W starych dworkach miło było
Jakiś czas temu pisałem o pożegnaniu najstarszej w naszej rodzinie ciotki. Jej odejście spowodowało wiele różnych wspomnień. M.in. wakacje w dworku pod Krasnymstawem, gdzie bardzo długo udało się mieszkać po wojnie jej rodzicom. Byłem tam dwa albo nawet trzy razy zanim resztówkę przejęto a starsi państwo przenieśli się do miasta.
Tam spędzaliśmy (babcia E. i ja) jedne z najwspanialszych świąt Bożego Narodzenia. Był to rok 1948.
W kącie salonu stała choinka sięgająca sufitu ozdobiona tylko papierowymi łańcuchami i oświetlona cienkimi świeczkami, na które trzeba było stale uważać, bo miały tendencje do rozpalenia wielkiego ogniska.
Na stole królowała gigantyczna micha kutii stojąca pośród półmisków z rybnymi galantynami, smażonym karpiem i wielkimi kulebiakami z grzybami. A wszystko tak pięknie pachniało.
W oczekiwaniu na przyjazd św. Mikołaja, sześcioletni brzdąc, wędrowałem po całym domu nie zważając na różne przeszkody i ciemności, których lampy naftowe nie rozpraszały całkowicie. Tak zawędrowałem do sieni, w której nie zauważyłem podniesionej klapy do piwnicy. Zrobiłem kolejny krok i… nagle znalazłem się piętro niżej czyli w piwnicy, pośród skrzyń i worków (dzięki tym z mąką, na których wylądowałem, nic mi się nie stało). W półmroku zobaczyłem postać zapinającą czerwony płaszcz. Był to najwyraźniej św. Mikołaj ale z głową i twarzą Andzi – służącej i kucharki jednocześnie. Drżącym głosem zapytałem więc: – Andziu, to niebo jest tu, w dole? A gdzie jest piekło? Nie pamiętam odpowiedzi. Ale podczas tych świąt Mikołaj już się nie pojawił, tylko podrzucił worek z prezentami.
Dzieci często zapamiętują podobne wydarzenia. Czasem dramatyczne ( pobyt w niebie lub piekle) a czasem bardzo ucieszne. Oto wspominany tu Antoni Kroh, w swoich „Starorzeczach” też przytacza opowiastkę z rodzinnego dworku:
„Zasiedliśmy do wieczerzy. Dziadek poprosił o ciepły świąteczny nastrój, więc ciocia Mania przypomniała pieska Puszka. Był ogromnie towarzyski i uwielbiał przebywać w salonie, choć dziadek był temu zdecydowanie przeciwny, co niejednokrotnie okazywał. Owego dnia składał wizytę biskup. W Serebryszczach wywoskowano posadzki, przygotowano uroczysty obiad, zjechała rodzina, sąsiedzi, a służąca Paraska dostała jedno jedyne, ale za to bardzo surowe polecenie: pilnować Puszka, żeby się nie wdarł do salonu. Goście porozsadzani, atmosfera podniosła, starsi dyskretnie wymieniają uwagi, dzieci milczą (dzieci i ryby głosu nie miały), ekscelencja komplementuje panią dziedziczkę, pokojówka wchodzi z tacą, a za nią, przez uchylone drzwi, wpada Puszek. Przebiera łapkami, ale podłoga niespodziewanie śliska, więc sunie jak po lodzie, łapki mu się rozjeżdżają, hamuje brzuszkiem i próbuje zmienić trajektorię energicznymi ruchami ogonka, ale na nic rozpaczliwe wysiłki, biedną psinę znosi wprost pod nogi dziadka. Zwierzątko piszczy ze strachu, bezsilnie drapie podłogę, usiłuje odwrócić nieuchronny los. Za nim przejęta Paraska, też wpada w poślizg, wywija kozła, sunie po podłodze w tym samym kierunku, chwyta Puszka, a spod stołu dobiega jej zwycięski okrzyk z polska po rusku: mam cię, job twoju mać! Dziadek zielenieje, inni starsi sztywnieją, dzieci zasłaniają buzie, żeby nie parsknąć śmiechem, Puszek skamle, tylko biskup, wyższy ponad te świeckie marności, konwersuje jak gdyby nigdy nic.”
W tym miejscu lektury parskają śmiechem i czytelnicy. A ja tylko żałuję, że nie ma opisu biesiadnego stołu.
Komentarze
pYSZNE OPOWIEŚCI. Nie z dworku, a z sublokatorskiego mieszkanka – pierwszego mieszkania po ślubie, znanej ze zjazdów Inki, też widok psa na śliskiej posadzce. Inka zawsze hoduje sobie owczarki niemieckie. Lubi te psy. Mieli wtedy ośmio miesięcznego Marona. Pies był już nieźle ułożony, mało kłopotliwy, tylko do sukna mundurowego miał awersję nieprzepartą. Listonosz, milicjant, żołnierz, kolejarz – wszystko jedno, Marona trzba było zamykać, bo groził atakiem. Tenże Maron został w domu pod opieką Lucjana (męża Inki) a Lucjan z kumplem zajęli się kufelkami z piwem. W przypływie „dobrego serca” nalali Maronowi piwa do miseczki. Hojnie nalali i piesek wychłeptał z apetytem. To jeszcze raz…Kiedy wróciłyśmy z Inką z jakichś tam damskich wyjść, obydwaj panowie byli chorzy ze śmiechu, a Maron usiłował chodzić po podłodze wylakierowanej na błysk. Rozjeżdzały mu się wszystkie 4 łapy. Chodzić mógł tylko, kiedy nabrał prędkości, więc rozpędzał się i dalej jechał, jak po lodzi, na brzuchu. Taki pies waży ponad 40 kg i ma obfitą szatę.A idiota – pan domu cieszył się, że pies froteruje podłogę i on już nie musi. Nie tak dawno obchodzili 32 rocznicę ślubu, a nigdy nie byli tak blisko rozwodu, jak po „balandze” z udziałem Marona.
