Szwedzki stół króla Karola XII
Ogłoszono statystykę czytelnictwa w Polsce. Dyrektor Biblioteki Narodowej dr Tomasz Makowski poinformował, że 56 procent Polaków nie miało w ciągu roku żadnej książki w ręku. A przeczytanie tekstu dłuższego niż 3 strony jest też ponad siły rodaków.
Nie będę tu biadał nad upadkiem kultury i głupieniem współobywateli tylko zabiorę się za kolejną książkę, by w przyszłym roku tę statystykę choć trochę poprawić. Prawdę mówiąc mnie nikt o nic nie wypytywał a przecież czytam po kilka książek miesięcznie. I wiem, że to samo robi m.in. Nisia, Alicja i parę innych tu zgromadzonych osób.
Na dowód przytoczę cytat z najnowszej mojej lektury czyli książki Bengta Liljegrena pt.”Karol XII”. To arcyciekawa biografia szwedzkiego króla, który miał bogate życie, pełne wojen i innych przygód oraz związków z Polską. Dłuższy czas przebywał także w Turcji co miało także wpływ na jego dietę. A zjeść lubił, choć potrafił, gdy było trzeba, żywić się sucharami czy innymi „przysmakami” dostarczanymi wojsku. Oto fragment dotyczący królewskiego stołu:
„Przez całą wiosnę 1715 roku król nadzorował przygotowania do obrony Stralsundu i Rugii. Pułkownik artylerii, Carl Cronstedt został wezwany ze Szwecji, żeby dopilnować prac przy umacnianiu fortyfikacji Stralsundu, Wismaru i Rugii. W strategicznie ważnych punktach ustawiono działa i zebrano zapasy żywności dla zamkniętej załogi. Po kilku wypadach w teren magazyny zapełniły się ziarnem. Gdyby tylko udało się wytrzymać oblężenie, byłaby szansa na przetrwanie zimy. Zapasy żywności osiągnęły wystarczający poziom. Najlepiej jadał oczywiście sam król. Na jego stole nie brakowało prawie niczego. Zarówno na obiad, jak i na kolację królowi i jego gościom serwowano siedem większych dań i cztery przystawki.
Na stole można było znaleźć wołowinę, baraninę, jagnięcinę, indyki, kury, kaczki, gołębie, flądry, gęsi, kapustę, sałatę, oliwki, słodycze i cytryny. Kiedy Karol wyjeżdżał na inspekcje w okolice Stralsundu, organizowano dla niego „kuchnię na zimno”. Spożywał wtedy szynkę, cielęcinę, indyka, wędzonego łososia, jagnięcinę, masło i ser. Na stole nie mogło też zabrak?nąć bogatego zestawu napojów alkoholowych: wina reńskiego, czerwonego wina (Bordeaux), słodkich win z Wysp Kanaryjskich, koniaku i dziesięciu dzbanów piwa dziennie. Nigdy jednak nie podawano zwykłej wódki.(…)
Warto przypomnieć, że tradycyjna szwedzka potrawa, „gołąbki”, już 300 lat wchodzi w skład kuchni szwedzkiej, a po raz pierwszy wymieniono ją w książce kucharskiej Kajsy Warg w 1765 roku. Zawdzięczamy je właśnie pobytowi Karola XII w Turcji. Słowo „gołąbki” – po szwedzku: aldomar – pochodzi od tureckiego słowa „dolma”, oznaczającego „farsz”. Po turecku potrawa ta nazywa się „dolmasi”. Nie do końca jest pewne w jaki sposób gołąbki trafiły do Szwecji. Według jednej wersji sprowadzili je do Szwecji żołnierze króla, według innej jego wierzyciele, którzy przybyli z nim do Szwecji. Niewykluczone, że obie te wersje są prawdziwe.
W każdym razie warto zaznaczyć, że turecki wariant tej potrawy zawiera kapustę, a nie tylko – jak się często twierdzi – liście winogron.”
Są historycy, którzy mają nieco odmienne zdanie w tej ważkiej kwestii. Źródła śródziemnomorskie mówią co innego niż szwedzki autor. Dolmadakia jest robiona z liści winorośli. W drodze do Szwecji, w Polsce, bądź w Niemczech, liście winogron zastąpiono powszechną tam kapustą. Także zmianom uległ i farsz. Turecką baraninę zastąpiła niedopuszczalna w kuchni muzułmańskiej wieprzowina.
A ja lubię gołąbki w obu ich postaciach: muzułmańskiej i chrześcijańskiej.
Komentarze
Nie mam wielkiego nabożeństwa do Karola XII. Wojować potrafił, ale utrzymać zdobyte tereny, to już nie. Batalistyka zawdzięcza mu rozwój artylerii polowej i użycie piechoty w dużych masach i w nowym szyku. Szwecja zawdzięcza mu łupy bogate wywiezione z Polski i Rosji (a właściwie z Pribałtyki).Gdyby był mądrzejszy mielibyśmy niezłe, regionalne mocarstwo polsko – szwedzkie i historia Europy potoczyłaby się inaczej i katolicyzm polski nie miałby cech rekonkwisty. Co by było, gdyby…Wygląda na to, że większość uczestników naszego biesiadowania czyta znacznie powyżej normy; może dlatego mamy apetyt na życie?
Radek śpi – nie miał ochoty dzisiaj marznać z Młodszą na porannej przebieżce. Wysiusiał się i natychmiast zawrócił do domu. W powietrzu pojawiła się wilgoć, bo prócz mrozu jest taki zamróz, tóry zatyka oddech. Słońce świeci. Pyra je dzisiaj flaki (nagotowałam wczoraj) a Młodsza ziemniakiodsmażane, jajko posadzone i mizerię z ogórków.
CHOLERA!!!
Alicja – na co klniesz? Nie rób wiatru.
Bo tak – straszliwie kicham i smarkam, spac nie moge, wstalam, poczytalam nowy wpis i powymadrzalam sie na temat. Wpis wzielo i wcielo, dlatego wrzasnelam. Nadal nie mam polowy rzeczy w maszynie, nie moge uzywac diakrytykow, nie moge dotrzec do wielu moich rzeczy, mam ochote udusic tego majstra od nowego komputera.
Macie jakies remedium na kichanie (straszliwe) i smarkanie, czy to samo przejdzie?
Przejdzie. Po tygodniu.
