Jestem w drodze
Jeżdżę sobie po okolicy i rozglądam się za jakąś nieznaną mi dotąd knajpką, by w czasie nadchodzących majowych dni zamiast gotować w domu wyskoczyć na obiad. A namnożyło się takich przydrożnych lokali bez liku.
Niektóre z nich odstraszają mnie już od progu. Stoją bowiem u ich wrót jakieś plastikowe figury koszmarnych kucharzy, którzy mają zachęcać do odwiedzenia lokalu a robią zupełnie odwrotnie: odstraszają. Jestem bowiem przekonany głęboko, że jeśli ktoś nie ma gustu zdobiąc swój dom, to i na stole będzie podobnie.
Dziwię się też spotykając na kurpiowskiej drodze zajazdy z bali drewnianych ale przeniesione tu gdzieś z Podhala. Góralska chałupa nad Narwią wygląda dość śmiesznie. Ciekawe czy w karcie też ma oscypka z patelni lub kwaśnicę z baranimi żeberkami?
Kilkugodzinna runda wokół Puszczy Białej nie dała dobrych rezultatów. Wygląda na to, że znów sam będę musiał stanąć przy kuchni. Choć może to i dobrze, bo ostatnio miałem kilka niemiłych przygód, jak np. wizytę w warszawskiej restauracji „Delicja polska” przy Krakowskim Przedmieściu gdzie próbowałem pożywić się pierogami z cielęciną i z sarniną, które okazały się bezsmakową breją w rozgotowanym i rozpadającym się cieście.
I wtedy przyszły miłe wspomnienia z czasów Pierwszego Międzynarodowego Zjazdu Blogowiczów w Kórniku. Tam jedliśmy w kilku okolicznych knajpkach, które były piękne z zewnątrz i oferowały prawdziwe smakołyki na stole. To były czasy!
Aby wszystkim przypomnieć tę epokę w życiu naszego blogu zamieszczam zdjęcie zrobione na schodach kórnickiego Muzeum.
A sam zamiast narzekać wyruszam na ponowny objazd okolicy.
Komentarze
Było i zjadło. Gromadzę na użytek Blogowiska informacje o godnych polecenia knajpkach na prowincji Jeżeli ktoś bęzie przejeżdżał przez Pyrlandię – służę informacją. Mamy dwa typy – znakomite i nie do przyjęcia. Wystrój nie zawsze jest wskazówkę. Brakuje może przeciętnie dobrych.
Gromadzę dobre wiadomości:
Na wielkopolskim niebie złocą się baranki.
Umyte okna lśnią od czystości.
Góralom nad Narwią nie jest już żal.
Producent plastikowych kucharzy zasila kasę narodową szczerym złotem, a ze złota powstaną wstęgi autostrad, żłobki, szpitale, biblioteki, sale koncertowe, parki, galerie sztuki i temu podobne.
Bezsmakowa breja zawsze jest lepsza od od brei o zdecydowanym smaku, zawsze 🙂
Lubię ogródek japoński we Wrocławiu, grody w stylu angielskim, czyli oceany chwastów w górach, hodowlę krewetek w Las Vegas, lubię nawet wschody słońca w środku nocy.
Osobnicy na kórnickich schodach wyglądają niezwykle młodo 🙂
Jest zimno, ciemno, mokro, ptaszyska hałasują, boli mnie lewa skroń, muszę wypełnić zeznanie podatkowe. Zeznać co, pytam, co?
Mój jest poranek, zrodzony z promyka który w Edenie igrał
łotr mnie nie wpuszcza
jak próbuję ponownie wkleić tekst, to mówi, że już to zostało powiedziane 👿
Jotka – mnie tak potraktował z samego rana i zawieruszyło się wszystko, co napisałam.
Widziałam dziś wschód słońca. A przedtem – rogal księżyca na bezchmurnym niebie, o 4:30 😯
Susza, susza, susza… I pierwsze róże już kwitną 😯 Kasztany i bzy w pełni rozkwitu, wszystko żółte od pyłków, na jeziorze szafranowe pływające kobierce, przy brzegu musztardowa zupa… Za parę tysięcy lat palinolog zbada osady i powie coś o klimacie. Osobisty mówi, że nie powie, bo nikt już tego nie zbada 🙁
Dziękuję jeszcze raz wszystkim za urodzinowe życzenia, najbardziej się cieszę z tych dotyczących dobrych zakończeń (moich przygód, przedsięwzięć etc.) 🙂
Wczoraj przemaszerowałam intensywnie dużo kilometrów i wieczorem padłam jak ścięta, co skończyło się wczesną pobudką i czytaniem książki o Afryce. O wysychaniu jezior 😯
Sądząc po pogodzie w naszej okolicy przez ostatnie miesiące to mamy tu porę suchą, inwazję chrabąszczy i całodobowe koncerty świerszczy, Osobisty prorokuje nalot szarańczy 😯 Na razie jest tylko pełno turystów zachwyconych słońcem i widokami 😉
Nad jeziorem było wczoraj mnóstwo osób w strojach plażowych, a wcale liczni śmiałkowie pluskali się już w wodzie.
