Książka totalna
Mam w ręku książkę, którą można nazwać totalną. Działa ona bowiem na wiele zmysłów: na wzrok – jest pięknie zaprojektowana, kolorowa, cudnie zilustrowana; na węch – pachnie bowiem nie farbą drukarską lecz świeżymi truskawkami; na smak – bo przy odrobinie wyobraźni można poczuć na języku rozkosz jaką daje ugryzienie czekolady, koziego serka czy pomarańczy. I to nie koniec korzyści jakie płyną z obcowania z książką „Atelier smaku” autorstwa Jolanty Słomy i Mirosława Trymbulaka. Dziełko zawiera bowiem aż 108 przepisów kuchni wegetariańskiej. I to wielokrotnie sprawdzonych – zarówno w studio telewizyjnym, bo autorzy są bohaterami kilku seriali kulinarnych produkowanych i emitowanych w stacji Kuchnia TV, jak i na przyjęciach prywatnych, w których chętnie uczestniczą przyjaciele Joli i Mirka. A wszyscy ich goście zapewniają, że chętnie na te uczty wracają.
Kolejnym walorem „Atelier smaku” są krótkie teksty rozdzielające poszczególne partie przepisów, w których autorzy wypowiadają się z dużym znawstwem o dietach dla cukrzyków, dla ludzi dotkniętych celiakią a także o życiu towarzyskim przy stole i kulturze jedzenia.
Książki kulinarne żyją gdy są używane w kuchni. Wówczas jednak skazane są na plamy z sosów, tłuszczu, odciski palców kucharza, porozklejane kartki wreszcie. Ta ostatnia przypadłość nie grozi książce Słomy i Trymbulaka. Zaprojektowali oni bowiem (a są z pierwszego zawodu projektantami mody) książkę drukowaną nową techniką. Nie jest ona klejona ani zszywana. Poszczególne strony są zespolone ze sobą na sprężynie. To jest po prostu kolorowy kołonotatnik. Już sam ten pomysł wart jest pochwalnych recenzji. A jeśli dodać do tego jeszcze wartościową treść książki…
Komentarze
Hm, będzie do wygrania?
Wiatr ucichł, slońce przeziera przez chmury, jeszcze nie dotarłam do termometru. Albo komputer, albo termometr.
Będzie. Za tydzień.
Ciekawe jak w Katowicach?
zgaga i ewa, obie już na nogach, ahoy! jak tam u Was? Odsnieżyli?
dzień dobry .. 🙂
oglądam Jolę i Mirka w kuchnia tv .. ciekawe przepisy mają i fajnie się ubierają … 🙂
Marek dzwoniłeś ale chyba nie do mnie … 😉
zrobiłam placki z soczewicy czerwonej .. ze śledziami bardzo smakują …
smacznego dzionka .. 🙂
Proszę Blogowisko o zrozumienie: ja do niedzieli przenoszę się duchem do Spodka, wszystko co dzieje się w około, a pogoda zwłaszcza, budzi mój głęboki niepokój.
znanym i nieznanym Andrzejom dużo zdrówka .. 🙂
Żabo pisz .. pisz .. my też trzymamy kciuki … 🙂
d777 – kod 🙄
Żabo, w nocy nie padało, to myślę, że nasze służby miejskie nadrobiły zaległości ale czy skutecznie, to stuknę, gdy wrócę z zakupów.
Trzeba „tsimać”, żeby się nie sprawdziła prognoza środowa (na moim pasku), bo jest wyjątkowo wredna. 👿
Witam wszystkich serdecznie.
Wszystkich Andrzejów – dzisiejszych solenizantów – imieninowo pozdrawiam.
Żabo – jestem z Tobą – liczę na obszerne sprawozdania.
Dzien dobry,
Lotr pozeral wczoraj moje wpisy albo wmawial mi ze sie powtarzam.
Zabo:
Jest nas troje a Jolly Rogers (a nie Rogers) wzial sie z polaczenia przez znajomych nazwiska i usposobienia.
Cichalu:
Sprobuje algorytmu Alicji, moj system operacyjny to Windows XP
Jeszcze raz dziekuje wszystkim za cieple powitanie.
Slawku: to co wczoraj Lotr wyprawial z moimi wpisami z reguly wyrazam znakami z gornej czesci klawiatury 😉 .
Poprawka:
(a nie Roger)
Jestem jeszcze w Wenecji, ale już w Spodku. Andrzejom i koniom życzę wszystkiego najlepszego 🙂
W truskawkowym atelier też bym chciał być, ale muszę się uzbroić w cierpliwość.
jeju .. cichal się czepia klawiatury zamiast się spytać co Jolly lubi jeść i gotować … 😉
a tu a propos kuchni bez mięsa ..
http://cobylonaobiad.blox.pl/html
Cichal doradzil, co bylo mile z Jego strony,
A ja lubie jesc i gotowac wszystko….
Dzwoniłem cztery razy na domowy i nic. Zadzwonię zaraz telefonicznie do komórki.
Dzień dobry wszystkim, a Jolly Rogers stosowne powitanie przy stole.
Ksiązki tej nie pragnę jakoś, bo ja jestem mięsna kobita. Owszem – jadam chętnie jarskie potrawy przez 2-3 dni, a potem robię się głodna. To uczucie głodu nie ma nic wspólnego z brakiem pokarmu. Wiem, że np Marialka jada tak, jak autorzy dziełka i doskonale wygląda i zdrowa jest, jak ryba, ale to nie ja. Dzisiaj będzie solidny rosół na wołowinie i kurczaczych dróbkach, kurczak jako taki upiecze się pięknie w piekarniku. Surówka z białej rzodkwi i kromka chleba zamknie posiedzenie obiadowe.
Wszystkim Andrzejom dużo zdrowia, ulubionych przysmaków i ładnej pogody.
Książki są przydatne. W niedzielę upiekłem placek z kruszonką według przepisu z książki Zofii Turowskiej o Zofii Nasierowskiej. Ciasto szybko się robi, zadziwia kolejność dodawania składników. Praktycznie po ruszeniu drożdży nastawianych bez mąki wszystko się miesza, tylko mleko dodaje się porcjami. Po upieczeniu bardzo smaczne, ale trzeba zjeść od razu, albo odświeżać w mikrofalówce, bo daje się bardzo mało tłuszczu – 12,5 dag masła na 74 dag mąki. Świetnie rośnie.
jeszcze o wenecji, mozna smialo umrzec jej nie widzac
byc moze szef Al Conte Pescaore bylby zadowolony. ja natomiast sklamalbym i to bardzo mocno, mowiac: nic dodac nic ujac przepisowi na okladniczki wg Piotra.
spaghetti to forma przymusowego domowego jedzenia ( dobre lokale nie maja nawet tego w karcie ). a zatem ludz zmuszony jest spaghetti przygotowywac i spozywac w zaciszu domowym. a zatem niech pryszcze na boki i niech plami ile wlezie. zadna serwetka, nawet gdyby byla dostatecznie duza nie ma szans stanac w szranki z chlapiacym spaghetti.
a teraz do rzeczy. brakuje mi w tym przepisie pachnacego koperku, posiekanego ostrym nozem. calkowicie zbedna natomiast jest smietana.
a dlaczego?
obawiam sie, ze nawet gdybym uzywal najmocniejszych argumentow nie beda trafione
no to się z Misiem dogadałam .. coś źle te numery wykręca ..
Pan Lulke jeszcze w szpitalu .. może wyjdzie jutro .. ale słaby jest ..
ja trzymam kciuki, że nemo wróci ..
Ahoy Żabo!
Droga z Chrzanowa do Katowic przejezdna, centrum Katowic nie wygląda najgorzej. Za boczne uliczki nie ręczę.
Pozdrawiam, i wracam do pracy.
Stanisławie- mam nadzieję,że to ciasto też by urosło przy
75,2 dag mąki 🙂
Jolinku zmartwiłaś nas trochę tymi wiadomościami na temat zdrowia
Pana Lulka 🙁
A za Nemo tęsknimy nieustająco.
Mroznie, ale nie groznie.
Piekna sloneczna pogoda przy lekko przypruszonym krajobrazie. Czas wyjsc po tarnine, bo lepiej juz nie bedzie.
Andrzejom zycze wszystkiego najlepszego!
pepegor
Znowu pada śnieg!!! A słońce próbuje się przedrzeć przez chmury.
Andrzejom – wszystkiego dobrego!