Ja mysle. ze niezaleznie od nabozenstwa lub nie dla Karolcia ksiazka warta uwagi i warto za jej pomoca pomoc statystykom, ktore – no coz – mowia za siebie.
pozdrawiam Towarzystwo Zebrame
Wracajac do adremu, moj przyjaciel Szwed (ksywa – Meatball) twierdzil zawsze, ze klopsiki w sosie to szwedzka potrawa. W restauracji w Sztokholmie zazyczylam sobie tradycyjnej potrawy szwedzkiej i dostalam wlasnie klopsiki, co chcialam zilustrowac, i wyszlo, ze nie mam dostepu do moich zdjec (tu zaklelam pod adresem Majstra).
Z przyzwyczajenia kombinuje z diakrytykami na klawiaturze, jak kombinuje, to mi literki znikaja. No i jak tu nie cholerowac?!
Internet mówi, że w Poznaniu jest teraz – 5. Mój termometr, ustawiony w słońcu, pokazuje – 10, a o siódmej rano pokazywał – 21. 👿
Problem czytelnictwa jest naprawdę poważny. Aż trudno sobie wyobrazić, jak poważne problemy mają studenci wydziału humanistycznego z rozumieniem tekstów. Jeżeli doda się do tego „politykę” pozyskania a potem utrzymania jak najwiekszej liczby studentów na uczelni – „za studentem idą pieniądze” – to perspektywy mamy raczej niewesołe.
Już w tej chwili media informują o „wzywaniu na dywanik” wykładowców, którzy ośmielają się postawić studentowi dwóję na egzaminie. Ma to miejsce na uczelniach państwowych.
Pretensje do Karola XII, XVIII wiek, o kształt polskiego katolicyzmu są całkowicie nieuzasadnione. W czasach jego panowania było już „po herbacie”.
Zwycięstwo kontrreformacji w Polsce nastąpiło znacznie wcześniej. I to, o ironio, za sprawą pochodzących z protestanckiej Szwecji, a skoligaconych z tolerancyjnymi Jagielończykami, Wazów.
Zygmunt III Waza doprowadził w roku 1596, koniec XVI wieku, do Unii Brzeskiej. Miała ona na celu ograniczenie wpływów pariarchatu moskiewskiego. W jej wyniku powstał, podporządkowany papieżowi, kosciół unicki (prawosławna wersja katolicyzmu). Odległym pokłosiem tej unii był gorszący, XXI-wieczny, spór o zabytkową cerkiew w Supraślu, którą KK usiłował odebrać kosciołowi prawosławnemu, z tej racji, że zbudowana została, przez unitów.
Najstarszy syn Zygmunta III Wazy, Jan Kazimierz, złożył 1 kwietnia 1656, połowa XVII wieku, śluby w katedrze lwowskiej, w których uznał Maryję za królową korony polskiej. Do tych slubów nawiązał 300 lat później prymas Wyszyński, utrwalając na lata model Maryjnego, ludowego katolicyzmu w Polsce.
Wazowie byłi pod ogromnym wpływem Jezuitów. Zakonu szczególnie zaangażowanego i zasłużonego dla kontrreformacji. Zakonu, w którego rękach pozostawało praktycznie niemal całe szkolnictwo w Polsce. A szczególnie wychowanie „synów królewskich” i całej politycznej i finansowej elity.
Pani Generał, a co ma wspólnego „batalistyka” ze sztuką prowadzenia działań wojennych (taktyką, strategią…). Używajmy zwrotów, które rozumiemy.
Zabawna jest ta Pyra emablująca nas swoją elokwencją.
O, ales mnie pocieszyla, Pyro!
Zabiore sie za lekowanie za pare godzin, jak juz dzionek calkiem wstanie. Otoz pomysl mam taki – pozna jesienia wykopalam chrzan. Jest sobie w lodowce, kilka sporych korzeni. No to w ramach przetarcia drog nosowych wezme sie ja za tarcie chrzanu nie pod wyciagiem kuchennym, tylko tak zwyczajnie. Zapodam, co z tego wyjdzie.
Nie patrzcie tak na mnie – jestem zdesperowana, od godziny mna wstrzacha i leje mi sie z nosa, ja nie mam na to czasu 👿
Witam wszystkich.
Alicjo, a może to alergia? Spróbuj umyć twarz tylko wodą. Może pomoże.
Na końcu zamieszczone jest kalendarium
kontrreformacji w Polsce
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kontrreformacja_w_Polsce
Jan Kazimierz był Jezuitą
Alicjo,
nie chce być inaczej. Katar nie leczony trwa aż siedem dni. Leczony tylko jeden tydzień! 😉
Problem czytelnictwa. Za moich czasow nie bylo tyle medialnych zabawek, ile jest teraz, ale to sprawa drugorzedna. Pierwszorzedna sprawa jest to, zeby w domu BYLY ksiazki i zeby sie je czytalo.
Kiedys juz chyba klepalam o tym, ze u mnie w domu ksiazki byly odkad pamietam, czytac nauczylam sie wczesnie, a czesc ksiazek „dla doroslych” (m.innymi „Komu bije dzwon”) byla pod kluczem, nic to, dobrze wiedzialam, ze klucz jest za telewizorem, a potem na telewizorze, bo trzeba bylo wyzej siegnac.
Kiedy Maciek sie urodzil, mieszkalismy w pokoiku na tzw.stancji. Spokojne dziecko bylo, ale czasem darlo gebe z powodu tzw. kolki.
Przez przypadek Jerzor wymyslil remedium. Polozyl sie na tapczanie, smarkatego obok, i zaczal na glos czytac, co tam mial pod reka, gazete chyba, zwracajac sie do oseska. Ten zamilkl, caly zadowolony, ze uwaga jest jemu poswiecona. Narodzila sie tradycja – chcemy miec spokoj, czytamy glosno Mlodemu. Mlody, bedac juz starym, stwierdzil, ze bez czego nie moze sie obejsc na pewno, to ksiazka, mimo wszelkich innych zabawek komputerowych, telewizyjnych erzatsow itd.
Nawet niedawno wspominalismy jego wyprawy wakacyjne do Polski jako dziecko, i jak targal ze soba Tolkena, najgrubszego, jakiego mial, zeby mu starczylo przynajmniej na czas lotu tam i z powrotem. Bo w miedzyczasie byly inne atrakcje na wsi i caly dzien nimi wypelniony.
A ja, dzieki sobie i wszystkim Przyjaciolom z Polski mam calkiem pokazna biblioteke polskich ksiazek. W spadku przekaze naszej kingstonskiej bibliotece publicznej, ktorej dzial polski (jest taki) jest dosyc ubogi.