Przeczytałam w „Zwierciadle” ( Danuśko 🙂 ), ze rzeżucha, wielkanocny bestseller, jest dobra na wszystko. Zwalcza cukrzycę, tarczycę, osteoporozę, anemię, pomaga w chorobie wiencowej, krążeniu, poprawia skórę, włosy, paznokcie. Jest podanych kilka przepisów. Może warto sprobować?
U mnie słonecznie ale na razie tylko 9°.
No dobrze, spróbuję jeszcze raz.
O klimacie. U nas też sucho. Dużo za sucho. Bzy zakwitną lada moment.
O byciu w drodze. Zamierzam siedzieć w ogrodzie i innych okolicznosciach przyrody. Do samochodu wsiądę jedynie dla chleba, panie, dla chleba.
Zamierzam unikać skupisk turystów w czasie tej majówki. A nade wszystko zamierzam się trzymać z daleka od przekaziorów sprawozdających na temat tronu i ołtarza.
Co do jedzenia. Umiarkowanie!
U mnie to upał ze dwadzieścia stopni i robi się coraz cieplej .
Do restauracji na Krakowskim Przedmieściu to nie chodzę z powodów wiadomych. No chyba, że poseł zaprosi na kiełbaskę pod namiotem. Właściwie to jest jeden problem. E, jak się zastanowić to chyba nie ma . Widziałem kiedyś grille na kółkach. Czterech niesie namiot , piąty pcha grilla a poseł w mundurze a la Księstwo Warszawskie z szablą przewraca kiełbaski.
10 maja znaczy się będzie majówka z ewentualnym szturmem na Pałac.
Lecę !!!
Zwalczanie tarczycy może mieć przykre konsekwencje 🙁 Szkodliwe bywa też zwalczanie trzustki, przysadki, nadnerczy i innych takich 🙄
witam poswiatecznie 🙂
pozdrawiam z pieknego Piemontu!
dzwonil wczoraj do mnie o. Marceli i prosil o telefon od kogos, kto ma kontakt z synem Pana Lulka
Magdaleno – chyba już nie ma takich, bo Lulkowy Syneczek zdrzaźniony telefonami od Blogowiczów zastrzegł sobie numer i nikomu nie podał. Doszedł Junior do wniosku, że co mu tam obcy facet będzie wydzwaniał i mówił, że Papa w szpitalu, albo właśnie wyszedł i trzeba coś z tym zrobić, zainteresować się. Po drugim telefonie od Marka urwał się wszelki kontakt.
Mam pomysł, tylko nie wiem czy dobry. Na Politechnice Gdańskiej do tej pory pracuje p.doc.Bogdanowiczowa (nazwiska bodaj nie zmieniła) Ponoć to ostra kobita – może poprosić, żeby pogoniła Syneczka? Z nią kontakt pewnie utrzymuje.
Pyra znalazla sobie nowy obiekt do wychowywania!
Moze jednak ograniczyc sie do wlasnych dzieci?
http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/slask/oryginalny-hold-gornikow-dla-jana-pawla-ii,1,4251994,region-wiadomosc.html
Oryginalny? 😯 z tego co pamietam, to pani Dulska była pierwsza, wysyłając małżonka na Kopiec … 🙄
Nemo (10:30), może zamiast „zwalczać” powinnam była napisać „pomaga”. W takim właśnie znaczeniu było to sformułowane we wspomnianym artykule.
Alino,
przepraszam, pozwoliłam sobie zażartować z traktowania tarczycy jako jednostki chorobowej 😉 Co do zwalczania cukrzycy, to jestem za.
Witam serdecznie – choć za oknem pochmurno. 😀
Also, dzisiejsza solenizantko, życzę Ci samych dobroci w życiu i na talerzu. 😀
Jotko, myślę, że dopóki nie nakazują innym naśladownictwa, to niech sobie ganiają do woli. 😉
Dzieci poleciały na różne spotkania. Całe szczęście, że zostały poświąteczne resztki, tym sposobem dzisiejszy obiad będzie szybki do przygotowania. 😀
Placku a u mnie nie ma żadnych ptaszysków, natomiast ptasie maleńtasy tak pięknie śpiewają, że aż chce się żyć. 😆
Zimą osiedle we władanie biorą sroki i wielkie czarne ptaszyska (kompletnie się nie znam na ptakach – wiem tylko, że krukowate 🙁 ) a wiosną oddały pole maleństwom śpiewającym.