Danuśka też mi smutno z tego powodu ..
a tu do poczytania ..
http://wyborcza.pl/1,75480,8720746,Mama_bylaby_zla.html?as=1&startsz=x&fb_xd_fragment#?=&cb=fdf8f30f0ffe8b&relation=parent.parent&transport=fragment&type=resize&height=20&width=120
Andrzeju Jerzy! Mój kumie jamnikowy, gdzie jesteś? Gdziekolwiek milczysz, moje najlepsze życzenia Ci towarzyszą. Oczywiście Radzio Cię liże po ręce.
dobrze jest .. 🙂 .. jedzenie kupujemy to rośnie .. 🙂
http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,8741152,Gospodarka_zadziwia_nawet_optymistow__PKB_w_III_kwartale.html
Witam wszystkich z prawdziwie zimowego wschodu Polski 🙂
W nawiązaniu do moich obaw dotyczących piątkowego wyjazdu na pogrzeb seniorki…jakby tu powiedzieć, nikt nie zauważył, że dziecko jest autystyczne (ozcywiście oprócz rodziny) ale ich to i tak nigdy nie obchodziło
nie bylo żadnej przesadnej reakcj syna na coś lub grymasu który wzbudziłby czyjeś zainteresowanie, usłyszałam jedynie opinię starszej pani która stwierdziła, że jak chodzi to jaki tam niepełnosprawny 🙂
i cieszę się, że go zabrałam i „zintegrowałam” rodzinnie chociażby w kontekście spotkania z chrzestnym-architektem który nawet słowem o niego nie spytał, koniec bo chyba dziwaczeję 🙂
kulinarnie zaplanowałam zwyczajną pomidorową z ryżem, na zewnątrz -10*C
mam nadzieję, że mi nie „pożre” komentarza
Danuśko, nie mam co do tego wątpliwości. Dość długo dumałem, dlaczego akurat 0,74 a nie 0.75 czy trzy czwarte po prostu. Nie, żeby problem był wazny, ale mocno intrygujący. I tak wsypałem 0,75. Następnym razem dam więcej masła. Przedawkowanie masła na ogół mniej szkodzi niż przedawkowanie mąki czy cukru.
Aha, mleka daje się 2 szklanki. I znów pytanie, dlaczego dwie szklanki a nie pół litra. Odpowiedź prosta. Chodzi chyba o szklanki po 200 ml, bo więcej ciasto nie chciało prtzyjąć. Było juz bardzo luźne i czułem, że więcej się nie da. To sprawa wyczucia. Sa takie przepisy, gdzie mąki w ogóle nie podają wagowo tylko „mąki tyle, ile ciasto przyjmie, żeby było luźniejsze niż na strucle”. I każ to robić komuś, kto nigdy ciasta drożdżowego jeszcze nie pichcił 😉
Marzena – Ty nie bądź taka mimoza! Musisz się „otorbić”; nie możesz boleśnie reagować na każde ludzkie spojrzenie, uwagę, czy brak uwagi. Nie jesteś wieczna, więc jeżeli chcesz Syna przygotować do życia bez Ciebie, to i jego musisz traktować z większym dystansem. Nie jesteś w stanie uchronić go przed wszystkim i wszystkimi.
Pyro, masz rację, ja to wiem…pisząc to miałam na myśli relacje w rodzinie, międzyludzkie, brak ciepłego słowa, gestu…nie chodzi mi o jakieś przesadne zainteresowanie ale jeżeli spotykamy się raz na kilka lat to dla mnie jest to wyątkowa sytuacja do tego aby porozmawiać ze sobą, pobyć
a słyszę -to lecimy bo korki, bo się spieszę i naprawdę nie rozumiem tego
syna naprawdę usamodzielniam jak się da, nigdy nie miał żadnych osób wspomagających, asystentów, zwsze sobie radził na miarę swoich możliwości sam, często jak to w życiu boleśnie
wiem, że może z boku wyglądam na mimozę 🙂 ale się pilnuję aby nią nie być 🙂
Pozdrawiam Pyro 🙂
Na Andrzeja
uspokoiła się śnieżna zawieja,
ale mrozy czekają nas duże,
więc zaśpiewamy tu w zgodnym chórze :
Niech Andrzejki w sercach naszych będą gorące
i niech w końcu pokaże się słońce !
Wracam z emigracji wewnętrznej, żeby uprościć Stanisława 😉
Pisałam kiedyś o moim mieszanym cieście drożdżowym. Ono też na szybkie zużycie, ale u nas inna opcja nie istnieje.
Stanisławie,
weźmij wysoką miskę lub garnek
rozkrusz 5 dkg drożdży
wsyp 3/4 szklanki cukru (można więcej, ale po co)
wbij 4 jajka
wymieszaj rozcierając drożdżowe grudki
wlej 1 1/2 szklanki letniego mleka
wymieszaj nonszalancko
przykryj ściereczką i zostaw na ok. 12 godzin
stop 20 dkg masła (lub margaryny, jeśli sumienie Ci pozwoli)
wsyp 80 dkg mąki
dodaj letnie stopione
i wanilię
i rodzynki (lubię białe)
albo co tam chcesz
wymieszaj, na początku subtelnie, żeby nie chlupło na Ciebie i okolicę, potem energicznie, po chwili zacznie się zachowywać jak normalne drożdżowe, gładkie nie będzie i nie należy się tym przejmować
wygarnij na blachę wyłożoną papierem, rośnie mocno więc do 1/2 max!
smaruję powidłami
posypuję kruszonką
jeżeli piekarnik już mi się zagrzał do 180, wkładam
jeżeli nie, przykrywam i czekam
jemu jest wszystko jedno, czy zostaje do ponownego wyrośnięcia czy nie
gotowe traktuję lukrem cytrynowym (kawałek bez zostawiam dla Pyry)
Dłużej pisałam, niż się robi, nie licząc stygnięcia tłuszczu 🙂
Danuśka ma dojścia. Zaświeciło 😀
Potwierdzam – pierwszorzędny placek (ja bez lukru)
Haneczko, dziekuję. Wypróbuję przy najbliższej okazji
Witam Szampaństwo o moim świcie.
Wichury tu jakieś szalały całą noc, +7C i nadchodzi deszcz (dziękuję, Placku 👿 ).
Książka chyba rzeczywiście Starej Żabie by się przydała, będę trzymać kciuki 🙂
Wszystkim Andrzejom – najlepszego!
Przepis Haneczki odnotowany,może nareszcie uda mi się zrobić porządne
ciasto drożdżowe.W tej dziedzinie mam,bowiem stale jakieś wpadki.
A co do słońca,petraktuję nadal,bo u nas niebo nadal zachmurzone.
Taki świt…i niestety rosnąca budowla 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/img_5035.jpg
Czy to był ten placek drożdżowy zjazdowy ?
Ja się już nie załapałam 🙁
Podoba mi się ten przepis chociażby dlatego, że dodaje się całe jajka, a nie same żółtka. Do tej pory korzystałam z przepisu tylko z żółtkami, a potem nie bardzo wiedziałam co zrobić z białkami, bo z bezikami nie chciało mi sie bawić.
Ta dzisiejsza książka nadawała by się dla Kryside albo a Capelli, bo reszta towarzystwa raczej nie ma skłonności wegatariańskich.
Autorzy tej książki mieszkają w Gdyni, przynajmniej tak słyszałam. Są popularną parą , ale słyną raczej z działalności na polu mody. Bardzo sympatyczni ludzie. Ale znam ich tylko z telewizji.
Lanie wosku przez dziurkę od klucza niekoniecznie ukaże przyszłość.
Czy przy świecy, lampionach, czarnym kocie i innych atrybutach andrzejkowego wieczoru, przy lampie z łagodzącym ostre światło abażurze, czy też przy świetle dziennym – Andrzejom wszystkiego najlepszego w kuchni i nie tylko.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
A ja Atelier Smaku nie lubie. Program jest nudny, przepisy przewidywalne – zawsze jakis owoc lub warzywo duszone na patelni z przyprawami. Ksiazki owszem, ladnie wydane, ale to nie wystarczy, by znalezc sie na moim regale 🙂
Danuśka, załapiesz się w przyszłym roku, starannie tego dopilnuję i żadne krzyki płacze nie pomogą 😉
Krystyno, mnie się podoba, bo on dla leniwych a cieszy 🙂
Nie oglądaliście ? Czas najwyższy . http://www.youtube.com/watch?v=EyQ4b7fkR1w
Od dawna mi takiego zdjęcia brakowało. Może dlatego, że Kingston. Nie Jamaica, ale zawsze.