Poki co, musze je miec kolo siebie, ksiazki, bo jeszcze mam takie zboczenie, ze do niektorych wracam co jakis czas 🙄
Wlasnie wracam do „Nad niemnem”, dzieki Haneczce 🙂
Jotko – calendarium znane, ale w wypadku stworzenia jednolitego (albo i federayjnego) organizmu państwowego, do pewnej fuzji poglądów i obyczajów dochodziłoby z pewnością. Wazowie (z wyjątkiem Władysława IV) nienajlepiej zapisali się w naszej historii. Chyba w połowie lat 60-tych właśnie w Polityce trwała dyskusja „co by był, gdyby Potop szwedzki nie msiał się cofnąć. Tazbir wtedy twierdził, że przegrana Szwedów była wielkim nieszczęściem Polski.
„Mądrości” Pyry po prostu powalają.
Równie dobrze można by twierdzić, że największą klęską dla Polski (i Europy) była wygrana przez nas w 1920 bitwa Warszawska. Być może „polski” komisarz siedziałby dzisiaj w komitecie centralnym Berlina, albo i samego Paryża. Albo taka klęska wrześniowa. Klęska??? Toż to samo szczęście dla ludności, która znalazła się pod opieką Armii Czerwonei i wreszcie mogła odetchnąć od chciwości i pazerności katolickiego kleru.
Jak to mówią Pyro, zdrowia życzę, bo na to pierwsze za późno.
Mina damer och herrar!
Pyra chce być luterańskim Potatis 😯
Jestem za, ze względu choćby na Radka – biernego palacza 🙄
Szwedzi nie palą u siebie w domach, nawet namiętni nałogowcy wychodzą na balkon lub na ganek…
Krysiade,
nie dziala 🙁
Katar i kichanie, niestety, trudno teraz o alergie ni stad ni zowad.
Co do czytania, to pewnie statystyki blogowe zaniżę, bo ostatnimi czasy rzadko udaje mi się coś beletrystycznego doczytać do końca, chyba że dobry kryminał… 🙄
Wracam czasem do kilku ulubionych książek z literatury światowej, żeby sobie przypomnieć co smaczniejsze kąski, inne zalegają półki i zbierają kurz. Najchętniej oddałabym komuś, ale kto w dzisiejszych czasach gromadzi w domu tyle starego papieru? 🙄
Niezyczliwy,
*emablujaca NAS* ? Ja Ciebie po raz pierwszy tutaj widze, za mnie sie nie wypowiadaj, podciagasz mnie pod to *NAS*.
Wypraszam sobie.
Namietnym nalogowcom nie nalezy niczego wytykac, cos o tym wiem.
http://www.bociany.edu.pl/index.php
Pyro,
nie będę się odnosiła do nieznanego mi, i trudno powiedzieć na ile dokładnego cytatu z Tazbira, z lat sześćdziesiątych. Jeżeli podasz dokładne źródło, chętnie się z nim zapoznam. Niezmiernie wysoko cenię jego myśl i z zainteresowaniem czytam jego prace.
O trzydzieści lat dojarzalszy i jako naukowiec i jako człowiek, takich tez nie wygłaszał: Reformacja, kontrreformacja, tolerancja. (Wrocław, 1996)
W indeksie nazwisk (s.201) Tazbir, najlepszy polski znawca problematyki Reformacji i Kontrreformacji, nie wymienia Karola XII. Świadczy to jednoznacznie o tym, że nie brał w ogóle pod uwagę jego wpływu na kształt życia religijnego w Polsce. Wymienia trzech Karoli: IX (3x), V (5x), X Gustawa (4x).
Nawiasem mówiąc, dzisiaj mija dokładnie jeden rok i jeden miesiąc od śmierci Tazbira.
Żyjacy w latach 1682 – 1718 Karol XII nie miał i nie mógł mieć żadnego wpływu na życie religijne, tak w Polsce, jak i w Europie.
Urodził się ponad sto lat po zawarciu słynnego pokoju religijnego w Augsburgu (1555) cuius regio, eius religio. I ponad trzydzieści lat po zakończeniu wyjatkowo wyniszczjącej wojnie religijnej, zwanej „wojną trzydziestoletnią” (1618 – 1648). Sytuacja religijna w Zachodniej Europie była, w wymiarze zasadniczym, „nie do ruszenia”. Jeżeli chodzi o wschodnie tereny Polski, to interesy katolicyzmu, w opozycji do prawosławia, zabezpieczała wspomniana Unia Brzeska (1596). Model współczesnego katolicyzmu polskiego wyznaczyły Śluby Lwowskie (1656) i kultura sarmacka.
Oczywiście jest to wielki skrót. Zjawiska społeczne są zawsze złożone i wielowymiarowe, ale tak wygladają fakty historyczne.
Możemy zatem dyskutować o ewentualnym wpływie Karola XII na wojskowość czy kulinaria. Jego wpływ na kształt polskiej religijności był żaden. I inny nie mógł być.
Gołąbki winoroślane byłyby całkiem dobre, tylko trzeba je jeść na gorąco, a w hotelach dla ceprów podają je na zimno.
Nie wiedziałem, że z Turcji pochodzą. Są obecne w całym basenie Morza Śródziemnego. Nie pamiętam ich z Jugosławii, ale może to przypadek. Za dużo tam było różnych civapcici i podobnych rzeczy, żeby sobie gołąbkami głowę zawracać.
nemo,
(10:41), jakie, ile?
Tureckie i arabskie gołąbki (Dolma) z ryżem,mięsem i warzywami podaje sią na gorąco. Te z ryżem, rodzynkami, orzeszkami piniowymi, kolendrą i warzywami – na zimno.
Jak się cepry nie znają, to myślą, że ich okantowano 😉
Dolma i pochodne (dolmadakia, dolmades) wywodzą swoją nazwę od nadziewania, dolmak (tur.) = nadziewać.
Od zawijania (sarmak = zawijać) wywodzi się nazwa sarma, sarmale.
W Bułgarii, Serbii, Bośni gołąbki (sarma) robi się też z liści kiszonej kapusty.
Sorrki Alicjo, piszę za SIEBIE i parę jeszcze innych osób, które blog czytają.
A dlaczego nie można wytykać, jeśli łaska? Jeżeli ktoś obnosi się publicznie ze swoimi „mądrościami” – można. Tak myślę.
Jeżeli ktoś pisze głupoty i tym się afiszuje – reaguję. Czasami obrywam, dosłownie.
I nie jest to sprawa ŚWIATOPOGLĄDU, tylko UCZCIWOŚCI!!!
Piszcie sobie prywatnie, piszcie co chcecie i wtedy nic mi do tego.
Pozdrawiam serdecznie.