Ja tez pamietam podobne wydarzenie z dziecinstwa.Mieszkalismy na ziemiach zachodnich w starym ponienieckim domu. Dom byl wyremontowany prowizorycznie, bo wtedy trudno bylo o materialy budowlane i cement. O wszystko zreszta bylo trudno.W wigilie jak mielismy siadac do wieczerzy mama poslala mnie do piwnicy po sianko pod obrus bo sama zapomniala. W piwnicy mielismy kroliki to z tamtad te sianko sie bralo, tam byl zreszta jakis magazyn pozburzonym sklepie, pelno gratow i skrzynek. Schodow do piwnicy nie bylo tylko drabina zaraz za drzwiami i trzeba bylo uwazac. No i z drabina osunela sie czy co a ja spadlam na dol i potluklam sie. Tez spadlam na stare worki.
W starych workach mydlo bylo.
Zawrotu głowy i oczopląsu dostaję: reszta, resztka, reszka 🙄
I jak tu rozróżnić szanowne damy? 😯
Paskudna jestem. Z wielką przyjemnością oglądam zamieszczane tu zdjęcia. A dobrego słowa fotografującym skąpię, oj nieładnie, nieładnie 😳
Niniejszym przepraszam i obiecuję poprawę 😆
Miłego dnia 🙂
Dzien dobry Company!
Resztko teraz to sie kompletnie „wybrakowalas” w tym niby koncepcie literackim. Siano to sie trzymalo na styrchu i nikt srednio cywilizowany nie trzymal krolikow w piwnicy, owszem znalam pania z Grodna co trzymala swine w wannie, coby w chlewiku nie marzla, smrod byl straszny…
No ale trafiłam…o mnie we wpisie mowa 😯
Dzień dobry Szampaństwu.
Bardzo zabawne są te podszywania się pod i tak dalej. Też spróbowałam, a co ja – gorsza jakaś? Tyle, że nie do końca (wystarczy kliknąć na nick), bo jakoś mi tak…nie tak.
Nie robi się przyjaciół w balona. Wrogów też – występuje się z otwartą przyłbicą, honorowo.
Choinka u mnie bywała na Bartnikach taka pod sufit (a to były wysokie pomieszczenia w „poniemieckiej” willi, takie na 3 metry, jak nie więcej), leśniczy z Niedzwiedzia zaopatrywał – nie wycinał, co popadło, tylko to, co według jego oka powinno być wycięte.
Ozdobiona była bombkami, jakimiś cudeńkami z curku, którego żaden ząb nie mógł ugryżć (ciotka z Niemiec przysyłała takie ozdoby), mnóstwo ozdóbek własnoręcznych, niezdarnych, dziecięcych, nieśmiertelne łańcuchy oczywiście, najlepsze z zeszytów wycinankowych, bo kolorowe. A świeczki przypięte do drzewka tzw. żabkami (przepraszam, Żabo 😉 ) i na dzieciarnię spadał obowiązek pilnowania, żeby się nie zapaliło. Cwani rodzice tak ustawili – świeczki się palą, dopóki pilnujecie 🙄
A co to za choinka bez palących się świeczek? Po latach nam przeszło, szkoda czasu na gapienie się w choinkę 😉
Świeczki zastąpiły kolorowe żaróweczki. To już nie to, i to se ne vrati 🙁
p.s.Moje podszywanko czeka na akceptację.
Dzień dobry!
http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/1,107454,8986640,Quiz__mistrzowie_kuchni.html
Asiu – tym razem przerżnęłam 4/6. Jakoś nie jest mi taka wiedza zbytnio potrzebna, więc pamięci się nie trzyma, a PA pisał przecież w blogu o tych wszystkich ludziach, książkach i restauracjach. Nie zapamiętałam.
Ja też 3 razy nie trafiłam 🙂 A niektóre odpowiedzi były zupełnie przypadkowe.
wlasciciele psow to najbardziej bezwzgledni ludzie na ziemi
nie sa w stanie skumac, ze ten halas ktory ich ukochany czyni, dla blizniego nie jest przyjemnoscia. nie ma kawalka wolnej przestrzeni ktora nie bylaby obszczekana i opisana
uwazaja ze pozostali maja tez obowiazek uniesienia sie wraz z nimi podczas przedpoludniowego wrzasku, popoludniowego szczekania i nocnego ujadania do ksiezyca. ze to znacznie lepsze od porannego spiewu slowika
nie mam nic przeciwko temu, by tych ktorzy trzymaja w blokach zywe psy przegonic raz na zawsze wraz z ich kundlami
nie lepiej wyglada to na przedmiesciach badz w rejonie jednorodzinnych domkow. jeden przeciw drugiemu uzbrojony jest w szczekajaca maszyne. a gdy ta na jakis czas przestanie pracowac to glaskana jest miedzy uszami i slyszy:
– co oni na ciebie wygaduja kochaniutki? czego oni od ciebie chca, ty moj najukochanszy? to nieprawda, ty nie szczekasz. nie! ja niczego takiego nie slysze!
byc moze ktos jeszcze to zauwazyl, ta relacja, to patrzenie wlasciciela na psa, rzadko kiedy widac u czlowieka tyle dobroci w spojrzeniu
blizniego swego traktuje sie znacznie chlodniej
Pomyliłam się w dwóch pytaniach. Numer 4 – jak to, Martha Stewart jest absolutną boginią w „tych sprawach” po tej stronie Kałuży!!! Tej drugiej nie kojarzę.
