Przypadek rządzi światem ( winem także)
Północne Włochy to wielki teren. Mieści się tu kilka regionów: Piemont i sąsiadująca z nim od południa Liguria, Górna Adyga nosząca też drugie imię czyli Południowy Tyrol, Lombardia, Veneto. Każdy z tych regionów ma swoje sztandarowe wino. Któż nie słyszał o piemonckim Barolo czy tyrolskim Lagrein, albo lombardzkim szampanie czyli Franciacorta. Prawdziwą dumą Valpolicelli, rozległej krainy między Padem a Przedalpiem jest Amarone. Jego powstanie to dzieło przypadku. Dawno dawno temu jeden z winiarzy, produkując słodkie recioto, które robi się z podsuszonych gron, przez zapomnienie pozostawił je w beczce. Czekając aż gospodarzowi wróci pamięć wino fermentowało, no i cały cukier przemienił się w alkohol. Tak powstało niezwykłe wino całkowicie wytrawne lecz mające też pozór słodyczy. I tym właśnie oszukańczym charakterem Amarone mnie skusiło . Pierwszy łyk Amarone della Valpolicella wydaje się bowiem nieodparcie słodki. Ale gdy wino pokona już przełyk i przechylam kieliszek po raz drugi zaczynam odczuwać jego moc i wytrawność. Mocne, skoncentrowane i aromatyczne stało się nagrodą dla nieuważnego winiarza. Tyle legendy.
Amarone produkuje się z podsuszonych winogron. Zebrane kiście są suszone od 60 do 120 dni, następnie tłoczone. Zaraz po pierwszej fermentacji wino zlewa się znad osadu do beczek, gdzie przechodzi fermentację wtórną, a potem w beczkach dojrzewa bardzo długo – aż do sześciu lat. Tak produkowane wino ma też niemałą cenę. Ubytek w portfelu rekompensuje jego jakość – amarone jest przedstawiane wraz z brunello i supertoskanami jako wizytówka włoskiego winiarstwa. I całkiem słusznie. Choć ja ostatnio coraz częściej sięgam po butelki z południa. Zwłaszcza po primitivo.
Komentarze
O tej porze po butelki sięgać nie wypada.Chyba,że te z sokiem albo mlekiem. Ja sięgnęłam natomiast po herbatę.Też z południa… Azji 🙂
Szkoda, że podobne zaniedbania (pozostawienie garnka na kuchni np) nie owocują kulinarnymi odkryciami… ;))
Tu się chasel mylisz, kto wynalazł papier ścierny jak nie mąż żony która chodziła na pogaduchy do sąsiadek?
Dzień dobry 🙂
Mnie zaatakowały kwiatki. Prymulki, narcyzki i jaskier rozgościły się w pokoju i kuchni 🙂
Kapelusz pozostanie niezrealizowanym marzeniem, w każdym grzybieję 🙁
Przez przypadek, to Pyra za mąż wyszła – żaden likwor się z tego nie narodził, tylko Synuś i bliźniaki. Kiedyś chętnie nosiłam kapelusze kiedy byłam długoszyją i długonogą chudziną. teraz, kiedy szyi należy się domyślać – grzyb i to raczej przestały nieco, osoby nie zdobi.
Amareto piłam raz, kiedy ktoś znajomy przyniósł butelczynę jako gościniec. Bardzo dobre było winko.
Pyro,
Roznica miedzy Amarone a Amaret(t)o jest mniej wiecej jak miedzy winem i winiakiem….
ka – wiem, sypnęłam się z gapiostwa. ak czy owak dziękuję za „słuszny wytyk”
albo jak miedzy Sycylia a Charybda
Z podsuszanych winogron tloczy sie sok na wino nie tylko w Valpolicelli. Tez po drugiej stronie Adriatyku, w Dalmacji sie to robi, uzyskujac w ten sposob „prosek”.
Amaro nigdy nie pilem wiec nie moge sobie wyobrazic jak to jest: slodkie, ale tylko na niby.
Prosek owszem, mialem okazje pic w czasie urlopu, na miejscu wiec. Zachowalem jednak w pamieci cos bardzo, albo nawet przerazliwie slodkiego, co potem potrafilo lezec na zoladku. Zapamietalem opisy wytwarzania i one odpowiadaly z grubsza temu, co Gospodarz tu podaje. Opowiadano ale zarazem, jak sie tez kantuje, min. przez zageszczanie roztworu, gotujac produkt wyjsciowy odpowiednio dlugo.
