Szczęśliwego Nowego Roku!
Najpierw szczypta historii. A ponieważ od kilkunastu lat nie chodzę na żadne bale i Sylwestra spędzam z własną żoną we własnym domu przygotowując wytworną i bardzo uroczystą kolację, to sięgnę dla kontrastu po opisy szalonych nocy kończących różne lata w dziewiętnastym i dwudziestym stuleciu.
W XIX-wiecznej Warszawie chyba najbardziej prestiżowe bale odbywały się w Resursie Obywatelskiej (przy Krakowskim Przedmieściu) lub Kupieckiej (dawny Pałac Mniszchów). W pałacu Bielińskich bal organizowali wioślarze.
Tradycją stały się także bale w Ratuszu na placu Teatralnym, organizowane na rzecz biednych matek oraz… paralityków.
Niższe sfery bawiły się nie gorzej np. przy ulicy Ogrodowa 58 – „Pod Trzema Koronami”, w Złotej Sali przy ul. Żelaznej lub „Pod Murzynkiem” na Starym Mieście. Wacław Szymanowski opisuje: „Antre kosztowało złotówkę. Przy wejściu do sali odurzył zaduch i hałas. Z początku nic prawie odróżnić nie było można, bo w powietrzu unosiła się mgła, pochodząca z wyziewów tańca, dymu fajek i niezbyt wytwornego oleju palącego się w lampach.”
Nie mogę się powstrzymać i muszę ponownie pokazać (powyżej) zdjęcie mojej Babci Eufrozyny wybierającej się na bal w Resursie Obywatelskiej – lata 30
Równie hucznie bawiła się uboższa społeczność stolicy, m.in. w „Narcyzie” przy ul. Kruczej (gdzie grała cygańska orkiestra), w „Cordialu” przy Nowym Świecie 58 (koncertował słynny skrzypek Jean Caulescu) lub „U Joska” przy ul. Rynkowej ( a nie jak głosi słynna piosenka przy ulicy Gnojnej). Na tych balach nie tańczono poloneza ani gawota. Królował oberek, kozak, mazur, a potem polka.
W historii warszawskiego karnawału na stałe zapisały się zabawy w salach redutowych dawnej siedziby Teatru Narodowego przy pl. Krasińskich. Obowiązywała zasada nie wpuszczania na bal sług, a panie mogły brać udział w zabawie tylko w maskach.
Równie hucznie warszawiacy bawili się w dwudziestoleciu międzywojennym. Najlepszy sylwester odbywał się w najwytworniejszym lokalu w Polsce – w „Adrii” przy ul. Moniuszki 10 (gdzie nawiasem mówiąc nikt nigdy nie wjeżdżał konno jak głosi stugębna plotka). Kawiarnia, bar i podziemny dansing na 1500 osób z obrotowym parkietem, do tego występy takich gwiazd jak Hanka Ordonówna – to Sylwester stołecznych snobów. Równie dużą popularność, zwłaszcza wśród zakochanych par i młodych oficerów miał dwupoziomowy lokal „Paradis” przy Nowym Śwecie 3. Charytatywne bale sylwestrowe organizowano najczęściej w Hotelu Europejskim i Bristolu.
Po tych wspominkach wyszperanych w różnych archiwach pora na życzenia.
Życzę więc wszystkim Nowego Roku 2011… gorszego niż kolejny czyli 2012 ale lepszego niż mijający 2010!
I zabaw hucznych (tym co je lubią) oraz kameralnych (tym, którzy nie lubią tłoku i dymu) ale wszystkich równie smakowitych dań i doskonałych trunków!
I do poczytania w nowej rzeczywistości, całkiem Nowego Roku!
Na koniec – tak jak przed Wigilią – parę przepisów, które może się przydadzą zarówno Wam jak i nam:
Homar w calvadosie
2 homary (każdy ok. 60 dag), 10 dag masła, 100 ml calvadosu, sól, czarny świeżo zmielony pieprz, cukier
Przekroić homary wzdłuż na połowy. Usunąć jelito i oczyścić główkę. Ułożyć w żaroodpornym naczyniu lub brytfannie mięsem do góry, posmarowawszy połową masła. Posolić, posypać pieprzem. Rozgrzać piekarnik do 250 st. Piec homary kwadrans polewając co kilka minut wywarem. Pod koniec pieczenia wlać calvados, tak by nie polać mięsa homara. Dodać resztę masła i szczyptę cukru. Piec jeszcze 10 min.
Krewetki zapiekane z tabasco
25 dag dużych surowych krewetek, zielone tabasco,200ml kwaśniej, tłustej śmietany,10 dag tartego żółtego ostrego sera (parmezan lub pecorino), 1 żółtko, ząbek czosnku, sól, pieprz, oliwa, sok z cytryny
Krewetki bez skorupek ale z ogonkami skropić tabasco i sokiem z cytryny wymieszać z wyciśniętym czosnkiem i odstawić. Wysmarować naczynie żaroodporne oliwą i ułożyć w nim krewetki. Śmietanę wymieszać z tartym serem, żółtkiem, solą i pieprzem Zalać krewetki tą masą. Piec w 200 st. C 10 min. aż się zrumienią z wierzchu.
A na śniadanie noworoczne, by zlikwidować gorycz w ustach i ćmiący ból głowy czyli lekkiego kaca polecam taki wypróbowany lek:
Jajecznica z kawiorem i szampanem
Duży kieliszek wytrawnego szampana, 8 jajek, 3 łyżki czerwonego lub czarnego kawioru, 2 łyżki masła, sól, świeżo zmielony pieprz
Roztopić masło na patelni, wbić jajka, doprawić solą i pieprzem do smaku, wlać szampana, mieszać do pożądanego stopnia ścięcia jajek. Wyłożyć na talerze i posypać z wierzchu kawiorem.
Komentarze
Minęły czasy balowania dla Pyry. Wiecie już, że taniec był moją pasją, moim sportem i sposobem na smuteczki. Ale nie Sylwester; nie lubię. Narobiłam się zawsze jak głupia – najpierw miesiąc (co najmniej) organizacji, potem 3 doby roboty w pełnym napięciu i potem jeszcze „pranie sumienia” przez szefów z wysokiego szczebla. Lubiłam natomiast organizować bale środowiskowe w karnawale – myśliwych, wędkarzy, turystów i czort znajet jeszcze ilu innych kół ludzi zintegrowanych wspólną pasją.
Sylwester domowy albo z przyjaciółmi jest sympatyczny – byle nie włączać telewizora z „programem rozrywkowym”. Matko Pańska – redakcje stacji tv muszą być przekonane, że widzowie to debile i to debile w stanie silnie wskazującym.
Witam. Wszystkiego dobrego na Nowy Rok, niech się Wam wszystkim życie z górki toczy. jeszcze raz Wszystkiego NAJ NAJ NAJ ……… http://www.youtube.com/watch?v=lQEv6OPsvfY&feature=related
pozdrawiam 🙂
No dobra ja też jestem w stanie wskazującym po wczorajszym wypiciu hierbatki. Wkleję jeszcze raz , bo wiadomo jak pod wczorajszym wpisem to nikt nie przeczyta. Tak to jest , że ludziska konsumują tylko to co mają podane pod nos na talerzu :
A my tam panie dzisiaj , jak za dawnych czasów gdy partia była u władzy i lud pracujący w Warszawie popierał jej działania w całej rozciągłości udalim się z Pierwszym Sekretarzem na czele na spacer po Nowym Świecie w iście Królewskiej obstawie. Pochód zaczelim od KC gdzie Pierwszy Sekretarz i królewska obstawa zaparkowali u stóp Charlesa de Gaulle swe rącze rumaki. Generał znaczy ma się rozumieć miał popilnować rumaków i mieć oko na wszystko. Palma może komuś odbić i co wtedy? Ale nic to: lecim dalej… W tej Warszawie to ludziom się powodzi. Sklepów na jednej ulicy więcej niż u nasz w powiatowym mieście. Tłum się przewala, mimo, że po świętach. Może czekają na jakie bonusy abo co… Wiadomo z warszawiakmy to nigdy nie wiadomo. Co innego mówio a co innego piszo. . Wiadomo Stolyca , jak by się kto pytał.
Lecim dalej, Blikle za namy, Panie Ameryka , neony walo po oczach , dobrze, że taryfy i czerwoniaki mogą jeździć po Nowem Świecie bo by przejść nie można było na drugie strone ? A my dajem na drugie strone bo jedzie 175 i my do niego . Wiadomo Pierwszy Sekretarz na piechotę niezwyczajny. Mówi że pekaesem z sześć lat nie jechał … Dobre i dwa przystanki. Pałac minelim , ale my tu jeszcze wrócim?
. Sekretarz mówi teraz wysiadka i wyskakujem na Skwerze Hoovera. Na piechote to z KC nie dalimyby rady. Sekretarz mówi , że na Skwerze postawili Fabrykę Trzciny . E tam, co to za fabryka jak wódy można się legalnie napić i to przez cały dzień. Kiedyś za dobrych czasów pić w naszej fabryce można było od trzynastej. Każden wiedział co to dyscyplina , porządek i socjalistyczne współzawodnictwo. Nie to co teraz – każdy robi co chce i kiedy chce ?
Sodomia i gomora.
Tym bardziej , że na Królewską wizytę to sprzed Zamku Krulewskiego śnieg uprzątli ale niezbyt dokładnie, bo błoto pośniegowe do butów się czepiało i w poślizg kontrolowany wpadalim niejednokrotnie. Ja o tem piciu to i nam się pić zachciało. Przelecielim Rynek, bo na rynku same budy , Sekretarz mówi , że kiełbasa z kaszanką i grzane piwo z oscypkiem , ale nie mielim ochoty na taki bigos. Tem bardziej , że mocno poświąteczny. Jak to mówio w telewizji taka nowa świecka tradycja . Polecielim dalej do Barbakanu poklepać go po brzuszku, tam i z powrotem ma się rozumieć. Królowa na Śniegu mówi , że napić się musi i to coraz bardziej. Jak rozkaz to rozkaz. Po Pierogach Same Fusy. Wigilia była niedawno to i na pierogi patrzyć nie moglim , to i nie weszlim . Królowa na Śniegu już nam zaczeła zamarzać to musieli ją rozgrzać. Jak to mówią górale : Kawa Herbata Cyco?
No to weszlim do tych Samych Fusów? Mordownia to nie była ale Elegancja Francja. . Jak by kto we Warszawie był, to niech tam od razu w 175 wsiada i zaiwania bo warto. Tylko nie pamiętam czy mają ulunga, ale Yunnan jest na pewno i to bardzo dobry. Do tego ciasteczko dali , że palce lizać i widelec . Pierwszy Sekretarz dla siebie i Królewskiej obstawy herbatkę zamówił taką , że dymem waliło aż na korytarz . Prawie jak od mojego sąsiada co to często kartonamy w piecu pali , bo ma hurtownie
Ja tam wolę Yunana . Zaczadzonego czaju to nie bardzo . Ale jak to mówio różne Smakosze so , nawet zagraniczne…
Hierbatkie podajo w japońskich dzbankach w porcelanie, tyle , że dla każdego inna, by nikt się nie pomylił i dzioba w nie swoje nie wkładał . A tak w ogóle to cały czas gadalim o tem co to w Polityce słychać . szkoda że żona Pierwszego Sekretarza nie mogła być z namy, ale podobno złapała anginę od psa, ale weterynarz powiedział, że to nie prawda.
No mię tam się podobało bardzo ( tem bardziej , że sekretarz kartą z własnym wizerunkiem płacił ) i jak jaką laskę poderwę to niechybnie tam szyku przed panienkom zadam. A co! Jak to mawiajo we w Kanadzie
Musielimy jednak te rozmowy o Polityce skończyć i w drogę powrotną się udać. Co dobre i miłe jednak szybko się kończy. Choinkę to w tej warszawie przed Krulewskim Zamkiem majo piękną. Oczu nie można było oderwać. Co chwila inny wzorek i kolory jak na norweskim swetrze. Cudo mówię wam cudo! Warto z prowincji było przyjechać by taką chójkę zobaczyć ?
Tak się zapatrzyłem, że za Pierwszym Sekretarzem z Królewską obstawą musiałem zaiwaniać dwa razy szybciej niż normalnie. W końcu dopadłem ich koło Bronkowej stodoły . Ciotka ze wsi mówi, że jak się miesiączka Jarkowej skończy to przyjedzie na majowe. Ksiądz podobno podpisy po kolędzie zbiera i autokar ma nawet zamówić . Na razie spokój i cisza . Kuliga z pochodniami też nie było widać. Kto by pomyślał ?
Cokolwiek przyniesie nam nadchodzący, rok żyjmy tak, żeby za rok zaśpiewać razem z Edith 😆
http://woj461.wrzuta.pl/film/2HW4AmeTyl9/edith_piaf_-_non_je_ne_regrette_rien
Dzień dobry, w ostatni dzień w roku.
Zima dała sobie na spocznij i kapie z rynien. Nie na długo podobno, a szkoda. Nie było by bowiem źle, gdyby jednym cięgiem spłynęło to przybrudzone, co spadło w ostatnich dwóch tygodniach i zrobiło miejsce na nowe masy. To co spadło jeszcze w listopadzie, też nam łaskawie zniknęło w niewiele dłużej, niż trzy dni.
