Wyższa szkoła gotowania
Moim zdaniem ten może o sobie mówić, że jest absolwentem wyższej szkoły gotowania, kto umie dobrze robić sosy. Warto więc poczytać co na ten temat piszą w starych książkach. Znów więc sięgam po dzieło Marty Norkowskiej „Najnowsza kuchnia wytworna i gospodarska”.
„Sosy gorące. (Proporcya na 4 osoby).
1. Sos maderowy. Zasmażyć na rumiano łyżkę mąki ze sporą łyżką masła, lub rozpuścić 2 łyżki sosu rumianego, rozprowadzić mocnym bulionem, wlać dużą szklankę wina madery, dodać trochę soli, pieprzu i łyżeczkę sosu angielskiego Soy dla ostrości i gotować na wolnym ogniu dopóki sos nie będzie zawiesisty. Wtedy wkrajać drobno usiekanych lub pokrajanych w plasterki trufli a będzie sos truflowy – lub w plasterki pokrajanych pieczarek, a będzie sos pieczarkowy. Sosy te używają się do polędwicy, do befsztyku (filet saute), do pasztetu gorącego, do combru sarniego itp.
2. Sos financiere. Do sosu rumianego maderowego jak wyżej, dodać następujący garnitur: kilka amoretek, oliwek, szyjek rakowych, szampionów pokrajanych w plasterki, korniszonów, lub grzybów marynowanych. Wszystkie te dodatki w sosie zagotować – a grzyby i korniszony, ponieważ nadałyby sosowi za dużo kwasu, trzeba wpierw oddzielnie odgotować w wodzie, potem dopiero włożyć je w sos. Sos ten wyborny do główki i nóżki cielęcej i do kotletów cielęcych.
20. Sos rakowy. Dwie łyżki masła rakowego rozmieszać z łyżką mąki, rozprowadzić rosołem lub, jeżeli postna, smakiem rybim, mieszając aby nie było grudek; dodać szczyptę soli i pieprzu białego i zagotować. Następnie zaprawić dwoma żółtkami, wrzucić do sosu nóżki i szyjki rakowe i trochę siekanego zielonego kopru. Półmisek można ubrać skorupkami nadzianemi jak do zupy rakowej, lub co jeszcze estetyczniej wygląda, kilka ładnych raków zgotować, nadziać na szpadki i udekorować potrawę. Sos ten znakomity do potrawek z drobiu, do mostku cielęcego lub do ryb, jakoto: ło?sosia, sandacza lub suma; do ryb jednakże zamiast rosołu, trzeba dodać śmietany.
21. Sos z krewetek. Krewetki, które zimową porą dostać można w pierwszorzędnych handlach świeże lub w puszkach, są doskonałą przyprawą do ryb, szczególnie morskich. Łyżkę mąki rozetrzeć z łyżką masła z krewetek, które się robi jak masło rakowe; rozprowadzić smakiem rybim, wlać szklankę białego wina, dodać soli, pieprzu i zagotować. Po zagotowaniu tego sosu, który powinien być zawiesisty, wrzuca się weń szyjki krewetek, obrane ze skorupek i polewa rybę jako to: sole lub sandacza.
27. Sos bardzo ostry a la Diable. Udusić w maśle 1 cebulę, trochę włoszczyzny i kilka listków estragonu, dodać kilka ziarn pieprzu, angielskiego ziela, liści, wlać dwie łyżki octu i pół szklanki czerwonego wina, gotować na wolnym ogniu aż do miękkości, następnie wszystko przetrzeć przez
gęste sito, dodać łyżkę gęstego buljonu lub mąki rumianej, soli i sporą łyżeczkę papryki. Jeżeli są świeże pieczarki, to można do sosu włożyć kilka drobno usiekanych.”
I tyle o sosach gorących. Kolejna lekcja dotyczyć będzie sosów zimnych, które są wprost niezbędne do wielu wędlin i zimnych mięs.
Komentarze
Dzień dobry blogowisku!
Hm, sosy – trzeba spróbować, choć mocno kojarzą się z kuchnią angielską, która – nie ukrywam – trochę mi za skórę zalazła 🙂
Natomiast – (tu werble)!
Gotowy jest przepis na sajgonki – czekam na uwagi 🙂
Sajgonki wyglądają bardzo smakowicie!
Onufry- podeślij trochę do spróbowania.Wtedy zdecydowanie łatwiej przekazać cenne uwagi 😉
Gospodarz dzisiaj o sosach na gorąco.My wczoraj podawaliśmy jedynie sosy na zimno: majonezowo-pietruszkowy,ketczupowy i jogurtowo-czosnkowy. A poniżej składniki naszej małej kolacyjki :
http://picasaweb.google.com/109990791430941218162/NiedzielnaKolacja?authkey=Gv1sRgCMHlnfj4mqzJ-QE&feat=email#
Danuśka,
Może być kłopot – bo wszystkie zostały pożarte, a dwa, że mogą nie dojść w zadowalającym stanie, co może wpłynąć na wydźwięk cennych uwag 😉
Skoro wszystko zostało pożarte to znaczy,że albo biesiadnicy byli bardzo głodni 😉 albo było znakomite.Tak zresztą wygląda na zdjęciach-bardzo ponętnie !