U nas byla 10 stopniowa noc i lekki deszczyk – wiosna!
Wiosennie pepegor
Ale papier ścierny chyba słabo smakuje… 🙂 Albo nie znam jadalnej wersji.
Popatrzyłem na wpis, a potem zajrzałem do wczorajszego i tam zamieściłem swoje wypociny dość długie. Dopiero Danuśka przywołała mnie do porządku, za co dziękuję. Powtarzam, co tam umieściłem:
Popatrzyłem na sklep polecany przez Nowego. Dużo ciekawych informacji, bardzo niewiele na temat tego, co mają w sprzedaży. Widać, że właściciel bardziej kocha wino niż handel. Ale ceny, które można sprawdzić, nie są zbyt niskie. Wiele informacji bardzo pożytecznych, niektóre nieco bałamutne.
Amarone ma być podawane w temperaturze 16 stopni, a ja radzę pić cieplejsze. Ciężkie, mocne wina w temperaturze 20 stopni oddają smak i bukiet. Szczególnie, gdy mają już sporo lat leżakowania. Ciepło szkodzi winom, które mają coś do ukrycia, np. zapach alkoholu.
Mam też zastrzezenia dla temperatur dotyczących win hiszpańskich i win z Nowego Świata. Wydaje mi się, że to próba zapełnienia pól w tabelce bez większego wysiłku, który tutaj byłby potrzebny. Rioja czy Valdepenas to apelacje tak zróżnicowane, że jedna temperatura dla wszystkich to duże uproszczenie.
Moje marudzenie tutaj nie przekreśla wielkiego uznania, jakie mam dla tego sklepu na podstawie tego, co przeczytałem. Marudzenie to moja natura.
Doczytałem wczorajsze. Danuśko, wiem, że jest tam dużo atrakcji, bardzo lubię atmosferę Masywu Centralnego. Zachwycaliśmy się między innymi tamtejszymi serami, nie tylko pleśniowymi. Wiele pięknych miasteczek, np. Saint Saturnin, Saint-Nectaire. Rzeki w kanionach. Mało autostrad i bardzo dobrze, bo i dzięki temu jest tam szczególna atmosfera przeszłości. Inna rzecz, czy na takiej atmosferze zależy mieszkańcom.
Legend jest więcej. Ponoć winogron na wzgórzach Hegyalja w 1948 roku nie zebrano, ponieważ wojska rosyjskie, które pośpieszyły na pomoc Franciszkowi Józefowi przeciw węgierskim powstańcom, uniemożliwiły zbiór. Dopiero po odejściu wojsk zebrano nieco gron zniszczonych przez mrozy. Ktos na próbe próbował coś z tego zrobić i tak się zaczęła historia tokaju Aszu. Podobną opowieść spotykamy w Nadrenii. A z garnkiem zawsze można próbować. Zostawianie na włączonej płycie to może nieco ryzykowne, ale wystawianie na mróz, gotowanie 2 razy dłużej albo wsypanie czegoś nie z tego worka, kto wie.
Aż taka jak między winem a winiakiem to trochę przesada. Owszem, mamy likier Amaretto o migdałowym aromacie, ale mamy tez ciasteczka amaretto. Nazwa wcale nie pochodzi od migdałów tylko od gorzkiego – amaro. Z migdałami związek jest poprzez gorzkie migdały, których aromat występuje w likierze. Nazwa Amarone po raz pierwszy pojawiła się w 1936 roku w winnicy Cantina di Villa Mosconi, obecnie Bertani. Najstarsza butelka z etykieta Amarone pochodzi z 1940. Ale oprócz wina Amarone jest też wino Amaretto produkowane na Sycylii. Może jest to rodzaj aperitifu ale na winie i zapachu gorzkich migdałów. Nie został chyba zbyt spopularyzowany, bo w Internecie nie mogę znaleźć, ale w Palermo bardzo nam to smakowało.
Z garnkiem aluminiowym 1,5 l miałam przygodę erotyczno-metalurgiczną. Byłam nastoletnią żonkosią, Mąż wrócił na obiad, ziemniaki się miały jeszcze dogotować. to zajęliśmy się sobą. Kłęby czarnego, gryzącego dymu przedostawały się spod drzwi kuchni, noworodek się krztusił, a my stwierdziliśmy, że nie mamy ziemniaków – nie mamy także garnka. Spaliły się ziemniaki – nie było po nich śladu, bo garnek nie miał dna – stopiło się, wypalona dziura była w miejscu dna. W życiu nie przewidywałam, że spalone aluminium może tak śmierdzieć. Ja, to ja – ale MAż? On metalowiec przecie.