W pytaniu nr.9 – dla mnie oczywistością był Jamie, o Marco też pierwszy raz słyszę 🙄
Jotka – co się dzieje w uczelniach? Starsi państwo zrozumieli, że z wiekiem przystoi im konserwatyzm? Akademicki Klub im L.Kaczyńskiego? Z takim programem? Skołowali mnie zupełnie. Jurga, Skuratowicz, Mikołajczak?Niektórych pamiętam sprzed 30 lat; nie byli wtedy tacy święci. Ja bym była ostrożna na miejscu PIS-u; coś łatwo im przychodzi zmiana barw.
?,
bardziej z Tobą już zgodzić się nie mogę, będąc świadkiem trzymania w bloku dwóch husky, w tak zwanej kawalerce, mniej więcej 30m kwadratowych. I zapewne w temperaturze około 22C, albo i więcej, bo w czynsz wchodziło ogrzewanie, ile kto chciał.
Osoba kochała te pieski na śmierć. W zimie wyprowadzała na krótki spacer raz na tydzień, albo i rzadziej. Pieski nie szczekały. Znosiły swój los.
Szanuję zwierzęta – dlatego ich nie mam, wiedząc, że nie mogę zapewnić im stosownych warunków.
Patrz – Stara Żaba. Ma warunki i właściwe podejście do zwierząt.
Ja też kiedyś spadłem (wpadłem?) do piwnicy. Po tym wydarzeniu przestałem rosnąć. Dobrze, że już miałem metr osiemdziesiąt pięć 🙄
Wujek kupił mi bębenek, ale to było przedtem. Paru kolegów grało na gitarach i mnie wzięli do grupy, ale nie na długo, bo podobno miałem niedobry „tajming”, a przecież ja grałem nawet szybciej niż oni 🙄
garkoman,
a mowili – spiesz się powoli…
Idę dospać.
Witam serdecznie i życzę zdrowego i wesołego dzionka. 😀
Grypsko :(, które mnie dopadło już wystawiłam za próg – od czwartku będę na własnych „śmieciach” z dostępem do sieci. 😆 😆
Teraz mnie przyjaciółka podwiozła żebym mogła popłacić co jest do zapłacenia i za chwilkę ruszamy z powrotem. Widzę, że mam ogromnie dużo do przeczytania i pooglądania.
Mam pytanie, czy dzisiaj są urodziny Krystyny, czy nie ????? W ubiegłorocznym kalendarzu BB (Echidny) pod datą 25.I. są a w tegorocznym i u Alicji … zero, null. 😯
Krystyno, jeśli jesteś dzisiejszą solenizantką (nie mam czasu czekać na odpowiedź 🙁 ), to życzę Ci samych słonecznych, szczęśliwych, smacznych i zdrowych dni. 😆 😆 😆
Wierzę krewetce-zgadze i składam Krystynie najlepsze urodzinowe życzenia 🙂
A krewetce ślę pozdrowienia i żeby szybko wracała na blog.
Reszka się bawi i szkoda tylko, że sympatyczna Zosia istnieje wyłącznie w jej wyobraźni.
Och Krystyno,
zwiewna nasza Dziewczyno !
Dziś wieczorem pijemy
na Twą cześć dobre wino !
Niech wszelakie troski odpłyną,
a kolejne lata niech się
smakowicie rozwiną !
Niewątpliwie się starzeję
Żabo ???
Pyro,
myślę, że na uczelniach nie dzieje się nic szczególnego. Pracują w nich ludzie, którzy obok fachowej wiedzy mają własne poglądy, emocje i cały ten ludzki bagaż, a czasem nawet garb.
Poznanie naukowe nijak się ma do tak zwanego „poznania społecznego”. Tutaj rządzą zupełnie inne prawa. Stąd te wszystkie anegdoty o wybitnych uczonych, potężnych mózgach, którzy w życiu codziennym zachowują się jak pijane dzieci we mgle.
W poznaniu społecznym kierujemy się „zasadą skąpca poznawczego”. A to oznacza, że z dostępnych nam 100 informacji, o charakterze społecznym, przyswajamy sobie 7, plus, minus 2. Żałośnie mało. A jeżeli się doda, że przyjmujemy w zasadzie tylko informacje zgodne z wcześniejszymi – odpowiadają za to mechanizm dysonansu poznawczego, układ odniesienia – to jasne się staje, dlaczego tak trudno walczyć ze stereotypami i uprzedzeniami. Dlaczego ludzie, niezwykle kompetentni w swoich dziedzinach wiedzy, mogą mieć śladowe kompetencje społeczne.
