Chcę smażyć a nie gotować, to zaś kosztuje
Zlikwidowałem na wsi kuchenki gazowe i przeszedłem na elektryczne. Zrobiłem to uprzedzając ewentualny wybuch butli gazowej gdy zauważyłem, że się rozszczelniła. No i zaczęło się moje nieszczęście. Kuchenki elektryczne nie chciały smażyć i na patelni mięsa dusiły się lub nawet gotowały. Zmieniłem dwukrotnie kuchenki na lepsze i nowocześniejsze modele ale nadal temperatury smażenia na patelni nie mogłem osiągnąć. A i woda gotowała się znacznie dłużej niż w mojej kuchni warszawskiej.
Poszedłem więc ponownie do sklepu z dużym wyborem sprzętu kuchennego i znalazłem jednopalnikową kuchenkę indukcyjną, o której wyczytałem, że osiąga błyskawicznie bardzo wysokie temperatury. Na opakowaniu wyczytałem, że dysponuje ona mocą do 3500 watów, gdy jej poprzedniczki miały zaledwie połowę tego. Ta, holenderskiej produkcji, nie dość, że była mocniejsza to także prezentowała się znacznie bardziej urodziwie. I jedynym mankamentem tego sprzętu była (co oczywiste) cena. Najprostsze kuchenki kosztowały w granicach 100 zł. Lepsze za 160 – 190 zł. A ta ślicznotka – równo 600 zł. Pomyślałem natychmiast, że i rachunki za prąd będą odpowiednio wyższe.
Nie mogąc rozstrzygnąć tego dylematu poszedłem do zaprzyjaźnionego szefa kuchni, który zabrał mnie do swego sanktuarium i pokazał sprzęty takie jakie mam na wsi i owo holenderskie cudo. Na starych kuchenkach ćwiczą u niego praktykanci przez kilka pierwszych dni. Potem przechodzą do wyższej szkoły jazdy i używają supersprzętu.
A co do rachunków to – uspokoił mnie Piotr (bo też ma tak na imię jak ja) – wprawdzie kuchenka dysponująca wielką mocą czerpie więcej energii ale za to krócej. Te słabe wprawdzie zżerają mniej prądu ale przez dużo dłuższy czas. I rachunki przy nich mogą być wyższe.
Kupiłem więc nową kuchenkę. Przeczytałem instrukcję. Włączyłem do prądu i usiłowałem usmażyć warzywne sajgonki. No i oczywiście przypaliłem je. Oliwa była wrząca po paru sekundach, a spring rollsy zanim je odwróciłem już też mocno się przypaliły. Druga próba była dużo lepsza. Ustawiłem bowiem grzanie na połowę mocy i uważałem na kolor ciasta z warzywami w środku. Cała patelnia sajgonek była gotowa w ciągu dwóch minut.
Chyba będę zadowolony z nowego sprzętu. A czy jest opłacalny przekonam się przy najbliższym rachunku z elektrowni w Wyszkowie.
Komentarze
No, to się Pyra z lekka zmartwiła. Przemyśliwałam o zakupie takiej kuchenki, jako rezerwowej, tak na wszelki wypadek. Swego czasu kiedy trzeba było wymienić mój licznik gazowy, dwa tygodnie żyliśmy na zupkach chinskich, parówkach i kurczakach z rożna. Dobra, ale nie za 600 złotych urządzenie, które będzie mi potrzebne raz do roku albo rzadziej. Jak dotąd jestem całkiem zadowolona zkuchni gazowej z elektrycznym piekarnikiem
ja to mam problem z tymi elektrycznymi kuchenkami .. u Pana Lulka trochę naleśników mi nie wyszło zanim złapałam odpowiedni palnik i ustawiłam pokrętło .. a u córci to tylko dobrze mi wychodzi gotowanie zup bo smażenie zupełnie mnie dołuje chyba, że jajko na małej patelni .. jest też problem jak prąd wysiada .. wszystko nieczynne a jak jest małe dziecko to robi się mała tragedia jak jedzonko zrobić ..
Kuchenka indukcyjna, świetna sprawa. Błyskawicznie się nagrzewa i szybko się gotuje. Wymaga tylko specjalnych garnków i trzeba uważać na karty kredytowe, laptopy (pole magnetyczne) 🙂 Rachunki za prąd będą niewiele większe.
córka ma właśnie taką indukcyjną i specjalne garnki .. gotowanie ok. smażenie np. naleśników trudna sprawa .. chyba, że na małej patelni bo nawet jak się włączy by większe pole grzewcze było to jest w kształcie obwala a nie koła ..
owalny znaczy się ten kształt .. 😉
Witam Was wszystkich bardzo serdecznie
Już jestem w domu. Bardzo tęskniłam za naszym blogiem, a zwłaszcza za Blogowiczami.