Słodkie na niby to częste zjawisko. Zupa pomidorowa z dobrego surowca przy pierwszej łyżce wydaje sie słodka. Odwrotnie – wytrawne wino przy pierwszym łyku jest kwasne, a po chwili poczucie kwasu znika. To kwestia przyzwyczajenie kubków smakowych, których pierwsza reakcja może być nadmierna. Ale wytrawne wino, które wydaje się słodkie, to sprawa bardziej skomplikowana. Dobre wino jest stworzeniem bardzo skomplikowanym. Rusycyzm złożony bardzo tu pasuje. Kwas, słodycz, gorycz występują zazwyczaj razem. O dobrych winach mówi się, że są doskonale zrównoważone. Nie czuje się kwasu, słodyczy czy tym bardziej goryczy. Jeżeli lekko słodycz zaczynamy wyczuwać, to tylko przy pierwszym łyku właśnie. Ale od razu wiemy, że nie jest to słodycz sztuczna, jaka może występować w winach dosładzanych, a z taką zbrodnią często mamy do czynienia w naszym kraju.
Pyro 😀
Stanisławie- to widzę,że oboje lubimy te francuskie okolice.
Ja zresztą spędzę tam kilka dni w sierpniu.
Nawet w środku wakacji nie ma tłumów,ale te spokojne
okolice odkryli już mieszkańcy np.Lazurowego Wybrzeża czy Paryża.
W spokojnych wioskach Masywu Centralnego mają swoje wiejskie
domy i uciekają do nich,chroniąc się przed upałami i tłumami turystów,
którzy w czasie letnich miesięcy masowo przyjeżdżają w ich rodzinne
strony.
Amaro, amaretto, amarone – trzy bardzo różne trunki, wszystkie mniej lub bardziej gorzkawe.
Amarone – aksamitne, granatowoczerwone, aromatyczne, mocne (14,5-15,4 proc. alkoholu). Dobre do pieczeni, mięsa z sosem (wołowina, jagnięcina), dojrzałych serów.
W handlu są już butelki rocznik 2007 czyli leżakowane najwyżej 3 lata. Rocznik oznacza rok zbioru czyli np. jesień 2007, wyciskanie i fermentacja zaczyna się w styczniu 2008. Dojrzewanie w beczkach ze słoweńskiego dębu trwa na ogół 10 miesięcy.
Pije się najlepiej w godzinę po otwarciu butelki, w temperaturze „pokojowej”, co oznacza ca 18 stopni.
Witam zimowo – u mnie popaduje mokry śnieg.
Jerzor udał, że nie zauważył i pojechał na rowerze do pracy. W końcu to ostatni dzień marca i ma być wiosna.
Ja jestem niedospana i chyba…pójdę dospać, tym bardziej, że pogoda taka senna. W paleniu garnków też mam wprawę, w ostatnich latach udało mi się załatwić dwa – jeden permanentnie, też gotowałam ziemniaki, zadzwonił kolega z Danii, a skajpa mam tutaj, nie w kuchni… Drugi garnek doszorowałam, ale można w nim tylko wodę totować, bo raz przypalony, zawsze będzie przypalał.
Tym bardziej, że przypalony był solidnie. Niestety, erotyzmu w tym nie było 🙁
Wino pije się na ogół małymi łyczkami, raczej smakuje niż pije. Jeśli jest nieco chłodne, to w naszych ustach ma szansę rozgrzać się i rozwinąć swój bukiet, poza tym w kieliszku też jeszcze się nagrzewa. Jest zasada, by w butelce miało temperaturę o 2 stopnie niższą niż zalecana do picia.
O Nemo- miło,że jesteś ! Skusiły Cię włoskie wina 😉
Alicjo-musimy Ci podesłać trochę wiosny ze stolicy 🙂
W cieniu 18oC !
Nie mam wiele czasu, ale zdążyłam zauważyć dyskusję na temat Boeuf Stroganow, a raczej sposobu pisania nazwiska słynnego hrabiego. Tylko w Polsce pisze się „strogonow”, reszta świata z Rosją włącznie używa nazwiska Stroganow (Stroganov, Stroganoff) i nie wynika to wcale z fonetycznego odczytania drugiego „o” w nazwisku. Może dawno temu tak w Rosji pisano, bo się spotyka napomknienia o „Strogonow”, ale stanęło ostatecznie na Stroganowie 🙂
Po rosyjsku potrawa nazywa się „Biefstroganow” 😉
Nemo, czyzby lalo u Ciebie tak mocno, ze wygonilo Cie z ogrodka?