Pyro, kiedyś sylwester to był dlamnie mus. Wtedy, gdy spędziłem pierwszą noc sylwestrową poza domem rodzinnym, zacząłem się uważać z dorosłego. Nie powiem, mam w pamięci parę takich nocy. że ich nie zapomnę do mojego końca. Była w tym szeregu – rzecz jasna – też cała masa wpadek, dlatego wolimy tym razem w mniejszym gronie. U Ciebie to może co innego. Bo Ty odpowiadałaś za to wszystko, a wiem jacy ludzie mogą być i są.
Gospodarzu imienniku, a dawaj te zdjęcia częściej, jeśli tylko jest kontekst ku temu (albo i nie). Zdjęcie babci Eufrozyny jakby stworzone na dzisiaj. Zdradzę, że klimaty z Bartnik, jakie tu czasem podrzuca Alicja, przyciągnęły mnie kiedyś do tego blogu. Przeszukam sam rodzinne albumy i przynudzę, jeśli uda mi się to z tym scanem. To tyle na przyszłość, bo trzeba mi wyjść na zakupy.
Życzę więc Tobie Piotrze, Twojej Pani Basi i Tobie Pyro, jak i całej reszcie blogowiska, bardzo przyjemnego wieczoru jeszcze dzisiaj, jeśli nie szalonej wręcz nocy noworocznej. Wszystko to równiutko rozłożone wokół globu i o swoim czasie.
Dlatego z niejaką troską zwracam się na Antypody, gdzie Echidna z Wombatem powinna się już dobrze kręcić w okół wieczoru sylwestrowego jeśli ? o właśnie ? jeśli nie walczy z powodzią i (nie daj Boże) nie pływa na jakimś materacu gumowym po ogródku.
Zwierzątko, uspokój mnie proszę!
PS. I niezależnie od okoliczności nośmy w sobię … 😆
http://www.youtube.com/watch?v=Tkrrrwow8Bs
Wielkie bale w literaturze. Wyczarowany nastrój oczekiwania, niepewności, spotkania przygody życia, toalety od których widoku przyjaciółki dostają żółtaczki albo zielenieją, kolacje na redutach, łowcy posagów i przyzwoitki na stanowiskach – świat nieistniejący, ale barwny i wabiący. Zderzenie z rzeczywistością: zapite pyski już na pół godziny przed północą, poluźnione krawaty, rozgrzebana sałatka warzywna na talerzyku, piski kobiet spod sztwnego materaca wylakierowanych, osypanych brokatem, włosów, orkiestra też w „luźnym” nastroju robi, co może, żeby grać jak najrzadziej (bo przy stoliku ciekawiej) grupka artystów połykających 1/3 tekstów, bo śpieszących na kolejną chałturę… Nie, dziękuję – wracam do Stendhala, Tołstoja, a choćy i Tańskiej – Hofmanowej.
Dziękuję Panom za miłe powitanie . Nie przysiądę się na dłużej do stołu , ale będę Was wiernie czytać .
Na Nowy Rok życzę Wam samych szczęśliwych dni 🙂
Życzę Wam wszystkim miłego Sylwestrowego wieczoru a w Nowym Roku samych dobrych rzeczy.
Pozdrawiam nowych biesiadników.
http://www.youtube.com/watch?v=vaLLxPtmyPI&feature=fvst
Hej, potrzebna mi pomoc merytoryczna kogoś, kto ma styczność z wydawnictwami.
Co to znaczy, kiedy redakcja życzy sobie tekstu nie dłuższego niż 30 tys znaków (przy założeniu, że tekst pisany „12” a odstęp między wersami 1,5 pkt) i z zagęszczeniem na stronie 29-31 wierszy? To ile to jest stron? Ile włazi na stronkę licząc ze spacjami i wcięciami tekstu?
Wraz z grupą wiernych kałmuckich Tatarów szukałem jesiotra dla Sławka. W Wołdze ani śladu, ale na balu u państwa Kręglickich będzie pieczony, w całości, menu jest tak bogate, że od samego czytania w głowie mi się kręci. W dodatku mój szampan jest blady, chyba ma gorączkę, a szabla tępa, ale czy ja narzekam ? Nie.
Bardzo chętnie zatańczyłbym z taką Babcią, a Pyrze także bym nie przepuścił. Tołstoj nie pociąg, nie ucieknie, charleston i fokstrot, życzę Państwu roku o niezapomnianym smaku, zapachu i temperaturze 🙂
Co Wy tak, od ranka z życzeniami? Wystygną do wieczora.
Pyro,
a czy to wiemy, jak będziemy wyglądali na pięć minut przed dwunastą?
Pyro, ja musialam oddawac teksty po 3.000, wychodzilo mi ze wszystkim 2,5 strony, podalam dalej aby wliczono te 30.000
Pyro na stronę wchodzi 1800 znaków. Teraz weź do ręki kalkulator. Ale zrób to przed toastem!
….z zyczeniami… prosze: zycze Dosiego Roku, bom ja Dosia w zdrobnieniu imienia a to #bom# to efekt ogladania Potopu w swieta
Ostatni dzień roku zasypał robotą, więc tylko życzenia składam najszczersze Pani Basi, Panu Piotrowi i wszystkim przy Stole, oby ten nadchodzacy o imieniu 2011 przyniósł nam wszystkim radość, powodzenie, mnóstwo smacznych doświadczeń i smakowitych wydarzeń. I obyśmy mogli się częściej spotykać
Ciekawostka przyrodnicza, jak to z wiekiem coraz mniej potrzeba do szczęścia. Dzisiaj tuż przed drugą w nocy zgasło światło, a ja akurat wylegiwałam się w wannie, jak to żaby zimą. Udało mi się wyjść, znaleźć ręcznik, doczłapać do kuchni po świeczkę i zapałki, i nigdzie się nie wywalić po drodze. 40 lat temu takie zadowolenie z siebie dało by mi przynajmniej wejście na Kazalnicę od strony Morskiego Oka. Ciekawe co za dwadzieścia lat?
Światło znalazło się około dziewiątej, ale co jakiś czas znika i muszę od nowa włączać kompa.
W nocy było mi całkiem ciepło, mimo ziębnącego otoczenia, bo wziełam pod kordełkę przenośny i samobieżny grzejnik ekologiczny, czyli Krótkiego. Jamnik zimą – to jest to!
Teraz jest odwilżowo – zero ujemne – i mglisto. Zadzwoiłam do panów energetyków i podziękowałam za naprawę, takoż złożyłam życzenia na Nowy Rok, żeby nie mieli awarii (to takie życzenia i dla mnie 🙂 )
Na marginesie wczorajszego dramatycznego wpisu Alicji:
http://www.mp4.com.pl/index.php?str=linkif&teksty=2093
Witam z zaśnieżonego i stale dośnieżanego świata 🙂
Pyro, dla obliczenia liczby stron dla 30 tys. znaków trzeba policzyć znaki wchodzące w skład wiersza (jako znaki liczą sie także odstępy, znaki przestankowe i akapity – też w rozbiciu na poszczególne znaki). Liczba znaków w wierszu pomnożona przez liczbę wierszy na jednej stronie da liczbę znaków dla danej strony. Później wystarczy pomnoźyć to przez liczbę stron na jakiej tekst się mieści, otrzymasz liczbę znaków i będziesz wiedziała czy należy sie ścieśnić z tekstem czy wręcz przeciwnie, dopisać coś jeszcze. Ale może teraz są bardziej moderne sposoby 🙂
1972 – ? coś się pomyliło, ma być 2011 !
Na wszelki wypadek awarii sieci (puk, puk, puk w deske niemalowaną) już teraz, przedtoastowo i przedpółnocnie, CAŁEMU BLOGOWISKU WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO W NOWYM ROKU i oczywiście spotkania na V Zjeździe w Żabich Błotach!
Dorotko, Piotrze – dziękuję najserdeczniej. Będę się udzielać.
Żabo – Młodsza od dawna używa tego grzejnika do podgrzania tapczanu. Jamnik śpi pod kordełką, grzeje; włazi Pani, piesek wytrzymuje jeszcze 10 minut i obrażony wynosi się do swojego koszyka. Niewygodnie, skubanemu z Panią.
Jajeśnicka bez kawiora i bez siampana tyz pikno, ale i Ponu Pietrowi, i syćkim jego Blogowym Gościom ocywiście zyce piknie, coby przez cały 2011 rocek jedli takom jajeśnice, na jakom bedom mieli ochote. Heeeej! 😀
Pyro, przecież ja już od dawna cytuję powiedzenie, ze „właściciele jamników dzielą się na tych, którzy pozwalają jamnikom spać w łóżku i na tych, którzy się do tego nie przyznają”.
Krótki jest bardzo dobrze ułożonym grzejnikiem (no, tak, grzejnik w łóżku siłą rzeczy jest „ułożony”), jak mu zbyt ciepło to wychodzi spod kordełki i śpi na niej, też dobrze wtedy grzeje.
Owcarku! Ciepłej budy, pełnej miski i pociechy z Gospodarzy, co by mieli czas Cię za uszkiem podrapać!
Placku, w Woldze to juz tylko donskie kozaki poprzebierane za kawior
http://www.youtube.com/watch?v=MYOf9Zthq9I
udanych bali malych i duzych zyczac Wszystkim spadam grzebac w przegrzebkach
Kochani moi,
Wszystkiego dobrego dla wszystkich przy naszym biesiadnym stole.
Groch juz mam, ale ktos mi moze podpowie jak to bylo „na zdrowie, na szczescie na ten nowy rok, niech sie wam rodzi kapusta i groch…”. Dalej nie pamietam. Ktos to zna???? Jedno wiem, ze meszczyzna musi byc pierwszy co przestapi przez prog.
Lena
zimnioki jak pnioki,
zytko jak korytko
bób jak złób
łowiesek jak piesek
itd, itd…
(ja pamiętam j/w – przedjasełkowo recytował to,przywódca kolędników podczas części artystycznej poprzedzającej doroczny bal szkolny zwany „choinką noworoczną” – inne wersje można oczywiście wyguglać, np taką
Dosiego!!! – Wszystkim!!! 😀 😀 😀
Dziś to bym był szczęśliwy włażąc przez Bańdziocha, Żabo. Ale od Morskiego Oka, to długa wyprawa, jak nie przez Czarny Staw 😉
Stanisławie, stale tam spotykam (w okolicach ścieżki na PpCh) siedemdziesięcio- i osiemdziesięciolatków… (i jakich wspaniałych!…) — so what’s the problem?… 😉
…A do ‚Sanktuarium’, etc. nie wszyscy muszą się pchać – nawet nie wszyscy ze stuprocentową kondycją… Niektórym wręcz światopogląd zabrania… 🙄 😉 😀
To jeszcze jeden toast – aby w 2011 (z)gromadzić zasoby wszelakie (radości, nadziei, nawyków, zdrowia, przyjaźni, środków…, …) na czasy, gdy trudniej (będzie) o samoczynną euforię… 🙂 🙂 🙂
[nb., Bańdzioch Kominiarski też niczego sobie… — dla amatorów (kwaśnych jabłek) rzecz jasna 😛 😉 😀 ]
Co by się darzyło,
w zdrowiu, szczęściu żyło,
co by był dostatek,
lo Wos, i lo dziatek!
Co by było głodko,
co by było słodko,
w chałupie, w komorze,
w łobejściu,
w łoborze –
co by było tok,
prez calutki rok.
I co tu mam wymyślać, jak już Łojce wymyśliły?
Dziędobry na rubieży.
Pyro, ja Ci proponuję bardziej moderne.
Napisz jedną stronę tego, co masz napisać w takich odstępach jak oni chcą, a potem zerknij na pasek na dole, będziesz tam miała (w Wordzie) liczbę wyrazów. Kliknij w to i wyskoczy Ci statystyka, z której dowiesz się, ile masz znaków na stronie – ze spacjami i bez. Wykonujesz proste działanie matematyczne i wiesz, ile takich stron masz napisać.
Jeśli masz inny Word niż ja, to tak czy inaczej szukaj statystyki, ona tam gdzieś na dole musi być.
U Roku progu
życzę ja Blogu
morza szampana,
tańców do rana,
stołu pysznego,
zdrowia końskiego,
radości z pracy
i pensji cacy,
przyjaciół wiele,
kury w niedzielę,
babom urody
i chłopom zgody.
Niech Nowy Roczek
gładko się toczy
gwoli radości
blogowych gości;
szczęścia, słodyczy
Nisia Wam życzy,
a że zima i zawieje,
gramatyka jej kuleje…
Znalazłam kilka przysłów sylwestrowych ,np.
Czy rok był suchy, czy było błoto,
nigdy w Sylwestra nie będzie padało złoto.
albo
Dzień sylwestrowy pokaże czas lipcowy.
W dzień Sylwestra cynę leją,
bo żyć trzeba choć nadzieją.
Zaświeciło słońce, chmur na niebie jest niewiele, ale zapowiadane są opady śniegu. A dziś właśnie sprzed naszej posesji i sąsiedzkich wywieziony został śnieg, bo pryzmy były już ogromne . Odbywa się to z naszej inicjatywy i na nasz koszt. To juz drugi raz tej zimy.
Moje gołąbki z włoskiej kapusty już ugotowane, pachną bardzo apetycznie.