Placek 9:10 bezkonkurencyjny.
Pyro, podaj te adresy, wystarczą bezkonkurencyjne.
W oczekiwaniu na nowalijki
Polecam posiadaczom słonecznych balkonów 😉
Na następnych obrazkach – wiadomości z ogrodu.
nemo cudnie rośnie .. tfu .. tfu .. 😉 .. zazdraszczam, że hej ..
U mnie na wsi dzisiaj i jutro akcja zakładania trawnika.
Osobisty nadzoruje.Ja przyjadę,kiedy pokaże się trawa 😉
Następny weekend wprawdzie też przewidziany na łonie natury,ale będzie to
natura na południowo-zachodnich rubieżach kraju.
Gospodarzu-znam jeden dobry adres,ale bliżej Wyszkowa niż Pułtuska 😀
Wnętrze zupełnie przyzwoite,stoliki do wyboru na świeżym powietrzu lub przy kominku,kucharz gotuje zupełnie nieźle.Znany z inklinacji dla kuchni francuskiej 😉
Zgago, te wielkie czarne ptaszyska, które widać zimą na osiedlach, to gawrony . To mądre i zaradne ptaki. Jesienią na działce zakopywały orzechy na czarną godzinę,nie wszystkie widać wykopały, znajduję orzechy w ziemi podczas prac ogrodowych. Pozdrawiam!
na rubieżach południowo-wschodnich,a nie zachodnich
Nemo, przepiękne zdjęcia, dziękuję, że mogę je oglądac!
Pan lulek,
Patrzac na klawiature telefonu podaje numer: 724-58535, niestety kierunkowego nie znam.
Buziaki,
Magdaleno,
ja mam numer telefonu Lulkowego syna, działający, choć go nie ma w książce telefonicznej. Nie sądzę, aby zastrzegając swój numer zmienił go również, to za dużo zachodu. Sprawdziłam tylko, czy dzwoni i odłożyłam słuchawkę, bo o czym mam rozmawiać? Napisałam list, ale pozostał bez odpowiedzi 🙁 Gdyby numer telefonu został zmieniony, to przez jakiś czas nie zostałby przydzielony nowemu abonentowi. Tak jest przynajmniej w moim Swisscomie.
Jeśli chcesz, to napisz do mnie na kapitan.nemo@op.pl to Ci ten numer podam.
jasne,
nie bedzie sobie jeden z drugim telefonu zastrzegal jak my chcemy to zadzwonimy i tak!
Nieladnie sie bawicie, drogie panie.
Ka Kochanie,
Znajac Pana Lulka on bylby zachwycony z tych zartow!
Buziaki,
ka,
są ludzie zamieszczający swój numer telefonu, gdzie popadnie, a i tak nikt do nich nie dzwoni 🙄
Skoro jeden z najbliższych Lulkowych przyjaciół, ojciec M. poszukuje kontaktu do Lulkowego syna, a ja ten kontakt mam z czasów, kiedy nie był zastrzeżony, to uważam, że mogę go poszukującemu udostępnić. Adresat zawsze może odmówić rozmowy i odłożyć słuchawkę. Nie sądzisz?
„Po co istnieją Włosi? – po to, żeby bici przez wszystkich Austriacy mieli kogo bić.” 😉
Kto to powiedział?
Przyszedł Stomma, a właściwie przyniósł go listonosz 😉
Serdecznie dziękuję Autorowi za dedykację („z wielkim szacunkiem”, tak napisał 😎 ) i Gospodarzowi za przysłanie 🙂
Dziecko już jest jakieś 60 km od domu. Czeka na nie mieszkanie na błysk (Matka po świętach poprawiała) i miska sałatki jajecznej i druga miska z galaretką truskawkową. Poza tym mamy wino, w lodówce jest jakaś puszka piwa, a na jutro mam zamówione szparagi. Jutro Młodsza ma tylko 3 lekcje, więc w domu będzie szybko dosyć. Tymczasem Ryba wiezie dzieciaki do Italii i panikuje strasznie, chyba wzięła jakiś środek na nerwy, a to dlatego, że prócz jej dzieciaków dopakowano w ten autokar nie, jak zwykle, grupę z innej szkoły, tylko grupę „pielgrzymkową” ze Szczecina. Ryba jęczała w słuchawkę „Co ja zrobię? Nastolatki w nastroju wycieczkowym, rozmaitymi grającymi urządzeniami, śpiewające, krzyczące i wystrlojone jak na bal przebierańców, a obok ks proboszcz, 2 wikarych, pątnicy beatyfikacyjni co to całą drgę śpiewają pieśni nabożne i mmają pogadanki rekolekcyjne – jak ja tych moich utrzymam w ryzach? Awantura gotowa i skargi do szkoły i do kuratorium, a znów młodzież, że jakby chcieli na pielgrzymkę, to by pojechali na pielgrzymkę, nie na zwiedzanie. Rzeczywiście ma dziewczyna zagwozdkę, oj ma!