Daj sobie na spocznij, siadz tu przy nas i fajnie, ze w ogole znowu jestes. Te co podjely sie zobowiazan oddrutowych, jak Zaba, Alicja, a teraz Krysiade nie maja czasu, aby tu cokolwiek nastukac.
I co, i tyle mamy z tego.
Danuśko,
wiosna i post – umartwiam się pracą w ogrodzie i abstynencją internetową 😉
Czekam na deszcz z utęsknieniem, tymczasem pikuję pomidory (18 odmian), sieję, sadzę, wycinam i przycinam, a potem padam i nie mam na nic siły…
Widzę, że jest też mowa o Masywie Centralnym. Lubię te okolice, ale na ogół oglądam je niejako przejazdem i przy okazji podróży do Hiszpanii lub na francuskie wybrzeże. Za każdym razem zmieniamy trasę i unikając autostrad oglądamy coś ciekawego. Swego czasu Osobisty obejrzał w TV serię programów o historii ciekawych mostów w różnych częściach Europy i świata. Niektóre z nich znał (Szechenyi – łańcuchowy w Budapeszcie, Rialto w Wenecji, Store Belt etc.) W którymś z odcinków pojawił się wiadukt Garabit w Owernii i… już było wiadomo, którędy pojedziemy na wiosenne wakacje 😉 Ten żeliwny wiadukt, dzieło Eiffela przed budową słynnej wieży, leży w takim miejscu, zupełnie „nie po drodze”, że musieliśmy tam w pobliżu nocować. Dzięki temu widzieliśmy go w nocy i przy pełni księżyca, jest przepiękny, i oświetlony jak wieża.
O ! W takim wydaniu nie znam tego wiaduktu.
Stroganow (Strogonow) i dla Rosjan okazuje się niejednoznaczny. Piszą i tak, i tak.
http://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%A1%D1%82%D1%80%D0%BE%D0%B3%D0%B0%D0%BD%D0%BE%D0%B2%D1%8B
Jutro natomiast mamy zaplanowaną Warszawę by night 😉
Wieczorem odbędzie się bowiem „na mieście” kolejny mini zjazd.
To będzie zjazd wiosenny i primaaprilisowy 😀
Nowy może miałbyś czas i ochotę dołączyć ?
Pałac Stroganowych w Petersburgu jest śliczny i różowiutki. Stoi przy bulwarze bodaj Gribojedowa, ale głowy za to nie dam, w każdym razie na przecięciu Newskiego Prospektu. Na dziedzińcu urządzono w wielkim namiocie restaurację „Russkoje Empire” i doprawdy żałuję, że właśnie wtedy wysiadła mi bateria w aparacie…
https://picasaweb.google.com/108203851877165737961/PaAcStroganowych#
Jakby kto miał kiepski humor, to proponuję posłuchać, jak ludzie rozmawiają:
http://www.youtube.com/watch?v=m8TxXjCQCtc&feature=aso
Nisiu – Na całym świecie pisze się Gribojadow, ale tylko wtedy, gdy griby są trujące.
Pyro – Z odpowiednio dobranym kapeluszem wyglądałabyś jeszcze piękniej.
Banda dyletantów. Guten Morgen 🙂
To w tym Russkoje Empire i shisha i MM ? Ciekawe co daja do wypicia? 🙂
Nisiu ta dyskusja wikicytatow w youtubie dobrze robi na zaczecie (fonetycznie od zaciecia z migdalami) dnia. Nie ma to jak ustalenie jakimi lyczkami pic herbate i w jakiej temperaturze bo mysle, ze Cejlon i Madras to nieporozumienie zeby w tej samej. Do cejlonu lepiej tez smakuje cukier z Zachodniego Wybrzeza a do madrasu zdecydowanie lepszy jest ten buraczany.. 🙂
Jajka z bialych kur tez sie lepiej bija od tych z brazowych no chyba, ze jajko brazowe choc kura biala. O kogucim czubie nie wspomne choc w Palermo jedlismy jajecznice z kogucich i byla naprawde godna polecenia. Na deser oczywiscie migdaly slodkie ale po pierwszym gryzie jakby nieco kwasne az sie kubki przyzwyczaily i bylo juz normalnie czyli arszenik i stare koronki.