Nie odmawiam swoim koleżankom i kolegom prawa do powoływania klubów, stowarzyszeń, etc.. Cieszyłabym się jednak gdyby w wyborze swoich patronów kierowali się względami merytorycznymi a nie ideologicznymi. Gdyby brali pod uwagę kontekst społeczny i możliwe społeczne reperkusje swoich decyzji.
Oczywiście chciałabym tego. Ale nie pozostaje mi nic innego, jak powtórzyć za poetą … lecz ja to wszystko między bajki włożę.
Trzeba też widzieć rzecz we właściwych proporcjach. Ta grupa to naprawdę niewielki procent poznańskich naukowców.
Krystyno – Wszystkiego najlepszgo 🙂
Czas jest dobrych żab i win przyjacielem.
Odmiana żyta wspomniana przez nowego jest najstarszym z żyt. Pojawiła się gdy zdawałem maturę. 1968 – rok brzemienny w wiekopomne wydarzenia. Po dziś dzień to najlepszy surowiec do produkcji wódki. Żyto potocznie zwane żelaznym jest idealnym materiałem na dachy dworków – słoma przeżyje parę pokoleń.
Nie tak dawno wszystko to, co wyje, kwiczy, kwili i szczeka mieszkało pod tym samym dachem co szlachta. Tradycja 🙂
Żabo- a dlaczego tak myślisz 😯
Wiwat Krystyna! 😆
A mnie się nie wydaje żeby „reszka” miała na celu li tylko „zabawę” czy „robienie przyjaciół w balona”. Mam nieodparte wrażenie, że ona/on próbuje coś „temu blogu” powiedzieć 😉
Jeszcze mieli pretensje, że nie zwracam uwagi na dynamikę, a ja przecież głośniej to już nie dałem rady 🙁
Potem mi jeszcze długo dokuczali i pytali: Jak się nazywa ktoś, kto się chętnie pokazuje z muzykami? Perkusista!
Przepraszam. Przez te piwniczne schody smutny się zrobiłem.
Sąsiad z Sapciem idą do parku, dołączę do nich.
Żabo,
no pewnie, że się starzejesz kobito! I Ty i wszyscy ludzie. A niby dlaczego miałabyś się nie starzeć? 🙄
Rzecz w tym żeby się starzeć z wdziękiem, godnością, poczuciem humoru i dystansem wobec własnego przemijania.
Na co Cię niewątpliwie stać i czego Ci z całego serca życzę! 😆
http://www.youtube.com/watch?v=qu7Y-Ww6s0w
Nowy – Za „nowego” przepraszam, jestem Ci winien butelkę wina 🙂
Garkomanie,
bywało gorzej, wspomnij tylko „W piwnicznej izbie” 🙄
Dzień dobry Szampaństwu,
odespałam, świeży śnieg, -16C.
Dwaj goście na ulicy czekają na taksówkę. Jeden trzyma pudło z gitarą, drugi – pałeczki od perkusji. Kto jest zawodowym muzykiem?
Taksówkarz 😎 😉
W naszym poniemieckim domu schody do piwnicy i na strych były solidne i dobrze oświetlone i nikt z nich nie spadał. W piwnicy była wędzarnia, beczka (kamionkowa) na kiszoną kapustę, półki na jabłka i słoiki z przetworami, a pod schodami stary garnek z… (poniemiecką?) amunicją 😯 W przeciwieństwie do magla na strychu, ten żeliwny garnek z niebezpieczną zawartością jakoś nie budził we mnie lęku. Pod koniec lat 70. na życzenie babci wyniosłam go (ostrożnie) i umieściłam w wykopie budowy pod wielki zbiornik w sąsiedztwie 🙄
Dziś nie świętuję ani imieninowo, ani urodzinowo, ale dziękuję za pamięć i życzenia. To jest zawsze bardzo miłe. 🙂
Dziś usmażyłam dwa dwa duże półmiski faworków. Jeden zostanie w domu, drugi jutro pojedzie do Gdyni dla synowej i syna. Pracę rozłożyłam sobie na raty – wczoraj przygotowałam ciasto, dziś było smażenie. To dobre rozwiązanie, kiedy nie ma się pomocnika w kuchni, a ciastu wyszło to nawet na dobre. Szkoda, że nie moge Was poczestować.
te, Pytajnik! Nie prowokuj.
Znaj proporcje, mocium panie.
Mieszkałam w mieście. Piętro wyżej bylo prywatne przedszkole, a kilka pięter niżej, z dużym tarasem, przedszkole na zmianę ze żlobkiem. W sąsiednim bloku tez było przedszkole, to z kolei zajmowało część podwórza na ogródek dla przedszkolaków.
Posiadacze dzieci też są bezwzględni, zwlaszcza wychowywanych bezstresowo.
Zaiste, Krystyno, szkoda 🙁
Jotko, zapewne reszka próbuje nam cos powiedziec, ale równie dobrze może to zrobić nie uciekając się do nowych nicków.
Wiwat magiel jako taki!
Krystyno-my nawet bez żadnej okazji Ci dobrze życzymy 🙂
Ja w sobotę kupiłam faworki w sklepie.Były przewidziane do herbaty po naszym długim spacerze po mazowieckich lasach i łąkach.
