W poście wcale nie tęsknię do mięsa
Trwa post. Prawdę mówiąc mało kto o tym pamięta. Ale ja miewam takie okresy (bez względu na kalendarz świąt i nie ze względów religijnych), że odrzuca mnie od mięsa. Wówczas mam do wyboru wiele gatunków pysznych ryb, owoce morza oraz różnorakie warzywa. I tylko muszę pamiętać, że zrobienie takiej postnej kolacji wymaga nieco pomyślunku.
Sałatka morska z marchewką
Stosunkowo najłatwiej ugotować jakikolwiek posiłek, jeśli ma się do dyspozycji piękny kawał mięsa. Znacznie trudniej wyczarować posilne, smaczne danie postne. Wiedzą to dobrze ci, którzy zrezygnowali z jadania mięsa i stali się wegetarianami. Trudne więc zadanie miały nasze prababki i babki, gdyż posty i „suchedni” były w dawnych czasach znacznie częstsze, co ponoć wpływa korzystnie na kondycję zdrowotną. Wedle rad dietetyków powinno się jadać mięso w nie za dużych ilościach i to nawet niecodziennie. Przyjmuje się, że wszyscy zdrowi powinni przynajmniej raz w tygodniu jadać wyłącznie potrawy bezmięsne, aby nie przeciążać organizmu produktami spalania białka zwierzęcego. Pamiętać trzeba, że dieta jarska wymaga potraw bogatych w białko niezbędne dla organizmu. Niedobór białka łatwo zrekompensować. Trzeba podawać wówczas sery, mleko, jaja, fasolę.
Doskonałym rozwiązaniem wydają się popularne od dawna w kuchniach polskich faszerowane jarzyny, szczególnie gołąbki z kapusty czy mieszanki jarzynowo-mięsne, takie jak „ratatouille” czy fasolka po bretońsku. Są to dania wymagające niewielkiej ilości mięsa (albo i wcale).
Komentarze
W Warszawie to ludzie mają dobrze. Idą do sklepu i mają co chcą , nawet owoce morza. U mnie w sklepie osiedlowym z owoców morza raz w tygodniu bywa wędzona makrela i codziennie paprykarz szczeciński. O, zapomniałem o marynowanym śledziu…
Ale nic to, poproszę naszego posła , żeby z klubowym i partyjnym kolegą Kaczyńskim zrobili dla mnie zakupy. Znają się chłopaki na cenach, to może nie będę musiał wziąć kredytu pod hipotekę , aby się wyżywić zgodnie z zaleceniami lekarza. Mam nadzieję tylko , że sklep nie zbankrutuje po ich wizycie i zakupach dla mnie.
Dziwny ten mój lekarz , badania zrobił na najnowocześniejszym sprzęcie , gadał z pół godziny ze mną o diecie śródziemnomorskiej , zlecał to i owo i nic nie chciał. W gabinecie prywatnym !!! Doktor Judym mówię wam i do tego znakomity specjalista. Nie wiem czym sobie zasłużyłem na takie traktowanie.
Dziś na śniadanie zjadłem tłustą rybę . Od czegoś trzeba zacząć .
O matko jak mi smutno! Wczoraj musiałem pożegnać się ze świniakiem.
Żegnaj prosiaczku z zakręconym ogonkiem , żegnaj…
dzień dobry ..
Marek nie smutaj się .. przy takiej diecie będziesz zdrowy jak młody bóg ..
Staram sie przestrzegać posu, ale nie do przesady.To znaczy raczej zjem mięso w piątek niż zrobię z tego problem. Post dawno przestał być wyrzeczeniem. Jest tylko trzymaniem się pewnej zasady, która wcale nie jest przykra. Pierogi, placki ziemniaczane, naleśniki np. z pieczarkami pod beszamelem. Ryby Ukochana przygotowuje na ogół wymyślnie i smakowicie. Czy moje posty mają aspekt religijny? Nie wiem, od dawna posty są traktowane liberalnie, wystarczy modlitwę postną odmówić. Ale ja poszczę sam dla siebie albo uważam, że to zwolnienie dotyczy sytuacji, gdy coś w zachowaniu postu przeszkadza. A w końcu zachowanie postu nie jest trudno. Znam wiele osób, które całkiem od religii odeszły, a posty zachowują.
3 lata temu w maju w „Co gotujemy” było pytanie o etymologię postu, a dokładniej o to, skąd do nas „post” przybył. Odpowiedź brzmiała, że z Niemiec, bo tak podał Bruckner w swoim słowniku. Tymczasem starogeckie „???????” (jeśli zamiast tekstu greckiego ukażą się kwadraciki, nic na to nie mogę) poprzez morawsko-pannońskie języki słowiańskie zostało ukształtowane w prawie identycznie brzmiące słowa w bułgarskim, starosłowiańskim, czeskim itd. Również bałkańsko-germańskie z f zamiast p na początku dały źródło niemieckiemu, angielskiemu i językom skandynawskim.
Marku-zdrowy duch,w zdrowym ciele !
Bractwo blogowe wspomoże Cię w zmaganiach z nowymi wyzwaniami 🙂
A dieta śródziemnomorska jest pyszna. Najlepsza na Morzem Środziemnym,rzecz jasna 😉 Na tarasie z widokiem na morze !
Ale w Ostrołęce nabierze z całą pewnościa nowego smaku 😀
Tym bardziej,że idzie wiosna.Trochę jescze niemrawo,ale przyjdzie.
Jak co roku !
Jolinku,Małgosiu -poczta czeka w Waszych skrzynkach.
yyc – spóźnione STO LAT na Twych skalistych rubieżach 🙂
Niedalej jak wczoraj dyskutowałam o tym z kolezanką. Doszłyśmy do wniosku, że kuchnia wegetariańska wymaga więcej inwencji twórczej kucharza, bo, jak zauważył Gospodarz, dobry kawałek mięsa to połowa sukcesu dania. Dużo więcej trzeba się napracować, żeby gotować smacznie i rozmaicie, wykorzystujac wyłącznie warzywa.
Tez uwazam, ze nie ma dzis jakichkolwiek klopotow z zachowaniem i dochowaniem postu stricte materialnego.
Mozna tworzyc do woli smaczne dania calkowicie bezmiesne nawet, a jesli dopuscic dania rybne i do tego wszelkie owoce morza, to o jakimkolwiek ograniczeniu i tak juz mowy byc nie moze. Post ma jednak w sobie jeszcze tez ten aspekt ograniczenia, rezygnacji z czegos, co stalo sie nam moze mile. Juz wiecie – mysle o nawyczkach. Tu widze wiecej sensu, bo mozna sie troche wiecej poumartwiac i wprowadzic aspekt duchowy do tej sprawy, laczac pozyteczne z pozytecznym. Ja zaczynam z tym we wtorek przyszlego tygodnia!
A na razie ciesze sie sloncem, ktore z coraz wiekszym powodzeniem przedziera sie przez chmury, ale zaluzji jeszcze nie musze opuszczac.
Milego dnia dla wszystkich (nie puszczajac zadnych aluzji) i rekreacyjnego weekendu zyczy
pepegor
Dzień dobry blogowisku,
Ostatnio wdałem się w spór z jakimiś weganami, który zaciekle przekonywali mnie, że danie bez mięsa w ustach mięsożercy, to jest danie bezmięsne, a nie wegetariańskie, bo autor/wykonawca/konsument danego dania nie wspiera niezwykle światłej idei ratowania świata i zwierząt poprzed nie zjadanie wyżej wymienionych. Ergo – to samo dane w rękach/ustach wegetarianina jest wegetariańskie, a w rękach/ustach mięsożercy jest tylko bezmięsne. Jakoś, nie wiedzieć dlaczego, koszerność mi się na myśl nasuwa.
Nic to – służę przepisem na bezmięsnego, postnego murzynka, bardziej przypominającego brownie, niż murzynka, ale niech będzie lokalnie. Pytanie, kiedy użycie słowa „murzynek” zostanie zabronione z przyczyn oczywistych.
Witam wszystkich serdecznie.
Dzisiaj bardzo interesujący temat. Ja i Książę Małżonek (zwany dalej KM) od roku i trzech miesięcy jesteśmy na diecie wegańskiej. Na taki sposób odżywiania przeszliśmy z powodów zdrowotnych. Jedyny odstępstwem jest jedzenie 3 jaj tygodniowo. Istotnie na początku takie gotowanie wydawało się trudne, ale po krótkim czasie doszłam do wprawy i nie sprawia mi żadnych problemów. Jest taka obfitość warzyw i owoców, że tylko mieszać, łączyć, dosmaczać, a efekt końcowy zawsze jest dobry.
U mnie dzisiaj: zupa z warzyw, które zawekowałam jesienią. A mianowicie: papryka, bakłażan, cukinia, cebula i pomidor uduszone i zawekowane. Dodam ugotowane ziemniaki i posiekane oliwki i kapary. Okraszę obficie koperkiem. Na drugie: ziemniaki pieczone a la Nemo, kotlety z kaszy jaglanej i ogórki własnego kwaszenia. Deseru nie przewiduję.
Zdrowe, proste i tanie.
Chyba wezmę rozwód z Łotrem. Zbuntowałam się dokumentnie.
Wegańską kolację przygotowaną przez Krysiade do dzisiaj wspominamy
ze smakiem i z sentymentem 🙂
A do podryzania był chleb własnego wypieku Gospodyni.
Pyro-kopiuj koniecznie tekst przed zmaganiem się z kodami z obrazka.
Pyro, jeszcze jedno podejscie, ale nie bez kopii w myszce!
Witam serdecznie – choć już nie słonecznie. 😀 Klarcia zrobiła sobie wolne. 🙁
Pyro, żałuję, że nie mieszkam bliżej Ciebie, bo pokazałabym Ci (i poćwiczyła), jak w prosty i szybki sposób (samą myszką) zabezpieczyć, czyli skopiować i wkleić, wpisy. To jest bardzo prosty sposób, tylko trzeba go ciut poćwiczyć i potem pamiętać aby to robić, szczególnie przy dłuższych tekstach. Skoro taki ćwok, jak ja, to pojął, to Tobie by on nie sprawił najmniejszego problemu.
Żabo, znaczy mogę już nie „tsimać” ? Mam nadzieję, że gwiezdne maleństwo jest w dobrej kondycji, tak jak i jego mama ?
Pepegorze, moja starsza córa w ten sam sposób traktuje od lat posty. Nie je wówczas swoich ukochanych słodyczy. Okazało się, że jest silniejsza ode mnie, bo ja idę na łatwiznę i wolę zrezygnować z mięsa niż ze słodkości. 🙁
Nowy, odezwij się, choć pół zdaniem, czy u Ciebie jest o.k.