Ugotowałam pieskowi na cały okres świąteczny. Teraz stygnie, potem w lodówkę się zapakuje, a jeszcze później trzeba po porcji rozgrzewać. „Nie miała baba roboty, kupiła se prosię…” Teraz w warzywkach i liściach laurowych gotują się goloneczki (maciupcie są, same gnaty – takie Młodsza kupiła). Będą się gotowały 40 minut; potem w rondel, tłuszczu trochę, dużo cebuli i marchewki, 1/3 szlanki piwa i do piekarnika marsz. Po następnych 40 minutach pół paczki mrożonej włoszczyzny, jałowiec trochę czosnku, majeranek, ruta i tymianek, jeszcze 1/3 szklanki piwa i jeszcze 30 minut w piekarniku; potem odkryć, polewać resztką piwa ze szklanki i apetycznie zrumienić skórkę, a potem już tylko wzdychać błogo znad talerza, na którm te goloneczki w towarzystwie got. kap. kwaszonej i piwa noteckiego w szklance.
Pepegor,
możesz nas ” zanudzać” swoimi zdjęciami. Ja miałam przyjemność oglądać album Pepegora, choć na pewno nie były to wszystkie zdjęcia, jakie zgromadził.
Ja życzyłabym wszystkim a także sobie, żeby ten nadchodzacy rok był nudny, żeby omijały nas wątpliwe atrakcje ze strony przyrody i naszych polityków. O atrakcje każdy postara się sam – takie, które naprawdę sprawią nam przyjemność.
Jeszcze raz : niech sie wam rodzi kapusta i groch.. ja musze leciec.
Dobrego 2011.
Lena
Dawno nie przyrzadzałam golonek, bo nie było takiego zamówienia. Tak jak Pyra dodaję sporo warzyw pokrojonych w słupki , ale piwa nie, bo nie odpowiada mi jego goryczka. Doskonały jest sos z tych warzyw. A do tego mały kieliszek/ albo więcej jak ktoś lubi/ zmrożonej białej wódki.
Golonki, dostępne w handlu są coraz chudsze i jeśli ktoś dawno ich nie jadł, to może bardzo się zdziwić.
Jak golonka ma być tłusta skoro świnka coraz chudsza?
Leno, może o to Ci chodziło ….
Na szczęście, na zdrowie, na ten Nowy Rok,
Żeby się wam rodziła kapusta i groch,
Żeby stał snopek przy snopku, a kopa przy kopie,
a gospodarz między kopami,
jako miesiąc między gwiazdami.
Byście mieli w każdym kątku po dzieciątku,
a na piecu troje.
Na szczęście, na zdrowie, na ten Nowy Rok,
niech wam się rodzi kapusta i groch,
ziemniaki jak pniaki, bób jak chodaki i proso,
Żebyście gosposiu nie chodzili koło kuchni boso.
W Polityce serwer zmieniają to nowego dopuścić nie chcą. To ja go z drugiej mańki:
Miszczu pisze: Twój komentarz czeka na akceptację.
2010-12-31 o godz. 09:41
No dobra ja też jestem w stanie wskazującym po wczorajszym wypiciu hierbatki. Wkleję jeszcze raz , bo wiadomo jak pod wczorajszym wpisem to nikt nie przeczyta. Tak to jest , że ludziska konsumują tylko to co mają podane pod nos na talerzu :
A my tam panie dzisiaj , jak za dawnych czasów gdy partia była u władzy i lud pracujący w Warszawie popierał jej działania w całej rozciągłości udalim się z Pierwszym Sekretarzem na czele na spacer po Nowym Świecie w iście Królewskiej obstawie. Pochód zaczelim od KC gdzie Pierwszy Sekretarz i Królewska obstawa zaparkowali u stóp Charlesa de Gaulle swe rącze rumaki. Generał znaczy ma się rozumieć miał popilnować rumaków i mieć oko na wszystko. Palma może komuś odbić i co wtedy? Ale nic to: lecim dalej? W tej Warszawie to ludziom się powodzi. Sklepów na jednej ulicy więcej niż u nasz w powiatowym mieście. Tłum się przewala, mimo, że po świętach. Może czekają na jakie bonusy abo co? Wiadomo z warszawiakmy to nigdy nie wiadomo. Co innego mówio a co innego piszo. . Wiadomo Stolyca , jak by się kto pytał.
Lecim dalej, Blikle za namy, Panie Ameryka , neony walo po oczach , dobrze, że Tylko taryfy i czerwoniaki mogą jeździć po Nowem Świecie bo by przejść nie można było na drugie strone ? A my dajem na drugie strone bo jedzie 175 i my do niego . Wiadomo Pierwszy Sekretarz na piechotę niezwyczajny. Mówi że pekaesem z sześć lat nie jechał ? Dobre i dwa przystanki. Pałac minelim , ale my tu jeszcze wrócim.
. Sekretarz mówi teraz wysiadka i wyskakujem na Skwerze Hoovera. Na piechote to z KC nie dalimyby rady. Sekretarz mówi , że na Skwerze postawili Fabrykę Trzciny . E tam, co to za fabryka jak wódy można się legalnie napić i to przez cały dzień. Kiedyś za dobrych czasów pić w naszej fabryce można było od trzynastej. Każden wiedział co to dyscyplina , porządek i socjalistyczne współzawodnictwo. Nie to co teraz – każdy robi co chce i kiedy chce .
Sodomia i gomora.
Tym bardziej , że na Królewską wizytę to sprzed Zamku Krulewskiego śnieg uprzątli ale niezbyt dokładnie, bo błoto pośniegowe do butów się czepiało i w poślizg kontrolowany wpadalim niejednokrotnie. Ja o tem piciu to i nam się pić zachciało. Przelecielim Rynek, bo na rynku same budy , Sekretarz mówi , że kiełbasa z kaszanką i grzane piwo z oscypkiem , ale nie mielim ochoty na taki bigos. Tem bardziej , że mocno poświąteczny. Jak to mówio w telewizji taka nowa świecka tradycja . Polecielim dalej do Barbakanu poklepać go po brzuszku, tam i z powrotem ma się rozumieć. Królowa na Śniegu mówi , że napić się musi i to coraz bardziej. Jak rozkaz to rozkaz. Po Pierogach Same Fusy. Wigilia była niedawno to i na pierogi patrzyć nie moglim , to i nie weszlim . Królowa na Śniegu już nam zaczeła zamarzać to musieli ją rozgrzać. Jak to mówią górale : Kawa Herbata Cyco?
No to weszlim do tych Samych Fusów. Mordownia to nie była ale Elegancja Francja. . Jak by kto we Warszawie był, to niech tam od razu w 175 wsiada i zaiwania bo warto. Tylko nie pamiętam czy mają ulunga, ale Yunnan jest na pewno i to bardzo dobry. Do tego ciasteczko dali , że palce lizać i widelec . Pierwszy Sekretarz dla siebie i Królewskiej obstawy herbatkę zamówił taką , że dymem waliło aż na korytarz . Prawie jak od mojego sąsiada co to często kartonamy w piecu pali , bo ma hurtownie
Ja tam wolę Yunana . Zaczadzonego czaju to nie bardzo . Ale jak to mówio różne Smakosze so , nawet zagraniczne?
Hierbatkie podajo w japońskich dzbankach w porcelanie, tyle , że dla każdego inna, by nikt się nie pomylił i dzioba w nie swoje nie wkładał . A tak w ogóle to cały czas gadalim o tem co to w Polityce słychać . szkoda że żona Pierwszego Sekretarza nie mogła być z namy, ale podobno złapała anginę od psa, ale weterynarz powiedział, że to nie prawda.
No mię tam się podobało bardzo ( tem bardziej , że sekretarz kartą z własnym wizerunkiem płacił ) i jak jaką laskę poderwę to niechybnie tam szyku przed panienkom zadam. A co! Jak to mawiajo we w Kanadzie
Musielimy jednak te rozmowy o Polityce skończyć i w drogę powrotną się udać. Co dobre i miłe jednak szybko się kończy. Choinkę to w tej warszawie przed Krulewskim Zamkiem majo piękną. Oczu nie można było oderwać. Co chwila inny wzorek i kolory jak na norweskim swetrze. Cudo mówię wam cudo! Warto z prowincji było przyjechać by taką chójkę zobaczyć !
Tak się zapatrzyłem, że za Pierwszym Sekretarzem z Królewską obstawą musiałem zaiwaniać dwa razy szybciej niż normalnie. W końcu dopadłem ich koło Bronkowej stodoły . Ciotka ze wsi mówi, że jak się miesiączka Jarkowej skończy to przyjedzie na majowe. Ksiądz podobno podpisy po kolędzie zbiera i autokar ma nawet zamówić . Na razie spokój i cisza . Kuliga z pochodniami też nie było widać. Kto by pomyślał !
Widzę oczyma wyobraźni ten pochód: Krul, Krulowa, Miszczu i ten czwarty co o nim mówią Pierwszy. Szkoda, że relacja (choć literacko – od wypitego litra herbaty lapsang souchong – bez zarzutu) nie ilustrowana. A dałbym głowę, że widziałem faceta z rurą, który błyskał fleszem po całum Krakowskim i Nowym Świecie.
Dźwiękowa pocztówka z serdecznymi życzeniami
Pyro, jezeli sie zalozy, ze bedzie sie mialo 80 znakow w jednej linijce to bedziesz miala 375 linijek przy 29 linijkach na jednej stronie, to w sumie wyjdzie Ci ca. 13 stron.
Musiała ta herbata swoją moc posiadać, oj, musiała! Miś ksywy zpomniał i po mistrzowski patent sięgnął, Krula naszego do obstawy zepchnął (na co to królom przyszło) i tylko Najperwszy pierwsze iejsce utrzymał (ale wiadomo to na jak długo? kiedy ten Miś w takiej formie?).
Dorotol – gdzie Ty jesteś?
Chwilowo na Mokotowie
pieke wlasnie mega pstraga
Na kiedy ten obiad w drodze powrotnej przez Poznań?
kupilam sobie super miotelka do odsniezania samochodu ale nie kupilam lopaty do wkopania go na bocznym podworeczku zawianym po sufit
Pyro najpierw musze sobie lopate kupic albo poczekac na odwilz
Zasłyszane chwilę temu u fryzjera 🙂
Pani otwiera magazyn ilustrowany na stronie z horoskopami i mówi do męża: słuchaj uważnie co mnie czeka, bo będziesz to musiał spełnić 🙄
Witam Szampaństwo!
U mnie około +10C i słoneczko, Jerzor leci biegać, a ja pod prysznic chyba.
Na balety do Ottawy, żadnych tam wielkich balów, tylko kameralnie w domu u przyjaciół i chyba oprócz nas nie będzie nikogo. Chyba, żeby Ruskie się zjawili.
Idę ja pod ten prysznic.
Piotrze,
szampan i kawior, do jutrzejszej jajeczniczy na śniadanie, już się chłodzą. Dziękujemy za przepis 😆
http://www.youtube.com/watch?v=M7VrP9gmmU8
Dorotol- pytałam Cię chyba przedwczoraj,do kiedy jesteś w Warszawie ?
Może jakiś wspólny noworoczny toast ?
My dzisiaj z Osobistym od rana w kuchni oraz…. w markecie budowlanym.
Wykonaliśmy na dzisiejszą noc sałatkę selerowo-orzechową,która przed naszym wyjściem z domu zostanie jeszcze ozdobiona kawałkami mandarynek.
Wyprodukowaliśmy buche de Noel (polano bożonarodzeniowe) z kremem czekoladowym.We Francji to obowiązkowe ciasto na Święta.To nasz wkład
w sylwestrową imprezę z przyjaciółmi.Przemieszczamy się wieczorem na drugi koniec miasta,na małą imprezę,w której będą uczestniczyć cztery pary.
Myślę,że zapowiada się miły wieczór.
Natomiast wizytę w Obi wymusili nasi budowlańcy,którzy mimo ciężkiej zimy
dzielnie remontują wnętrze naszej chałupy.Po Nowym Roku musimy im dostarczyć kolejne zakupy.
I znowu lecę do kuchni.Zaplanowałam jeszcze zrobić sałatkę jarzynową.
To już tylko dla nas,na jutro.Może nawet zjemy na śniadanie ?
Danuska wedlug mnie to Ci odpisalam, moze mail utknal w sniegu. Prost! Salute!
przyjemnosci wszelakiej zycze 🙂
Zamknęłam miesiąc. Zamknęłam rok. Policzyłam wszystkie cyferki, wydrukowałam wszystkie papierki. Wyszło tak jak trzeba: na plus, na minus i na zero.
Napisałam ręcznie inwenturę (wstrętne słowo doskonale oddające głupią czynność). Komputer drukuje to draństwo, ale to za mało. Trzeba własną łapą na ściśle ewidencjonowanych arkuszach 👿 Sadystyczny wymysł zapyziałego biurokraty 👿
Dragona mi trzeba, on koi skołatane, idę parzyć.
Najsmaczniejszego Nowego Roku Gospodarstwu i Blogowiczom!
Przez poprzednie 50 lat (wyjąwszy stan wojenny) w Sylwestra zawsze pracowałem. Teraz już mam spokój i balujemy, że ha! Z wnukami, psem i kotem. Toast będzie wzniesiony sokiem pomarańczowym!
Pyro. W każdym programie edycyjnym masz na dole (jako rzecze Nisia) statystykę znaków. Masz też w Narzędziach (Tools) licznik słow (Words Count…) Przy Twoich parametrach 3K znaków nie przekroczy dwuch stron.