Co to znaczy „rozprowadzić smakiem rybim”?
Dolać wywaru z ryby i zagotować
Dzień dobry!
Mglisto. Powyżej warstwy mgły piękna pogoda. Jak wczoraj.
Adamie 2222,
pytasz o różnicę między barszczem białym i żurem? Też już się nad tym zastanawiałam i obejrzałam sobie skład na opakowaniach zup w proszku oraz przepisy na świeże.
Na wygląd i sposób serwowania to bardzo podobne zupy, ale żur jest na zakwasie żytnim, a barszcz biały – pszennym.
„Organoleptycznie” barszcz jest trochę mniej kwaśny i bardziej aromatyczny.
Nie jestem absolwentką wyższej szkoły gotowania, więc moje wczorajsze sosy były proste i niewyrafinowane. Jak i cała kolacja. Na początek była sałata rzymska z winegretem i kiełkami rzodkiewki w towarzystwie cieniutkich płatków wędzonego łososia i porcyjki mousse de canard. Później zupa grzybowa z mrożonych borowików, a po niej – befsztyki z polędwicy cielęcej w sosie z koniakiem i zielonym pieprzem oraz filet z żabnicy też z pieprzem i koniakiem. Oba sosy ze śmietanką. Do tego ziemniaki „po mojemu” czyli pieczone na blasze z oliwą, solą, czosnkiem i rozmarynem oraz czerwona kapusta duszona z winem i jabłkami. Do picia był szampan, austriacki riesling i czerwona Lacryma Christi del Vesuvio. Na deser szarlotka z musem z papierówek. Kolacja była na cześć Osobistego, jak co roku o tej porze 😉
Uczestnicy kolacji przybyli już na śniadanie, po którym udaliśmy się różnymi środkami lokomocji w różnych kierunkach w poszukiwaniu śniegu, słońca i wrażeń. Młodzi pojechali autobusem i kolejką linową na sanki na jedną górę, my i dwoje gości samochodem, a potem na biegówkach i rakietach na inną. Tylko Babcia przyjechała pociągiem dopiero na podwieczorek. Od tego momentu, w trakcie przygotowywania kolacji i jej spożywania oraz zmywania po – trwała ożywiona dyskusja na temat zbliżającego się referendum „rozbrojeniowego”, o którym już wspominałam. Chwilami było gorąco, ale do rękoczynów nie doszło. Goście byli chyba świadomi karabinu pod łóżkiem w sypialni 🙄 😉
nemo
interesujące rzeczy trzymacie pod łóżkiem! Choć i ja w dodatkowej sypialni schowałam pod łożem dwa kanwasy gotowe do rzucenia farby w formie obrazu, szkic czekający na oprawę i drugi w trakcie roboty.
Onufry
Twoje sajgonki przypominają moje spring rolls. Nadzienie bywa różne, gorzej z ciastem. Mam specjalną – nazwijmy to – patelnię do przygotowania frymuśnych płatków. Trochę porzy tym roboty lecz efekt ….
Danuśka
Ło rety! Ale cudeńka kolorowe! Aż ślinka z pyska sama leci!
Wzorem – niedoścignionym niestety – była moja Bunia. Jakież Ona sosy robiła!!! Skromnie przyznam, że i moje nie takie znowu złe, ale daleko im do wyrobów Buni.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Nemo- cokolwiek spóźnione,ale serdeczne życzenia dla Osobistego : wspaniałych alpejskich wrażeń na nartach,na sankach,w grotach,na szczytach,w dolinach oraz kolejnych smakowitych urodzin 😀
Przepraszam za tłusty wydruk. Wcisnęłam nie to co potrzeba.
E.
A co to maslo rakowe?
Cos tam sobie przypominam z odleglych czasow, kiedy przyniesienie do domu koszyka pelnego rakow nie przysparzalo specjalnego problemu.
Onufry, warte dokladnego przegladu!
Mroznie i pochmurno tu u mnie.
Dziękuję, Nemo!
Masło rakowe dla Pepegora
100 g masła
200 g raków
wiązka kopru, sól
Sposób przygotowania
Raki wyszorować, zagotować 1 l wody z koprem, osolić i wrzucać po jednym raki. Gotować 10 minut. Raki wyjąć, wywar przecedzić i zachować.
Z ostudzonych raków wyjąć mięso ze szczypiec i szyjek. Użyć je do innej potrawy. Skorupki oczyścić z wnętrzności, wysuszyć w piekarniku i utłuc w moździerzu lub zmielić.