…już niedługo Jamajka by się przydała… idzie zima!
Łotr szaleje!
Jak się miewa Magnolia, Żabo?
Przepis Haneczki zanotowany! 😀
Dzień był wysokociśnieniowy, wysokokaratowo-roziskrzony słonecznym śniegiem… Teraz mróz ponad -12C… się kroi (skrada)… 😀
Krystyno, a cappella nigdy i nigdzie nie napisała, że jej realowa odpowiedniczka jest wegetarianką — to byłoby oświadczenie niezgodne z prawdą.
I czy jadanie fury ryb (owoców morza gdy kieszeń pozwala) oraz sporo nabiału, kurczaków, mięsa indyczego, czasem czerwonego, ale rzadko i raczej dla towarzystwa — to nie jest to, co robią młodzi, obyci, poinformowani*?… Tak czy owak robią?… 😀
Że z dodatkiem ogromnych kopczyków sałat i surówek… i/lub w różnych gotowanych, pieczonych czy duszonych kombinacjach warzywnych — to chyba tym lepiej, nesepa?… 😀
Btw 😉 , Nigdy nie zdarzyło mi się zrobić przykrości jakiemukolwiek gospodarzowi-gospodyni krytykowaniem czy innym wydziwianiem (w trakcie czy po fakcie) na „treści” podane na stół – nawet te zdecydowanie ‚niezgodne’ z moim instynktem żywieniowym albo zaserwowane zbyt szczodrze (mimo delikatnych protestów) — bo spotkanie z ludźmi podczas uczty-biesiady to coś więcej, niż tylko najlepsze żarełko (=najlepiej-mi-pasujące) — znacznie więcej, daleko więcej!
W tym sensie (owej „całościowości” uczty) jestem okropnie wybredna (choć odżywiać zdarza mi się też spartańsko – see frugal lifestyle, frugal diets) —
=> — W tym też sensie totalne podejście do smaku i zmysłów** (wszystkich sześciu czy nawet więcej 😉 ) – to jak najbardziej mój żywioł ❗ …żeby jeszcze górskim wiatrem wiało od tej książeczki totalnej!… i woda kapała po mchu (na biurko)… 🙄 😐
😉 😀
_________
*poza wszystkim w wielkich metropoliach i w ogóle – w bogatych krajach czerwone mięso jest drogie (relatywnie, bardziej niż w PL, w por. z innymi dobrymi i zdrowymi produktami), a owi ‚młodzi, etc.’ mają i inne liczne zmysły i potrzeby, zanim pozostaną im li tylko kubki smakowe i incydentalny, masochistycznie-niemożebny ucisk na ścianki żołądka… plus nie daj PB zgaga przez małe ‚z’… 🙄 😉 😈
**nawet w tak papkowo-kiczowatym ujęciu, jak „Historia naturalna zmysłów” niejakiej Diane Ackerman…
Kto z Państwa 🙂 ciekaw – listopadowy Londyn i Poole (szare ale i kolorowe tudzież rozświetlone przedświątecznie) — opisane w całości i upublicznione — zapraszam do najostatniejszych pięciu reportaży, ani jedno zdjątko więcej już się nie zmieści w tym albumie 😮 😀
Witam! Coś na rozgrzewkę 🙂
http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/1,87978,8688848,Rozgrzej_sie,,ga.html
Haneczko zapisalam przepis i zrobie probe w niedziele.
W koncu kupię sobie jerseykę.
I to dopiero będzie slow food
Haneczko, czy z tej porcji mąki wychodzi cała blacha od piekarnika ciasta???
Asia poleca kawę po irlandzku, a za chwilę nam znajdzie quiz
na temat whisky 🙂 Bo o kawie już był !
Jolinek,
Dziekuje o nowych wiadomosciach o Panu Lulku.
Trzymam kciuki!
Lena
Dziędobry na rubieży.
Jak się do kawy doda trochę wiśniówki – normalnej wódeczki wiśniowej, z procentami – to też robi się bardzo dobry, rozgrzewający efekt. Grand Marnier też działa w kawie.
Zupa ogórkowa i placki kartoflane – też sympatyczny zestaw. Groch przypaliłam haniebnie i raczej nie zrobię pasztetu. Tym razem!
Dzień dobry Wszystkim,
Misio 2 przykuł mnie dzisiaj do komputera na ponad godzinę, obejrzałem 7 z 22 części filmu, który załączył. Z braku blogowej reakcji wnioskuję, że chyba tylko ja dotarłem tak daleko, a wieczorem dokończę. Misiu – dzięki.
Nigdy nie mogłem zrozumieć dlaczego po przemianach jakie zaszły w naszym Kraju sprowadziliśmy sobie przede wszystkim niezdrowe i obrzydliwe McDonaldy, Burger Kingi, KFC i inne amerykańskie obrzydlistwa. Bardzo dumny czułem się jedynie wtedy, gdy dotarła do mnie wiadomość, że Dunkin Donuts w Polsce się nie przyjął. I bardzo dobrze! Chemię, którą oferują te „kawiarnie” niektórzy nazywają „pączkami”, ale tylko ci, którzy nigdy nie poznali prawdziwego smaku pączków np. od Bliklego. Inne „ciastka” tej firmy tak samo – smakują tak jakby były robione z mąki otrzymywanej syntetycznie.
Wielki przemysł i przetwórnie opanowały Amerykę nie tylko w żywności, ale we wszystkim. Zaginęły małe firmy, zaginęła różnorodność, zaginęły małe sklepy, wszystko jest według szablonów ułożonych przez ogromne firmy. A pod pojęciem „przemysł mięsny” kryje się coraz więcej i więcej okropności, o których wolelibyśmy nie słyszeć.
O whisky niestety nie mam 🙁 Ale znalazłam quiz o Francji 🙂
http://www.national-geographic.pl/multimedia/quizy/quiz/francja-1/kategoria/nauka/
Wszystkim Jędrkom, Dzidkom i Andrzejom – wszystkiego najlepszego!
Co poniektórzy z nich mogliby się czasem na blogu pokazać… 😀
Nowy, słyszałam jak dziewczyna opowiadała w pociągu, że w niektórych barach w Stanach mają mrożoną jajecznicę, którą w całych blokach wrzucaja na patelnię. Ta dziewczyna pracowała w takim barze.
Fajny film widziałem . Momentów nie było a trzymał w napięciu. Warto zaobaczyć.
http://www.youtube.com/watch?v=EHckVQm4cW0&feature=related
W sobotę w 3sat był dzień poświęcony żywności. Wesoło nie jest. Chyba wrócę do tradycji i kupię kilka kur i kurczaków by znosiły jajka a potem to je własnoręcznie , ekologicznie humanitarnie …
Czy jest coś lepszego niż rosół z zaprzyjaźnionej kury?
Tego samego, co spotkało Dunkin Donuts życzę następnym „kawiarniom” pchajacym się na polski rynek, czyli Starbucks Coffee Company. Oni tyle samo maja wspólnego z naszą kawiarnią, co McDonald z restauracją.
Asiu,
bardzo możliwe, ale sam się z tym nie spotkałem. Tego typu „bary” omijam z daleka.
Małgosiu, blacha duża, wysoka, prostokątna 🙂
W wielkim amerykańskim sklepie znajduje się średnio 48 000 produktów żywnościowych. W moim jadłospisie jest kilkadziesiąt. Biedny człowiek jestem i nienowoczesny. Praktycznie nie kupuję żywności przetworzonej. Kiełbasy i wędlin nie liczę.
A jak w Nowym Jorku mieli poznac smak „prawdziwych” paczkow od Bliklego? Czy Orbis organizowal wycieczki na paczki? U mnie w domu paczki byly calkowicie rozne niz te od Bliklego. Widze teraz, ze tez jakies swinstwo jadlem, choc mi smakowalo. Pamietaj, ze Tych co nie poznali „prawdziwego” smaku paczkow od Bliklego jest na swiecie 99.97 %. Tylko ci co poznali prawdziwy smak chrzaszczy z Shangdinshang wiedza co to jest chrzaszcz.
Robi sie tasmowo bo ludzie chca tanio i tak samo gdzie by nie poszli. Co do McDonaldsa to nie przesadzaj bo jak wchodzili do Rosji Sowieckiej to przywiezli, ze soba najlepsze odmiany ziemniakow i krowy bo standardy rosyjskie byly nie do przyjecia. Wybrane kolchozy robily dla Amerykanow. Nareszcie poznalismy smak „prawdziwych” ziemniakow a nie pastewnych przeznaczonych glownie dla swin.