Snieg topnieje. Wiewiora zjada karme wrobelkom.
Wczoraj w pubie noc skrzydelek i jamajskiego piwa (smakowalo od poczatku do konca jednakowo) 🙂
Skrzydelka w smakach:
„BUFFALO HOT, MANGO & BOURBON, BBQ, SALT & PEPPER, SWEET CHILI HEAT, JAMAICAN JERK, TERIYAKI”
Jedlismy wszystkie z wyjatkiem salt i pepper i BBQ. 50 nam wyszlo bo po 10 w kazdym smaku. Najbardziej smakowaly jamaican i sweet chili najmniej hot i teriyaki Tlum ludzi bo w TV hokej choc malo kto ogladal 🙂
Nemo-coś mi się wydaje,że za chwilę postanowisz przedłużyć abstynencję
internetową. Szkoda !
Ja w ramach prac wiosenno-ogrodniczych właśnie posiałam rzeżuchę.
W kuchni,na talerzu 🙂
Jamaican jerk:
Ziele angielskie (zwane pimento na Jamajce), schotch bonnet pepers (jedne z najostrzejszych na swiecie), gozdziki, cynamon, zielona cebulka, galka muszkatolowa, czosnek, sol pieprz i mamy jamajkanski jerk. Kiedys wedzono teraz bardziej griluja choc z dodatkiem lisci papryki i innych do wegielkow 🙂
http://www.recipetips.com/recipe-cards/t–2171/jamaican-jerk-chicken.asp
a tu scotch bonnet peppers…
http://fiercesauces.com/wp-content/uploads/2009/09/caribbean-scotch-bonnet-peppers.JPG
Szkoda, że do Warszawy tak daleko bo chętnie bym jutro do Was dołączyła 🙂
Nasz czereśniowe drzewo w kwiatach
https://picasaweb.google.com/lh/photo/nuZBIqgpidGwgLSkQDXh1utphZY1wXhXHb1zJFqZB6E?feat=directlink
Nisiu 15:29 🙂
Szpaki juz sie ciesza 🙂
Chyba nikt jeszcze nie wspomnial o vermouth amaro.
Moj ulubiony Carpano Punt e Mes.
Pozwólcie, że dodam, że w Larousse Gastronomique (mam wydanie z 1984) pisze się Stroganov lub Strogonoff. W innej książce „La Cuisine Russe” też są podawane te dwie pisownie.
Ziemniaki czy kartofle czy pyry czy frytki. Oto jest pytanie. Co na to Wikipedia Britanica? 🙂
Alino – Zachwycające 🙂
(Mogłem się publicznie oburzyć na „nasz drzewo” i to, że data w aparacie Aliny utknęła na AD 2010, ale:
1. Zachwyciłem się.
2. YYC twierdzi, że na Jamajce ziele angielskie nazywa się pimento. a zwie się allspice, czyli pimenta, a to o wiele gorsza zbrodnia.
3. Oczekuję wizyty biografa Franciszka Józefa, który zmiesza Stanisława z węgierskim błotem za rok 1948, stąd niepokój.
4. Bardzo możliwy spór o to, czy Petersburg to, czy Sankt P.
5. Nie robię zdjęć, ale i tak się boję.
6. W Petersburgu można zjeść smaczne new-jork stejki i porterhołze w Stroganoff Steak House. Pomieszanie z poplątaniem, ale wyrozumiała młodzież i tak przestała czytać. Szkodliwość społeczna – zero.
7. Pyra wspomniała o kapeluszu w kształcie grzyba, a nikt o grzybku na winogronach nie wspomniał. Szkoda.
8. Wspomniana paradoksalna słodycz to zasługa glicryny.
9. To być może moja ostatnia wiosna, interesują mnie tylko kwitnące czereśnie. Tusk, Kaczyński i jabłka mogą…ka wytyka Pyrze, świat stoi na głowie, a ten sklepik Nowego ma w sobie czar pionierskich czasów internetu i największą selekcję win włoskich w Warszawie.
10. Miło Cię widzieć Nema 🙂
Portugalski, piękny język.
Ujrzałem kwitnącą czereśnię i ogarneła mnie fala żałości. Starość. Przepraszam. Auf.
glicryna – Nowa nazwa, od dzisiaj 🙂
Danuśka,
dawaj tę wiosnę, bo tu się robi białawo, niebezpiecznie białawo 😯
Na Zatoce lód i stamtąd idzie chłód. O, rymnęło mi się było.