W czasie urlopu spotkała mnie wielka przykrość. Mój ukochany jamniorek Oskar umarł. Prawdopodobie na serce. Jestem w głębokim smutku. Zupełnie nie byłam na to przygotowana.
Jeśli chodzi o kuchenki elektryczne, to używam takich o 1980 roku i nie umiem już gotować na gazowej. Smażę, duszę, gotuję i wszystko mi się udaje. Wymaga to troszkę wprawy, a i kuchnia jest czyściejsza, gdyż nie ma tłustego nalotu na szafkach.
O, Krysiu, bardzo mi przykro! Liczyłam, że w czasie zjazdu nasze bliźniacze jamniory będą się bawiły w pogonie i ucieczki. W ub tygodniu wspominałam, że już pewnie powrócisz z urlopu.
Witam Szampaństwo!
Jestem do przodu tylko 6 godzin w stosunku do mojego stałego miejsca zamieszkania, ale wydaje mi się, że to doba cała, przypomniało mi się dopiero po uwadze Nowego, że przecież dzisiaj dopiero wtorek.
Krysiude,
a to nieszczęście, taka przykra niespodzianka po powrocie z urlopu 🙁
Z kuchenką gazową miałam do czynienia ok.30 lat temu przez krótki czas, przyzwyczajona jestem do elektrycznej, takiej bez wydziwiań – i sobie chwalę.
Dzisiaj z Nisią będziemy grillować, więc kuchenkę zostawimy w spokoju.
W Szczecinie pogoda Panalulkowa, czego i wam wszystkim życzę 🙂
Drukujemy, drukujemy…
http://kulikowski.aminus3.com/image/2011-06-28.html
„bo gdy sie milczy, milczy, milczy,
to apetyt rosnie wilczy na poezje,
ktora drzemie w nas…”
zegnam macieja zebatego,
czesc jego pamieci.
W domaszku mam kuchenke elektryczna a grill na gaz, i wszystko gra i bucy.
Buziaki,
U nas na wsi fifty/fifty- dwa palniki na gaz i dwa elektryczne.
Ta opcja sprawdza się znakomicie,ale oczywiście najchętniej grilujemy.
Teraz szykujemy jeszcze miejsce na ognisko,bo tak posiady przy ognisku nmają największy urok:-) Już przytargaliśmy kamienie,które owo miejsce na płomienie wyznaczają,a teraz jeszcze pozostaje zorganizowac jakieś siedziska.Osobisty Majsterkowicz zapewne coś wymyśli !
Dzisiejszy 6-osobowy zjazd warszawski się materializuje.Krysiade zdążyła wrócić z urlopu,Alina się już zameldowała,stolik został zarezerowany 😀
Szczecińskie mewy natomiast doniosły,że na rrubieżach też szykuje się
jakieś przyjątko…
Oj,będzie się działo !
Miało być- takie posiady…
Mam doswiadczenie z gazowymi i elektrycznymi. Przejście z jednego typu na drugi bardzo trudne. Prawie jak się przesiąść z samochodu z kierownica po lewej do samochodu z kierownicą po prawej, czego ostatnio doświadczyłem. Łatwo wjechać na krawężnik albo przypalić. Inne tempo nagrzewania i inne trzymanie temperatury. Indukcyjna jeszcze inaczej. Chyba rachunki będą niższe, bo prawie cała energia zużyta jest wykorzystywana efektywnie.
Zastanawiamy sie nad całą kuchnią indukcyjną, ale zastanawiając się nad zmianą domu to trochę bez sensu. Tutaj możliwa tylko kuchnia wolnostojąca, w nowym chcemy zabudowaną. Z indukcyjnej korzystaliśmy we Francji w wynajętym apartamencie i to naprawdę było to. Szybko i sprawnie, tylko trzeba było uważnie. Nie parzy a przypala. Ale szybko można sie przyzwyczaić.
Ej ludziska, do wszystkiego sie mozna przyzwyczaic a do tego Pan Piotr nie proponuje nam biegania z krzesiwem (zieloni powiedza, ze to zdrowe i ekologiczne).