Po obejrzeniu filmu „Diabeł ubiera się u Prady ” z pijącą kawkę Meryl Streep ze Starbucks Coffee poszedłem w Wiedniu do firmowego lokalu i zamówiłem to samo. Spróbowałem raz i więcej tam nie wejdę. Starczy amerykańskiej kawki do końca życia.
A tak w ogóle to nienormalny jestem. Kawa za 5.50 euro mi nie smakowała w wielkim kubku z kultowym napisem.
yyc
W paru krajach na świecie potrafią robić pączki. Blikle to nie wyrocznia. Robi całkiem poprawne i nic więcej. Moja mama robiła lepsze bo z konfiturą z wiśni. Na szmalcu. Z własnego świniaka.
Kawy ze Starbucksa jeszcze nie trafiłam, ale pcha się już w róznych miejscach nachalnie Coffee Heaven. Kawskopodobna ciecz o smaku plastykowym, w wielkich tekturowych kubasach.
Drajwerzy, nie wiem, czy zauważyliście, że na benzyniarniach Orlenu jest całkiem przyzwoita kawa w automatach.
A teraz te placki ziemniaczane: złote i chrupiące – właśnie się dosmażają. Lecę!!!
A ja nie moge od 2 dni dostac kaszy, normalnej kaszy do krupniczku, niiiima, po cos takiego trzeba piwaniac do jakiegos sklepu ekologicznego, czyli super delikatesow i placic jak za te suszone buraki w aptece albo do wspolobywateli ale oni naszej kaszy nie maja, bulgar zmienia zbyt bardzo smak krupniku.
Starbucks usadowil sie juz w Warszawie w poblizu Galerii Mokotow. Tez omijam ten przybytek rozkoszy, tania kawa jest unich nie do wypicia jedynie b. drogie z jakimias smakami, jak ktos ma na cos takiego ochote.
Nowy ma racje, ze ginie roznorodnosc, jemy to co nam tasma podsunie. A „paczki od Bliklego” to raczej tzw. „kalka porozumiewawcza” niz wychwalanie wielkosci Bilkego nad paczkami u mamy, wiec nie ma co sie rzucac na kolege, u mnie w domu paczki tez byly lepsze niz te dzisiejsze u Bliklego.
Widzisz Misiu a we Francji ostatnio bili na alarm bo zamykaja sie male cafejki. Umiera tradycja i na co narzekali wlasciciele. Ze mlodziez woli do Starbuck’a bo tam cos nowego, innego etc. We Francji slynacej z kawy sa tacy ktorym smakuje Starbuck.
Gdyby caly swiat zaczal jesc polskie pierogi i popijac oranzada to bysmy byli strasznie dumi. Ale swiat woli hamburgery i kawe amerykanska. Gdyby nie Amerykanie to i pizzy by swiat nie poznal ale to jest wloska tradycja wiec jest OK. Polska szynka w Polsce…moze ktos pokaze gdzie ona jest do kupienia bo nie moglem znalezc ostatnio. Siniala i ociekala woda jak wszedzie na swiecie. A oscypki o ktorych tu bylo ostatnio. Chyba bylem jedynym ktory wierzyl w ich orginalnosc. Reszta twierdzila, ze sa juz tylko oszukane. Nasze dobre jedzenie. Babuni.
A wina ktorymi sie zachwycano az sie okazalo, ze dolewano plyn chlodnicowy. No i tak mozna bez konca.
No i cena. Najlepiej jakby wszystko bylo swiezutkie, prosto z pola, umyte, ugotowane i upieczone recznie i na pieknej porcelanie podane i kosztowalo 3.50 zl za obiad. Powodzenia. Jak sie kucharzowi placi $20 na godzine to sie nie traci czasu na obieranie ziemniakow.
Mrozone produkty sa czesto swiezsze od tych „swiezych”. W wiekszosci miejsc na swiecie tylko mrozona ryba jest swieza. Zlowiona i zamrazana od razu na statku. Wspolczesne metody mrozenia blyskawicznego i glebokiego powoduja ze mieso nie ulega zadnym zmianom. Sushi w Polsce (i nie tylko) moze byc tylko z ryby mrozonej. Zamrozone (i oczyszczone) w dwie godziny od wylowienia jest swiezsze niz to dostarczone lodziami rybackimi po paru godzinach trzymania nie oczyszczonej ryby czesto w goracym sloncu i warunkach sanitarnych jak w dawnym PRL-u.
Smacznego 🙂
Kawy w Starbucks, Costa Coffee itd, nie pijam ze wzgledow smakowych i ideologicznych. Gdziekolwiek sie pojawia wykanczaja male, lokalne kawiarnie i przez to lokalne spolecznosci.
A moja mamusia smazy paczki z nadzionkiem z konfitury z dzikiej rozy.
Na smalcu! I sa tak pyszne, ze Blikle sie chowa!
Nisiu, czy taka maszyna, niedawno przez Ciebie nabyta, uzywana raz za ca. 20 jewro to jak mowia Niemce „günstig”? Jawohl czy niet?
Dorotolu, chętnie Ci odpowiem, kiedy zrozumiem… sorry.
A capella,
nie przypisuję Ci wegatarianizmu,choć moja trochę niefortunna wypowiedź mogła to sugerować. Chodziło mi o Twoje podejście do jedzenia, którego można pozazdrościć – zarówno jeśli chodzi o jakość jak i o ilość. Po prostu uważam, że zdrowo się odżywiasz, co nie zawsze mogę o sobie powiedzieć. A tak w ogóle to żałuję, że wśród moich znajomych nie ma żadnego wegetarianina, bo ktoś taki w pobliżu może wpływać po części na naszą dietę.
Film Misia obejrzałam. Wprawdzie tylko jeden, ale to tak jakbym obejrzała wszystkie. Na ile to możliwe / choć zawsze można zrobić więcej/ staram się nie jeść tych najgorszych rzeczy, choć wiadomo, że jest to bardzo trudne.
Oj nie wiem czy zrozumiesz, gdzy sa to dzialania wewnetrzne spoleczenstwa wymieniajacego sie, rzecz ma sie w ten desen: oddaja kanape, ktora mi zawala droge za 20 jewro, znudzony yuppie z okolic Alexsanderplatz chce kanape a mnie daje taka maszyne jak Ty sobie kupilas, wiec chyba dobry interes, poza tym mam zamiar sama robic ciasto do chleba po tej trzydniowej wpadce z mokrym od konserwantow chlebem.
nie dam zlego slowa powiedziec na mcdonaldsa. niech bedzie wielki i pochwalony, nie tylko przez yyc_a i mnie.
wielokrotnie przyczynil sie do tego, ze ssace i tepe uczucie glodu zelzalo i po czasie oslablo. najbardziej dal nam sie taki otepialy stan we znaki na malcie. z wrodzonej skromnosci nie bede przytaczal innych miejsc.
znalezlismy sie w valletta popoludniowa pora, dwudziestego czwartego grudnia. kraj w 98% katolicki. dzieki mcdonaldsowi ja nie leze dwa metry pod ziemia, a wy mozecie sie o tym dowiedziec.
znowu literowka „oddaje” ja oddaje kanape
bierz dorotolku
im szybciej tym lepiej. mam nadzieje ze yuppi sie nie rozmysli. przeciez i tak masz na czym siedziec 😆
Od wczoraj to mam nawte co na glowie nosic, taki niejaki Rysiek plus inne postaci, przywiozl mnie super czapki z wloczki, farbowane wlasnym sumptem i dziergane recznie, takich nigdzie nie dostaniecie, tylko Alicja moze cos takiego wykreowac.
Po co wlasne frustracje i zale wylewac na McDonaldsy i inne coca-cole 🙂
Szkopul w tym, ze Nowy nie wylewa frustracji, on wypowiedzial swoje zdanie, do czego ma prawo. To do kogo sie tutaj Freud sie klanie jest raczej „relativ”.
efef – taki kod
yyc – Twoją tajemnicą pozostanie jak obliczyłeś ten procent 0,03% ludności świata, która jadła pączki u Bliklego, a reszta nie.
Oczywiście, że nie ma jak u mamy, wiem o tym doskonale.