Pyro,
kto był pierwszy w tym autokarze, młodzież czy pielgrzymka? I kogo jest więcej?
Nemo – młodzież miała wykupioną wycieczkę już w listopadzie – 28 osób. Zawsze było tak, że druga grupa młodzieży zabierana była z innego miasta : Słupsk, Koszalin, Szczecin, Poznań (to biuro podróży spacjalizuje się w wycieczkach objazdowych dla młodzieży szkolnej, ma świetne przewodniczki i obstukaną logistykę. To są tanie wycieczki bo bez wyżywienia. Tym razem Mediolan , Rzym, Neapol, Capri – 12 dni za 800 zł + 60 euro za wstępy) Są wygodne, czyste miejsca noclegowe i bardzo mądre programy. Obie Bliźniaczki jeżdżą z tym biurem już od 5 lat. No i teraz siupryza – nie ma drugiej grupy szkolnej, jest pielgrzymka. W pażdzierniku jadą na Lazurowe Wybrzeże, Pireneje, środkowa Hiszpania na 2 tygodnie tym razem trochę drożej, bo z 2 posiłkami dziennie za 1300 zł + 60 euro. Ania zorganizowała sobie dla poznańskiej grupy cały autokar z 55 miejscami, Lena ze Świnoujścia bierze 35 osób kogoś im pewnie dopchają.
Obie grupy będą miały niezapomnianą podróż do Italii, ale sądzę, że grupa „pielgrzymia”, jeśli bierze udział w całej trasie, będzie rozmodlona najwyżej do Rzymu 😉
Lepiej niech Ryba patrzy tym wikarym na ręce 😎
Nemo – nie sadze
Wiedzac o tym, ze osoba zastrzegla sobie telefon i pomimo to udostepniajac jego numer osobom trzecim naduzywasz zaufania tej osoby. Kazdy ma prawo do prywatnosci i nalezy je szanowac.
Rownie naganne uwazam jest roztrzasanie w przestrzeni publicznej prywatnych spraw osob nie bioracych udzialu w zyciu tego blogu.
Dopuscilabym to jeszcze w korespondencji prywatnej, na ogolnie dostepnym blogu jednak nie.
Zdrowie Alsy po raz pierwszy!
Właśnie wypiłyśmy via telefono, a teraz wracam do roboty, wszak u mnie południe wczesne.
Żeby chwilowo nie robić tego, co powinnam, wymyśliłam sobie pretekst, taką chwilówkę zastępczą, no i dopiero rozgrzebałam robotę 🙄
Dobrze mi tak.
Pogodowo ciepło (10C) ale pochmurno i mokro. W ramach relaksu poleciałam Za Róg, akurat przestało padać, zakupiłam butelkę wina, bo nie miałabym czym toastu z Alsą wypić, posucha poświateczna, a i przed świętami zakupów nie robiliśmy.
Z deszczu taka pociecha, że trawka zielona, u jednej dalszej sąsiadki prawie fioletowa, bo rozrosły się fiołki, z roku na rok przybywało – w tym roku fiolet bije po patrzałkach z daleka. Teraz jeszcze widać, ale jutro-pojutrze trawa przykryje. Leje 🙄
Udaję się do zajęć, o obiedzie pomyślę, u mnie jeszcze czas.
Ka – czegoś widocznie nie rozumiesz, więc wytłumaczę. Podstawowa grupa komentatorów na tym blogu współdziała od 5 lat i zdążyła wypracować zasady współpracy, które są niemal bezkolizyjne. Nie tylko nie szkodzimy sobie nawzajem ale i pomagamy. Nigdy dotąd nie zdarzyło się żeby ktoś nadużył zaufania i dobrej woli pozostałych uczestników blogu. Nawet jeżeli drzemy koty, to nijak się to ma do publicznej pyskówki. Rzecz dzisiaj omawiana kończy naszą współpracę w zakresie opieki nad jednym z NAS i musi (powinna) zostać załatwiona. Nie chcę być zbytnio obcesowa ale sprawa ta nie dotyczy CIEBIE w najmniejszym stopniu.