Miłego dnia życzę. 😀
Zgago-wiedziałam,żeś bratnią duszą 🙂
Bez mięsa mogę się obyć,ale bez kawałka dobrej czekolady lub innego,
choćby symbolicznego deseru z o g r o m n y m trudem !
Hip,hip,hurrra ! Na cześć naszego oseska w stajni u Żaby !
Danuśko, 😆 😆
Pyro, masz wiadomość w skrzynce. 😀
Łotr wkurza mnie od samego przedświtu, bo jeszcze nic nie napisałam, nie mówiąc o próbie wysyłania, a już się odzywa, że błąd. Może „błąt”? 🙄
Mnie na starość mięso coraz mniej smakuje i bez trudu mogłabym się obejść, bo organizm sam daje znaki, kiedy czego mu brak. Przynajmniej mój tak ma.
Niedawno rozmawiałam z moim starym przyjacielem na ten temat (wie, że z Łasuchami się skumałam). Otóż on jest mięsożerny straszliwie. Nie ma dnia bez mięsa, a śniadanie bez szyneczki niemożliwe. No ale naczytał się artykułów, że cholesterol i te rzeczy, i tak dalej. Zastrachany, poleciał do lekarza, porobił wszystkie badania, szczególnie ten cholesterol mu utkwił w głowie, że zabójca. Okazało się, że facet (60 lat) jest zdrowy jak koń, żadnych odchyłów nie ma, a cholesterol wręcz wzorowy.
Pytam – po co latałeś do lekarza, dolegało ci coś? Nie masz nadwagi ani żadnych takich…
Poleciał, bo w prasie piszą…
Nie należy szukać dziury tam, gdzie jej nie ma, ot, cała filozofia.
A tak w ogole Onufry, tez nie lubie tych takich z preferencjami kulinarnymi, co dawaja mi do zrozumienia, o ile to oni lepsi sa ludzie. A juz najgorzej, gdy tlumacza mi przy tym swiat i drogi do jego zbawienia. Nie chcialbym byc arogancki wobec tych ludzi, bo ich tez podziwiam mimo, ze czesto ida mi na nerwy.
Ciesze sie przeto, ze Krysiade zalaczyla wyjasnienie i napomkniala o nie mniej istotnych powodach jakie mozna miec, stosujac rygory dietowe.
Z czekoladą to Jerzor ma 🙄
Wczoraj kupił wedlowską 90% kakao, czyli straszliwie niby gorzka (mnie bardzo leży akuratnie). Zjadł mniej więcej 1/3 czując się winny, nie wiem, co to jest za grzech, żaden! I nic by nie szkodziło, gdyby raz na tydzień kupował sobie taką i „zbydlał się”*. Akurat od tego w pasie mu nie przybędzie.
Lata temu bywało, że z Młodym kupowali sobie półkilową (!!!) tablicę czekolady z orzechami, francuska firma to była, nie pomnę jaka. Czekolada była świetna, mimo, że mleczna i słodka, ja z tego z ochotą zjadałam dwie kosteczki, a oni resztę. Za jednym posiedzeniem 😯
Po jakimś czasie kupowali, zjadali troszkę, a resztę do mnie, żeby schować i im wydzielać 🙄
A niechby sobie, robili to raz na tydzień powiedzmy, no i co? No i śmo! Jak dla mnie, to nie grzeszyli wcale 🙄
*zbydlić się (copyright mojego przyjaciela Qlika) – oddać się nałogowi chwilowo, ale na całość. Dotyczy to każdego nałogu. Jak już – to już i na całość 🙂
Dzień dobry,
Gospodarz wspomniał o ratatouille, smacznym warzywnym daniu, które jest często dodatkiem do mięsa czy ryby. Tu poniżej sposób przygotowania. Zauważycie, że warzywa są podsmażane każde osobno a potem duszone razem, tu w piekarniku przez ok. 20 minut.
http://www.youtube.com/watch?v=oLYHimEQZLo
Danuśko, Zgago, mnie też jest trudno obyć się bez słodkości. Za chwilę wyjmę z piekarnika ciasto z mango (z puszki).
Życzę przyjemnego dnia 🙂
A propos źrebaka…ochrzczon on już, czy jakiś konkurs na imię? Bezczelnie proponuję ksywę Skarpeta!
Owszem, owszem, może nie brzmi dumnie, ale…wdzięk ma 😉
Kuchnia śródziemnomorska w Polsce znacznie ustępuje oryginalnej i inaczej być nie może. Kwestia surowca i to nie tylko warzyw, ale i przypraw. Świeże przyprawy zerwane dopiero co we Włoszech, tego się nie zastąpi.
Kwestia mięsa i warzyw. Mieso też można zepsuć i często się psuje, wcale nie taka sztuka wielka zepsuć. Ale warzywa są doskonałe samodzielnie. Można dodać różne rzeczy. Ale warzywa są najlepsze, gdy się je długo dusi i przechodzą wzajemnie smakami i aromatami. Bardzo dobrze, gdy między warzywami są bakłażany i pomidory. Taka potrawa warzywna to zupełnie co innego niż warzywa jako dodatek. Te są teraz podawane półsurowe (marchew, kalafior itd), mocno al dente. Zachowują naturalny smak i walory odżywcze, ale jako danie samo w sobie nie zdają egzaminu.
O, łotr zjadał, a tymczasem Alina przypomniała ratatuja. To właśnie coś takiego, co tygrysy lubią.
Onufry, poruszyłeś kwestię filozoficzną. Chyba jest w tym racja. Nie jadam dań wegetariańskich, a przecież za niektórymi bezmięsnymi przepadam. Kwestia się komplikuje, gdy zasiadamy do posiłku z wegetarianami i musimy wybierać z dań, które oni zamawiają. Wtedy chyba my też jemy wegetariańskie. Dobre do ćwiczenia umysłu. Jak talmud.
Onufry, Pepegor, ja od dziecka jestem przykładem „rogatej duszy” i nie cierpię propagandy, zresztą samo życie pokazuje, że to co dzisiaj wydaje się prawdą, po kilku latach okazuje się kłamstwem. Pamiętam najlepiej; „szkodliwe dla zdrowia jest masło, a wspaniała margaryna, szkodliwe dla zdrowia pomidory”. A moim zdaniem najzdrowsze jest zachowanie umiaru i jedzenie przyrządzane samemu w domu a nie stałe korzystanie z fabrycznych gotowców.
Alicjo- przypomnij Jerzorowi,że czekoladę należy jeść,bez wyrzutów sumienia i dla zdrowotności 😀
http://www.domczekolady.eu/zdrowie.htm#Zdrowotnosc czekolady
Na letnie i wczesnojesienne obiady,czy kolację ratatuję mogę jeść prawie codziennie. Na zmianę z pierogami lub naleśnikami.
Dla urozmaicenia ryba lub inna krewetka 😉
Śąska pieśń dziękczynna
Stanisławie,
i tu jest właśnie ten tygrys pogrzebany. Ja lubię warzywa do woka, na chwilę, żeby były niby już, a jeszcze. Długo duszone to sobie mogą być w zupie, a nawet muszą, są też inne potrawy, które wymagaja długiego duszenia warzyw. Moja ulubiona potrawa (autorska, czyli – co w kuchni (spiżarni) pod ręką). Do piekarnika na 15-20 minut, skropiwszy oliwą i ziołami, żeby mi te warzywka całkiem nie zdechły, ale spokojnie się pożeniły w tym czasie.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Food-strona-Alicji/Roasted_vegies+herbs.jpg
Onufry, poruszyłeś kwestię filozoficzną. Chyba jest w tym racja. Nie jadam dań wegetariańskich, a przecież za niektórymi bezmięsnymi przepadam. Kwestia się komplikuje, gdy zasiadamy do posiłku z wegetarianami i musimy wybierać z dań, które oni zamawiają. Wtedy chyba my też jemy wegetariańskie. Dobre do ćwiczenia umysłu. Jak talmud.
Wiwat Skarpeta albo co innego, co Zaba zaakceptuje. Ja bym proponował Kijanka, ale to zbyt prymitywnie. Poza tym chyba pierwsza litera już pewnie ustalona.
Alicjo, sposobów multum. W woku też nie za długo, ale zawsze wtedy dodajemy trochę chińskich grzybków i wodorostów. Ale w tajinie inna bajka. Słusznie zauwazyłaś, że sa i inne potrawy wymagające długiego duszenia.
Słuchajcie czas leci,marzec za chwilę się kończy,kwiecień przeleci nie wiadomo,kiedy i nadejdzie MAJ ! A w maju wiadomo-Targi Książki !
Znowu w dwóch terminach 12-15 oraz 19-21.
Czy nasz Gospodarz uczestniczy ? Jeśli tak,to w którym terminie ?
Zatem zjazdujemy wzorem roku ubiegłego ?
O! Już jest Alicja.
Alicjo bardzo dziękuję za chęć pomocy w dzierganiu. Ja bardzo lubię sweterki i bluzeczki zrobione własnoręcznie. Nikt takich nie ma. Teraz jestem na etapie ażurów, a myślę, że niedługo przyjdzie czas na różne fantazje z kolorów. Nazbierało się trochę różnokolorowych włóczek. Wówczs będę zawracać głowę pytaniami.
A teraz udaję się do zajęć (jak mówi klasyk)
brokuły dla Kryside … 🙂
http://smakuje.blox.pl/2011/03/Brokuly-w-japonskim-stylu.html
Alicjo mistrzyni jesteś w te druty .. 🙂
Ja z majowego muszę zrezygnować z wielką nieprzyjemnością, ale… 🙁
Nie da się być z d… na wszystkich kiermaszach, jak mawiała moja Mama, wskazując paluszkiem na mnie, bo ja do tych, co to wszędzie, gdzie się da należałam i należę.
Za chwile na Islandię, pod koniec czerwca gdzieś tam (wiem, ale nie powiem jeszcze), a pod koniec sierpnia do Polski jak zwykle. I nie wiadomo, czy coś po drodze nie wyskoczy 🙄
Danuśko, w tym roku uczestniczymy w Targach w obu terminach. Będziemy z nową książką pt. „Kuchnia w kawalerce i w apartamencie”. Wydaje ją Instytut Wydawniczy Latarnik im. Zygmunta Kałużyńskiego. Książka jest obszerna (m.in ma 400 przepisów, rozdział somelierski, naukę gotowania, opisa kilkunastu najpopularniejszych diet) i zupełnie inaczej wydana niz dotychczasowe. O szczegółach napiszę gdy będę miał w rękach pierwszy egzemplarz ( w połowie kwietnia).