Robię porządki – zwijam kłębki, odkurzyłam juz wszystkie „koty” wełniane, ja powinnam mieć w takich razach pomoc domową.
Sprawdziłam lotto, owszem wygrałam dychę, ale zainwestuję w hazard jak zwykle, bo za mało, żeby przepić, albo stracić taka fortuynę na giełdzie czy koniach. Zawsze wygrywam tylko aby-aby, żeby zainwestować,
to chyba jakiś spisek albo co? Następną wygraną, zeby nie wiem, jaka ona była – przepiję!
Jolinku, szmacisko wyprane, elegancko rozłożone sushi się – zawsze tak robię, bo po pierwsze primo, wełny mają tendencję do zbierania kurzu, nie trzymam ich w zamkniętych pojemnikach, po drugie primo, pięknie się wszystko rozkłada, prostuje i uzyskuje ostateczny kształt. Płaszcza i tak nikt nie będzie prał. Jak się wysushi, to porobię fotki.
Nawet jestem zadowolona z rezultatu. A teraz robię wszystko, żeby nie sprzątać 🙄
Pamiętam Polskę w której wszyscy bez wyjątku mówili Strogonow, a parę osób nawet to podobno jadło, to boeuf. Pamiętam wina które nie miały czasu na złapanie oddechu. Teraz to ja nie mogę oddychać, a wino się wyleguje.
Arnhem – tam też jest most, teraz byłby za daleko.
Dlaczego jeden agresywny komentarz owocuje tygodniami tortur? Pur kła?
Jeszcze raz przepraszam, jadę po lekarstwo dla dziadka 🙂
(Ostatnią kroplą goryczy był artykuł w Gazecie, o cmentarzu ewangelickim. Tytuł – Syf, kiła i mogiła).
Placku, dzięki. Życie bywa piękne. I Ty to widzisz. Mimo ludzi, którzy bywają gdzie nie powinni a w dodatku nie lubią. I wcale nie muszą się katować odwiedzając nielubianych. Zwłaszcza, że mają tu tak daleko.
„The King’s Speech” ogladalismy ostatnio i przyznam, ze sie swietnie bawilem. Trzeba sie do kina czesciej wybierac. Mozna sie przy okazji najesc pysznego popcornu czy moze popkornu czy moze prazonej kukurydzy i napic swietnego rocznika cocacoli czy kokakoli…. Wiki help, plizzz. Sam juz nie wiem czy ja mieszkam w Kanadzie czy Canadzie czy w Kana gdzie? Galileusz by sie spalil ze wstydu w tym wszystkim. Ide po manne z nieba. Chmury wlasnie dogonily slonce i tancza teraz razem na niebie w prominnym uscisku. Sam juz nie wiem czy to jest milosc czy kochanie.
A pamiętacie, że wołowina w Polsce nigdy nie była tak popularna, jak poczciwy wieprzuś? Chyba dalej nie jest, mimo postępów w tym względzie.
Nie mieliśmy wołowiny na mięso, tylko krowy mleczne 😉
A do sklepów trafiały te, co juz mleka nie, tylko na ubój…
Nadal szukajaca wymówek od roboty
Alicja
(Pan Lulek mi się przypomniał).
W mojej okolicy kwitną morele, hiacynty i tulipany, czereśnie już się czają. Wreszcie spadło trochę deszczu.
Przepikowałam około setki pomidorków, a to dopiero 6 odmian 🙄 Najprzykrzejsze jest kompostowanie nadliczbowych roślinek, prawie jak zbrodnia aborcji 🙁
Pamiętacie aferę z glikolem w austriackim winie? Miał podnieść słodycz wina z winogron o małej zawartości gliceryny (ta zawartość wzrasta w procesie „rodzynkowienia” winogron) i wszystko by było super, bo testy nie wykazywały dosładzania cukrem, ale podejrzenie wzbudził chłop-winiarz domagający się ulg podatkowych na wielkie ilości płynu zapobiegającego zamarzaniu wody w chłodnicy. Chłop ten miał mały traktorek.
Pazerność go zgubiła 😎
U Nemo i Aliny wiosna w pełni, a u nas dopiero prostuje skrzydełka. Pochmurno, padał deszcz i po obiedzie uśpił Pyrę, jak niemowlę w kołysce. Obiadowo były nóżki kurczacze z wielką michą surówki z kalafiora i gorącą bułeczką. Na deser po ptysiu. Jestem jeszcze otumaniona snem i tak sobie myślę co by tu, żeby oprzytomnieć…?