Nawet niezaprzeczalne zasługi McDonalda w uratowaniu Ryskowi życia nie przekonają mnie, żeby coraz więcej takich miejsc przybywało w Polsce i dla mnie nigdy nie pozostaną żadną miarą nowoczesności. Wspomniane przeze mnie pozostałe firmy również.
dorotol,
masz rację (jak zwykle) – powiedziałem tylko swoje zdanie.
http://picasaweb.google.com/WandaTX/Kubeczek?authkey=Gv1sRgCNbkmc6E2YTnHw#slideshow/5502134547764970210
Pamietacie Orke z Seattle – przyslala mi kubeczek z oryginalnego Starbucks i teraz, o ile zechce, moge z nim w kazdym tutejszym dostac kawe za minimalna cene (hehe, nie wiem za ile tak czesto z tego korzystam)!
Maszyna jest w porządku, a ja nie wiem, co to znaczy gunstig.
Bardzo dobre pączki można kupić na Ronceswólce* w Toronto, w każdym sklepie z polską żywnością. Nie wiem, za jakich piekarni to jest, ale to są prawdziwe pączki. No i są jeszcze polskie dziewczyny, które potrafią zrobić domowe pączki, takie jak drzewiej mama czy babcia wysmażała 🙂
Najbardziej lubiłam z konfiturą z róży lub z powidłami ze śliwkami.
Leje deszcz 🙁
Misiowy film obejrzałam jeden, bo się wystraszyłam, że przestanę jeść 😉 Przy okazji poogladam resztę, a tak w ogóle to tutaj sporo takich straszących programów nadają, strach się bać 😯
Cieszę się, że przez te pierwsze 20 lat zycia miałam okazję jadać z własnego ogródka/chlewika, stajenki i kurnika. Teraz nie ma wyboru, ale podstawa dobra jest.
Fast foody są potrzebne dla turystów, moim zdaniem, i tak jak Rysiek mówi, niejeden raz ratował przed uczuciem okropnej ssawki głodowej, a tu preria i stacja benzynowa z fast-foodem, nic innego. Amerykanie i Kanadyjczycy, nie wszyscy oczywiście, zrobili sobie z tego jadłodajnię i tam się żywią. I moim zdaniem, jest to droga propozycja dla 4-osobowej rodziny na przykład, droga w sensie finansowym, bo zdrowotnym, to już osobna rzecz.
Udaję się do zajęć, bo wrzeszczą o uwagę 🙄
Nisiu, to znaczy korzystnie tylko jak oni to jeszcze wymawiaja „junstich” to brzmi jak „bida i meier” do spolki, ale to sa moje impresje zreszta podejzane dla gros´u blogowiczy.
wcale nie potrzebana jest znajomosc teorii wzglednosci (einsteina), bo jak znam zycie, kazdy bedzie interpretowal na swoj stroj.
odpowiem krotko Nowemu na pytanie z 15:57 dlaczego?
a no dlatego, ze ktos tak chcial. i na dokladke wyslal na uroczyste otwarcie, pierwszego nad wisla mcdonalda, nikogo innego jak ministra w swetrze, pamiec mnie juz zawodzi, czy byl wraz z przybocznym termosem 😆 whisky, ale takie drobne szczegoly moga umknac na przestrzeni czasu.
smiechu bylo co niemiara w owczesnych zachodnich mediach. minister pracy i placy otwiera, najbardziej kapitalistyczny pod wzgledem ucisku i wyzysku pracownikow, zaklad pracy 😆
to byly cale i wielkie jaja. z zoltkami i bialkami.
krystyno
bialka ubij na piane dodaj kilo albo i dwa soli. obloz taka masa dowolnie wybrana rybe. wstaw do piekarnika na czterdziesci minut i …..
za wspaniala idee podziekowania wyslij do paryzewa
Nowy, w Polsce przybywa wiele rzeczy i wiekszosc obcego autoramentu. Nie bardzo wiem kto i kiedy mierzyl nowoczesnosc McDonaldsami.
Blikle zacheca do „franczyzy” czyli dokladnie tego na czym wyrosl McDonalds. Jesli im sie powiedzie to wtedy co? Uznamy, ze paczki juz sa do niczego. Oni juz teraz nie robia ich recznie. A smaki. No coz u nas byly bary mleczne a w USA McDonaldsy z hamburgerami.
Ty lubisz paczki i polska kielbase a oni hamburgery, doughnuts’y i inne „amerykanskie obrzydlistwa” taki juz jest swiat i jest wspanialy. Nie kazdy lubi flaki, cynaderki, mozdzki czy salceson nawet jezeli sa one symbolem nowoczesnosci 🙂
Wracjac jeszcze do kawy, to Nisia ma racje, Orlenowskie zajazdy przy szosach/autostradach maja b. dobra kawe, super kawe maja na przejsciu granicznym po drodze do Szczecina, a najsmieszniejsze sa te miejsca parkingowe przy tzw. autostradzie, gdzie przed pachnacymi czystoscia kibelkach (jak oniegdys w Niemczech bywalo a juz tak nie jest) stoja automaty, w ktorych mozna nabyc za 2,50 zl. dobra kawe w roznych wersjach oraz plynna czekolade.
rysiek minister w swetrze jest symbolem, narazisz sie jeszcze poniektorym, ja mnistra przezalam w bordowym i koszmarnym garniturze na pierwszej wizycie u Bluema, na konferencji prasowej zarzucil nam brak gotowosci bojowej ” bo wy k…. nie walczyliscie s…” a drugiego dnia stal na scenie i krecil sobie w raczce jak dziewczynka obrzezeg marynareczki przydlugiej i wygladal jak ze wsi… a jezyk te mial „no bo wista, mysta, zrobilisma” z kreseczlka nad s. ( co ja musialam trzy godziny wycinac w studio aby uzyskac z tego trzy minuty). Wiec do niego pasowal McD.
danke ze sie o mnie troszczysz dorotolku, ale ja nikomu nie moge sie narazic. zadnych nazwiask. to jest tajemnica poliszynela 😆
trzy minuty bez insertow i powtorek. hoho to niezly wyczyn po paru godzinach 😆
dawniej przy tych stacjach byly smaczniejsze od dziszejszej kawy panienki 😆
YYC
jako patriota będzie bronił amerykańskiego stylu życia jak niepodległości 🙂
Mnie też jak Ryśkowi McD na obczyźnie wielokrotnie ratował życie przed niechybnym schudnięciem. Mając do wyboru podejrzanego turka i McD wybieram drugiego bo nie będę zionoł z wnętrzności w towarzystwie zapachem nadmiaru cebuli. Niestety moda na szybkie jedzenie rozlazła sie po świecie.
I niestety zagraża wszystkim i wszystkiemu. Ja nie potrzebuję tysięcy produktów w lokalnym sklepie , ja potrzebuję produktów sprawdzonych i bezpiecznych. Niestety przemysł postawił na rozrzedzoną żywność, bo dzięki chemi i technologicznym trikom potrafi zarobić o wiele więcej niż produkując zdrową żywność. Rozrzedzona żywność powoduje że jemy objętościowo coraz więcej. Dzięki wszechobecnym słodzikom i zamiennikom cukru ciągle jesteśmy głodni i spragnieni. Tajemnicą chodowców świń jest to, że do pasz dodaje się słodziki identyczne jakie można znaleźć w produktach dla ludzi. Organizm oszukany przy pomocy bardzo słodkiego słodzika wydziela insulinę i koło się zamyka. Jesteśmy głodni mimo zjedzonego posiłku . Jemy mimo że nie potrzebujemy . Świnia nie zna się na chemi i działaniu hormonów , człowiek powinien. ale czy chce?
Dwulitrowy napój zawiera 46 kostek cukru .
Napój piję ale kawy nie słodzę…
Rysiek,
dobry pomysł z tą solną masą do ryby. Już teraz dziękuję.
W telewizji widzę, że w centrum Polski panują straszne warunki drogowe. U nas na szczęście spokój. Nie pada i nie wieje. Spokojna lekka zima.
Misiek > ty klep w pierwszej osobie liczby pojedynczej. mnie nie mieszaj do takich kazan. jest mnie i tak coraz mniej z czego jestem nie tylko i ja zadowolony 😆
mam nadzieje krystyno, ze ten z paryzewa poczuje sie polaskotany
Misiek „podejzany Turek” jeszcze Ty bez Turkow nie wyzyjesz, jak oni do Unii wejda i beda mieli sklepy na kazdym rogu, czy Ty myslisz, ze oni dla swoich ludzi sprowadzaja trefna zywnosc, oni np. robia przpyszne danie mieso z pomidorami i szeroka zielona fasola, sa to tak podobne pomysly kuchenne jak te w Jewropie Srodkowej
a ja mam czapki dwie, czapki dwie z naturalnych materialow, dzieki protekcji i po znajomosci
http://picasaweb.google.com/100200631489841242724/MamczapkiDwie#
niech no tylko Alicja Misika przeczyta. da mu dopiero popalic i to calkiem slusznie. byla jedla i dalej zyje. nie zionie nienawiscia do podejrzanego.
byl tam rowniez byk. przynajmniej deklarowal sie tam isc.
ale z tego co widac na blogu to jest jedyna jak dotychczas ofiara calkiem niezlej odzywialni w berlinku.