Wszystkim doradzającym, dziekuję z serca, ale warcząc. To warczenie nie jest skierowane pod adresem doradzających, tylko takie ogólne. Otóż zjadłam w 1/2 i dałam do zjedzenia (?) rodzonemu Dziecku najgorszą golonkę, jaką zdarzyło i się mieć na talerzu. To nie kolacja i nie golonka tylko klęska, wstyd i hańba! Wewnątrz było diabelstwo aż czarniawe od ilości saletry, słone tak, że nie solone warzywa wydawały się przesolone i w ogóle jak ten smok wawelski pęknę od wypitej wody!
Pyreńko, obiecuję uroczyście, że w nowym roku przywiozę Ci prawdziwe golonki 🙂
Wypindrzyłam się na razie skromnie, bo czeka nas 2 godziny jazdy.
Spakowałam szałową błyszczącą bluzkę cud piękności od Alsy, do tego zabieram dwie spódnice (do wyboru, krótka i długa), dwie pary wytwornych, bo ozdobnych leginsów (też nie wiem, które, i nie wiem, czy spódnica, czy one) oraz dwie pary szpil. Jedne ozdobne 11-centymetrowe, z jakimiś kryształkami, drugie niższe, z perełkami. Tu mi się przypomniała biżuteria, no jakże bez niej wystąpić! Poleciałam do kuferka z precjozami i wybrałam kilka błyskotek.
Jerzora popędziłam do sklepu po szampana i wino, przy czym ma też zrobić zapas stosowny do domu, bo wszystko wyszło. A jak mamy jutro pod wieczór wracać, to ja potrzebuję do kolacji mieć wino.
Spakowałam wiktuały dla naszych Gospodarzy – majtasy z cebulką w oliwie oraz kilka rolmopsów, słoik własnej kiszonej kapusty, pasztet. Znowu poczułam się jak teściowa 😉
Wszystkim życzę wspaniałej zabawy w miłym gronie, już pewnie powoli zaczęliście, a ja dopiero w drogę. Życzenia Nowego Roku w stosownym czasie, a tymczasem bawcie się dobrze 🙂
HAPPY NEW YEAR
http://www.youtube.com/watch?v=acxnmaVTlZA&nofeather=True
Teraz jak juz wszyscy znaja slowa… u nich juz Nowy Rok 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=rId95N2teUc&nofeather=True
Pyro,
przyjmij wyrazy. Wciągnęłam przepis na golonkę, bo przepis brzmi dobrze, a o golonkę to się trzeba postarać chyba.
Lecę, bo trąbią na mnie, wesołej zabawy raz jeszcze!
Czas do Europy…slowa mam nadzieje wszyscy pamietaja 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=aLAAHs1ohxg&playnext=1&list=PL614D415F39670B16&index=39
Jak znam Nisie zaraz nam tu znajdzie irlandzka wersje (na zaglowcu) 🙂
Happy New Year
Ia orana i te matahiti api
Balujących prosimy o dokumentację – niech potem wnuk publikuje „Babka Alicja przed wyjściem na bal” albo „babka Dorota, Danuta, Ewa itd… przed balem” Nie radzę dokumentować babki po powrocie.
Pyro rzuc okiem do skrzynki
Kochani-ostatnie przygotowania i w drogę !
Wszystkim życzę smakowitych kolacji,wspanialej zabawy z bąbelkami lub z sokiem pomarańczowym oraz wszystkiego najlepszego w Nowym Roku !
Bonne Annee !
Bawcie się dobrze !
http://www.youtube.com/watch?v=jjK2OYyC57E
właśnie dzwoni do mnie znajoma jadąca pod Świdwin na imprezę, mąż prowadzi a ona gada przez skypa. Nie lubię tego, bo mam pogłos przepotężny i ucho mi odpada. A ja siedzę w domu, dziergam i mi dobrze.
…ide juz powitac Nowy Rok, pomyslnego!
YYC, nie było żaglowca! Ale ta zimka bardzo a propos! Najlepszego!!!!
http://www.youtube.com/watch?v=lvJRmdN9iyU
Feliz Navidad y Un prospero A?o Nuevo 2011 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=xMtuVP8Mj4o&feature=related
I co?
Chciałem rzucić Alicji jeszcze, aby kazała Jerzorowi ją sfotografować jak się w końcu tam pokazała. Chodzi o detale, o których dywagowała. Nie ma tego w pionie znowu tak wiele, ale po tym co zakomunikowała, jestem naprawdę ciekaw Alicji. Najlepiej chyba w trzech sekwencjach: góra, środek i dół.
Poza tym, pracujcie wydajnie – i bez niecierpliwości: 2011 przyjdzie i bez nas.
He, he…zimka jak u mnie dzisiaj. -24C, slonce pieknie swieci ale do wczoraj rano napadalo swiezym sniegiem wiec jest bialo i czysciutko w sam raz na Nowy Rok 🙂
Upiekłam eksperyment, czyli ciasto z białek, typu angel food, ale zamiast części mąki dałam tarte herbatniki i jeszcze dorzuciłam orzechy laskowe – też tarte. Po godzinie w maszynie chlebowej było jeszcze surowe, teraz po dodatkowych 29 minutach wygląda na upieczone, ale jeszcze potrzymam w cieple. Wszystko przez to, ze mi białek szkoda. A gdyby to piec na kruchym cieście? Następną razą spróbuję 🙂
A jak wyszło by coś w stylu ciasta kruchego z marmoladą i pianką na wierzchu? Tylko ta pianka trochę inna, bo to właściwie ciasto. Jak to zrobię to zapodam 🙂
Na Antypodach juz zapomnieli, ze byl 2010. Planuja Sylwestra 2011 🙂 Jak mawiaja starzy Aborygeni z Wooloomooloo Wanchai: šťastný nový rok 🙂
słowa: Jacek Chmielewski
muzyka: Andrzej Korycki
1.
Ref.:
Szanta na Nowy Rok
Patrzę w błękit nieba dobry bożku,
W horyzontu cieniach szukam lądu.
W kubryku Nowy Rok rum rozlewa,
Krzyczy gdzieś w horyzont, horyzont śpiewa.
W nowym roku, białych żagli,
Tak wydętych dobrym wiatrem,
Byśmy zawsze żeglowali
Do archipelagu pragnień…
Aby gdzieś w zatoce miłość
Przechadzała się po kei,
Tak się jakoś porobiło,
Że się spełnią sny, nadzieje.
Białe mewy zakrzyczały swoim śpiewem,
Że się spełnią sny, nadzieje.
Wiatr całuje fale w biały welon,
Żagle w karnawale tańczą z mewą.
Za rufą stary rok się oddala,
Gwiazd tasiemki błyszc
Żabo, ciasto z białek piekłam i ja (też mi było szkoda), ale był to keks z dodatkiem dużej ilości rodzynek, skórki pom., orzechów laskowych i włoskich. Wyszło pysznie, miałam jeszcze polukrować, ale nie zdążyłam, smakowało 😀
Sylwestra spędzam domowo, choć nigdy wcześniej nie wyobrażałam sobie, że tak można, tańcująca jestem… Ale cóż, nawet jakoś bezboleśnie, a wręcz z uśmiechem 😀 Można rzec, że towarzyszymy naszym pieskom, Fredzia bardzo nie lubi wystrzałów, a Gucio, odważny do tej pory, dzisiaj jakby nieco spuścił z tonu i dalej niż do pierwszego drzewka nie oddala się od domu. Biedne zwierzaki, a to dopiero początek. Wszystkim – szampańskiej zabawy – zgodnie z upodobaniami 😀 i Szczęśliwego Nowego Roku!
Gwiazd tasiemki błyszczą,
uciekną zaraz.
http://www.youtube.com/watch?v=G4Lyhs9vbiY
eksperyment udany, ale trzeba popijać gorzką kawą, bo strasznie słodki.
yyc, w pierwszy dzień Świąt znajoma w Warszawie chrzciła swojego 8-miesięcznego wnuka z Calgary. Jakby Ci brakowało w tym czasie znajomego niemowlęcia, to ten.
W tym samym czasie, tylko w innym kościele ochrzczono Franka Innocentego. Sezon chrztów na ten rok zakończono.
Stara Zabo – wykorzystuje bialka do nugatu. Zero pieczenia ale dosc dlugie ubijanie nad para. Przy nowoczesnych elektrycznych kuchenkach i garnkach z grubym dnem chyba mozna sobie poradzic bez tej pary. Nugat, lekko przypalany przez moja mame, to moje najdawniejsze wspomnienie grzechu i ciagu zbiegajacego do zera. Teraz udaje sie lepiej, do zera nadal zbiega szybko a grzech gdzies sie zapodzial.
Serdecznosci
Jejku to w Calgary juz nie chrzcza….gdzie ja mieszkam jak Boga kocham nic tylko sie uchlac na Nowy Rok 🙂
No, wlasnie wrocilem ze sklepu i mam dwa lobsterki, beda gotowane w wiadomy sposob czyli w wodzie goracej 🙂
W Kraju zaraz juz za rogiem sie czai Nowy Roczek wiec zycze wspanialej zabawy bawiacym sie tu i tam i wszedzie 🙂
Zabo Stara widzielismy w drodze na narty dzikie mustangi. Futro maja jak nie powiem cecarzowa z Kraju Kwitnacej Wisni tylko naturalne nie szcztuczne jak jej wysokosc 🙂
Pozdrowionka i udanie spokojno-niespokojnego Nowego Roku 🙂
Wando, nugaty też robię, ale wybitnie świątecznie, bo inaczej sama zjem a nie powinnam 🙁
Młodzież się zjeżdża na Sylwestra 🙂
Tacy radośni i roześmiani, niektórzy aż ze Szczecina, niektórzy mieli bliżej.
Od Eski dostałam (córka przyniosła) pudełko sałatki typu klasycznego. Przepyszna i wreszcie coś niesłodkiego
Nasz piesio też cierpi – jednocześnie boi się i jest ciekawy. Podbiega do okna balkonowego, wpatruje się, kiedy strzelają powarkuje i cofa się kilka kroków. Anka wyprowadzała go bokiem, opłotkami osiedla, bo między blokami grupki małolatów rzucają pod nogi takie wybuchające żabki. Mamy niezłego szampana; dar Sławka z zeszłego roku kiedy Dziewczyny były ostatni raz w Paryżu. Leżał i czekał na okazję. Teraz tkwi w śniegu na balkonie
Zjadł. A niech mu na zdrowie!
Właściwie to Sylwia nie tyle robi Sylwestra co parapetówkę.
W planach mają tez jutro pojechać konno do lasu. Juz wybierają sobie konie. Luuudzieeee! A ja dopiero za trzy miesiące, toć to śniegi zejdą!
Na pociechę otworzyłam sobie butelkę czerwonego wina. Szampan dałam młodym.
„Piekielna zemsta zdradzonego starca” Głos Poznański – rok 1924 🙂
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/publication?id=137176&tab=3
http://japatrycjuszka.wrzuta.pl/audio/6tEIh8zH5wx/jerzy_polomski_-_cala_sala_spiewa_z_nami
Najlepszego w następnym.
W numerze 39 z 31.12.1924 – strona 4
Pepegor,
Caroline zrobiła jużkilka zdjęć, nawet Zorro się załapał – Zorro to tutejsza wersja Krótkiego i Radzia. Rozumie tylko po Francusku 😯
WSZYSTKIEGO WSZYSTKIM.
NA TEN NOWY ROK 2011
życzy krysiade
Naszemu Szefowi, nam wszystkim, naszym Rodzinom, zwierzakom i Przyjaciołom
DO SIEGO ROKU
ps walą, a piesek włazi pod kołdrę
Przekąska Karoliny:
-awokado przekroić na pół, wywalić pestkę, wybrać zielone i pokrajać w kawałki raczej większe
-małe ugotowane krewetki
-szczypiorek posiekać
-grapefruit obrać ze skóry i skórek, poszarpać na kawałki mniejsze
Sos:
Majonez zmieszać z ociupinką tobasco (można walnąć pieprzu, ale to nie to samo), kapkę keczupu, ale nie tak dużo, żeby było czerwone. Wymieszać awokado i resztę, dodać majonez i zamieszać wszystko, powkładać w *łupiny po awokado i schłodzić dobrze.
Bon apetit
Wszystkim tego czego pragną najbardziej!
Barbara i Piotr
Witam w Nowym Roku, bylo smakowicie i wesolo a teraz w kimono.
Hurra !!!
Nowy Rok niech żyje i się umacnia ! Niech żyje!
Jak wszystkim tego co pragną najbardziej to ja poproszę wycieczkę dookoła świata na pokładzie Queen Mary II w luksusowej kajucie z dużym przestronnym balkonem. Jako , że to Dorota odezwała się pierwsza w tym roku zabieram ją ze sobą. Będziemy płynąć długo i szczęśliwie . A co !
A zapomniałem! Ta luksusowa kajuta musi być koniecznie wyposażona w wygodną i dobrze zaopatrzoną tratwę ratunkową. Tak na wszelki wypadek bo Jonasz ze mnie straszny …
Miszczu,
szczęśliwej podróży w Nowy Roku, na wodzie, lądzie, z ludźmi i bez, z wiatrem i pod wiatr 😆
Miszczu, „Ty mnie zabierz na wyspy szczęśliwe”. O, popatrz: jeszcze ciut i będziesz miał prawie wycieczkę zakładową.
Poszłam spać o 2.00 i jeszcze nie mogłam zasnąć; po tym Sławkowym szampanie czy jak? Telefon dzwonił do 1-szej, co chwilkę życzenia od miłych ludzi, a ja do nikogo – notes z telefonami wcięło i nie ma. Przecież się nie wyprowadził? A M-4 to też nie labirynt. Jestem ciekawa gdzie się znajdzie.