No cóż-zjedliśmy,bo innego deseru nie było 🙁
Tak sobie teraz myślę,że nasza ostatnia sobota w była,ogólnie rzecz biorąc,dniem chrupania 🙂
Na przekąskę były tosty z sardynkami w pomidorach ( z puszki rzecz jasna).Jedzenie gorących tostów dobrze rozgrzewa zmarznięte rączki.
Jotko-naszej wiejskiej chałupy nie poznałabyś po remoncie 😀
Jotko, zapewne masz rację, tylko ja (naiwna stara patriotka lokalna) wolałabym, żeby oni podeliberowali (albo wręcz uczciwie spełniali obowiązki) żeby ich macierzysta uczelnia nie lokowała się w rankingach sporo poniżej Campali i Kuala Lumpur. Poglądy mogą mieć dowolne.
Były prezydent Ugandy Tanzanii, obecny prezyent Kenii i premier Ugandy są absolwentami kampalskiego uniwersytetu Makerere. To niezaprzeczalny fakt, a poza byłym AKJ we Wrocławiu na klubach się nie znam, lekarz mi tak nakazał 🙂
Danusko a masz zdjecia chalupy po remoncie?
Danuśka,
a dasz mi szanse? 🙄
Pyro,
chcieć to my sobie możemy 👿
niemniej rozumiem i podzielam Twoje uczucia w tej materii 🙁
Uniwersytet Malaya w Kuala Lumpur jest starszy od poznańskiego o 14 lat i ma 2613 profesorów wobec 301 w Poznaniu. Do tego ma o połowę mniej studentów.
A propos Ugandy, to właśnie się dowiedzieliśmy, że nasz Geolog udaje się tam 15 lutego. Na pół roku.
Nemo – Mam nadzieję, że będzie bezpieczny. Departament Stanu US odradza podróży do Ugandy, właśnie w tym czasie. 18 lutego – wybory.
Ojej, faworki, chrustem czasem zwane – jak ja je lubię… 🙂
Krystyno, czy można o przepis poprosić?
W zamian służę zacnym przepisem na grochówkę – tutaj werble! bo to nieśmiała premiera bloga gotującego, mojego i ukochanej mej 🙂
http://naszamiska.wordpress.com/2011/01/23/grochowka/
Onufry,
przepis OK, ale skąd wziąć „zmieniaki”? 😯
Onufry – Gratulacje 🙂
Nemo – Być może nie uwierzysz, ale przewidziałem Twój komentarz. Z menu Klubu Panorama 🙂
Onufry- gratulacje z racji premiery bloga 🙂
Niech Ci się blog rozwija,a Koteckowi i Tobie żyje smakowicie !
Jotko- szansę daję i Tobie i innym.Już dekłarowałam organizację jakiegoś
grila przy okazji zjazdu majowego.
Dorotol- zdjęcia zapewne jakieś się znajdą,ale przy okazji kolejnej wizyty mogę zrobić chałupie specjalną sesję fotograficzną 😉
Teraz żałuję,że nie mam za wiele zdjęć z pionierskich początków.
Nemo,
ze zmieniarki oczywiście 🙂
PS: poprawiłem już, dziękuję za czujność klasową!
Placku,
przynajmniej samoloty nie będą przepełnione 🙄 Nie wiem jeszcze jaką trasą odbędzie się podróż, była mowa o locie do Nairobi i statku przez jezioro Wiktorii wprost do tej prowincji w pobliżu granicy z Ruandą. W weekend powinniśmy się dowiedzieć więcej, to będzie przynajmniej wiadomo, czego się obawiać 🙄
Placku,
ha ha. Twoją reakcję też przewidziałam 😉
Nemo – Wczorajszej reakcji na Twój palikotowski komentarz nie widziałaś, ale wiesz, że była piękna 🙂
Geologa w sztuce pstrykania wytresuj, por favor.
Z czystej ciekawości – z której uczelni pochodzi Twój dyplom ? Jeśli z Harvard, nie mów nic a nic 🙂
Palikotowski komentarz? 😯 Nie wiem, czy to komplement, bo polskich polityków słabo rozróżniam (nie oglądam polskiej TV, bo mi szkodzi 🙁 ) i za który komentarz (choć się domyślam), niemniej dziękuję serdecznie 😉
Geologa nie trzeba uczyć fotografowania, raczej pilnowania swoich rzeczy i nie zostawiania ich w pociągach, samolotach i na statkach 🙄
Nemo – Na wszystko znajdzie się rada – aparat fotograficzny na tasiemce.
Tak, to ten, proszę bardzo 🙂
Nie mam jeszcze wnuczka, ale już wiem którą uczelnię jej polecić – tę na której zakocha się w studentce która będzie się z nim notatkami dzieliła.
Mój wnuczek będzie się bawł w stodole, pałacyku lub dworku 🙂
To moje urodziny, niestety! Adresat nie ten, ale i tak dziękuję bardzo wszystkim, zwłaszcza krewetce (wolałam Zgagę), która je wykryła. A urodziny półokrągłe – ?5! Zniknęłam prawie na rok, ale skoro zostałam niechcący wywołana – to się może częściej będę pojawiała. Mam nadzieję, że będziecie mi towarzyszyć w wieczornym toaście za moje zdrowie.
.