Siedem zasad zdrowego jedzenia wg Foodwatch
1. Usiądź i skoncentuj się na jedzeniu przed sobą – twoim celem jest delektowanie się każdym kęsem mającym na celu maksimum smaku i satysfakcji.
2. Jedz widelcem i nożem, a nie palcami.
3. Opuść widelec i nóż w dół gdy gryziesz . W połowie posiłku zrób przerwę i zadaj sobie pytanie: Jestem najedzony i czy muszę jeść więcej?
4. Jedz małe kęsy i dobrze gryź
5. Nie jedz przed telewizorem , komputerem lub podczas czytania. Jesz wtedy bezmyślnie i nie pamiętasz co zjadłeś.
6. Nie wolno jeść w czasie spaceru lub w sklepie.
7. Jeśli musisz jeść w pracy zrób to z dala od komputera i dokumentów
Ja mogę jeszcze dodać że należy jeść na dobre porcelanie i używać filiżanek zamiast wielkich kubków. Jeśli posiadasz wywal je do śmietnika . Moj kolega zawsze się dziwi że u mnie ta sama herbata smakuje zupełnie inaczej niż u niego w domu. Nawet najlepszą herbatę można zepsuć pijąć ją ze szklanki czy kubka. Ja na codzień używam Hutschenreuthera 🙂
Czasem Aidę Rosenthala ( mocno przedwojenną
Teraz Dorotę wśród tłumu Turków będzie łatwo wypatrzeć.
Żadna Turczynka nie podskoczy z chustką 🙂
Dla Rysia na dobranoc
http://www.foodwatch.de/
Mis mnie sie i tak widzi/zauwaza niezaleznie od tla.
stare ale jare nie tylko dla Miska na misce 😉
Misiu przesadasz 🙂
Akurat hamburgerow nie jadam ale nie ze wzgledu ideologicznych ani zadnych innych z wyjatkiem tego, ze nigdy za nimi nie przepadalem. Zdarza sie okazyjnie jak w pracy jest jakas impreza i sie rozpala grila. Tak samo jak nieczesto jadam pizze. Okazyjnie bo tez nie przepadam. Zastrzegac sie, ze gdzies nie chodze nie bede bo mnie to smieszy. Barow mlecznych nie lubilem chociaz z sentymentem je wspominam i jedyna rzecz ktora tam lubilem pierogi leniwe. Na przeciwko liceum mielismy maly barek i chetnie wyskakiwalismy tam na flaczki, znaczy sie jak byly. Niestey ktoregos razu za wczesnie wyskoczylismy i zobaczylismy pania dolewajaca wiadro wody z maka do pojemnika z flakami. Przestaly smakowac choc w dalszym ciagu byly jak najbardziej naturalne i ekologiczne jak by sie dzisiaj rzeklo.
W Piotrze i Pawle maja 30 tys. produtkow. Ludzie szukaja nowosci wiec im sie daje nowe opakowanie, produkt, ciastko etc. Akurat McDonalds w tym jest juz tradycja 🙂
Ktos tu pisal o niejadaniu w mcdonaldsie ze wzgledow ideologicznych bo zabijaja miejscowe kafejki i posrednio lokalna spolecznosc. Wnosze wiec, ze sa ludzie ktorzy nie robia zakupow w sklepach zwanych u nas z amerykanska (!) supermarketami bo zabijaja lokalne sklepiki (i co za tym idzie spolecznosc), nie ubiera sie w domach towarowych bo wyniszczyly miejscowych krawcow i nie kupuje butow bo cech szewski upadl? Samo zycie.
Ciekawe jak to jest na codzien 🙂
I niech Francuzi przestana sie chwalic paruset rodzajami serow bo Misiowi wystarcza dwa, trzy. O winie nie wspomne 🙂
a tak w ogole i szczegole to o co biega, pokazujemy sobie siusiaki?
Nie wiem dlaczego, ale mam ochotę na kępkę świeżego mchu, łyk wody ze strumienia i trochę niczym nie zmąconej radości życia.
Woda niekoniecznie musi być ze strumienia, może być kawą, winem, koniakiem, a ganitur koloru bordo to też nie grzech – we wszystkim jest mi do twarzy.
Dorotolu – Pokazujemy sobie zdolności do emocji 🙂
Dorotol, a ż mi się zrobiło 😳
😉
Alicjo chyba zrobilo Cie najwyzej zak, ze rece troche szwankuja…bo takie czapki to Ty potrafisz wydziergac napewno.
zal
te welny farbuja ludzie niepelnosprawni i robia z nich czapki i inne rzeczy
Placku reakcje naladowane emocjami z dnia powszedniego a nie zdolnosci
Ja bym też tak chciała, jak Miś, ale to już utopia. Ile nas jest na świecie? Dobrze ponad 6 miliardów (jak nie więcej).
Ile ludzi na świecie głoduje? Jakieś 2/3. W jakim tempie ludności ludności przybywa? W zatrważającym.
Jaki procent populacji może się wyżywić jak to drzewiej bywało, świnka, krówka, kurka i własny ogródek? Nie wiem, ale na pewno mało.
Sprawa skomplikowana.
ALE… wiele rodzin ma wybór i z niego nie korzysta. Na polskich wsiach normalka, że zamiast ogródka przydomowego trawka i gazony, niemal ogrody angielskie, a po warzywa, nabiał i mięso idzie się do sklepu wiejskiego 😯
Zobaczyć krowę na pastwisku – rzadki widok, rok w rok przemierzam Ojczyznę, robiąc 3-4 tys km i widzę, że nie widzę 😯
Tak samo z fast foodami, to jest wybór, przecież można samemu ugotować, chyba, że się jest zmuszonym okolicznościami raz na jakiś czas. Ja tak robię w podróży, bo jak przemierzamm tysiące kilometrów, dla *naprzykładu* 10 tys., co zadarzało się parę razy – nie weźmę ze sobą wałówy, a na restaurację szkoda czasu i nie ma gwarancji, że będzie ona lepsza niz jakiś Burger King.
Dorotol, ja względem tych siusiaków 🙂
A czapki fajne – one są robione na szydełku, w sumie proste i na pewno w parę godzin, tak na moje oko.
Proste ale wlasnie nie z sieci sklepowej.
rozmawial wol z cieleciem, teraz sie pokapowalam a to dlatego, ze (przepraszam) dla mnie czapki sa ciekawsze
Właśnie się przyjrzałam…chyba jednak na drutach, bo widzę charakterystyczny ściągacz. Ja mam trochę takiej wełnyk którą przędła koleżanka i farbowała też, ale niezbyt ciekawe kolory.
te kolory na czapce nr. 1 tez moga sie b. wielu wydawac nieciekawe ale ten co robil to dobrze z tego wybrnal
Alicjo – O głodzie, krowach i ogródkach też moglibyśmy porozmawiać, bo nic nie jest takie proste, ale emocje często biorą górę nad przyjazną pogawędką 🙂
Na przykład – czapki też są produkowane masowo i dziergane ręcznie, a to, że nie lubię tych z dyndającym pomponikiem nie znaczy, że jestem łotrem 🙂
„co nie podoba sie” !!!!!! ?????? Placku, co? moze Ci sie moja czapka nie podoba, „no powiedz, ze Ci sie nie podoba, przyznaj sie, no co? moze Ci sie nie podoba….”!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
przez radio słyszałm, ze eksport polskiej żywności w ostatnim roku wzrósł z 3 na 4 miliardy. Głównie ogórki, śledzie i kiełbasa krakowska. Kupują tubylcy tam gdzie Polacy jadą do pracy, bo się przekonują, ze lepsze i ca 30% tansze. Ponoć Polska im się jawi jako kraj czystej wody
lanej wody?
Zaparzyłem kawę – Dziękuję Turkom, dziękuję królowi Polski, dziękuję łańcuchowi ludzi dobrej i mniej dobrej woli dzięki którym mogę ulegać temu zgubnemu nałogowi. Gdyby nie ruch w interesie mielibyśmy kuchnię opartą na leśnym miodzie i węglu drzewnym.