Dorotko – dryndnij z drogi – musisz liczyć na 6 godzin przejazdu do Poznania, a moe nawet trochę dłużej.
Przepraszam, ze od samego poranka noworocznego oponuje ale QM to nie ten przedzial wiekowy…
Znalazł się po 3 dniach poszukiwań – pod ręką, na moim stole do pracy; za monitorem i wsunięty pod monitor. Wiwat, mogę naubliżać serdecznie temu i owemu.
Że przedział cenowy nie ten , to ja mogę zrozumieć . Ale przedział wiekowy?
No wiecie co!
Ja jeszcze nie zdążyłem się ożenić a oni mię tu za stary. Ja tam uważam , że w sam raz!
Odpoczynek po trzydziestu latach wytężonej pracy się należy i nagroda za umacnianie władzy ludowej !
A medal co go dostałem za rozbijanie lodu rondelkiem u Krombla na Podniesieniu Malona 13 grudnia w 1981 roku to pikuś? Palma się jeszcze należy i kokosy!
Ach te kobiety zawsze muszą coś wygarnąć delikatnemu mężczyźnie.
Bez serca i litości.
a ten wszystko do siebie, maialam na mysli podrozujacych na QM, to trzeba doczekac 65 plus
65+
W życiu nie doczekam.
Wylazłem na pole a tam duje i sypie. Doktor za płotem śmieg odwala to złożylim sobie życzenia z okazji. A ten mi zdrowia życzy przede wszystkim. Oszalał czy co ? Od pierwszego działać na własną szkodę. Z czego będzie żył jak się życzenia spełnią. Pewnie popłynie na Queen Mary i będzie statki zmywał. Poradzi sobie bo angielskiego uczy się z dziećmi i łacinę też liznął swego czasu.
Witajcie,
Spełnienia marzeń w Nowym Roku!
Sylwester był spokojny, bo do 18:00 byłam w pracy. Potem zaliczyliśmy kino gdzie, dbając o mój pusty żołądek, Witek karmił mnie kabanosami, ciastkami i cukierkami 😉 . Za to w domu były stosowne bąbelki.
Nowy Rok zostanie uczczony gęsią. Jeden egzemplarz, dziany jabłkami i suszonymi śliwkami, skwierczy sobie w piekarniku. Jeszcze trochę poczekamy…
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku !
Clip jest sympatyczny, może Wam też się spodoba
http://www.youtube.com/watch?v=LjhCEhWiKXk&feature=fvhr
Do teraz nie było internetu, a jak już jest to łotr twierdzi, ze kod niepoprawny. Nie to nie.
Przeserdeczne życzenia noworoczne Gospodarzowi, Pani Basi i całej blogowej Bandzie składa odcięta od sieci
Eska 🙂
Nowy Rok rozpoczął się odwilżą; kapie z dachów, a przydrożny śnieg jest bury. Ale spacer noworoczny był całkiem udany. Bulwar Nadmorski w Gdyni osłonięty jest od zachodnich wiatrów, było więc zupełnie spokojnie. Spacerowiczów całkiem sporo, a widziałam także biegaczy. Zaszliśmy do kawiarni Minga , tuż przy plaży. Kawiarni jest tam kilka, ale tylko ta była czynna od wczesnych godzin, bo nie było tam imprezy sylwestrowej. Nazwa lokalu, jak się dziś dowiedziałam, pochodzi od nazwiska właścicielki. Jest to kawiarnia przyjazna dzieciom i psom. Dziś też było tam trochę dzieci, ale bardzo spokojnych i jeden pies. Maja tam bardzo dobrą kawę – ja piję zazwyczaj latte. Zjedliśmy też bardzo dobre ciasto czekoladowe z sosem malinowym i gałkami lodów, ale to już na nasze życzenie. Synowa zamówiła deser panna cotta, ale mnie on nie zachwycił.
Kiedy tam przyszliśmy, było całkiem lużno, a kiedy opuszczaliśmy kawiarnię, wszystkie stoliki były zajęte. A w domu na obiad były gołąbki. A za oknem już całkiem ciemno…
Pyro,
czy te nieudane golonki były kupowane już peklowane i przyprawione ? Zastanawiam się nad przyczyną tego, że były takie niesmaczne.
Haneczko,
Pyra wspominała o Twoim pierniku przygotowanym na naparze z kwiatu lipy. Napisz pokrótce o co chodzi w tym przepisie. Nie chodzi mi o sam przepis, bo nie będę na razie piekła piernika. Zaciekawił mnie tylko ten napar, bo nie słyszałam do tej pory o takiej wersji piernika.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku ode mnie i Jerzora!
Tak Krystyno – Ania nie dostała już świeżych golonek i kupiła peklowana. Nie wiadomo, jak długo zbierano w soli i saletrze golonki na sylwestra, ale musiało to być długo, bo nie dały się ugotować czy upiec do miękkości (syndrom mumii) a wewnątrz były ciemno bordowe, zmacerowane. Nasza wina; kto kupuje ostatniego dnia?
Krystyno, krótko bo mój internet też ma dzisiaj ciężką czkawkę. Skarmelizowany cukier rozpuszcza się w mocnym naparze z lipy. Miód koniecznie gryczany. Piernik jest aromatyczny i przyjemnie wilgotny.
Gospodarzowi i blogowiczom spelnienia marzen w 2011 roku. Elap
Z Nowym Rokiem z nowym szczęściem!
Pozdrawiam wszystkich noworocznie i życzę pomyślnego 2011!
Zaczęło się nieźle. Noc w szalecie, za to z szampanem 😉
Byliśmy w Simmentalu, blisko Gstaad. Po półgodzinnej wędrówce w górę trasy narciarskiej, pod niebem mroźnym i niesamowicie wygwieżdżonym, dotarliśmy na miejsce niosąc śpiwory, szampana, sałatkę i świeżą chałkę na śniadanie. Nowy Rok został przywitany w gronie 11 osób, szampanem krymskim i francuskim oraz odpaleniem fajerwerkowego wulkanu, podczas gdy z doliny dobiegał dźwięk dzwonów i błyskały pojedyncze fajerwerki. Cisza na górze była taka, że doskonale było słychać duet dwóch fletów piccolo z innego szaletu, który (duet nie szalet) radosną melodią powitał rozpoczęcie nowej dekady.
Rano, po obfitym śniadaniu, zjechaliśmy na sankach do doliny, przypięliśmy narty biegowe i odbyliśmy tradycyjny noworoczny bieg po pięknie wypreparowanej trasie, ca 15 km. Biegał Osobisty i ja, reszta towarzystwa wolała narty zjazdowe. Późnym popołudniem zabraliśmy ze sobą siostrę Geologa (tę z Anglii) i wróciliśmy do domu, gdzie nasze koty spały pod choinką zupełnie nie zwracając uwagi na naszą 24-godzinną nieobecność. Siostra Geologa pojechała dalej, autobusem, do kolejnej siostry w niedalekiej górskiej wsi, a ja sobie teraz zafunduję pierwszą w tym roku kąpiel w soli.
W przeciwieństwie do Pyrowych golonek nadmiar soli mi nie przeszkadza, a nawet wręcz przeciwnie – soli nigdy dosyć (w wannie 😉 )
Niech będzie pochwalony!
Ostatni raz gotowałem porządnie w ubiegłym roku, ale tego co w zeszłym roku pamiętać nie chcę i się nie przyznam. Pokutować nie będę bo do Popielca kawał czasu i karnawał długi. Ale dziś znowu zgrzeszyłem i to śmiertelnie . Znaczy przeze mnie i moje zachcianki sikorki mogą zdechnąć. Ukradłem z lodówki ostatni kawałek słoniny . Bialutka była , świeżutka i według wegetarian bardzo niezdrowa. Dla takiego kawałka świniaka musieli … no nie powiem co. Słoninkę z lodówki wyjąłem z premedytacja. Wiadomo bezinteresowny to raczej nigdy nie byłem… I do tego dwa jaka i trochę mleka , z szafki szklankę mąki wody z kranu w sam raz , soli morskiej najlepszej osobiście kupowanej, do tego jabłko, jedną mandarynkę , cynamonu szczyptę co go dostałem w austriackim spadku, jeszcze małą garstkę rodzynek i śmietany ze trzy łyżki … Więcej składników nie pamiętam. O przepraszam maleńki kieliszek wiśniówki dla smaku i ognia piekielnego.
Proszę zgadnąć co stary kawaler może zrobić z tym wszystkim ?
No co ?
NALEŚNIKI !!!
No nic normalnie więcej mi się nie chciało. Ciasto na naleśniki każden umi . Ale na kawałku świniaka cud marzenie. Prawie beztłuszczowe rzepakiem nie walą po całym domu,. Puszystość i delikatność – dwa w jednym.
Jak gotowe były to na patelnię pokrojone jabłko , posypane cukrem z kawałeczkiem masła bo konfitura naleśnikowa z jabłka najlepsza z masłem … Rodzynki do tego kawałeczki mandarynki jak się podsmaży to troszeczkę cynamonu i teraz uwaga: jak wszystko dojdzie to wiśniówkę chlust i podpalić od gazu . No normalnie mówię wam skrętu kiszków można dostać tak waniajet.. Potem wszystko do środka naleśnikowego i dwie łyżki śmiętany i delikatnie posypać cukrem pudrem . Taki proste chłopskie jedzenie . A teraz na koniec KAWA i o rozgrzeszenie nie proszę.
W końcu jestem chłopak na 102 .
W spodniach swetrze i pozostałej garderobie . Przed naleśnikami oczywiście
Witam Towarzystwo w Nowym Roku !
Wszelakich smakowitości dla duszy i ciała w roku 2011 oraz później też 🙂
Opowiadam zatem ze szczegółami.
Zgodnie z życzeniem Gospodarzy wieczoru wszyscy goście przynieśli sałatki,
a my wystąpiliśmy przed szereg dodatkowo z naszym francuskim” polanem”,
o czym pisałam już wcześniej.Muszę powiedzieć,że przebojem w dziedzinie
sałatek i przekąsek była pasta z czerwonej soczewicy i suszonych pomidorów
w wykonaniu Gospodyni oraz pasztet z dzika Gospodarza wieczoru,myśliwego
zresztą.Tańców nie było niestety za wiele,a szkoda,bo ja też,tak jak Barbara
chętnie tańcująca.Pod kordełką znaleźliśmy się jednak dopiero rannym świtem ok.4.30.Nocowaliśmy u naszych przyjaciół,którzy mieszkają dwa kroki od domu,gdzie odbywała się nasza impreza.Rano,po śniadaniu uznaliśmy,że pogoda jest na tyle dobra,by zwizytować dobra nadbużańskie i sprawdzić,jak tam się miewa nasza remontowana ostanimi czasy łazienka.Na drogach pustki,jechało się dobrze i bezstresowo,ale nasza wiejska chałupa okazała się być niedostępna.Ostatni kawałek drogi kawałek przez pola,a potem przez las kompletnie zasypany śniegiem,po którym jeszcze nikt nie przejeżdżał.
A zatem nie pozostawało nic innego,jak wykonać w tył zwrot.
W tak zwanym międzyczasie okazało się,że moja komórka się rozładowała,
a telefon Osobistego został,albo u Gospodarzy wieczoru sylwestrowego,albo
u przyjaciół,którzy udzielili nam noclegu.Nie było nam więc dane wracać w domowe pielesze,ruszyliśmy tam,skąd wyruszyliśmy o poranku.Nasze ponowne pojawienie się nie wywołało specjalnego zdziwienia,bo przyjaciele
krótko po naszym wyjeździe,znalazłszy zagubiony telefon Osobistego,usiłowali dodzwonić się na moją rozładowaną komórkę.Bezskutecznie rzecz jasna !
Wypiliśmy zatem kolejne kawy i herbaty pogryzając marchewkowym keksem,
po czym pomknęliśmy prosto do domu.Obyło się bez kolejnych przygód.
Z zadowoleniem pochwalę się na koniec,że nasze ciasto niezwykle wszystkim smakowało 🙂
O właśnie,gdybyśmy mieli z samochodzie narty biegowe,to z pokonaniem
ostatniego odcinka trasy nie byłoby żadnego problemu.
A pomysł na witanie Nowego Roku w górach (Nemo) lub nad jeziorem(Haneczka) bardzo się podoba i może jeszcze kiedyś tak się uda …
Okazuje się, że Sylwester – Nowy Rok Pyry spędziły super oszczędnościowo – jak prawdziwe Pyry. Po cud – golonce nic jeść nie chciały do nocy i tylko ten szampan, a wcześniej białe wino. Żołądki miałyśmy pełne i już. Dzisiaj też o normalnym obiedzie mowy nie było; podsmażyłam na maśle pierogi z grzybami przywiezione ze Świnoujścia, teraz Młodsza wsuwa piernik Haneczkowy (dobry). Jak udoskonalimy jeszcze gospodarstwo, to nas w ogóle święta przestaną kosztować. Jutro jednak szlus – trzeba wrócić do garów. Danuśka – jak się robi to ciasto?
Danuśka,
te dzisiejsze wędrówki pewnie zapowiadają rok pełen podróży. A jeśli chodzi o narty biegowe, to podobno biega się lub chodzi wytyczoną, czyli przetartą trasą. Przez zaspy chyba się nie przebrnie. Tak słyszałam
Jeśli chodzi o naleśniki,to mam je w planie w poniedziałek. Wprawdzie mają być z twarogiem, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby część zrobić tak jak to apetycznie opisał Miszczu – wszystkie składniki mam, nawet trochę wiśniówki.