Alicjo, hmmm, ciekawe, moja Mama to samo mi mówiła i to nie jednokrotnie po kilka razy dziennie. 😉 😆
Danuśko, jesteś wielka. 🙂 Jakby co, to ja się dostosuję. 😀
Gospodarzu, powiem tylko, że się ogromnie cieszę. 😀
Nisiu, a Ty ???? Będziesz na Targach ?
Nie będę na targach, ale zamawiam egzemplarz!
Do odebrania na V Zjeździe w wiadomych szuwarach i Błotach 😉
Gospodarzu-dzięki !
Czekamy więc teraz na wieści od Nisi. Potem przystąpimy do stosownych działań organizacyjnych.
Zgago,
ja tam się nie znam, moja Mama pochodzi z kielecczyzny (okolice Kłobucka) i stamtąd ma takie różne powiedzonka. Jak mi się nasunie jakieś inne, to zapodam.
Zgago kochana,
dziękuję za pamięć
Przepraszam, że nie odezwałem się poprzednio, chociaż późną nocą Was często podczytuję.
Oglądałem też wszystkie zdjęcia Danuśki, Ewy, Alinki, Cichala – można wpaść w kompleksy.
Ja jakoś się trzymam, ale z Mamą bardzo źle. Za kilka dni jadę do Polski, niestety na krótko.
Na domiar złego w pracy przybyło mi mnóstwo obowiązków i zajęć dodatkowych. Jakoś wszystko trzeba powiązać. Dzisiaj jadę do City.
Wiosennych wrażeń Wszystkim życzę, łapcie każdą miłą chwilę.
O masz…Nowy wpada w kompleksy 🙄
Z powodu zdjęć! Tak, jakby on nam tu nie dostarczał znakomitej strawy w tym względzie, no wiecie co?! 😯
Trzymaj się Nowy, pozdrów Ojczyznę ode mnie, a ten ból znam i wiem, ze lepiej nie będzie. Ot, życie…
No właśnie, życie… Już ono potrafi się zatroszczyć o posty. Dlatego żadnych dodatkowych nie uprawiam.
Alicjo, Klobuck a Kielecczyzna? Klobuck kojarzy mi sie bardziej z Czestochowskiem. Nie wiem, nie chce macic, a mapy niema pod reka.
Dziędobry na rubieży.
Zgago miła, Danuśko kochana, nie wiem, czy będę na Targach, bo żadnej nowej targowej książki nie będę miała, a jako wydawnictwo jeszcze się wahamy. Obsunęło mi się pisanie mojej bretońsko-karkonoskiej powieści, bo miałam ekstra nietypowe zlecenie, które będzie w empikach w Tygodniu Książki czyli po 15 kwietnia. Oni to na razie traktują jako niespodziewajkę, więc nie napiszę więcej.
Alicja – Latawicja! Hehehe… 😆
Nowy, ściskam, pocieszam i trzymaj się. Też wiem, jakie to niełatwe, ale musimy dawać radę, my, dorośli…
A teraz wsiadam w automobil i jadę na kilka dni w góry, przewietrzyć mózg, bo zaraz po powrocie siadam do roboty fizycznej, czyli do klepania paluszkami.
Blogu, miłego weekendu życzę
Kurczę, czy Wy też zapominacie o dopisaniu kodu??? Szczęście, że tekstu nie zjada.
Pepegorze, masz mapę w głowie. Z Częstochowy w stronę Opatowa.
Pepegorze, czy dawno temu nie należało to do województwa kieleckiego?
Dawno, to znaczy kiedy województw było chyba 17, a dopiero potem się rozmnożyły jak króliki?
Jak jestem w mylnym błędzie, to mnie wyprowadźcie 😉
Hej, jakies przepisy na post????
Jak narazie ryby z sosem „NEMO” wioda prym. Juz ponad 2 tygodnie zmuszona jestem przez rodzinke robic lososia z nasza Nemo. Cos innego???
Buziaki,
Alicjo (14:44), myślałam o tym, że miałyśmy podobny temperamencik. 😉
Nowy, jak Nisia, ściskam, pocieszam i proszę; trzymaj się.
Przyrzekam, że każdą miłą chwilę będę łapać, w myśl pierwszego wpisu do dziecięcego pamiętnika (pamiętacie jeszcze takowe ?), które brzmiało :
„Idź śmiało przez życie, miej pogodną minę,
łap szczęście za ogon i duś jak cytrynę”. 😆 😆
Nisiu, życzę wspaniałego „wietrzenia”. 😀
Zgago!
To jest to! Wpisy do pamiętników!
„Na górze róże, (bywało…na gurze ruże)
na dole fiołki,
a my się kochajmy
jak dwa aniołki”
Najpopularniejszy wpis w latach moich szkolnych, podstawówka 🙄
Życie potrafi dokopać? Potrafi.
1. mam obuoczne zapalenie spojówek;
2. spalił się mikser, wywaliło wszystkie bezpieczniki; przy liczniku też;
3. do dzisiaj byłyśmy bez telefonu, bo się rozładował bez zasilania;
4. okazało się, że trzeba wymienic całą skrzyneczkę z bezpiecznikami; w poniedziałek, po południu, za 150 zł.;
5. zanim w ciemnościach wyszarpałam wtczkę z gniazdka, tłuste, słodkie krople ciasta były wszędzie, a ja to rozdeptałam nieświadomie. Mycie było 4-etapowe.
Nisiu- to daj znać,jak już przestaniecie się wahać i podejmiecie jakąś,
jedynie słuszną decyzję.
A zatem,póki co,działania organizacyjne zjazdowo-majowe wstrzymane
do odwołania.
Nisiu-baw się dobrze w górach !
Leno- postne,szybkie i proste:
makaron z sosem szpinakowym
-paczka mrożonego szpinaku-rozmrozić,odparować na patelni,
wymieszać,cały czas podgrzewając z :
-kostką sera feta
-250 ml śmietany ( lub jogurtu naturalnego)
-łyżeczką lub więcej zielonego pesto
-dyżurne wg uznania….
Ja daję dużo czosnku granulowanego i ziół prowansalskich
Można posypać jeszcze utartym zółtym serem,można dodać przesmażoną cebulę i pieczarki.
Zamiast podawać z makaronem można zastosować jako farsz do naleśników albo zapiec na tostach. Co tam komu wyobraźnia podpowie.
Pyro-ło Matko 🙁
Limit nieszczęść wyczerpany na parę najbliższych miesięcy.
Alicjo, w moich też. 😆 Pierwsza mi się wpisała nasza sublokatorka (z nakazu ale wspaniała kobieta), z którą się przyjaźnię do dzisiaj, bo była przez nas traktowana jak część rodziny. 😀
Pyro, ależ Tobie się rozsypał cały wór z pechem. 🙁 Trzymaj się, my będziemy też „trzymać”.
Pyro Kochanienka,
Jutro bedzie lepiej….
Danuska, dzieki a jutro rano gonie po szpinak. Zapodam.
Buziaki,
ten makaron można i z krewetkami i z łososiem i z kurczakiem .. z tym na co ma się smaka ..
Pyra bidulka .. ja bym sobie popłakała ze złości ..
Nowy przytulanko …
Nisiu pięknej pogody ..
Nowy 🙁
W marcu jakoś mamy sporo smutnych wiadomości…
A gdzie Nemo ? Zajęta ogrodniczeniem ?
ale mają dobry PR … 🙂
http://a1.sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash4/196545_202569683099993_100000408896377_648130_5293843_n.jpg
„Poisson Cru” na Tahiti czy „oka” na Samoa to to samo. A jest to surowa ryba z mleczkiem (kremem) kokosowym, sokiem z limonki (cytryny) i z dodatkiem ogorka (bez pestek) pomidora bez tego mokrego i pestek, zielonej cebulki nieco. Sol, pieprz i mozna jesli ktos lubi ostrzejsze chili pasty nieco dodac. Pyszna ryba na surowo (salatka?) Pokroic rybe (tunczyk pewnie najlepszy) na male kawalki no takie kostki 1-2 cm. Reszta to samo. Skropic dobrze sokiem z lemonki i mleczkiem kokosowym z puszki (chyba, ze sie chce robic samemu) warzywa, przyprawy i do lodowki na godzinke niech sie przegryzie. Pycha. Cala Polinezja to jada namietnie tylko roznie nazywaja w zaleznosci od wyspy. Tahiti wiadomo francuskie ale juz gdzie indziej to jakas odnmiana „oka” bedzie 🙂
Mozna tez zamarynowac rybe w soku lemonkowym i po jakims czasie odlac sok a reszte tak samo zalewajac kokosowym mleczkiem i na stol. Bagietka jak najbardziej pasuje albo sama ryba. PYCHA 🙂
Pyro: siła złego na jednego. Coś nie sprzyjają Tobie złe moce kuchenne. Dasz ma mszę może?
Alicjo, Stanisław ma rację, to tuż koło Czestochowy, wylot na Wieluń (północny zachód). Wtedy, jak było 17 województw, to Częstochowa nalażała do woj. katowickiego.
Wczorajsze menu z pubu. Do tego Guinness w kuflu oczywiscie i bylo wesolo i glosno bo ludzi multum i jak to w pubie sie kazdy przekrzykiwal 🙂
-„BAKED ARTICHOKE & SPINACH DIP
SERVED WITH FRESH BAKED FLATBREAD WEDGES – $10.50”
-„BONELESS PORK DRY RIBS
PORK SIRLOIN MARINATED IN A BLEND OF SAVORY SPICES. GARNISHED WITH CHIVES. $10”
-„STUFFED BABY YORKIES
MINIATURE YORKSHIRE PUDDINGS, STUFFED WITH SEASONED ALBERTA ROAST BEEF AND HORSERADISH MAYO. SERVED WITH JUS TO DIP. $10”
Karczochy i szpinak zapiekane toto i w misecze podane takiej solidnej i do tego foccacia. Pychotkas byla
Male zebereczka wyfiletowane i robione w glebokim tluszczu (moze gril?) do tego gesty sos do maczania na smietanie.
Miniaturowe yorkshire pudingi z wolowina w srodku, na wierzchu sos majonezowo-chrzanowy i do maczania taki sos jak od pieczeni wolowej. Ogolnie calkiem smaczne wszystko bylo. Grajek zaczynal od 21 wiec juz wychodzilismy bo rano do pracy trzeba bylo a zajec duzo (koniec roku fiskalnego).
Też pójdę ogrodniczyć.
Pepegor – przestanę krasnoludkom wystawiać miseczki z mlekiem i miodem. Nie zarobiły skurczybyki
Wszystkim dziękuję za wsparcie. Nie piszę dużo, bo oczy bolą.
Pyro, ślę Ci serdeczności.
Ja tam się nie znam, ale Farida i Niemen to było TO!.
Artykułu mozna nie czytać, ale la musica magica warto posłuchać warto.