Rozpuścić masło na patelni, wrzucić skorupki i smażyć na małym ogniu. Gdy skorupki przypieką się, wlać tyle wywaru z gotowania raków, żeby przykrył skorupki. Gotować 10 minut. Wywar przecedzić przez sito i zachować. Skorupki ponownie włożyć na patelnię, zalać 100 ml wywaru i zagotować. Wywar zlać do zachowanego wywaru z masłem, odciskając mocno skorupki. Odparować wywar tak, aby została oleista masa i schłodzić ją. Masła rakowego używać do sosów oraz zup rybnych i rakowych.
Danuśka, dziękuję 🙂
Echidno,
po tym referendum to dopiero świat się dowie, jakie arsenały drzemią w helweckich sypialniach i szafach 😎
Nemo, dziekuje za przypomnienie.
Jeszcze za schylkowego Gomulki gotowalismy raz razem zupe z rakow, a matka jednego z nas – bo w jej kuchni gotowalismy – dyktowala nam to tak wlasnie. Byly czasy byly. Wtedy nurkowalem, a jak w pobliskiej zwirowni pod koniec wrzesnia woda sie calkowicie wyklarowala, to raki mozna bylo zbierac na dnie jak grzyby.
A tak, pozdrawiam cala reszte, nie omieszkawszy tym razem przytoczyc wyrazy podziwu dla dziela Danuski.
Echidino,
bo sajgonki to są właśnie spring rolls, z tego co się orientuję. A co jest za problem z ciastem? My robimy z papieru ryżowego, a jaka jest Twoja metoda?
Pepegorze,
mój ojciec przynosił do domu całe kosze raków, a w lubuskich jeziorach wystarczyło sięgnąć ręką pod korzenie drzew na piaszczystym brzegu, aby wyciągnąć żywego skorupiaka. To była prawdziwa próba odwagi dla nas, dzieciaków, bo każdy się bał rakowych kleszczy 🙄
Dziekuje za przepisy bo uwielbiam jak mi wszystko plywa w sosie. Wiem, wiem to jest tuczace, ale co mi tam!
Buziaki,
Alicjo, dostalam Malego Markusa na 2 bite godziny….Jezuuuuuu, cudowny czas. Obiegalam sie na czworakach, dostalam najpiekniejsze usmiechy i buziaki, zyc nie umierac.
Ano można gotowe używać. Ja mąkę z wodą łączę, dodaję sól i ciaptam na gładką masę, po czym tym ustrojstwem przypominającym patelnie robię. Choć bardziej przypomina ustrojstwo do grzania łóżek w przeszłości. Bo jest wypukłe. Macza się w cieście – i szlus – gotowe. Po wielu próbach i błędach doszłam do jako-takiej wprawy.
Można też robić na patelni smażąc tylko jedną stronę – jak na poniższym video pokazano.
Acha – ciasto powinno być w misce z lodem. Aby nie straciło elastyczności.
http://www.youtube.com/watch?v=7zLr27HKLg4
E.
Nie jestem specjalistką od sosów , co w zasadzie można zawsze zmienić, ale wmówiłam sobie, że nie mam talentu do sosów i niech już tak zostanie. Dobrze wychodzą mi sosy pieczeniowe oraz tatarski.
Danuśka,
na talerzu pełnym witamin oprócz marchewki są chyba słupki białej rzodkwi i kopru włoskiego – dobrze mi się wydaje ?
Zdaje się, że ostatnio przygotowywałaś w domu królika. Mój jeszcze „kruszeje” w zamrażalniku . W jakiej wersji go podawałaś ? Wystarczą mi ogólne informacje. I z czym najlepiej go podawać ? Zupełnie brak mi doświadczenia w tej w tej materii.
Tez mi nie bardzo wychodzilo z tym bezpiecznym chwytem. Zawsze staralem sie chwycic za kleszcze, aby nie szczypnely przypadkiem, a jak mialem to do wora. Kolega byl znacznie wydajniejszy. Ten to kladl lape na raku i po sprawie, i za gumke od kapielowek, ile sie zmiescilo.
Brrrrrrr…
No Echidno, jestes Dobra! Ja jako leniwiec kupuje u chinczyka przy najblizszym rogu. Ten typ tak ma. Najbardziej mnie interesuja nadzienia. Any ideas?????
no to mnie Antku powaznie zasmuciles, przedstawiajac to, co moze byc podstawa niedzielnego sniadania 😯 😯 😯
ja patrze na Przyjaciela przy sniadaniu i to nie tylko od swieta. dzien w dzien od paru dziesiatkow lat i podziwiam, ze wyglada caly czas tak samo czarujaco. caly czas tak samo atrakcyjna i pociagajaca.
nie samym chlebem Przyjaciel zyje. podstawa Antku sa spojrzenia. wydaje mi sie ze kobiety bledna kiedy z czasem mniej podziwiajacych je podziwia.
moj arabski sasiad mowi, ze w jego kraju pochodzenia, burka oznacza wyrok smierci dla kobiety poniewaz brak kobiecie spojrzen nan. meskich spojrzen ktorch jest pozbawiona i spragniona. burka to klapa do trumny, ktora swiat umarlych od zywych oddziela.