Co do słoniny, to jednym ona bardzo szkodzi, innym wcale. Aby się przekonać, że nam nie szkodzi, należy dożyć 100 lat i wtedy wszystko będzie jasne. Kilka lat temu/ a może trochę więcej/ prowadzone były badania polskich stulatków. Pytano m.in. o dietę. Pewna starsza pani z Podlasia odpowiedziała, że zawsze jadła sporo warzyw i białe mięso.A jakie ? Słoninę. Jak widać tej pani słonina nie szkodziła. Ale sikorkom słoninki nie wolno żałować. Myślę, że i u Miszcza wisi spory kawałek dla sikorek. Zreszta słonina to za mało. One przepadają za słonecznikiem.
NOWY,
odezwij się w Nowym Roku. Mam nadzieję, że jesteś zdrowy i śnieg nie odciął Cię od świata. My to o Tobie pamiętamy.
Narty albo rakiety śnieżne i już człowiek jest niezależny i w śniegu nie utonie 😉
Górskie sylwestry (Tatry, Alpy) zawsze mi się podobały ze względu na towarzystwo oraz garderobę. Towarzystwo – bo wspólne zainteresowania, a garderoba – bo swetry, buty górskie albo kapcie, żadnych brokatów, lakierków i lakierów. Poza tym luz i bliskość nieba.
Ale do Miszcza na naleśniki też bym mogła… 😉
Tymczasem zagrzeję bigos.
Krystyno,
najprościej jest biegać po przetartej trasie, ale ślad można sobie też przetrzeć samemu. Najlepiej jak biegówki nie są zbyt wąskie, a śnieg trochę się uleżał lub na starym uleżałym jest cienka warstwa świeżego puchu. Po płaskim dojdzie się wszędzie.
A propos długiego życia.
Umiera stare małżeństwo i trafia do nieba. Sw. Piotr oprowadza ich po okolicy i pokazuje:
– Tu jest wasz domek jednorodzinny, a tu ogród i basen.
Rozgoryczony staruszek zwraca się z wyrzutem w głosie do żony:
– Widzisz? Mogliśmy to mieć już od 10 lat, ale ty, z tym twoim zdrowym odżywianiem… 🙄
W Nowym 2011 Roku Gospodarzom, Blogowiczom i Podczytującym życzę przede wszystkim dużo zdrowia, a także aby Wasze marzenia zmieniały się w rzeczywistość, a sukcesy przerastały oczekiwania.
Dziękuję za to, że jesteście. Bądźcie tu jak najdłużej i tak pozytywnie nakręceni jak do tej pory. Wszystkiego Najlepszego 🙂
PS. Szczególne pozdrowienia dla Alicji!
Boris wrocil i zyczy, poza tym ok, mimo, ze tez niezdrowo 🙂
http://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum0101111846?pli=1&gsessionid=-09kHP5CNNQYhxVT8ZQJQQ#5557275360282158290
Sławek, czy Boris dostał w prezencie korale koloru koralowego?
Boris prezentow nie dostaje,, On bierze, na co ma ochote, w tym roku rzeczywiscie mial kaprys na kolale kololu kololowego, to tego dalej wypytuje kiedy nastepna wigilia z ta czerwona zupa, mowie Mu, moze za tydzien, jesli bedziesz grzeczny, On nie wie, co to grzeczny, wiec bedzie z fasola
Sławku, daj mu absynty z fasolą, może zgrzecznieje.
AbsyntUUUUUUU.
On i bez tego baki puszcza, nie bede zaognial,
UUU 🙂
Nisiu, wpadnij na Tysiąclecia – mam jeszcze trochę absyntu z I Zjazdu. Częstuję każdego Blogowicza, który zawita (nie w czasie remotu) – aktualnie czeka na gości.
phi, pewnie zwietrzaly, tak mi Boris szepcze,
Tysiaclecie z kolei glaszcze Jego proznosc, sie wiec wazy, wrozy, chelpi? ot niedorosly do powaznych decyzji, chcialby, ale, jak zwykle pelno ales, niemniej jakkolwiek mimo szczerej ochoty do Miszcza Mu hej daleko, hej
Sam żeś zwietrzały, Sławeczku! Obraziłam się.
Pyrko, no co Ty, zgluplas?
Jam zes, to fakt, ale Boris jaja se robi, tysiacletnie zreszta hej,
laczy buzki w celu, zeby osad sie nie gromadzil bez sensu,
chcialem tego uniknac, ale Wam powiem,
marmolade, czy raczej konfiturke dzis jadlem do fois tluste, byla z zielonego pomidora, mowie Wam: odlot!
nawet z udanym ladowaniem ,
nie pamietam, jak to bylo z tym Kozera, ale Ten, co wykonal dzemik pasie na codzien dekaracyjna czesc armii francuskiej, w przyplywie luzu z fantazja zasypal cukrem zielone pomidory na 24h, potem wysmazyl i osiagnal, teraz zaden kon nie defiluje 14 lipca bez kromki croissanta ze wspomnianym, przepraszam za jeko-dzwieki, jeszcze mnie czyma
Wrócilimy ze stolycy w deszczu i mgle, +10C.
Chciałam polenić się i powoli sprawozdawać, ale zadzwonił Aleksiej, poszukiwał nas od wczoraj. Za godzinę u niego spotkanie na szczycie, toasty s nowym godom i tak dalej – zawiadomienie z ostatniej chwili, bo niespodzianka, zjawiło się parę osób i wyszła szybka, malutka impreza. Zrobiłam Jerzoru jajecznicę, idę się odświeżyć, urodę wrzucić na twarz, odziać jakoś. To lecę…
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Blogowisko,
Wszystkiego najnowszego w Nowym Roku, nowych wspaniałych przeżyć, nowych samochodów, nowych domów, nowych wygranych w toto-lotka, i w ogóle wszelkiej odnowy
życzy
Nowy 🙂
Krystyno,
miło, że o mnie pamiętasz. Tutaj święta, święta i po świętach. Może i dobrze, bo dla mnie to akurat najtrudniejsze dni w roku. Przeszły. Trochę w tym czasie przeczytałem.
W Wigilię, o północy, pojechałem do moich zaprzyjaźnionych potomków Azteków zobaczyć jak oni obchodzą ten najważniejszy dzień w roku. To prości ludzie, nie było tam ani jednego profesora, ale i tak było miło, a dla mnie ciekawie. Ci bardzo głęboko wierzący ludzie nie zatracili prawdziwego sensu Świąt, wiedzą i pamiętają dlaczego je obchodzą, zamiast kolęd są wspólne modlitwy, a potem…. tańce na cześć Nowonarodzonego. Tańce zostały im chyba z dalekiej przeszłości, gdy czcili innych bogów.
W mieszkaniu nie było choinki tylko, duża, oświetlona lampkami szopka.
Byłem jedynym białym dopuszczonym do udziału w uroczystości. Z jednej strony było to swego rodzaju wyróżnienie, bo chyba zdarza się to bardzo rzadko, ale z drugiej strony czułem się nieco skrępowany, inny. Teraz w pełni rozumiem jak czuje się kolorowy wśród białych, będąc właśnie tym „innym”.
Sylwester bardzo kiepski, bo ciężka grypa zwaliła mnie do łóżka. Był to pierwszy Sylwester od niepamiętnych czasów, gdy nadejścia Nowego Roku nie uczciłem szampanem, lub chociażby kieliszkiem dobrego wina. Ale dzisiaj jest już znacznie lepiej. I tak postanowiłem trzymać w Nowym Roku.
Dobranoc 🙂
Nowy, wracaj do zdrowia. Wszystkiego dobrego w tym roku ,:).
Dobranoc Nowy. Do Siego Roku.
Nowy,
zdrówka Ci życzę, a szampan i wino mogą poczekać.
Moja jedyna, jak dotąd, prawdziwa grypa powaliła mnie 2 dni po Bożym Narodzeniu 1999 (byliśmy na pogrzebie cioci zmarłej dzień przed Wigilią i staruszek-ksiądz celebrujący pozarażał chyba wszystkich żałobników). Nasz Sylwester, którego wszyscy wyczekiwali z wielkim napięciem (pierwsze „Millenium”) wyglądał tak: Osobisty i ja połamani przez grypę z silną gorączką, popijający herbatkę i zagryzający aspiryną oraz zdrowe i wesołe dziecko z butelką „szampana” dla dzieci czekające na wybicie północy. My drzemiący i dziecko niecierpliwie wyczekujące i budzące nas co chwilę, abyśmy „nie przegapili” dotrwaliśmy jakoś do 23:30. Na pół godziny przed decydującym momentem dziecko zasnęło na kanapie. Ostatecznym wysiłkiem woli doczekaliśmy północy, otworzyliśmy butelkę, ocuciliśmy dziecko, wypiliśmy po łyku i… do łóżka. Ledwo zasnęliśmy, a tu… rozdzwonił się telefon 🙄 Rozbawieni i balujący krewni i przyjaciele z kraju i zagranicy sprawdzali czy działają ich telefony, bo przecież „Millenium Bug” miał wszystko popsuć 😯 Nikt nie słuchał, że ja ledwo dyszę i głos mi odjęło, szczęśliwi, że nie przerywam, opowiadali jak się bawią…
Do trzeciej w nocy dzwonili 🙄
Kuruj się, bądź dobrej myśli i niech Ci 2011 przyniesie dużo dobrego 🙂
Proszę, jak się ładnie Blogowisko zbiera po hulankach i swawolach.
Dość tego świętowania, niech żyje Dzień Codzienny!!!
Siedze w pociagu,nastal nowy a ja jade gdzies,na peronie szara mgla w dzien sie przedziera ,kawa podana juz.Spogladam w okno ,lzy na peronie dzwonia po szybach i oczy jej.Spogladam i jez jestem poeta,
Szczęśliwego Nowego Roku, zdrówka wybornego i dużo powodów do radości 😀
Jakoś mi tak zleciał ten pierwszy dzień, głównie na próbach wyprowadzenia na spacer moich wystraszonych piesów. Szczególnie Fredzia – główna panikara, a Guciowi się udzielało, więc też chodził bokiem i niechętnie. Tak więc z moich noworocznych spacerów nici, niestety. Ale za chwilę – jak słusznie Nisia napisała – dzień codzienny, to i wszystko wróci do normy, spacery też 😀
Noc sylwestrową spędziłam tak:
http://alicja.homelinux.com/news/img_5317.jpg
Nie lubie ciszy co sie przebija w myslach gdzies,noc spedzilem z wariatami z Poslki,stawali na glowach,pili z butelek,jedli palcami ale byli swojscy.
Polski
Alex,
nie nerwuj się….cisza raczej nie przebija się, tylko jest. A wariatów od cholery wszędzie. Stają na głowach i nie tylko, piją, jedzą oraz są swojscy. Normalka. Ludzie.
http://www.youtube.com/watch?v=7as6OPZ-_rA
a ja siedzę przy pracy
już od tygodnia z krótkimi przerwami na sen
noc zlewa się z dniem
Mikołaj u siebie
nawet nie mogę do niego zadzwonić żeby za mną nie płakał
nie chcę drugi raz takiego sylwestra
tak dalej być nie będzie
Mój Sylwester – od kilku lat pierwszy bez nerwów o wystraszoną Becię. Cholera, już wolałam się denerwować. Szanta, mała mądrala, początkowo szczekała na wybuszki, ale kiedy zobaczyła moją demonstracyjną obojętność, odpuściła sobie i leżała spokojnie. To najmądrzejsza psiczka na świecie, a jakie ma oczy i rzęsy, ho, ho.
Chyba pójdziemy spać razem z tymi jej rzęsami.
Mam nadzieję, że Beta jest w jakimś psim raju. Zasłużyła sobie, bo dobra była dziewczynka bardzo.
Basia-Asia i Mikołaj,
nie wiem, co napisać, żeby Cię pocieszyć. Oraz Mikołaja także zarówno. W moim długim życiu miałam kilka sylwestrów, o których chciałabym zapomnieć z powodu okoliczności, które się zwalały nieproszone i nieprzewidziane. Za rok będzie następny Sylwester i może akurat da się wszystko zgrać do kupy, i może Cię czymś wspaniałym zaskoczy. Czego Ci serdecznie życzę 🙂
Przy okazji wrzucam zdjątko Zorro…
I idę spać, bom zmęczona. Jutro nadamco, gdzie, z kim i tak dalej.
Musi się człowiek namęczyć z tym powitaniem Nowego… 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_5374.jpg
Koniec świąt. Normalna niedziela za oknem. I świat wraca w stare koleiny.Wróciła Asia Basia i Mikołaj i Alex nie oglądani od roku. Mój świat blogowy czeka jeszcze na powrót Andrzeja Jerzego i ASzysza, bo poobrażani już nie wrócą, a szkoda.
Nic z tego Pyro, to tylko antrakt! W tym roku mamy wolne na Trzech Króli. Czyli weekend od czwartku.
A rodzinnie w tym dniu imieniny naszego ukochanego wnuka, dwa dni później urodziny syna i w połowie miesiąca imieniny Włodka. Biesiada imieninowo – kolędowa.
Na codzienność się wybiję dopiero w drugiej połowie stycznia.