Krysha,
co znaczy – niestety? 😯 Ciesz się, że już tak długo żyjesz i żyj dalej jak najlepiej i najciekawiej! 🙂
Placku,
opisałam tu kiedyś, jak jeszcze nie umiałam pisać z ogonkami 🙄 historię opowiedzianą przez Geologa i ilustrowaną jego (dobrymi) zdjęciami. Myślę, że to trochę dziecko szczęścia…
W stodole, pałacyku, dworku pilnuj, aby klapy od piwnic były pozamykane i żadne grabie nie leżały na klepisku. Dla dobra wnuczków i wszystkich innych tam się bawiących 😎
krysha, miło, ze chociaż na urodziny się pokazałaś 🙂 Many happy returns!
nemo, to nie było 75, choć tak wygląda!
Krysha,
nie wiem, na ile wygląda, myślałam że może 55 (bo przy 45 nie wyobrażam sobie okrzyku „niestety” 😉 ) kiedy zaczyna się stwierdzać, że minęła połowa… 🙄
Znak zapytania nie kojarzy mi się z 7 😉
wiwat Krysha
Nemo – w ambasadzie królestw Niderlandów mamy tam „swojego człowieka” Jeżeli zechcesz, dostaniesz dokładny adres pocztowy. I Nirrod i Melle podróżowali tam autostopem juz kilka lat temu. Na dodatek Nirrod jest ogromnie operatywna. Nie chwaląc nadmiernie naszych Bab, Nirrodek to jest Pyra z Pyrów. Jak Geologa będą chcieli w kociołek, Nirrod ponoże.
errata – oczywiście „Nirrod pomoże” nie po noże – noże nie mają nic do rzeczy.
Dzięki, Pyro. Chętnie skorzystam.
Tak się zastanawiam, czy nie odwiedzić go latem…
Zapisuję się do harcerstwa i wybiorę na spacer. Cel – Chile, wzdłóż. Być może natknę się na dworek pełen potomków Domejki, wina skosztuję, spadnę do piwnicy. W Ugandzie kuszą pasikoniki, ale dla mnie jest zbyt gorąco.
25 to piękny wiek. Piękny.
Zabo wejdz do skrzynki.
Nemo- jutro.
dorotolu, wlazłam. a potem wskoczyłam na Skypa
tos bardzo zywotna Zabo a mnie u dentysty wyszuroburowali gembe i przy okazji ozebienie
Zaabooo
Alicja pokierowala mnie w bloto. i zupelnie nie rozumiem Zabiego oburzenia. naturalnie, ze mozna naturalnie zyc z tym co kwiczy, kwili, szczeka i rzy pod tym samym dachem. niech zwie sie to i nawet tradycja
jesli jest odwrotnie jestem winien butelke wina
ale to nie moja wina ze chce miec swoj spokoj. mialas szczescie mieszkac, a ja nadal mam szczescie mieszkc w miescie i do wielu niedogodnosci sie juz zdazylem przyzwyczaic
te syrenki, jakaz szkoda ze nie kopenhaskie 😆 o dowolnej porze dnia czy nocy
ci wspaniali mezczyzni na swych wspanialych stalowych rumakach
ci gowniarze na podrasowanych motorynkach
te wspaniale panienki informujace o wlasnych okazjach
i to wszystko pod moimi oknami
na dodatek muzyka uliczna. nie mysle tu o szumie miasta. bo to jest wspaniala przyprawa, o kazdej porze dnia grana w innym rytmie. cos takiego mozna przelknac
ale nie lykniesz na sucho skomlania piesow zamknietych w mieszkaniach badz w zaparkowanych samochodach
chyba ze sie myle?
te skomlące są źle wychowane. Właściciele też.
Placku,
pasikoniki (szarańcza?) z patelni wyglądają całkiem apetycznie, upały chyba nie są zbyt dotkliwe na wysokości ponad 1000 mnpm, a góry Ruwenzori pociągają już samą nazwą 😎
Do Chile też bym chciała, zwłaszcza na pustynię Atacama… Eh…
O czym marzy polski mężczyzna ?
-by jego córka była na okładce „Cosmopolitan”
-by jego syn był na pierwszych stronach „Przeglądu Sportowego”
-by jego kochanka była na rozkładówce „Playboya”
-by o jego żonie było w programie „Ktokolwiek widział,ktokolwiek wie….”
Żabo- mój skomli zostając sam w domu 😳
Robię zatem wszystko,by nie zostawał i nie doprowadzał do rozpaczy sąsiadów…
Chociaż nie za wszystkimi sąsiadami przepadam 🙁
Przyjaciółka przysłała mi zagadkę:
– Why is it difficult to find men who are sensitive, caring and good-looking?
– They already have boyfriends.
? – Nie mam dworku ani psa, ale instynktownie nie żałuję, że ne mam Ciebie za sąsiada. Czegoś mi brakuje, być może Twe chłodne spojrzenie na bliźnich wprowadza mnie w błąd 🙂
„Dzień Świra” widziałem. Podejrzewam, że i on nie raz użył młynka do kawy, po północy.