Lena
A na co Ci przyjdzie ochota. Mogą być jarskie i mięsne. Byleby nie robić nadzienia wilgotnego.
E.
gdyby byla zredukowana do kuchennej roli, badz w burce, dawno by uschla !!! a tak prezentuje sie swietnie. raz ze jest podziwiana, a drugie, ze jest od dawna w dobrych rekach 😆
Dla Krystyny dwa warianty królika:
Królik z oliwkami
Półtora kg sprawionego królika wraz z wątróbką, sercem i nereczkami, 1 nieduża cebula, 3 ząbki czosnku, gałązka rozmarynu, gałązka tymianku, 2 listki laurowe, kawałek peperoncino, oliwa extra vergine, sól, butelka białego wytrawnego wina, 80 g czarnych marynowanych oliwek
Pokroić królika na porcje i umyć a potem osączyć z wody. Podroby także umyć i osuszyć. Drobno pokroić cebulę, czosnek przecisnąć przez praskę, a zioła drobno posiekać. W rondlu rozgrzać oliwę i poddusić cebulę, czosnek, zioła, peperoncino, Dodać kawałki królika i na ostrym ogniu obsmażyć ze wszystkich stron. Pokroić podroby i dołożyć do smażonego mięsa. Gdy mięso dobrze obsmażone ? wlać wino. Garnek przykryć i zmniejszyć siłę grzania. Pozwolić by wino wygotowało się. Po 45 minutach dodać oliwki i dusić jeszcze kwadrans. Gdyby zabrakło płynu ? można dodać odrobinę ciepłej wody.
Królik wg. przepisu Piotra
Tuszka królika ok. 1,5 kg, sól, 3 ząbki czosnku, 2 liście laurowe, 2 cebule, bazylia, estragon, 2 łyżki masła,1 łyżka mąki, 125 ml śmietany, 1 cytryna, 4 – 5 plastrów surowego boczku
Podzielić królika na porcje. W kamiennym naczyniu układać warstwami królika, czosnek, cebulę, pokruszone liście laurowe, zioła. Wszystko skropić cytryną. Trzymać mięso w marynacie 1 – 2 doby w chłodnym miejscu. Na dnie brytfanny ułożyć plastry boczku, na nich porcje królika. Dodać grudki masła. Włożyć przykrytą brytfannę do bardzo gorącego piekarnika. Po kilkunastu minutach zmniejszyć ogień i piec aż do miękkości. Na koniec zdjąć przykrywkę i mięso zrumienić. Śmietanę zmieszać z sosem spod królika, dodać łyżeczkę mąki, rozbełtać by nie było grudek i zalać królika. Doprowadzić do jednokrotnego zagotowania śmietany.
Smacznego!
Ino jej oko wydłubali!
Banda starożytnych wandali?
Krystyno- na talerzu pełnym witamin były słupki z białej rzodkwi oraz selera naciowego.
Nasz królik był najpierw obsmażony na dużym ogniu,a potem duszony w musztardzie z Dijon.Podajemy go najczęściej z jakimiś kluchami.
Muszę się przyznać ,że te pyszności na zdjęciach wykonał w 80% mój Osobisty Kucharz,za co niech mu będzie cześć i chwała !
Dzien dobry. mam pytanie do blogowiczow: co oznacza wyraz ‚amoretka’?
Danuśko, przekaż gratulacje za wspaniałą prezentację dań. Skopiuję coś na dzisiejszy wieczór 🙂
Onufry, Nasza Miska jest bardzo apetyczna.
Alino, dziękuję za dobre słowo.
Dziś najpewniej dorzucimy precelki – końcu coś trzeba jeść, tak? 🙂
Witam Szampaństwo.
Wychodzi na to, że ja żurkuję, ponieważ zakiszam na mące żytniej. Łatwo skojarzyć , żur-żytnia mąka.
Tu mi się przypomniał stary kawał, kulinarny, a jakże – ząb zupa zębowa, dąb…. dębowa;)
Lena,
ja robie tak samo, jak Ty – do Chińczyka, ciasto kupuję gotowe, nikt lepiej tego nie zrobi, poza tym można kupić zamrożone w porcjach i na zapas. Czasami kupowałam też krążki na pierogi, ale trochę się zawstydziłam lenistwem i znowu zaczęłam sama miesić, wałkować i tak dalej. Własne jest jednak bardziej wyraziste. Ale na spring rolls lepiej kupować gotowe, na pewno w większych miastach w Polsce mają w sklepach, i tak jak mówię – zamrozić można
U mnie 10:23 rano, słońce, błękit i…-20C.