Kieliszek pieprzowki
YYC – nie mam pieprzówki; zmieniłam Twoją dyspozycję na półwytrawną jeżynówkę. Niech żyje wiosna!
Nareszcie (to apropos wiosny) snieg sie topi…tylko, ze zapowiedzieli 15-20 cm na soboto-niedziele. Wiosna….
Ja i owszem – pieprzu pół łużeczki i wódka. Sklepowej pieprzówki nie mam, zreszta musiałabym jej szukać.
Oj… za oknem nadal niewiośnianie, ale przeczekam. A bo to mam wyjście? 🙄
Zdrowie wszystkich!
*y
Alicjo – co to za stęknięcie?
Pyro,
które stęknięcie? Ja ostatnio sporo postękiwałam. No przecież nie jestem nigdy radosna, wspaniała, nie odżywiam się dobrze podobno, po nocach wysiaduję, szkoda, że rzuciłam palenie, bo ci „zdrowotni” toby się mieli na kim wyżywać z całą siłą 😉
Dodałam *y (jeśli o to chodzi) bo w ostatnim wpisie zgubiłam.
Witajcie,
Jestem pod wrażeniem szybkości Poczty Polskiej – gdy wróciłam do domu, nagroda już czekała.
Gospodarzu – raz jeszcze dziękuję.
A teraz idę się delektować 🙂
YYC, Tobie naprawdę wszystko jedno, jakim cukrem buraczanym słodzisz jajka na twardo??? Jak będziesz taki nieuważny i niestaranny, to zerwę z Tobą wszelkie konwenanse.
Zamówiłam jajka od kur czubatek. Nie wiem jakie to są, ale wpadnij, usmażę Ci jajecznicę. Na tej słonince, od której dostaję ataków woreczka (mój woreczek wysiada od najlepszych rzeczy).
Bratki, prymulki, żonkile, hiacynty, liliowe wrzośce – ogrodnicy byli!
Gospodarzu, Placek też jest piękny – po prostu!
😆
Właśnie się dowiedziałam, że teść mojego wnuka – człek bez brzydkich nałogów, pracowity, spokojny i dopiero dobiegający 60-tki, miał amputowanąjedną nogę powyżej kolana, druga jest też zagrożona. o skutek ciężkich powikłań cukrzycowych. Nikt nie wiedział, że choruje na cukrzycę. On też. Jakoś nie wychodziło w badaniach (a może się nie badał?).
O, tak, Nisiu – wcale nie wiem, czy wypada się do Placka odzywać prozą?
Alicjo ja myślałam, że robota już skończona i wysłana .. poczekam na suche zdjęcie .. 🙂
Alino a kiedy zawitasz w Warszawie? ..
jutro dzień wagarowicza z wnuczką .. będą naleśniki oczywiście i różne pyszności z kluchami ..
Cos nie chwytam z tymi jajami. Chyba nie czytalem wszystkiego? Zazyje maly lyk herbaty srilankanskiej.
Jedni pisza myslac jedno inni czytaja czytajac cos innego. Samo zycie.
…a kazdy mysli tylko o sobie 🙂
pa
YYC, nie możesz czytać wszystkiego. Zaszkodziłoby Ci. Dbaj o siebie.
I co to w ogóle za przesąd, ze myślenie musi mieć coś wspólnego z czytaniem, pisanie z myśleniem i tak dalej.
🙄
O Placku myślę wyłącznie heksametrem jambicznym.
heksame…jam.. czym? besame, besame muchio… To gorzej niz termometr w kieliszku (o malo co oka nie wyklulem sobie) 🙂
na dobry sen …
http://www.youtube.com/watch?v=jaMFwBq_9ZE
Na wyspach Sandwicha jadano sandwicze a nazywajacemy ucieto glowe. Pele sie wsciekl i posypaly sie iskry z srodka gory. Tak sie zaczela turystyka wielorybnicza na wyspach Sandwicha.
Jolinek,
gdzieś tam nadmieniałam, że najgorsze są te końcówki. Posunę się do takiej teorii – wielcy malarze malowali, a o ramki niech tam sobie inni…
Ja robię pierwsze, drugie, trzecie i do końca.
Na odmianę zapodzieli się Panowie : Cichal, Sławek, PaOLOre (na nartach), Miś Kurpiowski, Antek. No, co jest? Wagary?
Cichal żegluje, Sławek ma wapory chyba, Miś ma miód, na chimerach Antka się nie znam.