Kichajac, chcialam wspomniec , ze niejakie dolmadakias zawsze zamawiam w restauracji greckiej, zawsze sa na zimno i takie lubie – sa na przekaske.
ryz z baranina, zawijany w marynowane liscie winogron, tak jest w naszym „Minos”, z dziada (pradziad sie ostal w Grecji) greckiej restauracji.
Dolmadakias zawsze kojarza mi sie z Grecja, pewnie dzieki tej restauracji.
… i naprawdę, wolę mieć moherowy beret na głowie, niż pustkę pod tym beretem. Howgh!
No, nie wytrzymam z tym komputrem. Wszystko poprzestawiane, polowy nie ma, co napisze, to mi skacze albo znika, a nie daj Boze, zebym z przyzwyczajenia diakrytyczyla 🙄
Ide dospac, o ile katar mi pozwoli. Kichanie (puk puk puk w niemalowane) jakos przeszlo…
Jotko – nie gromadzę bibliografii nt podany. Pamiętam taką wielką dysusję na łamach Polityki – bo to były czasy, że po każdym historycznym filmie odbywały ię wielkie dyskusje (m.in Popioły) I o ile pamiętam ogólny wydźwięk tej dyskusji, to chodziło o o, że nawet efemeryczne, kilkudziesięcioletnie wspólne państwo, musiałoby przeorać świadomość obydwu jego części składowych, co wyszłoby też obydwu składowym na plus. Wcale nie chodzi o to, że Karol mógł bezpośrednio coś z maryjnym katolicyzmem zobić, tylko o to, że ten katolicyzm w takim środowisku musiałby być inny.
Jotko,
głównie po niemiecku i angielsku, trochę jakichś Iwaszkiewiczów, dużo albumów tematycznych – makulatura 🙄
Spojrzałam po półkach i odkryłam Kapuścińskiego „Wojnę futbolową” 😯 Nowa i nie czytana. Skąd ja to mam?
To chyba już działalność tego Niemca, co mi wszystko chowa 🙄
Trzeba będzie przejrzeć te stosy i odkurzyć, może znajdę jeszcze coś nieznanego 😉
Moze i golabki,
ale przede wszystkim wymogl Karol XII na cesarzu Habsburgu ulgi dla slaskich protestantow i na pamiatke mamy w Jeleniej Gorze dzisiejszy Kosciol Garnizonowy*.
Mila pogoda i lekki mroz.
Pozdrawiam
pepegor
*) Konvencja z Altranstädt 1707
Ładny kościółek na ponad 4000 miejsc.
Pyro,
oczywiście, na takim poziomie ogólności, pełna zgoda 🙂
A swoją drogą chętnie przeczytałabym co Tazbir pisał w latach sześćdziesiątych. Jakimi argumentami sie posługiwał 🙄
pepegor,
znam ten kościół, byłam w nim wiele razy 😆
To są nadal „detale”, ważne, ale nie mające większego wpływu na „generalia”. Habsburgowie, tak czy siak, musieli się liczyć z protestantami na Śląsku. W takiej Galicji to już niekoniecznie. Realpolitik 😉
nemo,
jaki to typ literatury, tej po angielsku i niemiecku? Uniwersytety trzeciego Wieku zbierają książki do tworzonych przez nie małych bibliotek.
„Wojna futbolowa” to pierwsza książka Kapuscińskiego, jaką przeczytałam.
A co do tego Niemca i czytelnictwa.
Wczoraj rozpoczęliśmy nowy typ zajęć na UTW. Nosi to nazwę „trening umysłu”. Ćwiczenie uwagi, spostrzegania, zapamietywania, odtwarzania, wizualizacji, etc.. Chodzi o to żeby się nie dać temu Niemcowi i generalnie … 😆
Pani psycholog prowadziła dotychczas takie zajęcia dla dzieci i młodzieży. Nigdy dla seniorów. Bardzo sama była zestresowana i na początku apelowała do nas żebyśmy się nie stresowali, że to wymaga cwiczeń, że za którymś razem się uda i takie tam.
Kiedy przeszliśmy do ćwiczeń, my czekaliśmy kiedy się zaczną te trudności, a ona nie mogła wyjść z podziwu, że nam idzie tak dobrze.
Zaczęłam już nawet ją podejrzewać o tanie komplemenciarstwo.
Ale dzisiaj pomyślałam sobie, że my jesteśmy to pokolenie czytające. Słuchaczom UTW generelnie „coś się jeszcze chce”. A ona na codzień pracuje z nieczytającymi i tymi co to do szkoły muszą. 😯
300-lecie
Odwiedzający Dolny Śląsk powinni obowiązkowo zwiedzić „koscioły pokoju”, powstałe na mocy traktatu westfalskiego, kończącego wojnę trzydziestoletnią.
Tutaj link do kościoła w Jaworze
http://www.atlas.pl/jawor-kosciol-pokoju.html
Dzień dobry Szampaństwu,
Uprzejmie dziękuję za wszystkie rady dotyczące ciasta na pizzę – wniosek jest taki, że teraz wiem więcej (czyli mniej) i na ten moment sprowadza się (dla mnie) do wniosków takich, jakie płyną z lektury prognoz meteo wygłaszanych przez górali z Podhala – „jak na świętego Hieronima jest śnig – abo go nima – to pod koniec listopada pada – albo nie pada”. Czyli że pogoda będzie – a ciasto wyjdzie 🙂
Ostatnie testy przepisu od Nemo na pizzę z rukolą dały rezultat wielce smakowo obiecujący. Technikalia związane z formowanie ciasta są problemem, ale zwalczymy i to. Rezultaty opiszemy na Naszej Misce, rzecz jasna.
Jotko,
ja tu już kiedyś pisałam, że do oddania mam dużo kryminałów po angielsku i niemiecku, ale nikt nie wyraził zainteresowania. Poza tym albumy krajoznawcze z lat 70., jakieś powieści… Jak będę jechała do Polski, mogę gdzieś w pobliże podrzucić.
Jestem z generacji, która nie pali książek, ale czy to nie jest godniejsze niż przemiał na papier toaletowy? 🙄 Jedyna forma pochówku flagi amerykańskiej powinna być też dostępna dla niechcianych książek…
Hej Onufry!
To moja ulubiona pizza!