Lena,
u Ciebie podobnie musi być, bo to rzut beretem, jakieś 300km…oflagujmy się i protestujmy, bo co ta zima sobie wyobraża?! Niestety…idzie luty, podkuj buty 🙁
pozdrawiam p. Pyrę
Konradku, 🙂
mysle, ze nie o przejsciowa milostke Ci chodzi? co moze tez byc, ale o szpik kostny niektorych zwierzat, Zabojad czesto jest dwuznaczny w amourette
Piotrze,
dziękuję za przepis na królika. Obydwa są ciekawe, ale najpierw skorzystam z tego drugiego.
Też chciałabym wiedzieć co takiego amoretka. Nazwa bardzo wdzięczna, ale co się pod nią kryje ?
Alicjo,
takie mrozy , a nawet większe,mieliśmy w czasie minionej zimy. Teraz nocą dochodzą do 10 st., ale w ciągu dnia słońce mocno przygrzewa. Koleżanki niepokoją się o wychodzące z ziemi krokusy i narcyzy, moje jeszcze głęboko pod śniegiem. Wkrótce ma przyjść odwilż. Jestem za.
Znalazłam informację, że amoretka to przyprawa do potraw i do ponczu – mieszanka z lubczyku, rozmarynu i imbiru – niby afrodyzjak. Ale to chyba nie o to chodzi, bo w przepisie na sos financiere / dobra nazwa !/ napisano :dodać kilka amoretek. Zatem jest to chyba coś innego. Kto to wie ?
Konradzie – Wenecka rozpusta – Migdałowe ciastka
Amoretki to jest to, czego w dzisiejszych czasach nie wolno sprzedawać z powodu BSE – szpik z rdzenia kręgowego, wołowy, cielęcy barani…
Huch, zmarzłam na rowerze, rąkawiczki za cienkie na ten mróz 🙁
Paluszki jeszcze nie odtajały, nie trafiam w przecinki 🙄
Sławek niedwuznacznie stwierdził, że to jest mydło
Nemo
chyle czola
kiedy tylko czytam nemo komentarze zaspokajaja moje oczekiwanie
uczestnicy kolacji przybyli …
jest do opisu jedzenia odpowiednie story. to jest piekne. czyta sie to z przyjemnoscia, kazda jedna relacje w powiazaniu ze story. ma to w sobie pewne elementy poludniowcow: zabojadow, don juanow, don giovannow. cieplych ludzi
w przeciwnym razie bylby to tylko zimny opis zarcia, ktorego nawet taki wielki zarlok nie bylby w stanie przetrawic
nie mowiac o mnie cienkim zapytajcu 😆
Placku,
może mydło, ale z jakiego słodkiego byka 😉
Sławek ma rację. To najdelikatniejsza część szpiku z kości wołowych. Garnirowano nimi sałaty i dodawano do sosów.
Tu są szczegóły
Krystyno,
u nas takie zimy to doroczna normalka przynajmniej na trochę, a czasami…tak raz na 10 lat, to ho-ho! Na całą zimę 🙄
Wracam do zajęć.
Fernando, uciekaj, w ostateczności kosteczki białka na twardo też będą niezłe, wystarczy parę trufli 🙂
?
dziękuję za „Nessun dorma” i komplement (?), że moje komentarze zaspokajają Twoje oczekiwania 😉 Nie wiem tylko, jak wysoko stawiasz poprzeczkę 🙄 😉
Na dobrą sprawę sama pani Norkowska podaje przepis na „Mleczka czyli amoretki”. Rozdział 60.
Pewnie taka podróbka prawdziwych… 🙄
ponad byka Nemo
jakze mogloby byc inaczej 😆
Albo i nie
„Amoretki są to mleczka znajdujące się w grzbiecie wołów. Opłukane na surowo oczyścić z błonki, obgotować w wodzie z solą i octem, pokrajać w kawałki o grubości 2,5 cm i wrzucać w sos do potrawy, kotletów lub też użyć na paszteciki w muszelkach. Podawać w cytrynowym lub pieczarkowym sosie z dodatkiem korniszonów”
Biedne słowiki. Nigdy już nie dam się skusić na ptasie mleczko.
E tam, nie każdy uzysk mleczka oznacza pozbawienie kogoś kręgosłupa 🙄
Słowicze mleczko do zupy
1 jajko i 1/2 szklanki mleka, garść posiekanej zieleniny (natka pietruszki, koperek, szczypiorek) szczypta soli
Jajko ubić ze szczyptą soli, mlekiem i posiekaną natką. Przełożyć do foremki lub kokilki i wstawić do rondla z gotującą się wodą lub do brytfanny z wodą. Woda powinna sięgać do 3/4 wysokości kokilki. Gotować (lub piec w nagrzanym piekarniku) do chwili, gdy masa zgęstnieje. Ostudzić i pokroić w drobną kostkę.