Gotowało się 😉
http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001,9318326,Wdowa_po_Niemenie_walczy_o_prawa_do_piosenki.html
To lepsiejsze… :0
Łoj, podnoszę zajęcia z podłogi 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=1H1491uHOio&feature=related
No to yyc nie przestrzega postu, ale na urodziny mozna wybaczyc. Ja najbardziej ograniczylem zjadanie szynki, a to dlatego, ze trudno znalezc dobrze wypieczona, bo wszystkie maja wstrzykiwane wode i inne elementy napulchniajace i juz po kilku dnia pachna nieswiezo. Jadam wiec juz wylacznie szynki wedzone typu westfalskiej.
Wciaz czytam „Wdowe Clicquot” o dziejach szampana, ale pod wplywem tego czytania zaczynam wydawac wiecej pieniedzy, bo zamiast czerwonego wina kupuje sobie ostatnio wino babelkowe. Glownie prosecco bo tansze, ale tez i „Laurent Perrier”. Co prawda wyczytalem, ze jakosc, a raczej „jakosc” szampana czesto zalezy od nalepki – im bardziej znana firma tym drozsze choc niekoniecznie lepsze wino. Szampan zreszta swietnie pasuje do postnego jedzenia. Wzniose wiec dzis kilka toastow za blog i dodatkowo-urodzinowo za yyc.
ROMek,
olewać recenzje *znawców*, w końcu i tak na koniec (koniuszki) kończy się na tym, że jemy i pijemy, co nam smakuje. I o to chodzi 🙂
Najgorsze, że kiedyś trzeba skończyć, nawet, jak nie chcemy 🙁
Znowu wracam do zajęć.
O poscie to ja zapomnialem choc gdybym pamietal to tez bym zapomnial 🙂
Dziekuje za toast i wszystkim za zyczenia. Kto ma dzisiaj urodziny, imieniny, rocznice, dobry dzien?
Zdrowie wypije w domu bo teraz tylko praca, praca i blog. Zajety czlowiek, ze nie ma kiedy co zrobic 🙂
Ojej! Biedna, biedna Pyra. Szkoda, że tak daleko. Pomogłabym.
Na tym zdjęciu to postne danie Pona Pietra barzo piknie mi sie widzi. Dorzuciłbyk ino do tego postnego dania pare kawałecków pokrojonej kiełbaski – i zaroz byk to zjodł 😀
A Rudy (którego znasz) Owczarku, za nic by nie zamienił wędzonego pstrąga czy węgorza na byle jaką kiełbaskę.
Ja też poszczę. Śniadanie na łódce. Dla urozmaicenia – owsianka 🙂
Teraz w miasteczku. Obrazki z plaży gdzie pracuje się od rana. Na obiad będzie kasza gryczana ze skwareczkami (mało postne, ale za to smaczne) Staram sie znaleźć maślankę, ale rokowania marne. Nie używają…
https://picasaweb.google.com/cichal05/SanPedroBelize?authkey=Gv1sRgCLW9vamRwKG31wE#
hehehe…owsianka?
Znamy, Kapitanie, znamy 😉
Owsianka jest dobra na wszystko,
owsianka na stopę za niską…
Owsianka to jest klinek na splinek
na brzydki bliźniego uczynek,
na braczek rzucony na rynek
na taki jakiś nie taki ten byt…
tarararararara… 😉
https://picasaweb.google.com/cichal05/Iguana02?authkey=Gv1sRgCJCNi6WnsfubSw#
Trochę nieostra. Towarzyszy mi podczas pisania juz od godziny. Może lubi owsiankę…
A Ty się Alicjo ze starego nie naigrawaj. Jak byliście na Cygnecie toście wsuwali aż się uszi trzęśli!
yyc, wygląda na to, że jesteś bardzo zajęty 🙂 ale może znajdziesz czas i obejrzysz ten filmik. „Grand Véfour” to piękna restauracja ale bardzo droga, przy parku Palais Royal (niedaleko Luwru). Szefem kuchni a od niedawna też właścicielem jest Guy Martin. Wydał kilka książek kucharskich, m.in. o daniach warzywnych. A tu pokazuje danie z małymi langustami (mogą być gambasy lub duże krewetki) i koprem włoskim (fenouil). Porcja jest raczej dietetyczna…
Coś zapomniałam…
http://www.youtube.com/watch?v=9tvDrL2Inz4
Dla ROMka, amatora szampana 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=KBzz4d4IRaM&feature=related
Ponie Pietrze, Rudy mo racje! Pstrąg tyz pikny! Co do wyngorza, to jesce nie wiem, bo pod Turbaczem o wyngorze trudniej niz o pstrągi 😀
Pokiełbasiłek (a propos kiełbasy 🙂 ) swój adres – teroz mój komentorz w pocekalni pockać musi 😀
Alinko, Ty takie pysznosci a ja w wlasnie flaczkow miseczke styropianowa z polskiego sklepu zjadlem na lunch…no coz pomaze ze te flaki to ta langusta a woda (ktora wlasnie pije) sie cudownie zamienila w szampana 🙂
Jadlem flaczki nie styropian.
marzyc mozna w morzu kolo plazy…
„Wedle rad dietetyków powinno się jadać mięso w nie za dużych ilościach i to nawet niecodziennie. ”
Amerykanscy naukowcy wystosowali podobno pismo do rzadu, nawolujac do likwidacjo potraw miesnych w szkolach. Wniosek zaopatrzyli wynikami badan, z ktorych wynika, ze spozywanie miesa przyczynia sie do powstawania raka.
cichal dobrze, że mnie tam nie ma bo pewnie bym nakupiła bez liku tych różnych szmatek ręcznie robionych ..
Kapitanie,
ja się bynajmniej, bo mnie to pasowało bardzo i bez niczego, jak pamietasz, to Jerzor dopieszczał się sokiem malinowem 😉
Cholera, oddaliłam się do zajęć i wyłączyłam głośniki, Kapitanie 🙁
Dlatego skype’a nie usłyszałam.
Ładny temat recenzje kulinarne. ROMek z jest obecny z musującymi, a Alicja powątpiewa generalnie.
Kupiłem sobie świeżą na rynko książkę niejakiego Jörga Zippricka pt. „In Teufels Küche ? ein Restaurantkritiker packt aus”. Z tego co się dowiedziałem, pracował 20 lat jako krytyk oceniający restauracje tam, gdzie kuchnia tych lat była miarodajna, tzn. we Francji, Belgii, Włoszech, Szwajcarii i Hiszpanii. Pisał dla periodyków kulinarnych i żył z tego nieźle, jak sam twierdzi. W pewnym momencie się poróżnił ze wszystkimi i znalazł się poza kręgiem. Na wskutek tego więc powstała książka, której tytuł przetłumaczę tak: „W piekielnej jatce ? krytyk kulinarny zeznaje”. Bardzo to ciekawe, bo o kulisach tego geszeftu, zarówno ze strony kuchni, jak i o show i o interesach w tej gałęzi gospodarczej.
Postanowiłem od czasu do czasu kawałek dla nas przetłumaczyć i tu wstawić, ale już po pierwszym, drugim rozdziale widzę, że chyba nie podołam. Nie podołam z róznych powodów – ale tym razem nie o tym – nie o dlaczego i w ogóle. W tym specjalnym wypadku chodzi u mnie o brak jakichkolwiek podstaw, by zmierzyć się z tą specjalną terminologią, bo ja nie romanista. Mimo, że ćwiczymy to tu też, było nie było, od paru lat. Ale, dam przykład: „…Spiegel w 1979 roku przedstawił go jako Hamleta przy kuchni i chwalił jego parfait z wątróbki z gęsi z Perigrot, przepiórkę w raguot z leśnych grzybków i medaliony z sarnich polędwiczek w sosie porto. Zapamiętałem to dokładnie, bo Spiegel wtedy właściwie nigdy nie pisał, ani o kucharzach, ani o perfait z gęsiej wątróbki. To był wtedy absolutny wyjątek. Poza tym, próbowałem wtedy bezskutecznie znaleźć słówko „parfait” w dostępnych mi leksykach”.
I co ja mogę, jak nawet leksykonów z tych lat nie posiadam.
„…ja mogłem zamówić kluski, bo tylko na tyle znam francuski”, że zacytuję nieodżałowanego Mariana Załuckiego.
No dobra…Kapitanie, chyba koleżanki nie ugotujesz? Tej, co się z Tobą zaprzyjaźnia? 😉
Dopiero teraz mogę wznieść toast za zdrowie Pyry, Żaby i Jej przychówku, po prostu za całe Blogowisko. 🙂
Przyrzekam, że nie doprowadzę się do takiego stanu. 😉
http://fotoforum.gazeta.pl/zdjecie/2661204,6,2,2,0,Po-impreziei-na-kacu.html
Zgago,
takie podobne zwisają czasami na moich kolnach, tylko kapeczkę inne, mianowicie szopy pracze. Wtedy, kiedy zwisały, nie przyszło mi jeszcze do głowy, żeby nosić fotoaparat i przy pogodzie do ogródka. Teraz noszę, a one pewnie u sąsiada na klonie 🙄
Alicjo i też tak słodko wyglądały ? 😀
Dla kocich fanów :
http://www.youtube.com/user/mugumogu?blend=1&ob=4
😆 😆
Wyglądały!
Właśnie tak. A z szopami to mam inne wspomnienia (pewnie juz klepałam), jak to śliwki suszone, na to boczek zawijany, smażonko i te rzeczy…
Zawiało zapachem do lasu i szopek przyszedł, i zastukał do drzwi kuchennych, tych od ogródka 😯
Północ ci była (u nas gość, syn Alsy z naszym Młodym oglądali jakieś badziewie na tv), a tu się ktoś dobija od ogrodu. Szopek chycił się siatki przeciwkomarowej (metalowej) i tak nią targał, że wydawało się – rozniesie za chwilę. Nic, ino napad, więc Jerzor za mietłę (autentycznie!), a my za Jerzorem do tej kuchni, wystarczyło światło zaświecić 🙄
Szopek oddalił się bez pośpiechu, ale obrażony wielce.
Już był w ogródku i witał się z gąską. Ale co rabanu narobił, to narobił za siedmiu złodziei przynajmniej.