Formą się nie przejmuj, kilka miesięcy ćwiczeń i będzie perfekcyjnie okrągła 😎
Przestaję się martwić Europą, katolicyzmem i marnowaną szansą na imperium bałtyckie. Martwię się Haneczką – tygodni 4 łaziło po niej (jak po mnie) jakieś [przeziębienie co to wyjść za czorta nie chciało; dzisiaj dzwonię, a tu Dziewczę ani be ani me – mówić nie może, coś tam chrypi. Może i dobrze, bo wreszcie się położyła i była u lekarza. Zaraz się wyłączyłam przykazując surowo kurować się do skutku, bo nie mam ochoty jedzić do Gniezna na znajomy pogrzeb. Dzisiaj wieczorem toast z słabujących – ALICJĘ I hANECZKĘ.
Nemo – rok temu usiłowałam wydać książki po Jarku. Udało mi się w 1/4; restą zapchałam soie piwnicę.
Jotko,
ja znam takie ćwiczenie:
prowadzący kładzie na stole różne papierowe przedmioty – rolkę papieru toaletowego, serwetki, książkę, zeszyt, karty do gry, jakieś opakowania etc. Uczestnicy przyglądają się im bacznie, po chwili te przedmioty zostają ze stołu sprzątnięte, a „kursanci” mają za zadanie wyliczyć jak najwięcej zapamiętanych przedmiotów – na kartce papieru lub ustnie.
Przedmioty mogą być inne niż papierowe, ale powinny być tematycznie ze sobą związane.
Jako dziecko bawiłam się w pakowanie walizki: każdy kolejny gracz musiał wyliczyć przedmioty zapakowane przez poprzedników i dołożyć jeden od siebie. Nie wiem, ile bym teraz bezbłędnie „spakowała”? 🙄
Pyro,
kichanie mi przeszlo, ze smarkaniem sobie poradze, natomiast Haneczka faktycznie slabuje i nalezy jej sie wsparcie, a takze baty – ma LEZEC!!!
Jotko, weź ty tę Pyrę na kursa logiki w Twoim Uniwersytecie. Podobno na naukę nie jest nigdy za późno. Podobno…
Dzień dobry,
Przebiegłem tylko wzrokiem po dzisiejszym wpisie Gospodarza i komentarzach. Ciekawe, chciałoby się zostać z Wami, a ja znowu do pracy 👿
Z Niemcem walczę od jakiegoś czasu, ale widzę, że skutki coraz słabsze.
Niezmarnowanego dnia Wszystkim życzę. 🙂
Dobrze, że są w archiwum blogu opinie „szampaństwa” na temat preferencji politycznych. Ale się pośmiejemy za pół roku…
Nieżyczliwy – Ty się zaczni śmiać już teraz; śmiech ułatwia życie i trawienie.
Nieżyczliwy,
widzę, że się tu dobrze bawisz, choć Życzliwemu już się znudziło 🙄 Zabraniają Ci w domu recenzować i powiedzieli: „A idź ty na jakiś blog, a nie mi tu w kuchni marudzić!”?
To może zrobisz jakąś tabelkę tych „preferencji” z uzasadnieniem, dlaczego są do śmiechu, będzie się nam łatwiej śmiać 😉
I dlaczego za pół roku? W mojej okolicy wybory będą 23 października 😎
O Haneczkę też się martwię. O historii, Europie i innych takich można sobie dywagować na tysiące sposobów. Ale najważniejsi są przyjaciele.
@nieżyczliwy,
dyskutować i spierać się można na każdy temat. Lepiej jednak robić to w atmosferze życzliwości, nawet wtedy, kiedy czasem pozwolimy sobie na jedną czy drugą złośliwostkę. Per saldo życzliwość jest bardziej opłacalna 🙂
Nie „wezmę” Pyry, ani nikogo innego, na żadne „nauki”. Nie mam takiego prawa ani ochoty. Z Pyrą mogę się nie zgadzać w różnych kwestiach. Nie oznacza to jednak braku szacunku dla niej samej i umiejętności docenienia jej licznych zalet.
Co do wad, to lepiej żeby każdy z nas skupił sie na własnych. Z pewnością zajęcia starczy na długo 😉
Doskonale rozumiem, że mogą Cię pewne rzeczy irytować. Jeteśmy, na szczęście, rózni i różnie myślimy, czujemy, reagujemy. Dzięki temu swiat jest ciekawszy.
Możesz, jeżeli chcesz trolować, tylko po co?
Skoro czytujesz blog, wiesz, że zawsze można tu znaleźć osobę, temat do ciekawej rozmowy.
Twoja decyzja 🙂
nemo,
rozejrzę się w sytuacji książkowej i się „namówimy” 🙄
Ćwiczenia są zabawne 😉
Pada gęsty mokry śnieg, a ja muszę wyjść z domu 🙁 Chyba wezmę parasol.
Część mojej polskiej rodziny (jedna z sióstr z mężem) jest w drodze na Kubę. Sprawdziłam wylot z Warszawy, lądowanie w Paryżu, wylot z Paryża… ale tak naprawdę to nie wiem, czy oni do tej Warszawy w ogóle dotarli, w nocy i samochodem 🙄 Żadnych wieści, to u nich normalne. Wysłałam im SMS, gdy teoretycznie byli w Paryżu, zero odpowiedzi 🙁 Może nawet nie włączyli komórki 🙄
Jotko,
czy Ty też leciałaś Air France?
Muszę się przejść z tych nerwów.
Hip, hip, hurrrra, hura! Wróciłam do domu z zebrania końskiego a tu Sylwia biegnie do mnie z wygraną książką! Poczta Polska jak chce to potrafi!
Dziękuję!
Nemo, jak już wylecą to ich możesz śledzić:
http://www.flightradar24.com/
nemo,
tak leciałam Air France (Warszawa – Paryż i Paryż – Havana).
Rok wcześniej leciałam tymi liniami na trasie Warszawa – Paryż, Paryż – Pekin i Szanghaj – Paryż, Paryż – Warszawa.
Było znakomicie. To były loty rejsowe.
Trzymam kciuki za Twoich bliskich.
Golabki!
Jest to danie uwielbiane przez cala rodzine, nawet moje dziecie odmalowalo mojej kolezance pokoj za gar tych onych. Tutaj probowalam golabki w lisciach winogron, kiszonych lisciach kapusty, a tez i wloskiej z kasza i takie inne dziwactwa. Ja Was przepraszam, ale te nasze tradycyjne, czyli ryz+ miedlone+ cebolka + dyzurne, zawiniete w lisc kapuchy,+ sos pomidorowy lub grzybowy sa niebem w gebuni. Ja mam trzy dania by przekupic w 100% moje dziecie: shabowy z kapusta (ha, ha), golabki i kluski z maslem i bialym serem. Jeszcze sa takie inne, ale te naprawde „robia”.