W polskiej kuchni mleczkiem bywa również nazywana grasica, zwłaszcza cielęca lub jagnięca
Nemo,
Moge Cie pojac za zone/meza (wsio rowno)? Tylko mi gotuj, a ja bede grzeczna i nawet odsnieze, a do tego po jakis jamach biegac nie bede.
Leno, 😀
A będziesz prasować?
Wiecie, kiedy kończy się miesiąc miodowy?
Kiedy mąż przestaje pomagać żonie zmywać naczynia i robi to sam 😎
Nemo – W porywie wdzięczności Pan Słowik zamówił dla Ciebie mleczko
Placku,
Pan Słowik zamówił error 404 🙁
Nemo – To wpływ sosu, trzeźwi postrzegają świat inaczej, z uporem 🙂
Popijacie sobie bycze mleczko ze słowiczych dziobków, a tymczasem o 20:00, bedzie coś interesującego do posłuchania.
Zapraszam do mojej ulubionej
Trójki!
Rychu, nawet nie wiesz jak mi źle po tym razowcu… 😉
Dziędobry na rubieży.
Wróciliśmy właśnie z żyznej Wielkopolski, która nakarmiła nas pomidorówką i pierogami z mięskiem.
Danuśko, piękne to Twoje „stoliczku, nakryj się”!
A u nas właśnie zjechały z talerzy cevapcici. Rewelacja, tyle powiem.
Po otwarciu mojego Trójkowego, czerwonego skrótu rozpiskał mi się komputer!!
Wam też!?
Jeśli tak, za piski piskliwie przepraszam!!!!
A teraz własnymi słowami napiszę że o 20:00 w Trzecim Programie PR, Benefis Janusza Głowackiego.
Kto ciekaw trafi, mozna bedzie posłuchać ze strony.
http://www.polskieradio.pl/9/201/Artykul/304185,Benefis-Janusza-Glowackiego-uslysz-w-Trojce-zobacz-na-naszej-stronie
Już nie piska.
Nisiu… komunikat specjalny, proba generalna. Teraz juz ujezdzony Artisanek do powaznych zadan zostanie przeznaczony 🙂
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/InauguracjaArtisana?authkey=Gv1sRgCKPIhbrO4fWpxAE#slideshow/5568071927732688242
Antku,
mnie się normalnie otworzyło.
Sos financiere ma pewnie długą historię i dyskutowaliśmy tu już o podobnej potrawie z Piemontu. Placek się nawet nią objadał 😉
Francuski rzeźnik poproszony o kilogram „financiere” poda nam drobno pokrojoną cielęcinę wraz z abats czyli podrobami – mieszankę na sos do vol-au-vent.
Mam rację, Sławku?
Nemo,
Prasowanie NIE, juz wole gotowac……
…hehehe…zajęcia poszły na bok, niech se odpocznę, plusem jest mój ulibiony Sthur, oglądam Głowę 😉
Nisiu-dziękuję 🙂
A ta Wielkopolska to pyry z gzikiem na inną okazję schowała ?
Danuśko, Wielkopolska niechcący rozmroziła sobie mięsko do pierogów i musiała nalepić kopę… ku mojej radości zresztą, bo za pierogami przepadam. Muszę wykonać grzybowe, bo mam jeszcze wór grzybków.
YYC – faaaajny z niego kotek, nie?
Baardzzooo…jak pyrla krecac pod wasem to jest wrecz nie do podrobienia.. 🙂
Murzynek go ujezdzil a wlasciwie mulatek bo kakao wyszlo, teraz do powazniejszych zadan go zaprzegniemy. Pracowity jest oddac mu trzeba i nie narzeka 🙂
Patrzal na nas z politowaniem co my tak krecimy…troche maki, jajek, mleka i kakao…usmial sie tygrysek ale pokrecil 🙂
Voila – Joyce versus St.R.Dobrowolski czyli felieton Erotyzm ciemny a jasny, o którym chwilę temu wspomniał Głowacki…
Pracowicie przepisałam onegdaj… i ma wielką frekwencję, czyli potrzeba była w narodzie… 😀
Jeszcze coś innego przepisałam… może Benefisant/Beneficjent i to wspomni?… 🙄
A jak nie, to i tak linknę 😉
nemo dzięki,
ugotuje żur i biały barszcz i sprawdzę jak bardzo się różnią.
Zawsze myślałem ze to jest to samo, ale moje tłuczenie się garami nie jest artem jak u pana Piotra
http://www.youtube.com/watch?v=bXhQNRsH3uc
YYC – zglodnialem po obejrzeniu ich zdjec. Najgorsze, ze chce schudnac, a to wyglada no kaloryczny deser. Dobrze, ze akurat jestem w pracy i nie moge kupic nic slodkiego. Na szczescie jutro jestem zaproszony na promocje kuchni i win austriackich wiec sie odkuje moze nie tyle deserami co sznyclami i Gruener Veltlinerami.