Mieliśmy też rodziny szopów, odwiedzających ogródek. Latem zawsze zostawiamy pokrywę kompostera, bo wiadomo, że i tak przyjdą i odkręcą,
a po co mają kombinować i przewracać czy podkopywać się pod ustrojstwo (bywało!), niech mają otwartą restaurację. I tak to dla zwierza, i tak…;)
Naukowcy z Tuktoyaktuk oglosili wyniki swoich badan i wyszlo, ze jedzenie szkodzi. I tak: jedzenie rakow moze wywolac raka a jedzenie zoltej papryki zoltaczke. Od polgeska dostaje sie polpasiec a od cukru cukrzyce. Ponoc papierowki przywoluja bladosci odcien bielszy a kosztele kosztuja i szkodza na kieszen. Po gruszkach spiaczka w popiele, watrobka szkodzi na nerki a nereczki na watrobe. Flakow nie nalezy jesc zupelnie bo ma sie poplatanie z pomieszaniem czyli skret kiszek. Wina nie daje sie niewinnym a szampana samym panom. Courvoisier’a zje i wypije….. Naukowcy zajadaja mozdzek w kokilce popijajac Wdowa Clicquot i stad mamy te wspaniale wyniki roznych dlugoletnich i kosztownych badan. Ile przy tym zjedzono i wypito wiedza tylko badacze. Niech zyje nauka 🙂
Ale fajna przygoda, nie ma się co dziwić, bo mieszkacie w ślicznych „okolicznościach przyrody” – ja sama zwykłaś mówić. 😀
Mam nadzieję, że w tym roku wrócą na moje osiedle wróble, bo zeszłoroczna zima prawie całkiem je wytrzebiła a może się przeprowadziły.
Toteż my, łasuchy, mamy te naukowe opinie w głębokim poważaniu, yyc 🙂
I naukowcy pewnie zejdą wczesniej, niż konstytucja przewiduje, i na nich robaczki popasą się wcześniej, niz na nas. I od razu dodam – szkoda mi tych robaczków 🙁
Zaczynam gubić literki, znakiem tego, trza iść spać.
Życzę wszystkim dobrej i spokojnej nocy. 😀
yyc -nie potrzeba żadnych sesji naukowych. Samo życie szkodzi.
Zgago,
moje okolicznosci przyrody prawie że odzwierciedlają Bartniki. Dlatego nigdzie się stąd nie ruszę. Nie była to taka rzeka dzieciństwa tylko, bo przemieszkałam tam całe pierwsze 20 lat. Prawie jedna trzecia mojego życia teraz.
http://www.youtube.com/watch?v=5GZLDvQC08I
krysiude,
życie to jest ta zaraza przenoszona droga płciową (parafrazując…) 🙂
Ale życie jest fajne, mimo wszystko (chociaż diabła warte, jeżeli nie bywa uparte).
Takie tam wieczorne dramaty filozoficzno-egzystencjalne
O matko…
zajrzałam do gazety. Za moich czasów nie istnieli *kibole*. Za moich czasów istnieli fanatycy piłki nożnej, żadnych szalików nie nosili, tylko zwyczajnie trzymali kciuki za swoja drużynę. Owszem, pobierali to i owo (o ile pamietam, piwo było na pierwszym miejscu), ale mecz był najważniejszy. Porachunki , kto tam się chciał rachować, to już poza stadionem.
Wygląda na to, że jakaś subkultura się utworzyła. Nie mają sposobu, zeby jakos zaistnieć, czy co?
U mnie empty miska syndrom (EMS, nazwijmy to tak, Onufry, i to będzie Twoje copyright ;)), Jerzor zeżarł, a teraz co chwilke podżera orzeszki (o, żesz ty!) i takie tam 🙄
U mnie jak sie nie wbije kodu to zjada. Dawno, dawno temu nie zjadało. Jak był zły to tez nie zjadało. Ale to było dawno.
Pojechałam dzisiaj ponad 100 km na zebranie wyborcze Związku końskiego. Chyba już sie więcej nie dam nabrać. Wściekłam się tak, ze po wyjściu – przed obiadam – trzęsło mnie od Stargardu do Łobza. Z mała przerwą na kupowanie ryb przy przejeździe kolejowym koło Chociwla. Tam sobie stawa (dobre słówko, co?) taki samochód z gospodarstwa rybackiego w Ińsku, który pakę ma częściowo zamienioną w ladę, na pokruszonym lodzie leza ryby. Dzisiaj już zostały tylko resztki, jak podjechałam. Kupiłam szczupaka patroszonego jako prezent dla Eskowego męża (i Eski też), ogromnego wędzonego pstrąga z mięskiem różowym jak łosoś – zawiozłam go córce, a dla siebie filet z okonia nilowego. Tenże filet właśnie dochodzi w garnku na parze. Poleję go masłem, posypię zieleniną i jajkiem. To lubię!, chociaż wolałabym dorsza.
W Łobzie zostawiłam siodło rymarzowi do wymiany przystuł. Myślałam, że wystarczy jedna, ale pan rymarz uznał, że dwie, poza tym zeszyje tybinki (sama to potrafię, wrrr), z trudem mu wyperswadowałam malowanie siodla na czarno. Stara farba się starła na siedzisku i teraz jest częściowo w kolorze chromowej skóry, nie wiem co to ma przeszkadzać a sprzedawać tego siodła na pewno nie będę. Ma być gotowe na jutro. W przeszłości dałam za niego dojną krowę, co prawda krowy były akurat wtedy bardzo tanie.
Na zebraniu się wściekłam z dwóch powodów (głównych). Po pierwsze prowadzęcy (mój były kierownik) zamiast poprosić zebranych o podawanie kandydatów do zarządu, po prostu stwierdził, ze najprościej bedzie jak po prostu zaproponuje nam wszystkich siedmiu członków ustepującego zarządu i przez aklamację ich zatwierdzimy. Zapachniało czasem słusznie minionym. Pomieszałam trochę, sala podała jeszcze cztery nazwiska, ale na wynik to specjalnie nie wpłynęło, chociaz jednak trochę.
Z Warszawy przyjechał członek wyższego szczebla i trzymał spicz o tym, jak to centrala działa, tylko ministerstwo jej nie słucha itp… Oczywiście wielkie osiągnięcie, ze paszportyzują i czipują konie. Nie wyrobiłam i zapytałam, jak to jest, ze w Polsce za brak paszportu grożą utylizacją konia (ciekawe jak, skoro jak nie ma paszportu to go nawet utylizacja ani rzeźnia nie zabierze z podwórza?) a po Irlandii biega ponoc kilkanaście tysięcy i jakoś nikt nie próbuje ich ukatrupiać, raczej wygląda, ze nie wiedzą co z tym zrobić. A ten mi na to, ze te konie mają paszporty (sic!) tylko są nierozpoznawalne!!! Hi, hi, hi! Przecież większość z nich jest srokata, czyli gdyby ktoż naprawdę chcial to nawet wystarczy zdjęcia porównac z rysunkiem zgłoszenia do paszportu. Trochę czasu by to zajeło, ale nawet program komputerowy można by napisać, chociaż dla wstępnej segregacji. To na wypadek gdyby miały te paszporty, ale wiadomo, ze w przeważającej ilości te konie latają po Irlandii jeszcze od czasów gdy nikt o paszportach nie słyszał i mnożą sie same, czyli kto niby miał by je do tych paszportów zgłaszać? Na to wstał jeden mądry i stwierdził, ze miesiąc temu był w Irlandii i żadnych koni biegających luzem nie widział, wszystko to pic i telewizja kłamie. Powinnam mu odpowiedzieć, że w czasie II WW moja Mama (szczęśliwie) nie widziała żadnego zabitego, z czego należy wysnuć wniosek, ze żadnych ofiar nie było – jest to równie logiczne rozumowanie. Niestety – l’esprit de l’escalier – pomyślałam o tym jak wyjeżdżałam z parkingu
Alicjo, deal. Czyli mamy gentleman’s agreement co do wymiany copyrightów 😉
A tak poza tym, to ? orzeszkowym skrytożercom mówimy stanowicze ? nie!
Czy jakoś tak.
U źrebaka był lekarz, okazało się, ze jest lepiej niż się spodziewałyśmy _ Sylwia mnie bombardowała wiadomościami, ze źrebię jest zatkane i może też ma przetrwały moczownik i… jeszcze kilka rzeczy. Źrebak sam sie odetkał, czyli smółka poszła, pępek już suchy, choć bardzo krótko się pępowina urwała. Lepiej na zimne dmuchać.
Ksywa „Skarpeta” bardzo dobra, akurat ma jedną białą nogę. Sylwia wymyśliła imię Szafir. Pewnie tak zostanie. Szafira jeszcze nie było a Szafirek dobre dla kucyka. 😀
Pada deszcz.
Łe tam… niech sobie orzeszkują na własny rachunek 😉
W końcu każdy z nas sobie te tam…orzeszki orzeszkuje 😉
Jak pracuję fizycznie i zjem takie jarzynowo-kaszkowe żarełko to po godzinie jestem potwornie głodna.
Kiedy pracowałam w PGRze, mieliśmy doskonałe stołówki. Bezmięsne dania byly, jak Pan Bóg przykazał, w piątki. Potem przyszedł odgórny nakaz, żeby zwiększyć ilość dni bezmięsnych. Stołówki się nie zastosowały, było to o tyle łatwe, ze była własna rzeźnia, bo wychodziło z wszelkich obliczeń, że dania jarskie są i droższe, i bardziej pracochłonne – kucharki się zbuntowały.
Gdyby wtedy ktoś robotnikowi zaproponował kotlecik sojowy jako zdrowszy, to by go na taczkach wywieźli.
A mi bardzo odpowiada dieta cukrzycowa: orzeszki i gorzka czekolada, natomiast kaszki i w większości gotowane jarzynki odpadają – indeks glikemiczny równy glukozie bez mała
No to przynajmniej zostaje w kamolach , Szafir, znaczy się 😉
WRRRRRRRRRRRRRRRRR! jak ja tę cap-cos tam złapię, to jej łeb ukręcę przy samej d..!!!Bo trzy razy zawrzeszczała, a ja słucham, wpisuje te kody, no i co? No i to właśnie. I jaśniej.
Czwarta próba.
No tak, musze podziekowac Alinie za te linki i informacje o paryskich restauracjach. W maju i czerwcu bede przelatywal przez Paryz to sprobuje tam zajrzec i sprobowac tych pysznosci. Przy okazji wspomne, ze jednym z powodow dlaczego lubie latac Air France jest to, ze jako jedyna linia lotnicza na dlugich trasach serwuje szampana rowniez w klasie ekonomicznej. Salut!
ROMek
co do Air France to my z Jerzorem się zgadzamy 🙂
Żabo, mnie się ciśnie takie zaczynające się od a nie…, ale nic już nie powiem, tylko dobranoc 🙂
W tak zwanym międzyczasie miałam telefono z zachodniego wybrzeża (Vancouver). Wbrew wszelkim moim (a ja wszystko mam wbrew) zasadom podesłałam zamawiającej płaszczyk (te tam lawendowe) zdjęcie, co to wam podesłałam.