Buziaki,
Panie Piotrze,
Przepraszam, powinnam dziecko zywic bardziej wyszukanymi potrawami…ale on sobie takowe ukochal, i juz.
Buziaki,
Nemo, ja zgłaszam zapotrzebowanie, oczywiście staję w kolejce, na krymiały po angielsku, jak się da to dużą czczionką 😀
Katarowi nie dalam rady jeszcze.
Air France ma u mnie wielkie plusy. Podobnie jak golabki, niewazne, jak doprawione, ale – maja byc i juz!
Ide ochrzanic chrzan. Mial sie sprawdzic pod wzgledem kataru, a wyszlo na pol gwizdka 🙄
Żabo,
W razie gdyby co, to posiadam dziewięć elektrycznych książek Arthura Conan Doyla – w oryginale, rzecz jasna.
Alicjo już Ci kiedyś radziłam -kilka kropel olejku z drzewa herbacianego do miseczki z gorąca wodą.Nakryć się ręcznikiem i oddychać .Od razu robi się „przewiew’w nosie.
Jak się nazywa taka choroba, co to nie boli, tylko się człek nachodzi? Sclerosis? No, to się załatwiłam lepiej, niż Życzliwy – Nieżyczliwy był mi życzył. Nie dostanie Młodsza ziemniaków z mizerią (zapowiedzianych) nie dostanie, chociaż Matka własną ręką do siatki wczoraj sporego, jędrnego ogórka kładła i pojemnik kwaśnej śmietany 18% też zakupiła. Dzisiaj zabrała się za prdukcję i co widzi? Nie ma ogórka; przyniosła do domu cukinię!!! To wlałam na jedną patelnię oliwę, na to cebulkę i czosnek, na to półplasterki cukini i 1 czerwoną paprkę krojoną w duża kostkę, potem dyżurne+ chili+ curry, a na drugiej ptelni jest zesmażony boczek i czeka na ziemniaki do smażenia. Trochę dziwny zestaw obiadowy ale jak Matka ślepa, to cóż pan zrobisz? Nic pan nie zrobisz.
Pyro, a moim zdaniem pasuje jedno danie do drugiego i Młodsza na pewno chętnie zje. 🙂
Haneczce i Alicji życzę szybkiego wyzdrowienia.
Witam serdecznie i pogodowo ładnie – czego i Wam życzę. 😀
Nemo, Nowy, mnie też dopada „ten” Niemiec. Dybie na mnie co najmniej raz w roku. 🙁 Wczoraj też zadziałał – zapomniałam ile mam lat i zabawiłam się w „asfaltogryzarkę”, chcąc dogonić tramwaj. 👿 Ucierpiał tylko mój kożuch (ucioprany błockiem niemożebnie), nadwyrężona „godność osobista” i finanse. 😆 Kożuch już w pralni (właśnie z niej wróciłam) a ja dzięki czytaniu blogowych wpisów, mam już dobry humor.
Żabo, ogromniaste gratulacje !!! 😆 😆 Dopiero dziś doczytałam wczorajsze wpisy.
Alicjo, Haneczko, grzecznie się kurujcie – będę pić Wasze zdrowie i „tsimać” za Wasz szybki powrót do zdrowia. 😀
W nawiązaniu do przewijającej się od czasu do czasu dyskusji na temat znaków diakrycznych, chciałam nadmienić, ze gdyby Alicja osobiście nie zapodała co i jak, to bym nie zauważyła, ze ich brakuje w jej komentarzach. Po prostu jestem ślepa jak Pyra i taka oczywista oczywistość jak brak ciapków i ogonków w ogóle mi się w żabie, zachlapane słonym błotem, oko nie rzuca.
Cichale, wybacz, mnie niedowidzącej!
Pyro,
bardzo dobry zestaw 😎
Żabo,
dzięki, ale tego samolotu tam nie znajduję, choć wyleciał już 3 godziny temu z Paryża. Może pokazuje nie wszystkie albo kody jakieś specjalne 🙄 ja mam tylko numer lotu AF 3534. Wieczorem sprawdzę na lotnisku docelowym. W Hawanie nie ląduje ich aż tak wiele. Jak Geolog leciał do Nairobi, a stamtąd do Entebbe, to spośród bardzo wielu samolotów na planie przylotów tylko kilka (najważniejszych?) miało informację „landed”, reszta była „scheduled” 🙄 O tym, że Swiss wylądował, dowiedzieliśmy się po ponad godzinie. KLM w Entebbe też nie został „odhaczony”, choć przyleciał nawet 10 minut przed czasem 🙄 Z relacji Geologa dowiedzieliśmy się o locie przy pięknej pogodzie najpierw nad Alpami, potem obiedzie z widokiem na Gargano, ostrym przejściu znad śródziemnego błękitu do szarości i beżów Sahary, a potem o zielonej wstędze Nilu i zachodzie słońca nad pustynią… A wszystko podlewane trunkami dostępnymi na pokładzie 😉
Onufry,
zamiesiłam ciasto na pizzę z 250 g mąki, 125 ml wody i 10 g drożdży czyli z połowy tego, co Ci podałam. Sprawdzam, co mi wyjdzie. Soli 5 g czyli łyżeczka. Uważam, że to dużo.
Nabyłam mozzarellę z bawolego mleka i świeżą bazylię, będzie klasyczna Margerita 😉
Nemo,
Zrobiłem tak samo, z tym, że soli poszło 10g (testowo) plus trochę oliwy. Najpierw zaczyn, godzinę czekałem, potem kręciłem ciasto (mocno lepiące wyszło, czyżby za dużo oliwy?) i teraz wyrasta sobie w spokoju już trzecią godzinę. Dam mu jeszcze dwie i zobaczymy, co z tego wynikło 🙂
Między śmiechem, a śmianiem się do sera jest różnica, Pyro.
Pożyjemy, zobaczymy. Cierpliwości.
Batalistyczne obrazy malować, głupstw nie wypisywać, ziółka pić, ot, co!
Sklerozy, nikomu nie życzę, nawet Pyrze, której szczerze nie lubię.
A zgadnijcie „dlaczemu”, koteczki?
Onufry,
nie ma prawa być lepiące, ani do miski, ani do rąk. Trzeba miesić tak długo, aż przestanie się kleić. Ewentualnie dodać mąki. Moje jest bez oliwy (normalnie dodaję kilka łyżek) tym razem i było dość suche i twardawe, ale teraz rosnąc (ca 1 h) zrobiło się miękkie i delikatne. Sól szkodzi drożdżom i nie powinna mieć z nimi bezpośredniego kontaktu.