Pozdrawiam.
Nie wydaje mi się, bym nadużywała zaufania osoby, której numer telefonu mam z publicznej książki telefonicznej, a nie od niej osobiście. Normalnie nie udzielam takich informacji, ale sytuacja jest szczególna, poza tym nie ogłaszam tego numeru publicznie. Pewnie mam kiepskie maniery, ale nie zostawię na lodzie starszego i pełnego troski człowieka, którego dobra cenię wyżej niż wzmiankowanego syna.
Pomysł nachodzenia byłej żony to rzeczywiście wyższa szkoła taktu.
Z tej samej bajki co informacje na temat higieny osobistej.
To kiedy, kto wybiera się pod prysznic należy zachowac dla SIEBIE.
Pan Lulek zmarł. Nikt z jego rodziny nie jest jednym z NAS.
Wypadałoby zostawic tych ludzi w spokoju.
Pochłodniało i się lekko zachmurzyło, a po drugiej stronie gór płoną lasy 🙁 Pokazali w telewizji jak silny wiatr wzmaga płomienie, ogromna chmura dymu jak z wulkanu wali w niebo, a przez te lasy na stromych zboczach wiodą jeszcze ważne linie wysokiego napięcia 😯
Ech, doświadcza nas los w tym roku 🙄 W rzekach i jeziorach mało wody, produkcja prądu w elektrowniach wodnych spadła o 1/3… Pora by nasz parlament zaczął modły o deszcz. Tylko może nie tak intensywne jak w polskim sejmie onegdaj 🙄
Nemo – parlament Kirgistanu swoje grzechy obliczył na 7 baranów : krew dla bóstwa, mięso dla przytułków. Polskie dowcipy dywagują na ile obliczyć ofiarę polskiego parlamentu i czy napewno po barany trzeba by sięgać do owczarni.
MARZENO,
pozdrawiam imieninowo i życzę Ci dużo zdrowia i jak najmniej kłopotów. Według kalendarza dziś właśnie są imieniny Marzeny, wiec chyba także i Twoje. Rzadko ostatnio się odzywasz, ale mam nadzieję, że zagladasz do nas. Ciekawa jestem jak syn radzi sobie w szkole . Napisz coś nam… 🙂
Dyskusja z Paniami Nemo i Pyrą nie ma najmniejszego sensu.
Obie są zadufane w sobie, przemądrzałe a czasem po prostu bezczelne. Nietrudno znaleźć przykłady takiego zachowania na tym blogu.
Sporej części blogowiczów taka mentalność sienkiewiczowskiego Kalego odpowiada. No cóż, wolny kraj!
Blog jest publiczny i każdy pisze na blogu, co mu w duszy gra, albo skrzypi. Jedni są wylewni (ja 🙁 ) inni przeciwnie wręcz, jak kto chce – nikt nie musi czytać wpisów ludzi, którzy czytacza irytują.
Co do mnie, nie zamierzam się zmieniać, udawać kogoś, kim nie jestem. Nie dbam o popularność, po prostu jestem – i blog jest dla mnie tym, czym był zawsze.
Pan Lulek był z nami od poczatku i należał do wylewnych, co każdy może stwierdzić, czytając jego wpisy, a między innymi zebrane przeze mnie bez Panalulkowej wiedzy, ale z wielką radością zaaprobowane wpisy z jednego roku, które do poczytania są tu (będę to przypominać co jakiś czas):
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Teksty/Rok_w_Burgenlandii/
Pan Lulek pisał o sobie dużo i otwarcie na blogu, a co trzymał dla siebie, to trzymał, jak każdy z nas. Blog BYŁ jego rodziną w pewnym sensie, wiele osób z nas spotkało Go osobiście i blogowisko zrobiło dla niego więcej, niż rodzina.