Panowie marza o wyspach Hula Hula a Panie chcialyby pohulahulac na wyspach Hula z Panami ktorzy marza.
…albo na odwrot juz nie pamietam…
…czyli jak kanapki trafily do Kraju nad Prosna z Wysp Hawajskich i czego oczy miecznika nie widzialy 🙂
sluzba, nie druzba, pozdrawiam
https://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum3103112257?pli=1#5590351375987519794
Wyspy to są Hula Gula. A marzenia jak to marzenia. Szybują, żeglują 😉
Białe przestało, na szczęście…
Pijmy wino!
http://www.youtube.com/watch?v=47_5LiGWPgg
Sławek,
to może byc kopia z Że-min-żipało. Należy zawsze wstawić kawałek się, żeby uwierzytelnić, że tam się bło, o!
„A jutro znów pójdziemy na całość” (A.Sikorowski) S woją drogą Sławek to też niezły poeta (tylko skąpy okropnie) Kiedyś więcej swojej sztuki nam pokazywa – pamiętacie „Dziewczynę z kotem”?. Jedsno z najpiękniej nastrojowych zdjęć jakie widziałam. A teraz skąpi skurczybyk!!! Chyba już sobie pójdę.
Pijmy wino Alicjo, wspominajmy.
Dzisiaj wsparło mi dech przy wpisie Pyry o tym, jak przepalili ongi garnek. Owszem, tylko aluminiowy, ale on metalurg, a takie sprawy.
Pyro, ważne, że tyle czasu wam to zajęło, mimo że to tylko aluminium, ale musiała najpierw wygotować się woda, potem musiały się unicestwić kartofle, a potem dopiero doszło do stopienia rdzenia.
Dobranoc
Przypalone kartofle dają do wiwatu, ale nic nie ma takiej siły rażenia jak przypalone razem z garnkiem jajka na miękko.
Dobranoc. Nisia rozsądna dzisia, Nisia idzie lulu wcześnie!
Stanisławie, 12:23
Dorzucę jeszcze słówko – masz rację – właściciel jest miłośnikiem wina, zwłaszcza wina włoskiego, o którym wie chyba wszystko, pracował wiele lat we Włoszech w branży winiarskiej.
Ceny są nieco wyższe, ponieważ każda butelka znajdująca się w sklepie pochodzi bezpośrednio od producenta – pan Grzegorz nie korzysta z żadnych hurtowni, twierdząc, że wiele z nich nie ma właściwych warunków do przechowywania wina, czyli następuje w nich jedynie psucie wyjątkowych smaków.
Stara sie też sprowadzać wina od mniejszych producentów uważając, że tylko winiarz – człowiek, a nie winiarz – komputer może stworzyć naprawdę dobre wino.
Ot – po prostu dziwny ten pan Grzegorz, ale ja życzę mu, żeby wytrwał przy swoim, bo ja się dałem złapać na ten zardzewiały haczyk kompetencji, wysokiej kultury sprzedaży i klasy, o którą coraz trudniej.
Dobranoc Wszystkim 🙂
Zanim zasnę: to jakieś dziwne podejście z tą ceną, Nowy, nie wydaje Ci się? Jeśli pan sprowadza cokolwiek bezpośrednio od producenta, z pominięciem hurtowni czyli pośrednika – to produkt powinien być tańszy, nie droższy…
Dobrej nocki. Już naprawdę.
Nisiu,
Hurtownia kupuje kilka palet, taki drobny detalista – dwie skrzynki i jeszcze przy tym marudzi. Cena jednej butelki może się wtedy znacznie różnić.
Poza tym koszty transportu czegokolwiek kupowanego hurtowo mogą być znacznie niższe niż transport kilku sztuk.
Ja również naprawdę – Dobranoc.
Ło, wzięli i poszli se 🙄
U mnie w komputerze rozpierducha, zażyczyłam sobie, żeby mi nic nie ulepszać i wracać do, ale chciano mi ulepszyć. Matko jedyna 🙄
W tym komputrze jest mnogo komputrów, niech każdy robi swoje, zostawia moje, chiba, że poproszę o jakieś ulepszenia.
Paluszkiem to w nosie dłubać, w nosie własnem!!! Nie zepsute – NIE NAPRAWIAĆ!
A z tymi kodami to już nie powiem, bo 4 razy trzeba wpisać, żeby cokolwiek…cholera jasna!
My som idioty czy co?
Było dobrze, będzie lepsiej, powiada ten, który miesza w kodach. Ambitny jakiś.