Pije kolejna herbate, ktora kupuje wylacznie u Turka, na ktorego Mis z kindzalem w zebach by lecial.
Dorotolu – Coraz ze mną gorzej – Uniesiona słusznym gniewem jeszcze bardziej mi się podobasz 🙂
Chciałbym krzyczeć, ale myślę sobie – „Placek, żyłka w głowie ci pęknie, poczekaj z krzykiem do ostatniego momentu, oszczędzaj wątłe siły, bo gdy pożoga/tsunami/szarańcza nastąpi, będziesz zachrypnięty”.
Nowy – Widziałem ten film, ale do kawy wolę wczorajszy odsyłacz Misia, ten na dobranoc, ten który zadrożdżował miłą rozmowę ze Sławkiem, tak brutalnie wdeptaną w błoto historii przez WordPressPalanty i Opinię Publiczną 🙂
Placek, upolowales ostanio cos? Jakies pasztety sie robia?
Zlałam zakiszony sok z buraków i zalałam buraki jeszcze raz. W tym roku zrobiłam nieco inaczej, niż zwykle i wyszedł bomba 🙂
Słój 3-litrowy, obrać i buraki pokroić w plastry, ząbki czosnku tu i tam (ja dałam całą główkę rozząbkowaną), zalać letnią przegotowaną wodą z dodatkiem soli kamiennej (2 łyżki na 1.5 l). Przycisnąć czymś ciężkim (ja tradycyjnie kamienie do niskiej pasującej do słoja szklanki), postawić w ciepłym, za 5-6 dni powinien być gotowy.
Róznica taka, że nigdy nie dodawałam soli, a i czosnku 2-3 ząbki. Pyszne wyszło, już wypiłam szklankę, resztę (0.75l) zostawiam na Wigilię.
yyc,
Ja pisalam o Starbucksie i innych sieciowkach, ktore wchodza z tzw buta i rozwalaja male spolecznosci. Bo starszej pani w Starbucks nie uswiadczysz, a w malej kafejce i owszem. Po pierwsze ze jej nie stac ?3 za kawke zaplacic, po drugie bardzo czesto czuje sie ona tam zle – i sie jej nie dziwie bo sama czulam sie jak na tasmie w fabryce.
I prawda to ze staram sie unikac supermarketow,
mieso i wedliny kupuje u mojego lokalnego rzeznika, owoce i warzywa na straganie, chleb w piekarni, itd. Supermarket raz w miesiacu po chemie gospodarcza kosmetyki itp. Nie powoduja mna tylko wzgledy ideologiczne, ale miedzyludzkie – ja sobie cenie kontakt z ludzmi.
A u mnie zawsze byla grzybowa. I zajace na swieta.
YYC – Tak bardzo chciałbym Ci odpowiedzieć, swe anemiczne opinie wyrażać, ale nie mogę. Panicznie boję się Cichala 🙂
Czy uważasz mnie za entuzjastę ruchu Polanie Food ? 🙂
Alicjo, te same zalałaś ponownie?
aj ludzie ludzie, Palcku tym „co, nie podoba sie…” robiono kiedys z ludzi lotrow
a tak ogolnie to ja mam pasztety przekladane
1.warstwa – nie dostane pisma wyslanego nieopatrznie przez adwokata z polskiego pogranicza i tak bedzie do konca roku, gdyz tu poczte rzadko roznosza na znak protestu likwidowania urzedow pocztowych
2. warsta – dzieki dzialanosci bylego ojca mojego jeszcze aktualnego dziecka mam zaplacic i to na raz 11 tys. euro
3. warstwa – zajeli mi wlasnie dochody za caly miesiac
4. byly tatus jest nieosiagalny, gdyz wlasnie obchodzi w kilkadziesiat osob swoje imieniny
ide po kindzal.
Placek, masz u mnie krzeslo:
http://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum301110220302?pli=1#5545451607502545826
Alicjo – do tak kwaszonych buraków dodaję dwie gałązki koperku. Bardzo wzbogaca smak.
Haneczko,
te same. I jak się to-to zakisi, to zamknę szczelnie w tym słoju i wyniosę do piwnicy razem z burakami, niech stoją, te buraki podobno mozna zetrzeć i dodać do jakiejś sałaty, jeszcze tego nie robiłam.
Krysiu,
gałązki, niekoniecznie baldaszki z nasionami? Bo o te teraz trudno.
Dorotolu – Mam przez Ciebie łzy w oczach, idę zapalić, a pasztety miną. #$^&*)%&*$ !
Alicjo – ja wkładam gałązki koperku, nie baldaszki. Też działa.
O je,
wpisałem dziś przed południem, że m.in. spróbuję narwać tarniny, bo pogoda jak trzeba i mrozu tyleż samo .
Zrobiłem dwie 20-to minutowe wkładki w teren mi znany – ale nic z tego – owoców mało co, nie będzie więc tegorocznej tarninówki.
Tu natomias, na wpisacht: masowo ?za?, często jednak połączone ze zdecydowanym ?przeciw?.
Ograniczę się do tego, że paryżańskie kilo, albo i dwa soli, do tego trochę jajka, by otoczyć troche dobra przeznaczonego do upieczenia, nawet jak tylko na 45 min. nie jest antytezą do mcDonalda. To są rzeczy z tego samego nurtu. Z nurtu, w którym można wszystko. Z nurtu w którym płynie ten może miliard lepiej urządzonych, z tych 6-7 miliardów z tej ziemi. Co mam potem zrobić z tymi, dajmy na to, dwoma kilogramami skorupy solnej. Dobrze, że wtej chwili mógłbym pokruszyc i wysypać na chodnik, bo gołoledź, ale tak, na ogół?
W telewizji straszne relacje zimowe, u nas dookoła podobne meldunki, ale tu ? jeszcze pogodnie.
Jeszcze dobrego wieczoru za kałużą.
Dobrej nocy Pepegorze.
Sławku – Pic”a s s”o jeszcze strawię, ale Br”a s s”ai i co drugie słowo w wierszu Preverta to jednak przesada. WordPress to nie czarna magia, „administratorzy” nie dostaną ode mnie nic na święta.
Na szczęscie kurtyna w operze się podnosi, a na blogu można jezcze śpiewać po polsku:
Zakochane dzieci całują się stoją
Przed drzwiami nocy
I przechodnie grożą im palcem
Lecz zakochane dzieci
Nie widzą nikogo
I to ich cień jedynie
Drży pośród nocy
Wywołując wściekłość przechodniów
Ich wściekłość ich wyrzuty ich śmiechy i zazdrość
Lecz zakochane dzieci nie widzą nikogo
Są gdzie indziej daleko od nocy
Daleko wyżej od dnia światłości
W jarzącym blasku swej pierwszej miłości
Les enfants qui s’aiment
Klee łotr puścił, może i kokoszkę zniesie,
Nie uwazam. Mam ochote na psztet ot tyle 🙂
Placku, masz wszystkie placki pod sobą 🙂
Pepegorze, to jest nas dwoje. Tutaj tarnina tez nie obrodziła 🙁
YYC – To rozumiem, zdrowe podejście do pasztetu. Z koperkiem , a jak się nie podoba to won ze sklepu 🙂
Wasza niezawodna ekipa teatralna w osobach Jolinka,Małgosi oraz mej
własnej obejrzała w Teatrze Syrena „Zamach na MoCarta”.
Alina miała rację- warto było ! Bardzo przyjemna rozrywka muzyczno-kabaretowa.Polecamy i zachęcamy !
Kolejny wieczór teatralny wstępnie zaplanowany na styczeń.
Teraz popijam ciepłą herbatę i szykuję ciepłe buty na jutrzejszy poranek,
na który zapowiadają -17oC !
To jeszcze jutro zdążę dodać ten koperek.
Placku,
sprzedażą wiazaną Ci się odbija? 😉
Dorotol- to niezły pasztet 🙁
Mimo wszystko mam nadzieję,że nie znalazłaś kindżała w najbliższej okolicy.
Danuśka, buty butami, ale przygotuj coś na rozgrzewkę po powrocie 😉
ZDROWIE ANDRZEJÓW po raz pierwszy!
miło spędziłyśmy wieczór a tu w domu smutne wieści .. Gabrysia Kownacka nie żyje .. wybuchy gazu .. Dorota ma tyle kłopotów, że załamać się można .. 🙁
zjem sobie chałwy na pocieszenie .. nie wiem z czego .. smakuje jak chałwa ..