Nie ukrywam, że już do tej codzienności trochę tęsknię.
Witam wszystkich prawie poświątecznie.
Mam pytanie, czy ktoś z Was słuchał wczoraj Koncertu Noworocznego z Wiednia? Jestem ciekawa jaki to „mędrzec” od układania programu podzielił koncert na dwie części. Pierwszą nadano wczoraj, a drugą zaplanowano na dzisiejszą noc. „Radeckiego” zagrają około 1.30 w poniedziałek. O tej porze za zwyczaj śpię. Nie wiem jak można brutalnie zmieniać coś, co jest wieloletnią tradycją. Bezsilna furia telepie mną od wczoraj. yyc czy w Kanadzie też tak zrobiono? Zamierzałeś słuchać.
Krysiade – słuchałam, wściekłam się, drugiej części z pewnością nie wysłucham. Mam propozycję dla nadawców : co drugi „kawałek” przerwa reklamowa na proszki do prania, podpaski i piwo. Tyle czasu się marnuje proszę Państwa; tyle kasy ucieka.
Pyro kochana, ja nagram ten koncert i odsłucham w poniedziałek. Dopiero wówczas zacznie się dla mnie Nowy Rok. Zatrzymam to nagranie. Może dobre wiatry przygnają Cię do Warszawy, to razem wysłuchamy.( Może Dorotol Cię przywiezie?) Masz do mnie stałe zaproszenie.
Drogie Panie – Specjalnie dla Was – bez furiii wścieklizny 🙂
Nowy – Oddychaj, przepowiadam Ci wspaniały rok.
Dzięki Placku. Mam ochotę na dużo więcej.
witam w słoneczną niedzielę 😀
Placku, dzięki za muzyczną „linkę”. Też mi było bardzo przykro, że nie nadano całego koncertu, rozsiadłam się wygodnie do tej przyjemności…
Właśnie wróciłam z dłuuugiego spaceru, było miło, Gucio chyba powziął noworoczne postanowienia nie zaczepiać na spacerze psów większych od siebie, mniejszych zresztą także i się wywiązał 😀
Krysiade – Bilety na przyszłoroczny koncert można jeszcze nabyć, do 23-go 🙂
Pozdrawiam z rubiezy nad Sprewa, dojechalam przy potwornej wichurze w 8 godz. do Berlina. I oto dzien powszedni, nie mam papieru toaletowego, zarcia dla kota, chleba, mieszkanie wyziebione a facet, ktory karmil krolika to zeby „krolik nie rozsypywal jedzenia po klatce”, podawal mu marchewki i salaty oraz ziarna, na porcelanowym talerzu. Juz nie wspomne o tym, ze krolik przypomina balonik, tak mu sie takie traktowanie podobalo, ze utyl.
Mój Nowy Rok zaczął się dobrze, czego i Wam życzę 🙂
Rano byliśmy w Lucernie, a tam mżawka i mróz 🙁 Tutaj mgła ponura, idziemy sprawdzić, co ponad nią.
Alicja juz spi a ja nie:),wariatow ja tutaj nie widze no moze jeden wyjatek to ja sam,czas spedzilem milo,tylko butelki puste pod stolem zostaly nie u mnie ale nie wypada pisac gdzie, bo Polacy narod religijny.Dopijam wino Malbec z Mendozy i uciekam w sen.
Było słonecznie ok 2 godzin; teraz zrobiło się mglisto. W piecyku siedzi kaczka z jabłkami – ta, co to niemal legendą obrosła. Miała być w święta, potem w Nowy Rok, wreszcie dzisiaj. Za 10 minut idę nastawić rozczyn drożdżowy na pyzy. Będzie, jak Bóg przykazał – kaczka z pyzami i czerwoną kapustą. Na trawnikach straszny bałagan: resztki po sylwestrowej kanonadzie będą zbierane dopiero jutro. Skończył się zapas czerwonego wina; nie wiem, co do tej kaczki. Calwados idzie do sosu, a do kieliszka?
tutaj też już po słońcu, nawet była próba nowej dostawy śniegu, ale jakoś przeszło. Dzisiaj dzieci będą na obiedzie, więc oddalam się do kuchni, życząc miłego popołudnia 🙂
Dorotolu, jesteś niezwykle dzielna, a że królik lubi jadać na porcelanie, to co się dziwisz? 🙂
Barbaro dziekuje, mialam wsparcie w moim bratanku i tak na zmiane, samochod maly i wiatr byl szybszy od naszej predkosci.
Ja też jestem po dłuższym spacerze, ale zupełnie samotnym, bo mąż w tym samym czasie biegał swoją trasą. Lubię tak sobie czasem pobyć wśród pól, gdy nikogo nie widać w promieniu kilkuset metrów. Tylko czasem jakiś narciarz przebiegnie albo zagubiony pies.
A dziś na obiad resztki jagnięciny i ziemniaki w plastrach odsmażane, żurawina, gruszki i śliwki marynowane – w sumie jedzenie poświąteczne.
Wczoraj wieczorem przegladałam przed snem książkę Gospodarza i p. Barbary ” Wędrówka po stołach Europy” i trafiłam na fragment o potrawach austriackich. Otóż Józef Strauss napisał Marsza Radetzkyego na cześć hrabiego Józefa R. w dowód wdzięczności za to, że spopularyzował w Austrii sznycel cielęcy, zwany już potem wiedeńskim. Ciekawe, że włoski pierwowzór nie zaznał takiej sławy. Ale Włosi mają i mieli chyba więcj do zaoferowania na polu kulinarnym niż Austriacy.
nemo, 23:04,
🙂
dzięki.
Witam Szampaństwo
z mojego dosyć ciemnego poranka, pochmurno tutaj. Ja już też czekam na poniedziałek – dzisiaj leniuchuję przykładnie, a jutro do dzieła!
Nie opychałam się ani we święta, ani z okazji Nowego Roku, ale czuję się przejedzona od samego patrzenia na jedzenie. Wczoraj u Aleksieja jadłam znakomite pierożki pieczone, zrobione przez Eliję, jego baszkirsko-tatarską żonę. Była też bardzo atrakcyjnie wyglądająca i smakowita sałatka – prawie taka, jak polska tradycyjna jarzynowa, ale z dodatkiem sporej ilości ugotowanych buraków. Ta sałatka nie wymaga majonezu, wystarczy dopiawić dyżurnymi i idrobiną oliwy.
Foto-kulinarnie zapodam później. A obiad w greckiej restauracji sobie kazałam, jak się lenić, to się lenić!
U mnie też się spaskudziła pogoda. Dobrze ponad zero i coś siąpi. Niestety zmyło śnieg i trzeba zamknąć „przydomowy ośrodek narciarski”. Jestem w stanie New Hampshire gdzie nie ma zniżek dla staruszków a skipasy drogie jak… U mnie, w Nowym Jorku jeżdżę za darmo!
A tu wnuczki wietrzą dziadka:
http://www.youtube.com/watch?v=2gkoNlW67no
Cichal,
mógłbyś się chociaż raz dla przyzwoitości przewrócić 😉
…to znaczy – obalić 🙂
Nowy,
bardzo cieszę się, że odezwałeś się. Piszesz, że Wigilii u meksykańskich znajomych. W związku z tym przypomniał mi się mój kontakt z potomkami Azteków. Kilka lat temu chór z Meksyku/ nie pamiętam juz z jakiego miasta, ale nie ze stolicy/ występował w Gdyni. Wykonywali Mszę Kreolską Ramireza , a towarzyszyli im polscy muzycy. Wszyscy członkowie tego chóru to byli czystej krwi potomkowie Azteków – kruczoczarni, smagli o charakterystycznych rysach. Dla nich ten występ był niezwykłym przeżyciem; bisom nie było końca, a oni nie dali się długo prosić. Fotografowali się na pamiątkę. Repertuar stawał się coraz lżejszy, śpiewali meksykańskie pieśni ludowe , a w kościele oo.Franciszkanów w Gdyni zrobiło się bardzo wesoło. Ale nikomu to nie przeszkadzało. Ze względu na atmosfere ten koncert bardzo utkwił mi w pamięci.
I po kaczce. Jak raz wyciągałam z rondla – przyszedł Synuś. Synuś lubi. Zjadł; narzekał, że chyba za dużo. Schowałam reszte. Mówi, że może by dla Wandy? Może. Zabrał resztę. W misce zostały 4 kluski.
Alicjo,
chciałam Ci przypomnieć, że obiecałaś pokazać nam reportaż Twojego autorstwa w Płomyku, i samą okładkę także. Wiadomo, że masz teraz sporo zajęć, dlatego tylko delikatnie przypominam.
A co do sałatki – do tej naszej klasycznej jarzynowej także można dodać buraczki pokrojone w kostkę. Albo ugotowane, albo z kwaśnej zalewy, a wówczas nie dodawać raczej ogórka kiszonego. Majonez zaś jak najbardziej pasuje.
Czy na tej imprezie sylwestrowej byłaś wokalistką, bo wydaje mi sie, że w ręku trzymasz mikrofon ?
Do Krysiade zamiast yyc:
Koncert noworoczny z Wiednia tradycyjnie pokazywany przez amerykanska telewizje publiczna PBS o godz. 20 (a wiec nie na zywo), a w Calgary o 21, bo idzie ze stacji w Spoken (czas pacyficzny) zostal w USA i Kanadzie nadany w calosci. Wiem juz od rodziny w Polsce o tym okropnym, wprost skandalicznym podzieleniu koncertu i bardzo wam wspolczuje, bo pierwsza czesc byla nieco dziwna z walcem Mefisto Liszta i mniej znanymi utworami Straussow, natomiast w drugiej czesci jakos to sie bardziej rozruszalo. Wiem, ze YYC planowal ogladanie koncertu popijajac szampana zakaszane homarem i foie gras, ja tego nie mialem wiec podjadalem ostrygi.
Pyro,
i bardzo dobrze, bo musiałabyś zastanawiać się, co zrobić z resztą kaczki – czy zostawić na jutro, czy zamrozić, a w zamrażalniku miejsca nie za dużo. Synuś, choćby nie wiem jak dorosły, zawsze lubi to co ugotuje mama. A i synowe lubia kuchnię teściowej.Coś o tym wiem.
Nemo,
piękne te górskie krajobrazy, zwłaszcza w słońcu. A fotografia z sankami przypomniała mi słynną na blogu historię z kradzieżą i odzyskaniem
sanek. Starsi stażem blogowicze pewnie ją pamiętają.
U nas też jeszcze nie koniec imprezowania.Dzisiaj mała kolacja na cztery ręce.
Kurczak bio-podwórkowy poleguje jeszcze w lodówce obłożony gałązkami rozmarynu.Do ptaka podajemy cykorię uduszoną na maśle i tę oto jarzynę :
http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Crosnes.jpg&filetimestamp=20051202090449
Kupiliśmy podczas świątecznego pobytu we Francji.Ma bardzo przyjemny i delikatny smak.
Pyro- to francuskie polano bożonarodzeniowe czyli buche de Noel to po prostu
rolada biszkoptowa z kremem dowolnej maści.My wykonaliśmy z kremem
czekoladowym,a na kremie poukładaliśmy cienkie plasterki gruszek z syropu.
Podczas Wigilii mieliśmy natomiast polano mrożone tzn roladę bezową z lodami waniliowymi i truskawkowymi.Osobiście wolę wersję nielodową.
Poniżej najróżniejsze odmiany francuskiego deseru serwowanego obowiązkowo podczas Świat :
http://www.google.pl/images?hl=pl&q=buche+de+noel&um=1&ie=UTF-8&source=univ&ei=JpMgTd_qD8HFswbn6YXUDA&sa=X&oi=image_result_group&ct=title&resnum=3&ved=0CD4QsAQwAg&biw=782&bih=455
Oczywiście,jak zwykle okazało się,że nie umiem liczyć.
Nasza kolacja jest na cztery osoby,czyli osiem rąk !
Uch, jak ciemno i zimno 🙄
Pojechaliśmy na 1600 mnpm, a tam -7, lodowaty wiatr zapierający dech i tumany mgły gęstej jak mleko 🙁 Trasa twarda jak beton (wczoraj podobno było słonecznie i przyjemnie) ale jak się wstawiło narty w ślad jak lokomotywę na szyny to jakoś samo poszło 😉 Przebiegliśmy naszą 15-km pętlę i wróciliśmy do domu bardzo ostrożnie zjeżdżając oblodzoną i krętą górską drogą. Obeszło się bez łańcuchów, ale mieliśmy trochę duszę na ramieniu. Na szczęście nikt nie jechał z naprzeciwka i nie trzeba było gwałtownie hamować na tych zakrętach, gdy zza węgła pojawia się nagle inny pojazd, na dodatek uprzywilejowany, bo jedzie pod górę 🙄
Pora rozgrzać się gorącą herbatką.
Danuśka,
ciekawe te japońskie karczochy (crosnes du Japon), chętnie bym spróbowała, bo podobno mają smak pośredni między kalafiorem, skorzonerą i karczochem, a wszystkie te warzywa bardzo lubię 😉
Witajcie,
Danuśko,
Wygląda na to że to warzywko (crosne) to niejaki czyściec bulwiasty . A w pierwszej chwili myślałam że to topinambur.