Idę pod prysznic.
dla niewtajemniczonych, Pan Lulek, to ten pierwszy u gory po prawej, juz wtedy zaczal rzec ze smiechu, pewnie podejrzewal galimatias, ktorego wielkim fanem byl, a lekcje poprawnosci na pewno Go nie dotyczyly, wrecz przeciwnie, za to kurtuazja, szacunek i dystans byly Jego pielegnowanym ogrodkiem, gadulstwo tez i stad tyle wiecej teraz wiemy,
niektorych byc moze razi, ze w prestizowym pismie taka prywata, ale ci, ktorzy juz tutaj dali sobie popalic wzajemnie czuja sie jak w domu i Polityka jest tylko ( az ) pretekstem, ze mozemy byc ludzmi i mowic bez kaganca konwenansow, no ten nieszczesny telefon podeslac po cichu
guzik, petelka, gwozdz ( P.L. ) 🙂 i szabelka
bzy faktycznie kwitna we Wroclawiu
p.s.Poza tym zrobiłam strasznę kęsim mojej hoi carnosie, jakos trzeba było ukrócić jej zapędy, co roku przycinam, ale wlazła mi w te kuse firanki a salonowym oknie (Danuśka, no własnie TE!). Poprzetykała się tu i tam, trzeba było przystąpić do rzeczy. Pod prysznicem akuratnie prysznicuję kwiatki z parapetu.
ech ten nasz Pan Lulek .. pewnie by się cieszył, że o nim piszemy.. zawsze lubił być w centrum uwagi …
oho
Pyra nawet mnie chce wychowywac!
Pan Lulek to jedno a jego rodzina to osoby niezwiązane z tym blogiem. Czy to tak trudno zrozumieć i zostawic tych ludzi w spokoju.
Każdy ma prawo pisać co mu w duszy gra. Również to, że nie lubi ekshibicjonizmu i włażenia z butami w czyjeś życie. To, że Pan Lulek był częścią tego blogu, jak równiez jego podejście do życia nie daje nikomu prawa do niepokojenia jego rodziny.
Antonino a jakie Ty masz prawo zwracać nam uwagę …
http://www.youtube.com/watch?v=ezGHapF8-lY&feature=related
zgadnij Jolu ….
istnieja takie miejsca, gdzie nikt nigdy nikogo nie niepokoi, ale trzeba zlozyc sluby, nie chwytam, jak mozna zrobic tyle dymu wokol oczywistosci, toc wystarczy, ze chlop odlozy sluchawke, a prosba o telefon wyszla przeciez od oddanego przyjaciela i pewnie nie przez kaprys, czy prosic o sol nieznajomego w smazalni moze tez Go zaniepokoic?
wszak naruszy Jego komfort i intymnosc,
gdzie konczy sie wrazliwosc i zaczyna przewrazliwienie?
kacza piers byla na krwisto, za to sos do niej na miodzie, pewnie stad moja bunczuczna lagodnosc
Antonino niech to zostanie Twoją tajemnicą …
Panie Slawku!
Buzi,
Prawem kaduka, Jolinek. Podobnie jak Antoni. Ot, tak sobie krytykując zachowanie się przy stole, potrawy nie wnosi własnej, ale kroplę dziegciu…czemu nie.
Przytaczam jeszcze raz….bardzo trafne:
slawek pisze:
2011-04-26 o godz. 21:12
dla niewtajemniczonych, Pan Lulek, to ten pierwszy u gory po prawej, juz wtedy zaczal rzec ze smiechu, pewnie podejrzewal galimatias, ktorego wielkim fanem byl, a lekcje poprawnosci na pewno Go nie dotyczyly, wrecz przeciwnie, za to kurtuazja, szacunek i dystans byly Jego pielegnowanym ogrodkiem, gadulstwo tez i stad tyle wiecej teraz wiemy,
niektorych byc moze razi, ze w prestizowym pismie taka prywata, ale ci, ktorzy juz tutaj dali sobie popalic wzajemnie czuja sie jak w domu i Polityka jest tylko ( az ) pretekstem, ze mozemy byc ludzmi i mowic bez kaganca konwenansow, no ten nieszczesny telefon podeslac po cichu
guzik, petelka, gwozdz ( P.L. ) 🙂 i szabelka”
Zdrowie!
oddanemu przyjacielowi sama dalam numer telefonu do mojego dziecka – Pan Lulek oczywiscie robil jak uwazal za sluszne.
wiem, Antonina byla zona Pana Lulka,
to pewnie niesmaczne ale tak mi sie wymklo, modra kapusta do kaczki?
tak mialem, sam spartolilem, chcialem dobrze, a wyszlo bez smaku, bo mialo zadowolic wszystkie gusta, a nie ucieszylo nikogo
wiecie co .. albo nic … zdrowie …
Być może nie doczytałeś Sławku:
Pyra pisze:
2011-04-26 o godz. 10:44
Mam pomysł, tylko nie wiem czy dobry. Na Politechnice Gdańskiej do tej pory pracuje p.doc.Bogdanowiczowa (nazwiska bodaj nie zmieniła) Ponoć to ostra kobita ? może poprosić, żeby pogoniła Syneczka? Z nią kontakt pewnie utrzymuje.
Ten „dym” to wokół niepokojenia obcych kobiet i „gonienia” cudzych „synków”.