He, he…nie wiem czy kaloryczny ale wlasny po raz pierwszy 🙂
My wczoraj flaczki z kalmarow, pesto ukrecone wlasnorecznie. Dzisiaj caprese i jeszcze nie wiadomo co ale sie cos wymysli na te mrozy… poledwiczki wiprzowe czekaja 🙂
A ananasy palce lizac….))
Dobry wieczór.
Urlop blogowy wykorzystuję na rozmaite roboty domowe. Jutro Młodsza podejmuje po raz pierwszy swoje kółko wzajemnej adoracji – czyli 8 koleżanek -nauczycielek; kolejno urządzają sobie przyjątka z różnych okazji, a Anka nie miała dotąd dokąd zaprosić : najpierw choroba Pana Domu, potem mieszkanie do generalnego remontu, jeszcze później stołu nie było dostatecznie dużego dla 10-rga biesiadników (8+2 domowe istoty). Zaczęły się zimowe ferie i panie mogą pryjść i posiedzieć Ania zastrzegła tylko, że nie mogę poszaleć z przyprawami i otrością, bo : ta żołądek, tamta wątrobę, owa alergię, a jeszcze inna na antybiotykach. Targiem stanęło na takim tradycyjnym zestawie :
przystawki: roladki z szynki z serem, czosnkiem i orzechami, paszteciki w cieście francuskim z zieloną pietruszką, pieczarkami i serem, ukochana sałatka Młodszej z brokułów z fetą i smażonymi migdałami
zupa : krem suszonych borowików (pozdrawiam, Piotrze)
danie główne : zrazy wołowe w warzywach + czerwona kapusta z jabłkami i rodzynkami, filet z indyka w ananasach + sałaty mieszane
szare kluski ze skwarkami i kapustą kiszoną zasmażaną (indywidualne zamówienie 2 osobowe)
deser – pascha w gorzkiej czekoladzie i kruche babeczki z konfiturą Żabiną pod bezą kokosową.
Wina białe z Burgenlandii, wino czerwone z Wezuwiusza i z Burgundii, woda z lodem,
kawa, herbata czarna i zielona, finis.
Większość już jest albo gotowa, albo czeka na wykończenie, tylko kluski będą robione na „żywo”.
Czy ja bym mogła wpaść i dostać troszkę szarych kluuuuuuuuusek?…
Uwielbiam.
Nisiu, łotrze w spódnicy! Ja Cię już nie zapraszam, bo nie lubię bezwocnych zabiegów; jestem za stara na „białe flirty”. Ale – tak; klusek możesz zjeść ile zechcesz. Na Tysiąclecia, nad Kumą.
Dobrze, himalaistów już chyba nie będzie (zaczynają przyśpieszać 😉 )
Punkty na śmierć w/g Janusza Głowackiego zaczynają się tak:
Jestem przeciwny wspinaniu się po wysokich górach. Sport ten uprawiają ludzie z kompleksem niższości…
Rozumieją Państwo, że tego też nie mogłam nie przepisać…
Od-Pozdrawiam „pozytywną Nemo” (sportowo-kulinarnie), Nisię (marynistycznie), Placka (romantycznie)… 😀 😀 😀 — Nie, nie skanuję netu pod kątem występowalności mojego nicka (i jego wariantów 😉 ) – ale dobry wywiad… czasem mnie brifuje 🙄 😀
Pijmy wino za kolegów… — i zmykam do realu… 😉
…piękne zakończenie Macieja Stuhra.
„Pijmy wino za kolegów…”
Capello,
łajza minęli 😉
Antku,
Slicznie dziekuje za Benefis Janusza Głowackiego, Program 3.
Piekne.
Buziaki
Leno, jesli masz jeszcze trochę czasu to popatrz też na :
http://www.polskieradio.pl/9/201/Artykul/277787,Benefis-Marka-Kondrata-w-radiowej-Trojce-(zobacz-wideo)
Jeśli podobał się Głowacki należy też zobaczyć.
Zapraszam wszystkich ciekawych!!
I jeszcze tu :
http://www.polskieradio.pl/9/201/Artykul/270755,Benefis-Wojciecha-Manna-tak-bylo
Tyle było, wszystkie warte popatrzenia.
Ja już widziałem, zostawiam Was,
dobranoc!
A jak wyglądo rektor Wyzsej Skoły Gotowania? Cy zamiast biretu mo na głowie gorcek? A zamiast togi – kucharski fartuch? I cy na inauguracje roku akademickiego w takiej Skole śpiewajom „Gaudeamus igitur głodnienes sumus”? 😀
Pyruniu, dziś jestem łotrem w spodniach!
Kochana, przysięgam, że w Pyrowie ostatnio byłam na chwilę w lecie, na spotkaniu, a przedtem wtedy jak byłam u Ciebie, a tak to już nie wiem kiedy!
Teraz też mi się skończy na marzeniach. Fajnie jest marzyć o szarych kluchach.
Ale dziękuję za zaproszenie, kiedyś Was napadnę w sprawie kluch i wewogle.