Nemo – tak
Zabo
w takim razie, ja jako dobrze wyuczony i wyszkolony ( a nie wychowany – piesy ) mam to gdzies, ale nie tam gdzie jest najbardziej sucho pomimo ze graniczy z pacyfikiem 😆
Krystano
to fajnie byc jeszcze o rok mlodsza 😆
Przy pracy naszły mnie wspomnienia. Do tego jest opowieść. Może opowiem. Kiedyś albo za chwilę.
http://www.youtube.com/watch?v=MMZc_oDqyMo
Nemo- z przyjemnością i podziwem przeczytałam Twoją opowieść o geologu
podróżującym w stroju skauta do Nowej Zelandii.
jestem przekonany Placku, ze nie uzyl jeszcze maszynki do mielenia. i to nie bedzie zadnym bledem kulinarnym, by to wszystko co tam sie znlezc powinno, winno byc w stanie chlodnym
naturalnie moge sie mylic
sam juz nie wiem?
ad ? – wycie wiatru często przypomina wycie psa, zależy czego komu brakuje
Onufry,
gratuluję ciekawego blogu.
Co do faworków – są różne przepisy, a za każdym razem efekt jest bardzo dobry. Niedawno korzystałam z przepisu Pyry, a właściwie jej babi : na każde żółtko dajemy 2 łyżki kwaśnej śmietany 18 lub 22 %, szczyptę soli i mąki/ najlepiej krupczatki/ tyle, aby ciasto było dość luźne. Należy włożyć je na co najmniej godzinę do lodówki. Żaba z kolei daje całe jajka i jeszcze żółtka, a ciasto ma być ścisłe. Dziś korzystałam z mojego starego przepisu : na 2 szklanki mąki daję 3 żółtka/można i 4/, szczyptę soli i łyżkę spirytusu. A ponieważ miałam w lodówce dwa białka, także je dołożyłam. Ciasto ubijam tylko kilka minut, bo na dłużejnie starcza mi cierpliwosci, ale pęcherzyki w faworkach i tak są.
Mam nadzieję, że ten wpis przejdzie, bo poprzedni rozwiał się w niebycie.
Mmy nowy aparat telefoniczny i spory kłopot – otóż dzwoni b. cicho pomimo ustawienia na najwyższą głośność. Dobrze do słychać z odległości 2 m; przy zamkniętych drzwiach, nie ma mowy, żeby słyszeć. Na dodatek kwili raz – nie powtarza dzwonków. Co robić?
Pyro wyrzucic.
czyzbys odpadala od kursu Zabo ? 😉
kotwica spadla z kabestanu ?
Pyro, może trzeba zmienić rodzaj dzwonka …
do Chile nie dotarlam
http://www.youtube.com/watch?v=po09lcDxXIA&feature=fvw
…no to opowiem, bo nie chce mi się wracać do pracy na razie.
Byłam nastolatka, luby w czasach tzw.ferii zimowych zjechał z wielkiego Wrocławia do swojej wsi (studentem juz był, ja smarkata).
Od niego (jego domu) do mnie kilometry potrzeba było pokonać (ze 30 z plusem), oraz węzły kolejowe trasy Jaworzyna Śląska i takie-tam.
Umówiliśmy się, że będzie czekał na mostku. Ja wyjdę przez okno i mniej więcej o północy się spotkamy, a potem pójdziemy na wiejską zabawę, bo przecież czasem gdzieś się trzeba ogrzać inaczej.
Cholerny śnieg padał, ale mniej więcej do 22-giej, a miał zakryć moje ślady!!! Nie wyszłam, bo wyjście przez okno – podest, schody na dół,…ślady nie do ukrycia … 🙁
Ta piosenka Niemena nieustannie mi się kojarzy z powyższym. A Roman (ś.p. już) był jednym z nielicznych ludzi w mojej młodości durnej i chmurnej, którzy bardzo dużo mi dali. W zamian biorąc niewiele.
?/
dawno temu mówiłam, że nic nie brudzi tak, jak atrament, a teraz klawiatura komputera. Wyrzuć to „naturalnie”, ewentualnie „naturlich” (dwukropka nie umiem, jeszcze), to może nikt Cię nie rozpozna 😉
widze zes przegiela palke po pytajniku 😆 Alicjo 😆
aczkolwiek to i tak nic w stosunku do tego ze Placek stara sie byc bardziej zlosliwy niz ja dokuczkiwy 😉
ZNALAZŁAM!
Teraz tak… podest jest, ale juz nie ma tego okna, które było, a było na samym końcu podestu. No i jak tu…i tak dalej?!
Zdjęcie zrobione 3 lata temu, obecna właścicielka, znana mi zresztą od dawna, zapraszała na kawę, herbatę, ale ja nie chciałam tam pójść.
Ten dom znaczył dla mnie może nawet więcej, niż „poniemiecka” willa naprzeciwko, gdzie mieściła się weterynaria. Opowieści, opowieści…
http://alicja.homelinux.com/news/img_2262.jpg
Pytajniku,
ani Ty nie jesteś dokuczliwy, ani Placek złośliwy. Trochę mnie, a raczej mną, wstrząsnęły epitety rzucane pod moim adresem nie tak dawno, od osoby doskonale urodzonej i wykształconej, no ale jak to baba ze wsi (głupia w dodatku)…otrząsnęłam się.
I jestem. Póki co.
http://www.youtube.com/watch?v=9p0oH6OCXts
Alicjo – nie ma już (fizycznie) żadnego z 4 domów mojego dzieciństwa i żaden z nich nie doczekał starości. Zajęła się nimi historia. A przecież są. Żyją jakoś we wspomnieniach. I tak jest dobrze. Jest gdzieś kraj lat dziecinnych nieskalany anteną telewizyjną, z piecykiem w łazience z przyspawanym wysokim, cylindrycznym kotłem na wodę, do tej łazienki zaraz energicznie wejdzie Tatuś – Hiniutek i zacznie rzucać pieronami, że znowu ktoś wypaprał całą ciepłą wodę i on musi czekać, aż się zagrzeja następna. Gdzieś ta łazienka jest.
nie mam pojecia Pyro. podobnie z reszta jak brak mi wyobrazni gdzie podzialy sie ptaszki od 30” do 1’15” reszta do kosza 😆
a gdzie Zosia?