Buziaki,
Herbata najlepiej smakuje gotowana na tradycyjnej kuchni węglowo-drzewnej. Moi rodzice taką mieli – metalową z nóżkami (szczyt luksusu w tej dziedzinie, który widziałam u sąsiadki był zbudowany z białych kafli, na 6 fajerek, nie przysłowiowe 4). Wzdychając za zapachem ognia korzystam z kuchni elektrycznej (gazowe kuchenki przenoszą zapach gazu do potraw wg mnie, albo jestem przewrażliwiona). W przypadku absolutnej konieczności użycia mikrofalówki wzywam Mikołaja (w wieku lat 3 opanował tajniki obsługi – ja nie musiałam, skoro Młodzież wyręcza).
Nie mam mikrofalówki i nie zamierzam mieć. Mlodzież moja ma. Z doświadczeń rodzinnych wynika, że bardzo się urządzenie sprawdza u Ryby:gotuje Matrosowi obiady, porcjuje, a on sobie odgrzewa w czasie jej nieobecności. Synowa bardzo chciała, pobawiła się 2 miesiące i nie używa. Też nie widzę specjalnych uzasadnień.
Fakt – mikrofalówka może służyć tylko do podgrzewania. Mikołaj lubi ciepłe soczki i herbatki, dlatego szybko nauczył się ją obsługiwać.
W Lyonie niedawno widziałam coś fantastycznego do smażenia naleśników na wolnym powietrzu – Pan przed restauracją miał płytę elektryczną przypominającą kuchenkę, na to wylewał ciasto, 2 minuty i naleśnik gotowy – pyszny, cieniutkie ciasto o lekko słodkim smaku, jak andruty, z konfiturą pomarańczową z wyraźną gorzką nutą skórki. Przeczytałam słabe opinie o tej restauracyjce w internecie, ale chyba nieaktualne: tłum gości w ogródku i wewnątrz wyglądał na bardzo zadowolony, obsługa uwijała się między stolikami, dania na talerzach bardzo zachęcająco wyglądały.
Witam.
Mikrofalówki używam jako budzika. Wieczorem nastawiam swoje płatki z mlekiem, ustawiam czas włączenia i budzi mnie zapach śniadania. Rybę smażę w specjalnym urządzeniu jest chrupka z wierzchu, czas 5 min dzwonko. Kuchenkę z płytą ceramiczną posiadam z racji tego że tu innych nie ma. Płyta ceramiczna jest lepsza, szybciej się nagrzewa ma większą sprawność energetyczną. Wadą jej jest tylko to że nie ugotuje w naczyniu szklanym. Lubi za to gotować w naczyniach indukcyjnych ale wystarczy jeżeli będą miały równe dno i nie będą z aluminium.
Czy był koniec świata, tylko ja nic o tym nie wiem?
Kochani,
serdecznie dziekuje za wszelkie gratulacje i życzenia dla małej Alicji, a Delli, czyli naszej Dużej ponadto już za życzenia imieninowe.
A, że dyskusja powraca do sprzętów niezbędnych to się podzielę tym, co mi dziś pokazano: https://picasaweb.google.com/pegorek/Sprzety?authkey=Gv1sRgCM_8gvO42ZbaPw#
To nie jakieś oficjalne muzeum, tylko prywatny zbiór w stodole, którą dawny rolnik przeksztalcił w takowe.
Czasu na doczytanie nadal niemam.
Ja również zaczynam podejrzewać bliskość końca świata ponieważ: 1) siedzę przy pracy o tej porze dnia i roku 2) szukam pretekstu, aby się od pracy oderwać a tu Szanowny Blog milknie jakby…
Musi, co zaraza jakaś na blog padła!
Koleżanki- warszawianki urządzają mini zjazd;żeglarki się szwendają po knajpach rybnych; Eska i Żaba raz mają internet, a raz nie; Stanisław pisuje wyłącznie w pracy, a PyrA CZCIŁA TO I OWO Tak minęło popołudnie.
Pepe- większość tych sprzętów ja jeszcze pamiętam w użyciu
Ha, jak nie ma z kim pogadać, to idę sobie. Dobranoc.
Koleżanki Zjazdowiczki warszawskie nagadać się oczywiście nie mogły mimo czterogodzinnego posiedzenia. W menu były kurki, szparagi, omlety i pierogi, które miały być z cielęciną a okazały się z kapustą i grzybami. W związku z tym jeden z deserów dostałyśmy gratis. Do picia zacne wino Grüner Veltliner. Och, jak miło było!