A może jutro będę w PiP szare kluski, oni często mają, takie prosto z Poznania. To sobie kupię taką małą trumienkę i odgrzeję. Nie wiem czemu, te kluski bardziej mi smakują, kiedy zrobi mi je ktoś i poda pod nos…
Ja zazwyczaj mam w zamrażarce lub w lodówce coś na wszelki wypadek, zasiadłam przed maszyną na 2 godziny benefisu beneficjanta (Głowy), Jerzor sam sobie odsmażył ziemniaki (tylko mi boczek pokrój), akurat wrócił, jak wszystko się skończyło.
Pijmy wino za kolegów…
Popatrzyłam godzinę na tv, przeczytałam blogi i tytuły w gazetach, a potem poszłam do lustra zerknąć na dziwadło pt Pyra. Co też mie zadziwiło w skądinąd znanej osobie? Po prostu fakt, że ja myślę w innych kategoriach wartości niż jest to obecnie powszechnie przyjęte. Podobnie, jak Nisia zawsze uważałam, że junga jest od latania po rejach, szorowania i malowania, ciągnięcią lin i obracania windy kotwiczej. Na to się decydował aplikując do szkoły. Może co najwyżej dziękować Bogu, że minie go szkorbut, robaczywa wołowina i żegluga wyłącznie wg gwiazd i nochala szypra. Podobnie wydaje mi się całe życie, że ktoś podejmując sł?żbę wojskową z własnej woli rozumie, że na wojnie się strzela i można zginąć albo zostać kaleką, a jeśli na dodatek godzi się sprzedać swoje życie in spe za „dulary” na misjach, to skąd rozpacz w kraju, że zastrzelili? Że giną, że poranieni wracają? Przecież nie pojechali ćwiczyć do defilady. Ten sam mechanizm „samoobronnej niefrasobliwości” w zawieraniu małżeństw. Tyle roboty w domu? Takie wymagania żony? Takie zachowania męża? Eh, lepiej się rozwieść i poszukać czegoś lepszego – raz, dwa, trzy, albo pomieszkamy razem na próbę : rok, dwa, pięć lat i rozchodzą się bez żalu… Tylko pani ma już lat 30 i panowie wolą młodsze, a pan też by wolał spokojniejszy wieczór przed tv, a nie na clubbingu. Jakby nie rozumieli co to za instytucja i przedsiębiorstwo „małżeństwo”. Może nie umiemy nauczyć odpowiedzialności? Nie wymagamy od młodych praktycznie niczego, potem baaaardzo bolesne lekcje od życia ich czekają. A może to tylko ja, Pyra – dziwadło tak myślę?
A capella,
powstrzymać się nie mogę (mogę, ale nie chcę, bo to dla mnie zupełnie niezrozumiałe) – „brifuje” Cię dobry wywiad?
Nie rozumiem 🙄
Dobranoc – jutro kariery garnkotłuka c.d. Sprawozdam jak udała się belferska kolacja.
Pyro – no więc jest nas dwie.
Tyle że windę kotwiczną uruchamia się na guzik. Nie ma już „handszpaki pałaaaaaamiii!”…
Pyro, ja nie moge sie doczekac, kiedy wprowadza bezstresowe szkolenie do legii cudzoziemskiej, no i piec owoco-warzyw dziennie,
Szwajcarom halabardy pod lozko, w sadzonkach doniczkowych do podlewania, a banki z plasteliny, http://www.clicmessage.com/SV/DAILY_SERVICES/photo/images/110131.jpg
Nemo, z ta financi?re oczywiscie masz Rechta, dla scislosci doloze, ze istnieje tez wersja ris de veau financi?re, gdzie ris cielaka, (thymus, taki gruczol, krowie juz znikly ) jest jedynym kawalkiem zwierza potrzebnym do:
http://www.goosto.fr/recette-de-cuisine/ris-de-veau-financiere-10007337.htm
Sławku,
ten thymus czyli ris de veau = mleczko cielęce czyli grasica czyli Kalbsbries czyli sweetbread… 😉
Czuję się militarnie i grasicznie zbrifowany, ale zastanawia mnie tytuł nowej książki pana Głowackiego – „Good night Dżerzi”. Nie powinien tak młodzieży korumpować, benfisant jeden, ale to tylko moja subiektywna opinia. Nie zasługuje nawet na jedną amoretkę w sosie 🙂
widzisz Nemo, po raz kolejny sie przekonalem, ze lepiej dwa razy doczytac, niz raz bez sensu dopisac, mea culpa 🙂
Sławku,
jakie bez sensu? 😯 Nie znałam dotąd francuskiej nazwy grasicy, a polska wcale nie nakłania do jej spróbowania 🙄 Zwłaszcza od czasu jak posługuję się niemieckim na co dzień i grasica kojarzy mi się z „graesslich” = okropne 🙁
Teraz to już chyba wszyscy jesteśmy zbrifowani 😉