Na kolację zjadłem pół kostki ideologicznego białego sera bez dodatków i konserwantów , śmietanki ulepszanej gumą guar, soli , cukru . No normalnie zwykły normalny polski biały ser. Nie jakaś tam Ricotta albo cuś. Był lekko kwaskowaty świetnie nadajcy się do pierogów z serem. Słowo honoru jutro zrobię pierogi z serem. Sam sobie dobrze zrobię.
Doroto mogę pomóc ? 🙂
http://picasaweb.google.com/Marek.Kulikowski/MogePomoc?authkey=Gv1sRgCMugsvv8jZuTyAE#5545472648748685026
Alicjo – Tęsknię za specyficzną więzią kolejka-sprzedawca. Podchodzi do mnie schludny emeryt-smakosz, a to czy coś zje zależy tylko ode mnie. Ach, smak władzy, wspomnienia, młodość – szara kawiarnia, kwaśna mała czarna, tylko Mendel, Mendelejew i ja 🙂
Zdrowie wszystkich Andrzejów, organicznych i supermarkietowych 🙂
witajcie, wróciłam właśnie z koncertu Pasion de Buena Vista, mimo mrozu, rozgrzana kubańskimi rytmami. Co to był za wieczór, jeszcze mi pobrzmiewa „La vida es un Carnaval”, na scenie wulkan energii, który udzielał sie także widowni, nogi same chodziły…
I w tajemnicy Wam powiem, że chyba nie byłam jedyną reprezentantką naszego blogu, gdzieś w locie mignął mi nasz Guru, a moze mi się zdawało?
Andrzejom – wszystkiego najlepszego, zdrowie!
A ja sobie pomyślałam, że fajnie mieć pod ręką znajomego rzeźnika, który byle czego nie sprzeda, bo dba o swojego klienta. Oraz znajomą przekupkę z warzywami na targu, jakąś znajomą „babę” w pobliskiej wsi, u której można dostać nabiał i kupić kurę albo kaczkę…To już powoli ostatni mohikanie.
Baba idzie do spółdzielni i tam kupuje nabiał 😯
Ja nie mam takich znajomych, więc nie wydziwiam, bo jeść trzeba. Ale porzeczki, maliny i zioła mam swoej 🙂
…no tak, ja tu o kubańskich rytmach, karnawale, a tu tyle smutnych wieści, dopiero poczytałam, przykro mi.
Och, jaka szkoda pani Kownackiej!
A mnie jest zimno, co mnie wkurza. Fachowiec lata po castoramach i szuka wydajniejszych kaloryferów, a na razie marzną mi paluszki!
Napiję się merlota odrobinkę. Wasze zdrowie, jak również Andrzejów różnych. I pani Kownackiej – na drogę. 🙁
Jolinku – Nie możemy się załamać. Nie pozwalam, nie zgadzam się, nie chcę.
Dużo mi nie brakuje. To wszystko minie Dorotolu, zobaczysz. Twoje zdrowie.
Polski ser, a jutro pierogi – są na tym świecie perfidni sadyści 🙂
Misiek jedz zdrowo ale się nie mądrzyj bo co za dużo to nie zdrowo .. 😉
Barbaro zazdrościmy Ci takiego pięknego wieczoru .. 🙂
Witaj Barbaro – to dobrze, bo w pasztecie każda warstwa jest ważna.
Alicjo – A za ile to taki słoiczek porzeczek ? Za wiele ? 🙂
Placku ja już załamania na ten rok wyczerpałam .. ale rozumiem Dorotę co czuje dziewczyna ..
dobrej nocy dla wszystkich ..
U mnie jest na ile lub po czemu 😉
Ale zjadłam już. Zostały żurawinowe konfitury, ale żurawiny ze sklepu, a nie od chłopa 🙄
Właśnie mówili w moim dzienniku (Global news) o sytuacji w Polsce i między innymi w Warszawie. Że ZIMA 😯
Alicjo, mam nadzieję, że WYDRYLOWAŁAŚ porzeczki przed zeżarciem?!!!
Jolinku 😀 myślałam sobie o Was, bo pamiętałam, że w tym samym czasie balujecie w Syrenie. Rozglądałam się za Danuśką w metrze…
Czy ja Wam już kiedyś pisałam, jak pojechałam szukać jajek na wsi? Tam gdzie kiedyś na furtkach i płotach wisiały koślawe napisy „Świeże jaja”, teraz wiszą schludne tabliczki „SECURITY”.
Nio.
👿
Alicjo, doszly dzisiaj grzyby. Bardzo dziekuje. Pachna wspaniale.
Pasztet mam wlasny z gesi, zamrozony ale bez koperku. Zamrozony ale do upieczenia. Mozna zawsze cos dodac nie przykladajac koniak czy koperek 🙂 Ostatnie pyszne pasztety jadlem w Toronto ze wszystkich miejsc na ziemi. No ale taka gratka zdarza sie raz na iles lat.
W ogole na swieta mam juz co nieco pozamrazane bo swieze sie zakupi tu czy tam. Nie moge sie doczekac tego jadla. Planow coraz wiecej bo sie zaproszenia sypia. Wystarczylo sie ozenic 🙂
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Toronto#slideshow/5420536164744769090
yyc,
du bist willkommen 😉
danke szejn, domo arigato, kesenem sejpem, gracje patrycje i kamza hamnida; tez znam ze 20 jezykow ze slyszenia a moze wiecej 🙂
Sobie kolega wymyslil dzisiaj imieniny. Glodny jestem i nie wiem czy jesc czy czekac bo pewnie cos dadza ale tak w srodku tygodnia moze tylko kawa i ciasteczko? Problem.
Ja dodaję do masy uszkowej pieczarki z suszonymi prwadziwkami, bo tak mi lepiej smakują, z samymi prawdziwkami są zbyt intensywne w smaku.
I zdaje mi się, że te moje są bardziej pachnące, niż „sklepowe” z Baltic Deli.
W moim miszungu są przedw szystkim od Tereski Pomorskiej – myśmy zjazdowali u Śtarej Żaby, a Tereska ze Szwagrem poszli na grzyby 🙂
Podobną kontrabandę wysłałam do Cichala, ale nie wiem, czy dojdzie, bo podobno do Yankesów grzybów nie wolno 😯
Mam nadzieję, że żaden Burek nie wyczuje,
Do nas chyba tez nie. Najlepiej dopakowac troche marihuany to pies grzybow nie wyczuje. Beda mieli co zapalic po obiedzie.
Listopad sie konczy a ja wyczytalem w Polityce (chyba) ze ostatni polegly w I wojnie swiatowej byl Kanadyjczyk. O 10:57. 3 minuty przed ogloszeniem zawieszenia broni.
Dr Ravic wlasnie wypijal calvadosika…
Yyc,
ja przywiozłam bez kłopotu – a pani była ciekawa, co mam w bagażu. Wyjęła plastikowe torby z grzybami (w takich zip-lockach) i zapytała co to. Ja, że grzyby leśne. Zapytała, czy kupiłam, pobożyłam się, że oczywiście, kupiłam!
Poza tym parę lat temu Tereska przesłała mi sporo grzybów, ale najpierw poszła na pocztę i zapytała, czy może wysłać. Pani pocztmistrzyni pogrzebała w jakichś książkach i powiedziała, że nie ma przeciwwskazań, Kanada nie zabrania. No to ja co roku teraz wożę i nie ma kłopotów. Póki co.
No to nie wiedzialem 🙂
Witam o poranku.
Z tego co widzę, słyszę i czytam, w tym i na blogu, najwyższa pora, żeby się ten rok zakończył. Następny musi być dla wszystkich lepszy.
A póki co wstawaj Zenek
Mnie tam sie ten rok bardzo podoba. Byle nastepny nie byl gorszy. A wiem, ze nie bedzie to i nastroje dobre 🙂
Barbaro, też rozglądałem się wiedząc, że będziesz na Buona Vista ale Cię nie zauważyłem. Szkoda, że nie dałaś znaku, było przeciez sporo czasu na pogawędki, bo artyści mieli spóźnienie z dotarciem do Kongresowej. Mnie w występie zachwyciło tylko najstarsze pokolenie. Młodzież wydała się nadmiernie „cepeliowska”, by nie rzec nieco kiczowata.
dzień dobry .. 🙂
minus 18 .. nie pada .. słońce wychodzi z nad wieżowców ..
Piotr wstał i zagadki szykuje .. 🙂
coś gorącego na śniadanie .. owsianka lub jajecznica ..