Nieżyczliwy, jak tak się szczerze szczerzysz to wyraźnie widać, że Ci brakuje obu czwórek w szczęce (szczeka to ta górna, dolna to żuchwa)
nemo,
lecieliśmy tym samym samolotem rejsowym AF 3534. Wylot z Paryża 13:35.
Lot trwa 9 godzin.
Jotko (z 14.40), oczywiście masz rację, ale osoby, która kiedy tylko może „kij w mrowisko wsadza”, NIE ZNOSZĘ!!!
„Bo ja to już jestem taki
wolę mięso, niż ziemniaki.”
Nieżyczliwy,
daj może ogłoszenie w jakiejś gazecie, kogo nie lubisz i dlaczego 🙄 Na tym blogu nie ma zapotrzebowania na impertynencje wobec kogokolwiek z bywalców i informacje o prywatnych awersjach anonimowego aroganta 👿
@nieżyczliwy,
jeden z moich znajomych odpowiedziałby Ci mniej więcej tak: „dlatemu”, że „nie ta grupa krwi, inne fale”.
Osobiście źle trawię zdrobnienia, ale czy mam się rzucać do gardła każdemu „koteczkowi”? Często bardzo fajnemu człowiekowi! 😉
Nemo, moje niezbyt grzeczne posty są odpowiedzią na IMPERTYNENCJE właśnie.
Dlaczego w..a mnie Pyra, Ty, a nie p.Stanisław, nie p.Piotr…. Dlaczego?
Niektórzy mogą mieć zupełnie odwrotnie. I co?
Przynajmniej nie jestem Ci obojętna, Nieżyczliwy. Buźka 😉
@nieżyczliwy,
(18:00) może po prostu jesteś „Wtrętną Szowinistyczną Męską Świnią” 🙄 skoro wkurzają Cie tylko panie? 😉
Powiedz szczerze, nie wstydź się , taki comingout może zdziałać cuda 😆
Którzy, niektórzy? Na razie widzę, że nie ma takich „niektórych”. Oprócz blogowej kamarylii, of course.
Poczytaj sobie blog uważnie, Nemo.
A dlaczego?
Może spytaj swojego analityka 🙄
Jotko, Ciebie akurat traktuję z sympatią. Dobre!
Jestem „WSMŚ”. I wszystko jasne.
A teraz czekam na cud.
Dzisiaj w Drawsku Pomorskim (Ahoy, Alicjo!) znalazłam pasmanterię ukrytą pod szyldem „Sprzęt motoryzacyjny”. Kilka razy przeszłam mimo, pytając miejscowych gdzie ona, tłumaczyli mi, niby dokładnie gdzie – drugi sklep za bankiem – ja czytałam, że to sklep motoryzacyjny i szłam dalej, znowu pytałam, zawracałam, w końcu metodą kolejnych przybliżeń, wedle zasady, ze jeżeli odrzucimy wszystko to co niemożliwe, to nieprawdopodobne okaże się możliwe, weszłam do sklepu i nabyłam pięć motków włóczki. Części motoryzacyjne też tam były, tylko w głębi i na wystawie. Teraz mogę znowu coś udziergać, co też nie omieszkam uczynić.
Nemo, Tobie do Freuda bliżej (geograficznie). Pozdrów go, proszę i zapal świeczkę.
Nie mam już czasu. Żegnam Szampaństwo i Szympaństwo.
@nieżyczliwy,
zauważ, że to „WSMŚ ” jest w cudzymsłowiu 😉
osobiście nie posługuję się tego typu etykietkami/epitetami.
Nie za bardzo wierzę w Twoją nieżyczliwość. Wierzę w Twoją irytację, do której masz święte prawo, tak jak inni mają święte prawo „spijać sobie z dziobków”.
Twoja dzisiejsza stylistyka to przecież „wkładanie kija w mrowisko”. Bywają z tego rozmaite pożytki, ale mogą się z tym wiązać również przykrości.
Twój wybór, do Ciebie należą konsekwencje 🙂
Nieżyczliwy,
przykro mi, że cierpisz zmuszając się do bywania na tym blogu. Masz w sobie tyle agresji szukającej ujścia, że jak sobie nie pofolgujesz, to Cię chyba krew zaleje albo skrzywdzisz jakieś niewinne zwierzątko 🙄 Jak już musisz tu bywać to przypomnę dobrą i skuteczną metodę. Na widok znienawidzonych nicków – przewijaj i ignoruj 😎
-25*C z wiatrem -35. I wieje. Jutro rano -31*C bez wiatru a po poludniu juz tylko -12*C i pelne slonce. W sobote -3*C i bezchmurnie. Jednym slowem sie zapowiada kolejny przepiekny weekend. Gory na horyzoncie spiewaja syrenim spiewem …. chodz yyc, chodz do nas yyc. Czekamy. No to pojedziemy mysle. Jest takie miejsce. Jedzie sie pod gorke, potem skreca w lewo i zjezdza w dol i wyjezdza zza drzew. I otwiera sie absolutnie przepiekna panorama Gor Skalistych.
Jutro obiad a wlasciwie spotkanko przy winku i tortillach, quesadillach i taki cienko pokrojony stek (jak na stir-fry), zielona papryka, cebula i jalapeno dla ostrosci. Wszystko na goracy olej, dyzurne, ostre. Moze dodam nieco Oyster sauce. Podpiekane ziemniaki zrumienione po podgotowaniu w piekarniku z oliwa z oliwek i przyprawami prowansalskimi.
Alicjo, znaki diakrytyczne, pamietasz, wysztarczy alt + literka i juz jest. Sprobuj 🙂
Wyobraziłem sobie regionalne mocarstwo polsko-szwedzkie – nic tylko życzliwość, życzliwość, życzliwość. Oby tak się stało, musiałbym się dla obu narodów poświęcić i przejąć ster władzy, ale pomny tego, że biednego Karola spotkała kula z muszkietu, nieco się waham. Nie pamiętam już czy była to kula katolicka, protestancka czy po prostu zabłąkana jak ja, ale cóż to za różnica ?
Historia Europy – każdy marzy o flądrze z napojem alkoholowym, a było, jest i będzie trochę inaczej 🙂
Już kiedyś przyrzekałam, że podzielę się z Wami jedną z ostatnich nabytych książek, czyli Stefana Bratkowskiego „Inne spojrzenie na cywilizację”. Tomidło wielkie, objętości sporej monografii, wydane przez NBP; a jest to historia pieniądza, a raczej historia produktów bankowych. Nie jest to lektura łatwa i przyjemna, co mnie zaskoczyło, bo inne książki p. Stefana czytały mi się b.dobrze. Tym razem pisarstwo(jako takie) legło pod natłokiem faktów, cytatów i odniesień, którym chyba zabrakło selekcji.
