac. Kolejna butelka z Okanagan poszla i ostatnia juz niestety puszka foie gras (trzeba bedzie kupic w drodze do Kraju za miesiac) 🙂
Wczoraj na probe obejrzelismy film „Up in the Air”. lepiej byc nie moglo 🙂 (ROMek film dla ciebie tak na marginesie, jesli jeszcze nie widziales). Ryba na parze, sos sojowy i cilantro. Kurczacza noga z mala ilosca rosolku na obiad. Rumsztyk albo stek z cebulka i schudniesz. Warzywka surowe albo z wody (szparagi, brokula, buraki, marchewka, fasolka, kapusta mloda). Jedna lyzeczka cukru to 60 kalorii. Herbata gorzka 🙂 Spacer niewiele da jesli chodzi o schudniecie. Dieta albo trening jak sportowiec wyczynowy. Wiec pewnie dieta. Powodzenia.
Buraki ze sloika surowe tzn na zimno. Brokula najlepsza i do wszystkiego, zupki (kurczaka), steka etc. Grzanka rano bez masla. Pic wode w dzien najlepiej. Jajka na twardo zapelniaja na dlugo. Jakis owoc czasem. He, he sam zaczalem bo trzeba nieco zapasow energetycznych zmagazynowanych we mnie zuzyc.. 🙂
Rybo-ja chcę!!!Wszelkie pierogi uwielbiam.Inne zjazdowiczki pierogowe
też przyjeżdżają.Sosy przywieź,to oczywiste.Nawet nie pytaj!
„Up in the air” (zapomnialem jaki byl polski tytul) widzialem, ale niestety nie wygladam jak George Clooney, ani tyle nie latam tyle co bohater filmu. Natomiast dziele z nim umiejetnosc dalekich podrozy wylacznie z bagazem podrecznym oraz ocene, ktora kolejka najszybciej przejdzie przez kontrole bagazowa. Nie mam tez tyle podniebnych mil, ale uzbieralem dosyc aby podzielic sie z rodzina.
Tu Ryba – nie ma sprawy. Wszystko będzie
He, he wlasnie mowilismy o tym podrecznym bagazu i kolejkach 🙂
Chyba „W chmurach”.
Moze ktos poleci jakas dobra romantyczna komedie na wieczor po pracy? Polska czy zagraniczna. Moze jakis kostiumowy, byle nie horory czy inne poscigowo-lejace sie krwia filmy.
A swoja droga to tak sobie teraz mysle, ze przez te ostatnie 20-30 lat to ze 2-3 miliony napewno uzbierales?
Przynajmniej my w tym roku lecimy punktowo 🙂 Zbieraj wiec dalej bo rodzina ma ambitne wakacyjne plany, hi, hi.. 🙂
yyc zainstaluj>
http://www.ipla.pl/Ipla__Pobierz_Ipla,2221/index.html
Oglądam Pierwszą miłość i nie mogę wyjść z podziwu jak Wrocław się zmienia.
Cholera z iplą 👿
yurek,
kiedy byłeś ostatnio we Wrocławiu? Ja bywam co roku od lat… 😉
Iple, mamy ale ostatnio ogladamy na „zalukaj.pl” Czasem zbiore z youtuby kilka odcinkow (np. „Co ludzie powiedza”) i sobie puszczamy odcinek czy dwa a Hiacynta zawsze rozbawi do lez. Nie wiem czy jest „Yes Minister” po polsku?
Jakosciowo coraz lepiej ale Ipla seriale to ma raczej marne (Polsat?). Zreszta na Ipli nie placimy wiec wybor niewielki.
Alicjo, we Wrocławiu nie bywam, yyc oglądam serial, bo jest na bieżąco pokazane miasto i okolice. Na Ipla możesz zapłacić. Szukaj filmów HD, by się monitor nie porysował od wewnątrz starociami.
Cichal,
ja to wszystko niby wiem … ale skoro „moja Polityka” potrafiła trzymać pion za ustroju słusznie minionego … to chciało by się żeby i teraz się nie poddawała …
Danuśka,
surówka z kapusty bardzo smaczna, Włodek dziękuje za przepis 🙂
Wykonanie moje of course, jego konsumpcja 😉
Oj, nie – ja od tv z daleka pozostaję, żeby nie wiem, co to było dobrego i z nie wiem, jakiej części świata. Przejadłam się swego czasu i filmami, i pogramami.
Może mi przejdzie, ale nie sądzę – wiadomości mam na internecie, a poza tym niewiele mnie interesuje. Najmniej filmy. Przejadło się. Bywa, moze z czasem przejdzie, nie zarzekam się.
We Wrocławiu (i nie tylko) bywam co roku, choć zawsze za krótko 🙁
Jotka…
no właśnie 🙁
http://www.youtube.com/watch?v=J-c6U4DVho8
Alicja,
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=y5c4H4oNZ0s&feature=related
…oraz… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=oG6pEolAKm8&feature=related
Oh, od czego zacząć, chyba wypiję do Alicji z „na pochyłe drzewo…”. Mimo to gębę rozdziawiam.
Krystynie na ślimaki mogę tylko poradzić: Polubić – jeśli nie są te nagie i hiszpańskiej prowiniencji, bo te podobno absolutnie niejadalne. Winniczki natomiast – wyszukaj Krystyno jak się to robi i na stół z nimi!
Jotko, świetnie to uchwyciłaś: Brak szacunku. Ja od powstania w naszej telewizji kanałów prywatnych (początek lat 80 tych) nie oglądam właściwie tego bo uważam, że to obraża moją wrażliwość i inteligencję.
ROMek, trzymam kciuki. Jakoś na początek czerwca dałem sobie na wstrzymanie i z upustu zostało 5 kg. Jako, że trend się złowrogo zmienia zaczynam od następnego tygodnia następny skok i mam nadzieję, że na Żabie Błota jeszcze piątkę zrzucę.
Rybo, Ty przywieź przedewszystkin siebie – ostatnim razem brak mi było Ciebie.
Pyro!!!
Mam sprawę, zerknij do poczty…
Pepegor,
w Żabich się spotkamy, też się wybieram 😉 W końcu V Zjazd, jakby nie było!
Za jakieś 2 tygodnie będę wiedziała, gdzie lecę, chyba Szczecin- Goleniów, już mi się nie chce targać d…z Hamburga via pociąg, wolę od razu do Szczecina jakimś lotem-samolotem.
http://www.youtube.com/watch?v=1vWnc-ALSGo&feature=related
E tam!
Nie wiadomo 😉
Mewy,
białe mewy
Ptaki zrodzone z fal
Skrzydlate białe muzy
Statków odchodzących w dal
Kto wam szybować kazał
Za horyzontów kres
W bezimienne oceany
I morza słony zew
Żeglarzom wracającym z morza
Na myśl przywodzicie dom
Rozbitkom wasze skrzydła niosą
Nadzieję na zbawienny ląd
Ptaki zapamiętane
Jeszcze z dziecinnych lat
Drapieżnie spadające
Ze skał na szary Skagerrak
Wiatr czesał grzywy morza
Po skalach skacząc z lekka biegł
Pamiętam tamte mewy
I morza słony zew
….
dzień dobry …
poczytałam i dobrze, że dziś dziś akcja Amelka bo tym lataniem i pierogowaniem mnie w kompleksy wpędzicie … to do wieczora …