Z zapytaniem, czy może być, i reklamacji nie przyjmuję 😉
Nie powiem, ale powiem – dziewucha (poznańskie to?) zapytała, czy nie za mało sobie liczę (bo z góry jej powiedziałam, ile), i gdzie podesłać te tam, brzęczące 😯
No wiecie co?! Dostanie do ręki, to zapłaci 🙄
Zakoleżankowałyśmy się okrutnie przy okazji. Szkoda, że nie wcześniej, bo bywała w Kingston, jej syn studiował na Queens.
– Powiedz mi, jak mnie kochasz.
– Powiem.
– Wiec?
– Kocham cię w słońcu. I przy blasku świec.
Kocham cię w kapeluszu i w berecie.
W wielkim wietrze na szosie i na koncercie.
W bzach i w brzozach,
i w malinach, i w klonach.
I gdy śpisz.
I gdy pracujesz skupiona.
I gdy jajko roztlłkujesz ładnie –
nawet wtedy, gdy ci łyżka spadnie.
W taksówce. I w samochodzie.
Bez wyjątku.
I na końcu ulicy. I na początku.
I gdy włosy grzebieniem rozdzielisz.
W niebezpieczeństwie. I na karuzeli.
W morzu. W górach. W kaloszach.
I boso.
Dzisiaj. Wczoraj. I jutro. Dniem i nocą.
I wiosna, kiedy jaskółki przylatują.
– A latem jak mnie kochasz?
– Jak treść lata.
– A jesienią, gdy chmurki i humorki?
– Nawet wtedy, gdy gubisz parasolki.
– A gdy zima posrebrzy ramy okien?
– Zimą kocham cię jak wesoły ogień.
Blisko przy twoim sercu.
Kolo niego.
A za oknem śnieg.
Wrony na śniegu…
No co, kulinarnie, było nie było, z tym jajkiem 😉
Alicjo nie rozrzewniaj mnie…
Za dzisiejsze ciepłe słowa z Waszej strony – bardzo dziękuję.
dzień dobry … Warszawa biała i 0 stopni …
U nasz tesz 🙁
trzeba mieć zdrowie … 😉
http://www.youtube.com/watch?v=v5ku-2T3r8Y&feature=youtube_gdata_player
Oj tak Jolinku 🙂 Dzień dobry 🙂
Idę na targ kupić co potrzebne do ratatouille, bedzie bezmięsnie.
wlasnie obejrzalem sobie zawartosc zoladka zolwia morskiego
(na „wyborczej”);
ludziom o slabych nerwach nie polecam…
Już troszkę widzę. Córcia przyjechała po południu spotkanie rodzinne.
Pepegor – interesujący fragment książki zamieściłeś. Proszę Cię – streszczaj nam co ciekawsze fragmenty, a tłumacz tylko anegdotki.
A dlaczego ja wyników pracy Alicji nie widziałam?
Idę gotować obiad – dzisiaj na 8 osób.
Dzień dobry Szampaństwu,
Nie narzekajcie na pogodę, okruchy zimy nawet w kwietniu mają pełne prawo się pojawiać. Z innych absurdów – dziś pojawia się moja ulubiona, dziewiętnastowieczna tradycja zmiany czasu, co powinno być już ok 100 lat temu skasowana, a w międzyczasie podrzucamodrobinę prostoty o poranku.
Koszyk Kaczyńskiego to fotomontaż …
3/4 rzeczywistości to fotomontaż. Mam znajomego, który twierdzi, że świat zamieszkuje ok. 200 osób, reszta to statyści.
Oto, co niektórzy specjaliści od bezpieczeństwa elektrowni nuklearnych w Kanadzie robia dla rozrywki. Wpis pod zdjęciem naskrobał ów Ultra-Maratończyk. Rocznie zalicza przynajmniej dwa maratony.
W porywach trzy 😯 Ten ultra spokojnie może policzyć za dwa, nie?
A jeśli ciekawi jesteście lat…rocznik ’48
http://alicja.homelinux.com/news/Qlik.jpg
Wieczorem 6 marca 2011 w Urique (Chihuahua, Meksyk) dochodze do siebie na mecie imprezy pod tytulem Copper Canyon Ultra Marathon. Czulem wtedy, ze mam tyle lat, ile kilometrow miala trasa biegu (80 km po gorach).
Mlody czlowiek, Indianin Tarahumara po mojej prawicy wyglada na swoje lata – chyba dlatego, ze przybyl na mete kilka godzin przede mna. Zadnego szacunku dla Gringos europejskiego pochodzenia!
Chciałam dodać, że zawsze biega w barwach Polski.
Moje dzieciaki z malym Markusem sa chore. Raniutko zawiozlam goraca bagietke z wloskimi ciasteczkami, w poludnie obiecalam „kluseczki z miseczki”, lece wiec po ser i juz mnie nie ma. Potem to sobie zamowia co beda tam chcieli, babcia Lena jest w pelnej gotowosci.
Buziaki,
notuje, cos, jakby zastoj,
http://allbutterbutter.blox.pl/html
bez jaj 🙂
Na czas zakupów przez prezesa J.K. sklep został zamknięty, obecni byli tylko towarzysze partyjni i gromada dziennikarzy. I kto miał mu doradzić w zakupach ?
Żabo,
strach czytać o tych obyczajach zebraniowych. Mnie też by poniosło i pewnie bym się wtrąciła, choć na co dzień spokojna ze mnie kobieta.
Dotknął mnie dziś jadłowstręt, choć ,niestety, już powoli mija. A robiłam dziś tygodniowe zakupy, więc w sklepie mięsnym odwracałm głowę od towarów i w rezultacie wydałam tylko 20,45 zł – za mały kawałek schabu, pół kilo mielonego, kawałeczek wątrobianki i dwie kiełbaski wyborcze.
A ten jadłowstręt to chyba na tle nerwowym, bo stresowałam się bardzo udziałem w konkursie ortograficznym w sąsiednim mieście.Z ortografii jestem dobra, ale konkurs jest loterią , bo trzeba napisać poprawnie wyrazy, których znaczenia często się nie zna . Najpierw udało mi się zakwalifikować do finałowej ósemki/ uczestników było ok.400/,a ostatecznie zajęłam trzecie miejsce. Taki miły sukcesik. Emocje opadły i apetyt wraca, a ja nie kupiłam nawet kawałka szynki.
Uspokajam , że nie zamierzam prowadzić na blogu misji ortograficznej.
A śniadanko Onufrego chętnie zjadłabym dziś na kolację.
zastoj, baby poszły pościć a Kulikowski montuje foto.
Kaczynskiemu brakuje patelni.
Ja pracuję nad lawendą, czyli nieobecna usprawiedliwiona.
O, fajnie, ze ktos rozwiązał problem, ile jest masła w maśle 😉
Bo ile cukru w cukrze, to już dawno wiemy!
Czy ktoś wie, czym Prezes zapłacił za zakupione towary? Bo podobno „pieniążki” oddaje mamusi, konta bankowego nie posiada, ani tem bardziej karty kredytowej 🙄
No ale i tak – odważnie z jego strony, odważnie!
Żabo,
zakumkaj, jak tam młode. U mnie okołozerowo, a rano było -8C, o 11-tej -4C.
Ja się tak nie bawię 👿
Slyszalam gdzies, ze ananas mozna smazyc na masle. To pojde i sobie usmaze.
Zapalta se kaganki o 20.30
http://portalwiedzy.onet.pl/4868,25297,1640143,1,czasopisma.html
Sniadanko dla Krystyny z gratulacjami konkursowymi 🙂
https://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Sniadanie01?authkey=Gv1sRgCNHQ8I-NkZj_Og#slideshow/5588458711441753186
z ananasem, to znalem o smrodzie,
znalem tez jednego dr. co mu habilitacji chciec nie dali, bo postanowil nie dokladac reki do masla bez masla, tez pojde, montowac, albo poscic, jeszcze nie wiem, Mlody mowi, ze musi byc dobre, inchallah ( Inch Allah )
ka,
ananas można smażyć na czymkolwiek, a i też pasuje do każdej pieczeni. Ja zakupiłam dzisiaj materiał na podszewkę do lawendy, 31$ za 2.5 metra. Rayon ci on jest, lepszy już tylko jedwab, ale 3 razy droższy.
Na obiad zakupiłam filety pacific snapper, za 13$. Jest tego 83 dkg. damy radę. Do tego sałata i buraczki marynowane. Nie wydziwiam, bo nie mam czasu. Sobota pracująca.
Oddalam się do.
Smacznego Alicjo, ten red snapper to prawdziwa rewelacja. 83 deka – dacie radę. Trenujcie juz na harkala.
Moi domagają się powtórki ze snappera.
W domu już się uspokoiło, goście poszli zostało tylko dziecko przyjezdne (do jutra) i my dwie kobiety domowe. W korytarzu można się zabić o dwie potężne torby z ksiązkami, folderami, filmami, mapami itp. Jedna z koleżanek Młodszej, dziewczyna po hydrologii, zrobiła doktorat z fizykoterapii, a AWF kończyła równolegle z geografią. Zdolniacha, jak rzadko do tego dwóch synów, mąż, ciężko chory ojciec i budowa domu – już drugiego (pierwszy sprzedali, bo był za daleko od miasta i dojazdy 2 samochodów wychodziły za drogo. Pani, o której piszę „w budowie” w pierwszym domu osobiście montowała boazerię, poręcze schodów itp, a w tym obecnie budowanym właśnie zabiera się za układanie paneli. I ten kombajn – nie kobieta – zostawiłA GEOGRAFIĘ UGOREM I JEst WUEFISTKĄ I TRENERKĄ W PEŁNYM WYMIARZE. w ZWIĄZKU Z POWYŻSZYM SWOJE ZBIORY NAUKowe przywiozła Ani do wykorzystania – prywatnie albo do szkoły. I stoi to teraz przy wejściu do dużego pokoju w charakterze barykady. Podśpiewuję „Na barykady ludu roboczy” ale aluzja nie dociera. Może jutro?
YYC, ladnie dales 🙂
zgaduje, ze byliscie we trzy i tu sie czepne o nieparzystosc parowki i tych plasterkow przy ogorkach, ktos nie lubi?
bron PB nie bierz mnie serio, ja tylko staram sie byc antypatyczny z fatalnym jezykiem w celu przedluzenia tematu
PS. Byku
tego zolwia nie znalazlem, pomoz prosze, lubie drastycznosc
Witam.
Na krótszy wieczór.
http://www.vevo.com/watch/tina-turner-david-bowie/tonight/USCA30200082
Dopiero teraz przeczytałam wpisy od wczorajszego wieczora do teraz.
Krystyno – gratulacje i własna ekspiacja, bo ja stresując się Łotrem (że za chwilę znowu zezre) zapomniałam o znakach przestankowych. Poprawię się, daję słowo.