Nie ma przypisów, chociaż jest dużo cytatów – Autor tłumaczy, że miał tyle źródeł, że do jednego niewielkiego akapitu korzystał czasem z 20 odniesień; nie czuje się na siłach sporządzić szczegółowy indeks. Przecież mówiłam, że zabrakło asystenta (tki) żeby zrobić w tym bogactwie porządek. Ja jednak nie dlatego o tej książce opowiadam. Otóż chyba po raz pierwszy trafiłam na autora, który po Rzymie i Rzymianach jeździ, jak po łysej kobyle. Dostaje się Republice i dostaje Cesarstwu. Po pełnych atencji opiniach o cywilizacjach Międzyrzecza a potem Azji Mniejszej i Grecji, Rzym jawi się jako państwo prymitywów, półdzikusów i pasożytów – Bratkowski twierdzi, że Rzym dał światu tylko jedno dobro cywilizacyjne – skodyfikowane prawo – i tylko to usprawiedliwia istnienie Imperium Romanum. Muszę przyznać, że uśmiałam się co nie co. Nawiedzeni zawsze jakoś mnie bawią.
Onufry,
una vera pizza napoletana cienka, chrupiąca i soczysta 🙂 8 minut w piecu w temp. około 260 st.
Nemo,
Santa Madonna Di Campilio! Toż to pięknota! Ach, gdzież, gdzież mi profanowi!
Moja się właśnie piecze, zupełnie testowa, posypana rozmarynem i bazylią jeno. Wstępne wrażenia są takie, że ciasto tak długo wyrastane faktycznie jest bardziej elastyczne. Następnym razem spróbuję bez oliwy i zobaczymy co z tego wyniknie. Nie spocznę!
Eeee… no, całkiem zwyczajna i nie całkiem okrągła 😉 Ale jaka dobra! Dziękuję i wyrażam podziw dla Twojego entuzjazmu 🙂 Przekonasz się, że wszystko to kwestia doświadczenia i uporu, i nie poddawania się, aż wyjdzie to, co się chce 😎
yyc,
ja tylko tak znaki mam (manualnie) – tyle, ze komputr niekompetent jeszcze jest, bo nieustawion 🙁
Jak robie po zwyklemu, to mi literka zwyczajnie znika, zamiast z kreseczka czy ogonkiem. Jerzor obiecuje poprawe, poki co jest w pracy, zabrawszy tam moj stary komputr. Sprawa przyzwyczajenia, a tez i ustawienia 🙄
Bardzo dziękuję za dobre słowo 🙂
Wychodzę z założenia, że jak się powiedziało A, to warto też posunąć się do Z, żeby mieć całościowy obraz sytuacji – a że materia zacna oraz co najdziwniejsze – jeszcze nie było tak, żeby nie dało się czegoś zjeść – toteż potknięcia nie zrażają.
Uporu mi nie brakuje – co ciekawe, Nasza Miska na Facebooku się rozrasta (w ciągu 10 dni prawie 60 osób się zapisało, z czego ponad połowa to nieznani nam ludzie) – to dodatkowo dopinguje 🙂
Onufry,
ja bym wlazla na strone, ale jak mam sie logowac, rejestrowac czy co tam…to nie wchodze. Jak mi ktos progi pod nogi, to nie przekraczam.
Biorę książkę i włażę pod kordełkę. Pewnie potem wstanę o 4 rano. Teraz padam na nos.
Stara Zabo,
moglabys wpasc po drodze do mnie, stosy welny, feeria kolorow, do wyboru i tak dalej.
A mowilam – nie karmic trolla? Troll poniekad ma racje. Bez adwersarza nie ma dyskusji.
Alicjo,
Facebook facebookiem, a na bloga wchodzi się ot tak, bez żadnych przeszkód, oto adres:
http://naszamiska.wordpress.com/
Profil na Facebooku służy wyłącznie użytkownikom Facebooka, nie ma tam nic ponad to, co jest na blogu – więc zapraszam na bloga 🙂
Ty, Onufry, Ty wez, ja sie wpisalem, ale teraz, to juz nie wiem w co, ksiazek nie czytam, twarz juz dawno stracilem, dobrze, ze dziadek nie zyje, jakby sie dowiedzial, ze chwale placki zagraniczne
Witam.
Alicjo, masz pingwina czy okienko?
Na okienko mam radę.
Polecam.
http://www.trochetechniki.pl/Dlaczego-pingwiny-zyja-dluzej,-czyli-o-atakach-na-Linuksa,t,605.html
yurek…
ja okienko?! 😯
Jerzor ustawia znowu… mam zaparzy herbathttp://www.youtube.com/watch?v=mRJciFLW2t0&feature=relatedola wino po obiadku… 😉
o masz…ustawia…
Sławku,
Nie ma obaw, placki są czerwono-białe, można je dodatkowo oflagować, jeżeli to ma sumienie uspokoić.
A co do zapisania się – to się na stronie Facebookowej Naszej Miski wydarzyło, czyli tu:
http://www.facebook.com/NaszaMiska
Jeszcze chwila, a sam się w tym wszystkim zgubię.
Onufry,
nie przejmuj sie 🙂
test…
http://alicja.dyns.cx/news/mysl_budowlana.jpg
…no wlasnie…
A na razie fruwają motyle
Tyle tego, tamtego też tyle
A na razie wierzymy w baśnie
I jaśniej i jaśniej…
A na razie kołyszą nas noce
A na razie kołyszą nas dni
Choć już życia, psiamać, popołudnie
Jest cudnie, jest cudnie
http://alicja.dyns.cx/news/maraton.jpg
Onufry, logistyka, rzecz wazna, stawiaj zawsze sol po lewej, patriotyzm moze poczekac, choragiewki i tak niejadajne sa
Szkoda, że nie po szwedzku, ale dobrze mówi. Proponuję akcję „Volvo zimnych mięs i win Karola cysterna dla Sławka” ponieważ jestem szczęśliwy 🙂
Alicja, znam dwoch z pewnoscia, mieszkaja wizawi 🙂
test sie zbudowlanil, poznalem ich po owocach
” Wolta cieplych nozek” w beczce den svenska synden, Asz Ty Karol,
O, wychodzi na to, ze w porzasiu, prawie, bo nadal nie mam diakrytykow, ani innych takich tam.
Poczekam.
To jest przepowiednia pogody na jutro (poczatek)
http://www.youtube.com/watch?v=3khTntOxX-k