Małgosiu – to żółte jak cytryna – to Pyra zazdrosna, jak nie wiem co.
Za Małgosią dodam, że miejsce bardzo piękne, restauracja St. Antonio z widokiem na Ogród Saski, biesiadowałyśmy w ogródku wśród zieleni i kwiatów. Rzeczywiście trudno było się rozstać, jeszcze na Senatorskiej parę chwil gadu gadu, a tu noc ciemna się zrobiła…
Koleżanki warszawianki już wyzjazdowane 🙂
Były,jak zawsze rozmowy o życiu i miłe babskie ploteczki.Kulinarnie miałyśmy omlety ze szpinakiem i pomidorami,pierożki,które miały być cielęce,a okazały się być z kapustą i grzybami,były szparagi i kurki na maśle,a wszystko okraszone butelką białego wina.A na koniec zestaw włoskich mini deserów.Teraz grzecznie wróciłyśmy do domów,ale w duszach nam ciągle gra muzyka 🙂
O-wszystkie sprawozdajemy jednocześnie !
Mini-zjazd warszawski bardzo udany. Dziękuję za spotkanie.
Pyro – Ty nie żółciej (to marny kolor dla cery), Ty przyjeżdżaj do nas.
Dziewczyny, jakim cudem miało Wam wystarczyć 4 godziny 😯 Ale i tak zzieleniałam 🙄
Gramatyka mi siadła 🙁 Dobranoc.
Szczeciński mityng również się zakończył, tzn. pozbierałam ostatnie resztki sera i włożyłam do lodówki… Alicja grzecznie poszła lulu, kapitany też już pewnie śpią na swoim pięknym statku, psy padły jak ostatnie padło…
Rumik okazał się alkoholikiem rumowym. I słusznie.
Wypiję jeszcze herbatę z malinami i pomyślę czule – jaki piękny to był dzień – wśród miłych, przyjaznych ludzi, w kwiatkach i krzaczkach…
CZEGO I WAM ŻYCZĘ JAK NAJCZĘŚCIEJ.
Porządniej sprawozdamy jutro, jak wyleziemy z pieleszy, co może nastąpić wcale nie najwcześniej.
Grill z pokrywą oraz sałatka z kuskusu (Alicji) i sałatka z fasoli (moja) sprawdziły się – rzucimy przepisami.
A poza tym…
CRAS INGENS INTERABIMUS AEQUOR.
I dobranoc.
Skończyłam liczyć świnie, jutro kontrola WISu, nadał ktoś życzliwy, czy inna cholera? powinnam jeszcze podzielić świnki na paczki 30-kilogramowe i przeliczyc ile łyżeczek od herbaty (=jedna łyżeczka na 30 kg żywej świni) granulatu do odrobaczania powinnam dosypac do żarcia w każdym kojcu, ale mi się nie chce. Pomyślę o tym jutro.
Krysiade – 🙁
Gotuję na czym się da: mam elektryczną z ceramiczną płytą, gazową i indukcyjną (za 160?). Indukcyjną właściwie kupiłam nad stajnię, głównie z powodów bezpieczeństwa. Cichal gotował na niej mleko i inne płatki, zdaje się, że z dobrym skutkiem, bo przeżył i on i Ewa. Rzeczywiście gotuje błyskawicznie.
Nisiu, tez padam, 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=LfmguyDRBwU
Dzień dobry .. 🙂
Pawłom i Piotrom wszystkiego najlepszego .. 🙂
czytam, że koleżanki opisały już nasze bardzo udane spotkanie .. ja dodam, że od Danuśki i Aliny dostałyśmy smakowite prezenciki .. zdjęcia tego co jadłyśmy może jeszcze dzisiaj się ukażą byście mogli naocznie zobaczyć co jadłyśmy ..
winko polecane przez Piotra bardzo nam smakowało ..
Danuśka jak zwykle doskonale zorganizowała spotkanie zapewniając nawet śliczny ciepły wieczór z gwiazdami na niebie … 🙂
Nisiu u nas niestety śpiewów nie było ale ogrodowo i smakowo równie udanie .. zdjęć trochę poprosimy …
Ja nie spię chwilowo,ale za chwilę dośpię – w piwnicznej izbie mam zasięg tego-tam.
Uściskuję bardzo mocno wszystkich Piotrów i Pawłów, PaOlo i Pepegora szczególnie, bo znamy się z realu.
Idę dospac 🙂