Yurek, cos sie zaplatalo w tym sznurku, jest tez opcja, zem cienias, rzuc monete
Działa, działa, masz blokadę dlatego nie działa.
Snapper pożarty!
Z przyjemnością czytam o Adamie Małyszu, fajny facet ci on jest. Rzadko się zdarza taka gwiazda sportu (czy inna gwiazda), której nie uderza woda bąbelkowa…
Czapka z głowy, Adamie!
Yurek, no i masz racje, ale ja w Bangladeszu, a ten Twoj powroz dziala tylko w usa i ca, co z tym zrobic?
moge sie wprawdzie przeprowadzic, ale raczej mnie nie stac, no chyba, ze rzut na tasme w barwach sponsorowanych Biedronka
Krysiu, gratulacje!!!!
Sławku – Daj znać gdy się przeprowadzisz, to sobie razem popostujemy. Tutejsze jabłka są droższe od pieniędzy.
Gdyby nie jabłka, bylibyśmy w raju, w raju. Nie to, że Tuska czy Ewę za to winię, winię Adama.
Teraz działa?
http://www.youtube.com/watch?v=7icGpchTH4c
Placek, starych drzew się nie przesadza.
No tak yyc, ale po co te parowki przy poscie. Tyle innych pysznosci na tym stole.
Lubię warzywa, bardzo lubię (szczególnie gdy towarzyszą godnemu kawałkowi mięcha lub ryby).
zas Michnik zawinil?
Yurek, teraz jest ok
wiem, zem bierwiono nieswieze 🙂
zaczne podlewac pieniadze, wszak wiosna
ROMek 🙂
przeciez to nie sniadanie w zachrystii w dniu niejadalnym
a moze parowki ze sledzia?
Pozwolę sobie.
Pewna para w wieku 85 lat miała 60-letni staż małżeński.
Choć nie byli bogaci, to dawali sobie radę, ostrożnie gospodarując pieniędzmi.
Choć nie byli młodzi, byli dobrego zdrowia, w dużej mierze dzięki
naciskowi żony na zdrowe jedzenie i ćwiczenia przez ostatnią dekadę.
Pewnego dnia, podczas podróży na wakacje rozbił się ich samolot i trafili do nieba.
Stanęli przed niebiańskimi wrotami i św. Piotr poprowadził ich do wewnątrz.
Zabrał ich do pięknego dworku, umeblowanego w złoto i jedwabie, z w
pełni wyposażoną kuchnią i wodospadem w głównej łazience. Zobaczyli
służącą wieszającą ich ulubione ubrania w szafie.
Westchnęli oszołomieni, gdy Piotr powiedział, Witamy w niebie. To będzie teraz wasz dom.
Staruszek zapytał Piotra ile to wszystko będzie kosztować.
Ależ, nic odpowiedział Piotr, pamiętajcie, to wasza nagroda w niebie.
Staruszek wyjrzał przez okno i zobaczył wielkie pole golfowe, wspanialszeniż jakiekolwiek na ziemi…
Jakie są opłaty?, mruknął.
To jest niebo, odpowiedział św. Piotr. Możesz codziennie grać za darmo.
Następnie udali się do klubu i zobaczyli obficie zastawiony stół,
z kuchnią, jaką sobie można wymarzyć, od owoców morza, poprzez steki aż
do egzotycznych deserów oraz różnego rodzaju napojów.
Nawet nie pytaj,
powiedział św. Piotr zwracając się do staruszka.
To jest niebo, to wszystko jest za darmo dla was, cieszcie się.
Staruszek rozejrzał się wokół i nerwowo spojrzał na żonę.
No cóż, a gdzie są nisko tłuszczowe i niskocholesterolowe potrawy, i bezkofeinowa herbata? zapytał.
To jest najlepsza część, odpowiedział św. Piotr, możecie jeść i
pić ile chcecie i nigdy nie będziecie grubi ani chorzy. To jest niebo!
Staruszek naciskał, „Żadnej gimnastyki, aby to zgubić?”
Nie,chyba że chcecie, padła odpowiedź.
Nie ma badania poziomu cukru ani ciśnienia krwi ??
Już nigdy, rzekł Piotr. Wszystko co tu robicie ma wam sprawiać radość.
Zaszokowany i wkurzony Staruszek spojrzał na żonę i powiedział:
Ty i te twoje pieprzne otręby !!!! Mogliśmy już tu być dziesięć lat temu!!!!
Spożywanie parówek w piątki i inne dni postne są dozwolone, gdyż zawierają znikome ilości mięsa.
Taka krótka recenzja z dzisiejszej wizyty w teatrze.*
Do braw aktorki wyszły z doklejonymi wąsami**, był to najciekawszy moment spektaklu.
* statystyczny Polak bywa w teatrze raz na 250 lat, nam wypadło akurat dzisiaj, ważny moment w życiu, musiałem o tym napisać.
Przepraszam.
** dla niekumatych, doklejone wąsy to na dzisiejsze rozstanie za skokami Adama Małysza.
Oklaski!
Ja mam statystycznie odchodzone z czasów licealnych na wiele tysięcy lat do przodu, polonistka była żoną głównego (bodaj) scenografa Teatru STU, byłem tam na spektaklach, próbach i benefisach (w tym Grabowskiego, na wspomnienie którego to do dziś płaczę ze śmiechu) dziesiątki razy, kto do teatru nie chadzał i nie czuje tej magii i nie czuł tych plwocin lecących ze sceny na rzędy pierwsze – niech żałuje. Dziś już nie ma takich teatrów, oj nie.
Onufry,
ja do Teatru, w porywach do Opery, dojeżdżałam z miasta powiatowego do miasta wojewódzkiego (sama jestem ze wsi, jak powszechnie wiadomo) dzięki mądrym ludziom w szkole średniej, a naszej polonistce przede wszystkim.
Teraz już chyba nie ma takich nauczycieli…są?
…a ostatnim razem w Teatrze, i to nie byle jakim, byłam w maju. Też wyrobiłam i nadrobiłam statystykę 😉
Mało tego…zostawiłam tam osławioną torbę 🙄
https://picasaweb.google.com/alicja.adwent/WarszawaMaj2010#5477171861320455266
O masz…u mnie wolna sobota się zaraz kończy – działalność odkładam na bok, a towarzystwo jak milczy, tak milczy.
Jerzor chrapie przykładnie od 2 godzin. Ja, zawsze przy druciarskiej robocie włączam tv, akurat dzisiaj leciały dwa niezłe filmy z River Phoenix – „Running on empty” i „Dogfight”, ten drugi mało znany.
Idę pospać, bo oczy mi się zamykają. Jerzora jakos zakneblować muszę albo co… 🙄
Zima trzyma
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_5774.JPG
dzień dobry …
http://listen.grooveshark.com/#/s/Piano+Trio+In+E+Flat+Op+100/2LADJ2?src=5
wstajemy wcześniej a ja śpię dłużej … 😉
a nemo gdzieś sobie wędruje …
Krystyno gratuluje …
Joilinku, piękne.
Gratulacje dla Krystyny.
Miłego dnia 🙂
Dzień dobry.
W domu pokaz mody prywatny bardzo, bo panny przymierzają i prezentują nabyte bluzki i damskie fatałaszki pod bluzki i koniecznie każą się matce podziwiać. A mnie się moda współczesna wcale nie podoba i jest szalenie mało kobieca. Nawet modne łączki i wzory kwiatowe mają dosyć ciemne, szarawe kolory i moja Stasia mruknęłaby tylko „szaroki; z białymi nie trza prać, bo białe zepsują”. Trzeba będzie nadrabiać spódnicami czy spodniami w czystych barwach i dodatkami. O dziwo – pasują do tych szmat grube naszyjniki z kamieniołomów.
Na obiad pieczeń z szynki, sałatka z czerwonej kapusty z jabłkami i mizeria z ogórka. Za godzinę dziecko wyjeżdża.
Antek – dwa dni temu Młodsza była z dzieciakami w teatrze po raz trzeci w tym roku szkolnym. Nie jest polonistką.
Krystyno! Gratuluję!
Rano było przepięknie biało, szadź na gałęziach,szron na ziemi, słońce na niebie!
widzialem dzisiaj swiezo zdechle sledzie, pytam skad? odpowiadaja z polnocy, normalnie, to zaczynam o tej porze spac,
i tu pytanie do Was czy sledz ma sezon, jak truskawki, taki prawie jeszcze zywy?
Sławek – śledź jak każda inna ryba jest łowiony sezonowo, żeby nie przeszkadzać w „produkowaniu” następnych pokoleń zakąsek.
Pyro, tyle, to wiem, ale kiedy ten sezon?
bo na przyklad takie przegrzebki w Bretanii, to im wolno orac od pazdziernika do kwietnia dwa razy w tygodniu po 45 min. orka ( ale sie popisalem, moja wiedza jest z dzisiejszej gazety 🙂 )
sledz, jak dorsz, przetrzebiony, dlatego wypytuje, zeby nie wplynac
na usprawiedliwienie mam, ze tez kiedys bylem w teatrze
To nie jest okoliczność łagodąca, ten teatr, wręcz przeciwnie, widzę po sobie, instynkty mam dzisiaj zupełnie niepoteatralne.
Śledzia łowi się tak :
1 śledź/ 1 jednostkę pływającą / 1 połowogodzinę/ 1 załoganta/ od marca do maja.
Najkorzystniej, jak na szybko spojrzałem, wyjdzie połów z „Oasis of the Seas”.
http://www.rybobranie.pl/wiadomosci/3056/24/zakaz_polowu_sledzia_rybacy_ze_swinoujscia_miedzyzdrojow_i_dziwn
Byliśmy, jak i rok temu na Półmaratonie, jako kibice oczywiście.
Nasz zawodnik był 4504!!
Mam wielkie uznanie dla biegaczy. A przebiegnięcie półmaratonu to musi być wielka satysfakcja. Niestety, nigdy nie miałam predyspozycji biegowych. A do teatru tekże się dziś wybieram, a konkretnie do Opery Bałtyckiej na balet pt. Raj – Święto wiosny. Ta druga część, czyli Święto wiosny miała premierę niedawno w Warszawie i na blogu Doroty z sąsiedztwa już to komentowano, więc rozeznanie mam. Muszę wyszykować się wyjściowo, bo u nas na prowincji większość widzów na takie okazje ubiera się odświętnie, co mnie cieszy, bo tak mało jest okazji, żeby ubrać się w miarę elegancko.
Wygląda na to, że niedługo bałtycki śledź będzie dostępny Polakom tylko w teatrach.
Sławku – tydzień temu kupiłam te świeże, z północy. Mikre były, licho co większe od szprotek wędzonych. Na 0,5 kg weszło 15 drobiazgu, ale dobre były.