Krystyno,
sanki tym razem nie były moje, te już słynne 😉 lecz inne – należące do rodziny Geologa. Zjechałam na nich do parkingu w dolinie, bo miały wrócić do Berna, ale następnym razem jak tam będziemy nocować w tym szalecie (pokazano nam, gdzie chowany jest klucz, jak uruchomić zaopatrzenie w wodę i ogrzewanie) to wezmę ze sobą moje, bo po trasie narciarskiej fajnie się na nich zjeżdża. Chyba że się odważę wziąć narty zjazdowe, to wtedy nie trzeba iść do góry, tylko można podjechać wyciągiem. Pod warunkiem, że nie przyjdzie się w nocy, kiedy wyciąg już jest nieczynny 🙄 Chatka stoi blisko górnej stacji wyciągu orczykowego.
Trasa biegowa, jednokierunkowa z trzema śladami klasycznymi i jednym skatingowym leży w dolinie, a na zboczach są trasy zjazdowe. Ładna okolica.
Krystyno – a na teraz to może nie tyle Msza Kreolska, co to…
Też Ramirez i jego Fronterizos.
http://www.youtube.com/watch?v=mPxK_3CI928&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=_9VuZx_c-rQ&feature=related
A zresztą… tego można słuchać zawsze.
Kulinarnie u Rosjan – zdobna przekąska do wina. Pierośki są z nadzieniem mięsnym, bardzo dobre.
http://picasaweb.google.com/alicja.adwent/UAleksieja01012011#5557639484332698562
Oczywiście „pierożki” – widocznie jeszcze jestem trochę wczorajsza.
Poza tym jest około zera i pada piękny śnieg, leniwie, ale pada.
„Pierośki” jest ładnie i pieściotliwie.
Krystyno,
skanowaniem się zajmę, na razie pracuję nad uporządkowaniem zdjęć sylwestrowo-noworocznych. Jak zwykle…natrzaskałam 🙄
Czy ktoś wie, co u Pana Lulka?
A owszem, pieściotliwie 😉
No więc ja jestem za.
Chociaż ogólnie to chwilowo na pierośki juś nie mogę patrzeć.
Ja chwilowo też mam pierośki w głębokim zamrożeniu, to je dobre, że w stanie zamrożenia mogą sobie jeszcze potrwać. Butelka zakwasu na barszcz też jest.
Pierośki w baszkirsko-tatarskim (plus jakaś mieszanka Gruzji do tego) wydaniu bardzo mi smakowały, pierwszy raz takie jadłam.
A Baszkirko-Tataro-Gruzinka to choża dziewoja, taka pod 180cm, pełna w sobie, jakby powiedziała moja Babcia – ale całkiem kształtna. I do tego szpilki nosi! Też się wbiłam w szpile, a co!
Żadnych pierośków proszę! Żadnych pasztecików, kulebiaków i gołąbków! Chwilowy przesyt. To samo tyczy bigosu. Pomyślałby kto, że żarłam, jak tuczne prosię. Nic z tych rzeczy. Oczy czują przesyt, nos jest pełen woni, apetyty za lasami, za górami. Właśnie planuję obiady na bieżący tydzień – racuszki z jabłkami, krupnik, placki ziemniaczane, zupa pieczarkowa z odsmażanymi ziemniakami itp rarytasy. I moje śledzie świąteczne muszę zjeść, i sałatę wykorzystać i ryba jeszcze w zamrażalniku.
Nisiu! Proszę jeszcze trochę tej tkliwej dynamiki.
Ja tam na pierożki nie narzekam. Za to mam mały przesyt gęsiny. Jutro będzie większy…
Alicjo – jaka fajna „kota” !
http://picasaweb.google.com/alicja.adwent/UAleksieja01012011#5557640080578695986
Nam się tam nic nie przejadło, bo niby kiedy, jak nie ma czasu jeść 🙄
Na kolację świeży barszczyk z resztą uszek z Wigilii, sałata z cykorii „głowa cukru”, ziemniaki w drobną kostkę usmażone na oliwie, stek z wołowiny Charolais z masełkiem czosnkowo-ziołowym, czerwone wino badeńskie. Na deser mandarynki.
Jutro upiekę „pavlovą” z białek pozostałych po świętach.
A fajna, fajna! Perska, zwie się Lisa 🙂
„Pierośki” – jestem za!
U Nemo jest bajkowo.
Na sylwestrową kolację przygotowałam rybną roladę, która była smaczna ale nie na tyle ładna, żeby ją uwieczniać na zdjęciu. Miałam też troche problemu z sosem (beurre blanc), który okazał się za kwaśny. Dosoliłam, dodałam śmietanki i jakoś przeszło. Resztę ryby zjedliśmy wczoraj na zimno z domowym majonezem.
W tutejszych ciastkarniach proponowano dzisiaj galette de rois choć właściwe święto jest w przyszły czwartek.
Danuśko, kiedy rozmrażasz swoją galette?
A Jotka to ten swój zapowiadany reportaż z Kuby to już zamieściła???
Wizyty, odwiedziny, „wpadnięcia” : kołowrót twarzy, głosów, śmiechu i wśród tego wszystkiego wizyta „żałobnej wdowy”. Wdowy, jak wiadomo dzielą się na zwyczajne i żałobne. Te zwyczajne, pospolite, uważają, że żałoba „publiczna” nie jest specjalnie twarzowa, a i tak niczego nie zmienia. Wdowy żałobne natomiast, potrafią zrobić sobie z niej sposób na życie, monodram i pancerz i tarczę. Osobiście nie trawię, a nawet wpadam w niestosowne chichoty, pamiętając co poniektóre występy „nieodżałowanej pamięci” . Chyba w pełni zasłużyłam na ciężkie westchnienie i wionący szept „Ty chyba nigdy nie zmądrzejesz”. Pewnie, że nie. Niem mam na to czasu.
Alino,
cieszę się, że przynajmniej smakowało 😉 Tę roladę (terrine) można też robić w prostszej formie, po prostu w naczyniu ułożyć kolejne warstwy i ugotować w kąpieli wodnej. Najwyżej nie będzie okrągłe w przekroju, ale zawsze jadalne 😉
Moje beurre blanc robiłam na bazie szalotki i 2 dl białego wina, które zredukowałam do 1/3, dodałam śmietanki, soli i oczywiście dużo masła wbijanego trzepaczką, już bez gotowania. Wino, bodajże węgierski riesling, było łagodne, a sos lekko kwaskowaty. Robiłam już też z Chateau Bonnet, też dobre.
Dziękuję za komplementy pod adresem okolicy, ale jest stanowczo za mało śniegu, a teraz mają przyjść deszcze i zmyć te marne resztki 🙁
Wczoraj u przyjaciół Moskali, a Sylwester też był międzynarodowy. My i Wojtek – Polacy, Caroline jest francuską Kanadyjką z Quebecu, a gościem był Stefan z Reunion Island, Wojtek jest jego promotorem jego pracy doktorskiej.
Świat jest mały – dawno temu w czasach szaleństwa napsterowego poznałam via sieć Polaka z Reunion Island, ze stolicy (Saint-Denis). Stefan też stamtąd, informatyk, więc mu opowiadam, że znałam takiego jednego…no, jasne, ile w mieście mniej więcej 130-tysięcznym może być Polaków-informatyków o imieniu Teodor? 😯
Z tym, ze Teodor wrócił już do Polski parę lat temu. Włóczymy się po świecie 🙂
Stefan ma przodków z Afryki, Arabii, Francji, Indii i nawet gdzieś tam jakaś prababka Chinka się przewinęła.
http://alicja.homelinux.com/news/img_5312.jpg
Alicjo – gdzie Twoje szpile???
Wczoraj Polacy balowali,
wina zabraklo,jadla tez.
Dzis dzien sie budzi,
lodowka pusta.
Tylko usta rzadaja,
jesc..
A szpile zostaly gdzies.
Kochani, wszystkiego dobrego w Nowym Roku!!!!
Teraz ide w sklep bo lodowka pusta, tak wlasciwie mam reszte slodkiej chalki, troche szynki pieczonej i ogorki malosolne…reszte ze zrzutow trzeba bylo fruuuu.
Jeszcze raz ucalowania! CO Z PANEM JULKIEM?????
Lena
Nemo, to danie jest efektowne ( i smaczne ) tylko rzeczywiście, jak to sama określiłaś, troche „z wyższej szkoły jazdy”. I nie miałam pomocnika… Następnym razem będzie już łatwiej. Do sosu użyłam alzackiego rieslingu ale chyba nie wystarczająco zredukowalam z szalotką.
„niewystarczająco” oczywiście 🙂
Żegnam się do jutra. Jeszcze to i owo zrobić, jeszcze rozejrzeć się w kuchni i już pójść spać ok 11-tej. Coś zmęczył mnie ten wypoczynek.
Alex,
to Cię uderzyło jak brzozę jaką!
Miema rady, musisz puścić z boku.
A tak, to wszystkiego najlepszego na rok następny.
A całej reszcie:
Samych najlepszych rzeczy na ten 2011,
życzy pepegor!
Miłego wieczoru 🙂
Dostalam w upominku jego płytę i słucham na okrągło. Jeszcze mi się nie znudziła…
http://www.youtube.com/watch?v=avU2aarQUiU&feature=fvst
Pep
Slowo co plynie,gdzies miedzy,
dotyka,tak,i nie,
gdyby,powiedziec cos wiecej,
a moze tak,a moze nie.
Deszcz za szybami,zmywa.
Juz przeminal,.gdzies,
cisza zostala lylko.
A moze tak,a moze nie.
topole, topole, topole
i zryte rowami pole,
koń gniady – kopyta do góry
topole, topole i chmury …
Alex, to tyle – walcz dalej!
Krysiade,
większość czasu spędziłam boso, a z tych ekstra wysokich nie skorzystałam wcale, wybrałam bezpieczną wysokość 🙄
Wszyscy wystąpili nieformalnie, skoro to kameralny Sylwester. Następnym razem trzeba niechby i kameralny, ale bardziej formalny Sylwester wymyślić.
W Minos wybrałam jagnięcy udziec, a Jerzor zimny półmisek specjalności greckich – musaka, tzatziki, cukinia nadziana ryżem i mięsem, jasiek gotowany i jeszcze jakieś 6-7 drobiazgów na zimno (to była mała porcja). Podzieliliśmy się jednym i drugim, a i tak połowę mięsa kazałam zapakować „dla psa”, jak tutaj mówią. Porcje były tak wielkie, że z powodzeniem wystarczyłby udziec (serwowany na półmichu z ryżem i pieczonymi ziemniakami) i osobny talerz sałaty greckiej, wszystko w ramach mojego jedzenia.
Udziec był z jakimś sosem – na mój gust za słodki, nie był to sos miętowy, którego nie lubię. Całość taka sobie, tylko tyle, ze ja lubię te specjalności greckie. Z powodzeniem mogliśmy wziąć talerz na dwoje, ale ja wyszłam z domu głodna i zapomniałam, że wystarczy mi widok jedzenia i apetyt odejdzie. W sumie 50$ z napiwkiem, za to zrobiłabym coś lepszego i dla większej ilości osób, ale lenistwo przeważyło.
Teraz popijam czerwone wino i staram się przetrawić barana 😉
Sama jestem Baran 🙄
Tkliwa dynamika dla Pyry:
http://www.youtube.com/watch?v=7DHTKJPuW_w
Pyro, są różne wykonania tej mszy, Sosa, Domingo, Carreras, ale ja najbardziej lubię to indiańskie, pod dyrekcją kompozytora.
Tkliwa dynamika dla Pyry – ciąg dalszy, Credo.
Ariel Ramirez i Los Fronterizos z 67 roku bodajże.
http://www.youtube.com/watch?v=TKkoT5ZoMA0&feature=related
Coś pokręciłam, to nie Ramirez dyryguje. Na tym Jutubie wszystkiego pełno, Ramireza też widziałam, ale mi się zgubił…
Pyro – tera Gloria czyli Carnavalito…
http://www.youtube.com/watch?v=da9x0ZxtG3k&feature=related
Pyro – pur Wu: Sanctus. Też jakieś karnawałowe. Z Kociabamby.
http://www.youtube.com/watch?v=SSesWRNfT6w
Pyro – i najpiękniejsze Agnus Dei.
http://www.youtube.com/watch?v=nHoDqlRtoMk&feature=related
Krystyno, 15:36
Właśnie dzięki atmosferze jaką potrafią stworzyć ci ludzie moja wigilina wizyta również pozotanie długo w pamięci. Oni są po prostu szczęśliwi, warto się od nich tym zarazić.
A co do rysów – no tak, trzeba się takim urodzić…
http://picasaweb.google.com/takrzy/WigiliaUAztekow?locked=true#slideshow/5557788439682237378
Nisu,
Od prawie dwóch godzin jestem zasłuchany dorzucając ciągle coś, co akurat na jutubie wyskoczyło. Piękny wieczór rozpoczęłaś.
Nemo,
swoimi zdjęciami podkreślasz tylko niesprawiedliwości tego świata – każdy ocean oddałbym za takie lub podobne góry (wspominałem kiedyś, że przed wieloma laty obiłem się o Kolorado – mieszkałem w takich widokach).
Ale zdjęć wkładaj jak najwięcej, piękne.
Ojej, coś mi się porobiło z tym linkiem, ja go mam jako prywatny. Pokazało się nie to co chciałem. Internet ma to do siebie, że cofnąć nie można. Trudno.
Dzień dobry; bardzo dobry – zaczęty muzycznymi przesyłkami od Nisi, a są to prezenty wielkiej urody, życzeniami od Pepegora i nitką z zagubionym Nowym i piosenką od Aliny.