I nie dość, że zabrakło autorefleksji, to jeszcze przemowa wychowawcza „z wysoka” do @ka.
I wokół totalnego braku krytycyzmu „podstawowej grupy komentatorów” wobec siebie samych oraz o przewrażliwienia na najmniejsze słowo krytyki, czy też odrębne zdanie osób z poza „podstawowej grupy”.
Chwytasz?
No właśnie wnoszę Alicjo swoje własne zdanie. „Blog jest publiczny”. Niestety Ty „nic nie wiesz”.
Oj…napij się wina…
i pod prysznic 😉
Od razu Ci się rozjaśni…
http://www.youtube.com/watch?v=9p0oH6OCXts
podobno mała, niedroga i niesnobistyczna winiarnia gruzińska jest na Chmielnej ..
http://wina-gruzinskie.pl/
Piotrze znasz to miejsce?..
Sławek, daj spokój; męczące to jest. Sprawa została (dzięki Nemo) załatwiona bez targania obcych ludzi. A my? Możemy sobie pośpiewać, że:
„Nie zna życia kto nie służył w marynarce…” I może zacytować Simonowa
„Nie paniat’ nie żdawszym im…” Osobiście nie bywam w domach, w których nie podobają mi się ani gospodarze, ani goście. Co robić, są ludzie, którzy lubią się umartwiać. Alicja, wyłaź spod prysznica, to Ci powiem, że nie piję zdrowia Alsy. Trzymam ją na indeksie.
To co robisz na tym blogu Pyro, skoro nie podobają Ci sie goście?
Jak zwykle wywołujesz awanturę i rżniesz głupa, że to nie Ty!
To o Twoich wynurzeniach prysznicowych pisałam – niesmaczne.
Dobranoc.
Antonina, chwytam i przypomina mi sie Andersen, rozumiem ze mozna dzielic zapalke z biedy, ale wlos to tylko z nudow,
Pyry bronic nie mysle, sama robi to az za dobrze, Ona Jajakobyly prof. jest po prostu pragmatyczna i proponuje potencjalnie skuteczne ruchy, za pejsy juz nie ciaga, linijka po palcach tez nie wali,
krytyka mowisz, spoza grupy, ja tak lubie, jesli sie wie, o czym mowa
Antonino,
ja nic nie chcę wiedzieć, czego nie chcę, i tak mi dobrze.
Moje życie, zawiaduję nim jak chcę, i mam tyle lat, że mogę sobie pozwolić na lekutkie podejście do życia, za co jestem krytykowana czasem, że się nie rozwijam, że nie dążę do…nie robię tego czy owego.
Już ja tam sama wiem, do czego jeszcze mi chce dążyć.
Wnosisz własne zdanie, AntoniNO, ja za 🙂
dzięki Sławku, poznałam nowa definicję pragmatyzmu, dotychczas myślałam, że to jest po prostu chamstwo, najwyraźniej nie wiedziałam o czym mowa, no, ale uspokoiłes mnie i moge iść już spac
zawiaduj Alicjo, na zdrowie, dobranoc
Amtonino miłych snów .. ja znikam na dni parę .. Panie Lulku znowu żeś narozrabiał …
Kiedyś mimozami zaczynała się jesień, ale teraz tak wszystko pędzi 🙄
Mojej higienie osobistej nie służy dokopywanie bliźnim, zwłaszcza anonimowe.
Haneczko,
pociesz się – przyjdzie walec…i wyrówna 😉
A co do wiosny, to…
http://www.youtube.com/watch?v=bIbgg2Ca1vk
Dobranoc śpiochom po tamtej stronie Wielkiej Kałuży 🙂
Ja jeszcze doczytuję. Schetałam się dzisiaj w ogródku (jutro repeta 😀 ) i miałam zajęcia pozalekcyjne. Sławek kusi, ale kiedy mam dzielić ten włos ja się pytam 😯
Alicja, kto śpioch, no kto???
A próbowałaś daną hoję uprać razem z firaneczką? Dam głowę, że zniechęciłabyś ją tym do wplątywania się w cokolwiek. Tylko nie żałuj płynu do płukania, będzie jeszcze ładniej pachniała…
Sławku, krwista pierś kojarzy mi się raczej z Iwanem Groźnym niż z kaczką. Niemniej życzę Ci smacznego wszystkiego, i Borysa ode mnie cmoknij w nochalek.
Haneczko – podziel się, co Ci szkodzi? Zawsze to lepsze niż wzmożenie moralne.