Ja tam sie nie znam…chyba łoter mnie znielubił 🙄
Spróbuję raz jeszcze… wyobrażacie sobie nie kochać takiego domu dzieciństwa? I łezki nie uronić po latach?
http://alicja.homelinux.com/news/Bartniki1965-ogrod.jpg
sporo badyli z puchatkami tam roslo Alicjo 😆
czyzbys w srodku stala?
Ryśku – nie wiem, czy ja dobrze widziałam: ten kot szedł wzdłuż linii przyboju? Wiatr, wszechobecny wiatr i wdzięk ludzi. Wcale nie pięknych, tylko wdzięcznych.
Dzień dobry Wszystkim,
Podczytuję Was sobie w wolnych chwilach, których jednak jest jak na lekarstwo.
Placku,
z góry dziękuję za butelkę wina, może być nawet żytnie 😉
a pasikoniki najlepiej smakują z ryżem i jajkiem.
http://picasaweb.google.com/takrzy/MeksykanskieJedzenie#slideshow/5485105885557163874
Miłego dnia lub jego resztek wszystkim życzę 🙂
Już Ty mi oczu nie zamydlaj, arcadius.
Stoję, oczywiście
http://www.youtube.com/watch?v=5L2jsZQmO3E
kocury chadzaja swoimi sladami Pyro i zaden przyboj im w tym nie powinien przeszkadzac.
a ludz jak to ludz, wszedzie jest piekny i wdzieczny jesli go sie na podstawie obrazkow ocenia
Witajcie,
Nemo – piękna opowieść o Geologu (przez duże G). Tylko trochę kolejność w opowieści mi bruździ: Przez Tyrol poludniowy, Slowenie, Chorwacje dotarl pieszo do Bosni. (…) W Bulgarii nabyl rower, ktorym dotarl do Grecji. Mnisi z Atos naklaniali go do zostania w klasztorze, ale oparl sie namowom, a i zalotom niektorych. Przez Rumunie i Moldawie dotarl autobusami i pociagami do Odessy, .
Co było między Bośnią i Bułgarią? Serbia a może Czarenogóra i Macedonia? Skoro kupił rower w Bułgarii i dojechał nim do Grecji, to jak potem dotarł do Rumunii – wrócił przez Bułgarię? Przepraszam, wiem że wygląda to na czepianie się ale ja naprawdę jestem ciekawa 🙂
Coś dla krewnych i znajomych Geologa 😉 i geologów http://www.polityka.pl/nauka/natura/1511982,1,krolowa-procesow-niszczacych.read
Denudacja? 😯
To ja zaprzeczam, o!
😆
„…wartość nie jest gwiazdką z nieba.Wartość powstaje przez ludzi i między ludźmi”.
Cytat z książki, którą czytam w tej chwili, zamiast kuchnia i te rzeczy.
Nisią przeplatam papieży 🙄
Haneczko – Ania już wczoraj sobie denudację „odłożyła” do przeczytania. Jak ktoś sobie wybrał geomorfologię, to niech cierpi.
Ewo,
widzę, że zainteresowały Cię szczegóły podróży naszego Geologa, ale nie odpowiem Ci teraz, którędy dokładnie podróżował przez Bałkany, bo nie pamiętam 🙁 To było ponad 3 lata temu, jak nam opowiadał 🙄 Jak nie zapomnę, to zapytam go w najbliższy weekend.
Mijają już prawie 4 lata jak ten skaut zasiadł za naszym stołem i jak dotąd nie pożałowałam jeszcze, że go karmię 😉
Danuśko,
on na dodatek jest bardzo romantyczny 😉
A tak się wkupywał w łaski 😉
Pożegnam się już. Co prawda na śmierć mi się nie zanosi, ale i żyje się nieco niewygodnie z takim diabelstwem w sobie. Odeśpię, czy co?
Dobrej nocy, Pyro. Sen to też lekarstwo 🙂
Co by tu zrobić, żeby nic nie robić?
Lepiej późno niż wcale, krysha,
za zdrowie wędrowca na szlaku!
Zabo przykryc nos lapa, tak jak to robi Krotki i spac
Haneczko, niech ja pęknę…
Nie pamietam – bo nie mialem – dziadkow z dworkiem w ktorym wywoskowano podlogi. Natomiast pamietam, kiedy w czasach „glebokiego PRLu” zabraklo drewna nie tylko na posadzki, ale i na parkiety no i zaczeto klasc podlogi PCV. Gruchnela wiesc, ze podlogi sa trujace. Podjeto stosowne badania – oczywiscie na szczurach – no i o zgrozo wykryto, ze PCV powoduje bezplodnosc – szczury przestaly sie rozmnazac. Dopiero jakis bardziej dociekliwy naukowiec, zauwazyl, ze uzyte nowiutkie PCV jest bardzo sliskie i biedny pan Szczur mial klopoty z pokryciem Madame – tylne lapki za bardzo mu sie slizgaly.
Dzień dobry.