Kochani,
Pamietam, ze to byl Pan a on byl popelnil na tym blogu wspanialy, dlugi i smieszny przepis na ROSOL. Ma ktos kopie????
Buziaki
A pozdrawiam wszystkich serdecznie i niedzielnie.
Zdrowia życzę i pogody.
Gospodarzowi i całej bandzie :o)
Krystyno – Poznań też (na szczęście) głęboką prowincją odzieżową. Do teatrów dramatycznych widzę panie ubierają się modnie, do muzycznych i na koncerty stanowczo konserwatywnie i elegancko. Jestem bardzo „za” – taki wieczór jest wieczorem odświętnym i dobrze jest to podkreślić strojem. Nieco bardziej dyskusyjne są zapachy – każdy teatr pełen jest zapachu starego pudru i kurzu i nic tu wentylacja nie poprawia, ale dodanie do tego kakofonii rozlicznych wód kwiatowych, perfum, dezodorantów i czego tam jeszcze, wywołuje u mnie ból głowy.
Lena,
Kliknij na Alicję , a dalej na przepisy i w zupach jest przepis na rosół Iżyka. Też jutro planuję go ugotować.
Lena – w naszej książce kucharskiej u Alicji jest „rosół wg Iżyka”
Hej, Brzucho się odezwał – witaj !
Widzę, że obok rosołu wg Iżyka jest także rosół wg Pyry i wg Heleny. Jutro przestudiuję dokładnie przepisy, a teraz się żegnam.
Witaj Pyro
czytam, że chaos się na Ciebie uwziął
że go szlag nie trafi za takie świętokradztwo!?
Brzucho – oszczędził mnie, bo ja muszę dożyć chwili naszego następnego spotkania.
Nie strasz mnie, bo wygląda to tak, że powinienem to odkładać w czasie
…a nie chcę, czyli jak się nadarzy pierwsza okzaja bytności w Poznaniu to Cię odwiedzę.
Przyjeżdżaj kiedy chcesz. Tak duży kawałek mężczyzny w babskim domu? Rarytas.
Dzieki,
Zajadalam sie ostatnio rybami z sosikiem Nemo, dziecie moje podkablowalo, ze ich „rybowie” no i wyszlo z tego, ze trzeba bylo wyslac przepis a na dodatek zostalam zobowiazana do zapodania ‚rosołu wg Iżyka” do Polski.
Uczynilam.
Buziaki,
tego wlasnie sie obawialem, sledzia sie lapie jak idzie na tarlo, to jest rownie fair, jak lapanka w dyskotece mlodziezy w wieku rozrodczym,
zdecydowanie przejde na marynowane w teatrze
….
http://www.youtube.com/watch?v=GNEcQS4tXgQ&feature=related
Alicko – nic z tego; blokada
Żeb ich kolka sparła, jak mawiał Pawlak (albo Kargul).
To piosenka B. Straisand z filmu „Tacy byliśmy” – „Memories”. Akurat mi się nawinęła niedawno, bo siedząc przy zajęciach, uruchomiłam prawie nigdy przeze mnie nie używane ustrojstwo, telewizyjny aparat. I napatoczył się godzinny wywiad z Barbrą, który z przyjemnością obejrzałam.
Wszechstronnie utalentowana, kobieta z klasą. A głos…wiadomo.
U mnie błękitne niebo, ale wieje zimny, w porywach mroźny wiatr. Przeszłam się Za Róg dla rozprostowania kości, przeszyło mnie na wylot mimo zimowej kurtki i tak dalej. Ja się tak nie bawię 👿
Dobry wieczór. 😀
Alicjo, czy o to chodziło ?
http://www.youtube.com/watch?v=n-KPGh3wysw
Na mnie bardziej „działa” to;
http://www.youtube.com/watch?v=glRuZkFvSpo
a piosenka lososia udajacego sie na tarlo?
http://www.youtube.com/watch?v=2TA6LQmP0ec&feature=related
Sławku, mnie się bardziej podobała wersja z 1967 roku. 🙂
rozumiem, ze wolisz tez kolorowe zdjecia 🙂
oczywiscie w kolorze lososiowym
http://www.youtube.com/watch?v=NS7TbVuHtRI&feature=related
skoro juz jestesmy przy lososiach,
http://www.youtube.com/watch?v=Wxy8bLzsCfM&feature=related
nie wiem jak u Was, ale wyglada, ze polityczni czasu nie licza, a mialo byc lepi
Sławku, ale łobuzujesz 😉 Nie chodziło mi o kolory, tylko (moim zdaniem) wersja z 1967 roku była bardziej trochę bardziej spokojna. Jeśli chodzi o wersję z 1963, to dzięki niej, powzdychałam sobie za czasami, kiedy i ja ……… miałam takie długie pazury, pomalowane perłowo-białym lakierem. 😉
cholerny przymrozek idzie…
(nadaja,ze nawet do -10 C°)
w kazdym razie bratki wedruja z balkonu do pokoju..
@ka:
ananas na masle jak najbardziej!
do tego chili i zabek czosnku…
A wczoraj :
http://wyborcza.pl/1,75248,9330528,Wojciech_Mlynarski_skonczyl_70_lat.html
W ramach zaleconej diety śródziemnomorskiej na kolację zjadłem śledzia z cebulą , śmietaną, jabłkiem, oliwą i zielem z Prowansji .
Śledź był bez ikry. Nie wiedzieć czemu odkryłem pewne podobieństwo .
http://www.youtube.com/watch?v=NWrCf7rAytc
@zgaga:
wszystkie pedzie w peerelu byly w mlynarskim zakochane…
on tego oczywiscie nie znosil i uciekal, czasami nawet do hameryki
(z deszczu pod rynne,he,he)..
niezapomniane(moja tuba):
przyjdzie walec i wyrowna…
Zgago,
ja na chybcika poszukałam nagrania ze zdjęciami z filmu, który wspomniałam. Redford i te rzeczy 😉
Zabiegana jestem ostatnio, a raczej zasiedziana i do komputra z doskoku.
A w taką wiosnę to ja się nie bawię i już 👿
Sea bas s by się uśmiał:
http://www.youtube.com/watch?v=o7nxmqFYErc&feature=related
@m.k.:
bolszoje spasiba!
niestety moj przepis zupy z glow baranich nie jest jeszcze zdigitalizowany,
ale przyrzekam, ze w najblizszej pjatilietce budjet wkusna!
Młynarskiego to mi się bardzo podoba to:
http://www.youtube.com/watch?v=-8zglCbLG1U
A poza tym wszystko mi się podoba, bo to nietuzinkowy autor.
Trochę kokiet był, bo za młodu lubił podkreślać, jaki to on niezbyt przystojny (moja Babcia na to – mężczyzna to musiałby być podobny do małpy, żeby nie być przystojny!), albo że nie umie śpiewać…ale jego piosenki najlepiej brzmiały w autorskim wykonaniu!
Sto lat, Wojciechu 🙂
Mam nadzieję, że panna Krysia, co to balowała na turnusach nie od dzisiaj, też wzniosła kusztyczek za zdrowie 😉
@alicja:
bez niego – to nie to, kochana..
A Pan Wojciech był moim sąsiadem prawie dziesięć lat. I Agata i Paulina.
http://www.youtube.com/watch?v=W2vAcLn3I_8&feature=related
p.s.
znowu mi moja strone zablokowali…
przynajmniej wiem, ze tym razem nie z w-wy.
Pyreńko, znalazłaś może odpowiedź na moje pytanie (pocztowe) z 24.o3. ?
http://dano2005.wrzuta.pl/audio/2MKxwZ1lke4/lucja_prus_-_ksiezyc_nad_koscieliskiem
Przepraszam, mam problemy z doczytaniem, więc wtrące, że oglądam akurat serwis informacyjny i przypomina mi się dowcip z jakiegoś kiedyś programu radiowego:
Na ulicach Tokio panuje chaos i zatory, bo uczestnicy wypadku drogowego stale jeszcze wymieniają przepraszające ukłony.
Też pokazali akurat cały szereg osobistości, w tym zespół osób tej firmy z Fukushima – jak przepraszali głebokimi ukłonami.
Smacznego…
Marek zamiast śmietany jogurt naturalny zalecam .. możesz go robić sam jak Cię sklepowy gryzie w zęby ..
miałam marzenie by kupić sobie kapelusz ale takie wiatry ciągle są, że chyba pomysł nie jest dobry …
Marek zamiast śmietany jogurt naturalny zalecam .. możesz go robić sam jak Cię sklepowy gryzie w zęby ..
miałam marzenie by kupić sobie kapelusz ale takie wiatry ciągle są, że chyba pomysł nie jest dobry ?
@pepegor:
w polsce walili by sie po mordach,
ale czy z tego powodu radioaktywnosc by zmalala?
watpie.
@pepegor:
don´t forget:
mamy dziwisza i malysza.
p.s
no i fiolke,he,he…
nachtisch:
Polnischer Heringssalat
( patrz: Katharina Prato ? Süddeutsche Küche? s.193, Styria 1911)
Zgago – wszystko udało się zupełnie dobrze. W piątek jadę po nowe zapasy mąk różnych.
Moi niesforni sąsiedzi znowu urządzali wieczór rozrywkowy. To nie wieś i panowie w celach dyskusyjnych nie mogą za stodołę, ale mogą do korytarza. Długi na ca 10 m, zamknięty ze wszystkich stron, akustyka, jak na strzelnicy. Do pełnego chóru wzięli psa (tego, co to go „zgubiłam” miesiąc temu). Pies jest muzykalny wielce. Jestem ciekawa o czym tak energicznie „dyskutowali”, bo z tekstu zupełnie zrozumiałe były tylko panienki lekkich obyczajów i szczegóły anatomiczne płci obydwu. Właśnie odpoczywam po doznaniach akustycznych.
Czy my jesteśmy już czasowo wyrównani?
Przyjdzie walec i wyrówna – ciekawe, jak walec ma „przyjść”, chyba przywalcować albo cuś? 🙄
Tu mi się Tuwim, w związku z tym walcowaniem…
Czy pamiętasz, jak ze mną tańczyłeś walca,
Panną, madonną, legendą tych lat?
Czy pamiętasz, jak ruszył świat do tańca,
Świat, co w ramiona ci wpadł?
Wylękniony bluźnierca,
Dotulałeś do serca
W utajeniu kwitnące te dwie,
Unoszone gorąco,
Unisono dyszące,
Jak ja cała, w domysłach i mgle…
No dobra, kończę działalność na wczoraj, trochę mi się przeciągnęło na dzisiaj, ale dobrze szło.
Dobranoc na tych i dzień dobry na innych rubieżach 🙂
dzień dobry … czas się zatrzymał .. 😉