Nisiu, gdzie Ty się obijasz ostatnio? Zaniedbujesz obowiązki, piosneczek nie podrzucasz, oj, nieładnie.
http://www.youtube.com/watch?v=2Ba6Hqxnwbo
Spokojnej nocy
Nudą mam się dzielić? Dałabym, ale nie mam 😉
A ja na kotwicy w Marathon (chłe, chłe) czytam i podziwiam ileż zaciekłości w małych duszyczkach…
Po kolacji, będącej resztkami wielkanocnego śniadania plus 4 pyffka. Na kotwicy można. Under way – NO!
Pyro, głównie się podziewałam na kanapie plackiem, bo mi przyjaciel serdeczny zapodał, że od tego kręgosłup się naprawia. Chyba miał rację, bo odwłok mnie przestał tak straszliwie rąbać, a rąbie tylko trochę. Co to w ogóle za pomysły, żeby kręgosłup bolał w odwłoku i w biedrach.
Jeśli pisaniem o własnym odwłoku uraziłam świeżo objawione tu estetki, to najmocniej przepraszam.
Cichalu: nad Maratonem wzniosło się niebo zarzewiem, czerwonem, nad Maratonem polatują sępy, siadły na skale i dziób ostrzą tępy…
Ten wiersz zawsze przyprawia mnie o CIARY. Cichaleńku, masz tam może jakieś sępy???
Godzina duchów wybiła?
Lulek, spoko, nie wołnujsia! W domu wszyscy zdrowi, tylko cud za diabła się nie chciał wydarzyć i książka adresowa w nowej komórce Marcellusa jest goła, jak ją Bóg stworzył. W starej komórce numery jakieś są, ale nie widać, do kogo należą. Junior zapowiadał przyjazd w tych dniach do Burgenlandii, Marceli miał mu robić za przewodnika do magazynu z Twoim dobytkiem, ale nie umiał się dodzwonić sługa boży.
Spontanicznie wpadłem na blog, a tam jakieś Dyżurne androny prawią zamiast napisać, jak im babka wielkanocna wyszła albo choćby, czy mają ciepłą wodę w kranie. Widać, że przyjemności zero, ale pewnie ksiądz za pokutę zadał, to się i męczą jak na Krakowskim.
Trzymaj się ciepło. Nie wszędzie jest Burgenlandia i pogoda cesarska… 😉
Ja wychodzę spod biurka, czwarta burza się przewaliła, podobno idzie na piątą, mówi Jerzor, któremu udało sie umknąć spomiędzy, na rowerze 😯
http://www.youtube.com/watch?v=AtCGDeNSm_Q
Pięknie Paweł napisał o Dyżurnych Andronach!!!
Nisiu! Są, zaprawde są sępy florydzkie. Bardzo ładne z obrośniętymi szyjami i czerwonym łebem. Na szczęście się różnią!!!
Cichalu, jeśli nie chce im się ostrzyć tępych dziobów, rzucaj w nie puszkami po piwie!
Dobranoc Wszystkim.
PS – babka wielkanocna wyszła mi – drożdżowa – pierwszy raz w życiu! Korzystałam z blogowego przepisu, nie wiem w końcu – Pyry czy Żaby. Z rumem. Babka, nie Żaba, chociaż Żabie też się należy. I Pyrze.
To mogłaby być Babka Kongregacyjna (mam na myśli naszą Kongregację Rumową, oby żyła wiecznie).
Ja nie śpioch! Ja tylko ukrywam się przed burzą. No co, mam takie strachy, fobie, a u nas jedna za piatą i siódmą 🙄
Teraz idę spokojnie do łóżka poczytać. Żebyści te pierony widzieli, tobyście mnie zrozumieli. Na mnie trzeba przyjąć współczynnik 5, bom strachliwa, ale i tak dało popalić.
Branoc serdeczne wszystkim!
Dzień dobry 🙂
burza Alicjo? Czekam na nią i na deszcz z utęsknieniem. Wczoraj trochę pogrzmiało, pokropiło, ale to wszystko mało. Strasznie sucho 👿
Dzień zapowiada się zabiegany.
Zaraz jadę do pana mechanika, bo trzeba zrobić porządek z rozrządem w moim jeździtku. A potem to już poleci jeden obowiązek za drugim 😯
Apropos kwitnących kasztanów. Danuśko, Piotrze, jak sie miewają blogowi maturzyści?
Dzień dobry.
Przepis chyba mój (rumowy) ściągnięty od mojej Ryby. Ta baba wychodzi zawsze, a wielka,jak koło od wozu.
PaOLOre – Bożesz Ty mój, wylazłeś nareszcie z czarnej dziury? Święto i na naszej ulicy.